ROK 1938 Czerwiec Nr 6
Transkrypt
ROK 1938 Czerwiec Nr 6
K raków — Narodziny „Naszego Życia“. ROK 1938 J Czerwiec Nr 6 Złote myśli Praca jest potrzebna dla utrzym ania życia., potrzebna do zdroma, potrzebna dla utrzymania moralności, potrzebna do szczęścia ludzkiego. Ks. Br. Bon. M arkiew icz TREŚĆ NUM ERU: Pawlikowicach 81 83 85 86 88 89 90 92 93 94 Zakład Wychowawczy dla opuszczonych sierot i d zie ci Sodalicja M ariańska uczniów w Zakł. W ych. w Mała, gorąca wielbicielka i Apostołka Maryi Bądź uprzejm y Dawniej W iadom ości społeczne Kącik sportowy W i a d o m o ś c i cyfrow e Nasze zdjęcia w y w o ł u j m y sami Kącik rozrywkowy . Kronika w Pawlikowicach utrzymuje się jedynie z pracy war sztatowej wychowawców i wychowanków. Nade wszystko istnie nie swoje opiera na ofiarnej pomocy Dobrodziejów Z a k ła d u . Szlachetny Czytelniku! Prosimy o uiszczenie prenumeraty, - grosz ofiarny na sieroty, zgromadzone w Zakładzie Wychowawczym w Pawli kowicach. - Jałmużna nie zuboży a wyjedna błogosławieńdwn Ro^ REDAKCJA. Rok XV. Nr 6 Z akład W ych ów , w Paw likow icach p. W ieliczka. Czerwiec M IE S IĘ C Z N IK IL U S T R O W A N Y M Ł O D Z IE Ż Y Z A K Ł A D Ó W 1 9 3 8. WYCHÓW. TOW . » P O W Ś C I Ą G L I W O Ś Ć PO D REDAKCJĄ KS . E D W A R D A I PRACA" T O M Z Y K onto czekow e: P. K. O. 404 . 854 . T e l e f o n 54 Sodalicja Mariańska uczniów w Zakl. Wychów. w Pawlikowicach .. W ś i‘ód o rg an iz acji k ato lic k ic h , k tó r e tra d y c ją i p racam i w sp ó łc z e sn y m i w ysunęły się n a czoło ru c h u katolickiego, p ie rw s z e n ie w ą tp liw ie miejsce n a le ż y się S odalicji M ariań sk ie j. T w ie rd z e n ie to nie jest go ło sło w n e , a le w spiera się o f a k ta . T r a d y c ja pozw oliła Sod a lic jo m w yrobić m etodykę p ra c y , u ję tą w św ietnym P r z e w o d n ik u S odalicyjnym Ks. J . R o stw o ro w sk ie g o T. J ., zaś w sp ó łc z e sn o ść , zw łaszcza po l s k a , w y c z u ła , że w ru ch u sodalic y jn y m tk w i olbrzym ia a k tu a ln o ść . P o d w a lin ą ru ch u sodalicyjn e g o j e s t k u l t m a ria ń sk i — k r ó t k o : d la M e j i przez M ą d ą ż y ć do w ła s n e j doskonałości. F a k t y z p o tę żn eg o dziś ruchu s o d a lic ty jn e g o uczniów szkół ś r e d n ic h , z e ś r od kow anego w o k ó ł C z c ig o d n e j p o staci P rezesa K s . J ó z e fa W inkow skiego, d a le j d o ro b e k S o d a lic ji A k ad e m ic k ic h , n a js iln ie js z y bodaj w s p ó łc z y n n ik dzisiejszego r e n e s a n s u k a to lic k ie g o , w reszcie ro z w ó j s o d a lic ji stanow ych Ś w ia d c z ą d o b itn ie , że w^ ru c h u s o d a lic y jn y m tk w i siła i a k tu a ln o ść . I ta siła i ak tu aln o ść są szcze gólnie łatw ym i do pojęcia d la P olaka, którego rdzeń re lig ij ności stanow i k u lt M atki B o żej. Zbyt p o p u larn y m i są u ję cia, dowodzące poprzez bieg n a szych dziejów narodow ych, że chwile triu m fu , jak ie h is to ria zapisała na swych k a rta c h , zw iązane są z im ieniem M a ry i — zbyt dow odnym je st fa k t, że cześć M aryi zajm uje n a jc ie p -. lejszy zakątek w sercu polskim , by m ożna się n ad n im i dłużej rozwodzić. W tych, dla każdego naw,skroś jasnych przyc*zynach, tkw i pow odzenie ru c h u sodalicyjnego we w spółczesnych n am czasach. W ażnym jest, że o rg a n iz a c je relig ijn e sta w ia ją za cel k u lt poprzez doskonałość w łasn ą. W tym tk w i przyczyna, dlaczego organizacje te są w ażne d la k o ścioła i p ań stw a. U staw y so d alicy jn e o k re śla ją cel S odalicji n a s tę p u ją c o : ,,Celem S o d alicji M a ria ń skiej je s t: P rzez szczególniejszą cześć N ajśw iętszej P a n n y w y robić w każdym s ta n ie zastęp ludzi dzielnych, duchem C h ry stusow ym n aw sk ro ś p rzejęty ch , 81 aby przez nieb uśw ięcić p o szczególne stany, a przez sta n y społeczeństw o całe. W szczególności so d alicja uczniów szkół średnich dąży do w yrobienia w każdej szkole za stęp u w zorow ych m łodzieńców, k tó rzy z m iłości do M atk i N a j św iętszej, swej P a n i i P a tro n k i ukochanej, zobow iązują się speł n iać ja k n ajlep iej i ja k n a js u m ienniej przede w szystkim obo w iązki k a to lik a i dobrego sy n a O jczyzny, n astęp n ie d o b re go członka rodziny, wfcorpwego ucznia i kolegi, w końcu zaś szczególne obow iązki sodalisów p rzy ję te n a się dobrow olnie przez w stą p ie n ie do S o d alicji m a ria ń sk ie j“ . K ie ru ją c się w zględam i, n a k tó re w skazaliśm y, Z a k ła d w y chow aw czy w P aw lik o w icach , postanow ieniem R ad y P e d a g o gicznej G im n azju m im. K s. B r. .M arkiew icza, zatw ierd zo n y m przez d y re k to ra Z a k ła d u K s. F e lik s a S krzy p k o w iak a, z o rg a nizow ał pierw szą S o d alicję w y chow anków , liczącą 30 człon ków. P ra c e S o d alicji tr w a ją od d n ia 11 lu teg o 1938. W d n iu 1 k w ie tn ia S o d a lic ja o trz y m a ła a k t erekcyjny, k tó rego is to tn a tre ś ć b r z m i: „A dam S te p h a n u s S a p ie h a Prineeps Episcopus Cracoviensis. ...Acl m aiorem D el g lo riam prom orencłam p ie ta te m ą u e stud io sae in v e n tu tis e rg a B. V. M ajdam fovendam , A u c to rita te N os t r ą O rd in a ria p ra e se n tib u s h isee lite riis S o d a lita te m Mar ia n a m p u e ro ru m a lu m n o ru m P e s t r i I n s t i t u t i su b inyocation e B. Ad M a ria e R eg in ae Polon ia e n e c n o n B. A n d reae Bobo- 82 la M a rty ris c a n o n ic a erig iin u s. W p a rę d n i p ó ź n ie j S o d ali cja AATy ch o w an k ó w Z ak ład u AYycliowawczego w P a w lik o w i cach, p o z o sta ją c a p o d w ezw a niem M ary i K ró lo w e j P o lsk i i Św. A n d rz e ja B obol i u zy sk a ła od G e n e ra ła 0 0 . .Jezu itó w przez P ro w in c ję K ra k o w s k ą a k t a g re g a c y jn y do S o d a lic ji rzym skiej P r im a P r im a r ia e , a ty m sam ym s ta ł a się w ład cą u d z ie la n ia ty c h ła s k , k tó ry m i P ap ieże w z b o g a c ili p ie rw sz ą S o d alicję rz y m sk ą . Z a rz ą d S o d a lic ji w w igilię Św. A n d rz e ja B o b o li, d n ia 15 m a ja u rz ą d z ił a k a d e m ię erek cy jn ą, k tó r a z a p o z n a ła ogół w y chow anków Z a k ła d u i lu d n o ść o k o liczn ą z id e o lo g ią p ra c sod alicy jn y c h . Z in n y c h o sią g n ię ć w skazać należy n a s y s te m a ty c z n ą p ra c ę S o d a lic ji n a d w y ro b ie n ie m w członkach S o d a lic ji d u c h a sod alicy jn e g o , w