Mjr Stefan Majewski, dowódca 11 dywizjonu pancernego. Załącznik

Transkrypt

Mjr Stefan Majewski, dowódca 11 dywizjonu pancernego. Załącznik
Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa
kach dowódców. Paru wyciągnięto – jeden zdaje się spał spokojnie, twarz drugiego wyrażała
ból i przestrach, 3 ciężko rannych było na punkcie opatrunkowym. Na trawie duże brunatne
plamy krwi. Czołg kaprala M. został trafiony pod jarzmo broni – pocisk przebił pancerz, ale
nie wybuchnął, czołg nacierał dalej. Drugi pocisk trafił go w skraj wieży, wyłupał otworek
i zapalił umieszczone tam od wewnątrz 4 naboje do działka. Skończyło się na lekkim poranieniu załogi odłamkami pancerza i oparzenia. Ta załoga wyszła na ogół cało, jeśli nie liczyć
czołgu kaprala S., który w ogóle nie poniósł szwanku.
Około godz. 16 dowódca kompanii nakazał mi wprowadzenie 3 czołgami piechoty do
Tomaszowa, nim jednak rozkaz ten wykonałem, nastąpiło wycofywanie się w kierunku zachodnim. Jechałem w ubezpieczeniu tylnym, ostrzeliwując się gęsto, pokazującym się od
czasu do czasu w dali czołgom niemieckim. Niemcy nie zdradzali chęci gonienia nas, my
chcieliśmy oderwać się od nich i do zbliżenia nie doszło.
„Żołnierz Polski w drugiej wojnie światowej” (daw. „Żołnierz Polski w Kampanii Wrześniowej”), nr 53, ma­
rzec 1943, s. 1–3
64
Mjr Stefan Majewski, dowódca 11 dywizjonu pancernego. Załącznik w sprawie rejestracji
faktów dotyczących przygotowań i działań wojennych, Paryż, 9 stycznia 1940 r.
Stefan III MAJEWSKI ur. 19 XII 1898 w Warszawie. Uczęszczał
do gimnazjum J.B. Goetzena oraz szkoły technicznej Mac­
kiewicza, następnie pracował jako praktykant rolny w Siedlec­
kiem (1916–18), a po powrocie do Warszawy kontynuował
naukę w VII klasie Gimnazjum S. Kopczyńskiego (1918–19).
20 I 1919 wstąpił ochotniczo do WP i został wcielony do ba­
onu zapasowego 23 pp. Jako kpr. został skierowany do Szkoły
Podchorążych w Warszawie (7 III–20 IX 1919); w trakcie nauki
był odkomenderowany do 23 pp, z którym wziął udział w ofen­
sywie wileńskiej. Po ukończeniu nauki został przydzielony jako
pchor. do 11 pp i tam 1 XI 1919 otrzymał nominację na ppor.
piech. 1 II 1920 przeniesiony do 145 pp, w którym objął do­
wództwo kompanii. Ranny 25 III 1920 pod Karasiejowicami,
odszedł do szpitala. Wrócił 8 V 1920 i do końca wojny dowodził
kompanią, a od 20 I 1921 – pułkową szkołą podoficerską. Po
zakończeniu wojny pozostał w pułku, przemianowanym na 72 pp, jako dowódca plutonu 1 kompa­
nii oraz dowódca szkoły podoficerskiej. W tym okresie ukończył kurs w centrum wyszkolenia 18 DP
(10 V–10 IX 1921) oraz 2 kursy gimnastyczne. W czerwcu 1923 awansowany na por. piech. (ze star­
szeństwem z 1 XII 1920). Przeniesiony 22 III 1924 do 21 pp, nadal dowodził plutonem i tymczasowo
kompanią; od 17 XI 1926 do 3 I 1927 przydzielony był Dep. I MSWojsk. Awansowany na kpt. piech.
