Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
PRESSJA REDAKCJI Z drugiej strony spór ten, jak wspomniałem, trudno rozstrzygnąć. Nie dlatego jednak, że jest on „nierozstrzygalny”. Podobnie jak część autorów BIOETYKA W EPOCE (SAMO)ŚWIADOMOŚCI S pośród wszystkich sporów, jakie towarzyszą nam w przybliżeniu od przełomu stuleci, żaden nie wydaje się tak fundamentalny, z jednej strony, i w takim samym stopniu trudny do zakończenia porozumieniem, z drugiej strony, jak ten dotyczący bioetyki. Podstawowy powód dla obydwu spostrzeżeń jest ten sam: bioetyka dotyka tego, czym jest człowiek, istota ludzka, osoba. Przyjrzyjmy się tym problemom bliżej. Już sam fakt mnogości określeń na jeden byt zdaje się wiele mówić na ten temat. Ale wielu przedstawicieli nauk związanych z bioetyką sprzeciwiłoby się mojemu stwierdzeniu, gdyż nie uznaje, że człowiek, istota ludzka i osoba to zawsze jeden i ten sam byt. To stanowi właśnie centrum sporu o istotę człowieczeństwa w XXI wieku, sporu, który wymyka się zdroworozsądkowej konstatacji, iż człowiek zaczyna się w momencie poczęcia, a dobiega końca z chwilą śmierci (jak zauważył znany w USA przeciwnik aborcji, Hadley Arkes, „wydaje się, że niezbędne jest odbycie studiów prawniczych, aby stać się niezdolnym do zrozumienia tego, co jest wystarczająco jasne dla przeciętnych umysłów”1). Dla wielu naukowców takie rozumienie rozciągłości istnienia człowieka przestało być niekwestionowalne; dla takiego bytu znajdują co najwyżej znacznie skromniejsze określenie, jakim jest „istota ludzka”, a więc przedstawiciel gatunku homo sapiens. Dzieli on z człowiekiem pewne ważne cechy, biologiczne i genetyczne, ale to za mało, aby uznać go za tożsamego z nim. Dla pełni człowieczeństwa niezbędne jest, zgodnie z ich rozumowaniem, coś więcej. To „coś”, nie zawsze jasno wyrażone, określić można jako „świadomość”, a często nawet jako świadomość samego siebie, a więc „samoświadomość”. Dla takiego rodzaju bytu zarezerwowano najwyższą formę uznania zawartą w nasyconym normatywną treścią pojęciu „osoby”. Oczywiste jest, że duża część ludzkiej populacji lub jak powiedzieliby zwolennicy tej teorii przedstawicieli gatunku ludzkiego (tj. embriony, dzieci nienarodzone, niedomagający starcy, ale nawet dzieci już narodzone we wczesnym wieku oraz osoby upośledzone umysłowo), nie spełnia tych „wygórowanych” wymagań. piszących w tym wydaniu „Pressji” przekonany jestem, że spór ten da się ostatecznie rozstrzygnąć. Da się go rozstrzygnąć po stronie zwolenników poglądu, że życia biologicznego istoty ludzkiej nie da się oddzielić od jej życia osobowego w tym fundamentalnym znaczeniu, że istota ludzka niebędąca (jeszcze, już lub z jakiegoś powodu w ogóle) zdolna do w pełni świadomej refleksji nie jest co do istoty tym samym bytem, który w innym czasie lub okolicznościach byłby do takiej refleksji zdolny. Stąd czytelnik znajdzie na stronach tego tomu wiele tekstów opartych na etyce zaczerpniętej z prawa naturalnego lub nim inspirowanej. Pozostaje odpowiedzieć krótko na pytanie, skąd się wziął ten spór, skąd się wzięły te fundamentalne podziały, jeżeli da się je ostatecznie rozstrzygnąć? Trzeba na to spojrzeć z dwóch perspektyw. Pierwsza z nich to perspektywa filozoficzna. W nowożytnej filozofii pojęcie świadomości nabiera szczególnego znaczenia, zwłaszcza od czasów Kartezjusza. Nie oznacza to, że świadomość jest wymysłem nowożytności, ale to „filozofia nowożytna „Wydaje się, że niezbędne jest odbycie studiów prawniczych, aby stać się niezdolnym do zrozumienia tego, co