Życie Olsztyna
Transkrypt
Życie Olsztyna
REKLAMA nr 15 (186 ) 2016 ISSN 1734-7076 NOWE Życie REKLAMA (2.08.-16.08. 2016) www.zycieolsztyna.pl REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 z olsztyna Kolej miejska w Olsztynie? W związku z planowaną modernizacją torowiska na odcinku Olsztyn Główny – Braniewo wraca pomysł stworzenia w mieście projektu na wzór kolei miejskiej. Tym razem koncepcja wyszła z urzędu marszałkowskiego. Modernizacja odcinka Olsztyn – Braniewo ma być jednym z pięciu podstawowych projektów regionalnych zamieszczonych w Krajowym Programie Kolejowym. Na liście rezerwowej znajduje się natomiast remont 8-kilometrowego odcinka na trasie Gutkowo – Olsztyn Główny. Według szacunków, inwestycja miałaby kosztować 230 mln zł. W ramach tego projektu zakłada się utworzenie trzech nowych peronów: przy al. Wojska Polskiego/ul. 1 Maja, w pobliżu elektronika oraz na Redykajnach. Urzędnicy będą chcieli te koszty ująć w regionalnym programie operacyjnym dla województwa warmińsko-mazurskiego. Dzięki temu można by było pomyśleć o stworzeniu systemu kolei miejskiej dla północnych i północno-zachodnich osiedli miasta. Przypomnijmy, że powyższa koncepcja nie jest nowa. Przed kilkoma laty urzędnicy zastanawiali się nad wcieleniem w życie tego pomysłu podczas remontu ul. Bałtyckiej, ale ostatecznie miasto postawiło na komunikację autobusową. System kolei miejskiej ma zarówno plusy, jak i minusy. Pozytywnym aspektem byłoby lepsze skomunikowanie Gutkowa, Redykajn i Likus z centrum miasta. Pociąg z Gutkowa do Olsztyna Głównego jedzie bowiem kilka minut. Minusem jest niewątpliwie koszt inwestycji. Nie wiadomo także, czy ludzie chętnie przesiądą się z samochodów do pociągów. Modernizacja kolei w regionie Podróże z Olsztyna do stolicy szybsze o kwadrans i o ponad godzinę skrócony czas przejazdu ze Szczytna do Ełku – to tylko niektóre plusy planowanych modernizacji kolei w regionie. W Krajowym Programie Kolejowym zapisano ponad 1,5 mld złotych, które mają zostać przeznaczone na projekty kolejowe w naszym województwie. – Przekazany do konsultacji Krajowy Program Kolejowy, obiecujący początek działalności lotniska w Szymanach, budowę kanału przez Mierzeję Wiślaną oraz programy budowy dróg zapewnią zdecydowaną poprawę systemu komunikacji Warmii i Mazur oraz dogodne połączenie w regionie i z całym krajem – przyznał Jerzy Szmit, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa. Mieszkańcy regionu będą mogli liczyć na skrócony czas dojazdu między najważniejszymi ośrodkami Warmii i Mazur. Do tego PKP planuje wprowadzić lepszą obsługę na stacjach i przystankach kolejowych. Zmodernizowany zostanie odcinek na trasie Działdowo – Olsztyn, dzięki czemu koleją dojedziemy szybciej do Warszawy (z 2 h 28 min. do 2 h 12 min.). Wyremontowany będzie także odcinek Szczytno – Ełk, co skróci podróż około 1 h 22 min. Modernizacja nie ominie też odcinka Olsztyn – Korsze – Ełk (z 2 h 24 min. do 1 h 47 min.). Ogólnie Krajowy Program Kolejowy przewiduje realizację siedmiu projektów o łącznej wartości przekraczającej 2,3 mld zł. Lista podstawowa obejmuje pięć projektów na kwotę 1,5 mld zł. – Propozycja rozwoju kolei w województwie warmińsko-mazurskim, przedstawiona w Krajowym Programie Kolejowym, oznacza dla mieszkańców wygodniejszą obsługę komunikacyjną. To również otwarcie regionu i większe możliwości dla gospodarki i korzystniejsze warunki dla rozwoju turystyki – powiedział Artur Chojecki, wojewoda warmińsko-mazurski. Nowy wiceprezydent w ratuszu Ryszard Kuć objął stanowisko zastępcy prezydenta Piotra Grzymowicza. Przed objęciem wiceprezydentury Kuć był dyrektorem Przewozów Regionalnych w Olsztynie. Trzy lata temu był także prezesem centrali tej spółki. Nowy wiceprezydent zastąpi zdymisjonowanego pod koniec kwietnia Bogusława Szwedowicza. Jego odwołanie to efekt umowy koalicyjnej prezydenta Piotra Grzymowicza z Platformą Obywatelską, a związane jest z zakończeniem projektów budowy Zakładu Gospodarki Odpadami Komunalnymi i linii tramwajowych, które nadzorował. I właśnie Kuć jako kandydat PO, z którą związany jest od 10 lat, obejmie zwolnione po Szwedowiczu stanowisko. Prezydent Grzymowicz ma już wyznaczone zadania dla swojego nowego zastępcy. – Podlegać będą mu m.in. Zarząd Dróg Zieleni i Transportu, spółki komunalne oraz Wydział Komunikacji – wylicza prezydent.Jako wiceprezydent Ryszard Kuć zajmie się też budową elektrociepłowni oraz rozbudową linii tramwajowej. Aquasfera bez dachu Popularna Aquasfera przejdzie poważny remont. Okazało się, że trzeba wymienić dach tego obiektu. Otwarcie pływalni nastąpiło na początku marca 2012 roku. Firma, która wybudowała Aquasferę, udzieliła 5-letniej gwarancji. Ta mija wiosną 2017 roku. Na siedem miesięcy przed tą datą miasto zażądało od wykonawcy, by naprawił dach. Trzeba zdjąć obecne pokrycie i wykonać nowe, bo to dotychczasowe jest nieszczelne i woda przedostaje się na konstrukcję i do środka obiektu. Pojawiły się również problemy z systemem wentylacyjnym. Ratusz rozpisał przetarg, by znaleźć wykonawcę, który naprawi te usterki. Szacunkowy koszt to około 1,5 mln zł. Potencjalni wykonawcy mają czas na składanie ofert do 9 sierpnia. Na przeprowadzenie remontu miasto da wykonawcy 91 dni od daty podpisania umowy. Obecny wykonawca obiektu nie chce przeprowadzić remontu w ramach obowiązującej gwarancji. W tej sytuacji miasto zleci prace firmie wybranej w przetargu i zapłaci za nie pieniędzmi z gwarancji, która została zabezpieczona. Wykonawca nie zgadza się na takie rozwiązanie sprawy i najprawdopodobniej znajdzie ona swój finał w sądzie. Czytuś odkrywa tajemnice biblioteki Czy chcecie na chwilę poczuć się jak sławni detektywi? Interesują Was łamigłówki i zagadki trudne do rozwikłania? Lubicie świetną zabawę i dreszczyk emocji? Już niedługo będziecie mogli sprawdzić się w odkrywaniu bibliotecznych tajemnic! Miejska Biblioteka Publiczna w Olsztynie zaprasza do udziału w wyjątkowej grze bibliotecznej, w której do wygrania będą książki „Tajemnica zaginionej kotki” Beaty Sarnowskiej. Niczym bohaterowie tej wspaniałej opowieści, Wy również będziecie mogli wziąć udział w pasjonujących poszukiwaniach. Czekają na Was zagadki, rebusy i mnóstwo zabawy. Przybywajcie do filii nr 6 (ul. Jarocka 65) od 1 do 5 sierpnia między 14:00 a 15:30. Dla każdego przewidzieliśmy drobne upominki. Natomiast podczas „Pikniku kosmicznego” (26 sierpnia) wśród wszystkich uczestników gry biblioteka rozlosuje wspomniane wcześniej książki. NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako; okładka: JJP; Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o. Olsztyna Nakład 25 000 olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 3 Spór o śmieci uderza lokatorów po kieszeni Władze Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej każą płacić swoim lokatorom najwyższe stawki za odbiór śmieci. I to za kilkanaście miesięcy wstecz. Coraz więcej lokatorów buntuje się przeciwko temu. OSM to jedna z największych spółdzielni mieszkaniowych w Olsztynie. W swoich zasobach posiada ponad 220 bloków, w których mieszka kilkadziesiąt tysięcy lokatorów. Każdy z nich musiał się dostosować do tzw. ustawy śmieciowej, która weszła w życie w lipcu 2013 roku. Zgodnie z nią, właściciele lub administratorzy nieruchomości płacą za wywóz nieczystości bezpośrednio urzędowi, który za to odpowiada. W przypadku Olsztyna jest nim ratusz. Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa, jako jedyna w Olsztynie, nie dostosowała się do tych zasad. Uznała, że lokatorzy sami mają płacić w kasie ratusza za wywóz nieczystości. OSM zaczęła pobierać opłaty dopiero na początku 2015 roku. W lutym weszła wtedy w życie nowelizacja Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, która jednoznacznie wskazała, kto ma się zajmować pobieraniem opłat od lokatorów. Spółdzielnia się podporządkowała i wzięła na siebie ten obowiązek. Ale za wcześniejsze 20 miesięcy – czyli od lipca 2013 do lutego 2015 roku – nie zamierzała płacić. W tej sytuacji miasto zdecydowało się na zastosowanie radykalnego rozwiązania. Za sporny okres naliczyło spółdzielni najwyższe stawki, które obowiązują przy śmieciach nieposegregowanych, czyli 14,41 zł od osoby, a nie jak do tej pory 9,8 zł jak za śmieci posegregowane. Marta Bartoszewicz, rzeczniczka ratusza, twierdzi, że jest to konsekwencja decyzji podejmowanych przez prezesa OSM. Przypomina, że OSM za sporny okres nie wywiązywała się z obowiązku złożenia deklaracji o sposobie gromadzenia odpadów w imieniu swoich mieszkańców, który jest podstawą naliczania stawek. Stało się tak, jak twierdzi, mimo licznych próśb do spółdzielni, by tak zrobiła. – W takiej sytuacji mieliśmy ustawowy obowiązek wydać decyzję określającą wysokość opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi – informuje rzeczniczka ratusza. – Opłaty wyliczyliśmy na podstawie orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie, który stwierdził, że w przypadku kiedy nie ma zgodności mieszkańców danej nieruchomości co do sposobu gromadzenia odpadów, to przyjmu- je się stawkę jak za odpady zmieszane. Bartoszewicz przypomina, że w budownictwie wielorodzinnym mieszkańcy mogą wybrać, czy będą segregować