O przedmiocie badań politologii. Czy możliwa jest ogólna teoria

Transkrypt

O przedmiocie badań politologii. Czy możliwa jest ogólna teoria
REMIGIUSZ ROSICKI
Adam Mickiewicz University
[email protected]
WIKTOR SZEWCZAK
Nicolaus Copernicus University
[email protected]
O przedmiocie badań politologii.
Czy możliwa jest ogólna teoria polityki?
Wprowadzenie
Tradycyjne pojmowanie nauki opiera się na ścisłym i precyzyjnym podziale na
poszczególne dyscypliny naukowe, przeprowadzonym według kryterium przedmiotowometodologicznego1. Tym samym punktem wyjścia działalności naukowej powinien być ściśle
określony przedmiot badań i specyficzne, właściwe dla danej dyscypliny metody, stosowne do
owego wyodrębnionego przedmiotu. Politologii często zarzuca się, że nie jest ona w stanie
określić koherentnego przedmiotu badań, co wynika przede wszystkim z trudności w
zdefiniowaniu polityki, odpowiedzeniu na pytanie o to co jest polityczne i co o tym przesądza.
Zróżnicowanie odpowiedzi zapewne nie jest jeszcze przeszkodą uniemożliwiającą prowadzenie
badań, utrudnia jednak rozwój teoretyczny dyscypliny, a przede wszystkim integrację wyników
cząstkowych i aspektowych badań politologicznych w ogólną, jednolitą teorię polityki.
Dodatkowo, nawet jeżeli założylibyśmy, że istnieje w miarę spójny przedmiot badań
politologicznych, to już samo pojęcie i zadania teorii są dyskusyjne. Pojęcie to jest często używane
w sposób niespójny, nierefleksyjnie, a niekiedy wręcz błędnie, w znaczeniu odpowiadającym
raczej potocznemu postrzeganiu teorii, aniżeli rzeczywistemu (jakkolwiek byśmy go nie określali)
jego statusowi w nauce2. Ale i niepotoczne pojmowanie teorii nie jest jednoznaczne, szczególnie
w naukach społecznych. Teoria polityki i jej zadania mogą być definiowane różnorodnie, zaś
główne spory w zakresie budowy teorii w naukach politycznych dotyczą takich kwestii jak: (1)
J. Such, M. Szcześniak, Filozofia nauki, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2000, s. 51-53.
P. Sztompka, O pojęciu teorii w socjologii, „Studia Socjologiczne” 1971 nr 3 (42), s. 21-31; P. Sztompka, Teoria i
wyjaśnienie. Z metodologicznych problemów socjologii, Warszawa 1973, s. 31-86; O. Cetwiński, U podstaw teorii polityki:
zagadnienia wyjaśniania i uzasadniania w nauce o polityce, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1979, s. 32-40.
1
2
możliwość stworzenia całościowych teorii (holizm, redukcjonizm), (2) sposób wnioskowania w
ramach systemów teoretycznych (indukcjonizm, dedukcjonizm), (3) adekwatność teorii do
praktyki życia społecznego.
Stworzenie jednolitej i całościowej teorii polityki wymagałoby więc rozstrzygnięcia
przynajmniej dwóch zasadniczych kwestii: jaki jest status teorii w nauce o polityce oraz jaki jest
przedmiot tej dyscypliny badawczej, który owa teoria miałaby obejmować. Są one źródłem
sporów wśród teoretyków polityki, na razie nie zmierzających do wspólnych konkluzji. Kwestią
otwartą pozostaje to, czy mają one szansę zostać kiedykolwiek w ten sposób rozwiązane, czy też
skazani jesteśmy na niekończące się dyskusje, gdyż problemy te mają charakter zasadniczo
nierozstrzygalny.
Polityczność i polityka – problem przedmiotu badań
politologicznych
Za punkt wyjścia całościowego opisu polityki należałoby uznać próbę określenia tego, co
ma charakter polityczny. W takich rozważaniach z jednej strony często utożsamia się rozumienie
tego co polityczne z samą polityką. Określenie zjawisk
mianem „politycznych” jest wiec
równoznaczne z określeniem samej polityki: jest ona sumą tych wszystkich zjawisk, obiektów i
procesów, które opatrujemy tym przymiotem. Po drugiej stronie rozważań na temat
polityczności, stoją jednak koncepcje, które utożsamiają polityczność z naturą. W tym wypadku
polityczność będzie rozważana jako (1) natura ostatecznych rozstrzygnięć, (2) natura człowieka,
(3) natura społeczeństwa. Poniższa krótka charakterystyka tych stanowisk ograniczy się jedynie
do wybranych koncepcji z zakresu filozofii polityki. Wychodzimy bowiem z założenia o potrzebie
wzajemnej inspiracji i czerpaniu z dorobku politologów i filozofów polityki3.
Wprowadzenie problematyki ostatecznego rozstrzygnięcia w życiu człowieka lub w
określonych sferach jego działalności stanowi próbę wyjścia poza kojarzenie polityczności i
polityki ze stosunkami władzy. Utożsamianie polityczności z koniecznością podjęcia decyzji,
sytuacją wyboru, autorytatywnym rozstrzygnięciem, umożliwia skierowanie badań w kierunkach
wcześniej nie eksplorowanych. Możliwość podejmowania autorytatywnych rozstrzygnięć jest tak
szeroka, że równocześnie rozszerza to istotnie rozumienie polityczności na takie pola jak nauka,
w tym w nauki ścisłe, sztuka, określanie piękna, określanie dobra itd. Politycznością w tym
wypadku będzie sama natura rozstrzygnięcia, która będzie oznaczać konieczność dokonania
Na temat związków politologii i filozofii polityki patrz m.in.: T. Klementewicz, Rozumienie polityki. Zarys metodologii
nauki o polityce, Dom Wydawniczy ELIPSA, Warszawa 2010, s. 38-56.
3
wyboru sytuacji podstawowej, wyjściowej, krańcowej. Analizy problemu polityczności w tym w
wypadku nie dotyczą jedynie samej autorytatywności, ale także rozpoznawania i uświadamiania
sobie takich sytuacji, bowiem nie zawsze ono następuje, zaś niektóre osoby same dokonują takich
rozstrzygnięć lub bezrefleksyjnie korzystają dokonanych wcześniej przez innych.
Pojmowanie polityczności w kategoriach natury człowieka może przyjmować
przynajmniej dwa warianty. W pierwszym będziemy mieli do czynienia z próbą nawiązania do
natury biologicznej człowieka. Wówczas szczególnie wykorzystywany jest dorobek darwinizmu,
koncepcje walki o byt i różnych odmian doboru4. Odwołanie się do biologicznej natury
człowieka tłumaczy zachowania człowieka poprzez determinanty, które trudno oceniać z punktu
widzenia etyki. Ustawia to analizę polityczności w kategoriach egoizmu i konfliktu, a nawet jeżeli
dopuszcza się istnienie kooperacji, to dalej traktuje się ją jako wartość przystosowawczą
człowieka.
Naturę człowieka można rozpatrywać również w powiązaniu z dorobkiem kulturowym,
co w przeciwieństwie do interpretacji biologicznych wyłącza stałość pojęcia natury. Odrębny
nurt, nawiązujący do natury człowieka, wiąże się z antropologią humanistyczną. Koncepcje
humanistyczne człowieka podkreślają władzę człowieka nad samym sobą, to że jest on
wyznacznikiem w opisie rzeczywistości. Stąd życie człowieka jest wyznacznikiem jego istoty. H.
Plessner podkreśla, że natury człowieka nie da się określić bez kontekstu historycznego. W.
Dilthey natomiast twierdził, że to co jest naturą człowieka jest ściśle związane z kulturą (więc i
kontekstem historycznym). A że kultura jest jego wytworem, to i natura ludzka jest sztuczna. Bez
kultury i historii nie da się określić natury ludzkiej. Co więcej można dokonać pewnego wielkiego
skrótu myślowego i stwierdzić, że natura ludzka równa się kulturze5. Taka interpretacja natury
ludzkiej powoduje, że bez zrozumienia kontekstu historycznego, struktury doświadczeń i myśli w
danym momencie historycznym nie da się rozpatrywać problemów społecznych. Stąd wszelkie
analizy polityki i politycznych zachowań, opierające się na znacznej idealizacji mogą stanowić
błędne interpretacje. Analizy tego co polityczne i co stanowi politykę, w nurcie humanistycznym,
będą musiały uwzględniać szeroki kontekst społeczny i kulturowy, zaś determinanty zachowań
ludzkich będą podlegały ocenie w kategoriach moralnych i etycznych.
Istotne znaczenie mają tutaj odwołania do dorobku naukowego K. Darwina i jego kontynuatorów. Zob. K.
