6 lipca
Transkrypt
6 lipca
NR 27 (165)/1 PO GÓRACH, DOLINACH... 6 lipca 1997 r. NR 27 (165) 6 lipca 1997 SŁOWO BOGA śYWEGO Usłyszałem głos mówiącego. Rzekł do mnie: “Synu człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił”. I wstąpił we mnie duch, gdy do mnie mówił, i postawił mnie na nogi. XIV Niedziela zw ykła Większość swojego ziemskiego Ŝycia Jezus spędził w Nazarecie. Kochał to miasto. Częto do niego wracał, nawet podczas swojego publicznego nauczania. Tam bowiem spędził swoją młodość, tam miał swoich rówieśników, tam teŜ Ŝyli Jego rodzice i krewni. Chciał im czynić dobrze, ale niestety oni Go nie zrozumieli, poprostu nie mogło im się pomieścić w głowie, Ŝe syn zwykłego cieśli, prosty rzemieślnik mógłby być prorokiem i Mesjaszem. Pycha mieszkańców Nazaretu sprawiła, Ŝe zlekcewaŜyli największą łaskę, jaka została im dana: odrzucili Zbawcę. Podobne niebezpieczeństwo wisi takŜe nad współczesnym człowiekiem. Osiągnięcia, jakich doznał w najróŜniejszych dziedzinach Ŝycia, pozwala stawiać mu pytanie: Czy Bóg jest w Ŝyciu potrzebny? Zwłaszcza jeśli nauka Chrystusa jest wymagająca i niezmienna. JakŜe często moŜemy i w sobie odnajdywać postawę, jaką przyjęli mieszkańcy Nazaretu. Zapatrzeni w swoją wielkość, w potęgę ludzkiej myśli nie trudno powiedzieć: to było dobre dwa tysiące lat temu. Dziś to wszystko jest głupstwem w oczach nas ludzi mądrych, wszystkowiedzących. ks. Zygmunt O NAŚLADOWANIU CHRYSTUSA Co ci moŜe dać świat bez Jezusa? Być bez Jezusa - to straszne piekło, lecz być z Jezusem, to raj najsłodszy. Póki Jezus jest z tobą, Ŝaden nieprzyjaciel zaszkodzić ci nie zdoła. “Tomasz a Kempis Z KART N AJNOWSZEJ HISTORII USTRONIA - 12 CZERWCA 1997 R. Przemawiając przed odsłonięciem pomnika w miejscu zburzonej synogogi Ŝydowskiej w Ustroniu, ks. kanonik Antoni Sapota - proboszcz parafii św. Klemensa w Ustroniu mówił: “Miejsce, na którym stoisz,święte jest. Takie słowa powinniśmy usłyszeć w tym miejscu, dlatego, Ŝe jest to miejsce modlitwy. NiezaleŜnie, czy nadal gromadzi ludzi do modlitwy, niezaleŜnie od tego, czy w takim czy innym okresie gromadziło - to miejsce było i pozostanie miejscem modlitwy. KaŜde miejsce, gdzie człowiek się modli, przez modlitwę staje się święte. Dlatego uwaŜam, Ŝe ci którzy przypominają o tym stawiając tu pomnik, czynią dobrze; przypominają, Ŝe w modlitwie naleŜy jednoczyć się z Bogiem, bo gdy Bóg stwarzał świat, powiedział, Ŝe wszystko jest dobre ...”. Ks. dr Józef Budniak przypomniał słowa ks. bpa Nossola wypowiedziane we Wrocławiu 31 maja br. podczas naboŜeństwa ekumenicznego: “Witam naszą starszą siostrę Synagogę i przy tej dokończenie na str 2. NR 27 (165)/2 PO GÓRACH, DOLINACH... dokończenie ze str. 1 starszej siostrze Synagodze dzisiaj tu jesteśmy i przypominamy sobie, jaką wartość miała i ma nasza starsza siostra Synagoga”. Dziękując za zaproszenie na to miejsce, “które przypomina to, co najcenniejsze, to, co jest święte” ks. dr Budniak zakończył swoje wystąpienie ostatnim zdaniem psalmu 89: “Niech będzie błogosławiony Jahwe na wieki! Amen.” Przewodniczący Rady Miejskiej w Ustroniu, Franciszek Korcz zacytował punkt 10 dokumentu wystawionego z okazji połoŜenia ostatniego kamienia w izraelickim domu modlitwy z 13 lipca 1902 roku: “Dzisiaj jesteśmy tak szczęśliwi, radośni i wdzięcznym sercem przedkładając załączony program poświęcenia, kierujemy naszą najgłębszą modlitwę do najdobrotliwszego Ojca, by łaskawie spojrzał na swe święte dzieło...”