re sz c ie n a z a p ro w ad zen ie k sięg o w o ści sodalicy jn ej, p o trz e b n e j d la r e je s tr u i p rz e g lą d u p r a c so d a lic y jn y c h . P rz e d la ty w m u ra e li z a k ła d u tu te jsz e g o p o w s ta ło h a rc e r stw o, k tó re ro z w in ę ło się dziś i p rz y ję ło o s ta te c z n ie , ufam y, że i t a nowa, r o ś lin a o rg a n iz a c y jn a p rz e s z ła ju ż p oprzez o kres p rz y ję c ia się i że ro zw in ie się w żyw y o rg a n iz m w ycho w aw czy, p r a c u ją c y n a d w y ro bieniem w w y c h o w a n k a c h Z a k ła d u siln e j s t r u k t u r y r e lig ij nej w ich d u s z a c h , zd o ln ej op rzeć się w sz e lk im zły m w p ły wom w sp ó łczesn o ści. U fam y, że szczep y je j p rz e n io są się i n a in n e Z a k ła d y , za pew ne z d u ż ą k o rz y ś c ią d la d u cha w y ch o w a n k ó w . K azet. Mała, gorąca wielbicielka i apostołka Maryi W p o d o b n y sposób K rysia, z z a g ro b u , ^p o s ta r a ła się o fig u r ką M a tk i B o sk iej do swego op u szczo n eg o przez się ołtarzyka, h ż y w a ją c p o śred n ictw a jednej ze sw ych szkolnych koleżanek — J a d w ig i K. W n a s tę p n y m roku ( 1934, a w 2 la ta po śm ierci K ry si), późnej, je sie n i zab rak ło kw ia tów przy o łta rz y k u . I znów K ry sia p o m y śla ła o tym. W e śnie p o le c iła 80-letniej staruszoe-żebrączce, k tó r ą przedtem znała i w s p ie ra ła , ab y p o s ta ra ła się o k w iaty i zan io sła jej m am usi. S ta ru s z k a z w ielką biedą, je d n a k u pew nej znajom ej d o stała św ieżych g e o rg in ii i dalii i za n io s ła do p ań stw a H rab arów* gdzie opow iedziała pow ód tego. T e oznaki m ożliw ości nieod żało w an ej córeczki wskazywały dow odnie, że K ry sia sobie go rąco teg o życzy, aby M aryja w jej, rodzinie b y ła specjalną czcią otaczana. S tą d też i p. H ra d a ro w a pi teze z p ew ną radością, ale i ża lem w ew n ętrzn y m : O łtarzyk K ry si istn ie je do dziś dnia. Stoi p rzed n im p o w a fig u rk a M atki Bożej i pło n ie lam pka wisząca, ja k K ry sia tego p rag n ęła. S peł n iło się jięji g o rące życzenie, ale jieji sam ej już nie mą. U m iłow a ny przez n ią ołtarzyk i stworzo n e przez n ią ognisko czci M aryi N ajśw iętszej płonie nieprzerw a nie i gro m ad zi u stóp Bożej R odzicielki tych, których ona k o c h a ła za życia“. * * * K ry sia w zjednywaniu czci cieli M ary i nie ograniczyła się w cale do sw ojego tylko w y łącznie k ó łk a rodzinnego, ale też i swoje koleżanki szkolne p ra g n ę ła dla M ary i pozyskać, bardzo często u d a w a ła się o n a w ich otoczeniu do k o ścio ła i tam przed obrazem M atk i B o że ji k lę k ała z nim i i m o d liła się gorąco. Co roku w swej' k la sie urządzała wraz z koleżan kam i ołtarzyk w miesiącu- m aju. O czym p. H rab arow a, we w spom nianym wyżej życiorysie, w rozdzialiku: „C hw alcie łą k i um ajone“ — pisze: „U rządza ła (K rysia) ołtarzyki m ajow e w swej klasie. W tym celu za b ierała z domu kw iaty i świe- 83 a b y p rz e z nicli uśw ięcić p o szczeg ó ln e s ta n y , a przez s ta n y s p o łe c z e ń stw « całe. W szczeg ó ln o ści so d a lie ja u c z n ió w szk ó ł ś re d n ic h dąży do w y ro b ie n ia w k ażd ej szkole z a s tę p u w zo ro w y ch m łodzieńców , k tó r z y z m iło śc i do M a tk i N a j św ię tsz e j, sw ej P a n i i P a tro n k i u k o c h a n e j, zo b o w iązu ją się sp eł n i a ć ja k n a jle p ie j i ja k n a js u m ie n n ie j p rz e d e w sz y stk im obo w ią z k i k a to lik a i dobrego sy n a O jczy zn y , n a s tę p n ie d o b re go c z ło n k a ro d z in y , w zorow ego u c z n ia i k o le g i, w k o ń cu zaś szczeg ó ln e o b o w iązk i sodalisów p r z y ję te n a się dobrow olnie p rz e z w s tą p ie n ie do S o d alicji m a r ia ń s k ie j“ . K ie r u ją c się w zględam i, n a k tó r e w s k a z a liś m y , Z a k ła d w y ch o w a w c z y w P a w lik o w icach, p o s ta n o w ie n ie m R a d y P e d a g o g ic z n e j G im n a z ju m im . K s. B r. M ark iew icz a,. zatw ierd zo n y m p rz e z d y r e k to r a Z a k ła d u K s. F e li k s a S k rz y p k o w ia k a , z o rg a n iz o w a ł p ie rw s z ą S o d a lic ję w y c h o w a n k ó w , lic z ą c ą 30 członków . P r a c e S o d a lic ji tr w a ją od d n ia 1 1 lu te g o 1938. W d n iu 1 k w ie tn ia S o d a lic ja o tr z y m a ła a k t e re k c y jn y , k tó re g o i s t o t n a tr e ś ć b r z m i: „ A d a m S te p h a n u s S a p ie h a P rinceps Episcopus Cracoviensis. ...A d m a io re m D e l g h tria m p r o m o r e n d a m p ie ta te m ą u e stu d io s a e in v e n tu tis e rg a B. V. M ariam i fo v e n d a m , A u c to rita te X o s t r a O r d in a r ia p ra e s e n tib u s h is e e l i t e r i i s S o c la lita te m Mar i a n a m p u e r o r u in a lu m n o ru m P e s t r i I n s t i t n t i s u b invocat.ion e B . V . M a r ia e R e g in a e P olon i a e n e c n o n P>. A n d re a e Bobo- 82 la M a rty d riś canonica erigim O us. W p arę dni później S o d ali cja W ychow anków Z akładu W ychow aw czego w Paw likow icach, p o zostająca pod wezwąniem M aryi K rólow ej P olski i iw . A n d rzeja Boboli uzyska ła od G en erała 0 0 . Je z u itó w przez P ro w in cję K rakow ską, a k t a g re g a iy jn y do S o d alicji rzym skiej P rim a P rim a ria e , a tym sam ym s ta ła się w ładcą udzielania t y c i łask, k tó ry m i P apieże w zbogacili p ierw szą Soda li ej ę rzym ską. Z arząd S odalicji w w igilię Św. A n d rzeja Boboli, d n ia 15 m aja u rządził akadem ię erek cyjną, k tó ra zapoznała ogół w y chow anków Z ak ład u i lu d n o ść okoliczną z ideologią p ra c sodalicyjnych. Z innych osiągnięć w skazać należy na sy stem aty czn ą p ra c ę S odalicji n ad w yrobieniem w członkach S odalicji d u ch a sodalicyjnego, w reszcie n a z a p ro w adzenie księgow ości sodalicyjnej, potrzebnej d la re je s tru i p rzeg ląd u p ra c sodalicyjnych. P rzed la ty w m u rach z a k ła du tu tejszeg o pow stało h a rc e r stw o, k tó re rozwdnęło się dziś i przyjęło ostatecznie, ufam y, że i ta now a ro ślin a o rg a n iz a cyjna p rzeszła już poprzez okres p rzy ję cia się i że ro zw in ie się w żyw y organizm w ycho wawczy, p ra c u ją c y nad wyrobieniem \v w ychow ankach Z a k ład u siln ej s tru k tu ry re lig ij nej w ich duszach, zdolnej oprzeć się w szelkim złym w p ły wom współczesności. U fam y, że szczepy jej p rze niosą się i n a in n e Z akłady, za pew ne z d u żą korzyścią