Portfolio - Michal Barcik
Transkrypt
Portfolio - Michal Barcik
Wybrane publikacje 2014-2015 Michał Barcik 3-6 Rynek aukcyjny w Polsce. Podsumowanie roku 2014 Raport Rynek Sztuki 2014 – styczeń 2015 7-8 Rekordowa aukcja w Desie Unicum – podsumowanie Portal Rynek i Sztuka – grudzień 2014 9-10 Rynek sztuki pod lupą: Jerzy Nowosielski Portal Rynek i Sztuka – maj 2014 11-12 Wojciech Fangor – analiza rynku Art Monitor – czerwiec 2014 13-15 Zrozumieć rynek fotografii Przewodnik kolekcjonera sztuki – lipiec 2014 16-18 O katalogach aukcyjnych Przewodnik kolekcjonera sztuki – grudzień 2014 19-20 Handel sztuką przenosi się do Internetu Magazyn Deal – listopada 2014 21-22 Galerie i domy aukcyjne on-line: wady i zalety Gazeta Finansowa – marzec 2015 23-24 Street art na aukcjach w Polsce Rynek i Sztuka – maj 2014 25-26 Największe korporacyjne kolekcje dzieł sztuki Rynek i Sztuka – maj 2014 27-28 A close look at Polish auction market: Tadeusz Dominik lipiec 2014 www.michal.barcik.pl 2 trzecim (3,7 mln zł), najwyższą natomiast w czwartym (29,7 mln zł). Wyjątkowo udany był zwłaszcza grudzień w którym na aukcjach sprzedano sztukę o łącznej wartości 18,9 mln złotych (ok. 35% obrotów w 2014 r. ). Tak wysoki wynik był możliwy głównie dzięki sukcesowi dwóch aukcji: 11 grudnia w Desie Unicum i 16 grudnia w Polswiss Art. Pierwsza z nich zakończyła się wynikiem 8,2 mln, druga natomiast 5,05 mln złotych (ok. 66% łącznych przychodów Polswiss Art w 2014 r.). Desa Unicum dominuje rynek Spośród 8689 obiektów, jakie sprzedane zostały w 2014 r. na aukcjach w Polsce, zdecydowanie najwięcej (27,3%) licytowanych było w Desie Unicum. Złożyła się na to nie tylko duża liczba aukcji młodej sztuki, ale także szeroka oferta specjalnych aukcji tematyczny, takich jak coraz popularniejsze aukcje prac na papierze. Na drugim miejscu znalazł się handlujący przede wszystkim młodą sztuką Sopocki Dom Aukcyjny (należy do Desy) – sprzedało się w nim 10,6% wszystkich prac. Nieco gorszy wynik wypracowała Agra-Art w której kupionych zostało 9,5% łącznej ich liczby. Na kolejnych miejscach znalazły się Polswiss Art i Rempex z udziałami odpowiednio 6,1% i 2,8%. Raport Rynek Sztuki 2014 styczeń 2015 r. Rynek aukcyjny w Polsce. Podsumowanie roku 2014 Liczba prac sprzedanych przez największe domy aukcyjne Ubiegły rok na polskim rynku aukcyjnym pod wieloma względami okazał się rekordowy. Pierwszy „liczony” obraz Opałki, kolejne rekordy za prace Fangora i wielu innych artystów, wreszcie największa dotychczas cena zapłacona za pojedynczy obiekt. Podsumowujemy i przedstawiamy jego szczegółową analizę. Wartość obrotów Łączna wartość obrotów na polskim rynku aukcyjnym w 2014 r. wyniosła 60,6 mln złotych (w obliczeniach nie były uwzględniane transakcje warunkowe i prowizje pobierane przez domy aukcyjne). Zdecydowanie wzrosła jednak liczba sprzedanych obiektów. W 2014 r. roku było ich aż 8689, podczas gdy rok wcześniej jedynie ok. 6200. Jeżeli chodzi o wartość obrotów dominacja Desy Unicum jest nawet wyraźniejsza. Z wynikiem na poziomie 26,8 mln złotych odpowiadała ona niemal za połowę rynku (jej udział wynosił 49,6%). Gdyby uwzględnić również Sopocki Dom Aukcyjny i doliczyć 6,4 mln złotych ze sprzedaży fotografii z kolekcji FOZZ to łączny wynik grupy kapitałowej Desa Unicum byłby jeszcze większy1. Wartość obrotów w poszczególnych kwartałach 2014 (w mln PLN) Organizowane raz na kwartał, „flagowe” aukcje sztuki współczesnej wspomagane przez aukcje tematyczne i cieszące się rosnącym zainteresowaniem aukcje młodej sztuki wydają się być dobrze przemyślanym modelem działalności. Sukces Desy to w równej mierze wynik skupienia się na perspektywicznych segmentach rynku, co zapewnienia nabywcom szerokiej i zróżnicowanej oferty. Na drugim miejscu z wynikiem 9,6 mln złotych i udziałem w rynku na poziomie 17,7% uplasowała się Agra-Art, trzeci był Polswiss Art – 7,6 mln złotych i 14,1% udziałów. Wyraźnie widać, że dom ten postanowił skoncentrować się na 1 Uwzględniając sprzedaż fotografii z kolekcji FOZZ za 6,4 mln złotych. Ze względu na jednorazowy charakter tego wydarzenia i w trosce o możliwość porównywania wyników z poprzednimi okresami we wszystkich pozostałych obliczeniach nie zostało ono uwzględnione. W 2014 r., podobnie jak w poprzednich latach, najniższą wartość obrotów zaobserwować można było w kwartale www.michal.barcik.pl 3 sprzedaży najdroższych prac z segmentu sztuki dawnej. Liczba dokonywanych w nim transakcji nie jest więc duża, jednak średnia osiągana za prace cena jest w Polswiss Art najwyższa i wynosi ok. 14,5 tys. złotych. Dla porównania Desa Unicum i Agra-Art sprzedają prace średnio po ok. 11 tys. złotych. Pomijając pracę Romana Opałki, to właśnie w Polswiss Art sprzedano trzy najdroższe w 2014 r. obrazy – Kislinga, Sokołowskiego i Malczewskiego. prac tego artysty, głównie za sprawą organizowanej przez Desę Unicum aukcji prac na papierze jego autorstwa. Osiągane na niej ceny wahały się od 18 do 80 tys. złotych. Na grudniowej licytacji w tym samym domu aukcyjnym niewiele zabrakło, by pobity został wynoszący 490 tys. złotych rekord za pracę Wróblewskiego. Obraz „Pejzaż z wysokim niebem” (1953) sprzedano bowiem za 480 tys. złotych. Artyści o największej wartości obrotów w 2014 r. Z czwórki największych domów aukcyjny najsłabiej wypadł natomiast Rempex – wynik na poziomie 2,1 mln złotych oznacza, że miał 3,9% udział w rynku. Wartość obrotów w największych domach aukcyjnych (w mln zł) Tradycyjnie wysokie były obroty pracami Jacka Malczewskiego, choć w tym roku na jego rynku miała miejsce tylko jedna poważna transakcja – kupno obrazu „Autoportret z aniołem na tle łąki” (1910) za 980 tys. złotych w Polswiss Art. Aż 39 sprzedało się prac Jerzego Nowosielskiego, ale w przeważającej mierze były to wyceniane na 3-5 tys. złotych grafiki. Oprócz tego, po cenach między 130 a 270 tys. złotych sprzedało się kilka droższych prac malarskich. Fangor wciąż liderem Powodzenie jakim w ostatnich latach cieszą się prace Wojciech Fangora bez wahania uznać można za symbol przemian, jakie dokonują się na rodzimym rynku aukcyjnym. Ich fenomen w najlepszy sposób ilustruje bowiem mający miejsce w Polsce zwrot – od sztuki dawnej w kierunku współczesnej. Do ciekawych wniosków dojść można, jeżeli łączną wartość obrotów dziesięciu najpopularniejszych artystów porówna się z ich całkowitą wartością w danym roku. W skali globalnej odpowiadają oni za ok. 20%, podczas gdy w Polsce udział tej grupy wyniósł w ubiegłym roku 29%. Taka koncentracja świadczyć może m.in. o wciąż niewielkich rozmiarach rodzimego rynku. Obrazy Fangora regularnie sprzedają się za ceny między 300 a 500 tys. złotych i pełnią rolę kluczowych prac na każdej aukcji, na której się pojawią. Konsekwentnie biją bowiem kolejne rekordy – w październiku ubiegłego roku obraz „M15” (1970) sprzedano za 540 tys. złotych, bijąc tym samym poprzedni rekord z grudnia 2013 r. („M8” za 440 tys. złotych). Łącznie, czternaście prac malarza sprzedało się w 2014 r. za 2,95 mln złotych. Najdroższe prace sprzedane na aukcjach w 2014 r. Na drugim miejscu w zestawieniu artystów o największej wartości obrotów znalazł się Roman Opałka – dwanaście prac i 2,05 mln złotych. Na wynik ten wpływ miała przede wszystkim rekordowa sprzedaż jego obrazu „Detail 2890944-2910059”, który w grudniu nabyto w Desie Unicum za 1,75 mln złotych. Tym samym stał się on najdroższym kupionym w Polsce dziełem współczesnego artysty. Mimo, że przed aukcją oczekiwania wydawały się nieco wyższe, to transakcję tę traktować można jako bardzo ważny krok w rozwoju polskiego rynku sztuki. Do tej pory sprzedawały się bowiem jedynie niewielkie prace Opałki na papierze. Te najsłynniejsze, pochodzące z „liczonej” serii były jak na skromny rodzimy rynek zbyt drogie. Rekordy i niskie ceny Dzieła sztuki w Polsce wciąż są relatywnie tanie – w 2014 r. aż 84,3% z nich sprzedano za ceny poniżej 5 tys. złotych. Najwięcej, bo 43%, stanowiły transakcje poniżej 1 tysiąca złotych. Za względnie drogie jak na nasz rynek uznać więc można obiekty już od 5 tys. - łącznie było ich jedynie ok. 16%. Z kolei prace najdroższe, czyli te, których ceny przekroczyły pułap 50 tys. złotych stanowiły zaledwie 1,9% całkowitej liczby dzieł sprzedanych na aukcjach w Polsce. Na taki rozkład cen znaczący wpływ ma rosnąca popularność aukcji młodej sztuki. Sprzedaje się na nich bowiem duża liczba prac, osiągają one jednak stosunkowo niskie ceny. W 2014 r. na polskim rynku aukcyjnym za pojedynczą pracę trzeba było zapłacić średnio 6232 zł (za młodą sztukę 1538 zł), mediana cen wyniosła natomiast 1100 zł. Niewiele gorszy wynik wypracowały prace Andrzeja Wróblewskiego, które sprzedały się za łączną kwotę 2,01 mln złotych. W mijającym roku na rynek trafiło wyjątkowo wiele www.michal.barcik.pl 4 Procent liczby prac sprzedanych w poszczególnych przedziałach cenowych Biorąc pod uwagę wartość obrotów, dominacja malarstwa była jeszcze wyraźniejsza. Ich suma dla tej właśnie kategorii wyniosła 42,9 mln zł, co oznacza, że odpowiadało ono za 79% wartości wszystkich transakcji w 2014 r. To znacznie więcej niż w przypadku rynku globalnego, gdzie udział ten w ostatnich latach kształtuje się przeważnie na poziomie 50 54%. Grafika i rysunek, które łącznie sprzedały się za 5,2 mln zł odpowiadają za 10% wartości polskiego rynku (na świecie jest to około 35%). Z wynikiem 1,9 mln zł rzeźba ma 3% udziałów w rynku, dla fotografii natomiast jest to odpowiednio 1,05 mln zł i 2%. Nie oznacza to jednak, że w 2014 r. nie byliśmy świadkami kilku cenowych rekordów. Wręcz przeciwnie, prace niektórych artystów na aukcjach radziły sobie wyjątkowo dobrze. Udział w całkowitej wartości obrotów w 2014 r. Dobrą passę z 2013 r. kontynuował przede wszystkim Ryszard Winiarski. Jego „Obszary” już drugi rok są jednymi z najchętniej kupowanych przez kolekcjonerów. W grudniu po raz kolejny padł rekord – za „Obszar 178” (1973) zapłacono 220 tys. złotych. Na tej samej aukcji w Desie Unicum rekordowe ceny padły również za prace Jana Tarasina – obraz „Komplikacja II” (1991) sprzedany został za 190 tys. złotych, a „Relief nr 10” (1964) Henryka Stażewskiego osiągając cenę 520 tys. złotych trzykrotnie pobił poprzedni rekord za prace tego artysty, stając się jednym z najdroższych dzieł współczesnego polskiego artysty. Widać więc, że w dalszym ciągu bardzo skromny jest rodzimy rynek rzeźby. Ceny najdroższych prac rzeźbiarskich bardzo rzadko osiągają ceny powyżej 100 tys. W ubiegłym roku transakcji tego typu było zaledwie 5, podczas gdy w segmencie malarstwa aż 65. Co więcej, ceny najdroższych rzeźb znacząco różnią się od tych osiąganych przez najdroższe obrazy. Osiągnięta przez rzeźbę Stanisława Szukalskiego „Mówca - Orator" (1913) cena 145 tys. złotych, będąca najwyższą w segmencie rzeźby, wypada skromnie w porównaniu z rekordowym obrazem Romana Opałki (1,75 mln zł), czy „Nagą” Mojżesza Kislinga (1,22 mln zł). Średnia cena osiągana na aukcjach przez rzeźby (11,9 tys. zł) jest jednak większa, niż w przypadku malarstwa (7,7 tys. zł). W 2014 r., oprócz wspomnianego Stanisława Szukalskiego, najdrożej sprzedawały się prace klasyków: Magdaleny Abakanowicz, Aliny Szapocznikow, Władysława Hasiora, Augusta Zamoyskiego i Igora Mitoraja. Wśród rekordowych transakcji na uwagę zasługują także sprzedaż obrazu Mojżesza Kislinga „Naga” (1920), który na grudniowej aukcji w Polswiss Art osiągnął cenę 1,22 mln złotych, czy wystawiany niedawno w krakowski MOCAK-u „Ochotnik” (1965) Władysława Hasiora, który w październiku wylicytowano w Desie Unicum za 120 tys. złotych. Malarstwo wciąż najpopularniejsze Podobnie jak w poprzednich latach, w 2014 r. na aukcjach w Polsce dominowało malarstwo. Kategoria ta odpowiadała za 63% ogólnej liczby sprzedanych obiektów, wyprzedzając grafikę i rysunek, które stanowiły 17%, a także fotografię (5%) i rzeźbę (2%). Aż 13% spośród kupionych na aukcjach obiektów nie reprezentowało jednak żadnej w wymienionych kategorii. Były to przede wszystkim licytacje mebli, wyposażenia wnętrz, antyków, biżuterii, designu i sztuki użytkowej, varia itp. Dynamicznie rozwija się natomiast rynek fotografii – coraz częściej pojawiają się aukcje poświęcone wyłącznie tej dziedzinie sztuki. To właśnie w tym segmencie dokonana została rekordowa w historii polskiego rynku aukcyjnego transakcja. Trzy tysiące zdjęć Marilyn Monroe autorstwa Miltona H. Greene'a kupionych zostało za 6,4 mln złotych przez należącą do władz Wrocławia spółkę zarządzającą tamtejszą Halą Stulecia. Ponieważ, będący wcześniej częścią kolekcji FOZZ, pakiet fotografii Desa Unicum