(ze starszeństwem z 1 I 1927), po powrocie do pułku był zastępcą oficera materiałowego (1927–29),
dowodził kompanią PW (1929–30) i kompanią strzelecką (1930–31). Po ukończeniu kursu aplikacyjne­
604
Oddziały przydzielone: Stefan Majewski
go w Centrum Wyszkolenia Broni Panc. w Modlinie (4 I–4 VIII 1932) został 15 X 1932 przeniesiony do
3 p panc., w którym był zastępcą oficera mob., a potem dowódcą kompanii administracyjnej (od 16 XI
1932). Po ukończeniu kursu obsługi czołgów Vickers (13–27 III 1933) służył od 9 V 1933 w doświadczal­
nej grupie pancerno-motorowej jako adiutant, potem dodatkowo p.o. dowódcy kompanii czołgów
Vickers. W następnym roku został przeniesiony do Centrum Wyszkolenia Czołgów i Samochodów
Panc., gdzie po ukończeniu kursu unifikacyjnego dla kapitanów został zastępcą dowódcy baonu do­
świadczalnego (18 VI 1934). 1 I 1936 awansował na mjr. piech. i 22 IV tr. został mianowany zastępcą do­
wódcy 3 baonu strzelców. Od 3 IV 1937 służył w Centrum Wyszkolenia Piechoty jako wykładowca bro­
ni panc.; w tym samym roku został przeniesiony do nowo utworzonego korpusu oficerów broni panc.
Opublikował skrypt Obrona przeciwpancerna pułku piechoty (Warszawa 1938). 16 I 1939 powrócił do
Centrum Wyszkolenia Broni Panc. i objął dowództwo baonu doświadczalnego. Po mobilizacji został
dowódcą 11 dyonu panc., działającego w składzie Mazowieckiej BK, a później objął komendę nad
wszystkimi oddziałami pancernymi Armii „Lublin”. Po kapitulacji armii pod Tomaszowem Lubelskim
(20 IX 1939) uniknął niewoli i przedostał się do Warszawy, gdzie rozpoczął organizację działalności
konspiracyjnej, następnie przez Węgry przedostał się do Francji (18 XII 1939). Po ewakuacji do Anglii
od 24 X 1940 był dowódcą 3 kadrowego baonu czołgów. 11 III 1941 odkomenderowany do dyspozy­
cji II gen. do zleceń Naczelnego Wodza (gen. B. Ducha). 1 VIII 1941 przeniesiony do 5 Kadrowej BStrz.
z przeznaczeniem do kadry zawodowej dla obozów werbunkowych w Kanadzie. Po przybyciu do
Kanady (26 IX 1941) objął funkcję zastępcy komendanta Obozu WP im. T. Kościuszki w Owen Sound.
Po likwidacji obozu w maju 1942 powrócił do Anglii i został przydzielony do WSWoj. jako wykładowca
broni panc. Po ukończeniu kursu taktycznego broni panc. w Royal Armoured Corps Tactical School
w Oxfordzie (14 IV–10 V 1943) został przeniesiony do dyspozycji Oddziału Personalnego Sztabu NW
i powołany na półroczny staż w oddziałach brytyjskich (22 V–21 XI 1943). Po jego ukończeniu przy­
dzielony do składu osobowego Inspektora Wyszkolenia Wojska, 1 III 1944 awansował na ppłk. broni
panc.; w tym czasie odbył też staż w armii amerykańskiej (wrzesień–listopad 1944). Po zakończeniu
wojny oddany do dyspozycji dowódcy I Korpusu (17 XI 1945), a w 1947 oddelegowany do Głównej
Komisji Likwidacyjnej PSZ. Po przejściu przez PKPR (1946–47) wyemigrował w styczniu 1948 do RPA.
W 1964 awansowany przez gen. W. Andersa na płk. broni panc. Zm. 1 II 1972 w Durbanie.
Odznaczony: Orderem Virtuti Militari V kl., Krzyżem Walecznych oraz Złotym Krzyżem Zasługi.
