ANTONI SCHNEIDER
Transkrypt
ANTONI SCHNEIDER
70.715 DOC. DR ŁUCJA CHAREWICZOWA NIEDOCENIONY ANTONI KRAJOZNAWCA SCHNEIDER L W Ó W O d b itk a z N r 4 - 5 , LWOWSKI 1 9 3 8 r. 1 9 3 8 „PRZEGLĄDU o rg a n u O d d z ia łu L w o w s k ie g o P o l s k i e g o KRAJOZNAW CZEGO" Towarzystwa - Krajoznawczego DOC. DR LUCJA CHAREWICZOWA NIEDOCENIONY ANTONI LWOWSKI KRAJOZNAWCA SCHNĘ I D ER * 1825 - f 1880 L W Ó W O d b itk a Z Nr 4 - 5 , 1 9 3 8 r. 1938 o rg a n u O d d z ia łu L w o w s k ie g o „PRZEGLĄDU Polskiego KR AJOZNAW CZEGO" Towarzystwa - Krajoznawczego D ru k . „Zw . Z a k ł. G raficzne'" S p ó łd z , z od p . u d z , Lw ów , P ie k a rs k a 18 — T e le f. 290-05 A ntoni Schneider w pojęciu w ielu swoich współcześników był tylko nudnym szpargalistą, w ędrow cą - m aniakiem , zdziwaczałym zbieraczem starożytności. Postać to była jednak wyższej treści. Zdum iew a ogromem pracy, m rów czą pracow itością i bezgra niczną bezinteresow nością. Budzi żywe za ciekaw ienie swą pasją dla krajoznaw stw a i zabytków , nam iętnym rozm iłow aniem w zbieractw ie archiw alij. Nie była gładką ani prostą linia jego ży cia. W ichrzył m u ją ciągle i zm ieniał k ieru nek los nieubłagany, dotkliw y niedostatek. Skrom ne było jego środowisko rodzinne i przez rychłą śm ierć ojca wcześnie osierociałe. Ojciec zaś ten, Leopold im ieniem , po chodził podobno z Baw arii, jako dym isjono w any kap ral od huzarów został skrom nym urzędniczyną skarbow ym , custos tabaccae. Poślubił on córkę rządcy dóbr, szlachciankę T eresę W odnicką. Z tego m ałżeństw a uro dził się dnia 12 czerwca 1825 r. w Olszanicy, o m ilę od Złoczowa, A ntoni S c h n e id e r1). Rodzina ta przeniosła się następnie do 1) P apiery osobiste i dokum enty A. Schneidra znajdują się w rkpsie Ossolineum, nr. 3270/III. 4 Żółkwi. Po śm ierci ojca pozostało dzieci k il koro i szczupła em erytura. Zaledw ie zaczy nający swe nauki chłopak jako syn n a jsta r szy, przychodzi z pomocą bardzo kochanej przez siebie m atce, kosztem rezygnacji ze studiów , w stępuje jako pisarz do kancelarii pułkow ej konsystujących w Żółkwi huza rów. Poniew aż zaś zam ieszkiw ał z rodziną w obrębie zabudow ań zam ku żółkiewskiego, m iał tam pierw szą sposobność zetknięcia się z zabytkam i historycznym i a naw et dostał się do archiw um . Tam narodziły się archiw alno-zbierackie zam iłow ania Schneidra. Potem jednak w ypadki dziejowe 1848 r. cisnęły go aż na W ęgry. B rał udział w po w staniu w ęgierskim , w bitw ie pod K apolną został ran n y a pod Tem eszw arem w zięty do niewoli. U znany za dezertera zasądzony zo stał n a trzyletnie więzienie w K ufsteinie, gdzie celę dzielił z Telekim. Obaj we w spól nych rozm ow ach doszli do przekonania, że oprócz w alki o ojczyznę z bronią w ręce, jest jeszcze drugi rów nie szlachetny sposób słu żenia ojczyźnie przez badanie jej przeszłości i zabytków. To też Schneider już pow racając z w ięzie nia, szedł od wsi do wsi, zbierał dokum enty, oglądał mogiły, zwiedzał ru in y i zabytki. Osiadł w Brodach, gdzie zam ieszkiw ała wów czas jego ciężko już chora m atka. Ale tam chlebodajnego zajęcia nie znalazł, więc znowu rozpoczął w ędrów ki po kraju, zarabiając do rywczo jako pisarz po dom iniach. Czytał zaś ciągle