jest wystarczająco jasne dla przeciętnych umysłów”. ze swego odkrycia wyciągnęła wniosek, że osoba to świadomość, za którą – jak uważał Locke – daremnie poszukuje się jakiejś »substancji«, ba, za którą – to już pogląd Hume’a – w ogóle nie ma niczego innego, dlatego w ostateczności bycie osobą utożsamiono z tym, że możemy sobie przypominać przeszłość i wiedzieć, że sobie ją przypominamy”2. W ten sposób filozofia nowożytna zerwała z pojęciem „natury” lub „istoty” człowieka w sporach jego dotyczących, czyniąc człowieczeństwo pojęciem umownym, a język prawa naturalnego moralnie zdelegitymizowanym. Jednakże znane nam dziś konsekwencje tego kroku przyszły znacznie później, wraz z solipsystyczną me generation, która opanowała świat zachodni od lat 60. XX wieku Jej przedstawiciele dominują dziś w mediach i instytucjach politycznych, stąd druga perspektywa: polityczna. Dla pokolenia, które za główny cel przyjęło samorealizację, dochodzenie do swoich własnych pragnień i dążeń, podstawowym językiem wyrażania siebie stał się język praw. Szczególnie dobrze widać to było w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w Stanach Zjednoczonych, gdzie „tendencja do ubierania pra- Pressja Redakcji wie każdego sporu społecznego w spór o prawa (prawo kobiety do kontrolowania własnego ciała v. prawo płodu do życia) podważa kompromis, wzajemne zrozumienie oraz odkrywanie wspólnych podstaw”3, na jakich opiera się życie społeczne. Nowe spory pogłębiają już istniejące podziały, czyniąc pogodzenie stanowisk praktycznie niemożliwym, nie dlatego, że nie istnieje stanowisko „prawdziwe”, ale dlatego, że brak jest woli, aby do takiego stanowiska wspólnie dojść (przy czym ten brak woli często widać po obydwu, jeżeli można tak powiedzieć, stronach sporu). Najnowszymi problemami bioetycznymi są wspomagana prokreacja (in vitro, klonowanie) oraz badania na komórkach macierzystych. Szczególnie interesujące jest zagadnienie wspomaganej prokreacji, która stanowi drugą stronę „triumfu woli” w zagadnieniach, których dotyka współczesna bioetyka; jeżeli nie chcę mieć dziecka, a wszystko wskazuje na to, że będę je miał(a), rozwiązaniem jest aborcja, jeżeli jednak nie mogę mieć dziecka, a bardzo chcę, rozwiązaniem jest (na razie przynajmniej) in vitro. Tymczasem ten tok myślenia zupełnie pomija wszelkie wątpliwości, jakimi obcią- Choć amerykańska kultura prawna i polityczna jest szczególnie podatna na język praw, nie oznacza to oczywiście, że również w Europie nie da się wyśledzić podobnych trendów. W pewnym sensie można je dostrzec nawet w większym stopniu niż w USA. Jeżeli rozważymy przypadek całkowitego zakazu wykonywania na „starym kontynencie” kary śmierci, przy jednoczesnym niemal powszechnym pozwoleniu na aborcję oraz początkującym przyzwoleniu na eutanazję, rola samoświadomości w rozwoju bioetyki uderzy nas z całą mocą. Jak pisał prof. Jacek Hołówka: „Czym innym jest przerwanie życia dorosłego czło- żone jest zapłodnienie pozaustrojowe, nawet bez niszczenia embrionów nadliczbowych7. Badania na komórkach macierzystych natomiast, wątpliwe również z punktu widzenia realnych możliwości postępu w dziedzinie medycyny, są dalszą konsekwencją tego samego toku myślenia, który doprowadził do szerokiego przyzwolenia na aborcję. Filozofia nowożytna zerwała z pojęciem „natury” lub „istoty” człowieka w sporach jego dotyczących, czyniąc człowieczeństwo pojęciem umownym, a język prawa naturalnego moralnie zdelegitymizowanym. wieka, który ma świadomość, że w pewnych okolicznościach, na które nie ma wpływu, będzie