Jestesmy uczennicami IV b Szkoly Podstawowej im

Transkrypt

Jestesmy uczennicami IV b Szkoly Podstawowej im
Jesteśmy uczniami Szkoły Podstawowej im. Obrońców Tobruku w Tomicach.
Przeprowadziliśmy wywiad z Panem Profesorem Władysławem Górskim ,,Ojcem
Chrzestnym’’ sztandaru naszej szkoły.
Z inicjatywy Pana Profesora przyjęliśmy nazwę ,,Obrońców Tobruku’’. Poza tym jest
On naszym krajanem, gdyż urodził się w Szymanowicach, miejscowości niedaleko naszej
szkoły. Rozmowę z Panem Profesorem przeprowadziliśmy listownie, gdyż Tomice
i Szczecin, gdzie mieszka Pan Profesor Władysław Górski dzieli duża odległość.
A oto wywiad:
1. Jak Pan przeżył oblężenie Tobruku? Jak wyglądał dzień powszedni (pobudka,
pańskie obowiązki itp. Co Pan jadł i pił? Kto gotował posiłki?)
Przed wojną byłem już po studiach, początkującym naukowcem. Niezdolny do służby
wojskowej z powodu słabego wzroku okulary ,,3” oraz płaskostopia (platfus). Wobec agresji
hitlerowskiej zgłosiłem się jednak na ochotnika. Przydzielono mnie (platfusa) do piechoty. We
wrześniu 1939 r. nie nawojowałem się wiele a jeszcze wpadłem do niewoli sowieckiej. Po
wyrwaniu z niewoli przez wiele granic i kordonów przedostałem się do Armii Polskiej,
w szczególności do Brygady Strzelców Karpackich, którą zaraz rzucono na front
północnoafrykański, dla obrony Egiptu oraz całego imperium brytyjskiego w Azji oraz
w Afryce, zagrożonej ze strony armii włoskiej wspartej korpusem pancernym gen. Rommel’a.
W sierpniu 1941 przetransportowano nas okrętami wojennymi dla wzmocnienia załogi
oblężonej twierdzy Tobruk, który stał na drodze ofensywy włoskoniemieckiej. Tobruk miał być
broniony za wszelką cenę, to znaczy za cenę naszej krwi. We wrześniu Brygada została
rzucona dla obrony wyłomu jaki uczyniła 21 niemiecka dywizja pancerna w liniach
obronnych twierdzy. Zdołaliśmy powstrzymać wroga aż do końca, tzn. do dnia 10 grudnia
1941 r. Dopóki Tobruk się broni wojna nie jest przegrana. I obronił się choć straty były
wielkie. Z mojego gniazda wyszedłem o własnych siłach sam jeden.
Wykuliśmy w skale indywidualne stanowiska, 2 metry głębokie i w nich wytrzymaliśmy
oblężenie. Nie wszyscy. Moje stanowisko należało do najgorszych w całej twierdzy,
najbliżej linii nieprzyjacielskich - jakieś 100-120 m od wroga. Nieraz mówię, że na
mojej to piersi a czasem na plecach opierał się front w Afryce Północnej. Nocą
zaminowaliśmy i opletliśmy drutami kolczastymi przedpole przed naszymi pozycjami.
1
Walki toczyły się przeważnie w nocy, pośród owych pól minowych. Co noc wypady na
placówki wroga czy na podsłuch, albo odpierało się zapędy wroga. Natrafiali jednak na
nieustępliwą obronę.
A więc nie było tradycyjnej „pobudki" jak w koszarach. W nocy się nie spało, tylko
wojowało. Zdrzemnąć się można było raczej za dnia, jeśli komuś nie przeszkadzał huk
bomb i armat. Na świst zwykłych pocisków nie zwracało się uwagi.
Obowiązki prostego żołnierza piechoty liniowej: wykonywać rozkazy! Co drugą
noc na „mokrą robotę", na patrol czy podsłuch. Byliśmy w ciągłej walce z wrogiem. My,
piechota liniowa. Bo większość Brygady była z tyłu, nie miała styczności z wrogiem.
