Hassan Konopacki-Tatar, muzułmanin

Transkrypt

Hassan Konopacki-Tatar, muzułmanin
Hassan Konopacki-Tatar,
muzułmanin,
bydgoszczanin
Rafał BERGER
Hassan Konopacki-Tatar,
muzułmanin,
bydgoszczanin
STOWARZYSZENIE JEDNOŚCI MUZUŁMAŃSKIEJ
INSTYTUT MUZUŁMAŃSKI
Warszawa 2011
C o p y r i g h t © R a f a ł B e r g e r 2 0 11
Wydawca
Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej
Instytut Muzułmański
www.shiapoland.com
opieka redakcyjna
Arkadiusz Miernik, Asma Mohammed
projekt okładki
Justyna i Rafał Romeccy
(wg pomysłu autora)
Obróbka komputerowa fotografii
Rafał Romecki
ISBN 978-83-921662-6-9
mojej żonie Elżbiecie
Spis treści
Słowo od wydawcy / 8
Wstęp / 10
I. Hassan Konopacki – krótka biografia / 15
II. Ze wspomnień Macieja Konopackiego (z rozmów autora z
synem pułkownika) / 31
III. Dziennik / 61
IV. Tablica / 75
V. Bydgoski „kryzys przysięgowy” / 79
VI. Syn o ojcu (Maciej Konopacki) / 83
VII. Alif mojego życia (Maciej Konopacki) / 89
Zakończenie – przywracanie pamięci / 93
Aneks / 95
Dokumenty / 100
Bibliografia / 110
Słowo od wydawcy
Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej i działający przy
nim Instytut Muzułmański im. Imama Alego oddaje czytelnikowi następną książkę, tym razem autorstwa imama Rafała Bergera
(muzułmańskie imię Ahmed).
Autor urodził się w Grudziądzu w 1963 roku. Od 1971 roku mieszka w Bydgoszczy, z którą czuje się silnie związany. Z
wykształcenia pedagog, działacz społeczny, publicysta, autor
ok. 150 publikacji prasowych oraz kilku, jak to sam określa,
„niewielkich” publikacji książkowych, m.in. „Mistyka Azanu”
(2002), „Przemyślenia do Koranu sury 94-114” (2005). Współautor (autor rozdziałów) książek „Między Wschodem a Zachodem” (1995), Nauki Islamu szyickiego” (2007), „Arabowie.
Islam. Świat” (2007), „Media-Komunikacja-Zdrowie. „Wyzwania-Szanse-Zagrożenia” (2008).
Autor jest również sekretarzem redakcji „Rocznika muzułmańskiego”, wchodzi w skład Rady Redakcji miesięcznika literackiego „Akant” oraz miesięcznika literacko-naukowego
„Świat Inflant”.
Należy do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego, Towarzystwa Przyjaciół
Pomorskiego Muzeum Wojskowego, Towarzystwa Miłośników
Miasta Bydgoszczy.
Książka „Hassan Konopacki- Tatar, muzułmanin, bydgoszczanin” nie jest książką historyczną. Autor zdaje sobie sprawę,
że nazwanie jej tak byłoby co najmniej uzurpacją. W publikacji
tej znajduje swoje odzwierciedlenie bliska autorowi problematyka wielokulturowości. Żyją obok nas ludzie różnych wyznań.
Wśród naszych sąsiadów jest coraz więcej obcokrajowców, którzy poprzez swoją odmienność kulturową nadawać będą, także
naszemu życiu, kolorytu, który w okresie II Rzeczypospolitej
nie był niczym nadzwyczajnym. Nie dostrzegamy tego, a bardzo
często dostrzegać tego nie chcemy.
Opowieść o Hassanie Konopackim (i jego rodzinie) żyjącym
w Bydgoszczy jest próbą zwrócenia uwagi na to, że ludzkie losy,
bez względu na wiarę i kulturę przeplatają się w sposób zupełnie
niezwykły.
Ta książka jest kolejnym wkładem szyickich muzułmanów
– Polaków, należących do Stowarzyszenia Jedności Muzułmańskiej - w odkrywanie faktów, jak dotąd skrywanych, a bez wątpienia wartych opowiedzenia.
Arkadiusz Miernik
Wstęp
Z postacią pułkownika Hassana Konopackiego „zetknąłem”
się na początku lat 90-tych XX wieku, gdy zacząłem poszukiwać
w polskiej historii ciekawych postaci związanych z islamem.
Zbiegło się to z moją fascynacją postacią generała Stanisława
Bułak – Bałachowicza,
dowódcą tzw. Ludowej Ochotniczej Armii,
który walczył w wojnie
polsko-bolszewickej w
roku 1920.
Żołnierze generała Bałachowicza od
roku 1921 przebywali
w obozach dla internowanych
m.in.
w Tucholi, Szczypiornie i Strzałkowie.
W ostatnim z nich od
października roku 1921
do co najmniej końca
roku 1922 przebywał
także mój dziadek,
Rosjanin, Jan Tarasow
Gen. Stanisław Bułak-Bałachowicz
z Pskowa. Jest zatem
prawdopodobne, że był
on żołnierzem gen. Bałachowicza, tym bardziej, że jak pisze w
swych pamiętnikach Karol Wędziagolski „ Generał Bułak – Bałachowicz na czele swoich pskowskich (podkr. R.B.) i Witebskach
rezunów praktykował rzeczywiście swoją własną strategię i bił
się z bolszewikami nie na życie, ale na śmierć1”. Te epizody z historii mojej rodziny jeszcze bardziej wpłynęły na moją fascynację
generałem Bułak-Bałachowiczem i pułkownikiem Konopackim.
Karol Wędziagolski, Pamiętniki. Wojna i rewolucja. Kontrrewolucja.
Bolszewicki przewrót. Warszawski epilog, Warszawa 2007, s. 434.
1
10
Gdy dowiedziałem się, że po II wojnie światowej pułkownik
Konopacki wraz z rodziną osiedlił się w Bydgoszczy, mieście,
które jest moją życiową przystanią, i to właśnie tu został pochowany, postanowiłem wystąpić do władz grodu nad Brdą z prośbą
o nazwanie jednej z ulic jego imieniem. Niestety, wniosek, mimo
poparcia m.in. ze strony Stowarzyszenia Jedności Muzułmańskiej oraz Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”, nie uzyskał
aprobaty.
To właśnie w tym okresie poznałem i zaprzyjaźniłem się
z synem pułkownika Maciejem, który powierzył mi opiekę nad
bydgoską mogiłą swojego ojca.
Tak zaczęła się moja batalia o upamiętnienie Hassana Konopackiego w Bydgoszczy, którą zapoczątkował wniosek do Urzędu Miasta, a jej kulminacją było odsłonięcie w roku 2006 tablicy
pamiątkowej poświęconej pułkownikowi przy ulicy Mazowieckiej 11, gdzie do końca swych dni mieszkał.
Ważnym pokłosiem tej batalii jest moja przyjaźń z Maciejem
Konopackim, bez którego pomocy ta książka nie mogłaby powstać. Jest ona rezultatem moich częstych odwiedzin u Macieja i jego niestety już nieżyjącej, siostry Tamary w Sopocie oraz
kilku wizyt syna Hassana u mnie w domu. Te nocne Polaków
rozmowy to wspaniałe wspomnienia Macieja z lat dziecięcych,
to zapach Mińska i Wilna zmieszany z zapachem orientu, unoszący się dzięki jego opowieściom w moim domu. Jest to historia
II Rzeczpospolitej opowiadana z tatarskim zacięciem i historia
PRL-u przekazana z dystansem, na który może pozwolić sobie
jedynie ktoś, w którego żyłach płynie krew ludów stepowych.
Maciej urodził się 29.01.1926 roku w Wilnie. Od 1946 roku mieszkał w Bydgoszczy, gdzie ukończył Pierwsze Państwowe Liceum (obecnie I Liceum Ogólnokształcące). W roku 1955
ukończył studia rusycystyczne na Uniwersytecie Warszawskim
i podjął pracę w Redakcji Wiadomości Zagranicznych PAP,
a następnie znalazł się w „Polskim Radiu” w Białymstoku, jako
kierownik redakcji audycji dla mniejszości białoruskiej.
W tym czasie związał się białoruskojęzycznym tygodnikiem
11
„Niwa”, gdzie publikował artykuły o polsko-białoruskich związkach w literaturze przełomu XIX i XX wieku. W swej publicystyce zajmował się również sprawami tatarskimi (uważam, że
należy on do najwybitniejszych znawców „tatarszczyzny” w Polsce). Macieja można nazwać prekursorem powojennego tataroznawstwa.
Jest społecznikiem. Związany z Sopotem, w 1968 roku założył Gdański Oddział Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego
( trzeci w Polsce po Warszawie i Krakowie). Publikował swoje
artykuły w „Przeglądzie Orientalistycznym”- organie PTO. Przez
lata gromadził zabytki polskich Tatarów, które obecnie znajdują
się w zbiorach Muzeum Historycznego w Białymstoku, a także
w Muzeum Społecznym Sokólskiego Ośrodka Kultury w Sokółce.
Od II Soboru Watykańskiego Maciej Konopacki swoją działalność publicystyczną w dużej mierze poświęca tematyce ekumenicznej, drukując swoje
artykuły również w prasie
katolickiej, wygłaszając
odczyty w instytucjach
kościelnych i seminariach
duchownych. Jest orędownikiem wzajemnego zbliżenia islamu i chrześcijaństwa w Polsce. W roku 1997
zastał sekretarzem generalnym Rady Wspólnej
Katolików i Muzułmanów
w Warszawie, a w roku
2000 Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu
nadał mu tytuł Honorowego Wykładowcy.
Od 1979 roku, do czaMaciej Konopacki
su przejścia na emeryturę,
Maciej sprawował pieczę
nad trójmiejskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku, jako pracownik Wojewódzkiego Ośrodka Gerontologicznego w Gdyni. W lokalnej prasie publikował artykuły o psychospołecznych
aspektach procesów starzenia się i starości. Publikował także w polskojęzycznej prasie w Wilnie, co zaowocowało powstaniem podobnej placówki w tym mieście. W „Tygodniku Wileńszczyzny”
ukazały się jego teksty poświęcone ekumenii, a w roczniku „Pamięć i Trwanie” wydawanym przez Muzułmańską Gminę Wyznaniową w Białymstoku publikował teksty o historii polskich
Tatarów.
Maciej Konopacki jest związany ze środowiskiem białoruskiej mniejszości w Polsce, m.in. poprzez przynależność do
Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Biełaruskaja Chatka”
z siedzibą w Sopocie. To zżycie się z białoruską społecznością
zawdzięcza właśnie swojemu ojcu Hassanowi Konopackiemu,
któremu poświęcona jest niniejsza książka.
Przyjaźń z Maciejem Konopackim, z Maciejem Bułak-Bałachowiczem (wnukiem generała Stanisława Bułak-Bałachowicza), a także imamem Mahmudem Taha Żukiem z Instytutu
Muzułmańskiego przy Stowarzyszeniu Jedności Muzułmańskiej,
który był inicjatorem naszych pierwszych wzajemnych spotkań,
spowodowała, że białoruska historia zaczęła odgrywać dużą rolę
w moim życiu. Stało się to także za sprawą bydgoskiego pisarza
i poety Stefana Pastuszewskiego, który w roku 2004 powołał do
życia miesięcznik literacko-naukowy „Świat Inflant” i zaprosił
mnie do Rady Redakcji tego pisma. Za moim pośrednictwem
do Rady tej przystąpili także: Maciej Konopacki, Maciej Bułak
– Bałachowicz oraz imam Mahmud Taha Żuk.
Hassan Konopacki, bohater tej skromnej publikacji, nie był
i nie jest postacią zupełnie nieznaną. Przez lata dbali o to, m.in.
dr Helena Głogowska , która przypominała tę postać na łamach
„Białoruskich Zeszytów Historycznych” i „Niwy”, a także dr
Oleg Łatyszonek, który wspomina pułkownika Konopackiego
w swej doskonałej publikacji poświęconej białoruskim formacjom wojskowym.
12
13
Niniejsza książka powstawała głównie z myślą o czytelniku
bydgoskim. Ma ona uświadomić nam, że w naszej historii ważne
role odgrywali ludzie różnych nacji, kultur i wyznań. Mając nadzieję, że do książki sięgać będą również ludzie młodzi, przystosowałem ją do powszechnie obowiązującej kultury obrazkowej,
stąd w książce nie brakuje zdjęć i reprodukcji, które często lepiej
oddają treść, a z pewnością atmosferę czasów, które obrazują.
Myślę, że dobrym uzupełnieniem tej publikacji są dwa teksty
Macieja Konopackiego stanowiące ostatnie rozdziały książki.
Moje miasto Bydgoszcz pięknieje z dnia na dzień. Niegdyś
zaniedbane i szare zawsze miało jednak swój charakterystyczny
koloryt, zapisany w biografiach ludzi, którzy tu mieszkali i nadal
żyją.
Rafał BERGER
14
I. Hassan Konopacki-krótka biografia
Hassan Konopacki, syn Amurata, urodził się 25 lutego 1879
roku w Mińsku, w tatarskiej, muzułmańskiej rodzinie szlacheckiej. W roku 1897 ukończył Szkołę Artyleryjską
im. Konstantego w Petersburgu (przedtem pobierał naukę w Korpusie
Kadetów w Połocku).
W 1904 roku, służąc w carskim wojsku
w stopniu podporucznika, został wysłany na Daleki Wschód do Obwodu
Zabajkalskiego. Był starszym oficerem w I Syberyjskiej Brygadzie Artyleryjskiej. W latach 19041905 brał udział w wojnie
rosyjsko-japońskiej, za
którą został odznaczony
orderami św. Anny i św.
Hassan Konopacki w roku 1889
Stanisława.
15
H. Konopacki (drugi od lewej)-Szkoła Artyleryjska w Peterburgu
W 1905/06 przeniesiony został do Nerczyńska. W 1909 został
awansowany do stopnia kapitana. Z Nerczyńska przeniesiono go
do Błagowieszczeńska, gdzie sformował 2 baterię 10 Syberyjskiej Brygady Artylerii Polowej, którą później dowodził. W 1910
roku wziął ślub z Heleną Iljasewicz.
Na ciekawą informację natrafiłem podczas swoich poszukiwań w Internecie: „Na ślubnym kobiercu w gubernialnym mieście Mińsku stanęli w 1910 roku 22-letnia Helena Iwanowna Iljasewicz z 32-letnim kapitanem Hassanem Konopackim służącym
w Pierwszej Syberyjskiej Dywizji Rezerwowej. Świadkami na
ślubie byli Bogdan Aleksandrowicz i ppłk Aleksander Iljasewicz
z 27 Artyleryjskiej Brygady. Oświadczyny ustne miały miejsce
w Warszawie. Hassan Konopacki zapisał swej oblubienicy 3 tys.
rubli. Na zakończenie aktu małżeńskiego widnieją podpisy małżonków i imama2.”
2
W roku 1912 został
przeniesiony do Chabarowska, a stamtąd na własną prośbę przeniósł się do
Kaługi, gdzie podjął służbą
w 3 Brygadzie Artylerii Polowej. W Kałudze w kwietniu 1913 roku przyszła na
świat córka Hassana i Heleny Konopackich-Tamara.
W 1914 mianowano go
dowódcą 5 baterii 57 Brygady Artylerii Polowej, a
następnie dowódcą 1 parku
tej Brygady.
Od 10 listopada 1916
był dowódcą 6 baterii 69
Brygady Artylerii Polo- Helena i Hassan Konopaccywej Frontu Zachodniego. zdjęcie ślubne
W tym czasie awansował
do stopnia podpułkownika. Rok później był już pułkownikiem. Od stycznia 1917 roku
dowodził już całą 69 Brygadą.
W czasie działań wojennych był ranny w wyniku porażenia
gazami.
W maju 1918 roku w związku z reformowaniem jego Brygady wszystkie finanse i dokumenty z nią związane przekazał Moskiewskiemu Obwodowemu Komisariatowi Spraw Wojskowych.
Za udział w I wojnie światowej został odznaczony orderem
św. Stanisława drugiego stopnia, św. Anny drugiego stopnia i
św. Włodzimierza czwartego stopnia. (Dokładny przebieg służby wojskowej Hassana Konopackiego –Aneks). Po powrocie do
Mińska Hassan Konopacki rozpoczął działalność w białoruskim
ruchu narodowym.
W tym miejscu warto pokrótce przybliżyć sytuację, w jakiej
/www.ornatowski.com
16
17
znajdował się po I wojnie światowej białoruski ruch narodowy.
Początek XX wieku przyniósł budzenie się świadomości
białoruskiej, ale dopiero upadek caratu i rewolucja bolszewicka
sprawiły, że w marcu 1918 roku Białorusini, wspierani przez
Niemcy, proklamowali Białoruską
Republikę Ludową (BRL). Nowe
państwo swym terytorium obejmowało tereny Mińska, Mohylewa, Witebska, Grodna, Białegostoku, a także
część Wileńszczyzny. BRL znajdowała się pod silnym wpływem okupacyjnych wojsk niemieckich, które
nie zezwoliły na utworzenie białoruskiego wojska i policji. W grudniu 1918 roku wraz z wkroczeniem
wojsk bolszewickich BRL przestała
istnieć, a jej rząd na czele z Antonem Łuckiewiczem wyemigrował do
Wilna. Bolszewicy 30.12.1918 roku
uchwalili powstanie Białoruskiej SoWycinek z gazety
cjalistycznej Republiki Radzieckiej.
„Russkij Inwalid”(?)
informujący o zranieniu Część zamieszkiwanych przez BiałoHassana Konopackiego rusinów terenów zajęła Polska, stanowiły one cztery północno-wschodnie
województwa Rzeczypospolitej. Stanowisko polskich polityków
wobec Białorusinów było podzielone. Większość opowiadała
się za unifikacją państwa i wyrażała opinię, że Białorusini nie są
przygotowani na odrębną państwowość. Nie zgadzali się z tym
sami Białorusini, mając przynajmniej nadzieję na przyznanie im
autonomii. Trzeba jednak przyznać, że nastawienie białoruskich
działaczy wobec odrodzonego Państwa Polskiego było także niejednoznaczne. BRL od początku opowiadała się za współpracą
z Litwą. Wielu białoruskich żołnierzy przeszło pod dowództwo
armii litewskiej licząc na wybuch wojny pomiędzy Litwą a Polską. Plany te jednak legły w gruzach w marcu 1923 roku, kiedy
linię demarkacyjną pomiędzy Polską i Litwą uznano za granicę
państwową. Część działaczy białoruskich od razu uznała, że dążenia Białorusinów do niepodległości są nierealne i postanowiła
skupić się na działalności kulturalnej, oświatowej i gospodarczej przy współpracy i w
ramach Państwa Polskiego.
W 1921 roku powstał Białoruski Komitet Polityczny,
który stał w opozycji do
emigracyjnego rządu BRL.
Utworzono także Białoruski Centralny Komitet Wyborczy, który w wyborach
1922 roku wprowadził do
Sejmu 11 posłów (3 senatorów zasiadło w Senacie).
