Zaczarowana noc
Transkrypt
Zaczarowana noc
Zaczarowana noc Korowód czarownic przy ognisku, taniec rusałek, wróżby, przejście przez ogień, lecznicze zabiegi u wiedźmy, puszczanie wianków - to niektóre z wielu atrakcji nocy świętojańskiej, jaką wieczorem w sobotę 21 czerwca przeżywali mieszkańcy Silnicy i okolic(gm. Żytno) oraz goście z Radomska i nie tylko. Orszak barwnych postaci- wiedźm, rusałek, wesołych diablików, rybaka i wodnika wraz z publicznością wędruje groblą wzdłuż kilku stawów. W tle słychać dźwięki akordeonu, trąbek, saksofonu, klarnetu i bębenka. To przygrywa ludowa kapela. Co chwilę tłum przystaje. Ludzie przyglądają się kolejnym zabawnym scenkom. Śmieją się, gwarzą ze sobą, patrzą na aktorów, którzy wędrują i pląsają między nimi. -Pomysł na tę noc świętojańską wziął się z tęsknoty za minionym światem. Za spotkaniami z ludźmi, ludowymi zabawami i biesiadowaniem, jakie pamiętam z czasów dzieciństwa. Uznałem, że trzeba dać taki pretekst ludziom i może zechcą w takim zdarzeniu uczestniczyć - mówi Michał Zaskórski, pomysłodawca imprezy, kierownik Gminnego Ośrodka Kultury w Żytnie. -Cieszymy się z pogody, z publiczności, która dopisała. Przygotowując imprezę staram się to robić starannie. Chcemy by takie zdarzenie dało radość i satysfakcję nam i widzom - dodaje Zdzisława Warzyńska, pracownik GOK-u. Tłum się przesuwa. Dochodzi do wielkiego ogniska. Tu swoje harce rozpoczynają wiedźmy i diabliki. Porywają do barwnego korowodu wybrańców spośród publiczności. Czasem ktoś sam rusza z nimi w tany. Muzyka przygrywa coraz skoczniej. Czarownice wirują wokół ognia, który płonie, wysokim, jasnym płomieniem. Widać zachwycone buzie dzieci i rozbawione twarz dorosłych. -Ta impreza skierowana była do ludzi dojrzałych, którzy tak właśnie bawili się przed laty. Ale przyszło dużo młodzieży, są rodziny z dziećmi. Bardzo mnie cieszy, że młodzi zechcieli wziąć udział w przedsięwzięciu, które wyrosło z fantazji i doświadczeń teatru „Animagia”- zauważa Michał Zaskórski. - Wykorzystałem bowiem maski, kostiumy i kilka ludycznych scen z różnych spektakli „Animagii”-dodaje. – Choć zagrali nie tylko aktorzy tego teatru. Pomogli nam też m.in.: Anita Pawlak-Zygma, Krzysztof Zygma, Jacek Warzyński i młodzież z radomszczańskiej grupy teatralnej EJA - wymienia Zaskórski. Publiczność czekają jeszcze skoki przez ogień, wróżby i wypędzanie chorób przez czarownice. Płonie następne wielkie ognisko. Kapela cały czas skocznie przygrywa. Niektóre starsze panie nucą półgłosem znane im z czasów młodości ludowe piosenki. Publiczność się śmieje, żartuje. Zbliża się kulminacyjny moment - obrzęd puszczania wianków. Kto chce, dostaje wianek z kolorowej bibułki ze świeczką w środku i idzie go puścić na wodę w pobliskim strumyku. Chętnych nie brakuje. Z wiankami idą dzieci i dorośli. Kilkadziesiąt osób schodzi tłumnie do strumyka. Także panie w pięknych wiankach z barwnego kwiecia na głowie. Pod mostkiem, na którym stoi dziecięcy zespół „Gidlanie” w kolorowych ludowych strojach, zaczaił się wodnik. Próbuje wyłowić najładniejsze wianki. Dzieci śpiewają pieśni o sobótce i św. Janie. Wianki, które umknęły wodnikowi, płyną w oddali, połyskując blaskiem świeczek. Niektóre toną na znak złej wróżby- staropanieństwa. -Cieszę