Nurkowe wakacje

Transkrypt

Nurkowe wakacje
.::Monika::Witkowska::.
Nurkowe wakacje
06.07.2007.
"Nie ma, nie ma wody na pustyni..." - śpiewała Kora. Na suchym, w dużej części bezludnym Synaju,
rzeczywiście jej brak, ale wokół jest przecież Morze Czerwone i zaliczane do najpiękniejszych na świecie
rafy koralowe. Najlepsze możliwości ich poznania stwarzają dwie nadmorskie miejscowości Szarm ElSzejk oraz Dahab.
Zatoka Szejka - tak tłumaczy się nazwę Szarm El-Szejk. Z prawdziwym Egiptem miejsce to ma niewiele
wspólnego, choćby dlatego że zdecydowanie jest tu więcej turystów niż Egipcjan. Początki Szarm jako
kurortu turystycznego (wcześniej była tu baza wojskowa) to dopiero lata 80. XX wieku, kiedy na mocy
traktatu pokojowego w 1982 roku wojska izrelskie musiały opuścić okupowany przez 15 lat Półwysep
Synaj. Nic dziwnego, że zabytków tu nie ma, choć... są ich różnorakie atrapy typu sfinksy przed hotelami
czy posągi faronów przy bramie prowadzącej na miejski bazar. Jeśli marzymy o zobaczeniu piramid
również nie ma problemu - wprawdzie do Kairu (autentyczne piramidy wznoszą się na obrzeżach
egipskiej stolicy) jest z Szarm 500 km, ale można wybrać się tam choćby nawet na 1 dniową wycieczkę
samolotem lub autokarem. A zresztą w Szarmie też jest piramida, taki bowiem kształt ma nowoczesny
szpital. Nawet miejscowi śmieją się, że trochę niefortunna to forma jak na tego typu obiekt, bowiem
piramidy to nic innego jak... grobowce.
Szarm to praktycznie miasto hoteli. Miejsca do budowania jest sporo (wokół roztacza się pustynia),
tak więc metropolia rozciągnięta jest wzdłuż tzw. Drogi Pokoju na przestrzeni 20 km. Główne centrum
turystyczne stanowi Naama Bay, tam też są najbardziej zatłoczone, piaszczyste plaże. Przyjeżdżający na
nurkowanie zazwyczaj nie mają czasu z nich skorzystać, wybierając morze, ale nieco dalej od brzegu.
Szyldy "scuba diving" i symbolizujące nurków przekreślone białym paskiem czerwone flagi widać w
Szarm na każdym kroku. Jednak dopiero zjawiając się rano w porcie zrozumiemy, że to prawdziwy
"przemysł". Ruch jest jak w ulu - po nabrzeżu, przy którym cumują dziesiątki łodzi, aż trudno przejść.
Turyści wyruszający na wycieczkowe rejsy połączone z możliwością snorkelingu (pływania z maską i
fajką) mieszają się z profesjonalnymi nurkami, pomiędzy nimi lawirują wózki dowożące sprzęt nurkowy,
słychać krzyki i warkot silników łodzi gotowych do odpłynięcia. Jeśli wybierzemy się na nurkowanie
organizowane przez bazę Colona, nie będziemy musieli się martwić, że się w tym chaosie pogubimy.
Musimy jedynie sprawdzić czy skrzynka, w którą wcześniej, jeszcze w bazie, spakowaliśmy nasz sprzęt
dotarła na łódź (bo to nie my ją dźwigamy) i możemy się opalać. Po jakimś czasie prowadzący
nurkowanie Dive Master zawoła nas pewnie na tzw. breefing, czyli odprawę.
Przypomni nam żeby nie dotykać i nie niszczyć rafy (w wielu miejscach na jednocentymetrowy jej
przyrost trzeba czekać cały rok!), wyjaśni przebieg podwodnej eskapady, powtórzy nurkowe znaki. Te w
stylu "Jest OK", "Mam problemy", "Nie mam powietrza" czy "Wynurzamy się" wszyscy znają, nowością
dla niektórych są za to określania gatunków podwodnej fauny. Są np. znaki na żółwia, ośmiornicę,
barakudy, rekina, tuńczyki...
