ciepły num er

Transkrypt

ciepły num er
ni w Polsce *Juwenalia w zdjęciach *„Sen nocy letniej” w teatrze Polskim *Zainwestuj w film
*Rasputin *Pomyślmy o własnej
przyszłości! *Kogo witam, kogo
goszczę na łamach i.pewu? *Fisz
- fru! *Daj Daj Daj
a
w nim:
*Po prostu nasza parada *Litwi-
ciepły numer
dwutygodnik informacyjno-kulturalny Studentów Politechniki Warszawskiej
20
numer
ISSN 1732-93002
05.05.2005
Po prostu
Wstępniak
nasza parada
Tym razem my, paparazzi, zaczelismy juz dnia
poprzedniego.W zasadzie sprowadzalo sie to do
ustalenia miejsca, skad orszak studencki ma ruszyc,
ktoredy przejsc i przede wszystkim o której godzinie.
Zapakowalismy, ja i M., aparaty do plecaka. Potrzebne jeszcze, aby nazajutrz ktos zapowiedzial sloneczna
pogode. W koncu usnelismy. Dzien wstal - lakonicznie rzecz ujmujac - piekny. Juz od 10.00 zamowione
przyslowiowo “swiecilo rowno”, kiedy szlismy ulicami: Warynskiego, Marszałkowska, Aleje Jerozolimskie, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i w
końcu na końcu tej ulicy Starówki zamigotało na
pomarańczowo. Czyli w “górę rzeki”. Są! Jeszcze nie
ruszyli. To byly ciezarowki, przyozdobione czym się
dało. Np. w przypadku Stodoly - pomarańczowe balony, na innych - zielone, żółte. A ponadto transparenty, kwiaty, ozdoby i ozdóbki oparte na pomyśle:
“komu, co przyjdzie do głowy”. Na każdym z tirów
sprzęt muzyczny, głośniki, wzmacniacze, podobno
rozdawano prądnicę. Jak się później dowiedziałam,
że najgłośniej “dawała czadu” PJWSTK Dochodziła
jedenasta, czas startu, chociaż w większości trwały
ostatnie chwile przygotowań. Tuż przed oddaniem
kluczy miasta w ręce Studentów wystąpił Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej, który wykonał
barwnie wirując kilka skocznych piosenek. W górę
poleciało z milion kolorowych balonów i nareszcie
odjechała pierwsza cieżarówka.A za nią kolejne i kolejne i nie tylko - traktor, oczywiście, Ursus należący
do SGGW, wóz strażacki (SGSP) oraz stary, dobry,
londyński autobus niosący na swym wysłużonym
garbie studentów UKSW. WAT pozwolił sobie na
typowo wojskową ciężarówkę, a także miejmy nadzieję sztuczne karabiny. Niemniej, część wydziałów
nie miała pojazdów, więc uskuteczniała pierwotne
organelle ruchu zwane nogami, niosąc własnoręcznie robione transparenty. Ludzie mieli naprawdę
niesamowite pomysły na zwrócenie uwagi. Za jedną
ciężarówką wlokły się trzy klawiatury, a wokół niej
skakał człowieczek z obudową monitora na głowie.
Można było spotkać połykacza ognia, choć de facto
był to “wypluwacz ognia”. W ogóle Szkoła Aktorska
sprowadziła rarytas - bigbrotherową skandalistkę
Frytkę. Wydział Fizyki PW rozrzucał jabłka. Na tej
platformie stał w własnej osobie Zeus. Tak, zdaje się,
że ten człowiek w pościeli to był Zeus. Studenci przebierali się z pomysłem i smakiem. Statua Wolności,
zielone ludki, pszczółka Maha, stroje ze średniowie-
Ostatnio wstępniaki były lekkie, bo czemu i nie.
Tym razem w związku ze zbliżającą się sesją, semi-lekki wstępniak o nauce. Podobno ktoś już o tym
pisał i mówił, ale niech nas to nie zniechęca. Gdy
byłem mały świat jawił się jako zjawisko niemożliwe do zbadania, potem przeżyłem parę lat i nie znalazłem nic co by przyciągało mnie jako odkrywcę.
Czy nie podobnie czuje większość z nas. Humanizm
skończył się już w antyku i ciągle jest tylko jakąś
wariacją tamtych myśli. Odkrycie czegoś będąc
inżynierem nigdy nie było trudniejsze,z prostego
powodu wszystko co prostsze już odkryto.Nie tak
relatywnie dawno wszystko było na wyciągnięcie
ręki, białe plamy wszędzie, a na mapach cały świat
do zbadania. Gdyby zostawili chociaż małą lamkę,
dla wszystkich następnych odkrywców, ale nie. Jak
wielki musi być pociąg do nauki, gdy wiesz że może
znajdziesz tą lukę we współczesnych zasobach wiedzy i zapełnisz ją mając ok. 80 lat, pod koniec swojego życia. Więc po co sesja, po co studia ?
cza, ba, nawet Diabeł, sombrero i wiele innych, nie
zapominając o trzepoczącym prześcieradle w znane
rivierowskie barwy. Żałujcie, że nie byliście - Ci, co
grzali odwłoki w domach i nie mieliście oczu dookoła
głowy - Ci, co grzali jedno miejsce przy wybranym
wydziale. Co poniektóre platformy obdzielały nieco
zdziwionych Warszawiaków ( tudzież i przejezdnych)
cukierkami, krówkami, raczkami, jabłkami. Korowód szedł mniej więcej dwie godziny, blokując ruch
uliczny po jednej stronie, a ten po drugiej blokował
się sam - zwłaszcza na rondzie przy Marszałkowskiej
i Alei Jerozolimskich.
Podsumowanie: ofiar brak, jeden aparat cyfrowy
spotkał asfalt, dużo słodyczy na ulicy, wiele hałasu
(ale nie o nic) i uśmiechnięte miny studentów. O ile
dobrze policzyłam, to udział wzięło około trzech tysięcy takowych.
L
Litwini w Polsce
Mniejszość litewska w liczbach.