[…]541
17–18 IX po przybyciu do Lublina zameldowałem się u dowódcy OK Lublin, który po
rozmowie telefonicznej z dowódcą Armii gen. [dyw. Tadeuszem] Piskorem rozkazał mi niezwłocznie zameldować się u p. gen. Piskora w jego m.p. – Dzbenin pod Lublinem. Po zameldowaniu się u p. gen. Piskora przedstawiłem moje ostatnie zdarzenia i to, że ja działam na
korzyść Mazowieckiej Brygady Kawalerii. Pan generał wydał mi rozkaz na piśmie, że przechodzę pod jego rozkazy i że mam objąć dowództwo nad całą bronią panc. będącą w dyspozycji pana generała. A było tego sporo, a mianowicie:
– 22 czołgi lekkie 7TP, połowa baonu czołgów z 3 baonu panc. Warszawa pod dowództwem kpt. Kossobudzkiego Stefana. Były to czołgi z rozproszonego [1] baonu czołgów dowodzonego przez mjr. [Adama] Kubina.
541 Opuszczono obszerny fragment relacji dotyczący działań 11 dywizjonu pancernego w okresie poprzedzającym jego
podporządkowanie dowództwu WBPM.
605
Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa
– samodzielna komp. czołgów lekkich Vickersa z Centrum Wyszkolenia Broni Panc.
Modlin dowodzona przez kpt. Bloka Czesława – dotychczas nie była w akcji.
– Samodzielna komp. czołgów rozp. TK z Centrum Wyszkolenia Broni Panc. dotychczas
w akcji nie była542.
– Część dywizjonu z Wilna543: kom. TK i sam. panc. pod dowództwem kpt. [Władysława
Łunieńskiego] – nazwiska nie pamiętam.
– 11 dyon panc. dowodzony przeze mnie.
– komp. samodzielna TKS kpt. [Stanisława] Szapkowskiego z 6 Baonu Panc. Lwów.
– Prócz tego otrzymałem jeszcze pluton saperów zmot. Wszystkie oddziały były na postoju – częściowo w rej. Lublina, częściowo poza Lublinem. Pan generał po zapoznaniu mnie
z sytuacją wydał mi rozkaz, abym z moim dyonem panc. i podporządkowanymi oddziałami
zapewnił osłonę Lublina z kierunku Zamość–Krasnystaw–Piaski–Lublin oraz z kierunku
Jabłonna–Lublin, z tym, żeby o świcie już uchwycić Piaski na pierwszym kierunku i Jabłonnę
na drugim kierunku. Chodziło o to, że WJ panc. niem. działająca od południa skierowała się
przez Tomaszów Lubelski, zajęła Zamość i zagrażała przez Krasnystaw–Piaski tyłom Armii
gen. Piskora. Panu generałowi Piskorowi chodziło o zyskanie na czasie dla swoich decyzji. Ja
ze swoim zgrupowaniem miałem dać ten czas przez utrzymywanie w ciągu dn. 18 czy 19 IX
tych kierunków. Rozkaz otrzymałem na piśmie podpisany przez pana generała o godz. 23.00.
Zadanie ani proste, ani łatwe. Mój 11 dyon panc. od 24 VIII w ciągłych marszach, a od 1 IX
bez przerwy – dosłownie dzień i noc – w bitwach. Sprzęt panc. ledwo się trzyma na gąsienicach. Żołnierze wyczerpani do ostatka.
Prawda, że oddziały panc., które mi zostały podporządkowane, trochę lepiej się przedstawiały, ale kiedy je zabrać? Kiedy wydać rozkazy? A czas ucieka.
Natychmiast uruchomiłem swój dyon panc. Szwadron samochodów panc. „Ursus”
pod dowództwem por. [Michała] Nahorskiego i kilkoma czołgami TK kpt. [Stanisława]
Spodenkiewicza oraz sap. zmotor. rzuciłem bezwładnie z zadaniem, [aby] do świtu opanować przeprawy pod [m.] Piaski, rozpoznawać na Krasnystaw. Most podminować. Komp.
czołgów rozp. TKS kpt. Szapkowskiego rzuciłem na kierunek Jabłonna z zadaniem do świtu
uchwycić wylot m. Jabłonna, rozpoznawać na płd. i wsch. i meldować do mnie w m. Piaski.