odpady, czy nie. – Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa mogła w imieniu swoich mieszkańców zdecydować, by było inaczej, jednak w spornym okresie – gdy miała taką możliwość – nie zrobiła tego. W żadnej innej spółdzielni nie było takich problemów – podkreśla rzeczniczka. Co w tej sytuacji zrobiły władze OSM? Wysłały do swoich lokatorów pisma, z których wynika, że niemal dwuletni spór między OSM a ratuszem najbardziej uderzy po kieszeni tych, którzy segregowali śmieci. Dlaczego? – Spółdzielnia zażądała od nas dodatkowych pieniędzy, nawet od tych, którzy śmieci segregowali – oburza się jedna z lokatorek bloku przy ul. Gałczyńskiego. – Żeby tego było mało, to naliczyła nam te opłaty za 20 miesięcy, po- cząwszy od 1 lipca 2013 roku, czyli za czas, za który toczy spór z miastem. A my nie chcemy być tego ofiarami. Lokatorka dodaje, że musi teraz dopłacić około 350 zł. Coraz więcej lokatorów buntuje się przeciwko takiemu postawieniu sprawy. – Trzeba było poinformować mnie w lipcu 2013 roku, że część lokatorów nie chce segregować śmieci, w związku z czym wszystkich będzie obowiązywać wyższa stawka opłat za odbiór odpadów i pobierać ją do czasu rozstrzygnięcia sporu – napisała do spółdzielni jedna z lokatorek bloku przy ul. Polnej. – Jakim prawem żąda się ode mnie ponoszenia finansowych skutków wojny prezesa OSM z ratuszem oraz grozi mi się sądem. Chcieliśmy się dowiedzieć w spółdzielni, dlaczego lokatorzy muszą regulować opłaty wstecz. Niestety, do zamknięcia tego numeru „Życia Olsztyna” nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Za to na stronie internetowej spółdzielni oraz w ostatnim biuletynie spółdzielczym można prześledzić całą korespondencję prowadzoną przez władze OSM z władzami Olsztyna. Wynika z niej, że zarząd OSM wielokrotnie podejmował próby wypracowania wspólnego stanowiska z radnymi rady miasta oraz prezydentem miasta. – Zarówno prezydent, jak i radni pozostali bierni wobec propozycji spółdzielni dotyczących m.in. zróżnicowania stawek opłaty za gospodarowanie odpadami ko- munalnymi dla mieszkańców budownictwa jedno- i wielorodzinnego oraz eliminacji odpowiedzialności zbiorowej w procesie segregacji odpadów komunalnych na nieruchomościach – czytamy w spółdzielczym biuletynie. Władze OSM przyznają, że nadal pozostają w sporze z ratuszem co do obowiązku składania deklaracji i uiszczenia opłat za mieszkańców za okres od 1 lipca 2013 do 31 stycznia 2015 roku mimo – jak twierdzą – wielokrotnie wyrażanej przez zarząd spółdzielni woli porozumienia. Krzysztof Szymański 4 “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 aglomeracja olsztyńska Purda szuka przewoźników i... nowych mieszkańców Władze tej podolsztyńskiej gminy chcą zlecić prywatnym przewoźnikom dowóz dzieci do szkół znajdujących się na jej terenie. Już teraz zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznacza się na nowe zajęcia. Gmina Purda jest obszarem bardzo atrakcyjnym dla turystyki i wypoczynku, zwłaszcza dla zapracowanych, zestresowanych mieszkańców wielkich aglomeracji oraz turystów. Teren jest tu urozmaicony pagórkami, lasami, jeziorami, rzeczkami i alejami starych drzew. Lasy na terenie gminy zajmują ponad połowę jej powierzchni. Purda to jedna z sześciu gmin graniczących z Olsztynem. Zameldowanych w niej jest ponad 8 tys. osób. Obecnie władzę sprawuje wójt Piotr Płoski. Jednym z jego pomysłów po objęciu fotela wójta była zmiana zasady dowozu dzieci do placówek oświatowych znajdujących się na terenie gminy. – Przed moim przyjęciem do urzędu, z kasy gminy, Piotr Płoski - wójt gminy Purda w niektórych przypadkach, płacono przewoźnikom po 55 zł za jeden przejechany kilometr. Dla mnie były to niewyobrażalnie duże pieniądze jak na taką usługę – mówi wójt Piotr Płoski. Władze gminy Purda postanowiły to zmienić. Wprowadzono nowe zasady, rezygnując z dotychczasowych. Teraz przewoźnikom zleca się obsługę poszczególnych tras. Gmina Dywity wśród 20 najlepszych gmin wiejskich w rankingu „Rzeczpospolitej”! Najlepsi w regionie, w czołówce krajowej Gmina Dywity znalazła się w pierwszej dwudziestce w Polsce w kategorii gminy wiejskie Rankingu Najlepszych Samorządów „Rzeczpospolitej” 2016! Gmina zajęła znakomite 18. miejsce, najwyższe spośród gmin wiejskich z regionu Warmii i Mazur! Uroczysta gala Rankingu odbyła się 18 lipca w siedzibie „Rzeczpospolitej” w Warszawie. Ranking Najlepszych Samorządów „Rzeczpospolitej” jest jednym z najbardziej prestiżowych w Polsce. Redakcja najbardziej opiniotwórczego medium ostatniej dekady, jak reklamuje się „Rzeczpospolita”, zorganizowała go już po raz dwunasty. Ranking odbywa się w trzech kategoriach: miasta na prawach powiatu, pozostałe gminy miejskie i miejsko-wiejskie oraz gminy wiejskie. W tej ostatniej kategorii do udziału w rankingu zostało zaproszonych 250 gmin wiejskich z całej Polski, które pozytywnie przeszły pierwszy etap: najlepiej zarządzały swoimi finansami w latach 2012-15 i jednocześnie najwięcej w tym czasie inwestowały. Podczas pierwszego etapu oceny Kapituła wzięła pod uwagę dane z Ministerstwa Finansów dotyczące wszystkich samorządów w Polsce. W drugim etapie do wszystkich 250 gmin, które pozytywnie przebrnęły przez pierwszy etap, zostały wysłane ankiety z pytaniami sprawdzającymi m.in. udział wydatków na realiza- cję kontraktów z organizacjami pozarządowymi w latach 2012-2015, liczbę nowych podmiotów gospodarczych w gminie, wiarygodność kredytową, wyniki testu szóstoklasistów i gimnazjalistów, innowacyjne rozwiązania czy gospodarkę przestrzenną. Gmina Dywity po raz pierwszy wzięła udział w tym rankingu i od razu wskoczyła do najlepszej dwudziestki gmin wiejskich w całym kraju, plasując się na 18. miejscu – najlepszym spośród gmin wiejskich z Warmii i Mazur. – To sukces, na który przez ostatnie lata pracowali mieszkańcy, radni i pracownicy urzędu – uważa Jacek Szydło, wójt gminy Dywity, który reprezentował ją na finałowej gali w Warszawie. W kategorii gmin wiejskich zwyciężyła podkra- kowska gmina Zielonki. Warto dodać, że kryteria oceny samorządów zostały ustalone przez Kapitułę Rankingu, której przewodniczy prof. Jerzy Buzek, były premier, europoseł i były przewodniczący Parlamentu Europejskiego. W Kapitule zasiadają również Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, czy Hanna Majszczyk, wiceminister finansów. – Samorządy to istota demokracji i nasza droga do rozwoju – podkreślał podczas gali prof. Jerzy Buzek. – W ten sposób zaoszczędziliśmy dużo pieniędzy. I wykorzystujemy je z pożytkiem. Fundujemy dzieciom z naszej gminy dojazd i korzystanie z basenu – mówi wójt Płoski. Gmina daje do dyspozycji przewoźnikom łącznie 9 tras, każda z nich licząca średnio po kilkanaście kilometrów. Na dwie z nich samorząd wybrał już firmy. – Pozostało jeszcze 7 – mówi Jarosław Dzioba, zastępca wójta Purdy. – W tej chwili jesteśmy na etapie ogłaszania przetargu na to zlecenie. Obwieszczenie w tej sprawie powinno ukazać się na początku sierpnia. Więcej informacji zainteresowani przewoźnicy będą mogli uzyskać na stronie internetowej Urzędu Gminy: www.purda.pl. – Zachęcamy wszystkich chętnych do uczestnictwa w tym przetargu – apeluje zastępca wójta. Władze gminy Purda szukają nie tylko prywatnych przewoźników, ale również... nowych mieszkańców. Z racji bliskiego sąsiedztwa mieszkańcy stolicy regionu przeprowadzają się głównie do dwóch pobliskich samorządów – największą popularnością cieszą się bowiem wsie leżące na terenie gmin Stawiguda i Dywity. Władze Purdy chcą zmienić tę tendencję. W przypadku tej gminy, olsztynianie na miejsce przeprowadzki najczęściej wybierają miejscowość Szczęsne. Wójt Piotr Płoski liczy, że na tej jednej wsi się nie skończy. – Chcemy przyciągnąć do siebie nowych miesz- kańców. Magnesem mają być zwolnienia z podatków. Chodzi mi o ulgi w opłatach od nieruchomości – mówi Płoski. W tej sprawie wójt prowadził rozmowy z radnymi od połowy czerwca. W końcu są efekty. – Rada gminy poparła moją propozycję zmierzającą do zachęcania nowych mieszkańców do zamieszkania na terenie Purdy – mówi wójt Płoski. – Zgodnie z tą koncepcją osoba, która wybuduje się u nas, zostanie zwolniona z podatku od nieruchomości na okres 5 lat. Jestem przekonany, że to atrakcyjna zachęta ze strony naszej gminy. olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 5 Relaks bliżej natury W Olsztynie powstanie kemping. Jest najemca, który w ciągu trzech lat ma uruchomić nowe miejsce wypoczynku. Każdego roku tysiące turystów zaglądają do stolicy regionu. Dotychczas nasze miasto było dla nich przystankiem w drodze nad Wielkie Jeziora Mazurskie. Ta tendencja jednak powoli się zmienia. Inwestycje zrealizowane w ostatnich latach zachęcają do pozostania u nas na dłużej. Poprawiają się baza noclegowa i infrastruktura nad olsztyńskimi akwenami. Już nie tylko mieszkańcy stolicy regionu wiedzą, że wokół urokliwego Jeziora Długiego można spacerować, biegać, jeździć rowerem i ćwiczyć na przyrządach siłowych pod chmurką. Świetne warunki – to już zaskakuje niewielu w kraju, coraz częściej dowiadują się o nich przybysze z zagranicy – przygotowane zostały także nad jez. Ukiel. W Centrum Rekreacyjno-Sportowym „Ukiel” można wypożyczyć