d la d u cha w ychow anków . ° K azet. Mała, gorąca wielbicielka i apostołka Maryi W podobny sposób Krysia, z zagrobu, postarała się o figur ką M atki Boskiej do swego opuszczonego przez się ołtarzyka, 'używając pośrednictwa jednej ze swych szkolnych koleżanek — Jadw igi K. W następnym roku ( 1934, a w 2 la ta po śmierci Krysi), późnej, jesieni zabrakło kwia tów przy ołtarzyku. I znów Kry sia pom yślała o tym. We śnie poleciła 80-letniej staruszce-żebrączce, k tó rą przedtem znała i w spierała, aby postarała się o kw iaty i zaniosła jej mamusi. Staruszka z wielką biedą, jed nak u pewnej znajomej dostała świeżych georginii i dalii i za niosła do państwa H rabarów y gdzie opowiedziała powód tego. Te oznaki możliwości nieod żałow anej córeczki wskazywały dowodnie, że Krysia sobie go rąco tego życzy, aby Maryja w jej, rodzinie była specjalną czcią otaczana. S tąd też i p. Hrabarowa piteze z pewną radością, ale i ża lem wewnętrznym: Ołtarzyk K rysi istnieje do dziś dnia. Stoi przed nim nowa figurka Matki Bożej i płonie lampka wisząca, jak K rysia tego pragnęła. Speł niło się jiej, gorące życzenie, ale jieji samej już nie mą. Umiłowa ny przez nią ołtarzyk i stworzo ne przez nią ognisko czci Maryi Najświętszej, płonie nieprzeiwanie i grom adzi u stop Bożeji Rodzicielki tych, których ona kochała za życia“. * * * 0 O K rysia w zjednywaniu czci cieli M aryi nie ograniczyła się wcale do sw ojego tylko w y łącznie kółka rodzinnego, ale też i swoje koleżanki szkolne pragnęła dla M ary i pozyskać, bardzo często u d a w a ła się o n a w ich otoczeniu do kościoła i tam przed obrazem M atki B o żej klękała z nim i i m o d liła się gorąco. Co ro k u w swej: k la sie urządzała w raz z k o le żan kami ołtarzyk w m iesiącu- m aju . O czym p. H ra b a ro w a , w e wspomnianym wyżej życiorysie, w rozdzialiku: „C hw alcie łą k i um ajone“ — pisze: „U rząd za ła (Krysia) o łta rz y k i m ajow e w swej klasie. W tym celu za bierała z dom u kw iaty i świe c e i w szystko, co było do urzą d zen ia o łtarzy k a potrzebne. T oteż, w swoich o niej w spom nieniach, podnoszą z uznaniem koleżanki: „G dy zbliżył się m aj — p i sze M aria K otów na — K rysia pierw sza przypom inała, że trze b a w k lasie zrobić ołtarzyk M at k i B oskiej. S am a też przynosiła w szystko, czego było potrzeba do u b ra n ia o łta rz y k a “ . „K ry sia b y ła nadzwyczaj' po bożna. K o ch ała też bardzo M at kę B oską. K ażdego roku w majiu zajm ow ała się urządzaniem o łta rz y k a w k la sie “ — opow ia d a o K ry si O lg a Czajkow ska. Ks. kan. W iteszczak, p refek t szkoły pow szechnej — im ienia K rólow ej Jad w ig i, do której, uczęszczała także K rysia, pisze: „W id ziałem w kościele jej, zachow anie się p ełn e czci dla P a n a Jezusa, obecnego w N a j św iętszym S akram encie. W i działem ją rozm odloną, z oczy m a utkw ionym i w C hrystusa U krzyżow anego. S potykałem ją też w stę p u ją c ą do kościoła p rzed i po nauce. W iadom ym m i było także, że K ry sia zachę c a ła do tego sam ego również sw oje koleżanki. K s. P roboszcz T w ardzicki, k tó ry p ro sił ks. St. S zpetnara, b y zajął się zebraniem m a te ria łó w i n a p isan iem żywotu K rysi, w y ra ż a się z cały m uznaniem ° j'ej pobożności. „R zadko przychodziła sam a (do kościoła). Najczęściej, n a czele g ru p k i koleżanek spieszy ł a p rzed o łtarz M atki Boskiej: D o b re j R ad y , w którym je st rów nież um ieszczony piękny ob raz św. T e re sy od D zieciątka Jezus. W id ziałem jak K rysia 84 k lęk ała, książki u k ła d a ła na sto pniach ołtarza, ręce s k ła d a ła pobożnie i w m odlitw ie w zno siła do Stw órcy, zanosząc pew nie korne m odły za p o śred n ic twem M atki Bożej i św. T e resy “. Podobnież piszą o niej p. n a uczycielka K azim iera Stelczyków na, M arynia Sciesanków na — służąca państw a H ra b a ró w i inni. M iłość K rysi do M ary i nie p ły n ę ła z zachcianki chw ilow ej, k ap ry su dziecinnego, ale z g łę bi jej. szlachetnej, czy stej i n ie w innej duszy, z jej d u ch a czyn nego apostolstw a. Nie. słow a m i jed yn ie, ale przede w szyst kim czynem , ale w ła sn ym p rzy kła d em pociągała, ale słodyczą i życzliwością p ra g n ęła p r z y prowadzić w szystkich do stóp M aryi, a przez M a ryję do B o g a . Przez w ysiłek, w yrzeczenie się n iejed n ej naw et niew innej przyjem ności, przez m odlitw ę żarliw ą, cierpienie i to b ard zo wielkie, znoszone bez n a rz e k a nia, z przedziw ną cierpliw ością, b ohaterskim m ęstw em zbliżała się coraz bardziej duchow o do wzoru naszego C h ry stu sa. I, gdy przyszła do m ia ry tej' d o skonałości, k tó rą jej w yznaczy ła O patrzność, w sw ych n ie zgłębionych w yrokach, p o w o łał ją B óg do siebie. D o ;niej to m ożna zastosow ać słow a K o ścioła świętego, odniesione do św. S tanisław a K ostki, czy też św. A lojzego: „Ż y jąc k ró tk o przeżył czasu w iele“ . Jej p rzy k ła d życia i duch p ozostały w spuściźnie dla naszej m ło d zie ży przede w szystkim i jej w szystkich rodaków . D ziś szczególniej nam potiz e b a ta k ieg o wzoru dla mło dzieży naszej, której pewna już i w cale niepoślednia część przej rz a ła n a oczy i zwróciła się z c a łą żyw ością młodzieńczej wer wy do B o g a i Jego Rodzicielki. 1 rzez jej. szeregi przebiegać po czyna co raz silniejszy prąd od ro d zen ia religijnego, o czym św iadczą przejawy tego ducha w o sta tn ic h latach. Ślubami sp ecjaln y m i zobowiązała się on a służyć B ogu i M aryi przez szerzenie J e j czci naprzód we w łasnych, a następnie i innych duszach. P rzykład w cielania w życie, w czyn ich wzniosłych zamierzeń claje m aleń k a K rysia. Dla młodzieży zbałam uconej złudnymi i ¡mętnymi, nieziszczalnymi i nieżyciowymi d o k try nam i i Krysia staje się d ro g o wskazem na rozstaju rozterki Avewnętrznej i szam otania się beznadziejnego z o p latający m i ją zewsząd wężowymi splotam i zła, spychającego ją z szatań skim śmiechem szyderczym, z wyżyn ducha, szlachetności, id e ału na niziny ciała, nam iętności i upodlenia. Bądź uprzejmy! Zdarzenie zwyczajne, z co dziennego życia. W ich u ra rozpętała się na dob re. H uczy i wyje, zda się, że gdy silniej jeszcze uderzy — dom rozw ali... Żałośnie jęczy w konarach drzew, przyginanych gwałtow nie ku ziemi. W tem — otwierają się wej ściowe drzw i dużego domu i wy biega z nich kilku chłopców. Idąc z w ichrem w zawody, po su w ają się zwolna w kierunku dom u warsztatowego... Nagle — jednemu zerwało na