Czytaj więcej - Teologia Polityczna

Transkrypt

Czytaj więcej - Teologia Polityczna
roz dział 28
Społeczeństwo otwarte jest nowoczesnym projektem zachodniego ładu
mającym uniwersalne aspiracje. Jego podstawową ideą jest zabezpieczenie się społeczeństwa przed zdominowaniem forum publicznego przez
ideologie (do jej powstania i popularyzacji przyczyniły się tryumfy komunizmu i nazizmu), które jeśli są wzmocnione aparatem państwa, nieuchronnie wiodą do totalitaryzmu.
Europejska tożsamość
Społeczeństwo to miały więc cechować otwartość na różne idee
oraz silnie wbudowana tolerancja na forum publicznym. Nie oznaczało
to jednak ani eliminacji wszelkich przekonań z publicznego dyskursu,
ani ogłoszenia abdykacji rozumu z dążenia do poznania transcendentnej prawdy. Wręcz przeciwnie. Wielki myśliciel Karl Popper, który spopularyzował pojęcie społeczeństwa otwartego (pochodzące od Henri
391
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
Autodestrukcja społeczeństwa
otwartego?
O Kościele i świecie
Bergsona), odrzucił w nim konieczność ważnego i silnego konfliktu
między wiarą i rozumem, który od oświecenia wpisywał się głęboko
w kulturę Zachodu. Popper był świadom, że w życiu indywidualnym
i społecznym trzeba przyjąć liczne niedające się dowieść przedracjonalne założenia. Nie ma więc opozycji rozum – wiara, choćby dlatego
że u podstaw racjonalizmu istnieje element irracjonalnej wiary w rozum. W stricte racjonalny sposób nie da się też dowieść żadnej wartości
etycznej i kategorii estetycznej.
Jednostka nie staje więc przed dylematem albo wiara, albo rozum,
ale przed koniecznością wyboru między różnymi założeniami będącymi formami wiary. Zatem problem ludzkiej egzystencji polega głównie
na tym, by dokonać w życiu świadomego, czyli krytycznego, wyboru takich przedracjonalnych założeń i tak, by tworzyły spójną całość (a więc
być świadomym prefilozofii, którą się przyjmuje). Sam Popper takiego
wyboru dokonuje, wielokrotnie podkreślając, że dla istnienia ludzkiej
społeczności musi w niej istnieć wiara w rozum oraz racjonalizm, a także wiara w humanizm i humanitaryzm. Świadomy jest też, że te nader
oczywiste założenia są takie jedynie z perspektywy kultury Zachodu,
a i w jej ramach mogą mieć różnorodne uzasadnienia. Dlatego też podkreśla, że – wbrew historycznym konfliktom – między światopoglądami racjonalisty, humanisty i chrześcijanina nie musi zachodzić relacja
wykluczania. Przecież – podkreśla Popper – obecność ideałów braterstwa i wolności oraz powszechnej wolności i humanitaryzmu w kulturze Zachodu jest wynikiem silnego wpływu etyki chrześcijańskiej. Ten
oczywisty dla historyków i intelektualistów, kluczowy dla europejskiej
tożsamości fakt jest nadal w XXI wieku – to signum temporis – kwestionowany przez polityków, ideologów i media uznających go za konstrukt ideologii. Przypomnę więc lapidarną opinię Krzysztofa Pomiana:
„Europę ukształtowało chrześcijaństwo. Kto temu przeczy, zasługuje na
pałę z historii”.
Niestety, i nie jest to bez znaczenia dla przyszłości Europy, średniowiecze nadal jest traktowane w opozycji do renesansu i oświecenia.
392
299
Co więcej, Galileusz aż do śmierci uważał się za gorliwego katolika, nigdy
nie traktował swego dzieła w opozycji do wiary, a wśród papieży i inkwizytorów
miał zwolenników oraz przyjaciół (oczywiście, także i wrogów), więc przypisywane mu powiedzenie nie odzwierciedla też duchowości włoskiego astronoma.
Dotyczy to również powiedzenia przypisanego Wolterowi. Jego stosunek do ludzi inaczej myślących znacznie lepiej opisuje to, co sam powiedział: „Nie wahajmy się zniesławiać autorów o odmiennych poglądach, sączmy podstępnie jad
podejrzeń. Niech ludzie dowiedzą się o podłościach przeciwnika, przedstawiajmy
go w jak najgorszym świetle … Jeśli fakty temu przeczą, zmyślajmy, nie przemilczajmy żadnego z ich błędów, żadnej z wad. Atakujcie z ukrycia, nie dajcie się
złapać za rękę”.
393
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
W przemówieniach polityków, porównaniach używanych przez ludzi
kultury, mediach i popkulturze (popularna strategiczna gra komputerowa rozgrywana w realiach średniowiecznych nosi nazwę Aevum
Obscurum – „wiek ciemny”) nadal jest ono synonimem okrucieństwa,
ciemnoty i fanatyzmu religijnego. To nie tylko historyczna niesprawiedliwość, ale zarazem istotny element indoktrynacji zapoczątkowanej
przed kilkuset laty. W jej efekcie przeciętnie wykształcony człowiek
Zachodu pamięta „A jednak się kręci” Galileusza oraz sentencję Woltera: „Nienawidzę waszych poglądów, ale oddałbym życie za wasze prawo
do ich wyznawania”, podczas gdy od dawna wiadomo, że owe cytaty
– z powodów ideologicznych – włożono w usta obu wybitnych postaci
dobre sto lat po śmierci każdego z nich299. Jest to jednak ważne głównie
dlatego, że bez odideologizowania obrazu średniowiecza – w sposób
smutny potwierdzają to debaty toczone w Parlamencie Europejskim,
a zwłaszcza dyskusja o preambule konstytucyjnej – niemożliwa jest
rzetelna dyskusja nad europejską tożsamością. Miejsce rzeczowej debaty zajmuje bowiem spór ideologiczny (a raczej ideologiczny atak na
okres Christianitas), emocje zastępują racjonalną analizę, a stereotypy
– analizę realnych faktów. Dotyczy to przede wszystkim zwolenników średniowiecza jako wieków ciemnych przeciwstawianych wiekowi
oświecenia, ale skłania też – trzeba o tym pamiętać – wielu oponentów
takiego poglądu od XIX wieku, aż po dzień dzisiejszy, do radykalizacji
i negowania osiągnięć oświecenia oraz idealizacji obrazu życia w średniowiecznej Europie.
