Życie Olsztyna

Transkrypt

Życie Olsztyna
REKLAMA
nr 15 (186 ) 2016 ISSN 1734-7076
NOWE
Życie
REKLAMA
(2.08.-16.08. 2016)
www.zycieolsztyna.pl
REKLAMA
NAKŁAD 25 000
Olsztyna
REKLAMA
2
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
z olsztyna
Kolej miejska w Olsztynie?
W związku z planowaną modernizacją torowiska na odcinku Olsztyn Główny – Braniewo wraca pomysł stworzenia
w mieście projektu na wzór kolei miejskiej. Tym razem koncepcja wyszła z urzędu marszałkowskiego.
Modernizacja odcinka Olsztyn – Braniewo ma być jednym
z pięciu podstawowych projektów regionalnych zamieszczonych w Krajowym Programie Kolejowym. Na liście rezerwowej
znajduje się natomiast remont 8-kilometrowego odcinka na trasie Gutkowo – Olsztyn Główny. Według szacunków, inwestycja
miałaby kosztować 230 mln zł. W ramach tego projektu zakłada się utworzenie trzech nowych peronów: przy al. Wojska Polskiego/ul. 1 Maja, w pobliżu elektronika oraz na Redykajnach.
Urzędnicy będą chcieli te koszty ująć w regionalnym programie operacyjnym dla województwa warmińsko-mazurskiego.
Dzięki temu można by było pomyśleć o stworzeniu systemu
kolei miejskiej dla północnych i północno-zachodnich osiedli
miasta. Przypomnijmy, że powyższa koncepcja nie jest nowa.
Przed kilkoma laty urzędnicy zastanawiali się nad wcieleniem
w życie tego pomysłu podczas remontu ul. Bałtyckiej, ale ostatecznie miasto postawiło na komunikację autobusową.
System kolei miejskiej ma zarówno plusy, jak i minusy. Pozytywnym aspektem byłoby lepsze skomunikowanie Gutkowa,
Redykajn i Likus z centrum miasta. Pociąg z Gutkowa do Olsztyna Głównego jedzie bowiem kilka minut. Minusem jest niewątpliwie koszt inwestycji. Nie wiadomo także, czy ludzie chętnie przesiądą się z samochodów do pociągów.
Modernizacja kolei
w regionie
Podróże z Olsztyna do stolicy szybsze o kwadrans i o ponad
godzinę skrócony czas przejazdu ze Szczytna do Ełku – to tylko niektóre plusy planowanych modernizacji kolei w regionie.
W Krajowym Programie Kolejowym zapisano ponad 1,5 mld
złotych, które mają zostać przeznaczone na projekty kolejowe
w naszym województwie.
– Przekazany do konsultacji Krajowy Program Kolejowy,
obiecujący początek działalności lotniska w Szymanach, budowę kanału przez Mierzeję Wiślaną oraz programy budowy dróg
zapewnią zdecydowaną poprawę systemu komunikacji Warmii
i Mazur oraz dogodne połączenie w regionie i z całym krajem
– przyznał Jerzy Szmit, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa.
Mieszkańcy regionu będą mogli liczyć na skrócony czas dojazdu między najważniejszymi ośrodkami Warmii i Mazur. Do
tego PKP planuje wprowadzić lepszą obsługę na stacjach i przystankach kolejowych.
Zmodernizowany zostanie odcinek na trasie Działdowo
– Olsztyn, dzięki czemu koleją dojedziemy szybciej do Warszawy (z 2 h 28 min. do 2 h 12 min.). Wyremontowany będzie także odcinek Szczytno – Ełk, co skróci podróż około 1 h 22 min.
Modernizacja nie ominie też odcinka Olsztyn – Korsze – Ełk
(z 2 h 24 min. do 1 h 47 min.).
Ogólnie Krajowy Program Kolejowy przewiduje realizację
siedmiu projektów o łącznej wartości przekraczającej 2,3 mld zł.
Lista podstawowa obejmuje pięć projektów na kwotę 1,5 mld zł.
– Propozycja rozwoju kolei w województwie warmińsko-mazurskim, przedstawiona w Krajowym Programie Kolejowym, oznacza dla mieszkańców wygodniejszą obsługę komunikacyjną. To również otwarcie regionu i większe możliwości
dla gospodarki i korzystniejsze warunki dla rozwoju turystyki
– powiedział Artur Chojecki, wojewoda warmińsko-mazurski.
Nowy wiceprezydent w ratuszu
Ryszard Kuć objął stanowisko zastępcy prezydenta Piotra
Grzymowicza. Przed objęciem wiceprezydentury Kuć był dyrektorem Przewozów Regionalnych w Olsztynie. Trzy lata temu
był także prezesem centrali tej spółki. Nowy wiceprezydent zastąpi zdymisjonowanego pod koniec kwietnia Bogusława Szwedowicza. Jego odwołanie to efekt umowy koalicyjnej prezydenta Piotra Grzymowicza z Platformą Obywatelską, a związane
jest z zakończeniem projektów budowy Zakładu Gospodarki
Odpadami Komunalnymi i linii tramwajowych, które nadzorował. I właśnie Kuć jako kandydat PO, z którą związany jest od
10 lat, obejmie zwolnione po Szwedowiczu stanowisko. Prezydent Grzymowicz ma już wyznaczone zadania dla swojego nowego zastępcy.
– Podlegać będą mu m.in. Zarząd Dróg Zieleni i Transportu, spółki komunalne oraz Wydział Komunikacji – wylicza prezydent.Jako wiceprezydent Ryszard Kuć zajmie się też budową
elektrociepłowni oraz rozbudową linii tramwajowej.
Aquasfera bez dachu
Popularna Aquasfera przejdzie poważny remont. Okazało
się, że trzeba wymienić dach tego obiektu.
Otwarcie pływalni nastąpiło na początku marca 2012 roku.
Firma, która wybudowała Aquasferę, udzieliła 5-letniej gwarancji. Ta mija wiosną 2017 roku. Na siedem miesięcy przed tą datą
miasto zażądało od wykonawcy, by naprawił dach. Trzeba zdjąć
obecne pokrycie i wykonać nowe, bo to dotychczasowe jest nieszczelne i woda przedostaje się na konstrukcję i do środka obiektu. Pojawiły się również problemy z systemem wentylacyjnym.
Ratusz rozpisał przetarg, by znaleźć wykonawcę, który naprawi te usterki. Szacunkowy koszt to około 1,5 mln zł. Potencjalni wykonawcy mają czas na składanie ofert do 9 sierpnia. Na
przeprowadzenie remontu miasto da wykonawcy 91 dni od daty podpisania umowy.
Obecny wykonawca obiektu nie chce przeprowadzić remontu w ramach obowiązującej gwarancji. W tej sytuacji miasto zleci prace firmie wybranej w przetargu i zapłaci za nie pieniędzmi z gwarancji, która została zabezpieczona.
Wykonawca nie zgadza się na takie rozwiązanie sprawy
i najprawdopodobniej znajdzie ona swój finał w sądzie.
Czytuś odkrywa
tajemnice biblioteki
Czy chcecie na chwilę poczuć się jak sławni detektywi? Interesują Was łamigłówki i zagadki trudne do rozwikłania? Lubicie świetną zabawę i dreszczyk emocji? Już niedługo będziecie mogli sprawdzić się w odkrywaniu bibliotecznych tajemnic!
Miejska Biblioteka Publiczna w Olsztynie zaprasza do
udziału w wyjątkowej grze bibliotecznej, w której do wygrania
będą książki „Tajemnica zaginionej kotki” Beaty Sarnowskiej.
Niczym bohaterowie tej wspaniałej opowieści, Wy również będziecie mogli wziąć udział w pasjonujących poszukiwaniach.
Czekają na Was zagadki, rebusy i mnóstwo zabawy.
Przybywajcie do filii nr 6 (ul. Jarocka 65) od 1 do 5 sierpnia
między 14:00 a 15:30. Dla każdego przewidzieliśmy drobne upominki. Natomiast podczas „Pikniku kosmicznego” (26 sierpnia)
wśród wszystkich uczestników gry biblioteka rozlosuje wspomniane wcześniej książki.
NOWE
Życie
Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza
INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik,
“
redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected];
redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik,
dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak,
Mirosław Rogalski, Olga Ropiak, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako;
okładka: JJP;
Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273;
(r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji.
Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie
prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Grupa WM Sp. z o.o.
Olsztyna
Nakład 25 000
olsztyn
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
3
Spór o śmieci uderza
lokatorów po kieszeni
Władze Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej każą płacić swoim lokatorom najwyższe stawki za odbiór śmieci. I to za kilkanaście miesięcy wstecz. Coraz więcej lokatorów buntuje się
przeciwko temu.
OSM to jedna z największych spółdzielni
mieszkaniowych
w Olsztynie. W swoich zasobach posiada ponad 220 bloków,
w których mieszka kilkadziesiąt tysięcy lokatorów. Każdy z nich
musiał się dostosować
do tzw. ustawy śmieciowej, która weszła
w życie w lipcu 2013
roku. Zgodnie z nią,
właściciele lub administratorzy nieruchomości płacą za wywóz
nieczystości
bezpośrednio urzędowi, który za to odpowiada.
W przypadku Olsztyna jest nim ratusz.
Olsztyńska Spółdzielnia
Mieszkaniowa, jako jedyna
w Olsztynie, nie dostosowała się do tych
zasad. Uznała, że lokatorzy sami mają
płacić w kasie ratusza
za wywóz nieczystości. OSM zaczęła pobierać opłaty dopiero na początku 2015 roku. W lutym
weszła wtedy w życie nowelizacja Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku
w gminach, która jednoznacznie wskazała, kto ma się
zajmować pobieraniem opłat
od lokatorów. Spółdzielnia
się podporządkowała i wzięła na siebie ten obowiązek.
Ale za wcześniejsze 20 miesięcy – czyli od lipca 2013
do lutego 2015 roku – nie zamierzała płacić. W tej sytuacji miasto zdecydowało się
na zastosowanie radykalnego
rozwiązania. Za sporny okres
naliczyło spółdzielni najwyższe stawki, które obowiązują
przy śmieciach nieposegregowanych, czyli 14,41 zł od osoby, a nie jak do tej pory 9,8 zł
jak za śmieci posegregowane.
Marta Bartoszewicz, rzeczniczka ratusza, twierdzi, że
jest to konsekwencja decyzji
podejmowanych przez prezesa OSM. Przypomina, że OSM
za sporny okres nie wywiązywała się z obowiązku złożenia
deklaracji o sposobie gromadzenia odpadów w imieniu
swoich mieszkańców, który
jest podstawą naliczania stawek. Stało się tak, jak twierdzi,
mimo licznych próśb do spółdzielni, by tak zrobiła.
– W takiej sytuacji mieliśmy ustawowy obowiązek
wydać decyzję określającą
wysokość opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi – informuje rzeczniczka
ratusza. – Opłaty wyliczyliśmy na podstawie orzeczenia
Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie,
który stwierdził, że w przypadku kiedy nie ma zgodności
mieszkańców danej nieruchomości co do sposobu gromadzenia odpadów, to przyjmu-
je się stawkę jak
za odpady zmieszane.
Bartoszewicz
przypomina, że
w budownictwie
wielorodzinnym
mieszkańcy mogą wybrać, czy
będą segregować
odpady, czy nie.
