Rozmowa "Przeglądu" Niezależność cenimy
Transkrypt
Rozmowa "Przeglądu" Niezależność cenimy
Rozmowa "Przeglądu" Niezależność cenimy najbardziej Z Markiem Galanterem, prezesem zarządu sieci Partner Opony Polska sp. z o.o., rozmawia Sławomir Górzyński. - Przedsięwzięcie szkoleniowe, które współorganizowaliście z REFA Wielkopolska i Fundacją Rozwoju Nauki i Przedsiębiorczości było zadaniem ambitnym i zarazem bardzo wymagającym. Czy wiedząc, ile będzie to wymagało zabiegów organizacyjnych, podjęlibyście się jeszcze raz tego zadania? - Rzeczywiście, nie było to łatwe. Z jednej strony musieliśmy szybko zapoznać się ze wszystkimi dokumentami i przepisami dotyczącymi realizacji projektów dofinansowywanych, żeby współpraca z REFA przebiegała bez zakłóceń, pomagać ludziom przebrnąć przez początkowe piekło formalności. Z drugiej strony musieliśmy przedrzeć się przez mur oporu i niechęci ze strony bardzo wielu udziałowców POP, którzy twierdzili, że mają już tak dobrze przeszkolony personel, iż każde kolejne szkolenie nie jest im potrzebne. Dlatego wielu pracowników serwisów długo nic nie wiedziało o tym projekcie. Oczywiście, gdybyśmy mieli podchodzić do tego zadania jeszcze raz, to zdecydowanie powiedziałbym „tak”. Misją POP jest wspomaganie udziałowców spółki w osiąganiu zysków w ich własnych firmach, jak i budowaniu silnej i dobrze rozpoznawalnej sieci serwisowej, a organizowanie szkoleń jest tego nieodzownym elementem. - Dlaczego akurat POP zdecydowało się wziąć udział w tej akcji szkoleniowej? - Nasz udział w tak dużym ogólnopolskim projekcie jest efektem dwóch rzeczy: po pierwsze, nieustannego dążenia do podnoszenia jakości usług i obsługi klienta w serwisach i po drugie dzięki współpracy z p. Gerardem Zakrzewskim - wysiłków w celu wprowadzenia standaryzacji dla całej sieci. POP postarało się o szkolenia na najwyższym możliwym poziomie dla swoich udziałowców i ich pracowników w tematach najbardziej potrzebnych w serwisie ogumienia. Pan Zakrzewski wiedział jak i skąd pozyskać na to niezbędne środki finansowe. - Która część szkoleniowego przedsięwzięcia była trudniejsza - znalezienie 1360 kandydatów czy może odpowiednich trenerów? Kto dokonał ich wyboru? - Zdecydowanie trudniejsze było rekrutowanie uczestników. A POP nie znalazł wszystkich sam. Nasza firma w sumie zrekrutowała 600 osób, z tym że jedna osoba mogła przejść większa liczbę szkoleń z różnych zakresów tematycznych. POP zapewniło więc wykorzystanie 600 miejsc szkoleniowych. Uczestnikami byli właściciele oraz pracownicy serwisów należących do naszej sieci, pracownicy centrali POP, pracownicy serwisów współpracujących z naszą siecią lub firm zupełnie obcych, które dowiedziały się o projekcie, np. z Przeglądu Oponiarskiego. Na szkolenia skierowaliśmy 100 takich osób. Sam Gerard Zakrzewski - będąc najbardziej zapracowanym trenerem - przekonał do tej idei następnych 100 uczestników, głównie z Inter Carsu. Ponadto firma Świstowski S.A. włączyła się bardzo aktywnie w rekrutację. Z jej polecenia w szkoleniach wzięło udział 500 osób, a kolejnych 90 z polecenia firmy Fota S.A. Na szkolenia zapraszani byli także pracownicy serwisów należących do innych, konkurencyjnych w stosunku do POP sieci. Zależy nam bowiem na podniesieniu i poprawie standardów obsługi klientów w całej branży oponiarskiej, a nie tylko w sieci POP. Początki akcji szkoleniowej nie były łatwe. Dopiero po przerwie na sezon wiosenny, informacja o tym, że organizujemy „jakieś” szkolenia rozeszła się, bardziej pocztą pantoflową niż bezpośrednio, wśród pracowników serwisów. Informacja szła głównie poprzez tych pracowników, którzy wzięli udział w jednym z paneli