Darwin, O pochodzeniu człowieka, Wydawnictwo Jirafa Roja, Warszawa 2009; K. Darwin, O powstaniu gatunków,
Wydawnictwo Jirafa Roja, Warszawa 2006; R. Dawkins, The Selfish Gene, Oxford University Press, New York 2006; E.
O. Wilson, Socjobiologia, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2000.
5 O. Cetwiński, Filozofia politycznej praktyki, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2003, s. 56-73; R. Darowski,
Filozofia człowieka. Zarys problematyki. Antologia tekstów, Wydawnictwo WAM, Kraków 2008, s. 129-133.
4
Problem natury społeczeństwa poruszali m.in. filozofowie, którzy zajmowali się
problematyką tzw. umów społecznych – np. T. Hobbes, J. Locke, J. J. Rousseau. Opierali oni
konieczność zawarcia umowy sankcjonującej ład społeczny na odmiennych założeniach
dotyczących natury człowieka i społeczeństwa. Problem czy człowiek człowiekowi jest wilkiem,
czy też może jest on dobry ale bojaźliwy, stanowi istotę rozważań nad późniejszymi koncepcjami
polityki. Konsekwencją tego jest wizja polityki oparta na konflikcie lub konsensusie, znajduje to
swoje odzwierciedlenie w koncepcjach władzy i etyki.
Interesujące rozwiązanie podziału na to co jest polityczne a co stanowi politykę
zaprezentowała Ch. Mouffe. Jej koncepcja odnosi się zarówno do natury podstaw
funkcjonowania społeczeństwa, jak i rzeczywistych rozwiązań politycznych. Koncepcja ta
nawiązuje bezpośrednio do wprowadzonego przez M. Heideggera podziału na to, co związane
jest z ontologią i ontycznością. Polityczność związana jest z ontologią społeczną, natomiast
polityka z ontycznym wymiarem społeczeństwa. Ch. Mouffe szeroko czerpie też z myśli C.
Schmitta i jego koncepcji konfliktowej polityczności. Antagonizm związany jest tu z istotą bytu
społecznego. Polityka to sfera konwencjonalnych i aktualnych praktyk, która przejawia się
różnymi mechanizmami rozwiązywania antagonizmów. Mechanizmy radzenia sobie z
ontologiczną warstwą społeczną wiążą się z określonymi formacjami dyskursywnymi – takimi jak
demokracja liberalna6. Można uznać, że w zasadzie została tu zachowana marksowska myśl
dialektyczna. Rywalizacja odbywa się na poziomie prawomocności i możliwości przeciwstawiania
się sytuacjom
ucisku w ramach ustalonego porządku, co dobrze widać też w koncepcji
emancypacyjnej tożsamości E. Laclau7.
Często w poszukiwaniu istoty polityczności człowieka badacze kierują się do natury jego
zbiorowych zachowań. Pomocny jest tutaj dorobek biologii, psychologii, filozofii, socjologii,
teologii itd. Badacze poszukują istoty tego człowieczeństwa w różnych źródłach, jednakże należy
stwierdzić, że mimo różnic w pochodzeniu rozważań nawiązują one wszystkie do bipolarnych
podziałów „dobro – zło”, „walka – współpraca”, „sprawiedliwość – niesprawiedliwość” itp. Na
gruncie nauk politycznych mamy więc do czynienia de facto z różnorodnymi paradygmatami
interpretacyjnymi.
Warto też zwrócić uwagę na dwie tradycje rozumienia polityki, rozumianej jako rządzenie
dla dobra wspólnego i sztuka czy technika rządzenia. Pierwsza tradycja czerpie z dorobku
Arystotelesa, który mianem polityki określił rządy wspólnotą w celu osiągania dobra wspólnego.
Ch. Mouffe, Polityczność, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008.
E. Laclau, Ch. Mouffe, Hegemonia i socjalistyczna strategia: przyczynek do projektu radykalnej polityki demokratycznej,
Wydawnictwo Naukowe DSzWE TWP, Wrocław 2007.
6
7
Istnieją tu jednak trudności w ścisłym określeniu, co jest działaniem w kierunku urzeczywistnienia
szczęścia wszystkich. Przykładem tego może być przewartościowanie istoty demokracji –
gwarancji praw większości na rzecz ochrony również praw mniejszości. Konsekwencją tego może
być wiązanie polityki chociażby z ruchami emancypacyjnymi w ramach zuniwersalizowanej
rzeczywistości wspólnot politycznych8. Druga tradycja definiowania polityki nawiązuje m.in. do
Trazymacha, N. Machiavellego i M. Webera. Z tymi myślicielami wiązać należy traktowane
polityki, jako dążenia do zdobycia władzy i uczestniczenie w jej podziale9. Często stanowisko
takie oceniane jest jako amoralne (szczególnie w przypadku N. Machiavellego), co należy uznać
za wynik powierzchownej analizy zarówno dorobku poszczególnych myślicieli, jak i
rzeczywistości politycznej, w której funkcjonowali10. Ten kierunek postrzegania polityki wiąże się
jednak z problemem technokracji w ramach struktur władzy, co również może stać się
zagrożeniem samym w sobie, bowiem wiązać się będzie z oddaleniem procesów politycznych od
członków wspólnoty.
Wskazane
powyżej
propozycje
pojmowania
polityki
jako
przedmiotu
badań
politologicznych nie wyczerpują z pewnością całego zakresu tej różnorodności11. Już nawet ta
próbka uwidacznia, że wysuwane propozycje są tak odmienne, iż trudno liczyć na wyodrębnienie
jakiegoś niebanalnego wspólnego ich mianownika czy zintegrowanie ich wszystkich, w
przewidywalnej przyszłości, w ramach wspólnego, szerszego i nie ogólnikowego systemu
teoretycznego. Wielu politologów w ogóle nie podejmuje też refleksji nad politycznością jako
istotą swojego przedmiotu badań, pozostawiając jej rozumienie w niesprecyzowanym domyśle.
Pół biedy gdy czynią tak w wyniku świadomego wyboru, jak czyni to np. J. Woleński w
określaniu przesłanek polityczności decyzji12. Gorzej natomiast gdy jest to efektem
niedostatecznej świadomości metodologicznej i deficytu myślenia teoretycznego. Jest to sytuacja,
niestety, dość częsta, zaś jej następstwem jest ograniczona przydatność uzyskanych wyników
badawczych do tworzenia syntez z rezultatami innych badań oraz do budowy szerokich
uogólnień teoretycznych. Są to zresztą de facto zazwyczaj badania ateoretyczne i traktowanie ich na
siłę jako fundamentów teoriotwórczych byłoby zadaniem cokolwiek karkołomnym.
O problemie emancypacji w: E. Laclau, Emancypacje, Wydawnictwo Naukowe DSzWE TWP, Wrocław 2004.
Analiza podejścia Arystotelesa i Machiavellego m.in. w: S. Opara, Tyrania złudzeń. Studia z filozofii polityki,
Wydawnictwo Muza, Warszawa 2009.
10 Analiza myśli Machiavellego m.in. w: Niccolo Machiavelli. Paradoksy losów doktryny, red. A. Tomasiak-Brzost, Książka i
Wiedza, Warszawa 1973.
11 Obszerne rozważania na temat zakresu pojęciowego polityki i polityczności znaleźć można między innymi w: Z.
Blok, O polityczności, polityce i politologii, Wydawnictwo Naukowe WNPiD UAM, Poznań 2009, s. 31-54; F. Ryszka, O
pojęciu polityki, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1992. Patrz też: Koncepcje polityki, red. W. Wesołowski,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2009.
12 J. Woleński, Teoria decyzji politycznych a teoria decyzji, w: Decyzje polityczne w systemach społecznych, red. A. Bodnar, W.J.
Szczepański, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1987, s. 28-29.
8
9
Nawiasem mówiąc, intuicyjne pojmowanie polityki jako podstawa badań politologicznych,
jakkolwiek nigdy nie było najlepszym wyborem, to dziś wydaje się wyborem gorszym niż
kiedykolwiek wcześniej. Intuicje mają bowiem charakter względnie trwały, natomiast zakres
polityki współcześnie jest wręcz płynny – wkracza ona stale w coraz to nowsze obszary,
wycofując się z niemocą z innych, angażuje nowe typy podmiotów, umniejszając rolę znanych
wcześniej, łamie ograniczenia geograficzne, adaptuje odmienne formy strukturalne i
organizacyjne, obraca się wokół coraz to nowszych kwestii, zmienia zarówno treść, jak i formę
itd.13 W sytuacji takiej zmienności intuicyjne pojmowanie polityki jest zazwyczaj wyrazem raczej
starych sentymentów bądź konserwatyzmu pojęciowego, aniżeli użytecznym narzędziem
„teoretycznym”. Zresztą zmienność kontekstu społecznego badań powoduje, że każde
definiowanie w politologii staje się tymczasowe, nie może tworzyć sztywnych ram, te bowiem
powodowałyby szybką dezaktualizację i nieadekwatność samej definicji, jak i teorii na niej opartej.