Utrzymaliśmy ten wyłom do końca.
2. Chcielibyśmy zapytać również o mundury żołnierskie. W jakim obuwiu Pan chodził?
Jak ubierał się? Kto prał ubrania? W czym?
Mundury mięliśmy angielskie, tylko na ramionach duży napis POLAND, a na
furażerkach orzełek. Obuwie czarne trzewiki, bardzo wygodne. Mundury koszule i szorty,
wieczorem długie spodnie drelichowe a jesienią już sukienne i do tego płaszcz. Na głowie
hełm angielski w kształcie głębokiego talerza, o wyglądzie fikuśnego damskiego kapelusza.
Pięknie się prezentujący na defiladzie lecz mało praktyczny w boju.
Nikt nie prał ubrań. Też pytanie. Na pustyni, setki kilometrów od siedzib ludzkich.
Poza tym nie było wody. Odrobina wody jaką taszczyliśmy wieczorami na linię była do
spożycia w postaci herbaty czy zupy z sucharkami, a nie na rozpustę jak mycie czy pranie.
Ja jedną część swego przydziału herbaty rano poświęcałem na golenie. A była to woda
słona z morza nieco odsolona przez tyłowników. Tak że wyglądaliśmy jak prawdziwe
„szczury Tobruku” z powodu owłosienia.
3. A co najbardziej utrudniało życie na pustyni? Czy bardzo zimno było wnocy?
Gdzie i na czym pan spał?
Najbardziej zatruwały nam życie w okopach pchły ale to lepsze niż wszy
w okopach w Europie. Brak było normalnego pożywienia. Głównie słona woda i suchary.
Kompletny brak warzyw, owoców i witamin. Stąd różne choroby tropikalne, jak np.
malaria, mimo licznych zabezpieczeń występowała żółtaczka zakaźna, czy szkorbut. Uważać
trzeba było na skorpiony i tarantule, które podobnie jak pchły – garnęły się do ludzi. Przez
jakiś czas miałem przyjemność dzielić legowisko z wężem pustynnym, który mi wyżerał suchy
prowiant. Oczywiście w dzień upały tropikalne, a w nocy było zimno, zwłaszcza jesienią
2
i zimą. Leżało się na piachu, a w Tobruku w wykutym legowisku. Na zdobycznych kocach.
A jednak nabawiłem się tam reumatyzmu.
4. A jak wyglądały święta Bożego Narodzenia w twierdzy? Czy jedliście tradycyjne
potrawy wigilijne ?
Na Boże Narodzenie 1941r. już nie byliśmy w Tobruku. Wyszliśmy 12 grudnia, a w
dniach 15, 16, 17 grudnia szarża piechoty naszej Brygady przełamywała front pod Ain el
Ghazala. Jakież na pustyni mogły być tradycyjne potrawy wigilijne? Konsumowaliśmy za to
delikatesy, ze zdobytego przez moja kampanię Kasyna gen. Rommel’a. Szczegółowy opis
wieczerzy wigilijnej – w mojej książce: „W mundurku i w mundurze przez świat”, str. 73
następne. Zamiast opłatka łamaliśmy się sucharami.
5. Kolejne nasze pytania dotyczą pańskiego udziału w walkach w Tobruk. Jaki miał Pan
stopień? Czy miał swoje stanowisko walki? Czy strzelał Pan do wroga? Czy był pan
ranny?
Stopień wojskowy? Też pytanie! To byli ochotnicy. Kto musiał uciekać z kraju przed
mordercami ze wschodu i zachodu? Przede wszystkim inteligenci, a więc oficerowie
i podchorążowie. Więcej było oficerów, niż żołnierzy, którymi byli przeważnie inteligenci.
A ktoś musiał walczyć własnoręcznie. Padło m.in. na mnie. Byłem przeszło 2 lata prostym
szeregowcem. Po ukończeniu podchorążówki w 1942 r. z pierwszą lokatą otrzymałem jedna
belkę! Bo szarży był wielki nadmiar, a rząd polski nie miał pieniędzy na awanse. Pożyczał od
Brytyjczyków, którym też było ciężko. Moim stanowiskiem walki, a zarazem legowiskiem był
wykrot wykuty w skale na 2 m głębokości.
