Przemówienie prof. Doroty Simonides

Transkrypt

Przemówienie prof. Doroty Simonides
1
Dorota Simonides
Z dziedzictwa kulturowego Śląska
Śląsk od najdawniejszych czasów stanowił typowy teren pogranicza, na którym stykały się
ze sobą różne grupy etniczne i różne kultury, gdyż do takiej roli przeznaczyły go warunki geograficzne, czyniące z niego krzyżownicę szlaków handlowych i kulturowych. Na tę wielokulturowość i wieloetniczność nałożyły się dodatkowo warunki historyczno -polityczne. Przypomnieć tu należy że do XIV wieku Śląsk należał do Polski, od XIV wieku do Czech i luksemburskiej korony, następnie do monarchii habsburskiej, a po wojnach śląskich, od 1740 roku, do
Hohenzollernów, a więc był pruski, potem po powstaniach śląskich i plebiscycie został podzielony na polską i niemiecką część, wreszcie po 1945 roku cały powrócił do Polski. Jeśli uzupełnić to faktem, że po zakończeniu II wojny światowej w miejsce wysiedlonej ludności niemieckiej przybyli tu osadnicy z Polski centralnej, polscy reemigranci z Niemiec, Francji, Belgii i
Rumunii, a nade wszystko ludność wysiedlona z zaanektowanych przez Związek Radziecki
polskich terenów wschodnich, to trzeba przyznać, że taką wielokulturowością i wieloetnicznością nie może się pochwalić żaden inny region europejski. Takie losy musiały się odbić na kulturze, na cywilizacji i tradycji Śląska. Wszak wielokulturowość i wieloetniczność musiała wywrzeć na tutejszej kulturze i świadomości poszczególnych generacji ludności ogromny wpływ.
Zetknięcie się obcych grup etnicznych z rodzimą ludnością uświadamiało na początku każdej z nich swoją inność. Istniały tedy dwa wyjścia: albo utworzenie getta i życie w izolacji(marginalizacja) albo otwarcie się na drugich i dążność do zgodnego współżycia, przy utrzymaniu własnej odrębności etnicznej i tożsamości kulturowej(integracja) Jedno i drugie można
było obserwować na Śląsku. Jednak poprzez współżycie i sąsiedztwo z obcymi etnikami doszło
na Śląsku do poznania obcych kultur, języka i obyczajów, co stworzyło całej ludności śląskiej
niezwykłą szansę do wzrostu własnej świadomości etno-regionalnej. Zrozumiano, że aby móc
szanować i akceptować obcych, innych, trzeba doskonale znać wartość i korzenie własnej kultury i mieć poczucie własnej tożsamości.
Proces osiedlania się tu różnych grup etnicznie obcych, powodował z jednej strony pielęgnację własnych wartości i zjawisk kulturowych; z drugiej, w drodze akulturacji, przyjmował z
europejskich etników, to, co się tutejszej ludności spodobało, co było cywilizacyjnie wyższe i
co się dało oswoić i zadomowić. Są to głównie wpływy polskie, morawskie, czeskie, niemieckie
i - napływających tu od średniowiecza - osadników z zachodniej Europy.
Oczywiście, że początkowo występowały pojedyncze konflikty, bowiem proces ten nie
przebiegał bezboleśnie, ale w sumie można mówić o zgodnym współżyciu i współpracy społeczności całego Śląska, co badacze nazywają "cudem jedności w różnorodności" Dlatego mó-
2
wiąc o bogactwie kultury oraz cechach żyjącej tu społeczności podkreślamy: etos pracy, silną
więź rodzinną i wspólnotową, tolerancję i otwartość na inne kultury, dialog z innymi grupami
społecznymi oraz dążność do życia w porządku i ładzie. To głównie powoduje, że Śląsk uchodzi w całej Europie za region wręcz modelowy.