Niektóre rafy są tak popularne, że aż w nich... tłoczno. Burta w burtę potrafi stać kilkanaście łodzi,
natomiast pod wodą co chwila mija się kolejne nurkowe "wycieczki". Do najciekawszych podwodnych
miejsc należą okolice cypla Ras Mohammed z rafą mającą już 15 tys. lat (teren chroniony jako park
narodowy). To praktycznie południowy kraniec Synaju - w tych właśnie okolicach Morze Czerwone
rozgałęzia się na dwie zatoki: płytką (głębokość do 100 m), a przy tym ruchliwą Sueską (szlak żeglugowy
statków zmierzających w kierunku Kanału Sueskiego) oraz mającą ponad 2 tys. metrów głębokości
Zatokę Akaba. Różnice między przypływami i odpływami są na tych akwenach praktycznie
http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 03:49
.::Monika::Witkowska::.
niezauważalne, za to trudno nie zwrócić uwagi na duże, 40 procentowe zasolenie, sprawiające że... łatwo
nauczyć się pływać (woda unosi nas na powierzchni). A dlaczego Morze "Czerwone"? Nazwę zawdzięcza...
niebieskim algom, które co jakiś czas zabarwiają jego normalnie niebiesko-zielone wody na
pomarańczowo-czerwony kolor.
Tutejsze rafy to prawdziwy podmorski Eden. Żyje w nich ok. 1250 gatunków ryb, z czego 17 proc.
endemicznych, natomiast różnorodność korali ocenia się na ok. 250 gatunków. Największe wrażenie robią
wśród nurków oczywiście rekiny (m.in. rekin-młot), choć wcale nie tak łatwo je spotkać (nawet z miejsca
zwanego Shark Observatory zostały już dawno wypłoszone) . Wbrew temu co wiele osób myśli, rekiny
raczej nie atakują ludzi. Więcej problemów sprawiają niebezpieczne mniejsze ryby, jak choćby świetnie
maskujące się, szkaradnice (po ang. Stone fish), rzeczywiście z wyglądu szkaradne, których kolec jadowy
może spowodować śmierć. Groźne bywają również skorpeny (ang. Scorpionfish), skrzydlice (ang.
Lionfish) z płetwami przypominającymi skrzydła z rozpostartymi piórami, barakudy (mogą ugryźć ostrymi
zębami) czy ogończe (rodzaj płaszczki) mające jad w końcu długiego ogona. Nie powinno nas to jednak
zniechęcić do nurkowania - jeśli sami nie sprowokujemy tych zwierząt (np. nadeptując albo wkładając
ręce w zakamarki rafy) nic nam się nie stanie. Zaskakujące natomiast jak łagodne są gatunki, które w
pierwszej chwili mogą budzić strach. Należy do nich popularna nawet w miarę płytkich wodach ryba
Napoleon (nazwa od garbu na głowie przypominającego napoleońską czapkę), czyli słynący z łagodnego
usposobienia olbrzym, sięgający 2,5 metrów. Podobnie jest z przypominającą gigantycznego węgorza
mureną. Charakterystyczny ruch pyska mureny, sprawiający wrażenie przygotowywania się do ataku, to
nic innego jak typowy dla niej sposób oddychania.
Nie mniej fascynująca, bo niezwykle kolorowa jest też cała rafowa "drobnica" - m.in. żółte błazenki,
barwne rozgwiazdy i ukwiały, sympatyczne "butterfly fish" czyli ryby-motyle, które ponoć jak już dobiorą
się w pary to już raz na całe życie. Dodajmy do tego całe bogactwo korali - niektóre przypominające
sałatę, inne - zwoje mózgowe, no i lasy gorgoni, których wachlarzowate niby-liście mogą mieć nawet 2
metry średnicy.
Ale nie tylko podwodna flora i fauna warta jest podwodnych eskapad. Morze Czewone to także ciekawe
wraki i ich oryginalne ładunki osiadłe na morskim dnie. W miejscu zwanym Yolanda Reef zaskakujący
widok robią porozrzucane na ok. 20 metrach rury kanalizacyjne i... sedesy. Wypadły ze statku, który w
1980 roku zatonął w wyniku wejścia na rafę. Sa też wraki, które ciągle widać na powierzchni przykładem pordzewiały kadłub sterczący od 25 lat w cieśninie Tiran - najwęższym miejscu Zatoki Akaba,
gdzie między brzegiem Egiptu a Arabią Saudyjską jest ok. 5 km. Z wraków skrytych w morskiej toni
najsłynniejszy jest odkryty przez samego Jacquesa Cousteau wrak brytyjskiego Thislegorm`a.
