Radości, szczęścia, zdrowia oraz wielu
Transkrypt
Radości, szczęścia, zdrowia oraz wielu
UKAZUJE SIĘ OD 25 XI 1990 NR 1 (1050) 2 I 2011 R. CENA 2,90 zł (w tym VAT 7%) Nr indeksu 378968 ISSN 1231 - 4013 www.tygodnikzuzlowy. pl TYGODNIK ŻUŻLOWY Radości, szczęścia, zdrowia oraz wielu sportowych emocji na stadionach w kraju i świecie w sezonie 2011 życzy Wydawca i Redakcja Głosujemy na Tomka i Jarka Tomasz Gollob i Jarosław Hampel zostali nominowani w 76. Plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Tym samym kibice żużla właśnie ich mogą wybrać do czołowej dziesiątki najpopularniejszych sportowców roku 2010. Głosowanie w pierwszym etapie plebiscytu będzie trwało do 5 stycznia. Tym razem kibice najlepszego sportowca Polski 2010 roku wybiorą spośród dwudziestu pięciu nominowanych. Pierwszy etap to głosowanie w Internecie. W drugim etapie należało będzie wysyłać SMS-y. Zasady głosowania (za „Przeglądem Sportowym”): 1. rejestracja na stronie www.mistrzowiesportu.pl (adres e-mail, imię, nazwisko, numer telefonu, pełny adres: miejscowość, ulicę, nr domu i mieszkania, kod pocztowy), 2. wiadomość z linkiem na adresie e-mail, w który głosujący musi kliknąć, aby potwierdzić swoją rejestrację i oddać głos. Link umożliwia oddanie jednego głosu. Link jest generowany automatycznie w chwili rejestracji i może zostać wykorzystany w dowolnym czasie trwania głosowania, 3. wypełnienie ankiety z 10 polami, 4. wybór dziesięciu sportowców z listy nominowanych, 5. głos jest ważny, gdy dla każdego miejsca, w polach od 1 do 10, głosujący wybierze innego sportowca z listy Nominowanych Sportowców, 6. każdy z głosujących poprzez internet może oddać swój głos raz w trakcie trwania pierwszego etapu. Spośród wszystkich prawidłowo oddanych drogą internetową głosów komisja wylosuje 500, które wezmą udział w losowaniu nagrody. Tomasz Gollob wygrał Plebiscyt „Przeglądu Sportowego” w 1999 roku. W tym roku jest jednym z głównych kandydatów do triumfu. Przy okazji transmisji z niedzielnego (19 bm.) konkursu skoków narciarskich, Tomasz Gollob gościł w studio TVP. Jak podkreślał prowadzący, Maciej Kurzajewski, żużlowy mistrz świata wymieniany jest wśród potencjalnych triumfatorów. Głosy kibiców żużla na pewno się przydadzą Tomaszowi Gollobowi i Jarosławowi Hampelowi. PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Fot. Jarosław Pabijan (PhotoPress) Amerykanie w DMŚJ! USA zadebiutuje w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów. DMŚJ rozgrywane są od 2005 roku, ale jeszcze nigdy z udziałem USA. Jedyną drużyną spoza Europy była jak dotąd Australia. Krajowa federacja motocyklowa Stanów Zjednoczonych (AMA) zdecydowała się oficjalnie powołać reprezentację narodową do lat 21 i zgłosić drużynę do DMŚJ. Amerykanie będą walczyć w rundzie kwalifikacyjnej w Równem (1.05.2011) a ich rywalami o dwa premiowane awansem miejsca do półfinału będą Ukraina, Słowenia i Finlandia. Ścisły skład reprezentacji zostanie wyłoniony po tournee młodych Jankesów na Wyspach Brytyjskich, które zaplanowano na kwiecień 2011. W dniach 7-17 kwietnia drużyna pod nazwą USA Touring Team rozegra siedem meczów kontrolnych z zespołami wszystkich brytyjskich lig, a także młodzieżową reprezentacją Skandynawii. Do startu w DMŚJ przede wszystkim są przymierzani następujący zawodnicy, najbardziej znany junior Ricky Wells (finalista ostatniego jednodniowego finału IMŚJ w sezonie 2009), aktualny indywidualny mistrz USA juniorów Bryce Starks, a także Gino Manzares, Brad Pappalardo, Russell Green, Mike Buman i John Marquez. W walce o awans do najlepszej ósemki DPŚ reprezentacja seniorska USA będzie walczyła w rundzie kwalifikacyjnej w Landshut z Niemcami, Ukrainą i Finlandią. Awansuje tylko zwycięzca. Szeroką kadrę tworzą: Greg Hancock, Ryan Fisher, Chris Kerr, Ricky Wells, Kenny Ingalls, Billy Janniro, Buck Blair, Tyson Burmeister, Brent Werner, Gino Manzares. Niestety, oddala się wizja organizacji jednego z finałów IMŚJ w sezonie 2012 w miejscowości Daytona Beach, gdzie jedynie rozpoczęto budowę toru żużlowego. Do DMŚJ 2011 pierwszy raz w historii zgłosili się Amerykanie, a sensacją w środowisko jest brak Brytyjczyków, którzy jeszcze w sezonie 2010 na własnym torze zorganizowali finał, w którym zajęli czwarte miejsce. ML Wyścigowe abecadło W wydaniu nr 2 ,,Tygodnika Żużlowego” zainaugurujemy cykl publicystyczno-zdjęciowego poradnika dla kibiców żużla, w którym przedstawiać będziemy co tydzień przebieg wyścigu. W każdym z odcinków zilustrowany i opisany będzie specyficzny dla speedwaya manewr wykonywany przez zawodników na torze. Nieobca będzie nam typowo slangowa nomenklatura, a w celu wizualizacji przewodnika każdą część cyklu wzbogacimy adekwatnymi do treści zdjęciami. Jako pierwszy pojawi się jeden z najważniejszych żużlowych tematów - start. 2 Adrian ma w głowie kilka Rozmowa z Adrianem Miedzińskim - zawodnikiem Unibaksu Toruń - Jak się przygotowujesz do sezonu? Rutynowo czy może wprowadziłeś coś nowego? - Przynajmniej na razie to zdecydowanie rutyna. Niemniej będę dodawał pewne rzeczy, które sam wymyśliłem w trakcie sezonu i na pewno je wprowadzę. Tak więc będzie rutyna z małym dodatkiem... - Możesz zdradzić co? - Więcej ćwiczeń dynamicznych, więcej „rozciągania”, więcej pracy z fizjoterapeutą. Każdy ma swoje metody i ja także... - Na pewno trening ogólnorozwojowy urozmaicasz w jakieś gry, a więc jakie? - Bardzo lubię piłkę nożną. Gram w tej samej ekipie od jakiegoś czasu. Spotykamy się na hali i po prostu kopiemy. Rzadziej grywam w hokeja na lodzie, ale ostatnio za to coraz częściej w squasha. - Już wcześniej wiedziałeś gdzie będziesz jeździł w sezonie 2011... - Tak. Mój kontrakt z Unibaksem jest ważny do końca przyszłego sezonu. Zresztą w Szwecji i Danii też mam ważne umowy. Te trzy ligi są dla mnie najważniejsze. Być może coś jeszcze dojdzie, ale na razie nie mam pojęcia. - Mówiąc „coś” masz na uwadze ligę angielską? - Niewykluczone, ale w tym wypadku wiele zależy od zasad jakie będą panowały w Elite League. Anglia to generalnie „grubszy” temat. System rozgrywek jest tam bardzo rozproszony. Każda drużyna jeździ w inny dzień tygodnia. Ja zdecydowanie wolę tak jak w Szwecji czy Danii, że kolejki są w konkretne dni. W Anglii jest natomiast mały bałagan. Jeżeli jeszcze do tego dojdzie zła pogoda, to terminy tak bardzo się nawarstwiają, że można jeździć w każdy dzień tygodnia, a to nie dla mnie. - Wróćmy do kontraktu z Unibaksem. To chyba komfort dla zawodnika, że tak szybko wie, gdzie będzie jeździł... - Zdecydowanie tak. Zawsze staram się jak najszybciej dogrywać kwestie kontraktów z klubem i sponsorami, aby móc skupić się wyłącznie na przygotowaniu do sezonu. Dla mnie to bardzo ważne. - Czy decyzja o zakończeniu kariery twojego kolegi Wiesława Jagusia zaskoczyła cię, czy wiedziałeś o tym wcześniej i spodziewałeś się tego? - Było to dla mnie duże zaskoczenie. Co prawda wiedziałem, że nosi się z takim zamiarem, że ma nastąpić to w najbliższym czasie, ale sądziłem, że pojedzie ten dwudziesty sezon, że emocje odpadną, że będzie chciał się odkuć za rok 2010. - Jak się o tym dowiedziałeś? - Przypadkowo. Wszedłem na stadion i zobaczyłem małą grupkę ludzi przy boksie Wiesława. Podszedłem i usłyszałem, że postanowił zakończyć karierę. Wtedy ta informacja była już w mediach. - Rune Holta jest nowym zawodnikiem Unibaksu i twoim nowym klubowym kolegą... - Mieliśmy wiele okazji żeby porozmawiać. Znamy się przede wszystkim z dwóch Pucharów Świata. Spaliśmy jak zresztą cała reprezentacja w tym samym hotelu. - Holta to duże wzmocnienie? - To nie ulega wątpliwości. Jest bardzo Jarosław Hampel i Janusz Kołodziej mieli wystąpić w turnieju pożegnalnym Leigha Adamsa, który 5 stycznia 2011 zaplanowano w miejscowości Mildura w stanie Victoria. Ostatecznie obaj do Australii się nie wybierają. Turniej Adamsa to miał być hit zimy i nawiązanie do tradycji cyklu turniejów organizowanych w Australii w latach dziewięćdziesiątych pod nazwą „International Speedway Masters Series”, w których startowała większość zawodni- ków ze światowej czołówki. Niemniej start w Mildurze wciąż potwierdza Jason Crump, ale definitywnie zabraknie Hampela i Kołodzieja. - Zrezygnowałem z wyjazdu do Australii, bo kolidowałoby to z przygotowaniami do nowego sezonu - mówi Janusz Kołodziej. - Po prostu nie miałbym odpowiedniej ilości czasu przygotować się w stu procentach tak jak sobie zaplanowałem. Nieoficjalnie wiadomo, że Kołodziej decyzję o tym, że wystartuje w Mil- dobrym żużlowcem i zazwyczaj bardzo szybkim. - Odszedł Andersen, przyszedł, a właściwie wrócił Kus i Ząbik. Będziecie mocniejsi? - Trudno oceniać siłę drużyny pod względem nazwisk. Prawdę mówiąc po wszystko zależy od indywidualnej formy zawodnika w danym sezonie. - Jakie będą cele Unibaksu na sezon 2011? - Zdecydowanie awansować do finału Ekstraligi. Finał rządzi się już swoimi prawami i tu nie ma co planować. Spo- Adrian Miedziński od kilku sezonów utrzymuje równą, wysoką formę. Fot. Sebastian Stankiewicz (PhotoPress) tym względem - czyli na papierze - lepiej wyglądaliśmy w sezonie 2010, bo przecież byli Jaguś i Hans Andersen. Niemniej w latach poprzednich wyniki były znacznie lepsze niż ten w sezonie 2010, a składy jakby słabsze, bo przecież pomimo wpadek na przykład Zagara czy Drymla zdobywaliśmy tytuł, czy byliśmy w finale. Tak naprawdę to tykają się dwie najsilniejsze drużyny, a o tym kto wygra decyduje dyspozycja dnia. Oczywiście chcemy wywalczyć złoto, ale najpierw musimy być w finale. - Dlaczego sezon 2010 był dla ciebie gorszy niż poprzedni? - Słabsze były na pewno w moim wykonaniu play-offy. Rok wcześniej miałem zdecydowanie więcej szczęś- durze podjął w momencie, gdy nie wiedział jeszcze, że otrzyma stałą dziką kartę na cykl Grand Prix 2011 i stąd teraz nastąpiła zmiana planów. W Australii nie zobaczymy też wicemistrza świata Jarosława Hampela. - Proszę nie doszukiwać się w tym żadnych podtekstów - wyjaśnia Hampel. - Bardzo chciałem polecieć na Antypody i wystąpić w tych ostatnich zawodach Adamsa. Jednak pewne sprawy „zablokowały” mi wyjazd i z przykrością musiałem zrezygnować. Żałuję bardzo, bo wiele lat przejeździliśmy razem z Leighem. Rywalizowaliśmy ze sobą, ale też startowaliśmy w tych samych klubach. Adamsa szanuję nie tylko jako zawodnika, ale przede wszystkim jako człowieka. To naprawdę bardzo pozytywna postać w sporcie żużlowym. Szkoda, że kończy karierę. Australijski turniej pożegnalny Adamsa zostanie rozegrany na torze Olympic Park w Mildurze. Gościem honorowym będzie Tony Rickardsson, który jednak nie pojawi się na torze w roli zawodnika, ale zapowiedział, że wsiądzie na motocykl i pokona kilka kółek. Z bardziej znanych żużlowców zobaczymy natomiast m.in. Jasona Crumpa, Fredrika Lindgrena, Simona Steada, Chrisa Holdera, Tai Woffindena, Troya Batchelora, Darcy Warda i Tyrona Proctora. Oficjalna lista startowa nie jest jednak jeszcze znana. Leigh Adams w dość oryginalny sposób postanowił pożegnać się z torem. Zdecydował się bowiem na organizację trzech turniejów towarzyskich. Pierwszy odbył się w Lesznie (10.10), drugi w Swindon (17.10), a trzeci zaplanowano właśnie we wspomnianej Mildurze (5.01.2011). Przypomnijmy, że w Lesznie w obecności aż 10 tysięcy widzów zwyciężył Adrian Miedziński, a w Swindon Leigh Adams. Dla przypomnienia wyniki obu turniejów Leszno (10.10.2010): 1. Adrian Miedziński, 2. Leigh Adams, 3. Greg Hancock, 4. Jason Crump, 5. Damian Baliński, 6. Chris Holder, 7. Rafał Dobrucki, 8. Maciej Janowski, 9. Janusz Kołodziej, 10. Jarosław Hampel, 11. Przemysław Pawlicki, 12. Jurica Pavlić, 13. Grzegorz Zengota, 14. Simon Stead, 15. Darcy Ward, 16. Troy Batchelor, 17. Sławomir Musielak, 18. Piotr Pawlicki. Swindon (17.10.2010): 1. Leigh Adams, 2. Chris Holder, 3. Matej Zagar, 4. Simon Stead, 5. Mads Korneliussen, 6. Richard Sweetman, 7. Tai Woffinden, 8. Hans N. Andersen, 9. Troy Batchelor, 10. Darcy Ward, 11. Cameron Woodward, 12. Steve Johnston, 13. Shane Parker, 14. Justin Sedgmen, 15. Brian Karger, 16. Jason Lyons. Hampel i Kołodziej nie lecą do Australii! Jarosław Hampel (z lewej) i Janusz Kołodziej, podczas turnieju pożegnalnego Leigha Adamsa w Lesznie, który był bardzo udaną imprezą i zgromadził tysiące kibiców. Fot. Rafał Paszek TYGODNIK ŻUŻLOWY MIŁOSZ LIPPKI pomysłów... cia. Sprzęt który zakupiłem, okazał się bardziej trafiony. W sezonie 2010 muszę przyznać - trochę się pogubiłem w tych sprawach. W pewnym momencie zacząłem dużo inwestować, szukałem różnych rozwiązań. Zamiast iść lepiej szło w „drugą stronę”. Ale tak czasami jest, że jak człowiek chce dobrze, to nie wychodzi. Z perspektywy czasu wiem, że błędem było to, że zamiast wrócić do starych sprawdzonych rozwiązań wciąż próbowałem nowych... - Zdaniem fachowców wciąż jesteś tym zawodnikiem, który prędzej czy później znajdzie się w Grand Prix. A więc prędzej czy później, czyli kiedy? - Na pewno będzie to mój główny cel na sezon 2011. Mam z głowy eliminacje krajowe (Adrian zakwalifikował się do eliminacji z finału Złotego Kasku) i to jest naprawdę duże ułatwienie. To naprawdę są trudne turnieje i można w dość prozaiczny sposób pożegnać się z nadziejami, czego przecież w przeszłości doświadczyło już wielu zawodników. A ja jestem już w rundzie kwalifikacyjnej IMŚ i się z tego cieszę. - Do Grand Prix Challenge droga jednak daleka... - Tak, ale liczę, że dojdę do finału bez żadnych przeszkód. W Challenge zrobię natomiast wszystko żeby awansować. W sezonach 2009 i 2008 byłem w tych turniejach. Teraz jednak jestem dużo bardziej doświadczony pod wieloma względami, także mentalnie. - Janusz Kołodziej przed sezonem 2010 zmienił prawie wszystko. Klub, dietę, sprzęt. Efekt był piorunujący, bo znalazł się w Grand Prix. Czy nie potrzebujesz podobnej rewolucji? - Janusz miał kiedyś bardzo dobry sezon, potem było gorzej i znowu „wystrzelił”. U mnie jest trochę inaczej. Cały czas trzymam jakiś tam poziom. Nie było nigdy tak, że „wystrzeliłem”, a potem spadłem dużo niżej. Z tego powodu tak znaczna „rewolucja” w moim przypadku nie może wchodzić w grę. Nie chcę bowiem przedobrzyć. Mam pewne swoje pomysły, których nie będę jednak zdradzał. Bynajmniej nie wszystkich. A jak „wypali” w sezonie to co założyłem, to potem powiem co było kluczem do sukcesu. A mam w głowie kilka rzeczy, które chcę wprowadzić w życie. Jeżeli chodzi o przygotowanie, to wiem teraz, że mogę dać z siebie jeszcze o dwadzieścia procent więcej niż w latach poprzednich. - Byłeś na wakacjach? - Tak. Niedawno wróciłem z Tajlandii. - Maciej Janowski z WTS-u też tam był! - Wiem, ale wcześniej niż ja. Pierwsza opcja była taka, że chciałem polecieć na Dominikanę, ale ze względu na wybuch epidemii w pobliskim Haiti, aby nie kusić losu, odpuściłem ten „temat”. - Jak podobało ci się w Tajlandii? - Bardzo. Zdecydowanie odpowiadał mi klimat. Naprawdę odpocząłem. - Jak spędzisz Sylwestra? - Nie mam planów. Będzie to raczej decyzja spontaniczna. Podjęta w ostatniej chwili. - Jak udaje ci się pozyskiwanie sponsorów na nowy sezon? - W dziewięćdziesięciu procentach będę miał tych sponsorów, których miałem w sezonie 2010. Cieszę się, że mnie wspierają. To taka „moja paczka”. Być może znajdzie się ktoś nowy. Sponsorzy w speedwayu na ogół trafiają się w sytuacji, gdy ktoś naprawdę kocha ten sport. Rozmawiał: MIŁOSZ LIPPKI Doskonały Doskonały prezent prezent dla dla kibica kibica żużla żużla SEZON 2010 W ,,ŚWIECIE ŻUŻLA” Zgodnie z wieloletnią już tradycją po zakończeniu kolejnych rozgrywek przygotowaliśmy unikatowe wydanie kwartalnika „Świat Żużla”, zawierające wyniki sezonu 2010 i liczące 68 stron. Część po- święcona polskim rozgrywkom ligowym oraz kalendarzowym imprezom o charakterze mistrzowskim została przygotowana w sposób umożliwiający odtworzenie każdego meczu i turnieju na zasadzie „wyścig po wyścigu”, co pozwoli wypełnić lub stworzyć program z danych zawodów. Są też wyniki rozgrywek o medale mistrzostw świata i Europy, rezultaty ważniejszych turniejów to- warzyskich oraz inne istotne dla kibiców sportu żużlowego informacje. „Świat Żużla” Nr 4 Sezon 2010 zawiera obustronny plakat. Na nim mistrz świata Tomasz Gollob i wicemistrz świata Jarosław Hampel. Wydanie to, wraz z poprzednimi, stanowić będzie nigdzie indziej niespotykaną kopalnię wiedzy o sporcie żużlowym, służącą kibicom przez wiele kolejnych lat. (w) ,,ŚWIAT ŻUŻLA” W SPR ZEDAŻY D O 31.12 B R. Widziane z Rusi Czerwonej (123) Siedzi człowiek na rusińskim zagumniu, miętę popija (bez rumianku, bo żadnej mołodyci w okolicach; a zwłaszcza bez procentowej wkładki, albowiem i zainteresowania chwilowo nie te, a i wątroba leciwa), ucha nadstawiając na wieści z szerszego świata. A one, jużci, dochodzą, a one, jużci, psotne. Oraz mocno osobliwe - że ulubionym zwrotem się dziarsko podeprę. W macierzy otóż krakowskiej, gdzie zacna rezydencja Pana Marszałka Województwa, wielkie trzęsienie, by nie rzec brutalnie tudzież bezobcesowo: totalna rozpierducha! Z 21 departamentów urzędu wojewódzkiego ma zostać bodaj 14: to oznacza, że potrzebny będzie nowy schemat organizacyjny, nowe zakresy obowiązków dla każdego z zatrudnionych. A właśnie: urząd ma (ładna liczba, symetryczna) 