Ja z pocztem udałem się do m. Piaski Lub. Pozostawiłem adiutanta kpt. Brodzikowskiego
z gońcami, który w ciągu nocy odszukiwał oddziały panc. podporządkowane pod rozkazy
i dosyłał w rej. m. Piaski.
W ten sposób o świcie uchwyciłem nakazany rejon i wziąłem w rękę część oddziałów
panc. oddanych mi do dyspozycji (prócz samodzielnej komp. czołgów lekkich Vickersa oraz
samodzielnej komp. czołgów rozpoznawczych TKS, które się znajdowały przy Brygadzie
Warszawa). 18 czy 19 IX o godz. 8.00 – po otrzymaniu meldunków, że [na] Zamość, za
Krasnymstawem, wycofał się plut. sam. panc. npla, a na kierunku Jabłonna nie nawiązano
styczności z nplem – po zapoznaniu się z terenem za dnia postanowiłem pojechać do pana
generała z prośbą o oddanie mi baonu piechoty (który bym przywiózł na moim taborze sam.)
i rzucenie mnie w tym zgrupowaniu na Zamość, aby zagrodzić drogę temu nplowi, który się
tędy posuwał. Po przybyciu do m.p. (Dzbenin) pana generała zastałem oficera żandarmerii,
542 Mowa o kompanii kpt. Stanisława Łętowskiego.
543 33 dywizjon pancerny Wileńskiej BK.
606
Oddziały przydzielone: Stefan Majewski
który oznajmił mi, że pan generał ze sztabem wyjechał w niewiadomym kierunku o godz.
4.00 rano. Zapytałem, czy nie pozostawiono dla mnie rozkazów, otrzymałem odpowiedź
odmowną. Powróciłem do Lublina, do dowódcy OK II, ale i tu już nikogo nie zastałem.
W mieście były niewielkie oddziałki saperów wykonujące barykady ppanc. na wylotowych
ulicach. Dopiero przypadkowo spotkałem majora ze sztabu DOK II, który powiedział mi, że
dowódca Armii i dowódca OK II ze sztabem wyjechali o godz. 4.00 w kierunku na Kraśnik.
Napisałem meldunek sytuacyjny z prośbą o dalsze rozkazy i przez oficera z mojego dyonu wysłałem na kierunek Kraśnik celem odnalezienia sztabu Armii gen. Piskora, sam zaś
wróciłem do m. Piaski. Cały dzień minął spokojnie, poza kilkoma nalotami bombowców,
które mi krzywdy nie wyrządziły.
O godz. 19.00 tego dnia, po zapadnięciu zmroku, powrócił oficer wysłany przez mnie
z rozkazem na piśmie od p. gen. Piskora. Rozkaz brzmiał: odpalić most pod Piaski Lut., z całością zgrupowania przejść przez Lublin, dołączyć do Warszawskiej Brygady Zmot. (dowodzonej przez płk. dypl. Roweckiego). W rejonie lasy na zach. Biłgoraj. 19 czy 20 IX o świcie
po całonocnym marszu osiągnąłem nakazany rejon. Zameldowałem się u p. płk. Roweckiego
na odprawę, gdyż zostałem oddany pod jego rozkazy.
Wobec tego, że tak Warszawska Brygada, jak i moje zgrupowanie panc. nie posiadało odpowiedniej do działań benzyny, dowódca Warszawskiej Brygady rozkazał mi być gotowym
do wyruszenia z kolumną samochodów cięż. (z beczkami na benzynę) i niewielką ilością
czołgów poprzez WJ zagradzającą nam drogę na Lwów, wzgl. wyminąć ją. Przebić się lub wyminąć to zgrupowanie panc. niem., które już w tym czasie walczyło pod Lwowem. Plan ten
został porzucony wobec braku czasu i wobec zmiany położenia. Powstała nowa koncepcja,
która przeszła w formę rozkazu. Wysadzić, zniszczyć tabor samoch. techniczno-gospodarczy
po uprzednim przelaniu benzyny do maszyn bojowych.
