Kwartalnik F5 styczeñ
Transkrypt
Kwartalnik F5 styczeñ
Wirtualny handel, realne zyski Ostatnio pojęcie „waluta wirtualna” robi furorę. Media ekscytują się tym zjawiskiem, co zawdzięczamy oczywiście fenomenowi bitcoina. Termin „bitcoin” nie jest czytelnikom F5 obcy, bo juŜ o nim mogli przeczyta, ale warto przypomnieć, Ŝe bitcoin jest właśnie wirtualną walutą. Nie ma emitenta takiego, jaki ma dolar (Rezerwa Federalna), euro (Europejski Bank Centralny), czy polski złoty (Narodowy Bank Polski). Emitentem bitcoina są komputery rozmieszczone po całym świecie, a wielkość emisji jest ściśle ograniczona i z roku na rok dynamika wzrostu ilości bitcoinów ma być mniejsza. Nie jest to zresztą pierwsza wirtualna waluta, było ich juŜ wiele, a niektóre nadal istnieją. MoŜna powiedzieć, Ŝe jest to taka waluta jak róŜnego rodzaju wirtualne waluty w grach komputerowych czy serwisach społecznościowych. Chyba najbardziej znane to „kredyty” Facebooka, za które internauci w grach oferowanych przez Facebook mogą kupować róŜne dobra. Wirtualne waluty mają zastąpić lub uzupełnić istniejące waluty narodowe, które od pewnego czasu tym się tylko róŜnią od walut wirtualnych, Ŝe waluty narodowe występują równieŜ w postaci gotówki. Wspólna cechą walut wirtualnych jest to, Ŝe wymieniane są na realne, poparte autorytetem banków centralnych, waluty narodowe. W przypadku bitcoin są teŜ giełdy, na których się handluje tą walutą. Zarówno waluta narodowa jak i wirtualne opiera się na zaufaniu. Złoty, czy dolar ma wartość tylko wtedy, jeśli posiadacze papierków nazwanych gotówka, banknotami lub zapisów na kontach (to obecnie najczęściej występująca forma pieniądza) będą wierzyli rządom, które swoje waluty emitują. Z chwilą utraty zaufania pieniądz staje się bezwartościowy, bo nikt nie chce go akceptować jako środka płatniczego. Państwo zmusza obywateli do akceptowania swojej waluty. Wirtualna waluta nie ma takiego policjanta, który stoi przy kaŜdym, komu chcemy zapłacić i pod groźbą potęŜnych kar zmusza go do przyjęcia zapłaty. Tak naprawdę waluty narodowe teŜ są po części wirtualne. Nie zawsze tak było. Wtedy, kiedy obowiązywał standard złota (wprowadzony w drugiej połowie XIX wieku międzynarodowy system pienięŜny oparty o złoto) jednostka pieniądza odpowiadała określonej wartości wagi kruszcu. Zakończył ostatecznie działanie tego systemu 15. sierpnia 1971 roku prezydent Richard Nixon. Wtedy to pokrycie w złocie przestał mieć dolar. Wszystkie waluty stały się de facto walutami wirtualnymi i w niczym nie zmieniało sytuacji to, Ŝe pojawiały się w postaci bilonu czy banknotów. Nawiasem mówiąc uwaŜam, Ŝe docelowo (nie za rok czy za dwa, a za kilkanaście lat) chiński juan zostanie oparty o złoto i zastąpi dolara stając się globalnym wehikułem monetarnym. MoŜna wiec powiedzieć, Ŝe z jednej strony mamy coś naprawdę fizycznego, czyli złoto, z drugiej coś, co jest wytworem algorytmu, a pośrodku jest pieniądz gwarantowany przez państwo. W ostatnich latach wszystkie te formy pieniądza zaczęły się stawać coraz bardziej wirtualne. Pokazały to wydarzenia z połowy kwietnia na rynku bitcoina i złota. W obu przypadkach doszło do spektakularnej przeceny, którą moŜna nawet nazwać krachem. W przypadku złota był to mini krach, bo co prawda złoto staniało w ciągu dwóch dni (piątek 12 i poniedziałek 15 kwietnia) najmocniej od 30 lat, ale był to spadek jedynie o ponad czternaście procent. „Jedynie”, dlatego, Ŝe bitcoin zdroŜał w tym roku kilkunastokrotnie (od połowy marca do blisko połowy kwietnia około sześciokrotnie), a krach był zdecydowanie bardzie spektakularny niŜ w przypadku złota. W dniach 10 do 16. kwietnia wartość bitcoina spadła z ponad 270 dolarów (podczas sesji) do mniej niŜ 50 dolarów. Osiemdziesiąt procent straty w ciągu kilku dni to jest rzeczywiście prawdziwy krach. Potem cena zaczęła rosnąć i w chwili