Niebo nad Berlinem
Transkrypt
Niebo nad Berlinem
Niebo nad Berlinem Autor: Andrzej Hołdys ("Polska Energia" - maj 2015) Czy zaćmienie Słońca będzie kataklizmem, gdy świat już całkowicie przestawi się na zieloną energetykę? Piątkowe przedpołudnie 20 marca 2015 r. Mieszkańcy północnej Europy spoglądają w niebo, obserwując Księżyc stopniowo przysłaniający tarczę Słońca. W tym czasie inżynierowie zarządzający niemieckim systemem energetycznym z napięciem wpatrują się w ekrany monitorów kontrolnych pokazujących produkcję prądu z ogniw fotowoltaicznych. Częściowe zaćmienia zdarzają się w naszym zakątku świata średnio co kilka dekad. Marcowe wyniosło 80 proc. i było dla Niemców okazją do przetestowania ich systemu zasilania opartego w coraz większym stopniu na energetyce słonecznej. Zastanawiali się, czy wytrzyma on nagły spadek dostaw prądu z ogniw fotowoltaicznych. Tak mogło się zdarzyć, gdyby niebo w tym dniu było… bezchmurne. Podobne zaćmienie wystąpiło nad północną Europą w 1999 r., wtedy jednak nie przyprawiało ono o ból głowy niemieckich operatorów sieci przesyłowych, albowiem ogniwa fotowoltaiczne dostarczały wówczas mniej niż 1 proc. prądu. Obecnie jednak łączna moc instalacji solarnych w Niemczech wynosi 39 GW, co jest globalnym rekordem. W słoneczny dzień panele naszych sąsiadów mogą zaspokajać nawet połowę ich maksymalnego zapotrzebowania na prąd. Ogniw nie da się wyłączyć - dopóki świeci słońce, dopóty wytworzona przez nie energia zasila system. CIEMNA ZIELEŃ Dlatego wizja bezchmurnego nieba budziła w Niemczech obawy. Wyliczenia ekspertów ENTSO-E, organizacji zrzeszającej europejskich operatorów systemów przesyłowych, wskazywały, że taka sytuacja może doprowadzić do głębokiego wahnięcia podaży prądu w Niemczech. Wyobraźmy sobie, że w ciągu kilku minut przestaje pracować kilkanaście elektrowni, a po niedługiej przerwie wszystkie zostają ponownie włączone. Dla systemu energetycznego taka sytuacja to poważny sprawdzian stabilności i niezawodności. Porażka może oznaczać blackout. - W 2030 r., gdy moc naszych systemów solarnych będzie jeszcze większa, fluktuacje w takiej skali będą występowały nawet kilka razy w roku - mówi Bruno Burger z Instytutu Fraunhofera ds. Systemów Energetyki Solarnej we Fryburgu. W połowie XXI w. Niemcy chcą wytwarzać ze źródeł odnawialnych, w tym ze słońca, aż cztery piąte swojego prądu. Niemcy zostali ostrzeżeni, że 20 marca 2015 r. powinni liczyć się z brakiem prądu w gniazdkach. Federalne Biuro Ochrony Cywilnej przypomniało o naładowaniu komórek i laptopów oraz zaopatrzeniu się w świeże baterie. Czterej główni operatorzy sieci przesyłowych w Niemczech już rok wcześniej rozpoczęli przygotowania do zaćmienia: wykonali symulacje, skoordynowali się z innymi dostawcami prądu w kraju oraz w sąsiednich krajach i opracowali szczegółowe procedury działania. Na kilka dni przed akcją podwojono liczbę pracowników na dyżurach, zakazując urlopów. Dobę przed firmy wydały uspokajający komunikat: „Sytuacja jest pod kontrolą”. GÓRKI I DOŁKI Element niepewności jednak pozostał. Ostatecznie bowiem o przebiegu testu miała zdecydować pogoda, a ta bywa zmienna. W przeciwieństwie do zwykłych Niemców, spodziewających się wspaniałego spektaklu przy pełnej widoczności, energetycy mieli nadzieję, że niebo nad Renem będzie zasnute ciężkimi chmurami. Bo wtedy z paneli słonecznych płynęłoby niewiele prądu i w rezultacie dołek energetyczny podczas zaćmienia nie byłby głęboki. Frasowały też inne niewiadome. Trudno było określić, ile energii dostarczą tuż przed zaćmieniem i w jego trakcie turbiny wiatrowe. Niepewnym czynnikiem pozostawało też zachowanie odbiorców prądu. Przeprowadzone zostały odpowiednie prognozy, ale nie ustalono definitywnie, ilu z nich włączy dodatkowe żarówki, gdy zrobi się ciemno. Zaćmienie miało zweryfikować elastyczność systemu energetycznego Niemiec i pokazać, jakie zmiany są potrzebne, by stał się on jeszcze bardziej odporny na górki i dołki w podaży „zielonego” prądu. Nadszedł jednak upragniony moment dla miłośników astronomii i… nic się nie stało. A dzień zapowiadał się fatalnie. Na niebie od rana nie było ani jednej chmury i słońce - co za pech! mocno grzało nad niemieckimi landami. W związku z tym o świcie operatorzy ponownie ostrzegli rodaków, że ich kraj czeka „ekstremalne wyzwanie”, które podda „surowemu egzaminowi” system energetyczny. Wbrew wcześniejszym obawom wszystko poszło gładko. Księżyc usunął się w cień, a godzinę potem przedstawiciele firm i urzędnicy z Berlina szczegółowo klarowali, jak nie dopuścili do pogrążenia się niemieckich landów w ciemnościach. DUBAJ PRZYKŁADEM Na czas zaćmienia do Niemiec przyjechali przedstawiciele innych krajów rozwijających energetykę solarną. Pojawili się Japończycy, którzy w zeszłym roku podłączyli do sieci ogniwa fotowoltaiczne o mocy 10 GW. Przylecieli też Chińczycy, którzy w 2014 r. zainstalowali mniej więcej tyle samo paneli, co Japończycy. Byli Amerykanie, Brytyjczycy, Hindusi i Arabowie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ci ostatni opublikowali niedawno raport naukowców z Uniwersytetu Cambridge oraz firmy konsultingowej PwC mówiący, że w regionie Zatoki Perskiej i Bliskiego Wschodu brakuje obecnie 170 GW mocy i ten niedostatek najtaniej byłoby uzupełnić elektrowniami słonecznymi. Na przykładzie Dubaju wyliczono, że nawet gdyby cena ropy spadła poniżej 10 dolarów za baryłkę, i tak bardziej opłacalne byłoby rozstawienie na pustyni tysięcy ogniw fotowoltaicznych niż wzniesienie tradycyjnej elektrowni. Ciekawe tylko, czy za kilka dekad, kiedy - jak twierdzą optymiści - jedna piąta prądu w skali globu będzie pochodziła z instalacji solarnych, ludzie będą przed każdym większym zaćmieniem Słońca trzymać kciuki za prąd w gniazdku... Czy wiesz , że… podczas zaćmienia moc solarnego arsenału energetycznego została zmniejszona przejściowo aż o 15 GW. Rezerwy mocy zabezpieczono jednak w elektrowniach konwencjonalnych, głównie węglowych i gazowych, a także w elektrowniach szczytowo-pompowych. Większej roli nie odegrały reaktory atomowe, ponieważ dostaw prądu z nich nie da się elastycznie zwiększać i zmniejszać