O Kościele i świecie
Popperyzm połowiczny, czyli
postmodernizm
W połowie ubiegłego stulecia z poglądami Poppera wyróżniającymi
się intelektualną precyzją, erudycją i samokrytycyzmem, a także dużą
otwartością zgadzało się wielu światłych Europejczyków. Trafne zdiagnozowanie przez niego wrogów społeczeństwa otwartego300, racjonalne pokazanie nędzy historycyzmu301 i innych determinizmów bardzo
wzmocniło po II wojnie światowej promowane przez niego idee. Nawet
minimalizm jego piecemeal engineering (czyli tworzenia modeli, a potem realizowania ich metodą małych kroków, które stale są weryfikowane, a wyniki te służą ulepszaniu kolejnych modelowych konstrukcji),
po okrutnych tryumfach ideologii w epoce, kiedy najwybitniejsi Europejczycy marzenia o jedności naszego kontynentu potrafili zamienić na
prozaiczny, ale konkretny projekt Wspólnoty Węgla i Stali, znakomicie
wyrażał ducha epoki.
Jednakże w Popperowskim projekcie tkwiły wewnętrzne sprzeczności ułatwiające, a nawet wręcz implikujące selektywne podejście do jego
poglądów. Społeczny sukces odniesie więc raczej nie całościowy projekt
społeczeństwa otwartego, ale popperyzm połowiczny. Społeczeństwo
300
The Open Society and Its Enemies, Londyn 1945, wyd. pol. I: Społeczeństwo
otwarte i jego wrogowie, Warszawa 1987.
301
The Poverty of Historicism, Londyn 1957, wyd. pol. I: Nędza historycyzmu,
Warszawa 1984.
394
395
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
otwarte mogłoby bowiem istnieć w realnym świecie jedynie pod warunkiem, że większość ludzkości byłaby równie konsekwentnie racjonalna
i intelektualnie uczciwa jak autor The Open Society and Its Enemies. Niewielu jednak ludzi potrafi tak jak on połączyć doświadczenie pełnej
indywidualnej wolności z silnym poczuciem wspólnoty, sięgającym aż
po jedność rodzaju ludzkiego. Jest to równie trudne jak połączenie krytycznego racjonalizmu jako podstawowego kryterium i metody działania z utworzeniem wspólnoty podzielającej te same wartości i takie
samo poczucie moralne. W nie mniej trudny sposób łączą się też pragmatyzm jako forma życia z jednoczesnym oczekiwaniem, przynajmniej
u większości ludzi, skłonności do zachowań niekoniunkturalnych, jak
też uznawanie pluralizmu światopoglądowego z uzasadnionym jedynie
na gruncie czystego rozumu, niezwkle istotnym przekonaniem o istnieniu prawdy absolutnej. Bardzo niewielu ludzi jest w stanie spełnić te
wyrafinowane wymagania twórcy falsyfikacjonizmu. W realnym świecie silnie utrwalił się więc indywidualizm pozbawiony jednak swojej
wspólnotowej przeciwwagi, sceptycyzm bez świadomie wybranej prefilozofii i pluralizm bez odniesienia do prawdy absolutnej.
Dodajmy też, że Karl Popper, dokonując racjonalnej i precyzyjnej
krytyki społeczeństw zamkniętych i odrzucając wszelkie ideologie, nie
przeprowadził jednak głębszej analizy tego, co było siłą przyciągającą
do nich zarówno ludzkie masy, jak i wielu wybitnych intelektualistów
oraz artystów. Tymczasem – co dawały ideologie swoim wyznawcom
– posiadanie ponadjednostkowego sensu dziejów oraz poczucie wspólnej tożsamości i dzielonej wraz z innymi wspólnoty, a także zakorzenienia w przestrzeni i czasie, wpisane jest głęboko w pragnienia wielu
ludzi (to raczej ich przeciwieństwo: niezakorzenione, kosmopolityczne
indywidua konsekwentnie wyznające nihilizm są wśród ludzi rzadkością). Demokracja, rządy prawa, wolny rynek są oczywiście fundamentalnie ważnymi i potrzebnymi instytucjami społecznymi, nieposiadającymi żadnych zamienników, ale są one „zimne”. Zanurzony w takie
O Kościele i świecie
instytucje pojedynczy człowiek, bezustannie zmagający się z tym, co
zawsze jest – jak pisze Popper – unknown, uncertain i insecure, potrzebuje zarazem poczucia zakorzenienia, wspólnoty oraz transcendentnego sensu swego życia. Są to – jak empiria pokazuje – powszechne i naturalne potrzeby człowieka. W społeczeństwie otwartym są one jednak
wtórne i brak im uzasadnienia. Popperowski racjonalny pragmatyzm
przyjęty jako światopogląd połączony z wbudowanym weń indywidualizmem, w praktycznym życiu większości ludzi zamienia się w dążenie
do kolekcjonowania przyjemnych doznań (i unikania nieprzyjemności)
lub – używając określenia Daniela Bella – w pophedonizm. Na tym
właśnie polega nieprzewidziana przez Poppera redukcja szerszej wizji
Open Society do popperyzmu połowicznego, w którym jedynym empirycznym, odczuwalnym bezpośrednio konkretem pozostają indywidualne doznania, doświadczenie konkretnych przyjemności lub przykrości. W dodatku – kierując się racjonalnym pragmatyzmem – całe
kulturowe otoczenie jeszcze wzmacnia wspólne przekonanie, że jest to
proces racjonalny i pozytywny moralnie.