– Olsztyńska Spółdzielnia
Mieszkaniowa
mogła
w imieniu swoich mieszkańców
zdecydować, by
było inaczej, jednak w spornym
okresie – gdy
miała taką możliwość – nie zrobiła tego. W żadnej
innej spółdzielni nie było takich problemów
–
podkreśla
rzeczniczka.
Co w tej sytuacji
zrobiły
władze OSM?
Wysłały do swoich lokatorów pisma, z których wynika,
że niemal dwuletni spór między OSM a ratuszem najbardziej uderzy po kieszeni tych,
którzy segregowali śmieci.
Dlaczego?
– Spółdzielnia zażądała od
nas dodatkowych pieniędzy,
nawet od tych, którzy śmieci
segregowali – oburza się jedna z lokatorek bloku przy ul.
Gałczyńskiego. – Żeby tego
było mało, to naliczyła nam
te opłaty za 20 miesięcy, po-
cząwszy od 1 lipca 2013 roku, czyli za czas, za który toczy spór z miastem. A my nie
chcemy być tego ofiarami.
Lokatorka dodaje, że musi teraz dopłacić około 350 zł.
Coraz więcej lokatorów buntuje się przeciwko takiemu postawieniu sprawy.
– Trzeba było poinformować mnie w lipcu 2013 roku,
że część lokatorów nie chce
segregować śmieci, w związku z czym wszystkich będzie
obowiązywać wyższa stawka opłat za odbiór odpadów
i pobierać ją do czasu rozstrzygnięcia sporu – napisała do spółdzielni jedna z lokatorek bloku przy ul. Polnej.
– Jakim prawem żąda się ode
mnie ponoszenia finansowych skutków wojny prezesa
OSM z ratuszem oraz grozi mi
się sądem.
Chcieliśmy się dowiedzieć w spółdzielni, dlaczego lokatorzy muszą regulować opłaty wstecz. Niestety,
do zamknięcia tego numeru
„Życia Olsztyna” nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Za to
na stronie internetowej spółdzielni oraz w ostatnim biuletynie spółdzielczym można
prześledzić całą korespondencję prowadzoną przez
władze OSM z władzami
Olsztyna. Wynika z niej, że
zarząd OSM wielokrotnie podejmował próby wypracowania wspólnego stanowiska
z radnymi rady miasta oraz
prezydentem miasta.
– Zarówno prezydent, jak
i radni pozostali bierni wobec propozycji spółdzielni
dotyczących m.in. zróżnicowania stawek opłaty za gospodarowanie odpadami ko-
munalnymi dla mieszkańców
budownictwa jedno- i wielorodzinnego oraz eliminacji odpowiedzialności zbiorowej w procesie segregacji
odpadów komunalnych na
nieruchomościach – czytamy
w spółdzielczym biuletynie.
Władze OSM przyznają,
że nadal pozostają w sporze
z ratuszem co do obowiązku
składania deklaracji i uiszczenia opłat za mieszkańców
za okres od 1 lipca 2013 do 31
stycznia 2015 roku mimo – jak
twierdzą – wielokrotnie wyrażanej przez zarząd spółdzielni
woli porozumienia.
Krzysztof Szymański
4
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
aglomeracja olsztyńska
Purda szuka przewoźników
i... nowych mieszkańców
Władze tej podolsztyńskiej gminy chcą zlecić prywatnym przewoźnikom dowóz dzieci do szkół znajdujących się na jej terenie. Już teraz zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznacza
się na nowe zajęcia.
Gmina Purda jest obszarem bardzo atrakcyjnym
dla turystyki i wypoczynku, zwłaszcza dla zapracowanych,
zestresowanych
mieszkańców wielkich aglomeracji oraz turystów. Teren jest tu urozmaicony pagórkami, lasami, jeziorami,
rzeczkami i alejami starych
drzew. Lasy na terenie gminy zajmują ponad połowę jej
powierzchni.
Purda to jedna z sześciu
gmin graniczących z Olsztynem. Zameldowanych w niej
jest ponad 8 tys. osób. Obecnie władzę sprawuje wójt
Piotr Płoski. Jednym z jego
pomysłów po objęciu fotela wójta była zmiana zasady
dowozu dzieci do placówek
oświatowych znajdujących
się na terenie gminy.
– Przed moim przyjęciem
do urzędu, z kasy gminy,
Piotr Płoski - wójt gminy Purda
w niektórych przypadkach,
płacono przewoźnikom po
55 zł za jeden przejechany
kilometr. Dla mnie były to
niewyobrażalnie duże pieniądze jak na taką usługę
– mówi wójt Piotr Płoski.
Władze
gminy
Purda postanowiły to zmienić.
Wprowadzono nowe zasady, rezygnując z dotychczasowych. Teraz przewoźnikom zleca się obsługę
poszczególnych tras.
Gmina Dywity wśród 20 najlepszych gmin wiejskich w rankingu „Rzeczpospolitej”!
Najlepsi w regionie, w czołówce krajowej
Gmina Dywity znalazła się w pierwszej dwudziestce w Polsce w kategorii gminy wiejskie
Rankingu Najlepszych Samorządów „Rzeczpospolitej” 2016! Gmina zajęła znakomite 18.
miejsce, najwyższe spośród gmin wiejskich z regionu Warmii i Mazur! Uroczysta gala
Rankingu odbyła się 18 lipca w siedzibie „Rzeczpospolitej” w Warszawie.
Ranking Najlepszych Samorządów „Rzeczpospolitej”
jest jednym z najbardziej prestiżowych w Polsce. Redakcja najbardziej opiniotwórczego medium ostatniej dekady,
jak reklamuje się „Rzeczpospolita”, zorganizowała go
już po raz dwunasty. Ranking
odbywa się w trzech kategoriach: miasta na prawach powiatu, pozostałe gminy miejskie i miejsko-wiejskie oraz
gminy wiejskie. W tej ostatniej kategorii do udziału
w rankingu zostało zaproszonych 250 gmin wiejskich z całej Polski, które pozytywnie
przeszły pierwszy etap: najlepiej zarządzały swoimi finansami w latach 2012-15 i jednocześnie najwięcej w tym czasie
inwestowały.
Podczas pierwszego etapu oceny Kapituła wzięła pod
uwagę dane z Ministerstwa Finansów dotyczące wszystkich
samorządów w Polsce. W drugim etapie do wszystkich 250
gmin, które pozytywnie przebrnęły przez pierwszy etap,
zostały wysłane ankiety z pytaniami sprawdzającymi m.in.
udział wydatków na realiza-
cję kontraktów
z organizacjami pozarządowymi w latach
2012-2015, liczbę
nowych
podmiotów gospodarczych
w gminie, wiarygodność kredytową, wyniki
testu szóstoklasistów i gimnazjalistów, innowacyjne
rozwiązania czy gospodarkę przestrzenną. Gmina Dywity po raz pierwszy wzięła udział w tym rankingu i od
razu wskoczyła do najlepszej
dwudziestki gmin wiejskich
w całym kraju, plasując się na
18. miejscu – najlepszym spośród gmin wiejskich z Warmii
i Mazur.
– To sukces, na który przez
ostatnie lata pracowali mieszkańcy, radni i pracownicy
urzędu – uważa Jacek Szydło,
wójt gminy Dywity, który reprezentował ją na finałowej
gali w Warszawie.
W kategorii gmin wiejskich zwyciężyła podkra-
kowska gmina Zielonki. Warto dodać, że kryteria oceny
samorządów zostały ustalone przez Kapitułę Rankingu,
której przewodniczy prof. Jerzy Buzek, były premier, europoseł i były przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
W Kapitule zasiadają również
Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, czy
Hanna Majszczyk, wiceminister finansów.
– Samorządy to istota demokracji i nasza droga do rozwoju – podkreślał podczas gali prof. Jerzy Buzek.
– W ten sposób zaoszczędziliśmy dużo pieniędzy.
I wykorzystujemy je z pożytkiem. Fundujemy dzieciom
z naszej gminy dojazd i korzystanie z basenu – mówi
wójt Płoski.
Gmina daje do dyspozycji
przewoźnikom łącznie 9 tras,
każda z nich licząca średnio
po kilkanaście kilometrów.
Na dwie z nich samorząd
wybrał już firmy.
– Pozostało jeszcze 7 – mówi Jarosław Dzioba, zastępca
wójta Purdy. – W tej chwili
jesteśmy na etapie ogłaszania
przetargu na to zlecenie. Obwieszczenie w tej sprawie powinno ukazać się na początku sierpnia.
Więcej informacji zainteresowani przewoźnicy będą
mogli uzyskać na stronie internetowej Urzędu Gminy:
www.purda.pl.
– Zachęcamy wszystkich
chętnych do uczestnictwa
w tym przetargu – apeluje zastępca wójta.
Władze gminy Purda
szukają nie tylko prywatnych
przewoźników, ale również... nowych mieszkańców.
Z racji bliskiego sąsiedztwa
mieszkańcy stolicy regionu
przeprowadzają się głównie
do dwóch pobliskich samorządów – największą popularnością cieszą się bowiem
wsie leżące na terenie gmin
Stawiguda i Dywity. Władze Purdy chcą zmienić tę
tendencję. W przypadku tej
gminy, olsztynianie na miejsce przeprowadzki najczęściej wybierają miejscowość
Szczęsne. Wójt Piotr Płoski
liczy, że na tej jednej wsi się
nie skończy.
– Chcemy przyciągnąć
do siebie nowych miesz-
kańców. Magnesem mają
być zwolnienia z podatków.
Chodzi mi o ulgi w opłatach
od nieruchomości – mówi
Płoski.
W tej sprawie wójt prowadził rozmowy z radnymi
od połowy czerwca. W końcu są efekty.
– Rada gminy poparła moją propozycję zmierzającą do zachęcania nowych mieszkańców do
zamieszkania na terenie
Purdy – mówi wójt Płoski. – Zgodnie z tą koncepcją osoba, która wybuduje
się u nas, zostanie zwolniona z podatku od nieruchomości na okres 5 lat. Jestem
przekonany, że to atrakcyjna zachęta ze strony
naszej gminy.
olsztyn
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
5
Relaks bliżej natury
W Olsztynie powstanie kemping. Jest najemca, który w ciągu trzech lat ma uruchomić nowe miejsce wypoczynku. Każdego roku tysiące turystów zaglądają do stolicy regionu. Dotychczas
nasze miasto było dla nich przystankiem w drodze nad Wielkie Jeziora Mazurskie. Ta tendencja jednak powoli się zmienia. Inwestycje zrealizowane w ostatnich latach zachęcają do pozostania u nas na dłużej. Poprawiają się baza noclegowa i infrastruktura nad olsztyńskimi akwenami.
Już nie tylko mieszkańcy stolicy regionu wiedzą,
że wokół urokliwego Jeziora
Długiego można spacerować,
biegać, jeździć rowerem i ćwiczyć na przyrządach siłowych
pod chmurką. Świetne warunki – to już zaskakuje niewielu
w kraju, coraz częściej dowiadują się o nich przybysze z zagranicy – przygotowane zostały także nad jez. Ukiel.
W Centrum Rekreacyjno-Sportowym „Ukiel” można
wypożyczyć m.in. sprzęt pływający, rowery, rolki, inne
urządzenia sprzyjające aktywności. Można zażywać kąpieli słonecznych, wodnych, zjeść
i wypić coś w lokalach usytuowanych na nabrzeżu.