Założyli oni Białoruski
Klub Poselski pod kierownictwem Bronisława Taraszkiewicza. Klub wniósł
kilka projektów dotyczących przyznania autonomii Tamara w azjatyckim stroju ludowojewództwom północno- wym
wschodnim.
Powstała jeszcze w listopadzie 1917 roku Białoruska Centralna Rada Wojskowa dążyła do utworzenia białoruskiego wojska.
Niestety, wydarzenia związane z rewolucją bolszewicką i okupacją Białorusi przez niemieckie wojska (1918) udaremniły tę
próbę. Działacze białoruscy przenieśli się do Grodna i tam znów
podjęli próbę sformowania oddziałów wojskowych pod litewskim dowództwem. I ta próba nie powiodła się, tym razem na
przeszkodzie stanęli Polacy.
Gdy w połowie 1919 roku Mińsk zajęły wojska polskie,
w białoruskim ruchu narodowym wyodrębnił się odłam polonofilski. Należał do niego pułkownik Konopacki. Działacze skłonni
18
19
do współpracy z Polską podjęli starania o utworzenie białoruskiego wojska.
14 sierpnia 1919 r. Białoruska Centralna Rada Wileńszczyzny
i Grodzieńszczyzny skierowała do Józefa Piłsudskiego prośbę
o powołanie wojska. Przy tej Radzie działała także Białoruska
Komisja Wojskowa (BKW), w skład której wszedł H. Konopacki, początkowo jako kierownik wydziału wojskowego, późniejkomisji organizacyjnej. Konopacki był również członkiem delegacji, która nalegała na Piłsudskiego, by ten wyraził zgodę na
utworzenie białoruskich oddziałów wojskowych. 22 października 1919 roku Józef Piłsudski wydał dekret, w którym zatwierdzał
BKW i wyraził zgodę na utworzenie wojska pod dowództwem
Hassana Konopackiego. Czytamy w nim:
„Pułkownika Hassana Konopackiego zaproponowanego mi
przez Białoruską Wojskową Komisję wyznaczam dowódcą białoruskiego wojska. Miejscem formowania białoruskiego wojska
Legitymacja wojskowa H. Konopackiego z r. 1920
wyznaczam Słonim. W celu organizacji i przygotowawczej pracy
wyznaczam Białoruską Wojskową Komisję, która w porozumieniu z Komisariatem Ziem Wschodnich i D.O.G. 3 będzie organizować białoruskie wojsko: 1. Dając odpowiednie rozkazy płk.
Konopackiemu, 2. Tworząc odpowiednie podkomisje. W skład
komisji wchodzą: płk. Konopacki, p. Rak-Michajłowski, sztabskapitan Kuszel, p. Aleksiuk, płk. Jakubowski, pp. Maruszko, Ausianik, Pruszyński, sztabs –kapitan Jakubowski. Miejscem pracy
komisji wyznaczam Mińsk 4”.
Konopacki był zdania, że formowanie armii powinno się
rozpocząć od przygotowania kadr oficerskich i podoficerskich.
Uznał, że wszyscy oficerowie i podoficerowie organizacji wileńskiej i grodzieńskiej , a także ci, którzy byli zarejestrowani w Mińsku, powinni być, po weryfikacji, przeniesieni do rezerwy w celu
odbycia ponownych kursów oficerskich połączonych z kursami
białoruskiego języka. Uważał, że powinni być również zapoznawani z kulturą i historią Białorusi. Po zaliczeniu tego typu
kursów mieli obejmować, odpowiednie swoich do kwalifikacji,
funkcje w białoruskiej armii.
Dzięki rozmowom z polskimi władzami prowadzonymi m.in.
przez Konopackiego, Aleksiuka i Pruszyńskiego, otworzono dla
Białorusinów w Warszawie 9-miesięczne kursy w Szkole Podchorążych i 3-miesięczne w Szkole Podoficerskiej w Ostrowiu.
Po wycofaniu się Polaków, latem 1920 roku BKW przeniosła się
do Łodzi, a w maju 1921 białoruskie oddziały rozwiązano. Pułkownik Konopacki już wcześniej ( 17 kwietnia 1920) zrezygnował ze stanowiska dowódcy. Nieoficjalnym powodem rezygnacji
pułkownika był jego konflikt z politycznymi działaczami BKW,
którzy zarzucili mu opieszałość w działaniu, a przede wszystkim to, że kadrę oficerską zaczął opierać na oficerach rosyjskich.
Oficerami tymi byli zaprawieni w boju towarzysze broni Konopackiego z I wojny światowej. Trudno zatem czynić Konopackiemu zarzuty z tego powodu, szczególnie, że pułkownik nie
ukrywał tego, że budowanie wojska zamierza rozpocząć od kadr
Dowództwo Okręgu Grodno
Centralne Archiwum Wojskowe (CAW), Dekret Naczelnego Wodza w sprawie organizacji oddziałów białoruskich z dnia 22.10. 1919.
3
4
20
21
oficerskich, które należy uczyć języka i kultury białoruskiej, o czym
wspomniałem powyżej.
Dziś nie rozstrzygniemy tego, na ile zarzuty te były podyktowane troską o przyszłość białoruskiej armii, a na ile wynikały
z wewnętrznych podziałów tak charakterystycznych dla każdej
opozycji czy też emigracji. Oficjalnym powodem rezygnacji pułkownika z funkcji dowódcy był zły stan zdrowia. Oddajmy głos
samemu pułkownikowi cytując jego pisma z tego okresu, które doskonale oddają atmosferę, jaka panowała w BKW i wokół
Hassana Konopackiego (ortografię pism dostosowałem do pisowni współczesnej, starając się zachować oryginalność stylu).
„Przetłumaczenie wyciągu rozkazu D-cy Wojskowych Oddziałów Białoruskich
Rozkaz
D-cy Wojskowych Oddziałów Białoruskich Nr. 20
9 kwietnia 1920 r. m. Mińsk
Wczoraj, 8 kwietnia b.r. na telegraficzne zaproszenie członka B.K.W. p. OWSIANIKA zebrali się po świątecznych urlopach
członkowie B.K.W. na plenarne posiedzenie w celu rozpatrzenia czynności B.K.W. i Sztabu W.O.B.5 i podporządkowania Dowódcy rozkazom Prezydium.
Przybył także i p. Paweł Aleksiuk- Wiceprezes Prezydium
B.K.W., który od dnia 16 grudnia 1919 r. do dnia 8 kwietnia był
w podróży służbowej.
Głównym motywem zebrania Plenum było rozpatrzenie rozkazu mego z dnia 2 kwietnia b.r.
W swoich pięknych wyrazach oratorskich i w swoim wzniosłym wiecowym przemówieniu p. Paweł Aleksiuk podkreślił
swoją ciężką pracę w Warszawie i porwał się na moje Dowództwo, według jego wyrazu składającego się >> z dwóch i pół niefortunnie wybranych oficerów<<, z ogólnym oskarżeniem w zatrzymaniu sprawy organizacji Oddziałów Białoruskich, rzucając
krzykliwe, bezpodstawne wyrazy, nie motywowane faktami
P. Aleksiuk główny (powód - przyp. R.B.) oskarżenia Do5
wództwa widzi w tym, że Sztab do tego czasu nie wyznaczył
miejsca formowania się Oddziałów Białoruskich, że w powiatach nie zwerbowano podoficerów i nie wysłano do Szkoły
w Ostrowiu i w Warszawie. Zdaje mi się, że p. Paweł Aleksiuk
niezupełnie dobrze zrozumiał, że to jest organizacyjno-przygotowawcza praca i ktoś musi ją wykonywać, czy ci, względnie
100 pracowników, którzy byli pobrani przez B.K.W. w listopadzie r.z., czy ja
z dwoma oficerami (Podporucznik Focht od
dnia 23 października i Porucznik Chomczyk od dnia 21 listopada 1919 r. ) i sformowanym dopiero w marcu r.b. Dowództwem.
Prawdopodobnie p. Paweł Aleksiuk myśli, że sprawa werbunku,
kierownikiem której jest p. Aleksiuk sama przez się zorganizowała
się w powiatach i że miałem możność zapotrzebować od B.K.W.
potrzebnych mi podoficerów w celu odesłania ich do Szkoły. Na
tych zasadach opierając się p. Paweł Aleksiuk daje dowód, że nie
zna się na sprawach wojskowych. Nie zwracając uwagi na moje
żądania, aby nie przeszkadzał mi pracować według wojskowej
dyscypliny i drogi służbowej i nie wprowadzać dwóch Władz
równorzędnych, uważa te żądania jako nadzwyczajną moją przychylność dla Polski. W tych poglądach p. Paweł Aleksiuk podtrzymany był przez cały zespół B.K.W., za wyjątkiem nieobecnych na posiedzeniu p.p. Pruszyńskiego i Muraszko.
Wobec tego podałem do wiadomości, że dalej pracować w takich okolicznościach z obecnym składem B.K.W. nie mam możności i podam drogą służbową swą dymisję.
Konopacki- Pułkownik i Dowódca Wojskowych Oddziałów
Białoruskich.”
Meldunek z dnia 12 kwietnia 1920 r.(źródło CAW)
„Do Dowództwa Okręgu Etapowego w Mińsku.
Dekretem Naczelnego Wodza z dnia 22 października 1919 r.
praca przygotowawczo-organizacyjna w kwestii formowania
Wojskowych Oddziałów Białoruskich była pokładaną na Wojskowej Komisji Białoruskiej, składającej się z dziewięciu człon-
Wojskowe Oddziały Białoruskie.
22
23
ków, w tej liczbie i na mnie, jako na Dowódcę, podlegającemu
swą pracą D.O.G. Grodno.
Od pierwszych dni listopada r.z., gdy W.K.B. rozpoczęła swą
pracę w m. Mińsku, poglądy moje zaczęły się różnić z poglądami obecnego składu członków W.K.B. To dawało się odczuwać
na każdym zebraniu W.K.B., gdzie ja często protestowałem
i krytykowałem ich pracę, i tym sposobem wytworzyły się nieprzychylne stosunki względem mnie.
Częste stykanie z D.O.G. Grodno i otrzymywane zarządzenia M.S.W. dobitnie wyraziły, iż ja w swojej wojskowej pracy
absolutnie nie zależę od W.K.B. lecz od § 5 Dekretu z dnia 22
października 1919 r., gdzie omówione są : >>odpowiednie dyrektywy p. Pułkownikowi Konopackiemu <<, które W.K.B. miało prawo dawać mi zmuszając ją nie liczyć się z moim zdaniem
i uważać mnie za zależnego od nich.
Warunki w jakich rozwijała się organizacja w czasie moich
ciągłych wyjazdów służbowo do m. Wilna, Grodna i Warszawy,
dopóki nie było etatów Dowództwa, można było uważać wszystko za normalne, lecz od tego dnia, gdy został przeze mnie wyznaczony Szef Sztabu i gdy sformował (się- przyp. R.B) Sztab,
wskutek czego ja miałem sformowany organ zdatny zupełnie do
pracy, mogący sam spełniać funkcję organizacyjną W.O.B., uważając siebie na mocy § 2 tegoż dekretu zupełnie zależnym przede
wszystkim od D.O.G. Grodno, a obecnie D.O.E. Mińsk.
W ostatnim czasie w Prezydium W.K.B. zaczęła się wyłaniać tendencja uzależnienia Dowództwa od siebie i nie zwracając uwagi na moje wyjaśnienie, iż nie jest to przewidziane, ani
Dekretem z 22 października 1919 r., ani zmianą ostatnią tegoż
(Sztab Generalny Nr. 2508/I-1920 r.), ani też rozporządzeniem
M.S.W. Nr, Nr 692,5533 i II48, a nawet etatami W.K.B., gdzie dokładnie określone i wskazane są funkcje i praca W.K.B.; mimo to
na plenarnym posiedzeniu członków W.K.B. 8 kwietnia 1920 r.,
mimo mych protestów i informacji o tym, że oni nie maja prawa
rozpatrywać tej sprawy, gdyż ja jestem zależnym wojskowo nie
od Prezydium lecz od Władz Polskich, W.K.B. podporządkowała
mnie sobie i stworzyła jako Prezydium warunki niemożliwe do
pracy z nimi i ja im oznajmiłem, iż z dniem jutrzejszym drogą
służbową podaję się do dymisji.
Przyjmując pod uwagę niektóre szczegóły, a mianowicie :
1) To, iż w obecnym składzie W.K.B. jest większość osób
cywilnych nie mających pojęcia o sprawach wojskowych, gdyż
wśród nich są nawet ludzie nie mający średniego wykształcenia,
to też obecny skład Komisji nie jest w stanie zorientować się
w swych funkcjach i pracy.
2) Niedołężność pracy oraz jej tamujące wyniki, przez niezrozumienie takowej, doprowadziły do zatamowania dalszej formacji W.O.B., co uważają za winę dowództwa.
3) Wszelkie moje starania poczynione w tym kierunku, aby
doprowadzić pracę do normalnego biegu i aby ona mogła iść drogą prawną, jako organizacja W.O.B. w myśl Dekretu, co nie było
przyjęte przez Prezydium W.K.B.
4) W wypadkach prośby o przyjęcie do Dowództwa W.O.B.
potrzebnych, wykwalifikowanych osób wojskowych – Białorusinów, nie tylko, że nie byli oni przyjęci lecz nie wytłumaczono mi
przyczyny nie przyjęcia (…)
5) Większość oficerów przyjętych przez Personalno-Ewidencyjną Podkomisję, zdradzało więcej białoruskości, a niżeli wojskowości i Dowództwu zupełnie byli nieznani.
6) Wniosek zaś mój, co do nieprzychylnego stanowiska mego, wytworzenia dwóch Władz, w zależności, osobiście, mojej
drogą służbową do władz Polskich, uważano za zbytnią przychylność do Polski.
Wobec, tak ciężkich warunków, jakie stworzyły się obecnym
składem W.K.B., odpowiedzialności, za normalny bieg pracy
przy formowaniu W.O.B, za które Dowództwo bierze odpowiedzialność, przyjąć nie mogę; jestem zmuszony prosić o rozporządzenie wykreślenia mnie z grona członków W.K.B i udzielenie
mnie jednocześnie dymisji jako dowódcy.
H. Konopacki –Pułkownik i Dowódca.”
I wreszcie pismo pułkownika z dnia 17 kwietnia 1920 r., któ-
24
25
ry uznaje się za dzień jego dymisji:
„Do D.O.E. 6 Mińsk.
Jako dodatek do
meldunku mego z dnia
12.4.20 r. na Nr 13 załączam meldunek o stanie
mego zdrowia, które nie
pozwala mi pracować jako Dowódca przy formowaniu W.O.B.
Upraszam przeto stanowczo o udzielenie mi
dymisji jako Dowódcy,
dodając, że ja mógłbym
H. Konopacki w 1919 r.
pozostać
członkiem
B.K.W., jeżeli to byłoby
potrzebnym w razie przeprowadzenia zmian w p.p.1;2;3 niniejszego meldunku.
Znając jednak dobrze całą tą sprawę, gdyż sam pracowałem
w początku istnienia B. Organizacji Wojskowych oraz znając
całą pracę B.Kom.Wojsk., pragnąc pomyślnego wyniku pracy,
oraz aby idea zorganizowania W.B., która tak bardzo popierana
(jest-przyp. R.B) przez szczerych Białorusinów oraz Dekretem
Naczelnego wodza z dnia 22 października 1919 r. i aby pracy
nadać charakter pożyteczny, i nie pozwolić na stworzenie nielegalności, czuję się w obowiązku wyrazić swe poglądy na bieg
normalnej pracy przy formowaniu W.O.B.
1) Etat W.K.B., składający się z 9 członków jest za duży,
gdyż przynajmniej cztery osoby nie mają żadnej pracy, a uważając za poniżenie zajmowanego „wysokiego” stanowiska członka
W.K.B. nie mogą się zgodzić z zajęciem stanowisk niższych jak
6
Dowództwo Okręgu Etapowego.
(…) kierowników Oddziałów lub Podkomisji.
2) Na czele W.K.B. winien stać Prezes- osoba wojskowa z
pewnym doświadczeniem, nie wybrana przez W.K.B., lecz przez
Władze Polskie wyznaczone z grona członków W.K.B.. Prezes
musi być odpowiedzialny za moralny bieg całej pracy oraz sprawność jej pracowników, również za wszelkie sprawy pieniężne.
3) Sprawy polityczne, nacjonalno - wojskowe mogą być przez
W.K.B. zlecone na dwóch członków wiceprezesów, którzy swą
pracę prowadzą w porozumieniu z władzami Polskimi wyznaczonymi w ostatniej zmianie Dekretu (…)
4) Byłoby bardzo pożądanym, jak mi wiadomym jest z doświadczenia, żeby kandydat na Zastępcę mego jako Dowódcy
był wyznaczony przez Władzę Polską – osobą dobrze znajomą
ze sprawami białoruskimi i o ile możliwe-znającą język białoruski.
5) D.W.O.B.7 winno posiadać w odpowiednich wypadkach
prawo dawania dyrektyw w sprawach wojskowych W.K.B.
6) Aby o oficerach, chcących służyć w W.O.B., widziało
Dowództwo przed rozpatrzeniem ich przyjęcia przez Podkomisję Personalno- Ewidencyjną, by móc się upewnić o elemencie
przyjmowanym.
H. Konopacki – Pułkownik i Dowódca.”
Dowództwo Okręgu Etapowego w Mińsku w dniu 20 kwietnia 1920 r. skierowało pismo do Naczelnego Dowództwa Wojska
Polskiego:
„Do Naczelnego Dowództwa przez Dowództwo IV Armii.
Przedkłada się meldunek dowódcy Oddziałów Białoruskich
płk Konopackiego z prośbą o udzielenie mu dymisji.
Wobec tego, iż B.K.W. nie posiada odpowiedniego kandydata na te stanowisko i że pułkownik Konopacki jest przychylnie
usposobiony względem Polski, przyjęcie dymisji jego byłoby ze
szkodą dla sprawy.
7
26
Dowództwo Wojskowych Oddziałów Białoruskich.
27
Celem usunięcia dalszych nieporozumień pomiędzy płk Konopackim a B.K.W. i roztoczenia pilnego nadzoru nad Oddziałami Białoruskimi, D.O.E Mińsk uważałoby za wskazane przydzielenie płk Konopackiemu jako adiutanta oficera wojsk Polskich, który jednocześnie byłby łącznikowym ze strony D.O.E.”
Naczelne dowództwo W.P. przyjęło dymisję pułkownika, wyznaczając na jego następcę majora Tunguz- Zawiślaka, mianując
go jednocześnie Szefem Sztabu Oddziałów Białoruskich. Warto
dodać, że jako następca płk. Hassana Konopackiego na stanowisko dowódcy oddziałów białoruskich, był brany pod uwagę
również generał Stanisław Bułak-Bałachowicz.
Prawdopodobnie z początkiem listopada 1920 roku, białoruskie oddziały pod dowództwem Konopackiego i kapitana Kuszeli stanęły na linii frontu polsko-bolszewickiego. W grudniu
przystąpiły do ataku na Słuck, przyczyniając się do wybuchu
tzw. „powstania słuckiego” ( front przekroczyli w okolicy Nieświeża). Dzięki manewrom Konopackiego i Kuszeli pod Słuck
przedostali się partyzanci z „Zielonego Dębu”.