wiele, uczył się w ytrw ale. P rz y p a try 5 w ał się pilnie ludowi, krajobrazow i i budo wlom, okopom, k u rh a n o m 2). Po śm ierci m atki w 1853 r. przeniósł się z Brodów po now nie do Żółkwi, z nadzieją w sercu, że teraz poduczony, w yzyska skarby zam ko wego archiw um . Ale one już poszły w roz sypkę. N atom iast zaś z czasem uzyskał tam ratu jąc ą go od głodu posadę jako drogom istrz przy gościńcu krajow ym ŻółkiewSokal, a potem jako b u ch alter przy drodze Bełżec - Jarosław i Żółkiew - Sokal. Służ bowe w yjazdy w yzyskiw ał n ajskrupulatniej dla krajoznaw czych celów. N igdy też nie w racał z podróży z próżnym i rękom a, bo już wówczas m iał cel w ytknięty. Celem zaś tym było stw orzenie archiw um do krajoznaw stw a Galicji, opracow anie en cyklopedii krajoznaw czej i m apy archeolo gicznej kraju. W 1858 r. przybył do Lw ow a i dorywczą pracą po biurach zarabiał na życie a jedno cześnie odbyw ał niezliczone wycieczki, prze m ierzał sw ym i krokam i całą Galicję, rozko pyw ał m ogiły i cm entarzyska. Próbow ał rów nież nauczycielskiego zawodu, pracow ał w latach 1862—4 w adm inistracji w ychodzą cego podówczas w e Lw owie pod redakcją Ja n a Dobrzańskiego „D ziennika Literackiego“. N a łam ach tego pism a ogłosił jedną z pierw szych sw ych prac historyczno - kra2) W łodzimierz Podgórski, A n to m Sznejder, autor E ncyklopedii do krajoznaw stw a Galicji. Kłosy, t. XX. W arszawa 1875. s. 115—118. 6 ioznawczych: „M iasta i m iasteczka w Galicyi“ (1865). W latach 1865—1871 był diurnistą przy W y dziale K rajow ym , zajm ow ał się korektą d ru ków polskich i niem ieckich za w ynagrodze niem m iesięcznym 30 guldenów. Z tej kw oty żył i m nożył swe zbiory! W spółcześni opisują jego niew ielki pokoik przy placu Chorążczyźnianym , dziś W acława Dąbrowskiego, zaw alony stosam i m anu skryptów i książek, w śród których zbieracz sam zaledw ie kilka stóp kw adratow ych zaj m o w a ł3). Życie bowiem zbiegało Schneidrowi na w ypraw ach na strychy antykw arskie i do handełesow skich składów, gdzie mógł, we w szystkich papierniach, handlach m ak u latu ry i reg istra tu ra ch urzędów zaku pyw ał za grosz ostatni w ybrakow ane akta urzędow e i stare papiery, grom adząc jednak równocześnie obok cennych źródeł i m ate riałów historycznych, także i najpospolitsze szpargały. P asja naukow a i kolekcjonerska Schneidra nie była bowiem poparta gruntow nym w ykształceniem , wszak jak już wspom niano, w arunki życiowe pozwoliły m u nader skąpo zaczerpnąć nauki szkolnej. W arunki m aterialn e stale były fatalne. Ten sam ouk żył więc ja k anachoreta i ujm ow ał sobie k ę sów chleba dla pom nażania sw ych zbiorów. W zrosły one z czasem tak, że nie m iał 3) St. Kunasiewicz, Rocznik dla archeologów, n u m izm atyków i bibliografów polskich. R. 1871. W K rakow ie 1874. s. 381. Ryc. 35. Antoni Schneider krajoznawca lwowski ich gdzie podziać. Udało m u się jednak uzy skać pom ieszczenie w suterenach gm achu Ossolineum, za czynszem 5 guldenów. Gdy jednak Schneider, k tó ry w czasie budow y kopca Unii Lubelskiej dni całe spędzał na 8 W ysokim Zam ku i każdą odrzuconą łopatę ziem i przepatryw ał, w ykopaliska tam przez siebie zebrane ofiarow ał Ossolineum, skw i tow ał go z tego