– Ciężko pracowaliśmy,
aby ponownie zwrócić się
w kierunku jezior – przyznaje prezydent Olsztyna Piotr
Grzymowicz. – Wiemy, że nasze miasto ma ogromny potencjał turystyczny. Nie ustajemy
w staraniach, by przyciągnąć
do nas jak najwięcej inwestorów, a w konsekwencji, aby
miasto było coraz chętniej odwiedzane przez przyjezdnych.
Magnesem może być kemping. Co prawda takiego jeszcze nie ma, ale to ma się zmienić. Właśnie podpisaliśmy
umowę na 20-letnią dzierżawę terenu przy Słonecznej Polanie. To oznacza, że
turyści znajdą tam doskona-
Przyjemna rekreacja
Szaleństwo nad jez. Ukiel
łe miejsce do wypoczynku na
łonie natury.
Najpóźniej w ciągu trzech
lat mają powstać pole namiotowe, 30 stanowisk dla kamperów i przyczep kempingowych, parking na co najmniej
60 miejsc. Sześćdziesiąt pokoi
będzie do dyspozycji gości
w domkach. Nie może zabraknąć oczywiście odpowiedniego zaplecza: sanitariatów,
kuchni, sklepu spożywczego,
świetlic, saun, pralni i miejsca
na odpady. Budynki powinny
stanąć nie bliżej niż 70 m od
brzegu jeziora. To wszystko
na 50 tys. m2.
A przecież zabytki i infrastruktura to niejedyna zachęta, by odwiedzić gród nad Łyną. Wszystkim przyjezdnym
oferujemy atrakcyjny program „Nocujesz – Zyskujesz”.
– W tej promocyjnej akcji
bierze udział czternaście hoteli i pensjonatów oraz trzy
miejskie instytucje – przypomina Krzysztof Otoliński, dyrektor Biura Promocji Urzędu
Miasta Olsztyna. – Za noclegi
przyjezdni zyskują zniżki.
Lista obiektów biorących
udział w akcji oraz informacje
o promocji są na stronie visit.
olsztyn.eu.
Natomiast
podpowiedzi dotyczące zwiedzania
Olsztyna są w dwóch mobilnych aplikacjach. Visit.Olsztyn to przewodnik wykonany
w oparciu o technologię rozszerzonej rzeczywistości. Umożliwia interaktywne korzystanie
z informacji turystycznej wyświetlanej na ekranie telefonu.
W Audio-Trip przyjezdni znajdą godzinną wycieczkę po naszym mieście, na którą składa
się 13 lokalizacji.
Doskonałą ofertą przyciągającą do Olsztyna są też
imprezy, których latem nie
brakuje. Choć za nami już
połowa wakacji, to w kalendarzu jeszcze wiele interesujących wydarzeń. Jednym
z najważniejszych będzie kolejna edycja Green Festival. Już
13 i 14 sierpnia nad jez. Ukiel
pojawią się m.in. Reni Jusis,
Domowe Melodie, Krzysztof
Zalewski oraz Łona i Webber.
Nie zabraknie atrakcji pozamuzycznych, czyli flyboardu,
freesbie, fitnessu. Tych, którzy już bywali na tej imprezie,
czeka nowość. Pierwszy raz
w historii uruchomiona zostanie wyjątkowa scena. Do Olsztyna zawita Red Bull Container Stage. Z jej dachu swoje
sety prezentować będą najlepsi polscy didżeje, m.in. Envee
i Falcon1.
Tydzień wcześniej kolejna edycja innej imprezy, która już na dobre zadomowiła
się w Olsztynie. To Festiwal
Piosenki Inteligentnej „Bez
Lipy”. Pierwszego dnia bezkompromisowa Maria Peszek,
zaś drugiego Acid Drinkers,
Tides From Nebula i SIQ.
Wszyscy, którzy chcieliby
dowiedzieć się więcej o historii Olsztyna, powinni zajrzeć
do Muzeum Nowoczesności.
W zabytkowym tartaku Raphaelsohnów za darmo można prześledzić dzieje naszego
miasta. To niezwykła podróż
w czasie, podczas której jest
okazja obejrzeć niezwykłe wynalazki, poznać metody produkcji, podróży, budowania
i komunikowania się.
6
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
nasze osiedla
Osiedle Redykajny
Największą atrakcją Redykajn były ostatnio trzy kozy, które pojawiły się na ul. kardynała Hozjusza, tuż za przejazdem kolejowym. A przecież zwierzęta w tej części Olsztyna nie powinny
dziwić – wokół same lasy i pola, więc nie brakuje też ich dzikich mieszkańców: saren, dzików, a nawet łosi.
Redykajny, osiedle położone w północno-zachodniej
części Olsztyna, to większa
część pruskiej wsi Redykajny
z XIV w., włączona w granice
miasta pod koniec lat 80. XX
wieku. Obecnie liczy 610 hektarów, z czego ledwie szósta
część jest zabudowana – reszta to tereny zielone, płuca miasta. Jest to piąte pod względem wielkości osiedle, ale
rzadko zaludnione – mieszka
w nim ok. 2 tys. osób. Jego granice łatwo określić, bo od północy i wschodu stanowią je
Łyna i leśna droga gruntowa
łącząca ul. Leśną z Narcyzową, od południa – linia kolejowa na Morąg (od ul. Wędkarskiej 8 do ul. Krańcowej
za hotelem Kur), a od zachodu pionowo biegnie na północ do Łyny, zahaczając o kawałki brzegów jezior Tyrsko Kościół parafii św. Alberta prowadzonej przez Księży Werbistów
i Redykajny oraz zabudowa- mieszkaniowa znajdują się wodzi się z języka staropruskiego i oznacza zagrodę
nia wsi Redykajny. Bo – żeby poza granicami osiedla!
należącą do Prusa o imieniu
było ciekawiej – wszystkie inBywali tu Kopernik
Rayn/Raine). Akt lokacyjny
ne miejsca o nazwie „Redykaji papież
dla wsi wystawiła kapituła
ny”, czyli: sołectwo w gminie
Nazwa wsi Redykaj- warmińska prawdopodobnie
Dywity, rezerwat torfowiskowy, jezioro oraz spółdzielnia ny (niem. Redigkainen) wy- już w 1348 r. Lokowanie wsi
Bloki przy ul. Lawendowej i Liliowej nie są wysokie
na prawie chełmińskim odbyło się 22 lipca 1363 r., kiedy
to Prusowi Sormentowi nadano 23 włóki. Był to teren pogranicza warmińsko-krzyżackiego, więc mocno dotykały
go wojny, czyniąc tzw. pustki.
Wiadomo, że w czasie wojen
z zakonem osiedlał polskich
osadników w Redykajnach
Kopernik, odwiedzając wieś
kilka razy. Nigdy nie była to
duża miejscowość – w 1785 r.
we wsi mieściło się 13 domów.
Teraz jest niewiele więcej
i około stu mieszkańców.
Polska nazwa Redykajny
pojawiła się w 1879 r., bo na-
dal mieszkali tu Polacy. Warmińskość okolicy podkreślają oczywiście kapliczki. Jedna
(z 1886 r.) znajduje się w lesie na granicy miasta z gminą, na małej polanie. W granicach Olsztyna większa część
dawnej wsi Redykajny znalazła się na początku lat 90., bo
wcześniej (w 1988 r.) po wielu latach starań, na prywatnych gruntach wsi ruszyła
budowa Wyższego Seminarium Duchownego Metropolii Warmińskiej „Hosianum”.
Notabene projektowali je olsztyńscy architekci. W czerwcu
1991 r. poświęcił je sam papież Jan Paweł II, który tam
zamieszkał w czasie swej pielgrzymki, co upamiętnia kamień z tablicą wmurowaną 10
lat później. Pierwsi alumni zamieszkali na Redykajnach we
wrześniu 1991 roku. Budowę
kościoła seminaryjnego ukończono w 1992 roku. Obecnie
mieści się tu także Wydział
Teologii UWM.
Osiedle warte ochrony
Redykajny warte są szczególnej troski ze strony urbanistów i ekologów ze względu
na swe walory przyrodnicze.
Są częścią Leśnego Kompleksu Promocyjnego „Lasy Olsztyńskie”. Redykajny wchodzą
w skład obrębu leśnego Łyna,
bogatego w unikatową florę
i faunę. Cały LKP ma ponad
35 tysięcy hektarów i obejmuje teren nadleśnictw Olsztyn
i Kudypy oraz lasy gminy
Olsztyn. Ma swój program
rozwoju, co oznacza możliwość budowy nowych tras pieszo-rowerowych, ścieżek edukacyjnych i innych obiektów
rekreacyjnych służących społeczeństwu miasta i turystom.
W LKP testuje się nowe
technologie leśne i prowadzi doświadczenia naukowe
– w radzie naukowej zasiadają leśnicy, naukowcy
z UWM, podmiejscy samorządowcy i wiceprezydent
Olsztyna. W zasięgu terytorialnym LKP znajdują się
m.in. osiedlowe jeziora: Redykajny, Tyrsko (niegdyś rezerwat przyrody z uwagi na
rzadką roślinę poryblin jeziorny, zwane popularnie
Żbikiem) i maleńki właściwy
Żbik (prywatne). Sporo tu też
małych oczek wodnych i bagienek. Nie powinno więc
budować się tu byle jak i byle gdzie, choć kilku nowobogackich maszkar, które już
nasze osiedla
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
7
– zielone płuca miasta
Ul. Żbicza spoczywa w krzakach
kierowcom, którzy zdejmowali bariery broniące wjazdu lub je objeżdżali, skracając sobie drogę do ul. Leśnej.
Nadzieję na poprawę komunikacji osiedla z resztą świata
niesie dopiero projekt budowy ul. Nowobałtyckiej.
Prywatne pomosty nad Podkówką
powstały np. przy Lawendowej, trudno nie zauważyć. Są
skrzyżowaniem Disneylandu z zamkiem rumuńskiego
wampira Drakuli.
Przeciwko blokom
Na początku lat 90. XX w.
terenem Redykajn zainteresowała się Spółdzielnia Mieszkaniowa „Redykajny” z Gutkowa, która zaczęła realizować
osiedle domów jednorodzinnych. Potem powstawały tu
inne domy, głównie szeregowce, jednorodzinne lub niewysokie bloki (najwyżej 3 piętra). I całe szczęście, bo to teren
krajobrazowo przepiękny, pełen naturalnej zieleni. Nie ma
tu wielkich firm ani instytucji. Jest dom pomocy społecznej, spora drukarnia dziełowa,
firma budowlana, kościół parafii św. Arnolda i dwa duże
markety.
Największym obiektem
przemysłowym osiedla Redykajny jest miejska oczysz-
Ścieżka rowerowa i piesza biegną już wzdłuż całej ul. Hozjusza
czalnia ścieków nad Łyną. I to
właśnie oczyszczalnia chroni
ten teren przed zakusami deweloperów. Bo wg planu zagospodarowania przestrzennego, w jej strefie ochronnej
nie mogą powstawać żadne
budynki, bo narażałoby to ich
mieszkańców na niezdrowe
wyziewy. A były takie zakusy w 2011 r., gdy nad brzegami uroczego, ale małego jezio-
ra Podkówka (inaczej Siginek
albo Kopytko) jedna z olsztyńskich firm próbowała postawić trzy apartamentowce.
Lokalna społeczność oprotestowała pomysł i prezydent
miasta stanął po ich stronie.
