Pobierz artykuł
Transkrypt
Pobierz artykuł
Teksty zebrały i opracowały: Maria Tyszkiewicz - Wieja Elżbieta Michalska e-mail [email protected] http://www.gimnazpiechowice.prv.pl Różne zawody Chryzantemy pani Hani Nauczyciel szkoły średniej wybrał się z uczniami do zakładów Pani Hania była dobrą i bardzo hojną staruszką. Mieszkała w pracy, aby poznali różne zawody. Najpierw wybrali się do huty, gdzie niewielkiej chałupce pod Chełmem. Całymi godzinami oddawała się wytapia się stal. Rozmawiali z hutnikami o ciężkiej harówce. Zwiedzali swemu hobby, jakim była hodowla chryzantem, chabrów i hortensji. cala hutę, wchodzili do poszczególnych hal. Oglądali suwnicę z wielkimi Wieczorami uwielbiała czytać książki historyczne. hakami. Następnie, zwiedzając piekarnię, dowiedzieli się, jak piecze Pewnego spokojnego wieczoru zerwał się straszny huragan, się chleb, obejrzeli piec chlebowy, chwalili wypiekane pieczywo. którego pani Hania śmiertelnie się przeraziła. Jej ogród zamienił się w Ponieważ było dużo chętnych, musieli chodzić grupami, aby poznać jeden wielki hulający harmider. Bohaterka wpadła w histerię, ale dokładnie charakter pracy poszczególnych zawodów. hamowała ją myśl, że jest chora na nadciśnienie i postanowiła zaparzyć Wszystkich zawodów nie udało się zaprezentować, ale uczniowie i tak byli zadowoleni z wycieczki. sobie herbatę z ziółek. Gdy huragan ucichł, zajrzała do swojego ukochanego ogrodu. Uratowały się tylko hortensje, które schowały się pod niewielkim Katarzyna Cwetschek II a drzewkiem hebanowym. Siedząc na ogrodowym hamaku i rozpaczając, pani Hania zauważyła w chaszczach malutkiego kota. Zabrała go do domu i nakarmiła chudzinę schłodzonym mlekiem. Nazwała go Herman. Dorota Kaczorowska II a Hodowca Henryk mieszkał na Helu razem z żoną i dwójką dzieci. Zajmował Pani Helena się hodowlą rzadko spotykanych roślin. W tym celu wynajął ogromną, ocieplaną halę. Było to mało opłacalne hobby i nie dawało zarobić na Pani Helena jest to sześćdziesięciotrzyletnia emerytka z chleb, dlatego utrzymaniem rodziny zajmowała się żona Halina. Chełma. Ma kochającego męża Henryka i dwóch synów, Hieronima i Pracowała w pobliskiej szkole, ucząc dziewczęta haftu. Ich starsza Huberta, Którzy obecnie mieszkają w Chorzowie. Z wykształcenia była córka studiowała chemię na holenderskim uniwersytecie. Choć był to historykiem, ponieważ interesowały ją dzieje Polski i świata. Oprócz dodatkowy wydatek, nie żałowali tej decyzji, ponieważ Hania chętnie tego hodowała wiele gatunków kwiatów. W jej kolekcji znaleźć można przykładała się do nauki. Syn Hubert był harcerzem i chętnie grywał na barwne hiacynty, piękne hortensje i różnokolorowe róże. harmonijce przy ognisku. Sąsiedzi chwalili Hanię i jej brata, więc Uwielbiała zwierzęta, dlatego trzymała w domu małą charciczkę, która pewnego razu, wykazując się horrendalna głupotą, stłukła rodzice byli dumni ze swych pociech. Małgorzata Porębska II a zabytkową chińską porcelanę stojącą na komodzie z czarnego hebanu. W południe pani Helena zapraszała do siebie sąsiadkę – panią Hannę, której synowie studiowali na Uniwersytecie