Pokolenie ludzi bez poczucia winy
Transkrypt
Pokolenie ludzi bez poczucia winy
UZNAJMY PRZEZ SPOWIEDŹ, ŻE JESTEŚMY GRZESZNI O. Kornelian Dende 11 marca 1990 r. O. Marcel Sokalski: Tematem orędzia Benedykta XVI na Wielki Post w 2013 roku są słowa z Listu do Hebrajczyków: „Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków”. Nawiązując do nich, papież wyjaśnia, że fragment ten „przekazuje cenną i zawsze aktualną naukę na temat trzech aspektów życia chrześcijańskiego; są nimi troska o bliźniego, wzajemność i osobista świętość”. W Orędziu na Wielki Post Benedykt XVI pisze, że ten czas powinien upłynąć „pod znakiem modlitwy i dzielenia się, milczenia i postu, w oczekiwaniu na radość paschalną”. Jak stwierdza, nigdy „nie powinniśmy być niezdolni do «miłosierdzia» nad cierpiącym człowiekiem” i „nigdy nie mogą tak bardzo pochłaniać nas nasze sprawy i nasze problemy, że nasze serce stanie się głuche na wołanie ubogiego”. Papież pisze, że Wielki Post daje sposobność do refleksji nad tym, co stanowi centrum życia chrześcijańskiego – do refleksji nad miłością. „Jest to bowiem odpowiedni czas, abyśmy z pomocą Słowa Bożego i sakramentów odnowili naszą drogę wiary, zarówno osobistą, jak i wspólnotową. Jest to droga pod znakiem modlitwy i dzielenia się, milczenia i postu, w oczekiwaniu na radość paschalną”. Kościół zachęca nas do szczerości wobec Boga na początku każdej Mszy świętej. Kapłan wzywa wiernych do pokuty słowami: „Uznajmy przez spowiedź, że jesteśmy grzeszni”. W dzisiejszej archiwalnej pogadance Ojciec Kornelian Dende wyjaśni, że praktykowanie wiary chrześcijańskiej to uznanie potrzeby pojednania, jaką Bóg daje nam w Sakramencie Pokuty. O. Kornelian Dende: Witam Was zacni Rodacy i miłe Rodaczki słowami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! „Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!” – powiedział Jezus do Samarytanki, gdy przyszła czerpać wodę ze studni. Słowa te sprowokowały przedziwne wyznanie: „Nie mam męża.” Na to Jezus: „Dobrze powiedziałaś: nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten którego masz teraz, nie jest twoim mężem.” Samarytanka była zaskoczona i zdziwiona odkryciem tajemnicy swego prywatnego życia. Biorąc więc nieznanego człowieka za jasnowidza, rzekła: Panie, widzę że jesteś prorokiem.” I usiłowała szybko zmienić krępujący ją temat rozmowy pytając: „Kto właściwie ma rację, czy wy Żydzi, którzy sprawujecie służbę Bożą w Jerozolimie czy my, Samarytanie, którzy czcimy Boga na górze Garizim (por. J 4)? Nie wnikając w spór między Żydami i Samarytanami, zwróćmy uwagę na wszechwiedzę Boską Jezusa Chrystusa. Święty Paweł Apostoł mówi, że słowo Boże „jest skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwne, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek” (Hbr 12 n.). Jest więc niemożliwą rzeczą i dla naszego zbawienia niebezpieczną ukrywać przed Bogiem nasze popełnione winy i grzechy. Wielki Post przypomina nam, że przed Bogiem dusza nasza jest zawsze obnażona. Niech ta prawda pobudzi nas do praktykowania częstego rachunku sumienia, szczerego żalu za grzechy, mocnego postanowienia poprawy, zaniedbanej praktyki spowiedzi i zadośćuczynienia Panu Bogu i bliźnim. Kościół zachęca nas do szczerości wobec Boga na początku każdej Mszy świętej. Posłużę się tym wezwaniem kapłana i zapowiadam temat pogadanki: „Uznajmy przez Spowiedź, że jesteśmy grzeszni”. Znak miłosierdzia Bożego Kto z nas nie słyszał o świętobliwym włoskim stygmatyku, o Ojcu Pio, który przez trzydzieści lat nosił na swym ciele odnawiające się podczas Mszy świętej rany Pana Jezusa? Ten niedawno zmarły zakonnik, kapucyn, otrzymał od Boga inny jeszcze nadzwyczajny charyzmat, a mianowicie dar czytania w sumieniach ludzkich. Ten charyzmat był darem wielkiego miłosierdzia Bożego. Niech pobudzi i nas do głębokiej refleksji i oceny wartości moralnej czynów w naszym życiu i do starannego przygotowania