Całe - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Całe - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Całe Ciało Chrystusa otrzymujemy w eucharystycznym pokarmie; nie tylko
w sposób izolowany Pana (Christus solus), lecz wielu braci i sióstr, którzy
przecież są członkami Jego ciała (Christus totus). „centralna dla Pawła myśl
o Kościele jako Ciele Chrystusa pojawia się po raz pierwszy w kontekście z
Eucharystią: chleb, który wszyscy dzielą pomiędzy sobą, jest wspólnym
uczestniczeniem w żywym ciele zmartwychwstałego Pana, a kielich, nad
którym kościelne zgromadzenie wypowiada dziękczynienie, jest wspólnym
uczestniczeniem we krwi Chrystusa, to znaczy w Jego śmierci na krzyżu,
którą umarł „za wielu” (1 Kor 10, 15 in.). Zatem Eucharystia jako wydarzenie
wspólnego uczestniczenia w Jezusie Chrystusie jest „komunikatywnym”
sakramentem w ogóle. Z Communicatio z eucharystycznym Chrystusem
powstaje kościelna Communio. Tutaj tkwi jej najbardziej pierwotna
podstawa; tutaj wydarzenie zbawienia nagli do realizacji w świadomie
spełnionej i we własnym życiu praktykowanej Communio z Chrystusem i
pomiędzy sobą (Dlatego świętowanie Eucharystii bez jej realizacji w i przez
wspólnotę/Kościół jest perwersją. Stąd staje się zrozumiałe, że Paweł krótko i
zwięźle osądził wspólnotę w Koryncie, iż w ogóle nie sprawuje Uczty Pańskiej,
bowiem nie dochodzi w niej do urzeczywistnionej, widzialnej jedności
wspólnoty (por. 1 Kor 11, 20 in.). Wzajemną relację pomiędzy uczestnictwem
w „osobowym” eucharystycznym ciele Chrystusa a w „eklezjalnym” ciele
Chrystusa szczególnie rozwinął dalej Augustyn. Na pytanie: co otrzymujemy
właściwie w Eucharystii, udziela śmiałej odpowiedzi: „Jeśli wy sami jesteście
ciałem Chrystusa i Jego członkami, wówczas na eucharystycznym stole leży
wasza własna tajemnica” (Augustyn, Sermo 272 (= PL 38, 1247), wówczas
otrzymujemy w pewnej mierze samych siebie. Zatem ponieważ w
eucharystycznym pokarmie ofiarowane jest nam ciało Chrystusa, ale składa
się ono z Głowy i członków, otrzymujemy nie tylko w sposób izolowany Pana
(Christus solus), lecz wielu braci i sióstr, którzy przecież są członkami Jego
ciała (Christus totus). W tym kontekście Biskup z Hippony formułuje znane
stwierdzenie: „Stajecie się tym, co widzicie i przyjmujecie to, czym sami
jesteście: ciałem Chrystusa” (Tamże). W sprawowaniu corpus Christi
mysticum (= w liturgicznym misterium) Kościół staje się corpus Christi reale
(Dopiero około pierwszego tysiąclecia ta terminologia staje się
„przeciwstawnie zamienna”: Kościół określany jest corpus Christi mysticum,
Eucharystia corpus Christi reale. Tym samym powstaje wrażenie, że
„prawdziwym” ciałem Chrystusa byłby jedynie sam Chrystus, Kościół
przeciwnie, byłby „tylko” mistycznym, to znaczy pomyślanym raczej jako
duchowo-alegoryczne ciało Chrystusa. Gdy tak ścisłe związanie obydwu
wielkości
zostało
zniesione,
zerwana
zostałaby
ścisła
jedność
sakramentalnego i realnego życiowego spełniania się Kościoła. Patrz H. de
Lubac, Corpus Mysticum, tł. Einsiedeln 1969), ciałem, które uczestniczy w
Communio trynitarnego Boga, może je przedstawiać i przekazywać dalej i
powinien je zamienić na drobne komunialnego postępowania w codzienności
życia, i w ten sposób realizować „Trójcę Świętą” /G. Greshake, Trójjedyny
Bóg. Teologia trynitarna, przełożył bp J. Tyrawa, (Der Dreieine Gott. Eine
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
trinitarische Theologie, Verlag Herder, Freiburg im Breisgau 2007 [wyd. 3;
1997 wyd. 1]), TUM, Wrocław 2009, s. 353.