Przedmiot badań w innych naukach społecznych
Poszukiwanie własnej tożsamości, zarówno metodologicznej, jak i przede wszystkim
przedmiotowej, wydaje się być charakterystyczne przede wszystkim dla dyscyplin młodych, nadal
walczących o status samodzielnej dyscypliny naukowej. Taką dyscypliną jest politologia,
jakkolwiek bowiem jej instytucjonalne zaczątki sięgają końcówki XIX wieku14, to faktyczne
wyodrębnienie się i autonomizację poznawczą politologii należałoby związać raczej z okresem
przewrotu behawioralnego z połowy XX wieku15. Identyfikacja i budowanie własnej tożsamości
dyscyplinarnej trwa więc od ledwie nieco ponad dwóch pokoleń badaczy, jest ona nietrwała i
niestabilna, wciąż in statu nascendi.
Warto zadać sobie pytanie: W jakim stopniu dążą do wyodrębnienia własnego przedmiotu
badań inne, pokrewne dyscypliny? Spróbujmy odpowiedzieć na nie odwołując się do przykładów
kilku dyscyplin bardziej od politologii okrzepłych, o większej tradycji i poczuciu własnej
tożsamości: ekonomii, psychologii i socjologii.
Por. np. A. Toffler, Zmiana władzy. Wiedza, bogactwo i przemoc u progu XXI stulecia, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań
2003; N. Fraser, A. Honneth, Redystrybucja czy uznanie? Debata polityczno-filozoficzna, Wydawnictwo Naukowe
Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP, Wrocław 2005; Global Politics in a Changing World, red. R.W. Mansbach,
E. Rhodes, Houghton Mifflin Harcourt Publishing Company, Boston 2009; B. Michalak, Czy grozi nam depolityzacja
polityki? Rozważania na temat wizji postpolitycznej, "Studia Polityczne" 2010 nr 25; Z. Bauman, Globalizacja. I co z tego dla
ludzi wynika, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000; U. Beck, Władza i przeciwwładza w epoce globalnej. Nowa
ekonomia polityki światowej, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005 i inni.
14 G.L. Munck, The Past and Present of Comparative Politics, w: Passion, Craft, and Method in Comparative Politics, red. G.L.
Munck, R.O. Snyder, John Hopkins University Press, Baltimore 2008, s. 33 i nast.; M. Chmaj, M. Żmigrodzki,
Wprowadzenie do teorii polityki, Wydawnictwo UMCS, Lublin 1998, s. 33 i nast.
15 Por. m.in. J.G. Gunnell, D. Easton, Introduction, w: The Development of Political Science: A Comparative Survey, red. D.
Easton, J.G. Gunnell, L. Graziano, Routledge, London 1991; K. von Beyme, Współczesne teorie polityczne,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005, s. 15-24.
13
Tradycyjnie pojmowany przedmiot badań ekonomii sprowadza się do analizy zjawisk
związanych z wytwarzaniem dóbr i usług oraz ich wymianą na rynkach. W takim ujęciu ekonomia
jest „nauką o procesach gospodarczych, tzn. o procesach produkcji, podziału, wymiany i
konsumpcji środków zaspokojenia potrzeb ludzkich (...). Przedmiotem zainteresowań ekonomii
jest więc gospodarowanie, czyli działalność gospodarcza ludzi”16. Jednakże dla współczesnej
ekonomii tak określone ramy przedmiotowe okazały się zbyt wąskie, analizie zaczęto poddawać
wiele innych form aktywności ludzkiej – od ściągania na egzaminach i przestępczości po
planowanie liczby dzieci oraz stylu ich wychowania przez małżeństwa17. Przedmiot badań objął
praktycznie wszystkie przejawy życia społecznego, a zatem zakreślanie jakiegokolwiek wspólnego
pola utraciło swój sens. W określaniu tożsamości ekonomii zrezygnowano więc z kryterium
przedmiotowego na rzecz kryterium teoretyczno-metodologicznego. Jak stwierdza Gary Becker,
wszystkie tradycyjne definicje ekonomii, starające się określać jej zakres przedmiotowy, ani
słowem nie wspominały o tym, co jest w rzeczywistości istotą podejścia ekonomicznego. Jest nią
kombinacja trzech założeń teoretyczno-metodologicznych: o maksymalizującym charakterze
działań ludzkich, o istnieniu rynków koordynujących te działania oraz o względnej stałości
preferencji działających podmiotów. Takie podejście nie narzuca jakichkolwiek ograniczeń
przedmiotowych ekonomii18.
Nie wszyscy ekonomiści skłonni byliby zapewne zgodzić się co do słuszności
przyjmowanych przez G. Beckera założeń, jednak bezsprzecznym pozostaje fakt, iż ujmowanie
ekonomii w tradycyjnych ramach przedmiotowych nie wskazuje na istotę tej nauki i nie
odpowiada temu, czym w rzeczywistości ekonomiści mają ambicję się zajmować. Ostatecznie, już
w połowie XX wieku pojawiały się takie kierunki badań ekonomicznych, które wkraczały na
obszary, jakie zapewne chcieliby dla siebie rezerwować politologowie19, zaś wiele współczesnych
koncepcji ekonomicznych wchodzi na pole analiz interdyscyplinarnych, związanych z dorobkiem
psychologii czy mocno uwzględniających uwarunkowania kulturowe, instytucjonalne itd.20 Mamy
zatem w ekonomii do czynienia z zerwaniem tożsamości nie tylko przedmiotowej, ale i
metodologicznej – niejako wymuszonym przez niemożność wyjaśniania niektórych istotnych
R. Milewski, Elementarne pojęcia i przedmiot ekonomii, w: Elementarne zagadnienia ekonomii, red. R. Milewski,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998, s. 7.
17 G.S. Becker, Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1990; w wersji
popularnonaukowej także: S.D. Levitt, S.J. Dubner, Freakonomics. A Rouge Economist Explores the Hidden Side of
Everything, William Morrow, New York 2006.
18 G.S. Becker, Ekonomiczna teoria…, op. cit., s. 9.
19 Np. A. Downs, An Economic Theory of Democracy, Harper&Row, New York 1957; K.J. Arrow, Social Choice and
Individual Values, Yale University Press, New Haven - London 1963.
20 Patrz np. J. Godłów-Legiędź, Współczesna ekonomia: ku nowemu paradygmatowi, Wydawnictwo C.H. Beck, Warszawa
2010.
16
zjawisk makroekonomicznych, jak na przykład ostatni kryzys gospodarczy, przez odwołanie się
do wcześniejszych modeli badawczych.
W przypadku socjologii przedmiotem badań tradycyjnie określa się „społeczeństwo”.
Wskazuje na to już sama etymologia: nazwa „socjologia” pochodzi od grecko-łacińskiej zbitki
słów „logos” (nauka) i „societas” (społeczeństwo)21. Charakterystyczne jest jednak to, że owo
kluczowe pojęcie jest nader rzadko definiowane explicite, zwykle jest pojmowane intuicyjnie,
podobnie jak intuicyjnie jest rozumiany sam przedmiot socjologii. Nie przypadkiem chyba
Anthony Giddens w swojej pozycji podręcznikowej w ogóle nie określa przedmiotu socjologii, a
jedynie poprzestaje na określeniu „socjologiczne spojrzenie na świat”22. Podobnie nie
przypadkowe wydaje się być to, że hasło „Społeczeństwo” w polskiej Encyklopedii Socjologii
pojawia się dopiero w suplemencie i jest jednym z najkrótszych w całej wielotomowej publikacji23.
Zapewne większość socjologów nie widzi potrzeby definiowania i wyznaczania ram
społeczeństwa, wychodząc z założenia, że każdy i tak wie, bądź odczuwa czym ono jest.