m.in. sprzęt pływający, rowery, rolki, inne urządzenia sprzyjające aktywności. Można zażywać kąpieli słonecznych, wodnych, zjeść i wypić coś w lokalach usytuowanych na nabrzeżu. – Ciężko pracowaliśmy, aby ponownie zwrócić się w kierunku jezior – przyznaje prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz. – Wiemy, że nasze miasto ma ogromny potencjał turystyczny. Nie ustajemy w staraniach, by przyciągnąć do nas jak najwięcej inwestorów, a w konsekwencji, aby miasto było coraz chętniej odwiedzane przez przyjezdnych. Magnesem może być kemping. Co prawda takiego jeszcze nie ma, ale to ma się zmienić. Właśnie podpisaliśmy umowę na 20-letnią dzierżawę terenu przy Słonecznej Polanie. To oznacza, że turyści znajdą tam doskona- Przyjemna rekreacja Szaleństwo nad jez. Ukiel łe miejsce do wypoczynku na łonie natury. Najpóźniej w ciągu trzech lat mają powstać pole namiotowe, 30 stanowisk dla kamperów i przyczep kempingowych, parking na co najmniej 60 miejsc. Sześćdziesiąt pokoi będzie do dyspozycji gości w domkach. Nie może zabraknąć oczywiście odpowiedniego zaplecza: sanitariatów, kuchni, sklepu spożywczego, świetlic, saun, pralni i miejsca na odpady. Budynki powinny stanąć nie bliżej niż 70 m od brzegu jeziora. To wszystko na 50 tys. m2. A przecież zabytki i infrastruktura to niejedyna zachęta, by odwiedzić gród nad Łyną. Wszystkim przyjezdnym oferujemy atrakcyjny program „Nocujesz – Zyskujesz”. – W tej promocyjnej akcji bierze udział czternaście hoteli i pensjonatów oraz trzy miejskie instytucje – przypomina Krzysztof Otoliński, dyrektor Biura Promocji Urzędu Miasta Olsztyna. – Za noclegi przyjezdni zyskują zniżki. Lista obiektów biorących udział w akcji oraz informacje o promocji są na stronie visit. olsztyn.eu. Natomiast podpowiedzi dotyczące zwiedzania Olsztyna są w dwóch mobilnych aplikacjach. Visit.Olsztyn to przewodnik wykonany w oparciu o technologię rozszerzonej rzeczywistości. Umożliwia interaktywne korzystanie z informacji turystycznej wyświetlanej na ekranie telefonu. W Audio-Trip przyjezdni znajdą godzinną wycieczkę po naszym mieście, na którą składa się 13 lokalizacji. Doskonałą ofertą przyciągającą do Olsztyna są też imprezy, których latem nie brakuje. Choć za nami już połowa wakacji, to w kalendarzu jeszcze wiele interesujących wydarzeń. Jednym z najważniejszych będzie kolejna edycja Green Festival. Już 13 i 14 sierpnia nad jez. Ukiel pojawią się m.in. Reni Jusis, Domowe Melodie, Krzysztof Zalewski oraz Łona i Webber. Nie zabraknie atrakcji pozamuzycznych, czyli flyboardu, freesbie, fitnessu. Tych, którzy już bywali na tej imprezie, czeka nowość. Pierwszy raz w historii uruchomiona zostanie wyjątkowa scena. Do Olsztyna zawita Red Bull Container Stage. Z jej dachu swoje sety prezentować będą najlepsi polscy didżeje, m.in. Envee i Falcon1. Tydzień wcześniej kolejna edycja innej imprezy, która już na dobre zadomowiła się w Olsztynie. To Festiwal Piosenki Inteligentnej „Bez Lipy”. Pierwszego dnia bezkompromisowa Maria Peszek, zaś drugiego Acid Drinkers, Tides From Nebula i SIQ. Wszyscy, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o historii Olsztyna, powinni zajrzeć do Muzeum Nowoczesności. W zabytkowym tartaku Raphaelsohnów za darmo można prześledzić dzieje naszego miasta. To niezwykła podróż w czasie, podczas której jest okazja obejrzeć niezwykłe wynalazki, poznać metody produkcji, podróży, budowania i komunikowania się. 6 “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 nasze osiedla Osiedle Redykajny Największą atrakcją Redykajn były ostatnio trzy kozy, które pojawiły się na ul. kardynała Hozjusza, tuż za przejazdem kolejowym. A przecież zwierzęta w tej części Olsztyna nie powinny dziwić – wokół same lasy i pola, więc nie brakuje też ich dzikich mieszkańców: saren, dzików, a nawet łosi. Redykajny, osiedle położone w północno-zachodniej części Olsztyna, to większa część pruskiej wsi Redykajny z XIV w., włączona w granice miasta pod koniec lat 80. XX wieku. Obecnie liczy 610 hektarów, z czego ledwie szósta część jest zabudowana – reszta to tereny zielone, płuca miasta. Jest to piąte pod względem wielkości osiedle, ale rzadko zaludnione – mieszka w nim ok. 2 tys. osób. Jego granice łatwo określić, bo od północy i wschodu stanowią je Łyna i leśna droga gruntowa łącząca ul. Leśną z Narcyzową, od południa – linia kolejowa na Morąg (od ul. Wędkarskiej 8 do ul. Krańcowej za hotelem Kur), a od zachodu pionowo biegnie na północ do Łyny, zahaczając o kawałki brzegów jezior Tyrsko Kościół parafii św. Alberta prowadzonej przez Księży Werbistów i Redykajny oraz zabudowa- mieszkaniowa znajdują się wodzi się z języka staropruskiego i oznacza zagrodę nia wsi Redykajny. Bo – żeby poza granicami osiedla! należącą do Prusa o imieniu było ciekawiej – wszystkie inBywali tu Kopernik Rayn/Raine). Akt lokacyjny ne miejsca o nazwie „Redykaji papież dla wsi wystawiła kapituła ny”, czyli: sołectwo w gminie Nazwa wsi Redykaj- warmińska prawdopodobnie Dywity, rezerwat torfowiskowy, jezioro oraz spółdzielnia ny (niem. Redigkainen) wy- już w 1348 r. Lokowanie wsi Bloki przy ul. Lawendowej i Liliowej nie są wysokie na prawie chełmińskim odbyło się 22 lipca 1363 r., kiedy to Prusowi Sormentowi nadano 23 włóki. Był to teren pogranicza warmińsko-krzyżackiego, więc mocno dotykały go wojny, czyniąc tzw. pustki. Wiadomo, że w czasie wojen z zakonem osiedlał polskich osadników w Redykajnach Kopernik, odwiedzając wieś kilka razy. Nigdy nie była to duża miejscowość – w 1785 r. we wsi mieściło się 13 domów. Teraz jest niewiele więcej i około stu mieszkańców. Polska nazwa Redykajny pojawiła się w 1879 r., bo na- dal mieszkali tu Polacy. Warmińskość okolicy podkreślają oczywiście kapliczki. Jedna (z 1886 r.) znajduje się w lesie na granicy miasta z gminą, na małej polanie. W granicach Olsztyna większa część dawnej wsi Redykajny znalazła się na początku lat 90., bo wcześniej (w 1988 r.) po wielu latach starań, na prywatnych gruntach wsi ruszyła budowa Wyższego Seminarium Duchownego Metropolii Warmińskiej „Hosianum”. Notabene projektowali je olsztyńscy architekci. W czerwcu 1991 r. poświęcił je sam papież Jan Paweł II, który tam zamieszkał w czasie swej pielgrzymki, co upamiętnia kamień z tablicą wmurowaną 10 lat później. Pierwsi alumni zamieszkali na Redykajnach we wrześniu 1991 roku. Budowę kościoła seminaryjnego ukończono w 1992 roku. Obecnie mieści się tu także Wydział Teologii UWM. Osiedle warte ochrony Redykajny warte są szczególnej troski ze strony urbanistów i ekologów ze względu na swe walory przyrodnicze. Są częścią Leśnego Kompleksu Promocyjnego „Lasy Olsztyńskie”. Redykajny wchodzą w skład obrębu leśnego Łyna, bogatego w unikatową florę i faunę. Cały LKP ma ponad 35 tysięcy hektarów i obejmuje teren nadleśnictw Olsztyn i Kudypy oraz lasy gminy Olsztyn. Ma swój program rozwoju, co oznacza możliwość budowy nowych tras pieszo-rowerowych, ścieżek edukacyjnych i innych obiektów rekreacyjnych służących społeczeństwu miasta i turystom. W LKP testuje się nowe technologie leśne i prowadzi doświadczenia naukowe – w radzie naukowej zasiadają leśnicy, naukowcy z UWM, podmiejscy samorządowcy i wiceprezydent Olsztyna. W zasięgu terytorialnym LKP znajdują się m.in. osiedlowe jeziora: Redykajny, Tyrsko (niegdyś rezerwat przyrody z uwagi na rzadką roślinę poryblin jeziorny, zwane popularnie Żbikiem) i maleńki właściwy Żbik (prywatne). Sporo tu też małych oczek wodnych i bagienek. Nie powinno więc budować się tu byle jak i byle gdzie, choć kilku nowobogackich maszkar, które już nasze osiedla “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 7 – zielone płuca miasta Ul. Żbicza spoczywa w krzakach kierowcom, którzy zdejmowali bariery broniące wjazdu lub je objeżdżali, skracając sobie drogę do ul. Leśnej. Nadzieję na poprawę komunikacji osiedla z resztą świata niesie dopiero projekt budowy ul. Nowobałtyckiej. Prywatne pomosty nad Podkówką powstały np. przy Lawendowej, trudno nie zauważyć. Są skrzyżowaniem Disneylandu z zamkiem rumuńskiego wampira Drakuli. Przeciwko blokom Na początku lat 90. XX w. terenem Redykajn zainteresowała się Spółdzielnia Mieszkaniowa „Redykajny” z Gutkowa, która zaczęła realizować osiedle domów jednorodzinnych. Potem powstawały tu inne domy, głównie szeregowce, jednorodzinne lub niewysokie bloki (najwyżej 3 piętra). I całe szczęście, bo to teren krajobrazowo przepiękny, pełen naturalnej zieleni. Nie ma tu wielkich firm ani instytucji. Jest dom pomocy społecznej, spora drukarnia dziełowa, firma budowlana, kościół parafii św. Arnolda i dwa duże markety. Największym obiektem przemysłowym osiedla Redykajny jest miejska oczysz- Ścieżka rowerowa i piesza biegną już wzdłuż całej ul. Hozjusza czalnia ścieków nad Łyną. I to właśnie oczyszczalnia chroni ten teren przed zakusami deweloperów. Bo wg planu zagospodarowania przestrzennego, w jej strefie ochronnej nie mogą powstawać żadne budynki, bo narażałoby to ich mieszkańców na niezdrowe wyziewy. A były takie zakusy w 2011 r., gdy nad brzegami uroczego, ale małego jezio- ra Podkówka (inaczej Siginek albo Kopytko) jedna z olsztyńskich firm próbowała postawić trzy apartamentowce. Lokalna społeczność oprotestowała pomysł