opis

Transkrypt

opis
26 czerwca 2014
Samochodem nie przebyliśmy dziś nawet 30 km. Atrakcją dnia dzisiaj jest słynny pociąg Flåmsbana.
Jest to w rzeczy samej normalny pociąg elektryczny. W praktyce jeżdżą nim głównie turyści,
najczęściej kupując bilet powrotny. Kolej ta liczy sobie około 20 km dystansu, jedzie się nim ok0ło
godziny. Stacja początkowa Flåm jest tuż przy fiordzie, więc jej wysokość n.p.m. podawana jest jako 2
m. Stacja końcowa Myrdal znajduje się na wysokości 865 m. Wszyscy chcą siedzieć przy oknie, ba
teraz problem, z której strony. Oczywiście czasem z lewej, a czasem z prawej, gdzie piękniejszy widok.
W stronę Myrdal nie było żadnych problemów, by się przesiadać i pstrykać zdjęcia do woli. Widoki są
piękne, chociaż przyznam szczerzę, że nas specjalnie nic nie szokowało, bo gdy się zjedzie całą
Norwegię, widzi się znacznie więcej. Chociaż drogo, to warto. Pokazują to zdjęcia. Najważniejszy jest
przystanek przy wodospadzie Kjosfossen, okazałym i siejącym wodę na turystów. Na stacji można
wysiąść i przez 5 minut zachwycać się jego pięknem. W czasie postoju ogląda się pokaz tańca wiedźm.
Te wiedźmy przy muzyce tańczą sobie, taki mają zawód. My widzimy je z daleka i wyobrażamy sobie
jak wyglądają. Siostra mówiła, że one realizują obraz pewnej legendy. Według niej, czarują one
mężczyzn, by wpadli oni w otchłań wody. Coś tam do chłopów widocznie mają. W tej sytuacji mocno
się wahałem, czy bić brawo za spektakl. E tam, w końcu to legenda, a dziewczyny urozmaicają pobyt
turystom. Po krótkim postoju, nie wysiadając zjechaliśmy tą samą trasą w dół. Teraz sporo ludzi
dosiadło i nie szło tak sobie wędrować między fotelami. Do nas przysiadła się piękna dziewczyna z
Tajwanu. Nie siedziała przy oknie najpierw i poprosiła mnie, bym może zdjął plecaki, które były na
fotelu obok mnie. Zaproponowałem jej miejsce obok mnie i przy oknie. Bardzo się ucieszyła, a ja
przecież już to widziałem i nadal mogłem oglądać. Długo rozmawialiśmy, była to dla mnie
przyjemność nie mniejsza niż widoki za oknem (miałem widoki przed oknem). Okazało się, że ona już
wiele świata zwiedziła. Tym razem podróżuje sama i tym pociągiem nie jechała li tylko turystycznie
dla oglądactwa, ale w jedną stronę, do Flåm, skąd dalej płynęła gdzieś promem. Miała zresztą jak
potem widziałem ogromną walizę. Mówiła, że też, jak i my była w Hong Kongu i Wietnamie. Dla niej
również jest tam gorąco, ale u nich, niewiele chłodniej. Każda rozmowa z ludźmi, towarzyszami
podróży mnie cieszyła. Oglądać kraje, krajobrazy, to cudowna rzecz, ale poznawanie innych, nie
mniej. Po podróży udaliśmy się do Aurland, ładnego miasteczka nad fiordem Aurlandsfjorden,
odnogą Sognefjordu, najdłuższego fiordu Norwegii i świata. Pierwsze zdjęcia pokazuje właśnie
Sognefjord. W Aurland niemal upał. No, dopóki się słońce za chmurki nie schowa. Sfotografowałem
tam stary kościół. Podeszliśmy do małego portu, obejrzeliśmy ładne wysokie kopulaste góry wokół.
Jedno zdjęcie przedstawia na górze, w oddali platformę widokową, na której, jak mi siostra
powiedziała bylibyśmy, gdybym nie jechał tunelem, ale górską drogą, którą kiedyś jechałem. Może
trochę było żal, ale wiem, że to droga z przepaściami, a i nie ma tam barierek. Reszta dnia upłynęła
nam na byczeniu się w ładnej pogodzie. Zajrzałem do sali telewizyjnej i spytałem tam młodego
turystę o wynik meczu Niemcy – USA. Pogadaliśmy trochę po angielsku, zanim się nie dowiedziałem,
że jest Polakiem. Zaśmialiśmy się wtedy i dogadywaliśmy się bardziej. Szkoda było nazajutrz
opuszczać Aurland, ale czekała nas ostatnia już chyba atrakcja.