Tymczasem nie jest to pojęcie ani jednoznaczne, ani intuicyjnie wyczuwalne. Na jego
niejednoznaczność, na podstawie analizy różnych prac socjologicznych, wskazują między innymi
Jan Szczepański24 czy Jan Turowski25. Z kolei na nieintuicyjne jego pojmowanie zwraca uwagę
Piotr Sztompka, twierdząc że „dla dzisiejszej socjologii społeczeństwo to nie konkretna
zbiorowość, lecz raczej swoisty rodzaj rzeczywistości, która manifestuje się w najrozmaitszy
sposób w zbiorowościach najrozmaitszej skali”26. Ponadto jest to pojęcie rozumiane w socjologii
na przynajmniej kilku poziomach abstrakcji i z kilku komplementarnych perspektyw 27. Problem
wynika między innymi ze specyficznego statusu ontologicznego społeczeństwa, które można
traktować zarówno jako całość składającą się z ludzkich jednostek, jak i strukturę poza nie
wykraczającą28. Nie może więc być mowy o „obiektywnym” istnieniu społeczeństwa – jego zakres
znaczeniowy jest uzależniony od stanowiska i postrzegania go przez badacza-obserwatora. Nie
byłoby w tym jeszcze nic nadzwyczajnego, gdyby różnice te były w pełni uświadamiane, zaś
badacze używali pojęcia „społeczeństwo” w sposób uzasadniony i przemyślany. Jak jednak
stwierdza Immanuel Wallerstein, trudno w naukach społecznych w ogóle o inne pojęcie używane
Socjologia, w: Słownik pojęć socjologicznych, red. M. Pacholski, A. Słaboń, Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w
Krakowie, Kraków 2001, s. 176.
22 A. Giddens, Socjologia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005, s. 27-28
23 B. Misztal, Społeczeństwo, w: Encyklopedia socjologii. Suplement, Oficyna Naukowa, Warszawa 2005.s. 274-277.
24 J. Szczepański, Elementarne pojęcia socjologii, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1972, s. 449-457.
25 J. Turowski, Socjologia. Wielkie struktury społeczne, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1999, s. 51-53.
26 P. Sztompka, Socjologia. Analiza społeczeństwa, Wydawnictwo Znak, Kraków 2002, s. 29.
27 Ibidem, s. 29-36.
28 M.S. Archer, Realist social theory: the morphogenetic approach, Cambridge University Press, Cambridge 1995, s. 1-6; por.
też S. Ossowski, O osobliwościach nauk społecznych, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1983, s. 35-79.
21
równie często, ale i równie automatycznie i bezrefleksyjnie29. I rzeczywiście, szczególnie w formie
przymiotnikowej, odnoszone jest ono bez mała do wszystkich obiektów zainteresowania
socjologów, słowo „społeczny” pojawia się po kilka razy w niemal każdym akapicie większości
prac socjologicznych – i jest używane machinalnie, bez praktycznie żadnej treści teoretycznej. Tak
„zakreślony” przedmiot badań jest co najwyżej luźną projekcją, a nie precyzyjnie wytyczonymi
ramami przedmiotowymi socjologii, zaś samo „społeczeństwo” nie jest pojęciem, które
„organizowałoby zainteresowania poznawcze dyscypliny, nadając jej minimum systematyczności i
spójności”30. Jednym słowem – pod tym względem politolodzy nie powinni mieć na tym akurat
tle kompleksów względem socjologii. To, co „społeczne” jest bowiem tak samo, a może nawet
bardziej, niedookreślone jak to, co „polityczne”. (Chociaż nie oznacza to powodu do
samozadowolenia, przymiotnik „polityczny” pojawia się bowiem w pracach politologicznych
równie często i zazwyczaj równie bezrefleksyjnie co „społeczny” u socjologów).
Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku psychologii. Nie ma bowiem żadnego
problemu z wyodrębnieniem bytu ontologicznego, jakim jest jednostka ludzka, co jest
powszechnie przyjmowanym założeniem31. Istnieją natomiast rozbieżności co do tego, co
konkretnie w tej jednostce winno być przedmiotem badania – czy mają to być jedynie
zewnętrznie obserwowalne zachowania bądź stany organizmu, jak chcieliby tego behawioryści 32
albo psychologowie zorientowani biologicznie33? Czy też zjawiska niematerialne, procesy
bezpośrednio nieobserwowalne i niemierzalne (np. procesy poznawcze, podświadomość, emocje,
motywacje), jak postulują przedstawiciele psychologii humanistycznej34 czy psychoanalizy35? W
obrębie psychologii funkcjonuje wiele różnych kierunków, mających charakter quasiparadygmatów, z których większość proponuje własną koncepcję przedmiotu badań36. Są one
bardziej skrystalizowane aniżeli funkcjonujące w politologii podejścia teoretyczne i ogólne
koncepcje ujmowania polityki, zaś proponowany przez nie przedmiot badań wydaje się bardziej
sprecyzowany aniżeli w nauce o polityce. Równocześnie różnice i bariery pomiędzy
poszczególnymi podejściami w psychologii są bardziej ostro zarysowane, nie ma więc silnych
pokus integracji międzyparadygmatycznej, istnieje bowiem silna świadomość nieprzystawalności
I. Wallerstein, World-Systems Analysis, w: Social Theory Today, red. A. Giddens, J.H. Turner, Stanford University Press,
Stanford 1987, s. 315.
30 B. Misztal, Teoria socjologiczna a praktyka społeczna, Universitas, Kraków 2000, s. 33.
31 W. Łukaszewski, Psychologiczne koncepcje człowieka, w: Psychologia. Podręcznik akademicki, red. J. Strelau, Gdańskie
Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2000, s. 70.
32 B.F. Skinner, Zachowanie się organizmów, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1995; J.B. Watson, Behawioryzm
oraz Psychologia, jak ją widzi behawiorysta, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1990.
33 Por. J.W. Kalat, Biologiczne podstawy psychologii, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007.
34 A.H. Maslow, W stronę psychologii istnienia, Dom Wydawniczy „Rebis”, Poznań 2004.
35 S. Freud, Poza zasadą przyjemności, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994, s. 99 i nast.
36 Por. np. T. Tomaszewski, Główne idee współczesnej psychologii, Wydawnictwo Akademickie "Żak", Warszawa 1998.
29
poszczególnych podejść i ich wizji przedmiotu badań. Nie pojawiają się dążenia czy tęsknoty za
integracją
różnych
psychologicznych
koncepcji
człowieka
w
ramach
jednego,
wszechogarniającego modelu ludzkiej psyche. Nie ma więc problemu wypracowania wspólnego
przedmiotu badań, zaś pluralizm przedmiotowy jest uznawany za stan w pełni naturalny, żadna z
propozycji nie zdobywa sobie zaś nawet pozycji dominującej.
W politologii, przynajmniej polskiej, często mamy do czynienia z dwoma skrajnościami. Z
jednej strony istnieje wiele badań de facto ateoretycznych i przyjmujących swój przedmiot
bezrefleksyjnie, bez wyraźnego określenia jego związków ze zdefiniowaną explicite polityką. W
takich przypadkach badacz wydaje na się mówić: „jest to badanie politologiczne dlatego, że ja
sam po prostu czuję się politologiem; każdy przecież wie czym jest polityka i wie, że to, o czym
jak piszę jak najbardziej jest jej częścią”. Nie byłaby to sytuacja szczególnie odbiegająca od tego,
co dzieje się np. w socjologii, gdyby nie specyfika kadry akademickiej związanej instytucjonalnie z
nauką o polityce. Badania politologiczne prowadzą bowiem przedstawiciele różnych dyscyplin
naukowych, w oparciu o zaczerpniętą z nich metodologię, a także w zakresie ich przedmiotu
badań. Na wydziałach czy w instytutach politologicznych polskich uczelni politologowie „czystej
krwi” nadal stanowią mniejszość – co jest skutkiem dynamiki rozwoju instytucjonalnego
dyscypliny
przerastającej
możliwości
autonomicznego
kształcenia
kadr37.
„politologiczne” są zatem prowadzone przez historyków, prawników,
kulturoznawców,
filozofów
itd.,
co
owocuje
eklektyzmem
Badania
ekonomistów,
przedmiotowym
(ale
i
metodologicznym) nauki o polityce. Przedmiot badań jest dość przypadkowy, nie jest
teoretycznie umocowany i celowo zakreślony, ale stanowi w dużym stopniu wypadkową tego,
kogo akurat w danej jednostce badawczej zatrudniono.
Z drugiej strony pojawiają się niekiedy – szczególnie w gronie teoretyków polityki –
tendencje do puryfikacji przedmiotu badań politologicznych. Polegają one na dążeniu do
dokładnego i precyzyjnego wyodrębnienia z całej sfery ludzkiej aktywności, polityki, mającej
stanowić jednorodną klasę zjawisk, a następnie konstruowaniu całej dyscypliny naukowej wraz z
jej programami badawczymi w oparciu o tak ustanowione kryterium przedmiotowe38. Miałoby to
doprowadzić do stworzenia jednolitej, ogarniającej całokształt zjawisk politycznych, Teorii
Polityki (pisownia z wielkiej litery zamierzona). Jest to jednak koncepcja utopijna, albowiem
M. Karwat, Metodologiczne przewartościowania politologów, „Studia Nauk Politycznych” 2004 nr 1, s. 9 i nast. Jesteśmy
bardziej sceptyczni od Autora co do kwestii „odcięcia pępowiny” łączącej, zwłaszcza personalnie, politologię z
naukami pokrewnymi.