W ten sposób przed rozpoczęciem działań na Tomaszów Lub. 80% taboru samoch. techn.
-gospod. zostało zniszczonych – a było tego setki sztuk (łącznie dla Warszawskiej Brygady
i mojego zgrupowania panc.).
19 czy 20 IX na odprawie prowadzonej przez p. gen. Piskora w lasach zwierzynieckich
zapadła decyzja. Warszawska Brygada Zmot. i moje zgrupowanie. panc. (2 baony czołgów
lekkich i rozp.) miały z lasów Józefowa uderzyć na Tomaszów Lub. i utorować drogę dla wycofujących się pod naporem npla dywizji Armii gen. Piskora.
22 czy 23 IX o świcie544 wyruszyło natarcie Warszawskiej Brygady Zmot. na dwóch kierunkach:
a) z kierunku Józefowa na Tomaszów Lub. nacierał psp pod dowództwem ppłk. dypl.
Wzacnego Zenona – wsparty słabą art., ale za to silnie czołgami – 2 komp. czołg. 7TP = 21 czołgów 7TP i 2 komp. czołgów TKS i TK.
b) na kierunku płn. zbieżnie nacierał psk wsparty 1 komp. czołg. lekkich Vickersa
i 1 komp. czołgów TKS (z C.W.Br.Panc).
c) prócz tego ze sprzętu sam. panc. „Ursus”, które musiałem zniszczyć, bo nie mogły
brać udziału w walce w tych strasznych piaskach, oraz ze zniszczonego tab. samochodowego
sformowałem pieszą komp. żołnierzy panc. Była to silna komp. 120 podoficerów i żołnierzy
panc. Na dowódcę tej kompanii wyznaczyłem śp. por. [Mariana] Hermana. Komp. tę odda544 18 IX 1939 r.
607
Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa
łem jako wzmocnienie dowódcy psp ppłk. Wzacnemu. Natarcie wyruszyło o świcie. W dyw.
panc. niem. z naszego kierunku zawczasu (wywiad lotniczy) przygotowali się obronnie na
przedpolu Tomaszowa Lub. Okopali się, przygotowali armatki ppanc. na kierunkach przypuszczalnego działania naszych czołgów itd.
Zaraz po wyruszeniu natarcia, z chwilą nawiązania skutecznej styczności ogniowej
z nplem, miałem olbrzymie straty w ludziach i sprzęcie panc., np. w komp. czołgów rozp. TKS
kpt. Szapkowskiego (lewoskrzydłowa komp.) działającej wzdłuż traktu Józefów–Tomaszów
Lub. na 13 czołgów rozp. TKS 11 czołgów zostało rozbitych przez ogień ppanc. – prawie
100%. W komp. czołgów 7TP działającej oskrzydlająco od płd. miałem rozbitych około 40%
czołgów.
Straty w ludziach: 100% zabitych, bo ci, co byli ranni, musieli umierać z braku pomocy
lekarskiej. Ale mimo to natarcie poszło z rozmachem. Niemcy nie wytrzymali uderzenia, porzucili swoje okopy, działka ppanc., sprzęt pancerny, samochody ciężarowe, ckm itd. i w popłochu wycofali się do miasta. Moja piesza komp. panc. dopadła na karkach Niemców do
koszar w mieście, przekroczyła szosę. Ale nie wiem, dlaczego w tym czasie natarcie pułku
strzelców pieszych osłabło. Nastąpiło wyczekiwanie u progu miasta. To zdecydowało o niepowodzeniu naszego natarcia. Niemcy błyskawicznie przerzucili swój odwód, około 400 ludzi piech. i kilkanaście czołgów i przeszli do przeciwnatarcia.