w Harvardzie, co było chlubą matki. Nieraz razem haftowały różnobarwne wzory na białych serwetach i tak czas mijał im aż do wieczora. Marek Job II a Chichoczący duch Drożdżówki Panowała duchota. Noc nadchodziła cicho, nie było słychać nawet W pewien dżdżysty, chłodny wieczór przemoczony przechodzień chrząszczy. Wyszliśmy z kuchni przytuleni do chłodnego, pachnącego schronił się do małej, schludnej kawiarenki, która była chlubą miasta. stęchlizną muru. Czekaliśmy na ducha. Ze strach aż burczało mi w Sprzedawał w niej charakterystyczny chłopina – chudy, cherlawy, ale z brzuchu. Bałam się, że niechcący kichnę. Po chwili rozległ się upiorny olbrzymią charyzmą. śmiech ducha. Chichotał gdzieś wysoko na dachu. Stałam cichuteńko, Przechodzień wstąpił na małą herbatkę. Rozejrzał się uważnie i słuchałam oniemiała. Duch chodził po strychu, hulał po dachu z blachy. zachwycił obrusami wyhaftowanymi w smoki, srebrnymi świecznikami Nie opuszczał go dobry humor, wciąż chichotał. Nagle rozległ się huk. oraz zastawą, która liczyła sobie ze trzysta lat. Wkoło ludzie chuchali To duch spadł na chodnik. Uciekliśmy w popłochu. na gorące kawy i zajadali się pysznymi drożdżówkami. Nasz bohater musiał szybko wyjść z kawiarenki, zorientował się, że nie wziął portfela. Basia Przybycień II a Aga Iskrzycka II a Rzeźbiarz Nad niewielką rzeczką mieszkał rzeźbiarz z żoną i gromadką dzieci. Gdy tylko mgła nad rzeczułką zaczęła rzednąc, budził się ów Hrabia żarłok. Po porannym obrządku zwierząt w gospodarstwie wyruszał do Przepyszna poszóstna kareta pędziła co koń wyskoczy po pracy w Żyrardowie. Ponieważ był jedynym żywicielem rodziny, oprócz wyboistej drodze. Nagle stangret ściągnął lejce, a konie dziko zarżały pracy w swym ulubionym rzemiośle, zajmował się żeglarstwem. i zahamowały tak, że przed ich kopytami urosła niewielka hałda ziemi. Gdy przyjeżdżał do domu po długiej podróży, od razu oblegała To zając hultaj przeciął im drogę i hyc! – wskoczył w chaszcze. go grupka żwawych chłopców. Jeden z nich był już uczniem w „Hańba!” – huknął hrabia wychodząc z powozu. Na głowie miał perukę z żyrardowskiej szkole. Pilnym był on żakiem, przez co przynosił harcapem – teraz nieco zsuniętą na oczy – w ręku trzymał wachlarz z zaszczyt swym rodzicom – rzeźbiarzowi i jego małżonce. wyhaftowanym cherubinem. Pod szyją pysznił się halsztuk. Hajducy Małgorzata Porębska II a hardo poczęli poprawiać jego zmięty strój. Zza snopków siana dało się słyszeć chichotanie chłopów, którzy przerwali na chwilę harówkę w polu. Hrabia chrząknął groźnie i zwrócił oczy w ich kierunku. „Chamstwo” – ofuknął wystraszonych parobków. i burzliwie wybiera żołędzie. Struty zając przycupnął na żerdzi, w pobliżu żółtobrzeżek żwawo pływa, papuga żako rześko żłopie wodę z Magnat ciężko westchnął i wszedł z powrotem do karety po kałuży. Na gałązce herbacianego krzewu przysiadł turak, kuna od złotych schodkach. Woźnica chlasnął z bata, a konie puściły się w południa trzęsie się ze śmiechu, zaś orzeł zatacza kręgi nad dalsza drogę. horyzontem. Marek Job II a Ponadto, poprawiając skuwkę na chuście, mimochodem w kierunku