do Sakramentu Pokuty. Maria Winowska w swojej pięknej książce „Prawdziwe oblicze Ojca Pio” (Lonon, Veritas, 1965) przytacza cały szereg przykładów, które uczą poznać właściwe znaczenie Spowiedzi. Oto jeden z nich: Pewien kupiec z Pizy zgłosił się do Ojca Pio z prośbą o uzdrowienie jego córki. Tymczasem Padre Pio spojrzał na niego samego z uwagą i rzekł: „Jesteś ciężej chory od swej córki. Widzę cię umarłym.” Biedak zbladł i wyszeptał: „Ależ nie, ależ nie, czuję się zupełnie dobrze.” – „Nieszczęsny człowiecze!” – zawołał Ojciec Pio. „Jak możesz czuć się dobrze z tylu grzechami na sumieniu? Widzę co najmniej trzydzieści dwa!” Możemy wyobrazić sobie zdumienie kupca. Po spowiedzi opowiadał każdemu, kto chciał go słuchać: „Wszystko wiedział z góry! Wszystko mi powiedział!” (str. 35). Święty Augustyn mówi, że każdy człowiek wznosi w swe otoczenie atmosferę albo świętości albo diabelstwa, zależnie od tego czy jest w stanie łaski czy w stanie grzechu ciężkiego. Otóż pewien człowiek, wplątany w stosunki z przestępcami, towarzyszył swojej żonie do San Gioovanni Rotondo, miejscowości, gdzie działał Ojciec Pio. Udając pielgrzyma, chciał pozbyć się swej żony. Postanowił ją zamordować, stwarzając pozory samobójstwa. Pielgrzymka miała zatrzeć ślady zbrodni w oczach rodziny. Był to bezbożnik,, który nie wierzył ani w Boga ani w diabła. Bez najmniejszego wzruszenia poszedł do zakrystii, żeby, jak mówił, zobaczyć „ten charakterystyczny okaz histerii.” Padre Pio był w trakcie rozmowy z zakonnikami, ale gdy go spostrzegł, podszedł, schwycił go za ramię i pchnął ku drzwiom, wołając: „Precz stąd! Nie wolno ci plamić krwią swych dłoni! Precz!” Obecni byli przerażeni. Nieszczęśnik uciekał w najwyższej trwodze, jakby go gonił sam szatan. Bóg jeden wie, co się działo w jego duszy w ciągu nocy. Wiedział też Ojciec Pio. Nazajutrz po Mszy świętej ten człowiek padł do nóg Ojca Pio, który tym razem przyjął go z miłością, wyspowiadał i udzielił mu rozgrzeszenia, po czym uściskał go czule. Przed odejściem spytał niespodziewanie: „Pragnąłeś zawsze mieć dzieci, prawda?” Mężczyzna spojrzał na niego zdumiony. „Tak – odparł – bardzo pragnąłem.” „Więc nie obrażaj już Boga, a syn ci się narodzi.” W rok potem przyjechali oboje, aby ochrzcić dziecko (str. 36-37). Konieczność przygotowania do Spowiedzi Jakże często zaniedbujemy rachunek sumienia. Biegniemy do Spowiedzi w ostatniej minucie, żeby nie czekać przy konfesjonale, ale też bez należytego przygotowania i rachunku sumienia. Pisarka nasza, Maria Winowska była świadkiem następującej sceny. Usłyszała nagle trzask okienka konfesjonału i surową naganę: „Idź precz, nie mam dla ciebie czasu!” Naganę tę skierował Ojciec Pio do rozszlochanej, jasnowłosej dziewczyny. Pisarka doznała pewnego wstrząsu. Przecież ta mała dała dowód odwagi, przychodząc tutaj. I ma odejść zrozpaczona? Pisarka przeprowadzała ją współczującym spojrzeniem, a dziewczyna nie przestała szlochać, jakby jej serce miało pęknąć. Tymczasem Ojciec Pio znowu przechylał się w konfesjonale to w prawo, to w lewo. Nie miał czasu do stracenia wobec tej czyhającej ciżby. Dziewczyna próbuje przecisnąć się znowu. Jakaś kobieta czekająca w kolejce odpycha ją. Dopiero wtedy wycofuje się, by wyjść z kościoła. – „Biedactwo, nie zrażaj się!” – rzekł do niej dyżurny zakonnik. Następuje krótka wymiana zdań. Dziewczyna podnosi głowę, uśmiecha się przez łzy. – „Dziękuję, Ojcze!” – pochyla się, całuje go w rękę i wraca do kościoła. Winowska podeszła do dyżurnego zakonnika i zapytała: - „Jak to możliwe, ojcze, by Ojciec Pio odpędzał w ten sposób penitentkę? Uważam, że to trochę za ostro!” Zakonnik popatrzył na nią. Po akcencie od razu poznał cudzoziemkę i wyjaśnił. – „Bo widzi pani, Padre Pio czyta w sumieniach ludzkich jak w otwartej książce i odpędza tych, którzy są źle usposobieni.” – „ A jeśli oni nie wrócą?” – „Niech pani będzie o to spokojna. Nie odprawiłby