Systemowe odrzucenie wielkich narracji, a więc wszelkich form
światopoglądu (w tym – bez rozróżniania – wszelkich ideologii i religii)
nadającego transcendentny sens życiu indywiduów i społeczeństw, w filozofii owocuje postmodernizmem, metafizyczną negacją idei transcendentnej prawdy. Systematyczny sceptycyzm oznacza zarazem uznanie,
że cała intelektualna historia ludzkości jest jedynie opowieścią o metaforach, o interpretacjach, o kulturowych schematach i symbolicznych
narracjach. Fakty zostają nie tylko zdekonstruowane, ale i unicestwione. Żadne zatem słowo, żadna teoria, żaden język nie mają realnego
związku z prawdą, bo prawda jako taka nie istnieje. Możemy więc orzekać o rzeczywistości tylko to, „co pozwolą nam o niej powiedzieć nam
podobni” (Richard Rorty). Także żaden zamiar, żadne zaniechanie, żaden czyn nie mogą być oceniane w kategoriach dobra i zła, bo takie
kategorie nie istnieją. Wszelkie sądy są bowiem wyłącznie grą językową
396
Kultura wolnorynkowa
W takim kulturowym milieu także wszyscy producenci konkurujący
ze sobą na rynku wolnym od moralnych ograniczeń poświęcają ogromne fundusze, aby przekonać jak najwięcej jednostek, że kolejny zakup,
kolejne dogodzenie odczuwanemu w danej chwili pragnieniu jest rozumnym i dobrym wyborem. Ze sporym samozadowoleniem oceniał to
zjawisko jeden z najbardziej znanych teoretyków postmodernizmu Jean
Baudrillard: „Nasz nowy styl życia polegający na nieustannym nabywaniu dóbr to zasadnicza zmiana bytu gatunku ludzkiego”302.
302
Cyt. za: Tony Thorne, Słownik pojęć kultury postmodernistycznej, Warszawa
1995, s. 139.
397
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
i wytworem kultury. W ten sposób tracą też swoje znaczenie takie słowa jak „postęp”, „cywilizacja”, „religia”, „rozwój” „racjonalność”, „wolność”, „prawa człowieka” czy „miłość bliźniego”, są one bowiem jedynie
tworem kulturowym, a co więcej, zawierają pewien szkodliwy potencjał,
bo w imię tych szczytnych haseł popełniono w historii nieskończenie
wiele nadużyć i zbrodni. Dopiero zatem ich zanegowanie – sądzą postmoderniści i starają się ten pogląd narzucić innym – przyniesie realne
wyzwolenie intelektualne i moralne ludzkości. W ten sposób historia
zatacza koło, powracając do czasów dziewiętnastowiecznego scjentyzmu Herberta Spencera, twierdzącego, że działanie moralne i działanie
naturalne jest tym samym. Z tą istotną różnicą, że obecnie nie jest to
już jednak konstatacja obserwującego rzeczywistość szkiełkiem i okiem
naukowca, ale poczucie uwolnienia od odpowiedzialności, od wszelkich
krępujących jednostkę konwencji i tabu, od zakazów oraz nakazów. Tak
tworzy się kultura postmodernizmu. Lust ohne Last (przyjemność bez
zobowiązań) – jak to trafnie ujmuje znane niemieckie powiedzenie.
O Kościele i świecie
Wolnorynkowa kultura uwikłana jest zatem systemowo w syndrom
Dr Jekylla i Mr Hyde’a. W dzień oczekuje od jednostki zachowań
popperowskich – pragmatyzmu, wiarygodności, racjonalnej kalkulacji
ryzyka, konkretnie osiąganych profitów i poszanowania obiektywnych
zasad uczciwości, natomiast po godzinach pracy propaguje postmodernistyczne utracjuszostwo, odrzucenie norm moralnych (bo są jedynie
produktem kultury), kusi zaspokajaniem wszelkich fantazji i pożądań
połączonych z pochwałą niczym nieumiarkowanej – dzięki kredytom
– konsumpcji. I jak w powieści Stevensona, tak samo w rzeczywistości
natura Mr Hyde’a powoli, lecz konsekwentnie zwycięża szlachetnego
Doktora.
Taka postawa pozwala przy tym zachować pełną samozadowolenia
intelektualną wyższość wobec wszelkich innych kultur, które – wedle
postmodernistów – nie były i nie są zdolne radzić sobie z polifoniczną
złożonością świata, z pluralizmem ludzkiej racjonalności oraz wrażliwości. A przecież „zawsze wiedziano, że istnieje wiele wzajemnie
sprzecznych poglądów na dobro i zło i wiele wyznających te poglądy
narodów – przypomina Allan Bloom. – Herodot przynajmniej dorównywał nam świadomością wielkiej różnorodności kultur. Konstatację tę
traktował jednak jako bodziec do badania dobrego i złego we wszystkich tych kulturach, by stwierdzić, czego możemy się od nich nauczyć
o naturze i dobra, i zła. Współcześni relatywiści tę samą konstatację
uznają za dowód, że badanie jest niemożliwe i musimy jednakowo szanować wszystkie obce kultury”303.
Pozwala to także wyznawcom ideologicznego multikulturalizmu
(który nazywamy tutaj też postmodernizmem i połowicznym popperyzmem oraz ideologią społeczeństwa otwartego) na pielęgnowanie poczucia wyższości moralnej, które karmi się prawdą, że każde społeczeństwo, w taki czy inny sposób, mniej lub – częściej – bardziej agresywnie
303
Allan Bloom, dz. cyt., s. 45.