Do 2015 r. odbyło się wiele sądowych sporów urzędu miasta z inwestorem i wojewodą
w sprawie pozwolenia na budowę. Świadczą o tym ruiny
ław fundamentowych ukryte w chaszczach i nieużytkach
z wysoką dziką trawą. To teren wart zagospodarowania
rekreacyjnego.
Niebezpieczeństwo wysokiej zabudowy jednak
wciąż istnieje, bo większość
osiedlowych gruntów jest
tu prywatna, a to w Polsce
najczęściej oznacza nieliczenie się z interesem publicznym. Bariery (i rowy) prywatności stoją także na jednej
z ulic za jez. Podkówka. Jedyną i główną trasą komunikacji ze światem jest więc
ulica Hozjusza od południa
i polne drogi do wsi na północy i zachodzie. Przykładem niechlubnym jest też ul.
Wąwozowa. Na czas remontu ulicy Bałtyckiej wykorzystywano ją do objazdu osiedla, a potem zamknięto, choć
miasto wpompowało w jej
remont 650 tys. zł. Jest teraz
traktem pieszo-rowerowym,
co nie podoba się niektórym
Rada się stara
Osiedlowa rada mieszkańców stara się zachować rekreacyjne walory osiedla. Do tego
celu wykorzystuje oczywiście
Olsztyński Budżet Obywatelski. W efekcie zgłoszonych
projektów niemal cala ul. Hozjusza ma trakt pieszo-rowerowy, a przy nim obleganą codziennie ścieżkę rekreacyjną
z różnymi urządzeniami. Ostatni odcinek drogi rowerowej
ukończono kilkanaście dni temu. Z inicjatywy osiedlowych
działaczy co roku odbywają się rajdy kijkowo-rowerowe
i kuligi noworoczne.
Na
interwencję
rady osiedla przywrócono
oświetlenie i zamontowano na nowo tablicę z nazwą
ulic u zbiegu Lawendowej
i Liliowej (większość ulic
ma takie roślinne nazwy).
Podobna interwencja będzie
potrzebna chyba u wlotu
w ul. Żbiczą z ul. Hozjusza,
bo drogowskaz leży w krzakach. Kozy chyba go nie
przewróciły?
Również twórca przejścia na przystanek autobusowy przez jezdnię w pobliżu sklepu Rast chyba się
pomylił, bo pasy prowadzą
w trawnik.
Tekst i zdjęcia
Jerzy Pantak
8
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
kobietą być
Stronę przygotowała OR
Czy naprawdę kupujesz perfumy?
Ten kuszący zapach to perfumy czy... woda perfumowana? A może twój ulubiony flakonik jest w istocie wypełniony wodą toaletową? Dlaczego niektóre zapachy utrzymują się na skórze do
wieczora, a inne ulatniają się po kilkunastu minutach? I z jakiego powodu panowie pachną intensywniej od kobiet?
Zdejmujemy
nakrętkę
i zaciągamy się zapachem
– jest piękny, czy warto go kupić? To zależy, czego oczekujemy. Jeśli chcemy zapłacić
stosunkowo niewiele i pachnieć przez godzinę lub dwie,
to wybieramy wodę toaletową. Jest ona oznaczona na
butelce skrótem EDT (z francuskiego „Eau de Toilette”).
W jej składzie olejki zapachowe
stanowią od 5 do 15 procent.
Jeśli zależy nam na tym,
aby pachnieć dłużej, to warto wybrać nie wodę toaletową, ale wodę perfumowaną.
Olejki zapachowe wypełniają od 10 do 20 procent jej
składu, a więc utrzyma się
na skórze przez co najmniej
trzy, cztery godziny. Skrót,
który widnieje na butelce
wody perfumowanej, to EDP
od „Eu de Parfum”.
Woda perfumowana jest
zwykle znacznie droższa od
toaletowej, daje jednak tę niesamowitą trwałość zapachu.
Robiąc pachnące zakupy, szukajmy więc na flakoniku francuskich literek EDT bądź EDP,
by zawsze wiedzieć, co tak naprawdę kupujemy.
Zapytane, co chciałybyśmy dostać w prezencie, dajmy odpowiedź niezwykle
podstępną: „perfumy”. To
dopiero będzie podarunek!
Perfumy to najwyższa półka,
szczebel nad wodą perfumowaną i wodą toaletową. Perfumy dzielą się na dwie kategorie – na perfumy właściwe
(do 43 procent olejków zapa-
chowych) oraz ekstrakt z perfum (nawet 60 procent składu stanowią olejki). To już
najwytworniejsze
pachnidła, bardzo kosztowne. Możemy je nabyć w perfumerii,
a w drogeriach są ustawione za szklanymi gablotami.
Kosztują średnio od trzystu
do grubo ponad tysiąca złotych za flakonik. A więc bie-
da temu z panów, który obiecał ukochanej, że podaruje jej
perfumy. Niech teraz honorowo dotrzyma słowa!
A czym my możemy obdarować swoich mężczyzn?
Wodą kolońską lub wodą
toaletową. To są dwie najczęściej polecane opcje dla
panów ze względu... na niską zawartość olejków zapa-
chowych! Panowie mają bowiem odwrotną sytuację od
nas, kobiet. Ich męskie hormony bardzo intensywnie
reagują na olejki zapachowe,
a stężenie tych substancji
w wodach perfumowanych
i perfumach jest wysokie.
Chcąc uniknąć zapachowego koktajlu Mołotowa, producenci męskich kompozycji proponują je głównie
w formie wody toaletowej
i kolońskiej.
Panowie to szczęściarze
– skropią się niedrogim pachnidłem, a będą ciągnąć za sobą zapach niczym paw swój
barwny ogon. My do takiego
efektu potrzebujemy drogich
perfum lub wody perfumowanej. Należy jednak pamiętać, że intensywny i długotrwały zapach, którym hojnie
uraczymy wszystkich dookoła, bywa niewskazany. Na co
dzień lepiej wybrać wodę toaletową – lekką i subtelną,
ale nie za prowokacyjną. Natomiast wodę perfumowaną
bądź perfumy zostawmy sobie na wieczorne wyjście, gdy
chcemy pachnieć uwodzicielsko i drapieżnie.
Pachnące ciekawostki
– Najdroższy zapach na świecie, który jest w powszechnym użyciu, kosztuje trzy tysiące złotych za
flakonik i jest wodą perfumowaną,
a nie perfumami.
– Niektórzy producenci perfum dodają do swoich arcydzieł
substancje maskujące skład danej kompozycji zapachowej. W ten
sposób bronią się przed wścibskim
nosem konkurencji, która mogłaby skopiować ciekawą kompozycję.
– Osoby, które zawodowo
tworzą kompozycje zapachowe
dla różnych firm, nazywani są
w branży nosami. Najlepsze nosy mają szczególnie rozwiniętą wyobraźnię zapachową – potrafią zapamiętać bardzo dużo
zapachów i wyobrazić sobie, jak
będą one pachnieć w różnych
zestawieniach.
– Nosy – mimo układania
z pachnących nut najpiękniejszych kompozycji – nie mają lepszego węchu od przeciętnego człowieka. Mają za to tę niebywałą
pamięć do zapachów, dzięki której ich dzieła mogą liczyć nawet
kilkaset składników tworzących
spójną całość.
Witaminowa
maseczka na twarz
Ta maseczka jest przeznaczona dla skóry zmęczonej i ziemistej, potrzebującej odżywienia. Do
jej wykonania będziemy potrzebowały łyżki miodu, łyżeczki oliwy z oliwek, jajka oraz dwóch
plastrów świeżego ogórka. Po zmyciu maski skóra będzie gładka, odżywiona i bardziej elastyczna. To domowy kosmetyk pielęgnacyjny w sam raz na lato!
Podstawą maski jest naturalny miód. Ma on działanie odżywiające, antybakteryjne i łagodzące – redukuje opuchliznę.
Leczy stany zapalne i świetnie
nawilża skórę. Do miodu dolewamy oliwę z oliwek. Tłoczona na zimno jest wysoce odżywczym produktem nie tylko
kulinarnym, ale właśnie kosmetycznym. W przeciwieństwie do
innych olejów dobrze się zmywa,
dzięki czemu skóra pozostanie
pięknie nawilżona, ale nie tłusta.
Trzecim składnikiem naszej witaminowej maski jest jajko. Wystarczy nam samo żółtko, które wlewamy do miodu i oliwy. Dzięki
niemu maseczka zyska kolejne
wartości odżywcze, a przy tym
nabierze kremowej tekstury.
Składniki mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji.
Nim nałożymy maseczkę, pamiętajmy o tym, by twarz była umyta
i bez makijażu. Warto też poddać
skórę działaniu ciepła, by przed
aplikacją maski pory były maksymalnie rozszerzone. W tym celu
pomoże nam namoczona w gorącej wodzie ściereczka, którą położymy na twarz. Następnie na
rozgrzaną skórę kładziemy maseczkę, a na powieki – po plastrze
świeżego ogórka. Ma on działanie nawilżające i rozświetlające,
a jego pH jest wyjątkowo korzystne dla cienkiej skóry zmęczonych
powiek. Trzymamy maseczkę na
twarzy przez ponad kwadrans,
staramy się zrelaksować.
Maskę zmywamy ciepłą
wodą, ale po wszystkim warto schłodzić skórę, by zamknąć
rozszerzone pory. Był to prawdziwy koktajl zdrowia. Rozpieszczajmy się w ten sposób
choćby raz w tygodniu, a skóra
odwdzięczy się zdrowym kolorytem i większą elastycznością.
Zdrowy styl życia
Stronę przygotowała OR
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
9
Gdy słońce zajdzie nam za skórę
Największy pech, to wyjść na plażę po raz pierwszy tego lata i zejść w podskokach, nie mogąc dotknąć zaczerwienionej skóry. Nierzadko wystarczy chwila do poparzenia słonecznego. Pół
godziny na słońcu bez kremu z filtrem lub ucięcie drzemki na kocyku – i paląca pamiątka z wakacji gotowa. Znamy proste, domowe sposoby na to, by szybko złagodzić dokuczliwy ból skóry
po oparzeniu słonecznym.
Gdy czujemy to charakterystyczne pieczenie, a czerwony kolor zaczyna przebijać się przez dotychczasową
opaleniznę, to znak, że w nocy trudno nam będzie uleżeć.
Czy nagrzaną skórę posmarować oliwą z oliwek lub jakimś
tłustym kremem? Kiedyś sądziło się, że tłuszcz jest dobry
na poparzenia, ale dziś odradza się kontakt gęstych, ciężkich cieczy z podrażnioną skórą o zachwianym pH. A więc
nie smarujmy poparzonego
ciała żadnym tłuszczem, bo to
tylko pogorszy sprawę.
Znacznie rozsądniej będzie
schłodzić się wodą. Chłód obniża temperaturę zakończeń
nerwowych skóry, dzięki czemu działa przeciwbólowo. Zaczynamy od polewania ciała wodą letnią, by stopniowo
przekręcać kurek na chłodniejszą i chłodniejszą, ale – co ważne – unikamy bardzo zimnego
prysznica. Rozpalona, poparzona skóra może źle znieść
gwałtowne skoki temperatur.
Z tego samego powodu nie należy przykładać lodu do poparzenia słonecznego.
Sposobem babuni, który
naprawdę działa, jest okład
z kefiru, jogurtu naturalnego
lub maślanki. Można je położyć bezpośrednio na poparzoną powierzchnię ciała lub też
zrobić okłady z gazy nasączonej tym nabiałem. Wspomniane produkty nieco zakwaszą
skórę i złagodzą stan zapalny.