Większość żołnierzy ochotników zwerbowanych w ramach
BKW służyła w Litewsko-Białoruskiej Dywizji Piechoty. Formacja ta walczyła w roku 1920 w wojnie polsko-bolszewickiej.
W 1921 roku, po podpisaniu pokoju w Rydze, pułkownik Konopacki przebywał w Wilnie. Nie zaprzestał działalności w białoruskim ruchu narodowym. Działał min. w Białoruskim Zgromadzeniu Obywatelskim (sekretarz) i Tymczasowej Białoruskiej
Radzie (z-ca przewodniczącego). TBR skupiała zwolenników
współpracy z państwem polskim.
W numerze 26 gazety „Bjelaruskaja Dola” (kwiecień 1925
r.) opublikowany został list otwarty do TBR podpisany przez
H. Konopackiego, J Bekiesza i A. Łappo-Starzenieckiego o rezygnacji z pracy w tej organizacji. Nie przeszkodziło to jednak
Hassanowi Konopackiemu uczestniczyć z ramienia Towarzystwa „Pras’wjeta” (Oświata) w zjeździe Zachodniej Białorusi,
zorganizowanym przez TBR.
28
29 styczna 1926 roku urodził się Konopackim syn Maciej.
Po przewrocie majowym (1926) grupa działaczy białoruskich
wśród, których był pułkownik, podjęła starania o utworzenia
Klubu Inteligencji Białoruskiej. Po opracowaniu i zatwierdzeniu
statutu Klubu w jego władzach znalazł się Konopacki, który pisał
do gazet wydawanych przez Klub (artykuły podpisywał inicjałami H.K.; H.K-i.). Od 27 listopada 1927 do 2 kwietnia 1928
był kierownikiem redakcji gazety „ Bjeloruski Radny”. Łącznie
ukazało się 12 numerów tego pisma.
W okresie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu w roku
1928 Hassan Konopacki pełnił funkcję przewodniczącego Centralnego Ogólno-Białoruskiego Ludowego Komitetu Wyborczego. Komitet skupiał organizacje białoruskie o charakterze polonofilskim. Wystawiono kandydatów w Lidzie i Nowogródku,
niestety bez powodzenia.
W czasie okupacji niemieckiej, w latach 1941-1944 rodzina
Konopackich przebywała w Wilnie, gdzie do białoruskiego gimnazjum uczęszczał syn pułkownika Maciej. I tu duch społecznikowski nie opuścił Hassana Konopackiego, który pełnił funkcję
przewodniczącego Komitetu Rodzicielskiego tegoż gimnazjum.
W 1946 roku wraz z żoną Heleną i dziećmi, Tamarą i Maciejem,
w ramach tzw. „repatriacji” pułkownik osiedlił się w Bydgoszczy. Konopaccy mieszkali przy ulicy Mazowieckiej 11/9.
Hassan Konopacki zmarł 11 maja 1953 roku. Pochowany został na cmentarzu komunalnym przy ulicy Kcyńskiej.
29
II. Ze wspomnień Macieja Konopackiego
(z rozmów autora z synem pułkownika)
Maturzyści, nauczyciele i Komitet Rodzicielski Białoruskiego
Gimnazjum Wilnie (H. Konopacki siedzi czwarty od prawej)
Podczas moich rozmów z Maciejem pada zawsze wiele wątków i wspomnień tak ciekawych, że mogłyby stanowić materiał
na osobną książkę. Oczywiście, mnie najbardziej interesowały
te związane z pułkownikiem, a także wszystko to, co dotyczyło
okresu, gdy Hassan Konopacki mieszkał w Bydgoszczy. Wspomnienia Macieja są bezpośrednim świadectwem tego, jakim
człowiekiem był pułkownik Hassan Konopacki, jak wychował
swoje dzieci. Jako ojciec żył dla nich, a ich życie i troski były
jego problemami i codziennością.
- Maciej, chciałbym żebyś sięgnął pamięcią do czasów
przedwojennych.
Jestem rdzennym wilnianinem. Urodziłem się 29 stycznia
1926 roku w rodzinie byłego wojskowego armii zaborczej, armii carskiej. Ojciec nie był już czynnym wojskowym. Pułkownik
w stanie spoczynku o niewielkiej rencie, o ile dobrze pamiętam
była, to kwota 25 złotych, gdyż ojcu brakowało do emerytury
dwóch lat służby. Miałem jedynie siostrę Tamarę, która urodziła
się w 1913 roku w Kałudze.
Mieszkaliśmy przy ulicy Lwowskiej, oczywiście z mamą
Heleną z domu Iljasewicz.
30
31
Helena, Hassan i mała Tamara
32
-Dom przy Lwowskiej należał do waszej rodziny ?
Tak, mieszkaliśmy w domu, który wzniósł ojciec naszego rodzica (Maciej często
we wspomnieniach
tak mówi o swoim
ojcu – przyp. R.B.)
Amurat Konopacki,
mieszkaniec Mińska,
który był, jak ja to
nazywam, „asesorem
kolegialnym”. Można powiedzieć, że
była to specjalność
notariusza. Czym się
Amurat
zajmował
można prześledzić po
dokumentach, które
szczęśliwie zachowały się do dzisiaj.
Jedno jest bardzo
znamienne, chociaż
zrozumiałem to dopiero tu - na Wybrzeżu, tzn. jakie czynniki w dzieciństwie
Rok 1904
zaważyły na tym, co
później się ze mną działo. Sąsiedztwo. Było ono typowe dla wielonarodowego, wieloetnicznego i wielowyznaniowego Wilna.
U nas, w domu przy Lwowskiej, skupiło się to jak w soczewce.
Pamiętam, że naprzeciwko naszego mieszkania zamieszkała rodzina żydowska Kaczelników. On był prowizorem w aptece
i farmaceutą. Miał żonę i syna, którego nazywałem „Munia”. To
on był moim pierwszym towarzyszem zabaw lat dziecinnych.
Odwiedzaliśmy, co dzień jeden drugiego. Zawsze płakałem,
gdy opuszczał nasze mieszkanie i podobnie on, gdy ja wieczo33
rem wracałem od niego do siebie, mimo że mieszkaliśmy na
tym samym poziomie - na drugim piętrze. Nasze funkcjonalne
mieszkanie znajdowało się w wileńskiej dzielnicy Śnipiszki, za
„Zielonym mostem”, który łączył naszą peryferyjną dzielnicę
z właściwą częścią miasta. Chociaż dzielnica ta należała do, jak
wspomniałem, peryferyjnej części miasta, była jednak dobrze
zabudowana, domy mieszkalne, cerkiew, kościół.
Wracam do naszego sąsiedztwa. Przez ścianę mieszkaliśmy
z rodziną państwa Łopattów. Byli to przedstawiciele mniejszości karaimskiej. Mąż, żona i córka Raisa. Obydwie rodziny były
z nami bardzo zaprzyjaźnione. Naprzeciwko nas mieszkał także ksiądz Dobrski, niestety nie pamiętam imienia. Wiem, że po
wojnie mieszkał i zmarł w Łodzi. Pamiętam, że on zamieszkał
u nas trochę później, w moim wczesnym dzieciństwie jeszcze go
nie było.
- Dlaczego właśnie ich tak dokładnie zapamiętałeś ?
Bo duży wpływ na kształtowanie mojej świadomości miało
to sąsiedztwo. Zdarzało się, że nasze święta muzułmańskie zbiegały się z żydowskimi, karaimskimi i katolickimi. Mieszały się
wtedy zapachy różnych potraw. Nazywam je zapachami ekumenicznymi, wielokulturowymi. To, co spożywamy, to przecież
dary Boże. Dochodziło także do tego, że wymienialiśmy się tymi
świątecznymi potrawami lub wzajemnie zapraszaliśmy się na
ich degustacje. Pamiętam te zapachy do dziś.
Ta wieloetniczność w moim dziecięcym otoczeniu miała na
mnie duży wpływ i rzutowała przez całe życie na moją działalność, a przede wszystkim na moją duchowość. Nasz rodzic był
otwarty na wielokulturowość, w ogóle na ludzi. Oczywiście nie
było w tym nic dziwnego.
- W wojsku carskim, w czasie I wojny światowej różnorodność kulturowa i etniczna była przecież czymś normalnym.
34
Właśnie. W naszym archiwum domowym, którego mama była jakby kustoszem, zachowały się dokumenty świadczące o tym,
że w Wilnie mieszkało wiele narodowości: Litwini, Ukraińcy,
liczna mniejszość żydowska. Przy ulicy Lwowskiej mieliśmy
sklep prowadzony przez żydowską rodzinę Pilników, u której
kupowaliśmy na
tzw. książeczkę.
Na koniec miesiąca regulowaliśmy należności za wszelkie
zakupy. Był też
sklep mięsny i
zegarmistrz, również prowadzone
przez rodziny żyDom Konopackich w Wilnie
dowskie.
Dom nasz był
domem otwartym. Przewijało się przez niego wielu gości. Przede wszystkim pamiętam ojca kolegów i przyjaciół z czasów I
wojny. Byli to oficerowie z armii rosyjskiej.
Dzięki tym licznym wizytom osłuchałem się na tyle z językiem rosyjskim, że po jakimś czasie, jeszcze jako dziecko, doskonale go rozumiałem. W naszym domu pojawiała się także
inteligencja białoruska. Ojciec był bardzo czynnym działaczem
w ruchu białoruskim, o czym świadczą różne wizytówki ze zbiorów ojca, jego artykuły w prasie wileńsko-białoruskiej .
W tym gronie znajomych ojca był m.in. poeta Maksym Tank8,
chociaż to okres trochę późniejszy. Najbardziej serdecznym
przyjacielem ojca był Franciszek Olechnowicz9, dwujęzyczny
Maksym Tank (1912-1995) poeta białoruski, poezja społeczna i filozoficzna.
Zwolennik kulturowej współpracy białorusko-polskiej. Tłumacz poezji polskiej (A. Mickiewicza, J. Słowackiego, T. Różewicza i in.)
9 Franciszek Olechnowicz (1883-1944). Pisarz białoruski. Po przewrocie majowym w listopadzie 1926 roku wyjechał do Mińska i wystąpił o sowieckie
obywatelstwo. Po otrzymaniu obywatelstwa aresztowany i zesłany na Solówki. Po siedmiu latach wymieniony na Bronisława Taraszkiewicza. Zmarł
w Wilnie.
8
35
dramaturg, który został swego czasu wymieniony z radzieckiego
więzienia na Bronisława Taraszkiewicza10 -białoruskiego intelektualistę i lingwistę. Polacy i Białorusini doprowadzili do tej
wymiany.
Innym przyjacielem ojca był
stomatolog
dr
Grabiński, który
podczas II wojny
swiatowej był, o
ile się nie mylę,
członkiem emigracyjnego rządu białoruskiego
w USA.
To był dom otwarty na wszystH. Konopacki (trzeci od lewej) wśród kole- ko i wszystkich,
gów
przez co był domem ciekawym.
Wieloetniczność to była także specyfika naszego miasta.
- Wiem, że twój ojciec przyjaźnił się także z Janką Kupałą11.
sprawdzono, czy jest postacią godną zaufania, by piastować
takie stanowisko. Tatarzy chętnie byli powoływani przez Polaków, ze względu na ich etniczną odmienność, do tworzenia różnych struktur wojskowych. Ojciec był zwolennikiem budowy
federacji Polski z Białorusią. Należał do
formacji propolskiej w ruchu białoruskim.
Miał wielu zwolenników. Należał do nich
Janka Kupała, białoruski poeta zaliczany do klasyki białoruskiej literatury. Ojciec przyjaźnił się z Kupałą, odwiedzali
się wzajemnie. Kupała, podobnie jak rodzic, solidaryzował się z niepodległościowym ruchem białoruskim, który lgnął
ku Rzeczpospolitej. Dzięki Jance Kupale
powstały projekty białoruskich symboli
narodowych i wojskowych.
Wśród pamiątek po ojcu mam fragmenty jego umundurowania, m.in. naramienniki z Pogonią, które stanowią dla
Białorusinów w Polsce relikwię. Ojciec Naramiennik z Poprzez lata, z prawdziwym nabożeństwem, gonią z munduru H.
przechowywał te skrawki munduru, a tak- Konopackiego
że fotografie i dokumenty.
W roku 1919 Piłsudski, na wniosek BKW, powołał ojca na
stanowisko dowódcy wojsk białoruskich. Przed powołaniem
- Pułkownik Konopacki po przejściu na rentę zajmował
się jedynie działalnością społeczną ?
Bronisław Taraszkiewicz (1892-1938). Opracował system białoruskiej ortografii. Dokonał przekładu na język białoruski “Pana Tadeusza” Mickiewicza
i “Iliady” Homera. 1922-1927 poseł na Sejm IIRP. W styczniu 1927 roku
aresztowany za działalność komunistyczną, zwolniony w kwietniu 1930 roku.
Aresztowany ponownie w 1932 roku. W roku 1933 wymieniony na Franciszka Olechnowicza wyjechał do ZSRR. Ofiara czystek dokonywanych na polecenie Stalina, został rozstrzelany w Mińsku w roku 1937.
11 Janka Kupała, właśc. Iwan Łucewicz. (1882-1942). Poeta, dramaturg, publicysta. Jeden z twórców białoruskiego języka literackiego, zaliczany do klasyków białoruskiej literatury. Tłumacz polskiej literatury (A. Mickiewicza, M.
Konopnickiej i in.). Zamordowany przez NKWD.
Ojciec nie miał stałej pracy. Dostawał czasem jakieś wskazania
od pośrednictwa pracy i dorabiał w różnych miejscach. Pracował
na przykład jako bileter w kinie Helios przy ulicy Wileńskiej, czy
też przy nadzorowaniu robót drogowych. Później, żeby jakoś przeżyć, był nadzorcą w majątku Iwje należącym do hrabiego Zamojskiego.
Wtedy nasza sytuacja się trochę polepszyła, ale można powiedzieć, że także nasza mama walczyła o przetrwanie. Często zapa-
36
37
10
dałem na choroby płuc i wtedy pomagali nam krewni ze strony
mamy - Achmatowicze, ludzie bardzo zamożni. Moja babka od
strony mamy - to
Elżbieta
Achmatowiczówna,
której namalowany portret widziałeś w moim
sopockim mieszkaniu. Przedtem
wisiał on w naszym wileńskim
domu, a także w
Bydgoszczy na
Mazowieckiej.
- Odwiedzałeś czasem ojca w
majątku hrabiego
Zamojskiego ?
Iwje położone
było niedaleko
Lidy. W czasie
letniej kanikuH. Konopacki w Iwje (drugi od prawej)
ły byłem u ojca dwukrotnie.
Tam obracałem się w kręgu ludności białoruskiej, język białoruski rozbrzmiewał wokoło. Często jeździliśmy bryczką po zakupy
do miasta, w którym był meczet. Lida nadal jest dużym skupiskiem ludności muzułmańskiej tatarskiego pochodzenia.
Ojciec pracował tam przez szereg lat. Do dziś mam dokument potwierdzający zatrudnienie ojca w majątku hrabiego Zamojskiego.
38
- Czy ojciec, dbał w jakiś sposób o Twoją świadomość historyczną, patriotyczną ?
W 1935 roku,
po śmierci Marszałka Piłsudskiego,
ojciec
kupił mi piękny
album,
który
przechowuję do
dziś, o związkach Marszałka
z Wilnem. W rok
później w Wilnie, w miejscu
pochówku matki
Marszałka - Ma- Zaświadczenie o zatrudnieniu H. Konoparii z Billewiczów, ckiego w Iwje
na Rossie, złożono jego serce. Na płycie nagrobnej jest napis „Matka i Serce
Syna.” Byłem obecny z wycieczką szkolną na tej uroczystości.
W szkole uczyliśmy się na pamięć wielu wierszy poświęconych
Marszałkowi. Byłem wychowywany w duchu polskim z elementami inności, zwłaszcza białoruskiej, ze względu na miejsce urodzenia ojca, który już pod koniec I wojny związał się z ruchem
białoruskim. W wojsku carskim było wielu Białorusinów, z którymi ojciec się przyjaźnił.
O wychowanie mnie w duchu polskim dbała także matka
i moja siostra Tamara, która w okresie międzywojennym ukończyła gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej.
- Jaka była rola islamu w waszym domu. Mama dbała o
twoje religijne wychowanie, o tatarską tożsamość ?
Bardziej ojciec, co nie znaczy, że mama nie była religijna.
39
Najbardziej w pamięci zachowuję, jak razem z ojcem chodziliśmy na nasze
tatarskie bajramy
(bajram – nazwa
tatarska
świąt
muzułmańskichprzyp. R.B) do
meczetu na Łukiszkach, gdzie
imamem
był
Ibrahim Smajkiewicz. Na te
święta uczęszczaliśmy z ojH. Konopacki (w środku) wśród przyjaciół
cem regularnie.
Spotykaliśmy
tam także żołnierzy szwadronowych, byłych podkomendnych
ojca.
Po modlitwach świątecznych w meczecie chodziliśmy na
obiad do krewnych, znajomych, oni także odwiedzali nas.
Wilno i miasta północno-wschodnie II Rzeczpospolitej miały
tzw. „tatarskie końce”. To peryferyjne uliczki, gdzie osiedlali się
Tatarzy. Uprawiali zawody niezbędne dla mieszczaństwa. Byli
przewoźnikami, garbarzami itp. W miarę bogacenia przenosili
się do centrum. Ziemiaństwo kupowało lub budowało tam domy.
Można tu wymienić takie nazwiska jak Achmatowicze, Sulkiewicze, Murzicze, Bajraszewscy, Jakubowcy.
Gdy armia czerwona wkroczyła na wschodnie połacie naszej
ojczyzny, był krótki okres kiedy nie było żadnej władzy. W końcu zaczęła się okupacja radziecka ziem polskich. Ojciec zaczął
powoli przystosowywać mnie do obcowania z tym „nowym ludem”. Uczyłem się języka rosyjskiego, a później litewskiego, bo
w 1940 roku Rosjanie przekazali Wilno Litwie. Mówię „Rosjanie”, chociaż my
mówiliśmy
wtedy o dwóch
okupacjach
–
„pierwsi bolszewicy” i „drudzy
bolszewicy”.
We wrześniu
1939 roku rozpocząłem naukę
w gimnazjum im
Adama Mickiewicza przy ulicy
Podczas odpoczynku
Dominikańskiej.
Dzisiaj, z perspektywy lat, wspominam ten okres nauki, jako „oazę szczęśliwości”. Polska była jeszcze wolna, były to ostatnie oddechy
wolności. Rzetelna szkoła, świetni nauczyciele i doskonałe podręczniki. Co ciekawe, z tych podręczników uczyliśmy się także
w Bydgoszczy w liceum przy Placu Wolności. Po wojnie wilnianie przywieźli je ze sobą. Uczyłem się z nich w domu i udostępniałem wykładowcom w liceum. Pamiętam, że dyrektorem był
wtedy Czesław Zgodziński.
Wracam jednak do Wilna czasu wojennego. Uczyłem się krótko na tajnych kompletach. Potem kontynuowałem naukę w tzw.
