Sanktuaria. Sprawozdanie z wycieczki Koła Warszawskiego KZJ

Transkrypt

Sanktuaria. Sprawozdanie z wycieczki Koła Warszawskiego KZJ
Sprawozdanie z wycieczki Koła Warszawskiego KZJ
śladami Sanktuariów Maryjnych w Pd. Wsch. Polski
20 – 23 VI.2009
Czerwcowe wycieczki Koła Warszawskiego stają się tradycją. Ciepła pogoda i długi
letni dzień sprzyjają takim wyprawom. W zeszłym roku byłyśmy na Słowacji, a w tym roku
zwiedziłyśmy kawałek naszego, polskiego kraju w myśl przysłowia „cudze chwalicie, swego
nie znacie …itd.” Inspiracją był Przewodnik po Sanktuariach Maryjnych „ Z dawna Polski
Tyś Królową” opracowany przez Siostry Niepokalanki S. Grażynę i S.Gizelę. Wybrałam się
do Wrzosowa do Siostry Grażyny żeby skonsultować trasę wyprawy. Dostałam od Siostry
Grażyny wspaniały prezent ostatnie wydanie tej książki, uzupełnione i zmienione w
porównaniu do pierwszego wydania jakie mam, tak że wszystko się mieści w jednym
zwartym tomie i ma kilka wersji spisów treści bardzo ułatwiających korzystanie.
Wyjechałyśmy w sobotę 20 czerwca o 7 rano. Tak naprawdę wyjeżdżałyśmy 2 razy
bo za pierwszym razem nie przeczytałam listy obecności i ruszyłyśmy bez jednej
uczestniczki. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, wróciliśmy po pozostawioną
koleżankę i na prawdę ruszyliśmy z pół godzinnym opóźnieniem Och jakie mądre są te
telefony komórkowe!
Jadąc szosą kozienicką zatrzymaliśmy się w Policznej gdzie w starym pałacyku
obejrzałyśmy przygotowane wnętrze na wieczorne przyjęcie weselne mojego siostrzeńca .
Dalej , pierwszym obiektem było Wysokie Koło. Byłyśmy zapowiedziane, ale nasze
opóźnienie powiększało się. Na szczęście weszłyśmy w trakcie opowiadania o tym miejscu
dla innej pielgrzymki, do której dołączyłyśmy. Cudowny obraz Królowej Różańca Świętego
znajduje się w specjalnej kaplicy, do której wchodzi się z kościoła po schodach. Podczas
wspólnego śpiewu maryjnej pieśni obraz został odsłonięty, prowadząca siostra zakonna
rozpoczęła dziesiątkę różańca w intencjach przyniesionych tu przez pielgrzymów.
Następnym punktem naszego pielgrzymowanie był kościół Zwiastowania
Najświętszej Marii Panny w Kazimierzu Dolnym. Dotarliśmy tam dalej powiększając
opóźnienie bo droga z Puław do Kazimierza jest remontowana, pełna korków i objazdów.
Przebiegłyśmy to piękne miasteczko nie zatrzymując się prawie, zakładając że wszystkie
panie już tu nie raz były. Nasz autobus pozostał na parkingu gdzie zdarto z nas 40 zł
(niezależnie od czasu postoju). Cudowny obraz Pani Kazimierskiej klęczącej na poduszce i
rozmawiającej z Aniołem Gabrielem znajduje się tu w głównym ołtarzu. Chwila modlitwy i
pędzimy z powrotem do autobusu.
Nasz pośpiech jest spowodowany tym że mamy zarezerwowane wejście na g,15.00 do
kaplicy zamkowej w Lublinie i tego terminu nie można przesunąć. Do Lublina prowadzi
malownicza droga przez Bochotnicę. Tu czeka na nas przewodniczka pani Irena Kowalczyk.
Pierwsze kroki kierujemy do Sióstr Służebniczek NMP do małego, niepozornego klasztoru
nie habitowych sióstr prowadzących przedszkole. Na piętrze w malutkiej wewnętrznej
kaplicy w głównym ołtarzu znajduje się cudowny obraz Matki Bożej Latyczowskiej,
pokryty srebrnymi sukniami i złotymi koronami. Jedna z sióstr wprowadza nas w historię
wędrówki obrazu , po czym uruchamia magnetofon i słyszymy piękną opowieść o losach
wizerunku NMP z dzieciątkiem. Modlimy się słowami modlitwy do Matki Bożej
Latyczowskiej „Matko i Pani nasza Latyczowska, już od stuleci przychodzą ludzie przed
Twoje oblicze. Przychodzą z bólem swego serca i odchodzą pocieszeni……Proszę Cię
Maryjo , o mocną wiarę, nadzieję i miłość .Miej w swojej opiece moją rodzinę, parafię i cały
kościół. Maryjo wyrwij z mego serca wątpliwości nienawiść, a wlej pokój i miłość…….”