W narodowym spisie powszechnym z 2002 roku
narodowość litewską zadeklarowało ponad 5,5 tys.
osób. Warto zastanowić się nad tym czy ta liczba jest
zgodna z rzeczywistością. Litwini szacują, że mieszka
ich w Polsce około 23 tys. Dlaczego więc narodowość
litewską zadeklarowała tylko jedna czwarta? Z pewnością nie wszyscy mieszkający w Polsce Litwini
przyznali się do swojego pochodzenia.. Powody mogły być rozmaite, ale nad tym się tu nie skupię. Chciałam tylko zaznaczyć, że dane polskich urzędników
różnią się od tych, które prezentują liderzy mniejszości litewskiej w Polsce.
Gdzie mieszkają?
Miejscowości najliczniej zamieszkane przez Litwinów w Polsce to: Puńsk, Szypliszki, Krasnopol i Sejny.
Wszystkie wcześniej wspomniane znajdują się niedaleko od granicy polsko – litewskiej. Dla tych, co uciekali z lekcji geografii w podstawówce dodam, że są
to okolice Suwalszczyzny. Warto jeszcze przy okazji
wspomnieć, że gmina Puńsk w 80% zamieszkana jest
przez Litwinów, pozostałe 20% to Polacy.
Religia.
Litwini w Polsce przynależą głównie do Kościoła
Rzymskokatolickiego. Jest to ten element kultury
mniejszości, który nie różni jej od polskiej większości.
Suwalszczyzna.
Okolice Suwałk są rdzennie litewskie. Na początku
XV w. na terenie Puńska pojawili się
osadnicy litewscy. Tam też zostali i przez następne stulecia
osiedlali się. Po I wojnie światowej puńscy Litwini
opowiedzieli się za przyłączeniem ich terenów do odrodzonego i samodzielnego państwa litewskiego. Tak
się jednak w rezultacie nie stało i od 1920 r., wbrew
chęciom Litwinów, Puńsk i jego okolice są częścią Polski. Obecnie do gminy Puńsk należy 38 wsi. W miasteczku działa drukarnia, tu także wydaje się litewski
Juwenalia w zdjęciach
zdjecia: Krzysiek Policha, Krystian Frahn
dwutygodnik „Auszra”. Oprócz tego osiągnięciem
mniejszości było postawienie Liceum Ogólnokształcącego w Puńsku. Jest ono jedyną w Polsce szkołą
ogólnokształcącą z litewskim językiem nauczania,
dlatego też stara się stworzyć możliwości kształcenia
się wszystkim lub prawie wszystkim chętnym. Podstawową bazą naboru do liceum są szkoły podstawowe z litewskim językiem nauczania, których jest
w Polsce siedem. Wszystkie (oprócz jednej ) placówki
szkolne z językiem litewskim znajdują się na się na
terenie Suwalszczyzny.
Media.
Dla każdej mniejszości w Polsce ważna jest obecność w mediach. Pomaga ona na podtrzymywanie
tradycji, kultury, języka. Białostocka rozgłośnia Polskiego Radia transmituje audycje litewskojęzyczne
trzy razy w tygodniu: we wtorki, w czwartki po 15
minut i w niedziele po 30 minut. W regionalnej telewizji Białystok są nadawane audycje (dwa razy w miesiącu) w języku mniejszości.
Organizacje litewskie w Polsce.
Warto wymienić kilka organizacji mniejszości
narodowych. Są między nimi: Wspólnota Litwinów
w Polsce, Stowarzyszenie Litwinów w Polsce, Stowarzyszenie Młodzieży Litewskiej, Fundacja Seina, Stowarzyszenie Litewskiej Kultury etnicznej w Polsce.
AsiaT
„Sen nocy letniej”
w teatrze Polskim
Według ateńskiego prawa losami córki rozporządzał
ojciec, nie często biorący pod uwagę uczucia swego
dziecka. Do wyboru było: a) poślubić wybranka
ojczula, b) wdziać habit, c) szarpnąć się na swoje
życie lub d) wiać z miasta z ukochanym. Młodzi
bohaterowie z dramatu „Sen nocy letniej” Williama
Shakespear’a wybrali opcje ostatnia.
…I nie byłoby sztuki gdyby zacna przyjaciółka
panny młodej, przy okazji zakochana w odrzuconej
partii wytypowanej przez ojczula, wszystkiego nie
rozpaplała. I tak po raz kolejny długi język niewiasty
wywołał lawinę perypetii i omyłek. Bo podczas jednej
czerwcowej nocy dwukrotnie serca młodych par
odmieniły swe skłonności. Duży wkład miały w to
leśne duszki i chochliki.
Wydaje mi się, ze współcześnie bardzo trudno
jest wystawić sztukę typu „Sen nocy letniej” aby
powalić widza na kolana. Wymaga to albo obfitej,
wręcz baśniowej scenografii na co teatry w Polsce
nie stać, albo zawarcia wyjątkowego, poruszającego
aspektu polityczno - społecznego, przy odpowiedniej
grze aktorów. Inscenizacja w teatrze Polskim ma
wszystkiego po trochu, ale nic do końca. Niezwykle
naturalna, ekspresyjna i zabawna jest gra Magdaleny
Smalary jako przyjaciółki uciekającej panny młodej
oraz Dariusza Kwaśnika jako leśnego chochlika.
Teatr Współczesny
ul. Mokotowska 13
www.wspolczesny.pl, kasa: tel. 825 59 79
rezerwacja w Internecie: www.bileteria.pl
TRANSFER – 6.VI, 7VI, 8VI godz. 19:00
NAMIĘTNA KOBIETA – 4.VI, 5.VI godz. 19:15
CZAROWNA NOC. MĘCZEŃSTWO PIOTRA
OHEY`A – 10.VI-12.VI godz. 19:00
NIEZNAJOMA Z SEKWANY – 13.VI godz. 19:00
Oryginalny tekst dramatu przeplata się z potocznymi
dialogami, często niezwykle śmiesznymi, przez
co korzystnymi dla sztuki. A to wszystko w leśnej
scenerii dość ciekawie sporządzonej, ale jednak zbyt
ubogiej by do reszty zatopić się w czarach czerwcowej
nocy… Oceńcie sami.