i prezydent miasta stanął po ich stronie. Do 2015 r. odbyło się wiele sądowych sporów urzędu miasta z inwestorem i wojewodą w sprawie pozwolenia na budowę. Świadczą o tym ruiny ław fundamentowych ukryte w chaszczach i nieużytkach z wysoką dziką trawą. To teren wart zagospodarowania rekreacyjnego. Niebezpieczeństwo wysokiej zabudowy jednak wciąż istnieje, bo większość osiedlowych gruntów jest tu prywatna, a to w Polsce najczęściej oznacza nieliczenie się z interesem publicznym. Bariery (i rowy) prywatności stoją także na jednej z ulic za jez. Podkówka. Jedyną i główną trasą komunikacji ze światem jest więc ulica Hozjusza od południa i polne drogi do wsi na północy i zachodzie. Przykładem niechlubnym jest też ul. Wąwozowa. Na czas remontu ulicy Bałtyckiej wykorzystywano ją do objazdu osiedla, a potem zamknięto, choć miasto wpompowało w jej remont 650 tys. zł. Jest teraz traktem pieszo-rowerowym, co nie podoba się niektórym Rada się stara Osiedlowa rada mieszkańców stara się zachować rekreacyjne walory osiedla. Do tego celu wykorzystuje oczywiście Olsztyński Budżet Obywatelski. W efekcie zgłoszonych projektów niemal cala ul. Hozjusza ma trakt pieszo-rowerowy, a przy nim obleganą codziennie ścieżkę rekreacyjną z różnymi urządzeniami. Ostatni odcinek drogi rowerowej ukończono kilkanaście dni temu. Z inicjatywy osiedlowych działaczy co roku odbywają się rajdy kijkowo-rowerowe i kuligi noworoczne. Na interwencję rady osiedla przywrócono oświetlenie i zamontowano na nowo tablicę z nazwą ulic u zbiegu Lawendowej i Liliowej (większość ulic ma takie roślinne nazwy). Podobna interwencja będzie potrzebna chyba u wlotu w ul. Żbiczą z ul. Hozjusza, bo drogowskaz leży w krzakach. Kozy chyba go nie przewróciły? Również twórca przejścia na przystanek autobusowy przez jezdnię w pobliżu sklepu Rast chyba się pomylił, bo pasy prowadzą w trawnik. Tekst i zdjęcia Jerzy Pantak 8 “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 kobietą być Stronę przygotowała OR Czy naprawdę kupujesz perfumy? Ten kuszący zapach to perfumy czy... woda perfumowana? A może twój ulubiony flakonik jest w istocie wypełniony wodą toaletową? Dlaczego niektóre zapachy utrzymują się na skórze do wieczora, a inne ulatniają się po kilkunastu minutach? I z jakiego powodu panowie pachną intensywniej od kobiet? Zdejmujemy nakrętkę i zaciągamy się zapachem – jest piękny, czy warto go kupić? To zależy, czego oczekujemy. Jeśli chcemy zapłacić stosunkowo niewiele i pachnieć przez godzinę lub dwie, to wybieramy wodę toaletową. Jest ona oznaczona na butelce skrótem EDT (z francuskiego „Eau de Toilette”). W jej składzie olejki zapachowe stanowią od 5 do 15 procent. Jeśli zależy nam na tym, aby pachnieć dłużej, to warto wybrać nie wodę toaletową, ale wodę perfumowaną. Olejki zapachowe wypełniają od 10 do 20 procent jej składu, a więc utrzyma się na skórze przez co najmniej trzy, cztery godziny. Skrót, który widnieje na butelce wody perfumowanej, to EDP od „Eu de Parfum”. Woda perfumowana jest zwykle znacznie droższa od toaletowej, daje jednak tę niesamowitą trwałość zapachu. Robiąc pachnące zakupy, szukajmy więc na flakoniku francuskich literek EDT bądź EDP, by zawsze wiedzieć, co tak naprawdę kupujemy. Zapytane, co chciałybyśmy dostać w prezencie, dajmy odpowiedź niezwykle podstępną: „perfumy”. To dopiero będzie podarunek! Perfumy to najwyższa półka, szczebel nad wodą perfumowaną i wodą toaletową. Perfumy dzielą się na dwie kategorie – na perfumy właściwe (do 43 procent olejków zapa- chowych) oraz ekstrakt z perfum (nawet 60 procent składu stanowią olejki). To już najwytworniejsze pachnidła, bardzo kosztowne. Możemy je nabyć w perfumerii, a w drogeriach są ustawione za szklanymi gablotami. Kosztują średnio od trzystu do grubo ponad tysiąca złotych za flakonik. A więc bie- da temu z panów, który obiecał ukochanej, że podaruje jej perfumy. Niech teraz honorowo dotrzyma słowa! A czym my możemy obdarować swoich mężczyzn? Wodą kolońską lub wodą toaletową. To są dwie najczęściej polecane opcje dla panów ze względu... na niską zawartość olejków zapa- chowych! Panowie mają bowiem odwrotną sytuację od nas, kobiet. Ich męskie hormony bardzo intensywnie reagują na olejki zapachowe, a stężenie tych substancji w wodach perfumowanych i perfumach jest wysokie. Chcąc uniknąć zapachowego koktajlu Mołotowa, producenci męskich kompozycji proponują je głównie w formie wody toaletowej i kolońskiej. Panowie to szczęściarze – skropią się niedrogim pachnidłem, a będą ciągnąć za sobą zapach niczym paw swój barwny ogon. My do takiego efektu potrzebujemy drogich perfum lub wody perfumowanej. Należy jednak pamiętać, że intensywny i długotrwały zapach, którym hojnie uraczymy wszystkich dookoła, bywa niewskazany. Na co dzień lepiej wybrać wodę toaletową – lekką i subtelną, ale nie za prowokacyjną. Natomiast wodę perfumowaną bądź perfumy zostawmy sobie na wieczorne wyjście, gdy chcemy pachnieć uwodzicielsko i drapieżnie. Pachnące ciekawostki – Najdroższy zapach na świecie, który jest w powszechnym użyciu, kosztuje trzy tysiące złotych za flakonik i jest wodą perfumowaną, a nie perfumami. – Niektórzy producenci perfum dodają do swoich arcydzieł substancje maskujące skład danej kompozycji zapachowej. W ten sposób bronią się przed wścibskim nosem konkurencji, która mogłaby skopiować ciekawą kompozycję. – Osoby, które zawodowo tworzą kompozycje zapachowe dla różnych firm, nazywani są w branży nosami. Najlepsze nosy mają szczególnie rozwiniętą wyobraźnię zapachową – potrafią zapamiętać bardzo dużo zapachów i wyobrazić sobie, jak będą one pachnieć w różnych zestawieniach. – Nosy – mimo układania z pachnących nut najpiękniejszych kompozycji – nie mają lepszego węchu od przeciętnego człowieka. Mają za to tę niebywałą pamięć do zapachów, dzięki której ich dzieła mogą liczyć nawet kilkaset składników tworzących spójną całość. Witaminowa maseczka na twarz Ta maseczka jest przeznaczona dla skóry zmęczonej i ziemistej, potrzebującej odżywienia. Do jej wykonania będziemy potrzebowały łyżki miodu, łyżeczki oliwy z oliwek, jajka oraz dwóch plastrów świeżego ogórka. Po zmyciu maski skóra będzie gładka, odżywiona i bardziej elastyczna. To domowy kosmetyk pielęgnacyjny w sam raz na lato! Podstawą maski jest naturalny miód. Ma on działanie odżywiające, antybakteryjne i łagodzące – redukuje opuchliznę. Leczy stany zapalne i świetnie nawilża skórę. Do miodu dolewamy oliwę z oliwek. Tłoczona na zimno jest wysoce odżywczym produktem nie tylko kulinarnym, ale właśnie kosmetycznym. W przeciwieństwie do innych olejów dobrze się zmywa, dzięki czemu skóra pozostanie pięknie nawilżona, ale nie tłusta. Trzecim składnikiem naszej witaminowej maski jest jajko. Wystarczy nam samo żółtko, które wlewamy do miodu i oliwy. Dzięki niemu maseczka zyska kolejne wartości odżywcze, a przy tym nabierze kremowej tekstury. Składniki mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Nim nałożymy maseczkę, pamiętajmy o tym, by twarz była umyta i bez makijażu. Warto też poddać skórę działaniu ciepła, by przed aplikacją maski pory były maksymalnie rozszerzone. W tym celu pomoże nam namoczona w gorącej wodzie ściereczka, którą położymy na twarz. Następnie na rozgrzaną skórę kładziemy maseczkę, a na powieki – po plastrze świeżego ogórka. Ma on działanie nawilżające i rozświetlające, a jego pH jest wyjątkowo korzystne dla cienkiej skóry zmęczonych powiek. Trzymamy maseczkę na twarzy przez ponad kwadrans, staramy się zrelaksować. Maskę zmywamy ciepłą wodą, ale po wszystkim warto schłodzić skórę, by zamknąć rozszerzone pory. Był to prawdziwy koktajl zdrowia. Rozpieszczajmy się w ten sposób choćby raz w tygodniu, a skóra odwdzięczy się zdrowym kolorytem i większą elastycznością. Zdrowy styl życia Stronę przygotowała OR “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 9 Gdy słońce zajdzie nam za skórę Największy pech, to wyjść na plażę po raz pierwszy tego lata i zejść w podskokach, nie mogąc dotknąć zaczerwienionej skóry. Nierzadko wystarczy chwila do poparzenia słonecznego. Pół godziny na słońcu bez kremu z filtrem lub ucięcie drzemki na kocyku – i paląca pamiątka z wakacji gotowa. Znamy proste, domowe sposoby na to, by szybko złagodzić dokuczliwy ból skóry po oparzeniu słonecznym. Gdy czujemy to charakterystyczne pieczenie, a czerwony kolor zaczyna przebijać się przez dotychczasową opaleniznę, to znak, że w nocy trudno nam będzie uleżeć. Czy nagrzaną skórę posmarować oliwą z oliwek lub jakimś tłustym kremem? Kiedyś sądziło się, że tłuszcz jest dobry na poparzenia, ale dziś odradza się kontakt gęstych, ciężkich cieczy z podrażnioną skórą o zachwianym pH. A więc nie smarujmy poparzonego ciała żadnym tłuszczem, bo to tylko pogorszy sprawę. Znacznie rozsądniej będzie schłodzić się wodą. Chłód obniża temperaturę zakończeń nerwowych skóry, dzięki czemu działa przeciwbólowo. Zaczynamy od polewania ciała wodą letnią, by stopniowo przekręcać kurek na chłodniejszą i chłodniejszą, ale – co ważne – unikamy bardzo zimnego prysznica. Rozpalona, poparzona skóra może źle znieść gwałtowne skoki temperatur. Z tego samego powodu nie należy przykładać lodu do poparzenia słonecznego. Sposobem babuni, który