listopad`2008 - Ludzka Sprawa

Transkrypt

listopad`2008 - Ludzka Sprawa
W
4
numerze:
Bieguństwo
Olgi Tokarczuk
6
Nie udawaj, że nie widzisz
Przemocy wokół Ciebie
Gazeta została wydana dzięki wsparciu
finansowemu Wydziału Zdrowia
Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego
7
Wrocław dziękuje
Stulatkom – portret Wacławy Pindelskiej
8
Różne drogi
Jeden cel
Drodzy Czytelnicy,
już listopad. Pamiętajmy o tych, którzy od nas
odeszli. Dbajmy jednak o tych, którzy są z nami
i wokół nas. Nie pozostawajmy obojętni na dziejącą się krzywdę. W tym miesiącu, razem z władzami województwa dolnośląskiego i Wrocławia
oraz wydziałami zdrowia Urzędu Marszałkowskiego i Urzędu Miasta, rozpoczynamy kampanię
przeciwko przemocy. Najłatwiej jest skrzywdzić
dziecko. Nie udawaj, że nie widzisz, postaraj się
pomóc. Polecamy rozmowę z Olgą Tokarczuk,
tegoroczną laureatką nagrody NIKE, której książka „Bieguni” została nominowana również do
literackiej nagrody Europy Środkowej ANGELUS.
Ponownie oddajemy glos lekarzom z Kliniki
Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu, tym razem
piszemy o raku złośliwym skóry. Wraz ze Światem Nadziei promujemy aktywność przez sztukę,
dziękujemy Stulatkom, polecamy dobrą lekturę.
Zapraszamy na naszą stronę internetową
www.ludzkasprawa.pl i na spacer po mieście.
redakcja
9
Jak trudno
Być rodzicem
Gdy dziecko
Musi zeznawać
10
Uwaga rak
Czerniak złośliwy
11
Epidemia naszych czasów
To nasz problem
12
Świat nadziei
Czyli aktywność przez sztukę
13
Balzakiana
Jacka Dehnela
14
Szukam domu
I zastępczych rodzin
15
Spacer po Wrocławiu
Przedmieście Świdnickie
ac
Inform
Redaktor naczelny:
Anna Morawiecka
Sekretarz redakcji:
Monika Filipowska
Redaguje zespół
Projekt okładki: anief
Skład: Jacek Budziszewski
Wydawca:
Stowarzyszenie NASZE MIASTO WROCŁAW
Adres do korespondencji:
50-540 Wrocław, ul. Orzechowa 42/14
tel. 0607 408 416
e-mail: [email protected]
www.ludzkasprawa.pl
Na okładce: Olga Tokarczuk
Zdjęcie: Anna Smarzyńska
a
ja Luck
Z przyjemnością informujemy, że listopadowy numer „Ludzkiej Sprawy” został
w całości sfinansowany przez Wydział Zdrowia Dolnośląskiego Urzędu
Marszałkowskiego. Cieszymy się, że dzięki wsparciu władz województwa
mogliśmy dotrzeć do szerszego grona odbiorców. W tym miesiącu „Ludzka
Sprawa” dostępna będzie we wszystkich gminach naszego regionu. Zapraszamy do współpracy i do wzięcia
udziału w konkursie na najciekawszy pamiętnik. Autor opublikowanego tekstu otrzyma od nas honorarium
i nagrodę ufundowaną przez księgarnię Świata Książki we Wrocławiu. Czekamy na Wasze prace. Nie dłuższe
niż sześć tysięcy znaków, prosimy przysyłać na nasz adres mailowy: [email protected], lub na
adres do korespondencji: 50-540 Wrocław, ul. Orzechowa 42/14.
***
„Ludzką Sprawę” znajdziesz w Wydziale Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego
(ul. Mazowiecka 17), w Dolnośląskim Centrum Informacji Kulturalnej OKiS (Rynek-Ratusz 24), Młodzieżowym
Centrum Informacji i Rozwoju (pl. Dominikański 6), w Teatrze Lalek (pl. Teatralny 4) , Wydziale Zdrowia Urzędu
Miejskiego (ul. G. Zapolskiej 2/4), w MOPS (ul. Strzegomska 6) i w Urzędzie Pracy (ul. Powstańców Śląskich 98).
Ponadto w taksówkach Radio Taxi Serc oraz publicznych i niepublicznych placówkach służby
zdrowia.
***
Kontakt w sprawie reklam: [email protected]
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
3
Rozmowa miesiąca
Bieguństwo
Z Olg¹ Tokarczuk rozmawia Anna Morawiecka
Anna Morawiecka: Czy pisarze to inny gatunek człowieka?
Olga Tokarczuk: Nie, chyba nie. Pisanie to
tylko kwestia posiadania jakiejś małej zdolności, którą trzeba rozwijać. To tak, jakbyś
zapytała muzyka, czy bycie muzykiem to
jest coś innego… Pisanie traktuję jak zawód.
Powinno być ono wykonywane z wykorzystaniem swoich zdolności, talentu i już.
Wstajesz rano, siadasz i piszesz?
Nie, oczywiście, że nie. Dłużej niż piszę
chyba zbieram materiały, myślę, robię notatki. Staram się być systematyczna, choć
nie pracuję w sposób urzędniczy, tak jak niektórzy pisarze. Czasem jednak myślę, że
przydałoby mi się dużo więcej samodyscypliny. Stać mnie na nią tylko wtedy, kiedy
piszę, czyli przelewam na papier to, co przygotowałam wcześniej.
Dostałaś Nike za swoich Biegunów. Powiedz,
skąd taki pomysł, gdzie znalazłaś tych ludzi?
W Moskwie.
Czy to oni zainspirowali Cię do napisania tej
książki?
Na początku miała się ona nazywać Opowieści do podróży i miała wizję fragmentarycznego szybkiego współczesnego świata.
Chciałam zrobić coś w rodzaju literackiego
studium zjawiska podróżowania: skąd, dokąd, dlaczego. Opisać ten stan między
punktem wyjścia a punktem dojścia. Miałam oczywiście swoje intuicje i jakieś wyobrażenie o tym, dlaczego tak się dzieje, skąd
w ludziach ten niepokój. Ale w trakcie zbierania tych wszystkich opowieści, szukania
materiałów, znalazłam się w Moskwie i tam
zetknęłam się z historią biegunów i innych
sekt. W moskiewskim metrze olśniło mnie,
nagle zobaczyłam, że tak naprawdę piszę
o ludziach, którzy świadomie czy nieświadomie, podkładają pod swój ruch pewien rodzaj
ideologii. Pomyślałam, że to słowo, pojęcie
bieguni jest gotową metaforą dla tego, co chcę
powiedzieć. Jeżeli zrozumieć ich system wierzeń w sposób bardziej uniwersalny, poszerzyć go na cały świat, wyciągnąć z samego
prawosławia i Rosji, to staje się on potężnym
obrazem. Już po ukazaniu się książki słysza-
4
łam, jak o niespokojnym podróżniku mówi
się: a, to Biegun… Może stanie się tak, że słowo Biegun wejdzie do powszechnego użytku.
Uważasz, że wszyscy jesteśmy Biegunami?
Nie, nie. Nie wszyscy. Wydaje mi się, że to
wynika z urodzenia, z temperamentu. W życiu są takie etapy albo momenty niepokoju,
kiedy stajemy się Biegunami. I są momenty
spokoju, zapuszczania korzeni.
Często jest tak, że ludzie gdzieś uciekają. I nie
zawsze jest to podróż. Czasem zamknięcie,
czasem nałóg. Coś, co pozwala oderwać się
od rzeczywistości. Czy myślisz, że można
uciec od siebie?
Nie podoba mi się to pojęcie ucieczka od samego
siebie. Żeby uciekać od siebie, trzeba wiedzieć,
kim się jest. Myślę, że w rzeczywistości uciekamy nie od siebie, ale od ról, w których
utknęliśmy. I to jest męczące. To ucieczka od
nadanego nam ja. To również jest bieguństwo,
czujemy się zamknięci w różnego rodzaju
pudełkach, klatkach własnej tożsamości,
niedopasowanych rolach społecznych…
Rolę jednak sobie dopasowujesz.
Nie bardzo. Rodzisz się w jakiejś klasie społecznej, w biednej pegeerowskiej rodzinie
albo w rodzinie bogatego biznesmena, rodzisz
się mężczyzną albo kobietą i jesteś po prostu w tę rolę wrzucona. Oczekują od ciebie,
że będziesz żoną, matką, urodzisz dziecko…
Nie, możesz być sama, możesz nie być
matką, możesz…
No to cię będą nękać. Prawdę mówiąc, wybór masz niewielki. Nie mów mi więc, że
rolę sami sobie wybieramy. Może w jakimś
pięknym, futurystycznym społeczeństwie.
Moim zdaniem jednak niewielki margines
ludzi ucieka od roli społecznej.
Może się przyzwyczajają. Lecz są tacy, którym jest trudno przyzwyczaić się; to są
właśnie Bieguni.
A popadanie w nałogi jest, Twoim zdaniem
ucieczką od takiej roli? Spójrzmy niedaleko.
Czy uważasz, że w tych postkopalnianych
regionach Dolnego Śląska, ktoś tych byłych
górników w jakiś sposób wrzucał w role?
Role ludzi przegranych, staczających się
często na margines społecznego życia,
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
mimo szansy, jaką dostali w postaci olbrzymich odpraw choćby. To jednak był ich
wybór.
Nie, zupełnie tak nie myślę. Tylko do pewnego stopnia był to ich wybór. Ktoś, kto
zostaje zwolniony z pracy, a nie jest specjalnie
szybki i obyty w świecie, nie zna języków,
ani księgowości i zostaje pozostawiony samemu sobie – nawet z jakimiś pieniędzmi,
to trochę za mało. Myślisz, że wybrali biedę, że tak chcieli?
Nie, ale wybrali na przykład picie. Wielu poszło taką właśnie drogą. I to w pewnym
momencie stało się problemem społecznym.