398
Kosmiczna bańka
W tej koncepcji ego staje się miarą wszechrzeczy. W ten sposób
współczesny postmodernista – używając określenia André Glucksmanna – zamieszkuje w „kosmicznej bańce”. Ale taki pluralizm eliminujący
istnienie prawdy absolutnej, krytycyzm bez wspólnoty wartości – je399
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
odnosiło się do własnych dysydentów oraz do szeroko pojmowanych
obcych. Lekceważą oni jednak zarazem lub wręcz pomijają wiele historycznych przykładów twórczej koegzystencji różnych religii i kultur
oraz wzorcowej wręcz wzajemnej tolerancji, które łączą z całkowitym
ignorowaniem własnego – niekiedy bardzo ostentacyjnego – poczucia
wyższości, a często wrogości i pogardy, wobec ciasnoty wszystkich ludzi
inaczej myślących.
W ten sposób główny nurt kultury europejskiej oferuje dobro cenne
i otrzymywane bez najmniejszego wysiłku – daje jego wyznawcom poczucie moralnego i intelektualnego komfortu. Daje też, lecz w sposób
nierzetelny, bo zamaskowane relatywizmem, doznanie odkrycia absolutnego sensu. Przecież skoro wszystko jest wytworem przemijających
ludzkich kultur, skoro absolutnie wszystko jest względne, to czyż świadomość tego nie ma ipso facto transcendentnego znaczenia? Czyż nie
jest ono jedynym stwierdzeniem posiadającym status absolutny – mającym obiektywny, ponadkulturowy i ponadczasowy charakter?
Nasuwa to jednak kolejne pytania. Czy postulat społecznego dyskursu ogołoconego z wszelkiego transcendentnego wymiaru: prawdy
i dobra, a więc także etycznego i religijnego elementu, nie zubaża i nie
ogranicza wspólnej debaty? Czy całkowicie nagie forum publiczne jest
naprawdę skutecznym rozwiązaniem, które pomoże wyeliminować
wszelkie trudne problemy życia we współczesnej liberalnej demokracji?
Czy nie jest to ideał utopijny, a zatem jak wszelkie utopie niebezpieczny?
O Kościele i świecie
stem o tym głęboko przekonany – możliwy jest jedynie wśród społeczeństw sytych i stabilnych. Świat Zachodu zaznawał tego dobrodziejstwa przez wiele dziesiątków lat po II wojnie światowej, co sprzyja
społecznej amnezji. Taki okres pokoju i prosperity jest jednak wielką
rzadkością w historii świata i tylko ludzie bardzo naiwni mogą sądzić,
że oznacza on koniec historii. Wstrząs dokonujący się w wyniku wieloletniego beztroskiego zaciągania kredytów przez jednostki, społeczności i państwa, jest jedynie pierwszym tąpnięciem w uprawianiu tej
krótkowzrocznej postpolityki i postekonomii, czyli ekonomii i polityki
polegających na odsuwania do następnych wyborów wszelkich trudnych decyzji. Ideologicznie rozumiane społeczeństwo otwarte (z jego
ideologią pluralizmu i multikulturowości) nie będzie również zdolne
do rozwiązywania piętrzących się problemów koegzystencji różnych
kultur i religii coraz silniej obecnych w świecie Zachodu. Do tego nieuchronnie dochodzą problemy ekonomicznej i politycznej rywalizacji
z nowymi potęgami gospodarczymi (z których wiele żywi ogromne
resentymenty wobec Zachodu) i niedająca się już rozbroić (będąca
w znacznej mierze produktem postmodernistycznej ideologii) bomba
demograficzna, która nieuchronnie rozsadzi iluzję stabilności i dobrobytu w krajach Zachodu. Jednakże w społeczeństwach nawykłych do
spokoju i stale narastającej konsumpcji klasy polityczna i ekonomiczna
w imię haseł pokoju społecznego i pluralizmu – zamiast diagnozować
problemy i im zapobiegać, starają się je pomijać, czyniąc to tym skuteczniej, że panrelatywizm pozbawił je wielu moralnych i intelektualnych
narzędzi do ich oceny. Ignoruje się również to, że w miejsce kulturowej
wspólnoty tradycji i wartości (która wedle postmodernistów ongiś była
groźnym urojeniem, a dziś jest niebezpiecznym anachronizmem) oraz
– fundamentalnie ważnej dla żywotności społeczeństwa – permanentnej publicznej debaty o tym, jakie tradycje wybieramy z wielowątkowej historii oraz wokół jakich podstawowych wartości chcemy budować wspólnotę, nieuchronnie jedynym spoiwem wspólnoty politycznej
400
Społeczeństwo transakcyjne
W efekcie najistotniejsze problemy społeczne – choć najczęściej
jest to proces powolny – wciąż narastają. A ponieważ w społeczeństwie
postmodernistycznym z czasem słabną międzyludzkie więzy, więc staje
się ono – używając sformułowania George’a Sorosa, jednego z znanych
i wpływowych uczniów Karla Poppera – „społeczeństwem transakcyj304
Michael J. Sandel, dz. cyt.
401
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
stają się obywatelstwo i terytorium zamieszkania. Jest to jednak, bez
budowania wspólnoty na poziomie metapolitycznym, bardzo kiepskiej
jakości spoiwo. Obywatelstwo to bowiem konstrukcja prawna, a ziemia
znacznie częściej tworzy plemienne terytoria, niż buduje uniwersalne
poczucie wspólnoty.
