Kazanie Ks. Prałata Ryszarda Kurka
Transkrypt
Kazanie Ks. Prałata Ryszarda Kurka
POGRZEB SIOSTRY M. TADEI od Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny 25-29 lutego 2012 Czcigodni Koncelebransi, Drogie Siostry Niepokalanki, Czcigodna Rodzino zmarłej Siostry Tadei, Pani Prezydent Wolnego, Królewskiego Miasta Nowy Sącz, Kombatanci, drodzy uczestnicy żałobnej uroczystości! Właśnie celebrowaliśmy Eucharystię za zbawienie śp. Siostry M. Adeliny, gdy do ołtarza podano karteczkę z informacją: „Zmarła siostra Tadea”. Po zakończeniu celebry a przed ostatnim pożegnaniem Siostry Adeliny kapelan udzielił Siostrze Tadei rozgrzeszenia obejmującego całe Jej życie i wszystkie jego ułomności oraz namaszczenia chorych. Dziś sprawujemy pamiątkę Ofiary Chrystusa za zbawienie Siostry Tadei od Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Żyła lat 87 i 22 dni; od Siostry Adeliny była starsza o dwa miesiące. Do Zgromadzenia Sióstr Niepokalanek wstąpiła mając lat równo dwadzieścia trzy: 3 lutego 1948, i przeżyła w nim lat 64 i dni 22. Urodziła się w Warszawie jako Zofia Ludwika, córka architekta Tadeusza Nowakowskiego i urzędniczki Marii Rzepczyńskiej. Miała dziewiętnaście lat, gdy zerwał się naród do heroicznej walki nazwanej Powstaniem Warszawskim, mającej za cel odrzucić barbarzyństwo niemieckiej okupacji i wziąć stolicę we własną, polską administrację, zanim to zrobi barbarzyństwo sowieckie. Powstanie miało trwać parę dni, trwało dwa miesiące i kosztowało hekatombę ofiar, ludzi często bardzo młodych, nawet dzieci, warszawskich dzieci, które w godzinie „W” na śmierć bez zająknienia szły po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec (por. J. Słowacki, Testament mój). Wraz z ich zrywem narodziła się pieśń, ich pieśń, którą jak hymn, jak ślubowanie, jak modlitwę, śpiewała w mig cała Warszawa: „Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój, za każdy kamień twój, Stolico, damy krew”. Śpiewała też z ogniem w duszy Zosia Nowakowska, wspominana dziś Siostra Tadea. „Poległym chwała, wolność żywym”, popłynął w niebo dumny śpiew powstańców, którzy wierzyli, że sprawiedliwy Bóg odpłaci okupantom za przelaną krew. Gdzieś w połowie sierpnia Siostra Tadea została ranna, i to ciężko, trafiona w okolice tętnicy szyjnej właściwie powinna nie żyć. Przeżyła dzięki przypadkowym ludziom, którzy ją wyciągnęli spod gruzów i zawlekli (dosłownie!) do szpitala. Po latach, już w Nowym Sączu, w 1997 roku, Siostra Tadea wspominała: „Widziałam dokładnie, jak żołnierz niemiecki wymierzył z karabinu we mnie i wystrzelił. Kula przeszła przez szyję i bark uszkadzając unerwienie prawej ręki”. Tymi słowami tłumaczyła, dlaczego Chrystusa Frasobliwego dla parafii Matki Bożej Niepokalanej rzeźbiła jedną tylko, lewą ręką. Ale może dlatego ten Pan Jezus, ostatnie Jej dzieło w tym temacie (bo było ich kilka), jest tak bliski i swojski każdemu, kto przy głównym wejściu do kościoła skieruje swe kroki do kaplicy po prawej stronie i tam wpatrzy się w Jego postać. W roku 2000 za swe wojenne zasługi została awansowana na stopień podporucznika. Talent rzeźbiarski Zosia odziedziczyła po ojcu, architekcie o duszy artysty. Jako nastolatka wraz z nim wykonała dużych wymiarów tzw. szopkę krakowską (Jej dziełem były różne drobne figurki), a samodzielnie płaskorzeźbę św. Jerzego. Zasad rysunku i rzeźby uczyła się jednak dopiero po wojnie u Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej (1890-1977), zasłużonej rzeźbiarki i medalierki, w roku 1915 żołnierza II Brygady Legionów. Dziełem Siostry Tadei jest także piękna, jakoby nieukończona, figura Pana Jezusa leżącego w grobie; pomyślimy czule o Jego twórczyni w najbliższy Wielki Piątek, w czterdziesty drugi dzień od Jej śmierci. Jej dziełem jest też biała figura Matki Bożej z Dzieciątkiem w wirydarzu klasztornym (można ją oglądać z korytarza na wprost wejścia do kaplicy). Szczególnie sugestywna jest samo Dzieciątko, które wyrywa się Mamie z rąk, jakby chciało rzucić się w ramiona Tej, która Mu dała rzeźbiarskie życie. Wspomnijmy jeszcze, dla porządku, i ambonkę, z której czytujemy Słowo Boże. To też Jej dzieło. Niechże więc sławią Siostrę Tadeę te i inne Jej dzieła, rzeźby, w większości bardzo drobne, utrwalone zaledwie w stadium projektowania, oraz akwarele i rysunki. Niech Ją też sławi kilkuletnie przykucie do łóżka, oczyszczające, pod troskliwą opieką sióstr, ze wszystkiego, co ziemskie, niedoskonałe, niegodne pokazania się Bogu. Niechże przeświadczenie Hioba z dzisiejszej liturgii będzie Jej przeświadczeniem: Ja wiem, Bóg, Wybawca mój żyje! On moje szczątki znów ciałem odzieje i tak to ja Boga zobaczę. Amen. Ks. Prałat Ryszard Kurek