A.F.
Zainwestuj w film
Witajcie drodzy Czytelnicy. Co prawda nasza gazeta
z założenia nie dotyka polityki, bo nie chcemy sobie
rąk błotem pobrudzić, ale pozwoliłem sobie na małe
odstępstwo od tej reguły.
W Sejmie przegłosowany został niedawno projekt
nowej ustawy o kinematografii, która ma poprawić
kondycję polskiego kina. Ustawa przewiduje m.in.
utworzenie Instytutu Sztuki Filmowej, który byłby
finansowany m.in. z budżetu państwa, wpływów
z gier losowych, a także z podatku od prywatnych
nadawców telewizyjnych oraz operatorów telewizji
kablowych. Propozycja ściągania od nich podatku
w wysokości 1,5 proc. wpływów z reklam wywołała
dyskusję i falę protestów.
Zwolennicy projektu nowej ustawy argumentują,
że takie rozwiązania zostały już sprawdzone w wielu
europejskich krajach. “W ten sposób opinia publiczna
wprowadzana jest w błąd. W większości europejskich
państw, jeżeli w ogóle angażuje się nadawców
prywatnych w finansowanie krajowego kina, to są
to opłaty dużo niższe, a często też dobrowolne” powiedział Wojciech Kostrzewa, prezes koncernu
ITI. Negatywne stanowisko odnośnie nowej ustawy
zajmuje także firmaMultimediaPolska.Jejrzeczniczka
prasowa, pani Krystyna Kanownik argumentuje, że
następstwem obłożenia prywatnych stacji nowym
podatkiem będzie prawdopodobnie wzrost ceny
abonamentu. I tu na arenę wkracza postronny widz,
czyli także TY czytelniczko i TY czytelniku. No bo
nas, zwykłych szaraków, pospolitych zjadaczy chleba,
nikt nie zapytał, czy chcemy wpłacać więcej na rozwój
polskiej kinematografii. No ale do bycia traktowanym
jak plebs nasi parlamentarzyści już nas przyzwyczaili.
Oczywiście sama idea łożenia na poprawę kondycji
rodzimego przemysłu filmowego jest piękna.
Pomyślcie tylko jak się będziecie czuli oglądając
polską superprodukcję, ambitną i efektowną, film
zasługujący na statuetki Akademii. Krzykniecie
wtedy z dumą „I ja jestem współproducentem tego
wiekopomnego dzieła!”. Póki co jednak są to próżne
mrzonki, ale kto wie?
No dobra, to teraz wracam na Ziemię, fantazji
dosyć w filmach. Rzeczywistość nie maluje się
(niestety) tak różowo. Przeciwnicy ustawy ostrzegają,
że Rada Instytutu Sztuki Filmowej ma zbyt wąskie
kompetencje, aby sprawować pełną kontrolę nad
własną działalnością. Po co więc powstaje kolejny
biurokratyczny twór, który nie będzie mógł o sobie
decydować ?? Jak nie wiadomo co chodzi, no to już
wiadomo. Kasa. Chociaż znani krajowi reżyserzy są
otwarci na nowy pomysł parlamentarzystów i gorliwie
czekają na wprowadzenie ustawy w życie.
Czy to kolejna próba wyciągnięcia pieniędzy
z kieszeni podatnika, czy może ktoś elity polityczne
zauważyły ciężki stan rodzimych filmowców? Czas
pokaże. Nam pozostaje jedynie czekać na kolejne
coraz lepsze produkcje. Czego Wam i sobie życzę.
Ślimak
Teatr Polski
ul. Karasia 2
www.teatr-polski.art.pl, tel.: 826 61 64
rezerwacja w Interniecie: www.bileteria.pl
PRZYGODY SINDBADA ŻEGLARZA – 1.VI, 2.VI, 14.VI,
godz. 12:00
ODYSEJA – 11.VI, 12.VI godz. 19:00
Teatr Dramatyczny
PKiN, plac Defilad 1
www.teatrdramatyczny.pl Rezerwacja i kasa: tel. 656-68-44
Rezerwacja w Internecie: www.ebilet.pl
SCENA DUŻA:
SAMOBÓJCA – 2.VI-4.VI godz. 19.300
OPOWIEŚCI O ZWYCZAJNYM SZALEŃSTWIE
– 7.VI,8.VI godz. 19.00
AUSLOESCHUNG/WYMAZYWANIE – 11.VI,12.VI
godz. 15
SCENA MAŁA:
GOŚCINNIE: SKRZYNECZKA BEZ PUDŁA, TEATR
IM. ADAMA MICKIEWICZA Z CZĘSTOCHOWY
– 2.VI, 3.VI godz. 19.30
WYKŁADY TEATR DAWNY I NOWY – 6.VI, 13.VI
godz. 15.00
GRY I ZABAWY – 9.VI godz. 19.30
Opera Narodowa
Plac Teatralny 1, 00-950 Warszawa
www.teatrwielki.pl Kasy: tel. 826 32 88, 692 02 10,
rezerwacja: 826 50 19, 692 02 08
Rezerwacja w Internecie: www.ebilet.pl
PAN MARIMBA Marta Ptaszyńska (opera dla dzieci) – 1.VI
godz. 18.00
KÖRPER (CIAŁA) - SASHA WALTZ & GUESTS – 4.VI
godz. 19.00
WIECZÓR BALETOWY MATSA EKA: CARMEN / COŚ
JAKBY – 5.VI godz. 19.00
WIECZÓR SZKOŁY BALETOWEJ IM. ROMANA
TURCZYNOWICZA – 12.VI godz. 14.00 i 18.00
„Rasputin” Boney M to niezapomniany hit. Niedawno biorąc udział w imprezie karaoke wsłuchałam
się po raz pierwszy w tekst tego przeboju. Zaciekawił
mnie on do tego stopnia, że postanowiłam dowiedzieć
się więcej o tej sławnej postaci. Historia Rasputina jest
naprawdę fascynująca!