. Pan Korcz przypomniał starszemu pokoleniu Ustroniaków znanych im rodziny Adlerów, Dattnerów, Grinkrautów, Windholzów i wielu, wielu innych, którzy Ŝyli wśród nas, mieli swe miejsce w Ŝyciu naszej wówczas wioski. Obłąkana ideologia rasizmu, która z dniem 1 września 1939 deptała i systematycznie niszczyła naszą Ojczyznę, napiętnowała śydów gwiazdą Dawida i przeznaczyła na wyniszczenie. “Ten kamień, pomnik z pozoru niemy, mówi, przekaqzuje prawdę o czasach pogardy, potępia ideologię, dla której nie ma miejsca w rodzinie ludzkiej, w rodzinie człowieczej. Cisza, która otacza ten pomnik, zatopiona jest w przeszłości. Woła i krzyczeć nie przestanie”. Przed samym odsłonięciem pomnika, Otton Winholz-Winnicki z Australii po odmówieniu modlitwy “kadisz” przemówił: “Szanowni Państwo, Szanowny Panie Wojewodo, przedstawiciele kościołów, Panie Burmistrzu, Panie Przewodniczący Rady, wszyscy tu zebrani Ustroniacy. Chcę wam wszystkim serdecznie podziękować za te chwile wzruszenia, za tak piękne i mądre przemówienia, które słyszeliśmy i których treść chcielibyśmy zabrać ze sobą w świat dla naszych dzieci i wnuków. Urodzony w Ustroniu jako dziecko chodziłem do szkółki przy kościele katolickim, do sióstr Boromeuszek, a następnie chodziłem do szkoły ewangelickiej, kiedy jeszcze Ŝył pastor Paweł Nikodem. I tak to ja, syn Józefa Winholza, śyda ustrońskiego, byłem wychowywany w światopoglądzie miłości do wszystkich - nie tylko 6 lipca 1997 r. współziomków. Dalej w Ŝyciu to mi przyświecało, nie czyniąc róŜnicy między ludźmi róŜnych wyznań i poglądów, a rozróŜniając tylko ludzi dobrych i złych. Łącząc się w modlitwie ze wszystkimi dobrymi, aby to miejsce, które jest święte, było w przyszłości oznaczone i wykute słowa na tym kamieniu świadczyły po wsze czasy, co tu było i co się stało. Mój pradziadek Baruch, przez kilka kadencji był członkiem Rady Gminnej w Ustroniu. Mój dziadek Adolf był jednym z załoŜycieli Komitetu Budowy Domu BoŜego. Tak się złoŜyło, Ŝe w moim posiadaniu jest dokument z 25 sierpnia 1902 roku, sporządzony z okazji zakończenia budowy Domu BoŜego. Wynika z tego jednoznacznie, Ŝe emocjonalnie jestem ogromnie przywiązany do tego miejsca i jak tylko moŜliwości pozwalają, wracamy tu z Ŝoną co dwa, trzy lata pokłonić się przyjaciołom, znajomym, i tym pięknym naszym górom. KaŜde takie spotkanie jest bardzo emocjonalne, dlatego, Ŝe pośród was stoją koleŜanki i koledzy z ławy szkolnej, ze Szkoły nr 2. To naturalnie przywołuje najmilsze wspomnienia. Po 1939 roku losy potoczyły się fatalnie, ale jestem dowodem tego, Ŝe Bóg chciał mnie zachować przy Ŝyciu, bym był tu dzisiaj obecny. Ja od serca dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego pomnika, przede ws zys tk im burmistrzowi Panu Hanusowi, przewodniczącemu RM Panu Korczowi, przewodniczącemu Tow. Przyjaciół Ustronia, Panu Niemczykowi, Pani Emilli - wszyscy wiedzą, Ŝe była motorem działań. Pan Schreiber pięknie prowadzł dzisiejszą uroczystość. Serdecznie dziękuję