Zbombardowany w 1941 roku przez Niemców statek osiadł na 30 metrach. Nie jest to specjalnie głęboko,
ale ze względu na prądy mogą tu pływać tylko doświadczeni nurkowie. Pod wodą zobaczyć możemy
ładunek wieziony dla brytyjskich oddziałów walczących w północnej Afryce - są m.in. działa, wagony
kolejowe, lokomotywy, samochody...
Komu mało nurkowania w ciagu dnia (zwykle zalicza się dwa zejścia pod wodę) może zrobić sobie
jeszcze nurkowanie nocne, a raczej - wieczorne. Otoczeni zupełną ciemnością rozświetlaną jedynie
latarką, widzimy zupełnie co innego niż za dnia. Więcej jest bezkręgowców i skorupiaków. Na żer
wychodzą liczne głowonogi - płynące niczym torpedy mątwy, ośmiornice, pojawiają się wielkie langusty.
Przy odrobinie szczęścia może uda się też spotkać ulubieńca nurków - pięknego ślimaka o wdzięcznej
nazwie "Hiszpańska Tancerka". Rzeczywiście falowanie pofałdowanego czerwonego ciała przywodzi na
myśl spódnicę tancerki flamenco.
Ale w końcu nie samym nurkowaniem nawet największy maniak tego hobby żyje. Wieczór to świetna
pora aby wybrać się na Old Market, czyli inaczej mówiąc Stary Bazar, a po arabsku - "suk". "Stary"
oznacza że ma kilkanaście lat, co nie zmienia faktu, że w wypełnionych sklepami uliczkach można poczuć
trochę egipskiej atmosfery zmieszanej z wpływami zachodniej kultury. Europejska muzyka zagłuszana
jest nawoływaniami muezina do odprawienia modłów, na szyldach sąsiadują z sobą nazwy sklepów "Hot
Kiss" ("Gorący Pocałunek") i bardziej patriotyczny "Ramses Bazar". Obok straganu z kurami (żywymi) są
http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 03:49
.::Monika::Witkowska::.
sklepy z pamiątkami (miniaturowe piramidy, skarabeusze na szczęście, malunki na papirusach lub jego
podróbkach - bananusach), przyprawami (szafran, sezam, cynamon - cała gama kolorów i zapachów) czy
też z koszulkami (ulubiony motyw nurków to koszulka z napisem "Teraz nurkuj, pracuj - później" czy
nadruk rozwartej paszczy rekina z dymkiem "A może jakiś lunch?"). Jak nam się znudzi chodzenie,
kupowanie, targowanie, powinniśmy przysiąść w którejś z licznych kafejek i zamówić parzoną "po
turecku" kawę z kardamonem albo typową egipską karkade, czyli herbatę z kwiatów hibiskusa (do
wyboru - na ciepło lub zimno), ew. skusić się na aromatyczną fajkę wodną, czyli sziszę.
Stary Suk przyciąga głównie Egipcjan, turyści mają natomiast "swoje" centrum w znajdującej się 7 km
dalej Naama Bay. Życie tętni tam praktycznie non stop - po deptaku niekiedy aż trudno przejść, sklepy i
restauracje czynne są do późnej nocy, nie mówiąc o kasynach i dyskotekach. Najsłynniejsze lokale to
m.in. Hard Rock Cafe, Pacha no i "Back to CCCP" - z wieżą niczym z Kremla, popiersiem Lenina, a
wewnątrz - autentycznymi plakatami z epoki komunizmu ("I ty budiesz gierojem" głosi jeden z nich).
Swoją drogą Rosjan widać w Szarm na każdym kroku - właściwie rosyjski staje się tu obok angielskiego
najpopularniejszym językiem.
Trzeba przyznać, że nawet nie nurkując trudno się w Szarm El Szejk nudzić. Najwięcej możliwości w
ciągu dnia mamy na plazy - czekają narty wodne, dmuchane banany i spadochrony ciągnięte przez
motorówkę, mecze w siatkówkę plażową, zajęcia prowadzone przez animatorów. Z innych propozycji jest
m.in. jazda konna, go-karty, gra w golfa, a nawet - "akademia jazdy na wielbłądach" i... lodowisko (to
nie fatamorgana - prawdziwy lód na pustyni!). Jeśli wolimy coś zobaczyć, możemy podjechać do
znajdującej się na obrzeżach miasta skały Ras Kennedy, której natura nadała wygląd profilu
amerykańskiego prezydenta. Rozrywką dla małych i dużych jest wieczorny "Show Tysiąca i Jednej Nocy"
organizowany w przypominającym ogromny pałac Szeherezady kompleksie restauracyjno-widowiskowym.