Niestety, historia podaje aż nadto przykładów, że bezpieczeństwo,
dostatek i wolność nigdy nie są dane na zawsze. I racja leży po stronie Karla Poppera twierdzącego, że „społeczeństwo otwarte zawsze jest
zagrożone”. Proklamowanie względności albo bezsensowności wielu
społecznych problemów nie jest bowiem równoznaczne z ich nieistnieniem, a tym bardziej ich wyeliminowaniem. Ignorowanie ich prowadzi
jedynie do erozji społeczeństwa obywatelskiego i do tego, że decyzje
polityczne, ekonomiczne i kulturowe zostają zdominowane przez bieżący, pojmowany w kategoriach własnego interesu, rachunek zysków
oraz strat. „Za naszą niechęć do angażowania się w debaty związane
z etyką i religią połączoną ze zgodą na urynkowienie zapłaciliśmy sporą cenę – pisze wspominany już Michael J. Sandel – wydrenowaniem
publicznego dyskursu z moralnej i obywatelskiej energii oraz wspomożeniem – dokuczającej dziś wielu społeczeństwom – technokratycznej,
po menadżersku uprawianej polityki”304.
O Kościele i świecie
nym”. Cash is fact – jak to z lapidarną brutalnością ujmuje popularne
powiedzenie – rest is opinion ( Jedynie forsa jest faktem, cała reszta to
poglądy) – tak wygląda praktyczny wyraz postmodernistycznego pluralizmu. „Na płaszczyźnie praktycznej współczesnemu społeczeństwu silnie doskwiera niedostatek społecznych wartości” – to nie moralizowanie z papieskiej encykliki, ale cytat z poważnej książki George’a Sorosa,
jednego z królów światowej finansjery. I – kontynuuje Soros w Kryzysie
światowego kapitalizmu – „Na przestrzeni historii ludzie oczywiście
ubolewali nad upadkiem moralności, dziś jednak w grę wchodzi inny
czynnik, który sprawia, że obecna sytuacja jest inna niż w dawnych
czasach. Chodzi o szeroko rozpowszechnione wartości rynkowe. Przeniknęły one do tych obszarów społeczeństwa, które kiedyś znajdowały
się pod wpływem czynników pozarynkowych. Rozumiem przez to stosunki osobiste, polityczne i zawody takie jak prawo czy medycyna”305.
Procesowi temu poświęcono już wiele analiz. Dobrą ich syntezą jest nazwanie go makdonaldyzacją społeczeństwa, co książka George’a Ritznera
pod tym właśnie tytułem306 ujmuje jako główną tendencję współczesnej
kultury Zachodu, w której na ołtarzu sprawności, wymierności i przewidywalności, jako pierwszych i podstawowych kryteriów, złożono nie
tylko ekonomię i politykę (co niekiedy może być szkodliwe, ale poniekąd jest też zrozumiałe), ale dołączono do nich gastronomię, a także
służbę zdrowia, naukę i edukację oraz sport i rozrywkę. Problemem
nie jest, rzecz jasna, sprawność, wymierność i przewidywalność. Problemem pozostaje, że jest to jedynie „popperyzm połowiczny” odarty z dążenia do prawdy transcendentnej oraz wspólnoty przedracjonalnych
wartości. W mulitkulturowym społeczeństwie postmodernistycznym
305
George Soros, dz. cyt., s. 110.
The McDonaldization of society: an investigation into the changing character
of contemporary social life, Thousand Oaks 1993, pol. wyd. I: Makdonaldyzacja społeczeństwa, Warszawa 1997.
306
402
proces stałej ekspansji logiki rynkowej jest nieuchronny. „Społeczeństwo transakcyjne podkopuje wartości społeczne i rozluźnia moralne
ograniczenia – przywołajmy raz jeszcze alarmujący głos George’a Sorosa. – Wartości społeczne są wyrazem troski o innych … Tymczasem
transakcyjna gospodarka rynkowa jest wszystkim tylko nie wspólnotą.
Każdy jej członek musi zabiegać o swoje sprawy, a skrupuły moralne
w tym samopożerającym się świecie mogą być zawadą”307.
Lista intelektualistów, zarówno lewicowej, jak i prawicowej proweniencji, dostrzegających wewnętrzne sprzeczności współczesnego
społeczeństwa otwartego jest już dzisiaj bardzo długa i zawiera znamienite nazwiska. Społeczeństwo takie nie tylko nie buduje wspólnej tożsamości opartej na fundamencie powszechnie podzielanych
przekonań, nie tworzy spoiwa tkanki społecznej opartej na wspólnie
uznawanej – i zarazem stale kwestionowanej – prawdzie, ale tkankę tę
programowo osłabia, zakładając równoprawność wszelkich poglądów,
a międzyludzkie relacje zamieniając w transakcje między jednostkami.
Wpisany w taką wizję „społeczeństwa otwartego” indywidualistyczny
utylitaryzm nadal zachowuje jego „otwartość”, ale też zarazem wspiera
erozję „społeczeństwa”. Tymczasem zarówno wolna gospodarka, ekonomia przedsiębiorczości, jak i wolna polityka, demokracja, oparte są
na wzajemnym, choć kontrolowanym zaufaniu oraz na elementarnym
poczuciu solidarności społecznej i wspólnego dobra. „Jeżeli instytucje demokratyczne i kapitalistyczne mają pracować właściwie – pisze
Francis Fukuyama – to muszą współistnieć z przednowoczesnymi normami kulturowymi, które zabezpieczają ich właściwe funkcjonowanie.
307
George Soros, dz. cyt., s. 113.
403
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
Zagrożenia otwartości
O Kościele i świecie
Prawo, kontrakt i ekonomiczna racjonalność dostarczają koniecznych,
lecz niewystarczających podstaw stabilności i dobrobytu społeczeństw
postindustrialnych; podstawy te muszą być również umacniane przez
wzajemność, zobowiązania moralne, obowiązek względem wspólnoty
i zaufanie, a te są raczej rezultatem obyczajowych norm niż racjonalnej
kalkulacji. Nie są więc one anachronizmem w nowoczesnym społeczeństwie, lecz raczej warunkiem sine qua non powodzenia tych drugich”308.