krycie głowy i rzuciło o kilka dziesiąt kroków wstecz, obra cając na 'wszystkie strony i wy p raw iając najciekawsze sztuki. J u re k — bo jemu to właśnie porw ało czapkę — dźwigał coś w obu rękach i nie mógł puścić się. w pogoń za zgubą. Widzą to dw aj jego koledzy. Franek wy bucha beztroskim śmiechem i silniej przytrzymuje swoją czapkę. Ale Antoś szybko się zdecydował i zaw rócił za m łyn kującą czapką. Gnany siłą w ia tru wnet dopadł ją na schodach i zaraz zawrócił, m ocując się z wichrem. Dobił wreszcie do J u r ka i nacisnął mu nakrycie na głowę... — Ślicznie dziękuję ci, A nto siu, doprawMy jestem ci ta k wdzięczny!... Nie w ypow iedział reszty, ale miły uśm iech p o ja wił się na jego pow ażnym zw yk le obliczu. Pogoda tego uśm iechu udzie liła się natychm iast dzielnem u Antosiowi i w7ydaw7ało się, że w i chura straciła w szystką sw ą m oc wobec tego, że ciepłe słońce p ad ło jasnym prom ieniem na ich serca... — A śmiejący się F ranek? — Patrzył na tę scenę zaw stydzo ny z dalsza, bo nie śm iał się przybliżyć. Śmiech pusty ule ciał mu z warg, zadum ał się... ,,Bądź u p rzejm y !“ m ów ił m u 85 ja k iś głos w u p r z e jm y !“... głębi... „Bądź ★ P ię k n y w osenny dzionek. P a rk trzęsie się od okrzyków i n aw o ły w ań rozbaw ionej m ło dzi... P rzy boisku piłkarskim dzie siątk i ciekaw ych oczu śledzi przebieg gry. A tm osfera staje się gorącą... U ryw ane okrzyki: „Felek, ciąg, do b ram k i! Gola! Strzelaj! A to n ie z d a ra !“ w skazują, że w i dzow ie też „ g ra ją “. Nagle! — a cóż tam znowu?! Ja n e k u p a d ł ja k długi na zie mię... P rzybiegło kilku kolegów i podnoszą go... „Żeby mu się ty lk o co złego nie przygodziło!“ W szy stk ie oczy w niego utkw io ne śledzą poruszenia tw arzy. Ale n a szczęście nic złego. T eraz poszukiw anie w inow aj cy! Z ry w a ją się groźne okrzy k i: „To W ład ek , on tak zawsze p o t r a f i ! W idzicie go, nogi pod staw ia! W ykluczyć go z gry! N auczyć go m o re s u !“... W ład ek p o b la d ł i stał nierucho m o n a uboczu. Może i zawinił, bo zb y t zapam iętale rzucał się do p ił ki... Ale w łaściw ie nie czuł się w cale w innym . T ym czasem J a n e k rzucił ota czający m k ró tk ie : „Chodźmy do n ie g o !“ — I ru szy li wszyscy ła w ą, ja k na kom endę. Zanosiło się na burzę. W ła dek stał jak w ryty, gotów na wszystko. Będzie bitka, to i on m a pięści!... W tem — stało się coś niezw ykłego! Janek zbliżył się do W ładka i w yciągnął doń po przyjacielsku prawicę. — Przepraszam cię, W ładzio, że z mego powodu przykrość cię spotkała! Ale rozumiesz, to tak przez nieuwagę zaplątałem ci się pod nogi... Na drugi raz będę ostrożniejszy!“... W ładek w pierwszej chwili zaniem iał ze zdziwienia. Oczom i uszom nie wierzył. Uścisnął ty l ko mocno dłoń kolegi. Po chwili rzekł mocno: „Dziękuje ci, J a n ku, i przepraszam ! To m oja była w in a ! Przyrzekam grać deli katniej !...“ Widzowie szeroko otw arli usta... Nie takiego spodziewali się końca! — Ale zuch, ten nasz Janek! — rzucił któryś. — Morowy ch ło p ! — podchw y cili inni. I gra potoczyła się dalej... A świadkom tej sceny mimo woli nasunęfy się słowa w ieszcza: „Grzeczność nie jest nauką ła t wą ani m ałą“... W szystkim mocniej uderzyły serca, a głos w ew nętrzny oz w ał się dobitnie: „Bądź u p rzejm y!“ A-sz. Dawniej Szybko i zw innie jak kot w d ra p a ł się na okno korytarza, skoczył n a dach ganku i bez szelestnie sta n ą ł w oknie m yjaczy. R uch był ta k wielki, że go n aw et n ik t nie zauważył. Nie n a 86 m yślając się wiele, siadł na pa rapecie i ostrożnie, by nie strą cić z okna miski, zesunął się na podłogę. Nagle poczuł pod sto pami i między palcam i u nóg coś miękkiego i ... — Skórka pieczona, to zlew ki. W yskoczył szybko i wlazł za szafę ostrożnie, by go nie zau w ażył p. Sierotka, rozparł się i p o d su n ął do góry. Z półki zwi sała ja k aś szmata. — Spodnie czyje, czy co? M niejsza z tym, nogi ze zlewek obetrze. Chw ycił ręką i szarpnął. Na gle... W kącie po prawej stronie stał „szafarz“. W ydawał chleb. M iał do swojego rozporządzenia kaw ałek półki, kilka bochen ków , nóż i metr kwadrato w y podłogi, n a którym musiał pom ieścić siebie i pracować. W p ro st n a półce krajał chleb i u k ład ał w koszu; następnie me obracając się nawet (biavO m iejsca) podaw ał kosz zajęcia rzowi. O b ia d — w ydaw anie potraw. D w ó c h starszy ch stoi i choch la m i n a le w a fasolankę do mi sek, d w ó c h podaje miski, dwóch o d b ie ra i u k ła d a na tacy. Ciasno p rz y ty m i niewygodnie: pokój i ta k m a ły , a tu kręci się w nim jeszcze około piętnastu ludzi; te n chce naczyń, tam ten chleba, in n y jeszcze czegoś. N a la li dw anaście misek i po ło ży li n a tacy. Zajęciarz chwyta j ą i z t r u d e m podnosi. Podniósł w re szcie n a wysokość twarzy, g d y n agle z góry coś spadło na tacę do m isek. Fasolanka chlu sn ę ła zajęciarzow i w oczy. Nie u tr z y m a ł: z hukiem spadły m i s k i n a podłogę i kilka z nich po to czy ły się w stronę p. Asysten t a ; F a s o la n k a utworzyła kału żę... W kącie przy szafie stoi p. Asystent. Sobota dzisiaj. Spieszy mu się bardzo, bo m a jeszcze d u żo roboty, a tu już po p ierw szym dzwonku na obiad; p o tra w y w y dają — ciasno. W y jm u je ze sza fy pudełko ze sp inkam i, gdy n a gle coś przelatuje z półki z r u pieciami napraw iacza. N im się zorientował w ielkie stalow e n o życe spadły na tacę z p o traw am i. Trzask. Huk. Krzyk. J e d n a k a łu ża fasolanki; gdzieniegdzie k a wałki chleba. P. Asystent rzucił p udełko ze spinkami i jednym skokiem z n a lazł się przy zajęciarzu, ale już za późno. — Trzeba z ty m dziadow aniem raz skończyć. G arderobę p rz e n o simy do suteryn, szafę a s y s te n ta i półki z chlebem też, tu będzie tylko sam myj acz. Cincio stał z m io tłą przy drzwiach i czatow ał na... szczu ry. W łaśnie w m y jaczu w y r y w a no podłogę, by dać n a jej m ie j sce posadzkę. Spod podłogi zaś wybiegło kilka szczurów i b y ła nadzieja na więcej. Szczurów w tym roku było nadzw yczaj d u żo; gdzie się nie ru szy sz — szczur. Nie p o m o g ły tru c iz n y , łapki i koty. Szczurów z a m ia st ubywać p rzy b y w ało jeszcze. W tedy pan S ierotka ch w y cił się sposobu: za każdego zabitego szczura ogłosił dziesięsiogroszową nagrodę. Mieli też m alcy uciechę. D ziesiątkam i znosili szczury, by coś za to dostać. I trzeba przyznać, że p. S ierotka dotrzym yw ał sło w a: grosza od niego nikt nie dostał, ale k aż