sprzedawała jako jeden obiekt, transakcję tę uznać można za rekord polskiego rynku aukcyjnego. Udział w całkowitej liczbie sprzedanych obiektów w 2014 r. Sukcesem zakończyły się także dwie kolejne edycje współorganizowanego przez Rempex projektu Fotografia Kolekcjonerska. Na kończących go aukcjach w czerwcu i październiku po raz kolejny wysokie ceny osiągały prace www.michal.barcik.pl 5 Stanisława Ignacego Witkiewicza. Podczas pierwszej z nich jego zestaw dwóch fotografii zatytułowany „Zastrzyk narkotyczny” (1931) sprzedany został za 68 tys. złotych. W październiku natomiast, za rekordową w historii Fotografii Kolekcjonerskiej kwotę 70 tys. złotych, kupiono pracę „Przerażenie wariata” (1931). Najwięcej aukcji, dwanaście, przeprowadził jednak Sopocki Dom Aukcyjny. Łączna wartość sprzedanych prac wyniosła natomiast 1,20 mln złotych (31% udziałów w rynku). Trzecie miejsce, z 745 tys. złotych i 19,3% udziałów rynkowych zajmuje dom aukcyjny Polswiss Art. Biorąc pod uwagę, że Sopocki Dom Aukcyjny należy do grupy kapitałowej Desa Unicum uznać można, że z łącznymi udziałami w rynku na poziomie 73,2% podmioty te są jego bardzo wyraźnymi liderami. Młoda sztuka w natarciu Trwający już od jakiegoś czasu boom na młodą sztukę polskich artystów wydaje się nabierać rozpędu. W 2014 r. wartość tego segmentu rynku aukcyjnego wyniosła co najmniej 3,86 mln złotych w porównaniu do 3,06 mln złotych w 2013 r. Oznacza to, że wartość obrotów na aukcjach młodej sztuki wzrosła rok do roku aż o 26%. Michał Barcik Wartość obrotów na aukcjach młodej sztuki Co więcej, wielkości te mogą być niedoszacowane, wciąż obserwować można bowiem pojawianie się zupełnie nowych inicjatyw pragnących skoncentrować swoją działalność właśnie na tym obszarze rynku. Ich działalność szczególnie zauważalna jest w Internecie. Biorąc pod uwagę zwiększające się na całym świecie zainteresowanie kupowaniem sztuki on-line, niektóre z nich mają szanse odnieść sukces. Rośnie nie tylko wartość obrotów, ale także liczba organizowanych aukcji. W 2014 r. było ich 35, rok wcześniej 32. Przy nieznacznie większej ilości sprzedanych obiektów (zmiana z 2469 na 2511) wyraźnie podniosła się ich średnia cena. W 2013 r., za prace początkującego artysty nabywcy płacili średnio 1243 złotych, w 2014 r. kwota ta wynosiła już 1538 złotych Wyraźnie świadczy to o zwiększającym się w Polsce popycie na młodą sztukę. Na uwagę zasługuje również znacznie wyraźniejsza, niż w przypadku szerokiego rynku koncentracja na pracach malarskich. Obrazy stanowiły tutaj aż 94,1% spośród wszystkich sprzedanych w ubiegłym roku prac. Oprócz tego kupowane obiekty to przede wszystkim grafika i rysunek (2,5%), fotografia (1,4%) i rzeźba (0,4%). Liderem w segmencie sztuki młodej jest Desa Unicum, na dziesięciu przeprowadzonych przez ten dom aukcyjny w 2014 r. licytacjach łączna wartość obrotów wyniosła 1,63 mln złotych (42,2% udziałów w rynku). Zdecydowanie wyższa, niż dla ogółu rynku była tu również średnia cena pracy (1937 zł). 2 Uwzględniono te organizowane przez Desę Unicum, Polswiss Art, Sopocki Dom Aukcyjny, Rynek Sztuki i Desę Kraków www.michal.barcik.pl 6 wieczoru” było oczywiście płótno Romana Opałki „Detal 2890944-2910059” pochodzące z jego „liczonej” serii, która przyniosła mu międzynarodową sławę i uznanie. Praca wylicytowana została za 1,75 mln złotych (wszystkie ceny przytaczane w artykule podawane są bez tzw. buyer's premium, czyli opłaty pobieranej od kupującego) i tym samym stała się najdroższą pracą polskiego artysty sprzedaną na rodzimym rynku. Poprzedni rekord , 540 tys. złotych za obraz Wojciecha Fangora „M15” z 1970 r., który padł w październiku tego roku w Desie Unicum został więc pobity ponad 3-krotnie. Rekordowy wynik Opałki cieszy, ale można odnieść wrażenie, że oczekiwania cenowe przed aukcją było trochę większe. Estymację ustalono na poziomie 2-2,8 mln złotych, gdzieniegdzie wspominało się nawet o możliwości pobicia rekordu ustanowionego przez „Polskiego Hektora” Jacka Malczewskiego (2,6 mln złotych w Polswiss Art). Mimo iż tak się nie stało trzeba oddać Desie, że wczorajszą aukcją wprowadziła polski rynek sztuki współczesnej w zupełnie nową fazę rozwoju. Być możnie nie jest on jeszcze gotowy na ceny tak wysokie jak zagranicą (przykładowo „Detal 143362-185085” Opałki w Sotheby's London sprzedano za 612 tys. funtów, czyli ponad 3 miliony złotych), ale już sam fakt, że transakcja doszła do skutku jest dobrym prognostykiem. Portal Rynek i Sztuka grudzień 2014 r. Rekordowa aukcja w Desie Unicum – podsumowanie Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że o wiele ciekawsze niż licytacja Opałki było to co wydarzyło się segmencie prac wycenianych w przedziale 100-500 tys. złotych. Wystawiany w Paryżu i Nowym Jorku „Relief” Henryka Stażewskiego niemal trzykrotnie pobił poprzedni rekord tego artysty i wylicytowany został za 520 tys. złotych – tym samym jest to trzecia najdroższa praca współczesnego polskiego twórcy. Dla rodzimego rynku grudniowa Aukcja Sztuki Współczesnej w Desie Unicum była chyba najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem kończącego się roku 2014. Nie tylko ze względu na fakt, że po raz pierwszy w Polsce miał być licytowany obraz Romana Opałki z jego „liczonej” serii, ale również ze względu na bardzo mocną ofertę jeżeli chodzi o pozostałe prace. Po raz kolejny rekord pobiła również praca Ryszarda Winiarskiego („Obszar 178” z 1973 r. za 220 tys. złotych), w ostatnich miesiącach jednego z najbardziej „gorących” artystów na polskim rynku aukcyjnym. Jego twórczość konsekwentnie wystawiana przez Desę zdrożała w ciągu niecałych dwóch lat mniej więcej trzy-,czterokrotnie. Zainteresowanie aukcją było tak duże, że na najwyższym piętrze domu aukcyjnego Desa Unicum, gdzie odbywała się aukcja, miejsce znalazło się jedynie dla biorących w niej bezpośredni udział. Wszystkim pozostałym organizatorzy zapewnili jednak możliwość śledzenia licytacji na ekranie znajdującym się piętro niżej. Szybko okazało się, że tego wieczora wysoka będzie nie tylko frekwencja. Przez rynek wreszcie doceniony został Jan Tarasin, którego wspaniały obraz „Komplikacja II” z 1991 r. sprzedał się za 190 tys. złotych, czyli o 50 tys. więcej niż wynosił poprzedni rekord. Tylko 10 tys. zabrakło by wyrównać rekord aukcyjny za pracę Andrzeja Wróblewskiego – „Pejzaż z wysokim niebem” z 1953 r. wylicytowano za 480 tys. złotych. Wyjątkowo zaciekła walka toczyła się o pracę Jerzego Kałuckiego „Czterdzieścipięć, czterdzieściosiem" z 1997 r. Cena szybko poszybowała z wywoławczych 15 tys. na 66 tys. złotych, czyli niemal dwukrotnie więcej niż wynosiła górna estymacja. Wciąż mocno trzyma się też op-art. Obraz Victora Vasarelyego, prekursora tego kierunku, wylicytowano za 420 tys., czyli 110 tys. złotych drożej niż wynosił poprzedni rekord. Bez rekordów obyło się jednak tym razem w przypadku prac Wojciech Fangora – sprzedawały się drogo, ale bez niespodzianek. Rekordy pobiły za to prace Juliana Stańczaka i Edwina Mieczkowskiego. Po raz pierwszy na aukcji w Polsce pojawiły się również prace Richarda Rekordy dla polskiego rynku pobite na aukcji 11.12.2014 w Desie Unicum Piętnaście rekordów Aukcja była prawdziwym festiwalem rekordów – dla poszczególnych artystów pobito ich aż piętnaście. „Gwiazdą www.michal.barcik.pl 7 Anuszkiewicza – sprzedały się za 160 i 75 tys. złotych. Widać wyraźnie, że napędzane rekordowymi rezultatami Fangora apetyty kolekcjonerów na obrazy twórców op-artu są ostatnio bardzo duże. To już kolejna aukcja na której to właśnie przedstawiciele tego kierunku są jedynym zagranicznymi twórcami uwzględnionymi w ofercie (patrz Tadasuke Kuwayama, czy Victor Vasarely). Łączna wartość prac sprzedanych przez Desę Unicum na Aukcjach Sztuki Współczesnej w 2014 r. Tak wysokie ceny osiągane przez prace z segmentu 100-500 tys. to bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Widać, że zainteresowanie sztuką w Polsce stale rośnie, a perspektywy dla jej rynku wydają się systematycznie poprawiać. Garść statystyk Spośród 80 oferowanych obiektów sprzedać zdołało się aż 71 prac (w tym 9 warunkowo). To oznacza wynik znacznie lepszy niż podczas poprzednich aukcji sztuki współczesnej. Zarówno w październiku, jak i w maju nie sprzedało się bowiem aż 20 prac i to przy nieco skromniejszej pod względem liczby prac ofercie. Tegoroczna zimowa aukcja wypadła również znacznie lepiej od ubiegłorocznej grudniowej sprzedaży, kiedy to nabywców nie znalazło 15 obiektów. Nieznacznie więcej było wczoraj jednak sprzedaży warunkowych (9), rok temu było ich jedynie 5, a na aukcjach w 2014 r. na wiosnę i jesienią ich liczba również była mniejsza – odpowiednio 6 i 7 transakcji. Jednak by być precyzyjnym trzeba zauważyć, że mimo rekordowej sumy sprzedaży i pobiciu wielu rekordów za prace poszczególnych artystów podczas ostatniej aukcji nie udało się przebić nawet dolnej granicy estymacji. Suma dolnych estymacji wynosiła bowiem 8,54 mln złotych, górnych natomiast równo 12 mln złotych. Wydaje się, że czynnikiem, który wpłynął na to w największej mierze był fakt, że „liczony” obraz Romana Opałki, mimo rekordu, sprzedał się 250 tys. złotych poniżej dolnej estymacji. Gdyby nie brać go pod uwagę, zsumowany wynik pozostałych prac zamknąłby się niemal równo na poziomie łącznej dolnej estymacji. Liczba prac sprzedanych/ sprzedanych warunkowo/ niesprzedanych Łączny wynik aukcji a suma dolnych i górnych estymacji O tym jak mocna była oferta wczorajszej aukcji w Desie najdobitniej świadczy chyba fakt, że średnia cena osiągnięta przez prace (uwzględniając również te, które się nie sprzedały) wyniosła aż 104 tys. złotych. Nawet nie biorąc pod uwagę obrazu Opałki kwota ta jest wyjątkowo wysoka – 82,8 tys. złotych i znacząco przewyższa zarówno średnią z ubiegłorocznej grudniowej aukcji (49,7 tys. złotych), jak i wszystkich trzech tegorocznych licytacji (średnia między 32 a 45 tys. złotych). Pod względem łącznej wartości sprzedanych prac czwartkowa aukcja okazała się absolutnie rekordowa. Wynik 8,29 mln złotych wobec 3,23 mln złotych w roku 2013 r. oznacza ponad 2,5-krotny wzrost. Łączna wartość prac sprzedanych na grudniowych Aukcjach Sztuki Współczesnej w Desie Unicum w latach 2013 i 2014 Średnie ceny osiągnięte przez prace na Aukcjach Sztuki Współczesnej w Desie Unicum w 2014 r. Jeżeli porównamy łączną wartość sprzedanych prac podczas wszystkich Aukcji Sztuki Współczesnej organizowanych przez Desę, to okaże się, że grudniowa aukcja wypracowała wynik większy (8,29 mln złotych) niż wszystkie trzy tegoroczne aukcje razem wzięte (7,86 mln złotych). Michał Barcik www.michal.barcik.pl 8 artysty na rynku i rosnących cen obiektów, które co jakiś czas będą się pojawiały na aukcjach. Liczba prac Jerzego Nowosielskiego sprzedanych na aukcjach w latach 1991-2013 Domy aukcyjne według liczby prac Jerzego Nowosielskiego sprzedanych w latach 1991-2013 Portal Rynek i Sztuka maj 2014 r. Rynek sztuki pod lupą: Jerzy Nowosielski Wyraźnym liderem w handlu aukcyjnym twórczością Jerzego Nowosielskiego jest dom Agra-ART, który wyraźnie wyprzedza drugą pod tym względem Desę Unicum i znajdujące się na kolejnych pozycjach domy aukcyjne Polswiss ART i Rempex. O wyjątkowej pozycji Jerzego Nowosielskiego na polskim rynku sztuki może świadczyć chociażby fakt, że od 2007 roku, kiedy to po raz pierwszy opublikowano ranking „Kompas Sztuki”, utrzymuje się on w jego ścisłej czołówce. Ponieważ „Kompas” to zestawienie przygotowywane na podstawie punktacji przyznawanej poszczególnym artystom przez galerie publiczne i prywatne można założyć, że dość dobrze określa miejsce jakie zajmuje dany twórca na rodzimym rynku sztuki. Procent liczby prac sprzedanych na aukcjach w latach 19912013 wg wykorzystanej techniki Pozycja Jerzego Nowosielskiego w rankingu „Kompas Sztuki” Na przestrzeni ostatnich 22 lat liczba prac Jerzego Nowosielskiego, jaka była sprzedawana na aukcjach w Polsce uległa znaczącej zmianie. Przez całe lata 90. transakcji zawierano bardzo niewiele, a dopiero początek nowego dziesięciolecia przyniósł lekką poprawę sytuacji. Prawdziwy przełom nastąpił jednak w roku 2003 w którym sprzedano rekordową liczbę 50 prac autorstwa tego malarza. W kolejnych latach sytuacja była bardzo zmienna przynosząc zarówno wzrosty, jak i spadki liczby sprzedawanych obiektów. Jerzy Nowosielski był artystą bardzo wszechstronnym. Oprócz typowego malarstwa sztalugowego zajmował się również malarstwem ściennym (wykonał wiele dekoracji w kościołach katolickich i cerkwiach prawosławnych), był wybitnym pisarzem ikon, tworzył scenografie i