musiał umrzeć i ten moment jest nieunikniony, a czym innym wykonanie zabiegu chirurgicznego na płodzie, który jest pozbawiony świadomości, nie rozumie grozy śmierci i nie ma jakiegokolwiek poczucia życia”4. Tak więc walka o dostęp do aborcji lub eutanazji stała się narzędziem walki o lepsze życie, w którym można się samorealizować bez ograniczeń. W przypadku aborcji służyć ona miała zapewnieniu nieograniczonego korzystania ze swobody seksualnej, tej prawdziwej rewolucji obyczajowej XX wieku, oraz dostępu „na równych prawach” do rynku pracy. Błędem byłoby jednak patrzeć na agendę aborcyjną jako na polityczne narzędzie do zapewniania dobrobytu kobietom. Właściwie wydaje się, że głównym jej beneficjentem są mężczyźni5. W przypadku eutanazji sprawa jest już bardziej skomplikowana; służyć ona ma nie tylko tym, którzy nie muszą się już opiekować starszymi i niedołężnymi osobami, ale również tym, którzy są jej poddawani, gdyż pozwalać ma w ten sposób na uniknięcie cierpienia, które w świecie opanowanym przez przyjemność stało się wyjątkowo niepożądane6. *** Niniejszy tom rozpoczynamy krótkim artykułem autorstwa Petera Singera, czołowego światowego promotora idei świadomości, jako wyznacznika przynależności praw dla istot ludzkich. Niektórzy czytelnicy, szczególnie ci nastawieni bardziej po „Singerowsku”, mogą podnieść zarzut, że nie jest sprawiedliwe, aby poglądy tego typu były reprezentowane przez jeden krótki artykuł, podczas gdy o wiele dłuższe teksty poświęcone są temu, by im zaprzeczać. Jednakże nie byłoby to zasadne; dzieła Singera są w Polsce szeroko znane i dostępne, dzięki licznym tłumaczeniom, a wielość myślących podobnie etyków i filozofów zatrudnionych na uniwersytetach stanowi tego znakomite uzupełnienie. Tekst, który tu prezentujemy, choć bardzo krótki, przedstawia jednak niezwykle ważne treści. Napisany po ogłoszeniu przez koreańskiego naukowca, Hwang Woo-Suka, dokonania pierwszego na świecie sklonowania człowieka (jak się potem okazało, w tamtym przypadku było to fałszerstwo, ale najprawdopodobniej kiedyś do tego dojdzie) zawiera bardzo ważne twierdzenie z punktu widzenia opisanego wyżej sporu. Singer twierdzi, że możliwość sklonowania człowieka dowiodłaby ostatecznie fałszywości tezy o konieczności traktowania embrionu jak człowieka, gdyż życie dałoby się utworzyć z każdej komórki naszego organizmu. Ale, jak zauważają Patrick Lee i Robert George, twierdzenie to oparte jest na dwóch wątpliwych podstawach. Po pierwsze, „obrońcy życia” nie twierdzą, wbrew temu, co usiłuje wmówić czytelnikowi Singer, że embrion stanowi „potencjalne” ludzkie życie, ale że jest ludzkim życiem. Po drugie, embriony stanowią odrębny organizm ludzki rozwijający się według własnego planu, podczas Pressja Redakcji 10 gdy komórki somatyczne są częścią innego organizmu i dopiero w wyniku zewnętrznej interwencji być może będą mogły rozwijać się w osobny organizm8. Niemniej jednak tekst Singera pozostaje niezwykle ważny, gdyż odsłania zasadniczą przepaść pomiędzy zwolennikami etyki opartej na prawie naturalnym a tej zbudowanej na koncepcji świadomości. Poglądy Singera odpierają Robert George i Christopher Tollefsen, dowodząc, za pomocą argumentów metafizycznych, iż nie jest możliwym twierdzić, jakoby ten sam, fizycznie, organizm miał być raz tylko organizmem, a innym razem osobą. My, ludzie, jesteśmy zwierzętami, choć świadomymi, ale świadomość nie stanowi wyłącznego wyznacznika naszej natury. Za poglądy tego rodzaju odpowiada dualizm, którego wpływ na myślenie o człowieku