1010 etatów, po rewolucji będzie o... ledwie 43 mniej. Więc o co w tym wszystkim chodzi? O oszczędności na płacach? E, tam: wiadomo, że najwyższe gaże się rozdysponuje, zagospodaruje jakoś, na bruk zaś pójdą maluczcy... Więc może o skuteczność działań: aby urzędnicy w lot łapali potrzeby petentów? Wykluczyć nie mogę, aczkolwiek wątpię, ażeby po tak totalnej itd. wielka instytucja błyskawicznie się przeorganizowała... Więc co? Mądrzejsi i bardziej doświadczeni sugerują, że chodzi o sztukę dla sztuki. Czyli o patent, sprawdzony w poprzednim już ustroju. Żeby gdy nie wiadomo co zrobić, trzeba zrobić reorganizację. Mietek na miejsce Staszka, Staszek za Józka, Józek za Franka, a Franek - na Mietkowe miejsce, naturalnie. Zarzuty, że nic się nie dzieje, że rutyna, że stara bieda, mamy odparte; a jeśli się okaże, że chłopy niespecjalnie sobie radzą, zawsze można za rok, dwa zrobić powtórkę. I znowu szafa grać będzie. Inni - złośliwcy - twierdzą, że reorganizacja to elegancka metoda pozbywania się - jakby rzekł pewien subtelny prawicowiec, „rzucony” na publiczne radio - złogów. Likwidując departamenty, likwidujemy stanowiska ich dyrektorów; będą konkursy, zatrudni się innych, ci zaś, teraz demode, odejdą bez problemów z odprawami, odszkodowaniami. To wszystko rozumiem, to jest prawdopodobne. Ale o co chodzi z wynalazkiem - o którym wiadomość też na moje sanockie zagumnie doleciała - pod tytułem „międzynarodowe mistrzostwa Speedway Ekstraligi”? O, tu już jestem dureń większy, niż na co dzień, dureń kompletny. Nie wiem. Chociaż - może? Eureka! To nowy produkt! Za Peerelu robiło się reorganizacje, w III RP premier Buzek fundował na dzień dobry „pinkowanie” niemiłych ideowym lub partyjnym rodowodem urzędników, w IV RP prawicowy dominator usuwał złogi - ludzie zaś inteligentni, wykształceni, pracują nad produktami. Czyż nie tu jest nasz pies pogrzebany? Produkt - dumny z bystrości tak na to patrzę i pod takim kątem to będę lustrował - prima sort, pycha, wręcz de lux. Jak wszystko, co wychodzi z tęgich głów nowej fali decydentów sportu żużlowego, tak spowity w gorset przepisów, zapisów, dyrektyw i ustaleń, że ani zipniesz człowieku małej wiary! Wszystko dopracowane, wszystko jasne, od początku do samego końca. Nagrody i kary, precyzyjnie określone. Gdyby każdy projekt ustawy, przygotowywany przez kształconych kauzyperdów, nicowany na niezliczonych posiedzeniach komisji, głosowany w sejmie, a następnie w senacie, był w podobnym stopniu wycyzelowany, nie narzekalibyśmy na niedoróbki legislacyjne, nie potrzebowali trybunałów żadnych ani prezydenckich kontrasygnat. Pięknie i wyczerpująco. Oczywiście, jestem za. Wprawdzie nie przepadam za nowościami, i gdybym mógł, chętnie np. jeździłbym do dziś polonezami, albowiem bydlątka były to obszerne, pakowne, nawet wygodne - ale też nie jestem zagorzałym wrogiem produktów, które mogą kogoś uszczęśliwić. A taki turniej - nie byle co, względnie nie w kij dmuchał. Markotno mi jednak z powodu głupiego: tradycji mianowicie. Nie wiem, czy wszyscy słyszeli, że jest takie coś jak indywidualne mistrzostwa Polski, impreza fajna, rozgrywana rok w rok tak długo, że pewnie ze świecą szukać kogoś, kto w pełni świadomie obserwował pierwszą jej edycję - i interesuje się żużlem nadal. I chyba jest też takie coś nie mniej pasjonujące, co nazywa się chyba Złoty Kask. To coś miało swój odrębny regulamin (swoją drogą, na jego podobieństwo skonstruowano po latach didko o nazwie Grand Prix) i jeśli TYGODNIK ŻUŻLOWY kogoś było stać na to, aby w tym samym roku wygrać jedno i drugie - o, to już był wyjątkowy gość! A obie imprezy coś ostatnimi laty kuleją, nie wszyscy są skłonni przystępować do eliminacji, a mówi się nawet, że nie każdemu chce się fatygować na finały; ponoć były takie przypadki. Mam więc zapowiedź nowego produktu, który będzie jakością tak doskonałą i wyborną, że nikt nie podskoczy - i mam stare, zacne produkty, nad którymi nikt nie umie w sposób odpowiedzialny i kompetentny zapanować. Pytanie natomiast - nie chce?; nie umie?; nie widzi potrzeby? - wisi nade mną bez odpowiedzi. Bo widzę to jakoś tak: gdyby istniejące produkty były doprowadzone do takiej doskonałości i powszechności, że nie znajduje się na nie kupiec jasne, że trzeba żwawo ruszać głową nad stworzeniem nowego, oczekiwanego przez PT Klientelę. Kiedy jednak coś, co dobrze działa, ma tylko nieciekawą politurę, to obiecanki skonstruowania nowego mechanizmu jedynie dlatego, że ktoś znalazł fajny lakier, wydaje mi się trochę zbyt ekstrawaganckim pomysłem. Co, rzecz jasna, ma oczywiście swoje zalety - rzecz w tym, że otoczenie intensywnym nadzorem organizacyjnym nowych mistrzostw pachnie mi tzw. położeniem lagi nad starymi, bogatymi w tradycje. Mogę się mylić i mylić się chciałbym. Taki to ze mnie marzyciel - na zagumniu rusińskiej chałupy nad kubkiem mięty deliberujący... WALDEMAR BAŁDA 3 FIUT, czyli: Film I Uwentualnie Telewizja Na Biegunie Północnym spotykają się dwaj Święci Mikołajowie. - Dlaczego jesteś taki smutny? - Bo w tym roku znów wypadło na mnie, że musiałem roznosić prezenty w Polsce. - Przecież Polacy to wspaniali ludzie! - Możliwe, ale zawsze, tak jak i tym razem, po powrocie od nich znów przez cały rok będę miał kaca! To jeden tzw. objaw poświąteczny. Są też inne. Po tzw. wielkim żarciu występują: nadmierne pocenie się, ospałość, uczucie duszności, uderzenia gorąca. Plus ostry nieżyt żołądkowy czy jelitowy, który objawia się bólami, najczęściej w nadbrzuszu i objawami kolki wątrobowej. Pojawiają się także nudności i biegunka lub zaparcia. Czyli nie trzeba było tyle się objadać i już! A więc święta, święta i po świętach. Dajmy im już spokój i dziś porozmawiajmy o... hobby. Niektórzy są tak gnuśni, że ich hobby to nasz tytułowy FIUT, czyli Film I Uwentualnie Telewizja. Są też inne przypadki: Pani pyta Jasia: - Jakie masz hobby? - A co to jest? - Hobby to coś, co lubisz najbardziej. - Aaa, to zupa grzybowa. Najlepiej, gdy ktoś uprawia zawód, który zarazem jest jego hobby. Dostawać kasę za swoją pasję, za przyjemność? Toż to ideał i szczęście absolutne! Tak właśnie mają żużlowcy, ale do nich przejdziemy troszkę później. Kiedyś i ja tak miałem za młodu, gdy dziennikarstwo było właśnie moją pasją. Już dawno się z tego wyleczyłem i teraz się tylko męczę tym pisaniem. I Czytelników też. No, ale z czegoś człek żyć musi. Bozia manny z nieba nie da. Nawet wody w wino nie chce zamienić. Ale na starość znalazłem sobie inne hobby: rajdy samochodowe, w których startowałem, boks, który sobie czasem potrenuję oraz jazda na motorze żużlowym, niestety z bardzo mizernym skutkiem. W zeszłym tygodniu w „TŻ” pisałem o dwóch wrocławskich zapaleńcach Robercie Ciupaku i Marku Olszewskim, uprawiających speedway amatorsko. Rzecz się nazywała: „Amatorzy ryzyka”. Zapomniałem dodać coś o trzecim, 38letnim Wojtku Marciniaku (ma leżącego i wciąż szybkiego stojącego GM-a!). Im za jazdę nikt nie płaci. Oni po pracy zasuwają „na szlace” za swoje zaskórniaki, a łamią kości tak samo jak zawodowcy, albo i bardziej. Podobnych „wariatów” w Polsce jest ze stu! Zapytałem ich, dlaczego wybrali takie dziwne, niebezpieczne i kosztowne hobby. - Każdy może grać w piłkę, w brydża itp., ale nie każdy może jeździć na żużlu. To taka ekskluzywna, niecodzienna pasja, prawda? - wyjaśnili. Coś w tym jest. Namówili mnie. Są już więc Olszewski, Ciupak, Marciniak i młody Michał Wróblewski z Wołowa. Jest jeszcze dwóch chętnych, w tym jeden ponoć z Wiszni Małej. I ja nieszczęśnik (właśnie negocjuję kevlar z prestiżową firmą KW). Ale i były rajder Krzysiek Jankowski z synem Krystianem, Waldek Szuba oraz cała famuła Bębasów też chce się pościgać amatorsko. To już jakaś epidemia szaleńców! Tak więc może się zdarzyć, że we Wrocławiu będą startować dwie drużyny Sparty: jedna w Ekstralidze, druga w tzw. nieprofesjonalnej dywizji! Są trzy opcje: dogadamy się z panią prokurent WTS-u Krysią Kloc, albo z prezesami TMSM mec. Andrzejem Malickim i Lucjanem Korszkiem... lub z prężnym Chełmcem Wałbrzych. Dlaczego nie? Tamtejszy prezes Paweł Isański również chce sobie pojeździć „szlace”. Zaś działacz Piotr Filipek złożył już wstępną propozycję. Dla nas speedway to jeno hobby, a dla zawodowych żużlowców to praca i hobby. Fajowo mają. Ale im wciąż mało adrenaliny! Otóż od kilku lat, najpierw za sprawą mistrza świata w boskie tajskim i w kick-boksingu Mariusza Cieślińskiego (opiekował się zawodnikami WTS-u, a teraz Jarkiem Hampelem), obecnie zaś dzięki Tomkowi Skrzypkowi (przejął on we Wrocku rolę „Cieślika”), ale nie tylko, chyba najmodniejszym wśród rajderów sposobem kondycyjnych przygotowań do sezonu jest właśnie kick-boksing. Dobry w te klocki jest ponoć Grzesiek Zengota, ale to co wyprawia na przyrządach, na tarczy i w zadaniowych sparingach Maciek Janowski (dzielnie sekunduje mu Piotr Świderski), to już jest kadra narodowa w kick-boksingu, jak żartobliwie zapewnia jej selekcjoner Skrzypek. Co więcej, Janowski nie uważa kick-boksingu li tylko za formę przygotowań do żużlowego sezonu. On chce trenować ten sport walki intensywniej i nie wyklucza, że kiedyś, w przyszłości mógłby spróbować swych sił na ringu! - To musiałaby być daleka przyszłość. Może za parę lat? Na razie najlepiej wychodzi mi uciekanie po całej sali, gdy z kimś walczę, he, he. Można jednak powiedzieć, że ogólnie lubię kick-boksing śmieje się Maciek i już poważniej dodaje: - W minionym sezonie, dzięki takim treningom, byłem bardzo dobrze przygotowany kondycyjnie i siłowo do żużla. Nie odczuwałem zmęczenia na torze. Tak czy siak, będę nadal ćwiczył sporty walki. - Te treningi wyrabiają siłę, koncentrację, refleks i wytrzymałość. I pobudzają chęć do rywalizacji. To się przyda na torze - dodaje Piotrek Świderski. Zaczepiam popularnego „Świdra”: - Treningi kick-bokserskie podnoszą testosteron, a ty i bez tego uważany jesteś za żużlowego walczaka. Nie będziesz więc za bardzo pobudzony? Piotrek: - Nie wyprzedzam po plecach rywali. Panuję nad swoimi akcjami na żużlowym torze. Staram się atakować z jakimś pomysłem. Polonii się udało Tomasz Gapiński w sezonie 2011 będzie zawodnikiem Polonii Bydgoszcz. Po kilku latach prób bydgoskim działaczom udało się skusić wychowanka Polonii Piła, aby w końcu trafił nad Brdę. Zdziwiony decyzją Gapińskiego jest prezes Stali Gorzów, Władysław Komarnicki. Gapiński otrzymał od klubu z Gorzowa ofertę, na którą przystał. - To była trudna decyzja, bo chciałem zostać. Ale ze względu na kontuzję, przeniosę się do pierwszej ligi. To teraz dla mnie najlepsze wyjście. Prawdopodobnie będzie to Polonia Bydgoszcz - powiedział PAP Tomasz Gapiński, który podczas finału IMP, 18 września w Zielonej Górze, złamał kość udową. - Chodzę już bez kul i z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. - Prowadziliśmy rozmowy między innymi z Grzegorzem Zengotą i Arturem Mroczką, ale nie zakończyły się one powodzeniem. Piąty senior w składzie kończy jego budowanie. Być może zakontraktujemy jeszcze tylko zagranicznego młodzieżowca bez gwarancji startów i zarobków. Na razie trudno powiedzieć kto nim będzie. Temat współpracy ze skautem z Wielkiej Brytanii jest aktualny, dostałem nawet SMS-a z informacjami od niego 4 - A czy tak ciężkie treningi kick-bokserskie, aż do skrajnego zmęczenia, nie przeszkadzają ci w wypełnianiu obowiązków małżeńskich, bo przecież wiemy, że jesteś nowo poślubionym żonkosiem? Piotrek: - He, he, wiem, o co ci chodzi. Nie jest źle, ale na ten temat musiałaby się wypowiedzieć moja żona. Myślę, że jednak daję radę. Oczywiście każdy żużlowiec kocha też poskakać na motocrossie, a zobaczcie co wyprawia Tomcio Gollob. Jak nie speedway, to cross, albo inne skutery wodne. Nawet, jak słyszałem, przymierzał się kiedyś do startu w rajdzie Paryż - Dakar, ale ponoć nie na motorze, tylko samochodem. Są ludzie uzależnieni od adrenaliny. Żużlowcy na pewno. Ja również. Skoro śliczna Martyna Wojciechowska może... Taki Adaś Łabędzki. Na żużlu wspaniale, widowiskowo i walecznie jeździł na torach klasycznych, długich i trawiastych. Kiedy skończył ze speedwayem, to się przesiadł na... wyścigowe łodzie, gdzie został mistrzem świata i Europy. Zapytałem „Łabędzia”, co jest niebezpieczniejsze, ściganie się na żużlu, czy na motorówkach? - To zależy. Jeśli sobie tylko „pyrkasz”, to łatwiej ci zapanować zarówno nad motorem żużlowym jak i nad wodnym ścigaczem. Trudność i niebezpieczeństwo wzrastają, gdy naprawdę walczysz o jak najlepszy rezultat, gdy celujesz w mistrzostwo. W speedwayowym biegu startujesz w czterech, rywalizujesz bark w bark na małej powierzchni. I osiągasz prędkość rzędu niecałych 100 kilometrów na godzinę. Na wodzie zaś walczysz z prawie dwudziestoma rywalami naraz, do tego dochodzi fala i wiele niespodzianek. I nawet w „wolniejszych” klasach np. T 550 czy S 550 śmigasz ponad 120 km/godz. i to się naprawdę odczuwa. W łódkach „przywala się” rzadziej, za to mocniej! odpowiedział. - Ale więcej kontuzji chyba odniosłeś na żużlu? - Nie da się ukryć. Przegrywałem starty i potem musiałem odrabiać straty na dystansie. Przez to na „szlace” połamałem wszystko co się dało: nogi, ręce, barki, a nawet kręgosłup i generalnie skończyłem swoją karierę w „czarnym sporcie” także właśnie ze względów zdrowotnych. Ale i potem w wyścigach motorowodnych także złamałem kręgosłup. Jakoś mnie wtedy wyciągnęli z wody i opatrzyli. Miesiąc później wywalczyłem mistrzostwo świata - śmieje się Adaś Ł. A więc sport to zdrowie. Za owo zdrowie wypijmy na Sylwestra. Sposób na kaca? Albo w ogóle nie „dawać w szyję”, albo do kaca nie dopuszczać. Do przyszłego roku Drodzy Żużlotelnicy (inaczej: żużlowi czytelnicy)! Oby nam się! - powiedział Jacek Wojciechowski, prezes Polonii Bydgoszcz. Bydgoski klub miał w tegorocznym okresie transferowym wielkie powodzenie wśród średniej klasy żużlowców. - Sami się do nas zgłaszali - informuje Piotr Januszkiewicz, menedżer marketingu Polonii. Byli wśród nich Peter Ljung lub Patrick Hougaard. Gdybyśmy chcieli, to z średniej klasy zawodników zgłaszających się do nas moglibyśmy stworzyć trzy drużyny. Zaskoczony decyzją Tomasza Gapińskiego jest Władysław Komarnicki, który jeszcze tydzień temu dawał osiemdziesiąt procent szans, że zawodnik zostanie w Gorzowie. - Jego zachowanie trzeba potępić, bo rozmawiał z klubami z pierwszej ligi, ale nas o tym nie informował - powiedział szef Stali Gorzów. Do kadrowej sytuacji Polonii Bydgoszcz, planów klubu w zakresie marketingu i awansu do Ekstraligi, wrócimy w kolejnym wydaniu, gdzie wypowiedzą się Jacek Wojciechowski, Marek Bąkowski i Piotr Januszkiewicz, działacze klubu. (szyk) TYGODNIK ŻUŻLOWY Dozowanie emocji Już po zamknięciu bieżącego numeru „TŻ” w czwartek 23 grudnia w Zielonej Górze odbyła się konferencja prasowa z udziałem prezesa zielonogórskiego klubu Roberta Dowhana. ZKŻ nie chciał wcześniej ujawnić, kto oprócz Roberta Dowhana pojawi się na konferencji. W ostatnim czasie zielonogórski klub dozował emocje. Najpierw podpisano kontrakt z Andreasem Jonssonem, potem z Jonasem Davidssonem, Rafałem Dobruckim i Gregiem Hancockiem. W ZKŻ-cie nadal wolne pozostawało miejsca na stanowisku szkoleniowca, gdyż dotychczasowy menedżer zespołu Piotr Żyto zakończy pracę 31 grudnia br. Następcą Żyty ma być Marek Cieślak, o którego zabiegał także jego pierwszy klub Włókniarz Częstochowa. 60-letni szkoleniowiec reprezentacji Polski ma podpisać z zielonogórskim klubem dwuletnią umowę. Marek Cieślak dotychczas prowadził ekipy: Włókniarza Częstochowa (1994-97), Van Pur Rzeszów (1998-99), Polonię Piła (2000) i od 2001 roku WTS Wrocław. W latach 1996 i 2006 ekipy prowadzone przez Marka Cieślaka wygrywały rozgrywki ekstraklasy. Jako coach narodowej reprezentacji prowadził biało-czerwonych do mistrzostwa świata w latach 2007, 2009 i 2010. Przymierzany do składu wicemistrzów Polski Kacper Gomólski podjął decyzję odnośnie swojej przyszłości. Wychowanek Startu Gniezno, którego pozyskaniem zainteresowany był także Falubaz Zielona Góra, nadal będzie bronił barw macierzystego klubu. Gomólski podpisał nowy, dwuletni kontrakt. - Zaraz po zakończeniu sezonu mówiłem, że interesują mnie dwa rozwiązania: pozostanie w Gnieźnie lub występy w Ekstralidze. Nie zrezygnowałem z marzeń o występach z najlepszymi żużlowcami na świecie, ale nie jest wykluczone, że uda mi się zrealizować ten cel wspólnie ze Startem. Dziękuję klubom za zainteresowanie moją osobą, to dla mnie powód do satysfakcji. Jednocześnie proszę o uszanowanie mojej decyzji - powiedział na łamach oficjalnej strony Startu Kacper Gomólski. Tak więc wszystkie tajemnice związane ze składem zielonogórskiego zespołu zostały rozwiane. Sześciu seniorów to: Piotr Protasiewicz, Rafał Dobrucki, Grzegorz Zengota, Greg Hancock, Andreas Jonsson i Jonas Davidsson, a o dwa miejsca juniorskie powalczą Patryk Dudek, Kacper Rogowski i Adam Strzelec. Menedżerem pierwszego zespołu będzie Marek Cieślak, a szkoleniem młodzieży zajmie się Andrzej Huszcza. MAREK STANISZEWSKI Kasprzak w Birmingham BARTŁOMIEJ CZEKAŃSKI Krzysztof Kasprzak - chyba najbardziej doświadczony Polak w Elite League ostatnich lat - podpisał kontrakt na starty w sezonie 2011 z Birmingham. - Cieszę się, że nadal będę mógł startować w Anglii. Wszystko wskazywało na to, że będę musiał odpuścić Elite League, bo mój dotychczasowy klub wycofał się z rozgrywek. Otrzymałem jednak konkretną propozycję z Birmingham i właśnie w tej drużynie będę startował w sezonie 2011 - powiedział Kasprzak na swojej stronie internetowej. Birmingham to piąty w karierze brytyjski klub Kasprzaka. Wychowanek Unii Leszno zaczynał starty w Elite League w 2003 roku w barwach Poole. Po trzech sezonach spędzonych w tym klubie (20032005) zrobił sobie roczny rozbrat z Anglią. W 2007 roku jeździł już dla Lakeside, w 2008 wrócił do Poole, a w 2009 związał się z Belle Vue. W 2010 roku najpierw repre- zentował Lakeside (wystąpił w 10 meczach i uzyskał średnią na bieg 2,043 pkt.), a w drugiej części sezonu Coventry (pojechał w 23 spotkaniach i wykręcił przeciętną 2,255 pkt.), z którym zdobył mistrzostwo. W przyszłym sezonie „Pszczół” w Elite League jednak nie będzie i został zmuszony szukać nowego klubu. Wybór padł na beniaminka z Birmingham. Oprócz Kasprzaka działacze związali się już z Danielem Kingiem i Duńczykiem Rene Bachiem. Żużel powrócił do Birmingham stosunkowo niedawno, bo w 2007 roku. Klub użytkuje obiekt Perry Barr Stadium. Znajduje się na nim 292-metrowy tor, którego rekordzistą jest Jason Lyons. 