szkoleniowych i po powrocie opowiedzieli pozostałym. Ci zaś zaczęli upominać się i naciskać na pracodawców, aby skierowali ich na szkolenia. Sami właściciele serwisów również zaczęli przekonywać się do tej idei. Dlatego w drugiej połowie roku o kandydatów było o wiele łatwiej. Powiem więcej, na niektóre szkolenia zabrakło miejsc. Z trenerami raczej problemów nie było. Do tzw. miękkich szkoleń wybrała ich REFA Wielkopolska, zaś trenerów do szkoleń technicznych zapewniła firma Świstowski S.A., która została wyłoniona przez REFA w ramach zapytania ofertowego jako podwykonawca szkoleń technicznych. Natomiast znakomitego trenera od szkoleń hamulcowych - pana Marka Warmusa z firmy ATE - pozyskała dla projektu firma Fota. - W branży oponiarskiej pracuje kilkadziesiąt tysięcy osób, a dotąd przeszkolono niespełna 1500. Czy niedawno zakończony cykl szkoleniowy ma szansę na powtórzenie? - Oczywiście, że tak. Ma wielkie szanse. Po tym roku, po tym projekcie diametralnie zmieniło się podejście do szkoleń zarówno właścicieli, jak i pracowników serwisów. Znakomita większość uważa, że szkolenia są nam – sieci POP - bardzo potrzebne. Ankieta przeprowadzona wśród naszych udziałowców w styczniu br. pokazuje, z jakich jeszcze zagadnień ludzie chcą poszerzać swoją wiedzę. Można więc powiedzieć, że mamy gotowe tematy do kolejnego projektu. Jeżeli PARP ogłosi konkurs, to my jesteśmy gotowi napisać kolejny wniosek. - Parę lat temu zmierzaliście szybko do posiadania 100 serwisów w Waszej sieci. Ile ich jest obecnie, ile stanowi to podmiotów gospodarczych? - Na dzisiaj POP liczy 77 udziałowców, z czego 71 to są przedsiębiorstwa, zaś 6 udziałowców to pracownicy centrali POP - w tym także ja. W sieci mamy 98 serwisów. W najbliższych dniach przystąpi do nas kolejnych trzech przedsiębiorców: ze Szczecina, z Białogardu i z Olsztyna - W wielu organizacjach skupiających dużą liczbę osób, podmiotów gospodarczych są pewnego rodzaju tarcia i przepychanki. Jedni odchodzą, inni się zapisują, bo im odpowiada towarzystwo i idea. Jak to wygląda w przypadku POP? - W populacji siedemdziesięciu kilku przedsiębiorców - udziałowców POP, statystycznie rzecz ujmując, zawsze znajdzie się ktoś, komu, z różnych względów, mogą się zmienić plany na przyszłość. W przeważającej ilości przypadków, głównym powodem zmiany takich planów jest sytuacja finansowa poszczególnych przedsiębiorców. Inni podejmują taką decyzję z powodu, który dobrze ujmuje powiedzenie „trawa u sąsiada za płotem wydaje się być bardziej zielona”. Dlatego też, kiedy w 2006 roku Goodyear rozpoczął kampanię werbowania franszyzobiorców do Premio, ubyło nam sześciu udziałowców. Wszyscy oni zbyli swoje udziały w POP na rzecz nowo wstępujących do naszej sieci udziałowców. W przeciągu kilku miesięcy „odrobiliśmy” tę stratę i to nawet z nawiązką. Kiedy z kolei Michelin rozpoczął w 2008 roku budowanie swojej sieci Euromaster, ubyło nam 11 udziałowców. Przeważająca większość z nich nie chce się pozbyć udziałów w POP, a kilku zbyło tylko część udziałów. Zjawiskiem, które obserwujemy w ostatnich miesiącach jest, niewielka na razie, fala występowania zarówno z Premio jak i z Euromastera i deklaracja chęci powrotu do POP. Być może fakt, że POP jest w pełni niezależną od producentów siecią i że należy wyłącznie do swoich udziałowców, jest dla wielu ogromnym atutem i elementem przyciągającym. Mamy w tej chwili taką oto sytuację, że zgłaszają się do nas, głównie poprzez naszą stronę internetową, ale także z rekomendacji naszych „starych” udziałowców, przedsiębiorcy chcący wstąpić do POP. Weryfikujemy i sprawdzamy wszystkich kandydatów. Oznacza to, że nie wszyscy zgłaszający