Rozmyta odpowiedzialność 196 Pobrań
Transkrypt
Rozmyta odpowiedzialność 196 Pobrań
STUDIUM PRZYPADKU Wyższa Szkoła Europejska im. ks. Józefa Tischnera Rozmyta odpowiedzialność dr inż. Andrzej Ścibich Galeria Sztuki Współczesnej RAMA istnieje od 2000 roku. To niezwykłe miejsce w centrum Poznania, gdzie czas płynie wolniej, gdyż kontakt ze sztuką pozwala oderwać się od codziennego zabiegania i zgiełku ulicy. W galerii promowana jest nowoczesna sztuka współczesna, zarówno z Polski jak i z zagranicy. Właścicielka, Marzena Bluszcz, dba, aby w RAMIE odbywały się wystawy zarówno twórców cenionych, o ugruntowanej pozycji artystycznej, jak również młodych, ale obiecujących artystów. Obok obrazów, w galerii prezentowane są przedmioty sztuki użytkowej, zgodnie z zasadą właścicielki, że sztuka powinna wypełniać nasze życie, aby było piękniejsze i bardziej subtelne. Ważnym obszarem działalności galerii jest misja edukacyjna – krzewienie wiedzy o sztuce współczesnej oraz nauka zamiłowania do piękna. Zajęcia plastyczne organizowane w RAMIE skierowane są do najmłodszych, młodzieży i osób całkiem dorosłych. Małe dzieci oraz uczniowie szkoły podstawowej poznają sztukę poprzez zabawę, podczas zajęć uczą się różnych metod twórczości plastycznej, a zarazem rozwija się ich kreatywność. Udział w zajęciach kształtuje ich wrażliwość na świat barw. Dorośli mogą spełnić swoje marzenie i nauczyć się malować, bądź rysować. Kameralne grupy gwarantują spokojną atmosferę i wystarczającą ilość czasu, jaką prowadzący może poświęcić każdemu uczestnikowi. Młodzież natomiast ma możliwość wyrażenia się poprzez różne formy plastyczne. Szczególną popularnością cieszą się warsztaty graffiti. Dodatkowo w pierwsze niedzielne wieczory miesiąca są organizowane warsztaty dla rodziców i dzieci dotyczące sztuki i kultury różnych krajów, które zaczynają się cieszyć tak dużą popularnością, że właścicielka zaczęła się zastanawiać nad organizowaniem ich dwa razy w miesiącu, tak by każdy chętny mógł się zapisać, jeśli nie na warsztaty w pierwszą to w trzecia niedzielę. Zarówno Marzena Bluszcz, jak i cały zespół pracujący w RAMIE, to osoby otwarte na innych ludzi. Chętnie udzielają klientom informacji, czerpią satysfakcję z możliwości organizowania spotkań z artystami, które pozwalają miłośnikom sztuki poznać jej twórców. Bardzo lubią też zajęcia z dziećmi i dorosłymi. Zespół tworzą głównie osoby po Akademii Sztuk Pięknych, miłośnicy i znawcy sztuki. Marzena bardzo dobrze zna środowisko artystyczne w Poznaniu, ale także znanych twórców z innych miast Polski i Europy. Organizacja wszystkich imprez, zapraszanie gości pochłaniało prawie cały czas Marzeny, dlatego zarządzanie finansami i organizacją administracyjną w Galerii przekazała ona Monice Kasztan, swojej asystentce, a sama skupiła się na budowaniu pozycji Galerii wśród artystów oraz przygotowywaniu wystaw. Nad finansową stroną funkcjonowania RAMY czuwa także Paweł Kwiatkowski, który jednocześnie zajmuje się dostawami materiałów niezbędnych na zajęcia plastyczne oraz innymi zamówieniami galerii. Na co dzień w RAMIE można spotkać również Kingę Kulkę oraz Michała Stopę, którzy odpowiadają na pytania klientów, zapisują osoby chętne uczestniczyć w zajęciach plastycznych lub wieczorach ze sztuką i kulturą różnych krajów. Każdy członek zespołu RAMY to barwna osobowość o ukształtowanych własnych poglądach na sztukę