się, że impreza przyciągnęła tak dużo ludzi. Udało się pokazać, że są u nas ładne miejsca. Przekonujemy w ten sposób mieszkańców i gości, że w gminie Żytno można ciekawie spędzić czas. To ważne, bo są tacy, którzy od lat przyjeżdżają na noc świętojańską do Silnicy - mówi Janusz Czapla, wójt gminy Żytno. – W dodatku przerwaliśmy wieloletnią, niechlubną miejscową tradycję palenia opon zamiast ogniska. Już w ubiegłym roku palone były baloty słomy. A teraz jest świetna impreza, nawiązująca do ludowej i słowiańskiej tradycji równocześnie. To także magia teatru Michała Zaskórskiego. Taka magia „Animagii”dodaje wójt. Zaczyna się kolejny etap zabawy. Każdy może wziąć udział w rywalizacji. Pierwsza to przeciąganie liny. Chętnych nie brakuje. Walka jest zażarta. Tak bardzo, że z grupy przegranych dwaj mężczyźni wraz z liną wciągnięci zostają do wody. Widzów czeka też walka na worki - dwóch śmiałków schwytało bowiem ten sam wianek. Znalazł się także ochotnik, który przechodzi przez wąziutką kładkę z zawiązanymi oczyma. Trochę się chwieje, bo jest też lekko zawiany, ale przechodzi zwycięsko, nagrodzony gromkimi brawami. Nie brakuje chętnych do wspinaczki na słup szczęścia, wypełniony łakociami i jak tradycja nakazuje, butelką wódki. - Chciałem zaprosić publiczność do udziału w zdarzeniu, z którego po prostu może coś wyniknąć-wyjaśnia Zaskórski. – Przygotowując tę imprezę uznałem, że będzie to hołd oddany naturze. Równocześnie zależało mi na powrocie do tradycji - stąd słup, puszczanie wianków, ogień mający oczyszczającą moc. Szukaliśmy też muzyki, która nie byłaby oparta na elektronice. Udało się dotrzeć do kapeli z Włoszczowy, kierowanej przez Stanisława Szlachcica z Gościęcina. Chętnie zagrali bez nagłośnienia. Zaśpiewał nam też dziecięcy zespół pieśni i tańca „Gidlanie” prowadzony przez Annę Bednarz. Dziś dziećmi zajęła się Wioletta Ojrzyńska. W ogóle impreza nie zaistniałaby bez pomocy wielu osób - zaczyna wymieniać Zaskórski - m.in. wójta Janusza Czapli, radnego gminy Krzysztofa Wojtasika, Romana Plewińskiego z Nadleśnictwa Gidle i wielu innych, którzy nam bezinteresownie pomogli. Szczególnie cieszę się z naszej publiczności, która nie dość, że licznie przybyła, to jeszcze włączyła się w obrzędy i zabawę - podkreśla Michał Zaskórski. Noc świętojańska kończy się biesiadą do białego rana w gospodarstwie rybnym państwa Nabiałków, którzy użyczyli miejsca imprezie. Dwa świętojańskie ogniska płoną w pobliżu. W barze gra kapela. Pary wirują w rytm skocznych ludowych melodii. Wszędzie słychać rozmowy, śmiechy. Można spotkać rodzinę, dawno niewidzianych znajomych lub własnych sąsiadów, z którymi na co dzień nie ma czasu przystanąć i porozmawiać. Nazajutrz świętojańską noc przeżywa Pławno. Są wiedźmy, czarownice, psotne diabliki, muzyka, śpiewy. Gra miejscowa orkiestra dęta, tańczą i śpiewają „Gidlanie”, wójt Gidel, Krystyna Kubasiak, roznieca świętojański ogień. Ponoć byli śmiałkowie, którzy wyruszyli do lasu w poszukiwaniu kwiatu paproci… Niektórym diabeł i czarownice tak poplątali drogi, że wędrując pieszo do Maluszyna, szli w zupełnie przeciwnym kierunku - do Żytna. Noc świętojańska, noc Kupały - tajemnicza, dziwna noc… Iwona Natkańczyk Gazeta Radomszczańska, nr 28- 10 lipca 2008 r.