Praktyki programu Leonardo da Vinci. 28.02

Transkrypt

Praktyki programu Leonardo da Vinci. 28.02
Praktyki programu Leonardo da Vinci.
28.02- 04.04.2012r. w Grantham
Każde dobre sprawozdanie powinno być rzeczowe i zawierać fakty, czyli po krótce mówiąc raczej
nudne. Ja jednak mam nadzieję, że nasze choć trochę odda klimat tych chwil, które spędziłyśmy w
Wielkiej Brytanii.
28 lutego wyruszyłyśmy można powiedzieć w nieznane. Nie powiem, że nie było obaw. Bałyśmy się
języka, ludzi, tęsknoty za domem i przyjaciółmi, a także bardziej przyziemnych spraw, jak choćby to,
czy po tak długim czasie razem nie pozabijamy się :D Jednak będąc coraz bliżej celu, coraz bardziej
czułyśmy się szczęśliwe i spokojne o najbliższą przyszłość. W tym przekonaniu utwierdził nas nasz
angielski opiekun Nick Grimwood, który czekał na lotnisku z uśmiechem zapewniającym Ladies!
Jesteście w dobrych rękach. O czym miałyśmy możliwość wiele razy się przekonać.
Samo Grantham również nas zauroczyło. To niewielkie, acz klimatyczne miasteczko na 5 tygodni stało
się naszym domem. I choć wszyscy powtarzali, że nie sposób się w nim zgubić - nam się udało! Całe 2
razy!!  Udało nam się także zyskać nowych przyjaciół, doświadczenie, kontakty i pewność, że po
takiej przygodzie na pewno damy sobie radę, bo praktyka niewątpliwie była przygodą.
Hotel, w którym pracowałyśmy jest 3* obiektem z masą „kolorowych” ludzi. Cała kuchnia od
zmywaka po szefa jest polska i panuje w niej specyficzna atmosfera. Będąc tam ma się wrażenie, że
to polski hotel z angielską załogą. Większość brytyjskich pracowników zna kilka, a niektórzy nawet
sporo polskich słów, o czym na każdym kroku przypominają.
Zaś na służbie pięter króluje Portugalia. Cały czas dało się słyszeć ploteczki w ich rodzimym języku, czy
śpiewaną dość często piosenkę „Ai se eu te pego”  Nie mniej tutaj również zostałyśmy ciepło
przyjęte i traktowane na równi z innymi pracownikami.
Wydaje mi się, że to restauracja była największym wyzwaniem dla każdej z nas, bo tutaj nie sposób
było się ukryć za deską do krojenia czy odkurzaczem, tutaj miałyśmy kontakt z klientem i musiałyśmy
się wykazać. Przede wszystkim językiem angielskim, ale też życzliwością, uśmiechem i
profesjonalizmem. I co najważniejsze (nie chwaląc się oczywiście) wszystkie poradziłyśmy sobie
znakomicie!! Tak znakomicie, że żegnając się z pracownikami The Olde Barn Hotel płakałyśmy my,
płakali też oni…
Właściwie, to większość ostatnich dni poświęciłyśmy na wspomnienia i coraz bardziej utwierdzałyśmy
się w przekonaniu, że nie chcemy wracać do kraju. Niestety, jak mówi nasze przysłowie „wszystko co
dobre, kiedyś się kończy”… A my kończąc bardzo serdecznie pozdrawiamy tych, którzy Grantham już
odwiedzili, a szczerze zazdrościmy tym, którzy dopiero mają zamiar się tam wybrać.
Bogusia Brodacz, Kasia Burzawa, Karolina Łukoś, Paulina Jakubiec, Dominika Pydych.

Podobne dokumenty