Nie tylko jednak samo społeczeństwo, ale także i jego deklarowana
otwartość może być zagrożona, jeśli jest ono „otwarte na przestrzał”
i nie ma wspólnych kryteriów różnicowania poglądów. Społeczeństwo
takie staje się bowiem bezbronne wobec grup kontestujących, a tym
bardziej atakujących jego tożsamość. Wykorzystywanie demokracji do
głoszenia ekstremalnych poglądów, które podważają jej podstawy, coraz wyraźniejsze odchodzenie polityków państw Unii Europejskiej od
programów (naiwnie i ideologicznie pojmowanej) wielokulturowości
oraz na szczęście mniej powszechny, ale realny wzrost znaczenia partii o ksenofobicznym zabarwieniu w krajach uznawanych do niedawna za wzór tolerancji (Holandia, kraje skandynawskie, Szwajcaria) są
realnymi przykładami obnażania wewnętrznej słabości współczesnego
społeczeństwa otwartego. Idea ta, oczywiście, wniosła w życie powojennej Europy wiele dobra. Doprowadziła do równouprawnienia różnych
grup społecznych, poszerzyła i wprowadziła w codzienną praktykę życia społeczeństw tolerancję oraz poszanowanie „innego”, ukazała złożoność kulturowych i historycznych kontekstów oraz wzmocniła poczucie globalnej wspólnoty.
Niosła jednak ze sobą także niebezpieczeństwa. Pierwszym z nich
jest bezbronność ad extra. Takie społeczeństwo nie zajmuje się bowiem
analizą zagrożeń zewnętrznych, a tym bardziej rozwiązywaniem bądź
308
Francis Fukuyama, Trust: The Social Virtues and the Creation of Prosperity,
Nowy Jork 1995, s. 11.
404
309
Michael J. Sandel, dz. cyt.
405
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
eliminowaniem problemów we wczesnych fazach ich powstawania.
Dzisiejsza postpolityka wyzbywszy się kryteriów oceny, toczy się wedle
formuły „jakoś to będzie”. Drugim zagrożeniem – wspomnianym powyżej – jest zastępowanie, wspólnoty wartości indywidualistycznym utylitaryzmem, który od wewnątrz osłabia tkankę społeczną, nie zatrzymuje
się bowiem na etapie pluralistycznego i tolerancyjnego społeczeństwa,
lecz konsekwentnie promuje egocentryczny i egoistyczny punkt widzenia (tendencje separatystyczne we Włoszech, Belgii, Hiszpanii czy
Wielkiej Brytanii są przykładami tego procesu), a także umożliwia ekspansję logiki rynkowej na kolejne obszary naszego życia. „Najbardziej
zgubną zmianą, która narastała podczas minionego trzydziestolecia
– ocenia Michael J. Sandel – był rozrost rynków i ich wartości w tych
sferach życia, którymi tradycyjnie kierowały nierynkowe normy”. Prowadzi go to do konkluzji: „By podjąć decyzję, jakie miejsce przynależy
rynkowi, a gdzie należy go trzymać na dystans, musimy zadecydować,
jak oceniamy dobra przynależne do obszaru zdrowia, edukacji, życia
rodzinnego, przyrody, sztuki, obowiązków obywatelskich itd.
To są problemy moralne i polityczne, a nie jedynie ekonomiczne. Aby
je rozwiązać, musimy przedyskutować etyczny wymiar każdego z nich
z osobna, a także właściwy sposób ich oceny”309. Tyle tylko, że społeczeństwo otwarte konstytuowane dziś przez ideologię postmodernizmu i multikulturowości systemowo eliminuje możliwość takiej debaty.
Jest to przykład transcendentnego daltonizmu wpisany we współczesne
społeczeństwa. Wypływa on z zanegowania wszelkich kryteriów oceny,
z nadania absolutnego statusu idei, że nie istnieje prawda absolutna.
Jest to wyraz powszechnego we współczesnej Europie przekonania, że
wszelkie formy wyznawania prawdy transcendentnej są – przynajmniej
potencjalnie – zagrożeniem dla społeczeństwa otwartego. Jest to jednak założenie mające – czego zdają się nie zauważać jego zwolennicy
O Kościele i świecie
– stricte ideologiczny charakter (gdyż bez próby analizy problemu automatycznie dzieli ludzi na sojuszników i wrogów). Jeżeli jednak wedle
takiego założenia konstruowane są przekaz mediów, system edukacji,
programy polityczne, normy prawne oraz praktyka sądownicza, wszyscy ludzie odnoszący swoje życie do najszerzej rozumianego Absolutu
często czują się atakowani i marginalizowani, a niekiedy wręcz dyskryminowani.
W wyniku transcendentnego daltonizmu współczesnego społeczeństwa otwartego problem ten jednak jest nierozumiany i ignorowany – choć paleta postaw sięga od przemilczenia po administracyjne
represje i agresję oraz opatrywanie wszelkiej formy religii etykietami
„anachronizmu”, „moralnego zła” (za konfirmowanie „nietolerancji”)
i „intelektualnego defektu” (podpieranie się Absolutem jako wynik
niezdolności do zrozumienia pluralizmu i złożoności świata). To fundamentalnie ważne dla życia społecznego nieporozumienie ma swoje
źródło w uznawaniu za niebezpieczne i agresywne wszelkich mocnych
koncepcji prawdy – to znaczy uznających istnienie prawdy obiektywnej
– oraz w nadal silnie obecnym w postoświeceniowej spuściźnie wątku
chrystofobii ( Joseph Weiler).