Alkoholizm jest chorobą. Trudno w takim
razie mówić o wyborze. Można mówić o systemie bardzo skomplikowanych okoliczności, które doprowadzają do choroby i powodują to, że się tego nie leczy. Na przykład
brak pieniędzy i wsparcia społecznego.
To nie jest jednak choroba, którą się zarażasz.
W sensie środowiskowym – jak najbardziej.
Są dowody na to, że jeżeli dzieci żyją w środowisku, gdzie wszyscy piją, to jest ogromne
prawdopodobieństwo, że one też będą pić.
Dlatego w pewnym, społecznym sensie,
można mówić o zarażeniu się alkoholizmem. Nie obwiniałabym ludzi, którzy nie
poradzili sobie z taką sytuacją, bo nie umieli.
Nie mówię o obwinianiu. Chodzi mi o sam
proces i powrót do tego, o czym zaczęłyśmy
rozmawiać, czyli o ucieczkach. Jednak możesz wybrać, w którą stronę uciekasz.
Albo nie potrafisz uciekać. Nie umiesz wsiąść
do pociągu… Uważam, że transformacja,
która przechodziła w tych postkopalnianych
środowiskach została puszczona trochę na
żywioł. I tak naprawdę nie zadbano o tych
ludzi. Wręczono im pieniądze, licząc, że dadzą sobie radę. A sobie nie dali. Dopiero jak
biedaszyby w Wałbrzychu powstały, to
okazało się, jaki ten system był dla wielu
ludzi bolesny i niesprawiedliwy. Prawdą jest
też, że w tym systemie biedni nie mają głosu.
Czyli uważasz, że każdy jest włożony w jakąś rolę i albo sobie z nią daje radę, albo nie.
I jak nie daje, to wtedy przed nią ucieka, albo
przed tym, co go zmusza do trwania w tej roli…
Życie jest mniej lub bardziej dotkliwą
opresją. Jedni sobie z nią lepiej dają radę,
inni gorzej.
W takim razie wszyscy gdzieś uciekamy…
No! pytałaś mnie, czy wszyscy są Biegunami,
czy nie (śmiech).
I sama sobie odpowiedziałam. A Ty przed
czym uciekasz?
Uciekam przed rutyną, przed powtarzalnością. Zawsze miałam kłopoty z pracą na
Rozmowa miesiąca
pusta i jałowa, nie mam nic do powiedzenia,
to sobie sięgam po jedną z nich, czytam i dobrze mi to robi. A autorzy: Canetti na przykład, Bruno Schulz, angielska pisarka Angela
Carter. Mało znana, ale była tłumaczona
na polski, jest jakaś taka niezwykle soczysta
i inspirująca. Lubię też dobre opowiadania,
mam wrażenie, że porządkują pewne rzeczy
w mojej głowie. Czechow, Gogol, jakaś nowela Manna, uwielbiam opowiadania fantastyczne Edgara Allana Poe, Strobla, Meyrinka
na przykład… A ty, lubisz opowiadania?
Wolę powieści. Zawsze mi żal, jak się opowiadanie kończy…
Ja jestem w ogóle szybka, wiesz, czasem
nawet chorobliwie zamaszysta, byle jaka: szu,
szu i dalej. Moi bliscy mówią, że trudno ze
mną wytrzymać, zawsze wybiegam o krok
do przodu. Czasem myślałam sobie o moim
upodobaniu do opowiadań, może mam
ADHD? Ale niee… Takie krótkie zamknięte
formy przynoszą mi ulgę, po przeczytaniu
czuję się najedzona, cieszy mnie, że nie
muszę niczego odkładać na później. Ale
mam też takie doświadczenie zatopienia się
w książce. Znasz może Fabera Szkarłatny
płatek i biały?
Nie.
Kiedy będziesz miała czas, weź tę książkę.
Jak zaczniesz czytać, to wyłączysz telefony,
przestaniesz jeść, gotować. Będziesz się zamykała przed rodziną. Zobaczysz…
Jesteś wykształconym psychologiem. Pracowałaś w zawodzie?
Tak, prawie dziesięć lat.
I pisałaś?
Właściwie tak. Godziłam te dwie rzeczy.
Moja druga książka E.E. jest osnuta wokół
psychologicznych tematów.
Olga Tokarczuk, pisarka, autorka scenariuszy,
poetka, absolwentka wydziału psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Podczas studiów jako
wolontariuszka opiekowała się psychicznie chorymi, początkowo pracowała jako terapeutka
w Poradni Zdrowia Psychicznego. Gdy jej pierwsze
powieści osiągnęły popularność, zrezygnowała
z pracy, przeniosła do Nowej Rudy i poświęciła
się literaturze. Od czterech lat organizuje Festiwal
Opowiadania, na którym autorzy krótkich form literackich z wielu krajów prezentują swoje dokonania.
Jest laureatką tegorocznej nagrody NIKE za
powieść Bieguni, wcześniej trzykrotnie była
nominowana do tej nagrody, za każdym razem
zdobywając Nagrodę Czytelników. Jej książki:
Prawiek i inne czasy, Dom dzienny, dom nocny,
Szafa, Gra na wielu bębenkach, E.E., Ostatnie
historie, Lalka i perła, Anna In w grobowcach
świata były tłumaczone na wiele języków, a jedno
z opowiadań – Żurek stało się scenariuszem do
filmu nagrodzonego na festiwalu w Gdyni.
Czym się zajmowałaś?
Terapią uzależnień, moją specjalnością jest
psychologia kliniczna dorosłego człowieka.
To wykorzystam Twoją wiedzę i zapytam,
co trzeba zrobić, żeby wyleczyć się z uzależnienia? Nie oczekuję tu dobrych rad, tylko
pokazania światła w tunelu.
Dobrze jest mieć wsparcie, jak nie kogoś
z bliskich, bo często oni są powycofywani,
poobrażani, to przynajmniej grupy. Jest kilka
obowiązujących standardów terapeutycznych.
Przede wszystkim trzeba przestać używać
substancji, od której jest się uzależnionym…
No tak, ale interesuje mnie jak do tego dojść.
Alkoholik najczęściej sam z siebie nie przestanie pić.
Alkoholizm ma straszne skutki, prowadzi do
rozpadu rodziny, utraty pracy. Teoria mówi,
że alkoholik musi uświadomić sobie, jaką
krzywdę wyrządza sobie i swoim bliskim.
I jak bardzo jest bezradny wobec nałogu.
Obowiązuje zasada, że nie wolno alkoholika
podtrzymywać, ani go pilnować. Trzeba mu
pozwolić upaść i uderzyć się mocno, bo inaczej nigdy nie podejmie leczenia. To, co robi
alkohol z człowiekiem widać na wykresie. Osoba zdrowa ma bardzo dużą amplitudę emocji:
gniewu, miłości, jej życie jest bogate. U alkoholików wykres jest płaski. Zmienia się głębokość uczuć, osobowość ulega jakby spłaszczeniu. Zmienia się zdolność do autorefleksji,
a wzrasta tendencja do samooszukiwania.
A Ty, czego się boisz?
Mam ogólnie lękową osobowość (śmiech),
więc myślę, że gdybym zaczęła wymieniać,
czego się boję, to spędziłybyśmy tu bardzo
dużo czasu…
Wykręcasz się od odpowiedzi.
No.
Fot. Anna Smarzyńska
pełen etat. Ciągnie mnie do nowości, do nowych wyzwań, lepiej zawsze inicjuje niż
kontynuuje…
A jeśli uciekasz, to znajdujesz gdzieś ukojenie. Masz jakiś konkretny cel tej ucieczki,
wydaje Ci się, że coś znajdziesz?
Zawsze staram się posunąć o krok do przodu. Tak mi się przynajmniej wydaje. Może
z zewnątrz to tak nie wygląda. Może nie
jest to posuwanie, a kręcenie się w kółko,
ale lubię pozostawać zawsze w ruchu. I metaforycznie, i tak bardzo dosłownie.
A co Cię wyniosło do Nowej Rudy?
O, to dobre dawne czasy. Zawsze chciałam
mieszkać poza centrum miasta i po studiach
w Warszawie i byciu we Wrocławiu miałam
dość. Odezwała się we mnie romantyczna
pokoleniowa tęsknota do uprawiania ziemi,
do owiec, wełny i tak dalej. Wielu moich
znajomych zresztą tam się przeprowadziło
i do dziś mieszka w Kotlinie Kłodzkiej. Mają
tam domy i lepiej lub gorzej sobie radzą. Na
początku lat dziewięćdziesiątych wynieśliśmy się z mężem z miasta.
Chcesz powiedzieć, że uprawiałaś ziemię
i hodowałaś owce?
Przez jakiś czas tak, dopóki był rynek na
to. Bo nawet romantycznymi ideami okrutnie rządzi ekonomia.
Uciekłaś stamtąd z powodów ekonomicznych?
Jedną nogą jestem tu, drugą tam. Oczywiście
w mieście jest wygodniej. Jestem starsza, częściej jest mi zimno, muszę czasami pojechać
na rehabilitację, bo z kręgosłupem mam
kłopoty. W mieście wszystko jest lepiej poukładane. Życie na wsi jest po prostu trudne,
bardziej pionierskie, nawet jeśli ma się dom
z centralnym ogrzewaniem, to trzeba cały
czas jeździć samochodem, bo nie można
dojść, i tak dalej…
Bez czego byłoby Ci źle żyć?
Bez pracy, bez pisania, zaangażowania intelektualno-emocjonalnego. Bez ruchu – tak
po bieguńsku też mówię… Ale oczywiście
ważna jest dla mnie również bliskość drugiego człowieka. Ważne jest zdrowie i poczucie komfortu w ciele. Bardzo się boję choroby, uczucia bólu. Ważne jest dla mnie
obracanie się w inspirującym, aktywnym
środowisku, strasznie ważne są książki. Nie
wyobrażam sobie życia bez czytania. Gdyby
tak nagle zniknęły biblioteki, popadłabym
chyba w autyzm.
A masz coś, co najbardziej lubisz czytać?