pisanie tekstu wynosiła około 120 USD. To jednak nie jest według mnie koniec przeceny, bo mechanika rynków jest nieubłagana – takie korekty najczęściej są trzyfalowe: po zwyŜkach spadek, potem korekcyjny wzrost, a w końcu zaczynają sprzedawać ci, którzy nie zdąŜyli tego zrobić podczas zwyŜki. Interesujące są mechanizm, który doprowadził do tego krachu doprowadziły. Układ czasowy krachu był zarówno dla złota (12- 15.04) jak i dla bitcoina (10-16.04) bardzo podobny, ale jest to według mnie najpewniej przypadkowa koincydencja i nie o nią mi chodzi. Interesująca jest inna, wspólna cecha. W obu przypadkach handel odbywał się elektronicznie. Nie jest bowiem prawdą, Ŝe to fizyczny popyt doprowadził od 2002 do 2011 do blisko ośmiokrotnego wzrostu ceny złota. To tylko i wyłącznie działania funduszy inwestycyjnych i posługiwania się instrumentami pochodnymi (niewielki depozyt pozwala do wygenerowania potęŜnych zysków) doprowadziło do takiego wzrostu ceny (podobnie było na rynku ropy). Przerzucanie gorącego kartofla, którym jest handel instrumentami pochodnymi (kupujemy nie po to, Ŝeby posiadać, ale po to, Ŝeby dalej sprzedać i na sprzedaŜy zarobić) i generalnie handel elektroniczny oraz uŜycie programów komputerowych znacznie zwiększają szybkość wymiany aktywów, doprowadzając do zmian na rynkach, które czasami zapierają dech w piersiach. Kilka lat temu nowojorski oddział Rezerwy Federalnej ostrzegał, Ŝe stosowanie zautomatyzowanych systemów komputerowych do przeprowadzania operacji giełdowych moŜe doprowadzić do krachu. Komputery otrzymują bowiem sygnały kupna/sprzedaŜy w podobnych momentach czasu, co znacznie zwiększa skalę i zakres wzrostów/spadków cen. To właśnie było według mnie przyczyną krachu na rynku złota. W momencie tej przeceny spotkało się kilka czynników. Po pierwsze rozczarowanie brakiem wysokiej inflacji. Oczekiwano (ja teŜ tego nadal oczekuję), Ŝe banki centralne drukując na potęgę waluty doprowadzą do duŜej inflacji. Gospodarki jednak rozwijają się bardzo wolno, więc wysokiej inflacji nie widać (w USA i w strefie euro około 2 procent). Złoto jest naturalnym zabezpieczaniem przed wzrostem cen, więc jego blask zbladł. Poza tym wzrosły obawy o to, Ŝe państwa będą się oddłuŜały sprzedając złoto (sygnał dał Cypr). Na dodatek największy bank inwestycyjny, czyli Goldman Sachs dwukrotnie obniŜył docelową cenę dla złota. To wszystko doprowadziło do dawno niewidzianej paniki. Była to jednak panika elektroniczna, bo bardzo szybko okazało się, Ŝe fizycznego złota po prostu zabrakło. Nie moŜna go było w fizycznej postaci (sztabki, monety) kupić w wielu krajach. Po prostu przecena wynikał z tego, Ŝe wirtualny handel nazwany przeze mnie wyŜej „przerzucaniem gorącego kartofla” doprowadził do spadków niemających uzasadnienia w realnym świecie. Inna sytuacja jest z bitcoinem, ale i tutaj szybkość handlu sprzyjała zarówno obłędnemu wzrostowi ceny jak i podobne szalonemu spadkowi. Jeśli bowiem na giełdzie, gdzie handluje się bitcoinem moŜna jednym kliknięciem kupić lub sprzedać tę walutę, a ona ciągle rośnie to pojawia się panika kupna (zwana euforią). Inwestor (czy gracz jak wolę go nazywać) panicznie się boi, Ŝe nie zarobi i śpieszy się z kupnem. Kolejny robi to samo, a cena eksploduje. Podobny mechanizm, tylko psychologicznie odwrotny, działa przy spadku ceny. Co jest wspólnego w obu przypadkach (złota i bitcoina)? OtóŜ to, Ŝe jeśli zna się zasady, jakie obowiązują w handlu elektronicznym i uŜywa się do tego handlu komputerów oraz posiada się odpowiednio duŜo pieniędzy to bardzo łatwo jest popchnąć rynek w poŜądanym przez siebie, nie zawsze racjonalnym, kierunku. Potem wystarczy z uśmiechem zebrać zyski. Obawiam się, Ŝe im bardziej wirtualne stają się pieniądze i handel aktywami tym więcej będziemy mieli sprowokowanych euforii i panik. Po prostu pokusa jest zbyt duŜa.