d y dostaw ał ja k ą ś rzecz, k tó rą m oże 87 Pawlilcowiee. S to la rze zawaleni ła w ka m i i stołkami dla wojska. n a jb a rd z ie j lubił, w artości ja k u ciął dziesięć groszy. Cincio od daw na m arzył o spinkach, ale o takich eleganc kich, lepszych. W iedział, że za dziesięć groszy ich nie dostanie, bo są droższe; toteż choć m iał ju ż coś trzy szczury, postano w ił n ab ić ich w ię c e j: choćby i dziesięć pod rząd, dla spinek w arto... W łaśn ie w yryw ano pod łogę w ty m m iejscu, gdzie stała szafa p. A systenta. Nie szło to ta k tru d n o , bo deski nie trzy m ały się siebie: odgraniczały je w zajem nie szpary. Już też nie jednego te szp ary pozłościły. I m ogły pozłościć: grasz sobie n ajlep ie j w guziki, czy jakie sta re pieniądze, a tu nagle trauf! — guzik pod podłogę. Przepadło „M ajstrzy“ powyjmował] gwoździe z podłogi. Szybko w jednej chwili podnieśli deski dc góry. Nagle Cincio rzucił m iot łę, zostawił zabite szczury i odrazu znalazł się w środku. Pod podłogą na ziemi, między guzi kami, rozm aitym i drobiazgami, leżały porozrzucane spinki. Po przeliczeniu okazało się, że jest ich coś około 40 par. A dziś gdzie są spinki? W szafie asystenta nie — zawsze m u ich brakuje. Może też pod podłc)gą? Szpar co praw da w podłodze nie ma, ale kto wie? F. M. Wiadomości społeczne K aplica w sam ochodzie. Na ciek aw y pom ysł pracy duszpa ste rsk ie j w padli 0 0 . Paulini, p ro w ad zący p arafię w stanie Tennessee, w St. Zj. Am. P j Na górzystym obszarze, liczący] kilkadziesiąt tyś. mil kw adr., mi ją ok. 400 parafian. Za pozwc leniem w ład zy duch. urządzili sobie kaplicę w doczepce samo chodow ej i, jeżdżąc z miejsca na m iejsce, za sp o k ajają potrzeby d u chow ne sw ych parafian. Mimo licznych prześlad o w ań , w iara się u m acn ia i ro śn ie w męczeńskiej Rosji. M ódlm y się za prześladowanych n asz y ch b r a ci! * * W R o sji sowieckiej w r. 1936. skazano na śm ierć ponad 100 księży katolickich. W ielu księ ży i za k o n n ik ó w cierpi w wię zieniach lub na m iejscach zesłań. Z liczby 810 biskupów i kapła nów k a to lic k ic h z okresu przed rew olucyjnego, obecnie żyje na w olności podo bno tylko 8 kapła nów. Z d n iem 1. stycznia b. i\, dla przeszk odzenia nabożeństwom kato lick im , podniesiono czynsz za w y n aję cie m iejsc modlitwy o 120%. J e d n a k to nie pomaga. Stany Zj. liczą p o n a d 20 m i lionów katolików, w ty m 4 m i liony Polaków; ok. 18.500 św ią tyń katol.; b iskupów 130: w ty m 4 kardynałów i 15 a r c y b is k u pów. W tej liczbie z n a jd u je się 4 biskupów -Polaków : P. Rhode, St. Bona, Kag. P la n g e n s i F r. Woźnicki, m ian o w an y 14. g ru d nia uh. r. su frag an em archdiecezji Detroit. * Rzym ma 95 p arafii, 423 k o ś ciołów, 218 kaplic p u b liczn y ch i 70 kaplic p ry w atn y ch . Kącik sportowy W d n iu |-g o m aja odbył się n a te re n ie zakładu pawlikowickiego w ram ach ogólnego bie gu narodow ego I-szy tegorocz ny bieg okrężny na 2000 m. Z czterech pierw szych zawodni ków : S ztolca, K ądziołki, Siko ry i B akacza, pierwsze miejsce za ją ł S ztolc w czasie 6 min. D ru g ie m iejsce zdobył Bakacz. Czas uzyskany przezeń wyno sił: 6 m in. 30 sek. K ądziołka i S ik o ra w yelim inow ali się sa mi w o statn ich okrążeniach z pow odu uszkodzenia obuwia. Z aw odnicy am bitni — rokują dobre nadzieje. Bakacz jednak w ykazuje b ra k treningu.. Poza tym w ypada nadmienić, że p ro g ram uroczystości 3-ęio m ajow ych obejmował między in n y m i u d a ły występ „Soko łów “ k tó ry wzbudził szczery entuzjazm licznie u ej publiczności. zgrom adzo- 8 i 15 ub. m iesiąca ro z e g ra ł K S. „Y ictoria“ szereg m eczy 0 zakw alifikow anie' graczy. 1 tak 8-go g r a ły : d ru g a i tr z e cia drużyna p iłk i nożnej o r e zultacie: 6 :2 d la d ru g ie j. W tymże dniu, d ru ż y n a p iłk i s ia t kowej : pierw sza i cłruga m iały 3 spotkania, o w y n ik u ogólnym 2 :1 dla pierw szej. W niedzielę, 15 odbyły się z a wody we w szystkich sek cjach K. p. „Y icto rii“ . R o zg ry w k i za początkow ali p iłk a rz e p iłk i nożnej n a now ym boisku. G r a ła I-sza i I l- g a „ Y ic to ria “ . S kład drużyn, w ed łu g p la n u kierow nika, sek cji K ąd zio łk i. R ezu ltat 5 :1 n a k o rzy ść I-szej drużyny. S p o tk a n ia d ru ży n 89 Paiclikomice. Pogromcy nasi — B rukarze Z' Krakoioa i pogromiona (victa) Victoria. s ia tk ó w k i zak o ń czy ły się w y n i k iem 2:1 d la pierw szej. D o d ru g ie g o biegu n a 2000 m. s ta n ę ło 3 lek k o atletó w . P o s tr z a le s t a r t e r a H e rm a n w y su n ą ł się z m ie js c a na 60 m., ale p o w o li u s tę p u je Szew czykow i i n a l-m y m o k rą ż e n iu wycofuje się z u p ełn ie. Szewczyk, nie w y s ila ją c się, biegnie lekko, s ta le je d n a k w yprzedza Sztolca, n a fin is z u o 30 m. W p a d a n a m etę p ierw szy . Czas jego w ynosi 7 min. Sztolc biegł s ła bo. T łum aczym y go n ied y sp o zycją żołądka, ty m w ięcej, że ja k d o tąd rek o rd S ztolca 6 m in. jest niepokonany. W najbliższe niedziele zo s ta n ą ro zeg ran e m e c z e : V ic to ria-K rak o w i V ic to ria -S trz e lec. O sta tn i mecz m a być r e w anżem , gdyż w ubiegłym ro k u V ic to ria p rz e g ra ła do S trzelca 7 :2 . Wiadomości cyfrowe W S z w a jc a rii pew ien n iezna n y o fia r o d a w c a , p rzesłał bez im ie n n ie m ilio n fra n k ó w , w y g ra n y n a lo terii, n a fu n d u sz b ezro bocia... I s tn ie ją jeszcze, dzięki B ogu, ludzie, k tó rz y m a ją serce i p r a k t y k u j ą cnotę m iłosierdzia c h rz e ś c ija ń s k ie g o . * N ierzadkie są u n as w y p a d k i w ścieklizny z p o w o d u zbagateli zow ania sobie u k ąsz eń psów , p o d ejrz an y ch o w ściekliznę. Z w y kle po m iesiącu nieszczęśliw y kończy życie w stra sz n y c h m ę czarniach, ale z d a rz a ją się też zgrozę budzące fakty, gdy ch o ry w a ta k u szału rz u ca się na o Paiolilcoioice. Stolarze toczenie, k ąsząc w łasną rodzinę! O stro żn ie przeto i nie ryzyko wać... W szechstronne lekarstwo... — Zapytacie, jakież to? — Oto: śmiech serdeczny... Nie darmo mówi przysłowie, że śmiech to zdrowie. Jeden z wybitnych le karzy am erykańskich z wielu do świadczeń doszedł do wniosku, że śmiech jest dla otyłych wy bornym środkiem odtłuszczająeym, pow odując silniejsze działa nie w ątroby i wzmożony obieg krwi, co sprzyja strawności i od ciąża mózg... Dla małokrwistych natomiast śmiech jest środkiem na wzmoc nienie organizmu przez taki sam dobroczynny