38 T. Klementewicz, Spór o model teoretyczny nauki o polityce, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 1991, s. 4573.
37
wyodrębnienie takiej jednorodnej klasy zjawisk politycznych jest niemożliwe39. Byłoby ono nawet
niepożądane, gdyż deformowałoby badaną rzeczywistość, w której naturalne granice między
polityką i nie-polityką nie istnieją. Wyizolowanie zjawisk wyłącznie politycznych, a nawet
ekstrakcja teoretyczna politycznych aspektów dowolnych elementów rzeczywistości społecznej,
przy odrzuceniu badania pozostałych, prowadziłaby raczej do zubożenia naszej wiedzy o polityce,
aniżeli do dotarcia do jej „istoty”. Innymi słowy, nie da się wyjaśniać polityki poprzez odwołanie
jedynie do tego co polityczne, gdyż jest ono zawsze osadzone w sieci relacji z innymi elementami
życia społecznego. Byłoby to pójście ścieżką, jaką całkiem niedawno podążali np. ekonomiści,
dziś zmieniający marszrutę i czerpiący coraz głębiej z dorobku innych nauk społecznych40.
Polityka bowiem, podobnie zresztą jak i gospodarka, nawet jeżeli dałoby się ją analitycznie
wyodrębnić, wchodzi w nierozerwalne związki z innymi sferami życia społecznego i bez
odwołania się do czynników zewnętrznych nigdy nie da się jej adekwatnie wyjaśnić.
Równoczesne
występowanie
dwóch
powyższych
skrajności
wydaje
się
być
charakterystyczne dla wczesnych stadiów rozwoju dyscypliny naukowej. Z jednej bowiem strony
cierpi ona na brak kadr i musi się wspomagać mocno badaczami z dziedzin pokrewnych,
przenoszącymi do niej swoje nawyki i doświadczenia badawcze. Z drugiej natomiast usilnie
walczy o zaznaczenie własnej odrębności i tym samym legitymizację swojego istnienia. Jest to
więc stan zupełnie naturalny, aczkolwiek z pewnością niepożądany. Można liczyć na to, że
skrajności te będą się zacierać wraz z krystalizacją i okrzepnięciem dyscypliny. Nie stanie się tak
jednak samoczynnie, niezbędna jest ku temu praca nad samoświadomością metodologiczną
politologów. Postęp w tym zakresie jest tym bardziej potrzebny, że rozwój współczesnej nauki
zmierza raczej ku interdyscyplinarności badań i zacieraniu się różnic pomiędzy poszczególnymi
dyscyplinami, przenikaniu się ich nawzajem. Warunki rozwoju politologii są więc odmienne od
tych, jakie miały na tym samym jego etapie np. socjologia czy ekonomia. Nie ma też co liczyć na
to, że jakikolwiek obszar rzeczywistości społecznej, a nawet stricte politycznej, zostanie
zarezerwowany jako wyłączna domena badań politologicznych.
Jaki należałoby zatem postulować kierunek działania? Z pewnością musi to być jakiś
rodzaj „złotego środka” między powyższymi skrajnościami. Z jednej strony przedmiot badań
politologicznych winien jak najbardziej być określany explicite, z drugiej natomiast pożegnać się
należy z mrzonką o przedmiotowo „czystej” politologii i stworzeniu całościowej Teorii Polityki.
Wydaje się, że niezbędnym jest by poszczególni badacze określali wyraźnie swoje pole badawcze
Z. Blok, O polityczności…, op. cit., s. 55-86.
Por. np. D.C. Thorsby, Economics and Culture, Cambridge University Press, Cambridge 2001; Psychologia ekonomiczna,
red. T. Tyszka, Gdańskie Wydawnictwo Ekonomiczne, Gdańsk 2004.
39
40
oraz jego związki i relacje ze świadomie obraną koncepcją pojmowania polityki. Takie
rozwiązanie może wymagać niekiedy definiowania polityki ad hoc, na użytek konkretnego procesu
badawczego czy koncepcji teoretycznej. Zapobiegnie jednak przypadkowości obszaru badań
politologicznych, jak również nadmiernej petryfikacji ich przedmiotu.
Budowa teorii w politologii
Teorie całościowe i cząstkowe
Ustalenie jednolitego przedmiotu badań jest kluczowe dla możliwości tworzenia
całościowych systemów teoretycznych obejmujących wszystkie jego aspekty. Nauki polityczne,
podobnie jak niektóre inne nauki społeczne, również miały ambicje tworzenia takich systemów,
co mogło wynikać z chęci dorównania naukom przyrodniczym, w których – jak uważano – takie
zwarte, komplementarne i całościowe rozwiązania teoretyczne funkcjonowały.
Zrozumienie zauroczenia nauk społecznych całościowymi teoriami wymaga cofnięcia się
do XIX wieku, czyli czasu ich powstawania i pierwszego rozkwitu. Charakterystyczne wówczas
było istnienie powszechnego optymizmu co do możliwości projektowania i wprowadzania
kierunkowych zmian społecznych, natomiast twórcy teorii społecznych podstawowe ich
założenia czerpali często z ogólnych założeń nauk przyrodniczych. Tacy przedstawiciele
ówczesnych nauk społecznych, jak C.H. Saint-Simon, A. Comte czy K. Marks, dążyli do ustalenia
ogólnych praw rozwoju społecznego oraz przedstawiania całościowych normatywnych wizji ładu
społecznego. Ich następcy w spuściźnie dostali pewną metaforykę, wzorce całościowej
interpretacji społeczeństwa oraz modele analiz o charakterze holistycznym.
Należy również wskazać na ówczesny stan rozwoju filozofii i nauk przyrodniczych.
Filozofia, za pośrednictwem konstruktów I. Kanta czy G. W. H. Hegla, dążyła wówczas do
przedstawienia uniwersalnego uporządkowania świata, co z pewnością wpływało na wyobraźnię
naukową przedstawicieli rodzących się właśnie nauk społecznych. Byli oni zapatrzeni również w
przyrodoznawstwo, przyjmowali więc osiągnięcia fizyki za wzór i miernik oceny własnych teorii.
Jak wskazuje R. K. Merton, fizyce przypisywano tworzenie całościowych konstruktów
teoretycznych, a także to, że funkcjonujące w jej ramach teorie, o różnych zasięgach, mogą być
łączone w rodziny dobrze do siebie pasujących elementów. Przekonanie to mogło jednak być
błędne41.
41
R. K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2002, s. 67-70.
Tworzenie teorii całościowych w naukach społecznych napotyka na problem nieznany
naukom przyrodniczym, jakim jest zmienność kontekstu historycznego i kulturowego. Powoduje
ona, że utrudnienia w budowaniu teorii uniwersalnych, pasujących do różnych warunków
społeczno-kulturowych. W rzeczywistości nie możemy powiedzieć zbyt wiele o stałej naturze
ludzkiej, która byłaby niezależna od uwarunkowań kulturowych. Teoria uniwersalna musi więc
siłą rzeczy ograniczyć się do twierdzeń dość banalnych i ogólnikowych. Ten sam problem
dotyczy problemu natury polityczności i polityki, która nie będzie możliwa do ujęcia w formie
statycznej i stałej.
Zmienność historyczna i różnorodność kulturowa oznacza nie tylko trudności w budowie
teorii uniwersalnej, lecz również poważne ograniczenia naszych, jako badaczy, możliwości
percepcji i rekonstrukcji teoretycznej świata społecznego. Odnosząc się do przeszłości mamy
trudność z dostępem do struktur ówczesnych doświadczeń, stąd odnoszenie do tego co było,
zawsze jest interpretacją i zagłębianiem się w świat nieuchwytny empirycznie dla współczesnej
nauki42. Takie same ograniczenia występują w przypadku badania innych systemów kulturowych,
nawet jeżeli odnosimy się do współczesności. Brak możliwości adekwatnego poznania struktur
doświadczeń utrudnia tworzenie teorii uwzględniających dynamikę oraz różnorodność rozwoju
politycznego.
Holistyczna teoria polityki o szerokim zasięgu czasoprzestrzennym jest opcją kuszącą,
jednak bardzo wątpliwe czy realizowalną. Oczywiście, stworzyć ją jak najbardziej można, ale czy
przy wszystkich powyższych trudnościach, a także przy całej ułomności metodologii, jaką
dysponuje współczesna nauka o polityce, jakąkolwiek Teorię Polityki będziemy w stanie uznać za
satysfakcjonującą? Powstałe do tej pory teorie ogólne doczekały się wszak druzgocącej, ale i
zasłużonej krytyki. Formułowali ją już wiele lat temu m.in. C.W. Mills i R.K. Merton, których
zdaniem budowa całościowych systemów teoretycznych jest niczym innym, jak jedynie
omijaniem problemów empirycznych. C. W. Mills wprost wypowiadał się o koncepcji T.