„Trzeciej średniej szkole”. Było to gimnazjum polskojęzyczne
z obowiązującym językiem litewskim. Dzięki temu do dziś posługuję się tym językiem.
W roku 1941 wybuchła wojna sowiecko-niemiecka i następił
okres następnej okupacji - nazistowskiej. W ramach kokietowania ludności białoruskiej, Niemcy zezwolili na otworzenie
przy ulicy Ostrobramskiej gimnazjum białoruskiego, do którego
uczęszczałem ponad dwa lata.
Gimnazjalne legitymacje uczniowskie były świetną przy-
40
41
- Jak pamiętasz 17 września 1939 r. i okres wojenny ?
krywką do działalności konspiracyjnej dla kolegów, którzy mieli
po 16, 17 lat i byli w AK. Mogę tu wymienić Alego Muchlę
mieszkającego w Gdańsku, a także Tadeusza Sikorskiego. Dyrektorem gimnazjum był cudowny człowiek Franciszek Hryszkiewicz, białorutenista po studiach w Pradze, który wykładał
nam literaturę białoruską i historię języka.
Ojciec, dobrze znany i ceniony przez białoruską inteligencję,
został wybrany na przewodniczącego komitetu rodzicielskiego.
Jak mówiłem uczyłem się
tam prawie trzy lata. Nie pamiętam już dlaczego, w jakich
okolicznościach opuściłem to
gimnazjum. Miałem przerwę
w edukacji, ale posiadałem
świadectwo białoruskie, które upoważniało mnie do kontynuowania nauki, co miało
miejsce już w Bydgoszczy.
- Zanim przejdziemy
do wspomnień bydgoskich,
chciałbym zatrzymać się na
krótko przy roku 1945.
W 1945 roku lub wcześniej w roku 1944 ojca areszMaciej i Hassan Konopaccy w towano. Przewieziono go
Wilnie
do więzienia w Mińsku.
Poszukiwano doktora Grabińskiego, o którym wspominałem wcześniej. Podejrzewano,
że ojciec wiedział, gdzie on się ukrywa. Ojciec konsekwentnie
temu zaprzeczał i w końcu go zwolniono. W tym samym czasie w więzieniu na Łukiszkach przebywała moja siostra Tamara.
Osadzono ją tam za pomoc udzielaną partyzantom. Pracując w
sklepie ogólnospożywczym, przekazywała żołnierzom jednego
42
z oddziałów, który był już w rozsypce, żywność dzięki fałszywym bonom. Ktoś o tym doniósł i została aresztowana. W więzieniu przebywała około roku. Ja wtedy byłem w szpitalu chory
na, jak to się mówiło, zapalenie grubej kiszki i dyzenterię. Krew
ze mnie uchodziła, ale pamiętam jak lekarz stał nade mną i mówił po litewsku – „Ten człowiek strasznie cierpi”. Przetrzymałem
chorobę, ale ludzie wokół mnie umierali…
Najciężej wówczas miała mama, która zdana jedynie na siebie,
została w domu z synem Tamary
-Zdzisławem Bogdanowiczem.
Gdy wyszedłem ze szpitala, a
ojciec wrócił z Mińska, w „te
pędy” wyrobiliśmy sobie odpowiednie dokumenty, aby wyjechać do Polski. Mieliśmy oczywiście polskie obywatelstwo.
Ci z Tatarów, którzy wpisywali
sobie narodowość tatarską, już
nie dali rady wyjechać. Pamiętam, jak latem opuszczaliśmy
miasto transportem numer 107.
Zanim opuściliśmy Wilno, odbyłem jeszcze rundę poprzez
centralne miejsca rodzinnego
miasta. I tak, kolejno, byłem w
Katedrze, pod Ostrą Bramą, na
Maciej i Krystyna Dąbrowska
Rossie, w cerkwi, w synagodze,
(w czasie okupacji żołnierka
a do meczetu już nie dotarłem.
AK) 1937r. - Wilno
Nie wiem, dlaczego. Żegnałem
się w ten sposób z miastem,
miałem mocną świadomość spójności z Wilnem.
- Trzeba było zacząć od meczetu…
Tak, ale meczet płonął w 1944 roku w czasie powstania AK w
43
Wilnie 12. Może dlatego tam nie dotarłem? Darzę jednak szacunkiem i czuję się zawsze dobrze w towarzystwie każdego duchowieństwa, pogańskiego również. Ktoś kiedyś powiedział piękne
zdanie, że poganie po omacku szukali Boga.
Mam, podobnie jak ty, duży sentyment do prawosławia.
- Rok 1946, transport 107…
Czterdziesty szósty rok, lato. Pogoda była chłodna. Ciężarówkę wojskową wraz z kierowcą na rzeczy, które mieliśmy
przewieźć do pociągu, otrzymaliśmy od oficera radzieckiego
Mietielenki, który potem był szefem milicji w naszej dzielnicy
Śnipiszki.
Mieliśmy sporo rzeczy, np. fortepian, ale fortepian ten oddaliśmy za „lewe” dokumenty, dzięki którym stałem się o dwa lata
młodszy i uniknąłem służby w armii Berlinga.
Mietielenko wynajmował pokój w naszym mieszkaniu. Pamiętam, że jego żona pochodziła z Leningradu. Bardzo nas lubił,
szczególnie siostrzeńca. Mietielenko był pułkownikiem. Czasami zabierał mnie na zakupy i dostawaliśmy od niego jakieś rzeczy kupowane na ich kartki. Nie okazywaliśmy jakiejś szczególnej nienawiści do Rosjan. Co innego w domu, w rozmowach, ale
pułkownika Mietielenkę wspominam od dobrej strony.
Z Wilna wyjeżdżaliśmy pociągami towarowymi. Jak wspominałeś transport numer 107.
- Pamiętasz podróż ?
Pamiętam długie postoje i bezdenny smutek. Koszmar, coś
onirycznego. Człowiek był jak zamrożony. Niektórzy z ekspaPowstanie w Wilnie wybuchło w lipcu 1944 roku. 7 lipca oddziały AK zaatakowały Niemców na obrzeżach miasta. Po wycofaniu się wobec przeważającej siły Niemców dowodzonych przez gen. Stahela, powtórnie oddziały AK
uderzyły na miasto przy współdziałaniu Armii Czerwonej. Wilno zostało zdobyte 13 lipca. Militarny sukces nie przeniósł się na sukces polityczny. Sowieci
szybko nakazali usunięcie polskich flag, nie zgodzili się na defiladę polskich
oddziałów AK i rozpoczęli prześladowania żołnierzy polskiego podziemia.
12
44
triantów, bo była to ekspatriacja, a nie repatriacja, wieźli ze sobą
ciężkie kamienie – kocie łby. Przed wyjazdem wyrywali je na
pamiątkę, jako symbol, kawałek tego, po czym się stąpało, chodziło. W tym transporcie był profesor Żelski, który potem uczył
mnie w liceum w Bydgoszczy. Przymykał oko na moje „postępy” w fizyce.
Transport 107 wędrował przez cały kraj. Mieliśmy jechać do
Olsztyna, Wrocławia czy też Gorzowa.
- Jak to się stało, że w końcu była to Bydgoszcz ?
Ojciec był bardzo słaby. Jak transport się zatrzymał na kolejny długi przestój, właśnie w Bydgoszczy, zjawili się ludzie z Polskiego Urzędu Repatriacyjnego (PUR). Pojawił się
zupełnie nieznany nam człowiek Zygmunt Markowicz. „Wpadliśmy mu w oko”, podszedł do nas i powiedział „Wysiadajcie, coś
tu dla Was urządzimy”. Na obrzeżach peronu była rampa i jakiś
pusty magazyn. Zamieszkaliśmy w nim, trwało to około miesiąca. Wydaje mi się, że był to po prostu wagon bez kół. W tym magazynie czy też wagonie zainstalowałem radio, gdzie namiętnie
słuchaliśmy Londynu. W Wilnie robiłem to codziennie, ucząc się
w ten sposób rzemiosła dziennikarskiego.
W tym czasie roztoczyli nad nami opiekę państwo Markowicze, którzy mieszkali przy Placu Wolności. Po miesiącu zamieszkaliśmy w baraku niedaleko Placu Poznańskiego za fabryką rowerów Romet (Konopaccy mieszkali przy obecnej ulicy
Św. Trójcy w barakach PUR od 8.07.1946 r. -przyp. R.B.). Były
tam dwa baraki, w których mieszkali repatrianci, także rodziny
z Wilna przed otrzymaniem mieszkań.
W końcu PUR zaczął przydzielać mieszkania. Trafiliśmy na
ulicę Śniadeckich (pod nr 41-od 08.11.1946 r. do 13.05.1947 r.przyp. R.B). Nie mieszkaliśmy tam zbyt długo. Byliśmy bardzo
biedni i było nam ciężko. W końcu trafiliśmy na Mazowiecką
11, na pierwsze piętro w oficynie. W głównym budynku mieszkał także późniejszy redaktor Polskiego Radia Bohdan Hnie45
dziewicz, mój kolega, rówieśnik z wileńskiego gimnazjum. Gdy
mnie zobaczył powiedział: „pamiętam cię Maciek z gimnazjum,
ale później gdzieś zniknąłeś”. To spotkanie ucieszyło nas obu.
- Naukę w gimnazjum przerwałeś zapewne ze względu na
chorobę, o której mówiłeś ?
Masz rację, tak rzeczywiście mogło być. Ale wróćmy na Mazowiecką. Są to lata, gdzie ojciec z każdym rokiem podupadał na
zdrowiu. Leczył się w szpitalu miejskim, był pod dobrą opieką
doktora Baniewicza. Choroby nerwowe, reperkusje ran postrzałowych w wojnie rosyjsko – japońskiej i porażenia gazami w I wojnie światowej.
Na Mazowieckiej zaczęliśmy całą rodziną oswajać Bydgoszcz, a Bydgoszcz oswajała nas. Jednocześnie, co jest czymś
naturalnym, szukaliśmy tych, którzy tak, jak my, przybyli z Wilna. Państwo Wanda i Zygmunt Markowicz oraz Jadwiga Wojnicz, siostra Wandy.
Tamara zaczęła pracować w Wojewódzkiej Spółdzielni Spożywców, a następnie w Zakładach Mięsnych, a ja rozpocząłem
naukę w obecnym I Liceum Ogólnokształcącym przy Placu Wolności. Zacząłem od klasy drugiej, ale długa przerwa spowodowała, że powróciłem do klasy pierwszej.
Ojciec w tym czasie uczęszczał na zebrania inwalidzkie. Spotykał się od czasu do czasu, z wilniakami. Poznaliśmy wileńskie
rodziny Romejków, Sopoćków i Jakubowskich (rodzina tatarska). Ojciec był namiętnym piechurem, ja zresztą również. Często urządzaliśmy sobie długie, piesze wypady „w miasto”. Szukaliśmy jakiś fragmentów w zabudowie, które chociaż w cząstkowy sposób przypominałyby Wilno. Pewnego dnia, podczas
jednej z takich wypraw, w okolicach Placu Poznańskiego, dostrzegliśmy strzelistą wieżę, która przypominała nam meczet, a
ściślej minaret. Można powiedzieć, że budowla ta prezentowała się bardzo „meczetowo”. Byliśmy zaskoczeni. Dlaczego nikt
nam o tym nie powiedział?! Ojciec był słaby po jednym z pobytów
46
w szpitalu, ale postanowiliśmy dojść do tego meczetu. Szliśmy
długo w górę, a tu okazało się, że to wieża ciśnień…
Byliśmy bardzo rozczarowani. Ta wieża wprowadziła nas
w błąd. W tym procesie oswajania miasta, chociaż przez chwilę
żyliśmy w świecie ułudy. Byłem pewien, że na jej szczycie dostrzegałem półksiężyc.
Wileńskie rodziny, szczególnie w okresie świątecznym, odwiedzały się, krzepiąc wspomnieniami. Ja bardzo dużo przebywałem w Bibliotece Miejskiej na Starym Rynku. Po pewnym
czasie Bydgoszcz stała się dla nas swego rodzaju wtórnym Wil-
Legitymacja szkolna Macieja z roku 1947
nem. Ulice Wilna zaczęliśmy odnajdować w Bydgoszczy. Ulica
Adama Mickiewicza, główna arteria Wilna, przedłużyła się
w ulicę Gdańską, wileńska Lwowska, tak umiłowana z lat dzieciństwa przedłużyła się w ulicę Mazowiecką. Te nasze arterie
były jakąś całością, tak jak my duchowo pozostaliśmy całością
z Wilnem. Geniusz miejsca, genius loci, to, co pozostaje na całe
życie. Człowiek zabiera coś do pamięci i widzi to pod powiekami. Ojciec zapewne widział Wilno. Ja w bydgoskich latach także
47
śniłem o Wilnie, o moich samotnych wędrówkach po mieście.
Wspominałem Munię, który został rozstrzelany na Ponarach pod
Wilnem, w miejscu zagłady Żydów wileńskich. Do dziś nie mogę się z tym pogodzić...
- W którym roku ukończyłeś liceum?
W 1948 roku zrobiłem maturę. Ojciec w czasie mojego egzaminu siedział na ławce przed szkołą i oczekiwał mnie. Wyszedłem ze szkoły cały zlany potem, ale szczęśliwy, że wszystko
dobrze poszło. W czasie mojej nauki w Liceum to on chodził na
wywiadówki. Byłem jednak spokojnym i dobrym uczniem, ojciec miał zatem powody do zadowolenia. Pamiętam, że po ukończeniu liceum, z kilkoma absolwentami wśród których byłem
i ja, zrobiono wywiad, gdzie pytano nas, co byśmy chcieli robić
po maturze.
- I co odpowiedziałeś ?
Powiedziałem, że chciałbym uczyć się w szkole dyplomatycznej. Była to zdaje się Szkoła Służby Zagranicznej, bardzo
mnie ona nęciła.
- Jak pułkownik zapatrywał się na twoje plany?
gdyby nie wojna, pewnie zostałby prokuratorem krajowym. Tatarzy byli bardzo cenieni jako prawnicy ze względu na ich obiektywizm, który wynikał z ich pochodzenia. Wiesz, to tak jak na
meczu Francja – Niemcy, gdy sędziuje np. Belg.
Podjąłem zatem, przy akceptacji ojca i zadowoleniu matki,
studia prawnicze w Toruniu. Dojeżdżałem codziennie do Torunia.
Zaliczyłem pierwszy rok, zacząłem drugi i przerwałem studia ze
względu na chorobę. Jeszcze w czasie studiów zacząłem uczęszczać na kursy języka rosyjskiego. Były to kursy pedagogiczne
dla tych, którzy znali język rosyjski. Nagle stali się potrzebni
nauczyciele języka rosyjskiego. Organizowano zatem takie kursy, gdyż nie było absolwentów rusycystyki. Po półrocznej nauce
podjąłem pracę jako nauczyciel języka rosyjskiego w Liceum
Pedagogicznym. Uczyłem rok. W roku akademickim 1950/1951
podjąłem studia rusycystyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Ojciec coraz bardziej chorował. Ja, na każdą wiadomość o pogorszeniu się stanu zdrowia rodzica przyjeżdżałem do Bydgoszczy. Było mi bardzo ciężko tak dojeżdżać. W roku akademickim 1951/52 ze
względu na chorobę ojca przeniosłem się na Uniwersytet Warszawski. Studia ukończyłem w roku 1955 roku. W dwa lata po śmierci
ojca. Pod koniec studiów coraz bardziej, idąc na swój sposób
w ślady ojca, zbliżyłem się do spraw białoruskich…
Rodzic akceptował to, ale później przychylił się do zdania
matki, która koniecznie chciała, żebym został prawnikiem, tak
jak wielu naszych krewnych, jak Achmatowicze i Kryczyńscy.
Była to plejada prawników o różnym stopniu ważności. Najwybitniejszym był brat Leona Kryczyńskiego (Leon Kryczyński
w okresie od 1935 r. do 1939 r. był wiceprezesem Sądu Okręgowego- przyp. R.B.) - Olgierd Najman Mirza Kryczyński, który
przed wojną był prokuratorem Sądu Najwyższego w Warszawie. Najman, to od nazwy jednego z tatarskich plemion, a Mirza wskazuje na książęce pochodzenie. Wybitny prawnik, który,
W tym momencie przerwę relację Macieja, aby przywołać
czas majowy roku 1953. Pułkownik Hassan Konopacki umarł 11
maja 1953 roku. W sopockim mieszkaniu Macieja zachowały się
drobno zapisane dwie karty pocztowe datowane na 22 kwietnia
1953 r. oraz 5 maja 1953 r., które pisała do niego do Warszawy
siostra Tamara. Opisuje w nich stan zdrowia pułkownika Konopackiego. Przytoczę fragmenty tych listów, by przybliżyć czytelnikowi dramat tamtych dni (zachowałem pisownie oryginalną
dodając jedynie znaki interpunkcyjne).
„godz. 9-ta rano 22/IV
Kochany Macieju. Stan papy bez zmian. Leży w domu, bo na
razie miejsca w szpitalu nie ma. Ale, co dzień mam Baniewiczo-
48
49
wi meldować o stanie zdrowia papy i w sobotę może przyjmie
do szpitala. Dał 2 zastrzyki na podtrzymanie i wzmocnienie, ale
to prywatnie i zakonna siostra robi te zastrzyki. Noc przespał
spokojnie i w ogóle cały czas drzemie; jak obudzi się chce coś
powiedzieć i ledwie bełkocze – nic nie można zrozumieć. Dziś
przynajmniej wypił kawy z bułką i zjadł żółtko z cukrem, ale ledwie przełknie. Kupię cytryny bo też trzeba dawać sok. Ja mam
zaświadczenie od Baniewicza, że mogę pozostać w domu, ale zaraz idę do biura (Tamara pracowała w księgowości-przyp. R.B.)
i o 16-tej wrócę. Jutro Ci znów napiszę. Mamy nadzieję, że to
minie, ale mowy może nie odzyskać. To jest stan zamroczenia,
tak mówił Baniewicz, więc na razie nie martw się, jak będzie już
beznadziejnie to damy Ci znać i pracuj spokojnie. Tamara.”
Karta datowana 5 maja 1953 roku, zatem na niespełna tydzień
przed śmiercią pułkownika:
„Kochany Macieju. Wróciłam dopiero o 9-tej wieczór ze szpitala. Od rana papa już w zamroczeniu, oczy gdzieś zawrócone,
nieprzytomne i ani chwili nie leży spokojnie… Baniewicz mówijeżeli ten atak tak potrzyma dłużej, to w trakcie tego ataku może
skonać. Na razie nie potrzebujesz przyjeżdżać, my damy znać Tobie, jak trzeba będzie przyjechać.
Dopisuję na drugi dzień, stan trochę lepszy, bo znalazłam zastrzyki, drogie, ale to wszystko nic, sam męczy się i my razem z papą. Przeżywamy ciężkie chwile…Zdaje się, że już do domu papa nie
wróci…Jadzia i Wanda byli u papy…Sopoćko był też. Papa zawsze
mówił, że chciałby tylko „dożyć zanim Ty skończysz uniwerek…”
Maciej nie zastosował się do rad i przyjechał do Bydgoszczy
by towarzyszyć ojcu w ostatnich godzinach życia.
spokojeniem moich tęsknot do Wilna z lat dziecinnych. Mogiła
ojca jest następnym czynnikiem więzi z miastem, a także rodziny:
Markowiczów, Malinowskich, Wojniczów, Jakubowskich i Romejków.