+ Całe ciało ludzkim miejscem przemieszczania się energii świetlistej,
przyczyną jest struktura krystaliczna krwi. Oto właśnie życie, Williamson H.
„W „Domu życia”, któremu patronuje Tot, są kopiowane i stanowią przedmiot
studiów wszystkie rękopisy nieodzowne do zachowania życia: zarówno
medyczne, jak związane z kultem bogów. Tot to mistrz pisma, wiedzy i magii.
Bóg mądrości jest przedstawiany jako ibis. Hieroglif ten oznacza także duszę
człowieka, która promienieje, albo zmartwychwstałe, błogosławione ciało z
Kabały” /C. Brelet, Święta medycyna (Les médicines sacrées, Editions Albin
Michel S.A. 1991), przekład M. Hofman, F. Kleczewska, Gdańskie
Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1995, s. 24/. „barwami księżyca,
nocnego sobowtóra słońca, czyli Ra, są czerń i biel – kolory upierzenia ibisa.
Później, w okresie dekadencji, kiedy ludzie zapomną tajemnic zawartych w
znakach, Tot, bóg-Księżyc zostanie utożsamiony z Ra. […] Potem Grecy
zrobili z Tota Hermesa. […] lekarze zachodu […] Ich kaduceusz wyraża ideę
spirali, czyli wiru twórczych sił wszechświata, lecz także węża, który w
tajemnym języku hieroglifów oznacza wieczny ruch życia. Hipokrates […] Po
trzech latach nauki w świątyniach egipskich dostąpił zaszczytu inicjacji”
/Tamże, s. 25/. „Pisze Herodot: „Medycyna jest w Egipcie tak mądrze
zorganizowana, że lekarz zajmuje się wyłącznie jednym rodzajem choroby, a
nie wieloma” […] Taki stan medycyny niewątpliwie panował w epoce
Ptolomeuszy. Ale w okresach wcześniejszych, […] lekarze cieszący się
największą reputacją nie byli wąskimi specjalistami, a praktykowali
medycynę w połączeniu z magią. […] nie Hipokrates jest twórcą medycyny;
„starzec z Kos”, ten Wielki Wtajemniczony świątyń Tota, został przez
kapłanów i lekarzy – magów obarczony obowiązkiem przeniesienia światła
ich nauki do cywilizacji zachodniej” /Tamże, s. 27/. „nauka Egipcjan głosi, iż
krew każdego indywiduum posiada właściwą sobie częstotliwość drgań.
Żadna istota ludzka nie jest podobna pod tym względem do innej, nie istnieją
dwie jednakowe częstotliwości wibracyjne […] G. H. Williamson: Krystaliczna
struktura krwi umożliwia przemieszczanie się w całym ciele pewnej energii
świetlistej. Oto właśnie życie!” /Tamże, s. 29/. „Podstawą egipskiej medycyny
sakralnej były zabiegi zmierzające do unormowania częstotliwości
wibracyjnej chorego. […] Lekarz mógł z jednej strony odwoływać się do
zaklęć, by umożliwić choremu „bezpośrednią łączność z życiem”, z drugiej
zaś do środków wzmacniających odporność. […] Niektóre zaklęcia wiążą się z
podawaniem lekarstw, którym mają towarzyszyć za każdym razem, gdy chory
je przyjmuje”/ Tamże, s. 30.