naprawdę działa, jest okład z kefiru, jogurtu naturalnego lub maślanki. Można je położyć bezpośrednio na poparzoną powierzchnię ciała lub też zrobić okłady z gazy nasączonej tym nabiałem. Wspomniane produkty nieco zakwaszą skórę i złagodzą stan zapalny. Muszą to być jednak kefiry czy maślanki bez cukru. Zaczerwienień nie wolno smarować schłodzić i pokroić w plasterki. Zimne plastry przykładamy do zaczerwienionych miejsc i trzymamy przez kwadrans. Delikatny sok z ogórka ma silnie działanie łagodzące i pomaga skórze odzyskać dobre pH. Gdy poparzona skóra bardzo boli, tworzą się na niej bąble, dokucza nam gorączka – wtedy warto pójść do lekarza lub przynajmniej do apteki. Farmaceuci zaproponują jogurtem owocowym, bo cukry i sztuczne dodatki mogą mocno podrażnić skórę. Ekspresową pomocą przy lekkim poparzeniu słonecznym jest też piana ubita z białek jaja kurzego. Surowe białko zawiera cystatynę, która hamuje stany zapalne i sprawia, że skóra szybciej się goi i regeneruje. Musem łagodzącym zaczerwienienie będzie więc piana ubita z białka, którą nałożymy na podrażniony naskórek. Pamiętajmy, by z naszej kojącej maseczki pozbyć się żółtka, które niweluje działanie białka w tym zakresie. Kwiatek z parapetu może okazać się skuteczniejszym środkiem łagodzącym niż kosztowny preparat apteczny. Mowa o aloesie, słynącym ze swoich prozdrowotnych właściwości. Sok z liści aloesu zawiera enzymy przyśpieszające regenerację naskórka, ma działanie ściągające, a do tego działa przeciwzapalnie. Ponadto aloes aktywizuje w naszym ciele komórki odpowiedzialne za gojenie się skóry. By złagodzić poparzenie słoneczne, wystarczy schłodzonym sokiem z aloesu nasączyć gazę i przyłożyć do skóry na kwadrans. Gotując rosół, niektórzy dodają do niego szczyptę kurkumy. Nie dość, że to jedna z najzdrowszych przypraw świata, to jeszcze nadaje bulionowi przepiękny, złocisty kolor. Ta indyjska przyprawa ma jeszcze jedno cenne zastosowanie – intensywnie przyspiesza proces gojenia się skóry. Można dodać jej trochę do soku z aloesu i taką pastę nałożyć na podrażnione miejsca. Wiele osób pamięta z dzieciństwa zalecenie babci, by oparzony zupą język uko- środek, który bezpiecznie złagodzi poważne zmiany skórne. Gdy jednak zwyczajnie pieką nas zaczerwienione plecy, a przypalona pupa odmawia pozycji siedzącej, to śmiało można sięgnąć po miód, ocet, aloes, ogórek, kefir lub chłodną wodę. Są tanie i łatwo dostępne, a my pomagamy sobie naturalnie, kontynuując ludowe tradycje. OR ić łyżką miodu. Ssąc ten słodki pszczeli skarb, już po chwili dało się odczuć ulgę. To nie przypadek – miód ma właściwości przeciwbakteryjne i przeciwzapalne, które mogą przyspieszać gojenie. Radzi się, by na podrażnioną słońcem skórę położyć okład z gazy pokrytej niewielką ilością miodu. Równie szybko może przynieść ulgę także ocet. Choć nie pachnie jak miód i tak wybornie nie smakuje, to jak żaden inny produkt pomoże szybko odzyskać korzystny odczyn skóry. Wystarczy na lekko zmoczoną gazę nalać trzy łyżki octu i taki okład położyć na zaczerwienionym ciele na kilkanaście minut. A co, jeśli słońce odbiło swe czerwone piętno na naszej twarzy? Tu pomoże poczciwy ogórek. Wystarczy umyć go pod bieżącą wodą, a następnie Zamieszkaj u siebie bez kredytu hipotecznego Wielu z nas marzy o nowym mieszkaniu, ale banki wprowadzają surowe zasady udzielania kredytu hipotecznego. Jak zamieszkać u siebie, gdy nie mamy zdolności kredytowej? Rozwiązanie ma Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran”. SM ,,Kormoran” buduje w Dywitach atrakcyjne mieszkania. Na powstającym nowym Osiedlu „Kormoran” realizowany jest pierwszy z sześciu budynków wielorodzinnych. Jeszcze nie wbito łopaty pod drugi budynek, a już rezerwowane są w nim mieszkania. Dlaczego? Bo olsztyński inwestor – Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran” – zamierza te mieszkania udostępnić klientom w formule spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu. – Rozwiązanie proponowane przez Spółdzielnię jest szansą dla tych osób, którym marzy się własne mieszkanie, a które nie mają zdolności kredytowej i nie mogą zaciągnąć kredytu hipotecznego – wyjaśnia Andrzej Sztomberski, prezes SM „Kormoran”. Warunkiem uzyskania spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego jest wniesienie w trakcie budowy 30% planowanego kosztu mieszkania i zobowiązanie się do spłaty w okresie 25-letnim kredytu zacią- gniętego przez Spółdzielnię na pokrycie 70% kosztów budowy danego mieszkania. Po spłacie kredytu zostanie dokonane przeniesienie lokalu mieszkalnego w odrębną własność wraz z założeniem księgi wieczystej i wpisem o własności lokalu na rzecz Kupującego. W pierwszym budynku Nr 4 o 33 mieszkaniach wolne są już tylko trzy mieszkania, a termin oddania budynku to I kw. 2017 r. We wrześniu br. ruszy budowa drugiego domu wielorodzinnego Nr 3, w którym zaprojektowano 31 mieszkań o powierzchni użytkowej od 34 do 60 mkw. Budynek stanie na lekkim wzniesieniu, dając widok na malownicze Jezioro Dywickie. Wszystkie balkony usytuowane są od strony południowej z widokiem na tereny rekreacyjne osiedla. Sąsiedztwem są łąki i las oraz tereny przeznaczone pod zabudowę jednorodzinną. W Dywitach wszystko jest na miejscu (szkoła, bank, sklepy, lekarze), a dojazd do Olsztyna to kwestia piętnastu minut. Nowe Osiedle „Kormoran” docelowo będzie pięknie położonym, cichym osiedlem sześciu budynków w Dywitach. Centralna część osiedla została zagospodarowana na przestrzeń rekreacyjną. Nie tylko jest to plac zabaw dla dzieci, ale również tereny rekreacyjne dla osób dorosłych uwzględniające ścieżki rowerowe, ciągi piesze i miejsca wypoczynkowe z ławeczkami wśród zieleni osiedlowej. Mieszkańcy osiedla będą mieli do dyspozycji 255 miejsc parkingowych usytuowanych, podobnie jak ruch samochodowy, na zewnątrz osiedla. Nie dość, że można zamieszkać u siebie bez zaciągania kredytu hipotecznego, to na dodatek kusząca jest cena tych mieszkań. – Serdecznie zachęcam do zakupu mieszkania, zadawania pytań, a wszystko przystępnie wyjaśnimy – deklaruje Andrzej Sztomberski, prezes SM „Kormoran”. Spółdzielnia oferuje również, zlokalizowane w sąsiedztwie, uzbrojone działki pod zabudowę jednorodzinną. Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran” w Olsztynie Olsztyn, ul. Okulickiego 5 tel. 89 541 80 00 e-mail: sekretariat @smkormoran.olsztyn.pl 10 “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 Wspomnienie Koncert przyjaciół Zbyszka Rojka Niezwykłe wydarzenie artystyczne miało miejsce 29 lipca w olsztyńskim amfiteatrze. Tego dnia minęła dokładnie 5. rocznica śmierci Zbigniewa Rojka, olsztyńskiego artysty, twórcy, kompozytora, aranżera i dziennikarza. Zbyszek Rojek to nie tylko muzyk, współzałożyciel zespołów Trzeci Oddech Kaczuchy i Kaczki z Nowej Paczki. Był także utalentowany plastycznie, dużo działał społecznie. Zasiadał w Radzie Miasta Olsztyna i był członkiem zarządu TMO. To On jako pierwszy zaczął głośno mówić o ścieżkach rowerowych w naszym mieście. Powołał do życia Stowarzyszenie „Kołodrom” (którego jest honorowym członkiem) i opracowywał pierwsze trasy rowerowe. W koncercie, którego pomysłodawcą był Andrzej Brzozowski, wystąpili przyjaciele artyści, z którymi Zbyszek lubił przebywać nie tylko na scenie, ale także prywatnie. W krótkich prezentacjach usłyszeliśmy Krzysztofa Daukszewicza, Marka Majewskiego, Waldemara Chylińskiego, Wiesława Niderausa, Piotra Skuchę, Jacka Łapota, Waleriana Ostrowskiego oraz kabarety: Trzeci Oddech Kaczuchy, TON, Czerwony Tulipan, Czyści jak Łza i Kaczki z Nowej Paczki. Andrzej Brzozowski Trzeci Oddech Kaczuchy Patronat honorowy nad całą imprezą objął Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz. Oczywiście nie byli to wszyscy, którzy chcieli, mogli i powinni wystąpić w tym koncercie, bo nie pozwalały na to ramy czasowe. Stąd też wspomnienia o Zbyszku ograniczyły się do tej grupy wykonawców i tego okresu wspólnych występów na estradzie. 