Mam grupkę takich autorów. Ich książki
stoją na specjalnej półce, żebym nie musiała
ich szukać. Bardzo często, kiedy czuję się
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
5
Spojrzenia
Nie udawaj,
że nie widzisz
Przemoc wobec dzieci, to dla wielu z nas coś
najgorszego na świecie. Zło wyrządzone małemu człowiekowi nigdy nie było tak wyraźnie tępione, jak w ciągu ostatnich kilku
lat, ale nigdy też nie było tak wielu przypadków narastającej brutalności wobec dzieci.
Co kilka tygodni media donoszą o bulwersujących przypadkach katowania niemowląt
i bezbronnych kilkulatków. Równie częsta
jak przemoc fizyczna jest przemoc seksualna.
– Według ostatnich badań przeprowadzonych
w Głogowie sześcioro spośród setki dzieci doświadcza przemocy w rodzinie – mówi Anna Lechowska ze Stowarzyszenia SZANSA, zajmującego się walką z przemocą. Jej zdaniem podobnie jest w całym kraju. Dlatego stowarzyszenie rozpoczęło akcję Nie udawaj, że
nie widzisz, która ma uświadomić ludziom,
że ten problem może dotyczyć ich najbliższego otoczenia, pokazać, po czym moż-
6
na poznać, że dziecko jest ofiarą przemocy
i gdzie można się z tym problemem zgłosić.
– To bardzo duże przedsięwzięcie – tłumaczy
Anna Lechowska – plakaty propagujące akcję
wisiały na każdej klatce schodowej w mieście.
Jakie są efekty kampanii? Jej zdaniem trudno mówić o wymiernych skutkach, ale z całą
pewnością głogowianie częściej dzwonią
i piszą do stowarzyszenia, bo chcą porozmawiać, bo zaniepokoiło ich dziwne zachowanie dziecka. – Otrzymaliśmy na przykład
maila od sąsiada pewnej kobiety z piątką dzieci,
która piła i prawie w ogóle się nimi nie zajmowała
– mówi Anna Lechowska. – W mailu ten pan
napisał, że starsze, 8–10-letnie dzieci zajmowały
się młodszymi 3–4-latkami, że bardzo często te
najmłodsze przesiadywały same na parapecie
okiennym. To było znęcanie się przez zaniedbanie,
dlatego sytuacja wymagała natychmiastowej
interwencji.
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
Jeśli podejrzewasz, że dziecko może być
bite lub wykorzystywane seksualnie
zadzwoń:
– na policję, do prokuratury, do MOPS,
zgłoś to szkolnemu pedagogowi;
– skontaktuj się ze Stowarzyszeniem
SZANSA – [email protected]
tel. (076) 832 18 04.
Instytucje, do których się zwrócisz,
zagwarantują Ci anonimowość.
Stowarzyszenie żadnego sygnału nie pozostawia bez echa, a dzwonią ludzie z całego
województwa i z ościennych miejscowości.
Informacje o przypadkach łamania prawa
przekazuje się albo policji, albo MOPS,
czasem kieruje się je do sądu lub prokuratury.
– Skierowanie sprawy dalej nie oznacza dla nas
jej zamknięcia – tłumaczy pani prezes. – Co
kilka tygodni dzwonimy do instytucji, do której ją
przekazaliśmy, aby sprawdzić, jak została
załatwiona.
Stowarzyszenie SZANSA nie zajmuje się
jedynie walką z przemocą wobec najmłodszych. Przed wakacjami, wspólnie z właścicielami pubów i dyskotek, prowadziło akcję
Stop. Pigułka gwałtu. Młodzież bawiąca się
w nocnych klubach dostawała podstawkę
pod napoje z takim właśnie ostrzeżeniem.
– Tabletki gwałtu to bardzo delikatna sprawa –
wyjaśnia Anna Lechowska. – Nikt oficjalnie
nie przyzna się, że stał się ich ofiarą. My też
dowiadujemy się o tym „okrężnymi drogami”.
Wiem na przykład o sytuacji, gdy na spotkaniu,
na którym wszyscy się dobrze znali, jednej z dziewczyn podano taką tabletkę. Żeby zobaczyć, jak to
działa. Eksperyment skończył się w szpitalu, do
którego trafiła ofiara.
Wymuszony gwałt, to przemoc, do której
dochodzi nie tylko po podaniu tabletki. Zdarzają się również wypadki, gdy chłopak na
randce domaga się dowodu miłości i nie
uznaje odmowy. To bardzo trudny temat,
często ofiara wstydzi się o tym rozmawiać,
często czuje się winna, bo to ona odmówiła
swojemu chłopakowi. Dlatego SZANSA prowadzi też warsztaty, na których dziewczyny
uczą się asertywności oraz technik samoobrony Wen Do (z angielskiego women, czyli kobieta i japońskiego do – droga). W ciągu dwunastogodzinnych warsztatów uczestniczki
uczą się, jak bronić swojej niezależności.
– To niesamowite – mówi Anna Lechowska –
wdziałam, jak te dziewczyny po jednych tylko
zajęciach ulegają metamorfozie. Jak stają się
pewniejsze. Zmienia się nawet ich postawa, nie są
już zalęknione i przygarbione. Stoją wyprostowane
z podniesioną głową.
Mf.
Nasze losy
Jak poznać,
że dziecko
jest krzywdzone?
Wrocław dziękuje stulatkom
Gdy mamy do czynienia z przemocą fizyczną:
– dziecko ma na ciele siniaki lub pręgi, otarcia, obrzęki, ślady
oparzeń w dziwnych miejscach;
– nosi ubrania zakrywające ręce i nogi, nawet w upalne dni;
– boi się dorosłych;
– jest smutne, wycofane;
– izoluje się od rówieśników;
– ulega zmiennym nastrojom;
– bywa agresywne;
– jest nieufne;
– jest nieposłuszne wobec większości osób, które nie stanowią
zagrożenia;
– kara nie robi na nim żadnego wrażenia.
Gdy jest ofiarą przemocy psychicznej:
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
bywa opóźnione w rozwoju, późno zaczyna mówić;
ssie palec;
ma niską samoocenę;
ma objawy choroby sierocej;
moczy się w nocy;
ma zaburzenia w komunikacji;
jest skrajnie uległe lub agresywne;
ma zaburzenia nastroju;
podejmuje próby samobójcze lub samookaleczenia;
jest krnąbrne, nieposłuszne;
ucieka z domu.
Objawy, gdy dziecko jest ofiarą przemocy seksualnej:
– cierpi na infekcje układu moczowego i narządów płciowych;
– odczuwa ból w okolicy narządów płciowych, odbytu, krzyża,
dołu brzucha;
– przejawia nadmierną troskę o pielęgnację narządów płciowych;
– cierpi na zaburzenia w oddawaniu kału lub moczu;
– czuje dyskomfort w trakcie chodzenia lub siedzenia;
– zmienia się jego osobowość;
– wycofuje się z życia społecznego;
– jego poziom wiedzy o seksie jest nieadekwatny do wieku;
– wciąga inne dzieci w aktywność seksualną;
– sugeruje, że ma jakąś tajemnicę;
– cierpi na depresję, ma zaburzenia snu i łaknienia;
– często się samookalecza.
Wszystkie informacje pochodzą ze strony: www.niebij.pl
Wacława Pindelska
Oddałam serce moim uczniom
Pani Wacława urodziła się 8 sierpnia 1908 roku w Warszawie. Jako
najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa podaje wyjazd do Rosji,
nad Dniepr. Przebywała tam wraz z ojcem, który pracował jako
kolejarz. W 1933 roku wyszła za mąż. Potem mieszkała w Radomiu
i Sandomierzu. Całe życie pracowała w szkole podstawowej, uczyła
różnych przedmiotów, ale najbardziej lubiła nauczać języka polskiego,
który stał się jej wielką pasją. Pani Wacława mówi o sobie: „Całym
sercem i duszą oddana byłam szkole. Kochałam wszystkie dzieci, a one
biegały za mną jak psiaczki”. Nauczanie było jej prawdziwym powołaniem, dlatego również po lekcjach bezpłatnie dawała korepetycje słabszym uczniom. Prowadziła też zajęcia taneczne dla dzieci
i grała na skrzypcach. Przez pewien czas pracowała także w szkole
specjalnej. Wychowankowie Pani Wacławy uwielbiali ją, a ona z wykonywania swego zawodu czerpała ogromną satysfakcję. Za rzetelną
pracę i tajne nauczanie w czasie wojny otrzymała odznaczenie Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Do dzisiaj Pani Wacława uważa, że najważniejsza w życiu jest praca,
oddanie się jej całym sobą. Jest przekonana, że tylko człowiek
zadowolony z tego, co robi, może być naprawdę szczęśliwy. Pani
Wacława twierdzi, że praca w szkolnictwie dawała jej siłę, dzięki
której udało jej się dożyć w tak dobrej formie stu lat. Mówi także,
że opatrzność zawsze była jej przychylna, Bóg wysłuchiwał jej
modlitw i pozwolił tak długo żyć.
Pani Wacława jest mieszkanką Wrocławia od prawie sześćdziesięciu
lat. Jako swoje ulubione miejsce w naszym mieście podaje ogródek,
na którym chętnie spędzała każdą chwilę wolną od obowiązków
zawodowych, a później na emeryturze. Kontakt z naturą dawał jej
wiele przyjemności. Teraz lubi oglądać telewizję, zwłaszcza programy
informacyjne.
Doczekała się trójki dzieci: córki Joanny, która zginęła w czasie wojny,
PAMIĘTAJ!
i dwóch synów – Tadeusza i Tomasza, z którymi mieszka na osiedlu
Bijąc – uczysz bić. Naśladownictwo to ważny mechanizm psychologiczny
Huby. Ma także wnuczęta i prawnuczęta. Do dzisiaj zachowała mnóstwo
u dziecka.
energii i opowiada o swoim życiu z ogromnym zaangażowaniem.
Bicie niszczy rodzica a czasem wywołuje wyrzuty sumienia do końca życia.
Od klapsa i szturchania do maltretowania jest krótka droga.
Bicie nie zmienia zachowania dziecka – wywołuje tylko strach przed oprawcą.
Bicie nie jest elementem dyscypliny, ale przemocą.