czynszu k u rato r ówczesny ks. Jerzy L ubom irski i drugą jeszcze izbę przydał. Zachow ane listy tegoż księcia jak i A ntoniego M ałeckiego, najw iększej wów czas w Ossolineum firm y naukow ej św iad czą, iż m ieli oni dla pracy Schneidra uzna n i e 4). Nie wszyscy tak jednak się do biedaka od nosili. Mówiono o nim drwiąco, iż jego „ide ałem jest zebranie jak najw iększej ilości sta rych, zbutw iałych papierów , zżółkłych od starości szpargałów , pordzew iałych żelaziw, rozbitych czerepów '1. Opisywano archiw um jego jako „pocieszny chaos szczegółów bez ładnych i bez k ry ty k i zebranych*1, ale jedno cześnie jedno przyznać m usiano, iż należy się Schneidrow i jednak wdzięczność, bo w śród tych jego zbiorów „ileż to spotyka się rzeczy nieznanych, dat i faktów, któreby były niechybnie za zawsze przepadły, gdyby nie zabiegi p. Schneidra" 5). On zaś czuł w sobie nieodpartą chęć rato w ania wszystkiego, co pozostało z przeszło ści. Z niezm ordow aną skrzętnością, z niczym niezłam aną w olą przez całe życie, niczym niezrażony, pozostał w ierny postaw ionem u sobie celowi. W ustaw icznym jednak w ysiłku łam ał się z swym i brakam i naukow ym i i nie 4) Rkps Ossolineum nr. 3270/III. 5) Kunasiew icz 1. cit. 9 dostatkiem życiowym. Nie znał przecież ani m etody pracy historycznej, ani też zasad naukow ej k rytyki. W ierzył, że w szystko zdo będzie sam ouctwem , benedyktyńską praco w itością i pośw ięceniem się zupełnym dla um iłow anego przedm iotu. W ielka część jego nieznużonej energii rozpraszała się na poko nyw anie obojętności ogółu, na przekonyw a nie o słuszności jego zapatryw ań i poglądów. Św iat zaś uczony nie bardzo zw racał nań uwagę. Jed n y m z pierw szych, k tó ry m u po dał życzliwą zachętę był sław ny bibliograf, K arol E streicher, k tó ry zachęcał i ośm ielał Schneidra, zetknąw szy się z nim przy spo sobności zbierania inskrypcyj dla Tow arzy stw a naukow ego w K rakow ie. Schneider ze b rał takich napisów dużo po kościołach i gm achach. Pasjonow ały go bow iem nie tylko stare szpargały, ale i sczerniałe ka m ienie. To odgrzebał daw ny napis orm iański nad drzw iam i sali ongiś sądu orm iańskiego „chuc“ w pałacu arcybiskupim , to znów czy n ił staran ia o odnowienie bardzo już zni szczonych herbów na arsenale m ie jsk im 6). O n to zaalarm ow ał opinię lw ow ską stanem pom ników rycerskich w podziem iach pod kościołem oo. d o m in ik an ó w 7). Opisał je jak 6) A. Schneider, Płaskorzeźby na daw nym a r senale m iejskim we Lwowie. Strzecha 1869. nr. 220, s. 398—400. Z ryciną K. Młodnickiego. 7) A. Schneider, Pom niki w katakom bach pod kościołem Bożego Ciała OO. Dom inikanów we Lwowie historycznie opisane, a pod względem 10 mógł i um iał przy w spółpracy W ilhelm a Leopolskiego, k tó ry je znow u pod względem artystycznym ocenił. S chneider też pierw szy opracow ał przew o dnik historyczny po Lw ow ie8), k tó ry w k ró t kim czasie m im o zjadliw ości k r y ty k i8), osią gnął drugie w y d a n ie 10). Z ajm ow ał się też Schneider przem ysłem krajow ym , skutkiem czego p rzy jęty został w poczet członków w łaśnie zawiązanego we Lw owie Tow arzystw a Technicznego, gdzie m. in. w śród wygłoszonych przez niego w y kładów , jeden, z 15. X II. 1866 pt. „O w yro bach glinianych w G alicji od n ajd aw n iej szych czasów“, zakw alifikow any został do d ruku 11) i przy jęty tak przychylnie, że go przedrukow yw ano. P isał też Schneider o Busku, o Dźwinogrodzie, o Lubieniu, Skolem, o S tarym Siole, sztuki ocenione przez W ilhelm a Leopolskiego. Lwów 1867, s. 27 i 3 litografie. W ypomina m u uczynione tam pom yłki i prostuje jego błędy St. Kunasiewicz, Przechadzki archeologiczni; po Lwo wie, s. 137 n. Lwów 1874. 