Już ponad sto lat temu , bo w 1894 roku badacze niemieccy, polscy, czescy i łużyccy założyli we Wrocławiu przy Uniwersytecie niemieckie towarzystwo, którego nazwa w tłumaczeniu
brzmi Śląskie Towarzystwo Ludoznawcze. Działalność tego Towarzystwa była wzorem współpracy badawczej niemiecko-polsko-czeskiej nad zbieraniem, spisaniem i wydaniem zabytków
wieloetnicznej kultury Śląska. Do zarządu towarzystwa powołano trzech prezesów: Polaka prof.
Władysława Nehringa, Niemca prof. Friedricha Vogta i znawcę języka czeskiego dr Otto Jiřička. Ci trzej uczeni zaapelowali do nauczycieli i księży śląskich aby zebrali materiały dotyczące
śląskiej kultury ludowej w takim języku, w jakim one są przekazywane czy praktykowane. Akcja ta znalazła wielki oddźwięk w całej Europie. Dowodem tego są dwa przykłady. Dwa lata
później powstało we Lwowie Polskie Towarzystwo Ludoznawcze a w 1907 roku ks. Ernest
Farnik założył w Cieszynie kolejne Towarzystwo Ludoznawcze wydające zasłużone pismo "Zaranie Śląskie".
Trudno w szczegółach zaprezentować całe bogactwo i zróżnicowanie kulturowe Śląska. Toteż z wielości zjawisk pragniemy ukazać te najbardziej typowe dla Śląska, w większości będące
zarazem zabytkami europejskimi.
Pierwsze zdanie polskie - owe: Daj acz ja pobruczę , a ty poczywaj jest przykładem na naszą
wielokulturowość. Zapisane zostało w Księdze Henrykowskiej na Śląsku, a wypowiedział je
czeski chłop do swej polskiej żony, a zapisał je w łacińskiej kronice mnich niemiecki.
Do bogactwa śląskiej kultury należą i zabytki przywiezione z Europy przez zakonników,
którzy osiadłszy na Górnym Śląsku, wzbogacili je wierzeniami, zwyczajami i literaturą ludową
tutejszej społeczności. Wśród nich znajduje się Katalog magii z początku XIII wieku brata Rudolfa, zakonnika z Rud Raciborskich. Nim jednak do Rud dotarł, przewędrował Francję, Niemcy i Czechy. To samo możemy powiedzieć o Codexie Mikołaja z Koźla. Pochodzi on z lat 14141423. Znajdują się w nim obok modlitw, żartów, wierzeń, czarów i praktyk magicznych, także
opisy zajęć ludności śląskiej. Zaś za najstarszą księgę górnośląskich podań uchodzi zbiór średniowiecznych kazań Peregryna z Opola. Jak większość ówczesnych kaznodziei i Peregryn
przeplatał swe Sermones legendami, powiastkami i podaniami lokalnymi. Wymienione zabytki
stały się popularne później w całej Europie i rozsławiały Śląsk. Gaude Mater Polonia jest także śląskim zabytkiem, gdyż powstałym pod Strzelcami Opolskimi, a pieśń ułożył Wincenty z
Kielczy, a nie z Kielc, jak długo uważano.
3
Powszechnie się sądzi, że zwyczaje i obrzędy związane są niemal wyłącznie z kulturą agrarną i są wytworem ludu wiejskiego. Tymczasem każde środowisko, każdy zawód, każdy cech
miał swoje własne zachowania, zwyczaje i wierzenia, które świadczyły nie tylko o tożsamości
regionalnej czy zawodowej, ale stały na straży bezpieczeństwa pracy. Warto zatem przyjrzeć się
niektórym grupom zawodowym na dawnym Śląsku, jako że obrazują one nie tylko stare zrytualizowane formy zachowań lecz pełniły także rolę wychowawczą i obrazują etos pracy dawnych
środowisk zawodowych.