współczesną. Chętnie po zamknięciu galerii siedzą z filiżanką kawy lub dobrej herbaty i dyskutują o rynku sztuki w Polsce i nowych artystach. Galeria jest prawdziwym rajem dla artystów, koneserów sztuki oraz wszystkich tych, którzy lubią otaczać się pięknem. Niestety Marzena Bluszcz nie potrafi dobrze zarządzać swoim zespołem oraz samą galerią. Często wydaje sprzeczne polecenia, zapomina kto odpowiada za dane zadanie i zleca innej osobie wykonanie lub dokończenie tego samego. Na skutek tych decyzji właścicielki, różni członkowie zespołu wykonują działania zbliżone do siebie lub nawet dublują swoją pracę. W lutym Monika i Paweł przygotowywali niezależnie od siebie kosztorys organizacji warsztatów o sztuce i kulturze różnych krajów, jeśli odbywałyby się zarówno dwa razy w miesiącu. Ponieważ w lutym odbywały się w galerii dwie wystawy, nie mieli okazji do spokojnej rozmowy przy kawie, więc nie zorientowali się, że zajmują się tym samym, do momentu, gdy na spotkaniu całego zespołu na początku marca, Marzena poprosiła Pawła, aby przedstawił wszystkim kosztorys. Monika zaprotestowała: „Marzenko, przecież ja się tym zajmowałam. Już mówię…”. Paweł wszedł jej wówczas w zdanie, że to było jego zadanie i ma wszystko gotowe. Popatrzyli na siebie i od razu zrozumieli, że Marzena zapomniała, że zleciła już jednemu z nich to zadanie i poprosiła o zrobienie tego samego drugie. Właścicielka spokojnie powiedziała: „Widocznie źle się zrozumieliśmy. Nic nie szkodzi. Przedstawicie kosztorysy obydwoje i potem na ich podstawie stworzymy kosztorys ostateczny”. Marzena nie dostrzegała problemu w tym, że dwie osoby zajmowały się tym samym, podczas gdy obie mają wystarczająco dużo innych obowiązków, którymi mogliby się zająć, jeśli nie spędzaliby czasu nad kosztorysem. Takie sytuacje powtarzały się dość często – zdarzało się nawet, że do tego samego klienta bądź dostawcy w ciągu jednego dnia dzwoniła zarówno Monika, jak i Kinga lub Michał, w tej samej sprawie. Zawsze potem przezywając pod nosem, na wykręty, które musieli na szybko wymyślić, dlaczego dzwonią po raz drugi. Jednocześnie Marzena nie ma zwyczaju odpisywać regularnie na e-maile od pracowników, co często doprowadza do blokowania ich działań i wykonywania ich „na ostatni moment”, gdy uda im się porozmawiać z właścicielką telefonicznie lub zamienić więcej niż kilka zdań, gdy jest w RAMIE. Sama jednak często wymaga od swoich pracowników terminowości, zwłaszcza, gdy wyznacza im zadania „pilne i na teraz” lub nawet „na wczoraj”. W efekcie nie wszystko jest zrobione tak jak należy, od początku do końca, często brakuje też różnych dokumentów. Notorycznie poszukiwane są jakieś faktury. Zdarza się Jej także zlecić zadanie bez wskazania terminu jego wykonania po czym zrobić pracownikowi awanturę, że danej rzeczy jeszcze nie wykonał. Negatywne konsekwencje takiego zarządzania zespołem, uświadomiło Marzenie Bluszcz dopiero klika nieprzyjemnych sytuacji, które miały miejsce w maju podczas organizacji wystawy młodej, ale dobrze rokującej malarki z Poznania oraz uruchamiania w tym samym czasie warsztatów o sztuce i kulturze różnych krajów dwa razy w miesiącu. Chociaż, jak zawsze nad całością wystawy czuwała Marzena, to ze względu na konieczność wyjazdu, do rodziny do Krakowa, przekazała część obowiązków Michałowi, który znał się prywatnie z artystką i miał z nią dobry kontakt. Była to Jego pierwsza