Mamy szczęście bo znajdujemy się u stóp oryginalnego obrazu. Po upadku komunizmu do
Latyczowa na Ukrainę powędrowała jego kopia, inną kopię bez srebrnych okryć oglądamy w
sąsiedniej salce przedszkolnej.
Stąd mamy blisko na Krakowskie Przedmieście gdzie na ścianie dawnego domu
rodziców bł. Siostry Marty Wołowskiej a obecnie banku znajduje się tablica pamiątkowa ku
Jej czci.
Następny punkt programu to zamek lubelski, w którym znajduje się obecnie muzeum.
Dawniej , podczas wojny było tu ciężkie więzienie niemieckie a po wojnie w PRL okrutne
więzienie nazwane kaźnią NKWD i UB. Zatrzymałyśmy się na dziedzińcu zamku z
widokiem na starą basztę i pani Irena opowiedziała nam historię tego miejsca. O 15.00 mamy
zarezerwowane wejście do niezwykle cennej kaplicy. Przechodzimy przez sale muzealne
gdzie akurat trwają prace nad zmianą wystawy. Oglądamy tylko starodawny stół przy
którym podpisywano traktat lubelski.
Kościół Trójcy Świętej nazywany Kaplicą Zamkową jest jednym z najcenniejszych i
najciekawszych zabytków sztuki średniowiecznej w Polsce i w Europie. Jest to miejsce, w
którym spotkała się i współistnieje kultura Wschodu i Zachodu. We wnętrzu tej gotyckiej
świątyni w 1418 roku wykonano bezcenne malowidła bizantyńsko-ruskie. Robi
niezapomniane wrażenie. Jest pod pieczołowitą opieką konserwatorów. Udostępnia się
grupom zwiedzających o pełnych godzinach , a po wyjściu osób zamyka się ją na pół
godziny w celu utrzymania warunków klimatycznych. W przedsionku gdzie oczekuje się na
wejście można obejrzeć i sfotografować reprodukcje fresków kaplicy. Widzimy rysunki
przedstawiające postać króla Władysława Jagiełły wykonane przez współczesnego mu
artystę, kto wie może właśnie tak wyglądał.
Pobyt w Lublinie kończymy w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela i św, Jana
Ewangelisty. Podjeżdżamy w pobliże katedry autobusem i stajemy na małym ciasnym
parkingu płatnym. W odróżnieniu od ceny parkowania w pobliskim Kazimierzu tu pół
godziny pobytu kosztuje 1,50 zł. Cieszy nas ta różnica bardzo. Tym czasem w kościele akurat
kończy się uroczysty ślub. Wchodzimy pod prąd przepychając się przez tłum weselników
poprzez bramę pod kolumnadą do okazałego kościoła. Pani Irena stara się dyskretnie pokazać
nam cenne szczegóły wnętrza. Ściany naw pokryte są freskami wykonanymi głównie przez
Jana Meiera. W prezbiterium znajduje się ołtarz z XVII w. wykonany z czarnej gruszki
libańskiej, obecnie w swoim oryginalnym hebanowym kolorze, znajdują się w nim złote
rzeźby świętych. W prezbiterium wiszą również dwa barokowe obrazy, Ostatnia wieczerza i
Uczta Heroda. W kaplicach bocznych oprócz fresków możemy zobaczyć figury świętych,
między innymi Ignacego Loyoli oraz obrazy.
W ołtarzu bocznym przy lewej nawie wisi obraz Matki Boskiej Płaczącej. 3 lipca 1949
obraz płakał krwawymi łzami, które zostały zebrane i umieszczone w jednym z kamieni w
koronie Maryi.
W kaplicy Najświętszego Sakramentu znajduje się cudowny Krzyż Trybunalski,
znajdujący się pierwotnie w kościele świętego Michała Archanioła.
Zrobiło się późno. Nasze opóźnienie na tyle się powiększyło , że musimy
zrezygnować z Janowa Lubelskiego. Jedziemy prosto do Jarosławia. Chodzi o czas pana
Henryka – kierowcy - przepisy unijne, karta elektroniczna, której nie da się nic
„wytłumaczyć’.