rysunki. Jeśli jednak spojrzymy na to, jak wygląda podział prac sprzedanych na aukcjach w latach 1991-2013, to wyraźnie widać, że największym zainteresowaniem cieszą się prace malarskie. Stanowiły one około 62% wszystkich sprzedanych w tym okresie dzieł twórcy. Prace na papierze to już niecałe 30%, a pozostałe (m.in. fragmenty scenografii) jedynie 8%. Obecnie, jeżeli chodzi o liczbę prac, można zaobserwować trwający od 2010 trend wzrostowy, jednak mało prawdopodobne, by mógł on utrzymać się długo. Już niebawem będziemy raczej świadkami zmniejszającej się podaży prac www.michal.barcik.pl 9 Wartość prac Jerzego Nowosielskiego sprzedanych na aukcjach w Polsce w latach 1991-2013 serigrafii). Do tak wysokiego wyniku walnie przyczyniła się zorganizowana 7 marca 2013 r. przez Desę Unicum aukcja 22 prac artysty (11 obrazów i 11 prac na papierze). Na polskim rynku sztuki było to wydarzenie bezprecedensowe, bo właściwie nie zdarzają się u nas aukcje prac jednego artysty. Podczas aukcji udało się ustanowić nowy rekord – obraz „Dziewczyny na statku” z 1981 r. znalazł nabywcę za 360 tys. złotych. Jest to obecnie najwyższa kwota, jaką zapłacono za pracę Jerzego Nowosielskiego. Co ciekawe, katalog przedaukcyjny podaje informację, że 45 tys. złotych, za które kupiono tę samą pracę na aukcji w 1996 r. było wówczas najwyższą kwotą zapłaconą za pracę żyjącego polskiego artysty. Niestety, transakcji tej nie uwzględniają roczniki aukcyjne (dlatego nie pojawia się w naszym zestawieniu), ale jeżeli jest ona prawdziwa, to oznacza, że właścicielowi udało się osiągnąć imponującą stopę zwrotu około 47% rocznie. Twórczość zmarłego w 2011 r. artysty od kilku lat jest „towarem” niezwykle pożądanym przez kolekcjonerów. W analizowanym okresie jego prace sprzedały się za łączną kwotę 20,64 mln złotych. W latach 90., gdy na organizowanych w Polsce aukcjach sprzedawano przede wszystkim sztukę dawną, wartość obrotu pracami Nowosielskiego rosła bardzo powoli – podobnie jak liczba wystawianych obiektów. Ta tendencja zmieniła się dopiero w 2003 r., kiedy to na aukcje trafiła rekordowa liczba 50 prac autorstwa krakowskiego artysty. Lata 2003-2011 przyniosły bardzo zmienną sytuację. Od trzech lat mamy jednak do czynienia ze zwyżkową tendencją, która prawdopodobnie jest wynikiem wzrostu cen najdroższych prac artysty – głównie obrazów. Organizowana przez Desę aukcja zakończyła się sukcesem – sprzedanych zostało 21 z 22 wystawionych prac, a łączne przychody wyniosły prawie 1,5 mln złotych. Obrazy Jerzego Nowosielskiego o największej stopie zwrotu (wśród kupionych i sprzedanych na aukcjach) Ranking najdroższych prac Jerzego Nowosielskiego, to zestawienie zmieniające się niezwykle dynamicznie (szczególnie w ostatnich latach). Aż 6 z 10 najdroższych obrazów malarza zostało sprzedanych w ciągu ostatnich dwóch lat. Kolejne rekordowe ceny w duży stopniu przyczyniają się do powiększania się wartości obrotu twórczością Nowosielskiego. W analizowanym okresie dwadzieścia cztery prace Nowosielskiego zostały kupione i następnie odsprzedane za pośrednictwem domów aukcyjnych. Średnia roczna stopa zwrotu dla tych inwestycji wyniosła ok. 7,99%. Niektórym pracom udało się jednak uzyskać znacznie wyższe wyniki. Czy obecny rok pod względem obrotu będzie równie rekordowy jak ubiegłe lata? Na razie na aukcjach sprzedano jedynie kilka prac na papierze i obrazów za niecałe 400 tys. złotych. Trzeba jednak pamiętać, że przed nami jeszcze 7 miesięcy, a sytuację może diametralnie zmienić choćby jedna lub dwie, bardzo udane licytacje. Najdroższe prace Jerzego Nowosielskiego na polskim rynku aukcyjnym Prace Jerzego Nowosielskiego nie są jednak sprzedawane jedynie na aukcjach. W ofercie swojej galerii obrazy artysty ma chociażby Andrzej Starmach, znany krakowski marszand, a prywatnie przyjaciel twórcy, który prace Nowosielskiego prezentował m.in. na prestiżowych targach sztuki Art Basel w Bazylei. Szczególnie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu miesięcy zaobserwować można szereg rekordów aukcyjnych, wśród których coraz częściej pojawiają się wyniki powyżej 200 tys. złotych za płótno. Ubiegły rok okazał się najlepszy w historii, jeżeli chodzi o sprzedaż prac Nowosielskiego – właściciela zmieniły dzieła sztuki o łącznej wartości 2,86 mln złotych. Wydaje się, że duży wzrost dynamiki cen ma bezpośredni związek z niedawną śmiercią artysty. Popyt napędzają wszyscy ci, którzy są zainteresowani pracami krakowskiego malarza i chcą zdążyć z zakupem zanim prace staną się naprawdę rzadkie i bardzo drogie. Oprócz tego ciekawą ofertą, tzw. serigrafii, dysponuje Desa Modern. Są to wysokiej jakości grafiki sygnowane podpisem artysty, sprzedawane w limitowanych edycjach po 50 sztuk. W ostatnim roku kilkanaście z nich pojawiło się również na aukcjach, jednak nie braliśmy ich pod uwagę określając liczbę prac sprzedanych w analizowanym okresie. Michał Barcik W roku 2013 właściciela zmieniło aż 47 dzieł autorstwa Nowosielskiego (nie licząc sprzedawanych na aukcjach www.michal.barcik.pl 10 W Polsce pierwsze prace malarza pojawiły się na aukcjach dopiero w 2003 r. wraz z rosnącą popularnością sztuki współczesnej. Prawdziwego przyśpieszenia wzrost cen nabrał jednak dopiero od 2007 r., co tłumaczyć można m. in. rosnącą popularnością zapomnianego nieco w poprzednich latach malarstwa z lat 60. O wysokich cenach prac Fangora decyduje w dużym stopniu ich rzadkość. Pamiętać trzeba, że przez prawie 40 lat tworzył on poza granicami naszego kraju, więc krajowa podaż siłą rzeczy musi być mocno ograniczona. Nie dziwi więc fakt, że część prac, jak chociażby obraz „M8” z 1969 r. polskie domy aukcyjne pozyskują z USA lub państw Europy Zachodniej. W latach 2003-2011 na aukcjach w naszym kraju sprzedało się 28 obiektów autorstwa Fangora. Zdecydowanymi liderami były tutaj Polswiss Art, który sprzedał 11 prac oraz Desa Unicum – 9. W latach 2003-2011 wartość sprzedanych obiektów (głównie obrazów) autorstwa Fangora wyniosła łącznie 2,4 mln złotych. Dla porównania w samym 2013 r. wartość ta wynosiła 1,378 mln złotych. Art Monitor Roczna wartość prac Wojciech Fangora sprzedanych na aukcjach w Polsce w latach 2003-2013 czerwiec 2014 r. Wojciech Fangor – analiza rynku Wojciech Fangor to bez wątpienia jedno z najgorętszych nazwisk na polskim rynku sztuki. Imponujący zróżnicowaniem dorobek, który obejmuje ponad 75 lat pracy twórczej, międzynarodowa kariera i rekordowe w ostatnich latach ceny obrazów sprawiają, że dla polskiej sztuki jest to postać absolutnie wyjątkowa. W Polsce ubiegły rok okazał się być dla obrazów Wojciecha Fangora szczególny. Prawdziwe cenowe szaleństwo rozpoczęło się już marcu, kiedy to na aukcji Polswiss Art obraz „M71” z 1970 r. sprzedany został za rekordową kwotę 300 tys. złotych. Wtedy była to najwyższa cena, jaką ktoś zapłacił za obraz Fangora w Polsce, jednak już w listopadzie na kolejnej aukcji w Polswiss Art, kolejna praca, zatytułowana „M53” również z 1970 r. została sprzedana za 400 tys. złotych. Ostatnie słowo należało jednak do Desy Unicum – należący w przeszłości do kolekcji Kennetha Battelle, nowojorskiego fryzjera gwiazd, obraz „M8” z 1969 r. wylicytowano za 440 tys. złotych (z opłatami aukcyjnymi 506 tys.). Sukces rynkowy Obrazy Wojciecha Fangora zagranicą funkcjonowały w obiegu aukcyjnym już od lat 90. Regularnie pojawiają się na aukcjach zarówno w Sotheby's, jak i Christie's (głównie w ich nowojorskich oddziałach). Ceny przeważnie wahają się się między 40 a 80 tys. dolarów za pracę, choć zdarzają się wyniki o wiele lepsze, w granicach 100 tys. dolarów. Aktualny rekord cenowy należy do sprzedanego w kwietniu 2008 r. w Sotheby's New York za 157 tys. dolarów obrazu „M10”. Drugi najwyższy wynik ustanowiony został za to niecały miesiąc temu – płótno „M2” z 1969 r. sprzedano za 137 tys. dolarów w nowojorskim oddziale Christie's. Tym, co rzuca się w oczy jest fakt, iż prawie 2/3 sprzedawanych na zagraniczny aukcjach prac polskiego artysty oferowanych było przez Sotheby's NY. Najdroższe prace Wojciech Fangora sprzedane na aukcjach w Polsce Najdroższe prace Wojciecha Fangora sprzedane na aukcjach zagranicznych www.michal.barcik.pl 11 W 2014 r. pierwsze aukcje z udziałem prac Wojciecha Fangora już za nami. Na szczególną uwagę zasługuje dzieło „M16” z 1970 r., które 12 marca na aukcji w domu Polswiss Art kupiono za 480 tys. złotych. Tym samym praca stała się nie tylko najdroższym dziełem Fangora, ale również najdroższym obiektem autorstwa żyjącego polskiego artysty. Co ciekawe w odróżnieniu do poprzednich bijących rekordy prac należy ona do cyklu „fal”, a nie „okręgów”. Z kolei licytowany dosłownie przed kilkoma dniami w Desie Unicum obraz „Pomarańczowy romb” z 1961 r., zmienił właściciela za 260 tys. złotych. Wynik niezły, jednak trudno było się oprzeć wrażeniu, że w kontekście ostatnich aukcji cena równa dolnej estymacji była lekkim zawodem. Pamiętajmy jednak, że najkorzystniejsze rezultaty padają zwykle na jesieni, więc pozostaje nam cierpliwie czekać na kolejne, emocjonujące aukcje. Prace artysty z tego okresu zaliczyć można do popularnego w latach 60. nurtu op-art. Sztuka optyczna miała przede wszystkim oddziaływać na wzrok widza. Artyści posługiwali się w tym celu licznymi zabiegami tak, by przy użyciu abstrakcyjnych geometrycznych form stworzyć na dwuwymiarowej płaszczyźnie płótna złudzenia optyczne takie jak np. wrażenie ruchu. O docenieniu twórczości Fangora świadczy fakt jego uczestnictwa w głośnej wystawie „The Responsive Eye” w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Zorganizowana w 1965 r. ekspozycja prezentowała dorobek najważniejszych twórców op-artu z całego świata. Wojciech Fangor miał więc okazję zaprezentować jedną ze swoich prac (należącą do cyklu „okręgów”) wspólnie ze światowej sławy artystami, takimi jak chociażby prekursor sztuki optycznej Victor Vasarely. Ciekawostką jest, że w wystawie brał udział również Julian Stańczak, urodzony w Polsce malarz mieszkający na stałe w USA. Sukces artystyczny Urodzony 15 listopada 1922 r. w Warszawie, artysta swoje pierwsze obrazy malował już w wieku kilkunastu lat. We wczesnej twórczości Fangora wyraźnie widoczne są wpływy awangardowych kierunków z początku XX w., szczególnie kubizmu. Malarz miał okazję zetknąć się z nimi podczas odbywanych w młodości podróży do krajów Europy Zachodniej, m.in. Francji i Włoch. Kolejnym sukcesem Fangora była indywidualna wystawa w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku w 1970 r. Tego wyczynu jak do tej pory nie udało się powtórzyć żadnemu polskiemu artyście. Z prezentowanych na wystawie 37 płócien przeważającą większość stanowiły obrazy z cyklu „okręgów” i „fal”. W 1946 artysta ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych jedynym uznawanym przez komunistyczną władzę kierunkiem sztuki ustanowiony został socrealizm. Namalowane przez Fangora w tym okresie obrazy „Postaci” (1950 r., Muzeum Narodowe w Warszawie) oraz „Matka Koreanka” (1951 r., Muzeum Sztuki w Łodzi) stały się ikonami polskiego malarstwa socrealistycznego. To właśnie powstałe w latach 60. i 70. prace stały się swego rodzaju wizytówką artysty i symbolem jego twórczości. Nie dziwi więc fakt, że w ostatnich latach na rynku sztuki cieszą się szczególnym zainteresowaniem, a osiągane przez nie ceny od paru lat mocno zwyżkują. Od 1975 r. Fangor powrócił do malarstwa figuratywnego, tworząc kolejne cykle prac, takie jak chociażby „Obrazy telewizyjne”. Nie odniosły one jednak tak spektakularnych sukcesów jak wcześniejsze prace, dzięki którym zapewnił sobie międzynarodowy rozgłos. W roku 1958, wraz ze Stanisławem Zamecznikiem w Salonie Nowej Kultury w Warszawie wystawił „Studium przestrzeni” będące pierwszą w Polsce pracą o charakterze environment. Wojciech Fangor był również współtwórcą tzw. polskiej szkoły plakatu, której reprezentanci począwszy od lat 60. odnosili na arenie międzynarodowej kolejne sukcesy. Po koniec lat 90. Wojciech Fangor wrócił do Polski osiedlając się we wsi Błędów niedaleko Radomia. Mimo słusznego wieku w dalszym ciągu prowadzi działalność artystyczną, m.in. zaprojektował tablice z nazwami stacji, które pojawią się na peronach drugiej linii warszawskiego metra. Niezwykle ważnym wydarzeniem w ostatnich latach była przygotowana w 2012 r. przez Muzeum Narodowe w Krakowie wystawa „Wojciech Fangor. Przestrzeń jako gra”, która zgromadziła około 200 prac artysty pochodzących z różnych okresów jego twórczości. Zaprezentowano wówczas również kilka obrazów, które brały udział we wspomnianej monograficznej wystawie w Muzeum Guggenheima. W 