Muszą to być jednak kefiry czy
maślanki bez cukru. Zaczerwienień nie wolno smarować
schłodzić i pokroić w plasterki.
Zimne plastry przykładamy do
zaczerwienionych miejsc i trzymamy przez kwadrans. Delikatny sok z ogórka ma silnie
działanie łagodzące i pomaga
skórze odzyskać dobre pH.
Gdy poparzona skóra bardzo boli, tworzą się na niej bąble, dokucza nam gorączka
– wtedy warto pójść do lekarza lub przynajmniej do apteki. Farmaceuci zaproponują
jogurtem owocowym, bo cukry i sztuczne dodatki mogą
mocno podrażnić skórę.
Ekspresową pomocą przy
lekkim poparzeniu słonecznym jest też piana ubita z białek jaja kurzego. Surowe białko
zawiera cystatynę, która hamuje stany zapalne i sprawia,
że skóra szybciej się goi i regeneruje. Musem łagodzącym
zaczerwienienie będzie więc
piana ubita z białka, którą nałożymy na podrażniony naskórek. Pamiętajmy, by z naszej kojącej maseczki pozbyć
się żółtka, które niweluje działanie białka w tym zakresie.
Kwiatek z parapetu może okazać się skuteczniejszym
środkiem łagodzącym niż
kosztowny preparat apteczny.
Mowa o aloesie, słynącym ze
swoich prozdrowotnych właściwości. Sok z liści aloesu zawiera enzymy przyśpieszające
regenerację naskórka, ma działanie ściągające, a do tego działa
przeciwzapalnie. Ponadto aloes
aktywizuje w naszym ciele komórki odpowiedzialne za gojenie się skóry. By złagodzić poparzenie słoneczne, wystarczy
schłodzonym sokiem z aloesu
nasączyć gazę i przyłożyć do
skóry na kwadrans.
Gotując rosół, niektórzy
dodają do niego szczyptę kurkumy. Nie dość, że to jedna
z najzdrowszych przypraw
świata, to jeszcze nadaje bulionowi przepiękny, złocisty
kolor. Ta indyjska przyprawa
ma jeszcze jedno cenne zastosowanie – intensywnie przyspiesza proces gojenia się skóry. Można dodać jej trochę do
soku z aloesu i taką pastę nałożyć na podrażnione miejsca.
Wiele
osób
pamięta
z dzieciństwa zalecenie babci,
by oparzony zupą język uko-
środek, który bezpiecznie złagodzi poważne zmiany skórne. Gdy jednak zwyczajnie
pieką nas zaczerwienione plecy, a przypalona pupa odmawia pozycji siedzącej, to śmiało można sięgnąć po miód,
ocet, aloes, ogórek, kefir lub
chłodną wodę. Są tanie i łatwo dostępne, a my pomagamy sobie naturalnie, kontynuując ludowe tradycje.
OR
ić łyżką miodu. Ssąc ten słodki pszczeli skarb, już po chwili dało się odczuć ulgę. To nie
przypadek – miód ma właściwości przeciwbakteryjne
i przeciwzapalne, które mogą
przyspieszać gojenie. Radzi
się, by na podrażnioną słońcem skórę położyć okład z gazy pokrytej niewielką ilością
miodu. Równie szybko może przynieść ulgę także ocet.
Choć nie pachnie jak miód
i tak wybornie nie smakuje, to
jak żaden inny produkt pomoże szybko odzyskać korzystny odczyn skóry. Wystarczy
na lekko zmoczoną gazę nalać trzy łyżki octu i taki okład
położyć na zaczerwienionym
ciele na kilkanaście minut.
A co, jeśli słońce odbiło swe czerwone piętno na naszej twarzy? Tu pomoże poczciwy ogórek. Wystarczy umyć go
pod bieżącą wodą, a następnie
Zamieszkaj u siebie bez kredytu hipotecznego
Wielu z nas marzy o nowym mieszkaniu, ale banki wprowadzają surowe zasady udzielania kredytu hipotecznego. Jak zamieszkać u siebie, gdy nie mamy zdolności kredytowej? Rozwiązanie
ma Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran”.
SM ,,Kormoran” buduje
w Dywitach atrakcyjne mieszkania. Na powstającym nowym Osiedlu „Kormoran”
realizowany jest pierwszy
z sześciu budynków wielorodzinnych. Jeszcze nie wbito łopaty pod drugi budynek, a już rezerwowane są
w nim mieszkania. Dlaczego?
Bo olsztyński inwestor – Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kormoran” – zamierza te mieszkania udostępnić klientom
w formule spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu.
– Rozwiązanie proponowane przez Spółdzielnię jest
szansą dla tych osób, którym
marzy się własne mieszkanie,
a które nie mają zdolności
kredytowej i nie mogą zaciągnąć kredytu hipotecznego
– wyjaśnia Andrzej Sztomberski, prezes SM „Kormoran”. Warunkiem uzyskania
spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego jest wniesienie w trakcie
budowy 30% planowanego
kosztu mieszkania i zobowiązanie się do spłaty w okresie 25-letnim kredytu zacią-
gniętego przez Spółdzielnię
na pokrycie 70% kosztów budowy danego mieszkania. Po
spłacie kredytu zostanie dokonane przeniesienie lokalu mieszkalnego w odrębną
własność wraz z założeniem
księgi wieczystej i wpisem
o własności lokalu na rzecz
Kupującego.
W pierwszym budynku Nr
4 o 33 mieszkaniach wolne są
już tylko trzy mieszkania, a termin oddania budynku to I kw.
2017 r. We wrześniu br. ruszy
budowa drugiego domu wielorodzinnego Nr 3, w którym
zaprojektowano 31 mieszkań
o powierzchni użytkowej od
34 do 60 mkw. Budynek stanie
na lekkim wzniesieniu, dając
widok na malownicze Jezioro
Dywickie. Wszystkie balkony
usytuowane są od strony południowej z widokiem na tereny
rekreacyjne osiedla. Sąsiedztwem są łąki i las oraz tereny
przeznaczone pod zabudowę
jednorodzinną. W Dywitach
wszystko jest na miejscu (szkoła, bank, sklepy, lekarze), a dojazd do Olsztyna to kwestia
piętnastu minut.
Nowe Osiedle „Kormoran” docelowo będzie pięknie
położonym, cichym osiedlem
sześciu budynków w Dywitach. Centralna część osiedla została zagospodarowana na przestrzeń rekreacyjną.
Nie tylko jest to plac zabaw
dla dzieci, ale również tereny rekreacyjne dla osób dorosłych uwzględniające ścieżki rowerowe, ciągi piesze
i miejsca wypoczynkowe z ławeczkami wśród zieleni osiedlowej. Mieszkańcy osiedla
będą mieli do dyspozycji 255
miejsc parkingowych usytuowanych, podobnie jak ruch
samochodowy, na zewnątrz
osiedla.
Nie dość, że można zamieszkać u siebie bez zaciągania kredytu hipotecznego, to
na dodatek kusząca jest cena
tych mieszkań.
– Serdecznie zachęcam do
zakupu mieszkania, zadawania pytań, a wszystko przystępnie wyjaśnimy – deklaruje
Andrzej Sztomberski, prezes
SM „Kormoran”. Spółdzielnia oferuje również, zlokalizowane w sąsiedztwie, uzbrojone działki pod zabudowę
jednorodzinną.
Spółdzielnia Mieszkaniowa
„Kormoran” w Olsztynie
Olsztyn, ul. Okulickiego 5
tel. 89 541 80 00
e-mail: sekretariat
@smkormoran.olsztyn.pl
10
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
Wspomnienie
Koncert przyjaciół Zbyszka Rojka
Niezwykłe wydarzenie artystyczne miało miejsce 29 lipca w olsztyńskim amfiteatrze. Tego dnia minęła dokładnie 5. rocznica śmierci Zbigniewa Rojka, olsztyńskiego artysty, twórcy, kompozytora, aranżera i dziennikarza.
Zbyszek Rojek to nie tylko muzyk, współzałożyciel zespołów Trzeci Oddech
Kaczuchy i Kaczki z Nowej
Paczki. Był także utalentowany plastycznie, dużo działał społecznie. Zasiadał w Radzie Miasta Olsztyna i był
członkiem zarządu TMO. To
On jako pierwszy zaczął głośno mówić o ścieżkach rowerowych w naszym mieście.
Powołał do życia Stowarzyszenie „Kołodrom” (którego
jest honorowym członkiem)
i opracowywał pierwsze trasy rowerowe.
W koncercie, którego pomysłodawcą był Andrzej
Brzozowski, wystąpili przyjaciele artyści, z którymi Zbyszek lubił przebywać nie
tylko na scenie, ale także prywatnie. W krótkich prezentacjach usłyszeliśmy Krzysztofa Daukszewicza, Marka
Majewskiego,
Waldemara
Chylińskiego, Wiesława Niderausa, Piotra Skuchę, Jacka
Łapota, Waleriana Ostrowskiego oraz kabarety: Trzeci Oddech Kaczuchy, TON,
Czerwony Tulipan, Czyści jak
Łza i Kaczki z Nowej Paczki.
Andrzej Brzozowski
Trzeci Oddech Kaczuchy
Patronat honorowy nad całą imprezą objął Prezydent
Olsztyna Piotr Grzymowicz.
Oczywiście nie byli to
wszyscy, którzy chcieli,
mogli i powinni wystąpić
w tym koncercie, bo nie pozwalały na to ramy czasowe. Stąd też wspomnienia
o Zbyszku ograniczyły się
do tej grupy wykonawców i
tego okresu wspólnych występów na estradzie. 7 stycznia tego roku zmarł Andrzej
Rojek, brat Zbyszka, dlate-
Stefan Brzozowski i Andrzej Czamara
go nie doszło do reaktywacji zespołu Starsi Pankowie,
w składzie którego oprócz
Czyści jak Łza
braci Rojków występowali:
Andrzej Brzozowski, Wojciech Śliwa, Tomasz Baranowski, Witold Świech, Andrzej Dondalski, Andrzej
Nowicki, Adam Grzelak
i Adam Pancer. Los dokonał
zmian w scenariuszu i pominięto rockowy okres w życiu
i twórczości Zbyszka. Przy
okazji występu Waleriana
Ostrowskiego wspomniano
tylko o Banitach.
Koncert rozpoczął się
jednym
z
największych
kompozytorskich
przebojów Zbyszka Rojka, piosenką „Dziubdziub” (do tekstu
Wojciecha Sobola) w oryginalnym autorskim wykonaniu z playbacku. Przez całą
imprezę wszystkim wykonawcom na scenie towarzyszyło zdjęcie Zbyszka na telebimie. Przez ponad 3 godziny
w wypełnionym po brzegi
amfiteatrze trwał magiczny,
niezapomniany kabaretowo-poetycki wieczór. Gdyby nie
ograniczenia czasowe, trwałby zapewne do samego rana,
bo bisom nie byłoby końca.
Współtwórcą tej wspaniałej
atmosfery była bowiem publiczność, dla której niektóre prezentowane piosenki były chwilą wspomnień i okazją
do wzruszeń.
Z okazji koncertu ukazała
się kolejna (9. w dyskografii)
płyta zespołu Kaczki z Nowej
Paczki, zatytułowana „Kulturalny człowiek”, zrealizowana przy współudziale finansowym samorządu Olsztyna,
a której producentem jest Towarzystwo Miłośników Olsztyna. Znalazły się na niej
m.in. wcześniej niepublikowane kompozycje Zbyszka
Rojka i jego największe przeboje w nowych aranżacjach.