boru podąża zuch. Przez drogę energicznie przebiegła wataha wilków. Kawka, budując gniazdko, znalazła biżuterię, sójka zgubiła zasuwkę od kłódki i kluczyk od przybudówki. A niedaleko gospodarz spokojnie orze pole. Marta Semeriak kl. III a á 02/03 Bór Skutki niepohamowanego apetytu Niedaleko, tuż za pagórkiem rozciąga się bór. Od rana leciutki wietrzyk powiewa wśród brzóz. Wokoło głucho, słychać tylko szum niewielkiego strumyczka. Nieopodal gajowy żwawo przerzedza przydrożne borówki. Na drzewie jeżówka z kszykiem od zmierzchu prowadzą ważną rozmówkę. Wiewiórki w ogóle nie zwracają uwagi na padającą mżawkę, która przysparza im kłopotów w zbieraniu szyszek, buczyny i orzechów. Tur, łoś i żubr strącają szypułki, wśród których dzik żartobliwie W Nilu żył żarłoczny hipopotam. Jadł i pił bez jakichkolwiek zahamowań. W ogóle nie dbał o linię, a poza tym nie tolerował hałasu i głosił hasło: „Grunt to dobry humor i grube sadło”. Wreszcie tak się spasł, że Nil wystąpił z brzegów. Hipopotam po raz pierwszy w życiu przeraził się nie na żarty tym, że jest taki nienażarty. Chciał wyjść z wody, ale nie mógł. Wówczas przyszły do niego rozmaite zwierzęta: potężne słonie, ohydnie chichoczące hieny i nawet przyczłapał mrówkojad. Opasano jego cielsko mocnymi linami i zaczęto ciągnąć. Harówka trwała nieprzerwanie kilka godzin, ale chciał dobiec pierwszy, lecz zahaczył nogą o spróchniały korzeń, nie osiągnięto upragniony cel – hipopotam wyszedł na brzeg, łypnął małymi zdążył wyhamować i zjechał na siedzeniu do wody. oczkami na przyjaciół i podziękował im serdecznie. Przyrzekł, że od dziś przestanie jadać bez umiaru, ale czy słowa dotrzyma... Basia Król I c Na apelu chóralnie odśpiewano hymn, a później młode głodomory udały się w stronę stołówki, gdzie zjadły zasłużone śniadanie. Pyszna herbata wszystkim poprawiła humor. No a później – hejże na harce! Ania Szczęch I c Hejże na harce! Huby Na obozie harcerskim trzeba hartować ciało i siłę woli. Ledwie słonko wyjrzy zza horyzontu, już rześki hejnał zrywa druhów na równe nogi. To hańba chrapać do południa. Zaczyna się gimnastyka. Druh Bohdan wymachuje rękami jak helikopter, Henryk huśta się na chwiejnej gałęzi, a reszta udaje, że ćwiczy. Za chwilę wszyscy jak huragan popędzą chyżo ku jezioru. Grunt to higiena. Nie należy jednak przesadzać. Hałaśliwy Marian Hipolit i Henryk byli największymi przyjaciółmi w Chełmie i bardzo się tym chlubili. Często chodzili po górskich halach w poszukiwaniu purchawek. Pewnego dnia, gdy hulali po wielohektarowej łące, znaleźli hubę. Mieli chrapkę na handel hubami i już marzyli o pieniądzach, za które mogliby kupić nie tylko chałkę czy chleb, ale także chałwę, herbatę i mahoniowe koraliki. Mieli nadzieję, że hojny kupiec kupi górę hub. W dobrych humorach przeszli chaszcze. Nagle drogocenna zdobycz wysunęła się z pokoju, ale nasz bohater obudził się, wstał, zrobił dziesięć pompek, położył się i zasnął. Kuba Matusiak I c dłoni Hipolita i zsunęła się z urwiska. Przyjaciele chwacko ruszyli za grzybem. Choć nie byli cherlakami, nie zdołali chwycić uciekiniera. Chcąc nie chcąc wrócili do domów, ale