1961 r. Fangor na stałe wyjechał za granicę, początkowo przebywał w Berlinie Zachodnim, Francji i Wielkiej Brytanii, by ostatecznie w 1966 r. na ponad trzydzieści lat zamieszkać w Stanach Zjednoczonych. To właśnie w latach 60. i 70. powstały dwa najsłynniejsze i obecnie najbardziej pożądane przez kolekcjonerów cykle prac, czyli obrazy przedstawiające kolorowe koła i fale. Płótna przedstawiające charakterystyczne obręcze o mglistych, rozmywających się krawędziach, z przenikającymi się wzajemnie kolorami wywołują u widza bardzo silne wrażenie „pulsowania” obrazu. Zjawisko to artysta nazwał tworzeniem się tzw. pozytywnej przestrzeni iluzyjnej. Stoi ona w opozycji do stosowanego w sztuce od wieków zabiegu perspektywy, mającego wywoływać wrażenie głębi. Obiekty przedstawione na obrazach Wojciecha Fangora wprost przeciwnie – niejako „wychodzą” z płócien w kierunku widza. Na koniec zaś warto przytoczyć słowa samego artysty, który ze sporą dozą autoironii tak oto skomentował wzrost zainteresowania jego twórczością w ostatnich latach: „Dzięki ożywionemu rynkowi, aukcjom i mediom – stałem się 90letnim celebrytą”. Michał Barcik www.michal.barcik.pl 12 wyższe niż te oferowane za malarstwo, czy rzeźby. W krajach z dobrze rozwiniętym rynkiem sztuki ceny rzędu kilkudziesięciu tysięcy dolarów za odbitkę nikogo już nie dziwią. Również kwoty po kilkaset tysięcy dolarów nie wzbudzają szczególnej sensacji, wszak na rynku doszło już do kilkunastu transakcji opiewających na ponad milion dolarów. „Czemu tak drogo?” Najdrożej sprzedanym zdjęciem jest obecnie praca „Rhein II” autorstwa znanego niemieckiego fotografa Andreasa Gursky'ego, która w 2011 r. zmieniła właściciela za 4,3 miliona dolarów. Tak wysokie kwoty oferowane za jedno tylko zdjęcie wielu osobom mogą wydawać się niedorzeczne. Zrozumieć rynek fotografii Żyjemy przecież w czasach gdy niemal każdy posiada aparat cyfrowy, dzięki któremu bez większego wysiłku wykonywać może setki w miarę poprawnych fotografii. Do tego dochodzą jeszcze coraz doskonalsze aparaty w telefonach komórkowych i proste w obsłudze programy komputerowe do obróbki zdjęć. Zaryzykować można stwierdzenie, że obecnie zdjęcia „robią się same”. Czemu więc znajdują się osoby, które gotowe są płacić setki tysięcy dolarów za jedno jedyne zdjęcie? Mają zbyt dużo pieniędzy? A może to po prostu przejaw snobizmu i ekscentrycznego zachowania? Dlaczego niektóre zdjęcia sprzedają się na aukcjach tak drogo? Jak w skrócie wygląda rynek światowy, a jak polski? Jakie są szanse rodzimego rynku na szybszy rozwój? Wreszcie, jakie są bariery, które stoją mu na przeszkodzie. Na te właśnie pytania w niniejszym artykule postaramy się znaleźć odpowiedź. Rozumowanie tego typu zdaje się jednak pomijać pewien istotny fakt – fotografię artystyczną (czyli tę, którą w szczególności zainteresowani są kolekcjonerzy) należy traktować jako pełnoprawną dziedzinę sztuki, nie zaś jak rzemiosło. To prawda, że zdecydowana większość zdjęć wykonywanych jest do celów użytkowych. Służą jako pamiątki, dokumentują wydarzenia, są wykorzystywane w reklamach, ilustrują teksty w prasie, internecie, czy książkach. Fotografie artystyczne stanowią więc jedynie pewien margines wyraźnie wyróżniający się na tle całej reszty. Przewodnik kolekcjonera sztuki czerwiec 2014 r. Jej twórcy, podobnie jak malarze, czy rzeźbiarze mogą być uznawani za artystów, ponieważ efekty ich pracy mają szczególny charakter. Różny jest jedynie sposób działania i wachlarz dostępnych twórcy technik. Wbrew powszechnemu przekonaniu proces wykonywania zdjęć nie jest wcale czymś nieskomplikowanym i niewymagającym poświęcenia dużej ilości czasu. Trudno jest nie tylko znaleźć dobre ujęcie, ale przede wszystkim wykonać odbitki tak, by odpowiednia była ich jakość. Nim powstanie ostateczna wersja pozytywu autorzy często muszą wykonać wiele próbnych wersji, tak by otrzymany na końcu efekt mógł być zgodny z ich oczekiwaniami i odpowiadać na wysokie wymagania kolekcjonerów. Rzut oka na rynek światowy Wprawdzie historia fotografii sięga pierwszej połowy XIX wieku, jednak jej rynek uznać można za stosunkowo młody. Pierwsza aukcja fotografii miała miejsce w Wielkiej Brytanii w 1854 r., ale za początek współczesnego handlu zdjęciami uznaje się aukcję zorganizowaną w 1952 r. przez nowojorską galerię Swann. Potem przyszła kolej na najbardziej prestiżowe domy aukcyjne na świecie, takie jak Sotheby's, Christie's, czy Philips, które w latach 60. i 70. zaczęły włączać aukcje zdjęć do swojej stałej oferty. Na Zachodzie fotografie już od dawana uznawane są za pełnoprawne dzieła sztuki, wciąż jednak wartość sprzedawanych na aukcjach zdjęć ma bardzo niewielki udział w całkowitej wartości globalnego rynku sztuki. W 2013 r. na rynku fotografii dokonano transakcji o łącznej wartości 153 milionów dolarów, co stanowiło zaledwie 1,2% światowych obrotów na rynku aukcyjnym. Dla porównania przychody ze sprzedaży malarstwa i rysunku odpowiadały za 72% jego przychodów, rzeźba natomiast za 8%. W czasach gdy zdjęcia są jedynie plikami zapisanymi na karcie pamięci lub twardym dysku komputera fotografia artystyczna jest w stanie zaoferować coś „prawdziwego” i namacalnego. Twórcy dokładają wielu starań, by końcowy rezultat ich pracy był czymś wyjątkowym. Podobnie galerie i domy aukcyjne posiadające w swojej ofercie fotografie kolekcjonerską. Kupujący chcą mieć bowiem pewność, że nabywają produkt wartościowy, trwały i oryginalny. Dlatego niezwykle istotny jest dobry opis zdjęcia, jego sygnowanie, datowanie, informacja o technice jaką wykonano odbitki, ich stanie technicznym i tzw. edycji. Edycja to określony, Nie oznacza to jednak, że osiągane przez fotografie ceny zaliczyć można do niskich. Wprost przeciwnie, wiele z nich na aukcjach zostaje wylicytowanych za kwoty niejednokrotnie www.michal.barcik.pl 13 limitowany nakład w jakim wykonano daną fotografię. To właśnie upowszechnienie się w latach 70. i 80. zwyczaju „wypuszczania” na rynek ograniczonej i z góry zadeklarowanej liczby egzemplarzy przyczyniło się do uznania fotografii za pełnoprawną dziedzinę sztuki. Kategoria trzecia – Należą do niej dwie, równorzędne rodzaje odbitek, które różni jedynie czas wykonania. Są to: Life time print (odbitka z przedłużonego czasu) Do tej kategorii zaliczane są odbitki, które zostały wykonane z oryginalnego negatywu, jednak dopiero po upływie znacznego czasu od jego powstania. Czas ten nie jest dokładnie określony, jednak przyjmuje się, że od powstania negatywu do wykonania odbitki powinno upłynąć co najmniej pięć do dziesięciu lat. Odbitki tego typu wykonywane są za życia autora – osobiście lub pod jego nadzorem. Zdjęcia należące do tej kategorii muszą być opatrzone informacją zarówno o dacie powstania negatywu, jak i dacie wykonania odbitki. Odbitka odbitce nierówna O wartości kolekcjonerskiej odbitek możemy mówić, gdy spełnione są pewne standardy. Niezwykle istotny jest też przyjęty – zarówno w obrocie prywatnym, jak i muzealnym podział odbitek na kategorie w zależności od czasu, sposobu i okoliczności ich powstania. W odniesieniu do konkretnych odbitek klasyfikacji tej dokonują z reguły galerie lub domy aukcyjne. Kategoria pierwsza – Unique print (odbitka niepowtarzalna) By odbitkę móc zakwalifikować to tej najbardziej cenionej przez kolekcjonerów kategorii muszą być spełnione dwa podstawowe warunki. Po pierwsze fotografia musi być jedynym istniejącym pozytywowym egzemplarzem. Ponadto musimy być pewni, że nie istnieje negatyw zdjęcia. Okoliczności jego zniszczenia mogą być różne – począwszy od klęsk żywiołowych takich jak pożary, czy powodzie a kończąc na celowym, komisyjnym zniszczeniu negatywu przez autora w celach komercyjnych (możliwość sprzedaży unikatowego egzemplarza po wyższej cenie). Czasami brak negatywu może również wynikać z zastosowania określonej, jednorazowej techniki wykonywania odbitek. Za unique print uznaje się również fotografie, których negatyw zaginął w wyniku wydarzeń losowych (np. działań wojennych). W przypadku tej kategorii nie mamy do czynienia z kryterium czasowym – za odbitkę niepowtarzalną uznajemy zarówno współczesne fotografie wykonane w jednym tylko egzemplarzu, jak i jedyne istniejące odbitki danego zdjęcia jakie zachowały się z przeszłości (nawet jeśli oryginalnie wykonano ich więcej). Upraszczając – z unique print mamy do czynienia wtedy, gdy istnieje pewność, że dany egzemplarz jest jedyną kopią fotografii i nie ma możliwości, by w przyszłości powstały kolejne. Modern print (odbitka współczesna) Są to odbitki wykonane osobiście przez współczesnych fotografów nie później niż kilka lat po powstaniu negatywu. Bardzo ważne, by były sygnowane, datowane oraz odpowiednio opisane. Autor powinien również określić numer danej kopii i podać wielkość nakładu. Gdy przewidziany nakład zostanie już „wyprodukowany” często dokonuje się zniszczenia negatywu lub obcięcia jego rogu. Do kategorii modern print zaliczają się również odbitki wykonane tradycyjnymi, tzn. „szlachetnymi” technikami, jeżeli tylko procesu tego dokonał współczesny autor. Kategoria czwarta – Reprint (odbitka wznowiona) Za tego typu odbitki uznaje się te, które zostały wykonane współcześnie z oryginalnych negatywów, jednak bez udziału autora. Zazwyczaj tego rodzaju odbitki powstają już po śmierci fotografa. Najczęściej są wykonywane przez jego spadkobierców – osoby lub instytucje, które weszły w posiadanie negatywów lub praw autorskich do zdjęć. Tak przygotowane pozytywy mogą być podpisane lub ostemplowane przez kopiującego. W zdecydowanej większości przypadków reprinty to fotografie z przeszłości, jednak mogą to być również odbitki zdjęć żyjących autorów – pod warunkiem, że nie zostały wykonane przez nich osobiście. Kategoria druga Vintage print (odbitka współczesna negatywowi) To odbitki wykonane z oryginalnego negatywu w okresie mniej więcej zbliżonym do czasu jego powstania. Wykonane muszą być osobiście przez autora lub pod jego ścisłym nadzorem, dodatkowo są przez niego sygnowane i datowane. Wprawdzie ramy czasowe ich wykonania nie są dokładnie określone, przyjmuje się jednak, że tego typu pozytywy muszą powstać w okresie nie dłuższym niż pięć do dziesięciu lat od powstania negatywu. Ponadto, by móc zakwalifikować odbitkę jako vintage print nie może ona być fotografią współczesną – powinna powstać najpóźniej pod koniec lat 80. Z tego powodu odbitki typu vintage nazywane są często „zdjęciami z epoki”. Bez względu na wiek, do kategorii odbitek współczesnych negatywowi nie zalicza się jednak zdjęć, które zostały wykonane w celach reprodukcyjnych, czyli na użytek różnego rodzaju publikacji takich jak książki, czy czasopisma. Kategoria piąta – Copy print (odbitka reprodukcja) Do najmniej prestiżowej kategorii odbitek należą te wykonane z odbitki unikatowej lub innej oryginalnej, należącej do pozostałych kategorii. W przeciwieństwie do wcześniej omówionych rodzajów fotografii, w tym przypadku nie używa się oryginalnego negatywu. Zamiast tego posługuje się na przykład tzn. internegatywem. Odbitki należące do kategorii copy print powinny być odpowiednio opisane – zawierać informacje zarówno o autorze zdjęcia, wydawcy, jak również precyzować kto jest właścicielem praw autorskich i prawa do reprodukcji. Są to bowiem jedynie kopie oryginalnych prac. Gdy jesteśmy świadomi istnienia wspomnianych kategorii łatwiej zrozumieć, czemu niektóre odbitki są tak cenne, że kolekcjonerzy są gotowi płacić za nie astronomiczne, wydawałoby się kwoty. Czym bowiem różni się unique print od – dajmy na to – obrazu olejnego? Zarówno jeden, jak i drugi obiekt traktować należy jako jedyne w swoim rodzaju, wyjątkowe dzieło sztuki. www.michal.barcik.pl 14 Rynek polski W ubiegłym roku na aukcjach w Polsce sprzedano 396 fotografii, czyli około 6,42% łącznej liczby sprzedanych za pośrednictwem domów aukcyjnych obiektów. Ich całkowita wartość wyniosła 1 milion 354 tysiące złotych, a to oznacza, że transakcje kupna-sprzedaży fotografii odpowiadały za 2,16% wartości rodzimego rynku aukcyjnego. dowej, zachodnich twórców kolekcjonerzy nie wahali się z niej skorzystać. Taka, a nie inna sytuacja na polskim rynku wynika po części z faktu, iż komercyjny obieg sztuki (w tym również fotografii) w naszym kraju mamy stosunkowo od niedawna. W czasach gdy nie istniał w Polsce wolny rynek artyści nie przykładali specjalnej wagi do tych aspektów, które sprawiają, że odbitka nabiera wartości kolekcjonerskiej. Nie zawsze prowadzono ewidencje wykonanych pozytywów, nie kontrolowano nakładów i nie opisywano ich tak dokładnie jak wymagają tego rynkowe standardy. Takie postępowanie nie powinno nas jednak dziwić, w ówczesnych warunkach nie było po prostu takiej potrzeby. Niestety, brak tych, wydawałoby się „szczegółów”, powoduje, że fotografie polskich autorów z czasów PRL – często nie odbiegające specjalnie od prac zachodnich twórców pod względami artystycznymi – reprezentują mniejszą wartość kolekcjonerską i skazane są na osiąganie niższych cen. Takie wyniki – szczególnie jeśli popatrzymy na wartościowy udział fotografii w polskim rynku sztuki – wydawać się mogą całkiem niezłe. Wszak w perspektywie globalnej udział ten jest prawie o połowę mniejszy i kształtuje się na poziomie 1,2%. To oznaczałoby, że rynek fotografii w Polsce ma się nadspodziewanie dobrze. Niestety, wyciąganie tego typu wniosków byłoby sporym nadużyciem. Pamiętać bowiem trzeba, że aż 120 obiektów, których łączna wartość wyniosła około 690 tys. złotych sprzedanych zostało na jednej tylko aukcji prac z kolekcji należącej w przeszłości do Grace Radziwiłł. To oznacza, że ta konkretna aukcja opowiada za prawie 51% obrotów na aukcyjnym rynku fotografii w Polsce w 2013 r. Jednocześnie, polscy kolekcjonerzy chyba jeszcze nie do końca przekonali się do twórczości współczesnych fotografów. Najdrożej sprzedane prace, to w większości przypadków starsze odbitki. Kupujący wydają się bardziej preferować bezpieczniejsze prace uznanych klasyków. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się chociażby prace Stanisława Ignacego Witkiewicza, Karola Hillera, czy Zdzisława Beksińskiego. To właśnie pochodząca z 1931 r. fotografia „Nieśmiały bandyta, Groźny bandyta” autorstwa Witkacego była najdroższą tego typu pracą sprzedaną na aukcji w 2013 r. – zmieniła właściciela za 60 tys. złotych (dwa razy więcej niż wynosiła cena wywoławcza). Niestety takie perełki na aukcjach pojawiają się bardzo rzadko i choć osiągają z reguły wysokie jak na polski rynek ceny, to niewielka liczba transakcji tego typu stoi na przeszkodzie w wypracowaniu obrotów wyższych, niż dotychczasowe. Podobnych aukcji, na których licytowano większe zbiory było ostatnio zresztą kilka – dwie z nich odbyły się w listopadzie i grudniu 2012 r., kolejna w czerwcu tego roku. Niestety aukcje takie jak te należy uznać raczej za jednorazowe wydarzenia. Wygenerowany przez nie wzrost wartości polskiego rynku fotografii w ostatnich trzech latach nie może być więc bezkrytycznie traktowany jako przejaw silnego i stałego trendu. Z drugiej jednak strony możliwe, że sukces jaki odniosły wspomniane aukcje zaowocuje pojawieniem się większej ilości cyklicznych wydarzeń. Polski rynek fotografii pozostaje bowiem wciąż w powijakach. W roku 2013 zaledwie 4 ze 129 przeprowadzonych w naszym kraju aukcji były poświęcone tylko i wyłącznie fotografii. Właściwie jedynym wydarzeniem, które odbywa się cyklicznie jest aukcja Fotografia Kolekcjonerska, która z przerwami organizowana jest od roku 2007. Fotografie od czasu do czasu pojawiają się też na „normalnych” aukcjach sztuki, szczególnie tej młodej. Podsumowując, perspektywy rozwoju rynku fotografii w Polsce, szczególnie tego aukcyjnego mimo pewnych przeszkód wydają się być dobre. W miarę jak rosnąć będzie poziom zamożności naszego społeczeństwa coraz więcej osób zainteresowanych będzie tworzeniem własnej kolekcji dzieł sztuki. Część z nich, chociażby ze względu na stosunkowo niższą cenę dokonywać będzie decyzji, że swoje wysiłki chce skupić właśnie na fotografii. Ze względu na ograniczoną podaż starych odbitek nastąpić musi również wzrost zainteresowania pracami współczesnych twórców. Procesy te nie nastąpią jednak z dnia na dzień – rozwój polskiego rynku będzie się więc dokonywał, jednak póki co jego tempo raczej nie będzie zawrotne. Mimo wszystko, dostrzec można pewne przesłanki, które pozwalają być optymistami jeżeli chodzi o rozwój rynku fotografii artystycznej w Polsce. Wspomniane już „duże aukcje” jasno pokazały, że istnieje u nas popyt na wysokiej jakości prace autorstwa znanych fotografów. Nie było bowiem żadnych problemów ze znalezieniem chętnych na odbitki, które wchodziły w skład licytowanych kolekcji. Wprost przeciwnie – na aukcjach tych sprzedawały się wszystkie lub prawie wszystkie oferowane obiekty (głównie fotografie uznanych zachodnich twórców). Michał Barcik To pokazuje, że problemem, który stoi na przeszkodzie szybszemu rozwojowi rodzimego rynku fotografii jest nie brak popytu, a raczej brak podaży. Wydaje się, że brakuje odbitek o określonej jakości i reprezentujących walory kolekcjonerskie – takich, którymi najbardziej zainteresowani są kupujący. Dlatego, gdy na rynku pojawiła się możliwość nabycia zdjęć autorstwa uznanych na arenie międzynarowww.michal.barcik.pl 15 lub tym, na których sprzedana ma zostać część lub całość znanej kolekcji. Za dobrze przygotowany katalog można uznać taki, który nie tylko „cieszy oko”, ale także dostarcza możliwie dokładne informacje na temat oferowanych obiektów. Kluczowe wydaje się znalezienie odpowiedniego balansu pomiędzy jego funkcją promocyjną, a potrzebą szczegółowego opisu. Pominięcie pewnych istotnych detali, takich jak np. uszkodzenia mogłoby bowiem narazić dom aukcyjny na niezadowolenie klientów i straty wizerunkowe. Nie oznacza to jednak, że nie można ich przedstawić w sposób, który nie będzie „odstraszał” potencjalnie zainteresowanych kupnem. Opis obiektu widniejący w katalogu aukcyjnym obok jego fotografii z reguły skonstruowany jest według następującego schematu: numer aukcyjny, imię i nazwisko twórcy, data urodzenia lub lata życia artysty, tytuł pracy (często kursywą), rok powstania, technika wykonania, wymiary (wysokość x szerokość), informacja o sygnaturze i jej położeniu (np. sygnowany p.d. – jeżeli sygnatura znajduje się w prawym dolnym rogu), cena wywoławcza, estymacja (w międzynarodowych katalogach często podawana w kilku walutach – najczęściej w dolarach, funtach i euro). Przewodnik kolekcjonera sztuki grudzień 2014 r. Katalogi aukcyjne bez tajemnic W tym miejscu warto zaznaczyć, że podawanie w katalogu ceny wywoławczej praktykowane jest głównie przez krajowe domy aukcyjne. Zagranicą zwykle podawana jest jedynie estymacja, a cenę od której rozpocznie się licytacja według własnego uznania każdorazowo określa aukcjoner. Elementem, który nierozerwalnie wiąże się z aukcjami są bez wątpienia katalogi. Elegancko wydane i starannie przygotowane są jednak czymś więcej, niż tylko zbiorem kolorowych fotografii opatrzonych opisem. To bezcenne źródła informacji. W przypadku niektórych obiektów (zwłaszcza starych prac na papierze) oprócz podstawowych danych podawane są również informacje o tym, w jakim stanie znajduje się praca wymieniane są m.in. wszystkie istotne defekty i uszkodzenia. Ponieważ katalogi są jednym z kluczowych narzędzi w procesie promocji aukcji ich należytemu przygotowaniu organizatorzy poświęcają sporo uwagi. To przecież między innymi za jego pomocą potencjalni nabywcy mają zostać przekonani do wzięcia udziału w licytacji. Jeżeli na odwrociu pracy znajdują się istotne szczegóły, takie jak podpis artysty, opis pracy, naklejki potwierdzające udział w wystawach lub przynależność do kolekcji, to informacja o nich powinna zostać umieszczona tuż obok informacji o sygnaturze i jej położeniu. Bardzo ważna jest oprawa graficzna, przejrzysty układ i właściwy dobór fotografii. Katalog musi robić dobre wrażenie, ale nie powinien być efekciarski. Już od jakiegoś czasu domy aukcyjne przygotowując swoje katalogi wzorują się na czołowych magazynach modowych. Typowy „nudny” spis oferowanych obiektów wraz z ich fotografiami coraz częściej ustępuje miejsca publikacjom w których przybliża się sylwetki twórców, zarysowuje historię powsta-nia danej pracy, umieszcza nieznane dotąd fotografie, cytaty artysty, opinie krytyków lub uchyla rąbka tajemnicy co do technik wykorzystywanych przez danego twórcę. Często spotykanymi, dodatkowymi elementami opisu umieszczanym nad lub pod ceną wywoławczą i/lub estymacją są nagłówki: Krótko mówiąc, katalog ma w tym przypadku przekazać fragment pewnej historii, a zawarte w nim prace umieścić w należytym kontekście. Wszystko po to, by zainteresować i przekonać do zakupu możliwe szerokie grono klientów. Trzeba mieć jednak świadomość, że nie każdy katalog – nawet starannie przygotowany – ma obecnie taką formę. Towarzyszy ona z reguły najbardziej prestiżowym aukcjom proweniencja – historia pochodzenia pracy, informacje o znanych kolekcjach w skład których wchodziła, czasem potwierdzenie autentyczności dzieła przez rodzinę nieżyjącego już twórcy lub fundację zajmującą się ochroną jego dziedzictwa, wystawiany – wyszczególnione nazwy wystaw w których praca brała udział, ich dat i instytucji je organizujących, literatura – lista publikacji książkowych i katalogów wystaw w których znajdują się odniesienia do pracy. Do opisu niekiedy dołączana jest również informacja o miejscach, w których reprodukowana była dana praca www.michal.barcik.pl 16 (czasopisma, albumy etc.) – dzieje się tak zwłaszcza w przypadku grafik. maniera (ang. manner) – praca nieznanego artysty wykonana w stylu znanego mistrza. W przeciwieństwie do „naśladowcy” powstała ona jednak w okresie dużo późniejszym niż ten, w którym tworzył kopiowany artysta, Nie ulega wątpliwości, że jednym z podstawowych czynników, który decyduje o popycie na poszczególne prace, a w konsekwencji kształtuje ich ceny, jest stopień prawdopodobieństwa z jakim dany obiekt został wykonany przez określonego artystę (tzw. atrybucja). By móc w sposób możliwie zunifikowany informacje tego typu umieszczać w katalogach domy aukcyjne wypracowały swego rodzaju system klasyfikacji poszczególnych prac. szkoła (ang. school) – dzieło, co do którego z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić można, że powstało w określonym mieście lub kraju w danym okresie, np. „Szkoła północnowłoska (po 1860 r.)”, według (ang. after) – niemal pewne, że praca jest kopią dzieła znanego twórcy. Jednym z jego elementów może być (choć nie jest to regułą) sposób zapisu imienia i nazwiska artysty. W zależności od jego kształtu informuje on potencjalnych kupujących o tym, że: Uważny obserwator łatwo zauważy, że w krajowych katalogach trudno znaleźć tego typu oznaczenia. Podobnie, gdy przejrzy się katalogi międzynarodowych domów aukcyjnych przygotowywane przed aukcjami sztuki współczesnej. Nie znaczy to jednak, że nie są one w ogóle używane – ich główne zastosowanie to aukcje tzw. Starych Mistrzów, głównie zaś te na których sprzedawane są prace z XV/XVI wieku (ciężko jednoznacznie ustalić ich proweniencję i jednoznacznie potwierdzić autorstwo). pełne imię i nazwisko – według opinii ekspertów domu aukcyjnego autorem pracy na pewno (lub z bardzo dużym prawdopodobieństwem) jest artysta wymieniony w opisie obiektu, pierwsza litera imienia i pełne nazwisko - istnieją pewne wątpliwości co do autorstwa danej pracy, Czasami, by zaznaczyć pewne wątpliwości co do faktycznego autorstwa pracy stosowane są znaki zapytania – mogą występować zarówno przy podanym pełnym imieniu i nazwisku, jak i w innych konfiguracjach. Na światowym rynku jego użycie ograniczyło się w ostatnich latach ze względu na prowadzoną przez duże domy aukcyjne politykę ograniczania liczby oferowanych prac, co do których pochodzenia istnieją jakieś wątpliwości. Z kolei na polskim rynku aukcje tak starych obiektów praktycznie się nie odbywają. Przytoczony tutaj system klasyfikacji nie jest więc często używany – warto jednak być świadomym jego istnienia. Częściej jednak natknąć się można na trochę bardziej precyzyjny system w ramach którego określone frazy występują obok imienia i nazwiska autora. Definiują one w dość jednoznaczny sposób stopień „pokrewieństwa” danej pracy z określonym twórcą. Używane w katalogach frazy to: Na marginesie można dodać, że choć zastosowanie tego systemu przy okazji aukcji prac współczesnych twórców nie jest niemożliwe, to należałoby tutaj zachować szczególną ostrożność zwłaszcza przy okazji takich artystów-fabrykantów jak Damien Hirst, czy Takashi Murakami. przypisywany (ang. attributed lub ascribed) – twórcą pracy jest prawdopodobnie wymieniony w opisie artysta, istnieją jednak pewne wątpliwości dotyczące jego autorstwa, W katalogach międzynarodowych domów aukcyjnych znajdziemy również dwa rodzaje oznaczeń, które odnoszą się do podpisu i daty umieszczonej na pracy. studio/warsztat (ang. workshop) – zakłada się, że dzieło powstało w pracowni danego artysty, możliwe, że pod jego nadzorem, według jego projektu lub szkicu i zgodnie z jego wskazówkami, bezpośrednim wykonawcą (w