Kompania piesza panc., która pierwsza wdarła się do miasta, została zdziesiątkowana
i wyparta z Tomaszowa Lub. Śp. por. Herman, dowódca tej kompanii, został ciężko ranny
w brzuch. Ledwo go mogłem wyciągnąć z pola walki i odesłać ku tyłowi, gdzie z upływu krwi
i braku pomocy sanitarnej, ze słowami Polski na ustach – umarł. Niemcy opanowali miasto,
ale dalej ich przeciwnatarcie nie wyszło. Na czołgi niemieckie rzucone na nasze bliskie tyły
poprowadziłem osobiście pluton czołgów 7TP i rozbiwszy im 4 czołgi, zmusiłem resztę do
wycofania.
Tak zakończył się ten krwawy dzień. Niemcy utrzymali swój stan posiadania. Jeszcze
dwukrotnie Warszawska Brygada Zmot. i moje zdziesiątkowane zgrupowanie panc. ponawiały próby przebicia się na tym kierunku, z coraz mniejszym stanem liczbowym w ludziach
i sprzęcie panc. Wreszcie ostatniego dnia – daty naprawdę nie pamiętam, zdaje się, że był to
23 IX 1939 r. – ostatnie natarcie bez powodzenia i masowe poddawanie się wojska. Byliśmy
otoczeni, bo od zach. napierały dywizje niem. na dywizję gen. Piskora, a od płd. i wsch.
nie można było przerwać tego pierścienia panc. niem. Widząc tę przegraną bitwę, oddałem
ostatnie wystrzały z 5 pozostałych czołgów 7TP – i tak unieruchomionych z braku paliwa,
kazałem je zniszczyć. Niemcy otworzyli na mnie silny ogień art. Sam zebrałem resztki moich dzielnych żołnierzy pancernych z 11 dyonu panc. i innych oddz. panc. Pod piekielnym
ogniem art. kazałem zrobić zbiórkę w dwuszeregu jak na placu ćwiczeń i pożegnałem się
z chłopcami. Powiedziałem im, że pancerni nie znają niewoli, raczej śmierć. Podzieliłem
ich na grupy po 6–8 ludzi. Każdej grupie przydzieliłem oficera prowadzącego i kazałem się
grupami rozejść. Dałem dwa zasadnicze kierunki, na Warszawę i Lwów, które się wg pogłosek broniły. Sam z grupą 8 ludzi (z adiutantem kpt. [Zbigniewem] Brodzikowskim, z por.
[Michałem] Nahorskim, z por. [Stefanem] Widortem, z chor. [Stefanem] Wojcieszakiem
i z 4 podoficerami) poszedłem przedzierać się do Lwowa.
Tymczasem byliśmy otoczeni ze wszystkich stron przez Niemców, którzy masami brali
jeńców i pozostały sprzęt z pola walki. Postanowiłem się ukryć ze swoją grupą i przeczekać,
608
Oddziały przydzielone: Stefan Majewski
aż się trochę uspokoi. Zaszyliśmy się do małego zagajnika, który leżał tuż przy drodze, dla
zmylenia przeciwnika. I tu niestety musieliśmy przesiedzieć trzy dni i dwie noce bez pożywienia i wody. Mowy nie było o wyjściu z ukrycia, taki był ruch wojsk niemieckich. Trzeciej
nocy wiedziałem, że moi ludzie nie wytrzymają nerwowo. Postanowiłem z bronią w ręku
utorować sobie drogę na płd. O zmroku 27 IX ruszyliśmy lasami, o świcie doszliśmy do wsi,
nazwy nie pamiętam, koło m. Narol. Tu dowiedziałem się, że bolszewicy zajęli Lwów i idą
w kierunku na rz. San i Wisłę. Od tej chwili postanowiłem rozdzielić moją grupę na 3 mniejsze grupki i kazałem się przebrać w ubrania cywilne. Tu rozeszły się moje grupki w różnych
kierunkach, kpt. Brodzikowski prosił mnie, żeby mu pozwolić iść samemu. Por. Nahorski,
por. Widort i jeden z oficerów rezerwy poszli na Włodawę. Chor. Wojcieszak z 2 podoficerami poszedł na południe. Ja z kpr. Cisoniem poszedłem na Lwów, bo nie wierzyłem w tych
bolszewików.