się zostają zaproszeni do objęcia udziału w naszej spółce. - Czy nadejdzie taki moment, że zakończycie werbowanie kolejnych członków, czy POP będzie nadal organizacją otwartą dla wszystkich chętnych? - W naszych planach strategicznych zakładamy przyjmowanie nowych członków do końca roku 2011. W międzyczasie pracujemy nad przygotowaniami do stworzenia naszej własnej franszyzy, która będzie w całości należała do naszych udziałowców. Jeżeli wszystko pójdzie po naszej myśli, to od roku 2012 nie będziemy już przyjmowali nowych udziałowców. Będziemy natomiast oferowali chętnym do przystąpienia do POP nabycie franszyzy. Oczywiście każdy z franszyzobiorców zachowa własną tożsamość. Oprócz swojej nazwy będzie musiał także pokazać klientom, że działa w ramach sieci POP. Będzie miał dostęp do wszystkich niezbędnych i potrzebnych mu towarów na warunkach takich samych, jakie mają udziałowcy POP. Będzie otrzymywał wsparcie marketingowe w takim samym stopniu w jakim otrzymywać je będą udziałowcy POP. Nie będzie miał jednak prawa do zysku spółki wypłacanego w formie dywidend. Chcemy równolegle stworzyć program dający prawo do nabycia udziału w POP tym spośród franszyzobiorców, którzy w danym roku osiągną najlepsze wyniki. Przechodziliby oni z grupy franszyzobiorców do grupy udziałowców. To będzie miało duże oddziaływanie na serwisy w Polsce, które jeszcze nie będą w żaden sposób związane z POP. To ich powinno zachęcić do przyjścia do nas, bo będą wiedzieli, że istnieje możliwość zostania współwłaścicielami POP. - Sporo kontrowersji parę lat temu zrobiło wejście Michelin jako udziałowca POP. Potem chyba jeszcze więcej złych emocji zrobiło wyjście tej firmy i powołanie Euromastera. Jak obecnie wyglądają stosunki POP z francuskim koncernem? - Wejście (poprzez nabycie jednego udziału w POP) firmy Michelin do naszej spółki było w tamtym czasie (czerwiec 2006) krokiem racjonalnym. Jednakże zmiana strategii rynkowej Michelin i decyzja o stworzeniu własnej sieci Euromaster, spowodowała u nas konieczność ponownej oceny znaczenia i wartości umowy mającej przecież dla POP znaczenie strategiczne. Stąd podjęta przez POP decyzja o rozstaniu się, która zaowocowała podpisaniem stosownego porozumienia oraz odkupieniem przez POP od firmy Michelin posiadanego przez nią udziału. Nastąpiło to w listopadzie 2009 roku. Nasze firmy nadal ze sobą ściśle współpracują i POP pozostaje prawdopodobnie nadal najlepszym detalicznym kanałem dystrybucji produktów grupy Michelin w Polsce. - Jak układają się Wasze kontakty z pozostałymi firmami oponiarskimi, czy epizod z Michelin nie zepsuł wielu relacji? - Jest rzeczą oczywistą, że podpisanie w czerwcu 2006 przez dwóch tak znaczących uczestników rynku dystrybucji opon w Polsce jakimi są POP i Michelin umowy strategicznej, musiało wzbudzić duże zainteresowanie i w niektórych przypadkach także reakcję innych producentów opon. Przez pewien czas współpraca POP z jednym z głównych producentów została przez tego producenta zawieszona. Jednakże, w miarę upływu czasu, stało się dla wszystkich oczywistym, że POP prowadzi nadal konsekwentnie politykę swojej niezależności. Zostało to ostatecznie potwierdzone odkupieniem przez naszą spółkę udziału od firmy Michelin. W międzyczasie, w lutym 2008, nastąpiło podniesienie kapitału POP poprzez stworzenie nowej puli udziałów i ich objęcie przez dotychczasowych udziałowców oraz niektórych pracowników spółki. Ten krok pozwolił naszej sieci na uzyskanie, w oczach producentów, realnej i rzeczywistej wiarygodności kupieckiej. Tzw. nowy model operacyjny POP opiera się na naszej zdolności do zakupów opon od producentów i dalszej odsprzedaży