Z kolei w dzień można wybrać się do delfinarium i przy okazji popływac z delfinami. Delfina pod wodą w
otwartym morzu zobaczyć trudno - większe szanse mamy na wypatrzenie tych radosnych ssaków z łodzi,
kiedy bawią się wyskakując przed jej dziobem. Przez długi czas zatoka Akaba miała nawet swoją
"maskotkę" - delfinicę Olin. Uratował ją z sieci głuchoniemy Abidallah, młody rybak z Nuweiby,
beduińskiej wioski położonej na północy Synaju. Zresztą był też i rewanż - kiedy w trakcie burzy chłopak
wypadł za burtę swojej łodzi, Olin odganiała podpływające rekiny. Przyjaźń zwierzęcia i rybaka trwała od
1992 roku - delfinica codziennie przypływała w odwiedziny, co skwapliwie wykorzystali okoliczni
mieszkańcy proponujący turystom rejsy z oglądaniem Olin. Rybak, choć sam biedny, sprzeciwiał się
traktowaniu przyjaciółki jako atrakcji turystycznej i źródła zarobków. Codziennie kąpał się z Olin, łowił jej
ulubione ryby. Nie zgodził się nawet na zawrotnej wysokości pensję w zamian za przeniesienie się do
jednego z ekskluzywnych hoteli, po to by codzienne spotkania z morską kumpelą odbywać właśnie tam.
Rok temu Olin znaleziono martwą na plaży. Zdaniem niektórych została zastrzelona z kuszy…
Zupełnie odmienny klimat niż w Szarm panuje w odległym o niecałe 100 km Dahab. W jezyku
Beduinów nazwa tego sympatycznego miasteczka onacza "złoty", pewnie w odniesieniu do złocistego
piasku na tutejszych plażach. Dawniej była to mekka hippisów, teraz przyjeżdżają głównie nurkowie i
windsurfingowcy korzystający ze stałych, wiejących 300 dni w roku wiatrów. Nie ma tu wielkich
kompleksów hotelowych - przeważają stosunkowo niedrogie pensjonaty zgrupowane wzdłuż
nadmorskiego deptaku, na którym wieczorem koncentruje się życie towarzyskie. Atmosfera jest bardziej
kameralna i "swojska" niż w Szarm, poniekąd i dlatego, że większość przyjeżdżających to ludzie młodzi
(jeśli nie wiekiem to przynajmniej duchem), nastawieni na aktywne spędzanie czasu.
Nurków przyciąga do Dahab szansa na podwodne eksplorowanie kultowych dla nich miejsc - Blue
Hole oraz Kanionu. Wśród baz nurkowych jes jedna prowadzona przez Polaków - Planet Divers. Oprócz
Polaków klientami są też Czesi, Anglicy i inne nacje. To, że cudzoziemcy cenią sobie polski profesjonalizm
widać choćby po wiszącym na ścianie papirusowym dyplomie. To podziękowanie od ekipy Nuno Gomes`a
- słynnego nurka, który latem 2005 roku z pomocą Planet Divers pobił w Dahab rekord świata - zszedł na
głębokość 318,25 metrów!
http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 03:49
.::Monika::Witkowska::.
Do Blue Hole najpierw trzeba dojechać. Zazwyczaj jedzie się na pace dżipa, mijając po drodze plac z
mnóstwem kamieni - beduiński cmentarz, potem jest wojskowy punkt kontrolny i koniec asfaltu za to
początek wertepów czyli terenowej drogi wzdłuż wybrzeża. Koło Blue Hole zwykle panuje spory tłok.
Adam Klimek, instruktor z Planet Diver przestrzega: -Ludzie są podekscytowani biciem rekordów
głębokości. Wielu nurków, także tych zupełnie początkujących, przyjeżdża i chce zaliczyć Blue Hole
przechodząc pod słynnym skalnym łukiem na głębokości 53 metrów. Zanurzają się bez rezerwowego
automatu oddechowego, w dodatku na jednej butli z tlenem przez co narażają się na tzw. narkozę
azotową (na dużych głębokościach powinno używać się dwóch butli wypełnionych innymi mieszankami
oddechowymi). Nie wszystkim się udaje, o czym świadczą wiszące na pobliskich skałach tabliczki
upamiętniające tych, którzy na zawsze zostali w głębinach. Byli wśród nich i Polacy...