Zdjęcie Stefan Arczyński
tekst Magdalena Wnuk-Olenicz
i Tomasz Frąckowiak
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
7
Spojrzenia
Różne drogi,
jeden cel
Nie ma oficjalnych skierowań do naszej świetlicy, teraz to dziecko przyprowadza dziecko
– mówi siostra Ewa Świderska ze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa w Bolkowie na Dolnym
Śląsku. Początkowo rozmawiała z nauczycielami, pedagogami, a także zachęcała dzieci
do udziału w projektach edukacyjnych placówki. Najwyraźniej proponowane przez nią
zajęcia przypadły do gustu podopiecznym,
bo w świetlicy bywa dziennie około trzydziestu uczniów. Nic dziwnego – mają tam salę
sportową, stół pingpongowy i piłkarzyki.
W świetlicy działa też biblioteka, prowadzona jest muzykoterapia i teatroterapia.
Przychodzą do nas codziennie. Niektórzy
od kilku już lat. Staramy się tworzyć dla
nich dom i normalną atmosferę. Dzieci mogą się bawić i brać udział w zajęciach. Cieszy mnie, że mają także nawyk odrabiania
u nas lekcji. Zauważyłam, że udaje im się
poprawiać stopnie w szkole – mówi siostra
Danuta. To jej imię zakonne, tak zwracają
się do niej dzieci i rodzice. Ona sama jest
najczęściej wśród swoich podopiecznych,
a biuro prowadzi w wolnej chwili.
Świetlica działa od 12.00 do 17.00, ale
często zdarza się, że dzieci przychodzą
wcześniej. Dlaczego? Bo nie pojechały na
wycieczkę szkolną. Mogą za to wybrać się
na wyprawę rowerową (w świetlicy jest dziesięć rowerów i tyle samo kasków) szlakiem
zamków piastowskich, czy też na Górę Ryszarda. Siostra Ewa pochodzi z Podkarpacia,
dlatego – jak mówi – często dopiero odkrywa
ciekawe okolice Bolkowa. Zdarza się, że
sama jedzie rowerem, by wyznaczyć albo
sprawdzić trasę, w którą potem wyśle dzieci.
Jej zdaniem uczniowie najbardziej odnajdują się w zajęciach plastycznych. Są na to
dowody rzeczowe. Na ścianach świetlicy wiszą dyplomy wielu konkursów, w których
brali udział. W ramach zajęć teatralnych
dzieci zaczęły już przygotowywać Jasełka
– nie tylko występują jako aktorzy, ale także
pracują nad scenografią i pomagają szyć
kostiumy. Ich pierwszymi widzami będą
rodzice, potem spektakl zobaczą goście, np.
przedstawiciele gminy i starostwa, którzy
wspierają finansowo program edukacyjny
sióstr Różne drogi, jeden cel. Spektakle
powstające w świetlicy zwykle pokazywane
są kilka razy, a grupa małych aktorów bierze
z powodzeniem udział w konkursach teatralnych i recytatorskich. Ale nie zawsze jest
łatwo. Siostra chciała, żeby Kacperek był
owieczką w przedstawieniu, a ten nie wyszedł na scenę, tylko schował się pod ławą
w pomieszczeniu obok. Ale już kilka miesięcy później zaśpiewał piosenkę. Udało się
więc przełamać jego tremę i zahamowania.
Z kolei Patryk nie angażował się dwa lata,
był zamknięty w sobie, a emocje nie pozwalały mu wyjść na scenę. Tymczasem w ostatnim przedstawieniu tańczył! To dowód na
to, że systematyczna praca i cierpliwość daje
korzyści. Terapia przynosi skutki – dzieci
stają się odważniejsze i potrafią rozmawiać.
Przekazać własnymi słowami, co czują, a nie
Świetlica Socjoterapeutyczna
im. św. ks. Z. Gorazdowskiego
prowadzona przez
Zgromadzenie Sióstr św. Józefa
59-420 Bolków, Rynek 37
tel. (075) 741 37 83
www.swietlicaxzg.ovh.org
8
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
reagować agresją. To długa i żmudna praca,
w której wykorzystuje się również elementy
zabawy – pacynki, maskotki, wywiady, gestykulację… Ale bywają momenty, gdy wprost
należy powiedzieć dziecku, jak wyrazić uczucia, np. złość.
Zdarzają się przypadki biedy, niezaradności, pojawia się przemoc w rodzinie, ale to
sprawy, które trzeba traktować delikatnie, bo
zwykle są głęboko skrywaną tajemnicą rodzinną. Dzieci wiedzą i czują, że coś się
dzieje… Trzeba być uważnym. Widzimy
często, jak odreagowują – zabawa w dom
wygląda czasem bardzo drastycznie – mówi
siostra Danuta. Próbuję wtedy delikatnie
rozmawiać z rodzicami, tłumaczyć. Nie
mam kontroli nad tym, co dzieje się później,
bo każdy z nich na swój sposób próbuje
tworzyć rodzinę.
Mimo trudności siostrę Danutę cieszy,
że dzieci zachowują się naturalnie, są otwarte i chcą rozmawiać z opiekunami, bo im
ufają. To znaczy, że czują się w świetlicy
bezpiecznie. Przecież często pochodzą z rodzin, które borykają się np. z problemem
alkoholowym. Na współpracę z rodzicami
trudno więc liczyć, choć zdarzają się wyjątki. Najczęściej jednak są to dzieci zaniedbane, a przynajmniej część z nich nie miałaby
gdzie się podziać po szkole. U sióstr dostają
nie tylko podwieczorek i zaproszenie do zabawy, ale przede wszystkim wsparcie, pomoc
i zainteresowanie. Czuję, że jesteśmy im
potrzebne.
Świetlica działa od sześciu lat, choć nie
ma w niej etatów i pensji. A przydałyby się.
W realizacji projektów edukacyjnych i prowadzeniu zajęć pomagają trzy siostry, dwie
stażystki z Urzędu Pracy i czasem praktykanci z Kolegium Karkonoskiego.
Siostra Ewa Świderska ze Zgromadzenia
Sióstr św. Józefa kieruje świetlicą w Bolkowie
od pięciu lat. Swoje życie zakonne rozpoczęła tuż po maturze. Jest absolwentką Uniwersytetu Wrocławskiego, ukończyła także
studia podyplomowe z zakresu doradztwa
zawodowego, wspomagania wychowawczego
i terapii pedagogicznej oraz szkolenia dotyczące problemów alkoholowych i przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Zawsze wiedziała, że chce pracować z dziećmi:
– Miałam takie pragnienie i tak się zdarzyło.
Przez 20 lat pracowałam w przedszkolu przy
ul. Prusa we Wrocławiu. Teraz czuję, że jest
potrzeba, by istniała taka świetlica. Życie
toczy się tak prozaicznie, a nam wszystkim
potrzebna jest miłość i akceptacja.
Beata Gigiel
Warto wiedzieć
Jak trudno
być rodzicem
Od najdawniejszych czasów bicie, lanie, klapsy i wszelkie inne kary cielesne były ważnym
elementem wychowania dzieci. Witka wierzbowa, linijka pani nauczycielki, pas ojca,
ścierka do naczyń mamy, ręka, kabel od żelazka, pejcz, co kto miał, tym lał. Czy na
pewno kiedyś nie było tak wielu aktów przemocy wobec dzieci? Czy prowadzone były
statystyki: ile dzieci zmarło z powodu zespołu nagłej śmierci łóżeczkowej, a ile poddusiła bliska osoba? Czy kiedyś, gdy matka trafiała do szpitala z posiniaczonym dzieckiem
i mówiła, że upadło ze schodów, podawano
jej słowa w wątpliwość? Ile noworodków
lądowało na śmietnikach? Co się zmieniło?
Z pewnością zmieniło się społeczne podejście do bicia. Rodzice, którzy jawnie manifestują agresję wobec dziecka spotykają się
z brakiem aprobaty, a nawet wrogością otoczenia, co jedynie uczy ich nie bić na ulicy.
Stają się bezradni wobec swoich pociech i zostają sami z frustracją, a z billboardu uśmiecha się do nich twarz niebijącej mamy, dumnej i pewnej siebie. A gdyby tak zamienić
kampanię i wszelkie artykuły w prasie o tym,
jak zgubne skutki niosą z sobą kary cielesne
stosowane wobec dziecka, na proste poradniki,
jak nie bić. A rodzice zaczęliby się wspierać,
Swój
chłop
edukować, pomagać sobie w wyjściu ze
ślepego zaułka kar wymierzanych w złości
pomieszanej z bezradnością. Podobno każdy rodzic przynajmniej raz w życiu zastosował przemoc wobec własnego dziecka i każdy w skrytości swego serca zna to uczucie
winy, porażki i zagubienia, jakie towarzyszy
furii rodzicielskiej.
Zgłaszam więc postulat, rodzice spotykajcie się i rozmawiajcie o tym, jak czasem trudno być rodzicem, jak karzecie swoje
dzieci, z czego jesteście dumni a czego się
wstydzicie, zapraszamy na naszą stronę
www.ludzkasprawa.pl nie po to, by rozpocząć
kolejną pustą dyskusję o wychowaniu, ale
po to, by sobie pomagać i otwarcie porozmawiać o naszych rodzicielskich słabościach.
I jeszcze jedno, co jakiś czas rodzi się
wielka teoria na temat jedynego słusznego
sposobu wychowania dziecka i co jakiś czas
(ok. 20 lat) teoria ta się kompromituje i staje
bezużyteczna. Życzę więc więcej zaufania
do siebie i intuicji, co dobre dla dziecka a co
mu szkodzi ponad wszelką wątpliwość i
odwagi w szukaniusposobów na to, jak karać dziecko i je motywować nie bijąc, bo
bezstresowo od jakiegoś już czasu oznacza
bezsensownie.