wpływ. Śmiech serdeczny, niewymu szony jest objawem radości, zdrow ia duszy, ale i zdrowie ciała wiele mu zawdzięcza. Ko dotrzymali terminu. rzystajmy więc skwapliwie z tak taniego lekarstwa na wszelkie nasze biedy i... weselmy się... ★ Tematy religijne interesują lu dzi. — W radio am erykańskim istnieje t. zw. ,,godzina katolic ka“, wprowadzona przez jednego z tamtejszych księży. Otóż, gdy rozesłano ankietę do radiosłu chaczy, czy ten zwyczaj nadal utrzymać, napłynęło setki tysię cy odpowiedzi twierdzących.... Podobne zjawisko stwierdzono, co do poczytności artykułów o treści religijnej. Czytelnicy po nad 500 dzienników am erykań skich na zapytanie, jakie arty kuły są najchętniej czytane, n a desłali blisko pół m iliona odpo wiedzi. W ynika z nich, że arty kuły o sprawach religii wzbu dzają największe zainteresow a nie. Jest to zdrowy i wielce po cieszający objaw w dzisiejszych czasach. Nasze zdjęcia wywołujmy sami B ard zo ^ w ielu dzisiejszych j j -m o d n y c h fo to am ato ró w o g ran i cza swój ta le n t artystyczny do sta n d a rto w e j czynności — pociśn ięcia m ig aw k i i... na tym koniec. Co będzie potem , to n iech się już m a rtw i zak ład fo to g raficzn y , k tó ry z ucałow a n iem rączek te całe stosy klisz, czy szpulek film ow ych przyjm ie do m ech an iczn eg o wykończenia. M oże to i d o b rze tak„ bo z nie- sującą i najhardziej ęm ocjonu jącą czynność ’w ykona. W s ta rannej kontroli przebiegu ch e m icznego procesu negatyw nego, a następnie pozytywnego bardzo łatw o zapobiec w p rzy szłości rozm aitym usterkom w czynnościach lab o rato ry jn y ch , a przede wszystkim, z oceny m niej udanych zdjęć — praw idłow ego n a przyszłość n aśw ietlania p ły t i błon, a wreszcie u stalan ia na^ ~ W t ~ 4 r-Mi: ii ' v,c . ^ ’• * k • • 'X x . V ■ ■. i. ■" • •-.-'C-r •j -SB ■ N ow y nasz prenumerator p. Mruczysłatc. u d o ln y ch w yników zdjęć o w ie le łatw iej przyjdzie uniewinnić się p rzed znajom ym i zw alając c a łą w inę n a lab o rato riu m , k tó rem u tę p ra c ę do wykończenia pow ierzono. W zorow y ,1 szanujący się foto a m a to r n ie odda nigdy n ie k ied y cen n y ch swoich zdjęć do in d y w id u a ln eg o i m acoszego p o tra k to w a n ia osobie innej, ale sam z zam iłow aniem tę intere- leźytej ostrości, bo tej; żadnym i już zabiegam i dodatkow ym i p o praw ić nie podobna. Praw dziw ą dum ą każdego fo*> toam atora, to album ik z ła d nych i udanych zdjęć fo to g ra ficznych wyłącznie w łasn ą p r a cą, w łasnym sprytem , w łasną kompozycją. Zw iększające się ustaw icznie grono m łodych m iłośników fo tografii swobodnej — artysty- rae ^ zawsze> w każdej pok o rz v ę tU> W każdiej dobie dnia s X ' ne w arunki oddania kA oozuć w natchnionej k tó P ^ y o J 1 fotograficznej, z k tó ry c h w ynikam i pragnęliby śy zapoznać się na łamach nazego pisem ka. N a życzenie wiesym patyków „Nasze Życie“ Ua się to pisemko nazywa?) w prow adzam y na łamy nasze go p isem k a stały kącik foto g raficzn y ku nauce i zachęcie wszystkich zwolenników tego miłego i ze wszech m iar pole cenia godnego sportu fotografii am atorskiej. N adsyłajcie nam swe ładne zdjęcia, uw agi oso biste, czy swoje bóle i niedom a gania w swych poczynaniach fo tograficznych, na k tó re p o sta ramy się zawsze w yczerpująco odpowiedzieć. A więc — czekamy!... Brat January W ilk Kalwaria Zeb rzydowska. Dzikie mięso. W szkole. S tra p io n y A ntoś zwraca się do sw ego p rz y ja c ie la : — S łu c h a j F ran u s, wyrosło mi dzikie m ięso w uchu... — T a k ? ! Nic się nie trap, ono się n a p e w n o da oswoić... — Franuś, podaj mi przykład straconej energii! — Opowiadać łysemu historię, od której włosy dęba stają! * Jak się to stało? P i j a k z n a la z ł się w jasną księ ż y c o w ą n o c n a d stawkiem. Nie bo g w iaźd ziste odbijało się w w odzie. — Że k sięży c i gwiazdy są po de m n ą , to jeszcze można zrozu m ieć. Ale j a k ja się tu nad księ życ d o s ta łe m ? ★ „Matematycy“. — J u le k , pom óż mi wyciągnąć d ru g i p ie rw ia s te k z tej liczby. — Co, ty ju ż drugi wyciągasz? J a p r z y p ierw sz y m dałem sobie s p o k ó j, bo m i b ra k dziś siły... ★ Rada. P a c j e n t : „ P a n ie doktorze, pro szę m i p oradzić, W jaki sposób Udać się do m iejsca kąpielowego bez z n a c z n y c h wydatków? — Owszem, owszem, zaraz pa nu podam adres „Łaźni miej sk iej“ . ★ Bolesny humor. Jeden „dojrzały“ (po m aturze) pyta kolegi, w którym wieku żył „gobelin“... a ten drugi nie w ie że to jest barwna tkanina śred niowieczna... * Nie pytaj! — Dlaczego nie kłaniasz się już Adulfowi? — Bo wyczytałem w Biblii, że Pan Bóg już przez Mojżesza za kazał kłaniać się bałwanom... ★ N iem ożliw e. — Franciszku, kiedy um arł Słowacki ? — Niemożliwe, panie profeso rze, już umarł? Dzienniki nic nie pisały o jego chorobie. * — A ja, brachu, byłbym wy ciągnął, ale wiesz, co się stało? — No, co takiego? — Chwyciłem odrazu za kwa drat, szarpnąłem i... urw ał się... 93 R O NIK A Z A K Ł A D Ó W TOW. „ P O W Ś C I Ą G L I W O Ś Ć I PRACA* PAW LIKO W ICE. M A J. Żaden z nas- nie pam ięta tak ie go m aja, ja k tegoroczny: zimno i śnieg. Jeszcze 9 m aja spadł śnieg n a 5 cm głęboki, nie licząc tycli śniegów, co były przedtem i po tem. C ała pierw sza połowa mie siąca była b ardzo zimna; dopiero w drugiej połowie zrobiło się cieplej. Rozpoczął się ten miesiąc poetów pod znakiem sportu. W niedzielę 1 m a ja — s p o rt zakładowy o rg a nizuje się n a dobre. Na zebraniu „Y ic to rii“ utw orzono cztery sekcje: 1) piłki nożnej, 2) siatkówki, 3) lekkoatletyki, 4) ping-pongu. — Oprócz naczelnego prezesa „Yicto r i i “, p. S tasińskiego L., istn ieją jeszcze prezesi poszczególny cii sekcyj. U tw orzo no zespół sędziowski, kom isję d y scyp lin arn ą, zorganizo w an o tren in g i, zajęto się stron ą m a te ria ln ą . D w ie pierwsze sekcje dzielą się n a drużyny. Czy k ro k ie t je s t sportem ? Sekcji krokietow ej nie utworzono, mimo, że a m ato ró w tej przezacnej i skąd in ą d inteligentnej gry nie brakuje (K u r a A„ P rok op, p. St. H., p. F . T.). Tegoż dnia, t. j. 1 m aja wieczo rem szkoła zawodowa odegrała przedstaw ienie. P rzygotow yw ane od dwóch ty godni uroczystości trzeciomajowe zakończyły się wreszcie występem. P a n o harcerze defilowali w W ie liczce, a po południu urządził Z a k ła d akadem ię w parku. A trakcję stan o w iły dw a chóry (jeden zakła dowy, a d ru g i z Raciborska), po 94 święcenie proporczyka