+ Całe opowiadanie Emeryt jest metaforycznym skrótem „sytuacji
samotności, odizolowania, marginesowości egzystencji. W tym horyzoncie
czas pusty pozbawia rzeczywistość sensu, wypiera z niej znaczenia,
pozostawiając człowieka sam na sam z brutalną nagością tykania zegara. W
tej warstwie swej twórczości, jak zwraca słusznie uwagę Updike, Schulz
przypomina czasem Becketta, jego obsesję pustego czasu, ujawniającego
przeraźliwą nagość ludzkiej egzystencji” /K. Stala, Na marginesach
rzeczywistości. O paradoksach przedstawiania w twórczości Brunona
Schulza, Instytut Badań Literackich, Warszawa 1995, s. 121/. „«Schulz, tak
wrażliwy przecież na bezkształtność materii, jest jeszcze mocniej niż Samuel
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Becket zaangażowany w dziedzinę nudy, w dominujący w życiu czyściec
„martwych sezonów”, w te negatywne boczne tory doświadczenia czasu, w
których zanurzeni jesteśmy śpiąc lub marząc. Jego wyczucie pustego czasu
jest tak silne, że przetwarza to „twarde” temporalne medium w żywioł
chwiejny, nieobliczalny, niestabilny» (Updike, Introduction, w: The Fictions of
Bruno Schulz, s. 119) [tłum. moje K. S.]. Z drugiej strony - izolacja,
powtarzalność wydarzeń wydobywa ich rytualny charakter, pozwala na
odsłonięcie ich głębszego sensu, na zaszczepienie ich w jakimś innym
wymiarze rzeczywistości, otwieranym przez mit, poezję, sztukę. Oczyszczone
z przypadkowych związków egzystencjalnych wydarzenia i postaci „rosną w
głąb”, ich częściowe odrealnienie znajduje odszkodowanie w poszerzeniu ich
potencji znaczeniowej, wielości możliwych sensów, w otwarciu przestrzeni
symbolizacji. Dzięki temu przeniesieniu temporalnemu zwykły sklep może
zamienić się w magazyn poezji, sprzątająca służąca – w szalejącą Menadę, a
ojciec – w nieskończonych transformacjach – w proroka, demiurga, kondora
czy skorupiaka. Odklejenie rzeczywistości od czasu chronologicznego umożliwia wydobycie jej potencji sensotwórczej, skrywanej i tłumionej w
„normalnym” czasie” /Tamże, s. 122.
+ Całe państwo polskie wcielone do Rosji; taka sytuacja byłaby dla Anglii
zagrożeniem. „W drugiej połowie XVIII wieku dwa główne mocarstwa Europy
to Francja i Rosja, przy czym w latach mniej więcej 1760-1790 pierwsze
miejsce należy do Rosji. W roku 1770 na przykład, Rosja wyprodukowała 83
tys. ton surówki żelaza, podczas kiedy Francja tylko 65 tys. ton, a w 1775 r.
Rosja miała ok. 29 milionów ludności, podczas gdy Francja 25 mln.
Zasadniczym celem polityki angielskiej w tym okresie musiało być zatem
dążenie do sprowokowania konfliktu między Francją a Rosją i oczywiście
przeciwdziałanie wzmacnianiu potęgi Rosji /a także w pewnym stopniu
Francji/. Polityka angielska musiała więc przeciwdziałać zarówno
wykrystalizowaniu się rzeczywistego /a nie tylko wymuszonego siłą/
przymierza Polski z Rosją, jak również inkorporacji całego państwa polskiego
do Rosji” /J. Kossecki, Tajemnice mafii politycznych, Wyd. Szumacher, Kielce
1991, s. 243/. „Jedno i drugie stanowiłoby bowiem powiększenie potencjału,
którym dysponowała Rosja. Korzystne natomiast z punktu widzenia polityki
angielskiej było utrzymywanie ciągłych napięć w stosunkach polskorosyjskich oraz dążenie do tego rodzaju podziału terytorium Polski, w którym
Rosja otrzymałaby najmniej wartościowe pod względem potencjału ludzkiego
i gospodarczego obszary” /Tamże, s. 244.