25 czerwca 2008 roku cztery okrążenia pokonał w czasie 56,6 s. Menedżerem drużyny jest Graham Drury (jednocześnie jeden z trzech promotorów). MIŁOSZ LIPPKI Janusz będzie bił się o mistrza świata! Kontrakt Ruuda przesłany faksem David Ruud oficjalnie w GTŻ-cie Grudziądz przez najbliższy sezon. do nas Szweda. Rozmowa z Jackiem Rempałą - zawodnikiem Orła Łódź Kolejny termin spotkania, czyli 22 Stosowny kontrakt został przez grudnia, także spalił na panewce. Aura grudnia i tegoż dnia znalazł się „na względna, że sparaliżowała połączenia przeciętną w sezonie 2010! Dość po- jego samolot z Tajlandii do Szwecji ma lidze. Jak udało ci się tego dokonać? nie chce przed świętami ryzykować wia mi to wiele satysfakcji. Szweda parafowany we wtorek, 21 faksie” klubowym. Przypomnę, że działacze GTŻ-u z za- wodnikiem, który w minionych rozgrywkach występował w Stali Gorzów, list w Europie okazał się być na tyle bezlotnicze. - David telefonował do nas, że 19 godzin opóźnienia i w związku z tym intencyjny podpisali 18 listopada. Z przyjazdu do Grudziądza - tłumaczy umową prezes Zbigniew Fiałkowski wiliśmy się, że podpisany kontrakt trafi kolei na oficjalne złożenie podpisu pod umówił się z Ruudem na jego przyjazd do Grudziądza. - Mieliśmy dwa terminy spotkania - Zbigniew Fiałkowski. - Dlatego umódo nas drogą faksową. Natomiast mimo wszystko, jeśli pogoda pozwoli, to za- - Masz 39 lat, a osiągnąłeś świetną wiedzieć że byłeś najlepszy w drugiej czenie? mogłaby mu jeszcze bardziej pomóc. Ja - Myślę że tak. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. - Masz oferty z innych klubów? dziesz mieć z niego pociechę - powie- częły się schody, a ściślej kłopoty z pogodą, która uniemożliwiła dotarcie dział Zbigniew Fiałkowski. TOMASZ SMOLAREK-CZAPIEWSKI Prezes GKP Gorzów przeprasza kibiców W numerze 51 z 19 grudnia 2010 roku „Tygodnika Żużlowego”, w tekście „Duńskie kontrakty w Stali Gorzów”, pisaliśmy o podpisaniu przez duńskich żużlowców umów ze Stalą Gorzów oraz późniejszej prezentacji w miejscowej galerii handlowej Askana. Prezentację zakłócili piłkarscy pseudokibice GKP Gorzów. Na nieprzyzwoite zachowanie fanów piłki nożnej, szybko zareagował prezes GKP, Sylwester Komisarek... W oświadczeniu napisał między innymi: - „W związku z nagannym zachowaniem kibiców Gorzowskiego Klubu Piłkarskiego na prezentacji zawodników Klubu Sportowego Stal Gorzów w Askanie, chcę przeprosić w imieniu własnym i zarządu obecnego na tej prezentacji Pana Prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, cały Zarząd Stali Gorzów oraz ich zawodników. Osobiście uważam, że są inne sposoby i miejsce na manifestowanie swojego niezadowolenia. Zachowania takie niweczą trud włożony w promowanie piłki nożnej w naszym mieście”. Znając od kilkudziesięciu lat Sylwestra Komisarka osobiście potwierdzam, że jego słowa przeprosin płyną z głębi serca. To były zasłużony piłkarz Stilonu Gorzów oraz innych drużyn okręgu gorzowskiego, a dzisiaj biznesmen, prezes GKP, a jednocześnie kibic speedwaya i nie tylko... To właśnie on na wszystkich balach charytatywnych Stali Gorzów na rzecz Hospicjum Świętego Kamila w Gorzowie bije rekordy licytacji i zachęca innych do wspierania zakupu sportowych souvenirów, przez co rosną kwoty tak potrzebne gorzowskiemu hospicjum. To właśnie on zainicjował zakup motocykla „Kamil”, wartego dzisiaj kilkaset tysięcy złotych i powtórne przekazywanie go na następne licytacje. To on kupował kaski Tomasza Golloba i Rune Holty za 8.000 złotych, przekazując je po roku na następne bale. Zarówno tym działaniom jak i prezesowaniu GKP należy jak najbardziej przyklasnąć, a w Gorzowie i całej Polsce, niechaj wszyscy kibice sportu wiedzą, że Sylwester Komisarek to kibic na równi speedwaya, jak i piłki nożnej oraz biznesmen nie obojętny na ludzkie cierpienia... MIROSŁAW WIECZORKIEWICZ dziej. Robiłem wszystko, żeby drużyna wydaje mi się, że moja obecność będę pracował przy silnikach, ale w swoimi warsztacie. Na pewno będę robił wszystko, aby poszło mu najlepiej. - No właśnie, na co stać Janusza w No i był awans. Niemniej samej decyzji elicie? sprawa zawodników. powinien być w ścisłej czołówce. Robił - Przy jego ambicji i dążeniu do celu myślą przystępowałem do sezonu. Nie wyobrażam sobie teraz odejść. Z tego co wiem działacze „są za mną”. - W sezonie 2009 jeździłeś dla KMŻ Lublin. W 2010 roku zmieniłeś barwy i punktowałeś dla Orła. Z perspek- tywy czasu to był dobry ruch... - Na pewno tak. Sezon 2009 był dla mnie smutny. Nie udało się awansować. Wierzyłem, że w Łodzi tak nie będzie. Działacze zbudowali silny skład, które dawał duże nadzieje. Decyzję podejmo- wałem bardzo szybko. Teraz mogę po- wiedzieć, że to był świetny ruch. - Sezon 2010, w którym brylowałeś w drugiej lidze to jednak już historia. Czy wiesz co zrobić, aby podobną formę prezentować w pierwszej? - To jest kwestia przygotowania, zwłaszcza sprzętowego. Niemniej, proszę mi wierzyć, w drugiej lidze poziom jest naprawdę wysoki. Nie da się wygrywać „jedną ręką”. Pewne porównanie mam, bo w trakcie sezonu trenowaliśmy we Wrocławiu czy Ostro- wie z zawodnikami z pierwszej ligi. - Sprzęt załatwi wszystko? - Na pewno nie. Ja całą karierę prak- Jacek Rempała zamierza startować do czasu, aż przestanie dobrze punktować. - Żużel to moje życie - zapewnia. Fot. Rafał Paszek - Wciąż niewielu wie, że ty nie tylko jesteś żużlowcem, ale coraz bardziej znanym tunerem... - Zawsze, a jeżdżę już 20 lat, przygo- towywałem silniki. - Teraz jest o tobie jednak głośno, bo Janusz Kołodziej jest w Grand Prix! - To prawda. Janusz zrobił wynik i nie mogę narzekać na brak pracy. tycznie jeździłem w Ekstralidze. Nie Współpracuje nam się świetnie. Jest który czeka mnie teraz. Sprzęt i kondy- magam innym, ale w szczególności doświadczałem zatem takiego skoku, cja to podstawa. Mogę jednak powiedzieć, że jestem w stanie zdobywać dużo punktów. Zrobię wszystko, żeby być jednym z najlepszych. - Działacze Orła nie chcą wiele mówić. Nieoficjalnie wiadomo, że Orzeł mają wzmocnić Trojanowski, bracia Szczepaniakowie, Drabik... nasze miejsce w pierwszej czwórce. - Jak układa ci się współpraca z Wi- toldem Skrzydlewskim? - Od początku bardzo dobrze. - Drużynie sponsora Witolda Skrzydlewskiego udało się awanso- wać dopiero za trzecim razem. Dlaczego? - Pan Witold wiele się nauczył przez te lata. Nabrał doświadczenia. Wcześniej myślał, że pieniądze spowodują, że momentalnie wywalczy awans, ale prze- TYGODNIK ŻUŻLOWY nie. Teraz będzie w czołówce. Powiem więcej, będzie bił się o mistrza świata! - Co sądzisz o nowych tłumikach? - Na razie nie wiadomo co nas czeka. Dla nas mechaników to naprawdę duży problem. Najgorsze, że jest koniec roku, i nie ma informacji. A najlepszą byłaby ta, że zostaje „po staremu”. Przy no- zadomowić się w speedwayu na dobre. - Wielu z krajowej czołówki... defektów, ale przede wszystkim także - Innym, czyli... gorzej. Nie wyobrażam sobie, aby miały Jeżeli tak się stanie, to czeka nas plaga - Nie myślałeś, przepraszam, masz swoje lata, może lepiej skupić się upadków. - Mówi się, że podstawowym pro- tylko na „tunerce”? blemem młodych polskich zawodni- sezonie jak ten miniony, że udało mi się mechanice i nie znają się na moto- giej lidze, to już w ogóle. Dopóki moje - Rzeczywiście, podstawy silnika po- - Jazda wciąż mnie cieszy. A po takim wyniki będą dobre, będę jeździł. Żużel spodzianek, a tę najważniejszą będzie podporządkował. I spełnił swoje marze- jemu. Na pewno się nie nudzę. pewno nie będziemy chłopcami do się utrzymamy, ale sprawimy wiele nie- lepszych. Praktycznie całe życie temu wych tłumikach silniki naprawdę pracują wygrać klasyfikację indywidualną w dru- bicia. Sądzę, że nie tylko bez problemu wszystko, aby znaleźć się wśród naj- moim zawodnikiem numer jeden. Po- - Wiem, że są prowadzone rozmowy z wieloma zawodnikami. Myślę, że na Sylwester Komisarek (z prawej) w towarzystwie Rune Holty na jednym z charytatywnych balów Stali Gorzów na rzecz Hospicjum Świętego Kamila. Fot. autor tekstu cowało nam się bardzo dobrze. Inni nie będę komentował. To nie jest Jednak wtedy David wyjechał na wczasy do Tajlandii i wówczas za- dzieć złego słowa na trenera. Współpra- bie. Przyznam, że nie biorę w ogóle pod awansowała do pierwszej ligi. Z tą krótko: warto mieć go w składzie, bę- - Zdecydowanie tak. Nie mogę powie- zawodnicy byli chyba też zadowoleni. deczny przyjaciel szef Stali powiedział umówieni byliśmy na 10 grudnia. Ruteckiego. Czy dla ciebie to zasko- - Pewne propozycje są, ale dla mnie wiskowym w Daugavpils. Następnie Władysław Komarnicki. - Mój ser- - Nie przewiduję tego, chyba że sobie tego zażyczy. Od sierpnia w jego teamie - Zostaniesz w Orle na sezon 2011? uwagę tego, że mogę jeździć gdzie in- gdyż uczestniczyłem w zebraniu środo- - Orzeł awansował, ale nieoczeki- jest mój brat Grzegorz. Są też inni. Nie dziądzanom prezes Stali Gorzów Warto dodać, że Ruuda polecił gru- radości. dził na każde zawody? wanie pozbył się trenera Zdzisława liczy się Orzeł. Chcę zostać w tym klu- przyznaje sternik GTŻ-u. - W pierw- wiele nerwów, ale teraz ma powody do cyklu Grand Prix. Będziesz z nim jeź- - Po prostu lubię jeździć i wciąż spra- wita do nas po świętach. szym niestety nie udało się spotkać cież żużel to sport. Stracił na pewno ków jest to, że niewiele wiedzą o cyklu.... winien znać każdy. Ale z drugiej strony to moje życie. Kocham ten sport. Za- młody zawodnik powinien mieć obok ników wiele Najlepiej jak będzie to były zawodnik. - Niewielu zapewne wie, że nie tylko ci, których ojcowie w przeszłości ścigali równo jazda jak i przygotowywanie silprzynosi satysfakcji... mi bardzo byłeś najlepszym jeźdźcem Orła, ale czuwałeś nad sprzętem kolegów... - Gdy ktoś miał jakiś problem, to sta- rałem się go rozwiązać. Dzięki temu atmosfera w drużynie była naprawdę świetna. Tworzyliśmy zgraną paczkę. Wynik nie wziął się jednak znikąd. Nie wszystko da się „wyjeździć” na torze. Musi być jeszcze to „coś”. - Janusz Kołodziej zadebiutuje w siebie kogoś, kto go w to wprowadzi. Nie przez przypadek sukcesy osiągają się na żużlu. Inni, pozbawieni tego, często są bezradni, choć talentu im nie brakuje. - Co będziesz robił w Sylwestra? - Spędzę go w domu... - Jesteś za stary na „balety”? - Chyba nie! Nie wiem. Dawno nie tań- czyłem. Być może czas to zmienić! Rozmawiał: MIŁOSZ LIPPKI 5 Kennett skupia się Kibice wskażą zasłużonych Artykuł dyskusyjny Na ruchomych tylko na Elite League W minionym sezonie Edward Kennett jeździł słabiej, choć chciał być skuteczniejszy. Fot. Tomasz Rosochacki Dla Edwarda Kennetta sezon 2010 nie był zbyt udany. Nie udało mu się dostać do reprezentacji narodowej, w polskiej lidze bardzo zawiódł kierownictwo GTŻ-u Grudziądz. Jedyny sukces, jaki udało się osiągnąć Brytyjczykowi, to mistrzostwo Elite League z Coventry „Bees”. - Miałem dobry sezon 2009 i nie powi- nienem był robić tak wielkich zmian, ale chciałem być lepszy. Jednak przyniosło to odwrotny skutek. Miałem problemy ze swoimi silnikami, co nie dodało mi też pewności siebie. Musiało upłynąć trochę czasu zanim wróciłem do dobrej dyspozycji - mówi Edward Kennett. Jego angielski zespół jednak postanowił wycofać się z rozgrywek, tym samym zawodnicy tego klubu zostali postawieni w trudnej sytuacji. - Czekamy co się wydarzy, my nic nie możemy w tej sprawie zrobić. Chciałbym jeździć dalej dla Coventry, jednak jeśli nie będzie takiej możliwości to będę musiał szukać sobie nowego klubu. Moje KSM nie jest wygórowane, dzięki czemu mogę znaleźć miejsce w wielu drużynach - mówi 24-letni Brytyjczyk. W nowym sezonie chce się skupić na lidze brytyjskiej i gdy będzie formie, to wtedy poszuka klubów w innych ligach. - Na początku sezonu nie planuję jeździć w ligach zagranicznych. Chcę zobaczyć w jakiej jestem formie. Jeśli będę w gazie, to w połowie sezonu chciałbym rozpocząć starty w Polsce. Dlatego ostatnie wydarzenia mogą być dla mnie niepokojące, ale wierzę, że to wszystko dobrze się zakończy - dodał Edward Kennett. (joj) W ubiegłym sezonie nie brakowało głosów sprzeciwu ze strony weteranów toruńskiego żużla, że Unibax nie zapewnia darmowych wejściówek dla tych, którzy w przeszłości reprezentowali barwy miejscowej drużyny. Przed świętami klub ogłosił więc, że wspólnie z lokalną redakcją „Gazety Wyborczej” organizuje swoisty plebiscyt wśród kibiców, którzy mają wybrać dzie- sięciu byłych żużlowców, startujących w LPŻ, Stali, Apatorze, czy Unibaksie. Dziesiątka, która otrzyma największą liczbę głosów, dostanie W nagrodę wejściówkę na cały sezon na mecze toruńskiego zespołu. W pierwszych dniach głosowania najwięcej kibiców (blisko połowa) zdecydowało się wskazać Wiesława Jagusia. D.L. Pod takim hasłem rozegrany zostanie w niedzielę, 9 stycznia, w Ostrowie Turniej Halowej Piłki Nożnej Żużlowców i Mechaników. W zmaganiach weźmie ekipa żużlowców „Speedway Stars”, a dochód z imprezy wesprze Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. W hali gimnazjum nr 4 przy ulicy Krotoszyńskiej zagra dziesięć drużyn sześć zespołów złożonych z mechaników, reprezentacja ŻKS Ostrovia, drużyna żużlowców oraz dwie ekipy reprezentujące sponsorów imprezy - firmy Alpodach oraz Auto Partner Mercedes Garcarek z Ociąża. - Rozpoczniemy od rywalizacji w pięciozespołowych grupach. Tam każdy mecz potrwa 10 minut. Dwie najlepsze ekipy z każdej grupy awansują do półfinałów. Od tej fazy mecze będą trwały 2x10 minut. Początek imprezy zaplanowaliśmy na godzinę 12.00. Zakończenie przewidziane jest około 19:00-19:30 - mówi Adam Jaziewicz, jeden ze współorganizatorów turnieju. Swój udział w zmaganiach potwierdziły ekipy mechaników z Ostrowa, Bydgoszczy, Torunia, Zielonej Góry, Leszna i Częstochowy. W drużynie „Speedway Stars” zagrać mają m.in.: Piotr Protasiewicz, Grzegorz Walasek, Patryk Dudek, Grzegorz Zengota, Przemysław Pawlicki, Maciej Janowski. - Prowadzimy także rozmowy z menedżerem Tomasza Golloba. Nie chodzi o to, by mistrz świata zagrał w naszym turnieju, ale by pojawił się w Ostrowie, spotkał się z kibicami i rozdawał autografy - dodaje młodszy z braci Tajchertów. Jak to bywało w latach poprzednich, impreza ma szczytny cel. - Co roku organizujemy turnieje piłkarskie mechaników oraz żużlowców. W tym roku wypadło na Ostrów. Jesteśmy prężną grupą mechaników żużlowych z Ostrowa i działamy tak, by impreza wypadła jak najlepiej. Jeszcze walczymy o sponsorów, by dopiąć budżet i jak najlepiej ugościć zawodników i mechaników. Warto podkreślić, że dochód z turnieju zostanie przeznaczony na cele charytatywne, bo gramy w tym samym terminie co Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy - dodaje Przemysław Tajchert. MACIEJ KMIECIK Metanol w żyłach - pomoc w sercach Wakacje w Ameryce Rozmowa z Mariuszem Puszakowskim - zawodnikiem KMŻ Lublin - Szybko zdecydowałeś się na przedłużenie kontraktu z KMŻ Lublin na sezon 2011. Co cię do tego skłoniło? - Atmosfera panująca w klubie i ludzie, którzy tam pracują. Lublinianie wyciągnęli do mnie rękę przed sezonem 2010, bo wiadomo na jakim byłem dnie sportowym. Miałem pewne oferty kontraktowe, ale nie było to wtedy nic konkretnego i właśnie oni dali mi w miarę przyzwoite warunki. Na początku nie była to żadna rewelacja, ale w trakcie minionego sezonu było coraz lepiej. KMŻ pomógł mi jeszcze sprzętowo, bo zauważono, że dobrze sobie radzę. W związku z tym, gdy tylko wróciłem z wakacji po sezonie, od razu przystałem na przedłużenie umowy, nawet nie spotykaliśmy się już z działaczami, lecz drogą elektroniczną zapięliśmy wszystko na ostatni guzik. - Czy miałeś propozycje z innych klubów? - Nie ukrywam, że GTŻ Grudziądz coś tam mi proponował, a trener Zdzisław Rutecki rozmawiał ze mną o Orle Łódź, ale szczerze powiem, że zbyt długo nie zastanawiałem się nad drugą ligą. Stwierdziłem, że daje mi ona dużo więcej jazdy, prawie w każdym meczu pięć lub sześć wyścigów, a to mnie satysfakcjonuje. Postanowiłem skusić się na jeszcze jeden rok w drugiej lidze, żeby zobaczyć co z tego wyjdzie, a jestem też przekonany, że za rok awansujemy z KMŻ do pierwszej ligi i jeszcze w niej pojeżdżę. - Podpisałeś jednak kontrakt jako jeden z pierwszych zawodników i nie wiesz na dobrą sprawę jakim KMŻ będzie dysponował składem... 