W Jarosławiu jak w domu. Witamy się z Siostrami, za chwilę jesteśmy rozlokowane i
nakarmione. Jest na tyle wcześnie że niektóre z nas pędzą do grobowca. Stawiam świeczkę
Siostrze Enie, Siostrze Izabeli. A w domu Siostry właśnie likwidują umeblowanie szkolne i z
klas robią sypialnie. Od poniedziałku przyjedzie tu 50 dzieci ze szkoły Sióstr na Kabatach .
Zajmujemy te sypialnie i okazuje się że niektóre konstrukcje łóżkowe nie wytrzymują
damskiej wagi ciężkiej. Oj , to kłopot dla Siostry Maciei bo te dzieci co tu przyjadą to klub
sportowy, obawiam się że ich energia może być większym zagrożeniem niż nasza waga.
W niedzielę po Mszy św. i śniadaniu jedziemy do Łańcuta. Zwiedzamy pałac, oranżerie i
wozownie z bardzo sympatyczną i mądrą przewodniczką. Po małej przerwie i pysznych
ciastkach z pobliskiej cukierni jedziemy na południe do sanktuariów maryjnych
rozrzuconych w małych wioskach Podkarpacia. Najpierw Hyżne. Jedyna parafia posiadająca
stronę internetową co nie odpowiedziała na moją korespondencje. Malowniczo położony
kościół na wzgórzu, obok kościoła przygotowane miejsce do sprawowania nabożeństw na
zewnątrz pewnie podczas większych uroczystości. Kościół otwarty ale cudowny obraz
zasłonięty. Wokół ani żywego ducha. Okazała plebania zamknięta , nie można się dodzwonić
ani dostukać do żadnego z kilku różnych wejść. Przy drodze do świątyni studnia z
wizerunkiem Matki Bożej z dzieciątkiem – kopia cudownego obrazu. Z drogi niezwykły
widok na cmentarz położony na zboczu przeciwległego wzgórza. W końcu przy pomocy
spotkanej parafianki dobijamy się tak długo do właściwych drzwi że otwiera nam chory
staruszek ks. Prałat rezydent, jest bardzo miły ale nie jest w stanie wejść pod górę do
kościoła. Zaprasza za dwie godziny gdy księża wrócą i będzie msza św. wieczorna.
No trudno, jedziemy dalej do Borku Starego. Tam wiem że o 14.30 będzie koronka do
Miłosierdzia Bożego a potem Msza św. Znowu droga na szczyt wzgórza gdzie
wkomponowany w leśny krajobraz stoi okazały kościół i klasztor dominikanów. Obok
dróżka parkowa prowadzi do źródełka i kapliczki Matki Bożej obwieszonej wotami. W
kościele wierni śpiewają koronkę do Miłosierdzia Bożego. O godzinie 15.00 przed Mszą św.
odsłania się obraz a ludzie śpiewają piękną pieśń witającą odsłaniany wizerunek. Był to
bardzo wzruszający moment. Nie zostajemy na Mszy św., po kilku minutach wychodzimy
żeby powędrować do następnego sanktuarium maryjnego wśród malowniczych wzgórz
Podkarpacia.
Na „Górze Maryi” w Jodłówce w głównym ołtarzu murowanego kościółka z 1870 r.
króluje Matka Boża Pocieszenia. Kościół otacza park , w którym poniżej znajduje się
studnia z cudowną uzdrawiającą wodą , schowana w specjalnym drewnianym budyneczku.
W Tuligłowach Msza św zaczyna się o 16.00. Docieramy do górującego ponad
zabudową wsi murowanego XVIII wiecznego kościoła tuż przed piątą. Kończy się Msza św..
Po chwili cudowny obraz w głównym ołtarzu powoli się zasłania a cała świątynia
rozbrzmiewa pieśnią pożegnania Maryi Niepokalanej z dzieciątkiem .Dziękujemy
Niepokalanej za to że mogłyśmy uczestniczyć w tej wzruszającej chwili.
Do Przemyśla wjechaliśmy nie tym mostem co trzeba ale po chwili odnaleźliśmy się z
umówionym przewodnikiem panem Ryszardem Jóźwikiem. Samochód zmieścił się w
ciasnym podwórku biura turystycznego. Przemyśl tego dnia obchodził swoje święto i tłumy
mieszkańców maszerowały w kierunku zamku na cało nocne imprezy. Pan Ryszard
poprowadził nas uliczkami starego miasta przez rynek w stronę katedry i katedry grekokatolickiej. Stąd roztaczał się widok na miasto , na ważniejsze obiekty. Po niedzielnych
Mszach św. wieczornych mogliśmy zwiedzić wnętrza Katedry i kościoła Franciszkanów.