całości lub częściowo) był jednak jeden z uczniów lub asystentów, artysta dokonywał zaś jedynie poprawek, ewentualnie malował (w przypadku obrazów) pewne jego partie, signed – praca posiada podpis i najprawdopodobniej został on wykonany przez autora, samo nazwisko – wątpliwości co do autorstwa pracy są duże. with signature – praca posiada podpis, jednak w opinii ekspertów dom aukcyjnego nie jest to podpis autora, dated – praca posiada datę, która została na nią naniesiona w momencie jej wykonania, krąg (ang. circle) – praca została wykonana przez nieznanego artystę, który najprawdopodobniej był jednak związany z danym twórcą, choć niekoniecznie był jego uczniem, with date – praca posiada datę, nie pokrywa się ona jednak z rzeczywistą data jej naniesienia. styl (ang. style) lub naśladowca (ang. follower) – dzieło wykonał nieznany twórca, wyraźnie wzorując się jednak na dokonaniach znanego artysty. Jeżeli praca pochodzi z tego samego okresu co twórczość artysty będącego „inspiracją” to adekwatnym będzie zapis „styl”. Jeżeli z nieznacznie późniejszego – „naśladowca”, W swoich katalogach aukcyjnych międzynarodowe domy aukcje używają również całego szeregu graficznych oznaczeń, które najczęściej pojawiają się przy numerach poszczególnych prac. Zarówno Sotheby's, jak i Christie's największą liczbę specjalnych oznaczeń stosują w związku ze zróżnicowanym statusem podatkowym oferowanych www.michal.barcik.pl 17 obiektów. Pozostałe dotyczą kwestii takich jak możliwość wywozu lub wwozu prac do określonego kraju (np. ze względu na embargo, wyroby rzemieślnicze pochodzenia irańskiego nie mogą być wwożone na teren USA – traktowane jest to bowiem jako import). Oprócz tego, specjalnie oznaczane są również prace, które w całości lub częściowo zostały wykonane z elementów roślin lub zwierząt uznawanych za chronione lub zagrożone. Stosowaną przez domy aukcyjne praktyką jest również zaznaczanie, które z prac są, chociaż w części, ich własnością. Stosowne oznaczenia z reguły znajdują się również przy pracach, które posiadają cenę gwarantowaną (dom aukcyjny zapewnia sprzedającym pewną określoną sumę niezależnie od wyniku aukcji), lub nie posiadają ceny rezerwowej (zawarta transakcja nie będzie warunkowa niezależnie od wylicytowanej kwoty). Legenda w której znajdują się objaśnienia poszczególnych symboli znajduje się zazwyczaj na końcu katalogu, wraz z regulaminem aukcji i dodatkowymi informacjami. Polskie domy aukcje również coraz częściej sięgają po tego typu systemu oznaczeń, choć występują one w o wiele bardziej okrojonej wersji. Przykładowe oznaczenia stosowane przez Christie's: † - przy zakupie pracy stawka VAT wynosi 20% wylicytowanej ceny powiększonej o prowizję λ – „droit de suite”, prawo artysty do określonej prowizji w przypadku odsprzedaży pracy Ω – praca została sprowadzona spoza UE Przykładowe oznaczenia stosowane przez Sotheby's: △ – obiekt w całości lub częściowo będący własnością Sotheby's □ – obiekt bez ceny rezerwowej Π – obiekt o niestandardowych wymiarach, monumentalny, wymagający specjalnego transportu Uważne czytanie katalogów aukcyjnych powinno być nawykiem każdego kolekcjonera. Szczególną uwagę powinni do tej czynności przywiązywać zwłaszcza początkujący i to nie tylko dlatego, że to prawdziwe skarbnice wiedzy. Przede wszystkim jednak po to, by swoich pierwszych zakupów na aukcjach dokonywać z odpowiednią dozą rozwagi. Obraz Nowosielskiego za kilka tysięcy? Niebywała okazja? Uważna lektura katalogu szybko wyjaśnia sprawę – mamy do czynienia z serigrafią. By to stwierdzić doświadczonym kolekcjonerom wystarczyłaby oczywiście sama cena, jednak rozpoczynających swoją przygodę z kupowaniem sztuki uważne czytanie katalogów w wielu wypadkach może uchronić przed błędami, których mogliby potem żałować. Michał Barcik www.michal.barcik.pl 18 Docelowo wprowadzone mają być również aukcje, które przeprowadzane będą tylko i wyłącznie w sieci. Sam pomysł wykorzystania potencjału jaki drzemie w obu firmach nie jest nowy. Przedsiębiorstwa już raz podejmowały współpracę – w 2002 r. Wtedy jednak zakończyła się ona niepowodzeniem i została zawieszona zaledwie po roku. Wcześniej, w 1999 r., z podobnym skutkiem próbowano sprzedaży drobnych przedmiotów kolekcjonerskich za pośrednictwem Amazona. Ostatecznie obydwa projekty oznaczały dla Sotheby's jedynie wielomilionowe straty. Napotkanych problemów było kilka, jednak na tle pozostałych szczególnie istotny okazał się być brak przekonania kupujących co do autentyczności oferowanych obiektów. Na tego rodzaju przedsięwzięcia było wtedy po prostu za wcześnie. Teraz, gdy rynek zdążył dojrzeć, a konsumenci ostatecznie przekonali się do internetowych zakupów przyszedł najwyższy czas, by reaktywować projekt współpracy. Ogromna liczba klientów eBaya (około 145 milionów) to dla Sotheby's niepowtarzalna okazja, by wyjść ze swoją ofertą do szerszej publiczności, a kupującym z całego świata w znaczący sposób ułatwić nabywanie oferowanych obiektów. Pozyskanie tak potężnego partnera może też być kluczem do poprawy osiąganych przez Sotheby's wyników i skuteczniejszej niż dotychczas walki ze swoim głównym konkurentem – Christie's. Nie jest bowiem tajemnicą, że ostatnimi czasy firma była krytykowana za swój zbyt przestarzały model biznesowy. Co więcej, w listopadzie 2013 r., nieoczekiwanie współpracę z Sotheby's zakończył w dość niejasnych okolicznościach jeden z jej kluczowych pracowników, dyrektor działu sztuki współczesnej i legendarny aukcjoner Tobias Meyer. Nic dziwnego, że akcjonariusze zaczęli mocno niepokoić się sytuacją firmy. Ceny notowanych na nowojorskiej giełdzie akcji Sotheby's w ciągu ostatnich miesięcy systematycznie spadały. Z 55 dolarów na przełomie stycznia i grudnia, obniżyły się do około 38 dolarów za sztukę w lipcu 2014 r. Magazyn Deal listopad 2014 r. Handel sztuką przenosi się do Internetu W połowie lipca branżowe media obiegła informacja o podpisaniu porozumienia, które ma szanse na stałe zmienić sposób w jaki handluje się sztuką. Siły łączą bowiem internetowy gigant eBay i jeden z dwóch największych domów aukcyjnych na świecie – Sotheby's. Sprzedaż w Internecie, w tym przy wykorzystaniu urządzeń mobilnych, w niesamowitym tempie rewolucjonizuje kolejne rynki. Ostatnio coraz śmielej zaczyna również wkraczać na, wydawałoby się, konserwatywny i przyzwyczajony do tradycyjnych form zawierania transakcji rynek sztuki. Według raportu Deloitte „Rynek sztuki. Sztuka rynku” z 2013 r. aż 68 procent ankietowanych specjalistów wyraziło opinię, że Internet w ciągu najbliższych 2-3 lat wywrze duży lub bardzo duży wpływ na rynek sztuki. Zmiany te nie pozostają bez reakcji czołowych domów aukcyjnych. Wprawdzie składanie zleceń za pośrednictwem sieci możliwe jest już do dawna, jednak by nadążyć za rynkiem i dopasować swoją ofertę do nowych potrzeb klientów trzeba wykazać się znacznie większą dozą elastyczności. Tradycyjny, oparty na kilkusetletniej tradycji model stacjonarnych aukcji częściowo ustępował będzie na rzecz aukcji internetowych. Dlatego nie ma najmniejszych wątpliwości, że zapowiedź współpracy Sotheby's z eBayem to jedno z najważniejszych wydarzeń na rynku sztuki w tym roku i kolejny mocny dowód na to, że handel sztuką w dużym stopniu przenosić się będzie do Internetu. Niedawne przetasowania we władzach spółki były sygnałem, że czekają ją spore zmiany. Latem 2014 r. ogłoszono, że w ramach restrukturyzacji część pracowników zostanie zwolnionych lub przeniesionych do najdynamiczniej rozwijających się departamentów. Zmiany dotyczyć mają jednak przede wszystkim pracowników zajmujących się wysyłką i obsługą administracyjną firmy, nie zaś najbardziej wykwalifikowanej kadry. Zdaniem nowych władz takie posunięcia są konieczne, by „odchudzić” strukturę organizacji, zredukować koszty i zagwarantować wyższe niż dotychczas zyski. Problemem pozostaje jednak jak dotrzeć do nowych klientów tak, by nie stracić starych. Sotheby's jest (i trzeba zakładać, że zamierza pozostać) przecież marką luksusową, świadczącą profesjonalne usługi i skierowaną głównie do stosunkowo niewielkiej liczby bardzo zamożnych osób. Utrata tego budowanego przez dziesięciolecia wizerunku i pewnej specyficznej aury, jaką roztaczają wokół siebie czołowe domy aukcyjne oznaczałaby niechybny koniec firmy. Dlatego teraz musi ona dołożyć jeszcze większych starań do jakości oferowanych usług i przedmiotów. Już na jesieni tego roku w specjalnej zakładce odwiedzający eBay będą mieli możliwość oglądania transmisji na żywo z aukcji organizowanych przez Sotheby's na całym świecie. www.michal.barcik.pl 19 Tymczasem Christie's samodzielnie rozwija system sprzedaży internetowej. W ciągu najbliższych miesięcy zamierza wydać aż 50 milionów dolarów na wdrożenie większej liczby aukcji organizowanych jedynie za pośrednictwem sieci. W ciągu ostatniego roku, firma przeprowadziła ich aż 60 i zapowiedziała, że zamierza tę liczbę podwoić. Pozostała część przeznaczonych na inwestycje środków ma być przeznaczona na odpowiednią przebudowę witryny internetowej Christie's. zakątków świata. Jak bardzo rozległa jest działalność portalu Artsy niech świadczy fakt, iż obecnie współpracuje on z około 2 tysiącami muzeów i galerii. Nowi gracze stawiają też na innowacyjność. Paddle8 umożliwia dokonywanie wygodnych zakupów za pomocą aplikacji na iPada, a płatności dokonywać można internetową walutą – bitcoinem. Również w Polsce powstaje coraz więcej przedsięwzięć tego typu. Po start-upach modowych, powoli przychodzi moda na te skoncentrowane na sztuce. Młodzi przedsiębiorcy decydują się sprzedawać przede wszystkim prace swoich rówieśników. Zwłaszcza, że w ciągu ostatnich kilku lat rosnącą popularnością cieszy się w naszym kraju tzw. „młoda sztuka”, czyli prace studentów i świeżo upieczonych absolwentów uczelni artystycznych. Raport Skate's „Poland's Art Market” opublikowany w ubiegłym roku podaje, że w 2012 r. aż 44% spośród sprzedanych na aukcjach w Polsce dzieł sztuki zaliczało się do kategorii „ultra-contemporary”. Wprawdzie, transakcje te odpowiadały jedynie za 8% wartości rynku, jednak trend wzrostowy w tym segmencie wydaje się być wyraźny. Jeżeli chodzi o liczbę wystawianych na internetowych aukcjach przedmiotów to wydaje się, że mimo wszystko będzie ona jednak ograniczona. Miejsce na nich znajdą przede wszystkim przedmioty takie jak zegarki, biżuteria, starodruki i cały szereg innych przedmiotów kolekcjonerskich. Ten proces zresztą już się dokonuje – wiele domów aukcyjnych od jakiegoś czasu oferuje te mniej prestiżowe obiekty właśnie na aukcjach w sieci. Choć tańsze dzieła sztuki również oferowane są przez Internet, to całkowitej rezygnacji z aukcji stacjonarnych zarówno w bliższej, jak i dalszej przyszłości nie powinniśmy się raczej spodziewać. Licytacje w Londynie, Nowym Jorku, czy Hong Kongu to nie tylko okazja do nabycia obrazów lub rzeźb artystów cieszących się międzynarodowym uznaniem. To przede wszystkim wydarzenia o znaczeniu towarzyskim, prestiżowym. Na aukcjach o najwyższej randze tzw. „evening sales” spotykają się czołowe osobistości świata sztuki i biznesu. Cieszące się w ostatnich latach szczególnym zainteresowaniem aukcje sztuki współczesnej i powojennej, jako „imprezy” na których warto bywać coraz częściej przyciągają również gwiazdy showbiznesu. Najcenniejsze obiekty w dalszym ciągu sprzedawane będą na tradycyjnych aukcjach również dlatego, że „realne” wydarzenia cieszą się z reguły większym zainteresowaniem mediów, tak pomocnym w promocji działalności każdego domu aukcyjnego. Czołowe polskie domy aukcyjne również starają się wdrażać pewne rozwiązania, dzięki którym mogą nie tylko rozszerzyć swoją ofertę, ale także ułatwić korzystanie z dostępnych już wcześniej usług. W Desie Unicum za pośrednictwem Internetu na żywo można składać oferty podczas aukcji organizowanych w siedzibie firmy, Agra-Art organizuje trwające kilka dni internetowe aukcje sztuki, a w Rempeksie „sesje on-line” są uzupełnieniem większości tradycyjnych licytacji. Konkurencja ze strony młodych i innowacyjnych konkurentów powinna sprawić, że w najbliższych latach największe polskie domy aukcyjne coraz większy nacisk kładły będą właśnie na sprzedaż internetową. W przeciwnym wypadku szybko mogą stracić swoją dotychczasową pozycję. Zwiększone zaangażowanie się domów aukcyjnych w działalność internetową to też sposób na ekspansję geograficzną bez konieczności ponoszenia dodatkowych kosztów. Dzięki temu rozwiązaniu nowe rynki obsługiwać można nawet nie posiadając lokalnych oddziałów w poszczególnych krajach. Oczywiście w tym