harcerskie go i ćwiczenia sokołów. Wieczo rem odegrali gimnazjaliści przed stawienie. Najważniejszym zdarzeniem jak dotychczas, to wizyta O. Rektora. ...Sala nabita po brzegi, wszygtkie ławki, stoły, stołki zajęte. Za stołem siedzi O. Rektor i opowia da: jak 011 to od dawna marzył o wyjeździe do Rzymu, jak to do piero teraz mógł to uskutecznić, jak jechał, co widział w Wiedniu, Wenecji, Rzymie, Neapolu, Pom pei... W iara zasłuchana: nie zwa ża na późną godzinę, na to, że czas już spać, tylko z zapartym tchem... Szereg ludzi z kopaczkami idzie w pole. Za lasem rojno się zrobiło; czterdziestu ludzi młodych, peł nych życia, gwaru i wszelakiego wigoru sadzi ziemniaki. Szczęść im Boże ! Na ścianie na korytarzu poja wiła się tablica : Biuletyn sporto wy. — Podaje 011 spraw ozdania z przebiegu meczów i rozgrywek na terenie zakładu, zawiera a r ty kuły i „poezje“ o charakterze spor towym. Pojaw ia się co tygodnia. Doszło wreszcie do meczu piłki nożnej. Pierwszym partnerem był „D rukarz“, klub naszej d ru k arn i z Krakowa. Wynik meczu z dnia 22. maja nie szczególny: 8:2 na korzyść „D rukarza“. „Y ietoria“ nie okazała się wiktoryjną (yietoria — zwycięstwo). „Biuletyn“ zaczął zaraz szukać powodów tak sro motnej porażki; mimo, że podał ich coś około tuzina, opuścił n a j ważniejszy: „Y ietoria“ była sła bszą od przeciwnika. Na najbliższy te i m in projektuje się kilka „przy jąć lelskich“ rozgrywek. H a m arginesie naszego , sportu: należy zaznaczyć, że odgrywa on Av ^ altłaćlżie rolę dość podrzędną, t- zn. jest on tylko rozrywką, odetclinieniem po różnego rodzaju Pincy, a nie zajęciem. Każdy pra wie je st sportowcem, bo każdy po p ia c y baw i się; w każdej społecz ności tkw i dążność do zorganizo w ania się? i tu należy szukać ge nezy „Vie to rii“. dokąd się nie ruszysz, słyszysz pio senkę : „Pawiany, pawiany, pawiany! Na łów, na łów, na łów!!!...“ W cztery dni potem, t. zn. 26 ma ja, wybrała się delegacja zakłado wa, licząca łącznie z orkiestrą pięćdziesięciu ludzi do Krakowa na uroczystość ludowo wojskową. Ludność powiatu krakowskiego zakupiła za pieniądze z drobny cli składek 21 ciężkich karabinów maszynowych i 2 granatniki i 26. Pawlikowice. Ofenzywa ziemniaczana studentów i warsztatowców. Dzień jednak 22. maja, niecały był przykry. Harcerze urządzili wieczorem dla gości z Akademii K rako w skiej — ognisko. GościeAkademicy to członkowie kręgu starszo-harcerskiego. Ognisko, w którym zresztą brał udział cały Zakład, było prześliczne. Nieje dnemu pozostanie ten wieczór w pamięci n a całe życie jako bardzo, bardzo mile spędzone chwile w Zakładzie. . . N ajm łodsi uczestnicy przyswoili sobie bardzo dużo: np. stopniowa nie przymiotników — cienki, cieńszy, n itk a — gruby, grubszy, p. Z.; V. wręczyła je uroczyście dwu dziestemu pułkowi. Uroczystości, związane z wręczeniem były w spa niałe. Pięknie prezentowały się oddziały: krakowiaków (w stro jach ludowych) na koniach i k r a kowianek na wozach. Nienajgorzej nawet dobrze prezentowali się n a si harcerze i sokoli w raz z orkie strą. A propos orkiestry: w cią gu tej małej wycieczki zagrała ona podobno aż czterdzieści utwo rów muzycznych. Ponieważ reper tu ar nie był aż ta k bogaty, więc grano w kółko te same kawałki. ...Najnowszy kom unikat spor- 95 t o w y : z a s łu ż o n y działacz n a t e r e n ie Z a k ł a d u i n a polu h a rc e r s tw a z a k ł a d o w e g o , d r u l i F . S. z a j ą ł p o w ażne stanow isko w zarządzie „ V ic to r ii“. S it nobis spes! K o n i e c r o k u s z k o l n e g o się z b l i ża. K l a s y : IV , V I I I i k u r s I I I szkoły zaw odow ej przygotow uj ą się do e g z a m in ó w . Czy z d a d z ą ? Kraków. • P i ą te prze z dziesiąte W maju m ultum szczegółów i . o g ó łów* jak n i g d y w Krakowie! Ale chu dość! ogro m n a chudość N. 2. Stąd ogranicze nia, dieta, ścisła dieta! Bo „tylko na małej p r z e s t r z e n i ”! tylko na niewielu c m 2 „ z a d e c y d o w a ł a Sz. Redakcja*. Z atem rozkaz — przede wszystkim rozkaz na niewielu cm2 — jest coś miej sca na ostatniej stronnicy! czy na o stat niej stron n icy o k ładki? owszem, może i tak być — zwłaszcza że metafizyka bierze p o d u w a g ę wszelkie możliwości. Ale do r ze cz y — Kraków! Co to j e s t Kra ków ? Różne są zdania. Ja jednak uważam, że jes t to najzwyklejsze miasto u granic „przyj aciół* naszych Czechosło w a k ó w . „Daw na siedziba królów po l skich a dziś? siedlisko sy n ó w A braha m a Izaaka J a k u b a itd. całych 12 czy 13 p o k o leń . B a rdzo solidne miasto, w ie le kryje w s w y m ło nie s p o łe cz ny ch ins t y t u c y j w y c h o w a w c z y c h , popraw czych, a najwięcej ka rn ych! „czym chata bo ga ta"... N a Karmelickiej 66 też jest j e d n a z t y c h i n s t y tu c y j lecz na szczęście n ie z ostatn ich . — A co się w niej nie dzieje! Cuda! Istne cuda! Czasem z za w ie sze niem p raw p r z y r o d y , czasem i bez. N. p. przedw czoraj — czy za p rzed w c zo r a j (w k a ż d y m razie w maju) na p ł y w a n a tere n na sze g o osiedla bez z a p y ta n ia ele g an c ją tchnąca drużyna. N a p ier w s zy plan okazała się oczom n a s z y m u sp ołecznio n a z mocno o palo n y m k a p elm istrz em na czele, za nim trąb y , trąbki a jeszcze za nim (to jest za tymi trąbami) zdaje się muzykanci Sokoli, cymbałki i znowu harcerze i o c z y w i ś c i e na sa m ym końcu sam koniec! O c z y w iś c ie wkroczyli niby żydzi d o J e r y h a z minami mocno zdziwiony m i zwłaszcza na w id ok gruzów skamie lin, sł a w n y c h niedaw no cieplarń i oranżeryj Józefickich. Zagrali poloneza czy c o ś w ty m g u śc ie i zajęli pozycje zdy s k w a lif ik o w a n y c h zwycięzców . Z ie lo 96 nego Przylądka*. Kto oni? pyta ten i ów mikrós krakowiak. Nie wiesz? odpowia da światlejszy; z Pawlikowie! Oczywiś cie z Pawlikowie „Tradycyjne sokoliki harcerzyki“ i sławna na cały okręg kra kowski orkiestra z opalonym mocno ka pelmistrzem*. Zjawili się . n i b y sen* w Krakowie. Brawurowym pochodem zaintereso wali dzielnice żydowskie, polskie, wre szcie wstąpili do nas. Drugim zdarzeniem może nie w tym stopniu niespodzianym to święcenia kapłańskie jednego z tutejszych klery ków. Oczywiście dużoby na ten temat można napisać, dużo epizod ów z życia Czcig. Prymicjanta przytoczyć, ale nie mogę (brak miejsca) wypada koniecznie zaznaczyć to chociaż, że ks. Węgrzyn to'.mocno indywidualna jednostka. W y chowany na zasadach zaszczepionych przez ks. Br. Markiewicza — d łu