stanowi inny wątek tego artykułu. Podobne rozważania prowadzi Tomasz Terlikowski, który nie zgadza się z tym, że zarodkowi można odebrać godność osobową. Zwraca uwagę na bardzo niebezpieczne potencjalne skutki takiego stanowiska. Marta Soniewicka z kolei śledzi wpływ nowoczesnych koncepcji etycznych na funkcjonowanie prawa. Cechą naszych czasów staje się to, że prawo ma problem z zaabsorbowaniem lub odpowiedzią na rozwój myśli etycznej, tworząc czasami wewnętrznie sprzeczne i zupełnie niedorzeczne konstrukcje. Przechodząc do tematu eutanazji, Kamil Sokołowski rozważa, co dokładnie oznacza, że śmierć nastąpiła w sposób naturalny lub nie. Natomiast Craig Paterson, w cytowanym tu fragmencie jego książki, pokazuje, które przypadki pomocy w „zejściu z tego świata” można uznać za moralnie dopuszczalne. Wreszcie Adrian Reimers wyjaśnia, skąd się biorą we współczesnym świecie przyczyny takiej popularności tematów eutanazji i wspomaganego samobójstwa. Na zakończenie tego działu Jan Stoklarz krytycznie odnosi się do debaty bioetycznej, która poprzez przekaz medialny spłyca temat, tak ważny dla nas wszystkich. Od problematyki natury ogólnej przechodzimy do kwestii szczegółowych, a więc zastosowania bioetyki w życiu publicznym. Zaczynamy od wywiadu z Jarosławem Gowinem, politykiem najbardziej zaangażowanym w spory bioetyczne ostatnich lat, czyli te związane z próbą rozszerzenia konstytucyjnej klauzuli ochrony życia i godności człowieka oraz uregulowaniem procedury prokreacji wspomaganej w Polsce. Następnie Leszek Bosek prezentuje opinie na temat istniejącego w Polsce systemu konstytucyjnej ochrony życia. Według niego jest ona bardzo szeroka, radząca sobie z problemami zarysowanymi we wstępie. Osobiście zająłem się problemem uczestnictwa katolików w sporach nt. wspomnianych zagadnień bioetycznych w ostatnich latach w Polsce. Nie chodzi przy tym o rozważanie nauki Kościoła na ten temat, lecz o wybór najlepszej strategii osiągania optymalnego rezultatu z punktu widzenia tej nauki. Jarosław Szewczyk zabiera stanowczy głos w mało popularnej medialnie, lecz bardzo ważnej kwestii bioetycznej, jaką jest transplantologia. Wreszcie nasi rozmówcy, dr Weronika Chańska, prof. Zbigniew Chłap oraz prof. Józef Dulak, dyskutują o możliwościach biotechnologii oraz barierach moralnych dla niej, w tym o instrukcji Kościoła Dignitas Personae. Część międzynarodową rozpoczynamy od przedstawienia Konwencji Bioetycznej Rady Europy z 1997 roku, którą Polska podpisała, lecz której nie ratyfikowała. Wielu autorów twierdzi, że Polska koniecznie powinna dokonać ratyfikacji tego dokumentu. Maciej Dybowski, który zajął się tym tematem na łamach „Pressji”, jest innego zdania. W dalszej części Natalia Brachowicz pokazuje, jak ważnym tematem dla Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej jest aborcja, przemycana pod hasłem „praw reproduk- Embriony stanowią odrębny organizm ludzki rozwijający się według własnego planu, podczas gdy komórki somatyczne są częścią innego organizmu i dopiero w wyniku zewnętrznej interwencji być może będą mogły rozwijać się w osobny organizm. cyjnych”. Świadomość tego jest szczególnie ważna, gdy słyszymy, że nie ma się czego obawiać, gdyż takie zagadnienia nie należą do kompetencji UE. Czytelnik może być zdziwiony, że następnie tak dużo miejsca poświęcamy odległym Stanom Zjednoczonym, w których kwestia aborcji została już rozstrzygnięta przez Sąd Najwyższy i nic nie wskazuje, żeby to się miało zmienić. Jednakże, w przeciwieństwie do Europy, to właśnie w USA trwa