- Odwiedzasz także Bergerów.
Mój siostrzeniec ukończył anglistykę w Krakowie i mieszka
obecnie w Szwajcarii. Dla niego Bydgoszcz, która kojarzy mu
się z dzieciństwem jest tym samym, czym dla mnie jest Wilno.
Moje przywiązanie do Bydgoszczy, dzięki niemu, jest jakby za-
Tak, ale to późniejszy okres. Jest to jednak następny element,
który po latach sprawił, że Bydgoszcz znów zaczęła funkcjonować w moim życiu.
Moja wileńskość w Bydgoszczy
była
ugruntowywana
przez przyjaźń z
Tadeuszem Malinowskim i bliską znajomość z
jego bratem Janem.
W czasach
wileńskich,
w szkole powszechnej, uczy- Autor z Maciejem Konopackim przeglądają
liśmy się patrio- dokumenty rodzinne Konopackich
tyzmu między
innymi poprzez czytanki, opowiadania, których bohaterami były
ważne postacie z polskiej historii. Jednej postaci poświęcaliśmy
kilka lekcji, żeby to wsiąkało w świadomość ucznia. To przynosiło efekt, bo później my, w swych dziecięcych zabawach, przyjmowaliśmy imiona tych bohaterów. To samo w Bydgoszczy robił mój nauczyciel historii Kostycewicz. Jego wpływ na mnie był
tak duży, że kilka lat temu dotarłem do rodziny tego historyka, od
której otrzymałem na pamiątkę jego zdjęcie.
Cały czas spłacam dług latom bydgoskim, wprawdzie krót-
50
51
- Maciej, czym jest dla Ciebie i twojej rodziny Bydgoszcz?
kim, ale ostatnim z życia ojca. Bydgoszcz poprzez moich nauczycieli, szczególnie poprzez Kostycewicza, który był bardzo
wymagającym pedagogiem, wywarła na mnie pozytywny wpływ
na kształtowanie mojej osobowości, na to, co później robiłem
w życiu. Bydgoszcz cały czas jest jak przerzucony pomost pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Tym pomostem są także
ludzie z Bydgoszczy rozumiejący Konopackiego jako syna Wilna.
- Czy w waszym mieszkaniu, na Mazowieckiej, mieliście
jakieś emblematy muzułmańskie?
Niestety, nie. Mieliśmy na ścianie, co ciekawe i śmieszne,
wielką mapę ZSRR. Być może, gdybyśmy dłużej mieszkali w Bydgoszczy, groziłaby nam deislamizacja. Ja starałem się utrzymywać kontakt z rodzinami tatarskimi. Jedna mieszkała w Bydgoszczy,
a z innymi szukałem kontaktów, wyjeżdżając, za pozwoleniem
ojca, do różnych miast. Poszukując tych rodzin, dotarłem między innymi do Trzcianki koło Piły, gdzie było duże skupisko
Tatarów. Interesujące jest to, że po wojnie była koncepcja, by
utworzyć w Trzcince coś w rodzaju okręgu tatarskiego, poprzez
wprowadzanie do władz gminnych właśnie Tatarów. Jednak ten
pomysł szybko upadł. Wyjeżdżałem także do Wrocławia, do rodziny Karpowiczów i Mioduszewskich w Kołobrzegu, byli to
wilniacy, ale nie Tatarzy.
- Jak natrafiałeś na ich adresy?
Poprzez PUR-y w różnych miastach. Brałem wykazy repatriantów z Wilna, przyjeżdżałem z nimi do Bydgoszczy i razem
z ojcem przeglądaliśmy je. Wspierał mnie w tych moich poszukiwaniach rodzin tatarskich, z którymi czuł etniczną więź. W ten
sposób dotarłem do rodziny Smajkiewiczów w Gdańsku, która
przed wojną mieszkała przy ulicy Lwowskiej w Wilnie.
52
- W czasach, gdy uczęszczałeś do liceum, były w szkołach
lekcje religii.
Uczęszczałem na lekcje etyki, ale zdarzało się, że brałem
także udział w lekcjach religii. Ksiądz, który uczył młodzież
z naszej szkoły, jego nazwiska niestety nie pamiętam, był ciekawym człowiekiem. Zabraniał młodzieży, którą nauczał, chodzić
po mieście po godzinie dwudziestej pierwszej. Po tej godzinie
spacerował w pobliżu liceum, wcielając się w rolę policjanta,
i sprawdzał, czy nie spotka kogoś z uczniów. Duszpasterz ten
poprosił, abym przyniósł zgodę ojca na to, bym mógł uczęszczać na lekcje religii. Chciał się zabezpieczyć w ten sposób przed
ewentualnymi pretensjami rodziców, gdybym dokonał konwersji na katolicyzm. Prosił o to zaświadczenie mimo tego, że byłem już pełnoletni. To świadczy o jego dużej klasie. Ojciec dał
mi to zezwolenie, co dowodzi jak mądrym i tolerancyjnym był
człowiekiem. Chodziłem więc na niektóre lekcje religii i brałem
udział także w mszach w kościele Klarysek rozpoczynających
rok szkolny.
- Powróćmy do twoich bydgoskich wspomnień, do czasów
szkolnych.
Dyrekcja szkoły dbała o nasze wychowanie kulturalne, chodziliśmy na koncerty, do teatru, muzeum. Często ze szkoły, za
wiedzą ojca, chodziłem do biblioteki miejskiej, szukając książek
dotyczących Tatarów. To od ojca przejąłem tę etniczną więź z Tatarami, a w Bydgoszczy brakowało mi kontaktu z nimi.
U ojca w tym czasie postępowała miażdżyca. Jednak było widać, że jest to były wojskowy. Miał dużą dyscyplinę wewnętrzną. Mieszkałem z ojcem w jednym pokoju, Tamara z mamą
i siostrzeńcem w drugim. Mieliśmy skromne mieszkanie, dwa
53
pokoje, kuchnię…Nie można powiedzieć, aby nasz dom tętnił
życiem, był jednak zawsze otwarty na innych ludzi. W tym czasie był niedobór produktów żywnościowych, a siostra pracowała
w Zakładach Mięsnych i miała tzw. deputat. Pomagaliśmy dzięki
temu znajomym i zaprzyjaźnionym rodzinom, np. rodzinie Sadkiewiczów i Romejków. Do dzisiaj mam kontakty z rodzinami
bydgoskimi, których losy potoczyły się tak różnie. Nasze sentymenty wileńskie przenoszą się na rodziny bydgoskie i te bydgoskie rodziny ze względu na zżycie się z naszą wileńską rodziną,
znajdują się w otoczce sentymentów wileńsko – bydgoskich.
Tak jak mówiłem, że ulice wileńskie przedłużyły nam się
w bydgoskie, tak samo „przetasowały” nam się place, na przykład plac Elizy Orzeszkowej z placem Weyssenhoffa lub Wolności. W ten sposób rozrasta nam się Bydgoszcz o wileńskie
zakątki.
To co najważniejsze, w Bydgoszczy nie doznaliśmy żadnych przykrości ze względu na naszą inność regionalną, etniczną i wyznaniową.
Także w szkole nie było żadnych incydentów, co zdarzało się na tzw.
„ziemiach odzyskanych”. Były przypadki w Szczecinie i Kołobrzegu,
że rodziny tatarskie pod presją rówieśników w szkołach i sąsiadów, dla
„świętego spokoju” zaczęły wieszać w mieszkaniach krzyże i obrazy
Matki Boskiej. Przyjmowano księży chodzących po kolędzie, gdzie
padały pytania o przychodzenie na religię, chodzenie do kościoła.
Tak to się zaczynało, chociaż nie ochrzczeni zaczęli uczęszczać na
lekcje religii i w ten sposób, ewolucyjnie, odchodzić od wyznania
swoich przodków.
- Historia twojej rodziny jest dowodem na to, jak ludzkie
losy przenikają się. Twoje bydgoskie wspomnienia o ostatnich latach życia pułkownika, o czasach szkolnych siłą rzeczy
uciekają do Wilna.
Tak, to dowodzi także tego, że świat jest mały. W Wilnie w
latach 1944-45 pracowaliśmy z ojcem w elektrowni. Ojciec był
pracownikiem działu rozliczeń, a ja odczytywałem liczniki energii elektrycznej. Na strychu mieliśmy ukryty radioodbiornik.
Słuchałem Radia Londyn, co było zakazane. Z tego, co usłyszałem, robiłem notatki i dawałem je poufnie szefowi działu rozliczeń, panu Szturowi, aby i on miał wiedzę o tym, co usłyszałem,
co działo się na
frontach II wojny światowej.
Wyobraź sobie,
że już w czasach bydgoskich
podczas jednej
z wizyt u nas
Markowiczów
przy
wspominaniu
czasów
wileńskich, a w Maciej i Tamara w sopockim mieszkaniu
Wilnie nasze rodziny przecież się nie znały, oni opowiedzieli nam, jak w Wilnie
ich sąsiad o nazwisku Sztur przekazywał im zapiski o tym, co
dzień wcześniej mówiło Radio Londyn. To były przecież moje
notatki!
Z
bardziej
współczesnych
bydgoskich
wspomnień,
które odwołują
się do Wilna, a
są przykładem
tego zapętlenia
ludzkich losów,
jest to, że jako Wizytówka gen Porzeckiego z adnotacją dot.
dziecko w Wil- H. Konopackiego
nie przy ulicy
Lwowskiej, jednym z moich towarzyszy zabaw był Karol Pastuszewski, kuzyn
bydgoskiego pisarza i poety, Stefana Pastuszewskiego, którego
54
55
dzięki tobie mogłem poznać.
Jak wynika z moich rozmów z Maciejem, Hassan Konopacki
był wrażliwym i dobrym człowiekiem. Dowodzą tego listy pisane
z frontu, w których
opisuje przywiązanie żołnierzy
do niego i jego
do nich. Różne
były
frontowe
przyjaźnie pułkownika: Rosjanie, Białorusini,
Polacy, Tatarzy.
Wśród jego
polskich towarzyszy broni był
między innym
H. Konopacki (drugi od prawej) podczas na- późniejszy generał Józef Porzerady w sztabie I wojna światowa
cki13.
Ze zdjęć z
okresu służby w wojsku carskim widać wyraźnie, że pułkownik
był także człowiekiem wesołym. W cywilu wybitny działacz niepodległościowy na rzecz Białorusi, społecznik ceniony nie tylko
przez Białorusinów, dla których jest dzisiaj postacią historyczną,
ale także przez Litwinów, Ukraińców i Polaków. Bliskie mu były
sprawy odradzającego się państwa litewskiego. Uczestniczył w
Józef Porzecki (1870-1941) generał brygady WP . Urodzony w Mińsku
Litewskim (lub w Besarabii). Od 1889 roku w służbie rosyjskiej w Konstantynowskiej Szkole Oficerskiej. Ukończył także Wyższą Szkołę Artylerii w
Petersburgu. Od 1891 roku służył w armii rosyjskiej. Od 1. listopada 1917 r.
w I Korpusie Polskim. W WP od 1 grudnia 1918 r. z-ca generalnego inspektora artylerii, od września 1919 pełnomocnik wojskowy w Konstantynopolu
(Stambule). Od 1 czerwca w stanie spoczynku. Mieszkał w Bydgoszczy, przy
ulicy Śniadeckich 56 ! Zmarł w Warszawie. Pochowany na Powązkach.
13
56
tworzeniu teoretycznych podstaw litewskiej artylerii. Zachował
się dokument z roku 1921 wydany przez Ministerstwo Spraw
Wewnętrznych Litwy wymieniający Konopackiego jako członka
Litewskiej Komisji Wschodniej.
W gronie bliskich znajomych pułkownika odnajdujemy również Niemców i Żydów, katolików i wyznawców islamu, do których jako Tatar także się zaliczał. Nie miał niestety, jak to się
dzisiaj mówi „głowy do interesów”. Jak wynika z dokumentów
przechowywanych przez Macieja Konopackiego, a które przeglądałem przez kilka dni w jego sopockim mieszkaniu, 8 listopada
1924 roku Hassan sprzedał dom rodzinny, z prawem do zamieszkiwania w jednym z jego mieszkań, Franciszkowi Kowalskiemu
- wileńskiemu kelnerowi. Pieniądze ze sprzedaży Hassan zainwestował w jakiś interes związany z, jak to się wtedy mówiło,
automobilizmem. Niestety, interes „nie wypalił” ze względu na
nieuczciwego wspólnika, prawdopodobnie Włocha. Pieniądze
przepadły. Gdy do Wilna weszli „pierwsi bolszewicy”, Maciej
razem ze swoim żydowskim przyjacielem Munią stanęli na balkonie i, ulegając bolszewickiej propagandzie, w ramach dziecięcej zabawy, „parcelowali” duży przydomowy ogród Kowalskiego. Ojciec skarcił Macieja za te zabawy.
Pytałem Macieja, jak wyglądał zwykły dzień pułkownika już
w czasach bydgoskich, gdy mieszkali przy Mazowieckiej 11.
Jeżeli jeszcze miał siły, razem z synem wiele spacerował. Cele
tych wypraw nie różniły się wcale od tych, które i współcześni bydgoszczanie obierają. Zatem spacery „po mieście”, a także
wypady do lasu myślęcińskiego, w którym dzisiaj znajduje się
Leśny Park Kultury i Wypoczynku - nasze bydgoskie weekendowe centrum z ogrodem zoologicznym, ścieżkami rowerowymi,
gdzie można wysłuchać koncertu, pograć w golfa, a zimą pojeździć na nartach.
Dzień Hassan Konopacki zaczynał od „prasówki”. Maciej
co rano udawał się po poranne gazety, które pułkownik uważnie
czytał. Najbardziej interesowały go doniesienia ze Wschodu, tego najbliższego jego sercu.
57
Był członkiem Związku Inwalidów Wojennych, legitymacja
nr 18387, i brał udział w zebraniach Związku.
Z relacji Macieja, a także Tamary, dowiedziałem się, że pułkownik Konopacki dużo pisał. W okresie międzywojennym zajmował się przecież publicystyką. W Bydgoszczy ten schorowany
człowiek chciał być nadal aktywny, ale pisał jedynie do szuflady.
W trakcie moich poszukiwań śladów bydgoskich, w sopockim
archiwum Macieja (a jest ono bogate i niestety nieuporządkowane), natrafiłem na notes z kilkunastoma kartkami (większość kartek jest wyrwana), który był dziennikiem pułkownika pisanym
w Bydgoszczy w latach 1948 - 1949. Zwykłe codzienne sprawy.
Publikacja tak osobistych zapisów (prowadzonych w języku polskim), dotyczących dnia codziennego na Mazowieckiej 11 wydawała mi się swoistym świętokradztwem. Uznałem jednak, że
należy przytoczyć jego fragmenty w ramach odrywania części,
należnej nam bydgoszczanom, białoruskiej historii, a także dla-
wanego, świadomego swej słabości. Dramat tym większy, że
w przeszłości był człowiekiem aktywnym, któremu historia wyznaczyła pewną rolę do odegrania. Oficer i po części polityk, który spotykał się z Józefem Piłsudskim, który był mentorem dla tak
wielu, żył teraz z dnia na dzień w małym mieszkaniu, w oficynie
przy ulicy Mazowieckiej.
tego, że tekst ten oddaje nastrój życia codziennego w powojennej
Bydgoszczy i atmosferę tamtych dni.
Zapiski te obrazują także dramat człowieka starego, schoro58
59
III Dziennik
Lipiec 1948.
7 lipca.
Maciej wyjechał do Łodzi. Pogoda słoneczna. Mama (Helena Konopacka, którą Hassan w swym dzienniku nazywa także
„mamachen” – przyp. R.B.) i Sławek (chodzi o Zdzisława Bogdanowicza, syna Tamary – przyp. R.B.) „drychli” do 10-ej. Po
śniadaniu, z małym, poszliśmy zarejestrować kartkę na obuwie. Fotografowałem się. Potem poszliśmy
na Plac Wolności „grzebać się w
piasku”. Wróciliśmy do domu koło 14-ej. Na obiad zupa jarzynowa i blinki na maślance i zsiadłym
mleku. Mama podzieliła bułeczkę –
mnie dostało się trzy sztuki. Tamara
z urzędu przyszła o 4-ej i chodziła
z małym do lekarza, który przypisał
miksturę i dał skierowanie na prześwietlenie.
Od 3 do 4 błyskawice , grzmoTamara (w środku) z synem
ty i deszcz. Tamara wróciła z mana Palcu Wolności w Bydłym w humorze nienadzwyczajnym,
goszczy
a na domiar złego, przy kolacji, zepsuła się płytka. Mały kaszleć nie przestaje.
60
61
8 lipca.
Z rana woziłem się z płytą i łajałem się. Chodziłem po miksturkę małemu. Mama była na rynku. Kupiła grzybów i drzewa za
100 zł. Na obiad zupa wczorajsza i blinki wczorajsze. Paliłem
płytę po raz drugi. Zimnawo. Tamara przyszła w porę i w niezbyt
dobrym humorze .Mały kaszle. Wieczorem paliliśmy płytę po raz
trzeci. Gotowała się na kolację zupa grzybowa.
9 lipca
List od Macieja. Jak widać porusza się w Łodzi. Zimnawo. Po
mleko chodziłem w jesionce amerykańskiej. Od 15 godzin deszcz
– i przez całą noc. Na obiad zupa z
groszkiem, kartoflami i śledź smażony.
Mały kaszle, temperatura 37o . Tamara
nacierała go terpentyną, dawała aspirynę i na poty maliny.
10 lipca.
Deszcz od rana i przez cały dzień.
List od Macieja – nr 2. Spotkanie z
Osmanem ożywiło mamachen i Tamarę. Perspektywa Wydziału Rolniczego
podobała się nam wszystkim. Tamara
od razu odpisała Maciejowi; swoje Ostatnie zdjęcie
wrażenie o tym (Maciej zastanawiał się Hassana Konopackietakże nad tym, czy nie studiować rol- go
nictwa, gdyby nie dostał się na prawo.
– przyp. R.B.).
Dostałem zawiadomienie od Izby Skarbowej, iż będzie wymierzona od 1-IV nadwyżka do renty, ustalona dla posiadaczy kart
I kat. w zamian cukru i innych.
Mały kaszle, a ja jestem cały pokąsany – twarz, szyja, itd.
11 lipca.
Zimno, mglisto i deszcz. Mały kaszle i leży w łóżku (…)Na
62
obiad kartofle ze słoniną. Mama pierze bieliznę. Odebrałem swoją fotografię. Ofiarowałem jedną mamie, jako ostatnie zdjęcie w
moim życiu. Zachodziła tamta pani z Torunia, która chce zamienić się mieszkaniem. Do Tamary zachodził stary kierownik.
Od godziny 14-ej trochę wypogodziło się. O 21-ej przyszli
Klimaszewskie i siedzieli do 23-ej.
12 lipca.
Poniedziałek. Do wieczora dosyć pogodnie, potem deszcz.