Parsonsa, iż jego wielka teoria zostaje jedynie wielce teoretyczna, a co więcej, powstała jedynie w
wyniku takiego, a nie innego wyboru poziomu analizy. Ów wybór powoduje, że badacze tworzący
teorie ogólne nie są w stanie zejść niżej i muszą pozostawać na wysokim poziomie uogólnień.
Tworzą oni jedynie królestwa pojęć, które omijają właściwości społeczeństwa. Wkładają wysiłek
w tworzenie wielkiej aparatury pojęciowej oraz typologie, co jednak nie ułatwia jasnego i
uporządkowanego zdefiniowania problemu43. R.K. Merton wskazywał na potrzebę oparcia się na
tzw. teoriach średniego zasięgu, których przedmiotem nie jest całe społeczeństwo (w przypadku
42
43
W. Wrzosek, O myśleniu historycznym, Wydawnictwo Epigram, Bydgoszcz 2009, s. 65-106.
C.W. Mills, Wyobraźnia socjologiczna, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2007, s. 78-109.
politologów – całokształt polityki), ale jedynie pewne jego ograniczone przedmiotowo elementy,
jak np. w teorii ról społecznych, stratyfikacji społecznej, stosunków władzy, alokacji dóbr w
społeczeństwie. Skupienie się na
formułowaniu węższych zakresowo teorii daje większą
możliwość panowania na przedmiotem badań i aparatura pojęciową, natomiast dopiero na
dalszym etapie różnorodne teorie średniego zasięgu mogą być wykorzystane do tworzenia
generalizacji i stopniowego dochodzenia do poziomu teorii ogólnej44.
Rzeczywistość wydaje się jednak przeczyć temu ostatniemu stwierdzeniu. Pół wieku po
sformułowaniu go przez R. K. Mertona nie doczekaliśmy się znaczących generalizacji, opartych
na integracji wielu teorii średniego zasięgu i choćby zbliżających się do poziomu ogólnej teorii
polityki czy społeczeństwa. O ile zatem dedukcyjna strategia budowy ogólnej teorii polityki
prowadziła de facto do tworzenia teorii oderwanych od rzeczywistości politycznej, mających raczej
status substancjalnie pustych konwencji językowych, to zaproponowana w zamian strategia
tworzenia teorii średniego zasięgu i ich indukcyjnych generalizacji nie doprowadziła do tej pory
do stworzenia jakichkolwiek teorii ogólnych. Jeżeli uznalibyśmy te ostatnie za zasadniczy cel
nauki o polityce i punkt do jakiego wysiłki badawcze mają prowadzić w długiej perspektywie, to
nakazywałoby to dziś już zastanowić się nad poszukiwaniem „trzeciej drogi” do nich
prowadzącej, żadna z dwóch wcześniejszych bowiem dotąd się nie sprawdziła. Z drugiej strony
możliwym jest, iż dotychczasowe porażki świadczą nie tyle o złych strategiach, co raczej o
zasadniczej niemożliwości budowy ogólnej teorii polityki45. Nawet jednak gdyby tak było, nie
zwalnia nas to z obowiązku uogólniania wyników badań i wchodzenia na coraz wyższe poziomy
generalizacji. Tak czy inaczej należałoby zatem zapewne uznać dzisiejszy stan rzeczy za
niesatysfakcjonujący i poszukiwać pewnego przeorientowania badań politologicznych w
kontekście ich zdolności generalizacyjnych.
Należy też zwrócić uwagę, że nawet teorie średniego zasięgu często nie legitymizują się
jasnością i przejrzystością, co wynikać może z procesów mikroskopizacji w naukach
społecznych46. Przy dużej ilości badaczy i rozdrobnieniu przedmiotu badań, najłatwiejszą drogą
do oryginalności badań staje się bowiem schodzenie na coraz niższe poziomy analizy. Mamy
zatem do czynienia z rozwojem teorii aspektowych i dotyczących coraz węższego przedmiotu
R.K. Merton, Teoria socjologiczna…, op. cit., s. 72 oraz 77 i nast.
O. Cetwiński takiej niemożliwości dojścia do wszechwyjaśniającej teorii polityki dopatruje się w samej specyfice
indukcyjnego wyjaśniania teoretycznego, każdy bowiem krok w stronę generalizacji ujawnia nowe, nierozpoznane
dotąd aspekty zjawisk i relacje między zjawiskami i odkrywa tym samym nowe obszary pola badawczego, które
wymagają uwzględnienia w kolejnych etapach generalizacji (O. Cetwiński, U podstaw teorii…, op. cit., s. 50-51).
46 I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, Wydawnictwo Scholar, Warszawa 2004, s. 249-251.
44
45
badań. Ideał teorii ogólnej nie dość, że nie jest realizowany, to logika rozwoju badań nad polityką
zdaje się prowadzić raczej w odwrotną stronę.
Teoria a praktyka
Różnorodność zadań stawianych przed teorią w naukach społecznych powoduje, że trudno
jest określić właściwe relacje pomiędzy teorią naukową a praktyką społeczną. O ile w schemacie
nauk przyrodniczych teoria musi być po prostu sprawdzalna empirycznie, o tyle w naukach
zorientowanych humanistycznie kładzie się nacisk bardziej na rozumienie, a przynajmniej nie
tylko na eksplanację. Oczywiście można wskazać na krystalizowanie się czegoś, co I. Wallerstein
określił mianem stosowanych nauk społecznych, które zasadniczo odeszły od klucza rozumienia
na rzecz empirycznej eksplanacji, tzn. przeszły z pozycji nauk idiograficznych na pozycję nauk
nomotetycznych. W tym kontekście nauki polityczne w swej wersji „stosowanej” miałyby
wybitnie praktyczny wymiar. Jednakże I. Wallerstein negatywnie oceniał ten wymiar
praktyczności, wiąże go bowiem ze służalczością wobec rządzących i kapitalistycznej gospodarki.
Nauki polityczne w wersji stosowanej tracą walor względnej neutralności i niezależności,
zaczynając pełnić jedynie rolę instrumentalną wobec podmiotów rządzących, stają się po prostu
jednym z instrumentów usprawniających mechanizmy rządzenia47.
Obiektywizm nauk politycznych może mieć co najwyżej charakter względny. Wskazuje się
niekiedy na pełnienie przez nie funkcji ideologicznej48. Nauki humanistyczne w ogóle wykazują
się wysokim poziomem ideologiczności, co wynika z prowadzonej przez nie idealizacji
rzeczywistości. W wyniku zachowania cyklu wymogów teoretyzowania (m.in. idealizacji) badacze
doprowadzają do hierarchizowania czynników, które mają charakter nadrzędny oraz uboczny, a
tym samym dokonują w dużym stopniu redukcji podmiotów historycznych, jako podmiotów
sprawczych49. Nie ulega też wątpliwości, że w interpretacji badań politologicznych nie da się
uniknąć zapatrywań i światopoglądów poszczególnych badaczy i grup naukowców. Wiele
kategorii teoretycznych charakter mocno wartościujący, np. demokracja, sprawiedliwość,
równość, wolność. Przedstawiciele nauk politycznych muszą odnosić się zatem do koncepcji
normatywnych i etycznych, wybierając swój punkt odniesienia. Jeżeli za polityczność uznamy
naturę ostatecznych rozstrzygnięć, to już sam ów wybór będzie miał charakter polityczny.
Oparcie się na rozumieniu i na elementach w wysokim stopniu wartościujących powoduje, że
weryfikacja rezultatów tak uprawianych badań pod kątem ich prawdziwości jest praktycznie
niemożliwa, zaś wiedza politologiczna staje się niefalsyfikowalna.
I. Wallerstein, Koniec świata…, op. cit., s. 171-307.
O. Cetwiński, U podstaw teorii…, op. cit., s. 43-44.
49 L. Nowak, U podstaw teorii socjalizmu. Tom 1: Własność i władza. O konieczności socjalizmu, Wydawnictwo Nakom,
Poznań 1991, s. 6-9.
47
48
W tym miejscu należałoby zadać sobie więc pytanie: Jaki jest cel uprawiania nauk politycznych?
Przyjmuje się zwykle, że celem nauki jest prawda, a więc celem nauk o polityce byłoby dążenie do
prawdy w zakresie faktów, zjawisk, procesów, zależności związanych z polityką i stosunkami
władzy. Jak jednak widzimy, instrumentalny charakter nauk stosowanych podważa ten ideał
poznania obiektywnego, na rzecz dążenia politologii do wskazywania drogi realizacji pewnych
wartości. Wartości zaś mają to do siebie, że są zawsze wynikiem wyboru, są czyimiś wartościami,
mają charakter relatywny. W tym ujęciu pytanie o cel prowadzenia badań politologicznych staje
się de facto pytaniem o to: Komu mają rezultaty badań nauk politycznych służyć?
