1 Arch. Marcin Świetlik DLACZEGO SPORZĄDZANIE STUDIUM
Transkrypt
1 Arch. Marcin Świetlik DLACZEGO SPORZĄDZANIE STUDIUM
Arch. Marcin Świetlik TUP, SARP, WAOIU DLACZEGO SPORZĄDZANIE STUDIUM UWARUNKOWAŃ I KIERUNKÓW ZAGOSPODAROWANIA PRZESTRZENNEGO GMINY NIE POWINNO BYĆ PRZEDMIOTEM BEZPOŚREDNIEJ PARTYCYPACJI SPOŁECZNEJ? Wyjaśnienie stosowanych pojęć: - bezpośrednia partycypacja społeczna - to możliwość uczestnictwa każdej zainteresowanej osoby w procesie sporządzania Studium (na wszystkich etapach procesu planistycznego), - pośrednia partycypacja społeczna - to również możliwość oddziaływania mieszkańców gminy na treść Studium – lecz za pośrednictwem lokalnych organizacji i stowarzyszeń. Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy (Studium), jako kategoria dokumentu planistycznego uchwalanego przez radę gminy, pojawiło się po raz pierwszy w Ustawie o zagospodarowaniu przestrzennym z 1994 r. Zgodnie z jej intencją, miało być strategicznym dokumentem wyrażającym politykę przestrzenną gminy. Nie miało mocy powszechnie obowiązującej (tak jak to było w przypadku dawniejszych miejscowych planów ogólnych). Jako dokument planistyczny wyłącznie o charakterze aktu kierownictwa wewnętrznego (a nie przepisu gminnego wiążącego wszystkie podmioty zajmujące się zagospodarowaniem przestrzennym), konsekwentnie, nie podlegało procedurze bezpośrednich konsultacji społecznych. Poza innymi względami, konstrukcja ta miała przeciwdziałać potencjalnej spekulacji gruntami. Sporządzające Studium władze gminy nie podlegały rozmaitym naciskom ze strony n.p. właścicieli gruntów. Sytuacja zmieniła się mocą Ustawy z 2003 r o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Mocą jej postanowienia, została wprowadzona procedura bezpośredniej partycypacji/konsultacji społecznej Studium polegająca na: a) powszechnej możliwości składania wniosków do Studium, b) powszechnej możliwości składania uwag do projektu Studium w związku z jego wyłożeniem do publicznego wglądu, c) powszechnej możliwości uczestnictwa w publicznej dyskusji (organizowanej w trakcie trwania wyłożenia projektu Studium do publicznego wglądu). W ten sposób, w zakresie uspołecznienia sporządzania, Studium zostało zrównane z miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Ale – nie towarzyszyła temu zmiana rangi prawnej dokumentu (który pozostał nadal tylko aktem kierownictwa wewnętrznego). Co więcej, zmieniono także (uszczegółowiono) wymaganą problematykę Studium. Stało się ono substancyjnie planem przeznaczeń terenów (pozostając nadal formalnie aktem kierownictwa wewnętrznego). 1 Jaki proces to uruchomiło? Po ogłoszeniu o przystąpieniu do sporządzania Studium i o możliwości składania do niego wniosków, wielu właścicieli gruntów rolnych wnosi o przeznaczenie ich gruntów na cele budowlane (potocznie zwane „odrolnieniem”). Skala tych wniosków znacznie przekracza potrzeby mieszkaniowe właścicieli gruntów i ich dzieci … a nawet wnuków i prawnuków. Z reguły, wynika z nadziei, że pojawi się deweloper i kupi te gruntu za odpowiednio wysoką cenę. Dzieje się tak tym częściej, gdy na terenie gminy zdarzyła się już kiedyś taka sytuacja (a przynajmniej, tak „wieść gminna” niesie). W efekcie, wnioski o „odrolnienie” obejmują 20, 30 a nawet 40% powierzchni gminy (co warte podkreślenia – ilość ta nijak się nie ma do perspektywicznych nawet potrzeb własnych mieszkańców gminy). Co na to P.T. Władze Gminy? Zgadzają się i w efekcie znaczne połacie gminy zostają przeznaczone w Studium pod budownictwo (najczęściej – mieszkaniowe). Podkreślić należy, że nie wynika to absolutnie z żadnych analiz ani prognoz popytu na tereny dla budownictwa mieszkaniowego lub z poszukiwania optymalnego ich rozmieszczenia. Jest prostym odwzorowaniem zgłaszanych (jak to już wcześniej stwierdzono – nadmiernych) wniosków właścicieli gruntów. Czy można się temu dziwić? Absolutnie nie! Jeżeli mieszkańcy gminy (czytaj – elektorat) czegoś oczekują, to wójt lub radny – jeżeli chce liczyć na reelekcję – musi się na to zgodzić! Jeżeli tego nie zrobi – nie zostaje wybrany na następną kadencję i w ten sposób zakończy obiecującą karierę polityczną. Z „ludzkiego” punktu widzenia – to zrozumiałe. Ale – jakie są tego konsekwencje? Studium, co było już przypomniane na wstępie, nie rodzi bezpośrednich skutków prawnych. Ale, będąc dokumentem wyrażającym politykę przestrzenną gminy, stanowi swoistą formę przyrzeczenia publicznego. Jeżeli jakiś teren jest przeznaczony w Studium pod budownictwo mieszkaniowe, to władze gminy, w świetle zapisów ustawowych, nie mogą w planie miejscowym nie przeznaczyć go pod to budownictwo. Trudno im będzie także uzasadnić odmowę wydania decyzji o warunkach zabudowy (o ile spełnione są pozostałe warunki umożliwiające jej wydanie). W efekcie, w ślad za ustaleniami Studium, przez plany miejscowe i decyzje o warunkach zabudowy, tworzone są podstawy do realizacji zabudowy w skali wielokrotnie przekraczającej faktyczne zapotrzebowanie. Według wyliczeń GUS (i innych instytucji oraz ośrodków naukowych), wyznaczone w Studiach gmin w Polsce tereny dla rozwoju budownictwa mieszkaniowego stanowią zasób na dziesiątki a nawet setki lat i na wielokrotność obecnej liczby mieszkańców kraju (która raczej będzie się zmniejszać a nie raptownie rosnąć). Gdyby dotyczyło to wyłącznie przeznaczeń terenów w Studiach i planach miejscowych to można by powiedzieć, że nie jest to wieli problem. Papier jest cierpliwy i wiele zniesie. Ale, niestety, nie ma w Polsce sprawnego mechanizmu wymiany nieruchomości. W efekcie, o miejscu realizacji inwestycji budowlanych decyduje przypadek. Gdy znajdzie się właściciel terenu budowlanego, który chce go sprzedać (za rozsądną cenę) i gdy znajdzie sie deweloper, który zakłada, 2 że zbudowane w tym miejscu mieszkania znajdą nabywców, dochodzi do transakcji i następnie realizacji zabudowy. I nie ma tu żadnego znaczenia, czy teren ten jest położony w miejscu, gdzie zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju powinno to następować - czy też wprost przeciwnie. Nie mają także znaczenia nadmiernie wysokie koszty realizacji dróg dla skomunikowania tego terenu czy inne koszty, które musi, w związku z realizacją tej zabudowy, ponieść gmina (czyli ogół mieszkańców). I to jest właśnie istota problemu! Zaczynając od , obiektywnie nieuzasadnionych , decyzji planistycznych zawartych w Studium, przez plany miejscowe i decyzje o warunkach zabudowy, powstają w przeróżnych miejscach zespoły mieszkaniowe (i inne kompleksy zabudowy). Tak właśnie, w pełnej zgodzie z Ustawą o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 roku (oraz jej zasadami ładu przestrzennego i zrównoważonego rozwoju), postępuje w Polsce suburbanizacja (ang. urban sprawl) z wszystkimi negatywnym konsekwencjami: ekologicznymi, społecznymi, ekonomicznymi, funkcjonalnymi i krajobrazowymi. Taki efekt przyniosła Ustawa z 2003 r, która w stosunku do Ustawy z 1994 r wprowadziła, z pozoru drobną, zmianę w zakresie uspołecznienia procesu sporządzania Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy. Rozbudziła wśród wielu właściciel nadzieję (to cóż, że często - złudną) na szybką poprawę sytuacji materialnej w wyniku sprzedaży z zyskiem posiadanych gruntów - ongiś rolnych a teraz budowlanych. Bardzo trudno będzie zahamować lub odwrócić ten proces (o ile ktokolwiek podejmie w ogóle taką próbę). Nota bene można by sobie wyobrazić taką akcję, ale musiałaby rozpocząć się od – drobiazg – podatku katastralnego (wiążącego jego wysokość z przeznaczeniem terenu a nie sposobem jego użytkowania). Ale, to już zupełnie inna opowieść (jak mawiał …). Ale, wracając do tezy zasadniczej. O ile włączenie, w formułowanie polityki przestrzennej gminy, reprezentacji mieszkańców grupujących osoby autentycznie zainteresowane tworzeniem warunków dla lepszego funkcjonowania i rozwoju gminy jako całości będzie ze wszech miar słuszne – o tyle włączanie poszczególnych mieszkańców (w sposób naturalny kierujących się podejściem partykularnym) musi przynosić rezultaty, o których mowa wyżej. C.b.d.o. *** Warszawa, listopad 2013 r 3