Górniczy stan
Pierwszym stanem był stan górniczy. Wywodzi się on z dwóch źródeł: ze średniowiecznego
górnictwa kruszcowego oraz z wiejskiej kultury ludowej. Górnicy kruszcowi lub rudni byli
wolnymi ludźmi, i jak opiewa pieśń: Górnik ci ja górnik – połowa szlachcica, czuli, że wykonują szlachetny zawód, przez co są nobilitowani. O ich przywilejach możemy przeczytać w
pierwszej polskiej ustawie górniczej Ordunek Gorny z roku 1528, którą nakazał wydać opolski
książę Jan Dobry. Była to nie tylko ustawa, ale i obowiązujące prawne zwyczaje górnicze, jako
że pierwszy artykuł wyraźnie nakazuje, „aby każdy podle niego się zachował, tak a nie inaczey”. Była to pierwsza ustawa o bezpieczeństwie pracy.
Natomiast pierwszy literacki poemat o odrębności kultury górniczej, zachowań i wierzeń
górniczych, pochodzi z 1612 roku i nosi tytuł Officina ferraria abo huta i warstat z kuźniami
szlachetnego dzieła żelaznego. Autor Walenty Roździeński jest Górnoślązakiem który pochodził z dzielnicy Szopienic - nazywanej Roździeń. Początkowo nie zdawano sobie sprawy z
wyjątkowej wartości dzieła Roździeńskiego, a znajduje się tu opis trudu pracy górniczej i hutniczej, eksponowany jest etos pracy fizycznej. Autor wie, jaką rolę pełniła wówczas w środowisku kuźników i górników tradycja, toteż nawiązuje do niej i wskazuje jak mają się zachowywać
górnicy:
"Przy takowych robotach mają rząd zachować,
Pięknie w zgodzie roboty swoje odprawować.
Według starych zwyczajów, tak jak się w tej mierze
Zawżdy zachowywali więc starzy węglarze."
To właśnie dzięki Roździeńskiemu wiemy, że istniały kiedyś w śląskich kopalniach starosłowiańskie ubożęta, demony, które przynosiły górnikom szczęście. Należało jednak wiedzieć,
jak z nimi postępować i co czynić, aby były górnikom przychylne. Każdy hutnik i górnik wiedział przeto, że należało dać im “jadło na noc”. Musiała to być tradycja bardzo rozpowszechniona. Demonom należało nie tylko przynosić jadło, ale trzeba było udawać, że się je nieumyśl-
4
nie zostawiło, jako resztki własnego jedzenia. Chodziło o to, żeby nie urazić ich godności. Ubożęta pojawiają się jako dwa rodzaje duchów. Pierwsi to “jacyś duchowie dziwni”, którzy z górnikami “cech trzymają”; drudzy to “rodzaj duchów tych, co są złośliwi” i górnikom nieżyczliwi, “a więc radzi górniki w ziemi zawalają”. Duchy dobre zjawiały się czasem w postaci ludzkiej, natomiast te złe, szkodzące górnikom: "w straszliwej postawie przychodzą" .Autor pisze o
nich: „Uboża albo duchowie kuźniczni” nawiązując do lokalnych wierzeń.
Drugim środowiskiem z którego wywodzili się górnicy to wieś, a więc chłopi. To oni z
najbliższych wsi śląskich, pochodzący z wielodzietnych rodzin, zwabieni zarobkiem, szukali w
kopalni środków utrzymania. Spotykamy ich w kopalniach już w początkach 19. wieku. Przywieźli tu ze sobą swoje obyczaje, nawyki i wierzenia a nade wszystko swój stosunek do pracy i
narzędzi pracy. Etos pracy jest tu szczególną wartością, która jest przeciwstawiona szlacheckiej
pogardzie pracy fizycznej. w Polsce. Ta pogarda jest śląskiej kulturze ludowej zupełnie obca..