tak duża wystawa. Nie mogła powierzyć tego Monice, ani Pawłowi, gdyż oni byli zbyt zajęci warsztatami. Ciągle jednak obawiała się, że Michał sobie nie poradzi ze stroną logistyczną, dlatego zadzwoniła do Moniki i poprosiła ją, aby koniecznie zajęła się cateringiem na ten ważny wieczór. Asystentka, rozmawiając przez telefon z szefową, myślała żeby jeszcze upewnić się czy Michał się już tym nie zajął, ale potem nie miała czasu do niego zadzwonić, a nie widzieli się w galerii, gdyż Michał pracował na wieczorną zmianę, a ona przychodziła wcześnie rano i wychodziła jeszcze przed jego przyjściem. W końcu uznała, że Marzena wie co robi i zajęła się po prostu zamówieniem cateringu w firmie „Samo zdrowie”, z którą zawsze współpracowali, ponieważ właściciel powiedział, że nikt jeszcze do nich nie dzwonił, uznała, że wszystko jest w porządku i Michał po prostu wie, że to jest jej zadanie. Niestety nie miała racji. W dniu wystawy wszyscy byli podekscytowani, jak się wszystko uda oraz ile osób przyjdzie. Wszystko przebiegało zgodnie z planem – Marzena pochwaliła nawet Michała, że tak dobrze sobie poradził podczas jej nieobecności. Na dwie godziny przed wystawą przed RAMĄ zaparkował samochód firmy „Samo zdrowie”, a chwilę później drugi, znanej w całym Poznaniu restauracji „Magia orientu”. Marzena spojrzała z wyraźnym pytaniem w oczach na Michała. „Nie mam pojęcia, co tutaj robi „Samo zdrowie”, dogadałem się z „Magią orientu”, gdyż zależało mi, aby jedzenie podczas wystawy odnosiło się do sztuki naszej dzisiejszej artystki” – szybko zaczął mówić Michał. „Dlaczego zamawiałeś catering? – prawie krzycząc zaczęła Monika – Przecież Marzena do mnie dzwoniła z Krakowa, żebym się tym zajęła. Musiałeś o tym wiedzieć” – to mówiąc popatrzyła na właścicielkę, która właśnie sobie uświadomiła, że zapomniała zadzwonić do Michała i powiedzieć mu, że z cateringiem pomoże mu Monika. Mówiąc, że to jej wina Marzena zarządziła, aby cateringiem na wystawie zajęła się „Magia orientu”, a sama porozmawia z Krzyśkiem, właścicielem „Smaku zdrowia”, wyjaśni mu zaistniałą sytuację i poprosi, aby przygotowane jedzenie spakował i podzielił na pięć części, to wezmą je do domów po zamknięciu Galerii. Pomimo, że Marzena wzięła na siebie rozwiązanie problemu dwóch dostaw jedzenia Monika i Michał byli mocno zdenerwowani całą sytuacją. Po raz kolejny wykonali pracę, która nie była potrzebna. Czas, który przeznaczyli na powierzone im przez Marzenę zadanie mogli wykorzystać na inne, faktycznie potrzebne działania. Jednocześnie Michał całą tą sytuację odebrał jako brak zaufania ze strony Marzeny w stosunku do jego osoby, o czym powiedział właścicielce Galerii. Marzena oczywiście zaprzeczyła i ponownie potwierdziła swoje zadowolenie z wykonanej prze Michała pracy. Widziała jednak, że go nie przekonała i pomyślała, że będzie musiała włożyć sporo wysiłku w to aby na powrót utwierdzić Michała o tym, że jest bardzo dobrym pracownikiem. Wieczór mimo tego nieprzyjemnego incydentu był bardzo udany, przyszło wiele osób. Wszyscy chwalili pomysł z orientalnym jedzeniem, ale przede wszystkim wygłaszali zdania pełne zachwytu nad prezentowanymi obrazami. Dopiero gdy następnego dnia, Marzena zobaczyła faktury z dwóch firm za catering zdała sobie sprawę, że tak dłużej nie może być. Musi coś zmienić. „Może powinnam pójść na jakieś szkolenie z zarządzania…” – zaczęła się zastanawiać.