Duże słowa uznania należą się pracownikom i dyrekcji
MOK-u za sprawną realizację
całej imprezy.
Obserwator
zdjęcia: www.olsztyn24.com
ślady przeszłości
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
11
Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje
Jeszcze kilka dni i będę wędrował rowerem po pięknych Mazurach. Nie mogę się doczekać. Już jesteśmy spakowani. Cały nasz dobytek mieści się w czterech torbach przytroczonych do
tylnych widełek naszych rowerów oraz w kilku tobołach umocowanych do kierownicy i siodełka. Każdy rower ma od 10 do 15 kg bagażu, czyli nie będzie dużego obciążenia. Na moim bicyklu
zamocowana jest nawigacja, więc na pewno nie zabłądzimy. Trasę przygotowaliśmy według wskazówek Jacka Panasa, który zna te tereny oraz miejsca warte zobaczenia.
Ostatnio trenujemy na trasach wskazanych mi przez
niego w Olsztynie i okolicach.
Między innymi jeździliśmy po
dróżkach w Lesie Miejskim.
Szukałem rezerwatów Mszar
i Redykajny oraz śladów po
średniowiecznej wiosce. Rezerwat znalazłem, ale rzekotki
drzewnej tam nie zobaczyłem.
Nie udało mi się także znaleźć pozostałości po wiosce,
podobno zlokalizowana była
ona gdzieś na wysokim brzegu Łyny. Za to nad rzeką Wadąg obejrzałem pomnik upamiętniający bohaterską śmierć
w 1945 roku młodego rosyjskiego żołnierza Diernowa,,
który własnym ciałem zasłonił
otwór strzelniczy bunkra. Dotarłem również do schroniska
dla zwierząt, a nawet zobaczyłem pozostałości po wojennej
rozdzielni telefonicznej. Czy
ta studzienka, którą widziałem, to był ten węzeł, o którym
mówił mi Jacek Panas, trudno
powiedzieć. Ale kto wie, może to ten obiekt? W lesie koło
jeziora Wadąg ukryliśmy rowery w krzakach i połaziłem
po dawnych okopach pamiętających II wojnę światową. Ja
szukałem śladów przeszłości,
moja ukochana zbierała grzyby. Znalazłem kawałek karbowanej blachy. Znalezisko
to prawdopodobnie resztki
puszki po niemieckiej masce
gazowej.
To ciekawe, ale Olsztyn nie miał żadnych betonowych umocnień. Te transzeje, po których łaziłem, to
jedyne ślady nielicznych ziemnych umocnień. W tych okolicach, czyli od Barkwedy do
Barczewka w zasadzie nie było większych potyczek między wojskami rosyjskimi
i niemieckimi. Wsie nie zostały zniszczone. Na przykład
w Różnowie od zabłąkane-
go granatu ucierpiał tylko jeden dom. To ten, w którym
mieszka Jacek. Bunkry można spotkać najwcześniej dopiero koło Jedwabna i Wielbarka,
Starych Jabłonek, Lidzbarka
Warmińskiego i koło Rynu.
Czyli Olsztyn nie miał strategicznego znaczenia, chociaż istniał w nim duży węzeł kolejowy i stacjonowało
sporo wojska. Gdy Rosjanie
w 1945 roku wkraczali do miasta, w zasadzie nie było w nim
żołnierzy. Broniły się tylko słabo
wyszkolone nieliczne oddziały Volkssturmu. Miasto nie było
przygotowane do obrony. Prawie do końca jeździły tramwaje, a młodzież chodziła do szkół.
Dlatego zastanawiające
jest, czemu Stalin wydał rozkaz spalenia grodu Kopernika. Może kiedyś zapytam o to
Jacka Panasa, naszego redakcyjnego miłośnika historycznego Olsztyna. Na razie zagaiłem go o potężny budynek
szkoły przy ulicy Jagiellońskiej na rogu z ulicą Okrzei.
Jak zwykle z uśmiechem
Jacek Panas powiedział: – Oj
Pawełku, ty mnie zamęczysz!
Na tym skończył, obiecując,
że przyśle mi materiał. Gdy za
dwa dni zajrzałem do skrzynki,
artykuł już był. Oto on.
„Na początku XX wieku Olsztyn był już miastem
garnizonowym.
Stacjonowało w nim sporo wojska.
Koszary ulokowane były
głównie na Zatorzu, w dzielnicy, która z chwilą powstania
w Olsztynie węzła kolejowego szybko zaczęła się rozrastać, zresztą jak i samo
miasto. Przybywało mieszkańców, w tym dzieci. Dlatego władze miasta postanowiły w 1909 rozpocząć budowę
dużej, nowoczesnej szkoły
z przeznaczeniem do kształcenia chłopców i dziewcząt
w zakresie podstawowym.
Budynek uroczyście oddano do użytku 1 kwietnia 1910
roku. Miał on 26 klas, stołówkę z kuchnią, łaźnię (niespotykaną w tamtych latach
w szkołach) oraz salę ćwiczeń.
Ogrzewany był z własnej kotłowni. Do szkoły przylegało
boisko, a od strony ulicy Wadangerstrasse, obecnej Jagiellońskiej, mały ogród kwiatowy. W jednym budynku
były dwie szkoły – jedna dla
dziewcząt i druga dla chłopców. Była to w tamtych latach
największa szkoła w mieście.
W 1935 roku kształciło się
w niej ponad 780 dziewcząt
i około 880 chłopców.
Podczas I wojny światowej mieścił się w szkole wojskowy lazaret. Natomiast
podczas II wojny nauka odbywała się normalnie prawie do
wkroczenia „wyzwolicieli”.
Jak wiele innych budynków
w mieście, ogień nie ominął
szkoły. Na szczęście zniszczeniu uległ tylko częściowo
dach, który jak tylko wojska
opuściły Olsztyn, został naprawiony i już 3 września 1945
roku rozpoczęła się nauka
w nowo powołanym Państwowym Liceum Pedagogicznym.
Początkowo przy szkole istniał internat i w pierwszym
roku nauki mieszkało w nim
60 uczniów. Liceum zajmowało ten budynek do 1960 roku,
bo kiedy powołano Studium
Nauczycielskie, to liceum zlikwidowano. Studium – jeżeli
się nie mylę – zlokalizowane
było przy obecnej ulicy Nie-
podległości, mieści się tam teraz chyba akademik.
W budynku przy ulicy Jagiellońskiej utworzono Szkołę
Podstawową nr 11. W 1996 roku odbudowano wreszcie istniejącą jeszcze przed wojną
i oddaną do użytku salę gimnastyczną z nowoczesnym
zapleczem odnowy biologicznej, niespotykanym w innych salach gimnastycznych
w Olsztynie. Mało kto wie, ale
w tym samym budynku, tylko
wejście jest od ulicy Żeromskiego, mieści się Przedszkole
Miejskie nr 10. Jedenastka zakończyła swój żywot w 1999
roku, ustępując miejsca Niepublicznej Szkole Podstawowej „Jedenastce” i Gimnazjum
nr 11, obecnie im. Hieronima
Skurpskiego. Co będzie dalej, nie wiem, ale chyba w dalszym ciągu budynek będzie
służył kształceniu młodzieży.
List od Jacka Panasa
zredagował Pawełek
12
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
rozmaitości
REKLAMA
Dowcipy na każdą okazję
Podchodzi chłopak do policjanta, a ten go zagaduje: – Podoba Ci się, chłopcze, mundur policyjny? – Jasne. – A podoba Ci się czapka? – Tak. – A pałka podoba Ci się? – Jest super. – A chcesz zostać w przyszłości
policjantem? – Proszę pana, ale ja się dobrze uczę.
Napad na bank. Jeden z bandytów podchodzi do
zakładnika i pyta: – Widziałeś coś? – Tak – odpowiada i dostaje kulkę. Podchodzi do drugiego i pyta: – Widziałeś coś? – Tak – odpowiada i też
dostaje kulkę. Podchodzi do mężczyzny i pyta: – Widziałeś coś? – Nie, nic nie widziałem,
ale moja żona wszystko
widziała, tam stoi.
Właściciel przydrożnej gospody
mówi do żony: – Porcja zająca dla tego
starszego pana! – Może lepiej zaproponować
mu coś innego? – Dlaczego? – Słyszałam, jak mówił do faceta, który siedzi za nim, że jest
myśliwym. Jeszcze pozna, że
nasz zając to zwykły kot!
Rozmowa w biurze:
– Szefie, muszę dostać podwyżkę! – Oczywiście, oczywiście. Niech
pan do mnie przyjdzie w poniedziałek, jeżeli jeszcze będzie pan
u nas pracować.
Przychodzi bogaty rosyjski oligarcha do dentysty. Dentysta
ogląda i widzi same złote zęby,
diamentowe koronki. Patrzy, podziwia i w końcu nie wytrzymał: – Właściwie nie wiem, co mam
tu panu zrobić? – Chciałbym alarm założyć.
Dumny ojciec do synka: – Bocian przyniósł ci siostrzyczkę, chcesz ją zobaczyć? – Później, tato – pokaż mi najpierw bociana.
W kinie młodzi ludzie całują się
z wielkim animuszem. Starsza
pani za nimi mówi z przekąsem: – A nie mogliście państwo robić
tego w domu? – Skądże znowu – oburza się
młody mężczyzna – moja żona
nigdy by do tego nie dopuściła!
AZB
BARAN 21.03 – 20.04
Oszczędności na koncie
sprawiają, że człowiek żyje
spokojniej i nie przejmuje się
drobiazgami. Pomyśl o tym,
zanim na koncie pojawi się debet. Jest jednak szansa na poprawę finansów. Niestety nie
licz na żadną wygraną.
LEW 23.07 – 23.08
Nikt Ci nigdy nie obiecywał, że w życiu będzie lekko,
łatwo i przyjemnie. Na przyjemności trzeba sobie zapracować. No to do roboty. Chyba że nasz inne pomysły.
Uważaj, aby nie przesadzić.
Za dużo nie kombinuj.
STRZELEC 23.11 – 21.12
Pomimo wakacji w pracy liczy się teraz systematyczny wysiłek. Nie niecierpliw
się. Na sukcesy poczekasz,
ale będą one większe, niż myślisz. Nie trać kontroli nad pieniędzmi, zwłaszcza że masz
skłonności do rozrzutności.
BYK 21.04 – 20.05
Za bardzo fantazjujesz
i wybiegasz myślami w przyszłość. Za mało skupiasz się
na tym, co jest tu i teraz. Twoje plany są mało konkretne,
a z niedociągnięć, których się
teraz dopuścisz, będziesz dokładnie rozliczony. Uważaj.
PANNA 24.08 – 23.09
Przypadkowa rozmowa
okaże się początkiem ciekawej znajomości. Pamiętaj jednak, że ciekawość to pierwszy
stopień do piekła. Zwłaszcza kiedy poczujesz, że każdy
dzień bez tej osoby... to dzień
bezpowrotnie stracony.
KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01
Uporządkowanie kilku na
pozór mało istotnych spraw
wprowadzi porządek także
w innych dziedzinach Twojego życia. Nie będziesz miał
żadnych problemów z podjęciem dobrej decyzji. Wykorzystaj to i zagraj w lotka.
BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06
Nie przejmuj się tak bardzo krytyką szefa. Przecież
zwrócenie uwagi nie oznacza
wcale, że stracisz pracę. Może on miał zły humor? Najlepiej wszystko spokojnie wyjaśnijcie sobie w domu. Kiedyś
i tak to będzie Twoja firma.
WAGA 24.09 – 23.10
Twoja zaradność i rozwaga zadziwiają wielu, a niezłe
dochody wzbudzają zazdrość.
Nie wolno Ci jednak teraz
spocząć na laurach. W pracy
wiele spraw nadal pilnie wymaga reorganizacji. Trzymaj
więc rękę na pulsie.
WODNIK 21.01– 19.02
Nie przejmuj się i nie denerwuj głupotą ludzi, którzy
mają wpływ na Twoje działanie. Jeśli nie możesz czegoś zmienić, to zlekceważ to.
I pracuj dalej. Być może niepotrzebnie tragizujesz. Najlepiej
daj sobie trochę luzu.
RAK 22.06 – 22.07
Jeśli zechcesz, to zaprowadzisz porządek w bieżących
sprawach i planach na przyszłość. Pomożesz nie tylko sobie, ale także innym. To dobry moment, aby udowodnić
światu swoją wartość i sięgnąć
po jakiś apetyczny kąsek.
SKORPION 24.10 – 22.11
Zmęczenie daje o sobie
znać i masz ochotę rzucić to
wszystko w diabły. Niestety nie pracujesz w budżetówce, a konkurencja nie śpi i tylko czeka na Twoje potknięcie.
Zawsze możesz wziąć parę
dni wolnego. Wolno Ci.
RYBY 20.02 – 20.03
Czeka Cię mnóstwo rozrywek oraz zaproszenie na
wspaniałą imprezę w miłym
towarzystwie. Nawiążesz interesujące znajomości. Nie
przesadź jednak z alkoholem,
bo wszystko popsujesz i dużo
stracisz wizerunkowo.
Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn!
AZB
kto ma rację?
Oscypek dobry
na wszystko
Nie lubiłem, a teraz naprawdę nie będę lubił imprez masowych organizowanych w moim
ukochanym grodzie, jakim jest Olsztyn. Stolica regionu robi wszystko, aby zniechęcić turystów do wypoczynku na Warmii, wśród pięknych jezior, których w mieście i tuż za nim jest
najwięcej w Polsce. Samym świeżym powietrzem i pięknym krajobrazem człowiek nie będzie
długo żył. Musi mieć inną strawę duchową i fizyczną, a do tego coś, co na długo pozostanie
w jego pamięci.
Jak jestem w Gdańsku,
to zachwycam się morzem
oraz wszystkim tym, co z nim
związane. W Krakowie zwiedzam Wawel, zakupy robię
w Sukiennicach, a na rynku
wypatruję lajkonika, smakuję precelków i karmię gołębie.
A w Olsztynie – z okazji święta naszego patrona św. Jakuba – zamiast słuchania tradycyjnego pofajdoka, szukania
Smętka, kosztowania tradycyjnych potraw (jak np. żeberka w kapuście czy znakomitych pitnych miodów),
zmuszony byłem do wysłuchiwania bębnów, bębenków
w ogóle niezwiązanych z regionem. Kopernik, ten z brązu pod zamkiem, zasłaniał sobie uszy i mówił: „Gdzie jest
ta moja piękna Warmia i to
miasto, które broniłem przed
Krzyżakami?!”. Nie mam
ochoty na oscypki i skóry
z Nowego Targu. Wolę wędzone węgorze i sielawy oraz
eleganckie lniane koszule czy
zamiast góralskich kapeluszy
nasze rodzime pilśniowe.
Dlaczego podczas takiej
imprezy, mającej za zadanie
promowanie miasta i regionu,
nie prezentowano olsztyńskich
amatorskich czy profesjonalnych zespołów estradowych
i folklorystycznych? Dlaczego
nie było akcentu żeglarskiego,
czyli koncertu szant? Owszem,
jarmark był obfity. Straganów
mnóstwo. Znalazłem nawet
jeden z pamiątkami z Warmii
i Mazur i ze zbrojami rycerskimi, to był dla mnie jedyny
optymistyczny akcent tegorocznego Święta Olsztyna.
Może w przyszłym roku
będziemy mieli Jarmark Jakubowy z potrawami warmińsko-mazurskimi i produktami regionalnymi oraz osobne
Święto Olsztyna? Najważniejsze, żeby wreszcie w naszym
mieście coś się działo, aby tłumy ciekawskich zalały ulice
starówki i nowoczesny kompleks plażowy nad Jeziorem
Krzywym.
Pamiętam Noce Bluesowe,
to była impreza! Ho, ho! Znana była w całej Polsce, a nawet w Europie.
A po tegorocznym święcie miasta
został mi
w głowie
tylko łomot
największego
bębna, który zamiast przyciągnąć
ludzi spragnionych
rozrywki, mógł ich
odstraszyć, nawet kłobuka
i Smętka. Zamiast mazurskiego miodu, którego nie znalazłem, może był, nie wiem, ze
złości kupiłem żelki, w sumie
niesmaczne i wypiłem kufelek
piwa za „jedyne” 8 złotych,
a smakowało nie powiem jak!
Na oscypek, nawet podpiekany, nie miałem ochoty.
Jacek Panas
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
13
Co kto lubi
Już na samym początku swojego wywodu, drogi Jacku, zaprzeczasz sam sobie. Piszesz, że
nie lubiłeś i nie lubisz imprez masowych organizowanych w Olsztynie, a jednak wybrałeś się
na tegoroczne Dni Jakubowe. Zadałeś sobie trud uczestniczenia w tych wydarzeniach. Czy
tylko po to, aby je skrytykować?
Tegoroczne Dni Olsztyna,
nazywane zamiennie Dniami Jakubowymi (moim zdaniem, zupełnie niepotrzebnie
funkcjonują dwie nazwy), postawiły na folklor, animacje
i projekty integracyjne. W czasie wakacji olsztyńska starówka jest odwiedzana prze turystów całymi rodzinami, więc
program został ułożony właśnie pod nich. Tobie się, Jacku, nie podobało, ale pewnie
nie wszyscy podzielają Twoje zdanie.
Faktem jest, że brakuje
w Olsztynie sztandarowej imprezy, jednoznacznie kojarzącej się z naszym miastem.
Tych oczekiwań nie spełniają
Noce Bluesowe (jedna z wielu
podobnych imprez tego typu
w kraju) ani Spotkania Zamkowe (ze względu na swój elitarny charakter). Najbliżej tego są chyba Olsztyńskie Dni
Folkloru z powodu masowości odbiorcy w każdym wieku, ale nasz warmiński folklor
stanowi w tych prezentacjach
zaledwie mały procent.
Piszesz, Jacku, o występach olsztyńskich zespołów. Te profesjonalne, topowe mają zajęte terminy
nawet na kilka czy kilkanaście miesięcy wcześniej,
więc trudno je zebrać razem w określonym czasie. Zespoły amatorskie
(w szczególności dziecięce) korzystają podobnie
jak Ty z wakacji.
Od wielu lat marzy mi się,
czemu dawałem wyraz w niejednym felietonie, prezentacja
olsztyńskiego środowiska artystycznego właśnie podczas
Dni Olsztyna. Cały dzień występów, porannych prezentacji dla dzieci, poprzez plenery
malarsko-rzeźbiarskie, animacje teatralne, programy literacko-kabaretowe, na koncertach rockowych kończąc.
Mamy naprawdę co pokazać.
Trzeba to tylko odpowiednio
wcześniej przygotować.
Jest jeszcze jedna sprawa,
nad którą warto się zastanowić. Gdyby Mikołaj Kopernik chociażby otarł się o jakieś miasto w USA, miały tam
raz w roku swoje święto. Jakoś
nie potrafimy wykorzystać tego, co nam dała historia. Czy
jest coś bardziej związanego
historycznie z Olsztynem?
Co do przysłowiowych
oscypków, to byłem, Jacku,
w tym roku w Zakopanem.
Jeżdżę tam na wakacje
już od kilku lat. Nic się
nie zmieniło. Na Krupówkach oprócz ciupagi kupisz strzelające
kapiszony, krokodyle z gąbki i magnesy
na lodówkę. A górale
w każdej knajpie grają i śpiewają... disco
polo.
Andrzej
Zb. Brzozowski
14
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
porady
Pożyczki pod Alimenty od L-4 po libacji
lupą skarbówki
Pytanie: – Od niedawna
prowadzę działalność gospodarczą, w której do osiągania przychodów potrzebny jest samochód. Nie mam
środków na jego zakup, ale
mój przyjaciel i ojciec pożyczą mi potrzebną kwotę. Przyjaciel 6 tys. zł, a ojciec 14 tys. zł. Oczywiście
oddam z odsetkami. Koleżanka ostrzegła mnie, żebym uważała, bo fiskus ma
prawo zajrzeć do moich rozliczeń i zapytać, skąd mam
takie kwoty. Wydało mi się
to absurdalne, bo nie powinno nikogo interesować, skąd
mam pieniądze na swoje potrzeby. Czy to prawda, że
urząd skarbowy ma prawo wglądu w moje wydatki oraz w to, od kogo pożyczam pieniądze?
– pyta Ewa J.
Odpowiedź: – I tak, i nie!
Ustawodawca, obejmując podatkiem od czynności cywilnoprawnych pożyczki, przewidział pewne wyjątki, które
podlegają zwolnieniu z opodatkowania. Są nimi pożyczki udzielane między osobami zaliczonymi do I grupy
podatkowej do kwoty 9637 zł,
a więc pożyczka udzielona
przez ojca nie będzie opodatkowana do tej wartości.
Kwota zwolnienia 9637 zł
jest górnym limitem pożyczki uzyskanej od ojca w okresie ostatnich 5 lat.
Od nadwyżki też nie zapłaci Pani podatku, o ile złoży pani deklarację PCC-3
w skarbówce w terminie 14
dni od daty otrzymania pożyczki, która zostanie wpłacona przelewem na Pani osobisty rachunek bankowy.
Inne sytuacja ma miejsce w przypadku zaciągnięcia pożyczki od przyjaciela.
Pożyczki od znajomych opodatkowane są 2% stawką podatku ponad limit, który wy-
Elżbieta Krywko
doradca podatkowy
Chcesz, abym na łamach
tej gazety odpowiedziała na
Twoje pytanie? Dzwoń pod
nr 607 14 14 14 lub napisz na
adres: [email protected]
Elżbieta Krywko
nosi 5 tys. w ciągu trzech
ostatnich lat. Czyli 1.000 zł
x 2% = 20 zł.
Jeżeli w przewidzianym terminie nie zgłosi Pani otrzymania pożyczki,
a fiskus w toku kontroli podatkowej ustali, że podatek od otrzymanej pożyczki
nie został opłacony, wówczas podatek ten wyniesie
nie 2%, lecz 20% podstawy
opodatkowania pożyczki.
Pani Ewo, proszę pamiętać o opodatkowaniu odsetek
od pożyczek! I ojcu, i przyjacielowi kwotę wypłacanych
odsetek należy pomniejszyć
o zryczałtowany 19% podatek dochodowy, który musi
Pani odprowadzić do skarbówki do 20. dnia następnego miesiąca po miesiącu
przekazania odsetek, zaś po
zakończonym roku sporządzić i złożyć rozliczenie tego podatku na formularzu
PIT-8AR. I to już wszystko.
Mam nadzieję, że rozwiałam
wątpliwości.