8) Przew odnik po m ieście Lwowie, w ydany staraniem K om itetu zawiązanego na przyjęcie go ści z W ielkopolski, Prus, Szląska i K rakow a, przy byłych na Zjazd do Lwowa dnia 13 sierpnia 1871. Lwów, 1871, D ruk K. Pillera. s. 67, in. 12. o) R. St. Kunasiewicz, Rocznik dla archeolo gów, num izm atyków i bibliografów poi. R. 1871. s. 454—460. i°) Wyd. Gubrynowicz i Schm idt. Lwów 1875, s. 60. in 8. 13) Jahresberichte des technischen Vereines in Lemberg. 1867, i po polsku Lwów 1867. 11 Stanisław ow ie i o „Starożytnościach m iasta Żółkwi1' 12). Zajm ow ał się też Przeglądem archeologicznym, układał herbarz m iast, a owoce jego kw erend do dziś służą bada czom sfragistyki m iejskiej, przechow ane w Ossolineum. K oroną jego działalności m iała być „Ency klopedia do krajoznaw stw a G alicji11, do któ rej przez lat trzydzieści grom adził tysiączne m ateriały i 32 tysiące artykułów , jak tw ier d z ił13), m iał w pogotowiu. „Plan szem atu artykułów Encyklopedii krajoznaw stw a11 po daje dział topograficzny jako VII, m iały tam być zamieszczone arty k u ły o w szystkich m iastach, m iasteczkach, wsiach, folw arkach i przysiółkach itd. 14). P orw ał się jednak Schneider na dzieło przenoszące siły jednego człowieka, m ija jące się z zainteresow aniam i jego współcześników. Ogłosiwszy pren u m eratę na owo geograficzno - statystyczne w ydaw nictw o, po półrocznym oczekiw aniu osiągnął zale dwie 66 prenum eratorów . Cudem jednak ja kim ś pierw szy zeszyt w ydrukow ał w 1868 r. w 1.000 egzem plarzy. M iędzy w yjściem pierwszego a drugiego zeszytu nastąpiła przerw a, albow iem Schneider m usiał w al 1 2 ) K rótko spisane na pam iątkę odnowienia kościoła farnego w tern mieście 12 w rześnia 1867. Lwów 1867. Zebrane przed rokiem 1848 przez Schneidra m ateriały do przeszłości Żółkwi zużyt kow ał H ipolit Stupnicki w „Geografii Galicyi". 13) Dziennik L iteracki 1869. 1 4) Rkps Ossolineum n r 3270/III. 12 czyć z w ydaw niczym i trudnościam i i nakład do połowy obniżyć. Na trzeci zeszyt w ogóle nie m ógł się doczekać abonentów , ale zyskał przynajm niej poparcie m oralne takich ludzi ja k profesor A ntoni Małecki, ludoznaw ca A lfred Młocki i dyrektor szkoły lasowej H enryk Strzelecki, którzy w yjednali m u sub w encję sejm ow ą w kwocie 500 złr., a także w ydali odezwę dnia 14 czerw ca 1870 r. z pod kreśleniem w artości tego dzieła, zasługują cego na poparcie społeczeństw a polskiego. D alszą uchw ałą z dnia 16. X. 1871 r. Sejm postanow ił nie tylko w ydaw ać Encyklopedię kosztem krajow ym , ale rów nież wyznaczył autorow i pensję roczną i dotację na uporząd kow anie zbiorów i ich pomieszczenie. Zajęły one już wówczas cztery pokoje. Z pomocą więc już subw ecji W ydziału K rajow ego doprow adził Schneider swą En