Jednak po przejściu za Rawę Ruską przekonałem się o smutnej prawdzie, spotkałem wojska bolszewickie – ale to nie było groźne dla mojego dalszego marszu. Bandy komunistów
i Ukraińców, żydłaków, dały nam się we znaki. Dzięki pistoletom uniknęliśmy losu setek
innych. Wobec tego, że dalej nie było celu iść, zawróciłem i poszedłem do Warszawy. Pod
Sandomierzem k. Annopola przeprawiliśmy się przez Wisłę. Tu pożegnałem się z moim kapralem, który poszedł na Częstochowę, a ja już sam powędrowałem do Radomia i Warszawy.
8 X przybyłem do Warszawy, zacząłem szukać kontaktu z oficerami służby stałej, z jakąś
organizacją tajną. Niestety w tym czasie jeszcze nic się w tym kierunku nie robiło. Oficerowie
służby stałej i rezerwy, wobec rygorystycznych rozkazów niemieckich, tłumnie się rejestrowali. Rejestracja odbywała się w gmachu Sztabu Głównego. Chodziłem tam przez dwa dni
i robiłem agitację, aby się nie rejestrowali, bo to pewna zguba. Jedni patrzyli na mnie jak na
wariata, inni jak na prowokatora. Wobec niemożności znalezienia jakiejś tajnej organizacji
wojskowej pod sfałszowanym nazwiskiem udałem się w rejon Łukowa, gdzie mam kilku ziemian znajomych i krewnych. Tu zacząłem organizować tzw. dziką tajną organizację wojskową.
Napotkałem st. sierż. Telacha z podof. szk. KOP. Osadziłem go w jednym z majątków jako fornala. Zebraliśmy w tym rejonie sporo broni masz. ręcz. i kbk (jest to dobrze zakonserwowane
i przechowane). Okoliczne ziemiaństwo przygotowałem do roboty konspiracyjnej. W okolicy Stoczka zdarzyła się sposobność podpalenia 2 samochodów naładowanych zbożem, za co
Niemcy podpalili pół wsi. O pracy terrorystycznej na razie nie mogło być mowy, pozostawało szukanie organizacji kierowanej, obejmującej cały kraj, albo tworzenie na dziko komórek
organizacyjnych na własną rękę. Tak też zrobiłem. Z Podlasia przyjechałem do Warszawy.
Zbliżał się 11 listopada. Myślałem, że w Warszawie zacznie się coś dziać. Nic się nie działo.
Dzień minął spokojnie, poza kilkoma drobnymi wystąpieniami młodzieży. Widziałem 3 zabitych młodych ludzi koło mostu Poniatowskiego. Niemcy nie dali się nimi zaopiekować i tak
leżeli cały dzień. Niemcy w tym dniu skoncentrowali całą policję własną. Na dachach domów
i w oknach wystawili ckm. Co 10–15 min przejeżdżały samochody z drużyną żołnierzy niem.
po wszystkich ulicach Warszawy. Ludność była sterroryzowana. Niemniej na wszystkich pomnikach i grobach obrońców Warszawy zabłysły świeczki i [pojawiły się] wiązanki kwiatów.
Przed 11 listopada, tak jak przewidywałem, Niemcy zaaresztowali wszystkich oficerów sł. st.,
którzy się rejestrowali, i wywieźli ich w głąb Niemiec. Było to 8, 9, 10 XI.