Mama psycholog
Najtrudniej jest wyjść z systemu kata i ofiary
osobom żyjących w małych miasteczkach,
wsiach, zwłaszcza, gdy kat jest jedynym
żywicielem rodziny, cieszy się szacunkiem
społecznym i ma za sobą sieć powiązań
– znajomości wśród policji, pracowników
urzędów, wójtów, lekarzy. Ofiara, gdy
zaczyna walczyć o swoje prawa, bywa
dyskredytowana, pozbawiana szacunku
społecznego i należnej jej godności. Policja
wchodzi na interwencję i zamiast rozeznać
się w sytuacji i poinformować ofiarę o należnych jej prawach i koniecznych procedurach,
ucina sobie miłą pogawędkę z katem.
Prawdziwy triumf przemocy! Kierowniczka
Opieki Społecznej, która jest koleżanką ze
szkoły męża, nie bardzo wie, jak się ma
zachować. Jej rodzina dowie się o tym, że
posiniaczona żona Józka była u NICH, ale
będzie to raczej anegdota wieczoru, wszak
wszyscy wiedzą, jaki z niej numer, nie pracuje,
leniwa jest, tylko się dziećmi i domem
zajmuje, a jak jej coś nie pasuje, to lata na
skargę do mamusi. Trochę śmiech, złości,
a ofiara zostaje sama i albo się nauczy
walczyć jak lew, albo zginie w gąszczu
małomiasteczkowych powiązań, którym
niechcący swoim cierpieniem staje na drodze.
Bo Józek swój chłop, a Ona?
af.
R
Gdy dziecko
musi zeznawać
Może się zdarzyć, że twoje dziecko, które
padło ofiarą lub było świadkiem przestępstwa, będzie musiało opowiedzieć
policji i prokuraturze o tym wydarzeniu.
Jest to trudne i powodujące dodatkowy
stres przeżycie. Aby zminimalizować jego
skutki, należy dziecko odpowiednio przygotować. Bardzo często wystarczy wspólne
działanie policji, psychologów i najbliższych. Najważniejsze, aby młody człowiek wiedział, czego się od niego oczekuje
E
K
L
A
M
A
Osoby, które znajdują się w trudnej sytuacji
materialnej mogą skorzystać z bezpłatnych
porad prawnych udzielanych przez radców
i aplikantów zrzeszonych
i miał poczucie bezpieczeństwa. W tym
celu na komisariatach policji powstały
Niebieskie Pokoje. Coraz częściej nie przypominają one typowych policyjnych pomieszczeń. Jest do nich osobne wejście,
wyposażone są w przyjazne meble i weneckie lustra.
W naszym informatorze wewnątrz numeru
publikujemy wykaz takich pokoi w komisariatach
mieszczących się na terenie województwa
dolnośląskiego.
w Okręgowej Izbie Radców Prawnych
we Wrocławiu.
Porady dotyczące problemów związanych
z prawem pracy, spadkowym, lokalowymi
i obrotu konsumenckiego są udzielane
w siedzibie OIRP przy ulicy Włodkowica 8,
w poniedziałki od godz. 16.30 do 18.00.
Więcej informacji można zasięgnąć pod
nr. tel. (071) 793 70 94 lub na stronie
www.oirp.wroclaw.pl
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
9
Okiem fachowca
Czerniak
Uwaga rak
cz. 10
Kontynuujemy nasz cykl, w którym lekarze onkolodzy z Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu mówią
o różnych rodzajach chorób nowotworowych u dzieci. O nowotworze
złośliwym skóry mówi doktor nauk medycznych Wojciech Pietras.
Czerniak powstaje najczęściej na podłożu
znamion barwnikowych, tak zwanych pieprzyków, które mogą ulegać uzłośliwieniu.
Dlatego tego typu zmiany, w zależności od
tego, jak jest ich dużo i jak są rozległe oraz
w jakich miejscach występują, należałoby
usuwać profilaktycznie. Oczywiście powinien
decydować o tym lekarz. Najbardziej narażone na uzłośliwienie są zmiany tak zwane nabrzeżne: na dłoniach, między palcami,
na stopach, między palcami stóp, w miejscach,
które są często drażnione, czyli: okolice pasa
(paski i gumki od majtek), pachwiny, u kobiet
plecy (narażone na podrażnianie zapięciem
biustonosza), u chłopców i mężczyzn broda.
Czerniak to nowotwór najczęściej występujący u osób dorosłych. Zdarzają się jednak
nieliczne przypadki, kiedy choroba ta atakuje
dzieci. W Polsce zarejestrowano około trzydziestu przypadków czerniaka złośliwego
u dzieci. Odnotowuje się natomiast przy-
padki zachorowania na nowotwór niezłośliwy zwany melanoma juvenile. Natomiast my,
jako onkolodzy dziecięcy czy pediatrzy,
powinniśmy zwracać uwagę na przyszłość
dziecka, czyli na profilaktykę i profilaktyczne
usuwanie znamion, które kiedyś mogą budzić podejrzenia. Wiadomo jest, że niekorzystnie na skórę działają promienie słoneczne.
Niszczą strukturę DNA w skórze, co powoduje, że mechanizmy naprawcze przebiegają
nie tak, jak powinny. Dlatego szczególnie
ryzykowne jest narażanie na działanie promieni słonecznych skóry o jasnej karnacji.
Takie osoby nie opalają się dobrze, a dłuższe
przebywanie na słońcu powoduje silne zaczerwienienie i poparzenie skóry. Kolejną
grupą ryzyka są ludzie, u których czerniak
wystąpił w rodzinie, osoby, które posiadają
duże ilości zmian barwnikowych na skórze,
czy takie, u których występują znamiona
dysplastyczne. Zmiany w ich obrębie ocenia
Istnieją osoby, które są szczególnie zagrożone. Są to:
– osoby z jasną karnacją, o włosach blond lub rudych i niebieskich oczach, ze względu na
mniejszą zawartość barwnika (melaniny);
– narażone w dzieciństwie na przewlekłe nasłonecznienie lub oparzenia słoneczne;
– na co dzień spędzające czas w pomieszczeniach i korzystające z intensywnego słońca
podczas urlopu;
– nie stosujące lub niewłaściwie korzystające z ochrony przeciwsłonecznej;
– korzystające często z solarium i lamp kwarcowych;
– z licznymi znamionami barwnikowymi;
– z przebytym wcześniej czerniakiem;
– z czerniakiem w rodzinie;
– w każdym wieku, jednak ostatnio czerniak stał się najczęstszym nowotworem, na jaki
chorują młode kobiety.
Na czerniaka można zachorować w każdym wieku, jednak częstość zachorowań zwiększa
się bardzo po 30. roku życia u kobiet i po 40. roku życia u mężczyzn.
Ponad 90 proc. wszystkich czerniaków znajduje się na skórze, ale nowotwór ten może
umiejscawiać się wszędzie tam, gdzie pojawiają się komórki barwnikowe, a zwłaszcza
wewnątrz gałki ocznej (naczyniówka, ciałko rzęskowe, tęczówka), na błonie śluzowej
narządów płciowych, w jamie ustnej, krtani, przełyku, żołądku, jelitach i odbycie.
10
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
się metodą ABCD. Czasami dodaje się jeszcze
E. A, to asymetria, B – brzegi, C – kolor,
D – rozmiar, E – rozwój. Zmiana dysplastyczna cechuje się asymetrią, nierównymi,
poszarpanymi brzegami, zmianą zabarwienia
(znamię może mieć różne odcienie), wielkością (większa niż 5–6 milimetrów) i rozwojem – czyli następującymi szybkimi zmianami
w krótkim czasie (kilka miesięcy). Zauważenie choćby jednego z tych objawów jest
wskazaniem do jak najszybszego usunięcia
znamienia.
Trzeba pamiętać, że czerniak to jeden
z najbardziej ekspansywnych nowotworów.
Odnotowujemy coraz więcej zachorowań.
Ciekawe, że choroba ta atakuje ludzi rasy
białej. Nie zdarzają się wypadki zachorowania na czerniaka u osób o ciemnej skórze.
Wyjaśnienie jest proste. Jest to nowotwór,
którego punktem wyjścia są komórki nabłonkowe, tak zwane melanocyty, czyli komórki
zawierające barwnik. Najwięcej przypadków
czerniaka zauważa się w Australii, co wynika
głównie z panującego tam klimatu i nasłonecznienia.
W naszej szerokości geograficznej przez
cały rok kisimy się w ubraniach, na urlop
jedziemy gdzieś na południe i w ciągu kilku
dni usiłujemy nadrobić brak słońca. Nie
zdajemy sobie sprawy, jak bardzo niebezpieczne są oparzenia słoneczne, szczególnie na dużej powierzchni ciała. Takie
oparzenia mogą skończyć się zachorowaniem na czerniaka nawet po dziesięciu,
piętnastu latach. Dlatego czasem lepiej przyzwyczaić skórę do działania promieni słonecznych, korzystając przed urlopem z solarium (oczywiście w bardzo umiarkowanych
ilościach i pod warunkiem, że używane są
nowe, dobrej jakości lampy). Na słońcu natomiast należy używać kremów z wysokimi filtrami chroniącymi przed promieniowaniem.
Czerniak jest nowotworem dość nieprzewidywalnym. Oznacza to, że czasami duża
zmiana potrafi się sama wycofać, a malutka,
jak łepek od szpilki, potrafi dać przerzuty.
Czerniak nie poddaje się chemioterapii. Jedynym skutecznym sposobem leczenia tego
raka jest jego całkowite wycięcie. Bardzo
ważne, aby wszelkie tego typu zmiany
usuwał chirurg. Trzeba pamiętać, że w gabinecie kosmetycznym nie ma możliwości
histopatologicznego zbadania usuniętej
zmiany. A tylko na tej podstawie da się
stwierdzić, czy mamy do czynienia z nowotworem, a jeśli tak, to czy został on usunięty
w całości.
Warto wiedzieć
Epidemia
AIDS i HIV nazywane były dżumą XX
wieku, teraz po niemal ćwierćwieczu od
rozpoznania wirusa, nie budzi już takiego
przerażenia. Być może dlatego, że
dzisiejsi 20–30-latkowie nie pamiętają
naszych czasów
tego przerażenia, jakie w latach 80.
ubiegłego wieku przeżywali ich rodzice,
gdy po raz pierwszy zdiagnozowano
chorobę. Dlatego czują się bardziej
AIDS i HIV to dwa słowa, które przed laty
wywoływały paniczny lęk na całym świecie.