ich naszym udziałowcom. Jesteśmy w oczach naszych udziałowców, ich własną hurtownią, która zaopatruje tylko ich serwisy, ale nie sprzedaje opon poza własną sieć. Mamy wspaniałe relacje biznesowe z wszystkimi producentami i dostawcami na polski rynek opon, a także i innych materiałów niezbędnych do prowadzenia działalności w naszej branży. - Czy nadejdzie taki moment, że wszystkie serwisy znajdą się w jakiejś sieci? Czy jednak będzie jakiś odsetek serwisów, które nigdzie nie będą chciały należeć? - Zawsze będzie jakiś odsetek serwisów, które nie wejdą do żadnej sieci. Natomiast widoczna konsolidacja w branży szybkich usług motoryzacyjnych, do której przecież należy cała branża oponiarska, będzie sprzyjać decyzjom o szybkim przystąpieniu do którejś z sieci. Część jednak, z różnych względów nie przystąpi do żadnej organizacji. Mogą się, na przykład, wstydzić przedstawić swój serwis jako kandydata do sieci, bo uważają, że nie spełniają wymogów, a nie chcą być odrzuceni. Natomiast na swoim terenie, obejmującym kilka miejscowości, będą z powodzeniem działali. Konsolidacja branży usług mechanicznomotoryzacyjnych jednak następuje, o czym pisze prasa. Poza tym Unia Europejska wprowadzi dosyć rygorystyczne przepisy dotyczące opon. - Te przepisy zaczną obowiązywać już od 2012 roku. - Tak jest. I to wyeliminuje w dużym stopniu, przynajmniej na jakiś czas, import tanich opon pochodzących głównie z Azji. A dzięki tym oponom jeszcze wiele serwisów w Polsce funkcjonuje, bo są w stanie na nich zrobić jakąś marżę. W miarę zamykania im dopływu tych opon pewnie wiele serwisów będzie zamykało swoją działalność. Wszyscy, którzy cenią się, dojdą do wniosku, że warto być z kimś związanym. Bo to zapewni nie tylko zaopatrzenie, ale także zbyt. Rosnącym rynkiem zbytu jest tzw. segment flotowy Dlatego, każda z istniejących już sieci energicznie poszukuje klientów flotowych. Jest to stały element rynku, z którego pojazdy co najmniej dwa razy do roku muszą pojawić się w serwisach. Wiedząc o tym, staramy się wykorzystać ten fakt. Tłumaczymy naszym klientom flotowym korzyści wynikające z tego, że oprócz opon w jednym miejscu dokonają także innych napraw. Nie będą musieli wędrować od warsztatu do warsztatu. Co więcej - z punktu widzenia właściciela samochodu czyli firmy flotowej - jest to bardzo korzystne, bo u nas będzie to mniej kosztowało. My już wychodzimy z ofertą dla flot, mamy unowocześniony system Ekstranet, który działa od sierpnia i pozwala na wsparcie on-line wszystkich działań związanych z mechanicznymi usługami fast-fitowymi. Nasi konkurenci tego nie mają. Mają swoje systemy, lecz dotyczą one felg, zaworków i innych drobiazgów. Mamy satysfakcję z przewagi konkurencyjnej nad resztą uczestników tego rynku, a szacujemy, że w naszej branży jest ponad 10 tys. podmiotów. Nie wiem, jaki ich procent jest zrzeszony w sieciach, ale już niedługo więcej będzie zrzeszonych niż nie zrzeszonych. - Wspomniał Pan o blokadzie kiepskich opon azjatyckich i o etykietach energetyczności, głośności. Czy to nie będzie pokusa dla wielkich korporacji, by podnosić ceny opon? Bo takie przepisy ograniczą w zdecydowany sposób dostęp do rynku firm azjatyckich. - Będzie. Wywodzę się z przemysłu oponiarskiego, moja kariera wiązała się z projektowaniem opon, mieszanek gumowych i samą produkcją opon, stąd wiem, jak skomplikowanym i kosztownym produktem jest opona. W przeciętnej oponie jest ok. 30 różnych komponentów, wytworzonych z ok. 200 różnych składników i substancji chemicznych. Opona to skomplikowany produkt, wymagający rygorystycznego przestrzegania ściśle określonych norm technologicznych. Są już pierwsze sygnały o