+ Całe społeczeństwo katolickie duchowość baroku przyjęło szybko, zjawisko
charakterystyczne epoki baroku. „Barok. Aspekt religijny, c.d. Postawę
religijną baroku cechowała dążność do wartości absolutnych, nastawienie na
nieskończoność i wieczność oraz wyraźne poczucie wybrania i służby „jego
boskiemu Majestatowi”; upowszechniło się przekonanie, że łaska i przeżycie
religijne wymagają przestrzeni sakralnej, okazałości i światła, by człowiek
mógł łatwiej wejść w kontakt ze światem niewidzialnym. W pobożności
baroku dominował optymistyczny maksymalizm religijny oraz swoisty duch
rycerski, szukający odznaczenia się w służbie najwyższego wodza, Chrystusa
(Ignacy Loyola), przymnożenia mu chwały i panowania w świecie (Franciszek
Ksawery), choćby za cenę największych ofiar (Teresa Wielka); postawa ta
nacechowana była również wolą posłuszeństwa Kościołowi, większą niż w
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
początkach reformacji tolerancją Kościoła w stosunku do innowierców oraz
troską o tworzenie ośrodków głębszej pobożności i żarliwości religijnej
(reforma klasztorów, nowe formy życia religijnego propagowane przez liczne
szkoły jezuickie)” /W. Hryniewicz, Barok, Aspekt Religijny, w: Encyklopedia
katolicka, T. II, red. F. Gryglewicz, R. Łukaszyk, Z. Sułowski, Lublin 1985,
44-45, k. 44/. „Charakterystycznym zjawiskiem tej epoki jest również
szybkie przyjęcie się nowej postawy duchowej wśród warstw niższych
(głównie w krajach alpejskich i na ziemiach niemieckich), które dało początek
barokowej pobożności ludowej i liturgicznej; jej wyrazem stały się procesje,
pielgrzymki, uroczyste obchody świąt, przynależność do bractw kościelnych,
zwłaszcza zaś rozkwit życia sakramentalno-liturgicznego (kult eucharystii,
rozwój nabożeństw eucharystycznych) i mistycznego, nacechowanych
indywidualizmem oraz przewagą uczucia. Wskutek tego nastąpiło
sprowadzenie życia religijnego do sfery przeżyć subiektywnych, zaniedbanie
pobożności obiektywnej oraz wyeksponowanie treści drugorzędnych na
niekorzyść centralnych prawd chrześcijaństwa; przyczynił się do tego m.in.
moralizatorski charakter kaznodziejstwa i religijnego nauczania” /Tamże, s.
45.
+ Całe życie Lenin spędził wśród członków własnej subklasy, inteligencji
burżuazyjnej,
widząc
ja
w
roli
uprzywilejowanych
kapłanów,
wtajemniczonych szczególną gnozą i wybranych przez Historię do spełniania
roli dziejowej. „Po wojnie światowej I w Polsce / 3 mln Żydów. Żydzi
wspierający na ogół Niemców i Ukraińców, dysponowali ponad 30 posłami w
Sejmie, i stanowili większość w wielu miastach wschodniej Polski,
opanowując w nich całkowicie handel” /P. Johnson, Historia świata od roku
1917 do lat 90-tych, wyd. 2 Puls Publications Ltd, London 1992, s. 54/.
„Lenin wyruszył z Zurychu do Rosji 8 kwietnia 1917 r.” /Tamże, s. 72/.
„Lenin powrócił do Rosji, do swojej rewolucyjnej roboty, pozbawiony
jakichkolwiek ludzkich uczuć” /Tamże, s. 73/. „Religia była dla niego ważna
w tym sensie, że jej nienawidził. Inaczej niż Marks, który pogardzał nią, i
uważał za sprawę marginesową, Lenin widział religię jako groźnego i
wszechobecnego wroga. […] Tymi, których naprawdę się lękał, nienawidził, a
potem prześladował, byli święci. Im prawdziwsza religia, tym bardziej
niebezpieczna. Oddany duchowny – argumentował – wywiera o wiele większy
wpływ niż duchowny egoistyczny i niemoralny. Należało zniszczyć nie tych
duchownych, którzy byli zaangażowani w obronę wyzysku, lecz tych, którzy
wyrażali solidarność z proletariatem i chłopami” /Tamże, s. 74/. „był
zawodowym organizatorem polityki totalitarnej. […] nie wysilał się, żeby
poznać bezpośrednio warunki życia i poglądu mas. […] Nigdy w życiu nie
odwiedził fabryki, noga jego nie postała w gospodarstwie rolnym. Nie
interesował go sposób tworzenia dóbr. W miastach, gdzie mieszkał, nigdy nie
widywano go w dzielnicach robotniczych. Całe swoje życie spędził wśród
członków własnej subklasy, inteligencji burżuazyjnej, widząc ja w roli
uprzywilejowanych kapłanów, wtajemniczonych szczególną gnozą i
wybranych przez Historię do spełniania roli dziejowej” /Tamże, s. 75/.