7 stycznia tego roku zmarł Andrzej Rojek, brat Zbyszka, dlate- Stefan Brzozowski i Andrzej Czamara go nie doszło do reaktywacji zespołu Starsi Pankowie, w składzie którego oprócz Czyści jak Łza braci Rojków występowali: Andrzej Brzozowski, Wojciech Śliwa, Tomasz Baranowski, Witold Świech, Andrzej Dondalski, Andrzej Nowicki, Adam Grzelak i Adam Pancer. Los dokonał zmian w scenariuszu i pominięto rockowy okres w życiu i twórczości Zbyszka. Przy okazji występu Waleriana Ostrowskiego wspomniano tylko o Banitach. Koncert rozpoczął się jednym z największych kompozytorskich przebojów Zbyszka Rojka, piosenką „Dziubdziub” (do tekstu Wojciecha Sobola) w oryginalnym autorskim wykonaniu z playbacku. Przez całą imprezę wszystkim wykonawcom na scenie towarzyszyło zdjęcie Zbyszka na telebimie. Przez ponad 3 godziny w wypełnionym po brzegi amfiteatrze trwał magiczny, niezapomniany kabaretowo-poetycki wieczór. Gdyby nie ograniczenia czasowe, trwałby zapewne do samego rana, bo bisom nie byłoby końca. Współtwórcą tej wspaniałej atmosfery była bowiem publiczność, dla której niektóre prezentowane piosenki były chwilą wspomnień i okazją do wzruszeń. Z okazji koncertu ukazała się kolejna (9. w dyskografii) płyta zespołu Kaczki z Nowej Paczki, zatytułowana „Kulturalny człowiek”, zrealizowana przy współudziale finansowym samorządu Olsztyna, a której producentem jest Towarzystwo Miłośników Olsztyna. Znalazły się na niej m.in. wcześniej niepublikowane kompozycje Zbyszka Rojka i jego największe przeboje w nowych aranżacjach. Duże słowa uznania należą się pracownikom i dyrekcji MOK-u za sprawną realizację całej imprezy. Obserwator zdjęcia: www.olsztyn24.com ślady przeszłości “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 11 Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje Jeszcze kilka dni i będę wędrował rowerem po pięknych Mazurach. Nie mogę się doczekać. Już jesteśmy spakowani. Cały nasz dobytek mieści się w czterech torbach przytroczonych do tylnych widełek naszych rowerów oraz w kilku tobołach umocowanych do kierownicy i siodełka. Każdy rower ma od 10 do 15 kg bagażu, czyli nie będzie dużego obciążenia. Na moim bicyklu zamocowana jest nawigacja, więc na pewno nie zabłądzimy. Trasę przygotowaliśmy według wskazówek Jacka Panasa, który zna te tereny oraz miejsca warte zobaczenia. Ostatnio trenujemy na trasach wskazanych mi przez niego w Olsztynie i okolicach. Między innymi jeździliśmy po dróżkach w Lesie Miejskim. Szukałem rezerwatów Mszar i Redykajny oraz śladów po średniowiecznej wiosce. Rezerwat znalazłem, ale rzekotki drzewnej tam nie zobaczyłem. Nie udało mi się także znaleźć pozostałości po wiosce, podobno zlokalizowana była ona gdzieś na wysokim brzegu Łyny. Za to nad rzeką Wadąg obejrzałem pomnik upamiętniający bohaterską śmierć w 1945 roku młodego rosyjskiego żołnierza Diernowa,, który własnym ciałem zasłonił otwór strzelniczy bunkra. Dotarłem również do schroniska dla zwierząt, a nawet zobaczyłem pozostałości po wojennej rozdzielni telefonicznej. Czy ta studzienka, którą widziałem, to był ten węzeł, o którym mówił mi Jacek Panas, trudno powiedzieć. Ale kto wie, może to ten obiekt? W lesie koło jeziora Wadąg ukryliśmy rowery w krzakach i połaziłem po dawnych okopach pamiętających II wojnę światową. Ja szukałem śladów przeszłości, moja ukochana zbierała grzyby. Znalazłem kawałek karbowanej blachy. Znalezisko to prawdopodobnie resztki puszki po niemieckiej masce gazowej. To ciekawe, ale Olsztyn nie miał żadnych betonowych umocnień. Te transzeje, po których łaziłem, to jedyne ślady nielicznych ziemnych umocnień. W tych okolicach, czyli od Barkwedy do Barczewka w zasadzie nie było większych potyczek między wojskami rosyjskimi i niemieckimi. Wsie nie zostały zniszczone. Na przykład w Różnowie od zabłąkane- go granatu ucierpiał tylko jeden dom. To ten, w którym mieszka Jacek. Bunkry można spotkać najwcześniej dopiero koło Jedwabna i Wielbarka, Starych Jabłonek, Lidzbarka Warmińskiego i koło Rynu. Czyli Olsztyn nie miał strategicznego znaczenia, chociaż istniał w nim duży węzeł kolejowy i stacjonowało sporo wojska. Gdy Rosjanie w 1945 roku wkraczali do miasta, w zasadzie nie było w nim żołnierzy. Broniły się tylko słabo wyszkolone nieliczne oddziały Volkssturmu. Miasto nie było przygotowane do obrony. Prawie do końca jeździły tramwaje, a młodzież chodziła do szkół. Dlatego zastanawiające jest, czemu Stalin wydał rozkaz spalenia grodu Kopernika. Może kiedyś zapytam o to Jacka Panasa, naszego redakcyjnego miłośnika historycznego Olsztyna. Na razie zagaiłem go o potężny budynek szkoły przy ulicy Jagiellońskiej na rogu z ulicą Okrzei. Jak zwykle z uśmiechem Jacek Panas powiedział: – Oj Pawełku, ty mnie zamęczysz! Na tym skończył, obiecując, że przyśle mi materiał. Gdy za dwa dni zajrzałem do skrzynki, artykuł już był. Oto on. „Na początku XX wieku Olsztyn był już miastem garnizonowym. Stacjonowało w nim sporo wojska. Koszary ulokowane były głównie na Zatorzu, w dzielnicy, która z chwilą powstania w Olsztynie węzła kolejowego szybko zaczęła się rozrastać, zresztą jak i samo miasto. Przybywało mieszkańców, w tym dzieci. Dlatego władze miasta postanowiły w 1909 rozpocząć budowę dużej, nowoczesnej szkoły z przeznaczeniem do kształcenia chłopców i dziewcząt w zakresie podstawowym. Budynek uroczyście oddano do użytku 1 kwietnia 1910 roku. Miał on 26 klas, stołówkę z kuchnią, łaźnię (niespotykaną w tamtych latach w szkołach) oraz salę ćwiczeń. Ogrzewany był z własnej kotłowni. Do szkoły przylegało boisko, a od strony ulicy Wadangerstrasse, obecnej Jagiellońskiej, mały ogród kwiatowy. W jednym budynku były dwie szkoły – jedna dla dziewcząt i druga dla chłopców. Była to w tamtych latach największa szkoła w mieście. W 1935 roku kształciło się w niej ponad 780 dziewcząt i około 880 chłopców. Podczas I wojny światowej mieścił się w szkole wojskowy lazaret. Natomiast podczas II wojny nauka odbywała się normalnie prawie do wkroczenia „wyzwolicieli”. Jak wiele innych budynków w mieście, ogień nie ominął szkoły. Na szczęście zniszczeniu uległ tylko częściowo dach, który jak tylko wojska opuściły Olsztyn, został naprawiony i już 3 września 1945 roku rozpoczęła się nauka w nowo powołanym Państwowym Liceum Pedagogicznym. Początkowo przy szkole istniał internat i w pierwszym roku nauki mieszkało w nim 60 uczniów. Liceum zajmowało ten budynek do 1960 roku, bo kiedy powołano Studium Nauczycielskie, to liceum zlikwidowano. Studium – jeżeli się nie mylę – zlokalizowane było przy obecnej ulicy Nie- podległości, mieści się tam teraz chyba akademik. W budynku przy ulicy Jagiellońskiej utworzono Szkołę Podstawową nr 11. W 1996 roku odbudowano wreszcie istniejącą jeszcze przed wojną i oddaną do użytku salę gimnastyczną z nowoczesnym zapleczem odnowy biologicznej, niespotykanym w innych salach gimnastycznych w Olsztynie. Mało kto wie, ale w tym samym budynku, tylko wejście jest od ulicy Żeromskiego, mieści się Przedszkole Miejskie nr 10. Jedenastka zakończyła swój żywot w 1999 roku, ustępując miejsca Niepublicznej Szkole Podstawowej „Jedenastce” i Gimnazjum nr 11, obecnie im. Hieronima Skurpskiego. Co będzie dalej, nie wiem, ale chyba w dalszym ciągu budynek będzie służył kształceniu młodzieży. List od Jacka Panasa zredagował Pawełek 12 “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 rozmaitości REKLAMA Dowcipy na każdą okazję Podchodzi chłopak do policjanta, a ten go zagaduje: – Podoba Ci się, chłopcze, mundur policyjny? – Jasne. – A podoba Ci się czapka? – Tak. – A pałka podoba Ci się? – Jest super. – A chcesz zostać w przyszłości policjantem? – Proszę pana, ale ja się dobrze uczę. Napad na bank. Jeden z bandytów podchodzi do zakładnika i pyta: – Widziałeś coś? – Tak – odpowiada i dostaje kulkę. Podchodzi do drugiego i pyta: – Widziałeś coś? – Tak – odpowiada i też dostaje kulkę. Podchodzi do mężczyzny i pyta: – Widziałeś coś? – Nie, nic nie widziałem, ale moja żona wszystko widziała, tam stoi. Właściciel przydrożnej gospody mówi do żony: – Porcja zająca dla tego starszego pana! – Może lepiej zaproponować mu coś innego? – Dlaczego? – Słyszałam, jak mówił do faceta, który siedzi za nim, że jest myśliwym. Jeszcze pozna, że nasz zając to zwykły kot! Rozmowa w biurze: – Szefie, muszę dostać podwyżkę! – Oczywiście, oczywiście. Niech pan do mnie przyjdzie w poniedziałek, jeżeli jeszcze będzie pan u nas pracować. Przychodzi bogaty rosyjski oligarcha do dentysty. Dentysta ogląda i widzi same złote zęby, diamentowe koronki. Patrzy, podziwia i w końcu nie wytrzymał: – Właściwie nie wiem, co mam tu panu zrobić? – Chciałbym alarm założyć. Dumny ojciec do synka: – Bocian przyniósł ci siostrzyczkę, chcesz ją zobaczyć? – Później, tato – pokaż mi najpierw bociana. W kinie młodzi ludzie całują się z wielkim animuszem. Starsza pani za nimi mówi z przekąsem: – A nie mogliście państwo robić tego w domu? – Skądże znowu – oburza się młody mężczyzna – moja żona nigdy by do tego nie dopuściła! AZB BARAN 21.03 – 20.04 Oszczędności na koncie sprawiają, że człowiek żyje spokojniej i nie przejmuje się drobiazgami. Pomyśl o tym, zanim na koncie pojawi się debet. Jest jednak szansa na poprawę finansów. Niestety nie licz na żadną wygraną. LEW 23.07 – 23.08 Nikt Ci nigdy nie obiecywał, że w życiu będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Na przyjemności trzeba sobie zapracować. No to do roboty. Chyba że nasz inne pomysły. Uważaj, aby nie przesadzić. Za dużo nie kombinuj. STRZELEC 23.11 – 21.12 Pomimo wakacji w pracy liczy się teraz systematyczny wysiłek. Nie niecierpliw się. Na sukcesy poczekasz, ale będą one większe, niż myślisz. Nie trać kontroli nad pieniędzmi, zwłaszcza że masz skłonności do rozrzutności. BYK 21.04 – 20.05 Za bardzo fantazjujesz i wybiegasz myślami w przyszłość. Za mało skupiasz się na tym, co jest tu i teraz. Twoje plany są mało konkretne, a z niedociągnięć, których się teraz dopuścisz, będziesz dokładnie rozliczony. Uważaj. PANNA 24.08 – 23.09 Przypadkowa rozmowa okaże się początkiem ciekawej znajomości. Pamiętaj jednak, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Zwłaszcza kiedy poczujesz, że każdy dzień bez tej osoby... to dzień bezpowrotnie stracony. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Uporządkowanie kilku na pozór mało istotnych spraw wprowadzi porządek także w innych dziedzinach Twojego życia. Nie będziesz miał żadnych problemów z podjęciem dobrej decyzji. Wykorzystaj to i zagraj w lotka. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Nie przejmuj się tak bardzo krytyką szefa. Przecież zwrócenie uwagi nie oznacza wcale, że stracisz pracę. Może on miał zły humor? Najlepiej wszystko spokojnie wyjaśnijcie sobie w domu. Kiedyś i tak to będzie Twoja firma. WAGA 24.09 – 23.10 Twoja zaradność i rozwaga zadziwiają wielu, a niezłe dochody wzbudzają zazdrość. Nie wolno Ci jednak teraz spocząć na laurach. W pracy wiele spraw nadal pilnie wymaga reorganizacji. Trzymaj więc rękę na pulsie. WODNIK 21.01– 19.02 Nie przejmuj się i nie denerwuj głupotą ludzi, którzy mają wpływ na Twoje działanie. Jeśli nie możesz czegoś zmienić, to zlekceważ to. I pracuj dalej. Być może niepotrzebnie tragizujesz. Najlepiej daj sobie trochę luzu. RAK 22.06 – 22.07 Jeśli zechcesz, to zaprowadzisz porządek w bieżących sprawach i planach na przyszłość. Pomożesz nie tylko sobie, ale także innym. To dobry moment, aby udowodnić światu swoją wartość i sięgnąć po jakiś apetyczny kąsek. SKORPION 24.10 – 22.11 Zmęczenie daje o sobie znać i masz ochotę rzucić to wszystko w diabły. Niestety nie pracujesz w budżetówce, a konkurencja nie śpi i tylko czeka na Twoje potknięcie. Zawsze możesz wziąć parę dni wolnego. Wolno Ci. RYBY 20.02 – 20.03 Czeka Cię mnóstwo rozrywek oraz zaproszenie na wspaniałą imprezę w miłym towarzystwie. Nawiążesz interesujące znajomości. Nie przesadź jednak z alkoholem, bo wszystko popsujesz i dużo stracisz wizerunkowo. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB kto ma rację? Oscypek dobry na wszystko Nie lubiłem, a teraz naprawdę nie będę lubił imprez masowych organizowanych w moim ukochanym grodzie, jakim jest Olsztyn. Stolica regionu robi wszystko, aby zniechęcić turystów do wypoczynku na Warmii, wśród pięknych jezior, których w mieście i tuż za nim jest najwięcej w Polsce. Samym świeżym powietrzem i pięknym krajobrazem człowiek nie będzie długo żył. Musi mieć inną strawę duchową i fizyczną, a do tego coś, co na długo pozostanie w jego pamięci. Jak jestem w Gdańsku, to zachwycam się morzem oraz wszystkim tym, co z nim związane. W Krakowie zwiedzam Wawel, zakupy robię w Sukiennicach, a na rynku wypatruję lajkonika, smakuję precelków i karmię gołębie. A w Olsztynie – z okazji święta naszego patrona św. Jakuba – zamiast słuchania tradycyjnego pofajdoka, szukania Smętka, kosztowania tradycyjnych potraw (jak np. żeberka w kapuście czy znakomitych pitnych miodów), zmuszony byłem do wysłuchiwania bębnów, bębenków w ogóle niezwiązanych z regionem. Kopernik, ten z brązu pod zamkiem, zasłaniał sobie uszy i mówił: „Gdzie jest ta moja piękna Warmia i to miasto, które broniłem przed Krzyżakami?!”. Nie mam ochoty na oscypki i skóry z Nowego Targu. Wolę wędzone węgorze i sielawy oraz eleganckie lniane koszule czy zamiast góralskich kapeluszy nasze rodzime pilśniowe. Dlaczego podczas takiej imprezy, mającej za zadanie promowanie miasta i regionu, nie prezentowano olsztyńskich amatorskich czy profesjonalnych zespołów estradowych i folklorystycznych? Dlaczego nie było akcentu żeglarskiego, czyli koncertu szant? Owszem, jarmark był obfity. Straganów mnóstwo. Znalazłem nawet jeden z pamiątkami z Warmii i Mazur i ze zbrojami rycerskimi, to był dla mnie jedyny optymistyczny akcent tegorocznego Święta Olsztyna. Może w przyszłym roku będziemy mieli Jarmark Jakubowy z potrawami warmińsko-mazurskimi i produktami regionalnymi oraz osobne Święto Olsztyna? Najważniejsze, żeby wreszcie w naszym mieście coś się działo, aby tłumy ciekawskich zalały ulice starówki i nowoczesny kompleks plażowy nad Jeziorem Krzywym. Pamiętam Noce Bluesowe, to była impreza! Ho, ho! Znana była w całej Polsce, a nawet w Europie. A po tegorocznym święcie miasta został mi w głowie tylko łomot największego bębna, który zamiast przyciągnąć ludzi spragnionych rozrywki, mógł ich odstraszyć, nawet kłobuka i Smętka. Zamiast mazurskiego miodu, którego nie znalazłem, może był, nie wiem, ze złości kupiłem żelki, w sumie niesmaczne i wypiłem kufelek piwa za „jedyne” 8 złotych, a smakowało nie powiem jak! Na oscypek, nawet podpiekany, nie miałem ochoty. Jacek Panas “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 13 Co kto lubi Już na samym początku swojego wywodu, drogi Jacku, zaprzeczasz sam sobie. Piszesz, że nie lubiłeś i nie lubisz imprez masowych organizowanych w Olsztynie, a jednak wybrałeś się na tegoroczne Dni Jakubowe. Zadałeś sobie trud uczestniczenia w tych wydarzeniach. Czy tylko po to, aby je skrytykować? Tegoroczne Dni Olsztyna, nazywane zamiennie Dniami Jakubowymi (moim zdaniem, zupełnie niepotrzebnie funkcjonują dwie nazwy), postawiły na folklor, animacje i projekty integracyjne. W czasie wakacji olsztyńska starówka jest odwiedzana prze turystów całymi rodzinami, więc program został ułożony właśnie pod nich. Tobie się, Jacku, nie podobało, ale pewnie nie wszyscy podzielają Twoje zdanie. Faktem jest, że brakuje w Olsztynie sztandarowej imprezy, jednoznacznie kojarzącej się z naszym miastem. Tych oczekiwań nie spełniają Noce Bluesowe (jedna z wielu podobnych imprez tego typu w kraju) ani Spotkania Zamkowe (ze względu na swój elitarny charakter). Najbliżej tego są chyba Olsztyńskie Dni Folkloru z powodu masowości odbiorcy w każdym wieku, ale nasz warmiński folklor stanowi w tych prezentacjach zaledwie mały procent. Piszesz, Jacku, o występach olsztyńskich zespołów. Te profesjonalne, topowe mają zajęte terminy nawet na kilka czy kilkanaście miesięcy wcześniej, więc trudno je zebrać razem w określonym czasie. Zespoły amatorskie (w szczególności dziecięce) korzystają podobnie jak Ty z wakacji. Od wielu lat marzy mi się, czemu dawałem wyraz w niejednym felietonie, prezentacja olsztyńskiego środowiska artystycznego właśnie podczas Dni Olsztyna. Cały dzień występów, porannych prezentacji dla dzieci, poprzez plenery malarsko-rzeźbiarskie, animacje teatralne, programy literacko-kabaretowe, na koncertach rockowych kończąc. Mamy naprawdę co pokazać. Trzeba to tylko odpowiednio wcześniej przygotować. Jest jeszcze jedna sprawa, nad którą warto się zastanowić. Gdyby Mikołaj Kopernik chociażby otarł się o jakieś miasto w USA, miały tam raz w roku swoje święto. Jakoś nie potrafimy wykorzystać tego, co nam dała historia. Czy jest coś bardziej związanego historycznie z Olsztynem? Co do przysłowiowych oscypków, to byłem, Jacku, w tym roku w Zakopanem. Jeżdżę tam na wakacje już od kilku lat. Nic się nie zmieniło. Na Krupówkach oprócz ciupagi kupisz strzelające kapiszony, krokodyle z gąbki i magnesy na lodówkę. A górale w każdej knajpie grają i śpiewają... disco polo. Andrzej Zb. Brzozowski 14 “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 porady Pożyczki pod Alimenty od L-4 po libacji lupą skarbówki Pytanie: – Od niedawna prowadzę działalność gospodarczą, w której do osiągania przychodów potrzebny jest samochód. Nie mam środków na jego zakup, ale mój przyjaciel i ojciec pożyczą mi potrzebną kwotę. Przyjaciel 6 tys. zł, a ojciec 14 tys. zł. Oczywiście oddam z odsetkami. Koleżanka ostrzegła mnie, żebym uważała, bo fiskus ma prawo zajrzeć do moich rozliczeń i zapytać, skąd mam takie kwoty. Wydało mi się to absurdalne, bo nie powinno nikogo interesować, skąd mam pieniądze na swoje potrzeby. Czy to prawda, że urząd skarbowy ma prawo wglądu w moje wydatki oraz w to, od kogo pożyczam pieniądze? – pyta Ewa J. Odpowiedź: – I tak, i nie! Ustawodawca, obejmując podatkiem od czynności cywilnoprawnych pożyczki, przewidział pewne wyjątki, które podlegają zwolnieniu z opodatkowania. Są nimi pożyczki udzielane między osobami zaliczonymi do I grupy podatkowej do kwoty 9637 zł, a więc pożyczka udzielona przez ojca nie będzie opodatkowana do tej wartości. Kwota zwolnienia 9637 zł jest górnym limitem pożyczki uzyskanej od ojca w okresie ostatnich 5 lat. Od nadwyżki też nie zapłaci Pani podatku, o ile złoży pani deklarację PCC-3 w skarbówce w terminie 14 dni od daty otrzymania pożyczki, która zostanie wpłacona przelewem na Pani osobisty rachunek bankowy. Inne sytuacja ma miejsce w przypadku zaciągnięcia pożyczki od przyjaciela. Pożyczki od znajomych opodatkowane są 2% stawką podatku ponad limit, który wy- Elżbieta Krywko doradca podatkowy Chcesz, abym na łamach tej gazety odpowiedziała na Twoje pytanie? Dzwoń pod nr 607 14 14 14 lub napisz na adres: [email protected] Elżbieta Krywko nosi 5 tys. w ciągu trzech ostatnich lat. Czyli 1.000 zł x 2% = 20 zł. Jeżeli w przewidzianym terminie nie zgłosi Pani otrzymania pożyczki, a fiskus w toku kontroli podatkowej ustali, że podatek od otrzymanej pożyczki nie został opłacony, wówczas podatek ten wyniesie nie 2%, lecz 20% podstawy opodatkowania pożyczki. Pani Ewo, proszę pamiętać o opodatkowaniu odsetek od pożyczek! I ojcu, i przyjacielowi kwotę wypłacanych odsetek należy pomniejszyć o zryczałtowany 19% podatek dochodowy, który musi Pani odprowadzić do skarbówki do 20. dnia następnego miesiąca po miesiącu przekazania odsetek, zaś po zakończonym roku sporządzić i złożyć rozliczenie tego podatku na formularzu PIT-8AR. I to już wszystko. Mam nadzieję, że rozwiałam wątpliwości. (r) dziadków Uchylanie się ojca dziecka od płacenia alimentów może skutkować tym, że