Czy strzelałem do wroga? A co niby miałem robić szeregowiec piechoty na pierwszej
linii na najtrudniejszym punkcie obrony? W Tobruku wystrzeliłem kilkadziesiąt tysięcy
pocisków. Miałem na swoim stanowisku zamontowane 2 karabiny maszynowe i pistolet
maszynowy, tzw. rozpylacz, zdobyczy pistolet włoski marki Beretta, fasowany karabin
angielski typu Enfield oraz zdobyczy niemiecki Masuer. Mnóstwo pocisków oraz granatów.
Tego nie brakowało (jak żywności). Prócz tego strzelałem często do atakujących samolotów
z karabinu przeciwlotniczego marki Breda, o średnicy 20 mm. Często używałem też granatów.
Czy byłem ranny? Nie! Zamykałem oczy, posiewałem z rozpylacza i zamiatałem
wszystkich przed sobą. Ci co mieli dobry wzrok i celowali często sami obrywali. Dość, że
z okopów Tobruku z naszego gniazda oporu wyszedłem sam jeden o własnych siłach, choć ze
zniszczonym zdrowiem i starganymi nerwami.
3
6. Prosimy jeszcze powiedzieć co Pan robi obecnie? Czy pracuje Pan? Czy spotyka się
Pan z kolegami żołnierzami? Co Pan sądzi o tamtych czasach, o wojnie i o walkach
w Tobruku?
Z
kolegami
z
Tobruku,
których
pozostało
już
niewielu
się
m.in.
w Tomicach, w Bukowskiej Woli, w Olsztynie, gdzie jest aleja Obrońców Tobruku, Liceum im.
Aolfa Marii Bocheńskiego, wielkiego bohatera II wojny, jakiś pomnik ku naszej czci itd. Obok
Tomic tam właśnie jest drugie centrum kultu Tobruku. Spotykamy się też na specjalnych
zjazdach i przy innych okazjach. Niekiedy razem z żołnierzami z 3 Dywizji Strzelców
Karpackich, z których znaczna większość dołączyła później z Syberii, lecz przyjęli naszą
nazwę, nasz hymn jak też nasz sposób bycia demokratyczny wedle wzoru: „Obywatel
w mundurze”.
Co myślę o tamtych czasach? Trzeba było walczyć z wrogami u boku naszych
sprzymierzeńców, gdyż w kraju nie było warunków. To ówczesna szkoła wszelkich stopni
uczyła nas obywatelskiej i patriotycznej postawy. No i tradycje rodzinne walki o wolność
z zaborcami. Teraz chodzi o to, aby już nie było potrzeby walczyć o wolność na wszystkich
frontach świata. Ale po wojnie znaczna większość naszych wojaków bała się wracać do
okupowanego przez Armię Czerwoną kraju, gdzie bohaterowie wojenni byli traktowani jako
sługusy imperializmu, wrogowie ludu i bardzo często fizycznie niszczeni czy więzieni. Mnie się
udało choć miewałem kłopoty.
7. Ostatnie już pytanie: Czy lubi pan przyjeżdżać do Tomic, do naszej szkoły i dlaczego?
Czy lubię przyjeżdżać do Tomic? Też pytanie! Toć tu nasza Szkoła. W Szymanowicach
się urodziłem, a nad Prosną spędziłem najmilsze chwile. Tu mieszkają jeszcze moi krewni.
A w Naszej Szkole byłem wiele razy. Tutaj doznaję zawsze najmilszego przyjęcia – zarówno ze
strony Grona Pedagogicznego, lecz przede wszystkim młodzieży, to jest wzruszające,
najpiękniejsze przeżycie w życiu.
Bardzo dziękujemy Panu za wywiad. Pozdrawiamy serdecznie i życzymy zdrowia.
Maciej Bachorski
Kinga Bargenda
Martyna Fimiak
Sandra Garbaciak
Kacper Kachniarz
4

Podobne dokumenty