Paradoksem współczesnego społeczeństwa otwartego, analizowanym od Maritaina i Boeckenfoerdego po Fukuyamę i Sorosa, jest
konieczność istnienia wspólnoty podstawowych wartości, której owo
społeczeństwo samo z siebie nie jest w stanie wytworzyć. Dlatego, podobnie jak ongiś Christianitas i od oświecenia społeczności wyznawców wiary w automatyczny postęp ludzkości, także koncepcja społeczeństwa otwartego, po początkowo twórczym impulsie w budowie
tożsamości europejskiej, który przyniósł i wiele korzyści, i wiele dobra,
generuje dziś więcej problemów, niż rozwiązuje, a ignorując nowe wyznawania, z wolna staje się anachroniczna.
Taka ideologiczna percepcja rzeczywistości niesie ze sobą, raz to
jeszcze podkreślmy, brzemienny skutek – głębokie niezrozumienie zna-
406
407
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
czenia religii w życiu społecznym (a w szczególności chrześcijaństwa,
które powołało Europę do życia).
W kontekście historycznym można zrozumieć istnienie silnego wątku
chrystofobii w kulturze europejskiej, a także – w wyniku działania filtru
społeczeństwa otwartego – przetransformowanie znacznej jej części we
współczesny daltonizm religijny. Problemem jest natomiast to, że w XXI
wieku znaczna część europejskich elit opisuje świat religii w kategoriach
wypracowanych w okresie oświecenia i umocnionych przez pozytywizm
i scjentyzm. Te anachroniczne dziś prądy kulturowe nie odróżniają całej
palety barw fenomenu religii, ale postrzegają go w czarno-białych kategoriach, traktując wszelką formę religii jako przejaw irracjonalnej ideologii. Tymczasem wiara religijna może być, bywała i bywa redukowana
do ideologii, zagrażając wtedy nieuchronnie społeczeństwu otwartemu.
Może jednak być wewnętrznym spoiwem budującym tożsamość wspólnoty wolnych ludzi, wspierać tworzenie dobra wspólnego, a także być
inspiracją do pojednania i przekraczania społecznych podziałów – może
być zatem wielkim (bo niezbędnym!) sojusznikiem wolnego społeczeństwa. W życiu człowieka, a więc i w życiu społeczeństw – powtórzmy za
Popperem – nie uniknie się przedracjonalnych założeń. Pozostaje jedynie
pytanie o ich jakość, ilość oraz koherencję. Jednym z podstawowych źródeł takich założeń, jak pokazuje historia ludzkości, jest religia. Zestawu
takich przedzałożeń, którego jednak nie jest w stanie samo wyprodukować, potrzebuje do swego istnienia również społeczeństwo otwarte, bazujące na demokratycznej polityce i wolnorynkowej gospodarce. I religia
– jak pokazywali to już Alexis de Tocqueville i Lord Acton – może być
jednym z najważniejszych fundamentów (bo bardzo trudno go zastąpić
podobną i powszechnie wyznawaną wiarą świecką) wolnego społeczeństwa. Może też jednak być dla owego społeczeństwa poważnym zagrożeniem. Dlatego transcendentny daltonizm współczesnej kultury, który nie
odróżnia wiary wspierającej wolność i tolerancję, miłość bliźniego i dobro
wspólne, od religijnego fanatyzmu odnoszącego się z pogardą lub wręcz
nienawiścią do „innych”, należałoby zastąpić racjonalną analizą nadal
– wbrew wszelkim teoriom sekularyzacji – silnie obecnego w XXI wieku
fenomenu religii.
O Kościele i świecie
Koalicja antropologiczna
Prowadzi nas to do próby odpowiedzi na pytanie o prezałożenia
europejskiej tożsamości w kontekście pytania o możliwość istnienia
społeczeństwa otwartego. Odpowiedzią jest – w mym przekonaniu
– antropologia.
Chociaż bowiem oświeceniowa religia postępu powstawała w Europie w opozycji do średniowiecznej Christianitas, a koncepcja społeczeństwa otwartego tworzyła się w opozycji do nich obu, to nie tylko wszystkie trzy budują nadal europejską tożsamość, ale też tym, co łączy owe trzy
warstwy budujące Europę przez kolejne stulecia, jest koncepcja człowieka. Koncepcja osoby opracowana i rozpowszechniona w Christianitas
(choć oczywiście trzeba pamiętać, że wiele jej elementów znajdziemy
w judaizmie czy też antycznej Grecji oraz imperium rzymskim), przy
rozmaitym rozłożeniu akcentów w kolejnych epokach i budowie rozmaitych instytucji społecznych, nadal należy do rdzenia kultury zachodniej.
Rozumienie człowieka jako posiadającego niezbywalną godność indywidualnego, wolnego podmiotu, posiadającego rozumną naturę i społeczny
charakter było przez wieki esencją europejskiej tożsamości.
Absolutnym minimum, którego zawsze powinno bronić społeczeństwo otwarte, jest więc szeroko pojmowany personalizm. Jest to
warunek konieczny przetrwania tego społeczeństwa i zachowania jego
tożsamości. Zarazem, pamiętając, że skuteczna polityka oraz prawo są
rezultatem społecznego consensusu, trzeba dostrzec, że wszelkie stowarzyszenia, instytucje czy grupy wyznaniowe, które ów personalistyczny
consensus umacniają, są ważnymi i niezbędnymi sojusznikami społe-
408
409
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
czeństwa otwartego. Tworzą naturalne i niezbędne podglebie (prefilozofię) dla rozwoju wolnej gospodarki i wolnej polityki – dla liberalnej
demokracji i państwa prawa. Zauważmy przy tym, że ten antropologiczny consensus może łączyć nie tylko – jak to podkreślał Karl Popper
– szeroką koalicję chrześcijan, racjonalistów i humanistów, ale że koalicja ta może być jeszcze znacznie szersza, łącząc przedstawicieli wielu
innych światopoglądów i religii.