Na Górnym Śląsku bowiem praca jest sensem życia, elementem uświęcającym życie. Dlatego
ziemia, którą lud uprawiał czy kopalnia jako warsztat pracy jest swoistym sacrum. To ona rodzi,
ona wymaga opieki, pielęgnacji.. To do niej chodziły procesje ludu, prosząc Boga, aby była
nadal urodzajna. Ziemia jest sensem życia, jest często samym życiem. Dlatego istnieje w kulturze ludowej tak wiele struktur słownych wypowiadanych w formie zakazu, mających chronić
ziemię. Etos pracy widoczny w kulturze ludowej przejawia się także szacunkiem do warsztatu i
narzędzi pracy. Wiele jest opowieści o tym, jaka kara spotyka chłopa za to, że narzędzia pozostawił na polu, że nie zadbał o nie, nie wyczyścił ich. Warsztat pracy jest tu szeroko pojmowany
Najpierw chłopi żyli według swojej, wiejskiej wizji świata, przystosowując się powoli do
nowego otoczenia. Z biegiem czasu przyjęli żywe w nowym środowisku górniczym obowiązujące tu zwyczaje.
Elementami tego dziedzictwa są, jedyne w swoim rodzaju zjawiska kulturowe, takie jak: swoista więź kamractwa, obyczajowość, humor, specyficzna struktura górniczej rodziny, odrębne
zwyczaje i wierzenia; to także swoista twórczość artystyczna górników. Stanowczo jednak za
rzadko pisano, np. o poczuciu humoru górników, o ich niezwykle ciętym, lapidarnym i dobrze
wypunktowanym dowcipie, o pełnych komizmu opowieściach. A przecież te właśnie cechy są
istotne w psychicznym portrecie górniczego stanu.
Tradycja była dla górników rodzajem prawa społecznego. Miało to znaczenie zwłaszcza
tam, gdzie czyhało niebezpieczeństwo. Mógł to być nieznany odgłos, trzeszczenie, szum, wywołujący lęk. Jako chłopi pracujący ongiś na roli, znali także działanie duchów nadziemnych,
jako początkujący górnicy dowiedzieli się, że istnieją duchy podziemne. Jednym z nich był
Skarbnik, w którego istnienie łatwo im było uwierzyć, gdyż zgadzał się on z ich wizją pojmowania świata, w którym dobro i zło było personifikowane. Każdy demon miał zresztą swój ob-
5
szar działania. Współcześnie zakłócony został przekaz tradycji, proces kontynuacji norm, wartości i ustnie przekazywanej wiedzy. Obecnie inaczej wyglądają kopalnie, a młodzi górnicy nie
znają dawnych zwyczajów, nie ma już (poza szkołami górniczymi) "skoku przez skórę", nie ma
" pasowania na majstra", nie istnieje konieczna niegdyś granica pomiędzy rębaczem a ładowaczem. A ongiś każdy awans górnika, każde przyjęcie młodego do grona doświadczonych, wyrażało się innym rodzajem więzi, świadomym przystąpieniem do wspólnoty, która rządziła się
ustalonymi prawami. Zmieniło się tak wiele, iż wszystko to zadecydowało o innym zachowaniu
górników.
Bractwa cechowe
Istnieją także stare zabytki śląskich bractw cechowych , które skupiały rzemieślników. Na
czele każdego cechu stał majster, który odpowiadał nie tylko za zawodowe przygotowywanie
swych uczniów i czeladników, ale musiał ich także uczyć sztuki czytania i pisania, a równocześnie moralnego zachowania się. Jak dokumentuje śląski zabytek z 1739 roku to właśnie mistrz
musiał dbać o to, aby: „Boga mieć przed oczyma i w sercu, a żadnym grzechem się nie kalać”.
Toteż odpowiedzialność mistrza za ucznia była poważnie traktowana, a uczeń musiał wykazać
się nie tylko umiejętnościami, ale i wysoką etyką i poszanowaniem pracy, nad czym musiał
czuwał nie tylko mistrz, lecz również jego żona. Przyjęcie ucznia do nauki nie było wcale łatwe.