There lived a certain man in Russia long ago
Dawno temu, żył w Rosji pewien człowiek
He was big and strong, in his eyes a flaming glow
Duży i silny, w oczach ognisty miał błysk
Most people looked at him with terror and with
fear
Większość ludzi patrzyła na niego z przerażeniem i
strachem
But to Moscow chicks he was such a lovely dear
Ale dla Moskiewskich lasek był uroczym facetem
He could preach the bible like a preacher
Nauczał o biblii jak kaznodzieja
Full of ecstasy and fire
Pełen zapału i euforii
But he also was the kind of teacher
Lecz był też rodzajem nauczyciela
Women would desire
O którym marzą kobiety
RA RA RASPUTIN
Lover of the Russian queen
Kochanek Rosyjskiej carowej
There was a cat that really was gone
Był wyjątkowo dziki
RA RA RASPUTIN
Russia’s greatest love machine
Najlepszy Rosyjski kochanek
It was a shame how he carried on
Prowadził się okropnie
He ruled the Russian land and never mind the
czar
Rządził Rosyjskim krajem nie ważąc na cara
But the kasachok he danced really wunderbar
Ale kozaczok tańczył naprawdę wunderbar
In all affairs of state he was the man to please
Wpływał na wszystkie sprawy publiczne
But he was real great when he had a girl to squeeze
Ale naprawdę świetny był gdy ściskał dziewczynę
For the queen he was no wheeler dealer
Dla królowej nie był aferzystą
Though she’d heard the things he’d done
Mimo, że słyszała co czynił
She believed he was a holy healer
Wierzyła, że jest świętym uzdrowicielem
Who would heal her son
Który uzdrowi jej syna
(Spoken:) But when his drinking and lusting and
his hunger
Lecz gdy o jego piciu, żądzy i głodzie
for power became known to more and more people,
na władzę dowiedziało się coraz szersze grono
the demands to do something about this outrageous
żądania by począć coś z tym oburzającym
man became louder and louder.
człowiekiem stawały się coraz głośniejsze.
“This man’s just got to go!” declared his enemies
“On musi odejść!” mówili jego wrogowie
But the ladies begged “Don’t you try to do it, please”
Lecz damy błagały “Nie róbcie tego”
No doubt this Rasputin had lots of hidden charms
Z pewnością Rasputin miał ukryty czar
Though he was a brute they just fell into his arms
Bo pomimo, że był brutalem rzucały się w jego ramiona
Then one night some men of higher standing
Pewnej nocy mężczyźni o wysokiej pozycji
Set a trap, they’re not to blame
Zastawili pułapkę, nie można ich winić
“Come to visit us” they kept demanding
“Odwiedź nas” nalegali
And he really came
A on przyszedł.
RA RA RASPUTIN
Lover of the Russian queen
Kochanek Rosyjskiej carowej
They put some poison into his wine
Wrzucili truciznę do jego wina
RA RA RASPUTIN
Russia’s greatest love machine
Najlepszy Rosyjski kochanek
He drank it all and he said “I feel fine”
Wypił wszystko i powiedział “Czuję się świetnie!”
RA RA RASPUTIN
Lover of the Russian queen
They didn’t quit, they wanted his head
Nie zrezygnowali, chcieli jego głowy
RA RA RASPUTIN
Russia’s greatest love machine
And so they shot him till he was dead
Więc strzelali dopóki nie umarł.
(Spoken:) Oh, those Russians...
Och Ci Rosjanie…
Zacznę od tego, że tekst piosenki nie oddaje całej
prawdy historycznej o tym człowieku. Przyjrzyjmy
mu się dokładniej...
Hit „Rasputin” nie jest daleki od prawdy, ale całą
historię Rasputina opowiada w kilku zwrotkach. Ja
postaram się opowiedzieć Wam coś więcej. Jeśli zainteresuje Was ten artykuł, polecam zajrzenie do którejś
z licznych biografii tej słynnej postaci.
W 1904 roku car Rosji Mikołaj II doczekał się
piątego dziecka, pierwszego syna – następcy tronu.
Niestety okazało się że mały Aleksy jest ciężko chory
na hemofilię. To bardzo poważna i dziwna zarazem
dolegliwość polegająca na problemach z krzepnięciem
krwi. Chorujący na nią człowiek może umrzeć z powodu zwykłego skaleczenia!
Chłopczykowi nie dawano szans na przeżycie, gdyż
nawet w dzisiejszych czasach choroba ta jest nieuleczalna. Zdarzył się jednak „cud”. Na dworze Mikołaja
i Aleksandry zjawił się Rasputin – czterdziestolatek
z długimi włosami i brodą, nałogowy alkoholik, pseudoduchowny i półanalfabeta. Nie brzmi to najlepiej,
ale Rasputin miał wyjątkowe zdolności. Potrafił cofnąć choroby, których nie potrafili uleczyć nawet lekarze. Carowa uznawała go za cudotwórcę i dar od Boga.
Wierzyła , że jego obecność na dworze i jego modły
powodują poprawę zdrowia jej syna.
Z upływem czasu Rasputin, którego carowa nazywała „przyjacielem” zaczął wywierać coraz większy wpływ na sprawy publiczne. Udzielał nawet rad
w zakresie prowadzenia polityki państwa! Był jednak
człowiekiem bez wykształcenia. Uwielbiał orgie alkoholowe i seksualne. Pewnego razu, po libacji zaczął się
przechwalać swoim wolnym dostępem do pałacu carskiego i tym jak Aleksandra posłuszna jest jego woli.
Jego zachowanie stało się przyczyną plotki, która stanowi refren piosenki. Plotka jest jednak tylko plotką.
Według historycznych źródeł romans pomiędzy Rasputinem a Aleksandrą nie miał miejsca. Carowa bardzo kochała swojego męża. Nie przejmowała się plotkami – dla niej Rasputin był boskim posłannikiem.