podróbkach, o czym „Przegląd” również pisał. Dziwiłem się, że nie widzieliśmy tych podróbek już 10 lat temu. Jak ma się prasę wulkanizacyjną, to można do niej wrzucić wszystko, nadać kształt opony i drogo sprzedać. A że po kilkunastu kilometrach się rozleci… Nie może tak być, by uznani producenci, którzy wydają masę pieniędzy na badania, rozwój, na produkcję, na pilnowanie jakości, konkurowali cenowo z jakimiś podróbkami. Zatem na pewno ceny wzrosną zarówno po stronie zakupu u producenta, ale i po drugiej stronie, czyli u użytkownika końcowego. Odbywać się to będzie na pewno przy wielkim oporze klientów. Marże prawdopodobnie utrzymają się jednak na podobnym poziomie. - POP - tak samo zresztą jak pozostałe sieci, czy to niezależne, czy też firmowe - coraz powszechniej starają się w swoich serwisach wprowadzać dodatkowe usługi dające szansę na wyższe przychody. Czy ten kierunek jest wymogiem chwili czy przyszłością serwisów ogumienia? - Jest to stały trend - naturalna ewolucja. Kiedy przyszedłem do firmy, szacowałem, że 80 proc. dochodów w serwisach zrzeszonych w naszej sieci pochodziła z działalności na oponach, a 20 proc. związane było z innymi szybkimi naprawami. Teraz proporcje są inne szacuję, że zaledwie 60 proc. dochodu pochodzi z opon, a pozostałe 40 z napraw fast- fitowych, z mechaniki pojazdowej. To jest naturalny trend wynikający z tego, że coraz trudniej jest uzyskać dobrą marżę na oponach, bo one są wszędzie: w internecie, w supermarketach… Wygląd serwisu także stanowi zachętę dla klienta. Im klient lepiej będzie się w nim czuł, tym chętniej przyjedzie po raz kolejny. Stąd wyposażenie w barek z kawą, kącik zabaw dla dzieci, telewizor. - 15 lat temu powszechne było to, że usługa montażu była wliczona w cenę opon. Teraz coraz więcej serwisów od tego odchodzi - i dobrze, bo robocizna stanowi duży koszt... - Niektórzy nasi udziałowcy przywozili kiedyś opony zza granicy, np. Austrii, po korzystnych cenach i mogli usługę montażu wykonać za darmo, czyli pomniejszyć marżę tylko o niewielką sumę. W miarę wzrostu konkurencji pojawia się na rynku coraz więcej osób, które sprzedają i montują opony. Tymczasem marże spadają, co jest tragedią dla wielu serwisów. Ci, którzy nie mieli wystarczającej siły, by przetrwać, albo kapitału, pozamykali już swoje serwisy. W to miejsce wchodzą inni. Tylko dobry serwis z porządnym wyposażeniem, czysto ubranymi pracownikami, z dobrym doradztwem dla klienta może spowodować, że klient zapłatę za usługę potraktuje jak coś normalnego. - Kieruje Pan siecią, ma rozeznanie, no i porównanie, bo przez wiele lat był Pan za granicą, więc w jakich kierunkach zmierza nasza branża, jakie są jej pozytywy, a co jest zagrożeniem? - W wielu krajach, np. Grecji, nie ma żadnych sieci. Są też kraje, w których sieci są potężnymi organizacjami … - Na przykład w Niemczech, Holandii, Belgii, Stanach Zjednoczonych takie działają… - No właśnie, i jak patrzę na Polskę, to widać, jak wielkiego skoku dokonał nasz kraj. Sadzę, iż w Polsce za 5 lat pozostanie kilka sieci dominujących, chociaż będzie też drobnica, tzw. garażowcy. Te dominujące będą silne, bo podpiszą umowy na kompleksową obsługę flot z firmami flotowymi oraz z producentami opon na dostawę ogumienia. Firmy leasingowe, walcząc o klienta, będą szukały sposobów na obniżkę kosztów. Wszystko po to, by utrzymać swoją marżę. Obecnie jedyną prawdziwą siecią detaliczną w Polsce jest tylko POP, bo nawet Point S, który jest niezależny od producentów, ma udziałowców, którzy kupują opony hurtowo z przeznaczeniem do ich dalszej odsprzedaży mniejszym, zewnętrznym serwisom. Oczywiście, nadal istotnymi graczami na tym