Katedra pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii i św. Jana Chrzciciela,
najstarsza z zachowanych świątyń przemyskich związana jest z kultem Matki Bożej Jackowej
oraz św. Józefa Pelczara i Bł. Jana Balickiego. Budowę obecnie istniejącego kościoła
rozpoczęto w XV w pierwotnie w stylu gotyckim, potem był kilkakrotnie rozbudowywany i
przebudowywany. Ostatecznie wnętrze ma wystrój barokowy i neobarokowy. W jednym z
neobarokowych ołtarzy poniżej prawej strony łuku tęczowego znajduje się alabastrowa figura
Matki Bożej zwanej Jackową. Miejscem szczególnie godnym uwagi jest późnobarokowa
kaplica bp Fredry pod wezwaniem Św. Krzyża z malowidłami ściennymi w kopule, z figurą
Chrystusa Ukrzyżowanego oraz nagrobkiem biskupa Aleksandra Antoniego Fredry. W tej
kaplicy obecnie się znajdują relikwie Św. Ks. Biskupa Józefa Pelczara kanonizowanego 18
maja 2003 r. Ważnym miejscem w katedrze jest XVII wieczny boczny ołtarz barokowy z
czarnego dębnickiego marmuru św. Stanisława gdzie umieszczono relikwie błogosławionego
ks. Jana Balickiego.
Drugie przemyskie sanktuarium to franciszkański kościół pod wezwaniem św. Marii
Magdaleny.. Uchodzi za jeden z najcenniejszych i najbardziej jednolitych stylistycznie
zabytków rokokowych architektury sakralnej w pd.wsch. Polsce.
W murach tej świątyni od samego początku oddawano cześć XVII wiecznemu
wizerunkowi Matki Bożej z Dzieciątkiem uroczyście koronowanemu w 1777 r. jeszcze przed
oficjalną konsekracją kościoła. Wizerunek Niepokalanej Przemyskiej Pani znajduje się w
głównym ołtarzu. W ołtarzu bocznej kaplicy znajduje się także kultowy obraż z XVII wieku
Chrystusa Miłosiernego. Szczególnym patronem Przemyśla jest św. Wincenty męczennik
żyjący w II wieku w Rzymie, którego relikwie znajdują się w Przemyślu, w kościele
Franciszkanów od XVI w.
Drugi dzień pielgrzymki po sanktuariach maryjnych kończymy w Jarosławiu, gdzie
jak u mamy czeka na nas obiad i spotkania z siostrami.
Poniedziałek zaczynamy od Jarosławia. Dosyć spora grupa była już o 7 rano w kaplicy
na Mszy św. i Juczni razem z Siostrami. Po śniadanku Siostra Macieja oprowadziła nas po
szkole, salach, pracowniach, klasach a nawet zwiedziłyśmy podziemia i urządzenia wodno
grzewcze dla całego obiektu. Na pożegnanie wpisałyśmy się do księgi pamiątkowej i w
towarzystwie poleconego przez Siostrę Macieję przewodnika wyjechałyśmy zwiedzać
Jarosław. Zaczęliśmy od kościoła i klasztoru Dominikanów , Sanktuarium Matki Bożej
Bolesnej. Cudowna figura wyrzeźbiona w drewnie polnej gruszy w XIV w. przez
nieznanego artystę znajduje się w głównym ołtarzu . Ludzie modlą się do tej Matki
Miłosierdzia i nie odchodzą bez nadziei i łaski już sześć wieków. Podobno modliła się tu
królowa Jadwiga. Najpierw była tu drewniana kapliczka, potem był gotycki kościół
przebudowany w XVI, XVII wieku na świątynię renesansową i osadzono tu jezuitów którzy
doprowadzili do koronacji figury papieskimi koronami 8 września 1755 r. Od 1777 roku
gospodarzą tu dominikanie. Po kradzieży koron dominikanie doprowadzili do powtórnej
koronacji w 1855 roku 100 lat po pierwszej. Za ogrodzeniem kościoła podobno w miejscu
gdzie znaleziono na drzewie cudowną figurę znajduje się kapliczka ze studzienką Matki
Bożej , pielgrzymi nawiedzają studnie by zaczerpnąć uzdrawiającej wody.