przypadku zakres świadczonych usług siłą rzeczy musi być znacznie ograniczony w porównaniu do standardowej oferty, pozwala jednak na dotarcie do klientów bez względu na ich miejsce zamieszkania. Obecnie Sotheby's posiada około 90 placówek w 40 krajach, Christie's bezpośrednio obecne jest na 43 rynkach krajowych. Przypuszczalnie rozwój sprzedaży w sieci spowoduje, że liczby te nie będą się w kolejnych latach drastycznie powiększały. Michał Barcik Jednak internetowa rewolucja to nie tylko globalny pojedynek dwóch czołowych graczy. Jak grzyby po deszczu, pojawiają się nowe galerie i domy aukcyjne, które działają tylko i wyłącznie za pośrednictwem Internetu. Takie portale jak Artsy, czy Paddle8 prężnie rozwijają swoją działalność organizując internetowe aukcje, pośrednicząc między kupującymi a galeriami, promując rozwijających się artystów i prowadząc działalność edukacyjną. Oferują dziesiątki tysięcy prac autorstwa niezliczonych twórców ze wszystkich www.michal.barcik.pl 20 Ciekawym i przynoszącym wiele satysfakcji doświadczeniem może być kupowanie prac bezpośrednio od artystów. W Internecie znajdziemy setki stron na których prezentują oni swój dorobek. Sieć daje nam możliwość dotarcia również do tych, których prace choć wartościowe, nie znalazły dotychczas uznania w oczach żadnej z galerii. Większa płynność rynku Jednym z najpoważniejszych mankamentów rynku sztuki jest jego bardzo niewielka płynność. W odróżnieniu np. od rynku akcji, z inwestycji w dzieła sztuki ciężko jest wyjść w dowolnym momencie. Jeżeli posiadamy pracę, którą chcielibyśmy sprzedać to możemy próbować szukać kupca na własną rękę, robić to za pośrednictwem galerii lub przekazać ją do domu aukcyjnego. Niestety, na kolejną licytację o odpowiednim profilu możemy czekać bardzo długo. Podobnie w przypadku galerii, nim znajdzie się odpowiedni klient może minąć sporo czasu. Na poprawę tej sytuacji korzystnie wpłynąć może jednak pojawienie się internetowych domów aukcyjnych i galerii. Kolekcjonerzy zyskują dodatkowy kanał za pośrednictwem którego mogą próbować sprzedać swoje prace. Nieograniczony wręcz zasięg Internetu sprawia, że stosunkowo łatwiej dotrzeć do osób potencjalnie zainteresowanych nabyciem danej pracy. Co więcej, kolejne internetowe aukcje mają szansę być organizowane ze znacznie większą częstotliwością niż te stacjonarne. Skróci to czas oczekiwania na „właściwą” dla danej pracy aukcję. Gazeta Finansowa marzec 2015 r. Galerie i domy aukcyjne on-line: wady i zalety Chcąc kupić obraz, zamiast udać się do galerii lub domu aukcyjnego, coraz częściej zaglądamy do sieci. Jakie zalety, a jakie wady mają internetowe galerie i aukcje? Szybkość i wygoda Niezależnie od tego, o jakim produkcie mowa, tym, co wyróżnia zakupy w Internecie jest ich prostota. Nie inaczej jest w przypadku dzieł sztuki. Wystarczy parę kliknięć myszą, by wyjątkowy obraz lub rzeźba, stały się naszą własnością. Dla osób, które nie mają czasu by odwiedzać wiele galerii lub chcą mieć szybki dostęp do przekrojowej oferty może to być rozwiązanie bardzo korzystne. O tym, że Internet całkowicie zrewolucjonizował handel nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Kupujemy w nim obecnie niemal wszystko - od żywności, przez telefony komórkowe, a na wyposażeniu RTV i AGD kończąc. Trend ten nie ominął również rynku dzieł sztuki. Świadczyć o tym mogą chociażby decyzje podejmowane przez największe domy aukcyjne na świecie. Latem ubiegłego roku Sotheby's ogłosiło, że w zakresie internetowego handlu sztuką podejmie współpracę z eBayem. Tymczasem Christie's rozwija swój autorski system sprzedaży prac w sieci. Wspomnieć warto również o 14-dniowym terminie w ciągu którego odstąpić można od transakcji zawartych on-line. Korzystając z usług tradycyjnych domów aukcyjnych klient raczej nie może liczyć na równie korzystne rozwiązania. Niższe koszty Działające on-line galerie i domy aukcyjne mają o wiele niższe koszty niż ich tradycyjne odpowiedniki. Biorąc to pod uwagę, choć nie jest to reguła, transakcje zawierane w Internecie mogą być tańsze. Chcąc przyciągnąć nowych klientów internetowe domy aukcyjne mogą zaoferować zarówno sprzedającym, jak i kupującym niższe stawki prowizji. Na stosunkowo niższe poziomy cen w internetowych galeriach wpływ może mieć z kolei fakt rosnącej konkurencji - liczba podmiotów tego typu stale bowiem rośnie. Z punktu widzenia kolekcjonera (nawet początkującego) istotne wydaje się być jednak pytanie o skutki zachodzących przemian. Co dokładnie ona oznaczają? Jakie niosą ze sobą szanse, a jakie zagrożenia? Dlatego po krótce postaramy się omówić najważniejsze zalety i wady kupowania sztuki w Internecie. Duża i zróżnicowana oferta Kolejne internetowe galerie wyrastają jak grzyby po deszczu, a dostępna w nich oferta stale się poszerza. Tutaj każdy powinien znaleźć coś dla siebie, niezależnie od tego, jakim stylem, techniką lub medium jest zainteresowany. Ograniczeniem przestaje być powierzchnia galerii – jednocześnie prezentowane mogą być setki prac. Brak osobistego kontaktu z pracą Niestety, kupując pracę za pośrednictwem Internetu nie zawsze jesteśmy w stanie właściwie ocenić stan w jakim się ona znajduje. Nawet najlepsze zdjęcia nie zastąpią bowiem osobistego kontaktu z dziełem sztuki. W przypadku jakichwww.michal.barcik.pl 21 kolwiek wątpliwość warto poprosić o przesłanie dodatkowych fotografii (np. konkretnych detali pracy) lub zapytać o możliwość obejrzenia pracy „w realu”. Niepokój kolekcjonerów budzi niekiedy także autentyczność oferowanych dzieł sztuki. Trzeba jednak pamiętać, że większość oferowanych w Internecie prac to powstałe stosunkowo niedawno dzieła żyjących twórców. Skontaktowanie się z nimi i potwierdzenie autentyczności może rozwiać nasze wątpliwości. W przepadku dzieł sztuki dawnej trzeba się jednak wykazać szczególną ostrożnością. Jeżeli nie jesteśmy pewni autentyczności pracy, warto zażądać informacji i dokumentów uwiarygadniających jej pochodzenie. Uboższe doświadczenia Transakcje dokonywane w Internecie może i są wygodniejsze, jednak czy równie przyjemne jak te tradycyjne? Wiele osób zgadza się z opinią, że osobiste wizyty w galeriach i na aukcjach same w sobie mogą być pasjonujące. Przeżycia związane z kupowaniem dzieł sztuki w sieci mogą być więc czasem nieco rozczarowujące. Z drugiej jednak strony, aukcje on-line nieraz dostarczają emocji równie silnych, jak te organizowane stacjonarnie. Jakie wnioski powinni zatem wyciągną kolekcjonerzy? Wydaje się, że najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie potraktowanie internetowych galerii i domów aukcyjnych jako kolejnych narzędzi, które umiejętnie wykorzystane, pozwolą rozwijać zbiory w interesującym kierunku. Dlatego oprócz zakupów w Internecie, warto zaglądać także do tradycyjnych galerii i domów aukcyjnych. W ten sposób będziemy mieli pewność, że wykorzystaliśmy wszystkie dostępne możliwości. Michał Barcik www.michal.barcik.pl 22 Wątpliwości te wydają się być bardzo istotne w procesie definiowania czym street art jest, a czym nie jest. Trzeba jednak zaznaczyć, że mówimy tu o street arcie w bardzo ścisłym znaczeniu. Tymczasem dla szerokiej publiczności synonimem street artu są chociażby powstające w wielu miastach murale, które w rzeczywistości nie mają z nim wiele wspólnego. Wydaje się jednak, że dyskusja to ma bardzo teoretyczny charakter, a prowadzić ją powinni przede wszystkim przedstawiciele środowiska street artu i krytycy sztuki. Z punktu widzenia rynku istotniejsze od, skądinąd ciekawej polemiki na temat istoty street artu, ważniejsze są jednak pewne fakty. W rzeczywistości, od paru lat do galerii sztuki i domów aukcyjnych coraz śmielej wkraczają twórcy kojarzeni z twórczością o typowo miejskim charakterze. Często reprezentują oni bardzo różnorodne postawy artystyczne, jednak w wielu ich pracach można doszukać się wspólnego mianownika. Charakterystyczna jest chociażby ich stylistyka i użycie typowych dla tego rodzaju twórczości technik, takich jak np. szablon i malowanie sprayem. To sprawia, że często wszystkie tego typu prace niesłusznie wrzucane są do jednego worka i tagowane wspólną etykietką „street art” (niekoniecznie w tym przypadku adekwatną). Być może, mając na uwadze wątpliwości zarysowane na początku artykułu bezpieczniej jest używać w odniesieniu do tych prac, wydającego się być szerszym, określenia „urban art”. Portal Rynek i Sztuka maj 2014 r. Street art na aukcjach w Polsce Gwałtownie rosnąca w ostatnich latach popularność wszystkiego, co opatrzone metką „street art” sprawiła, że prace kojarzonych z nim artystów zawędrowały również na tradycyjne aukcje sztuki. Jednak w Polsce na rynkowy sukces związanych z nim artystów przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. To właśnie taki tytuł nosiły dwie pierwsze i jak dotąd jedyne zorganizowane w Polsce aukcje w całości poświęcone twórcom reprezentującym „miejską” twórczość. Wyzwanie podjął dom aukcyjny Rempex w którym 15 marca 2011 r. odbyła się Pierwsza Polska Aukcja Street Art'u. Do kupienia było 58 prac autorstwa prawie 30 artystów, w tym tych najbardziej znanych, takich jak Peter Fuss, Czarnobyl, M-City, czy Zbiok. Właściciela znalazło 31 obiektów, a najdroższą sprzedaną pracą był, nomen omen, obraz „Art is a good deal” Petera Fussa, którego cena z wywoławczego 1,5 tysiąca poszybowała na 8 tys. Spektakularnie, z 600 zł na 3,2 tys. wylicytowana została wtedy również para portretów autorstwa gdańskiego artysty o pseudonimie Pikaso. Wysokie ceny, po 7 tys. każde, uzyskały dwa płótna od MCity, jednego z najbardziej cenionych polskich street artowców. Ostatecznie wszystkie prace sprzedały się za łączną kwotę 73,4 tys. złotych, co można było uznać za całkiem niezły wynik jak na pierwsze tego typu wydarzenie w Polsce. Mówienie o street arcie w kontekście rynku sztuki jest problematyczne z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, wątpliwości może budzić już sama obecność tego typu twórczości w komercyjnych galeriach i na aukcjach. Czy działania, których istotą jest przede wszystkim kontestacja i potrzeba spontanicznego komentowania otaczającej nas rzeczywistości nie tracą kompletnie sensu w momencie, gdy oferowane są przez podmioty, których celem, jak każdego przedsiębiorstwa, jest osiąganie zysku? Po drugie, wystawianie street artu na aukcjach i w galeriach to swego rodzaju akt „włączania” go do głównego nurtu sztuki. A to kłóci się z jego niezależnym charakterem, dążeniem do pozostania poza polem oddziaływania tradycyjnych instytucji kultury. Street art na aukcji czy w galerii staje się czymś koncesjonowanym, częściowo tracąc swój pierwotny, szorstki charakter. Niestety, zorganizowana przez Rempex dokładnie rok później aukcja okazała się być lekkim rozczarowaniem. 