Załóżmy, że przyjmiemy za R. K. Mertonem, że celami nauk społecznych (w naszym
przypadku – politycznych) są: (1) zrozumienie świata, (2) zwiększenie wartości samych nauk
społecznych (politycznych), (3) ułatwienie życia społecznego (politycznego), (4) ułatwienie
realizacji założonych celów50. Mamy do czynienia wówczas z celami endogennymi, ale nie
wykluczają one wykorzystania rezultatów badań przez podmioty zewnętrzne. Kwestią dyskusyjną
pozostaje wtedy, jakie grupy społeczne mają skorzystać najwięcej z wyników badań
prowadzonych w ramach nauk o polityce. Na przykład czy będą to rządzący (gdy założymy, że
celem instrumentalnym politologii jest wskazywanie sposobów usprawniania procesu rządzenia),
czy też wręcz przeciwnie – podporządkowani władzy (gdy założymy, że dorobek nauk
politycznych winien wspierać dążenia emancypacyjne). Można zgodzić się z I. Wallersteinem, że
nurt nomologiczny będzie użyteczny rządzącym w zakresie możliwości budowy narzędzi i
uzasadnienia kontroli nad społeczeństwem, co wyraźnie widać na przykładzie tzw. biopolityki,
rozumianej jako zarządzanie procesami biologicznymi człowieka51. Z drugiej jednak strony, cały
dorobek teorii krytycznej w wydatny sposób wspomaga tendencje zupełnie przeciwstawne,
zgodnie z foucaultowską zasadą „Trzeba bronić społeczeństwa!”52.
Innym wymiarem relacji „teoria a praktyka” jest adekwatność ujęć logicznometodologicznych lub paradygmatów interpretacyjnych do życia politycznego. Należy wskazać,
że powszechnym zabiegiem jest opieranie się na wyżej wspomnianych schematach analizy. Można
tu zapytać: Czy mają one coś wspólnego z rzeczywistością czy może stanowią nadużycie naukowe?
Teorie w naukach społecznych są instrumentami wykorzystywanymi do prowadzenia
badań. Jednak specyfika przedmiotu badań utrudnia skonstruowanie odpowiedniego narzędzia w
ogóle. Skutkiem tego mogą być dążenia do zawężenia rozumienia polityki, albo też dokonywana
R. K. Merton, Teoria socjologiczna…, op. cit., s. 563-591.
Analiza pojęcia biopolityki w: M. Krivak, Biopolitika. Nova politička filozofija, Izdanja Antibarbarus, Zagreb 2007; T.
Lemke, Biopolityka, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2010.
52 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa. Wykłady w Collège de France, Wydawnictwo KR, Warszawa 1998.
50
51
przez badaczy selekcja problemów związanych z polityką. Prowadzić to może również do
zawężenia celów badawczych, jakie stawiają sobie przedstawiciele nauki o polityce – już nie
przewidywanie, a nawet nie eksplanacja, ale zwykła deskrypcja będzie uznawana za
zadowalającą53. Niski poziom teoretyzacji w naukach politycznych powodować może zasadność
wpisywania ich w zbiór – jakby to określił I. Wallerstein – nauk idiograficznych. Wtedy problem
zakreślenia przedmiotu politologii staje się praktycznie nieistotny. Jednakże z całą pewnością to
korzyść tak duża, aby rezygnować dla niej z funkcji eksplanacyjnych i, ewentualnie,
prognostycznych, a nawet z teorii jako takiej.
Pozostaje jeszcze kwestia prawomocności wiedzy politologicznej, czyli pytanie o to, czy
charakteryzuje się ona wyższym poziomem racjonalności, zrozumienia polityki i jej interpretacji w
stosunku do struktur wiedzy świata życia codziennego. Daje się niejednokrotnie odczuć
paternalistyczny stosunek naukowców do wiedzy społecznie konstruowanej. Można jednak
obawiać się, czy nie jest przypadkiem tak, że w naukach politycznych skomplikowane narzędzia
analityczne tworzone przez badaczy często nie wnoszą nic nowego oprócz rozbudowanej
aparatury pojęciowej. Ciągle obecne jest ryzyko alienacji wiedzy naukowej w stosunku do
rzeczywistości. Zagrożenie to zauważał już K. Marks, krytykujący warsztat L. Feuerbacha:
Życie społeczne jest z istoty swej praktyczne. Wszelkie misteria sprowadzające teorię na manowce
mistycyzmu znajdują swe racjonalne rozwiązania w praktyce ludzkiej i w pojmowaniu tej praktyki.
[Tezy o Feuerbachu: VIII teza]
Zagadnienie, czy myśleniu ludzkiemu właściwa jest prawdziwość przedmiotowa, nie jest zagadnieniem
teorii, lecz zagadnieniem praktycznym. W praktyce człowiek musi dowieść prawdziwości, tzn.
rzeczywistości i mocy, ziemskiego charakteru [Diesseitigkeit] swego myślenia. Spór o rzeczywistość czy
nierzeczywistość myślenia izolującego się od praktyki jest zagadnieniem czysto scholastycznym.
[Tezy o Feuerbachu: II teza]
Podobnie teza pierwsza, piąta i szósta54. K. Marks słusznie zwrócił uwagę na konieczność
urealnienia ludzkiego myślenia: jego moc winna być udowadniana przez praktykę oraz jedynie
poprzez praktykę możliwe jest poznanie działania ludzkiego i rzeczywistości społecznej. K.
Według niektórych, istota nauk politycznych polegać powinna na opisie i przedstawieniu życia politycznego, a nie
np. prognozach czy idealizacjach mogących mieć znaczenie przy przedstawianiu tendencji i procesów w polityce.
Nauki polityczne powinny się skupiać na interpretacjach, jako że trudno jest udowodnić istnienie przekonań i
preferencji, a następnie związki pomiędzy nimi a działaniami. W zakresie interpretacji w: M. Bevir, R.A.W. Rhodes,
Teoria interpretacjonistyczna, w: Teorie i metody w naukach politycznych, red. D. Marsh, G. Stoker, Wydawnictwo UJ, Kraków
2006, s. 131-152.
54 K. Marks, Tezy o Feuerbachu, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła. Tom 3, Książka i Wiedza, Warszawa 1975, s. 5-8.
53
Marks wypowiada się negatywnie o tzw. „oglądzie zmysłowym” L. Feuerbacha, który można
sprowadzić do zbytniej teoretyzacji i abstrakcyjnego definiowania.
W wypadku nauk politycznych poszczególne narzędzia analityczne, stosowane do badania
polityki, mogą okazać się takim „oglądem zmysłowym”, który doprowadzi nas jedynie do
błędnych czy nieadekwatnych interpretacji. Oznacza to, że wymogi teoretyczne np. w zakresie
koherentności i idealizacji nie mogą zastępować istoty czyli rozumienia i eksplanacji. Na przykład,
tworzenie rozbudowanej aparatury pojęciowej przy próbie określenia czym jest pole polityki,
prowadzącej do konstatacji, że pole polityki to w rzeczywistości zbiór otwarty, stanowić może
jedynie o estetyce naukowej, a nie o realnym poznaniu czy zrozumieniu polityki.
P.L. Berger i T. Luckmann wskazują, że wszelkie ujęcia (teoretyczne, naukowe,
filozoficzne itd.) nie wyczerpują tego, co rzeczywiste dla jednostek społecznych. Dlatego w
badaniach należy skoncentrować się na wiedzy zdroworozsądkowej, gdyż to właśnie ona generuje
zbiory znaczeń, które w pewnym sensie konstytuują społeczeństwo55. Również A. Schütz traktuje
struktury wiedzy społecznej, jako nie mniej ważne niż struktura wiedzy naukowej. Aby
funkcjonować w tych dwóch rzeczywistościach należy posiadać wspólny „świat” doświadczeń,
doznań i przeżyć. Świat życia codziennego opiera się na działaniach sensownych, tzn.
odpowiednich do rozwiązywania pojawiania się problemów, natomiast świat budowany przez
badaczy społecznych opiera się na założeniu działań racjonalnych56.
Można wskazać na mechanizm przechodzenia od typizacji do modelów zachowań, które
dokonują naukowcy. O ile typizacja zachowań jest jeszcze przypisywana światu przeżywanemu, to
modelowanie związane jest bezpośrednio z działaniem badaczy społecznych. A. Schütz
przyjmował założenie, że naukowiec jest w stanie lepiej zrozumieć świat przeżywany, gdyż tworzy
on struktury wiedzy bardziej spójne i abstrakcyjne. To co A. Schütz uznaje za zaletę, można
uznać jednak za jeden z głównych problemów teoretyzowania w naukach społecznych.