Wirus niedoboru odporności traktowany był
przez jednych jako kara dla ludzkości za rozwiązły tryb życia, a przez innych jako dowód
na niedoskonałość współczesnej medycyny.
Od kilku lat nie mówi się zbyt wiele o niebezpieczeństwie, jakie z sobą niesie, co wcale
nie oznacza, że zagrożenia nie ma – tylko
na Dolnym Śląsku około 100 osób zostaje
co roku zakażonych wirusem. To jedna piąta
zachorowań w całym kraju.
– Tak wysokie wskaźniki nie świadczą o tym,
że mieszkańcy naszego regionu są bardziej narażeni
na zakażenie – wyjaśnia Marek Lecko, prezes
Towarzystwa Rozwoju Inicjatyw Społecznych „Unison” zajmującego się profilaktyką
HIV i AIDS. – Po prostu, mamy lepszą diagnostykę, jesteśmy jedynym województwem, w którym
istnieje aż pięć ośrodków bezpłatnej diagnostyki
HIV, a już wkrótce powstanie szósty. Niestety, nie
ma w nich dużego ruchu. Polska jest jednym
z krajów europejskich o najniższym wskaźniku osób
wykonujących testy – tylko cztery na tysiąc odwiedza punkty diagnostyczno-konsultacyjne. Tymczasem w Europie Zachodniej jest ich dziesięć razy
więcej.
W ciągu ostatnich lat zmieniła się grupa
osób narażonych na kontakt z wirusem.
Wcześniej były to przede wszystkim środowiska homoseksualne i grupy narkomanów
używających strzykawek.
– Obecnie coraz więcej zachorowań notuje się
wśród osób, które uprawiają seks z przypadkowym
partnerem – wyjaśnia Marek Lecko. – Najczęściej do takich kontaktów dochodzi na dyskotece,
albo w pubie. Najbardziej na zakażenie narażone
są kobiety od 15. do 30. roku życia.
Jeżeli ktoś prowadzi niezobowiązujący
styl życia i lubi zmieniać partnerów, warto
aby sprawdził czy nie został zarażony. Badania są bezpłatne, anonimowe i poprzedzone rozmową z konsultantem, który wyjaśni wątpliwości i odpowie na wszystkie
pytania.
– Jeżeli mamy jakieś podejrzenia, to po trzech,
czterech tygodniach możemy pójść na badania,
które jedynie zasugerują, że coś jest nie w porządku
– mówi dr Bartosz Szetela z Kliniki Chorób
Zakaźnych i Nabytych Niedoborów Odpornościowych. – Natomiast wykluczyć obecność wirusa można dopiero po trzech miesiącach
od zakażenia. Jego zdaniem na Dolnym Śląsku żyje największa w kraju liczba osób z HIV.
Tylko w naszej poradni zarejestrowanych jest 550
osób – mówi doktor Szetela – a drugie tyle z wirusem HIV otaczamy opieką. Nieprzypadkowo
w stosunku do nich używa się określenia „osoby
żyjące”, bo wcześnie wykryta choroba jest jak cukrzyca. Pod odpowiednią opieką i przy stosowaniu
odpowiednich leków można dożyć późnej starości.
W Europie Zachodniej coraz częściej testy
wykonują pary, które decydują się na wspólny związek. W Polsce taka praktyka ciągle
jeszcze stanowi tabu, a partner odbiera ją
jako brak zaufania.
– Ta sytuacja zaczyna się powoli zmieniać
– twierdzi dr Szetela. – Coraz częściej na badania przychodzą pary, które miały innych partnerów i chcą się wzajemnie upewnić, że są zdrowi.
filipa
bezkarni i bezpieczni. Ale ta niewiedza
może drogo kosztować.
Wirusem HIV można się zarazić tylko na
trzy sposoby
– przez kontakty seksualne,
– przez zakażoną krew,
– zakażona ciężarna matka może
zakazić płód – przez łożysko, w czasie porodu lub podczas karmienia
piersią.
AIDS – zespół nabytego niedoboru
odporności, to końcowy etap zarażenia
wirusem HIV. Choroba, która doprowadza
do wyniszczenia mechanizmu obronnego
organizmu, może się rozwijać nawet
około 10 lat.
Gdzie na Dolnym Śląsku można wykonać bezpłatne badania w kierunku HIV oraz znaleźć
pomoc w przypadku problemów z narkotykami
– dowiesz się w informatorze wewnątrz numeru.
To nasz problem
Często odsuwamy od siebie myśl, że nasze
nastoletnie dziecko może mieć jakiś kontakt
z narkotykami. Dostrzegamy problem społeczny, ale uważamy, że nie może dotyczyć
on naszych pociech. Nie rozmawiamy z nimi
na ten temat, bojąc się, że nasze gadanie, może przynieść odwrotny skutek. Sami uważamy
również, że może lepiej nie wywoływać wilka
z lasu i nie poruszać drażliwych tematów.
Otwieramy tym samym furtkę handlarzom,
którzy sprzedając śmierć, przekonują, że otwierają drogę do bram raju. Oni nie mówią, do
czego prowadzi uzależnienie, nie mówią, jak
ciężko z niego wyjść, nie mówią, że w niektórych wypadkach jest to prawie niemożliwe.
Wokół narkotyków krąży wiele mitów.
Począwszy od tego, że marihuana jest nieszkodliwa, amfetamina pomaga w nauce, skończywszy na tym, że w końcu jeśli wezmę raz,
to nic się nie stanie. Każde z tych twierdzeń
jest nieprawdziwe, a wiedza przychodzi
zwykle zbyt późno. Dlatego rodzice, rozmawiajcie ze swoimi dziećmi, mówicie im, że
jedyną gwarancją uniknięcia nałogu jest
niepodejmowanie żadnych prób z narkotykami. Nie udawajcie, że to nie wasz problem.
redakcja
Warto wiedzieć, że:
– posiadanie narkotyków zagrożone jest karą
więzienia do lat 3;
– posiadanie znacznej ilości narkotyków zagrożone jest karą więzienia do lat 5 i grzywną;
– produkcja narkotyków zagrożona jest karą
więzienia do lat 3. W przypadku produkcji
znacznej ilości narkotyków, przestępstwo
zagrożone jest grzywną i karą więzienia na
czas nie krótszy od lat 3;
– handel narkotykami zagrożony jest karą
więzienia do lat 10;
– udzielanie lub nakłanianie do użycia narkotyków zagrożone jest karą więzienia do lat 5.
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
11
Spojrzenia
Aktywność przez sztukę
Świat nadziei
W Centrum Sztuki WRO rozpoczynają się
właśnie warsztaty dla młodzieży i dzieci
niepełnosprawnych umysłowo, organizowane przez Stowarzyszenie Świat Nadziei. Młodzi ludzie w skupieniu słuchają Agnieszki
Kubickiej-Dzieduszyckiej, która jest kuratorem wystawy Orphics Edwarda Zajeca. Przed
wejściem, dzięki nowoczesnej technice, każdy ma możliwość spojrzeć autorowi w oczy. Na
sali panuje cisza. Widać jedynie kilka graficznych animacji komputerowych. Po nałożeniu słuchawek dowiadujemy się, że są one
interpretacją klasycznych utworów muzycznych oraz muzyki elektronicznej. Młodzi
ludzie słuchają utworów, obserwując zmieniające się motywy matematyczne. Przy
niektórych kompozycjach stoją krótko, przy
innych zatrzymują się na dłużej; do ulubionych powracają. Niektórzy korzystają z możliwości, jakie daje galeria, i siadają przed
wybraną animacją. W takiej atmosferze niezauważenie mija godzina. Jeszcze tylko
pamiątkowe zdjęcia i zaproszenie na kolejne
wystawy.
12
Warsztaty w Centrum Sztuki WRO to
tylko jeden z wielu przykładów zajęć realizowanych przez Stowarzyszenie Świat Nadziei
w ramach Programu aktywizacji społecznej
osób niepełnosprawnych umysłowo Sztuka
Aktywności. Program skierowany jest do
ponad setki wrocławskich dzieci, młodzieży
i dorosłych z niepełnosprawnością umysłową. W zajęciach warsztatowych biorą udział
nie tylko podopieczni Stowarzyszenia Świat
Nadziei, ale też: ze Stowarzyszenia Ostoja,
Handicap, Zespołu Szkół Specjalnych nr 27,
Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 8, Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 10 czy Rodzinnego
Domu Dziecka nr 11.
Sztuka Aktywności jest realizacją jednego
z celów Stowarzyszenia, polegającego na
wspieraniu aktywności twórczej i promowaniu uczestnictwa osób niepełnosprawnych
umysłowo w życiu kulturalno-społecznym.
Ma im dać możliwość zawodowego i społecznego realizowania się. Program zakłada
zwrócenie uwagi środowisk i instytucji kulturalno-
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
-społecznych na problematykę osób niepełnosprawnych umysłowo, zainicjowanie kontaktu
i nawiązaniu współpracy w tworzeniu przestrzeni
do społecznego funkcjonowania tych osób – mówi
Agnieszka Chojnacka, prezes Stowarzyszenia
Świat Nadziei, które ma zamiar zmienić podejście do osób niepełnosprawnych z nadmiernie opiekuńczego do mądrze aktywizującego.
Działania artystyczne dają osobom niepełnosprawnym możliwość wypowiedzenia
się, a przede wszystkim zaistnienia w społeczeństwie. Uczestnicy Programu Sztuka
Aktywności poznają ceramikę, rzeźbę, fotografię, film, teatr, ale też korzystają z nowych
mediów elektronicznych, takich jak kamera,
skaner, aparat cyfrowy czy komputer i Internet. Mają także możliwość zdobycia nowych umiejętności i doświadczenia w wykonywaniu obowiązków społecznych, takich
jak: pomoc w przygotowaniach do przedstawienia lub wystawy, prace porządkowe
w bibliotece, galerii sztuki czy teatrze, a także
pomoc w czasie wernisażu lub premiery.