Inni ludzie mieli jednak odmienne zdanie na jego
temat. Posądzano go między innymi o szpiegostwo
na rzecz Niemiec. Dostrzegając jego rosnące wpływy, w 1916 roku grupa monarchistów postanowiła go
zamordować. W jej skład wchodzili: Feliks Jusupow,
Wasilij Makłakow, Władimir Puryszkiewicz, Dmitrij
Pawłowicz i Iwan Suchotin. Zaprosili oni Rasputina
na kolację i tam go zamordowali.
Śmierć Rasputina była niezwykła, tak jak sugeruje piosenka. Na początku poczęstowano go ciastem
z dodatkiem cyjanku potasu, który jednak nie zadziałał. Podano mu zatrute wino, które tylko poprawiło
mu humor. Nakłoniono go więc do wyjścia na dwór
i strzelono w głowę. Ciało zaniesiono do piwnicy. Po
pewnym czasie Jusupow postanowił zobaczyć trupa.
Rasputin otworzył jednak oczy i zaczął go dusić. Feliks uciekł przed goniącym go Rasputinem na podwórze. Zszokowany Jusupow strzelił cztery razy, w tym
dwa razy celnie: w głowę i plecy. Rasputin upadł. Aby
upewnić się, że na pewno nie żyje, zbito go, zawinięto
ciało i wrzucono do przerębla. Zwłoki Rasputina znaleziono po trzech dniach. Sekcja wykazała, że zmarł
przez utonięcie!
Historia Rasputina jest moim zdaniem
bardzo ciekawa ze względu na jego „nadprzyrodzone”
zdolności, na to, że zdołał odegrać ważną rolę w historii Rosji, mimo swego pochodzenia i braku wykształcenia. Wszystko zawdzięczał swojej osobowości. Przede wszystkim jednak dlatego, że wykazywał
on niezwykłą wolę życia... Słysząc jego dzieje, można
ulec wrażeniu, że rzeczywiście było w nim coś nie z tej
ziemi, mimo całego jego prostactwa...
Monika
Na podstawie:
„Ostatni Monarchowie” Grzegorz Jaszuński
„Wiadomości historyczne” nr 4 wrzesień/październik
http://historia.pgi.pl/rasputin.html
Pomyślmy o własnej przyszłości!
Tak, studenciaki, teraz coś konkretnie na Wasz użytek. Dzięki uprzejmości doktoranta PW Pana Krzysztofa Krasuskiego (który udzielił mi kilku odpowiedzi na
zadane pytanka) „wyniuchałam” nieco info (wprost ze źródła, specjalnie dla Was)
na temat studiów doktoranckich! A może i Wy się skusicie........
Dla kogo przeznaczone są studia doktoranckie?
K.K.: Studia doktoranckie są dla ludzi, którzy czują się „nieusatysfakcjonowani”
wiedzą zdobytą na studiach magisterskich i chcą poświęcić się nauce, lub też pragną wykorzystać głębszą wiedzę, możliwą do zdobycia na takich studiach, w pracy zawodowej, niekoniecznie na Uczelni. Przykładowo w bankach bardzo mile
widziane są osoby ze stopniem naukowym doktora, będące specjalistami w danej
dziedzinie, np: finansach czy ubezpieczeniach. Podsumowując, studia doktoranckie są dla pasjonatów, osób, które kochają naukę i chcą poszerzać swoją wiedzę.
Na czym polegają studia doktoranckie?
K.K.: Studia te polegają na uczestnictwie w zajęciach (seminariach, wykładach
i konferencjach), własnych badaniach naukowych (których wynikiem są publikacje) oraz na prowadzeniu zajęć ze studentami studiów magisterskich. Seminaria są
rodzajem ćwiczeń - spotkań naukowych. Uczestniczą w nich osoby szczególnie zainteresowane daną, konkretna dziedziną. Najczęściej omawia się na nich najnowsze artykuły ukazujące się w prasie naukowej bądź publikacje i książki dotyczące
tej właśnie dziedziny. Przykładowo: jeśli kogoś interesuje matematyka finansowa
(dość gwałtownie rozwijająca się w ciągu ostatnich lat gałąź matematyki), to na
takim seminarium omawia się prace dotyczące np. wyceny jakiegoś instrumentu
finansowego lub możliwych wyjaśnień zjawisk obserwowanych na rynku finansowym. Najciekawsze artykuły światowej literatury naukowej wybierają nasi profesorowie, którzy recenzują nowo powstałe publikacje. Następnie zlecają swoim
podopiecznym (doktorantom) przygotowanie analizy danego tekstu. Doktorant
spędza mnóstwo czasu na zrozumieniu tego, co „autor miał na myśli”, a później
przedstawia swoje wyniki i wnioski w formie bardziej przystępnej dla szerszego
grona odbiorców, niekoniecznie zajmującego się wyłącznie tą wąską „działką”.
Taka praca nie jest prosta, gdyż artykuły ukazujące się w czasopismach naukowych
nie mogą z przyczyn technicznych zajmować zbyt wiele miejsca i w związku z tym
ich treść jest dość skonsolidowana. Dlatego niełatwo jest wychwycić wszystkie
niuanse.
Natomiast głównym celem tych studiów jest oczywiście napisanie pracy doktorskiej, która stanowi zbiór oryginalnych wyników studenta i jest rezultatem jego
pięcioletniej nauki. Rozprawę doktorską (dysertację), która powstaje pod kierunkiem promotora, należy później obronić, by otrzymać stopień doktora.
Czy tok studiów doktoranckich na poszczególnych wydziałach jest zawsze odgórnie ustalony czy doktoranci sami mogą go kształtować?
Kogo witam,
kogo goszczę
na łamach
i.pewu?
Po numerze, w którym dało się odczuć brak rubryki
zatytułowanej->patrz wyżej, przyszła i na nich kolej.