cyklopedię do krajoznaw stw a galicyjskiego w 2 tom ach do miejscowości B a lin 15). P o niew aż w tych tom ach nie trzym ał się uk ła du podług miejscowości, lecz w etknął w nie !5) Encyklopedya do krajoznaw stw a Galicyi pod względem historycznym , statystycznym , to pograficznym , orograficznym, geognostycznym, etnograficznym , handlow ym , przem ysłowym, sfragistycznym etc. etc. Tom pierw szy zebrał i w ydał A ntoni Schneider, pod opieką zebranego k u tem u celowi z grona obyw ateli krajow ych Kom itetu. Lwów 1868—1871, Z d ru k arn i Zakł. Nar. im. Osso lińskich. (z. 1—5). Tom drugi nakładem Wys. W ydziału Krajowego, pod zarządem ustanow io nego k u tem u celowi K om itetu. Lwów 1873—4. Z d ru k arn i J. Dobrzańskiego i K. Gromana. 13 różne kw estie i in stytucje o m ianie zaczyna jącym się na literę a, więc w iele w nich za w arł rów nież i wiadom ości o Lwowie. W arto zaś wyszczególnić te Leopolitana, bo one często uchodzą uw agi badaczy. Znalazły więc tam om ówienie następujące nazw y lwowskie, in stytucje i obiekty: Achingerow ski folw ark, A ffendyków ka, Agnieszki św. kościół, A kadem icka ulica, Alem beków lasek, Al term a jerow ska prochow nia, A lw ertowski dw orek, A ndreolego kam ienica, św. A ndrzeja kościół, A ngielski Hotel, A nny św. bractw o, A nny św. kościół, św. Antoniego ochrona chłopców, św A ntoniego ulica, Apteki-aptekarze, A rchiw a, A rcybiskupia kam ie nica, A rcybiskupia sadzaw ka, A rcybiskupów obrz. łac. pałac, A rcybiskupów obrz. grec. kat. pałac, A rcybiskupstw o i m etropolia obrz. łac. (arcybiskupi w ym ienieni do Fr. W ierzchleyskiego, m ianow anego od 1858 r.), A r cybiskupstw o lw ow skie orm iańskie, A rm am entaria, A rm e K raem chen, A rpkow ska k a mienica, A rsenał królew ski, A rsenał m iej ski, A rsenał ks. Lubom irskich, A rsenał przy cerkw i św. Ju ra , A rsenał Sieniaw skich, Arsenalska ulica, A rty llery a m iejska lwowska, A rtystów sceny polskiej we Lwowie fundusz em erytalny, A telm ajerow ska pasieka (także tzw. A telm ajerów ka, W ęgliński lasek czyli P o h u la n k a), Augustyańszczyzna, A usterya, Babiczowska kam ienica, Babińskich grunt, Babi w ójt, Baczyńskiego staw, N a B ajkach, Bal, Bałabanów ka, B ałabanow ska realność, Bałabanow ski dwór, Bałabanowszczyzna. 14 Znał Schneider doskonale każdy kam ień historyczny Lw owa, znał każdą budowlę, każdą kam ienicę. Nazyw ano go też chodzącą kroniką Lwowa, bo o w szystkich zdarzeniach przeszłości lw ow skiej um iał i lubił opo wiadać. N iechętnych jednak m iał w gronie n au kowców wielu, cięgi krytyczne daw ał m u przede w szystkim archeolog i m iłośnik Lw o w a dr Stanisław K unasiew icz (* 1842 t 1879), co Schneider napisał, to Kunasiew icz sk ry tykow ał, nieubłaganie w ytykając pom yłki biednego autodydakty 16). Zaczęła też w sferach zainteresow anych przew ażać opinia, że niew ykonalną jest idea w ydania Encyklopedii. Sejm więc zadecydo w ał odesłanie zbiorów Schneidra do K ra kow a pod opiekę A kadem ii Um iejętności, gdzie pod nazw ą „Tek Schneidra'1 są one badaczcm dostępne, uporządkow ane alfabe tycznie w edle nazw miejscowości b. Galicji. W zam ian za swe zbiory otrzym ał Schneider dożyw otnie zaopatrzenie w kwocie 600 złr. rocznie, począwszy od 1. I. 1878 r. Rozłącza jąc się jednak z tym swego samotniczego ży cia dorobkiem , płakał Schneider jak dziecko. Zbiory te bowiem, owoc jego zbierackich trudów były całą rozkoszą tego biednego anachorety, żyjącego stale w nędzy. Tylko z pasji i dum y zbieracza płynęła jego siła p rzetrw an ia w szelkich abnegacyj osobistych, ih ) Zrecenzow ał zarówno pracę o pom nikach w podziem iach ko-cioła OO. Dominikanów, jak i Przew odnik i Encyklopedię. 