(r)
dziadków
Uchylanie się ojca dziecka od płacenia alimentów może skutkować tym, że obowiązek ten spadnie na najbliższą rodzinę. Taką sytuację przewiduje Kodeks rodzinny
i opiekuńczy. Zakłada on, że na mocy stosownych przepisów obowiązkiem alimentacyjnym – w szczególnych przypadkach – sąd może obciążyć krewnych w prostej linii,
a więc rodziców niepłacącego, czyli dziadków dziecka. By
tak się stało, muszą zostać spełnione kolejne warunki. Otóż
dziecko, na które alimenty zostały przysądzone, powinno
znaleźć się w niedostatku. Inaczej mówiąc, matka albo osoba sprawująca prawnie opiekę nad dzieckiem powinna niejako udowodnić swą biedę. Natomiast dla odmiany dziadkowie, by mogli wywiązać się z dodatkowych obowiązków,
muszą mieć odpowiednie możliwości finansowe. Pojawiło
się nowe pytanie: czy przy rozpatrywaniu takich nietypowych spraw będą sądy brały pod uwagę dochód dziecka
w postaci 500+?
Pies na smyczy
Nie tylko psy ras uważanych za agresywne, ale każdy piesek na spacerze powinien być na smyczy. Toż to tylko zwierzę.
I nie chodzi tu o ugryzienie przechodnia w mankiet od spodni.
Przecież nawet mały piesek, gdy wtargnie na jezdnię, może doprowadzić do karambolu. Niemal pewne jest, że każdy kierowca, zauważywszy psa na jezdni, wykona nerwowy manewr,
który w efekcie może doprowadzić do stłuczki lub wypadku.
Puszczając psa luzem, trzeba się liczyć z konsekwencjami.
Może to być pouczenie od straży miejskiej. Może też być mandat. Nawet 500 złotych.
Oczywiście podobne ograniczenie obowiązuje w lesie. Też
może skutkować mandatem nałożonym przez strażników leśnych. Puszczanie psa luzem jest zabronione ze względu na
leśną zwierzynę. Dlatego gdy chcemy, by psiak się wyhasał,
wypada skorzystać z ogrodzonego wybiegu lub wybrać się
z pupilem na „bieg na sześć łap”.
Po przepiciu niedyspozycja, a tak naprawdę zatrucie alkoholem, objawia się bólem głowy, drżeniem rąk, kołataniem serca. Człowiek w takim stanie nie nadaje się do pracy. Dotyczy
to nie tylko kierowców, motorniczych, operatorów dźwigów,
ale każdego z alkoholem we krwi. W skrajnych przypadkach
może się zdarzyć, że nadmiernie skacowany trafia na jakiś czas
do szpitala. Po udzieleniu pomocy lekarz wystawia mu zwolnienie. Na „usprawiedliwieniu” wpisuje kod C, co oznacza, że
niedyspozycja została spowodowana nadużyciem alkoholu. Za
takie zwolnienie nie przysługuje wypłata średniej chorobowej,
a konkretnie: za niedyspozycję trwającą do pięciu dni nie przysługuje ani jedna złotówka. Jeśli alkohol spowodował, że delikwent chorował dłużej niż pięć dni, to zasiłek chorobowy należy się dopiero od szóstego dnia niedyspozycji.
Gdy mąż poszedł
w nieznane
Rozwód z takim mężczyzną jest możliwy, aczkolwiek
znacznie utrudniony. Sąd oczekuje bowiem, że przed rozprawą rozwodową zainteresowana osoba wskaże adres przyszłego rozwodnika, by można było go wezwać na salę sądową. Jeśli
nieznane jest aktualne miejsce pobytu, to należy podać ostatni znany adres. W takim przypadku prawdopodobnie doręczenie pozwu też będzie nieskuteczne, ale wówczas można złożyć
wniosek o ustanowienie kuratora. Osoba taka, mimo braku kontaktu ze stroną przeciwną, reprezentuje ją w toku postępowania rozwodowego.
Bardzo ważne jest to, że po uprawomocnieniu się takiego
rozwodu automatycznie ustaje wspólnota majątkowa. Od tego czasu rozwódka przestaje odpowiadać za ewentualne długi
męża. Dotyczy to zobowiązań finansowych powstałych po tym
ustawowym terminie. Ponadto istnieje możliwość nadzwyczajnego orzeczenia rozdzielności majątkowej z datą wcześniejszą.
Jednak ze zrozumiałych względów nie jest to łatwe. Trzeba mieć
ważne i niezbite argumenty, by przekonać sąd, aby zdecydował
się podjąć rozstrzygnięcie proponowane przez rozwodzącą się
panią bez udziału rozwodnika, który z nieznanych bliżej powodów udał się w siną dal.
M.R.
motoryzacja
REKLAMA
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
15
Kupujemy używane auto
Po latach pracy zarobiliśmy na nowszy samochód. Tylko pytanie, jakie auto kupić? Z kraju? Sprowadzane z zagranicy? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, od kogo lepiej kupić samochód. Jest
jednak szereg elementów w stanie technicznym pojazdu, na które trzeba zwrócić uwagę, nim wyciągniemy z kieszeni gotówkę.
Główną zasadą, jaką powinien kierować się kupujący,
to: nie wierz we wszystko, co
mówi sprzedający. Wiadomo
przecież, że chce jak najwięcej
dostać za auto. W takim razie
od czego zacząć? Gdy znajdziemy ogłoszenie, które nas
interesuje, to najlepiej na oględziny samochodu zabrać ze
sobą miernik grubości lakieru, a nawet zaprzyjaźnionego
mechanika, skoro sami słabo
się znamy. Zmierzmy grubość
lakieru na całym samochodzie. Dzięki temu dowiemy
się, czy auto nie jest powypadkowe. Jednak tu też trzeba uważać! Często jest tak, że
jakiś element był naprawiany
i sprzedawca mówi o tym od
razu! O, jaki miły sprzedawca, informuje od razu, jak było
– można by pomyśleć. Bywa to
prawdą, ale zdarzają się przypadki, że wskazanie jakiegoś
nieistotnego elementu, który
był malowany, jest przykrywką dla większych napraw.
Kolejną
rzeczą,
jaką
sprawdzamy wizualnie, jest
silnik. Jeżeli lśni, to raczej został wyczyszczony specjalnie na naszą wizytę i może
być z nim coś nie tak. Ślady
po wyciekach płynów eksploatacyjnych też mogą oznaczać problemy z silnikiem,
ale tu uratuje nam skórę opinia zaufanego mechanika. Silnik powinien nosić normalne
ślady użytkowania, być lekko
zakurzony.
Przechodzimy dalej. Oglądamy podwozie samocho-
du, krawędzie drzwi oraz bagażnik, czy nie pojawiają się
gdzieś ogniska korozji… Zbadaliśmy auto z zewnątrz, pora przejść do środka. Najpierw sprawdzamy, jaki auto
posiada przebieg. I tu trzeba uważać. Niektóre liczniki
są kręcone, to znaczy cofany
jest przebieg. Najczęściej takie
manewry stosuje się w autach
sprowadzanych z zagranicy. Przy granicach działa wiele firm, które zajmują się „naprawą liczników”. Wiadomo,
jeżeli auto jest dziesięcioletnie, to nie ma żadnych szans,
by stan licznika wskazywał
przejechanych 50 tysięcy kilometrów, nawet jeżeli sprzedawca twierdzi, że żona tylko
jeździła do kościoła. Wielu ku-
pujących zwraca uwagę na takie elementy, jak zużycie kierownicy, stan poszycia fotela,
stopień starcia różnego rodzaju przełączników, a nawet na
gumy założone na pedały gazu czy hamulca. Co prawda,
świadczy to w pewien sposób
o tym, jak i ile auto było eksploatowane, ale nie bierzmy
tego jak słów wyroczni.
Wszystko obejrzeliśmy, jak
na razie nam się podoba. Pora odpalić naszego kandydata
– co ważne – na tak zwanym
zimnym silniku. Tylko jeśli auto
chwilę wcześniej nie było włączane i rozgrzewane, dowiemy się, czy nie ma problemu
z uruchomieniem silnika. Jak
już odpalimy samochód, należy powyłączać wszystko, co
zagłusza pracę silnika: klimatyzację, nawiew, radio. Dzięki temu będziemy słyszeć, czy
z sercem pojazdu jest wszystko
w porządku, czy równo chodzi,
czy nic nie stuka. Warto również obserwować obrotomierz.
Samochód mimo puszczonego gazu ma mieć stałe obroty.
Skaczące obroty silnika bywają
oznaką awarii.
Ostatnim elementem oględzin auta jest przejażdżka. Jeżeli sprzedający nie chce się
na nią zgodzić, to możecie
mu od razu podziękować. Nie
dajcie sobie wmówić, że auto
nie może wyjechać, bo akurat
skończyło mu się ubezpieczenie. Jeżeli sprzedawca odmawia jazdy próbnej, to pewnie
ma coś do ukrycia.
Gdy jednak godzi się na
naszą przejażdżkę, to również powyłączajmy wszystkie przeszkadzajki. Może
bowiem się zdarzyć, że sprzedający chce nas zdekoncentrować. Nagle pach! – odkręca klimatyzację na full – patrz
pan, jak chłodzi, lepiej niż lodówka! – Pach! – odkręca radio na maksa – słuchaj pan,
jaki piękny, czysty dźwięk, lepiej niż kino domowe! – powie
nam, a my, zamiast skupić się
na drganiach kierownicy i nierównym przyspieszaniu, dajemy się uwieść sprzedającemu jak młokos Jagnie.
Jeżeli wóz nam odpowiada, to na chłodno negocjujmy
jego cenę. Nie dajmy się nabrać. Gdy oglądamy samo-
chód, a nagle zjawiają się inni
zainteresowani, mogą to być
znajomi sprzedającego. Na jego prośbę udają klientów po
to, byś się długo nie zastanawiał i szybko podjął decyzję
o zakupie samochodu w obawie, że ktoś cię ubiegnie.
Pozostaje ostatnia kwestia.
Samochód z Polski czy z zagranicy? Kwestia gustu. Istnieje duże prawdopodobieństwo,
że Europejczycy na zachód od
nas bardziej dbali o auto, że ich
drogi tak nie zmęczyły zawieszenia samochodu. Jednak nie
jest to regułą, należy tak samo
uważać. Najbardziej na auta
z nadwoziem kombi. Dosyć
często takie auta z zagranicy są samochodami użytkowymi – pracowały na siebie
w firmach, mogą mieć duży
przebieg, być wyeksploatowane. Tak jak zostało zaznaczone, nie bierzmy słów sprzedającego zbyt poważnie: że to
okazja, że Niemiec płakał, jak
sprzedawał, że gonił aż do granicy. Okazje nie istnieją, każdy
musi zarobić.
ar
16
“Nowe Życie Olsztyna” nr 15 (186) 2016
reklama

Podobne dokumenty

Życie Olsztyna

Życie Olsztyna 20 latach będzie mógł się ubiegać o zwolnienie warunkowe. Wyrok nie jest prawomocny. red.

Bardziej szczegółowo

Życie Olsztyna

Życie Olsztyna Najemca został wybrany. To warszawska spółka, w której udziały mają też olsztyńscy przedsiębiorcy. To Vega Consultingm, która w Olsztynie kupiła m.in. hotel Gromada.  Umowa dzierżawy została podpis...

Bardziej szczegółowo