To będzie opowieść o tych, co posiedli pewnego słoneczengo dnia sail yacht Politechnika, a innego (równie pięknego) s/y Coriolis i sztaują je przed kolejnymi
nagradzanymi rejsami. Tych, co zimą śmigają w bojerach nad niejakim Zegrzem, a latem dobijają do brzegów imperialnej Ziemi Franciszka Józefa. Jednym
słowem (no może dwoma)... Ahoj SKŻ!
36 lat istnienia, w czasie których to dzielne załogi
głosiły dobre imię bandery polskiej oraz wimpla klubowego na morzach i oceanach. Klub, który powstał
K.K.: Odgórnie ustalone są ramy czasowe oraz tryb studiów. Natomiast każdy
doktorant obiera sobie w interesującej go dyscyplinie naukowej konkretne zagadnienia, które pragnie zgłębiać. Naturalnie uczęszcza na wykłady i seminaria
z danej dziedziny (na Politechnice bądź innych Uczelniach, co jest możliwe) oraz
spotyka się z opiekunem naukowym na indywidualnych konsultacjach min. na
których odbywa się przegląd literaturowy, gdzie czyta się i omawia literaturę z tej
najwęższej dziedziny.
Czy z tą formą kształcenia się wiążą się jakieś koszta?
K.K.: Nie, student nie musi nic opłacać – są to studia bezpłatne. Opłacie podlegają jedynie wyjazdy na konferencje naukowe. Z reguły jednak opłatę taką wnosi
promotor - jeśli dostał od Wydziału lub Uczelni grant naukowy, czyli pewną ilość
pieniędzy przeznaczonych na prowadzenie badań, kupno literatury oraz wyjazdy.
Ewentualnie jeszcze można prosić o sfinansowanie takiego wyjazdu Dziekana Wydziału.
Ile jest lat na napisanie pracy doktorskiej po ukończeniu studiów?
K.K.: Po ukończeniu studiów można przez rok przygotowywać pracę, której pisanie powinno się rozpocząć jeszcze w trakcie nauki. Przed skończeniem studiów
należy otworzyć przewód doktorski – etap w którym mamy już napisaną część rozprawy, następują egzaminy oraz dwie recenzje naszej pracy i ostatecznie publiczna
obrona „dzieła”.
Jak można się dostać na te studia?
K.K.: Należy zdać egzamin wstępny na studia doktoranckie, a warunkiem dopuszczenia do niego jest: posiadanie tytułu magistra i ocena z pracy dyplomowej
minimum 4 lub też - w przypadku, gdy kandydat nie jest jeszcze magistrem, a egzamin magisterski ma być lada dzień - średnia ze studiów powyżej 4.
Czy studia doktoranckie są formą przedłużenia naszego studenckiego bytu?
K.K.: Tak, zdecydowanie. A kontakt z młodzieżą czyni to realnym.
Dlaczego chciał Pan kontynuować swoją naukę?
K.K.: Byłem głodny wiedzy, chciałem poszerzać już zdobytą wiedzę, podobała mi
się praca naukowo-dydaktyczna. Również dlatego, że moim autentycznym hobby
jest uczenie się i dlatego, że osoby z tytułem doktora mają większe szanse na zdobycie ciekawej i ambitnej pracy. Po rozmowie z moim promotorem podczas pisania
pracy magisterskiej z matematyki finansowej dowiedziałem się, że specjaliści z tego działu matematyki są poszukiwani w bankach oraz instytucjach finansowych
i ubezpieczeniowych.
Kiedy zrodził się pomysł dalszej nauki?
K.K.: Na czwartym-piątym roku.
Jaką ilość godzin musi Pan przepracować jako nauczyciel i czy uczelnia płaci za
te godziny?
K.K.: Formalnie doktorant nie jest pracownikiem Wydziału, a jedynie uczest-
w roku, w którym 52-letni Leopold Teliga kończył na
“Opty”swój samotny rejs dookoła świata. Grenlandia, Spitsbergen, wybrzeża Afryki czy wielkie jeziora fińskie zostały zdobywane przez kolejne roczniki
żeglujących studentów. Aby było to możliwe władze
klubu nie ustają w staraniach o organizację ciągłych
szkoleń studentów. Poza obozami, na których można
pokusić się o zdobycie żeglarskiego prawa jazdy, organizują w ciągu siedmiu miesięcy roku rejsy wędrowne
po Mazurach i morzu. Ich ostatnia wielka wyprawa
w 2004 roku mająca swój początek na północy DaniiSkagen była wielkim sukcesem, i to w skali nie tylko
polskiego yachtingu. Ponad miesięczny rejs, w czasie
którego jako pierwsi z polskich załóg dotarli na Ziemię
Franciszka Józefa- kawałka lądu należącego do Rosji,
przekroczywszy wcześniej magiczny 81 równoleżnik.
Po drodze okrążyli Spitsbergen, odwiedzili polskie
stacje polarne, nieczynne kopalnie węgla, zdradliwe,
wielkości boiska piłkarskiego góry lodowe oraz baaardzo przyjazne niedźwiedzie białe. Temperatura
powietrza, mimo lata, rzadko przekraczała -2ºC. Przy
tym wszystkim nie omijały ich południowe sztormy
i uderzający z upodobaniem w psią wachtę deszcz. Ich
przygodę można było śledzić na prezentacji porejsowej, która podsumowywała ich pokojowe zdobycie
Zemlja Aleksandry oraz Georga.
Aktualnie tym, którzy pragną poczuć niedźwiedziego mięsa, stoczyć walkę z “dziadkiem” przewalającym się przez pokład czy przekonać się czym się
je chorobę morską i dlaczego pomaga imbir, polecają w czerwcu rejsy last minute po Bałtyku. Cena
dumpingowa-120PLN dla studenta PW. Inną formą
popularyzowania sportu zwanego yachtingiem była
kolejna już inauguracja roku żeglarskiego na PW
w ośrodku nad Zegrzem- 4 czerwca.. Zamówione
przez SKŻ autobusy MZA dowoziły od wczesnego
ranka spragnionych wody, wiatru we włosach oraz
szant przy ogniu studentów. 4 osobowe załogi miały
możliwość pościgać się w inauguracyjnych regatach.