15 możność zniesienia w pogodzie ducha upo korzeń i szyderstw , uśm iechów politow ania i drw in, k tórych niestety zaznaw ał ponoś niem ało. Tu i ówdzie zyskiw ał on uznanie, to go pochw alił J. I. K raszew ski, to m u któ reś z tow arzystw naukow ych ofiarowało członkostwo; dyplom y te i dowody uznania troskliw ie gromadził. W latach też 1877—8 pełnił zastępczo funkcje konserw atora a r cheologicznego. Pow stałą wokół siebie po oddaniu A kade m ii zbiorów pustkę, sta ra ł się Schneider w y pełnić grom adzonym i z jeszcze gw ałtow niej szą nam iętnością archiw aliam i. Z apał jego kolekcjonerski nie osłabł, lecz osłabło zdro wie, zm niejszyła się też w skutek tego w i docznie odporność na obojętność ludzką, na brak uznania. P isał jeszcze, używ ał pseudo nim u Sartorius, ale powoli zanikała u niego chęć do życia, a pojaw iły się objaw y przeczu lenia. Nic jednak nie zdradzało jego zam ia rów . N a zachow anej liście jego w ypłat w W ydziale K rajow ym w idnieje jego podpis potw ierdzający pobór pensji za luty, a w prze chow anych papierach jego pism em jest w y staw iony kw it na pensję następną, z w ła snoręcznie położoną datą 2 m arca 1880 i pod pisem. Tym czasem on już kres położył swe m u życiu 25 lutego 1880 przez samobójstwo, uskutecznione w ystrzałem z pistoletu. W dniu śm ierci sporządził jeszcze testam ent, prze znaczając uzbierane jeszcze przez siebie ■zbiory Zakładow i Nar. im. Ossolińskich a w y 16 konaw cą swej woli zam ianow ał radcę Teo dora Kulczyckiego. T w ierdzą jego współcześni, że był to czło w iek cichy, zawsze łagodny i uprzejm y. Tylko oczy jego rozpalały się nam iętnie przy om aw ianiu przeszkód, doznaw anych w jego poszukiw aniach archeologicznych i archiw alnych. D la znających go bliżej śm ierć ta była zagadką psychologiczną — w szak tak w y trw ały był w swej pasji w gło dzie, chłodzie i niepew ności ju tra , a w ostat nich latach m iał byt skrom ny, ale zabez pieczony. Po tej nagłej śm ierci przypom niano sobie wysokie zalety ducha, podnoszono w dzięk tej niezw ykłej postaci najofiarniejszego pro toplasty polskiego krajoznaw stw a, k tó ry po czytyw ał sobie nie za obowiązek, ale za n a j wyższą nagrodę, za rozkosz osobistą, moż ność udzielania innym inform acyj krajozna wczych i lokalnych. Spuszczaniu jego zwłok do m ogiły tow arzyszyło w estchnienie i sło wa: „biedny człowiek! gdyby m ógł był uczyć się w młodości, gdyby m ógł był posiąść to, co szczęśliwsi od niego nabyw ają w szkole, gdyby tak ciężko nie łam ał się był z niedo statkiem , — czegóż byłby nie zrobił w swoim zawodzie, posiłkow any tak ą potężną wolą i tak ą olbrzym ią pracą!“ 17). / / ? ___________ m \ m 17) Gazeta Lwowska 1880, nr. 46, z dnia 26. II. Biblioteka Śląską w Katowicach Id: 0030000786721 II 70715