6 - Zgadza się. To co się dzieje wśród polskich działaczy jest dziwne. Ustala się jakieś reguły finansowe, a potem się je łamie. Widać, że nie było sensu się spieszyć, ale ja nie chciałem też zwlekać z umową. Regulamin finansowy był w pewnym sensie postrachem, ale nie do końca. Najpierw miał on od razu obowiązywać, potem od pierwszego grudnia, a skończyło się na tym, że pewnie wcale nie będzie aktywny w tym sezonie. Tym się nie kierowałem, bo wiem, że jeżdżąc w Lublinie mam dobre warunki. Wolę być w drugiej lidze pierwszym lub drugim zawodnikiem drużyny niż piątym w pierwszej lidze. - Czy w lubelskim klubie poczułeś wiatr w żaglach i sądzisz, że możesz jeszcze coś osiągnąć w sporcie żużlowym? - Nie chciałbym wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo cóż ja mogę w tym żużlu osiągnąć? Na pewno jadąc na każde zawody daję z siebie wszystko, ale jestem tylko człowiekiem i raz wychodzi mi lepiej, a raz gorzej. Druga liga nie jest już tą samą ligą co kiedyś, można zapytać o to każdego zawodnika. Chłopacy mocno się dosprzętowili i nie zdobywa się łatwych punktów. Niektórzy zawodnicy w drugiej lidze męczą się strasznie, a w Anglii robią komplety. Na moim przykładzie widać, że można coś osiągnąć, bo przecież dostałem się do półfinału IMP, a na zawodach w Łodzi popełniłem błąd, bo miałem szansę nawet na finał. Wystartowałem też jesienią w zawodach jubileuszowych Piotr Śwista. Rozumiem, że koledzy przyjechali tam testować sprzęt, ale w takiej stawce zająłem trzecie miejsce za Jarosławem Hampelem i Rafałem Okoniewskim w całkiem doborowej stawce. Wydaje mi się, że psychika, inny sposób myślenia i pewność siebie - to są elementy, które odbudowałem w drugiej lidze. Cieszę się po każdym wygranym wyścigu i jestem zadowolony z ostatniego sezonu. - Jesteś wychowankiem Apatora Toruń i przeżyłeś już sportowo Wiesława Jagusia, bo on zakończył karierę. Zaskoczyła cię jego decyzja? - Przyjaźnimy się dość blisko i wiedziałem o tym już w trakcie sezonu, że Wiesław nosił się z tym zamiarem. On przebąkiwał po prostu o tym, ale ostateczna decyzja mnie zaskoczyła, bo znając jego charakter i podejście do tego sportu liczyłem, że pojeździ dłużej. Wiesław Jaguś mnie rozczarował, ale szanuję jego decyzję, nadal się przyjaź- Mariusz Puszakowski zimą musi odpocząć od żużla, by na wiosnę poczuć głód jazdy. Fot. Adrian Skorupski TYGODNIK ŻUŻLOWY piaskach Ani to żart, ani też poważna rzeczywistość. Z reformy wyszła antyreforma. Na każdym możliwym froncie upiory reorganizacji straszą pomysłami i żenującym niezrozumieniem powagi sytuacji. Towarzystwo decydujące o obliczu polskiego żużla postawiło na chaos. Sztuka ratowania dyscypliny przeradza się w niepokojący dramat. Najwidoczniej ciemna strona mocy zawładnęła żużlowym światkiem. Od Ekstraligi po drugą ligę. Nic tylko ciemność. Co pomysł to ryzyko. Co decyzja to zdrada. Można mieć nieodparte wrażenie, że rodzimy żużel wszedł na ruchome piaski, które niestety nie prowadzą ku lepszej przyszłości. KSM już był. Został wygwizdany i schowany głęboko do szafy. Żeby już nie straszył. A tu pojawia się nowa wróżba. Tym razem KSM ma być lekiem na całe zło. Miał przynieść ograniczenia wydatków. Już wiemy, że nic z tego. Ważnym ogniwem najlepszej żużlowej ligi świata mają stać się krajowi juniorzy. Ci sami, którzy jeszcze w ubiegłym sezonie byli niemal niepotrzebni i często odgrywali rolę statystów. Teraz nagle mają wpływać na nimy i do siebie dzwonimy oraz rozmawiamy o żużlu. Szkoda mi po prostu, że tak doskonały zawodnik, były uczestnik cyklu Grand Prix, a przede wszystkim mój partner z treningów ogólnorozwojowych już nie uprawia żużla. Cóż, teraz muszę trenować zimą razem z młodzieżowcami Unibaksu Toruń, ale też jest przyjemnie. - Czy zimą będziesz jeszcze wyjeżdżał do innych krajów, a może pościgasz się na lodzie? - Lód mnie nie interesuje. To kiedyś było zabawą, a w ostatnich latach stało się niebezpieczne. Wiadomo, że chłopacy przygotowują teraz na zawody specjalne silniki, a ja pojechałem kiedyś do Opola i „skasowałem” cały przód motocykla. Jeździłem za darmo, a przez upadek straciłem około sześciu tysięcy złotych. Teraz zimę spędzam już tylko na treningach ogólnorozwojowych. Ćwiczę sześć razy w tygodniu. - Spędziłeś, jak co roku, atrakcyjne wakacje w USA. Co robiłeś w Ameryce? - Chciałbym podziękować kolegom, a zwłaszcza Tomaszowi Hampelowi, zawodnikowi, który ściga się w Kalifornii i nie ma między nim i znanym nam Jarosławem Hampelem żadnego pokrewieństwa. W Costa Mesa ugościł mnie bardzo miło. W USA byłem na torze, także w Aubourn, gdzie w zawodach ścigał się Tomasz Bajerski. Dostałem propozycję startu w turnieju od Davida Joinera, lecz zrezygnowałem. W tym roku miałem dużo jazdy, a będąc w USA całkowicie wyłączyłem się już z uprawiania sportu. Wiadomo, że takie zawody czasami różnie się kończą. Nie chciałem nabawić się kontuzji i musiałem odmówić. - Czy kiedyś wystartujesz w mistrzostwach Australii lub polecisz na mecze rozgrywane w USA? - Nie. Jestem takim zawodnikiem, który ma inny charakter. Zimą muszę odpocząć od żużla, bo wtedy na wiosnę czuję głód jazdy. Siadam po prostu na wyniki meczów. Ze skrajności w skrajność. W tym przypadku ekstremizm nie był jednak konieczny. No i jeszcze jeden jakże drażliwy problem. Osiem czy dziesięć drużyn wystartuje w naj- wyższej klasie rozgrywkowej w 2012 roku? Swoje trzy grosze dokładali w tym temacie „spółkowicze” z Ekstraligi, telewizja i szef PZM. Niemal codziennie decyzja zmieniała swój cha- rakter. Stanęło chyba na dziesięciu drużynach. Choć zdecydowanie podkreśliłbym słowo chyba. Największy zamęt wprowadziło jednak towa- rzystwo z I i II ligi. To oni przygotowali regulamin finansowy. Ten miał przedłużyć żywot klubów, a przy okazji pognębić zawodników. Autorzy pomysłu piali z zachwytu. Żużlowcy rzucili się z kry- tyką. Regulamin finansowy jednak nie funkcjonuje. I już chyba nikomu nie zależy, aby wszedł w życie. Po co, więc było tyle zamieszania? Zamiast pisać regulaminy proponuję zachować umiar i roztropność. GKSŻ też ma „ciekawe” i niepotrzebne po- mysły. Choć kalendarz rozgrywek prze- pełniony jest do bólu. Pomimo faktu, że kibice zapatrzeni są przede wszystkim na ligę. To i tak Piotr Szymański chce, aby o tytule indywidualnego mistrza Polski decydowały aż trzy turnieje. Wyklu- czone, więc będą niespodzianki. Koronę zaś już przed sezonem najlepiej będzie zanieść Tomaszowi Gollobowi. Mam wrażenie, że polski żużel obiera angiel- ski kierunek. KSM-y, sztuczne osłabianie drużyn, status gościa. Te wynalazki ostatecz- nie pogrążyły żużel na Wyspach. I pewnie po- dobnie będzie w Polsce. Już niedługo Ekstraliga straci miano najlepszej żużlowej ligi na świecie. DAWID LEWANDOWSKI motocyklu i bawię się jazdą, a gdy startuję non stop, to nie mogę sobie znaleźć miejsca. Obecnie ładuję akumulatory, jak to mówi trener Jan Ząbik, a potem lepiej się z tym czuję na wiosnę, gdy bez kontuzji rozpoczynam sezon. - Robert Dados i Paweł Staszek, czyli wychowankowie Motoru Lublin, trafili kiedyś do klubu z Grudziądza i przeprowadzili się tam na stałe, a czy tobie spodobał się Lublin i pomyślisz o przeprowadzce? - Szczerze mówiąc, to miasto jest piękne, a starówka przypomina mi toruńską. Nie mam jednak planów związanych z przeprowadzką. Mieszkam z rodzicami i muszę opiekować się swoim domem oraz gospodarstwem. Rok temu zastanawiałem się nad wyjazdem na stałe do USA, a byłem wtedy w kryzysie i też nie podjąłem takiej decyzji. Za dużo spraw trzyma mnie w Polsce. - Czyli jesteś skazany na dojazdy do Lublina? - Tak, ale nie jest to problem. Jadę tam w piątki, a jeżeli mamy zawody wyjazdowe, to trenuję na torach w Grudziądzu i Toruniu, za co dziękuję miejscowym działaczom. - A Amerykę już skreśliłeś z planów? - Nigdy nie można mówić nigdy, ale raczej moje myśli skupiają się na Polsce. Jeżeli tylko będzie mnie stać, to co roku polecę do USA na wakacje, bo wizę mam ważną jeszcze przez siedem lat. Odwiedzam tam znajomych, mam ich z roku na rok coraz więcej. Gdy lecę na wakacje, to o mało nie pobiją się o mnie, gdyż każdy chce, abym był u niego chociaż przed dwa, trzy dni. Podróżowanie po USA nie jest kłopotliwe, bo siedemset kilometrów przejeżdża się tam w siedem godzin. Teraz byłem nad samym oceanem, w Los Angeles i w skateparku. Zabawa na kolejkach górskich i adrenalina, która tam się wydziela są nieporównywalne do żużla. Po takim czymś nie miałbym żadnych obaw przed meczem. Polubiłem Amerykę, bo zawsze wyrywam się tam z ponurej pogody w Polsce. W listopadzie jest tam około trzydziestu stopni. Zazwyczaj przebywam w USA trzy, cztery tygodnie. Naładowuję się tam słońcem i wracam opalony, z chęcią do życia. Korzystając z okazji pozdrawiam wszystkich sponsorów, którzy wspierali mnie w sezonie 2010, a także kibiców w całej Polsce. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Piłka po stronie Unii Leszno Rozmowa z Władysławem Komarnickim - prezesem Stali Gorzów - Czy Stal Gorzów jest jeszcze zainteresowana pozyskaniem braci Pawlickich? - Dla mnie sprawa wydaje się oczywista. Właścicielem, nazwijmy to karty zawodniczej, jest Unia Leszno. W związku z tym, że zarząd tego klubu podjął suwerenną decyzję, dla mnie jasnym jest, że nie ma innego stanu jak pogodzenie się z tym, że bracia Pawliccy są zawodnikami Unii Leszno. - Ale bracia i ich ojciec nie mogą porozumieć się ze swoim klubem... - To taka subtelność, o której nie chciałbym się wypowiadać. Nie wiem co jest tego powodem. Bardzo mi szkoda, że Przemysław Pawlicki nie będzie u mnie jeździł. Nie ukrywam, że on tego chciał, bo mógłby ścigać się u boku mistrza świata. - Zapytania do Leszna w sprawie braci złożyły kluby z Bydgoszczy i Gdańska. Prezes Józef Dworakowski zapowiedział, że może wypożyczyć ich do pierwszej ligi, czyli w zasadzie temat Stali Gorzów od początku nie istniał... - Ja też tak to zrozumiałem. Moim zdaniem ta decyzja była nieodwołalna, gdy prezes Dworakowski powiedział o tym na posiedzeniu Ekstraligi i potem publicznie kilka razy. Od samego początku rozmawiałem z prezesami Dworakowskim i mecenasem Ślotałą o tym, że ewentualnie Przemysław Pawlicki zostanie w Stali Gorzów, a Piotr w Unii Leszno. Innych klubów ekstraligowych nie rozpatrywałem. Ale, jak powiedziałem, to już kwestia Unii Leszno. - Dlaczego drugi rok z rzędu toczy się sprawa Pawlickich i tak trudno ją rozwiązać? - Przemysław Pawlicki na pewno jest zawodnikiem, który powinien jeździć w Ekstralidze. To żużlowiec kompletny i ładnie się rozjeździł w Stali Gorzów. Decyzje, które zapadają w zarządzie Unii Leszno nie mogą być przeze mnie komentowane. Moje trzymiesięczne zabiegi o zawodnika skończyły się jak się skończyły. Podejrzewam, że teraz iskrzy na linii Pawliccy z ojcem na czele a Józef Dworakowski. Mnie nie wypada tego komentować. - Co pan teraz zamierza? - Czekam, jeżeli zarząd Unii Leszno zmieni zdanie, to jestem na tyle wiarygodnym partnerem, że zarząd Unii może ze mną wrócić do stołu rozmów o każdej porze dnia. - To znaczy, że żadnych kwot odstępnego za wypożyczenie nie ustaliliście? - Były tylko rozmowy wstępne pod tytułem: wola obu stron, ale to się wszystko zmieniło. - Sugerowano, że jesteście w Gorzowie uparci i wyślecie do Leszna prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, aby przekonał Unię... - To była irracjonalna plotka, kaczka dziennikarska. Prezydent nie zajmuje się takimi sprawami. - Podpisał pan kontrakty z Nielsen Krystianem Iversenem i Hansem Andersenem. Ten pierwszy nie chciał walczyć o miejsce w składzie Falubazu Zielona Góra z Grzegorzem Zengotą, a w Stali ma być w takim samym położeniu - rywalizować o skład z Gapińskim, Zagarem i Andersenem? - Jeżeli wierzyć w słowa, a nie mam powodów, żeby nie wierzyć, to Iversen skwapliwie skorzystał z naszej propozycji, bo w Stali jeździć ma trzy czwarte duńskiej drużyny narodowej. Andersen, Pedersen i Iversen doskonale się dogadają w Gorzowie. - Jak pan przyjął wybór Tomasza Golloba na Osobowość Roku 2010 w FIM? Prezes Władysław Komarnicki nie zamierza komentować tego, co dzieje się między teamem Pawlickich a Unią Leszno. Fot. Rafał Paszek - Polski żużel, a szczególnie PZM, powinien zrobić wszystko, aby czerpać z tego korzyści przez lata, bo taka sytuacja nigdy się już nie powtórzy. Jeśli zaniedbamy coś, to inne pokolenia będą na nas wściekłe. Nie oszukujmy się, nie mamy w sportach indywidualnych takich sukcesów. To, że Gollob został twarzą dyscyplin motorowych na świecie jest ewenementem w skali świata. Sporty motocyklowe są za Formułą 1, a nasz Gollob jest pierwszy. Pokolenia nas znienawidzą, gdy tego nie wykorzystamy. - Grzegorz Ślak, przyjaciel Tomasza Golloba, proponuje, aby powołać Superligę Żużlową, czyli coś na wzór Ligi Mistrzów w piłce nożnej. Czy to może być strzał w dziesiątkę w kwestii promocji żużla? - Nie chcę się w tym względzie wypowiadać, bo za małą mam wiedzę. Można dywagować, ale Bóg wie jakby to wyszło. Do tego problemu powinni zabrać się ludzie o wysokim anturażu i oddaniu sportowi oraz menedżerowie. - W zeszłym sezonie mówił pan, że Oskar Atrakcje na siłę Zapytam wprost. Po co polskim kibicom trzy finały indywidualnych mistrzostw Polski? Ani to wielce wyjątkowe, ani też spektakularne. I co najważniejsze jedna seria Grand Prix w zupełności wystarczy i jest dostatecznie nużąca. Prawda jest taka, że polskich kibiców interesuje przede wszystkim liga. Inne turnieje już nie są specjalną atrakcją dla kibiców. W ostatnich latach finały indywidualnych mistrzostw Polski nie gromadziły na trybunach kompletu widzów. A przecież finał był tylko jeden. Niepowtarzalny. Trzy turnieje siłą rzeczy rozbijają emocje. Mniejsze emocje, mniej kibiców. Z zainteresowaniem może być jeszcze gorzej, jeśli szybko wykreują się faworyci. O co w przypadku rodzimego żużla nie jest trudno. A co z niespodziankami? Piękny był sukces Adama Gollob uzyska licencję żużlową w barwach Stali Gorzów. Dlaczego nie przystąpił do jesiennego egzaminu? - On jest prowadzony w sposób bardzo rozumny. Ojciec i wujek bardzo ładnie i powoli wprowadzają go w świat żużla. Gdy uznają, że nastąpił odpowiedni moment, to Oskar będzie żużlowcem. Może tak się stanie, że wujek – Tomasz Gollob będzie odchodził, a bratanek przyjdzie na jego miejsce. - W Bydgoszczy zmienił się prezydent. Rafał Bruski jeszcze przed wyborami obiecał bydgoszczanom, że zrobi wszystko, aby Tomasz Gollob wrócił do Polonii po wypełnieniu kontraktu ze Stalą... - Nauczyłem się jednej rzeczy: retoryka przedwyborcza to tak jakby próbować złapać w powietrzu babie lato. Podchodzę do tego bez emocji. - Czy uważa pan, że Władysław Gollob powinien zostać prezesem Polonii Bydgoszcz? - Na miejscu pana Władysława głęboko bym się nad tym zastanowił. - Biorąc pod uwagę wiek? - Nie. Można się przecież otoczyć ludźmi młodymi i wiele osiągnąć. Dzisiaj bycie prezesem to wyzwania. Trzeba włożyć w to mnóstwo pracy. Jeśli ktoś chce pracować ciężko, to musi się na to nastawić. Gdybym miał dzisiejszą wiedzę dziesięć lat temu, to głęboko bym się zastanowił nad podejmowaniem się funkcji prezesa Stali. - Czy odetchnął pan z ulgą po tym, gdy Włókniarz Częstochowa i Betard WTS Wrocław zaczęły kompletować składy na nowy sezon i nie będą raczej chłopcami do bicia? - Bardzo się z tego ucieszyłem. Bałem się słabych drużyn w Ekstralidze, bo mogły one powodować wyniki w stylu 60:30. Zabrałoby to innym pieniądze, bo jednak większość z nich wynika z punktówek. - Czy Ekstraliga 2011 będzie ciekawa? - Głęboko w to wierzę, a jeśli Marek Cieślak trafi do Częstochowy, to będzie naprawdę wyrównana. - A jeśli będzie w Falubazie? - Tam mają tak napakowany zespół, że może go poprowadzić nawet Robert Dowhan (śmiech). - Czy Tomasz Gollob wygra plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na najpopularniejszego sportowca 2010 roku? - Liczę na to. Byłby to skandal, gdyby tak się nie stało. - Zadecydują jednak głosy kibiców różnych dyscyplin sportu... - Dlatego proszę kibiców żużla o każdy głos. Człowiek, który wygrał plebiscyt FIM na świecie, musi też wygrać w Polsce. - A co z Justyną Kowalczyk? - Ona jest mistrzynią olimpijską, a po drugie teraz znajduje się na topie w telewizji. Liczę jednak, że wygra Tomasz Gollob. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Skórnickiego na torze w Lesznie. Miał swój wyjątkowy charakter. Właśnie ze względu na nieprzewidywalne rozstrzygnięcia kochamy sport. Proponowane trzy turnieje zapewne wyeliminują niespodzianki. Historia Skórnickiego pewnie już się nie powtórzy. Jest również bardziej praktyczny powód, dla którego seria turniejów o indywidualne mistrzostwo Polski nie ma racji bytu. Brak miejsca w kalendarzu. Już w tym roku sytuacja z brakiem wolnych dat przyprawiała o ból głowy. Kalendarz nie jest z gumy. Trzy turnieje w identycznej obsadzie i z zawodnikami, na co dzień startującymi w lidze nie są wyjątkową ofertą. To już może być przesyt dla kibiców. A przy mizernym zainteresowaniu ranga finału drastycznie spadnie. TYGODNIK ŻUŻLOWY DAWID LEWANDOWSKI 7 Błyskawiczna decyzja - Czeka cię trudne zadanie, bo nie unikniesz porównań z Markiem Cieślakiem. - Nie chcę być do nikogo porównywany. Cieślak to prawdziwa ikona polskiego żużla. On ma ogromne osiągnięcia. Ja chciałbym czerpać z doświadczeń znanych trenerów, ale mam też własne pomysły i idee, które zamierzam realizować. Pierwsze rozmowy z panią Krysią Kloc oraz z zawodnikami na ten temat już były i jeśli zostałem zaangażowany, to myślę, że moje pomysły się spodobały. Nie jestem jednak magiem i nie wiem wszystkiego, dlatego na pewno będę czasem dzwonił, czy to do Marka, czy do Janka Ząbika, bo warto zawsze o niektóre rzeczy pytać i myślę, że pomocy mi nie odmówią. Współpracowałem też przecież z trenerem Nieścierukiem, od którego można się było wiele nauczyć. - Jesteś na stopie koleżeńskiej z niektórymi zawodnikami, co może okazać się trudne w prowadzeniu zespołu... - Koledzy kolegami, a praca pracą. Wiem, za co będę w klubie rozliczany i na pewno będę umiał zmobilizować zawodników do ciężkiego treningu. Umiem te sprawy oddzielić od siebie. Będę chciał unikać błędów. A czy będę miał autorytet u zawodników? Na niego trzeba sobie zapracować, a ja jestem dopiero na początku tej drogi. - Nie miałeś wpływu na budowę składu drużyny... - To nic nie szkodzi. Ważne jest dla mnie, że Marek Cieślak zaakceptował kandydatów. Mamy zawodników może bez wielkich nazwisk, ale za to takich, którzy potrafią walczyć na torze. Wierzę, że pokażą na co ich stać, że zostawią serce na torze i poradzimy sobie. Zresztą jak przeanalizowałem to wszystko, nie powinno być tak źle, jak nam większość wróży. Regulamin jest naszym sprzymierzeńcem. Ponieważ nikt bezpośrednio nie spada, można jeździć bez presji. Na pewno będzie nam potrzebne trochę czasu, by się to wszystko dopracowało, bo to będzie zupełnie nowa drużyna. Wyrozumiałość kibiców też nam się przyda. Z nimi chcielibyśmy się spotykać po meczach, by podyskutować o pojedynku i o tym, co będzie dalej. Ostatnio we Wrocławiu odbyło się spotkanie kibiców i widać było, że zainteresowanie żużlem w mieście jest duże, bo w sali zabrakło miejsc. To dobry prognostyk na przyszłość. Chcielibyśmy, by na trybunach znowu zasiadało ich dużo więcej, niż bywało to ostatnio. - Tomek Jędrzejak i Adam Shields, to jednak już nie pierwszoplanowe gwiazdy. - Mówią, że Tomek ma świetny sezon co trzy lata. Ja liczę, że to będzie teraz! Zresztą podobno na treningach we Wrocławiu lał w tym roku wszystkich. A Australijczyk to doświadczony zawodnik i jeśli tylko dopasuje sprzęt do naszego toru, może być bardzo wartościowym nabytkiem. Mam nadzieję, że będziemy zaskoczeniem dla niejednego faworyta. Myślę, że szybko wejdziemy na tor, żeby wszystko dograć. Teraz zawodnicy przejdą badania wydolnościowe, później ciężka praca u Tomasza Skrzypka, by kondycja dopisała, oraz obóz w Cetniewie. - Żaden z zawodników chyba nie będzie chciał pełnić roli strażaka? - Mogę obiecać, że u mnie nie będą jeździły nazwiska, ale zawodnicy prezentujący najwyższą formę! - Jest też nieopierzony Patryk Malitowski, który nie ma ligowego doświadczenia. - Będziemy nad nim bardzo mocno pracowali z Heniem Jaskiem. On musi jeździć jak najwięcej, bo tylko tak stanie się wartościowym zawodnikiem. Mamy kilku młodzieżowców, a w przyszłości chcemy zainwestować w szkolenie. Moim dodatkowym marzeniem jest zbudowanie silnej ekipy z wrocławskich wychowanków. Rozmawiałem już na ten temat z panią Krysią Kloc i jest nadzieja, że pójdziemy właśnie tą drogą. Liczymy, że miasto nam w tym pomyśle pomoże i w Polsce pojawi się kilka utalentowanych rodzynków, wywodzących się z Wrocławia. - Kolejny problem, to Maciek Janowski. W meczu będzie miał zagwarantowane tylko trzy starty, a takiego asa nie można trzymać na ławce... - To wszystko jest do obgadania. Na razie nie było na to czasu, bo to działo się tak szybko. Dla mnie jest oczywiste, że Maciek będzie musiał jeździć, bo to nasza wrocławska, ale i krajowa, wielka nadzieja. Będziemy go umieszczać w składzie, żeby jeździł. Na razie mamy jeszcze czas na analizy. Rozmawiał: DARIUSZ JÓZEFCZAK Na nowy sezon 2011 Stal Gorzów przygotowała dla najwierniejszych kibiców kilka niespodzianek. Ceny karnetów na zawody DMP zostały ustalone na niemal niezmienionym poziomie w porównaniu do roku 2010. Nabycie karnetu jest ściśle powiązane z rozgrywanymi w nadchodzącym sezonie w Gorzowie zawodami międzynarodowymi, finałem DPŚ oraz Grand Prix Polski. Posiadacz karnetu oraz karnetu Prestige z sezonu 2010 ma możliwość utrzymania „swojego” miejsca na stadionie na sezon 2011 oraz zakupu po najniższej cenie biletów na DPŚ i GP. Dodatkowo na wszystkie zawody juniorskie, sparingi oraz baraż DPŚ wstęp jest bezpłatny. Nowa akcja marketingowa klubu – Life Stal bezpośrednio odwołuje się do wartości jaką jest lojalność: kibice poczują się w ten sposób nagrodzeni za swą dotychczasową lojalność w stosunku do żółto-niebieskich barw. Ceny karnetów na zawody DMP na sezon 2011: Trybuna wysoka: normalny – 400 PLN, ulgowy – 300 PLN. Trybuna niska: normalny – 300 PLN, ulgowy – 220 PLN. Karnet Prestige – 1000 PLN (obejmuje możliwość wejścia do parku maszyn). Karnet VIP – 2500 PLN (obejmuje wejścia do parku maszyn oraz catering). Termin rozpoczęcia sprzedaży karnetów zostanie podany do wiadomości już niebawem. Cena obejmuje wstęp na wszystkie mecze DMP rozgrywane w Gorzowie, zawody juniorskie, baraż DPŚ oraz sparingi. Uwaga Nowość! Począwszy od 3 kwietnia będzie istniała możliwość nabycia biletów na każdy mecz rundy zasadniczej o DMP. Ceny na DPŚ – 16.07.2011 (z wyłączeniem trybuny głównej – sektory 18-21): na zawody bez podziału na trybuny, sprzedaż od 26.04: 120 PLN normalny (100 ulgowy) 26.04 do 22.05 100 normalny (80) od 23.05 do 12.06 75 normalny (60) od 13.06 do 26.06 55 normalny (45) od 27.06 do 15.07 75 normalny (60). Bilety VIP – 400 PLN (sektory 19-21) – z cateringiem. Posiadacze karnetów i karnetów Prestige na sezon 2011 mogą kupić „swoje” miejsca po najniższej cenie. Termin zakupu biletów w cenie 55 PLN normalny (45 ulgowy) dla posiadaczy karnetów od 11.04 do 24.04. Ceny na baraż DPŚ – 14.07.2011 (bez podziału na trybuny): normalny - 20 PLN, ulgowy - 15 PLN. Bilety VIP – 200 PLN (sektory 19-21) z cateringiem. Wstęp dla posiadaczy karnetów gratis. Ceny na GP w Gorzowie – 8.10.2011 200 PLN (26.04 – 12.06), 180 (13.06 – 24.07), 150 (25.07 – 4.09), 125 (5.09 – 25.09), 100 (26.09 – 7.10), 125 w dniu meczu (8 października). Posiadacze karnetów i karnetów Prestige na sezon 2011 od początku nabywają bilety po 100 PLN. Termin zakupu biletów w najniższej cenie dla posiadaczy karnetów od 11 kwietnia do 24 kwietnia. GP – bilety: VIP - 600 PLN, BSC - 300 PLN (dla członków Business Speedway Club oraz posiadaczy karnetów VIP). SWC – bilety: VIP - 400 PLN, BSC - 200 PLN (dla członków Business Speedway Club oraz posiadaczy karnetów BSC). BARAŻ SWC – bilety: VIP - 200 PLN, BSC – GRATIS (dla członków Business Speedway Club oraz posiadaczy karnetów BSC). Wejście na bilety ulgowe przysługuje wyłącznie młodzieży uczącej się, studentom do 25 roku życia, kobietom, rencistom i emerytom za okazaniem dokumentu uprawniającego do zniżki. Dzieci do lat 7 – wstęp bezpłatny (bez rezerwacji miejsca). DANIEL SICZYŃSKI rzecznik prasowy Stali Gorzów Rozmowa z Piotrem Baronem - nowym trenerem WTS-u Wrocław To była prawdziwa mikołajkowa niespodzianka. Marka Cieślaka w prowadzeniu wrocławskich żużlowców zastąpi najmłodszy trener w Ekstralidze, który dopiero na początku przyszłego roku może zdobyć odpowiednie uprawnienia. Czy Piotr Baron poradzi sobie z arcytrudnym zadaniem, w sytuacji, gdy WTS jest zmuszony wdrożyć plan oszczędnościowy? Przed laty wspólnie z Darkiem Śledziem tworzyli superparę Sparty Wrocław, która miała ogromny wkład w trzy tytuły mistrzowskie wrocławskich żużlowców. Teraz Baron może zapisać kolejną wartościową kartę w historii klubu. - Wracasz do Wrocławia niczym diabeł z pudełka! Po odejściu Marka Cieślaka na giełdzie rozpatrywano inne kandydatury. - Dla mnie propozycja ze strony WTS-u też była niespodziewana. Od września mieszkam we Wrocławiu, w dodatku od dawna nosiłem się z zamiarem uzyskania uprawnień instruktorskich, więc gdy otrzymałem propozycję, zdecydowałem się natychmiast! Bardzo się z tego cieszę, bo we Wrocławiu tak naprawdę się wychowałem i ukształtowałem jako zawodnik. I zawsze byłem tu miło przyjmowany przez kibiców. - Te papiery to teraz chyba najpilniejsza sprawa? - Jestem na etapie kompletowania dokumentów. Niektóre z nich już złożyłem w PZM, więc sprawa ruszyła z miejsca. Kurs zaczyna się w lutym i mam nadzieję, że w marcu ukończę go z pozytywnym wynikiem. Tak, że do rozpoczęcia sezonu wszystko powinno być już zamknięte. - Podążasz śladem Darka Śledzia. Wcześniej w nim upatrywano następcy Marka Cieślaka... - Nic straconego, bo na razie nie wiadomo, jak mi pójdzie (śmiech). Darek świetnie się sprawdza w nowej roli, ostatnio wprowadził Marmę do Ekstraligi. Od jedenastego roku życia jestem związany mocno ze sportem, więc trochę doświadczenia w tym wszystkim mam. Teraz nie jestem już zawodnikiem, ale mogę nadal realizować się w speedwayu. I bardzo mnie to cieszy. - Świetnie się realizowałeś jako telewizyjny komentator meczów żużlowych. - Bardzo się cieszę, że jest taka opinia o mojej współpracy z TV. Jak ktoś kocha ten sport, to łatwo się o tym mówi. Teraz inni będą mogli się wykazać. Lubiłem to zajęcie i miałem z niego sporo satysfakcji, jednak teraz muszę się z tym rozstać, tak Z O POL A Trzon utrzymany... Trwa kompletowanie kadry w Kolejarzu. Przedłużono kontrakty z: Adamem Czechowiczem, Rickym Klingiem i Michałem Mitko oraz pozyskano Rafała Flegera. Pierwszy jeździec jest związany z drużyną już ponad dekadę. W poprzednim sezonie powrócił - po groźnej chorobie - w połowie rozgrywek, wystartował w czterech spotkaniach i uzyskał średnią biegową 2,38 pkt. Ricky Kling i Michał Mitko przybyli z Rybnika. Obaj jeźdźcy udowodnili, że są solidnymi punktami zespołu i każdy z nich może okazać się liderem. Natomiast dla Rafała Flegera będzie to powrót do Kolejarza. Rybnicki wychowanek startował już w Opolu w 2008 jako junior. Nadchodzący sezon będzie dla niego pierwszym w roli seniora. W niedzielę, 19 grudnia, opolscy włodarze poinformowali o kolejnych kontraktach. Kadrę zespołu uzupełni Ben Barker, który przywdziewał plastron Kolejarza w minionym sezonie. Anglik charakteryzował się walecznością na torze i szybko podbił serca miejscowych kibiców. Pod koniec rozgrywek na linii zawodnik-klub zaczęły się tarcia i nieporozumienia. Ostatecznie zawodnik nie wystartował w ważnych spotkaniach w Lublinie i Ostrowie oraz przeciwko Orłowi w Opolu. - Były między nami różnice zdań. Ben to młody chłopak i waleczny zawodnik lubiany przez fanów. Zarówno on jak i my przemyśleliśmy parę spraw. Mam nadzieję, że będzie pewnym punktem zespołu - mówił prezes Kolejarza Jerzy Drozd. Nowi zawodnicy Kolejnym jeźdźcem, który zasili drużynę prowadzoną przez Andrzeja Maroszka, jest Travis McGowan. Australijczyk reprezentował barwy ekstraligowego klubu z Leszna i Wrocławia. For- 8 Piotr Baron dobrze sprawdzał się w roli telewizyjnego komentatora. Jak poradzi sobie jako trener? Fot. Michał Szmyd (PhotoPress) samo z prowadzeniem sprzedaży akcesoriów motocyklowych. Chcę się w stu procentach poświęcić pracy trenerskiej. To nowe wyzwanie mnie teraz w pełni pochłania. Wielu zawodników marzy, by po zakończeniu kariery zawodniczej, zostać cenionym trenerem. Ja realizuję teraz to marzenie. Jestem ciekawy, jak mi się powiedzie w nowej roli. mację juniorską uzupełni Justin Sedgmen. Jeździec z Antypodów miał już możliwość startów w polskiej lidze, gdyż w minionym sezonie reprezentował barwy Speedway Miskolc. - Cieszymy się z tych kontraktów. Justin jest dobrze zapowiadającym się juniorem i chciałbym, aby zdobywał dużo punktów - powiedział prezes Drozd. To nie koniec wzmocnień - W drodze są również umowy Jana Holuba i Igora Kononowa. Są to zawodnicy, którzy reprezentowali już nasz klub i z chęcią widzimy ich dalej w naszym zespole. Zamierzamy rozmawiać z Łukaszem Bojarskim, startującym w zeszłym sezonie głównie w imprezach juniorskich. Natomiast Łukasz Piecha zostaje w Rybniku. Jeżeli chodzi o Christiana Ago, to wysłaliśmy do niego propozycję kontraktu i czekamy na odpowiedź. Nie ukrywamy, że są zawodnicy, którzy sami zgłaszają się do nas, na przykład Tomasz Rempała. Niewykluczone, że jeszcze ktoś dołączy do kadry - poinformował prezes klubu. Inauguracja na wyjeździe? - Chcielibyśmy i czynimy w tym względzie starania, by inauguracja sezonu w Opolu wypadła w Wielkanocny Poniedziałek - mówi prezes Kolejarza. - Jesteśmy nawet w stanie pierwszą kolejkę odjechać w dalekim Równem na Ukrainie, byleby tylko GKSŻ przyznała nam ligę na święta. Ponadto zabiegać będziemy o organizację półfinału krajowych eliminacji indywidualnych mistrzostw świata juniorów oraz półfinału indywidualnych mistrzostw Polski. Poza tym chcielibyśmy, aby turniej Mistrz Świata Jerzy Szczakiel zaprasza odbył się na początku sezonu. Aktualny skład Kolejarza Opole: Ben Barker (W. Brytania), Adam Czechowicz, Rafał Fleger, Ricky Kling (Szwecja), Travis McGowan (Australia), Michał Mitko, Piotr Czerwiński, Kamil Lisoń, Justin Sedgmen (Australia). ŁUKASZ JAŻDŻEWSKI Stalowe karnety w Gorzowie TYGODNIK ŻUŻLOWY SPONSOR STRATEGICZNY ZAWODÓW T u r n i e j w G ni e ź ni e - z apr a sz am y ! Już w niedzielę, 2.01.2011 roku na gnieźnieńskim jeziorze Winiary (potocznie zwanym Łazienki) odbędzie się międzynarodowy turniej towarzy- ski w wyścigach motocyklowych na lodzie o puchar prezydenta Miasta Gniezna. Początek planowany jest na 13.00. Będzie to pierwsza po czterdziestoletniej przerwie oficjalna impreza w lodowej odmianie speedwaya rozegrana w Polsce na torze naturalnym! Pierwotnie turniej planowano rozegrać na terenie żwirowni Krawczyk w Cielimowie k. Gniezna. Ze względu na problemy z uzyskaniem odpowiedniej grubości tafli lodowej, Paweł Ruszkiewicz i Bronisław Hahn zdecydowali się poszukać alternatywnej lokalizacji. Z pomocą pospieszył Urząd Miasta Gniezna oraz Gnieźnieński Ośrodek Zaraz po zakończeniu konferencji prasowej w Sanoku doszło do spotkania grupy roboczej ds. wyścigów motocyklowych na lodzie działającej przy Polskim Związku Motorowym. Głównym tematem był zakres przygotowań ICE Racing Team Polska do sezonu 2010/2011. Grupa została oraz w dalszym ciągu rzecznika ICE Racing Team Polska. Jednogłośną decyzją do grupy roboczej dołączono także Tomasza Dańczyszyna, który będzie odpowiedzialny za przygotowanie tafli lodowej na sanockie zawody. Kolejne spotkanie grupy roboczej odbędzie się 20.01.2011 r. w Sanoku, Sportu i Rekreacji, który zaproponował rozegranie turnieju na gnieźnieńskich Łazienkach. W zawodach udział wezmą najlepsi zawodnicy z Polski, Czech, Szwajcarii, Niemiec oraz Holandii. Z polskich zawodników na pewno zobaczymy Grzegorza Knappa, Mirosława Daniszewskiego oraz Piotra Hejnowskiego. Ten pierwszy będzie należał do największych gwiazd turnieju obok Niemca, Stefana Pletschachera oraz Czecha, Andrieja Divisa. Wejście dla kibiców od ul. Orchowskiej (przejście pod Trasą Zjazdu Gnieźnieńskiego) otwarte zostanie o godzinie 11.00. Prezentacja zawodni- ków o godzinie 13.00. Wyjazd do pierwszego wyścigu o 13.15. Bilety kosztować będą 10 zł (dzieci do lat 6 wchodzą za darmo). Będzie można również nabyć okolicznościowy program w cenie 5 zł. O 20.00 w Piwiarni Warki przy ul. Roosevelta odbędzie się ICE Racing after-party. Obecnie (22.12.2010) grubość tafli lodowej spełnia wymogi regulaminowe. Organizatorzy apelują o ciągłe monitorowanie strony internetowej www.iceracing.pl, na której będą na bieżąco publikowane informacje na temat organizacji zawodów. Być może tydzień wcześniej odbędzie się trening polskich zawodników. Prognozy pogody są optymistyczne. ICE Racing Team Polska SPONSORZY GENERALNI KADRY Jankowski i Dańczyszyn Zgrupowanie w Szwecji w grupie ds. wyścigów zaliczone na piątkę na lodzie Paweł Strugała zakończył pierwszy etap przygotowań do sezonu lodowego 2010/2011. Przebywał na trzydniowym zgrupowaniu w Szwecji, gdzie na zamarzniętych jeziorach trenował razem z grupą skandynawskich zawodników w Funasdalen. Jak podkreśla promotor zawodnika, Arek Kucharski treningi były doskonałą okazją do testów sprzętu. Paweł Strugała będzie w zbliżającym się sezonie startował z licencją szwajcarską. Temperatura spadła nawet do minus 30 stopni i Pawłowi zamarzła w pewnym momencie linka gazu, w wyniku czego zaliczył upadek. Mimo to nowy motocykl spisywał się na piątkę i możemy być zadowoleni z dopasowania sprzętu - mówi Arek Kucharski, opiekun Kucki-Motos Team. Paweł Strugała na zgrupowaniu przebywał razem z mechanikiem. Richi Czech przez wszystkie dni treningu opiekował się sprzętem Pawła. Rozegrano (11.12) miniturniej. Zawodników podzielono na dwie grupy. Paweł wygrał wszystkie swoje biegi w słabszej grupie i awansował do grupy silniejszej. - Ze względu na kilka