Poznają też zasady funkcjonowania insty-
Polecamy
tucji i specyfikę pracy artystów, aktorów,
reżyserów, bibliotekarzy, sportowców oraz
muzyków.
W planach Stowarzyszenia Świat Nadziei
jest utworzenie Galerii i Pracowni Aktywizacji Społecznej. W niej osoby niepełnosprawne umysłowo będą mogły realizować
się społecznie i zawodowo. Takie miejsca
działają już w europejskich placówkach. Rola osób niepełnosprawnych polega na
prowadzeniu czytelni z kawiarnią, wypożyczalni publikacji związanych ze sztuką, internetowego radia czy redagowaniu własnego
pisma. Celem takiej galerii byłaby poprawa
jakości życia, a przede wszystkim funkcjonowania osób niepełnosprawnych umysłowo. Zapewniłaby ona możliwość rozwoju
zainteresowań, wykazania się umiejętnościami i aktywnego uczestnictwa w życiu
społecznym.
Stowarzyszenie na rzecz wspierania i rozwoju edukacji, rewalidacji oraz aktywizacji
społecznej osób niepełnosprawnych umysłowo Świat Nadziei od 2005 roku tworzą
terapeuci, nauczyciele, rodzice i opiekunowie
oraz inne osoby działające wspólnie na rzecz
osób niepełnosprawnych umysłowo.
Szczegółowe informacje o Stowarzyszeniu
można znaleźć na stronie internetowej:
www.swiatnadziei.org .
Aleksandra Kwaśniak
Warsztaty w Centrum Sztuki WRO
Fot. Anna Smarzyńska
Warto przeczytać
Jacek Dehnel
Balzakiana
Wydawnictwo WAB
Większość czytelników zna go przede wszystkim jako autora bestsellerowej powieści Lala
nagrodzonej Paszportem Polityki. To był jeden z najciekawszych i najważniejszych debiutów powieściowych ostatnich lat. Jacek
Dehnel to prozaik, poeta, malarz i tłumacz
(m.in. wierszy Larkina wydanych przez Biuro
Literackie). Na ulicy – łatwo rozpoznawalny
dandys – zawsze w wytwornym surducie
i z laseczką. Dżentelmen jakby żywcem przeniesiony z innej epoki.
Wielokrotnie już cytowano Czesława
Miłosza, który napisał o nim: W przypadku
Jacka Dehnela mamy do czynienia z kimś zupełnie
niezależnym od obowiązującej obecnie mody.
Istotnie, autor Lali odwołuje się do tradycji
wielkiej realistycznej powieści XIX wieku.
Hołduje klasykom, ku uciesze własnej i czytelników znużonych eksperymentami, obliczonymi często na efekt, które z literaturą
zwykle niewiele mają wspólnego. Taką też
literaturę podszytą klasykiem stara się z powodzeniem pisać – daje upust wyobraźni,
tworzy ciekawe fabuły. Jest pomysłowy – kolekcja pocztówek kupionych na pchlim targu
była dla niego pretekstem do napisania Rynku
w Smyrnie. Wzruszający portret swojej babci
stworzył w Lali, tak docenionej przez krytykę oraz czytelników. Jego proza jest pełna
literackiego rozmachu, z olbrzymią ilością
detali i drobiazgowych opisów, przez co
często sensualna. Pełna krwistych typów
i charakterów. Dehnel jest przy tym sprawnym stylistą i bacznym obserwatorem.
Balzakiana to odwołanie wprost do Komedii
ludzkiej – rywalizacja, towar, pieniądz determinuje zachowania i postawy bohaterów.
Od czasów Balzaka niewiele się zmieniło
– zauważa Jacek Dehnel. Obłuda, oszustwo,
interesowność, resentymenty nadal mają się
dobrze we współczesnym świecie. Szlachetność i uczciwość są niemodne i świadczą o słabości. Są raczej pogardzanym to-
warem w kapitalistycznej rzeczywistości.
Dehnel potrafi naśladować Balzaka – pierwsze opowiadanie to historia małżeństwa córki sklepikarza z wziętym malarzem, a jednocześnie rzecz o skutkach tego mezaliansu.
To nawiązanie wprost do Domu pod Kotem
z Rakietką.
Słowo „mezalians”, które zapamiętała z bryku do „Lalki”, nagle ukazało się jej w pełnym
blasku; zrozumiała, że istnieją mezalianse duchowe czy kulturalne, które są znacznie bardziej szkodliwe niż mezalianse finansowe czy towarzyskie –
czytamy w Balzakianach.
Dehnel z upodobaniem cytuje, parafrazuje,
gra Balzakiem we współczesnych dekoracjach. Robi to nie tylko inteligentnie i ciekawie, ale i z dużym poczuciem humoru. A że
ma dobry słuch, to zachowuje przy tym rytm
prozy XIX-wiecznego pisarza. Bawi się
konwencją, ale potrafi jednocześnie mówić
własnym głosem o naszej zmieniającej się
z dekady na dekadę rzeczywistości – np.
o bezwzględności, pazerności i rozpadzie rodziny jak w opowiadaniu Tońcia Zarębska.
Scena poszukiwania przez zapobiegliwą rodzinę fortuny w mieszkaniu ciotki, która leży
w szpitalu, budzi rumieniec wstydu i zażenowania. A jednocześnie dowodzi, że nasza
natura nie zmieniła się tak bardzo od czasów
Komedii ludzkiej.
Można nie znać pierwowzoru i dobrze się
bawić czytając Balzakiana, a potem sięgnąć
po samego Balzaka. Więcej zabawy z pewnością będą mieć czytelnicy, którzy z kanonem lektur w szkole się przyjaźnili – smaczki
i szczegóły łatwiej będzie im rozszyfrować.
Choć to opowieści nie tylko do smakowania,
ale i ku refleksji nad nieszczęsną kondycją
ludzką. Dehnel oferuje czytelnikom panoramę społeczną i obrazki pełne wnikliwej
obserwacji obyczajowej, niestety – jakże
trafnej!
Anna Molska
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
13
Warto wiedzieć
Miejski Oœrodek Pomocy Spo³ecznej
ul. Strzegomska 6, 53-611 Wroc³aw
tel. (071) 782 23 18, fax (071) 782 23 27
Szukam domu…
W październiku Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej we Wrocławiu, Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy i Archidiecezjalny Ośrodek Adopcyjny wraz ze Stowarzyszeniem Rodziców
Zastępczych Przede Wszystkim Rodzina, prowadzili akcję Szukam domu…, mającą na celu
pozyskanie osób chętnych do prowadzenia
rodzinnych form opieki zastępczej nad dziećmi,
czasowo lub trwale pozbawionymi opieki
rodzicielskiej.
Opieka zastępcza może być prowadzona
w różnych formach:
1. Rodzina zastępcza – może być utworzona
przez małżonków lub osoby niepozostające
w związku małżeńskim, pragnące stworzyć rodzinę dla dzieci czasowo lub trwale pozbawionych opieki rodzicielskiej. W rodzinie zastępczej może przebywać nie więcej niż troje dzieci,
w szczególnych przypadkach liczba ta może
zostać zwiększona.
Formami szczególnymi rodzin zastępczych są:
• wielodzietna rodzina zastępcza – w tym
samym czasie umieszcza się w niej nie
mniej niż troje i nie więcej niż sześcioro
dzieci. W przypadku konieczności umieszczenia w rodzinie licznego rodzeństwa,
liczba dzieci w wielodzietnej rodzinie zastępczej może się zwiększyć.
• specjalistyczna rodzina zastępcza – umieszcza się w niej dzieci niedostosowane społecznie albo dzieci z różnymi dysfunkcjami, problemami zdrowotnymi, wymagającymi szczególnej opieki i pielęgnacji. W rodzinie tej może wychowywać się w tym
samym czasie nie więcej niż troje dzieci.
• rodzina zastępcza o charakterze pogotowia rodzinnego – umieszcza się w niej nie
więcej niż troje dzieci na pobyt okresowy,
do czasu unormowania sytuacji życiowej
dziecka, nie dłużej niż na 12 miesięcy.
W szczególnie uzasadnionych przypadkach
pobyt dziecka może być przedłużony,
jednak nie więcej niż o kolejne 3 miesiące.
2. Rodzinny Dom Dziecka – mogą prowadzić
małżonkowie pragnący stworzyć rodzinę dla
dzieci czasowo lub trwale pozbawionych opieki
Mój problem związany jest z funduszem alimentacyjnym. Czy ośrodki miejskie nas oszukują? Ojciec
rodzicielskiej, przy czym jedno z małżonków
otrzymuje zapłatę za sprawowanie funkcji opiekuńczo-wychowawczej. W Rodzinnym Domu
Dziecka może przebywać od 4 do 8 dzieci,
w szczególnych przypadkach liczba dzieci może
zostać zwiększona. Funkcję RDDz można
pełnić we własnym domu albo mieszkaniu,
lub w lokalu udostępnionym przez Miasto.
Wszyscy kandydaci na opiekunów dzieci
przechodzą szkolenie oraz kwalifikację w Ośrodku Adopcyjno-Opiekuńczym.
We wszystkich formach opieki zastępczej
udzielana jest pomoc pieniężna na częściowe
pokrycie kosztów utrzymania dziecka.
Szczegółowych informacji udzielają:
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej
Zespół ds. Opieki nad Dziećmi i Młodzieżą
53-611 Wrocław, ul. Strzegomska 6
tel. (071) 782 23 13
Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy
53-645 Wrocław, ul. Młodych Techników 58
tel. (071) 359 28 95
Archidiecezjalny
Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy
50-169 Wrocław, ul. Katedralna 4/25
tel. (071) 327 11 01
Stowarzyszenie Rodziców Zastępczych
„Przede Wszystkim Rodzina”
tel. (071) 352 78 31
cyjnych wypłaconych na podstawie ustawy
mojego dziecka ma ponad 2,5 tysiąca długu u komornika. Komornikowi udało się ściągnąć tylko ponad
z dnia 18 lipca 1974 r. o funduszu alimentacyjnym.