za przybycie, chylę czoła przed przedstawicielami kościołów miejscowych i wszystkim wam mówię: Bóg zapłać”. Na spotkaniu z wspólnotą Ŝydowską 9 czerwca 1991 roku w Warszawie, Jan Paweł II powiedział: “Ta sama ziemia, która przez wieki była wspólną Ojczyzną Polaków i śydów, wspólnie przelana krew, morze potwornych cierpień, doznanych krzywd, powinny nas nie dzielić, a łączyć. O tę wspólnotę wołają do nas szczególnie miejsca kaźni, DŁOŃ I PIASEK Trzynastoletni Tomek spacerował plaŜą razem ze swą matką. W pewnej chwili zapytał: - Mamo, jak moŜna zatrzymać przyjaciela, kiedy w końcu uda się go zdobyć? Matka zastanowiła się przez chwilę, potem schyliła się i wzięła dwie garście piasku. Uniosła obie ręce do góry; zacisnęł mocno jedną dłoń: piasek uciekał jej między palcami i im bardziej ściskła pięść, tym szybciej wysypywał się piasek. Druga dłoń była otwarta: został na niej cały piasek. Tomek patrzył zdziwiony, potem zawołał: -Rozumiem! z tomu “WaŜna róŜa” Bruno Ferrero NR 27 (165)/3 PO GÓRACH, DOLINACH... N ASZE IMION A - NASI P AT R ON O WI E 6.07. - św. Marii Goretti, urodziła się niedaleko Ankony (Włochy) w 1890 roku. Sakrament bierzmowania otrzymała w szóstym roku Ŝycia z rąk kard. Boschi. Po śmierci ojca w 1900 r. pomagała matce w utrzymaniu rodziny. Zginęła od ran zadanych noŜem, gdy broniła swej niewinności. Zaopatrzona św. sakramentami darowała winę swojemu zabójcy. Lekarze stwierdzili 14 ran kłutych na jej ciele. Kanonizował ją Pius XII w 1950 r. Jest patronką młodzieŜy. Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...” Kochanej Kasi w siedemnastą wiosnę rodosnego Ŝycia z Bogiem w sercu Szanowni Państwo Młodzi! M AŁ GOR Z AT A B AN S Z E L M AR I U S Z V ON ZAB E R Z OKAZJI ŚLUBU NASZEJ REDAKCYJNEJ W KOŚCIÓŁKU KOLEśANKI OPATRZNOŚCI BOśEJ W WIŚLE ZAMECZKU PROSIMY PRZYJĄĆ NAJSERDECZNIEJSZE śYCZENIA “A kiedy będziesz moją Ŝoną umiłowaną poślubioną, wówczas się ogród nam otworzy ogród świetlisty, pełen zorzy” 6 lipca 1997 r. JerzyProbosz “Gwiazdka Cieszyńska” z 1930 r. NIKNĄCE ZAWODY - NAPRAWIACZE Zawód, o którym dzisiaj piszę, nie jest niknącyn, ale u nas juŜ znikł zupełnie. A szkoda, bo zawód ten oddał naszemu góralowi największe usługi, gdyŜ pomagał cięŜko cierpiącym w bolesnych wypadkach. Był to zawód tzw. “naprawiaczi”, czyli zestawiacze złamanych kości. Przy ścinaniu olbrzymich drzew i zwoŜeniu tychŜe ze stromych groni, mając np. słabe i nieszczelnie zapinające się “hómy”, góral ulegał często nieszczęśliwym wypadkom. Do doktora daleko i jakŜe tu radzić w cięŜkich wypadkach, gdy niekiedy z obu nóg terczały przez skóre połamane kości, lub noga była przekręcona tak, Ŝe gdzie palce, tam pięta. Prawie kaŜda góralska wioska miała jednego lub więcej naprawiaczy. Byli to ludzie obdarzeni tą zdolnością od Boga. Trafiało się, Ŝe całe rodziny przez długi szereg lat trudniły się naprawianiem. W pamięci ludu ci dobroczyńcy “połamanych” Ŝyją i długo jeszcze w Istebnej wspominać będą niedawno zmarłego Francka od Szarca. W jaki sposób naprawiano, to opisujący te zawody sam doświadczył. Jako chłopak wdrapałem się raz wysoko na konar starej “trześni”. Nieszczęście chciało, Ŝe po chwili runąłem ze spruchniałym konarem z wysokości kilkunastu metrów. Spadłem na ręce, a Ŝe grunt był twardy, toteŜ po odzyskaniu przytomności poczułem wielki ból w rękach. Dłonie miałem przekręcone tak, Ŝe palce leŜały na wierzchu przedramienia. Wniesiono mnie do izby i posłano zaraz po naprawiacza. Gdy przyszedł, dał mi najpierw wódki, bym nie czuł bólu. Kazał dwom chłopom mnie trzymać. Wziął najpierw prawą, wyprostował, wsadził staw na swoje miejsce, kazując mi zęby ściskać, lecz ja krzyczałem, właściwie wyłem z bólu. Palcami zestawiał kości i w pięciu minutach uporał się z moimi rękami. Naprawiacz zmókł cały i trząsł się z wysiłku. Teraz kazał przynieść korzeń Ŝywokostu, zwanego u nas “kosztyfoł” i kawał słoniny. Stłukł to razem na miazgę i tą masą mi ręce obłoŜył, obwijając lnianą chustą, na co nałoŜył deszczułki długie od pięści po łokieć, które silnie otoczył. Masę dawano nową co dwa dni i za dwa tygodnie juŜ jadłem sam i mogłem wykonywać lŜejszą pracę. Złamanie nóg było gorsze, gdyŜ pacjent nie mógł się wtedy ruszać z miejsca, mając nogę uwiązaną u sufitu. Dzisiaj wypadki takie leczy lekarz. Wspomniany Francek od Szarca był w Istebnej ostatnim naprawiaczem. Są całe szeregi legend o naprawiaczach. Gdy austriacki następca tronu arcyksiąŜę Rudolf po jakiejś hulance złamał sobie nogę, doktorzy załoŜyli mu gips, lecz noga się psuła. Poczęły krąŜyć pogłoski, Ŝe trzeba będzie nogę uciąć. Gdy w “kasarni” o tym opowiadano, jeden z Ŝołnierzy odezwał się w te słowa: “Ej, kieby tu był nasz Wojtek z Jelcóni, toby ercherzog za trzy tygodnie tońcył”. Dotarło to do Wiednia. Posłano po niego osobną lokomotywę. Początkowo nie chciał usłuchać wezwania. W końcu nagabywany napiekł sobie placków z owsa, które ułoŜył do jednego związanego u dołu rękawa guni, a do drugiego wziął sobie sera na drogę. We Wiedniu doktorzy stawiają Wojtkowi skrzynię z kośćmi ludzkimi i kaŜą mu składać kościotrupa. Góral wkłada ręce między kości i mówi: “Bydziesz tu skłodoł, kie trzók kości nimas”. Doktorzy myśleli, Ŝe się Wojtek nie połapie. Mając juŜ teraz o nim inne zdanie, wiodą go do chorego. Noga spuchła ogromnie i chory wije się z bólu. Pytają Wojtka, czy to naprawi, a on się śmieje, Ŝe ku takiej “fabuli” (drobnostce) go taki kęs wieźli. Wojtek kazał doktorom wyjść za drzwi i nogę choremu zestawił. Po trzech tygodniach arcyksiąŜę chodził juŜ o kiju. Gdy zapytano Wojtka o zapłatę, poprosił, aby mu odcięli kawałek lasu pańskiego, sąsiadującego z jego polem. I tak się stało. A Wojtek jeśli w Wiedniu zakpił sobie z doktorów, to w domu dopiero się z nich śmiał. opr. J. T NR 27 (165)/4 PO GÓRACH, DOLINACH... Letnikorze Hnet po wojnie uradzili, mama razym z tatóm Aby nająć letnikorzóm izbeczkę przez lato -KaŜdy grejcar nóm sie przido, dzieckóm na oblyczki 6 lipca 1997 r. Niech wolny czas będzie uŜyty naleŜycie dla odpręŜenia duchowego, wzmocnienia zdrowia psychicznego i fizycznego przez swobodne zajęcia i studia, poprzez podróŜe w obce strony, dzięki którym doskonali się umysł i ludzie wzbogacają się przez wzajemne poznanie. Tak se mama rozmyślała, dbając o nas wszyckich Schraniali my cały tydzień, izbe sztrajchowali I struŜoki prostóm słómóm raźno filowali Cyszki twardo naszkróbióne, jak śniyg sie bieliły Kartacz w strzępy sie rozlecioł, jak my dłaszke drzili Na piyrszego przijechali, Ci goście miastowi Gross ich prziwióz na kolasie, do usłóg gotowy A maneli mieli tela, pełny wóz bezmala Jo to musioł wszycko smykać, bo mama kozała Na noc my sie przekludzali na siano w stodole A letnicy, jako grofy, w izbeczce na dole Jednego, coch nimóg zmieścić w moji małej głowie Sobór Watykański II To, to - Ŝe leŜeli plackym, dziyń cały na trowie Gęby grzoli na słóneczku, jedli, pili, spali A my, w pocie czoła w polu, siano łobrocali Mama przi nich aŜ odmłodła, a wiesioło była! - Isto w duchu rachowała, wiela zarobiła... Co jóm jednak fórt mierziało, nie dali zadatku Obiecali, tak po prowdzie płacić na ostatku Coch zimnioczków sie naszkroboł i nanosił wody Coby mógli sie wypluskać do swoji wygody Mama jodło im warziła, a óni chwolili Chyba im sie strasznie mierzło, bo nic nie robili Wszycko piekne, dobre było, jak słoneczko grzoło A jak skryło sie za chmury, tracili wiesiołość Nad Równicę spoglądali, czy deszcz nie pokropi - Na dość było z tóm pakarzóm w chałupie utropy! A najgorszy jak padało od samego rana Spurni byli wtedy strasznie - starała sie mama... Ale wszycko mo swój koniec - pakujóm sie goście!!! Gross juŜ czako na kolasie, na drzewianym moście Przi płacyniu, letnikorze mieli opowoge Odliczyli - jak mówili - wszycki dni deszczowe Dłógo mama spóminała to deszczowe lato I mówiła smutnym głosym: To nie stoło za to... Bicie serca Równomierne bicie serca. Taki jest takt całego Ŝycia: napięcie i odpręŜenie w dobroczynnym rytmie. Bóg, który dał człowiekowi serce, wyznaczył mu czas do pracy i wypoczynku. Bóg określił teŜ takt; Siódmy dzień jest dniem odpoczynku, poświęconym Panu, Twojemu Bogu. I nie tylko Ty powinieneś odpoczywać, lecz równieŜ Twoje dzieci, Twoi niewolnicy, a takŜe ci, którzy są dla Ciebie obcymi - nawet Twoje Od poniedziałku do piątku jestem niby trybikiem w przekładni zębatej. Nowoczesna maszyneria nadaje tempo. Nowoczesność Ŝąda bezzakłóceniowej pracy bezdusznego robota, który nie zna zmęczenia. I tak ma być równieŜ w niedzielę. Absolutnie nie! Niedzielę chcę spędzić wspólnie z rodziną i znajomymi. W przeciwnym razie i w wolne dni będę tylko samotnym trybikiem chwilowo wyłączonym z pracy. "Po górach, dolinach..." Redaguje kolegium: Jolanta Kamińska, Daniela Łabuz (red.naczelny), Maria Pasterna, Anna Suchanek, ks.Zygmunt Siemianowski (red.odpowiedzialny), Krzysztof Suchanek (red.techniczny), Józef Twardzik. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania nadesłanych materiałów i zmiany tytułów. Wydawca: Fundacja "Źródło" Kraków, Adres Redakcji Gazety: 43-450 Ustroń ul. M.Konopnickiej 1, tel 54-23-23 NR 27 (165)/5 PO GÓRACH, DOLINACH... 6 lipca 1997 r. Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...” Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...” Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...” Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...” Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...” Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...” Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...” Stanisławowi i Herminie Hanas w 50 rocznicę Ślubu Błogosławieństwa BoŜego, zdrowia i radości Ŝyczy Redakcja “Po górach, dolinach...”