Na czym polega magia Blue Hole? Zgodnie z nazwą ("Niebieska Dziura") jest to mająca 50 metrów
średnicy sięgająca 100 m przepaść w lagunie, zaledwie kilka metrów od brzegu. Niezapomnianym
wrażeniem jest wpłynięcie do niej z miejsca zwanego Bells. Najpierw, tuż przy brzegu zanurzamy się na
kilkanaście metrów w skalnym kominie, potem niemal się czołgając przepływamy ciasnym, ciemnym
tunelem, a po wypłynięciu z niego płyniemy wzdłuż potężnej ściany schodzącej pionowo na głębokość ok.
80 m. Niesamowite jest wrażenie takiej głębi, my jednak płyniemy "jedynie" 35 metrów pod
powierzchnią. Oczywiście jak to na rafie - mamy towarzystwo - najwięcej jest malutkich,
pomarańczowych papużaków, pływających w haremach, w których na 1 samca przypada 10 samic. Kiedy
samiec kończy żywot, jedna z samic zajmuje jego miejsce... zmieniając płeć. Są też i większe ryby m.in. drapieżne strzępiele i papugoryby nazwane tak nawet nie tyle ze względu na kolory, ile na pysk
przypominający papuzi dziób ułatwiający odrywanie gałązek korali. Po pewnym czasie w końcu
osiągniemy nasz cel - trzymając się owej 30-kilkumetrowej głębokości wpłyniemy do słynnej Blue Hole.
Dopiero wtedy docenimy, co znaczy Wielki Błękit. Wysoko w górze nad nami majaczyć będą zarysy
osób pływających po powierzchni z maską. Być może pod wodą miniemy się z nurkami "swobodnymi"
trenującymi w tym miejscu schodzenie w głębiny na bezdechu (bez butli), za to z wielkimi płetwami.
Robiąc "przystanek bezpieczeństwa" (ze względu na ryzyko choroby dekompresyjnej czekamy przez 3
minuty na głębokości 5 metrów), mamy jeszcze wystarczająco czasu, by nacieszyć się otaczającym nas
błękitem. Niestety - przyjemność limituje kończące się w butli powietrze...
Jeśli mamy możliwość, nie powinniśmy pominąć drugiego ze słynnych w Dahab miejsc, w rankingu
Planet Divers również oznaczonym najwyższą notą 5 gwiazdek. To Kanion - szczelina w rafie, przez którą
płynie się mając nad sobą 10 metrowe połączone u góry skały.Wpływamy do tego skalnego korytarza
dziurą na 30 metrach, wyjście jest już na 52. Podobnie jak i głębiny Blue Hole - przejście kanionu również
polecane jest jedynie zaawansowanym nurkom. Oczywiście nie brak innych, atrakcyjnych miejsc,
dostępnych też dla początkujących. Można również połączyć nurkowanie z safari na wielbłądach,
docierając na dromaderach do miejsc nurkowych, do których samochodem, nawet terenowym, dojechać
nie mielibyśmy szans.
Typowe dla Dahab nurkowanie z brzegu ma sporo zalet. Niekorzystanie z łodzi obniża koszty, no a
nienurkujące osoby towarzyszące w tym przypadku się nie nudzą (na brzegu czekają sympatyczne
knajpki, wielbłądy, quady). Atmosfera jest piknikowa. Sprzęt rozkłada się na uprzednio rozłożonych
matach, pianki suszy na płocie, w przerwie między nurkowaniami można się posilić czy choćby wypić
beduińską herbatkę (napar mięty i pustynnych ziół). A poza tym, jest tu po prostu ładnie - z jednej
strony mamy turkusowe morze, z drugiej - surowe góry szczególnie pięknie wyglądające o zachodzie
słońca.
Cóż, nie chce się z takich miejsc wyjeżdżać. Zawsze jednak miła jest świadomość, że przecież można
do nich wrócić! Inszaallah! - jak by to powiedzieli Egipcjanie.
Monika Witkowska
http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 03:49
.::Monika::Witkowska::.
http://akademia.ricoroco.com/monikaw/joomla
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 03:49

Podobne dokumenty