rynku będą należące do producentów sieci franszyzowe takie jak Premio, Euromaster, PneusExpert, First Stop czy Driver. W tym towarzystwie my będziemy na pewno jednym z głównych graczy. - A co Pan sądzi o sprzedaży internetowej, bo przecież ona szybko wzrasta i takie firmy szybko się dogadują między sobą i z serwisami. Czy są dla Was zagrożeniem? - We Francji, tak jak w Stanach i na całym Zachodzie, kiedy nastąpiła eksplozja sprzedaży internetowej, zwana bańką internetową, wyszacowano procent opon tak sprzedawanych. Oceniono ją na około 5 proc ogółem sprzedawanych opon. Sprzedaż przez internet rosła szybko, ale tylko do tego poziomu. Opona jest, z punktu widzenia końcowego użytkownika dosyć niewdzięcznym towarem jeżeli się go kupuje przez Internet. To nie książka, którą po dostarczeniu przez kuriera do domu można rozpakować i od razu czytać. Opona może być założona na felgę tylko w serwisie. Trzeba więc ją dowieźć do serwisu. Na oponę kupioną w internecie serwis zakładający na pewno nie udzieli gwarancji. Dobry, czysty, na wysokim poziomie serwis będzie przyciągał ludzi, którzy nie chcą się zajmować kupowaniem opony w internecie i jej dowozem do serwisu, wolą być obsłużeni na miejscu. Ale ponieważ rynek ciągle poszukuje nowych rozwiązań biznesowych, nie należy pozwolić się uśpić w błogim przekonaniu, że zawsze będzie tak jak to jest dzisiaj. Oponeo już podpisuje umowy z serwisami, by zakładały opony zakupione w internecie i z hurtownikami, by je do tych serwisów dostarczali. Hurtownie też próbują modyfikować swój sposób podejścia do biznesu. - Nie żałuje Pan decyzji, że został prezesem POP, mając w pamięci fakt, że wcześniej kierował Pan dużo większymi firmami? - Na pewno nie żałuję, bo dzięki temu mieszkam w Polsce. Jednak kiedy jestem, np. w Kanadzie i myślę o naszej polskiej rzeczywistości, o tym jak trzeba zmagać się z tzw „uprzejmościami”, sposobem bycia urzędników, mentalnością, kierowcami na drodze i tak dalej, nie zawsze mi do śmiechu. Przechodzi mi to jednak i czuję obowiązek, żeby doświadczeniem, które zdobyłem i moim zapałem, który na szczęście jeszcze posiadam, spróbować coś istotnego dla naszego wspólnego dobra zrobić. Na szczęście działam w branży, która jest mi bardzo bliska - lubię nawet zapach nowych opon, fabryki opon. Wiem jak działają korporacje sprzedaży detalicznej i chciałbym przeprowadzić POP - z etapu grupy zakupowej do etapu silnej sieci franszyzowej należącej do niezależnych od producentów właścicieli serwisów usług motoryzacyjnych. - Jak układa się Wam współpraca z innymi sieciami? Czy w ogóle taka współpraca istnieje, np. z PSO, PointS-em? - Nie mamy z nikim podpisanej takiej współpracy, ale od czasu do czasu z przedstawicielami takich firm się spotykamy. Sylwia Kaszczuk proponowała sieciom konkurencyjnym udział w szkoleniach. Istotną rzeczą jest uzyskanie dobrej opinii o branży wśród konsumentów. Pochwała daje dobre samopoczucie, po drugie - dla klienta, który zna już jakość sieci, serwisów, jest to bodziec do unikania garażowców. - W Polsce jest już zarejestrowanych prawie 18 mln samochodów. Będzie więc co robić? - Z pewnością zarówno znajdzie się praca dla oponiarzy, jak i mechaników. - Czego można by Wam życzyć teraz i w następnych latach? - Chciałbym bardzo, aby ludzie z większym zaufaniem podchodzili do tego, co im chcemy powiedzieć. Że trzeba interesować się branżą, starać się nie tylko reagować na już dotykające nas negatywne zjawiska, ale być kreatywnym i wyprzedzać o kilka kroków innych. Być tymi, którzy narzucają tempo, by to nas goniono, a nie być w pogoni za innymi. - Dziękuję za rozmowę. Źródło: http://www.przegladoponiarski.pl/