g o le t ni wychowanek naszych zakładów, za znaczył w swym charakterze prawdzi wy typ syna wielkiego O. Założyciela. Zapalony muzyk i miłośnik młodzieży cieszył się jej uznaniem. Szczęść Boże Mu w pracy! W tym samym dniu odebrali w y ż sze święcenia (subdiakonatu) dwaj in ni klery cy tu mieszkający: Pierwsz y „jakgdyby na matki odejście się żali* to ks. Piotr Śmigiel (z twarzą smutnie przez łzy uśmiechniętą) drugi to ks. A. Płoszaj „kawał twardy* mocno p r z e ciwstawiający się każdemu nieżyczli wemu losowi — zresztą miłe sylwetki „znośne kwiatki“ na niwie Krakowa. W sprawach w e w n ę trz n y ch ulega m ałem u ściśnieniu „rządząca komórka “. Zabrakło tak zwanej „prawej ręki" Księdza Dyrektora. Działalność Henia Harańczyka, przeszła do m iłych wspom nień — ale posada de fakto wakuje. Bardzo dobrze radzi sobie na z a s t ę p stwie podporucznik rezerwy Ks. Wi ktor Grzenia, ale służba dwom panom nie tego... w takiej pozycji społecznej filozofia ta najczcigodniejsza z nauk nie staje mu się uweseleniem duszy jak to ż jej natury wynikać powinno. Ale P. Bóg łaskaw! gdy d o p u ś c i . . to może i bardzo dobrze wszystko będzie W ypadałoby opisać pi ęk ne tutaj ma jowe nabożeństwa, jakie się od b yw a ły i szeregi innych itp. faktów, ale rozkaz dla Sz. Redakcji być musi. Niewiele, niewiele kilka c m 2 obszaru i to na ostatniej stronie! na ostatniej stronie okładki! Kronikarz. W ykaz o fia r złożonych na Zakład Wychowawczy w Pawlikowicach. Prob. Chrulewicz Aleksy, Sofków nisław Sowiński, Tarczek 1.— ; Ks. 3.— ; Ks. Prob. Lewicki Szymon, Prob. Wincenty H artm an z Zamoś Rudnik 1.— ; Ks. Prob. Mirecki Sta cia 4.— ; Ks. Prob. Antoni Kuczyń nisław , Łódź 50.— ; PT. Urząd P a ski, Wzdół 2.— ; Ks. Prob. Parafii raf., K rasne 2.— ; Ks. Prob. Lisowicz Góry 3.— ; Ks. Prob. W ładysław Mól: Kazim. z Żołynia i —; Ks. Prob. Sa Prądnik Czer. 3.— ; Ks. Prob. P a py k T. z Lipowca 2.—; Ks. Prob. rafii Ujkowice 2.— ; Ks. Prob. P a L. H upkola z Przeworska 2.—; Ks. rafii Sarnowską Wola 2.— ; Ks.. Prob. Prob. Szlachcic Franciszek, Łowce Secemin 1.— ; Ks. Prpb. Parafii Gal 1.— ; Ks. Prob. Moskal Andrzej z ków 1.50; Ks. Prob. Antoni W ołek Rzeszowa 2.—; Ks. Prob. Dulek Ma z Sanoka 2.— ; Ks. Prob. Józef Paw ciej z T ryńczy 2.— ; Ks. Prob. Dałowski z Seminarium Duchownego z leczko W ładysław , Batorz 2.50; Ks. Kielc 5.— ; Ks. Prob. A ntoni TyProb. W ojtasiew icz Józef, Drohob. prowicz z Dukli 2.— ; Ks. Prob. 2.— ; Ks. Prob. Sopalski Franciszek, Bron. Borowiki z Rabki 2.— ; Ks. Drohob. 3.— ; Ks. Prob. Dyszyński Prob. Wincenty Urban, Sokolniki Marceli, Gogołpw 2.—; Ks. Prob. 2.90; Ks. Prob. W ełna z Jaw orzna K rólicki Józef, Jasienica-R. 1.— >Ks. 1.— ; Ks. Prob. Micahl Ostopiński, Prob. A. M ietliński z Dankowa o.-—; Stara Sól 1.— ; Ks. Prob. Jan Bibro Ks. Prob. Parafii Dobroń —.50; Ks. z Libusza 1.— ; Ks. Prob. Ludwik Prob.' K o tt z Jeżowa 1.50; Ks. Prob. Bira z Strzyżowa 1.— ; Ks. Prob. P ytlew ski Karol, Chełmce 3.—; Ks. Franc. Słowiński z Dąbrowy 2.— ; Prob. Soczawa Wincenty z Kielc 1.— ; Ks. Prob. Antoni Gałuszka z Zako Ks. Prob. Szymanowslu Ant. z m. pali. 5.— ; Ks. Dr Michał Pelczar Lodzi 3.— ; Ks. Prob. Jasnowski Win Katecheta w Drohobyczu 2.— ; Ks. centy z Łodzi 1.— ; Ks. Prob. 3. Gry Prob. Wincenty Robicki, Lwów 3.— giel, Rad ocho lice 10.—; Ks. Prob. Ks. Prob. Stopa z Czudca 1.— ; Ks. Fr. P asek z Dzierążni 1.—; Ks. Prob. Prob. Stanisław Szpyra Zamość 1.— ; K apuściński z Węgleszyna 2.—; Ks. Ks. Kat. Marian Łuczak z Sokala Prob. W iteszczak Franc. z Sanoka 1.— ; o :- O. Franciszkanie, Łagiew 5.— ; Ks. Prob. Świdnicki 'Michał, niki 3.— ; Ks. Prob. Adam Chmiel Mi’.atycz. 1.— ; Ks. Prob. Szkodzili - z Kryg 1.— ; Ks. Prob. W alenty ski A nt., Moszcz any L90; Ks. Pio . Trela z Miękisz N. — .50; PT. Urząd Dołowy J a n z Schodnicy JvS; Parafialny Bestwina 1.50; WP. Igna cy Kurzęda, Zwierzyniec 1.— ; Ks. Prob. Maj Dominik z Łaszczów a o. Ks. Prob. Machejek Jan z Bobina Prob. Adam Górkiewicz, Maków P. 1.— ; Ks. Prob. Ignacy Lachecki, 3.— ; Ks. Prob. Papczynski Stan., Hyżne 2.— ; WP. Dr* Ja n Adamski, Łobozów 1.—. r . T• • . Lwów 2.— ; WP. Maria Marcinowo:Ł ZKs. Prob. Fr. Malaie z LiP1 wa z Wieliczki 5.— ; Ks. Prob. C. 5.— ; Ks. Prob. Panecki a Dsreoli Kozioł kiewicz, Biłgoraj 2.— ; Ks. 2 __■ T\s Prob. Włodz. Surmiak /■ n , ’ ' i • Ks Prob. Roman Prob. Józef Hedrzak z H erty 1.-^; D obrom ila 1.— , Ks- I lu . prob. Ks. Prob. Antoni Baszak, Tuligłowy Penc z Przew orska 2. , ->vb- „ J a n Bubon z Krasiemna 1. . • 1.— ; WP. Jan Przybylski z Orcho wa 1.— ; Ks. Prob. Kazim. Sitków Prob. Z. Wiszniewski, ski, Boby 1.— ; Ks. Prob. A. Klim a l — ; Ks. Prob. Piotr Poch, R/jtSJ • szewski, Łączna 1.50; WP. Mgr J. 4.— ; Ks. Roman DobrzanaU ' W itkow ski z Lublina 2.— ; WP. Ko i.,-,,.. 9 . Ks Prob. Jozel Rala kow a. . _ l ’ ; , p rob. Szymon rzeniowscy z Romeniowki 5.— ; WP. Iw onicza o.— , Iks. i , Irena Szczerlińska, K raków 1.— ; K orpak z Medyki o.— ; Rs. W acław AVlodarexyk. C i n0(j ZenKs Prob. Michał Wojc.k, Boazen Ofiary z A m eryki 4O • Prob. Kuzma Franc. Ks. W alenty Chrobok 450 Front St. Hempsteąd Nr 4 zl 52 gr 40; « V WP. Mary Jelonek, 1639 9 — Camden A dam S t e l i ¿ g T o k Philadel. zł 10 gr 50; WP. N. N. Prob. Błażej Gąbka , z p rze. z Buffalo N. Y. 1 dolar WP. Eleo Ks. Prob. Z ygm unt Sm0CZ6wnora Kaspen Chicago — 111. zl 26 m yśla 1.— ; R s' Prob. Stagr 20. sk i z K rólika 3.— , « J f * l l l l ! l |||||||||||l| | | | , , , | | | | | | | | | | | | | j | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | n |^ SB I ANTONI | E R O TH E 1 F A B R Y K A ŚWIEC KOŚCIELNYCH f POLECA ZNANE ZE SWEJ DOBROCI WYROBY E i Kraków, ul. Sławkowska 20. | E TELEFON NR 121-74. ROK ZAŁ. 1879. 5 ^ |iiiiiiiir iiiiiiiiiiiiiiiillillllllll||||||||||||||||||ia i||||||||||||ir FABRYKA PORCELANY WYROBÓW CERAMICZNYCH ĆMIELÓW S . A. Adres Redakcji i Administracji: PAWLIKOWICE, P. WIELICZKA, ZAKŁAD WYCHOWAWCZY Pod tym adresem należy przesyłać artykuły, sprawozdania, materiały do różnych działów1, listy i t. p. Rękopisów Redakcja nie zwraca, lecz ważniejsze przechowuje. P r e n u m e r a t a roczna w kraju zł. 2.20, kwartalnie 60 •gr. C e n a pojedynczego egzemplarza 25 gr. — zagranicą, 4 zł. p. Wszelkie wysyłki pieniężne należy przesyłać czekiem do P.K.O. w Krakowie na konto Nr 404.854. <i * W ydawca: Zakład W ychowawczy w Pawlikowicach. Redaktor odpowiedzialny: Ks. W ojciech Nierychlewski Drukarnia „Powściągliwość i Praca“ w Krakowie.