„Socjalizm – pisał cytując Karola Kautskiego – był produktem „głębokiej
wiedzy naukowej (…) Wehikułem [tej] wiedzy nie jest proletariat, lecz
mieszczańska inteligencja: współczesny socjalizm zrodził się w głowach
poszczególnych członków tej klasy” /Tamże, s. 76/. „Język, którym Lenin się
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
posługiwał, z metaforyką rodem z dżungli i stajennego podwórza,
odrzucający brutalnie jakikolwiek wysiłek w kierunku ludzkiego
porozumienia” /tamże, s. 77/. „był bardzo daleki od ortodoksyjnego
marksizmu. Właściwie w najistotniejszych sprawach w ogóle nie był
marksistą. […] Zupełnie ignorował sam rdzeń ideologii marksistowskiej –
historyczny determinizm. W głębi serca Lenin nie był deterministą, lecz
woluntarystą; decydująca rolę odgrywała dlań wola ludzka, to znaczy jego
własna. […] stał się wielkim aktorem na scenie dziejów nie dlatego, że
rozumiał ich sens, lecz dlatego, że szybko i energicznie chwytał możliwości
podsuwane mu przez historię. Był on […] tym, o co oskarżał wszystkich
swoich przeciwników – oportunistą” /Tamże, s. 78.
+ Całe zło śmierci wycierpiał Jezus, ale w krzyżu widział zarazem osobową
wolę Ojca, centralny punkt Ojcowej miłosnej ekonomii zbawienia (Mk 14, 3242 par.). „Chrystus sakryfikalny / Immolacja / Sam Jezus przyjął śmierć
swoją dobrowolnie: „On to, gdy dobrowolnie wydał się na mękę” (św. Hipolit,
II kanon mszalny), dopuścił ją, aby wypełnić wiernie misję soteryjną,
otrzymaną od Ojca. Nie była to ani prowokacja wrogów Jego posłania, ani
samobójstwo, ani uleganie jakiejś konieczności dziejowej, fatum czy ślepemu
trafowi. Było to świadome, wolne i miłosne podjęcie dzieła odkupienia, bez
kompromisu na rzecz zła, mimo że to dzieło pociągało za sobą śmierć. Po
ludzku biorąc: raczej „po szatańsku” (Mk 8, 33), Jezus z Nazaretu mógł był
zrezygnować z misji od Ojca i tak uniknąć śmierci, Jezus przeżywał dogłębny
lęk przed śmiercią i wycierpiał całe jej zło, ale w krzyżu widział zarazem
osobową wolę Ojca, centralny punkt Ojcowej miłosnej ekonomii zbawienia
(Mk 14, 32-42 par.) i jedyne miejsce zwycięstwa Życia w odwiecznej walce ze
śmiercią (Rdz 3, 3c-4). / Jezus, choć sam był bez grzechu, w śmierci „wcielił
się” ostatecznie w całą kondycję ludzką („wcielenie prozopoiczne”), śmierć
swoją zarazem zinterpretował i ukształtował osobowo po mesjańsku jako
ofiarę i jako radykalny, najwyższy i ekstatyczny akt nieskończonej miłości ku
Ojcu i ludziom (Mt 5, 38-48; J 15, 13). Śmierć krzyżowa była misteryjnym
zakończeniem i spełnieniem wcielenia, kenozą ofiarną i agapetologiczną oraz
niewypowiedzianym osamotnieniem, które najbardziej wyraża zło grzechu
ludzkiego (Hbr 5, 7-9; 13, 12-14; Mk 15, 34 par.). Osamotnienie to zostało
opisane przez autorów natchnionych za pomocą Ps 22: „Boże mój, Boże mój,
czemuś mnie opuścił” (Mk 15, 34). Psalm ten bowiem streszczał prorocko
całą ideę, życie i historię Mesjasza, rozumianego odkupieńczo i soteryjnie. Na
krzyżu dokonało się dobrowolne, posłuszne, miłosne i samoistne ofiarowanie
się Syna Bożego (Chrystus jako Ofiarnik i Ofiara) razem z człowieczeństwem i
Bóstwem. Jest to Ofiara personalistyczna, nieodwołalna i uniwersalna - „raz
jeden na zawsze” (Hbr 10, 10; Rz 6, 10) dla stworzenia podstawy dla nowej i
wiecznej Komunii między ludzkością a Bogiem i dla odrodzenia człowieka i
wszelkiego stworzenia na wieczność/Cz. S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka, t.
1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1999, s. 722.
5

Podobne dokumenty