Z rana chodziłem do Izby Skarbowej i Z.I.W. (Związek Inwalidów Wojennych - przyp. R.B.). Dostałem z Ubezpieczalni bym
przyszedł w sprawie renty starczej. Mały kaszle gorzej. Na obiadkartofle ze słoniną i „czajok”. Mama pierze. Zimnawo.
13 lipca.
Z rana jasno. Chodziłem do Ubezpieczalni na wezwanie
wczorajsze dla załatwienia ostatniej formalności t.j. podpisanie
oświadczenia w sprawie wyrwania 1-go listu z książki ubezpieczeniowej. Następnie byłem w Z.I.W. i odebrałem stałą zniżkę
kolejową.
W środku dnia 2 razy deszcz. Na obiad zupa jarzynowa i blinki. Mały kaszle. Doktorka przepisała miksturkę.
14 lipca.
Z rana dosyć pogodnie(…) odebrałem kartki na sierpień.
Przysłano do Macieja wezwanie do rejestracji rocznika 1928.
O godzinie 13-ej był inkasent za elektryczność, zł 118 – więcej od
zeszłego miesiąca o 5 kilowatogodzin. Mamachen z małym wybrali się na miasto. Mały kaszle gorzej i przy jedzeniu od kaszlu
wymiotuje. Nosiłem na dworzec pocztówkę dla Macieja napisaną
przez Tamarę. Mama opatrywała 2 mieszkania na zamianę.
W tym miejscu warto wyjaśnić, że Maciej pozostał rocznikiem 1928 od czasu zmiany daty urodzenia w dokumentach, co
rodzina Konopackich okupiła, jeszcze w Wilnie, fortepianem.
63
Maciej pamięta swoją wizytę celem zarejestrowania się w WKR.
Gdy spisywano jego dane personalne, przepytujący go oficer zapytał : „Jaki mieliście pseudonim w AK ?” Na co on ze spokojem
odparł, że w AK nie był. Może było to pokłosie aresztowania
Tamary za pomoc jednemu z partyzanckich oddziałów Armii
Krajowej?
15 lipca.
Z rana pogodnie, ale chwilami zaciągał deszcz. Mamachen
poszła na Rynek Piastowski, ale nic nie sprzedała. List od Macieja, Ubezpieczalni i z Izby Skarbowej. Obiad – marchewka i śledź
smażony. Mały kaszle i wymiotuje.
21 lipca.
Maciej na rejestracji. B. ciepło. Jabłka kilo – zł 50. Maszynka
podreperowana.
30 lipca.
B. upalny dzień. Mamachen i mały po 2-im zastrzyku. Maciej
leczy zęby.
Dostałem zawiadomienie z Poznania z prośbą by wysłać decyzję o rencie inwalidzkiej.
31 lipca
Złożyłem podanie do Izby Skarbowej o wypłatę mnie dodatku
na Macieja za rok szkolny 1947/1948.
5 sierpnia.
Maciej wyjechał. Dostałem rentę i dodatek aprowizacyjny.
Pogoda dobra, pod wieczór deszcz.
8 sierpnia.
Niedziela. Tamara nie wyjechała. Mały rozbił się u Jerzyka,
nabił sobie guz nad okiem(…)Mama sprzedała sucharów 8 kg za
160 zł. I stolik ze strychu za 500 zł.
64
11 sierpnia.
Dostałem zaświadczenie od Izby Skarbowej. Mama kupiła borówek po 80 zł. Pocztówka od Tamary. Odesłałem listy Tamarze
i Maciejowi. Pogoda z deszczem. Kartoflanka.
12 sierpnia.
Pocztówka od Tamary. Mama wozi się z borówkami. Na rynku
kupiła słój do borówek i kalafiory. Z urzędu Tamary przysłali 8
cetnarów węgla. Do piwnicy powrzucali go sąsiedzi za beczkę
konserw rybnych(…)Pluskwy spać nie dają.
13 sierpnia
(…)Urzędnik z buchalterii przyniósł gazety i przydział ½ kg
smalcu i ½ kg słoninki(…) Mleko tanie. Dniami bierzemy po litrze, a chleb 2 kg na 3 dni.
14 sierpnia
(…)2 listy od Tamary.
15 sierpnia
Odesłaliśmy listy – ekspres do Macieja i zwykły dla Tamary(…)
16 sierpnia.
Otrzymałem kartki żywnościowe. Listy od Macieja i z Wałbrzycha. Macieja list niezbyt wesoły, skierowałem go do Tamary.
Mam hen lat i niewielki apetyt.
18 sierpnia.
Pocztówki od Macieja i Tamary i 2 listy od Macieja. Maciej,
coś takiego, nic nie wspomina o naszym liście ekspresowym.
Czyż by go nie dostał ? Pisze, że już złożył podanie do WSGW
i zapłacił 750 zł(…).
65
21 sierpnia.
Mama wyjechała o 610 ( do Łodzi, do Macieja – przyp.
R.B.)(…) Listów nie ma ni od Macieja , ni od Tamary. Zaczyna
mnie to niepokoić, a osobliwie, dlaczego Maciej nie pisze już 4ty dzień ? Spać poszedłem po 21-ej.
24 sierpnia.
Pocztówka od Macieja i mamy – ekspres nie został doręczony
(...) W nocy przyjechała mama i Maciej.
25 sierpnia.
Maciej wyjechał do Torunia składać podanie na Wydział
Prawny.
26 sierpnia.
Maciej wrócił załatwiwszy swoje sprawy. Byłem na zebraniu
Inwalidów Wojennych.
3 września.
Renta 552 zł. Potrącili 1000 zł. Na obiad – o 18 godzinie –
babka z kartofli. Mamachen choruje już prawie tydzień.
4 września.
Mama była u rejonowego doktora. Alibikówna telefonowała,
że egzamin Macieja 6. IX godz. 8.Tamara chodziła do kina.
5 września.
Maciej wyjechał o 16 do Torunia na egzamin.
6 września.
Poniedziałek. Pogoda dosyć dobra. Maciej wrócił w obiad.
Miał egzamin pisemny na temat „1-szy Manifest Komunistyczny
z roku 1848”. Napisał, jak się zdaje, dobrze, ale przyjechał zakatarzony i położył się do łóżka. Mamachen choruje i czuje się
coraz gorzej i gorzej. Cebula po 30 zł.
66
7 września.
Maciej cały dzień w łóżku. Przyjmuje aspirynę. Stałem w kolejce po 1/8 masła. Pogoda, można powiedzieć, upalna. Drugą
noc nie śpię z powodu pluskiew.
8 września.
Maciej pod wieczór wstał. Chodził do Markowiczów (…) List
od Aliny. Sławek mniej kaszle. Zachodziła bardzo przystojna panienka po powidła.
11 września.
Sobota. Maciej jeździł do Torunia na egzamin ustny. Zdaje
się, że złożył dobrze. Były przedłożone 2 pytania: „Jakie są partie w Ameryce i jakie są cele T.P.P.R.” (Towarzystwo Przyjaźni
Polsko Radzieckiej – przyp. R.B.).
W mieście dziwne rzeczy. Brak masła, cukru, soli, tłuszczów
i kartofli. U sklepów długie ogonki. Pogoda upalna. Tamara myła schody.
12 września.
Niedziela. Święto lotników. Z rana był Jurek. Tamara z małym
jeździli do Rynkowa, a potem na lotnisko. Pogoda upalna. Mamachen czuje się nieźle.
13-14 września.
Pranie bielizny. Upał. Kartki żywnościowe dla mnie i mamachen. Przy sklepach straszne ogonki. Masła nie ma w ogóle.
15- 16 września.
Ogonki nie zmniejszają się. Mleko zdrożało- litr 34 zł. Zimnawo. Wydali rąbankę. Maciej dostał zawiadomienie (…) , że przyjęty do U.M.K. Staliśmy w kolejce po ¼ cukru (…)
19 września.
Niedziela. Mały po 2 dniach choroby wyszedł na powietrze.
67
Po praniu bielizny zginęły farbki Sławka i u mamy sacharyna.
Tamara kupiła Sławkowi pędzelek i zegareczek. Maciej w kłopotach – o czapkę.
20 września.
Straszny wiatr i zimno. Mały poszedł do przedszkola i zgubił
tam zegareczek. Awantura Macieja z Tamarą.
21 września.
Mamachen znalazła farbki u praczki. Obstalowali Macieja
czapkę.
22 września.
Tamara dała Maciejowi 1000 zł. na przejazd do Torunia.
23 września.
Bardzo zimno. Dostałem z Poznania uznanie renty 2000 zł. miesięcznie – i zaległych od 1. III. 44 r. do 1.10. 48 r. – 72 320. wypłata
zacznie się od 1. X. Również przysłali z Izby Skarbowej dodatek do
renty inwalidzkiej za aprowizację 650 zł. i na węgiel 960 zł.
Maciej założył czapkę studencką. Dostali po kartce na margarynę 3 kg za 153 zł., za które zapłaciłem.
24 września.
Maciej jeździł do Torunia i wrócił załatwiwszy swoje sprawy
uniwersyteckie. Zapłacił za książkę i blankiety 400 zł.
25 sobota.
Złożyłem w Izbie Skarbowej zaświadczenie Macieja z uniwersytetu. Mamachen na rynku skradli torebkę z moją legitymacją
inwalidzką i 800 zł. – ostatnimi.
27 września.
Dostałem zawiadomienie z Poznania, iż mogę stawić się do
PKO po odbiór pieniędzy.
68
29 września.
Dałem zawiadomienie o kradzieży legitymacji.
1 października.
Piątek. Maciej jeździł do Torunia. Zachodził do sklepu radiowego za przetwornicą, ale zły odbiór.
4 października.
Odebrałem rentę 4760 zł. Pocztówka od Macieja (dwa dni
wcześniej Maciej wyjechał do znajomych mieszkających w Warszawie – przyp. R.B.).
5 października.
Wtorek. W nocy przyjechał Maciej. U Tamary był atak sercowy. Zimno. Zacząłem pić czosnek.
6 października
Postawili zwrotnicę i radio zagrało. Zebranie Inwalidów Wojennych. List od Naści.
7 października.
Zimno. Radio gra. Dostałem duplikat (legitymacji – przyp.
R.B.) ze związku . Za przetwornicę zapłaciłem 3000 zł.
9 października.
Kartka Macieja. Schody nasze !
14 października.
Chodziłem po kartki, ale nie dostałem.
Rąbanka 3 ½ .
Renta starcza 2000.
15 października.
3 listopada.
69
5 listopada.
Renta inwalidzka 2122.
31 października.
(…) Paliłem w 2 piecach. Z małym byliśmy na cmentarzu.
25 grudnia.
Wstaliśmy koło 11. Po 16 zaszła p. Anna i zabrała mamę. Zachodził wieczorem
Waldek. Na obiad śledź, wczorajsza kapusta duszona i czekoladowy budyń.
11-30 listopada.
Zimnawo. Mrozów nie było. Listy od Smajkiewiczówny i od
Jadzi. Tamara obchodziła imieniny Sławka. Byli goście. Maciej
złożył podanie o pracę do sądu i do mleczarni. Do Torunia jeździł
na wykłady. Z Tamarą nie rozmawiają.
26 grudnia.
Z rana zachodziła „Błagodziec”, potem zachodził pan z Sopot dowiedzieć się
o zamianie mieszkania.
Renta z U.S. 3170.
Renta inwalidzka 3872.
1 grudnia.
4 grudnia.
5-20 grudnia.
Zimno, ale bez mrozów. Maciej z Tamarą nie rozmawiają. Tamara była w łaźni. Urlop Tamary. List Sulejmanów.
22 grudnia.
Tamara ze Sławkiem wyjechała do Wrocławia i Wałbrzycha.
23 grudnia.
Maciej wyjechał do Gdańska i Sopot. Zaległe za Macieja
1350 zł. Pogoda była mroźna, ale zaczęła się odwilż. Pocztówki
od Klimaszewskich i Mazowieckich (…) Z odjazdem Macieja zepsuła się jedna płytka, potem druga.
Helena Konopacka
lata pięćdziesiąteBydgoszcz
27 grudnia.
Listonosz przyniósł pocztówki od Tamary i Macieja, od Aliny, od Korsakowej, Rudnickiej, Helki Gontarzów, z Białegostoku i list do mnie od Sulejmanowicza. Mama
chodziła do „Błagodzicy”. Pogoda mokra. W domu zimno. Paliłem raz u siebie i 2 razy u mamachen; śniadanie, obiad i różne
podgrzewania na kuchni. Cały dzień zajęty podpalaniem pieców.
Przyjechał Maciej (…) bił się w drodze.
29 grudnia.
Pogoda ładna – mrozik i słonecznie. Płytkę odreperował Maciej.
30 grudnia.
Zachodził Genoja. Przyniósł tłuszczów i gazety. Dałem mu
upoważnienie Tamary na pensję.
24 grudnia.
Pogoda dosyć ładna. Cały dzień mamachen latała po zakupy.
Wieczorem piekła bułeczki i spać poszliśmy o 1-szej (...)
31 grudnia.
Maciej chodził do doktora po moją książeczkę i był na prześwietleniu. Pocztówka od Tamary. Mamachen choruje. Maciej
przy radiu, ja w łóżku, (…). Maciej przedtem był w kinie na
„Dzwonniku z Notre Dame”. Mieszkanie sprzątała, za 100 zło-
70
71
tych, ta sama kobieta co zeszły raz.
Dziennik, który odnalazłem u Macieja, prowadzony był do 13
marca 1949 roku. Zapisy, które pominąłem, są podobne do tych
przytoczonych powyżej: menu, informacje o pogodzie, o chorobach żony i wnuka.
Skrupulatnie pułkownik odnotowywał to, od kogo otrzymywał listy. Im bliżej końca dziennika zapiski są coraz krótsze (dni
są łączone), ograniczają się czasem do pojedynczych słów dotyczących pogody w danym dniu, np. Odwilż innym razem Deszcz.
Zapewne wpływ na taki stan rzeczy miało samopoczucie pułkownika. Wpisy z roku 1949, od dnia 1 stycznia do 13 marca
zajmują zaledwie jedną kartkę.
Z dziennika przebija obraz skromnego życia zagubionej rodziny, która stara się związać koniec z końcem. Sytuacja, jak się
wydaje, uległa poprawie w momencie decyzji o spłacie renty za
lata 1944 - 1948.
Celowo nie pomijałem zapisków o wysokości przysyłanych
rent i cen, jakie wtedy obowiązywały na podstawowe produkty.
Oddaje to ówczesne bydgoskie realia i obrazuje status materialny
Konopackich. Pułkownik nie był niestety już na tyle sprawny,
aby samemu podjąć pracę i mimo tego, że pracowała Tamara, on
usilnie starał się o dodatkowe, przysługujące mu z tytułu stanu
zdrowia, wieku i wojennej przeszłości, pieniądze. Czuł na sobie
odpowiedzialność za najbliższych.
Znamiennym jest to, że brak w dzienniku zapisów o stanie
zdrowia jego samego. Hassan Konopacki skrupulatnie odnotowuje każdą chorobę w domu, pomija jednak siebie. Pułkownik
był już w tym czasie człowiekiem bardzo chorym i zapewne
cierpiącym. Niestety, walka o rentę nie była prosta i z tego, co
możemy odczytać z dokumentów, a także z dziennika, trwała
dwa lata. Orzeczenie o stanie zdrowia Konopackiego wystawione 10 października 1946 roku przez Inwalidzką Komisję
Rewizyjno –Lekarską przy Starostwie Powiatowym w Bydgoszczy stwierdza: „Nerwicę ogólną pourazową miernego stopnia
z przytępieniem słuchu. Pomyślnie przebiegającą gruźlicę płuc
oraz rozedmę płuc w stopniu nieznacznym. Uszkodzenie zdrowia (…) powstało bez własnej winy w czasie, lecz nie wskutek
służby wojskowej, jednak uległo pogorszeniu wskutek tej służby
w armii zaborczej w czasie wojny 1914/1918. Inwalida należy do
kategorii inwalidów wojennych b. armii zaborczych.”
21 listopada 1950 roku Inwalidzka Komisja Rewizyjno – Lekarska przy Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Bydgoszczy, z podania wniesionego w dniu 27 lutego 1950 roku,
orzekła:
„1. Przewlekły reaktywny stan nerwicowy u osobnika traumatyzowanego.
2. Wygojona gruźlica płuc z następową rozedmą stopnia
znacznego z osłabieniem mięśnia sercowego.
3. Niedowład lewych kończyn na tle miażdżycowym”.
Mimo tych chorób, będących niewątpliwie następstwem ran
odniesionych w I wojnie światowej zdarzają się w dzienniku zapiski świadczące o tym, że pułkownik zachowywał pogodę ducha ( 8 września, 9 października).
Inną cechą rodziny Konopackich, która przebija z zapisków
Hassana, jest wzajemne przywiązanie oraz zżycie dzieci z ro-
72
73
1949
1 stycznia.
Pogoda ładna. Słońce i mrozik. Zachodziła ze Zbyszkiem pani
Klimaszewska. Zaprosiła do siebie. Poszedł tylko Maciej na 17
godzinę. Na obiad kapustnik z grzybami i kartofelkami. Mamachen marynuje śledzie.
2 stycznia.
(…) Tamara przyjechała (…)
3 stycznia.
Pogoda bardzo ładna, bez mrozu. Zapłaciłem za radio 125 zł.
Tamara urzęduje (...)
dzicami. Świadczą o tym listy i pocztówki, które przychodziły
z ogromną częstotliwością w każdym przypadku wyjazdu kogokolwiek z rodziny poza Bydgoszcz, co odnotowywał pułkownik
Konopacki w swoim notesie.
Płyta nagrobna H. Konopackiego Bydgoszcz ul. Kcyńska
74
IV Tablica.
Pomysł upamiętnienia postaci płk. Hassana Konopackiego
zrodził się po uroczystości odsłonięcia kamienia nagrobnego,
poświęconego żołnierzom generała Stanisława Bułak-Bałachowicza. Uroczystość ta miała miejsce na cmentarzu jeńców wojennych w Tucholi we wrześniu 2005 roku. Gdy jeden z uczestników tego wydarzenia spytał mnie, jakie są moje następne plany
związane z upamiętnianiem postaci, które powinny być przywracane pamięci, bez namysłu odpowiedziałem „tablica poświęcona
Hassanowi Konopackiemu na budynku przy ul. Mazowieckiej
11 w Bydgoszczy”.
Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej w Polsce i Towarzystwo Przyjaciół Pomorskiego Muzeum Wojskowego w Bydgoszczy poparły i czynnie zaangażowały się w przedsięwzięcie
upamiętnienia Hassana Konopackiego. Poparcia udzieliły także:
Towarzystwo Miłośników Tradycji Wojskowej Generała Stanisława Bułak – Bałachowicza, Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych oraz redakcja miesięcznika „Świat Inflant”. Patronat nad
uroczystością objął Miejski Komitet Ochrony Pamięci Walk
i Męczeństwa w Bydgoszczy. Urząd Miasta Bydgoszczy wspomógł przedsięwzięcie finansowo. Uroczystość odsłonięcia tablicy odbyła się w dniu 25.09.2006 r. Odsłonięcia dokonali syn pułkownika Maciej Konopacki oraz w imieniu Prezydenta Miasta
Bydgoszczy ówczesny dyrektor Urzędu Miasta.
