ciepły num er
Transkrypt
ciepły num er
ni w Polsce *Juwenalia w zdjęciach *„Sen nocy letniej” w teatrze Polskim *Zainwestuj w film *Rasputin *Pomyślmy o własnej przyszłości! *Kogo witam, kogo goszczę na łamach i.pewu? *Fisz - fru! *Daj Daj Daj a w nim: *Po prostu nasza parada *Litwi- ciepły numer dwutygodnik informacyjno-kulturalny Studentów Politechniki Warszawskiej 20 numer ISSN 1732-93002 05.05.2005 Po prostu Wstępniak nasza parada Tym razem my, paparazzi, zaczelismy juz dnia poprzedniego.W zasadzie sprowadzalo sie to do ustalenia miejsca, skad orszak studencki ma ruszyc, ktoredy przejsc i przede wszystkim o której godzinie. Zapakowalismy, ja i M., aparaty do plecaka. Potrzebne jeszcze, aby nazajutrz ktos zapowiedzial sloneczna pogode. W koncu usnelismy. Dzien wstal - lakonicznie rzecz ujmujac - piekny. Juz od 10.00 zamowione przyslowiowo “swiecilo rowno”, kiedy szlismy ulicami: Warynskiego, Marszałkowska, Aleje Jerozolimskie, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i w końcu na końcu tej ulicy Starówki zamigotało na pomarańczowo. Czyli w “górę rzeki”. Są! Jeszcze nie ruszyli. To byly ciezarowki, przyozdobione czym się dało. Np. w przypadku Stodoly - pomarańczowe balony, na innych - zielone, żółte. A ponadto transparenty, kwiaty, ozdoby i ozdóbki oparte na pomyśle: “komu, co przyjdzie do głowy”. Na każdym z tirów sprzęt muzyczny, głośniki, wzmacniacze, podobno rozdawano prądnicę. Jak się później dowiedziałam, że najgłośniej “dawała czadu” PJWSTK Dochodziła jedenasta, czas startu, chociaż w większości trwały ostatnie chwile przygotowań. Tuż przed oddaniem kluczy miasta w ręce Studentów wystąpił Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej, który wykonał barwnie wirując kilka skocznych piosenek. W górę poleciało z milion kolorowych balonów i nareszcie odjechała pierwsza cieżarówka.A za nią kolejne i kolejne i nie tylko - traktor, oczywiście, Ursus należący do SGGW, wóz strażacki (SGSP) oraz stary, dobry, londyński autobus niosący na swym wysłużonym garbie studentów UKSW. WAT pozwolił sobie na typowo wojskową ciężarówkę, a także miejmy nadzieję sztuczne karabiny. Niemniej, część wydziałów nie miała pojazdów, więc uskuteczniała pierwotne organelle ruchu zwane nogami, niosąc własnoręcznie robione transparenty. Ludzie mieli naprawdę niesamowite pomysły na zwrócenie uwagi. Za jedną ciężarówką wlokły się trzy klawiatury, a wokół niej skakał człowieczek z obudową monitora na głowie. Można było spotkać połykacza ognia, choć de facto był to “wypluwacz ognia”. W ogóle Szkoła Aktorska sprowadziła rarytas - bigbrotherową skandalistkę Frytkę. Wydział Fizyki PW rozrzucał jabłka. Na tej platformie stał w własnej osobie Zeus. Tak, zdaje się, że ten człowiek w pościeli to był Zeus. Studenci przebierali się z pomysłem i smakiem. Statua Wolności, zielone ludki, pszczółka Maha, stroje ze średniowie- Ostatnio wstępniaki były lekkie, bo czemu i nie. Tym razem w związku ze zbliżającą się sesją, semi-lekki wstępniak o nauce. Podobno ktoś już o tym pisał i mówił, ale niech nas to nie zniechęca. Gdy byłem mały świat jawił się jako zjawisko niemożliwe do zbadania, potem przeżyłem parę lat i nie znalazłem nic co by przyciągało mnie jako odkrywcę. Czy nie podobnie czuje większość z nas. Humanizm skończył się już w antyku i ciągle jest tylko jakąś wariacją tamtych myśli. Odkrycie czegoś będąc inżynierem nigdy nie było trudniejsze,z prostego powodu wszystko co prostsze już odkryto.Nie tak relatywnie dawno wszystko było na wyciągnięcie ręki, białe plamy wszędzie, a na mapach cały świat do zbadania. Gdyby zostawili chociaż małą lamkę, dla wszystkich następnych odkrywców, ale nie. Jak wielki musi być pociąg do nauki, gdy wiesz że może znajdziesz tą lukę we współczesnych zasobach wiedzy i zapełnisz ją mając ok. 80 lat, pod koniec swojego życia. Więc po co sesja, po co studia ? cza, ba, nawet Diabeł, sombrero i wiele innych, nie zapominając o trzepoczącym prześcieradle w znane rivierowskie barwy. Żałujcie, że nie byliście - Ci, co grzali odwłoki w domach i nie mieliście oczu dookoła głowy - Ci, co grzali jedno miejsce przy wybranym wydziale. Co poniektóre platformy obdzielały nieco zdziwionych Warszawiaków ( tudzież i przejezdnych) cukierkami, krówkami, raczkami, jabłkami. Korowód szedł mniej więcej dwie godziny, blokując ruch uliczny po jednej stronie, a ten po drugiej blokował się sam - zwłaszcza na rondzie przy Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich. Podsumowanie: ofiar brak, jeden aparat cyfrowy spotkał asfalt, dużo słodyczy na ulicy, wiele hałasu (ale nie o nic) i uśmiechnięte miny studentów. O ile dobrze policzyłam, to udział wzięło około trzech tysięcy takowych. L Litwini w Polsce Mniejszość litewska w liczbach. W