Taka koalicja antropologiczna różnych światopoglądów i religii zawarta między skrajnościami indywidualistycznego utylitaryzmu oraz
wszelkiej maści ideologiami, a więc między rozmywającym się i bezbronnym wolnym społeczeństwem a społeczeństwem przykrawanym
do wymogów wyznawanej przez dominującą ideologię prawdy, jest
– przynamniej teoretycznie – możliwa. Po pierwsze jednak, powinna
ona przechodzić z poziomu intelektualnej debaty na rozliczne poziomy
życia społecznego. Ale tego celu nie da się zrealizować drogą administracyjną, a jedynie poprzez prowadzoną oddolnie, szanującą wolność,
wielowątkową i powolną transformację kultury.
Po drugie, aby uniknąć pokusy ideologizacji, koalicja ta musiałaby pozostawać koncepcją fundamentalną, a więc ogólną. Oznaczałoby to, że nie wyeliminuje ona wielu istotnych społecznych sporów, na
przykład o to, od kiedy człowiek staje się osobą, gdzie istnieje granica
między uporczywą terapią a eutanazją, o znaczenie instytucji małżeństwa itd. Próbą cząstkowej, lecz racjonalnej odpowiedzi na te realne
problemy społeczne świata zachodniego powinna więc być uczciwa, racjonalna, maksymalnie odideologizowana debata publiczna połączona
z popperowską polityką piecemeal engineering.
Po trzecie wreszcie, trzeba pogodzić się z trudną rzeczywistością
i elementem tragizmu wpisanym w kondycję ludzką, a więc z tym,
że mimo wielkich sukcesów nauki, ekonomii, edukacji czy medycyny
„społeczeństwo otwarte zawsze jest zagrożone” (Karl Popper). Dlatego
„leżenie brzuchem do góry europejskich elit” ( José Ortega y Gasset),
O Kościele i świecie
czyli wyzbycie się narzędzi analizy problemów i ich ignorowanie – a tak
w znacznym stopniu można opisać Europę ostatnich dziesięcioleci
– raczej później niż wcześniej, ale jednak z bliską pewności nieuchronnością zamieni się kiedyś w realny dramat człowieka.
Dlatego trzeba podjąć w Europie trud i ryzyko wspólnego wędrowania, będąc zaopatrzonym jedynie w antropologiczną busolę, nie
posiadając wyraźnie wyznaczonej marszruty ku świetlanej przeszłości
i odrzucając przekonanie, że bez wysiłku, samoczynnie dotrzemy do
krainy obfitości oraz pokoju. „Musimy kroczyć naprzód ku temu, co
nieznane, niepewne i niebezpieczne, używając rozumu za przewodnika
ku obojgu – ku bezpieczeństwu i wolności” – tymi słowami kończy Karl
Popper swą wielką summę społeczeństwa otwartego. Bezustanne poszukiwanie, a także tragizm (permanentna niepewność i zderzanie racji)
są głęboko wpisane w kondycję ludzką. Dlatego do tych słów Poppera
dołączmy brewiarzową modlitwę, której agnostyk sir Karl z pewnością
udzieliłby swego imprimatur: „dopomóż, Panie, szukającym prawdy, aby
ją znaleźli, a znalazłszy, nigdy nie przestawali jej szukać”.
410
Spis treści
Wstęp - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
5
1. Poznań – Trzemeszno, 16 października 1978 roku - 2. Kościół i świat przed 16 października 1978 roku - - 3. Polska – trzęsienie ziemi - - - - - - - - - - - - 4. Dwutakt Karola Wojtyły - - - - - - - - - - - - 5. Budowniczy mostów - - - - - - - - - - - - - - 6. Papież praw człowieka - - - - - - - - - - - - - 7. Uporządkowana zgoda zamiast pseudopokoju - - - 8. Trwonione bogactwo naturalne – społeczeństwo
obywatelskie - - - - - - - - - - - - - - - - - 9. Teoria i praktyka solidarności - - - - - - - - - - 10. Zamiast narodowej lobotomii - - - - - - - - - - 11. Tym razem bez cudzysłowu – Papież w Zgromadzeniu
Narodowym - - - - - - - - - - - - - - - - - 12. Ostatnia pielgrzymka - - - - - - - - - - - - - 13. Dar i dług - - - - - - - - - - - - - - - - - - 14. Czy jesteśmy Kościołem Jana Pawła II? - - - - - - -
411
-
11
17
28
37
57
74
86
-
106
130
151
-
162
171
174
182
Autodestrukcja społeczeństwa otwartego?
I. O PAPIEŻU I POLSCE
15. Nie bójmy się ateistów - - - 16. Panmaglizm - - - - - - - - 17. Cztery twarze – jedna Polska 18. Gniew i ból – dwa radykalizmy
19. Spowiedź z własnych grzechów
20. Trudny czas dla homo sapiens -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
189
198
210
217
229
242
21. Ostatni sobór – ciągłość czy rewolucja? - - - - - - - 22. Chrześcijanin wobec państwa - - - - - - - - - - - 23. Obustronnie szkodliwe uprzedzenia – Kościół i liberalna
demokracja - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 24. Dylematy polityka - - - - - - - - - - - - - - - - 25. Wojna czy pokój? - - - - - - - - - - - - - - - - 26. Etyka i ekonomia – XX wieków nieporozumień - - - 27. Siedem tez o religii, demokracji i społeczeństwie otwartym 28. Autodestrukcja społeczeństwa otwartego? - - - - - - -
251
270
O Kościele i świecie
II. O KOŚCIELE I ŚWIECIE
412
290
329
343
356
376
391