Ci najlepsi mogli uścisnąć dłoń wysokich rangą
w hierarchii PW. Nieobyci z wodą żeglowali bezpłatnie, z pomocą wprawionych w bojach z bomem kolegów z SKŻ, na Omegach czy pedałując na rowerze
zwanym wodnym. Tanie napoje, podwawelska wraz
nikiem Studium Doktoranckiego i w związku z tym nie jest opłacany za godziny
przepracowane na poczet Uczelni. Natomiast dostaje stypendium doktoranckie
będące niejako gratyfikacją za pracę dydaktyczną. Ilość godzin zależy od roku
studiów, a waha się ona od 60 do 90 godz. na rok. Niemniej doktoranci biorą ich
więcej, gdyż każda godzina powyżej obowiązkowego pensum jest już opłacana dodatkowo.
Jaki jest warunek otrzymania stypendium?
K.K.: Nie można pracować poza Uczelnią więcej niż na pół etatu. Preferowane
są sytuacje, jeśli doktorant nie pracuje zawodowo i poświęca się jedynie pisaniu
pracy doktorskiej.
Czy można połączyć pełnoetatową pracę ze studiami doktoranckimi?
K.K.: Tak, można, wiele osób tak czyni. Nie jest to łatwe i dużo zależy od nastawienia pracodawcy. Pracując na pełen etat ma się mniejszą liczbę godzin zajęć dydaktycznych do przeprowadzenia ze studentami i nie otrzymuje się stypendium
doktoranckiego.
Czym jest dla Pana matematyka?
K.K: Dla mnie matematyka jest przyjemnością i porządkiem w świecie. Nauczyła mnie ona logicznego myślenia.
Czy spełnia się Pan na tych studiach?
K.K.: Na pewno jest tak, jak to sobie wcześniej wyobrażałem. Lecz czy można to
nazwać spełnieniem?... Matematyka nie jest absolutnie całym moim życiem, poza
nią istnieje jeszcze całe spektrum różnych form realizacji mnie jako człowieka,
a nie tylko jako kandydata na naukowca.
Czy jest ciężko?
K.K.: Na pewno studia doktoranckie nie są dla każdego. Ten rodzaj pracy trzeba
rzeczywiście lubić, wiąże się z nim duże poświęcenie. Są to długie godziny ślęczenia nad tekstem, kiedy przykładowo przygotowuję się do wystąpienia na seminarium. Ale dają one również dużo satysfakcji.
Kim są doktoranci?
K.K.: Najczęściej rekrutują się spośród absolwentów, którzy właśnie ukończyli
studia; średnio 50% stanowią kobiety, 50% - mężczyźni, wszyscy to indywidualiści.
Czy praca ze studenciakami jest ciężka?
K.K.: Nie. Jest czymś interesującym, ciekawym, czymś, co ja osobiście bardzo lubię i na co cieszyłem się od samego początku studiów doktoranckich.
Jej pozytywne i negatywne aspekty?
K.K.: Negatywne: Układanie i sprawdzanie kolokwiów – niezwykle męcząca
praca. Pamiętam, że w czasach studenckich często uważaliśmy z kolegami i koleżankami, że zadania są zbyt trudne albo że w jednej grupie są łatwiejsze niż drugiej.
Wtedy kładliśmy to na karb tego, że profesor, który układał te pytania, skończył
z pajdą chleba, gitarowe “Cztery piwka” czy “Keja”
wystarczyły, aby studenci (także Ci nie praktykujący
żeglarstwa na co dzień) poczekali na ostatni autobus
odchodzący w stronę kominów huty Luccini.
Co do najbliższych planów. Letnie obozy szkoleniowe oraz wędrowne po Mazurach. Także nie odpuszczą abiturientom liceów wybierających się studiować
na PW. Obozy roku “0” pod Żaglami to jest coś! Poza
kursami na stopnie żeglarskie organizowanymi zwykle wiosną i jesienią, wraz z klubem Stodoła organizują rokrocznie koncert Szant. Co może zaciekawić
hordy społeczników: wszelkie prace konserwacyjne
sprzętu i osprzętu SKŻ są honorowane zniżkami kojowymi na rejsach przez nich organizowanych.
Więcej szczegółów można posłuchać w pokoju 110
w Centrum Ruchu Studenckiego w D.S.Riviera lub
wchodząc na stronę skz.pw.edu.pl. Dla szczęśliwych
posiadaczy telefonów dzielą się swoim równie szczęśliwym numer(ki)em- 660 91 03.
Falk
studia na tyle dawno, iż zdążył już zatracić umiejętność odróżnienia tego, co jest
naprawdę trudne od tego, co jest na możliwości studenta. Staram się więc w miarę
moich umiejętności wyważyć te trudności. Oczywiście studenci zawsze mówią, że
było za trudno - to już standard.
Pozytywne: Lubię kontakt z młodymi ludźmi, a taka praca mi to umożliwia. Bardzo mi się podobają zajęcia, które skrzą się intelektem i błyskotliwym dowcipem.
Jak z Pańskiego punktu widzenia studenci odbierają zajęcia z tak młodymi wykładowcami?
K.K.: Z reguły na moich zajęciach spotykam się z dość pozytywnym odbiorem;
wiem o tym, ponieważ informują mnie o tym moi studenci. Najczęściej dochodzą
do mnie pozytywne komentarze, gdy następuje zamiana prowadzącego zajęcia i na
moje miejsce przychodzi „groźny” profesor. Studenci przyznają, że wtedy pojawia
się u nich blokada i stres przed rozwiązywaniem zadań przy tablicy. Ja właśnie staram się unikać takich sytuacji oraz przełamywać strach wśród uczniów. Naturalnie
zawsze znajdą się osoby, którym nie odpowiada taka „swoboda”, a które wolałyby
się nauczyć kilku definicji i zadań na pamięć i kropka. Generalnie odbiór młodych
wykładowców jest raczej pozytywny (choć słyszałem o kilku porażkach); decyduje
o nim zarówno osobowość prowadzącego, jak i sama grupa! Trzeba umieć zaciekawić studentów i „zmusić” ich do aktywności. A z drugiej strony studenci powinni
dać się zaciekawić i „zmusić”!