Po pierwsze musiał on mieć tzw. list rodny, świadczący o tym, że pochodzi z prawego łoża.
Majster zaś musiał się wykazać zezwoleniem cechu na przyjęcie ucznia. Aby takie zezwolenie
otrzymać, musiał udokumentować uczciwość i prawość ucznia. Wymagało to od niego wcześniejszych ustnych lub pisemnych referencji i wiedzy o tym, z jakiej rodziny przyjmuje syna,
kto mu go posyła na naukę i kto wreszcie za niego płaci. A że każdy cech przyjmował uczniów
raz lub dwa razy do roku, co odbywało się najczęściej w znaczące święta lub niedziele. Uczeń
odbywał najpierw u majstra co najmniej dwutygodniową praktykę, w czasie której, co łatwo
zrozumieć, poddawany był najrozmaitszym próbom. Dopiero gdy się spodobał majstrowi i jego
żonie, mógł być zgłoszony na terminatora, na oficjalnym zebraniu cechu. Tu już majster postarał się o dwóch poręczycieli, którzy gwarantowali za uczciwość i prawość ucznia. Czasem poręczyciele musieli zapłacić majstrowi kaucję, obiecując że uczeń dotrwa do końca i nie odejdzie
dopóki nie odrobi wniesionego przez majstra wkładu nauki. Następnie uczeń składał przysięgę,
że się „podle Panu Bogu i Chwalebnych Artikułów Cechowych rządzić i sprawować będzie."
Łatwo się domyślić, iż powszechny był zwyczaj stawiania na zebraniu cechowym napitku i jadła. W Pyskowicach w cechu garncarzy uczeń stawiał achtel ( jedną ósmą beczki) piwa, zaś w
opolskim pół achtla. W cechu stolarzy natomiast musieli dać całą faskę ( beczkę ). Ze względu
zaś na udział cechów w różnych uroczystościach kościelnych, młodzik musiał dodatkowo dać
6
na wosk, z którego wyrabiano świece. Kiedy już dostał się do domu mistrza, wówczas powinien
był być traktowany jak domownik. Liczne śląskie opowieści odzwierciedlają trudne życie terminatora. Nie dziwi przeto, iż w 1731 r. powstał edykt cesarski, który wyznaczał czas nauki
terminatorów. Np. przyszły piekarz, stolarz czy garncarz terminowali dwa lata, ale już złotnik,
snycerz czy kuśnierz - cztery. Nowym etapem w życiu młodego ucznia było wyzwolenie go na
czeladnika. Synowie znanych mistrzów rzemieślniczych nie musieli długo terminować. Ojciec majster gwarantował, że wprowadzi syna w wszelakie arkany swego zawodu, co pozwalało na
uzyskanie wcześniejszego listu uprawniającego do wędrówki czeladniczej. Po zdaniu egzaminu
na czeladnika musiał on uczestniczyć w zebraniach cechowych. Samo przyjęcie do bractwa odbywało się bardzo uroczyście, zaś świeżo upieczony czeladnik musiał składać przysięgę, że
będzie posłusznym starszym bractwa, a także „panu ojcu” i „pani matce” ,którzy prowadzili
gospodę bracką.
Przemionko: Przemiana ucznia w czeladnika.