narodowym spisie powszechnym z 2002 roku narodowość litewską zadeklarowało ponad 5,5 tys. osób. Warto zastanowić się nad tym czy ta liczba jest zgodna z rzeczywistością. Litwini szacują, że mieszka ich w Polsce około 23 tys. Dlaczego więc narodowość litewską zadeklarowała tylko jedna czwarta? Z pewnością nie wszyscy mieszkający w Polsce Litwini przyznali się do swojego pochodzenia.. Powody mogły być rozmaite, ale nad tym się tu nie skupię. Chciałam tylko zaznaczyć, że dane polskich urzędników różnią się od tych, które prezentują liderzy mniejszości litewskiej w Polsce. Gdzie mieszkają? Miejscowości najliczniej zamieszkane przez Litwinów w Polsce to: Puńsk, Szypliszki, Krasnopol i Sejny. Wszystkie wcześniej wspomniane znajdują się niedaleko od granicy polsko – litewskiej. Dla tych, co uciekali z lekcji geografii w podstawówce dodam, że są to okolice Suwalszczyzny. Warto jeszcze przy okazji wspomnieć, że gmina Puńsk w 80% zamieszkana jest przez Litwinów, pozostałe 20% to Polacy. Religia. Litwini w Polsce przynależą głównie do Kościoła Rzymskokatolickiego. Jest to ten element kultury mniejszości, który nie różni jej od polskiej większości. Suwalszczyzna. Okolice Suwałk są rdzennie litewskie. Na początku XV w. na terenie Puńska pojawili się osadnicy litewscy. Tam też zostali i przez następne stulecia osiedlali się. Po I wojnie światowej puńscy Litwini opowiedzieli się za przyłączeniem ich terenów do odrodzonego i samodzielnego państwa litewskiego. Tak się jednak w rezultacie nie stało i od 1920 r., wbrew chęciom Litwinów, Puńsk i jego okolice są częścią Polski. Obecnie do gminy Puńsk należy 38 wsi. W miasteczku działa drukarnia, tu także wydaje się litewski Juwenalia w zdjęciach zdjecia: Krzysiek Policha, Krystian Frahn dwutygodnik „Auszra”. Oprócz tego osiągnięciem mniejszości było postawienie Liceum Ogólnokształcącego w Puńsku. Jest ono jedyną w Polsce szkołą ogólnokształcącą z litewskim językiem nauczania, dlatego też stara się stworzyć możliwości kształcenia się wszystkim lub prawie wszystkim chętnym. Podstawową bazą naboru do liceum są szkoły podstawowe z litewskim językiem nauczania, których jest w Polsce siedem. Wszystkie (oprócz jednej ) placówki szkolne z językiem litewskim znajdują się na się na terenie Suwalszczyzny. Media. Dla każdej mniejszości w Polsce ważna jest obecność w mediach. Pomaga ona na podtrzymywanie tradycji, kultury, języka. Białostocka rozgłośnia Polskiego Radia transmituje audycje litewskojęzyczne trzy razy w tygodniu: we wtorki, w czwartki po 15 minut i w niedziele po 30 minut. W regionalnej telewizji Białystok są nadawane audycje (dwa razy w miesiącu) w języku mniejszości. Organizacje litewskie w Polsce. Warto wymienić kilka organizacji mniejszości narodowych. Są między nimi: Wspólnota Litwinów w Polsce, Stowarzyszenie Litwinów w Polsce, Stowarzyszenie Młodzieży Litewskiej, Fundacja Seina, Stowarzyszenie Litewskiej Kultury etnicznej w Polsce. AsiaT „Sen nocy letniej” w teatrze Polskim Według ateńskiego prawa losami córki rozporządzał ojciec, nie często biorący pod uwagę uczucia swego dziecka. Do wyboru było: a) poślubić wybranka ojczula, b) wdziać habit, c) szarpnąć się na swoje życie lub d) wiać z miasta z ukochanym. Młodzi bohaterowie z dramatu „Sen nocy letniej” Williama Shakespear’a wybrali opcje ostatnia. …I nie byłoby sztuki gdyby zacna przyjaciółka panny młodej, przy okazji zakochana w odrzuconej partii wytypowanej przez ojczula, wszystkiego nie rozpaplała. I tak po raz kolejny długi język niewiasty wywołał lawinę perypetii i omyłek. Bo podczas jednej czerwcowej nocy dwukrotnie serca młodych par odmieniły swe skłonności. Duży wkład miały w to leśne duszki i chochliki. Wydaje mi się, ze współcześnie bardzo trudno jest wystawić sztukę typu „Sen nocy letniej” aby powalić widza na kolana. Wymaga to albo obfitej, wręcz baśniowej scenografii na co teatry w Polsce nie stać, albo zawarcia wyjątkowego, poruszającego aspektu polityczno - społecznego, przy odpowiedniej grze aktorów. Inscenizacja w teatrze Polskim ma wszystkiego po trochu, ale nic do końca. Niezwykle naturalna, ekspresyjna i zabawna jest gra Magdaleny Smalary jako przyjaciółki uciekającej panny młodej oraz Dariusza Kwaśnika jako leśnego chochlika. Teatr Współczesny ul. Mokotowska 13 www.wspolczesny.pl, kasa: tel. 825 59 79 rezerwacja w Internecie: www.bileteria.pl TRANSFER – 6.VI, 7VI, 8VI godz. 19:00 NAMIĘTNA KOBIETA – 4.VI, 5.VI godz. 19:15 CZAROWNA NOC. MĘCZEŃSTWO PIOTRA OHEY`A – 10.VI-12.VI godz. 19:00 NIEZNAJOMA Z SEKWANY – 13.VI godz. 19:00 Oryginalny tekst dramatu przeplata się z potocznymi dialogami, często niezwykle śmiesznymi, przez co korzystnymi dla sztuki. A to wszystko w leśnej scenerii dość ciekawie sporządzonej, ale jednak zbyt ubogiej by do reszty zatopić się w czarach czerwcowej nocy… Oceńcie sami. A.F. Zainwestuj w film Witajcie drodzy Czytelnicy. Co prawda nasza gazeta z założenia nie dotyka polityki, bo nie chcemy sobie rąk błotem pobrudzić, ale pozwoliłem sobie na małe odstępstwo od tej reguły. W Sejmie przegłosowany został niedawno projekt nowej ustawy o kinematografii, która ma poprawić kondycję polskiego kina. Ustawa przewiduje m.in. utworzenie Instytutu Sztuki Filmowej, który byłby finansowany m.in. z budżetu państwa, wpływów z gier losowych, a także z podatku od prywatnych nadawców telewizyjnych oraz operatorów telewizji kablowych. Propozycja ściągania od nich podatku w wysokości 1,5 proc. wpływów z reklam wywołała dyskusję i falę protestów. Zwolennicy projektu nowej ustawy argumentują, że takie rozwiązania zostały już sprawdzone w wielu europejskich krajach. “W ten sposób opinia publiczna wprowadzana jest w błąd. W większości europejskich państw, jeżeli w ogóle angażuje się nadawców prywatnych w finansowanie krajowego kina, to są to opłaty dużo niższe, a często też dobrowolne” powiedział Wojciech Kostrzewa, prezes koncernu ITI. Negatywne stanowisko odnośnie nowej ustawy zajmuje także firmaMultimediaPolska.Jejrzeczniczka prasowa, pani Krystyna Kanownik argumentuje, że następstwem obłożenia prywatnych stacji nowym podatkiem będzie prawdopodobnie wzrost ceny abonamentu. I tu na arenę wkracza postronny widz, czyli także TY czytelniczko i TY czytelniku. No bo nas, zwykłych szaraków, pospolitych zjadaczy chleba, nikt nie zapytał, czy chcemy wpłacać więcej na rozwój polskiej kinematografii. No ale do bycia traktowanym jak plebs nasi parlamentarzyści już nas przyzwyczaili. Oczywiście sama idea łożenia na poprawę kondycji rodzimego przemysłu filmowego jest piękna. Pomyślcie tylko jak się będziecie czuli oglądając polską superprodukcję, ambitną i efektowną, film zasługujący na statuetki Akademii. Krzykniecie wtedy z dumą „I ja jestem współproducentem tego wiekopomnego dzieła!”. Póki co jednak są to próżne mrzonki, ale kto wie? No dobra, to teraz wracam na Ziemię, fantazji dosyć w filmach. Rzeczywistość nie maluje się (niestety) tak różowo. Przeciwnicy ustawy ostrzegają, że Rada Instytutu Sztuki Filmowej ma zbyt wąskie kompetencje, aby sprawować pełną kontrolę nad własną działalnością. Po co więc powstaje kolejny biurokratyczny twór, który nie będzie mógł o sobie decydować ?? Jak nie wiadomo co chodzi, no to już wiadomo. Kasa. Chociaż znani krajowi reżyserzy są otwarci na nowy pomysł parlamentarzystów i gorliwie czekają na wprowadzenie ustawy w życie. Czy to kolejna próba wyciągnięcia pieniędzy z kieszeni podatnika, czy może ktoś elity polityczne zauważyły ciężki stan rodzimych filmowców? Czas pokaże. Nam pozostaje jedynie czekać na kolejne coraz lepsze produkcje. Czego Wam i sobie życzę. Ślimak Teatr Polski ul. Karasia 2 www.teatr-polski.art.pl, tel.: 826 61 64 rezerwacja w Interniecie: www.bileteria.pl PRZYGODY SINDBADA ŻEGLARZA – 1.VI, 2.VI, 14.VI, godz. 12:00 ODYSEJA – 11.VI, 12.VI godz. 19:00 Teatr Dramatyczny PKiN, plac Defilad 1 www.teatrdramatyczny.pl Rezerwacja i kasa: tel. 656-68-44 Rezerwacja w Internecie: www.ebilet.pl SCENA DUŻA: SAMOBÓJCA – 2.VI-4.VI godz. 19.300 OPOWIEŚCI O ZWYCZAJNYM SZALEŃSTWIE – 7.VI,8.VI godz. 19.00 AUSLOESCHUNG/WYMAZYWANIE – 11.VI,12.VI godz. 15 SCENA MAŁA: GOŚCINNIE: SKRZYNECZKA BEZ PUDŁA, TEATR IM. ADAMA MICKIEWICZA Z CZĘSTOCHOWY – 2.VI, 3.VI godz. 19.30 WYKŁADY TEATR DAWNY I NOWY – 6.VI, 13.VI godz. 15.00 GRY I ZABAWY – 9.VI godz. 19.30 Opera Narodowa Plac Teatralny 1, 00-950 Warszawa www.teatrwielki.pl Kasy: tel. 826 32 88, 692 02 10, rezerwacja: 826 50 19, 692 02 08 Rezerwacja w Internecie: www.ebilet.pl PAN MARIMBA Marta Ptaszyńska (opera dla dzieci) – 1.VI godz. 18.00 KÖRPER (CIAŁA) - SASHA WALTZ & GUESTS – 4.VI godz. 19.00 WIECZÓR BALETOWY MATSA EKA: CARMEN / COŚ JAKBY – 5.VI godz. 19.00 WIECZÓR SZKOŁY BALETOWEJ IM. ROMANA TURCZYNOWICZA – 12.VI godz. 14.00 i 18.00 „Rasputin” Boney M to niezapomniany hit. Niedawno biorąc udział w imprezie karaoke wsłuchałam się po raz pierwszy w tekst tego przeboju. Zaciekawił mnie on do tego stopnia, że postanowiłam dowiedzieć się więcej o tej sławnej postaci. Historia Rasputina jest naprawdę fascynująca! There lived a certain man in Russia long ago Dawno temu, żył w Rosji pewien człowiek He was big and strong, in his eyes a flaming glow Duży i silny, w oczach ognisty miał błysk Most people looked at him with terror and with fear Większość ludzi patrzyła na niego z przerażeniem i strachem But to Moscow chicks he was such a lovely dear Ale dla Moskiewskich lasek był uroczym facetem He could preach the bible like a preacher Nauczał o biblii jak kaznodzieja Full of ecstasy and fire Pełen zapału i euforii But he also was the kind of teacher Lecz był też rodzajem nauczyciela Women would desire O którym marzą kobiety RA RA RASPUTIN Lover of the Russian queen Kochanek Rosyjskiej carowej There was a cat that really was gone Był wyjątkowo dziki RA RA RASPUTIN Russia’s greatest love machine Najlepszy Rosyjski kochanek It was a shame how he carried on Prowadził się okropnie He ruled the Russian land and never mind the czar Rządził Rosyjskim krajem nie ważąc na cara But the kasachok he danced really wunderbar Ale kozaczok tańczył naprawdę wunderbar In all affairs of state he was the man to please Wpływał na wszystkie sprawy publiczne But he was real great when he had a girl to squeeze Ale naprawdę świetny był gdy ściskał dziewczynę For the queen he was no wheeler dealer Dla królowej nie był aferzystą Though she’d heard the things he’d done Mimo, że słyszała co czynił She believed he was a holy healer Wierzyła, że jest świętym uzdrowicielem Who would heal her son Który uzdrowi jej syna (Spoken:) But when his drinking and lusting and his hunger Lecz gdy o jego piciu, żądzy i głodzie for power became known to more and more people, na władzę dowiedziało się coraz szersze grono the demands to do something about this outrageous żądania by począć coś z tym oburzającym man became louder and louder. człowiekiem stawały się coraz głośniejsze. “This man’s just got to go!” declared his enemies “On musi odejść!” mówili jego wrogowie But the ladies begged “Don’t you try to do it, please” Lecz damy błagały “Nie róbcie tego” No doubt this Rasputin had lots of hidden charms Z pewnością Rasputin miał ukryty czar Though he was a brute they just fell into his arms Bo pomimo, że był brutalem rzucały się w jego ramiona Then one night some men of higher standing Pewnej nocy mężczyźni o wysokiej pozycji Set a trap, they’re not to blame Zastawili pułapkę, nie można ich winić “Come to visit us” they kept demanding “Odwiedź nas” nalegali And he really came A on przyszedł. RA RA RASPUTIN Lover of the Russian queen Kochanek Rosyjskiej carowej They put some poison into his wine Wrzucili truciznę do jego wina RA RA RASPUTIN Russia’s greatest love machine Najlepszy Rosyjski kochanek He drank it all and he said “I feel fine” Wypił wszystko i powiedział “Czuję się świetnie!” RA RA RASPUTIN Lover of the Russian queen They didn’t quit, they wanted his head Nie zrezygnowali, chcieli jego głowy RA RA RASPUTIN Russia’s greatest love machine And so they shot him till he was dead Więc strzelali dopóki nie umarł. (Spoken:) Oh, those Russians... Och Ci Rosjanie… Zacznę od tego, że tekst piosenki nie oddaje całej prawdy historycznej o tym człowieku. Przyjrzyjmy mu się dokładniej... Hit „Rasputin” nie jest daleki od prawdy, ale całą historię Rasputina opowiada w kilku zwrotkach. Ja postaram się opowiedzieć Wam coś więcej. Jeśli zainteresuje Was ten artykuł, polecam zajrzenie do którejś z licznych biografii tej słynnej postaci. W 1904 roku car Rosji Mikołaj II doczekał się piątego dziecka, pierwszego syna – następcy tronu. Niestety okazało się że mały Aleksy jest ciężko chory na hemofilię. To bardzo poważna i dziwna zarazem dolegliwość polegająca na problemach z krzepnięciem krwi. Chorujący na nią człowiek może umrzeć z powodu zwykłego skaleczenia! Chłopczykowi nie dawano szans na przeżycie, gdyż nawet w dzisiejszych czasach choroba ta jest nieuleczalna. Zdarzył się jednak „cud”. Na dworze Mikołaja i Aleksandry zjawił się Rasputin – czterdziestolatek z długimi włosami i brodą, nałogowy alkoholik, pseudoduchowny i półanalfabeta. Nie brzmi to najlepiej, ale Rasputin miał wyjątkowe zdolności. Potrafił cofnąć choroby, których nie potrafili uleczyć nawet lekarze. Carowa uznawała go za cudotwórcę i dar od Boga. Wierzyła , że jego obecność na dworze i jego modły powodują poprawę zdrowia jej syna. Z upływem czasu Rasputin, którego carowa nazywała „przyjacielem” zaczął wywierać coraz większy wpływ na sprawy publiczne. Udzielał nawet rad w zakresie prowadzenia polityki państwa! Był jednak człowiekiem bez wykształcenia. Uwielbiał orgie alkoholowe i seksualne. Pewnego razu, po libacji zaczął się przechwalać swoim wolnym dostępem do pałacu carskiego i tym jak Aleksandra posłuszna jest jego woli. Jego zachowanie stało się przyczyną plotki, która stanowi refren piosenki. Plotka jest jednak tylko plotką. Według historycznych źródeł romans pomiędzy Rasputinem a Aleksandrą nie miał miejsca. Carowa bardzo kochała swojego męża. Nie przejmowała się plotkami – dla niej Rasputin był boskim posłannikiem. Inni ludzie mieli jednak odmienne zdanie na jego temat. Posądzano go między innymi o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Dostrzegając jego rosnące wpływy, w 1916 roku grupa monarchistów postanowiła go zamordować. W jej skład wchodzili: Feliks Jusupow, Wasilij Makłakow, Władimir Puryszkiewicz, Dmitrij Pawłowicz i Iwan Suchotin. Zaprosili oni Rasputina na kolację i tam go zamordowali. Śmierć Rasputina była niezwykła, tak jak sugeruje piosenka. Na początku poczęstowano go ciastem z dodatkiem cyjanku potasu, który jednak nie zadziałał. Podano mu zatrute wino, które tylko poprawiło mu humor. Nakłoniono go więc do wyjścia na dwór i strzelono w głowę. Ciało zaniesiono do piwnicy. Po pewnym czasie Jusupow postanowił zobaczyć trupa. Rasputin otworzył jednak oczy i zaczął go dusić. Feliks uciekł przed goniącym go Rasputinem na podwórze. Zszokowany Jusupow strzelił cztery razy, w tym dwa razy celnie: w głowę i plecy. Rasputin upadł. Aby upewnić się, że na pewno nie żyje, zbito go, zawinięto ciało i wrzucono do przerębla. Zwłoki Rasputina znaleziono po trzech dniach. Sekcja wykazała, że zmarł przez utonięcie! Historia Rasputina jest moim zdaniem bardzo ciekawa ze względu na jego „nadprzyrodzone” zdolności, na to, że zdołał odegrać ważną rolę w historii Rosji, mimo swego pochodzenia i braku wykształcenia. Wszystko zawdzięczał swojej osobowości. Przede wszystkim jednak dlatego, że wykazywał on niezwykłą wolę życia... Słysząc jego dzieje, można ulec wrażeniu, że rzeczywiście było w nim coś nie z tej ziemi, mimo całego jego prostactwa... Monika Na podstawie: „Ostatni Monarchowie” Grzegorz Jaszuński „Wiadomości historyczne” nr 4 wrzesień/październik http://historia.pgi.pl/rasputin.html Pomyślmy o własnej przyszłości! Tak, studenciaki, teraz coś konkretnie na Wasz użytek. Dzięki uprzejmości doktoranta PW Pana Krzysztofa Krasuskiego (który udzielił mi kilku odpowiedzi na zadane pytanka) „wyniuchałam” nieco info (wprost ze źródła, specjalnie dla Was) na temat studiów doktoranckich! A może i Wy się skusicie........ Dla kogo przeznaczone są studia doktoranckie? K.K.: Studia doktoranckie są dla ludzi, którzy czują się „nieusatysfakcjonowani” wiedzą zdobytą na studiach magisterskich i chcą poświęcić się nauce, lub też pragną wykorzystać głębszą wiedzę, możliwą do zdobycia na takich studiach, w pracy zawodowej, niekoniecznie na Uczelni. Przykładowo w bankach bardzo mile widziane są osoby ze stopniem naukowym doktora, będące specjalistami w danej dziedzinie, np: finansach czy ubezpieczeniach. Podsumowując, studia doktoranckie są dla pasjonatów, osób, które kochają naukę i chcą poszerzać swoją wiedzę. Na czym polegają studia doktoranckie? K.K.: Studia te polegają na uczestnictwie w zajęciach (seminariach, wykładach i konferencjach), własnych badaniach naukowych (których wynikiem są publikacje) oraz na prowadzeniu zajęć ze studentami studiów magisterskich. Seminaria są rodzajem ćwiczeń - spotkań naukowych. Uczestniczą w nich osoby szczególnie zainteresowane daną, konkretna dziedziną. Najczęściej omawia się na nich najnowsze artykuły ukazujące się w prasie naukowej bądź publikacje i książki dotyczące tej właśnie dziedziny. Przykładowo: jeśli kogoś interesuje matematyka finansowa (dość gwałtownie rozwijająca się w ciągu ostatnich lat gałąź matematyki), to na takim seminarium omawia się prace dotyczące np. wyceny jakiegoś instrumentu finansowego lub możliwych wyjaśnień zjawisk obserwowanych na rynku finansowym. Najciekawsze artykuły światowej literatury naukowej wybierają nasi profesorowie, którzy recenzują nowo powstałe publikacje. Następnie zlecają swoim podopiecznym (doktorantom) przygotowanie analizy danego tekstu. Doktorant spędza mnóstwo czasu na zrozumieniu tego, co „autor miał na myśli”, a później przedstawia swoje wyniki i wnioski w formie bardziej przystępnej dla szerszego grona odbiorców, niekoniecznie zajmującego się wyłącznie tą wąską „działką”. Taka praca nie jest prosta, gdyż artykuły ukazujące się w czasopismach naukowych nie mogą z przyczyn technicznych zajmować zbyt wiele miejsca i w związku z tym ich treść jest dość skonsolidowana. Dlatego niełatwo jest wychwycić wszystkie niuanse. Natomiast głównym celem tych studiów jest oczywiście napisanie pracy doktorskiej, która stanowi zbiór oryginalnych wyników studenta i jest rezultatem jego pięcioletniej nauki. Rozprawę doktorską (dysertację), która powstaje pod kierunkiem promotora, należy później obronić, by otrzymać stopień doktora. Czy tok studiów doktoranckich na poszczególnych wydziałach jest zawsze odgórnie ustalony czy doktoranci sami mogą go kształtować? Kogo witam, kogo goszczę na łamach i.pewu? Po numerze, w którym dało się odczuć brak rubryki zatytułowanej->patrz wyżej, przyszła i na nich kolej. To będzie opowieść o tych, co posiedli pewnego słoneczengo dnia sail yacht Politechnika, a innego (równie pięknego) s/y Coriolis i sztaują je przed kolejnymi nagradzanymi rejsami. Tych, co zimą śmigają w bojerach nad niejakim Zegrzem, a latem dobijają do brzegów imperialnej Ziemi Franciszka Józefa. Jednym słowem (no może dwoma)... Ahoj SKŻ! 36 lat istnienia, w czasie których to dzielne załogi głosiły dobre imię bandery polskiej oraz wimpla klubowego na morzach i oceanach. Klub, który powstał K.K.: Odgórnie ustalone są ramy czasowe oraz tryb studiów. Natomiast każdy doktorant obiera sobie w interesującej go dyscyplinie naukowej konkretne zagadnienia, które pragnie zgłębiać. Naturalnie uczęszcza na wykłady i seminaria z danej dziedziny (na Politechnice bądź innych Uczelniach, co jest możliwe) oraz spotyka się z opiekunem naukowym na indywidualnych konsultacjach min. na których odbywa się przegląd literaturowy, gdzie czyta się i omawia literaturę z tej najwęższej dziedziny. Czy z tą formą kształcenia się wiążą się jakieś koszta? K.K.: Nie, student nie musi nic opłacać – są to studia bezpłatne. Opłacie podlegają jedynie wyjazdy na konferencje naukowe. Z reguły jednak opłatę taką wnosi promotor - jeśli dostał od Wydziału lub Uczelni grant naukowy, czyli pewną ilość pieniędzy przeznaczonych na prowadzenie badań, kupno literatury oraz wyjazdy. Ewentualnie jeszcze można prosić o sfinansowanie takiego wyjazdu Dziekana Wydziału. Ile jest lat na napisanie pracy doktorskiej po ukończeniu studiów? K.K.: Po ukończeniu studiów można przez rok przygotowywać pracę, której pisanie powinno się rozpocząć jeszcze w trakcie nauki. Przed skończeniem studiów należy otworzyć przewód doktorski – etap w którym mamy już napisaną część rozprawy, następują egzaminy oraz dwie recenzje naszej pracy i ostatecznie publiczna obrona „dzieła”. Jak można się dostać na te studia? K.K.: Należy zdać egzamin wstępny na studia doktoranckie, a warunkiem dopuszczenia do niego jest: posiadanie tytułu magistra i ocena z pracy dyplomowej minimum 4 lub też - w przypadku, gdy kandydat nie jest jeszcze magistrem, a egzamin magisterski ma być lada dzień - średnia ze studiów powyżej 4. Czy studia doktoranckie są formą przedłużenia naszego studenckiego bytu? K.K.: Tak, zdecydowanie. A kontakt z młodzieżą czyni to realnym. Dlaczego chciał Pan kontynuować swoją naukę? K.K.: Byłem głodny wiedzy, chciałem poszerzać już zdobytą wiedzę, podobała mi się praca naukowo-dydaktyczna. Również dlatego, że moim autentycznym hobby jest uczenie się i dlatego, że osoby z tytułem doktora mają większe szanse na zdobycie ciekawej i ambitnej pracy. Po rozmowie z moim promotorem podczas pisania pracy magisterskiej z matematyki finansowej dowiedziałem się, że specjaliści z tego działu matematyki są poszukiwani w bankach oraz instytucjach finansowych i ubezpieczeniowych. Kiedy zrodził się pomysł dalszej nauki? K.K.: Na czwartym-piątym roku. Jaką ilość godzin musi Pan przepracować jako nauczyciel i czy uczelnia płaci za te godziny? K.K.: Formalnie doktorant nie jest pracownikiem Wydziału, a jedynie uczest- w roku, w którym 52-letni Leopold Teliga kończył na “Opty”swój samotny rejs dookoła świata. Grenlandia, Spitsbergen, wybrzeża Afryki czy wielkie jeziora fińskie zostały zdobywane przez kolejne roczniki żeglujących studentów. Aby było to możliwe władze klubu nie ustają w staraniach o organizację ciągłych szkoleń studentów. Poza obozami, na których można pokusić się o zdobycie żeglarskiego prawa jazdy, organizują w ciągu siedmiu miesięcy roku rejsy wędrowne po Mazurach i morzu. Ich ostatnia wielka wyprawa w 2004 roku mająca swój początek na północy DaniiSkagen była wielkim sukcesem, i to w skali nie tylko polskiego yachtingu. Ponad miesięczny rejs, w czasie którego jako pierwsi z polskich załóg dotarli na Ziemię Franciszka Józefa- kawałka lądu należącego do Rosji, przekroczywszy wcześniej magiczny 81 równoleżnik. Po drodze okrążyli Spitsbergen, odwiedzili polskie stacje polarne, nieczynne kopalnie węgla, zdradliwe, wielkości boiska piłkarskiego góry lodowe oraz baaardzo przyjazne niedźwiedzie białe. Temperatura powietrza, mimo lata, rzadko przekraczała -2ºC. Przy tym wszystkim nie omijały ich południowe sztormy i uderzający z upodobaniem w psią wachtę deszcz. Ich przygodę można było śledzić na prezentacji porejsowej, która podsumowywała ich pokojowe zdobycie Zemlja Aleksandry oraz Georga. Aktualnie tym, którzy pragną poczuć niedźwiedziego mięsa, stoczyć walkę z “dziadkiem” przewalającym się przez pokład czy przekonać się czym się je chorobę morską i dlaczego pomaga imbir, polecają w czerwcu rejsy last minute po Bałtyku. Cena dumpingowa-120PLN dla studenta PW. Inną formą popularyzowania sportu zwanego yachtingiem była kolejna już inauguracja roku żeglarskiego na PW w ośrodku nad Zegrzem- 4 czerwca.. Zamówione przez SKŻ autobusy MZA dowoziły od wczesnego ranka spragnionych wody, wiatru we włosach oraz szant przy ogniu studentów. 4 osobowe załogi miały możliwość pościgać się w inauguracyjnych regatach. Ci najlepsi mogli uścisnąć dłoń wysokich rangą w hierarchii PW. Nieobyci z wodą żeglowali bezpłatnie, z pomocą wprawionych w bojach z bomem kolegów z SKŻ, na Omegach czy pedałując na rowerze zwanym wodnym. Tanie napoje, podwawelska wraz nikiem Studium Doktoranckiego i w związku z tym nie jest opłacany za godziny przepracowane na poczet Uczelni. Natomiast dostaje stypendium doktoranckie będące niejako gratyfikacją za pracę dydaktyczną. Ilość godzin zależy od roku studiów, a waha się ona od 60 do 90 godz. na rok. Niemniej doktoranci biorą ich więcej, gdyż każda godzina powyżej obowiązkowego pensum jest już opłacana dodatkowo. Jaki jest warunek otrzymania stypendium? K.K.: Nie można pracować poza Uczelnią więcej niż na pół etatu. Preferowane są sytuacje, jeśli doktorant nie pracuje zawodowo i poświęca się jedynie pisaniu pracy doktorskiej. Czy można połączyć pełnoetatową pracę ze studiami doktoranckimi? K.K.: Tak, można, wiele osób tak czyni. Nie jest to łatwe i dużo zależy od nastawienia pracodawcy. Pracując na pełen etat ma się mniejszą liczbę godzin zajęć dydaktycznych do przeprowadzenia ze studentami i nie otrzymuje się stypendium doktoranckiego. Czym jest dla Pana matematyka? K.K: Dla mnie matematyka jest przyjemnością i porządkiem w świecie. Nauczyła mnie ona logicznego myślenia. Czy spełnia się Pan na tych studiach? K.K.: Na pewno jest tak, jak to sobie wcześniej wyobrażałem. Lecz czy można to nazwać spełnieniem?... Matematyka nie jest absolutnie całym moim życiem, poza nią istnieje jeszcze całe spektrum różnych form realizacji mnie jako człowieka, a nie tylko jako kandydata na naukowca. Czy jest ciężko? K.K.: Na pewno studia doktoranckie nie są dla każdego. Ten rodzaj pracy trzeba rzeczywiście lubić, wiąże się z nim duże poświęcenie. Są to długie godziny ślęczenia nad tekstem, kiedy przykładowo przygotowuję się do wystąpienia na seminarium. Ale dają one również dużo satysfakcji. Kim są doktoranci? K.K.: Najczęściej rekrutują się spośród absolwentów, którzy właśnie ukończyli studia; średnio 50% stanowią kobiety, 50% - mężczyźni, wszyscy to indywidualiści. Czy praca ze studenciakami jest ciężka? K.K.: Nie. Jest czymś interesującym, ciekawym, czymś, co ja osobiście bardzo lubię i na co cieszyłem się od samego początku studiów doktoranckich. Jej pozytywne i negatywne aspekty? K.K.: Negatywne: Układanie i sprawdzanie kolokwiów – niezwykle męcząca praca. Pamiętam, że w czasach studenckich często uważaliśmy z kolegami i koleżankami, że zadania są zbyt trudne albo że w jednej grupie są łatwiejsze niż drugiej. Wtedy kładliśmy to na karb tego, że profesor, który układał te pytania, skończył z pajdą chleba, gitarowe “Cztery piwka” czy “Keja” wystarczyły, aby studenci (także Ci nie praktykujący żeglarstwa na co dzień) poczekali na ostatni autobus odchodzący w stronę kominów huty Luccini. Co do najbliższych planów. Letnie obozy szkoleniowe oraz wędrowne po Mazurach. Także nie odpuszczą abiturientom liceów wybierających się studiować na PW. Obozy roku “0” pod Żaglami to jest coś! Poza kursami na stopnie żeglarskie organizowanymi zwykle wiosną i jesienią, wraz z klubem Stodoła organizują rokrocznie koncert Szant. Co może zaciekawić hordy społeczników: wszelkie prace konserwacyjne sprzętu i osprzętu SKŻ są honorowane zniżkami kojowymi na rejsach przez nich organizowanych. Więcej szczegółów można posłuchać w pokoju 110 w Centrum Ruchu Studenckiego w D.S.Riviera lub wchodząc na stronę skz.pw.edu.pl. Dla szczęśliwych posiadaczy telefonów dzielą się swoim równie szczęśliwym numer(ki)em- 660 91 03. Falk studia na tyle dawno, iż zdążył już zatracić umiejętność odróżnienia tego, co jest naprawdę trudne od tego, co jest na możliwości studenta. Staram się więc w miarę moich umiejętności wyważyć te trudności. Oczywiście studenci zawsze mówią, że było za trudno - to już standard. Pozytywne: Lubię kontakt z młodymi ludźmi, a taka praca mi to umożliwia. Bardzo mi się podobają zajęcia, które skrzą się intelektem i błyskotliwym dowcipem. Jak z Pańskiego punktu widzenia studenci odbierają zajęcia z tak młodymi wykładowcami? K.K.: Z reguły na moich zajęciach spotykam się z dość pozytywnym odbiorem; wiem o tym, ponieważ informują mnie o tym moi studenci. Najczęściej dochodzą do mnie pozytywne komentarze, gdy następuje zamiana prowadzącego zajęcia i na moje miejsce przychodzi „groźny” profesor. Studenci przyznają, że wtedy pojawia się u nich blokada i stres przed rozwiązywaniem zadań przy tablicy. Ja właśnie staram się unikać takich sytuacji oraz przełamywać strach wśród uczniów. Naturalnie zawsze znajdą się osoby, którym nie odpowiada taka „swoboda”, a które wolałyby się nauczyć kilku definicji i zadań na pamięć i kropka. Generalnie odbiór młodych wykładowców jest raczej pozytywny (choć słyszałem o kilku porażkach); decyduje o nim zarówno osobowość prowadzącego, jak i sama grupa! Trzeba umieć zaciekawić studentów i „zmusić” ich do aktywności. A z drugiej strony studenci powinni dać się zaciekawić i „zmusić”! Niezapomniane wspomnienia z pracy ze studenciakami? K.K.: Całe mnóstwo! Ale może taki przykład. Dwa lata temu przed świętami Bożego Narodzenia musiałem przeprowadzić kolokwium. Robiłem to z bólem serca, że tak tuż przed Gwiazdką męczę studentów, lecz potem nie byłoby już terminu. Wchodzę szybko do sali, jeszcze przez chwilę nie widzę grupy - tylko wyjmuję przygotowane kserokopie sprawdzianu, odwracam się w stronę studentów, a cała grupa (co do jednej studentki i studenta) ma na sobie koszulki z moim wizerunkiem i napisem „I LOVE BANACH” (sam napis to już inna historia). Stanąłem oniemiały, ręce mi opadły, a wzruszenie prawie odebrało głos. Nie wiedziałem co mam począć, nie chciałem wyjść na potwora robiąc to kolokwium, jednak wiedziałem, że to ostatnia szansa przed zbliżającą się sesją. Więc zrobiłem, ale łagodnie je oceniałem. Co dalej, po obronie pracy? K.K.: Chciałbym pozostać na uczelni, lecz jednocześnie wykorzystywać swoją wiedzę praktycznie. Czy warto się kształcić dalej? K.K.: Zawsze warto się kształcić. Każda stagnacja w życiu to regres. Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę pomyślnej obrony pracy. K.K.: Dziękuję również. Gochus Fisz - fru! Fisz znowu zaskakuje, ryba jest swieza, a z FRU! ciagle płyniemy pod prąd. Fisz’a jako Tworzywo Sztuczne nie trzeba przedstawiać, 5 ostatnich albumów przyzwyczaiło nas do jego wspolpracy z emade. Teraz pojawił się ktoś inny, Envee z DJ’skiego kolektywu Niewinni Czarodzieje (Innocent Sorcerers wydawanego w Londynie przez Fluid Once). Ten gorący jak bułeczka producent gra na imprezach remiksy na zamowienie, rearanżuje utwory ( np. dla Sonar Kollektiv, wytwórni prowadzonej przez światowej sławy kolektyw Jazzanova), występuje w eksperymentalnym koncertowym projekcie Tomasza Stańko itd. itd. Na ich płycie krzyżują się niebanalne, spontaniczne teksty Fisza, promotora Warszawskiej nowomowy, z szerokimi horyzontami muzycznymi Envee, ktory bawi się stylami muzycznymi i żongluje nimi z zatrważającą sprawnością . Ta płyta to niezły ubaw dla obu muzyków, wieloletnie pomysły Fisza kiełkują z nowym producentem i z malej fasolki wyrasta łodyga z której można dostac sie do palacu olbrzyma w Warszawskich chmurach absurdu. Trafne zesta- wienie słów, wpadają w ucho razem z unikalnym dla każdej ścieżki tematem muzycznym. Funkowe gitary w Kryminalnym Bluez’ie, afrykańskie tematy na kalimbie i djembe i w głosie Izy Kowalewskiej w “Idzie Miłość”, smętna gitara w Błekicie Nieba, elektornika w “Aj Gary Glu”, spalone Looney Toons w Kręciole czy klimat mięszanki Beastie Boys i Dog Eat Dog w “Gnój”. 17 kawałków w sexy digi packu. Po prostu najs ( no i te cymbałki ). V ADRES KORESPONDENCYJNY: CRS, ul. Waryńskiego12, 00-631 Warszawa, z dopiskiem [i.pewu] Wydawaj [email protected] nami pismo tel./faks: (022) 660 91 04 e-mail: [email protected] www.ipewu.pw.edu.pl REDAKCJA: Redaktor Naczelny Wiktor Sułkowski Sekretarz Redakcji Karolina Zarębska Dział Graficzny Adam Jeziorski, Agata Burczyńska(komiks) Fotografia Grzesiek Tuszyński, Krystian Frahn, Krzysztof Policha Korekta Małgorzata Gruszka Pełnomocnik ds patronów medialnych Anna Filipek Felietoniści Anna Filipek, Monika Goszczyńska, Małgorzata Janikowska, Marcin Jeżo, Lilka Kostrzanowska, Szymon Leśniewski, Julita Mikulicz, Asia Trautsolt, Andrzej Curkowski, Darek Giska, Marta Rawdanowicz PRODUKCJA: Wydawca Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej Druk Instytut Poligrafii Politechniki Warszawskiej Naświetlarnia Studio Beta Papier Amber Okładka Jacek Opaluch (www.seventhmodel.com) Daj! Daj!! Daj!! „ Ważne są ślady zostawione podczas walki na papierowym ringu , gdzie stawiam czoła silniejszemu przeciwnikowi: nie mistrzom, artystycznym zapaśnikom, ale własnej nieporęczności i nieumiejętności... Podlegam za to własnym prawom i jestem jedynym swoim sędzią” Roland Topor Pozwól nam być sędzią napisz recenzje jakiejkolwiek płytki, wyślij ją na [email protected] i zgarnij jedną z pięciu płytek POE Newsletter Jeżeli chcesz rozpropagować ważne informacje wyślij je koniecznie na adres: [email protected] Informacje zostaną sprawdzone, a jeśli okażą się wartościowe, zostaną dołączone do jednego z najbliższych wydań newslettera. Nie zapomnij wysłać swojej informacji na czas: newsletter wysyłany jest co tydzień, w niedzielę wieczorem.