groźnie wyglądających upadków zawodnicy przerwali turniej i później jeździli już tylko treningowo. Organizacja zgrupowania była jednak bardzo dobra i jesteśmy bardzo zadowoleni z pierwszych jazd w tym roku - dodaje Arek Kucharski. Paweł Strugała zaprezentuje się przed polską publicznością w zawodach w Cielimowie k. Gniezna, Poznaniu oraz w Sanok Cup. PARTNERZY ICE Racing Team Polska Wojciech Jankowski został jednym z nowych członków grupy roboczej do spraw wy- ścigów motocyklowych na lodzie działającej przy Polskim z Związku Motorowym. także rozszerzona o dwóch nowych członków: Wojciecha Jankowskiego oraz Tomasza Dańczyszyna. W spotkaniu udział wzięli: Andrzej Grodzki, Włodzimierz Kowalski, Paweł Ruszkiewicz, Damian Delekta oraz nowy członek grupy, Wojciech Jankowski. Będzie on pełnił po raz drugi z rzędu funkcję rzecznika zawodów przed rundą eliminacyjną do Indywidualnych Mistrzostw Świata. Wcześniej kierownictwo kadry: Paweł Ruszkiewicz i Wojciech Jankowski, dokona wyboru zawodników reprezentujących Polskę w sanockiej eliminacji. ICE Racing Team Polska BILET NA SANOK! Do Polski wreszcie zawitała tak upragniona przez wszystkich sympatyków ścigania na lodzie sroga zima. To niezawodny znak, że sanockie turnieje coraz bliżej. Przypominamy, że za pośrednictwem portalu www.eurobilet.com można nabywać bilety zarówno na rundę kwalifikacyjną do IMŚ (21.01.2011), jak i V ICE Racing Sanok Cup (22.01.2011). Ceny uległy nawet minimalnej obniżce w porównaniu z ubiegłym rokiem. Najtańsze wejściówki można dostać już od 10 zł. W sprzedaży znajdują się również pakiety VIP. Bilet na sanockie zawody będzie z pewnością wspaniałym prezentem pod choinkę! - Po internetowej sprzedaży widać, że bilety cieszą się zdecydowanie większym zainteresowaniem niż o tej samej porze w ubiegłym roku. Mamy mnóstwo zapytań z zagranicy. Ponownie na stadionie Błonie pojawią się zorganizowane grupy kibiców z Austrii i Holandii. Zakupy biletów dokonywane są z najróżniejszych miejsc na świecie - mówi Paweł Ruszkiewicz, główny organizator turnieju. Przypominamy, że dzięki moderni- zacji sanockiego stadionu zawody obejrzy zdecydowanie większa liczba kibiców. Dyrektor sanockiego MOSiR-u, dr Damian Delekta ocenia, że pojemność obiektu zwiększy się o ok. 1,5 do 2 tysięcy miejsc. Poprawie ulegnie również komfort oglądania widowiska. Wały ziemne na przeciwległej prostej zapewnią dobrą widoczność z każdego punktu. „Bilety do nabycia na www.eurobilet.com. Więcej informacji na www.iceracing.pl. Wszelkich informacji na temat sanockich zawodów udziela rzecznik zawodów, Wojciech Jankowski (+48 606 538 719; e-mail: [email protected]).” TYGODNIK ŻUŻLOWY ORGANIZATORZY 9 Zmiana formuły IMP musi czemuś służyć Rozmowa z Zenonem Plechem - trenerem żużlowym - Sezon 2011 spędzi pan na trenerskiej emeryturze, czy będzie pan szkoleniowcem któregoś z zespołów ligowych? - Raczej chcę dać sobie spokój z trenowaniem. Uważam, że trzeba dać szansę innym, bo widać, że mają pomysły. Myślę, że mógłbym dać jeszcze Zenon Plech uważa, że wyścigi muszą być przede wszystkim ciekawe dla widzów. Fot. archiwum pomysły poniektórym jak poukładać drużyny, ale zobaczymy jak będzie w ostateczności. - Nie uwierzę, że nie ma pan propozycji z klubów... - Mam, ale jeszcze poczekajmy, mamy czas. Nic się wielkiego nie stanie jak trochę odpocznę, a mogę być dobrym konsultantem, bo wydaje mi się, że co nieco wiem o zabawie w żużel. - Do ligi wchodzi nowa fala trenerska. We Wrocławiu Piotr Baron, w Rzeszowie jest Dariusz Śledź... - To prawda. Dariusz Śledź już od kilku sezonów jest znakomitym mentorem dla rzeszowskich zawodników. Trzeba stawiać na młodych. A co do nowego trenera we Wrocławiu, to pamiętam go jeszcze za czasów, gdy sam tam prowadziłem zespół. Baron ma znakomite rozeznanie w sytuacji. Nie trzeba czekać za długo, gdy jest propozycja, więc uważam, że dobrze się stało, iż Piotr zgodził się na rolę trenera. - Jak pan ocenia reformy regulaminowe i wprowadzenie KSM do polskich lig żużlowych? - Już od dawna o tym mówiłem i wreszcie wróciliśmy do tego przepisu. Dziwi mnie jednak sytuacja żużla w An- glii, bo nie ma tam dobrej reprezentacji, a dodatkowo stawiane są warunki, które powodują, że coraz mniej zawodników chce jeździć w Elite League. Uważam, że oni mogą dużo przegrać. Nie wygląda to za dobrze dla przyszłości żużla na świecie. Trudno teraz coś wyrokować. Co prawda do początku rozgrywek jeszcze trochę czasu zostało, ale poprawy nie widać. - Czy to dla pana niespodzianka, że Wiesław Jaguś w kwiecie wieku zakończył karierę? - To pytanie do włodarzy klubu z Torunia. Jaguś był znakomitym zawodnikiem. Na pewno nie musiał jeszcze kończyć z żużlem. Wszyscy nie bardzo wiemy dlaczego już nie będzie jeździł. - Planuje się wprowadzenie trzech finałów IMP. Jest pan drugim zawodnikiem pod względem liczby zdobytych złotych medali w tych zawodach. Jak pan postrzega ten projekt? - Nie za bardzo wiem dokąd ma to doprowadzić, bo jak najbardziej jestem za wszelkimi nowościami w żużlu, lecz musimy sobie odpowiedzieć na pytanie co mają nam dać trzy finały IMP? Jeśli będzie to zmiana dla zmiany, to mówię „nie”. - Chodzi o wypromowanie mniejszych klubów, którym przekaże się organizację finałów Złotego Kasku i MPPK, a czołowa trójka DMP zorganizuje finały IMP... - Nie wiem czy to jest najlepsze rozwiązanie. Mamy znakomitych żużlowców, którzy jeżdżą w różnych ligach, ale czy od razu trzeba zmieniać system, który przez lata się sprawdził? Szkoda mi tych finałów, bo to była frajda. - Teraz trudniej będzie zostać mistrzem Polski? - Ale czy o to chodzi? Jestem daleki od tego, żeby sądzić, że ktoś chce źle dla naszej dyscypliny, ale uważam, że musimy tworzyć widowisko. Regulaminy można zmieniać co chwilę, ale ktoś musi potem przyjść na zawody i je oglądać. Dążmy do tego, aby nasze tory i zawody na nich były ciekawe. Dla mnie zawodnicy nie mogą rozciągać się w stawce na dystansie okrążenia. Pierwszy ma być trzydzieści metrów przed czwartym i czuć oddech drugiego na plechach. To podoba się kibicom. - Czy modernizacje torów we Wrocławiu, Zielonej Górze i budowa nowego w Toruniu to dobry kierunek, aby poprawiać atrakcyjność meczów? Na długie wieczory Zimowe wieczory są długie - i nie bardzo czasem wiadomo, czym je wypełnić. A może by tak - nauką? Doświadczenie pokazuje, że zdecydowana większość polskich sportowców, choć narzekają oni na niewystarczająco godziwe apanaże, potrafi jednak w trakcie sezonu zgromadzić dość funduszów, aby poza nim starczyło na chleb i coś do niego. Treningi - nawet jeśli ktoś jest tytanem pracy - nie mogą trwać od rana do nocy, konferencje z potencjalnymi lub faktycznymi sponsorami też nie zajmują wielu godzin. Zostaje więc sporo czasu, 10 jakby na to nie patrzeć... A zatem - może by tak przysiąść fałdów? Kupić samouczek, słownik, załadować empetrójkę albo innego ipoda lekcjami; i do roboty! Wszak bez angielszczyzny - tej łaciny współczesnego świata - ani rusz, zwłaszcza w sporcie żużlowym. Po co potem wymachiwać rękoma, obrażać się, że ktoś nie zrozumiał intencji, że suto opłacany tuner nie pojmuje, dlaczego „szafa nie idzie”, choć użyło się wszelkich sposobów wyłożenia mu istoty tego problemu we własnym narzeczu? - Próbować trzeba wszystkiego. Do tej pory nie zrobiliśmy nic, żeby żużel był atrakcyjniejszy. Zawodnicy z czołowych klubów powinni też pomyśleć o widzach. Kiedyś mój promotor z Anglii powiedział, że może przegrać wszystkie mecze, ale po znakomitych widowiskach. Jesteśmy już po okresie tak zwanych lotnisk w Polsce. To się nie sprawdziło. Teraz oczekuję po meczu, że mnie zainteresuje, a zawodnicy będą ze sobą walczyli przez cztery okrążenia. - Nowy tor w Toruniu daje kibicom niepowtarzalne emocje, których brakuje często w innych miastach... - To się chwali, bo w Toruniu mecze są ciekawsze. - Czy dziesięć klubów w Ekstralidze od 2012 roku spowoduje większe zainteresowanie żużlem w Polsce? - Nie wiem, ale boję się, że może być tak, iż kluby nie zabezpieczą nam zawodników na odpowiednim poziomie. Żeby tylko nie było kiepskich składów i nudnych meczów. Nie chcę być pesymistą, ale zobaczmy na mecze zespołu z Miskolca w sezonie 2010 w pierwszej lidze. Czy oni dostarczali kibicom emocji? Na pewno nie. To było ośmieszanie naszych kibiców. - Falubaz Zielona Góra stał się filią Polonii Bydgoszcz, mając w składzie Piotra Protasiewicza, Andreasa Jonssona i Jonasa Davidssona. Co pan sądzi o polityce kadrowej prezesa Dowhana? - Nie wiem czy to przyniesie spodziewany efekt. Przed Falubazem wyzwanie, ale trudno powiedzieć co z tego wyniknie. - Czy według pana Stal Gorzów pozyskując Duńczyków: Nielsa Kristiana Iversena i Hansa Andersena, ma szanse na upragnione mistrzostwo? - Uważam, że skład Stali Gorzów powinien gwarantować dobre emocje i wyniki. - Od dwóch lat Leszek Blanik zapowiada, że będzie z panem trenował na torze. Czy w 2011 roku wreszcie to zrealizujecie? - Trzeba powiedzieć sobie jak ma to wyglądać. Postaramy się coś zrobić, ale nie wiem jak to będzie wyglądało. Leszek musi dostać swoją szansę, żeby zobaczyć jak wygląda żużel od środka. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK I niech nikt nie mówi, że żużlowiec nie ma głowy do nauki. Osobisty kolega, zafascynowany w wieku 50+ Afryką, tak się rzucił na język francuski, że po trzech miesiącach intensywnej edukacji bez większego problemu był w stanie nawiązać porozumienie z mieszkańcami trzech postkolonialnych krajów - i to porozumienie, pozwalające mu na napisanie cyklu bynajmniej nie powierzchownie potraktowanych esejów. Pół grudnia, styczeń, luty, kawałek marca - górę przez ten czas można przenieść w inne miejsce, a nie tylko opanować angielszczyznę. Do roboty, panowie! (wald) TYGODNIK ŻUŻLOWY Po odejściu Łagutów... W Daugavpils wierzą w nowy skład - Nie widzę niczego nadzwyczajnego w tym, że nasz klub opuścili bracia Łagutowie - mówi Nikołajs Kokins, trener w klubie Lokomotive Daugavpils. Pochodzący z dalekiego Władywostoku braterski duet w sezonie 2011 postanowił związać się z Włókniarzem Częstochowa. - Nie mam też żalu do nich, że postanowili zdecydować się na starty w Ekstralidze. To normalna kolej rzeczy, że zawodnik chcąc się rozwijać przenosi się o klasę wyżej. W jakimś sensie sami jesteśmy sobie winni, bo mogliśmy awansować, ale się nie udało – dodaje Nikołajs Kokins. Lokomotive Daugavpils jeździ w Polsce od sezonu 2005. Grigorij Łaguta zadebiutował natomiast w lidze polskiej w 2006 roku i startował przez cztery kolejne lata, z kolei Artem Łaguta zakładał plastron w latach 2008-2010. Grigorij posiada kartę stałego pobytu na Łotwie i licencję łotewskiej federacji motorowej (LAMSF). Dzięki temu mógł startować na prawach zawodnika krajowego. - Dziękujemy im za wszystkie lata startów i za to, co zrobili dla żużla w Daugavpils. Nigdy im tego nie zapomnimy - podkreśla Kokins. Łotysze już pracują nad tym, aby uzupełnić kadrę zawodniczą. Na pewno w drużynie zostaną Maksims Bogdanovs (czeka go pierwszy rok startów jako senior), Kjastas Poudżuks, Vjaceslavs Giruckis (będzie seniorem), Jevgienijs Karavackis (ostatni rok w gronie juniorów), Leonids Paura oraz szesnastolatkowie Igors Antonienko i prawdziwy brylant w osobie Adrzejsa Lebiedevsa. Prawdopodobnie uda się też porozumieć z Rosjanami Wadimem Tarasenko, Romanem Povazhnym. Przesądzone jest odejście Pawła Miesiąca. Nie wiadomo co z Andriejsem Korolovsem, który w sezonie 2010 bronił barw Polonii Piła. - Chce u nas jeździć Charlie Gjedde, z którym mamy bardzo dobry kontrakt i który w minionym sezonie leczył kontuzję zdradza Kokins. - Robimy wszystko, aby zakontraktować takich zawodników, którzy zagwarantują spokojny byt w pierwszej lidze. Sezon 2011 będzie dla Lokomotive szóstym w ligach polskich i trzecim w I lidze. MIŁOSZ LIPPKI Na naszej stronie www.tygodnikzuzlowy.pl zobacz zapowiedź najnowszego wydania Czas siewu, Niesporo człowiekowi zajmować się prywatnymi sprawami rodziny Pawlickich. Niesporo tym bardziej, że z przyczyn oczywistych nie mam pełnej wiedzy o pobudkach, kierujących seniorem familii w podejmowaniu przezeń decyzji co do sportowych losów jego progenitury. Jako jednak, że nie tak dawno apelowałem do starszego z synów mistrza Piotra o powrót na leszczyńskie śmieci, ośmielam się znów zająć w tej kwestii stanowisko. Perturbacji, o jakich donoszą lepiej poinformowani, nie pojmuję. Wydawało się, ze po zeszłorocznym starciu, zakończonym pomyślnie dla młodego talentu, który tylko wielkoduszności prezesa Unii zawdzięcza, że sezonu nie spisał na straty, lecz miał okazję zdobywać tytuły, a zwłaszcza doświadczenia, rodzinny team nie zechce powtarzać starych błędów i iść na wojnę z poważnym kontrahentem. Niestety, wiele wskazuje, że z lekcji tej Pawliccy niewiele zrozumieli, i że przyszłość już nie jednego zdolnego, ale dwóch, ponownie stoi pod znakiem zapytania. Doprawdy, osobliwy to rozwój sytuacji. A raczej - osobliwa troska. Z dochodzących z Leszna przekazów wnoszę, iż Piotr senior znów idzie va banque i ponad stworzenie synom optymalnych warunków zdobywania sportowej klasy stawia pieniądze płacone już, teraz. Nie ganię, nie gromię; jestem w stanie zrozumieć, że jako były żużlowiec, któremu dramatyczny w skutkach wypadek przerwał nie tylko karierę, ale i poważnie skomplikował wszelkie plany życiowe, stara się być przezornym i ustrzec synów przed niebezpieczeństwem znalezienia się w podobnej sytuacji: bez zdrowia i bez materialnego zabezpieczenia. Rozumiem, ale nie akceptuję. Chłodne godzenie się z taką perspektywą nie przemawia do mnie; zresztą - po co ludzkość wymyśliła polisy ubezpieczeniowe? Zaczynający karierę sportowiec nie powinien myśleć, że straci na boisku czy torze życie albo zdrowie, bo w przeciwnym razie popadnie w przedwczesne kunktatorstwo, przesadną ostrożność, i nigdy nie dojdzie do mistrzostwa. Porządek świata jest niezmienny: czas żniw musi być poprzedzony czasem siewu. Odnoszę wrażenie, że w menedżerskim zapale Piotr Pawlicki senior pragnie odwrócić tę kolejność, że chciałby najpierw zebrać, a dopiero potem ewentualnie zasiewać. Jego prawo, jego wybór; czy jest to jednak postępowanie logiczne? Zdolni bracia tak naprawdę są dopiero kandydatami na mistrzów czarnego toru. Na razie powinni się uczyć - uczyć jak najwięcej, jak najpilniej, jak najlepiej. Szanse mają: w dobrze zorganizowanym, święcącym tryumfy klubie, w otoczeniu, które im sprzyja, ma dla nich sympatię, darzy względami. Mówiąc brutalnie: powinni - jak to w życiu bywa! - najpierw dać coś od siebie, a dopiero potem oczekiwać wyrazów wdzięczności, zapłaty. Oni jednak - tak to widzę - pragną pierwej brać niż dawać. Słyszę, że zniechęceni stanowi- Porozumienie z nowym trenerem w minutę Rozmowa z Dariuszem Cieślakiem - prezesem Kolejarza Rawicz - Jak przygotowania do przyszłorocznego sezonu i jak przedstawia się plan działania klubu na najbliższy okres? - W ostatnich dniach rozpoczęliśmy przygotowania do XIII już Wielkiego Balu Żużlowca. Odbędzie się on w sobotę, 29 stycznia, w Hotelu Maria w Dębnie Polskim koło Rawicza. Przy okazji serdecznie zapraszamy wszystkich kibiców do udziału we wspólnej zabawie. Warto zaznaczyć, że jest to najstarszy bal karnawałowy organizowany przez klub żużlowy. Dzień wcześniej rawickich kibiców zapraszamy na oficjalną prezentację, podczas której zgodnie z planem powinni pojawić się wszyscy zakontraktowani przez nas zawodnicy. Natomiast w niedzielę, 30 stycznia 2011 roku, Kolejarz Rawicz weźmie udział w turnieju charytatywnym. Szczegóły tej imprezy podamy już wkrótce. - Kolejarz jest bez trenera. Czy pojawił się już kandydat na miejsce Henryka Jaska? - Nasz dotychczasowy szkoleniowiec Henryk Jasek otrzymał bardzo dobrą propozycję z Wrocławia. Jak tylko tak się stało, skontaktował się ze mną i o tym poinformował. Mieszka we Wrocławiu, tam też prowadzi własną działalność i zdecydowanie lepiej byłoby mu wypełniać rolę trenera właśnie we wrocławskim klubie. Decyzję tę w pełni rozumiem i szanuję. Tym samym Kolejarz został bez szkoleniowca. Wspólnie z kolegami z zarządu uzgodniliśmy, że rozmowy z potencjalnymi kandydatami rozpoczniemy w styczniu. Na początku grudnia doszło jednak do pewnych wydarzeń i tym samym można stwierdzić, że mamy świetnego kandydata na to stanowisko. Praktycznie w ciągu minuty doszliśmy do porozumienia i tuż po Nowym Roku spotkamy się w celu podpisania umowy. Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że tylko kataklizm sprawi, że osoba, o której mówię, nie będzie naszym szkoleniowcem. Nazwiska jednak do momentu podpisania umowy nie zdradzę. Przy okazji bardzo serdecznie dzię- kuję Henrykowi Jaskowi za to wszystko, co dla nas przez cztery lata zrobił. Dla klubu był to wspaniały okres i pracę Henryka zapamiętamy na bardzo długo. - Konflikt Unii Leszno z rodziną Pawlickich pokrzyżował dalsze starty Tobiasza Musielaka w Rawicz i zostaje on z jednak „Bykami”. Czy klub rozgląda się za kimś, kto mógłby zająć jego miejsce i dorzucać do wyniku ważne punkty? - Ważną umowę z Kolejarzem z polskich juniorów ma jak do tej pory tylko Marek Łozowicki. Pod koniec minionego sezonu było widać u niego postępy w jeździe i mam nadzieję, że ta progresja będzie systematyczna. Być może już niedługo dołączą do niego kolejni zawodnicy, którzy powinni zdecydowanie wzmocnić pozycję młodzieżowca. Skoro mowa o juniorach to nie możemy zapominać o Antonie Rosenie. Dziewiętnastolatek ze Szwecji bardzo szybko zaskarbił sobie serca naszych kibiców i w sezonie 2011 powinien być jeszcze silniejszym punktem drużyny. - Do składu dołączył też znany w Rawiczu Piotr Dziatkowiak. Zawodnik ten sam zgłosił się do klubu, czy był to ruch ze strony Kolejarza? - Piotr skontaktował się z nami w listopadzie i wówczas daliśmy sobie kilka tygodni na przemyślenia. W połowie grudnia Piotr kolejny raz przyjechał do Rawicza i wyjechał z podpisaną umową. Chce walczyć o miejsce w składzie i być jego silnym elementem. Cieszę się również, że zrozumiał niektóre sprawy i wie, że Kolejarz Rawicz nie jest jednak aż tak złym klubem. - Lista stranieri wzmacniających skład „Niedźwiadków” jest już spora. Alden, Andersson, Rosen, Vissing oraz Walker i Schaaf. Jak natomiast przedstawia się sytuacja z Toernqvistem oraz z jednym z najbardziej lubianym za brawurową jazdę Gołubowskim? czas żniw skiem prezesa Dworakowskiego, który nie kwapi się sypać bez opamiętania groszem, zamierzają odejść do Bydgoszczy. Oczywiście: miasto ładne, klub utytułowany, kibice jak wszędzie - wierni i oddani. Czy jednak pierwsza liga jest miejscem dla chłopaków, mających wysokie, bardzo wysokie aspiracje? Czy nie lepiej byłoby dla nich podnosić kwalifikacje pośród czołówki światowej, z którą kontakt zapewniają im występy w Unii Leszno? Być może Pawlicki senior ma jakieś urazy do macierzystego klubu i dlatego odreagowuje je w negocjacjach, prowadzonych w imieniu synów. Jeśli takie jest istotnie tło jego wolt, źle to wróży przyszłości synów. Łatka kłótników, ludzi pazernych, bezwzględnych przylepia się szybko, ale odkleić ją bywa bardzo trudno. A taka łatka może wiele popsuć... Żal mi Przemka i Piotrka młodszego, bo zamiast być bohaterami zimowych doniesień o treningach, o przygotowaniach sprzętowych, o planach i aspiracjach są tematami dysput toczących się w bynajmniej nie pozytywnym dla nich tonie. Sam wysłuchiwałem już pytań: kim są ci młodzi, którzy jeszcze niczego tak naprawdę nie osiągnęli, a już dopominają się milionów... Nie wiem, jak jeździ młodszy Pawlicki, bo na torze go nie widziałem, ale starszy - pomimo zeszłorocznych perturbacji - był wyraźnie na krzywej wznoszącej się. Wątpię, aby więdnący żużel made in Poland stać było na zmarnowanie jego talentu. Obawiam się za to, że grozi mu stagnacja, jeśli w porę nie dokona gruntownej rewizji poglądów. W jego wieku, na jego etapie sportowego zaawansowania, priorytetem powinno być stałe, uparte i konsekwentne podnoszenie umiejętności, a nie kłótnie o wysokość gaży. Na zbieranie owoców przyjdzie czas. Powinien przyjść. I jeśli jestem przeciwny kolejnym peregrynacjom leszczyńskich nastolatków, to także z autentycznej (choć być może wypowiadanej prawem kaduka) troski o nich. Żużel bowiem nie powinien wypełniać im całego życia w ich wieku ważna jest również szkoła, i to szkoła traktowana nie na zasadzie odbębniania uciążliwego obowiązku, ale nie zastąpiona pomoc w meblowaniu głowy. Podróże, związane z uprawianiem sportu, same z siebie utrudniają edukację - czy więc szukanie pracodawcy szmat drogi od rodzinnego domu, nie utrudni nadmiernie nauki? Bo nie wierzcie półgłówkom twierdzącym, że na co komu wykształcenie - byle miał forsę. To kretyńska demagogia; życie trwa dłużej niż kariera na żużlu, a za pieniądze i tak wszystkiego kupić nie można. Panowie trzej: usiądźcie raz jeszcze przy domowym stole i zastanówcie się starannie. To nie jest dyshonor odstąpić od żądań, zwłaszcza przesadnych. Często warto zrobić krok wstecz, aby móc potem ruszyć naprzód - z kopyta. Czas siewu zawsze wyprzedza porę żniw. Nigdy nie jest odwrotnie. A skoro już przy tej metaforze jesteśmy: nie słyszeliście, że kto sieje wiatr, zbiera burzę? Naprawdę tego chcecie? (wald) - O nowym sezonie z Toernqvistem rozmawialiśmy tuż po zakończeniu ostatniego meczu w Rawiczu. Przedstawiliśmy mu naszą ofertę, która niewiele różniła się od tegorocznej. Wiem, że Robinowi zależało na gwarancji startów, której nie było w umowie. Niestety, ale pewnego miejsca w rawickiej drużynie nie ma nikt. Nie mogliśmy więc robić dla niego wyjątku. Jeżeli chodzi o Wiktora Gołubowskiego to sądzę, że sprawa wyjaśni się w ciągu kilkunastu dni. Rosjanin w ostatnim czasie doszedł do porozumienia z jednym z rawickich Prezes Kolejarza Dariusz Cieślak zapewnia, że rawicki klub nigdy nie będzie uczestniczył w ,,licytacji” o zawodników. Fot. Rafał Paszek sponsorów i tym samym zwrócił się do naszego klubu z propozycją dalszych startów. Jednak tak jak wspomniałem wszystkie niewiadome zostaną wyjaśnione na początku stycznia. - Rawiczanie jako jedna z nielicznych drużyn otrzymali bezwarunkowo licencję na sezon 2011. Wielkie wyrazy uznania, zwłaszcza, że jest to najmniejszy ośrodek żużlowy na mapie Polski. Jak udało się to osiągnąć? - Wiadomo, że problemy finansowe mają niemal wszystkie kluby w Polsce. Jedne większe, drugie mniejsze. I my właśnie należymy do drugiej grupy. W Kolejarzu kontrakty podpisywane są na podobnym poziomie od kilku lat. No bo skoro nasz budżet się nie zmienia, to zmianie nie mogą ulec również wartości kontraktów. Nigdy nie będziemy uczestniczyli w licytacji zawodników doskonale wiedząc, że nas na nich nie stać. Przecież to jest chore, co inni wyprawiają. Podpisywanie umów na chybił trafił w naszym klubie nigdy nie będzie miało miejsca. Zawodnicy już się do tego przyzwyczaili i doskonale wiedzą, na co mogą liczyć w Rawiczu. Nie ukrywam, że zaległości po sezonie do zawodników mieliśmy, ale nie były to jednak ogromne kwoty. - Jakie są cele drużyny na przyszły sezon? Czy awans do wyższej klasy rozgrywek jest celem numer jeden i jakie są szanse na jego osiągnięcie? - Awans do pierwszej ligi będzie w nadchodzącym sezonie naszym najważniejszym założeniem. Jednak nie za wszelką cenę. Nadal najważniejsza będzie dla nas atmosfera w zespole i przejechanie sezonu bez większych kłopotów finansowych. Jeżeli jako kierownictwo klubu będziemy widzieli, że zbyt duża chęć awansu będzie mogła pogrążyć finansowo nasz klub to z pokorą powiemy „pas”. Jednak mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie i na zakończenie sezonu będziemy mogli wspólnie cieszyć się z ponownego awansu. Sądzę, że nasze założenia są jak najbardziej realne. Rozmawiała: Na torze nie ma kumpli WERONIKA WARESIAK Rozmowa z Marcinem Wawrzyniakiem – zawodnikiem Startu Gniezno - W Gnieźnie pojawiło się wielu uzdolnionych wychowanków. Wygląda na to, że Start dba o młodzież. - Klub może być zadowolony z takich juniorów. Nadal się rozwijamy. Nasza współpraca z działaczami układa się bardzo dobrze. Zawsze znajdziemy wyjście z trudnej sytuacji. - Masz dopiero 16 lat, ale zaliczyłeś już kilka udanych występów w zawodach młodzieżowych. - Niektóre zawody mogę zaliczyć do udanych. Cały czas pracuję nad tym, aby poprawiać swoje umiejętności. Chcę być coraz lepszy i pokazać na co mnie stać. Teraz jest okres kiedy przygotowujemy się fizycznie i kondycyjnie. Sprzęt w przyszłym sezonie będę miał przygotowany na sto procent. - Zostajesz w Gnieźnie na sezon 2011? - Nie ukrywam, że chcę iść na wypożyczenie do drugoligowego zespołu. Rozmawiałem już z działaczami i myślę, że nie będą robili problemu. Chcę się rozwijać, a to jest możliwe poprzez częste starty nie tylko w gronie juniorów, ale i w lidze. Jestem zainteresowany jazdą w Polonii Piła. Zarząd pilskiego zespołu chętnie widzi mnie w swojej kadrze na przyszły sezon. - Jakie są twoje wady i zalety? - Moją największą zaletą są starty. Pytają mnie, jak to robię. Jednak nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Sporym niedociągnięciem jest moja sylwetka na motocyklu. Muszę nad tym popracować. Obiecałem sobie, że to zmienię i tak się stanie. - Czy pierwszy sezon zweryfikował TYGODNIK ŻUŻLOWY twoje wyobrażenie o żużlu? - Do czasu zdania licencji jazda na żużlu to zabawa. Po zaliczeniu egzaminu zaczyna się inna bajka. Trzeba walczyć o każdy centymetr toru. Doskonale o tym wiedziałem i byłem gotowy na ostrą rywalizację. Jeśli ktoś myśli, że żużel jest łatwym sportem i bez problemu wsiądzie na motor, to zapraszam wiosną. Chętnie użyczę swój sprzęt i wtedy okaże się, jakie to trudne. - Na treningach twardo rywalizujesz z Oskarem Fajferem i Wojtkiem Lisieckim? - Powiem tak, na torze nie ma kumpli. W parkingu można się poklepywać, opowiadać sobie kawały. Jednak podczas jazdy każdy chce pokazać się z jak najlepszej strony. Trener patrzy, a my liczymy na swoją szansę. Na treningach walczymy i nikt nie odpuszcza. - Jak na twoją żużlową przygodę reagują znajomi? - Koledzy znają mnie od dawna i doskonale wiedzą o moich startach na żużlu. Poza tym, mój krąg znajomych opiera się praktycznie na środowisku żużlowym. Podczas prywatnych spotkań z przyjaciółmi staram się nie myśleć o żużlu. - Twój żużlowy idol to... - Hans Andersen. Na nim staram się wzorować. Podoba mi się jego sylwetka i styl jazdy. Oczywiście podpatruję też innych zawodników ze światowej czołówki. - Jak opisałbyś przyszłym adeptom żużla swoją przygodę ze szkółką żużlową? - By opisać wszystko ze szczegółami, musiałbym zająć cały „Tygodnik Żużlowy”. Do egzaminu przygotowywałem się trzy lata. Swoją przygodę z żużlem wspominam dobrze, chociaż jestem jeszcze bardzo młody i tych wspomnień za wiele nie ma. Może w przyszłości spotka mnie coś ciekawego i intrygującego. Chętnie wam o tym opowiem. Dzięki szkółce żużlowej poznałem wielu ciekawych ludzi, z którymi spędzam większość czasu. Gdy ktoś lubi ryzyko i wie, że chce tego spróbować, to zachęcam do uprawiania żużla. Pozdrawiam i do zobaczenia w sezonie 2011. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW DEKA Marcin Wawrzyniak chce być coraz lepszy i pokazać na co go stać. Fot. Michał Szmyd (PhotoPress) 11 * XX I P L E B I S CY T , , TY G O GŁOSUJEMY... To już XXI Plebiscyt na Najpopu- larniejszych Żużlowców, Trenerów i Działaczy 2010 roku. Mamy na- dzieję, że tak jak poprzednie, ten będzie cieszył się dużym zainteresowaniem. Publikujemy listę nominowanych na podstawie propozycji naszych Czytelników do poszczególnych kategorii (kolejność alfabetyczna). W każdym wydaniu nadal przedstawiać będziemy typowania naszych Czytelników, które można przesyłać pocztą, bądź w formie elektronicznej. A więc głosujemy... Aby wziąć udział w plebiscyto- wym głosowaniu należy wysłać SMS-a na numer 71068 o treści TC.TYGODNIK, wpisując dalej kolejność dziesiątki najpopularniejszych zawodników, stosując goriach, stosując przyznane w „Nominacjach” numery oraz oznaczenia literowe dotyczące poszczególnych kategorii. Trenerzy to na przykład: T2, T3, T1 (wybieramy trzech). Obcokrajowcy to litera „O” z odpowiednim numerem (wybieramy piątkę), podobnie w przypadku innych kategorii (wybie- ramy jedną osobę). Oznaczenia literowe podane zostały przy nazwach plebiscytowych kategorii w „Nominacjach”. Koszt SMS-a 1,22 zł brutto. Ser- wis przeznaczony wyłącznie dla osób pełnoletnich. Usługa działa w sieciach operatorów Plus GSM, Era, Orange. Właściciel serwisu: redakcjatygodnikzuzlowy.pl. Mi- kropłatności SMS obsługuje AllPay.pl Po przesłaniu SMS-a dostaną przypisane im numery w zamiesz- Państwo kod potwierdzający odda- Każdy numer poprzedzony musi przyszedł, wejdź na https://ssl.al- czonych obok „Nominacjach”. być literą „Z”. Na przykład: Z1,Z2, Z3,Z12, Z19... razem dziesięć pozycji. Kolejnym SMS-em można przesłać propozycje w innych kate- Witam wszystkich czytelników Tygodnika! Chciałbym przedstawić moje propozycje w XXI Plebiscycie Tygodnika Żużlowego. Dziesięciu Najpopularniejszych Żużlowców 1. Tomasz Gollob – dwukrotny mistrz świata 2. Jarosław Hampel – wicemistrz świata, złoto DMŚ i DMP 3. Rune Holta – czwarty na świecie i złoto DMŚ 4. Janusz Kołodziej – złoto DPŚ, awans do GP, znakomite wyniki w lidze 5. Adrian Miedziński – złoto DMŚ 6. Rafał Dobrucki – srebro DMP oraz brąz w IMP 7. Krzysztof Kasprzak – obronił srebro w IMP 8. Damian Baliński – dobra jazda w lidze, wrócił po słabym sezonie i pomógł „Bykom” odzyskać złoto w DMP 9. Maciej Janowski – zdecydowanie najlepszy polski junior, zdobywca srebra w IMŚJ 10. Sebastian Ułamek – zdobywca tytułu IME Pięciu Najpopularniejszych Trenerów 1. Marek Cieślak – sukcesy z kadrą 2. Roman Jankowski – doskonała współpraca ze swoim zespołem i efekty już po pierwszym roku pracy w Lesznie 3. Piotr Żyto – po nieudanym początku udało mu się odbudować zespół i zdobyć srebro z Falubazem w DMP 4. Jan Ząbik – pomimo obniżki formy torunian potrafił zmobilizować swój zespół i zdobył brąz w DMP 5. Dariusz Śledź – za wkład w upragniony awans rzeszowian do Ekstraligi Objawienie Sezonu Senior: Rafał Szombierski – zawod- 12 nie głosu w ankiecie. Jeśli kod nie lplay.pl/reklamacja Wśród tych, którzy wezmą udział w typowaniu laureatów XXI Plebiscytu, rozlosujemy nagrody. nik, który praktycznie dwa lata nie jeździł poważnie na żużlu, otrzymał szansę od prezesa Maślanki i skrupulatnie ją wykorzystał, znacznie przyczynił się do utrzymania Włókniarza w Ekstralidze Junior: Przemysław Pawlicki – 23. średnia biegopunktowa w Ekstralidze, podpora i silny punkt gorzowskiej Stali, wielokrotnie ciągnął wynik „Staleczki” , potrafił bardzo szybko przestawić się po kilku przegranych biegach i zdobywać ważne punkty Fair Play Kacper Gomólski – podczas finału MIMP w Toruniu w trakcie ostatniego swojego biegu zanotował upadek, ale szybko podniósł się z toru, wiedząc przy tym, że stracił szansę na złoty medal, takich reakcji powinniśmy wymagać od najmłodszych jeźdźców Junior Roku Maciej Janowski – indywidualny wicemistrz świata juniorów Najsympatyczniejszy Janusz Kołodziej – zawsze uśmiechnięty, szanuje kibiców i potrafi odwdzięczyć się im dobrą jazdą Widowiskowa Jazda Janusz Kołodziej – nie odpuszcza i zawsze „gryzie tor” do końca Mister Elegancji Jarosław Hampel – może być wzorem do naśladowania dla każdego Impreza Roku Grand Prix w Toruniu – wielkie widowisko i najlepszy stadion żużlowy na świecie, dodatkowo świetny występ Polaków na inaugurację cyklu w Toruniu NOMINOWANI Dziesięciu Najpopularniejszych Żużlowców (Z) 1. Damian Baliński (Unia Leszno) 2. Tomasz Chrzanowski (GTŻ Grudziądz) 3. Rafał Dobrucki (Falubaz Zielona Góra) 4. Patryk Dudek (Falubaz Zielona Góra) 5. Tomasz Gollob (Stal Gorzów) 6. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 7. Rune Holta (Włókniarz Częstochowa) 8. Maciej Janowski (WTS Wrocław) 9. Krzysztof Kasprzak (Unia Tarnów) 10. Janusz Kołodziej (Unia Tarnów) 11. Adrian Miedziński (Unibax Toruń) 12. Robert Miśkowiak (PSŻ Poznań) 13. Artur Mroczka (GTŻ Grudziądz) 14. Rafał Okoniewski (Stal Rzeszów) 15. Przemysław Pawlicki (Stal Gorzów) 16. Piotr Protasiewicz (Falubaz Zielona Góra) 17. Jacek Rempała (Orzeł Łódź) 18. Sebastian Ułamek (Unia Tarnów) 19. Grzegorz Walasek (Polonia Bydgoszcz) 20. Grzegorz Zengota (Falubaz Zielona Góra) Najpopularniejsi Trenerzy (T) 1. Marek Cieślak (WTS Wrocław) 2. Roman Jankowski (Unia Leszno) 3. Dariusz Śledź (Stal Rzeszów) 4. Jan Ząbik (Unibax Toruń) 5. Piotr Żyto (Falubaz Zielona Góra) Najpopularniejsi Obcokrajowcy 1. Jason Crump – wicemistrz świata 2. Leigh Adams – zawsze zostanie zawodnikiem światowej klasy, godne pożegnanie z żużlem 3. Greg Hancock – wysoka forma, piąty na świecie 4. Ryan Sullivan – dobry sezon, najlepszy z torunian 5. Darcy Ward – dwukrotny IMŚJ z rzędu Dętka 2010 1. Nowe tłumiki – forsowanie na siłę projektu nowych tłumików przez PZM i FIM wbrew negatywnej opinii żużlowców, zmiany niepoparte żadnymi sensownymi wytłumaczeniami, czemu żużel musi się dostosować do ochrony środowiska, a Formuła 1 nie! 2. GKSŻ i Ekstraliga SA – za niekonsekwencje w poczynaniach, najpierw wprowadzają nowe przepisy dotyczące powiększeniu ligi i zmian w spotkaniach ligowych, a potem się z tego wycofują Działacz Roku Józef Dworakowski – zrobił wszystko, aby Unia mogła powrócić na tron, poukładał sprawy finansowe klubu oraz prowadzi dobrą politykę transferową Pechowiec Tomasz Gapiński – pechowa kontuzja pod koniec sezonu podczas finału IMP w Zielonej Górze, dobrze, że „Gapa” szybko wraca do zdrowia Z żużlowym pozdrowieniem Marcin Markowicz Dziesięciu Najpopularniejszych 1. Tomasz Gollob - za mistrza swiata i poprowadzenie reprezentacji jako kapitan w DMŚ 2. Janusz Kołodziej - mistrz Polski i TYGODNIK ŻUŻLOWY Fair Play (F) 1. Kacper Gomólski (Start Gniezno) 2. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 3. Jan Ząbik (Unibax Toruń) Objawienie Sezonu (OS) 1. Kacper Gomólski (Start Gniezno) 2. Maciej Janowski (WTS Wrocław) 3. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) 4. Przemysław Pawlicki (Stal Gorzów) 5. Rafał Szombierski (Włókniarz Częstochowa) Junior Roku (JR) 1. Patryk Dudek (Falubaz Zielona Góra) 2. Kacper Gomólski (Start Gniezno) 3. Maciej Janowski (WTS Wrocław) 4. Przemysław Pawlicki (Stal Gorzów) 5. Emil Pulczyński (Unibax Toruń) Pechowiec (P) 1. Tomasz Gapiński (Stal Gorzów) 2. Emil Sajfutdinow (Polonia Bydgoszcz) 3. Karol Ząbik (Wybrzeże Gdańsk) Najsympatyczniejszy (N) 1. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 2. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) 3. Piotr Protasiewicz (Falubaz Zielona Góra) 4. Adam Skórnicki (PSŻ Poznań) Działacz Roku (DR) 1. Robert Dowhan (Falubaz Zielona Góra) 2. Józef Dworakowski (Unia Leszno) 3. Władysław Komarnicki (Stal Go- dwukrotny zdobywca Złotego Kasku 3. Jarek Hampel - wicemistrz swiata 4. Rune Holta - czwarty w GP 5. Maciej Janowski - wicemistrzostwo świata juniorów 6. Adrian Miedziński - za cenne punkty w DPŚ 7. Rafał Okoniewski - polski lider zespołu awansującego do Ekstraligi 8. Grześ Walasek - polski lider spadkowicza 9. Damian Balinski - czwarty lider mistrza Polski (nie mylić z drugą linią składu) 10. Przemek Pawlicki - wartościowy pomocnik Tomasza i Nickigo! Pięciu Najpopularniejszych Trenerów 1. Marek Cieślak - DMŚ 2. Roman Jankowski - złoto DMP 3. Piotr Żyto - srebro DMP 4. Dariusz Śledż - awans do Ekstraligi 5. Jan Ząbik - brąz DMP Najpopularniejszy Obcokrajowiec 1. Leigh Adams, 2. Jason Crump, 3. Nicki Pedersen Fair Play: Jarek Hampel Pechowiec Roku: Emil Sajfutdinow Objawienie Sezonu: Piotr Pawlicki Junior Roku: Maciej Janowski Widowiskowa jazda i najsympatyczniejszy zawodnik: Janusz Kołodziej - dwa góra trzy lata i znów będziemy mieć mistrza świata... Mister Elegancji: Tomasz Gollob Impreza Roku: GP Leszno - wspaniała oprawa Działacz Roku: Marta Półtorak i Władysław Komornicki KRZYSZTOF GREGORCZYK Waćmierz rzów) 4. Marta Półtorak (Marma Rzeszów) Widowiskowa Jazda (W) 1. Damian Baliński (Unia Leszno) 2. Tomasz Gollob (Stal Gorzów) 3. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) Mister Elegancji (M) 1. Jarosław Hampel (Unia Leszno) 2. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) 3. Piotr Protasiewicz (Falubaz Zielona Góra) 4. Sebastian Ułamek (Unia Tarnów) Najpopularniejsi Obcokrajowcy (O) 1. Leigh Adams (Australia) 2. Kenneth Bjerre (Dania) 3. Jason Crump (Australia) 4. Greg Hancock (USA) 5. Nicki Pedersen (Dania) Impreza Roku (IR) 1. Grand Prix Leszno 2. Grand Prix Toruń 3. Drużynowy Puchar Świata Leszno 4. Pożegnanie Adamsa Dętka 2010 (D) 1. Wprowadzenie przez FIM nowych tłumików 2. Ekstraliga za ciągłe zmiany regula- minu 3. „Wojenka” pomiędzy klubami Falu- baz Zielona Góra i Stal Gorzów Najpopularniejsi Zawodnicy: 1. Jarosław Hampel (Unia Leszno) indywidualny wicemistrz świata, drużynowy mistrz polski, Szwecji oraz świata. Janusz Kołodziej (Unia Leszno) - drużynowy mistrz Polski, Szwecji oraz świata, IMP, Złoty Kask (x2). Przy tylu sukcesach trudno wskazać kto ma mieć pierwsze, a kto drugie miejsce, więc ex aequo na pierwszym. 3. Damian Baliński (Unia Leszno) drużynowy mistrz Polski. Ogólnie kapitalny sezon. 4. Rune Holta (Włókniarz Częstochowa) - najlepszy w karierze sezon w SGP. Lider zespołu z Częstochowy. 5. Maciej Janowski (WTS Wrocław) drugie miejsce w IMŚJ, trzecie miejsce w DMŚJ, DMEJ, MIMP, Srebrny Kask. 6. Krzysztof Kasprzak (Unia Tarnów) indywidualny wicemistrz Polski. Pierwsza część sezonu słabsza, w drugiej zdecydowanie lepiej. 7. Rafał Dobrucki (Falubaz Zielona Góra) - drużynowy wicemistrz Polski, trzecie miejsce w IMP. 8. Przemysław Pawlicki (Stal Gorzów) - wicemistrz Europy juniorów, indywidualny wicemistrz Polski juniorów , trzecie miejsce w DMŚJ, DMEJ. Najpopularniejsi Trenerzy: 1. Roman Jankowski (Unia Leszno) powrót do Unii Leszno i... DMP. W razie potrzeby stosował świetne rezerwy taktyczne (idealnym przykładem może być tu mecz Unii Leszno w Toruniu - półfinał DMP). Ogromne doświadczenie. 2. Jan Krzystyniak (Włókniarz Częstochowa) - Mmło kto się tego spodziewał, a jednak Włókniarz zdołał utrzymać się w Ekstralidze. 3. Marek Cieślak (Reprezentacja Polski WTS Wrocław) - DMŚ. Najpopularniejsi Obcokrajowcy: 1. Leigh Adams (Australia, Unia OD N I K A Ż U Ż L O W E G O ’ ’ * Leszno) - drużynowe mistrzostwo Polski było tym o czym marzył na zakończenie kariery. Udało się. Profesor speedwaya. Świetna sylwetka w czasie jazdy. W IMŚ nie zdobył tego upragnionego złotego medalu, ale dla mnie był, jest i zawsze będzie MISTRZEM. 15 lat startów i 15 lat liderowania w Unii Leszno, to musi robić wrażenie. KLASA! 2. Jason Crump (Australia, WTS Wrocław) - Kklejny sezon zakończony zdobyciem medalu IMŚ. Tym razem jest to medal brązowy. 3. Ryan Sullivan (Australia, Unibax Toruń) - lider zespołu z Torunia. Działacz Roku: Józef Dworakowski (Unia Leszno) świetne ruchy kadrowe przed sezonem 2010. Bardzo rozsądne prowadzenie klubu. Inni prezesi mogą tylko brać przykład. Objawienie Sezonu: Rafał Szombierski (Włókniarz Częstochowa) - zaliczył udany powrót czym bardzo pozytywnie zaskoczył. Obok Holty stał się liderem zespołu. Pechowiec Roku: Karol Ząbik (Wybrzeże Gdańsk) pech to raczej mało powiedziane. Cały sezon zmarnowany. Najsympatyczniejszy: Jurica Pavlić (Unia Leszno) - świetnie ubarwia swoje wypowiedzi . Bardzo sympatyczny zawodnik. Widowiskowa Jazda: Damian Baliński & Janusz Kołodziej (Unia Leszno) - jeżdżą efektownie, a przy tym efektywnie. Kapitalna współpraca na torze. Pomagają sobie jak tylko mogą. Mister Elegancji: Leigh Adams (Unia Leszno) - świetny wygląd na torze jak i poza nim. Impreza Roku: Finał DMP w Lesznie: Unia - Falubaz, to był wymarzony finał. Złoto dla Unii! Dętka Roku: Wprowadzenie nowych tłumików (FIM) MaRat Witam, chciałbym zaproponować swoje typy: Dziesięciu Najpopularniejszych Zawodników: 1. Tomasz Gollob, 2. Janusz Kołodziej, 3. Jarosław Hampel, 4. Maciej Janowski, 5. Adrian Miedziński, 6. Grzegorz Walasek, 7. Piotr Protasiewicz, 8. Krzysztof Kasprzak, 9. Rafał Dobrucki, 10.Sebastian Ułamek. Najpopularniejsi Trenerzy: 1. Marek Cieślak, 2. Roman Jankowski, 3. Jan Ząbik, 4. Dariusz Śledź. Pięciu Najpopularniejszych Obcokrajowców: 1. Jason Crump, 2. Leigh Adams, 3. Chris Holder, 4. Chris Harris, 5. Greg Hancock. Junior Roku: Maciej Janowski Widowiskowa Jazda: 1. Tomasz Gollob, 2. Janusz Kołodziej, 3. Piotr Świ- derski. Pechowiec: Emil Sajfutdinow Dętka: Piotr Żyto, FIM za nowe tłumiki. Najsympatyczniejszy: Sławomir Drabik TOMASZ OSIŃSKI z Obornik Śląskich Kamil Cieślar to największy w sezonie 2010 pechowiec w kadrze Włókniarza. Osiemnastoletni jeździec podczas czerwcowej rundy Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski na torze w Częstochowie zaliczył bowiem upadek, po którym wciąż walczy o powrót do pełnej sprawności. Najpierw w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji „Repty” w Tarnowskich Górach, a od połowy listopada w Klinice „RehaPlus” w Krakowie. - Widać postęp w rehabilitacji Kamila. Wraca bowiem już czucie w jego lewej nodze i zaczyna ona normalnie funkcjonować. Niestety, prawa kończyna jeszcze nie nadąża. Przed Kamilem jest więc jeszcze sporo tytanicznej pracy do wykonania. Zrobimy jednak wszystko, aby pozostał on w krakowskiej klinice do momentu, kiedy wyjdzie z niej sam, na własnych nogach - poinformował prezes Włókniarza, Marian Maślanka, który kilka razy w tygodniu odwiedza Cieślara. Pobyt w specjalistycznej klinice w Krakowie do najtańszych nie należy. Miesięczny koszt rehabilitacji wynosi bowiem około 15.000 zł. Na szczęście Kamil Cieślar i jego bliscy w tych trudnych chwilach nie zostali sami. Cały czas mogą li- Pechowiec: Emil Sajfutdinow (dwa razy złamana ręka) Najsympatyczniejszy: Janusz Kołodziej (zawsze uśmiechnięty) Mister Elegancji: Jarosław Hampel (zawsze elegancki) Impreza Roku: GP w Toruniu Najpopularniejsi Obcokrajowcy: 1. Jason Crump (trzecie miejsce w GP), 2. Greg Hancock (zawsze waleczny na torze), 3. Andreas Jonsson (zawsze zdobywa cenne punkty), 4. Nicki Pedersen (wciąż walczy o mistrza świata), 5. Tai Woffinden (podstawowy junior Włókniarza), 6. Ryan Sullivan (lider Unibaksu Toruń) Objawienie Sezonu: Rafał Szombierski (wrócił na tor i jeździ fenomenalnie) KAROLINA WOTEK z Częstochowy Dziesięciu Najpopularniejszych Żużlowców 1. Tomasz Gollob – najlepszy żużlowiec na świecie 2. Jarosław Hampel – wicemistrz świata 3. Janusz Kołodziej – świetny sezon, być może następca Tomasza Golloba 4. Rune Holta – czwarty żużlowiec świata 5. Maciej Janowski – przyszłość polskiego żużla 6. Damian Baliński – jeden z filarów Unii Leszno, bardzo dobry sezon tego zawodnika 7. Adrian Miedziński – złoto w DPŚ 8. Krzysztof Kasprzak – dobra druga część sezonu 9. Piotr Protasiewicz – nierówny sezon, srebro DMP 10. Przemysław Pawlicki – duża przyszłość przed tym zawodnikiem Najpopularniejsi Obcokrajowcy: 1. Jason Crump, 2. Greg Hancock, 3. Leigh Adams, 4. Nicki Pedersen, 5. Ryan Sullivan Junior Roku: Maciej Janowski Pechowie Roku: Emil Sajfutdinow Najsympatyczniejszy: Janusz Kołodziej Widowiskowa Jazda: Tomasz Gollob Mister Elegancji: Piotr Protasiewicz Impreza Roku: Grand Prix Polski w Toruniu MICHAŁ KUPCZYK z Częstochowy Pięciu Najpopularniejszych Trenerów 1. Marek Cieślak – trener drużyny mistrzów świata, 2. Roman Jankowski – drużynowy mistrz Polski, 3. Jan Ząbik – dobra praca z młodzieżą, 4. Piotr Żyto – wicemistrzostwo Polski, 5. Dariusz Ponad 11.000 dla Cieślara XX Plebiscyt. Józef Dworakowski - prezes Unii Leszno (z prawej) w rozmowie z trenerem drużyny Unibaksu, Janem Ząbikiem. Śledź – awans do Ekstraligi JACEK NAPIERAŁA z Łodzi Krzysztof Kasprzak ze swoją mamą Wandą. czyć wszak na częstochowski klub. W pomoc zawodnikowi włączyło się zresztą całe żużlowe środowisko. Kwestę na rzecz Cieślara podczas jednego z meczów ligowych pod Jasną Górą przeprowadzili kibice „Lwów”. 19 grudnia 2010 roku w częstochowskim klubie Carpe Diem zorganizowano z kolei charytatywną imprezę, która miała charakter licytacji gadżetów żużlowych, przekazanych przez wielu jeźdźców oraz osoby dobrej woli. Największym zainteresowaniem na wspomnianej aukcji cieszył się kevlar Sebastiana Ułamka, który osiągnął cenę 1.500 zł. W sumie na rzecz Kamila Cieślara tego dnia udało się zebrać aż 11.115,40 zł. Nie jest to jednak finalna kwota, jaka zostanie przekazana na jego leczenie. Nie wszystkie gadżety ofiarowane przez żużlowców udało się bowiem na czas dostarczyć do Częstochowy. W efekcie już wkrótce ruszyć mają aukcje internetowe, na których zakupić będzie można pamiątki przekazane m.in. przez Tomasza Golloba, Janusza Kołodzieja, czy też Krzysztofa Kasprzaka. RAFAŁ PIOTROWSKI TYGODNIK ŻUŻLOWY Fot. (2x) Rafał Paszek SPONSORZY PLEBISCYTU PATRONAT MEDIALNY NIEPOWTARZ ALNA O K A Z JA Ogłoszenie wyników Plebiscytu zaplanowaliśmy na 5 marca 2011 roku w Lesznie w lokalu ,,Finezja” (dawny klub Relax w budynku na stadionie Alfreda Smoczyka). Uroczystość połączona będzie z wręczeniem nominacji Głównej Komisji Sportu Żużlowego do kadry narodowej juniorów i seniorów oraz tradycyjnym Balem Żużlowców. Udział w tej imprezie może wziąć każdy kto wykupi kartę wstępu, która może być wspaniałym prezentem, bowiem jest to ostatnia sobota karnawału i odbędzie się kilka dni przed bardzo ważnym dla Pań – Świętem Kobiet. Karta wstępu dla dwóch osób (udział w uroczystości ogłoszenia wyników Plebiscytu i Balu Żużlowców) to koszt 380 złotych. Zgłoszenia przyjmowane są pod numerem telefonu: 65 529 9594 lu pocztą elektroniczną: [email protected] W częstochowskim klubie Carpe Diem zorganizowano imprezę charytatywną dla Kamila Cieślara. Na zdjęciu prowadzący Ireneusz Bieleninik (z lewej) oraz prezes Włókniarza, Marian Maślanka, który wygrał licytację żużlowej „skóry”. Fot. Tomasz Kudala 13 Trzeba zmienić otoczenie Rozmowa z Rafałem Flegerem - zawodnikiem Kolejarza Opole - Zdecydowałeś się na zmianę klubu i z RKM-u Rybnik trafiłeś do Kolejarza Opole. Czym się kierowałeś? - Po prostu chciałem zmienić otoczenie, bo dawno tego nie robiłem. - Czyli nie brałeś pod uwagę pozostania w rybnickim klubie? - Początkowo dostałem nawet taką propozycję od rybnickich działaczy. Potem drugą i trzecią. Rozważałem je po kolei, aż w końcu zdecydowałem się jednak odejść. - Co wzięło górę: gwarancja większej liczby startów w nowym sezonie? Rafał Fleger przed Szymonem Kiełbasą. - Nie. O to już nie chodzi, bo nikt mi tego nie gwarantował. Zresztą z tego co się orientuję, niewiele klubów coś takiego zapisuje w kontraktach z zawodnikami. - Czy miało to dla ciebie znaczenie, że odchodzisz do klubu, który już znasz? - Tak. Byłem przecież wypożyczony do Kolejarza, spędziłem tam bardzo fajny okres, świetnie się tam jeździło i mam nadzieję, że w 2011 roku będzie podobnie. - Czy to oznacza, że opolski tor bardziej ci odpowiada? - W Rybniku także świetnie się czuję. Unia Leszno w komplecie W czwartek (23.12) dwuletnią umowę z leszczyńską Unią podpisał Damian Baliński. Sezon 2010 może uznać za jeden z najlepszych w jego karierze. Pierwszy raz od kilkunastu lat uzyskał średnią powyżej dwóch punktów (2,098 pkt./bieg) i zajął ósme miejsce wśród ekstraligowców. Po podpisaniu umowy przez Balińskiego, mistrz Polski ma już gotowy skład na sezon 2011. Jedynym wzmocnieniem unistów jest Adam Skórnicki. (joj) Gala w styczniu Speedway Gala Lodowa Sławomira Drabika to turniej indywidualny, który już na stałe wpisał się w kalendarz imprez sportowych w Częstochowie. Zazwyczaj zawody te organizowane były w połowie grudnia. W tym sezonie zimowym remont częstochowskiego lodowiska przy ulicy Boya-Żeleńskiego przeszkodził jednak w przeprowadzeniu imprezy w terminie. Ostatecznie dziewiąta już edycja Gali Lodowej odbędzie się 29 stycznia 2011 roku. 14 R.P. To nie było decydujące. Mogę powiedzieć, że generalnie wszędzie mi się dobrze jeździ, a jedynym takim torem, gdzie nie umiem się znaleźć jest obiekt w Gdańsku. - Sezon 2010 możesz chyba zaliczyć do udanych? - Można powiedzieć, że jestem trochę zadowolony. Jakiś niedosyt jednak pozostał. Były złe momenty, trochę meczów mi nie wyszło, ale staram się nie rozpamiętywać przeszłości. Co dobre i złe szybko zapominam, bo skupiam się już na nowym sezonie. - Czy w drugiej lidze będzie ci Fot. Jarosław Pabijan łatwiej o punkty? - Nie wiadomo. Baraże w Lublinie pokazały, że z drugoligowcem wcale nie jest łatwo wygrać. KMŻ Lublin stawiał nam duży opór na swoim torze, ale ostatecznie zespół z Rybnika wygrał baraże. Mnie pokazało to siłę drugiej ligi. Nie można jej oceniać negatywnie. - Nie żal ci odchodzić z Rybnika, bo przecież znasz kibiców, środowisko i klub? - Trochę żalu jest, ale staram się o tym nie myśleć. Już postanowiłem, decyzja zapadła i nie mogę jej zmienić. - Jak przygotowujesz się do no- wego sezonu? - Od początku grudnia trenuję indywidualnie. Ćwiczę razem z Michałem Mitko, Sławomirem Pysznym i swoim bratem Kamilem. Kładę duży nacisk na wydolność organizmu, bo dużo biegam. Nie wiem jeszcze czy okres przygotowawczy zakończę jakimś obozem z drużyną z Opola, bo nie znam planów klubu, ale jeśli nie, to może sam zorganizuję sobie jakiś wyjazd kondycyjny. - Jakie masz plany sprzętowe? - Nie złożyłem jeszcze nowego zamówienia, ale w najbliższym czasie to uczynię. Nie będę kupował nowych silników, mam w planach wyremontowanie używanych w sezonie 2010. Podwozia, gaźniki i sprzęgła to są rzeczy, w które chcę się zaopatrzyć jak nowe. Jeśli chodzi o sprzęt, to nie przygotowywałem go w sezonie 2010 w Rybniku, a silnikami zajmował się mechanik z Bydgoszczy i duński tuner. Nie będę tym samym jakoś mocno uzależniony od pobytów w rybnickim klubie w przeciągu nowego sezonu. - Do sportu żużlowego przebojem wchodzi twój brat Kamil. Jak się wam razem jeździ? - Jest łatwiej. Kiedy jeden czegoś nie wie, to drugi mu podpowie. W ten sposób wszystko się nieźle kula. Kamil robi postępy. Miał pewien progres na początku sezonu 2010, a potem przytrafiła mu się kontuzja i jakby przestał się rozwijać. Generalnie urazy często mu przeszkadzają. - Niezbyt często jeździliście w karierze razem. Jak to wspominasz, gdy stawałeś obok brata pod taśmą? - Na pewno w takich sytuacja zawsze patrzyłem na niego. Tych okazji do jazdy razem nie było wiele. W lidze było tak chyba tylko w dwóch wyścigach. Nie ustalaliśmy żadnej taktyki przed wyjazdem na tor. Jeżeli coś planuję, to potem mi to nie wychodzi. Zawsze wolę wyjechać na tor spontanicznie. Wychodzę z założenia, że co ma być - to będzie. - Czy w nowym sezonie będziesz jeździł w Danii lub Czechach? - Na razie jeszcze nie wiem. Może coś wymyślę, ale to jeszcze nic pewnego. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Debiut Urugwajczyka! Faworyt Norbert Magosi zwyciężył w pierwszej rundzie Indywidualnych Mistrzostw Argentyny, która odbyła się w Bahia Blanca (21.12.2010). Węgier nie był jednak bezbłędny. W rundzie zasadniczej przegrywał z gospodarzami, najpierw z Covattim, a następnie z Carricą. Pierwszy raz w zawodach o IM Argentyny (seniorów grupa A) wystartował mieszkaniec stolicy Urugwaju 21-letni Facundo Albin. Na starcie stanęło sześciu Europejczyków. Czterech z nich wystąpiło w finałach. Większej roli nie odegrali natomiast Bułgar Manew i Włoch Seren. Na starcie zabrakło obrońcy tytułu Czecha Adriana Rymela (zrezygnował z wyjazdu do Argentyny) oraz najbardziej znanego Argentyńczyka Emiliano Sancheza (zapowiada start w kolejnych turniejach). Po XX wyścigu rundy zasadniczej (ścigano się w pięciu, każdy zawodnik wystąpił po cztery razy) rozegrano finał B (o miejsca 6-10) i finał A (o miejsca 15, punktowany w inny sposób niż poprzednie wyścigi). