Brak wyboru Dobry Komfort

Transkrypt

Brak wyboru Dobry Komfort
10/13
KWARTALNIK
UNIWERSYTETU
EKONOMICZNEGO
Komfort
w
Poznaniu
Dobry
zakorzenienia
start
Prof. KazimierzRogoziński
MarekZefirian
Brak wyboru
najlepszymrozwiązaniem
Prof. Nicholas Barr
a informacji
d
ia
s
o
p
ie
n
i
z
d
Większość lu h wybrać właściwy
pozwalającyc talny. i nie jest to
fundusz emerycjonalne stwierdzenie
tylko protekajmującego się
naukowca z i.
emeryturam
WSTĘP | 3
Spis treści
Szanowne Czytelniczki,
Szanowni Czytelnicy!
Nie zawsze uda się przejść uczelnianymi
korytarzami niezauważenie. Mnie w każdym razie się nie udało. Szef dostrzegł mnie
z daleka i zastrzelił prostym pytaniem: „Jak
to jest, że nasza gazeta nazywa się Forum, a
nie ma w niej żadnych tematów do dyskusji,
spraw kontrowersyjnych, odbicia sporów
które prowadzi nasze środowisko i miejsca
dla sprzecznych nurtów i opinii?” Szefa trzeba słuchać. Obiecuję w imieniu redakcji, że
bierzemy ostry kurs pod wiatr. Ale jeszcze
nie w tym numerze. Hołdując dwóm zasadom: po pierwsze wyraźny temat główny,
po drugie pokazywanie najlepszego oblicza
uczelni przez pryzmat ludzi z nią związanych,
proponuję bowiem mocno listopadowy temat, jakim jest wolność. To do niej nawiązuje
nasz bohater okładki – gość wrześniowej
konferencji prof. Nicholas Barr mówiąc m.in.
o wolności wyboru systemu emerytalnego.
Odrobinę kontrowersji może wprowadzić
temat strojów i standardów ubioru. Mam
nadzieję, że dostrzeżecie Państwo prowokacyjny zamysł zespołu redakcyjnego, który
zestawia sylwetkę jednego z największych
ekstrawagantów w gronie profesorskim
z tekstem dotyczącym standardów elegancji
akademickiej.
Wolność może być także postrzegana
jako autonomia artystyczna. O niej i o samej
sztuce mówi jeden z najciekawszych twórców wśród naszej profesury, pokazując zdjęcia tylko kilku z kilkuset dzieł, które stworzył.
Z drugiej jednak strony wolność może być
dla niektórych wolnością podróżowania i
życia całą pełnią. Taką swobodę i roczne wakacje w najpiękniejszych regionach Australii
i Azji opisuje bohater innego tekstu. Pamiętam zresztą genezę tego materiału. Podczas
dyżuru w moich drzwiach stanął student,
którego nie widziałem przez rok. Gdy usłyszałem, jak spędził ten rok, pierwsze moje
słowa brzmiały: „Nie mogę Panu pomóc.
Albo to co Pan mówi, jest kłamstwem i wtedy
mam ku temu powody moralne, albo – jeśli
prawdą – to z czystej zazdrości”. Koniec końców, pan Maciej pozostał na studiach. Tych,
których porusza moja postawa, zapraszam
do wnętrzna numeru gdzie czeka zrozumienie.
Życzę, u progu nowego roku akademickiego i jesieni, jak największego poczucia
wolności: jakkolwiek ją sobą Państwo zdefiniujecie.
dr Jacek Trębecki
Redaktor naczelny
[email protected]
WYDAWCA:
04
Brak wyboru
najlepszym
rozwiązaniem
08
10
On the job training
12
15
Dobry start
18
Blue de Genes,
czyli malowany ptak
21
Mam Tajlandię
na plecach
24
Komfort
zakorzenienia
26
Paść z wycieńczenia,
ale za linią mety
Szukaj tego,
co chcesz robić
Dwurzędówka
w kratę Prince
of Wales
DokToraT
28
Poznałam inną Polskę
PomYsł
29
Zaczęło się od taty
WYDarzENIa
30
Z Jerozolimy
do Poznania
po doktorat
30
Studenci triumfują
w tegorocznym
Google+ Social Media
Marketing Awards
30
Światowe sławy
polityki społecznej
na Uniwersytecie
Ekonomicznym
w Poznaniu
WYDaWNICTWo
Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu
ul. Niepodległości 10, 61-260 Poznań
www.ue.poznan.pl
REDAKCJA:
Redaktor naczelny: dr Jacek Trębecki
Sekretarz redakcji: Karolina Zagata
Rada programowa: prof. dr hab. Henryk Mruk,
prof. zw. UEP, prof. dr hab. Maciej Żukowski,
prof. zw. UEP, prof. dr hab. Szymon Cyfert, prof.
nadzw. UEP, prof. dr hab. Małgorzata Doman,
WolNoŚć
prof. nadzw. UEP, dr hab. Ewa Sikorska, prof.
nadzw. UEP, mgr inż. Przemysław Grzeszczak,
mgr Joanna Juśkiewicz.
Zdjęcia na okładkę: Archiwum
Zdjęcia: Archiwum UEP, Fotolia.pl
31
Migracje i delokalizacje przedsiębiorstw
31
31
Public Relations
Ryzyko w zarządzaniu
strategicznym. Natura i uwarunkowania
FORUM | NR 10 | 2013
4 | WOLNOŚĆ
Brak wyboru
Rozmawiał | Dr Piotr Michoń
najlepszym
rozwiązaniem
W przypadku olbrzymiej większości ludzi najlepszy system emerytalny
to taki, który albo wcale nie daje wyboru (np. obowiązkowy system
prowadzony przez państwo), albo daje go w ograniczonym zakresie.
– mówi prof. Nicholas Barr z London School of Economics.
// Profesorze, jakie są cele współczesnych
systemów emerytalnych?
Rozłożenie konsumpcji, co rozumiemy jako
przenoszenie dochodów z okresu aktywności
zawodowej na czas, gdy jesteśmy starsi. Ubezpieczenie – zagwarantowanie ludziom, że nie
będą pozbawieni środków do życia, nawet jeżeli
dożyją bardzo sędziwego wieku oraz zapobieganie ubóstwu, tzn. sprawienie, że ludzie nie
popadną w biedę, gdy się zestarzeją.
// Co w takim razie stanowi przeszkodę dla
osiągania tych celów?
Fakt, że ludzie żyją długo i pozostają zdrowi
to jedno z największych osiągnięć XX wieku.
Prof. Nicholas Barr
brytyjski ekonomista, wykładowca
London School of Economics,
autor wielu książek oraz
opracowań dotyczących państwa
dobrobytu i welfare economics.
Był gościem organizowanej
przez UEP międzynarodowej
konferencji „Social Policy and
Economic Development”.
Pracował dla Banku Światowego
nad projektem transferu
dochodów i finansowania ochrony
zdrowia w Europie ŚrodkowoWschodniej i Rosji. Był doradcą
rządów brytyjskich, chińskich
i południowoafrykańskich.
FORUM | NR 10 | 2013
Wyzwaniem dla systemów emerytalnych nie
jest to, że żyjemy zbyt długo, ale że zbyt szybko
przechodzimy na emeryturę. Gdybyśmy w XIX
wieku, gdy tworzone były systemy zabezpieczenia emerytalnego, zamiast określać wiek
emerytalny na poziomie 65 lat powiązali go
w jakiś rozsądny sposób z oczekiwaną długością życia, dziś nie mówilibyśmy o „kryzysie”.
// W jaki sposób poradzić sobie z tymi
problemami?
Po pierwsze, jeżeli ludzie żyją długo i pozostają zdrowi, rozwiązaniem mogłoby być to,
że pracują nieco dłużej. Po drugie, ludzie mają
mniej dzieci, tutaj rozwiązaniem byłoby zwiększenie oszczędności, pod warunkiem jednak, że
będą one wykorzystywane do zwiększania produkcji dóbr. Po trzecie, trend do wcześniejszego
przechodzenia na emeryturę już w pewnym
stopniu udało się odwrócić; to musi być jednak
kontynuowane i, przynajmniej w niektórych
krajach, przyspieszone.
// Czy istnieją jakieś uniwersalne, najlepsze
rozwiązania, które mogą być wprowadzone
we wszystkich krajach?
Nie. System emerytalny ma wiele celów
(walka z ubóstwem, ubezpieczenie, rozłożenie konsumpcji) i natrafia na wiele ograniczeń,
takich jak: możliwości opodatkowywania,
uwarunkowania instytucjonalne, zaszłości
historyczne i polityczne. Wagi przypisywane
poszczególnym celom mogą być zróżnicowane,
a przy tym różne są też ograniczenia. Dla zobrazowania tej teoretycznej zależności można
wskazać na fakt, że systemy emerytalne w wielu rozsądnie i demokratycznie zarządzanych
krajach są istotnie zróżnicowane – systemy
w Holandii, Szwecji, Kanadzie, Nowej Zelandii.
A to tylko niektóre z przykładów, które i tak
bardzo różnią się od siebie. Tak właśnie powinno być.
// Dość powszechnie winą za problemy systemów emerytalnych obciąża się pokolenie
baby boomers.
Są trzy powody tego, że dzisiaj skupiamy
się głównie na tym, jak finansować wypłatę
emerytur: fakt, że ludzie żyją dłużej; fakt, że
mają mniej dzieci oraz fakt, że (przynajmniej do
niedawna) dążyli do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Wszystkie te trzy trendy
obserwujemy przez ostatnie 100 lat. Pokolenie
baby boom sprawia, że wspomniane problemy
stają się jeszcze bardziej wyraźne, ale to nie
jest główny powód trudności w finansowaniu
emerytur. Świadczy o tym to, że takie problemy
obserwujemy w wielu krajach (np. Chiny i Indie), gdzie nie było pokolenia baby boom, czego
przyczyną są długookresowe trendy.
// Wcześniejsze dyskusje na temat zmian
w systemach emerytalnych w dużej mierze
zdominowane były przez zwolenników
oraz przeciwników systemu repartycyjnego
i kapitałowego. W czasie swojego wykładu
na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu podkreślał Pan, że dziś wybór pomiędzy
tymi dwoma rozwiązaniami ma charakter
drugorzędny. Co Pan miał przez to na myśli?
Są dwie i tylko dwie metody, którymi możemy się posłużyć, by zapewnić sobie środki
do życia na okres starości. Pierwszy polega na
gromadzeniu tego, co produkujemy dzisiaj (np.
WOLNOŚĆ | 5
Są trzy powody tego,
że dzisiaj skupiamy
się głównie na tym,
jak finansować
wypłatę emerytur:
fakt, że ludzie żyją
dłużej; fakt, że mają
mniej dzieci oraz
fakt, że (przynajmniej
do niedawna) dążyli
do wcześniejszego
przechodzenia na
emeryturę.
FORUM | NR 10 | 2013
6 | WOLNOŚĆ
robienie dużych zapasów żywności w okresie,
gdy zarabiamy pieniądze po to, by spożywać
je, gdy przejdziemy na emeryturę). Z wielu
powodów ta metoda jest zła. Dlatego zwykle
stosuje się drugą metodę, polegającą na wypracowywaniu sobie prawa do przyszłej produkcji, wtedy na starość konsumujemy dobra
i usługi produkowane przez pokolenia ludzi
młodszych od nas, tworzących siłę roboczą.
Prawo do przyszłej produkcji możemy uzyskać
poprzez obietnicę (np. rząd obiecuje nam wypłatę emerytur – to w ten sposób działa system
repartycyjny) lub poprzez gromadzenie środków finansowych (to z kolei zasada działania
systemu kapitałowego), które mogą zostać
sprzedane po to, by sfinansować konsumpcję
na starość. System kapitałowy, jak i repartycyjny to po prostu dwa różne mechanizmy zaspokajania praw do przyszłej produkcji. Bo tym
,co naprawdę się liczy, jest właśnie produkcja
– sposób finansowania świadczeń emerytalnych jest mniej istotny.
// Jednakże zwolennicy systemu kapitałowego podkreślają, że poprzez swój wpływ na
oszczędności i rynki kapitałowe prowadzi on
do wzrostu gospodarczego.
Istnieją dwa powody, dla których stosowanie systemu kapitałowego może nie prowadzić
do wzrostu oszczędności. Po pierwsze, gdy rząd
wymaga ode mnie oszczędzania 100 Euro na
miesiąc na koncie emerytalnym, zmniejszam
sumę moich dobrowolnych oszczędności o 100
FORUM | NR 10 | 2013
Euro. Po drugie, 100 Euro moich oszczędności
nie może zostać wykorzystane do wypłacenia
świadczeń osobom starszym, które już dzisiaj
są na emeryturze. A wtedy rząd musi pożyczyć
pieniądze, które są mu potrzebne na wypłaty
Ponieważ zarówno
system kapitałowy,
jak i repartycyjny
to po prostu dwa
różne mechanizmy
zaspokajania praw do
przyszłej produkcji,
tym co naprawdę się
liczy jest produkcja –
sposób finansowania
świadczeń
emerytalnych jest mniej
istotny.
emerytur – a zatem to, co zaoszczędziłem ja, nie
zostanie zaoszczędzone przez rząd. W efekcie
ogólna wielkość oszczędności nie ulegnie zmianie. Stąd powstaje pytanie o to, w jakim stopniu
zwiększenie obowiązkowych oszczędności
emerytalnych będzie – częściowo lub całko-
wicie – zrównoważone zmniejszeniem innych
rodzajów oszczędności. W skrócie - przejście
do systemu kapitałowego może, ale nie musi
prowadzić do wzrostu oszczędności.
Oddzielnym jest pytanie o to, czy większa
aktywność na rynkach kapitałowych będzie
prowadziła do wzrostu efektywności, z jaką
oszczędności są wykorzystywane w inwestycjach produkcyjnych. Nie stanie się tak
w krajach wysokorozwiniętych, gdzie rynki
finansowe już są efektywne, więc możliwości
podwyższenia efektywności są ograniczone. Nie stanie się tak również w krajach
o bardzo niskim poziomie rozwoju, gdzie małe rynki finansowe
mogłyby się zapaść na skutek
dopływu olbrzymich środków
z oszczędności emerytalnych.
W krajach znajdujących się
gdzieś pomiędzy tymi dwoma
skrajnościami, dodatkowe środki
na rynku kapitałowym mogą zwiększyć efektywność jego funkcjonowania.
W skrócie: obydwa argumenty mogą być
prawdziwe, ale nie zawsze takimi się okazują – konieczne jest oddzielne zbadanie sytuacji
w każdym kraju.
// Wiele argumentów prezentowanych
w dyskusjach nad polityką społeczną,
a w szczególności nad systemem emerytalnym, jest głęboko zakorzenionych w ekonomicznej teorii wyboru jednostki. Jak Pan to
WOLNOŚĆ | 7
dzany w Wielkiej Brytanii.
ocenia?
Ostatnie ustalenia ekonomii behawioralnej
pomagają wyjaśnić ograniczenia racjonalności.
Dwa problemy są szczególne ważne w przypadku emerytur. To co ekonomiści nazywają
„ograniczoną racjonalnością” pojawia się wtedy,
gdy problem jest dla człowieka zbyt skomplikowany, by mógł on podjąć dobrą decyzję (stąd, na
przykład sprzedaż niektórych leków jest ściśle
kontrolowana). Emerytury są zagadnieniem
złożonym, wielu ludzi nie rozumie nawet najbardziej podstawowych pojęć, nie mówiąc już
o tych trudniejszych, jak choćby „wartość bieżąca”. Naturalną reakcją człowieka postawionego
wobec konieczności podjęcia decyzji w sytuacji,
która jest dla niego zbyt skomplikowana, jest
nierobienie niczego. Dlatego system emerytalny, który daje ludziom wybór, musi obejmować
fundusz domyślny, tzn. taki, do którego ludzie
trafiają, jeżeli sami wcześniej nie dokonali wyboru. Drugim problemem jest ograniczona siła
woli, kiedy dana osoba wie, co chce zrobić, ale
tego nie robi. Ludzie wiedzą, że powinni więcej
oszczędzać na starość, ale nie oszczędzają lub oszczędzają za mało. Tego rodzaju
problemy uzasadniają tworzenie prostych
rozwiązań emerytalnych, które dają ludziom
ograniczony wybór. Taki rodzaj rozwiązań
jest obecnie wprowa-
// W swoich książkach i artykułach akcentuje Pan złamanie klasycznych założeń ekonomicznych o pełnej informacji i racjonalnym
zachowaniu. Jakie to ma konsekwencje dla
tworzenia polityki państwa? Czy zwykli
ludzie żyjący w rozwiniętych krajach są
w stanie dobrze wybrać to, w jaki sposób
oszczędzają na emeryturę?
Większość ludzi nie posiada informacji
pozwalających wybrać właściwy fundusz
emerytalny. I nie jest to tylko protekcjonalne
stwierdzenie naukowca zajmującego się emeryturami, ale generalna zasada, która tyczy się
większości ludzi, a wśród nich i mnie. Niedawno
rozmawiałem z wyższej rangi urzędnikiem państwowym w kraju, który daje swoim obywatelom możliwość wyboru, ale w którym istnieje
również fundusz domyślny, do którego trafiają
osoby, które same nie dokonały wyboru. Powiedziałem mu, że gdybym ja był w tym systemie,
przystąpiłbym do funduszu domyślnego. Oka-
zało się, że to było dokładnie to, co zrobił ten
urzędnik. Jak wspomniałem wcześniej, w przypadku olbrzymiej większości ludzi najlepszy
system to taki, który albo wcale nie daje wyboru
(np. obowiązkowy system prowadzony przez
państwo) albo daje wybór bardzo ograniczony.
// ale przecież większość analityków podkreśla właśnie konieczność dawania wyboru.
Tak jak wcześniej dyskutowaliśmy, zakres
wyboru powinien być optymalizowany, a nie
maksymalizowany. Duży zakres wyboru jest
korzystny, gdy ludzie są wystarczająco dobrze
poinformowani, gdy wybierają: restaurację,
smartphone’a czy ubrania. Gdy rzecz dotyczy
zagadnień bardzo złożonych (np. opieki medycznej czy emerytur) nieograniczony wybór
jest niepożądany. 
rmacji
fo
in
a
d
ia
s
o
p
ie
in
Większość ludhzwybrać właściwy
pozwalającyc ytalny. i nie jest to
fundusz emer cjonalne stwierdzenie
tylko protekajmującego się
naukowca z i.
emeryturam
FORUM | NR 10 | 2013
8 | WOLNOŚĆ
On the job
training
O wolności w korporacji, o szukaniu własnej ścieżki rozwoju i nauce zarządzania
sobą z Maciejem Makuszewskim z EY, absolwentem Uniwersytetu
Ekonomicznego, rozmawiał dr Jacek Trębecki.
// korporacja, maszynka do mielenia, fabryka, kombinat to tylko niektóre określenia na
pracę w dużej firmie. Czy naprawdę praca
w międzynarodowej, renomowanej firmie
jest odpowiednikiem dawnej fabryki z "Dzisiejszych czasów" Chaplina?
Pewnie zależy, w której firmie. A tak poważnie,
to gdyby naprawdę było tak źle, trzeba byłoby
posądzać miliony młodych Polaków o masochizm. Przecież w corocznych rankingach
pracodawców czołowe miejsca od lat zajmują
międzynarodowe korporacje: Wielka Czwórka,
Procter & Gamble, Google, Microsoft, itd.
Z tego co wiem, aby stworzyć ranking idealnych pracodawców firma Uniwersum przepytuje ponad 10 tys. studentów każdego roku.
Trudno więc odmówić rankingowi rzetelności.
I to ci właśnie studenci wskazują między-
narodowe, wielkie korporacje jako swoich
idealnych pracodawców. Czyli albo mamy do
czynienia z jakąś zbiorową halucynacją, albo te
firmy mają jednak świetny wizerunek. Fabryk
z "Dzisiejszych czasów" trzeba raczej szukać na
Dalekim Wschodzie. Już raczej nie w Polsce.
// Dlaczego stereotyp każe nam myśleć, że
gdzie zaczyna się korporacja, tam kończy się
wolność?
Dobrze sformułowane pytanie. To właśnie
jest stereotyp. Nie wiem dlaczego i komu ten
stereotyp każe tak myśleć. Wszystko pewnie
zależy od tego, jak pojmujemy wolność.
// Jest więc wolność w korporacji, czy też
trzeba ją sobie wywalczyć?
Dla jednego wolnością jest po prostu nie-
Ludzie przychodzą
do pracy i mówią
"to teraz mnie
rozwijajcie". Chcą
by im zaplanować
szkolenia na kilka
lat do przodu.
Nie zauważają, że
najważniejszy jest
tak naprawdę tzw.
"on the job training"
i informacja zwrotna,
którą dostają na co
dzień.
MacieJ MaKUsZeWsKi
FORUM | NR 10 | 2013
przemęczanie się. Lenistwo. W tej sytuacji polecam wyjazd do jakiejś dziczy i polowania oraz
zbieractwo. Chociaż, jakby nie było, to też ciężka robota. Kto inny powie, że czuje się zniewo-
lony kiedy otaczają go miliony procedur. Gwarantuję, że można spotkać małe i średnie firmy,
które są naładowane większą liczbą procedur
niż niejedna korporacja. Nie mówiąc już o tym,
ile biurokracji kosztuje praca na swoim.
A jeśli ktoś chce robić to co kocha, to niech
to robi. Jeśli kocha teatr i chce się z tym wiązać
zawodowo, to niech odpuści sobie EY. Poważnie – nie polecam. Znam naprawdę wiele osób,
które chciałyby robić co innego w życiu, a jednak idą do korporacji, bo na przykład ktoś od
nich tego oczekuje. To jest bez sensu.
Są też tacy ludzie, którzy czują się wolni
kiedy jeżdżą na snowboardzie, grają na gitarze
i pływają na desce surfingowej. A jednocześnie
są całkiem nieźli w marketingu i lubią swoją pracę. Do tych zaliczam się ja. Pracuję przez wiele
miesięcy i, częściej niż nie, lubię to co robię.
A potem jadę gdzie chcę i robię to co chcę. I jest
dobrze.
// Ci, którzy odeszli z korporacji, mówią jednak o poczuciu wolności, który ich ogarnia?
Widocznie od początku tak naprawdę nie
chcieli pracować w korporacji. Albo po prostu
nie wiedzieli, z czym to się wiąże. Mieli większe
oczekiwania. Są na przykład tacy ludzie, którzy
słyszeli, że w korporacji X są fajne możliwości
rozwoju. Przychodzą do pracy i mówią „to teraz
mnie rozwijajcie”. Chcą, żeby im zaplanować
szkolenia na kilka lat do przodu. Nie zauważają,
że najważniejszy jest tak naprawdę tzw. „on the
job training” i informacja zwrotna, którą dostają
za swoją pracę na co dzień. Kiedy chcę odbyć
jakieś szkolenie, analizuję informacje zwrotne,
które otrzymuję. Szukam luk w wiedzy. Następnie sam znajduję sobie szkolenia i konferencje.
Po prostu idę do szefa mówiąc, że chcę jechać
tu i tu, bo nauczę się tego i tego. Można to chyba
nazwać jakąś wolnością?
// a takie elementy jak strój, korporacyjne
wymogi dotyczące standardów zachowania
WOLNOŚĆ | 9
się, polityczna poprawność, itd., czy to nie są
więzy krępujące indywidualizm?
Mam wrażenie, że kwestia stroju jest często
wyolbrzymiana. Na przykład w firmach, które
zajmują się sprzedawaniem wiedzy – takich jak
EY – nie powinno dziwić to, że kiedy idziemy na
spotkanie z członkiem zarządu dużego banku,
to należy założyć garnitur. Możemy się spodziewać, że na 99% ten człowiek będzie ubrany
w strój oficjalny i powinniśmy mu okazać szacunek nie przychodząc do niego w japonkach
i tank topie. A że takich spotkań dziennie jest
kilka, bo po prostu na tym polega ta praca, trzeba chodzić do biura w garniturze. Nie dajmy się
jednak zwariować. Osoby pracujące w EY np.
w działach marketingu czy IT, nie mają obowiązku zakładania garnituru do pracy każdego
dnia. A prywatnie uważam też, że dobrze dopasowany garnitur z dobrego materiału może być
prawie tak wygodny jak dres. Warto odwiedzić
krawca i zapłacić więcej, żeby mieć w pracy
komfort – nawet przychodząc „pod krawatem”.
Co do politycznej poprawności – nie wiem
dokładnie o czym mowa, ale chyba o tym, że
większość międzynarodowych korporacji ma
w swoich wartościach coś takiego jak „encourage diversity”. Wynika to z ich zasięgu i tego,
że spotykają się w nich bardzo różne kultury.
Myślę, że korporacje w ten sposób uczą szacunku dla odmiennego wyglądu, poglądów, itd.,
i uważam to za bardzo pożyteczne. Poza tym
akurat na bazie własnych doświadczeń myślę,
że z trzech firm, w których pracowałem dotychczas, to właśnie w korporacji ludzie są ze sobą
najbardziej szczerzy. Czasem do bólu, ale jest
to bardzo ważne. W małej firmie często ludzie,
z którymi pracujesz stają się Twoimi przyjaciółmi, co nie pozwala ci na pełną szczerość, bo nie
chcesz urazić ich uczuć. W dłuższym okresie to
bardzo szkodliwe.
// Czy w dużej firmie i w rygorach jej
standardów jest miejsce na kreatywność
i nowatorstwo?
A czy Apple jest małą firmą? Google? Nie
wiem skąd wzięło się przekonanie, że to mały
biznes jest innowacyjny. Wszystkie badania pokazują, że to w korporacjach rodzą się innowacje. Taki IBM patentuje kilka tysięcy rozwiązań
rocznie. Prawdziwe innowacje rodzą się w wielkich firmach, bo to one mają pieniądze na to, by
inwestować w innowacje. I dawać godziwe wynagrodzenie ludziom, którzy je tworzą.
// Dla wielu młodych ludzi praca w znanej firmie jest celem i ważnym elementem kariery.
Co mogą otrzymać i czego oczekiwać?
Myślę, że wiele z tego co mogą otrzymać
opisałem powyżej. Do tego dochodzi, w przypadku niektórych korporacji, dobre wynagrodzenie. Oczekiwać można na pewno ciężkiej
pracy. Naprawdę warto zaliczyć epizod w kor-
osób,
le
ie
w
ę
d
w
a
r
p
Znam na
robić co
y
b
y
ł
a
i
c
h
c
e
r
któ
nak
d
e
j
a
,
u
i
c
y
ż
innego w
ji, bo na
c
a
r
o
p
r
o
k
o
d
idą
ich tego
n
d
o
ś
o
t
k
d
ła
k
przy
u.
s
n
e
s
z
e
b
t
s
je
o
oczekuje. T
poracji, na przykład przed założeniem własnej
firmy. Wtedy przekonujemy się, jak można
organizować samego siebie, pracę zespołu, itd.
W korporacji można się też nauczyć zarządzania ludźmi – obserwując różne style przywództwa u różnych menedżerów. Można też oczekiwać dużej satysfakcji kiedy np. już zamkniemy
projekt i dostaniemy dobry feedback.
dwa lata. Potem spędziłem cztery lata w jednej
z największych w Polsce agencji PR należącej
do grupy komunikacji marketingowej Havas.
A potem było 2,5 roku w EY na stanowisku
koordynatora, a niedawno spotkał mnie awans
menedżerski.
// Jakich ludzi poszukuje EY?
Tu muszę po prostu odesłać do ogłoszeń
rekrutacyjnych i naszej strony www.ey.com.
pl/kariera. Ale co do zasady to szukamy ludzi
mądrych, ambitnych, zaangażowanych, kreatywnych. Takich, którzy potrafią wziąć sprawy
w swoje ręce kiedy jest jakiś problem i poprowadzić zespół tak, aby znaleźć rozwiązanie
i wdrożyć je jak najszybciej. Krótko mówiąc –
ogarniętych.
// Co uczelnia dała Ci najcenniejszego?
Tu mógłbym się rozgadać. Ale na pewno
ważne jest to, że nigdy nie zboczyłem z raz obranej ścieżki. Chciałem pracować w marketingu
i PR, i to robię. A specjalizacja na UE bardzo mi
pomogła. Na PEiPR można się doskonale przygotować do zawodu PRowca. Po prostu. Wiele
żmudnych ćwiczeń z tekstem (na takich przedmiotach jak stylistyka i kultura języka polskiego) oraz wiedza teoretyczna przekazana przez
prof. Ławniczaka i wiele innych czynników, dają
potem doskonałe efekty.
// Jaka była Twoja droga z ław uczelnianych
na stanowisko menedżera komunikacyjnego
czołowej firmy doradczej na świecie?
Zacząłem praktyki w mediach na trzecim
roku studiów. Następnie pracowałem w niewielkiej, poznańskiej agencji PR przez prawie
// Czy widzisz jakieś różnice między młodymi
rocznikami, a tymi sprzed kilku lat?
Są ludzie, którzy chcą coś robić i coś osiągnąć i tacy, którzy całe życie czekają, aż coś im
spadnie z nieba. To chyba nie ma nic wspólnego
z rocznikiem. 
FORUM | NR 10 | 2013
10 | WOLNOŚĆ
Szukaj tego,
co chcesz robić
Jeśli coś jest twoją pasją, ale nie wiążesz swojej
kariery zawodowej z tą dziedziną, wybierz ją jako
drugi kierunek lub sam się dokształcaj w tym
obszarze. Nie marnuj pięciu lat na to, żeby mieć
wyłącznie tytuł magistra. Pracodawcy nie szukają
dziś magistrów – mówi Anna Wiatr, dyrektor
zarządzająca polskiego oddziału Nicholson
International.
Rozmawiał | Dr Jacek Trębecki
// Ile CV, listów motywacyjnych i ludzi co
roku przechodzi przez firmę Nicholson
International?
Specjalizujemy się w obsadzaniu stanowisk
menedżerskich i specjalistycznych. Docieramy
do kandydatów poprzez poszukiwania bezpośrednie. Nie prowadzimy masowych rekrutacji,
Anna Wiatr
Dyrektor zarządzająca w polskim
oddziale Nicholson International,
firmy konsultingowej świadczącej
usługi głównie w obszarze
Executive Search. Absolwentka
Uniwersytetu Ekonomicznego
w Poznaniu. W roku 2008
ukończyła studia w Chartered
Institute of Personnel and
Development (CIPD) w Londynie
z zakresu HR Management.
FORUM | NR 10 | 2013
zatem życiorysów nie jest tak dużo, jak w przypadku firm, które prowadzą rekrutacje na stanowiska niższego szczebla czy masowe. I tak
jest ich dużo, coraz więcej. Wynika to z tego, że
dziś łatwiej jest zaprezentować swój życiorys.
Są to głównie e-maile, coraz częściej kandydaci
prezentują CV na portalach biznesowych, np.
LinkedIn czy Goldenline.
// Jakie błędy popełniają ich autorzy?
Nie widać w nich ciekawego człowieka, indywidualności. Biorę dwa życiorysy do ręki i jedyne, co je różni, to dane osobowe. Nawet forma
graficzna jest taka sama, ściągnięta z internetu.
A chcę zobaczyć w CV konkretnego człowieka. Weźmy zainteresowania – standardowo
widzę: literatura, sport, muzyka i psychologia.
Przepytam takiego kandydata ze szwedzkiego
kryminału (lubię), z pierwszej dziesiątki ATP
(śledzę), muzyki Beatlesów (moja pasja) i sposobów motywowania pracowników (jedna z moich
specjalizacji). Skoro się tym interesuje, to powinien odpowiedzieć. Ale nie odpowie. Chcę widzieć KOGOŚ w życiorysie. Kogoś ciekawego,
konkretnego. Dostałam ostatnio CV, w którym
w punkcie zainteresowania kandydat napisał:
filmy pornograficzne z lat 70-tych. Pojawił się
uśmiech, ale z drugiej strony.... to jest coś konkretnego. Nie wiedziałam, co interesuje kandydata w tych filmach. Zaprosiłam go na spotkanie, bo się wyróżnił, bo zobaczyłam kogoś.
// Na jakie czynniki zwraca się uwagę
w pierwszej kolejności?
Szukamy, czy kandydat spełnia twarde wymogi profilu idealnego kandydata: branża, obszar
j czasem
e
t
a
,
je
a
d
y
z
r
p
. Są
m
o
t
n
e
lw
Pokora się
o
s
b
a
zesnym
łc
ó
p
dzi
s
o
ł
w
m
je
,
u
y
k
z
a
r
c
r
b
o
i
b
ę
rzedsi
p
,
i
iast.
w
o
m
j
h
o
c
y
b
t
e
a
z
n
r
ć
p
ie
z
id
y chcą w
t
k
fe
e
,
y
c
b
y
z
s
razu.
i
d
o
i
z
d
o
h
c
y
z
r
p
Nie wszystko
zawodowy, język obcy, rodzaj doświadczenia.
Gdy się zgadzają, szukam, co go jeszcze wyróżnia – na przykład zainteresowania. Lubię CV,
w których kandydat spojrzał na swoją pracę/staż
od strony tego, co dzięki niej osiągnął. Zazwyczaj wymienia zadania, które wykonywał, często
skopiowane z opisu stanowiska. Ja chcę widzieć,
czego go dana praca nauczyła. Co osiągnął, co
rozwinął. Nie chodzi wyłącznie o twarde wskaźniki efektywności, ale też o kompetencje.
// Czy są jakieś cechy odróżniające absolwentów od ich starszych kolegów?
Dziś inaczej się studiuje. Inny jest dostęp
do wiedzy, języków obcych, praktyk, informacji.
Krąży taki obrazek w Internecie – absolwent
amerykańskiej uczelni po otrzymaniu dyplomu
przemawia: „I want to thank Google, Wikipedia
and whoever invented the copy and paste”. Przerysowany obraz współczesnego absolwenta, ale
trochę w tym prawdy. On ma gdzie szukać i wie
gdzie szukać. Potrafi szybciej odnajdywać się
w gąszczu informacji, ale ta łatwość bywa zgubna
w pracy. To, że umiesz połączyć informację A z informacją B, to za mało. W pracy są ważne też inne
elementy. Pokora się przydaje, a tej czasem brakuje współczesnym absolwentom. Są przebojowi, przedsiębiorczy, młodzi i szybcy, efekty chcą
widzieć natychmiast. Nie wszystko przychodzi
od razu. Najpierw trzeba trochę popracować.
// Jak zaplanować ścieżkę kariery?
W czasach, kiedy jedyną stałą rzeczą jest
zmiana, nie sposób planować. Przynajmniej,
gdy myślimy o planowaniu w standardowy
sposób. Pytanie: „gdzie widzisz siebie za 5
lat”, jest dziś pozbawione sensu. Dziś nie
mówiłabym o planowaniu kariery, a bardziej o przygotowaniu się do niej. I tutaj
wybór studiów, wiedzy, po którą sięgamy, jest kluczowy. Należałoby zacząć od
zdefiniowania tego, co chcemy w przyszłości robić. W szybko zmieniającym się
otoczeniu często trudno odpowiedzieć,
jaki to będzie zawód. Jednak można się
zastanowić, co jest dla nas cenne, wartościowe. Czy to jest praca w konkretnej
branży? Czy chcemy zarządzać ludźmi?
Czy lubimy pracować z liczbami? I wybrać takie studia, kursy, które pozwolą
nam rozwijać wiedzę w danym kierunku.
Niech to początkowo będzie wiedza, którą
łatwo „przenosić”, bo decyzje też mamy prawo
zmieniać. Zatem: określ swoje potrzeby, zrób
krok w danym kierunku, a po jego zrobieniu zastanów się, czego się nauczyłeś. Wyciągnąwszy
wnioski, zrób kolejny krok, itd. Etap refleksji jest
bardzo ważny.
// Na co zwrócić uwagę na etapie studiów?
Bądź aktywny, korzystaj z praktyk, staży.
Nawet najgorszy cię czegoś nauczy. Wyciągaj
wnioski, zawieraj znajomości. Zrób wszystko, co
pozwoli ci określić siebie w kontekście przyszłej,
wymarzonej pracy. Rozwijaj kompetencje, które
cię do tego celu przybliżą. Zdobywaj wiedzę, która jest „transferable”. Jeśli zmienisz decyzję, co do
swojej przyszłości, łatwo ją przeniesiesz do innego obszaru. Jest takie powiedzenie: na zrobienie
kariery nigdy nie jest za wcześnie, dopóki nie jest
za późno. Studia to dobry czas, żeby zdefiniować
Na zrobienie kariery
nigdy nie jest za
wcześnie, dopóki nie
jest za późno. studia
to dobry czas,
żeby zdefiniować
siebie
i swoją wymarzoną
karierę. Tylko będąc
aktywnym jesteś
w stanie to zrobić.
siebie i swoją wymarzoną karierę. Tylko będąc
aktywnym jesteś w stanie to zrobić. Znajdź swoją
pasję, a jeśli już znalazłeś, rozwijaj ją.
// Czy kariera musi oznaczać rezygnację
z wolności osobistej?
Każdy powinien zdefiniować, czym jest dla
niego wolność. Dla jednego to dużo zer na koncie.
Dla innego, to posiadanie czasu na własne pasje.
Jeszcze inny powie, że chce być wolny od podejmowania decyzji, dokonywania wyborów, brania
odpowiedzialności za innych. Od wolności powinniśmy wyjść, wybierając ścieżkę kariery. Jeśli dla
kogoś wolnością jest możliwość podróżowania,
niech zostanie rezydentem w biurze podróży. Jeśli
realizacja hobby sportowego, niech zostanie menedżerem firmy sportowej. Jeśli chcesz być wolny
od odpowiedzialności za innych, zostań ekspertem w dziedzinie, którą lubisz. Nie menedżerem,
specjalistą. Nie każdy musi być menedżerem.
WOLNOŚĆ | 11
// Czy nie jest za dużym
ryzykiem wybieranie
zawodu, który jest
hobby? Nie ma wtedy
odpoczynku, odskoczni, odreagowania.
Jest powiedzenie:
choose the job you love and
you will never work a day in your life. Gdy twoja
praca jest hobby, to ciągle odpoczywasz. A tak
serio, jeśli masz pasję i chcesz zamienić ją w biznes, przygotuj się na ciężką pracę na początku, w weekendy, wieczorami. A jeśli pracujesz
w zawodzie, który nie jest twoim hobby, a może
nawet go nie lubisz... przygotuj się na ciężką pracę na początku, w weekendy, wieczorami. A po
kilku latach? W pierwszym przypadku jesteś
zapracowany i szczęśliwy. W drugim, zapracowany i sfrustrowany. Zaryzykowałabym.
// Płynny czas pracy, komórka i laptop
powodują, że gdziekolwiek i w dowolnym
czasie jesteś w zasięgu, w pracy. zniknęło
pojęcie godzin pracy i czasu wolnego. Na
przykład tekst tego wywiadu pisałem
w sobotę rano.
Tekst pisałeś w sobotę, ale siedzimy teraz
w kawiarni, rozmawiamy, śmiejemy, a jest wtorek, godz. 13.00. Nie narzekajmy więc. Rzeczywiście dziś mówi się więcej o zadaniowym
podejściu do pracy, elastycznym czasie. Tyle,
że to jest nasze oczekiwanie jako pracowników.
Komórkę można łatwo wyłączyć, dobry pracodawca to zrozumie. A takiego przecież szukamy.
// Jesteś szefem jednej z poważniejszych
firm doradztwa personalnego. Czy hr to
twoje hobby?
HR lubię, nawet bardzo. Czy to już hobby,
nie wiem. Znam się na tym, śledzę nowinki,
staram się w tym obszarze rozwijać, zapytana
odpowiem. Ale mam też inne pasje poza pracą, które są ze mną dłużej niż HR. To wszystko
daje mi poczucie wolności. Podkreślę – razem.
Zdarza mi się przygotowywać coś dla klienta
w weekendy lub późnymi wieczorami. Znajdę
jednak czas na godzinę czy dwie tenisa w tygodniu. A pracować mogę słuchając Beatlesów. To
jest moja wolność. Nie zapominam jednak, że
okupiona ciężką pracą. Bywało, że i nocą. „Let it
be” wielokrotnie pomagało. I spora grupa wspaniałych ludzi, których miałam szczęście poznać.
// Jakaś recepta? żelazna rada?
Czytałam kiedyś wywiad ze Stevem Jobsem dotyczący wiary we własną intuicję, ale
w kontekście pracy, tej wymarzonej. Dwa zdania się tam przewijały: „keep looking” i „don’t
settle”. Ja się pod tym podpisuję. Nie przestawaj szukać wymarzonej, idealnej pracy. Jeśli
robisz coś, co ci nie odpowiada, czego nie lubisz, szukaj dalej. Intuicja podpowie ci, kiedy
już znajdziesz. Szukaj wymarzonej pracy, szukaj siebie i swojej wolności. Don’t settle! 
FORUM | NR 10 | 2013
12 | WOLNOŚĆ
Dobry
start
Rozmawiał | Dr Jacek Trębecki
O swobodzie podejmowania decyzji i ponoszeniu
odpowiedzialności za nie, z MarkiemZefirianem,
Prezesem Zarządu Starter Sp. z o.o., lidera branży
usług car assistance, absolwentem Uniwersytetu
Ekonomicznego rozmawiał dr Jacek Trębecki.
// Czy czujesz się wolnym człowiekiem?
To bardzo filozoficzne i trudne pytanie, jak
na początek rozmowy. Rozumiem, że to jak
trzęsienie ziemi, po którym napięcie rośnie…
// Jak wygląda typowy dzień pracy prezesa
dużej firmy sektora usług motoryzacyjnych?
Zdecydowanie łatwiej… Na mój plan dnia
składają się zarówno zajęcia codzienne i cotygodniowe rutynowe, jak również te zaplanowane
z pewnym wyprzedzeniem i umieszczone
przeze mnie lub moją asystentkę w kalendarzu. Trudno zatem powiedzieć, że
jest coś takiego jak typowy dzień pracy. Przynajmniej raz każdego dnia
staram się przejść po całej firmie,
przywitać się z wszystkimi pracownikami i zamienić kilka
słów. Codziennie sprawdzam dokumenty do
przeprocesowania
na dany dzień, korespondencję papierową i korespondencję
emailową. Najważ-
starter
Firma powstała w 2000 r. Kapitał niemiecki, holenderski, belgijski i australijski.
Głównym udziałowcem jest niemiecki automobilklub ADAC. Siedziba firmy
znajduje się w Poznaniu, firma zatrudnia ok. 90 osób oraz współpracuje z siecią
kilkuset partnerów w całej Polsce. Dostarcza kompleksowe usługi Assistance
w przypadku awarii lub wypadku samochodu (naprawa na drodze, holowanie,
samochód zastępczy, itd.). Współpracuje głównie z producentami samochodów,
towarzystwami ubezpieczeń oraz branżą Car Fleet Management. Obecny udział
w segmencie rynku Assistance samochodów na gwarancji wynosi ok. 45%.
FORUM | NR 10 | 2013
niejsze jednak jest zapoznanie się z kalendarzem
i zadaniami wpisanymi na dany dzień. W kalendarzu są wpisane konkretne godziny spotkań,
telekonferencji czy innych zadań, do których
muszę się odpowiednio przygotować.
Rytm moich zajęć wyznaczany jest raczej
tygodniami. Przykładowo raz w tygodniu mam
indywidualne spotkania z każdym z moich bezpośrednich współpracowników, czyli z moją
asystentką i pozostałymi dyrektorami. To nie
znaczy, że poza tym się nie spotykamy lub nie
rozmawiamy, wręcz przeciwnie. Chodzi jednak
o to, aby był wyznaczony stały i z góry określony termin, kiedy jestem do ich dyspozycji i kiedy
możemy przedyskutować wszystkie realizowane na bieżąco zadania oraz plany na najbliższy
czas. Dzięki temu możemy się do tych spotkań
lepiej przygotować. Dla przykładu, z dyrektorem
sprzedaży omawiamy przygotowywane przez
nas oferty, toczące się procesy przetargowe,
jak również relacje z klientami. Z dyrektorem
finansowym analizujemy bieżące wyniki firmy,
płynność finansową oraz sytuację na rynku
walutowym z racji wykonywanych przez nas
transakcji z zagranicznymi partnerami. Raz w tygodniu, ścisłe kierownictwo firmy spotyka się
na management meetingu. Omawiamy na nim
wszystkie bieżące sprawy dotyczące całej firmy
lub kliku działów jednocześnie. W ciągu tygodnia
mamy ponadto szereg spotkań związanych z realizowanymi projektami, w których uczestniczą
zarówno nasi pracownicy, jak i partnerzy lub
doradcy zewnętrzni. Przynajmniej jeden dzień
w tygodniu przeznaczam na spotkania z obecnymi lub potencjalnymi klientami. To bardzo ważne
dla mnie i dla firmy, gdyż ostatecznie to od naszych klientów zależy rozwój firmy. Jako jej szef
muszę mieć z nimi kontakt i ich rozumieć.
WOLNOŚĆ | 13
// Gdzie tu jest w takim razie miejsce na
wolność?
Zanim odpowiem na to pytanie muszę wyjaśnić, że zasadniczo menedżer pełni w firmie
rolę zarządcy powierzonego mu przez udziałowców majątku, o który powinien jak najlepiej
się troszczyć i który powinien pomnażać. Jako
menedżer jestem świadom mojej roli w firmie,
celów i odpowiedzialności zarówno wobec właścicieli, klientów, partnerów, jak i pracowników.
Moja wolność ma zatem pewne granice, które
wyznaczone są przez różne interesy, również
przez względy formalne związane z funkcjonowaniem firmy (np. umowa spółki czy regulamin
zarządu). Z jednej strony mam ogromną swobodę w podejmowaniu decyzji, z drugiej zaś muszę
znać i rozumieć granice tej swobody. Prawdą
jest jednak, że wolność i swoboda w podejmowaniu decyzji oraz działań zmienia się i wzrasta wraz z pokonywaniem kolejnych szczebli
w strukturze firmy, czyli tzw. awansem. Początkujący pracownicy powinni liczyć się z tym, że
często ich praca będzie odbywać się pod nadzorem i polegać będzie na realizowaniu dość
precyzyjnie określonych zadań. Jeśli jednak posiadają odpowiednie umiejętności oraz wykazują się odpowiednim zaangażowaniem, mają
szansę na przechodzenie na kolejne poziomy
odpowiedzialności, które wiążą się najczęściej
z większą swobodą oraz samodzielnością, czyli
można powiedzieć: zawodową wolnością. Nie
tylko zarządzanie całą firmą, ale również stopniowe pokonywanie tej drogi i dokonywane na
niej postępy dają ogromną satysfakcję.
// Jak zatem brzmi Twoja definicja wolności?
Dla mnie wolność oznacza przede wszystkim swobodę w podejmowaniu decyzji. Zresztą
Menedżer musi
lubić podejmować
decyzje i nie bać
się związanej z tym
odpowiedzialności.
Osobiście staram
się podejmować
takie decyzje,
z których skutkami
sam będę mógł żyć
za rok, dwa lub pięć.
dla menedżera podejmowanie decyzji jest jedną
z dwóch głównych, obok zarządzania ludźmi,
charakterystycznych cech wykonywanego przez
niego zawodu. Swobodne podejmowanie decyzji
daje ogromne poczucie wolności, bez którego
trudno wyobrazić sobie zawód menedżera. Jest
jeszcze druga strona tego medalu, mianowicie
odpowiedzialność. Menedżer musi lubić podejmować decyzje i nie bać się związanej z tym
odpowiedzialności. Osobiście staram się podejmować takie decyzję, z których skutkami sam
będę mógł żyć za rok, dwa lub pięć. Nigdy nie podejmuję decyzji zakładając, że „jakoś to będzie”.
Dlatego też raczej sam wyznaczam sobie granice
wolności kierując się swoją najlepszą wiedzą, doświadczeniem i zdrowym rozsądkiem. Mam przy
tym to szczęście, że udziałowcy naszej firmy to
bardzo renomowane i silne organizacje, dające
mi szerokie pole do działania. Jest to niezwykle
ważne, gdyż ich zaufanie i pozostawiona mi swoboda są bardzo motywujące.
CO MOŻE ZROBIĆ UCZELNIA,
by zwiększyć szanse
absolwentów na rynku pracy
/według Marka Zefiriana/
Uczelnia powinna stawiać na:
 wysoki poziom merytoryczny
oraz praktyczny studiów,
 wysokie standardy etyczne,
uczciwość i profesjonalizm
w relacjach między
wykładowcami i studentami,
 naukę języków obcych tak, aby
absolwent faktycznie dobrze
znał przynajmniej dwa języki
obce,
 naukę właściwej komunikacji
(umiejętność budowania
wypowiedzi, dokonywania
analiz logicznych,
wnioskowania, umiejętność
logicznej i interesującej
prezentacji),
 bliskie relacje z biznesem
i organizowanie wykładów
praktyków, staży oraz praktyk
dla najlepszych studentów,
 wspieranie inicjatyw studentów
związanych z zakładaniem
własnego biznesu,
 inicjowanie i utrzymywanie
relacji między absolwentami,
np. klub absolwentów.
Drugi aspekt autonomii to dla mnie robienie tego, co się lubi. Zawsze kierowałem
się zasadą, że nie pracuję dla pieniędzy, tylko
robię to co lubię. To znaczy również, że byłem
zaangażowany, nie oszczędzałem się i nie kalkulowałem. W ostatecznym rozrachunku taka
postawa bardzo się opłaca. Przede wszystkim
jednak jeśli robi się to, co się lubi, nie odczuwa
się przymusu pracy, który ogranicza poczucie
niezależności i wolności. Pasja i zaangażowanie wcześniej czy później dadzą efekty, w tym
efekty finansowe.
// masz prawo mówić o sobie w kategoriach
człowieka sukcesu, na ile do tego sukcesu
przyczyniła się nasza uczelnia?
Dla mnie osobiście miarą sukcesu jest stopień realizacji założonych celów, tzn. na ile
moje założenia i plany udało się zrealizować.
Myślę tu o wymiarze mojej firmy. Absolutnie
nie porównuję się do innych osób, moich kolegów czy innych menedżerów, których znam
lub o których można przeczytać w gazecie.
Staram się koncentrować na tym co robię i robić to najlepiej jak potrafię. Mogę powiedzieć,
że dotąd wiele udało mi się osiągnąć, ale mam
też na swoim koncie porażki. Dzięki nim sukcesy smakują lepiej.
FORUM | NR 10 | 2013
14 | WOLNOŚĆ
ne w naszym kraju bardzo urosły przez ostatnie
20 lat i należą do europejskiej czołówki. Potrzebują inteligentnych i zaangażowanych pracowników, którzy mogą stać się prawdziwymi
profesjonalistami, zdolnymi nimi w przyszłości
kierować. Jest to szczególnie ważne w dobie
szybkiego rozwoju nowoczesnych technologii.
Właśnie ten rozwój stanowi wielkie wyzwanie
i ogromną szansę dla młodego pokolenia.
// Czy znasz przykłady tak szybkich karier
wśród młodszego pokolenia?
Akademia Ekonomiczna odegrała bardzo ważną rolę w mojej karierze zawodowej.
Przede wszystkim moje studia przypadały na
początek burzliwych przemian gospodarczych
w Polsce na początku lat 90. W tym czasie AE
wprowadziła do programu nowe dziedziny
(np. mikroekonomia), które pomogły nam, studentom, odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
W tamtym czasie na uczelni pojawiły się również wykłady, kursy i programy prowadzone
przez obcokrajowców. To był nasz pierwszy
kontakt z prawdziwą gospodarką rynkową i, co
by nie powiedzieć, z fachowym językiem angielskim w wydaniu native speakerów. Starałem się
wykorzystać tę szansę najlepiej jak potrafiłem.
Studiowanie na AE było również ważnym
atutem dla zdobycia pierwszej pracy. Ważną
rolę odegrała zgoda uczelni na studia w trybie
indywidualnego toku studiów. Pozwoliło mi to
już na trzecim roku studiów rozpocząć pracę
w Ernst & Young. Kolejnym przełomowym dla
mnie etapem były studia MBA, które AE realizowała wspólnie z EAP, berlińską szkołą biznesu. Myślę, że ukończenie tych studiów miało
duży wpływ na możliwość pracy w Starterze,
który w 49% należy do niemieckiego automobilklubu ADAC.
// Wiesz, że młodsi z zazdrością mówią o nas,
o pokoleniu 40-latków, że jesteśmy pokoleniem windziarzy. że weszliśmy na rynek pracy
akurat wtedy, gdy znajomość języka i podstaw
ekonomii wystarczyła do tego, by być prezesem, dyrektorem właściwie już na starcie. Czy
dzisiaj możliwa jest taka ścieżka kariery?
Słyszę to pytanie i uśmiecham się, bo myślę, że jest w tym trochę racji. Można bowiem
powiedzieć, że moją pierwszą poważną pracę
otrzymałem w windzie, którą przypadkowo
jechałem razem z moim przyszłym szefem. Jadąc tych kilka pięter ucięliśmy sobie miłą pogawędkę, a następnego dnia on zaproponował mi
pracę. Dziś, w erze rozmów kwalifikacyjnych,
assessment center i testów psychologicznych,
trudno sobie to wyobrazić. Wówczas, w nowej
gospodarczej rzeczywistości, nasze młode pokolenie było jedynym, które mogło sprostać
FORUM | NR 10 | 2013
Jeśli się robi to
co się lubi, nie
odczuwa się
przymusu pracy,
który ogranicza
poczucie
niezależności
i wolności. Pasja
i zaangażowanie
wcześniej czy później
dadzą efekty, w tym
finansowe.
wyzwaniu. To była wspaniała szansa, którą
wielu z nas udało się wykorzystać, jednakże
okupiona była bardzo ciężką pracą. Dzisiejsi
40-latkowie to pokolenie ciężko pracujących
profesjonalistów, często stawiających pracę na
pierwszym miejscu. Krzywdzące zatem byłoby
stwierdzenie, że osiągnięte sukcesy przyszły łatwo. Trzeba było sprostać ogromnym i błyskawicznym zmianom makroekonomicznym oraz
rosnącym z dnia na dzień wymaganiom rynku.
Z mojej perspektywy dzisiejsze tempo życia
wydaje się zdecydowanie wolniejsze w porównaniu z tym, co działo się na początku lat 90.
Dziś również możliwa jest taka kariera i takie sukcesy, choć droga do nich jest nieco inna.
Zarówno polskie, jak i zagraniczne firmy obec-
Oczywiście, są przykłady szybkich karier
zarówno w rozumieniu korporacyjnym, jak
i biznesowym. Co ciekawe, dzisiejsze młode
pokolenia to często ludzie bardzo otwarci na
podejmowanie ryzyka związanego z rozwojem
własnego biznesu. Zwróciłbym szczególną
uwagę na kariery młodych polskich biznesmenów, którzy odnieśli sukces tworząc własne firmy, głównie w obszarze IT, Internetu, mediów
społecznościowych i nowoczesnych technologii. To znak szczególny naszych czasów, z którego powinniśmy się cieszyć. Kilka z tych firm ma
swoje siedziby w Poznaniu…
// Trudno dziwić się ich frustracji. Czują się
jednak od nas lepsi, znają więcej języków,
mają międzynarodowe doświadczenia, a lądują na śmieciowych umowach i wiecznym
stażu?
Okres studiów to najlepszy czas, żeby zdobyć dobre teoretyczne podstawy i rzetelną
wiedzę. Warto też mieć pozazawodowe pasje,
które sprawiają, że zaciekawiamy innych ludzi.
Bardzo ważny jest też wybór pierwszej pracy, gdyż często determinuje on dalszą ścieżkę
zawodową. Chodzi o to, aby trafić do firmy
posiadającej dobrą strategię rynkową i wysokie standardy zarządzania, dzięki czemu wiele
można się w niej nauczyć. Z tego punktu widzenia cieszę się, że Starter jest firmą, do której trafiają zarówno studenci, jak i świeżo upieczeni
absolwenci. Wierzę, że doświadczenia zdobyte
w naszej firmie będą procentować w ich dalszej
karierze zawodowej. 
WOLNOŚĆ | 15
Dwurzędówka
wkratęPrinceofWales
TEKST | Tomasz miler, www.milerszyje.pl
FoTo | K. Łukowicz
Kiedy mówię „Jestem tłumaczem”, wszyscy pytają:
„Przysięgłym?”. Kiedy zaprzeczam, widzę szczery
zawód. Na szczęście zawód ten znika już po chwili
kiedy dodaję „…konferencyjnym”. Jak zapewne się
domyślacie, jest to praca, w której nosi się krawat.
Chciałbym dzisiaj pokazać przykład zestawu, który założyłbym do pracy podczas konferencji. Na początku muszę jednak dodać, że tłumaczenie symultaniczne zawsze wykonuje się w
zespole składającym się z dwóch osób. Pracuję
razem z Agnieszką, która po jakimś czasie siedzenia ze mną w biurze dniami (i często nocami),
również połknęła bakcyla elegancji i zaczęła
szyć na miarę pod moim okiem. Dzień konferencyjny zwykle zaczynam tak:
Patrząc z boku, tłumaczenie konferencyjne
jest pociągające! Podróże, ciekawi ludzie, poważne obrady i potężne konferencje. Wszystko
to zarezerwowane jest jednak wyłącznie dla
tych, którzy oprócz wiedzy i umiejętności językowo-komunikacyjnych, potrafią trzymać nerwy na wodzy (i często język za zębami). Nie da
się ukryć, że to stresujący zawód i osoby, które
nie potrafią poradzić sobie z nim emocjonalnie,
nie powinny w ogóle zbliżać się do kabiny tłumaczeniowej.
Moja przygoda z tłumaczeniami zaczęła się w STiJO UAM. Wymieniam tę szkołę
ponieważ tam też zaczęła się moja przygoda
z elegancją. Otóż dyrektor tej placówki
– dr Witold Skowroński – swoim niezwykłym
i przemyślanym w każdym detalu stylem,
uzmysłowił mi, że wizerunek ma kolosalne
znaczenie w pracy tłumacza. Później dał mi
numer telefonu do mojego pierwszego krawca … i tak wszystko się zaczęło!
Później myślę: „Gdzie ona jest?!”
FORUM | NR 10 | 2013
16 | WOLNOŚĆ
...i zaczynam
trenować m
kiedy przyjd
inę, którą
zrobię
zie.
rych
ó
t
k
w
,
y
t
n
e
m
o
Są m
waty”
o
s
y
d
n
a
d
„
ie
ekstremaln bardzo
wygląd jest y dla wizerunku.
niekorzystn których zasada
Są też takie, w nie sprawdza się za
„orły są szare”
dobrze.
zymy,
Jednak pomimo, że czasem się droc
to,
Za
niła.
spóź
Agnieszka nigdy jeszcze się nie
tak…
y
ądam
wygl
y,
kabin
kiedy już zmierzamy do
j ele…co czyni z nas jednym z najbardzie
aczetłum
ołów
zesp
h
iętyc
ganckich i uśmiechn
niowych w kraju.
Garnitur
jest
Historia mojego dzisiejszego garnituru
prew
go
mał
otrzy
tata
mój
Otóż
ita!
niesamow
my ten
zencie od znajomego Holendra. Znajo
jeszsię
czasy
e
najwyraźniej myśli, że w Polsc
do
raz
ie,
tann
nieus
waż
cze nie zeminiły ponie
j…
ęście
najcz
które
”,
„dary
tacie
yła
roku, przys
czyłem
no cóż, nie przydają się. Jednak gdy zoba
ierzyć
tę dwurzędówkę, postanowiłem przym
e,
stani
anym
opłak
w
był
ją dla picu. Garnitur
m,
zegłe
dostr
h
zinac
oględ
h
pnyc
ale po wstę
, mógłby
że gdyby poświęcić mu trochę serca
iach!
zdjęc
na
j
dzisia
wyglądać tak jak wygląda
ać!
dział
ć
Postanowiłem zaczą
Rewitalizacja garnituru
mi
Plan rewitalizacji nie był prosty i zajął
do
itur
garn
łem
odda
ierw
kilka tygodni. Najp
ścią
rado
z
ił,
wróc
y
Kied
j.
iczne
pralni chem
g/m b.)
zauważyłem, że delikatna (około 220
i nie
sza
czyst
jest
ła,
włoska tkanina odmłodnia
obasię
ę
troch
czego
łki,
rozpadła się na kawa
to wear),
wiałem. Garnitury RTW (ang. ready
z reguły
h,
które są na mnie dobre w ramionac
dlatego
ja
niż
zego
są uszyte na kogoś wyżs
enia.
skróc
do
nie
spod
łem
natychmiast odda
ch
który
,
ietów
mank
nie
doda
o
też
m
Poprosiłe
wcześniej nie było.
m ze
Największym problemem związany
około
h
iarac
wym
o
a
dziur
spodniami była
nabyła
a
eczn
Koni
du.
przo
z
udzie
na
5×5 mm
FORUM | NR 10 | 2013
iwa dzięki
prawa spodni, która okazała się możl
krawca
przez
ym
owan
zach
riału
mate
kom
reszt
rynaniu
„bad
im
po skracaniu spodni. Po krótk
h
jącyc
oferu
firm
szość
ku” okazało się, że więk
ła
wysy
tak
i
ania
cerow
ego
tyczn
usługę artys
ski w Łoswoje zlecenia do pracowni Pawlikow
opisadnie
dokła
i
dzi. Zadzwoniłem tam zatem
ę
Musz
nie.
spod
moje
awić
łem jak należy napr
nie
zada
e
swoj
nał
wyko
d
zakła
że
powiedzieć,
zarówno
wspaniale, odtwarzając manualnie
splot jak i wzór (!) tkaniny.
Upewniwsz
y się, że sp
odnie będz
nosić, postan
ie można
owiłem zabr
ać się za m
Wymieniłem
arynarkę.
w niej wszys
tko co można
podszewki.
oprócz
Zmienione
zostały guzi
rynarce po
ki, w majawiły się
nowe, ręcz
obszycia dz
nie robione
iurek, a takż
e nowe po
butonierki.
większone
Marynarka
została takż
wana. Muszę
e
wytalioprzyznać, że
efekt przeró
oczekiwania
sł moje
, ponieważ
garnitur, kt
łem od kraw
óry odebra
ca wyglądał
z zewnątrz
jak nowy!
praktycznie
WOLNOŚĆ | 17
Zestaw
Kontrastują
ce połączen
ia krawata,
i garnituru
koszuli
są łatwe do
zestawienia,
oczywiste.
ale także
Dlatego tym
razem post
porwać się
anowiłem
na nieco gł
ęb
szą wodę i
wać zestaw
spróbou bardziej
stonowaneg
rym charak
o, w któteru nadaje
gra wzorów
kontrast ko
i subtelny
lorów. Jestem
bardzo zado
z efektu. Św
wolony
ietnie spraw
dził się tuta
ny krawat K
j jasnozieloaiser z Gentl
eman’s Cho
ną kratkę. Z
ice w drobestaw pozw
ala mi pełnić
cza, który pr
rolę tłumazecież jest tł
em. Ubrania
aby podkre
są po to,
ślać rolę no
szącego i po
ją pełnić. Są
m
ag
ać mu
momenty, w
których ekst
„dandysowat
remalnie
y” wygląd je
st bardo niek
dla wizerun
orzystny
ku. Są też ta
ki
e, w któryc
„orły są szar
h zasada
e” nie spraw
dza się dobr
ze.
ponieważ
rozporki z tyłu lekko rozchodzą się,
h bioder.
moic
do
ny
sowa
dopa
był
nie
itur
garn
omfort,
dysk
Ubranie to sprawia mi pewien
dawno
już
które
,
ówki
gdyż spodnie to biodr
z wyżi
szelk
na
i
niam
spod
temu zastąpiłem
powinna
a
nark
mary
długa
Przy
m.
stane
szym
w stronę
także kierować wprawnego odbiorcę
nany
wyko
itur
garn
u,
lat 90tych. No i w końc
ie
eczn
ostat
i
ie
itywn
defin
y
wełn
z około 220g
nie są dla
ny
tkani
typu
tego
że
tezę,
a
ierdz
potw
zaledwie
krępych mężczyzn - mogę go nosić
przez kilka godzin.
mnóPodsumowując, garnitur ten dał mi
esu renoproc
z
wy
zaba
ej
dobr
i
ści
rado
stwo
mi się nim
wacji, a także atmosfery, którą udało
kiedy go
ji
okaz
kilku
wytworzyć podczas tych
ć, że
edzie
powi
łbym
chcia
k
jedna
nosiłem. Jeśli
.
ałbym
skłam
,
sowe
luksu
nie
to ubra
Backstage
Nie pomyl faktów!
tnie
To włoski garnitur RTW, który świe
ć,
ukry
k
jedna
się
da
Nie
iach.
wygląda na zdjęc
,
łbym
chcia
Nie
.
mnie
dla
y
uszyt
ł
że nie zosta
że
luzji,
doprowadzić nikogo do błędnej konk
andu i
można wyskoczyć sobie do second-h
dobry jak
kupić ganritur, który jest równie
dzisiaj ten
zuję
Poka
ę.
miar
na
y
garnitur uszyt
wa histocieka
nim
za
stoi
waż
ponie
garnitur
on wolny
jest
ria. Warto jednak dodać, że nie
ydowazdec
on
ma
od wad. Przede wszystkim
cz tego
Opró
ona.
rami
ite
podb
o
nie zbyt mocn
zaA teraz muszą mi Państwo wybaczyć,
nąć drzwi
zamk
ę
musz
i
a
rencj
konfe
się
a
czyn
ać się
od kabiny. Od teraz będę komunikow
lnie.

erba
niew
z Agnieszką wyłącznie
FORUM | NR 10 | 2013
18 | WOLNOŚĆ
Blue de Genes, czyli malowany ptak
TEKST | Monika Bogdał
W opinii poznańskich środowisk akademickich, Uniwersytet Ekonomiczny słynie
z nieco większego formalizmu, lekko korporacyjnego sznytu, przywiązania do
klasycznej bankowej elegancji. O wyjątkach od tej reguły pisze Monika Bogdał.
U
roczysta chwila w życiu Uczelni
– Aula zapełnia się zaproszonymi
gośćmi. Wśród ceremonialnej czerni i granatów garniturów oraz garsonek, białych lub prążkowanych gorsów
koszul, spinek i mankietów wyróżnia się
jedna postać. Ci mniej obeznani z pracownikami Uniwersytetu Ekonomicznego zastanawiają się, kim może
być osoba o długich włosach i lekko
egzotycznych rysach. I dlaczego zdecydował się przyjść w dżinsowych
spodniach i bluzie. Ci znający Uczelnię
nie są zdziwieni. Wiedzą, że to nie egzystencjalny poeta lub muzyk. I jedni, i drudzy myślą o granicach swobody w ubiorze
i o tym, jaki wpływ na wizerunek Uczelni
mają osoby, które z różnych powodów
można nazwać oryginałami.
Jedyne, czego w życiu żałuję, to
tego, że nie wymyśliłem dżinsów –
stwierdził projektant mody, Yves
Saint Laurent. Konserwatyści, dla
których garnitur to nie tylko standard, ale przede wszystkim oznaka
stylu, szacunku czy kultury, patrząc
na profesora Janusza Tomidajewicza
mogą sparafrazować znanego kreatora
i powiedzieć „Jedyne czego żałuję, to że
ktoś wymyślił dżins”. Nietrudno się dziwić
– według autorytetów w zakresie kultury
FORUM | NR 10 | 2013
i savoir vivre`u, wyznacznikiem pewnych standardów jest właśnie strój. Bastionem klasycznej elegancji pozostaje ciemny garnitur, z białą koszulą i krawatem, które
wraz z ciemnym obuwiem i paskiem
do spodni wyznaczają ponadczasowy kanon elegancji na oficjalne
okazje.
Rzut oka na korytarze Uniwersytetu
Ekonomicznego
w Poznaniu pozwala stwierdzić,
że dla większości pracowników
naukowych również codzienne
wykłady, ćwiczenia czy seminaria są taką oficjalną okazją. Uniwersytet nie ma oficjalnych regulacji
dotyczących stroju pracowników. Ich
wybór odzwierciedla zarówno potrzebę wyróżnienia się, ale również
utrzymania pewnych standardów.
Część osób strój traktuje również
jako przejaw szacunku dla studentów
i współpracowników.
Sposób ubierania się zależy w dużej
mierze od dziedziny nauki, którą się
reprezentuje. Dlatego ekonomiści, którym blisko jest do świata polityki i biznesu, na ogół preferują bardziej formalny
strój, w którym dominuje czerń i granat.
Jest to w pewnym sensie kwestia dyscypliny. Chociaż trzeba przyznać, że Polacy
WOLNOŚĆ | 19
ł drugi
a
t
s
w
o
p
ie
n
t
la
0
Przez ponad 13produkt, bez którego
tak plastycznyie można się obejść.
właściwie n zestrzeni lat dżinsy
Chociaż na prj i kolor w zależności od
zmieniały kró ndów i humoru właścicieli,
aktualnych trenia łączy ludzi niezależnie
fakt ich noszei czy zasobności portfela.
od wieku, płc
są w tej sprawie nieco bardziej sztywni niż inni
Europejczycy – potwierdza profesor Janusz Tomidajewicz, który z konsekwentnie noszonych
dżinsów uczynił swój znak rozpoznawczy.
Na swoją obronę mógłby dodać, że dżinsy
są ponadczasowe i nieśmiertelne, a przez lata
wywalczyły silną pozycję na rynku odzieżowym. W USA każdego roku kupuje się ich 450
mln par za około 12 mld dolarów. Podobnie
jest w Europie. Dżinsy to jednak coś więcej niż
materiał – dla niektórych stały się symbolem
buntu, niezależności i swobody, także tej ideowej. Wdzierając się w miejsca zarezerwowane
dotąd dla strojów bardziej formalnych, akcentują zmianę w naszej mentalności i kulturze.
Czy jednak Uniwersytet to dobre miejsce na
akcentowanie zmian w mentalności i kulturze
i jak daleko można zmiany akcentować?
W PoszUkIWaNIU WzorCóW
Chociaż dżinsy już dawno zagościły na
światowych wybiegach i doczekały się stylizacji
kreatorów mody, dla środowisk nauki i biznesu
nadal standardem są przecież garnitury, białe
koszule i krawaty. Para amerykańskich badaczy
Terrence E. Deal oraz Allan A. Kennedy dokonała analizy dwóch charakterystycznych dla
kultur korporacyjnych czynników: wielkości ryzyka, jakie wiąże się z podejmowanym w danej
kulturze decyzjami i szybkości, z jaką to ryzyko
następuje. Sklasyfikowali cztery typy kultur
korporacyjnych: kultura macho, kultura chleba
i igrzysk, analityczna kultura przedsięwzięć oraz
kultura procesu. Elementami wyróżniającymi je
są m.in. tzw. artefakty fizyczne, do których należy strój. W kulturze macho strój jest sposobem
okazania sukcesu materialnego, tu spotykamy
właścicieli garniturów z górnej półki, sygnowanych znakami najdroższych marek i uszytych
z najwyższej jakości materiałów. W kulturze
chleba i igrzysk strój ma budzić cieple uczucia,
komunikować otwartość i życzliwość. W tej
kulturze częściej występują sztruksy, tweedy,
flanele, ciepłe zgaszone kolory, brązy zielenie,
beże. Analityczna kultura przedsięwzięć jest
kulturą inżynierską, w której dominuje konserwatywny i ponadczasowy kanon czarnych
spodni i białej koszuli, na marynarkę często narzucony jest kitel – symbol naukowej schludności. Kultura procesu jest charakterystyczna dla
Chociaż dżinsy już
dawno zagościły na
światowych wybiegach
i doczekały
się stylizacji
kreatorów mody,
dla środowisk
nauki i biznesu
nadal standardem
są garnitury, białe
koszule i krawaty.
dużych korporacji i to korporacyjne wartości
określają często precyzyjnie szczegóły stroju.
Jednak analiza uczelnianych korytarzy nie przynosi jednoznacznej odpowiedzi na temat typu
kultury. W opinii poznańskich środowisk akademickich, a zwłaszcza studenckich, Uniwer-
sytet Ekonomiczny słynie z nieco większego
formalizmu, lekko korporacyjnego sznytu, przywiązania do klasycznej bankowej elegancji. Jednak i tu można spotkać wykładowców w sztruksowych marynarkach, zwłaszcza w okolicach
towaroznawstwa zaznacza się przywiązanie do
stroju sugerującego związki z analityczną kulturą przedsięwzięć. W opinii pracowników nie
istnieje uniwersalny standard stroju uczelnianego, jego brak może wynikać również z braku
jednoznacznego wymiaru politycznego uczelni.
Przykłady ośrodków akademickich z Zachodu
pokazują, że przywiązaniem do konserwatywnego, klasycznego i mocno sformalizowanego
stroju charakteryzują się pracownicy ośrodków
o wyraźnie prawicowym charakterze. Te zaś
ośrodki, w których dominują ideały lewicowe,
słyną ze swobody stroju i i oryginalności.
W dyskusji o tym, czy Uniwersytet Ekonomiczny stworzył bądź tworzy jakiś kanon ubioru przydaje się postać, która przez swą indywidualność kontrastuje z ogółem, pokazując
że jednak istnieje niepisana reguła dotycząca
stroju. Uwaga, jaką zwraca swoim strojem profesor Tomidajewicz może sporo powiedzieć
o tym, jakich norm przestrzegamy. Nie określiłby on siebie jako lewicowego wywrotowca.
Chociaż pierwsze oryginalne dżinsy kupił na
dwa lata przed maturą, w czasach studenckich
na zajęciach pojawiał się przykładnie ubrany
w garnitur i wykrochmaloną na sztywno koszulę. Zmiana w jego ubiorze nie była nagłym
gestem odrzucenia i manifestacji, dokonała
się na przestrzeni lat płynnie i bez planu. Poniekąd była naturalną konsekwencją kolejnych
osiągnięć na polu nauki i pokazem rozszerzającego się pola niezależności. Jednak zaczęła
FORUM | NR 10 | 2013
20 | WOLNOŚĆ
się ona nie od dżinsów tylko … od zapuszczenia długich włosów. Strój nigdy nie miał być
narzędziem ideowej manifestacji. Sam mówi
o nim „na luzie” i na pierwszy rzut oka widać,
że czuje się w nim bardzo swobodnie. Wynika
to z wyznawanego przez Tomidajewicza systemu wartości. – Ważne jest to, co człowiek sobą
reprezentuje – wiedza, poziom umiejętności,
kultura osobista. Oczywiście pierwsze wrażenie ma wpływ na odbiór drugiej osoby, ale nie
powinno się kogoś oceniać tylko ze względu na
strój.
A jednak długie włosy i dżinsy narzucają
interpretację „wiecznego opozycjonisty”. Sam
zainteresowany odżegnuje się od popularnego
w ostatnich latach kombatanctwa. W deklaracjach jednak wyraźnie potwierdza się teza,
że długie włosy i dżinsowy strój skrywają potencjalnego rewolucjonistę. – Chciałbym, żeby
w tym kraju było idealnie. Dlatego nie zgadzałem się z poprzednim systemem. Zawsze jednak były mi bliskie wartości lewicowe i mam
poważne wątpliwości co do neoliberalnego kierunku i sposobu dokonanych przemian. Dlatego, mimo zachodzących zmian, cały czas jestem
opozycjonistą .
CENa WolNoŚCI
Swobodne dżinsy mają niewątpliwie wiele
zalet. Są komunikatem o niezależności. Argumentem nie do pogardzenia jest wygoda. Jednak za te elementy płaci się sporą cenę. Doradcy ds. wizerunku politycznego dostrzegli, że jest
nią brak powagi, z jakim traktuje się polityka.
Jacek Kuroń był popularny, lubiany i szanowany. Nie na tyle jednak, by traktowano go jako
osobę mogącą pełnić najpoważniejsze funkcje
w państwie. Dżins i głowa państwa?
Czy połączenie dżins – szanowany wykładowca ekonomii jest możliwe?
Teoretycznie tak, jednak spojrzenia
rzucane podczas imprez oficjalnych wiele
mówią o granicach i tolerancji. Bo czy można traktować poważnie ekonomistę, który
wyglądem bardziej przypomina artystę niż
księgowego?
FORUM | NR 10 | 2013
Pocieszeniem jest fakt, że nie tylko w Polsce z pełnioną funkcją wiążą się oczekiwania
co do stroju. Janusz Tomidajewicz szczególnie pamięta dwie sytuacje. Pierwszy raz gdy
wykładał na Uniwersytecie w Algierii. Razem
z koleżanką z pracy odbierał z lotniska jej
mamę. Po wyjściu z samolotu kobieta rzuciła na niego okiem i przywitała córkę słowami – To artysta? Niemal identyczna sytuacja
zdarzyła się podczas rejsu na Islandię. Załoga statku, z którą znalazł wspólny język, nie
chciała uwierzyć, że zajmuje się ekonomią.
Stąd kompromisy, którym ulega nawet
uczelniana dżinsowa legenda. Wprawdzie
na co dzień profesor ubiera się na sportowo,
najczęściej w dżinsowy mundurek, są okazje,
Swobodne dżinsy
mają niewątpliwie
wiele zalet. Są
komunikatem
o niezależności.
Argumentem nie
do pogardzenia
jest wygoda. Jednak
za te elementy płaci
się sporą cenę.
Doradcy dostrzegli,
że jest nią brak
powagi, z jakim
traktuje się polityka.
gdy do dżinsowych spodni dokłada elegancką
marynarkę i koszulę, czasem nawet krawat.
Ale można wierzyć tym, którzy widzieli prof.
Tomidajewicza w garniturze. Żeby delektować się tym widokiem, trzeba mieć szczęście
w operze czy teatrze. – Może jestem kon-
serwatywny w tej kwestii, bo ludzie coraz
częściej przychodzą na spektakl ubrani nieformalnie. Ja jednak nie czułbym się wygodnie, dlatego zamieniam dżins na coś bardziej
eleganckiego – wyjaśnia.
Jednak i wtedy dorzuca element nonkorformizmu. Jest nim słabość do błyskotek.
W klapie nawet najbardziej odświętnej marynarki zwykle pobłyskuje metalowy znaczek,
czasami niejeden. Jest z czego wybierać, bo
przez lata udało mu się uzbierać całkiem sporą kolekcję. Każdy z nich ma własną historię,
która składa się po części na historię samego
profesora.
Co uczelniany nonkonformista sądzi
o dzisiejszej modzie? Strasznie zabałaganiona, przeładowana i pełną sprzeczności.
I chociaż można to nazwać konserwatyzmem,
sam trwa uparcie przy wypracowanych rozwiązaniach, nie podążając za kaprysami projektantów. Znalazł swój własny styl – ponadczasowy dżins, który pasuje praktycznie do
wszystkiego i na większość okazji. I nie jest
w tej decyzji osamotniony. Przez ponad 130
lat nie powstał drugi tak plastyczny produkt,
bez którego właściwie nie można się obejść.
Chociaż na przestrzeni lat dżinsy zmieniały
krój i kolor w zależności od aktualnych trendów i humoru właścicieli, fakt ich noszenia
łączy ludzi niezależnie od wieku, płci czy zasobności portfela. Warto jednak pamiętać,
że w ogólnym rozrachunku liczy się przede
wszystkim to, co mamy do powiedzenia, a nie
to, w czym te słowa wypowiadamy. Jednak
mając do wyboru różne opcje – zdecydowanie stawia na dżins!
A to, że jedna postać w dżinsach i z długimi włosami tak bardzo się wyróżnia świadczy
jednak o tym, że Uniwersytet Ekonomiczny
dopracował się pewnych standardów, kanonów stroju. I że pomimo tego, iż sami nawzajem postrzegamy siebie jako zróżnicowanych,
w oczach osób postronnych jesteśmy jednorodni. Dlatego tak bardzo z masy ubranych w garnitury, jak malowany ptak, wyróżnia się postać
dżinsach. 
WOLNOŚĆ | 21
Mam Tajlandię
na plecach
TEKST | maciej wereszczyński
Po ukończeniu studiów pierwszego stopnia
uznałem, że nie jestem gotów podążać
akademickim tokiem nauczania, że brakuje mi
wiedzy o życiu, świadomości obywatelstwa świata,
prozaicznego poznania siebie i muszę odłożyć
dalszą naukę, by zagubić się w przygodzie.
FORUM | NR 10 | 2013
22 | WOLNOŚĆ
K
u mojemu nieopisanemu szczęściu
mój przyjaciel miał podobne plany.
Udało nam się znaleźć tani lot do
Australii, który jednak wymagał
uzyskania wszystkich dokumentów i pozwoleń
w przeciągu miesiąca. Przeznaczenie, w kooperatywie z przychylnymi urzędnikami, doprowadziło mnie na miejsce. Przy dopisującej kondycji
fizycznej i finansowej (ta druga tylko na papierze, ponieważ fundusze pozwoliłyby zapewne
przeżyć niespełna dwa tygodnie), dolecieliśmy
do Perth. Wśród uroków dzikiej natury parków
miejskich spędziliśmy dwie gorące noce, by po
pobudce (niech żyją zraszacze!), korzystając
z darmowego Internetu w bibliotece publicznej,
szukać substytutów naszego lokum.
ŚPIąC W samoChoDaCh
Nazajutrz siedziałem za kierownicą prawie
nowego Land Cruisera 4x4 V8. Opcja 'car relocation' polegała na przeprowadzeniu wcześniej
wynajętego samochodu z Perth do Sydney.
Beztrosko mknęliśmy przez 2 tygodnie i prawie
5000 km po pustyniach i stepach południowej Australii, zatrzymując się na nocleg i śniąc
o 140$ czekających w Sydney. Kolejne dwa tygodnie spędziliśmy na woofingu (wolontariacie
na farmach organicznych), by stwierdzić, że to
nie dla nas i ruszyć dalej. Wróciliśmy do Sydney
i dzięki pomocy z zewnątrz zaopatrzyliśmy się
w deski surfingowe i Toyotę Tarago (w której
miałem spać kolejnych 5 miesięcy).
NUrkoWaNIE – moJa mIłoŚć
Na trudzie pierwszych samodzielnych prób
surfowania, lekcjach na środku oceanu udzielanych przez nieznajomych weteranów tego
sportu, ciągłej wędrówce po zapomnianych
przez świat miejscowościach, gdzie przyszło
nam nielegalnie kampować na parkingach, minęły kolejne 2 miesiące. Kiedy zmierzaliśmy na
północ, do moich uszu zaczęły docierać szepty, przybierające na sile z każdym kilometrem
przybliżającym nas do równika. Mówiły o końcu sielanki, o wielkiej rafie koralowej i jej katastrofalnym wpływie na nasze ówczesne życie.
Great Barrier Reef? Jeden z cudów natury widzianych z kosmosu? Przecież to musi być pięk-
ne. Owszem było, lecz definitywnie zakończyło
naszą przygodę z australijskim surfem. Razem
z nią przyszły myśli o powrocie do Polski, jednak
czuliśmy się z Michałem zobowiązani zanurkować i sprawdzić ją z perspektywy domu, czyli
od dołu. Tak zrodziła się moja kolejna miłość.
Udało nam się zostać na wolontariacie i przez
3 miesiące pracowałem na łodzi kursującej na
knuckle reef, tam nurkowałem jako pomocnik
instruktora przez 4-5 godzin, by po powrocie
siadać w Tarago, włączać lampkę na tylnym sie-
O ile Bangkok jest
sercem i mózgiem
Tajlandii, o tyle
Chang Mai jest
zdecydowanie
jego duszą. Mnisi
w pomarańczowych
szatach niespiesznie
snujący się po ulicach
i świątynna zabudowa
tworzą uspokajającą
atmosferę.
dzeniu i zagłębiać się w lekturze przybliżającej
mnie do certyfikatu intstruktora i mojego idola,
Jacques-Yves Cousteau. Po 3 miesiącach udało
mi się zdać certyfikaty, przetrwałem sztormy,
nocując część wolontariatu na stanowisku nurkowym na środku oceanu, doglądając sprzętu
i przygotowując go dla turystów.
Jak zoBaCzYć skałę?
Mój czas w Australii definitywnie zbliżał się
ku końcowi ze względu na 6-miesięczną wizę,
jednak chciałem zobaczyć słynne Ayers Rock
(w języku aborygenów – Uluru). Mając w zanadrzu kilka dni, wyruszyliśmy stopem zobaczyć
Głaz. Przejechaliśmy prawie 3000 km w 4 dni,
by zatonąć w Alice Springs na niezamierzony
tydzień, szukając najtańszej możliwości zoba-
czenia Skały. W hostelu poznaliśmy Jacoba,
udało nam się wypożyczyć samochód do podziału na trzech, pojechać nim pod Ayers Rock,
spędzić w trasie kolejne 2 dni, by odstawić go
na 2 godziny przed odlotem, taksówką dostać
się na lotnisko, wyrzucić nadbagaż i przedrzeć
przez bramki, by w końcu rozsiąść się na siedzeniu drugiej klasy.
BalI zamIasT PolskI
Jednak lot z Darwin nie prowadził do Polski. Ze względu na fakt, że egzaminy na drugi
stopień studiów już się odbyły, a ja byłem w tak
odległym zakątku świata, zdecydowałem się
pokierować do Azji. Bali – moje pierwsze zetknięcie z egzotyczną kulturą azjatycką, buddyzmem, pierwsze nocne nurkowanie, pierwsze
na wraku statku (U.S.S. Liberty). Tam też zaczęła się moja indywidualna podróż – skierowałem się do Singapuru, po drodze zwiedzając
Jakartę. Przez tydzień doświadczyłem w całej
swej różnorodności jednego z najważniejszych
centrów finansowych Azji, przeżyłem ekscytującą przygodę w jednym z największych parków
rozrywki w tej części Azji (Sentosa Island) oraz
obejrzałem nocny wyścig F1. Z Singapuru drogą lądową udałem się do Malezji i zawitałem do
hostelu Jalan Jalan w Melace, który zahipnotyzował mnie do tego stopnia, że przez 3 tygodnie
pracowałem w recepcji, zwalczając łóżkowe
robaki i czyszcząc mech ze ścian toalet, który
codziennie objawiał się na nowo. Z ciężkim sercem, pozostawiając sobie ‘zaułek’ (Jalan Jalan),
zahaczyłem o Kuala Lumpur z jego rozwarstwieniem społecznym, którego szczytem były
Petronas Towers, z urokliwą infrastrukturą leżącą w niedalekim sąsiedztwie zapomnianych
budynków i biedy. Następnym przystankiem
był magiczny Półwysep Penang. Punktem wypadowym było miasto Georgetown, które pod
kamienicami pamiętającymi czasy kolonizatorskie, oferowało wyborne dania malezyjskich
szefów kuchni.
PrzYsTaNEk: kamBoDża
I WIETNam
Tam spotkałem kolejnego towarzysza
podróży – Iaina – nauczyciela matematyki
WOLNOŚĆ | 23
wicie hojnie obdarzone przez naturę. Miłość do
tego miejsca wybuchła od razu, szacunek do ludzi wzrastał z każdą kolejną rozmową, bym po 3
tygodniach, wyjeżdżając do Laosu, mógł powiedzieć, że mnie jeszcze zobaczą.
Zapomniany przez swoje górskie położenie,
Laos skradł tydzień z mojego życia, pokazując
nieśmiało spokojne ulice, chcące aspirować
do miana nowoczesnego miasto Vientien oraz
porywając mnie z nurtem dostojnego Mekongu i spokojnie, po trzech dniach rejsu przez
dzikie i niedostępne rejony kraju, odstawiając
do Chiang Saen. Tam moja trasa zatoczyła koło
i ponownie trafiłem do Tajlandii. O ile Bangkok
jest sercem, mózgiem i pewnie wszystkimi innymi narządami tego państwa, o tyle Chang Mai
jest zdecydowanie jego duszą. Mnisi w pomarańczowych szatach niespiesznie snujący się po
ulicach i świątynna zabudowa tworzą uspokajającą atmosferę.
sPosóB Na zaroBEk
z Wielkiej Brytanii. To dzięki niemu i jego kursowi nurkowania posiadałem własne, darmowe
łóżko na Koh Tao, mekce tajskiego nurkowania
oraz uniknąłem nadepnięcia dwumetrowego
pytona siatkowanego w parku narodowym Khao
Yai. Nasze drogi rozeszły się w Sihanoukville
w Kambodży, gdzie ze względu na urok miejsca,
imprezową energię oraz urodę Khmerki – Sin,
zostałem, by pracować w beach barze ‘The Cove’.
Prawie dwa miesiące przeplatane były imprezami w gronie moich współpracowników – Jesusa
i Nicka oraz krótkimi wypadami w celu zwiedzenia chociaż części Kambodży. Muszę wspomnieć
o jej najbardziej rozpoznawalnej atrakcji – Angkor Watt, którego klimat został zatracony przez
turystów i żądnych ich pieniędzy ulicznych naganiaczy. Z Sihanoukville wyruszyłem do Wietnamu, do Ho-Chi-Min, znanego jako Saigon. Tu
doznałem prawdziwego szoku kulturowego.
Wietnamczycy są dość charakterną i trudną
w oswojeniu nacją. Ich kultura jest całkowicie
różna od naszej, a kontakty bez uśmiechu na
twarzy są niemożliwe. Jednocześnie jest to miejsce spowite tajemnicą, swoistą magią i niesamo-
Wietnamczycy są
dość charakterną
i trudną w oswojeniu
nacją. Ich kultura
jest całkowicie
różna od naszej,
a kontakty
bez uśmiechu
na twarzy są
niemożliwe.
Jednocześnie jest
to państwo spowite
tajemnicą, swoistą
magią i niesamowicie
hojnie obdarzone
przez naturę.
Na dwa dni przed wylotem spotkałem taksówkarza, Sakda Nuanina. Po wstępie, kiedy
próbował mi sprzedać darmową mapę miasta,
okazało się, że poszukuje kogoś, kto pomoże
mu szybko zarobić 1200 bahtów (120zł), jednocześnie dostając drugie tyle. Zdecydowałem się
na zadanie, które polegało na objechaniu miasta i zatrzymywaniu się u każdego krawca lub
w biurze podróży, gdzie rozpoczynała się moja
część pracy. Jako bogaty i niefrasobliwy turysta,
miałem rzekomo zostać podwieziony w dane
miejsce, aby znaleźć tam usługowy creme de
la creme. Gdy ja zadawałem ułożone pospiesznie w samochodzie pytania, Sakda odbierał od
właściciela 200 bahtów i nierzadko również
butelkę whisky. Dzięki efektywności, mogliśmy sobie pozwolić na skończenie pracy dość
wcześnie i udać na nieskromną kolację – grill
poprzedzony tajskim masażem. Kolejnego dnia,
pomimo mojej słabej wydolności, Sakda zabrał
mnie do świątyni słynącej z tatuaży tworzonych
za pomocą cienkiego bambusa zamoczonego
w atramencie. I tak dzień przed wylotem, Tajlandia na stałe podpisała się na moich plecach.
Dziękuję! 
24 | WOLNOŚĆ
Kuligowo, leśna osada zagubiona wśród lasu. Tu znalazł swoje miejsce, swój
„osobny świat” prof. KazimierzRogoziński. Tu od 25 lat powstają dzieła,
w których zamykana jest historia i teraźniejszość tego miejsca.
Komfort
zakorzenienia
FORUM | NR 10 | 2013
WOLNOŚĆ | 25
nkcji
fu
z
e
n
o
z
c
z
s
y
z
Przedmioty oc ją w innym świecie,
użytkowych żynego znaczenia, inny
nabierają in i przekaz. To jest to, co
kryje się za nim
.
mnie fascynuje
K
uligowo było niemiecką osadą "w
naszym żywiole polskości". Dom wybudowano w 1896 roku. To miejsce
jest jakby osobne, ale właśnie dzięki
temu mam w nim komfort zakorzenienia. Jestem stąd, urodziłem się i wychowałem na tym
terenie, wiem co tu było kiedyś, kim byli mieszkańcy tej osady, wiem dlaczego tu się pojawiłem i dlaczego tu utkwiłem. I to jest właśnie mój
osobny świat. Tutaj się odnajduję – mówi prof.
Kazimierz Rogoziński.
Powiązanie
Profesor z wielką pasją opowiada o swojej
twórczości, odnosząc poszczególne dzieła do
różnych wydarzeń z jego życia i z życia osady,
które były inspiracją do kreacji. W swoich instalacjach wykorzystuje kamień, metal, drewno,
piasek, stare przedmioty codziennego użytku.
Przy każdej pracy wskazuje na metafizyczne
odniesienie, związek użytego materiału z zamysłem. – Tutaj mamy część kontrabasu, do tego
elementy z kości słoniowej, elementy fortepianu. Przejąłem skrzynkę stroiciela fortepianów.
W tej skrzynce było tyle różnych rzeczy, część
z nich wykorzystałem – mówi profesor. – Teraz
robię całą serię instalacji z elementów narzędzi,
wyposażenia kuźni. Prowadziłem likwidację
kuźni w Babimoście i używając tych przedmiotów w moich pracach, nadaję im nowe życie.
Nowe znaczenia
To nowe życie oznacza również nowe spojrzenie na przedmiot oczyszczony z funkcji użytkowych. – Są to przedmioty, których kiedyś dotknęła ręka ludzka albo które wytworzone zostały
przez człowieka, miały konkretne zastosowanie.
Oczyszczone z funkcji użytkowych żyją w innym
świecie, nabierają innego znaczenia, inny kryje się
za nimi przekaz. To jest to, co mnie fascynuje. Te
elementy są dobierane i komponowane z myślą
o wywieraniu emocji – podsumowuje swoją twórczość prof. Kazimierz Rogoziński.
Od czego się zaczęło
Kolekcja profesora jest nierozerwalnie
związana z domem, w którym mieszka. Pierwszym dziełem była wspólna praca z czeskim
artystą Jirim Nečasem. Powstała... z nudy.
Podczas całego tygodniowego pobytu Czecha
w 1978 roku w Kuligowie padało i obaj panowie
poświęcili czas na tworzenie. Z czasem dołączały kolejne prace. Jak „Impresja hiszpańska”.
– Szliśmy kiedyś ulicami Sewilli. Pochyliłem się
nad zwykłym wykopem, powstałym przy okazji
prac drogowych i zobaczyłem, że tam sypie się
złoto. Struktura gleby, kolor piasku zrobiły na
mnie takie wrażenie, że przywiozłem go do siebie i wykorzystałem w pracy.
Konsekwencja
Profesor podkreśla, że „własne miejsce”
nie jest odskocznią, ucieczką od codzienności,
ale integralnym elementem, pozwalającym na
głębsze spojrzenie, nadawanie nowego sensu
i egzystencjalne poszukiwania. – Ten osobny
świat jest w jakimś sensie przejawem tego, że
próbuję nie tylko aranżować sobie przestrzeń,
ale układać też pracę naukową nie podlegając
koniunkturom, presjom ani modom. To, że na
początku mojej drogi zawodowej zdecydowałem się na naukowe zainteresowanie usługami,
wiedząc, że jestem skazany na „samoeliminację”, to było również pod prąd. Nie dałem sobie
narzucić tego, co można uznać za poprawne
i godne zainteresowania. Staram się być wolny,
wyzwolony do tego, aby potwierdzić sens swojego życia. Niewiele osób tu trafia. A ci, którzy
przyjeżdżają: oglądają, patrzą, ale czy widzą? –
pyta na koniec profesor. 
FORUM | NR 10 | 2013
26 | WOLNOŚĆ
Paśćzwycieńczenia,
alezaliniąmety
TEKST | marcin Piechocki
Żelazna dyscyplina, zmiana priorytetów w życiu, wyzbycie się małostkowości,
znacznie lepsze planowanie i zarządzanie czasem… to efekty zaangażowania
w triathlon.
T
riathlon cieszy się coraz większą popularnością w Polsce. Choć pierwsze
zawody odbyły się w USA w 1974
roku, to począwszy od Igrzysk w Sydney w 2000 roku ma on status dyscypliny olimpijskiej. Uprawiający triathlon przekonują, że to
dyscyplina dla każdego, wystarczy odpowiedni
trening. Przygoda prof. Jacka Łuczaka z trójbojem zaczęła się w dość typowy sposób. Podobnie jak z maratonami, zaczęło się od zakładu
z sąsiadem. W obu przypadkach, choć wystartował w zasadzie bez żadnego przygotowania,
dał radę. Szczerze przyznaje, że wcześniej wydawało mu się, że umie pływać i trochę jeździł
na rowerze. Jednak pływanie w piance, pośród
innych startujących, w otwartym akwenie i nieprzejrzystej wodzie, to coś zupełnie innego niż
pływanie w 25-metrowym basenie. Do tego
opaska z czujnikiem tętna, strój triathlonowy
(oczywiście kompresyjny), a na tym wszystkim
pianka (specyficzna, bardzo obcisła, dlatego
często nazywana drugą skórą) – robi wrażenie,
jakby chciała udusić i zmiażdżyć.
ZawoDY
W takim stroju należy pokonać określony
dystans, walcząc nie tylko z czasem, często falami, ale i innymi pływakami. Chyba, że jest się –
jak wyjaśnia profesor Łuczak – na czele stawki,
co niestety jego nie dotyczyło. Problematyczne
jest również utrzymanie azymutu, on świadomie uczynił swój dystans nieco dłuższym, by
płynąć z boku i uniknąć przepychania. - To kolejna różnica – nie jest to proste zmierzanie do
wyznaczonego punktu, jak w basenie. W końcu
jednak wychodzi się z wody, na przykład po
około 40 minutach trzeba stanąć do pionu, by
biec do strefy zmian. W Sierakowie było to 400
metrów pod stromą górkę. A w tym czasie trzeba odpocząć i… do połowy zdjąć piankę, czepek
i okularki, a człowiek się zastanawia, czy żyje
– opowiada prof. Łuczak. W strefie zmian nie
można błądzić. Konieczne jest wcześniejsze
przemyślenie najlepszej drogi do swojego stanowiska. Błądzenie to nerwy i czas – zdjęcie
pianki, ubieranie należy zacząć od kasku, który
musi być zapięty (nie można się ruszyć bez kaFORUM | NR 10 | 2013
sku, choć właśnie w Poznaniu Piotr Adamczyk
biegał w strefie zmian z kaskiem w ręce, a mojego znajomego za odpięty kask zdyskwalifikowano – dodaje), okulary, skarpety, buty rowerowe.
Strój triathlonowy mamy na sobie, oczywiście
całkowicie mokry. W strefie zmian koniecznie
trzeba się napić i zjeść baton, żel czy banana.
Wszystko w możliwie najkrótszym czasie. Następnie rower trzeba doprowadzić do zielonej
kreski – granicy strefy zmian. Dopiero za nią
można wsiąść na niego, inaczej – żółta kartka
(czyli 6 minut doliczonych do czasu, i świadomość że druga kartka to dyskwalifikacja). Jazda
rowerem – bez driftingu, czyli jazdy za kimś, by
skorzystać z tunelu powietrznego. Za to otrzymuje się bezwzględnie żółtą kartkę. Często się
mówi, że rower podczas triathlonu to bufet
Na zawodach
można spotkać
wielu celebrytów,
zatem musi to być
sposób na własną
promocję. Jednak
każdy, kto pokonał
przynajmniej raz
w życiu maraton czy
triathlon, doceni
fakt ich determinacji
i kondycji.
– trzeba pamiętać o jedzeniu (żele, batony)
i piciu (woda, izotoniki, własne tajne mikstury).
Przed zieloną linią (granicą strefy zmian), trzeba
zejść z roweru, co nie jest bardzo komfortowe
po przejechaniu 90 km. W tym momencie pojawia się obawa, czy nogi utrzymają mnie w pionie przy tak nagłej zmianie. Biegiem z rowerem
do boxu i ponownie – konieczne jest skupienie,
odpięcie kasku dopiero po odstawieniu roweru,
zmiana obuwia z kolarskiego na biegowe, polar
(zegarek sportowy) z roweru na rękę, zależnie od warunków – okulary i czapka. Ze strefy
zmian trzeba wybiec na trasą biegową. Tu przydają się doświadczenia maratońskie, sił musi
wystarczyć do mety, co nie jest takie oczywiste,
tym bardziej, że nie wiadomo, ile ich zostało.
Największy problem polega na tym, że po zejściu z roweru bieg zaczyna się najczęściej bez
problemu z dużą (za dużą) szybkością. A w perspektywie 21 km to właśnie na biegu najwięcej
się nadrabia lub traci.
DlaCzEGo TrIaThloN?
To pytanie zadaje sobie z pewnością każdy,
kto obserwuje morderczy wysiłek zawodników.
Profesor Łuczak wyjaśnia, że powód jest prozaiczny – robi to dla siebie. Być może to syndrom
40-latka. Jak wyjaśnia, jeszcze nigdy nie stoczył
ze sobą takiej walki, jak podczas niektórych
maratonów i triathlonu w Poznaniu w sierpniu
tego roku. Za każdym razem była to inna walka –
z motywacją, myślami, organizmem. W zamiarze
uzyskania rekordu życiowego, nieraz treningowo, niekiedy o pokonanie dystansu, przekroczenie linii mety – ukończenie imprezy. Triathlon
stał się ważny i zmienił jego życie – w sensie generalnym i każdy dzień. Plan treningowy dotyczy
każdego dnia: 5:00 – start do dwugodzinnego
biegu z kilkoma podbiegami, lub 5:30 – wejście
do jeziora Strzeszynek i 60 minut wpław. Każdy
dzień z treningiem i życie rodzinne w dużej mierze podporządkowane startom. Zawody dają
wiele ciekawych doświadczeń. To nie tylko nowi
ludzie spotykani na zawodach czy treningach, to
zupełnie różna motywacja, zachwyt dla trenera,
który poświęca się – startując w tandemie z niewidomym, podziw dla ludzi, którzy, mimo wielu
obowiązków, o 4 rano biegają nad Maltą, żeby
nie kolidowało to z życiem rodzinnym i zawodowym. To chwile na starcie, wśród kilkuset pływaków w piankach, którzy za moment wbiegną
do wody. Realizacja przyjętej strategii. I walka
na granicy świadomości, linia mety z czasem życia, potworne zmęczenie i błyskawiczna analiza
błędów i przyjmowanie zweryfikowanych założeń na kolejny start za kilka dni. Rozmowa na
mecie z mężczyzną, na oko ponad 70-letnim i za
WOLNOŚĆ | 27
żdego
a
k
y
z
c
y
t
o
d
y
w
Plan treningo art do dwugodzinnego
dnia: 5:00 – st0 – wejście do jeziora
biegu lub 5:360 minut wpław. Każdy
Strzeszynek i ingiem i życie rodzinne
dzień z tren e podporządkowane
w dużej mierz
startom.
chwilę z kobietą niespełna 18-letnią, startującą
z specjalną zgodą. Pierwsze wyniki poprawia
się o dziesiątki minut, kolejne o minuty, później
przegrywa się lub wygrywa z sobą o sekundy. Do
tego porażki – zawody nieukończone w dramatycznych okolicznościach. Walka z bólem i kontuzjami. Bezcenne doświadczenia. I doświadczenia dotyczące strategii kraula, jazdy na rowerze
i biegu. Poznanie i doskonalenie możliwości, ich
ocena na każdym kilometrze. Żelazna dyscyplina, zmiana priorytetów w życiu, wyzbycie się
małostkowości, znaczenie lepsze planowanie
i zarządzanie czasem… to efekty zaangażowania
w sport.
Czy to sport dla każdego?
Na zawodach można spotkać wielu celebrytów, zatem musi to być sposób na własną promocję. Jednak każdy, kto pokonał przynajmniej
raz w życiu maraton czy triathlon, doceni fakt ich
determinacji i kondycji. I w zasadzie tylko tyle –
bo jak wyjaśnia Jacek Łuczak – jego amatorskie
czasy są lepsze od niemal każdego celebryty. Za
wyjątkiem Macieja Dowbora – wytrawnego triathlonisty, o czym świadczą nie tylko wyniki, ale
nawet wypowiedzi na forach o jego startach. On
wie, o czym pisze. Ma fantastyczną umiejętność
– pada z wycieńczenia w czasie zawodów, ale za
linią mety. W moim przypadku – dodaje – niekiedy to następowało przed nią. Powrót świadomości w karetce czy wozie strażackim – to dopiero
wspomnienie z zawodów.
Triathlon to sport widowiskowy, ale nieco
elitarny ze względu na cenę sprzętu i wsparcia
trenera. Oczywiście to względne kwestie, ale
zdecydowanie pasuje tu slogan reklamowy
– „przewaga dzięki technice”. Rower sam nie
jedzie, jednak trudno uwierzyć, jakie różnice
w czasach można odnotować jadąc na zwykłej
szosówce i topowym rowerze z najlepszym
osprzętem dedykowanym do jazdy czasowej.
Podobnie jest z piankami do pływania – te lepsze są zdecydowanie droższe. Myśląc o triathlonie trzeba przeznaczyć na ten cel przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Górnej
granicy nie ma. Można jednak zacząć od sztafety, czyli startować w jednej z trzech dyscyplin,
w zespole. W ten sposób można się przekonać,
czy triathlon jest odpowiedni dla nas. 
Przepisy Polskiego Związku
Triathlonu stanowią, że
dyscyplina ta jest sportem
wszechstronnym o charakterze
wytrzymałościowym, w którym
zawodnik indywidualnie pokonuje
część pływacką, kolarską
i biegową jednym ciągiem,
a końcowy rezultat obejmuje
również czas przebierania.
Rozgrywana jest na różnych
dystansach:
 sztafeta – 250m pływania, 6,6km
jazdy rowerem i 1,6km biegu.
 sprint – 750m pływania, 20km
jazdy rowerem i 5km biegu.
 standard – 1,5km pływania,
40km jazdy rowerem i 10km
biegu.
 długi – 3 lub 4km pływania, 80
lub 120km jazdy rowerem i 20
lub 30km biegu.
FORUM | NR 10 | 2013
28 | DOKTORAT
Poznałam
inną Polskę
TEKST | Neta Sagiv
Sporo czasu zajęło mi podjęcie decyzji o studiach doktoranckich na
polskim uniwersytecie. Dzwonił do mnie przedstawiciel uczelni i pytał,
czy nie chcę się zarejestrować. Przypominał, że pierwsze spotkanie
nie będzie na mnie czekać, a czas ucieka.
J
ednak jakoś nie mogłam się zdecydować,
żeby zadzwonić. Licencjat i magisterium
uzyskałam na czołowych izraelskich uniwersytetach i tam planowałam zrealizować doktorat. Jako badacz w ramach „wirtual-
Neta Sagiv
FORUM | NR 10 | 2013
nego zespołu” pomyślałam, że byłoby świetnie,
gdybym zrealizowała studia zdalnie, na jednym
z europejskich uniwersytetów. Jednak dlaczego w Polsce?
Byłam w Polsce w dwunastej klasie. Odwiedziłam Auschwitz, Majdanek, Warszawę
i inne miejsca związane z Holocaustem. Nie
pojechałam do Łodzi, ponieważ postanowiłam,
że odbędę taką sentymentalną podróż z dziadkami, jednak oni nie chcieli. Polska kojarzy mi
się nie tylko ze smutną historią, ale również tragedią mojej rodziny. Jednak coś mnie pchnęło
w kierunku przygody i 1 lipca o godzinie 1000
stałam przed bramą Uniwersytetu Ekonomicznego przy al. Niepodległości. Zanim zaczęliśmy
warsztaty, odbyliśmy spacer po Poznaniu i stało
się dla mnie jasne, że poznam teraz inną Polskę.
To było piękne, studenckie miasto, wesołe, pełne życia i młode. Odnalazłam te same trendy
i modę, które znałam z Tel Avivu. Ten spacer był
dla mnie ważny, ponieważ poznałam Polskę odmienną, co napełniło mnie optymizmem i spokojem – byłam gotowa rozpocząć studia. Tak,
na polskim uniwersytecie!
Pierwsze wrażenie związane było z pracownikami uczelni, którzy bardzo szybko pozwolili
nam poczuć się jak w domu. Różnice kulturowe
i wyzwania językowe były całkowicie akceptowalne i potraktowaliśmy je jako przygodę.
Kolejnym czynnikiem, który pomógł nam
poczuć się jak w domu, był język akademicki.
Chociaż na studiach I i II stopnia nie uczestniczyłam w międzynarodowych konferencjach,
wszystkie materiały były z międzynarodowych
czasopism, a zajęcia dostosowano do standardów. Miłym zaskoczeniem było to, że wiele
rzeczy jest podobnych. Mam na myśli nie tylko metody badawcze w naukach społecznych
czy narzędzia, ale również najlepsze praktyki.
Wiedziałam, że wszyscy należymy do szerokiej,
wirtualnej, akademickiej społeczności nauk
społecznych, ale na Uniwersytecie w Poznaniu
faktycznie to odczułam.
Kolejnym aspektem związanym ze studiami III stopnia na UEP jest ponowne zostanie
studentem (nawet, jeśli tylko na część etatu).
Niektórzy mówią, że są ludzie, którzy nie mogą
przestać studiować. Ja byłam jedną z najmłodszych w mojej grupie (choć 10 lat temu otrzymałam dyplom) i nadal odczuwam satysfakcję,
kiedy uczę się nowych rzeczy. Jak inni członkowie grupy, jestem ceniona w branży i na co
dzień bardzo staram się pomóc instytucji, dla
której pracuje. Warsztaty były początkiem
okresu, w którym odkrywamy samych siebie
i jest to zasługą Uniwersytetu Ekonomicznego
w Poznaniu. Chciałabym polecić każdemu zrealizowanie badań na zagranicznym uniwersytecie, co czyni je fascynującymi, inspirującymi i na
pewno otworzy wasze umysły. 
POMYSŁ | 29
Zaczęło się od taty
Chyba każdemu zdarzyło się narzekać na jakość pieczywa, które po dwóch
dniach od zakupu nie nadaje się do jedzenia. O ile z tym problemem poradzić
sobie można piekąc bochenki samodzielnie, to problemem pozostaje ich
przechowywanie. Zaradzi temu firma AleWorek, założona przez Adriannę
Wołczyk, absolwentkę studiów magisterskich na kierunku Zarządzanie.
J
ak sama wyjaśnia, pomysł na szycie
lnianych worków do przechowywania
pieczywa był potrzebą chwili. Tata zaczął piec chleb i narzekał, że nie ma w
czym go przechowywać, jednak wspominał o
stosowanych przez nasze babcie woreczkach
z lnu. Adrianna postanowiła zgłębić tę kwestię
i dowiedziała się, że ten ma właściwości przeciwbakteryjne, antyalergiczne, pochłania wodę
i zapobiega pleśnieniu, dzięki czemu zapewnia
świeżość produktom spożywczym. Dodatkowo jest w 100% naturalny. Postanowiła uszyć
pierwszy woreczek, który do dzisiaj służy rodzicom.
Kolejnym krokiem był udział w konkursie
„Startuj z biznesem”, realizowanym w ramach
działania 6.2 Programu Operacyjnego Kapitał
Ludzki. Po przejściu wszystkich etapów, pomysł spotkał się z akceptacją i otrzymał dotację
w wysokości 40 tysięcy złotych, co pozwoliło
otworzyć własną działalność gospodarczą.
W internetowym sklepie, który można znaleźć pod adresem www.aleworek.pl, zamówić
można ponadto etui na telefon komórkowy,
fartuszek, poduszki i ręczniki. Wszystko wykonane z lnu. Specyfika firmy to możliwość indywidualizowania oferty według potrzeb klienta.
Każdy może wybrać wzór woreczka i ręcznie
wykonany napis lub haft. Firma oferowała już
jutowe woreczki na kawę, lniane na suszoną
miętę, grzyby, czosnek, lawendę czy… notebooka, który zażyczyła sobie klientka z Niemiec.
Pomysły pochodzą od założycielki firmy i fanów profilu AleWorek na portalu Facebook.
Adriannę spotkać można podczas lokalnych
imprez kulinarnych, ale gościła również w programie Dzień dobry TVN, gdzie opowiadała o
swojej pasji. Witryna internetowa AleWorek
służy nie tylko sprzedaży produktów, ale skupia
miłośników dobrego chleba, oferując również
rady dotyczące przechowywania pieczywa czy
przybliżając jego rodzaje. 
AleWorek to od pomysłu do
realizacji Pani koncepcja. Czy zawsze
chciała Pani być samodzielnym
przedsiębiorcą?
W trakcie studiów pojawił się pomysł,
żeby podążyć inną drogą niż kariera
w korporacji – ciągnęło mnie do
ciekawych warsztatów z różnych
dziedzin i w końcu stanęło na tym,
że żeby zrealizować wszystkie swoje
plany i pomysły, muszę postawić
na własną działalność – człowiek
nie zamyka się w jednej dziedzinie,
musi być na bieżąco w branży,
z umiejętnościami, ciągle się
edukować w praktyce.
Obok woreczków na produkty
spożywcze w ofercie pojawiają się
elementy garderoby, jak fartuszki
czy torby. Jakie ma Pani plany
wykorzystania lnu jako tworzywa?
Len okazał się rewelacyjny – oprócz
wspomnianych wcześniej właściwości
stosowany do odzieży latem chłodzi,
zimą grzeje. W kuchni sprawdza się
jako ręcznik, bo doskonale absorbuje
wodę i jest nie do zdarcia. W planach
mam poszerzanie asortymentu, tak
by każdy mógł się spotkać z lnem
w każdym pomieszczeniu w domu
– od kuchni, przez łazienkę po salon
i sypialnię – bo dlaczego nie postawić
na naturalność?
W przyszłości wraz z rozwojem
działalności będę potrzebować rąk
do pracy – od działań na Facebooku,
po akcje z blogerkami i działania
promocyjne oraz pozyskiwanie
nowych klientów. Dlatego, jeżeli
zainteresowała Cię moja działalność
i uważasz, że się dogadamy, prześlij
swoją propozycję i CV na adres:
[email protected]
Zajmuje się Pani projektowaniem,
szyciem, marketingiem i sprzedażą.
Czy łatwo godzić to z pracą
i studiami?
Jestem absolwentką na jednym
kierunku (WZ) i prawie na drugim
(WGM) – do zakończenia edukacji
na UEP została do napisania tylko
praca magisterska, która przy nawale
obowiązków niestety nie pisze się
sama. Uważam, że praca na własny
rachunek to świetne rozwiązanie
podczas studiów – najczęściej
w utrzymaniu wspierają rodzice,
a student może wówczas skupić się na
interesach i rozwoju swoich pasji oraz
zdobywaniu doświadczenia.
FORUM | NR 10 | 2013
30 | SUKCESY
Z JEROZOLIMY DO POZNANIA PO DOKTORAT
Od 1 do 6 lipca na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu grupa czternastu doktorantów z Izraela
uczestniczyła w warsztatach metodycznych w ramach
programu Doctoral Seminars in English (DSE).
Warsztaty stanowią początek trzyletniego programu, którego celem
jest przygotowanie do napisania rozprawy doktorskiej w języku angielskim. DSE to elitarny program przeznaczony dla małej grupy uczestników,
oparty na aktywnych formach nauki, zindywidualizowanym toku studiów
i bezpośredniej relacji z opiekunem. Indywidualne relacje i ścisła współpraca
między studentem a prowadzącym mają służyć osiąganiu jak najlepszych
postępów w nauce. – Tego typu spotkania służą również poznawaniu różnic
kulturowych oraz pogłębianiu dialogu między narodami, co stanowi dla nas
dużą wartość w czasach globalizacji i „kurczenie się” współczesnego świata
nauki – dodaje dr Piotr Michoń, koordynator programu DSE. Jest to już
II edycja programu z udziałem izraelskich słuchaczy. Ogółem, w programie
uczestniczy obecnie 30 osób. Za około 2-3 lata powinniśmy doczekać się
pierwszych doktorów z Izraela, którzy swój dyplom uzyskają na UEP.
STUDENCI TRIUMFUJĄ W TEGOROCZNYM
GOOGLE+ SOCIAL MEDIA MARKETING AWARDS
Zespół studentów Wydziału Informatyki i Gospodarki
Elektronicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, pod opieką dr. inż. Wojciecha Wizy, został europejskim zwycięzcą w tegorocznym konkursie Google+
Social Media Marketing Awards.
Zwycięską drużynę tworzyli: Adrian Gasiński, Marta Musiał, Hanna
Pietruszyńska, Ilona Sadłowska, Olga Żytkowiak i Maciej Żytkowiak.
Google+ Social Media Marketing Awards jest organizowany w ramach
corocznego konkursu Google Online Marketing Challenge. Zawody
polegają na nawiązaniu współpracy z lokalną firmą bądź organizacją
samorządową i prowadzeniu dla niej przez 6 tygodni fanpage'a w portalu społecznościowym Google+ wraz z opracowaniem planu promocji,
przy wykorzystaniu narzędzi marketingu internetowego firmy Google.
Uczestnicy działają w maksymalnie sześcioosobowych zespołach. Zespół
UEP wybrał do współpracy poznańskie Kino Muza. Studentom z sukcesem udało się wykorzystać Google+, pokazując jak nowe technologie
mogą uatrakcyjnić i usprawnić dialog kina z jego klientami. – Praca nad
projektem pozwoliła nam wczuć się w rolę specjalistów i zdobyć cenne
doświadczenie. – podsumowuje projekt student Wydziału Gospodarki
Elektronicznej i Informatyki UEP.
ŚWIATOWE SŁAWY POLITYKI SPOŁECZNEJ NA UNIWERSYTECIE EKONOMICZNYM W POZNANIU
Nigdy jeszcze w naszym kraju nie udało się zgromadzić
w jednym miejscu i w jednym momencie tak doskonałego
towarzystwa naukowców zajmujących się polityką
społeczną.
Podczas organizowanej przez Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu
konferencji, naukowcy mieli okazję do wymiany myśli na temat roli rządu
we współczesnym świecie, problemów migracji, bezrobocia, edukacji.
Badacze z całego świata pochylili się również nad problemami kobiet,
ubóstwem, nierównościami w społeczeństwie oraz inwestycjami społecznymi. W dniach 5-7 września 2013 Katedra Pracy i Polityki Społecznej,
FORUM | NR 10 | 2013
Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu organizowała międzynarodową konferencję naukową „Social Policy and Economic Development”.
Konferencja stanowi coroczne spotkanie członków największej w Europie
sieci naukowej gromadzącej naukowców zajmujących się polityką
społeczną: The European Network for Social Policy Analysis (ESPAnet).
W tym niezwykle prestiżowym wydarzeniu wzięło udział 200 naukowców
z całego świata, m.in.: Diane Sainsbury ze Stockholm Univeristy, Peter
Taylor-Gooby profesor polityki społecznej na University of Kent, Bernhard
Ebbinghaus z Universität Mannheim, Giuliano Bonoli ze Swiss Graduate
School of Public Administration czy Nicholas Barr z London School of
Economics oraz Adrew Clark z Paris School of Economics.
WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU EKONOMICZNEGO | 31
Nowości wydawnicze
EwaMałuszyńska
Migracjeidelokalizacjeprzedsiębiorstw
Mobilność w przenoszeniu produkcji jest
powszechnie uznawana za jeden z głównych
trendów definiujących współczesną gospodarkę. Z jednej strony można dostrzec pozytywy
tego zjawiska: obniżenie cen, promocja międzynarodowych standardów pracy i jakości,
korzyści dla ubogich krajów, które dzięki taniej
sile roboczej mogą przyciągnąć zagranicznych
inwestorów, co jest dla nich szansą wyrwania
się z zaklętego kręgu ubóstwa. Z drugiej jednak
strony doniesienia o fatalnych warunkach pracy, zatrudnianiu dzieci, kompletnym lekceważeniu prawa pracy i norm humanitarnych obnażają drugą, mroczniejszą twarz renomowanych
firm i ich inwestycji w produkcję. Ofiarą tej dynamiki jest również Polska. Jeszcze kilkanaście
lat temu traktowana jako fantastyczny obszar
inwestycyjny, dziś wyraźnie przegrywa rywalizację z innymi krajami.
Profesor Ewa Małuszyńska dokonała zaskakująco dogłębnej, jak na niepozorną formę
książki, analizy zjawiska migracji i delokalizacji
przedsiębiorstwa. Po omówieniu zagadnień
metodologii i definicji wskazuje uwarunkowania, motywy i efekty delokalizacji. Całość wieńczy analizą postawy Unii Europejskiej i próbami
kontroli zjawiska.
Książką powinny szczególnie być zainteresowane osoby, które w strukturach administracji rządowej i samorządowej odpowiadają za
politykę proinwestycyjną. Wprawdzie od czytania książki inwestycji nie przybędzie, ale jest
szansa, że docenią możliwość wykorzystania jej
jako swojego rodzaju mapy, przewodnika po nadziejach i oczekiwaniach inwestorów.
Dr Jacek Trębecki
PiotrAndrzejewski,PrzemysławDeszczyński
PublicRelations
Public Relations to disco polo polskiej nauki
– takie stwierdzenia można było usłyszeć, na
początku tego stulecia z ust nawet poważnych
ekonomistów. Jednak rozwój nurtów ekonomii
heterodoksyjnej i behawioralnej czy odkrycie
znaczenia informacji w procesach decyzyjnych
uzmysłowiły znaczenie reputacji i wizerunku.
Niemały wpływ na docenienie PR miał fakt, że
przeszło jedna trzecia noblistów nominowanych w obszarze ekonomii w ostatnim dziesięcioleciu otrzymała wyróżnienia właśnie za prace z zakresu informacji i komunikowania.
Pomimo tego, wokół public relations panuje
dziwna atmosfera niedomówień i domysłów.
Dla części odbiorców to nie nauka, lecz tylko
zestaw socjotechnik, manipulacji i kuglarskich
sztuczek retorycznych. Dlatego każda książka,
która wyjaśnia czym jest kreowanie wizerunku,
jakie stawia sobie cele, jaką ma metodologię
i narzędzia, jest bezcenna.
Autorzy, po wstępie metodologicznym,
omówili sześć najważniejszych obszarów PR,
opisując ich specyfikę i narzędzia. Książka ma
walor wybitnie praktyczny, gdyż odpowiada
na dwa proste pytania: co to jest PR? I jak to
się robi? Nieuchronne, przy tak zwięzłej formie
i szeroko zaprojektowanym obszarze, stają się
uogólnienie i skrótowość. Ktoś o zaawansowanej wiedzy może więc czuć pewne rozczarowanie. Jeśli jednak książka ma być zarysem czy też
wstępem do PR, to swą rolę spełnia wybornie.
Mam przeczucie, że zielona książeczka stanie
się obowiązkowym wyposażeniem każdego
adepta komunikowania publicznego nie tylko
na naszej uczelni.
Dr Jacek Trębecki
ElżbietaUrbanowska-Sojkin,Maciej
Brzozowski
Ryzykowzarządzaniustrategicznym.
Natura i uwarunkowania
Debata na temat ekonomii i jej instrumentów prognozowania jaka rozgorzała w akademickim świecie po 2008 roku wniosła powiew
świeżości i otwarcie na nowe idee. Trzeba było
finansowego tsunami, aby dostrzec, że istniejące sposoby prognozy i oceny zjawisk ekonomicznych nie zawsze nadążają za dynamiką
zmian w gospodarce. Ostatni kryzys to źródło
analiz dla świata nauki na następne kilka lat
i z tego powodu można być zadowolonym, że
zaistniał. Informatyzacja, automatyzacja, gospodarka oparta na wiedzy i dynamika zmian
otoczenia gospodarczego, jak słusznie zauważają redaktorzy książki „Ryzyko w zarządzaniu
strategicznym. Natura i uwarunkowania” wywierają istotny wpływ na cele i sposoby ich osiągania przez przedsiębiorstwa. Kto zrozumie
istotę tych zmian i znajdzie algorytm wykrywania i minimalizowania ryzyk biznesowych w tak
dynamicznym środowisku, posiądzie umysły
i kieszenie konsumentów zapewniając sukces
rynkowy własnemu przedsiębiorstwu. Monografia przygotowana pod redakcją E. Urbanowskiej-Sojkin i M. Brzozowskiego zawiera
w sobie szeroki przekrój koncepcji oraz opinii
badaczy zajmujących się problematyką ryzyka. Z mojego punktu widzenia za najciekawsze
uznałbym rozdziały poświęcone określeniu
uwarunkowań wpływających na materializację
ryzyk, obszarów i siły ich oddziaływania. Mogę
jednak zapewnić, że każdy kto sięgnie po tę
książkę, jeśli tylko poszukuje nowej wiedzy na
temat ryzyka i różnych jego aspektów, nie będzie żałował czasu poświęconego na lekturę.
Dr hab. Waldemar rydzak
FORUM | NR 10 | 2013

Podobne dokumenty