28 marca 2012 r. sprzedało się 28 z 57 oferowanych prac. Aż 9 z nich ostatecznie uzyskało ceny poniżej ceny wywoławczej. Tak było m. in. z tryptykiem „Uwaga Fabryka” (2002 r.) M-City w przypadku którego 12 tys. złotych okazało się sumą zbyt wygórowaną i ostatecznie praca została wylicytowana za 8 tys. Aukcja zakończyła się uzyskaniem łącznej sumy 71,65 tys. złotych, czyli mniejszej niż podczas poprzedniej. Biorąc pod uwagę rosnącą z roku na rok popularność urban artu Wreszcie, chyba najistotniejsza wątpliwość, czyli ta dotycząca formy. Czy praca wykonana technikami charakterystycznymi dla street artu na płótnie lub płycie MDF może być w ogóle uznana za street art? Oderwana jest przecież od niezwykle istotnego kontekstu otoczenia w którym się znajduje. www.michal.barcik.pl 23 wynik taki można było uznać za pewne rozczarowanie. Być może dom aukcyjny trochę przesadził ustalając ceny wywoławcze? Całkiem możliwe, że zabrakło również wystarczającego nagłośnienia wydarzenia w mediach. W przeciwieństwie do pierwszej aukcji, o drugiej nie było w nich tak głośno. Od tamtego wydarzenia nie mieliśmy już w Polsce żadnej poważnej aukcji, która koncentrowałaby się na „miejskiej” sztuce. Związani z nią artyści pojawiają się teraz raczej na aukcjach młodej sztuki organizowanych głównie w Polswiss Art i Desie Unicum. Stanowią tam jednak jedynie pewną niewielką część całości oferty, a uzyskiwane przez nich ceny nie są oszałamiające. Tymczasem na świcie, od kiedy w 2008 r. Bonhams zorganizował pierwszą aukcję „street artu”, święci on coraz większe triumfy i bije kolejne rekordy cenowe. Wszystko wskazuje jednak na to, że w Polsce na takie szaleństwo będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. Michał Barcik www.michal.barcik.pl 24 Te i inne korzyści sprawiły, że wiele instytucji finansowych postanowiło zbudować kolekcje sztuki imponujących rozmiarów. Poniżej prezentujemy największe i najciekawsze spośród nich. Deutsche Bank – 57 tysięcy obiektów Największą korporacyjną kolekcję dzieł sztuki posiada obecnie Deutsche Bank, którego zbiory liczą około 57 tys. obiektów. Jej początki sięgają roku 1979, kiedy to bank postanowił wspierać młodych niemieckich artystów kupując ich prace. Z czasem Deutsche Bank stał się jedną z wiodących instytucji finansowych na świecie, co nie pozostało bez wpływu na charakter jego zbiorów. Obecnie w dalszym ciągu stawia on na prace młodych artystów, jednak kolekcja przybrała znacznie bardziej międzynarodowy charakter. Znajdująca się we Frankfurcie centrala banku to prawdziwa galeria sztuki. W kompleksie składającym się z dwóch wieżowców, po 40 pięter każdy, aż 60 służy jako przestrzeń do prezentowania bogatej kolekcji banku. Każde z pięter poświęcone jest twórczości innego artysty. W pierwszym budynku znajdują się prace artystów z Afryki, Bliskiego Wschodu, Azji i Pacyfiku, natomiast w drugim podziwiać można sztukę z Europy i Niemiec (oddzielna sekcja). Wartym uwagi jest fakt, że swoje ekspozycje ma tu aż dwóch polskich malarzy - Jakub Julian Ziółkowski i Wilhelm Sasnal. Raz w miesiącu bank daje możliwość zwiedzania kolekcji w ramach oprowadzenia kuratorskiego. Bank przygotował również specjalną aplikację mobilną, która umożliwia przeglądanie prac składających się na kolekcję. Portal Rynek i Sztuka maj 2014 r. Największe korporacyjne kolekcje dzieł sztuki Od kilkudziesięciu lat zaobserwować można, szczególnie wśród instytucji finansowych, rosnące zainteresowanie tworzeniem firmowych kolekcji dzieł sztuki. Tak zwane kolekcje korporacyjne są bowiem nie tylko atrakcyjną formą dywersyfikacji portfela inwestycyjnego, ale przede wszystkim potężnym narzędziem budowania korzystnego wizerunku. UBS – 35 tysięcy obiektów Szwajcarski bank UBS również stara się wspierać rozwijających się artystów i budować swoją kolekcję kupując ich prace. To nie oznacza jednak, że w zbiorach nie posiada przykładów twórczości uznanych powojennych artystów, takich jak Roy Lichtenstein, Jean-Michel Basquiat, czy Sol LeWitt. UBS w przeciwieństwie do Deutsche Banku nie stwarza jednak zbyt wielu możliwości podziwiania swojej składającej się z ponad 35 tysięcy prac kolekcji. W pewnym sensie jest to zrozumiałe – firma świadczy przede wszystkim usługi dla klientów zamożnych, zależy jej więc na utrzymaniu wokół siebie aury elitarności. Szczęśliwie, prace najbardziej znanych artystów (w tym Magdaleny Abakanowicz) można oglądać w internetowym katalogu. Przedstawiciele banku tłumaczą, że motywacją do założenia kolekcji (miało to miejsce w latach 60), była przede wszystkich chęć stworzenia interesującego i stymulującego środowiska, które pozytywnie wpływałoby zarówno na klientów, jak i na pracowników. To właśnie dlatego większość dzieł sztuki należących do UBS jest wykorzystywana jako wystrój wnętrz w biurach firmy na całym świecie. Ciekawą praktyką jest rotacja obrazów między oddziałami co rok lub dwa lata, tak by nie zdążyły się znudzić. Bank znany jest ze swojej współpracy z instytucjami kultury takimi jak Muzeum Guggenheima, czy MoMA, któremu podarowali wiele należących do swojej kolekcji prac. To, że większość korporacyjnych kolekcji dzieł sztuki należy do banków z całą pewnością nie jest dziełem przypadku. Tworzenie kolekcji, która będzie reprezentowała określony poziom wymaga bowiem pokaźnych nakładów finansowych. Jednocześnie daje jednak możliwość potraktowania kupowanych prac jako formy inwestycji. Szczególnie interesującej chociażby z uwagi na fakt, że rynek sztuki jest uważany za nieskorelowany z tradycyjnymi rynkami finansowymi. Kolekcje dają również możliwość czerpania dochodów w postaci opłat za wypożyczanie prac do muzeów i galerii. Korporacyjne kolekcje dzieł sztuki dobrze jest jednak postrzegać przede wszystkim jako bardzo skuteczne narzędzia budowania korzystnego wizerunku firmy. Szczególnie bankom zależy na podkreśleniu swojej wiarygodności, stabilności i długofalowego charakteru działań. Użycie dzieł sztuki jako elementu wystroju wnętrz w siedzibie i ważniejszych placówkach firmy to sposób na wywarcie pozytywnego wrażenia na partnerach biznesowych i klientach. Z kolei zaangażowanie się w promocję młodych artystów pozwala wzbudzić zaufanie, które jest szczególnie potrzebne w przypadku firm wchodzących na nowy, zagraniczny rynek (patrz akapit o Grupie ING). JP Morgan Chase – 30 tysięcy obiektów Powstałe w roku 1959 zbiory amerykańskiego banku JP Morgan Chase uznawane są za pierwszą na świecie kolekcję www.michal.barcik.pl 25 korporacyjną z prawdziwego zdarzenia. To właśnie wtedy ówczesny prezes banku Chase Manhattan David Rockefeller, skądinąd znany filantrop i kolekcjoner sztuki, zainicjował w kierowanej przez siebie firmie program zakupów dzieł sztuki. Wszystkie wybory były konsultowane z historykami sztuki, co w latach kiedy powstała kolekcja nie było jeszcze powszechną praktyką. Chase Manhattan było więc pierwszą instytucją finansową, która postanowiła wykorzystać sztukę nie tylko w celach dekoracyjnych, ale również wizerunkowych i inwestycyjnych. W miarę jak bank rozszerzał swoją działalność na kolejne kraje, do kolekcji przybywały prace artystów ze wszystkich zakątków świata. Obecnie, między innymi w wyniku fuzji z bankiem JP Morgan, która miała miejsce w roku 2000 kolekcja urosła do imponujących rozmiarów. Składa się z ponad 30 tys. prac (w tym około 6 tys. fotografii). Wśród artystów, których prace wchodzą w skład kolekcji, znajdziemy nie tylko największe nazwiska powojennej sztuki, takie jak Andy Warhol, czy Robert Rauschenberg, ale także wielu mniej znanych artystów. Grupa ING – 15 tysięcy obiektów Powstała w 1974 kolekcja liczy obecnie około 15 tysięcy obiektów i jest prezentowana w 550 biurach firmy na całym świecie. Obecność sztuki w placówkach firmy ma pobudzać pracowników do kreatywnego myślenia i sprawiać, że miejsce pracy będzie bardziej przyjazne. Dlatego zatrudnieni w banku mają możliwość wyboru dzieła, które najchętniej widzieliby na ścianie biura. Posiadanie kolekcji jest również bardzo ważnym elementem w budowaniu identyfikacji wizualnej firmy. Dobrym przykładem są tu wydawane przez ING Bank Śląski karty płatnicze z wizerunkami obrazów należących do kolekcji Fundacji Sztuki Polskiej ING. Holenderska grupa buduje swoją kolekcję w oparciu o sztukę współczesną, zarówno cenionych, jak i rozwijających się artystów. Co istotne, rozwój kolekcji nie jest kierowany jedynie z centrali w Amsterdamie. Zbiory ING składają się bowiem z autonomicznych kolekcji w Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii i Polsce, a każda z nich rozwijana jest według określonej koncepcji. Na przykład w Polsce są to jedynie prace powstałe po roku 1990, kiedy to firma rozpoczęła swoją działalność w naszym kraju. Michał Barcik www.michal.barcik.pl 26 1998 a gradual upward trend in total sales of his works has been observed. Differences between values in particular years tended to be minimal – up to few thousand PLN. The biggest breakthrough came in 2013 when not only 17 of his works were sold at auctions, but also a rapid increase in sales was observed. From 187,500 PLN in 2012 it has raised to 485,000 PLN in 2013 exceeding cumulated sales from years 2010-2012 and accounting for 25% of total sales of his paintings since 1991 (over analyzed period Dominik's works generated 1.85 million PLN in revenue). Annual turnover for Tadeusz Dominik market, 1991-20133 fot. Jacek Świerczyński lipiec 2014 r. In case of Tadeusz Dominik we can observe close correlation between level of sales and his position in 'Kompas Sztuki’ (annual survey among Polish galleries and ranking of contemporary artists) in particular years. During the years when he was not high ranked sales were decreasing. Conversely, when his position has improved sales were increasing. Spectacular performance of Dominik's works in 2013 allowed him to enter TOP15 in most recent edition of this ranking. A close look at Polish auction market: Tadeusz Dominik Between 1991 and 2013 Polish auction houses sold 127 Tadeusz Dominik's works, of which 120 were offered at one of four major auction houses in Warsaw. During the 90s Dominik's works did not occur at auctions at all or there were only single pieces. Situation has started to change since the beginning of 2001 when his works were sold in a greater number for the first time. In the following years the number varied from four to ten every year. The exceptionally big number of transactions might be observed between 2007 and 2009, however during the subsequent years it has decreased significantly. Nevertheless, in 2013 number of Dominik's works sold at auctions reached a peak with 17 lots being sold. Exhibit 3. Position in 'Kompas Sztuki’ Prices of the most expensive Dominik's works varies from 30,000 PLN to 90,000 PLN. Exactly half of them were sold during the last year and only two before 2011. Polswiss Art auction house with five transactions appears to be the leading seller of high-end paintings by this particular artist. Although Agra-Art sold only three pieces, two of them were ranked at high places (as opposed to Polswiss Art which was ranked in the middle). Despite the fact that Desa Unicum sold only two objects, one of them 'Burning Warsaw' a 1962 painting set record-breaking price for Dominik's market – 92,000 PLN (without buyer's premium). Number of lots by Tadeusz Dominik sold at auctions in Poland, 1991-201 Top ten Dominik sales at auctions in Poland, 1991-2013 Above-mentioned ranking shows that the most desirable works are early Dominik's paintings, especially the ones from the 60s (six out of ten most expensive lots). However, prices During the years when Polish auction market was still forming, sales of Dominik's paintings were virtually zero due to the fact that transactions were conducted rarely. Since www.michal.barcik.pl 27 of all of his works seem to be quite low even for a small Polish art market. None of them has gone beyond the symbolic threshold of 100,000 PLN and only two sales were above 50,000 PLN. Instead of few record-breaking sales, Dominik's works are sold for very close to each other medium-sized prices. Prices between 5,000 and 10,000 PLN accounted for 31 (or 24%) out of all lots sold at auctions and these with prices varying from 15,000 to 20,000 PLN accounted for 27 (or 21%). Overall number of lots sold for 5,000 – 20,000 PLN appears to be 77 (or 60%). Average hammer price for Dominik's work was approximately 14,500 PLN. Auction houses by total value of sales, 1991-2013 Results of auctions in 2014 should give us an answer whether rapid growth of sales in 2013 was the beginning of a longterm rising tendency or just a coincidence. Another important question to be answered is how will painter's death in May this year affect market value of his works. During the first half of 2014 no major transactions were registered except for 'Landscape' a 2000 painting sold at Polswiss Art auction for 35,000 PLN (seventh highest price paid for Dominik's work). These results are far from being impressive in comparison to 2013 when five of ten his most expensive paintings were sold at auctions. However, we should wait some time, as the most spectacular transactions are usually being conducted in the last quarter of the year. Price range comparison by number of lots Most of the objects by this particular artist were sold at AgraArt - auction house based in Warsaw. During the period 1991 – 2013 they managed to conduct 63 transactions which is virtually as many as all the other companies did (also those not included in the chart). In the second place there is Rempex which sold 27 lots, and in the third place Polswiss Art with 17 lots sold. Michał Barcik Auction houses by total number of lots sold, 1991-2013 Agra-Art is also the leader in terms of value of sold objects. Although Rempex sold more lots than Polswiss Art and Desa Unicum its average hammer price was significantly lower and total turnover of the auction house was only 233,100 PLN (fourth place). In fact, Rempex did not sell any high-end painting by Dominik (see table 'Top 10 sales'). On the other hand, Polswiss Art which was selling fewer, but more precious works became second in terms of value. Performance of Desa Unicum is also quite effective as the company generated revenue close to the results of Polswiss Art with only 13 lots sold. www.michal.barcik.pl 28