75
Tekst wykuty w granicie brzmi:
„W tym domu w latach 1947-1953 mieszkał płk Hassan
Konopacki 1879-1953. Dekretem Naczelnika Państwa Józefa
Piłsudskiego powołany na dowódcę wojsk białoruskich, którym był od X 1919 do IV 1920”
Jednym z punktów uroczystości była
modlitwa muzułmańska, którą poprowadził imam Mahmud
Taha Żuk. Po uroczystości, w Urzędzie
Miasta Bydgoszczy
przy ul. Jezuickiej 2,
w sali Łochowskiego, odbyła się konferencja zatytułowana
„Między Wschodem
a Zachodem”. Patronat nad konferencją
objęło Towarzystwo
Miłośników
Miasta
Bydgoszczy, a samą
konferencję poprowa-
dził Prezes Towarzystwa Jerzy Derenda.
Program konferencji :
- Rafał Berger – „Płk Hassan Konopacki muzułmanin, Tatar,
bydgoszczanin”
W referacie omówiono postać pułkownika Konopackiego,
jego dokonania w działalności wojskowej i społecznej, a także
przedstawiono kalendarium dotyczące m.in. publikacji i inicjatyw bydgoskich, w których przypominano postać Hassana Konopackiego .
- Maciej Konopacki – „Syn o ojcu”
76
Prelekcja ta, była wspomnieniem syna o domu rodzinnym,
o czasach wileńskich, a także o tym okresie, w którym rodzina
Konopackich mieszkała w Bydgoszczy.
- Mahmud Taha Żuk – „Muzułmanie w walce o niepodległość
Polski w latach 1918–1920 r.”
Wykład dotyczył udziału muzułmanów w sprzymierzonych
z Polską: oddziałach Ukraińskiej
Republiki Ludowej, Ludowej
Armii
Ochotniczej generała
Stanisława Bułak -Bałachowicza .
- Wo j c i e c h
Zawadzki – „O
tatarskim
dowódcy Pomor- Radny Stefan Pastuszewski i imam Mahmud
skiego Okręgu Taha Żuk (w środku córka autora Michalina)
Wo j s k o w e g o
słów kilka”.
W tej prelekcji Wojciech Zawadzki - założyciel Towarzystwa
Przyjaciół Pomorskiego Muzeum Wojskowego - przypomniał
barwną postać pochodzenia tatarskiego, generała Bronisława
Półturzyckiego dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego w
latach 1947-1953, z którym Hassan Konopacki miał okazję spotkać się.
- Maciej Bułak-Bałachowicz – „Problematyka białoruska
w działalności wojskowej generała Stanisława Bułak-Bałachowicza”
Wnuk generała Bałachowicza przybliżył szlak bojowy swojego dziadka oraz szczegóły tzw. „Operacji mozyrskiej”, która
miała na celu uzyskanie niepodległości Białorusi w roku 1920.
77
Z okazji uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej postać
Hassana Konopackiego, Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej w Bydgoszczy wydało jednodniówkę zatytułowaną „Między Wschodem a Zachodem”.
W czasie załatwiania wszelkich formalności związanych
z uroczystością wielu ludzi pytało mnie „po co następna tablica, po co następne pomniki, czy to potrzebne?”. Coraz częściej
będziemy zastanawiać się nad sensem patriotyzmu. Musimy się
go uczyć poprzez świadomość historyczną. Naukę odczuwania
historii najlepiej zacząć od własnych podwórzy, domów, poprzez
dzielnice i miasta. Temu służą takie inicjatywy, jak ta poświęcona pamięci pułkownika Konopackiego. Ponadto Bydgoszczy,
która tak często była w Polsce marginalizowana (przynajmniej w
odczuciach jej mieszkańców), nie stać na zapominanie o swoich
wybitnych i ciekawych mieszkańcach.
Legitymacja Związku Inwalidów Wojennych koła w Bydgoszczy
78
V Bydgoski „Kryzys przysięgowy”
Bydgoszcz zawsze była silnym ośrodkiem wojskowym.
Po odzyskaniu niepodległości w roku 1918 odgrywała istotną
rolę także jako ważny ośrodek związany z wojskowym szkoleniem. Ciekawym faktem jest to, że szkoleni w Bydgoszczy byli
również żołnierze nie będący Polakami. Obecne umiejscowienie
w grodzie nad Brdą Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO jest zatem swoistym zamknięciem koła historii, powrotem
chlubnej przeszłości.
To właśnie w Bydgoszczy szkolili się żołnierze mniejszości
narodowych chcący służyć Rzeczypospolitej, a także ci, którzy
liczyli, że Polska stworzy im warunki do walki o własne, wolne
państwo. Szkolili się tu i służyli m.in. Białorusini i Gruzini. Były
wśród nich postacie nietuzinkowe. Wystarczy wspomnieć kontraktowego generała brygady WP Zachariasza Bakhradze urodzonego w roku 1868 w Tyflisie (od 1924 roku Tbilisi). Bakhradze był przedstawicielem starej gruzińskiej szlachty rodowej
i absolwentem wojskowej Szkoły Piechoty w Moskwie. W 1900
roku brał udział w walkach z Chińczykami, będąc oficerem
12 Wschodniosyberyjskiego Pułku Strzelców stacjonującego
w Port Artur (na Półwyspie Liaotuńskim). Był także uczestnikiem wojny rosyjsko-japońskiej w roku 1905. Już jako pułkownik brał udział w I wojnie światowej.
W 1918 roku, zwolniony ze służby, zamieszkał w Moskwie.
79
Z początkiem roku 1919 przedostaje się do ojczystej Gruzji,
gdzie bierze udział w walkach przeciwko bolszewikom. Na mocy porozumienia zawartego pomiędzy emigracyjnym rządem
Gruzji z siedzibą w Paryżu, a marszałkiem Józefem Piłsudskim,
w listopadzie 1922 roku przybył wraz z osiemdziesięcioma oficerami gruzińskimi do Polski. Przeszedł przeszkolenie dowódców
piechoty i artylerii w Toruniu, gdzie przebywał na kontrakcie do
roku 1926 w Obozie Szkolnym Artylerii. We wrześniu tego roku
przeniesiony został do Bydgoszczy, gdzie służył do 1931 roku
w 15 Dywizji Piechoty. Mieszkał przy ulicy Chodkiewicza 16
(przy okazji warto pomyśleć o tablicy upamiętniającej generała). Zmarł w roku 1938 na skutek ran odniesionych w wypadku
drogowym.
Inną, równie ciekawą postacią, chociaż już nie tak związaną
z naszym miastem, był również Gruzin i generał kontraktowy
WP Aleksander Koniaszwili. W czasie I wojny światowej, walcząc na froncie rosyjsko- tureckim, zasłynął ogromną odwagą
i brawurą. Był zdobywcą twierdzy Erzerum, która stała się na
krótko jego fatum. Po wybuchu rewolucji październikowej został
aresztowany i osadzony właśnie w tej twierdzy. Skazano go na
śmierć, jednak udało mu się zbiec i przedostać do Tbilisi. Wstąpił
do armii gruzińskiej. Niestety, samodzielna brygada, którą dowodził, poniosła klęskę w walkach z armią ochotniczą generała
Denikina w Soczi nad Morzem Czarnym. Ponownie udało mu się
przedostać do Tbilisi, gdzie stanął na czele milicji gruzińskiej.
W 1921 roku, gdy Armia Czerwona zaatakowała Republikę Gruzińską, był szefem sztabu Straży Narodowej. Pod koniec 1922
roku przybył do Polski, gdzie właśnie w Bydgoszczy, od 1 grudnia do kwietnia roku 1923, przechodził specjalny kurs dla dwudziestu oficerów gruzińskich, którego celem było zapoznanie ich
ze specyfiką służby w polskiej armii. Stał się dowódcą tej grupy.
Później przeniesiono go do Warszawy, gdzie odbywał następne
szkolenia i służył w WP do 1931 roku.
Koniaszwili bez wątpienia był ciekawą, ale i kontrowersyjną
postacią. Niestety, po wybuchu II wojny światowej, pod koniec
roku 1940, wstąpił do powołanego przez Niemców Komitetu
Gruzińskiego, w skład którego wchodzili Gruzini nielojalni wobec gruzińskiego
rządu emigracyjnego. Generał
liczył zapewne,
że przy pomocy
Niemców uda się
z czasem przegonić bolszewików
z Gruzji, chociaż
są to jedynie
moje
osobiste
przypuszczenia.
Pod koniec wojny wyemigrował do Argentyny, gdzie umarł
w roku 1955.
Hassan Konopacki
jako
członek Białoruskiej Komisji Wojskowej
(BKW) zdawał
sobie sprawę, że Karta okolicznościowa z roku 1920
przyszli żołnierze
jego armii muszą
przejść przeszkolenie w Wojsku Polskim. Sam Konopacki związany był przecież
z białoruskim nurtem polonofilskim. Początkowo szkolenia odbywały się w Warszawie, Słonimiu, Ostrowi i Łodzi.
Od 1921 roku dwudziestoosobowa grupa Białorusinów trafiła do szkoły podchorążych w Bydgoszczy. Wiosną tego samego
roku na mocy traktatu ryskiego Polska przystąpiła do rozformo-
80
81
wania cudzoziemskich formacji należących do koalicji antybolszewickiej. Wraz z tymi działaniami zlikwidowano BKW i oddziały białoruskie. W tym czasie kursy dla białoruskich żołnierzy
odbywały się jeszcze w Warszawie i Bydgoszczy. Część kursantów warszawskich, nie chcąc wstąpić do polskiego wojska, już
wiosną porzuciła szkołę podchorążych piechoty, pozostali kontynuowali naukę do jesieni.
W listopadzie 1921 roku wśród kursantów „bydgoskich”
doszło do czegoś w rodzaju „kryzysu przysięgowego”. Białorusini wyznania prawosławnego, w przeciwieństwie do swoich
rodaków katolików, odmówiła przysięgi na wierność Polsce, za
co zostali wydaleni ze szkoły. Większość z nich powróciła na
Słuczczyznę, gdzie w 1925 roku zostali aresztowani i skazani
za prowadzenie działalności antysowieckiej. Ci z kursantów,
którzy pozostali w naszym wojsku, robili w nim kariery już jako polscy oficerowie. Franciszek Kuszel, Białorusin i oficer kadrowy WP (wcześniej członek BKW) w 1941 roku pisał o nich,
że będąc dobrymi polskimi oficerami, przelewającymi krew we
wrześniu 1939 roku, w głębi duszy pozostali jednak Białorusinami.
Odmowa przysięgi na wierność Polsce prawosławnych Białorusinów, jak i wspomnienia Kuszela, świadczą o tym, że mieli
oni dużą świadomość swojej narodowej odrębności, co jakby na
to nie patrzeć, z naszej perspektywy, było ich ogromną zaletą.
Można by jedynie pokusić się o pewną próbę relatywizowania
stopnia tej świadomości w powiązaniu z wyznawaną religią,
gdzie prawosławie, jak się wydaje, było barierą do tego, by służyć swojej ojczyźnie pod sztandarem innego kraju. Myślę jednak, że nie wolno nam tego oceniać.
82
VI Syn o ojcu.
Maciej Konopacki
W wielowiekowych, wprost nie do ogarnięcia wiedzą, polsko-białoruskich powiązaniach, na każdym polu współżycia obu
słowiańskich narodów istnieje epizod z poprzedniego stulecia,
osadzony w rodzinnej tradycji autora artykułu.
Zanim, nawiążę do owego epizodu pozwolę sobie uczynić
następujące wyznanie: Nic, co kresowe nie jest mi obce, a wręcz
przeciwnie, jest mi bardzo drogie !
Taką trawestacją znanego powiedzenia ujawniam, dlaczego
jak najserdeczniej ogarniam moim wewnętrznym światem obszar, na którym egzystują od 600 lat moi współwyznawcy tatarskiego pochodzenia, jak czynię go „własnym” z osobistego
duchowego nadania.
Wolno mi! Nic do rzeczy nie mają granice państw, w których są tatarscy wyznawcy islamu. Wspólne, historyczne losy,
a zwłaszcza więzy krwi łączące nas z Polską, Białorusią i Litwą,
sprawiają, że są te kraje jednako mi bliskie. W taki sposób w mej
świadomości istnieje jakaś cząstka dawnej Rzeczypospolitej i to
bynajmniej nie jedynie tylko obojga narodów.
A o jaki epizod chodzi?
Me wspomnienia rodzinne udowadniają, jak sprzęga się po
raz któryś w dziejach Polaków i Białorusinów ich los, a w danym
przypadku w początkach poprzedniego stulecia.
83
Ojciec nasz, rodem z Mińska, Hassan Konopacki, związał się
z niepodległościowym ruchem białoruskim w początkach ubiegłego wieku.
W przerwach
podczas
studiów w Szkole
Artyleryjskiej
im. Konstantego
w Petersburgu,
którą ukończył
w 1897 roku,
znajdując się u
rodziców przy
ulicy Małotatarskiej, stopniowo
zbliżał się do tego ruchu. Wówczas przecież nie
obce były również polskie idee
wolnościowe na
Białorusi, nawiązujące do minionych powstańczych zrywów,
w których wykrwawiali
się
H. Konopacki (z lewej) w okresie nauki w Pe- najlepsi przedstatersburgu
wiciele obu narodów. Z ojcowskich wspomnień pamiętam, iż w 1919 roku bywał w mieszkaniu
Janki Kupały, a więc na rok przed pełnią działalności zmierzającej do formowania białoruskich oddziałów. Stało się to na mocy
specjalnego dekretu z 22 października 1919 roku, podpisanego
przez przyszłego Marszałka II Rzeczypospolitej.
Godzi się podkreślić, że to głównie Jance Kupale należy zawdzięczać projekty symboli narodowych i wojskowych, wówczas urzeczywistniane w klimacie
rodzącej się niepodległości tego
narodu. Ojciec
z prawdziwym
nabożeństwem
przechowywał
niektóre
symbole:
skrawki
munduru, cenne
fotografie, druki. Zdołało to
wszystko przetrwać po dziś
dzień, a po raz
pierwszy zajęła
się tą ojcowską
tradycją dr Helena Głogowska,
politolog Uniwersytetu Gdańskiego, autorka
pionierskich
Helena i Hassan Konopaccy
gruntownie opracowanych o tym
epizodzie publikacji, m. in. w „Białoruskich Zeszytach Historycznych” wydawanych nakładem Białoruskiego Towarzystwa
Historycznego w Białymstoku.
Powracając do mińskich lat ojca (miał wówczas rangę pułkownika i takim dowodził w I wojnie światowej w zmaganiach
z Niemcami, 69 Brygadą Artylerii Polowej), wspomnę, że rodzic
84
85
włączał się do działalności stowarzyszenia białoruskiej inteligencji
o nazwie „Bialoruskaja Chatka”. Tu szczególnie rozkwitało życie
teatralne, to tu miłośnicy narodowej sceny białoruskiej wystawiali
spektakle Kupały. Tak więc ojciec wnosił stosowny wkład do tego
dzieła, a już w okresie międzywojennym, w Wilnie, kontynuując
mińskie tradycje,
był wiceprezesem
Rady Starszych
Białoruskiego
MuzykalnoDramatycznego
Kółka. Do dziś
zachowała się ojcowska wizytówka poświadczająca jego społeczną powinność, dodatkowo z wydrukiem, iż zarazem piastuje godność Sekretarza Białoruskiego
Zgromadzenia Obywatelskiego.
Warte podkreślenia jest to, iż ojciec należał do lgnącej
ku Rzeczypospolitej formacji ideowej w łonie ruchu białoruskiego tamtego okresu, a jak mi mówił-Kupała z tym ruchem solidaryzował się.
Czytelnik zdążył już zorientować się, jaki klimat musiał
panować w międzywojennym wileńskim mieszkaniu Heleny
i Hassana Konopackich. Dodam jeszcze, że rodzicowi nieobce
były sprawy odradzającego się po I wojnie światowej państwa
litewskiego. Okazuje się, jak wspominał, że uczestniczył w tworzeniu teoretycznych podstaw artylerii tego kraju. Zachował się
w oryginale cenny dokument wydany w 1921 roku przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Litwy w jej ówczesnej stolicy,
Kownie głoszący o ojcu, jako o członku tak zwanej Litewskiej
Komisji Wschodniej. Jakież podobne były losy wielu Tatarów
tych wszystkich ziem oraz interesy, które jednako leżały im na
sercu. W działalności w różnych sferach i dziedzinach byli oni
swoistymi zwornikami między Polską, Białorusią oraz Litwą.
Obce memu Ludowi były i są nadal antagonizmy, dające o sobie
znać między tymi narodami, a tak nieraz skutecznie podsycane
przez obce siły, a niekiedy przez nie inspirowane. Jest to zresztą
całkiem osobne zagadnienie.
Czytelnik może sobie wyrobić zdanie, co do mej postawy
w zarysowanej zaledwie problematyce dotyczącej tych narodów
na podstawie powyższego, bardzo skrótowego ujęcia. Nic więc
dziwnego, że po ostatniej wojnie dane mi było włączyć się
w działalność ruchu białoruskiego w Polsce. Wspomnę tylko, że
trudziłem się w białoruskojęzycznym tygodniku „Niwa” wydawanym w Białymstoku. Na łamach czasopisma uprzystępniałem
mało znane, bądź całkiem nowe materiały z dziejów polsko-białoruskich związków kulturalnych, a zwłaszcza tych literackich.
Kiedyś sprawił mi prawdziwą satysfakcję prof. Adam Maldzis,
gdy oznajmił, że niektóre moje publikacje są zalecane jako lektura uzupełniająca studentom filologii białoruskiej. Przy okazji
nadmienię, że kiedy w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku
przeprowadziłem wywiad ze szwagrem Janki Kupały, a bratem
cioci Władzi, Wincentym Stankiewiczem w Lublinie, ze wzruszeniem słuchałem wspomnień o naszym ojcu (miałem siostrę
Tamarę). Wszyscy w 1919 roku widywali się w rodzinnym kręgu przy ulicy Koszarskiej w Mińsku. Stankiewicz niejedno dorzucił do mej wiedzy o tamtym czasie w życiu młodej, mińskiej
inteligencji.
Podzieliłem się z Czytelnikiem przede wszystkim wojskowym epizodem w działalności ojca. Była ona bardzo krótka, nie
zaowocowała znaczącymi osiągnięciami, zwłaszcza, że dalszy
bieg dziejów, znany z historii obu narodów, zniweczył tamte
szczytne zamierzenia.
86
87
VII Alif mojego życia
Maciej Konopacki
H. Konopacki (siedzi) podczas wypoczynku
88
Pierwsza litera alfabetu arabskiego poznana w dzieciństwie,
stale swym wyglądem i brzmieniem przywołuje tamten odległy,
tak drogi mi czas życia. Poznałem tę literę, jak i cały alfabet, aby
stopniowo wczytywać się w treść ówczesnego muzułmańskiego
podręcznika zwanego „sforką”, na lekcjach religii u imama wileńskiego meczetu, Ibrahima Smajkiewicza.