obowiązek ten spadnie na najbliższą rodzinę. Taką sytuację przewiduje Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Zakłada on, że na mocy stosownych przepisów obowiązkiem alimentacyjnym – w szczególnych przypadkach – sąd może obciążyć krewnych w prostej linii, a więc rodziców niepłacącego, czyli dziadków dziecka. By tak się stało, muszą zostać spełnione kolejne warunki. Otóż dziecko, na które alimenty zostały przysądzone, powinno znaleźć się w niedostatku. Inaczej mówiąc, matka albo osoba sprawująca prawnie opiekę nad dzieckiem powinna niejako udowodnić swą biedę. Natomiast dla odmiany dziadkowie, by mogli wywiązać się z dodatkowych obowiązków, muszą mieć odpowiednie możliwości finansowe. Pojawiło się nowe pytanie: czy przy rozpatrywaniu takich nietypowych spraw będą sądy brały pod uwagę dochód dziecka w postaci 500+? Pies na smyczy Nie tylko psy ras uważanych za agresywne, ale każdy piesek na spacerze powinien być na smyczy. Toż to tylko zwierzę. I nie chodzi tu o ugryzienie przechodnia w mankiet od spodni. Przecież nawet mały piesek, gdy wtargnie na jezdnię, może doprowadzić do karambolu. Niemal pewne jest, że każdy kierowca, zauważywszy psa na jezdni, wykona nerwowy manewr, który w efekcie może doprowadzić do stłuczki lub wypadku. Puszczając psa luzem, trzeba się liczyć z konsekwencjami. Może to być pouczenie od straży miejskiej. Może też być mandat. Nawet 500 złotych. Oczywiście podobne ograniczenie obowiązuje w lesie. Też może skutkować mandatem nałożonym przez strażników leśnych. Puszczanie psa luzem jest zabronione ze względu na leśną zwierzynę. Dlatego gdy chcemy, by psiak się wyhasał, wypada skorzystać z ogrodzonego wybiegu lub wybrać się z pupilem na „bieg na sześć łap”. Po przepiciu niedyspozycja, a tak naprawdę zatrucie alkoholem, objawia się bólem głowy, drżeniem rąk, kołataniem serca. Człowiek w takim stanie nie nadaje się do pracy. Dotyczy to nie tylko kierowców, motorniczych, operatorów dźwigów, ale każdego z alkoholem we krwi. W skrajnych przypadkach może się zdarzyć, że nadmiernie skacowany trafia na jakiś czas do szpitala. Po udzieleniu pomocy lekarz wystawia mu zwolnienie. Na „usprawiedliwieniu” wpisuje kod C, co oznacza, że niedyspozycja została spowodowana nadużyciem alkoholu. Za takie zwolnienie nie przysługuje wypłata średniej chorobowej, a konkretnie: za niedyspozycję trwającą do pięciu dni nie przysługuje ani jedna złotówka. Jeśli alkohol spowodował, że delikwent chorował dłużej niż pięć dni, to zasiłek chorobowy należy się dopiero od szóstego dnia niedyspozycji. Gdy mąż poszedł w nieznane Rozwód z takim mężczyzną jest możliwy, aczkolwiek znacznie utrudniony. Sąd oczekuje bowiem, że przed rozprawą rozwodową zainteresowana osoba wskaże adres przyszłego rozwodnika, by można było go wezwać na salę sądową. Jeśli nieznane jest aktualne miejsce pobytu, to należy podać ostatni znany adres. W takim przypadku prawdopodobnie doręczenie pozwu też będzie nieskuteczne, ale wówczas można złożyć wniosek o ustanowienie kuratora. Osoba taka, mimo braku kontaktu ze stroną przeciwną, reprezentuje ją w toku postępowania rozwodowego. Bardzo ważne jest to, że po uprawomocnieniu się takiego rozwodu automatycznie ustaje wspólnota majątkowa. Od tego czasu rozwódka przestaje odpowiadać za ewentualne długi męża. Dotyczy to zobowiązań finansowych powstałych po tym ustawowym terminie. Ponadto istnieje możliwość nadzwyczajnego orzeczenia rozdzielności majątkowej z datą wcześniejszą. Jednak ze zrozumiałych względów nie jest to łatwe. Trzeba mieć ważne i niezbite argumenty, by przekonać sąd, aby zdecydował się podjąć rozstrzygnięcie proponowane przez rozwodzącą się panią bez udziału rozwodnika, który z nieznanych bliżej powodów udał się w siną dal. M.R. motoryzacja REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 15 Kupujemy używane auto Po latach pracy zarobiliśmy na nowszy samochód. Tylko pytanie, jakie auto kupić? Z kraju? Sprowadzane z zagranicy? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, od kogo lepiej kupić samochód. Jest jednak szereg elementów w stanie technicznym pojazdu, na które trzeba zwrócić uwagę, nim wyciągniemy z kieszeni gotówkę. Główną zasadą, jaką powinien kierować się kupujący, to: nie wierz we wszystko, co mówi sprzedający. Wiadomo przecież, że chce jak najwięcej dostać za auto. W takim razie od czego zacząć? Gdy znajdziemy ogłoszenie, które nas interesuje, to najlepiej na oględziny samochodu zabrać ze sobą miernik grubości lakieru, a nawet zaprzyjaźnionego mechanika, skoro sami słabo się znamy. Zmierzmy grubość lakieru na całym samochodzie. Dzięki temu dowiemy się, czy auto nie jest powypadkowe. Jednak tu też trzeba uważać! Często jest tak, że jakiś element był naprawiany i sprzedawca mówi o tym od razu! O, jaki miły sprzedawca, informuje od razu, jak było – można by pomyśleć. Bywa to prawdą, ale zdarzają się przypadki, że wskazanie jakiegoś nieistotnego elementu, który był malowany, jest przykrywką dla większych napraw. Kolejną rzeczą, jaką sprawdzamy wizualnie, jest silnik. Jeżeli lśni, to raczej został wyczyszczony specjalnie na naszą wizytę i może być z nim coś nie tak. Ślady po wyciekach płynów eksploatacyjnych też mogą oznaczać problemy z silnikiem, ale tu uratuje nam skórę opinia zaufanego mechanika. Silnik powinien nosić normalne ślady użytkowania, być lekko zakurzony. Przechodzimy dalej. Oglądamy podwozie samocho- du, krawędzie drzwi oraz bagażnik, czy nie pojawiają się gdzieś ogniska korozji… Zbadaliśmy auto z zewnątrz, pora przejść do środka. Najpierw sprawdzamy, jaki auto posiada przebieg. I tu trzeba uważać. Niektóre liczniki są kręcone, to znaczy cofany jest przebieg. Najczęściej takie manewry stosuje się w autach sprowadzanych z zagranicy. Przy granicach działa wiele firm, które zajmują się „naprawą liczników”. Wiadomo, jeżeli auto jest dziesięcioletnie, to nie ma żadnych szans, by stan licznika wskazywał przejechanych 50 tysięcy kilometrów, nawet jeżeli sprzedawca twierdzi, że żona tylko jeździła do kościoła. Wielu ku- pujących zwraca uwagę na takie elementy, jak zużycie kierownicy, stan poszycia fotela, stopień starcia różnego rodzaju przełączników, a nawet na gumy założone na pedały gazu czy hamulca. Co prawda, świadczy to w pewien sposób o tym, jak i ile auto było eksploatowane, ale nie bierzmy tego jak słów wyroczni. Wszystko obejrzeliśmy, jak na razie nam się podoba. Pora odpalić naszego kandydata – co ważne – na tak zwanym zimnym silniku. Tylko jeśli auto chwilę wcześniej nie było włączane i rozgrzewane, dowiemy się, czy nie ma problemu z uruchomieniem silnika. Jak już odpalimy samochód, należy powyłączać wszystko, co zagłusza pracę silnika: klimatyzację, nawiew, radio. Dzięki temu będziemy słyszeć, czy z sercem pojazdu jest wszystko w porządku, czy równo chodzi, czy nic nie stuka. Warto również obserwować obrotomierz. Samochód mimo puszczonego gazu ma mieć stałe obroty. Skaczące obroty silnika bywają oznaką awarii. Ostatnim elementem oględzin auta jest przejażdżka. Jeżeli sprzedający nie chce się na nią zgodzić, to możecie mu od razu podziękować. Nie dajcie sobie wmówić, że auto nie może wyjechać, bo akurat skończyło mu się ubezpieczenie. Jeżeli sprzedawca odmawia jazdy próbnej, to pewnie ma coś do ukrycia. Gdy jednak godzi się na naszą przejażdżkę, to również powyłączajmy wszystkie przeszkadzajki. Może bowiem się zdarzyć, że sprzedający chce nas zdekoncentrować. Nagle pach! – odkręca klimatyzację na full – patrz pan, jak chłodzi, lepiej niż lodówka! – Pach! – odkręca radio na maksa – słuchaj pan, jaki piękny, czysty dźwięk, lepiej niż kino domowe! – powie nam, a my, zamiast skupić się na drganiach kierownicy i nierównym przyspieszaniu, dajemy się uwieść sprzedającemu jak młokos Jagnie. Jeżeli wóz nam odpowiada, to na chłodno negocjujmy jego cenę. Nie dajmy się nabrać. Gdy oglądamy samo- chód, a nagle zjawiają się inni zainteresowani, mogą to być znajomi sprzedającego. Na jego prośbę udają klientów po to, byś się długo nie zastanawiał i szybko podjął decyzję o zakupie samochodu w obawie, że ktoś cię ubiegnie. Pozostaje ostatnia kwestia. Samochód z Polski czy z zagranicy? Kwestia gustu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Europejczycy na zachód od nas bardziej dbali o auto, że ich drogi tak nie zmęczyły zawieszenia samochodu. Jednak nie jest to regułą, należy tak samo uważać. Najbardziej na auta z nadwoziem kombi. Dosyć często takie auta z zagranicy są samochodami użytkowymi – pracowały na siebie w firmach, mogą mieć duży przebieg, być wyeksploatowane. Tak jak zostało zaznaczone, nie bierzmy słów sprzedającego zbyt poważnie: że to okazja, że Niemiec płakał, jak sprzedawał, że gonił aż do granicy. Okazje nie istnieją, każdy musi zarobić. ar 16 “Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016 reklama
Podobne dokumenty
Życie Olsztyna
20 latach będzie mógł się ubiegać o zwolnienie warunkowe. Wyrok nie jest prawomocny. red.
Bardziej szczegółowoŻycie Olsztyna
Najemca został wybrany. To warszawska spółka, w której udziały mają też olsztyńscy przedsiębiorcy. To Vega Consultingm, która w Olsztynie kupiła m.in. hotel Gromada. Umowa dzierżawy została podpis...
Bardziej szczegółowo