100 zł i dlatego będę otrzymywać alimenty z funduszu. W ośrodku miejskim powiedzieli mi, że każdą
Ponadto Ośrodek Pomocy Społecznej właściwy dla
kwotę zaległych alimentów jaką ściągnie komornik mam oddawać dla nich. Moje zaległe pieniądze nie są
wierzyciela, ma obowiązek zwrócić się do Ośrodka
ponoć ważne. W takiej sytuacji, jeżeli ja oddam każdą wyegzekwowaną na poczet długu złotówkę, to nie
Pomocy działającego w miejscu zamieszkania dłuż-
dość, że będę spłacać dług ojca dziecka w funduszu, to i u komornika dług ten będzie mniejszy. W rezultacie
nika, o podjęcie działań wobec osoby, która uchyla
jedną kwotą spłacone będą dwa jego długi, a ja nie zobaczę z zaległych alimentów ani złotówki mimo to,
się od płacenia alimentów. W praktyce oznacza to,
konto dłużnika u komornika będzie czyste. Czyli w rezultacie dziecko swoimi alimentami zaległymi spłaca
że zgodnie z ustawą dłużnik musi zwrócić wszystkie
dług ojca należny funduszowi, ojciec ma czyste konto a dziecko, które nie otrzymywało należnych mu
świadczenia wypłacone z funduszu alimentacyjnego,
alimentów na czas po ściągnięciu przez komornika i tak nie ma nic. CZY TO NIE JEST CHORE I BEZ-
łącznie z ustawowymi odsetkami. Dlatego razem z de-
ZDESPEROWANA
cyzją o wypłacaniu należnych alimentów z funduszu,
PRAWNE?! Czy ktoś mógłby się tym zająć?
dłużnik zostaje poinformowany o jego zobowiązaPoniżej drukujemy odpowiedź pracownicy
wane od dłużnika kwoty zaliczone na poczet alimen-
niach wobec Skarbu Państwa, powstałych na skutek
Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
tów wraz z odsetkami właśnie do Miejskiego Ośrod-
wypłacania osobie uprawnionej świadczeń z fundu-
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej jako organ
ka Pomocy Społecznej.
szu alimentacyjnego. Na koniec dodam, że uporczywie
upoważniony do przyznawania świadczeń z fundu-
Czyli wierzytelności zaspokajane są w następującej
uchylający się od płacenia alimentów dłużnik podle-
szu alimentacyjnego podejmuje działania zgodne
kolejności:
ga karze grzywny lub karze pozbawienia wolności
z ustawą o pomocy osobom uprawnionym do alimentów (ustawa z 7 września 2007 r., wraz z poprawkami
1. należności z tytułu świadczeń z funduszu
alimentacyjnego;
do lat 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego, organu pomocy społecznej lub organu podejmu-
z 27 czerwca 2008 r.), która rzeczywiście zakłada,
2. należności powstałe z tytułu zaliczek ali-
jącego działania wobec dłużnika alimentacyjnego.
że MOPS zobowiązany jest przekazać komornikowi
mentacyjnych wypłaconych osobie upraw-
Jeżeli pokrzywdzonemu wypłacono świadczenia
sądowemu prowadzącemu postępowanie egzekucyj-
nionej na podstawie ustawy z dnia 22 kwietnia
pieniężne na skutek bezskuteczności egzekucji ali-
ne decyzję o przyznaniu świadczeń z funduszu ali-
2005 r.;
mentów, ściganie odbywa się z urzędu.
mentacyjnego. W efekcie, w okresie pobierania przez
3. należności wierzyciela;
osobę uprawnioną świadczeń z funduszu, komornik
4. należności likwidatora funduszu alimentacyjne-
sądowy zobowiązany jest przekazać wyegzekwo-
go powstałe z tytułu świadczeń alimenta-
14
LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI
Patrycja Kruk
ZTPS 8 przy ul. Glinianej 28/30
tel. informacji MOPS: (071) 782 23 22.
SPACER PO WROCŁAWIU
PRZEDMIEŚCIE
ŚWIDNICKIE
część czwarta
Z kilku powodów wiek XIX we Wrocławiu
był okresem niesłychanie prężnego rozwoju
miasta. Po pierwsze, na polecenie zwycięskich
wojsk napoleońskich runęły potężne fortyfikacje i miasto zaczęło rozbudowywać się
w kierunku przedmieść. Włączano także
w obręb miasta okoliczne wsie. Po drugie, po
Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku Wrocław
przez blisko sto lat omijały wojny, a wrocławianie, lojalni poddani państwa pruskiego,
wykorzystali ten czas względnego spokoju
na intensywny rozwój przemysłu, handlu,
architektury i transportu. Po trzecie wreszcie
– miasto skorzystało na kontrybucjach wojennych, jakie Francja zapłaciła Prusom po
przegranej wojnie w 1870 roku.
Aby mieć wyobrażenie o dynamice tych
zmian, warto prześledzić statystyki dotyczące liczby ludności miasta na przestrzeni XIX
wieku. W okresie wojen napoleońskich Wrocław liczył niespełna 60 tys. mieszkańców.
W połowie XIX wieku liczba ta wzrosła do
100 tys. Jednak najbardziej spektakularny
przyrost nastąpił po kolejnym półwieczu.
Na początku XX wieku Wrocław był już
ponadpółmilionową metropolią.
Trzeba z niemałą przykrością stwierdzić,
że po upływie kolejnych 100 lat liczebność
dzisiejszej stolicy Dolnego Śląska nie wypada
zbyt imponująco. Wiadomo, po drodze wy-
darzyły się dwie wojny światowe. W 1945
roku Wrocław zmienił przynależność państwową, a wraz z nią swych mieszkańców.
Niemniej żyje nas tutaj dzisiaj zaledwie
około 620 tys.
Spośród włączonych w XIX wieku do
miasta przedmieść najprężniej rozwijało się
Przedmieście Świdnickie. To dlatego już po
raz czwarty szukamy tu czegoś ciekawego.
Naturalnie nie możemy pominąć obiektu
doskonale znanego i często odwiedzanego
przez mieszkańców odrzańskiego grodu. Proszę Państwa, jesteśmy na ulicy Marszałka
Józefa Piłsudskiego – przed nami Dworzec
Główny PKP.
21 maja 1842 roku zaczęła się nowa
epoka w historii Wrocławia. Tego dnia na
peryferiach miasta, sprzed nieistniejącego
już dziś dworca Kolei Górnośląskiej przy
obecnej ulicy Małachowskiego, ruszył pierwszy pociąg z Wrocławia do Oławy. Okolice
dworca były niezabudowane, w pobliżu
przebiegała ulica nie bez powodu nazwana
Ogrodową (dzisiejsza ulica Piłsudskiego).
Wkrótce postanowiono wybudować obok
większy dworzec dla Kolei Wrocławsko-Poznańskiej. Projekt autorstwa Wilhelma
Na górze:
Dworzec Główny
Obok:
Peron 2
Fot. Marta Rudnicka
Grapowa w stylu pałacowym nawiązywał
do tradycji angielskiego gotyku Tudorów,
a budowę zrealizowano w latach 1855–57.
W tamtych czasach wrocławski dworzec był
największym i najnowocześniejszym spośród istniejących na terenie Niemiec.
Pierwotnie pociągi jeździły wzdłuż dzisiejszego holu głównego. Istniejące tu do
dziś, ciągnące się po północnej stronie podwyższenie z restauracjami i poczekalniami,
jest pozostałością jedynego wówczas na tym
dworcu peronu. Dopiero na przełomie XIX
i XX wieku dokonano istotnej modernizacji
obiektu. Przeniesiono tory na nasyp kolejowy
i rozbudowano je w kierunku południowym.
Poprowadzenie torowisk kolejowych po estakadach umożliwiło dalszy rozwój miasta
w kierunku południowym. Przerzucone nad
ulicami wiadukty nie kolidowały już z ruchem naziemnym.
W naszych czasach historyczny budynek
Dworca Głównego podupadł i wszyscy byli
zgodni co do tego, że najwyższy czas na kolejną jego modernizację. Z pomocą przyszły
plany i fundusze związane z Euro 2012.
Dzięki nim za niespełna cztery lata dworzec
zostanie odrestaurowany oraz rozbudowany.
Wnętrze będzie przypominało galerię handlową, na perony dostaniemy się ruchomymi
schodami, pomiędzy torami ma rosnąć trawa, a parkingi samochodowe znajdą się pod
ziemią. Na dotychczas zaniedbanym terenie
przed głównym wejściem od ulicy Piłsudskiego pojawią się rozległe trawniki i ścieżki
spacerowe, a na tyłach dworca, przy ulicy
Suchej, powstanie nowy pawilon, pełniący
funkcję łącznika z dworcem autobusowym.
Ogłoszony przez kolejarzy i miasto konkurs architektoniczny na koncepcję odnowy
gmachu wygrała niedawno pracownia architektoniczna Grupa 5 z Warszawy. Jej przedstawiciele zapewniają, że Dworzec Główny
zachowa swój reprezentacyjny charakter.
Marta Rudnicka
Powiatowy Urząd Pracy we Wrocławiu
realizuje projekt
Z NAMI PO PRACÊ
Jeśli mieszkasz we Wrocławiu lub w powiecie wrocławskim, nie masz pracy i jesteś
zarejestrowany w naszym urzędzie, zapraszamy Cię do udziału w projekcie, który
zwiększy Twoje szanse powrotu na rynek pracy.
Oferujemy:
• szkolenia zawodowe (często z praktyką u pracodawcy) i aktywizujące
• doradztwo zawodowe i pośrednictwo pracy
• staże, przygotowania zawodowe oraz prace interwencyjne
Masz możliwość uzyskania:
• środków na podjęcie własnej działalności gospodarczej
• certyfikatów EBC*L, ELSA, FELSA, ECDL, ERC
Więcej informacji w Dziale Pośrednictwa Powiatowego Urzędu Pracy lub na stronie
www.pup.wroclaw.ibip.pl
Nasz adres:
Powiatowy Urząd Pracy
53-333 Wrocław, ul. Powstańców Śląskich 98
tel. 071 360 43 00 do 09
Zapraszamy od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 14.00
Projekt jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej – Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach
Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki 2007-2013

Podobne dokumenty