o hecy z hubą nikomu nie powiedzieli. Nie lubią żadnych grzybów, za to ochoczo łapią chrabąszcze, zbierają chabry i polują na chochliki. Justyna Warchoł I c Dziesięć pompek Kogut i lis Józef siedział na krzywym krześle i melancholijnie przyglądał się zachmurzonemu niebu. Położył rękę na chropowatej powierzchni spróchniałego stołu. Nagle zza owalnej chmury wyłonił się dyskoidalny fioletowo – czerwony obiekt. Sunął z oszałamiającą prędkością. Zatrzymał się i zaczął migotać dziesięcioma milionami kolorowych świateł Wyszła z niego dwumetrowa istota o małej głowie i szerokich barkach. Podeszła do Józefa i już miała go pocałować w czółko na znak Pewien lis długo hasał po dzikich zaroślach i chaszczach. Na próżno jednak czyhał tam na ofiarę. Wreszcie przywędrował do ubogiej wioski. Usłyszał dziwny hałas i harmider. To kogut wyśpiewywał swój natchniony hejnał, fałszując ohydnie. Zawahał się lisek, gdyż nieopodal harcowały psy, a kogucik był bardzo chudy. Głód przezwyciężył strach i już po chwili chyżo czmychał z wrzeszczącym wniebogłosy drobiem. Karolina Wesołowska III b Z chaty wybiegł chłop, a psy rzuciły się w pogoń za rudym chytrusem. Huknął strzał, wystraszony złodziej wypuścił koguta i pognał w siną dal. Sara Zielińska I c Niebłaha sprawa Nie miałam w ogóle pojęcia, gdzie mogłabym kupić książkę, którą chciałam podarować przyjaciółce. Zajrzałam do pobliskiej księgarni. Księgarz z żalem poinformował mnie, że ta pozycja została już sprzedana. Sprawa była dla mnie niebłaha, więc spytałam, czy by nie mógł dowiedzieć się, gdzie można by dostać tę książkę. Po chwili wrócił z niezłą wiadomością – dostanę ją na pewno w księgarni naukowej. Czym prędzej udałam się w owe miejsce i kupiłam „Łatwy słownik trudnych wyrazów”. Rufus Pan Rufus zachorował na dur. Znajomy garncarz poradził mu, żeby udał się do lekarza – pana Kluski. Postanowił więc, że pójdzie się leczyć. Po drodze minął Indianina w pióropuszu i królewnę ubraną w niebieską suknię. Zdziwiony Rufus rozejrzał się wokół. Okazało się, że przypadkiem wszedł na ulicę Bajkową. Rzucał spojrzenia na kamienice, na których widniały płaskorzeźby, przedstawiające mężczyzn w surdutach. Rufusa zdziwiła ta piękna okolica, ale wtedy obudził go śpiew gila, który siedział na oknie. W mgnieniu oka zrozumiał, że był to tylko sen. Jagoda Pisecka II a Chandra Henryka Pani Hanna ostatnio bardzo martwiła się o swojego męża Henryka, który nabawił się takiej chandry, że aż miał halucynacje. Cały czas wydawało mu się, zmierza ku niemu wataha wilków, a na chmurkach pod sufitem siedzą małe aniołki, które chichoczą z jego łysiny. Pani Hania w końcu wezwał psychiatrę, który stwierdził u Henryka chorobę psychiczną. Kiedy biedak to usłyszał, zaczął wykrzykiwać, że lekarz się nie zna i wygaduje jakieś herezje. Wtedy żona zaproponował mu, żeby poddał się hipnozie, która ujawni przyczynę jego problemu. Lecz Henio zarechotał tylko i pisnął, że nie ma żadnych problemów. Pobiegł chyżo na ulicę, a tam dwóch miłych dżentelmenów założyło mu śliczny biały kaftanik, gdy próbował, rozpiąwszy koszulę, fruwać nad ulicą. Kasia Maciąg II a