Niezapomniane wspomnienia z pracy ze studenciakami?
K.K.: Całe mnóstwo! Ale może taki przykład. Dwa lata temu przed świętami Bożego Narodzenia musiałem przeprowadzić kolokwium. Robiłem to z bólem serca,
że tak tuż przed Gwiazdką męczę studentów, lecz potem nie byłoby już terminu.
Wchodzę szybko do sali, jeszcze przez chwilę nie widzę grupy - tylko wyjmuję
przygotowane kserokopie sprawdzianu, odwracam się w stronę studentów, a cała
grupa (co do jednej studentki i studenta) ma na sobie koszulki z moim wizerunkiem i napisem „I LOVE BANACH” (sam napis to już inna historia). Stanąłem
oniemiały, ręce mi opadły, a wzruszenie prawie odebrało głos. Nie wiedziałem co
mam począć, nie chciałem wyjść na potwora robiąc to kolokwium, jednak wiedziałem, że to ostatnia szansa przed zbliżającą się sesją. Więc zrobiłem, ale łagodnie
je oceniałem.
Co dalej, po obronie pracy?
K.K.: Chciałbym pozostać na uczelni, lecz jednocześnie wykorzystywać swoją
wiedzę praktycznie.
Czy warto się kształcić dalej?
K.K.: Zawsze warto się kształcić. Każda stagnacja w życiu to regres.
Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę pomyślnej obrony pracy.
K.K.: Dziękuję również.
Gochus
Fisz - fru!
Fisz znowu zaskakuje, ryba jest swieza, a z FRU!
ciagle płyniemy pod prąd. Fisz’a jako Tworzywo
Sztuczne nie trzeba przedstawiać, 5 ostatnich albumów przyzwyczaiło nas do jego wspolpracy z emade.
Teraz pojawił się ktoś inny, Envee z DJ’skiego kolektywu Niewinni Czarodzieje (Innocent Sorcerers wydawanego w Londynie przez Fluid Once). Ten gorący
jak bułeczka producent gra na imprezach remiksy na
zamowienie, rearanżuje utwory ( np. dla Sonar Kollektiv, wytwórni prowadzonej przez światowej sławy
kolektyw Jazzanova), występuje w eksperymentalnym koncertowym projekcie Tomasza Stańko itd. itd.
Na ich płycie krzyżują się niebanalne, spontaniczne
teksty Fisza, promotora Warszawskiej nowomowy,
z szerokimi horyzontami muzycznymi Envee, ktory
bawi się stylami muzycznymi i żongluje nimi z zatrważającą sprawnością . Ta płyta to niezły ubaw dla
obu muzyków, wieloletnie pomysły Fisza kiełkują
z nowym producentem i z malej fasolki wyrasta łodyga z której można dostac sie do palacu olbrzyma
w Warszawskich chmurach absurdu. Trafne zesta-
wienie słów, wpadają w ucho razem z unikalnym dla
każdej ścieżki tematem muzycznym. Funkowe gitary
w Kryminalnym Bluez’ie, afrykańskie tematy na kalimbie i djembe i w głosie Izy Kowalewskiej w “Idzie
Miłość”, smętna gitara w Błekicie Nieba, elektornika
w “Aj Gary Glu”, spalone Looney Toons w Kręciole czy klimat mięszanki Beastie Boys i Dog Eat Dog
w “Gnój”. 17 kawałków w sexy digi packu. Po prostu
najs ( no i te cymbałki ).
V
ADRES KORESPONDENCYJNY: CRS, ul. Waryńskiego12, 00-631 Warszawa, z dopiskiem [i.pewu]
Wydawaj
[email protected]
nami pismo
tel./faks: (022) 660 91 04
e-mail: [email protected]
www.ipewu.pw.edu.pl
REDAKCJA: Redaktor Naczelny Wiktor Sułkowski
Sekretarz Redakcji Karolina Zarębska
Dział Graficzny Adam Jeziorski, Agata Burczyńska(komiks)
Fotografia Grzesiek Tuszyński, Krystian Frahn, Krzysztof Policha
Korekta Małgorzata Gruszka
Pełnomocnik ds patronów medialnych Anna Filipek
Felietoniści
Anna
Filipek,
Monika
Goszczyńska,
Małgorzata
Janikowska, Marcin Jeżo, Lilka Kostrzanowska, Szymon Leśniewski,
Julita Mikulicz, Asia Trautsolt, Andrzej Curkowski, Darek Giska,
Marta Rawdanowicz
PRODUKCJA: Wydawca Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej
Druk Instytut Poligrafii Politechniki Warszawskiej
Naświetlarnia Studio Beta
Papier Amber
Okładka Jacek Opaluch (www.seventhmodel.com)
Daj! Daj!! Daj!!
„ Ważne są ślady zostawione podczas walki na papierowym ringu , gdzie
stawiam czoła silniejszemu przeciwnikowi: nie mistrzom, artystycznym
zapaśnikom, ale własnej nieporęczności i nieumiejętności... Podlegam za to
własnym prawom i jestem jedynym swoim sędzią” Roland Topor
Pozwól nam być sędzią napisz recenzje jakiejkolwiek płytki, wyślij ją na
[email protected] i zgarnij jedną z pięciu płytek POE
Newsletter
Jeżeli chcesz rozpropagować ważne informacje wyślij je koniecznie
na adres: [email protected]. Informacje zostaną
sprawdzone, a jeśli okażą się wartościowe, zostaną dołączone do jednego
z najbliższych wydań newslettera. Nie zapomnij wysłać swojej informacji
na czas: newsletter wysyłany jest co tydzień, w niedzielę wieczorem.