Każdy nowy czeladnik otrzymywał przezwisko, zwane przemionkiem. Aby inni wiedzieli
jak go przemieniono, spisano to w formie uroczystego aktu na papierze. Z Pyskowic pochodzi
akt z 1616 roku, w którym donosi się o tym zwyczaju, znanym nie tylko na Śląsku, ale i w innych regionach Polski. Kiedy przewodniczący otwierał tzw. ladę bracką, skrzynię, w której
przechowywano dokumenty i pieniądze bractwa cechowego, każdy musiał zdjąć czapkę i według wyczytanego nazwiska podejść do lady, wrzucić składkę pieniężną i powiedzieć „Na
szczęście”. Po nadaniu przemionka, ladę zamykano przypominając o zachowaniu tajemnicy,
która dotyczyła wszystkiego, co działo się w czasie posiedzenia bractwa. Po uroczystej części
bawiono się aż do wygaśnięcia świec. Na ogół zabawy trwały do rana i w poniedziałek czeladnicy, mając kaca, nie byli w stanie pracować. Lud określał ten poniedziałek „modrym poniedziałkiem” lub też od cechu szewskiego „szewskim poniedziałkiem.” Statut bractwa krawieckiego w Opolu z 1701 r. wyraźnie zabraniał burd, bójek lub przebywania w towarzystwie „nieobyczajnych kobiet”. Owe niedzielne zabawy były chyba reakcją na wyjątkowo surowe nakazy
bractw cechowych, które zabraniały czeladnikom wychodzenia z domu po godzinie 22., a w
zimie po 19. Czeladników zmuszano w tygodniu do codziennej pracy od 5.00 rano do 19.00
wieczorem, z godzinnymi przerwami na śniadanie i obiad, przy czym żaden czeladnik nie mógł
samowolnie opuścić swego miejsca pracy. Ich życie zmieniało się dopiero radykalnie wtedy,
gdy stawali się mistrzami swego zawodu.
Rola obyczaju i znaczenie etosu pracy
Obyczaj i wierzenia zawierają wartości moralnego postępowania. Obowiązują w danej epoce lub środowisku jako normy społecznego współżycia. Są to wzory kulturowe, które obowiązu-
7
ją wszystkich, którzy chcą razem współżyć w konkretnej społeczności regionalnej, lokalnej.
Jednostki musiały się podporządkować obowiązującemu obyczajowi, jeśli chciały należeć do
wspólnoty. Toteż w dawnej kulturze obyczaj stanowił wartość chronioną przez społeczność
lokalną. Wszak ilustrował on dokładnie jak powinien zachować się robotnik w konkretnej sytuacji. Co mu wolno, czego mu nie wolno.. Wiele jednak starych obyczajów, a więc zrytualizowanych zachowań dawnych ludzi, znamy współcześnie z dawnych dokumentów, zapisków kronik, ewentualnie z bezpośrednich relacji ludzi starszych. Najwięcej opowiadań odnosi się do
kamractwa.
Kamractwo jako wyraz solidarności górniczej najsilniej przejawiało się w momencie tzw.
zawału, tąpnięcia lub zasypania górników. Wówczas nie tylko sami górnicy spieszyli z pomocą,
ale całe rodziny wylegały przed cechownię i wspierały swym trwaniem i modlitwą tych członków wspólnoty, których najbliżsi byli w strefie zagrożenia.. To właśnie poczucie bycia członkiem górniczej wspólnoty, pozwalało przetrwać i wykonywać pracę bardzo trudną i wyjątkowo
niebezpieczną. Dlatego każdy dzień, gdy górnik wychodził z domu i wracał z kopalni, był
dniem powrotu do życia, do słońca i nieba. Tę solidarność kamracką górnicy przejmowali wraz
z kilofem od starszych.
Na Śląsku przebiegają współcześnie społeczne procesy integracyjne, odbywa się wymiana kultur, zwyczajów i systemów wartości. Zanika częściowo dawna kultura tradycyjna i to zarówno u rodzimej ludności śląskiej, jak i u napływowej. Dzieje się to, co się dziać musi na początku XXI wieku. Toteż jedne elementy kulturowe zostały całkowicie odrzucone, wyparte,
inne zajaśniały świeżym blaskiem, a jeszcze inne nabrały zupełnie nowego znaczenia i zdołały
zmienić swą pierwotną funkcję. Wszystko to zadecydowało o tym, że region śląski może się i
dzisiaj poszczycić wyjątkowo interesującą, bogatą i wieloetniczną kulturą.

Podobne dokumenty