naprawdę ożywiona debata na tematy bioetyczne, angażująca po równo dwie strony, a słynne orzeczenie w sprawie Roe v. Wade walnie się do tego przyczyniło, „gdyż uniemożliwiło rządowi ograniczenie dostępu do aborcji środkami prawnymi”9. Paradoksalnie, jak uważa obrońca orzeczenia Roe, Lawrence Tribe, właśnie to stało się podstawą wzrostu ruchu antyaborcyjnego, gdyż wielu polityków, którzy w innych okolicznościach nie byliby tak chętni prezentować się jako „obrońcy życia”, mogło się bez obaw angażować w ten ruch, dla którego wielu zwykłych Amerykanów jest naprawdę oddanych. Zupełnie inaczej sprawa wygląda w Europie: nie istnieje nigdzie takie konstytucyjne „prawo do aborcji”, ale politycy nie przejawiają ochoty angażowania się w obronę nienarodzonych, a ruchy społeczne mające takie cele są znacznie bardziej wątłe. Paradoksalnie zatem to USA stanowią centrum sporu w kwe- Pressja Redakcji 11 stii aborcji. Gerard Bradley prezentuje rozwój i obecny stan amerykańskiego prawa sądowego dotyczącego aborcji. Artykuł ten uzupełniony jest tekstem Anny Zięby, która prezentuje próby ustawowego ograniczenia dostępu do aborcji, a także perspektywy na przyszłość pod rządami najbardziej proaborcyjnego prezydenta USA, Baracka Obamy. Austin Ruse zajmuje się wymiarem międzynarodowym polityki aborcyjnej obecnego prezydenta USA i jego sekretarz stanu, niemniej gorącej zwolenniczki aborcji, Hilary Clinton. W ostatnich dwóch artykułach prezentujemy pewne rysy historyczne, ale o bardzo istotnym odniesieniu do teraźniejszości. Joseph Bottum i Ryan Anderson, w swojej historii badań nad komórkami macierzystymi w USA, pokazują nie tylko związki nauki z polityką, ale udowadniają również, że tak naprawdę w rozwoju tych badań nie chodzi o dobro pacjentów, gdyż jeszcze nic dla nich dobrego nie przyniosły. Na sam koniec Maria Środoń, w bardzo ważnym artykule, przedstawia historię rozwoju badań nad komórkami macierzystymi w najbardziej liberalnym pod tym względem europejskim kraju – Wielkiej Brytanii. Autorka zdaje się sugerować, że nieważne, jak restrykcyjne będą przepisy na samym początku, choćby w regulacji procedury in vitro, i tak czeka nas ścieżka zbliżona do tej, jaką przebyła Wielka Brytania. Może zatem lepiej niczego nie regulować? 12 6. Zwolennicy legalizacji eutanazji posługują się oczywiście tylko tym drugim argumentem, ale nie ma wątpliwości, że również ten pierwszy ma duże znaczenie: zob. R. Feningsen, Eutanazja. Śmierć z wyboru?, W drodze, Poznań 1994. 7. Zob. J.S. Spoerl, Making Laws on Making Babies: Ethics, Public Policy, and Reproductive Technology, „The American Journal of Jurisprudence”, 2000, s. 45. 8. P. Lee, R.P. George, Human-Embryo Liberation, http://www.nationalreview. com/comment/lee_george200601250829.asp. 9. L.H. Tribe, Abortion. The Clash of Absolutes, W.W. Norton & Company, London, New York, 1992, s. 16. 13 *** Pozostaje mi życzyć wszystkim Czytelnikom, w imieniu całej redakcji, przyjemnej i pobudzającej intelektualnie lektury wszystkich zawartych w tym numerze „Pressji” artykułów. Maciej Brachowicz Przypisy: 1. H. Arkes, Natural Rights and the Right to Choose, Cambridge University Press, Cambridge and New York 2002, s. 120. 2. N. Lobkowicz, Czas kryzysu, czas przełomu, przeł. G. Sowiński, Znak, Kraków 1996, s. 99. 3. M.A. Glendon, Rights Talk. The Impoverishment of Political Discourse, The Free Press, New York 1991, s. XI. 4. J. Hołówka, Dżentelmeni wyrzekają się kary śmierci, „Rzeczpospolita” z 10 września 2007 r. 5. Zob. H. Arkes, dz. cyt., s. 149. Pressja Redakcji