Jak początek życia, jak brzask dnia czy pierwszy świadomy
już po przebudzeniu się oddech – tym wszystkim jest dla mnie
alif. Kiedy modlę się w gdańskim meczecie, mając przed sobą
koraniczne wersety, właśnie szczególnie ta litera powoduje skojarzenia sięgające dzieciństwa – przecież początku istnienia.
Urodzić się muzułmaninem…
To wielkie szczęście, lecz i zobowiązanie wobec islamu
i własnej wspólnoty! To świadomość przynależności do świata
pełnego duchowych wartości, których dzisiaj znacznie bliżej jesteśmy dzięki wspieraniu naszego życia muzułmańskiego przez
znajdujących się w Polsce przedstawicieli tego świata. Te duchowe bogactwa dostrzegają wyznawcy innych religii; nieraz podkreślają, że Islam jest dla nich przykładem, jak należy właściwie
szukać szlaków do rzeczywistej głębi wiary.
Pragnę przybliżyć me przemyślenia, którym początek dała
ta litera… Jak wspomniałem, poznałem ją w Wilnie, mieście
zwanym niegdyś stolicą Polskiego Islamu. Przyjście na świat
89
w nim, w rodzinie muzułmańskiej, to nie do wysłowienia wielki los szczęścia. Obecnie, kiedy znajduję się już po zachodniej
stronie życiowego stoku – w wieku emerytalnym – zdaję sobie
sprawę z tego faktu. On zadecydował o mym życiu w wymiarze
duchowym, zawierającym nie tylko powinności religijne lecz
także poczynania natury społecznej, w tym również jako publicysty. Od ponad 40 lat uprawiam naszą tematykę w różnych jej
aspektach, nie wyłączając spraw ściśle religijnych. Oczywiście,
należało w swoim czasie być zainspirowanym przez rodzimą tradycję, ukształtowaną właśnie w Wilnie.
Staram się odwiedzać rodzinne strony. Pierwszy raz nawiedziłem je po niemal półwieczu. Przemierzałem ścieżki dzieciństwa
oraz wczesnej młodości, odnawiałem znajomość z tym wszystkim, co mnie uformowało. Po powrocie jest czas na spokojny
ogląd tego, co było mym udziałem w czasie tych podróży. Chcę
i teraz pokusić się przynajmniej o pobieżną ilustrację przeżytych
tam chwil.
Jakbym odzyskał cząstkę samego siebie z dawnych lat i dzięki temu jakbym znowu uczestniczył, jeszcze jako dziecko, w ówczesnej rzeczywistości własnej społeczności. Nie zastałem już
meczetu. Spłonął podczas działań wojennych w 1944 roku. Ta
świątynia była owym alifem mej muzułmańskiej, ale i jednocześnie mej tatarskiej świadomości w początkach lat trzydziestych,
kiedy uczęszczałem z rodzicami i siostrą na bajramowe nabożeństwa. Przystanąłem w miejscu, gdzie niegdyś znajdowała się
skromna świątynna budowla, odseparowałem się od zgiełkowego
otoczenia, aby przeżyć jeszcze raz któryś ze świątecznych dni.
Oto znowu ciągną ku meczetowi moi współwyznawcy, wśród
nich zaś żołnierze Szwadronu Jazdy Tatarskiej 13. Pułku Ułanów Wileńskich; był taki zwyczaj, że dowództwo Pułku zwalniało naszych wojskowych odbywających służbę w armii polskiej,
aby mogli pomodlić się i spotkać swych znajomych, przyjaciół,
krewnych. Właśnie powoli, pełen dostojeństwa zbliża się imam
Ibrahim Smajkiewicz. Niebawem pojawia się „miezim” Sulejman Chalecki, pojawiają się najstarsi parafianie – współwyznaw90
cy, tradycyjnie otaczani powszechną czcią. Ten i ów jeszcze zatrzymuje się przy mogile kogoś mu bliskiego, modli się krótko,
gdyż meczet jest już prawie wypełniony wiernymi. Najwyższy
czas zająć miejsce w „safach”. Dolatują do mnie głosy modlących się… Może to rok 1934, a może inny.
Rzeczywistość jest jednak nieubłagana. Upomina, że w niej
się przecież znajduję, że tyle już lat minęło. Z przejmującym bólem serca opuszczam to miejsce, oglądając się jeszcze, żegnając
się z nim, aby tu jeszcze kiedyś powrócić. Jestem odtąd jakiś
inny, odmieniony i doprawdy jeszcze nie mogę podzielić się doznaniami. Niech czas je stosownie uładzi.
Nieco historii. Meczet znajdował się na tzw. Łukiszkach Tatarskich. Jak informuje ostatni już, wydany przed wojną, Kalendarz Muzułmański Tatarów w Polsce z roku 1357-1358 Hidżry
(1939 rok), świątynię odbudowano w XVIII stuleciu. Inne źródła
mówią, że meczet uległ gruntownej przebudowie w drugiej połowie XIX wieku; ostatni generalny remont, odbył się w 1936
roku.
Meczet był w otoczeniu naszego starego cmentarza – mizaru.
Jeden ze starych zapisów, chyba już z końca XIX stulecia, następująco uwiecznia naszą wileńską świątynię: – „Maleńki, ubogi,
drewniany meczet z takąż w wierzchu wokoło rzezaną galeryjką
i wysmukłym minarecikiem, na którym połyskuje godło muzułmańskie; niedaleko meczetu jest domek mołły; nosi on aksamitką ponsową myskę. W pogodne dni piątkowe, zwłaszcza wśród
świeżych poranków maja, idącym brzegiem rzeki (Wilii – przyd.
Autora) słyszeć się daje dźwięczne wołanie, po nim zaś wkrótce
śpiew miły, rzewny i łagodny. Są to wezwania na modlitwę muezzina i namaz garstki wyznawców Islamu…”.
Zachowałem ówczesną pisownię. Dodam, że zapis ten musi
być znacznie wcześniejszy, gdyż w końcu XIX wieku tej galeryjki nie było; pozostałem jednak wierny źródłu i wcześniej ten
czas podałem.
Być może nasza wileńska świątynia natchnęła wielkiego polskiego poetę, Juliusza Słowackiego, do tych oto strof w poema-
91
cie „Beniowski”: - „W powietrzu smutny półksiężyc blaszany /
Do nieba zda się wznosi srebrne ręce. / Za grobowcami prosząc
… co pod ściany / Meczetu, jako pochodnie jarzące / Palą się …
ogniem do Pana nad Pany…”.
Przywołując te strofy, znowu jestem poza chwilą bieżącą, znowu zdążam do meczetu,
widzę już zza drzew „smutny
półksiężyc blaszany”, jestem
u siebie, w dawnym Wilnie.
Pamięć przetrwała. Kiedy odwiedzam gdański meczet, alif
z koranicznego wersetu jeszcze intensywniej jaśnieje, rozświetlając moją muzułmańską
rzeczywistość. On również
ocalał!
Saszetka H. Konopackiego, z
modlitwami (dua), noszona na
piersi
92
Zakończenie – przywracanie pamięci
30 sierpnia 2000 roku na łamach „Expressu Bydgoskiego”
ukazał się artykuł opisujący postać Hassana Konopackiego. Po
raz pierwszy od śmierci pułkownika jego biografia została „odtajniona” bydgoszczanom. Od tego czasu, co roku zdarzało się, by
chociaż w małym stopniu postać ta była przypominana. W 2001
roku zaczęła działać strona internetowa poświęcona Generałowi
Bułak – Bałachowiczowi, na
której jest także
biogram pułkownika. W maju tego samego roku
Muzeum Pomorskiego Okręgu
Wo j s k o w e g o
(obecnie Pomorskie
Muzeum Wystawa w Muzeum POW
Wojskowe) pod
czujnym okiem ówczesnego dyrektora ppłk Wojciecha Zawadzkiego zorganizowało wystawę zatytułowaną „Generał Bułak Bałachowicz. Walka o Kresy. Trudne braterstwo”. Jedna z gablot
wystawowych poświęcona była Hassanowi Konopackiemu.
W grudniu 2002 roku Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej w Bydgoszczy na łamach swojego kwartalnika „Al – Islam”
przypomniało postać pułkownika i rok 2003 ogłosiło rokiem
Hassana Konopackiego, co odbiło się echem wśród mniejszości białoruskiej w Polsce i społeczności tatarskiej na Białorusi.
W 50. rocznicę śmierci Hassana, na cmentarzu przy ulicy Kcyńskiej, odprawiono modlitwę muzułmańską. Na tej skromnej uroczystości obecni byli Maciej Konopacki i dr Helena Głogowska
z Białoruskiego Towarzystwa Kulturalnego „Chatka”. W miesiąc
później ppłk Wojciech Zawadzki opublikował artykuł zatytułowany „Polski Tatar w Bydgoszczy”, w którym przybliżył m.in.
93
epizod poświęcony spotkaniu pułkownika Konopackiego z dowódcą Pomorskiego Okręgu Wojskowego generałem Bronisławem Półturzyckim, również Tatarem pochodzącym z Nieświeża.
W roku 2004 na łamach miesięcznika „Świat Inflant” Maciej Konopacki publikuje artykuł zatytułowany „Syn o ojcu”. Rok 2006,
wrzesień, to odsłonięcie tablicy pamiątkowej przy ulicy Mazowieckiej 11 i opisanie tych uroczystości w „Świecie Inflant”
w grudniu .
W 2007 roku również w „Świecie Inflant” zamieszczono ar-
ANEKS
Na treść poniższego aneksu składa się tekst odpisu notarialnego przebiegu służby wojskowej pułkownika Konopackiego
datowany na dzień 9 listopada 1923 roku.
„Przebieg służby wojskowej p. Hassana Konopackiego b. pułkownika armii rosyjskiej
Helena, Tamara i Hassan Konopaccy
tykuł zatytułowany „Pułkownik Hassan Konopacki”, a na łamach
„Kalendarza Bydgoskiego” ukazał się tekst „Tatar, muzułmanin,
bydgoszczanin”. Rok później „Kalendarz Bydgoski” zamieścił
fragment będący zapowiedzią wydania niniejszej książki zatytułowany „Pozostaje na całe życie”.
Mam nadzieję, że i ta skromna publikacja wpisze się w bydgoską historię pułkownika, bo to dzięki nam żyjącym, nie kończy się historia tych, którzy odeszli.
94
1. Po ukończeniu szkoły kadetów w Połocku Witebskim wstąpiłem do szkoły artyleryjskiej imienia Konstantego w Petersburgu. 1896. 31/VIII.
2. Skończyłem szkołę i awansowałem na porucznika ze starszeństwem od dnia 13/VIII-97 do 30 Brygady art. Pol. W Mińsku
Lit. 1898. 8/VIII.
3. Zostałem mianowany dowódcą plutonu 8-ej baterji. 1898.
19/VIII.
4. Zostałem mianowany oficerem kasowym Brygady. 1900.
3/XI.
5. Zostałem mianowany na porucznika. 1901. 13/VIII.
6. Zostałem przeniesiony do 3-ej Baterji i razem z nią wyjechałem na Daleki Wschód. 1904. 9/I.
7. Baterja przybyła do Czyty Zabajkalskiego celem formowania brygady art. pol./ 1-sza Syberyjska Br./ 1904. 28/II.
8. Zostałem mianowany starszym oficerem /dow. pół.. baterji/
95
1-ej Baterji Syberyjskiej br. art. polowej. 1904. 20/III.
9. Zostałem raniony szrapnelem w bitwie z Japończykami
przy La-o-Jang. 1904 15/VIII.
10. Powróciłem ze szpitala do służby frontowej. 1904. 1/X.
11. Czasowo dowodziłem 4-tą baterją. 1904. od 4/X do 8/XI.
12. Otrzymałem ordery: Anny 4-go stopnia,
Stanisława 3-go
stopnia. 1904.
13.X.
13. Powróciłem do 1-ej
Baterji.
1904.
15.XI.
14. Otrzymałem order Anny
Bateria dowodzona przez H. Konopackiego
3-go
stopnia.
1905. 8/VI
15. Zostałem awansowany do stopnia kapitana. 1905. 13/
VIII.
16. Brygada przeniosła się na miejsce czasowego pobytu do
Nerczyńska. 1906. 15/I
17. Zostałem mianowany oficerem gospodarczym 1-ej baterji. 1906. 1/VI.
18. Zostałem wybrany przez p.p. oficerów członkiem sądu
honorowego, członkiem komisji pożyczkowego kapitału oficerskiego i kierownikiem bibljoteki oficerskiej. 1906. 6/VIII.
19. Czasowo dowodziłem 1-szą baterją. 1906. od 13.XI. do
27/XI.
20. Zostałem mianowany prezesem sądu brygadnego. 1906.
27.XI.
21. Czasowo dowodziłem 1-szym parkiem Syberyjskim.
1907. od 5/II. Do 3/IV.
22. Brygada została przemianowana na 1-szy pol. dywizjon
art. Syberyjskiej i zmieniła miejsce pobytu do Irkucka. 1907. 16/II
23. Powróciłem z parku do 1-szej baterji i przyjąłem obowiązki st. oficera. 1907. 30.IX.
24. Zostałem wybrany przez p.p.oficerów członkiem sądu honorowego. 1908.
23/V.
25.
Zostałem mianowany
oficerem gospodarczym
1-ej
Baterji. 1908 3/
VIII.
26. Zostałem
wybrany przez
p.p.oficerów
członkiem
sądu honorowego
i członkiem ko- Rok 1916 (H. Konopacki pierwszy z prawej)
mitetu kierowniczego kasyna
oficerskiego. 1909. 27/V.
27. Czasowo dowodziłem 1-szą baterją. 1909. od 23/IX do
23 XI.
28. Dywizjon zmienił miejsce pobytu do Błagowieszczeńska na Amurze celem formowania 10-ej syberyjskiej br. art. pol.
1910. 20/VII.
29. Formowałem i dowodziłem 2-ą bat. 10 brygady. 1910. od
20.VII do 13.X.
30. Zostałem awansowany na Kapitana ze starszeństwem
z dnia 16/VIII r. 1909. 1910. 2/X.
31. Zostałem mianowany 1-szym starszym oficerem i oficerem gospodarczym 2-ej Baterji. 1910. 15/X.
32. Zostałem mianowany prezesem sądu brygadnego. 1911.
10/X.
33. Zostałem wybrany przez p.p.oficerów członkiem sądu ho-
96
97
norowego i członkiem komisji oficerskiego kapitału pożyczkowego. 1911. 21.X.
34. Zostałem odkomenderowany do Chabarowska celem ćwiczenia rekrutów. 1912. 8/IX.
35. Na skutek prośby zostałem przeniesiony do 3-ej brygady
art. pol. do Kaługu. 1912. 13/X.
36. Przybyłem do 3-ej brygady i zostałem mianowany starszym oficerem gospodarczym 4-ej baterji. 1912. 12/XI.
37. Zostałem przeniesiony do 5-ej baterji na zastępcę dowódcy baterji i mianowany na wypadek wojny dowódcą 5-ej Baterji
litery B 1913. 28/II
38. Zostałem mianowany dowódcą 5-ej baterji 57 art. pol. /litera B/ 1914. 18/VII.
39. Po przybyciu starszego kapitana zdałem mu baterję i zostałem mianowany dowódcą 1-go parku br. art. parkowej. 1914.
30/VII.
40. Otrzymałem order Stanisława 2-go stopnia. 1915. 15/III.
41. Czasowo dowodziłem 57 br. park. 1915. od 22/IV. do 11/V.
42. Otrzymałem order Anny 2-go stopnia. 1915. 3/V.
43. Czasowo dowodziłem 57 br. park. 1915. od 4/VIII. Do
21/VIII.
44. Na skutek prośby zostałem przeniesiony do 69 br. art. pol.
i mianowany dowódcą 6-ej bat. 1916. 10/II.
Otrzymałem order Włodzimierza 4-go stopnia. 1916. 13/IV.
45. Zostałem kontuzjowany 1916. 15/IV.
46. Zostałem awansowany na podpułkownika. 1916. 6/V.
47. Zostałem uszkodzony trującymi gazami. 1916. 15/VIII.
48. Czasowo dowodziłem 2-im dywizjonem 69-ej brygady.
1917. od 23/I. do 5/III.
49. Otrzymałem prawo do awansowania na pułkownika 1917.
6/XI.
50. Dowodziłem dywizjonem 69-ej brygady. 1917. od 8/XI.
do 23/XII.
51. Jako starszy oficer sztabowy objąłem dow. 69-tą b. art. pol. aż
do dnia rozformowania brygady. Od 1917. 23/XII. do 1918. 15/V.
/-/ Hassan Konopacki.
Powyższe dane stwierdzamy:
/-/ Janowicz-Czaiński Ppłk art. W.P.
/-/ Kryczyński Zenon ppłk. Piech. W.P.
Repetytorium Nr. 8557. Działo się w Wilnie dnia dziewiątego listopada tysiąc dziewięćset dwudziestego trzeciego roku. Ja
niżej podpisany Bolesław Józefowicz zastępstwie Adolfa Znaczyńskiego, Notarjusza przy kancelarji Hipotecznej Wileńskiego
Sądu Okręgowego, mającego kancelarję swoją w Wilnie, przy
ulicy Mickiewicza N.36, zaświadczam, że powyższe podpisy
zostały położone w obecności mojej przez osoby mi znanych
pp. Aleksandra Janowicza-Czaińskiego i Zenona Kryczyńskiego
zam. w Wilnie: 1/ przy ulicy Ciasnej N.3, 2/ przy ulicy Chocimskiej N.23.
98
99
Opłaty stemplowej skasowano na 32 000 mk.
Notarjusz /-/B. Józefowicz.”
Dokumenty
Umowa (1 str.) spisana między H. Konopackim a F. Kowalskim
100
Strona 1 dokumentu- Przebieg Służby H. Konopackiego
101
Akt ślubu (1 str.) Heleny Iljasewicz i Hassana Konopackiego
102
Odezwa do narodu białoruskiego autorstwa H. Konopackiego
103
Przepustka do Wilna wydana H. Konopackiemu przez NKWD po
jego zwolnieniu z zatrzymania w 1945 roku.
Poświadczenie obywatelstwa polskiego wydane Hassanowi Konopackiemu w 1923 roku
104
105
Zaświadczenie o ewakuacji do Polski z 1946 roku
106
Orzeczenie o stanie zdrowia z 1946 roku
107
Orzeczenie o stanie zdrowia z roku 1950
108
Potwierdzenie narodzin Heleny Iljasewicz (Konopackiej) z 1888
r wydane przez gminę muzułmańską i poświadczone w 1953 roku
przez Pa ństwowe Biuro Notarialne w Bydgoszczy
109
BIBLIOGRAFIA
1. Adresy Miasta Bydgoszczy na rok 1925, Bydgoszcz, 1925
2. Głogowska H., Hassan Konopacki-tatarski dowódca białoruskiego wojska [w] Białoruskie Zeszyty Historyczne nr 1, Białystok, 1994
3. Łatyszonek O., Białoruskie formacje wojskowe 1917-1923,
Białystok, 1995
4. Wędziagolski K., Pamiętniki, Warszawa, 2007
5. Żuk M.T., Glosa do Koranu, Warszawa, 2004
110
111

Podobne dokumenty