tych, którzy nie mają wrócić. Do obmycia serca potrzebny jest jeszcze deszcz łez. Dobry lekarz nie waha się przed użyciem skalpelu. Niech się pani o tę dziewczynę nie boi. Przyszła tu z ciekawości. Nieraz kobiety przychodzą tylko z ciekawości. Padre Pio wyczuwa to. Nie chce, aby przychodziły do spowiedzi po to, aby go zobaczyć. Spowiedź, to zupełnie co innego. Za dwa, trzy dni ta dziewczyna wróci, ale przygotowana. Myśli pani, że Padre Pio już teraz nie modli się za nią? Trzeba czasu, żeby łaska podziałała (str. 34-35). Długoletnie zaniedbanie praktyk religijnych Pewien mężczyzna chełpił się przed ludźmi, że trzydzieści pięć lat nie był w kościele. Według jego własnych słów, żył jak potępieniec. Pewnego razu spotkał jedną z córek duchownych Ojca Pio. Powiedziała mu: „Niech pan idzie do San Giovanni Rotondo, zobaczy pan dopiero.” Myśl pojechania do Ojca Pio drążyła go odtąd jak wiertarka, świdrowała i świdrowała, aż się tam udał. Z trudnością znalazł nocleg, takie było w miasteczku przepełnienie. Źle spał. Było gorąco. Rozmyślał o swoich grzechach. Nigdy nie przyjrzał się im dotąd z bliska. Defilowały jedne za drugimi, aż pot z niego spływał. Godzina druga w nocy, a tu jak nie rozdzwonią się budziki ze wszystkich stron! Co miał robić? Wstał, tak jak inni. Klął na czym świat stoi, bo lubił wygodę i sen. Poszedł za innymi do kościoła. Słuchał z innymi Mszy świętej Ojca Pio. Ludzie płakali ze wzruszenia, tak głęboko przeżywali Najświętszą Ofiarę, podczas której stygmaty Ojca Pio krwawiły. Po Mszy świętej podszedł za innymi do zakrystii, bez woli, jak automat. Chciał zobaczyć Ojca Pio z bliska, i te jego rany. Stygmatyk od razu do niego podszedł i pyta: „Nie czujesz ręki Boga na głowie?” Ledwo wybąkał: „Niech Ojciec przyjmie moją spowiedź!” „Chodź” – usłyszał zaproszenie. Zaledwie ukląkł, poczuł, że ma głowę pustą jak garnek. Ani rusz nie mógł przypomnieć sobie swoich grzechów. Wydawało mu się, że je widzi zwalone na kupę jak błoto, ale przypomnieć sobie każdy z osobna, jak tej nocy, ani rusz nie mógł. Od czego zacząć? Ojciec chwilę czekał, a potem mówi: „Śmiało! Alboż nie powiedziałeś mi wszystkiego podczas Mszy świętej? Jakże to było…?” I wylicza mu wszystkie jego grzechy. Wszystkie! Takie, o których nikt nie wiedział. Takie, o których sam zapomniał. Ale on nic, tylko wciąż powtarza: „Tak, Ojcze duchowny!” I udzieli mu rozgrzeszenia. Penitent czuł się jak nowonarodzone dziecko. Był taki lekki. Śpiewało mu w duszy. „Dziękuję Madonnie!” – powiedział Ojciec Pio i zostawił go zalanego uczuciem szczęścia (str. 37-39). Kto zaniedbuje nawet Spowiedź wielkanocną i odkłada praktykę Spowiedzi przez całe lata, nie może prowadzić chrześcijańskiego życia. Niestety, obecnie obserwujemy z bólem zaniedbywanie praktyku sakramentalnej Pokuty. Tymczasem praktykowanie wiary chrześcijańskiej to uznanie w najgłębszy sposób potrzeby pojednania, jaką Bóg daje nam w Sakramencie Pokuty. Wiara katolicka ułatwiona, bez trudu Spowiedzi, to wiara okaleczona i zafałszowana. Spowiedź sakramentalna, wyznawanie grzechów swoich, przeżywanie Sakramentu Pokuty prowadzi do tajemnicy wielkanocnej radości zgotowanej nam przez Zbawiciela. Nie poprzestawajmy więc na osobistym, modlitewnym żalu za grzechy ani na ogólnym wyznaniu, że jesteśmy grzeszni na początku Mszy świętej, czy też w czasie nabożeństwa pokutnego. Sakrament pokuty jest darem zmartwychwstałego Pana. Sakrament ten jedna nas z Bogiem i pomaga do pojednania z bliźnimi, przynosi nam pokój, radość i pewność, żeśmy uzyskali odpuszczenie grzechów. Wyznając na Spowiedzi swoje grzechy, głosimy chwałę Boga i wyznajemy wiarę w ogrom Jego miłosierdzia, że Bóg przebacza wszystkie grzechy. Ze Spowiedzią łączmy przede wszystkim uwielbienie Boga i wyznanie wiary, która jest fundamentem i korzeniem naszego usprawiedliwienia. Spowiedź jest prawdziwie wielkanocnym Sakramentem i niesie nam wielkanocną radość i pokój.