Warte obejrzenia jest dawne opactwo pp benedyktynek z kościołem św. Mikołaja i św.
Stanisława Biskupa zbudowane w XVII wieku. Benedyktynki tu były od 1611 do 1782 roku.
Zespół Klasztorny opasany murami z 8 basztami i wieżą bramną. W 1782 roku opactwo pp.
benedyktynek objęła kasata józefińska . Kościół zamieniony został na magazyn, klasztor na
koszary . Wspaniałe wyposażenie kościoła i majątek klasztorny uległy konfiskacie. W czasie l
wojny światowej zespół został znacznie zniszczony, a odbudowany w okresie
międzywojennym. W czasie II wojny światowej teren opactwa był miejscem straceń. Od 1991
roku mieści się tu Ośrodek formacji chrześcijańskiej imienia Anny Jenke.
Centrum starego Jarosławia to rynek z wspaniałym ratuszem, z zespołem kamiennic
m.in. dom Orsettich . Od rynku ulicą cerkiewną dochodzimy do cerkwi Greckokatolickiej
niestety zamkniętej. Przez oszklone drzwi można dojrzeć słynącą łaskami ikonę Matki Bożej
” Myłoserdia Dweri” czyli Bramy Miłosierdzia koronowanej w 1996 roku.
Żegnamy Jarosław, żegnamy się z panem Jackiem przewodnikiem po Jarosławiu i
jedziemy do Lubaczowa.
Konkatedra w Lubaczowie jest siedzibą trzech Madonn. Od 1974 roku w głównym
ołtarzu znalazł się wizerunek Matki Boskiej Łaskawej, który przywędrował wraz z tułaczami
z katedry lwowskiej .To przed tym obrazem król Jan Kazimierz złożył królestwo w opiekę
Najświętszej Marii Pannie. Obecnie oryginalny obraz Matki Bożej Łaskawej po renowacji
pozostał w skarbcu na Wawelu a w Lubaczowie jest jego wierna kopia rekoronowana w
1983 roku przez papieża Jana Pawła II. Kult Maryi istniał w Lubaczowie od wieków.. Na
pewno na przełomie XVII/XVIII wieku był już w bocznym ołtarzu czczony przez
mieszkańców obraz Matki Boskiej Częstochowskiej – Różańcowej zwanej dziś
Lubaczowską. Jej srebrno-złote sukienki i korony zostały zarekwirowane przez Austriaków w
1810 r na cele wojenne .Dziś obraz zdobi XIX wieczna pozłacana sukienka z drewna.
Drugi boczny ołtarz jest poświęcony św. Annie. Już w XVI wieku w Lubaczowie
powstało Bractwo św. Anny i Bractwo Różańcowe. Obraz przedstawia św. Annę z Maryją i
dzieciątkiem w środku. Kult św. Anny opiekunki rodziny , kobiet ciężarnych, położnic i
matek był żywy o czym świadczą ufundowane w 1769 roku srebrno złote sukienki które
przetrwały do naszych czasów. Wszystkie trzy Madonny rezydują w starym lubaczowskim
kościele zbudowanym w miejscu drewnianej świątyni w 1898-99 roku. Kościół z wysoką
wieżą i stromym dwu spadzistym dachem jest z daleka widoczny i sąsiaduje z kopułą nieco
starszej cerkwi.
Do katedry przylega i stanowi jej przedłużenie nowa okazała katedra wzniesiona w 80
latach XX w , a w 1991 roku została poświęcona przez Ojca św. Jana Pawła II.
Dalsza trasa naszej wyprawy wiedzie przez Sieniawę do Leżajska.. Stajemy na
godzinkę przed bramą wjazdową do pałacu położonym w ogólno dostępnym parku. Pałac
jest obecnie ekskluzywnym hotelem, jest odrestaurowany i wygląda jak nowy. W parku są
jeszcze inne obiekty m.in. pawilon z kawiarnią gdzie podają podobno pyszne lody. Ambitne
turystki popędziły jeszcze do kościoła parafialnego i dzwonnicy, mniej ambitne obeszły tylko
romantyczny park obejrzały z zewnątrz pawilony, kordegardę i kamienny mostek nad fosą.
W drodze do Leżajska miałyśmy zobaczyć z daleka współczesny obiekt pałacowy
własność producenta krzeseł, o którym opowiadała nam i Handzia i pan Jacek z Jarosławia,
ale niestety nie ustaliliśmy dokładnie miejsca gdzie się znajduje lub skąd go widać.