Modelowanie rzeczywistości prowadzi bowiem do tego, że naukowiec staje na pozycji demiurga,
który tworzy rzeczywistość tak naprawdę nie istniejącą. Choć więc idealizacja w naukach
społecznych jest konieczna, nie wszystkie jej skutki są pozytywne, świat opisywany i rzeczywisty
mogą się bowiem istotnie od siebie różnić.
55
56
P.L. Berger, T. Luckmann, Społeczne tworzenie rzeczywistości, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2010, s. 5-67.
A. Schütz, O wielości światów. Szkice z socjologii fenomenologicznej, Wydawnictwo NOMOS, Kraków 2008.
Podsumowanie
W niniejszym tekście staraliśmy się wykazać, że politologia do tej pory nie radzi sobie w
sposób
satysfakcjonujący
z
problemem
autodefinicji
i
zakreślenia
własnego
pola
przedmiotowego. I to nie chodzi tyle o niemożność ustalenia jednoznacznego i powszechnie
akceptowanego takiego pola, bo jest to sytuacja zupełnie normalna. Chodzi raczej o strategie
radzenia sobie z tym faktem. O ile bowiem inne nauki mają często podobny problem, to zwykle
potrafią zaakceptować jego istnienie, a nawet go wykorzystać, na przykład używając różnic
przedmiotowych do porządkowania funkcjonujących w ich obrębie podejść teoretycznych.
Politologia natomiast takie zdolności adaptacyjne przejawiła dotychczas w bardzo ograniczonym
stopniu – cały czas zbyt często miotamy się między przedmiotowym puryzmem a eklektyzmem,
między ideologizacją a dążeniem do obiektywności nauk politycznych, między dążeniem do
generalizacji, a nawet budowania odgórnie teorii ogólnych, a rozdrabnianiem przedmiotu badań i
tendencją do międzyteoretycznego izolacjonizmu itd.
Wyjście z tej sytuacji angażować musi każdego – a przynajmniej jak najszerszą rzeszę
badaczy-politologów. Nie może ograniczać się to grono tylko do teoretyków i metodologów
politologii, nie oni bowiem jednak przesądzają o obrazie całej dyscypliny naukowej. Ich jednak
zadaniem jest z pewnością to, by być źródłem refleksji wśród innych badaczy i zaszczepiać im
pozytywne wzorce prowadzenia badań.
W
podsumowaniu
chcielibyśmy
przedstawić
pod
dyskusję
pewien
program
przełamywania impasu, w postaci kilku dyrektyw działania, swoistego katalogu „dobrych
nawyków” w pracy badawczej politologa, a teoretyka polityki czy metodologa politologii w
szczególności. Sądzimy zatem, że warto w pracy badawczej trzymać się następujących zasad:
1. Pogódź się z ograniczonym, ale jednak pluralizmem nurtów badawczych w nauce o
polityce i z niemożnością przekładania pewnych perspektyw na inne – walka między
konkurencyjnymi paradygmatami (teoriami) polegać winna na wzbogacaniu dorobku
każdego z nich, a nie na podważaniu czy dyskusji z przeciwnymi. Można śmiało zakładać,
że większość z nich ma świadomość swoich ograniczeń i niedostatków, a więc ich
wytykanie prowadzi nigdzie więcej jak do „pustego dyskursu”. Trudno oczekiwać, że na
przykład przedstawiciele teorii racjonalnego wyboru przekonają zdeklarowanych
zwolenników tezy o nieracjonalności człowieka i vice versa. Zamiast tego lepiej
skoncentrować się na rozwijaniu własnego paradygmatu, a jeszcze lepiej – na życzliwym
dialogu i wspólnym poszukiwaniu rozwiązań. Któż bowiem mógłby być bardziej
pomocny w przekraczaniu ograniczeń poszczególnych koncepcji niż jej przeciwnicy?
Wymaga to jednak współpracy w poprzek barier, odejścia od konkurencji paradygmatów
na rzecz wzajemnej ich akceptacji oraz interakcji i wspólnego działania.
2. Zarzuć mrzonki o budowie dedukcyjnej ogólnej teorii polityki – dotychczas powstałe w
ten sposób teorie okazały się być jedynie systemami pojęciowymi, sieciami zależności
semantycznych, nie wnoszącymi zbyt wiele do naszego pojmowania polityki. Nauka nie
może poprzestawać jedynie na dawaniu nam znaczeń i umiejętności nazywania świata,
dlatego winniśmy dbać o związek teorii z możliwością jej empirycznej weryfikacji bądź
falsyfikacji. A to najłatwiej osiągnąć poprzez obniżenie – choćby przejściowe – poziomu
ogólności teorii.
3. Budując teorię miej na uwadze możliwość jej integracji w ramy szerszego systemu
teoretycznego – wielu badaczy tworzy teorie same dla siebie, bez zastanowienia nad tym,
w jaki sposób mogłyby one zostać później uogólnione w ramach teorii szerszego zasięgu.
Tymczasem wielce ułatwiłoby sprawę, gdyby już na etapie teorii średniego zasięgu, a
nawet wcześniej, przy samych hipotezach roboczych, brano pod uwagę (np. projektując
siatkę kategorialną, charakter stosowanych metod badawczych, a nawet określając sam
przedmiot badań, tak aby „pasował” do innych koncepcji) to, w jaki sposób i z czym
będzie można wyniki badań później uogólnić.
4. Odpowiedz sobie wyraźnie na pytanie: „czym [dla ciebie] jest polityka i jakie są z nią
relacje twojego przedmiotu badań?” – wprawdzie nie ma tu jednej „prawidłowej”
odpowiedzi, jednak nawet jej udzielenie ad hoc pomaga w pewien sposób ustawić problem
badawczy, dojrzeć go w szerszym kontekście oraz interpretować na politologiczną modłę.
A może też i pomóc ten problem zarzucić, gdy okaże się, że jest zbyt odległy od polityki
lub niewiele wniesie do jej zrozumienia.
5. Obserwuj rozwój innych nauk społecznych – nie tylko na bieżąco, ale i sięgając do ich
historii, mamy bowiem szansę ominąć wiele błędnych ścieżek, na które wcześniej
wchodziły. Obserwacja taka daje też dystans do własnych badań i ich przedmiotu,
zmniejszając
ryzyko
nieracjonalnego
zauroczenia
obiecującymi
perspektywami
poznawczymi, które później okazują się niejednokrotnie ślepymi uliczkami.
6. Wchodź w interakcje z przedstawicielami innych dyscyplin – oni nie są twoimi wrogami,
ale potencjalnymi sojusznikami, inne punkty widzenia nie stanowią bowiem zagrożenia,
ale szansę rozwoju. Pamiętaj jednak by owocem tej interakcji była synteza lub twórcza
adaptacja, a nie czyste przetransponowanie perspektywy badawczej na grunt
politologiczny (bądź też jej całościowe odrzucenie).
7. Pamiętaj, że zarówno przedmiot badań, jak i metody nie są dane raz na zawsze, ale
możesz i powinieneś czynić przedmiot badań obiektem stałej refleksji, zaś metody
twórczo rozwijać. Z drugiej strony pamiętaj też, że przemiany przedmiotu badań nie
implikują automatycznie konieczności poszukiwania nowych metod – nie odrzucaj
pochopnie starych.
8. Pamiętaj, że jesteś politologiem – pluralizm podejść badawczych i przedmiotu badań nie
oznacza, że w ramach politologii można badać wszystko i każdą metodą. Nie wszystko
bowiem – wbrew niektórym – jest polityką, a przynajmniej nie wszystko jest w większym
stopniu polityką niż historią, prawem, ekonomiką itd. Nie nadużywaj więc niedojrzałości
dyscypliny badawczej, legitymizując pracę badawczą przynależącą de facto do innych
dyscyplin jako element szerokiej i eklektycznej nauki o polityce.
Wszystkie powyższe dyrektywy można by pewnie sprowadzić w dużym stopniu do dwóch
zasad: zasady „złotego środka”, według której wszelkie skrajności przynoszą zazwyczaj w długiej
perspektywie czasowej więcej szkody niż pożytku, a zatem w trosce o rozwój dyscypliny zwykle
najlepszym rozwiązaniem jest to, które w jakichś proporcjach łączy przeciwstawne stanowiska; po
drugie zaś zasady refleksyjności – mówiącej, że jak najmniej rzeczy w działalności naukowej
należy pozostawiać w domyśle czy jako domenę intuicji: refleksji nad przedmiotem badań i
metodami nigdy nie za wiele, zaś wyniki tej refleksji koniecznie winny być zwerbalizowane. A z
tym, póki co, polska politologia miewa, niestety, problemy.