Nie miałem co robić w Warszawie. Pociągiem udałem się do Krakowa, gdzie miałem polecone kilka nazwisk pewnych ludzi (5 profesorów uniwersytetu i jednego lekarza), działaczy
609
Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa
politycznych. Po przybyciu do Krakowa w dniu 16 XI 1939 r. poszedłem do domu profesorów na ulicy Słowackiego. Tam przyjęła mnie służba niemiecka i radziła mi, abym się tu nie
kręcił. Po odszukaniu doktora, który pracuje w szpitalu św. Łazarza (dr Lebioda), dowiedziałem się, że profesorów, część młodzieży akademickiej i kilku księży czynnych politycznie
Niemcy aresztowali i wywieźli do Niemiec. I że wobec tego robota, która zaczynała ruszać,
na skutek tych aresztowań przycichła i że on dzięki swojemu ukraińskiemu nazwisku utrzymał się w szpitalu, w którym są sami Niemcy. Poprowadził mnie do jednej z separatek, gdzie
przebywali na kuracji dwaj oficerowie polscy wzięci do niewoli. Tu po okazaniu im swojej
legitymacji oficerskiej dogadałem się z nimi. Dowiedziałem się, że obu jeńców z Krakowa
przeniesiono do Niemiec, a oni jako chorzy pozostali na kuracji. Nic o żadnej organizacji tajnej nie wiedzą i nie słyszeli i na razie uciekać ze szpitala nie mogą, bo są rzekomo tak chorzy.
Nazwisko jednego z nich pamiętam, a mianowicie mjr dypl. Witkowski. Prosili mnie, abym
utrzymał z nimi łączność. Po kilku dniach bezowocnych poszukiwań wyjechałem do Gorlic
pociągiem. Udałem się do Szymbarku, gdzie mam pewną rodzinę wielce patriotyczną i gotową do każdych ofiar. Tu dzięki pani domu nawiązałem styczność z młodzieżą robotniczą
i studencką. Zorganizowałem małe ogniwo organizacyjne. A pchor. Korydze dałem miejsce,
gdzie jest ukryte trochę broni, w pobliżu Gorlic. Umówiłem hasło ze mną i dn. 23 XI 1939 r.
wyjechałem z Rymanowa-Zdroju pociągiem. Stąd udałem się do m. Bukowska, gdzie siedziałem 5 dni. Jest to osada licząca 3000 mieszkańców, sami Polacy. Naokoło są wioski Rusinów
nieprzychylnie odnoszących się do Państwa Polskiego tym więcej, że są podsycani przez
Niemców. Tu wyszukałem pewnych ludzi do pracy tajnej organizacji wojskowej, umówiłem
hasła ze mną i kazałem czekać na moje rozkazy. 28 XI poszedłem górami ku granicy polsko-węgierskiej. Idąc do Węgier, byłem przekonany, że tam jest Wojsko Polskie zakonspirowane w obozach koncentracyjnych przed wywiadem niemieckim. Takie wieści obiegają kraj.
Dopiero po przybyciu do Budapesztu dowiedziałem się prawdy. W Budapeszcie nawiązałem
kontakt z „Zagłubą” i podałem mu wszystkie nazwiska ludzi przygotowanych przeze mnie
do pracy konspiracyjnej, podałem mu hasło, pod którym można uzyskać kontakt z nimi,
i nazwy miejscowości.
W dniu 30 XI545 na 1 XII przekroczyłem granicę polsko-węgierską indywidualnie. W dniu
6 XII przybyłem do Budapesztu, 16 XII wyjechałem z Węgier. W dniu 18 XII przebyłem granicę Francji, 19 XII przybyłem do Paryża, gdzie zameldowałem się w Biurze Personalnym.
W dniu 19 IX 1939 r. pobrałem zaliczkę w wysokości 20 000 (dwadzieścia tysięcy złotych) od intendenta Warszawskiej Brygady Zmot. Pieniądze te wydatkowałem na gaże dla
oficerów i podoficerów, na żołd dla strzelców i wyżywienie 11 dyonu pancernego.
Kopia, maszynopis; IPMS, sygn. I.105.D546
545 W oryginale: 31 XI.
546 Pominięto obszerny załącznik pt. Uwagi i spostrzeżenia dotyczące przygotowań i działań wojennych, którego treść nie
dotyczy okresu walk w składzie WBPM.
610

Podobne dokumenty