W Leżajsku po zakwaterowaniu się w Domu Pielgrzyma udałyśmy się do miasta
między innymi zobaczyć sławny ohel Elimelecha z grobem cadyka na cmentarzu żydowskim.
Drugi boczny ołtarz jest poświęcony św. Annie. Już w XVI wieku w Lubaczowie
powstało Bractwo św. Anny i Bractwo Różańcowe. Obraz przedstawia św. Annę z Maryją i
dzieciątkiem w środku. Kult św. Anny opiekunki rodziny , kobiet ciężarnych, położnic i
matek był żywy o czym świadczą ufundowane w 1769 roku srebrno złote sukienki które
przetrwały do naszych czasów. Wszystkie trzy Madonny rezydują w starym lubaczowskim
kościele zbudowanym w miejscu drewnianej świątyni w 1898-99 roku. Kościół z wysoką
wieżą i stromym dwu spadzistym dachem jest z daleka widoczny i sąsiaduje z kopułą nieco
starszej cerkwi.
Do katedry przylega i stanowi jej przedłużenie nowa okazała katedra wzniesiona w 80
latach XX w , a w 1991 roku została poświęcona przez Ojca św. Jana Pawła II.
Dalsza trasa naszej wyprawy wiedzie przez Sieniawę do Leżajska.. Stajemy na
godzinkę przed bramą wjazdową do pałacu położonym w ogólno dostępnym parku. Pałac
jest obecnie ekskluzywnym hotelem, jest odrestaurowany i wygląda jak nowy. W parku są
jeszcze inne obiekty m.in. pawilon z kawiarnią gdzie podają podobno pyszne lody. Ambitne
turystki popędziły jeszcze do kościoła parafialnego i dzwonnicy, mniej ambitne obeszły tylko
romantyczny park obejrzały z zewnątrz pawilony, kordegardę i kamienny mostek nad fosą.
W drodze do Leżajska miałyśmy zobaczyć z daleka współczesny obiekt pałacowy
własność producenta krzeseł, o którym opowiadała nam i Handzia i pan Jacek z Jarosławia,
ale niestety nie ustaliliśmy dokładnie miejsca gdzie się znajduje lub skąd go widać.
W Leżajsku po zakwaterowaniu się w Domu Pielgrzyma udałyśmy się do miasta
między innymi zobaczyć sławny ohel Elimelecha z grobem cadyka na cmentarzu żydowskim.
Naszym zasadniczym celem było sanktuarium Leżajskiej Matki Bożej Pocieszenia
czyli bazylika oo.bernardynów. Wspaniały zespół klasztorny zbudowany w początkach XVII
w gdzie wcześniej stał już mały drewniany kościółek w miejscu wskazanym przez samą
Matkę Bożą. Jest miejscem modlitwy, miejscem pielgrzymkowym i ośrodkiem kultury.
Uczestniczyłyśmy we wspaniałym koncercie organowym w wykonaniu sławnego organisty
prof. Joachima Grubicha oraz na występie kwartetu smyczkowego „PrimaVista” w ramach
XVIII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej. Obraz Matki Bożej
pochodzi z końca XVI w. i jest dziełem miejscowego ks. Erazma. Obraz słynący cudami
został ukoronowany koronami papieskimi Ojca Świętego Benedykta XIV w r.1752. Wskutek
kradzieży koron, w roku 1984 miała miejsce powtórna koronacja koronami poświęconymi
przez Papieża Jana Pawła II. Znajduje się w prawej bocznej kaplicy wśród wielu wotów.
Tego dnia po festiwalowym koncercie przed kaplicą i odsłoniętym obrazem spora grupa
wiernych z prowadzącym modlitwy księdzem śpiewała apel jasnogórski, odmawiała różaniec
żegnając zasłaniany na noc obraz.
W drodze powrotnej spędziłyśmy 3 godziny w pięknym Sandomierzu i na
zakończenie zwiedziłyśmy muzeum Jana Kochanowskiego we dworze z parkiem w
Czarnolesie . Zbliżając się do Warszawy nasze auto zanurzyło się w lejącą się z nieba wodę,
trudno to nazwać ulewą, to wyglądało jak byśmy jechali po dnie oceanu. Już w Wilanowie
było spokojnie i 16 osobowa grupa pań z panem Henrykiem kierowcą szczęśliwie wróciła do
domu.
Barbara Ciszewska
Warszawa 8 lipca 2009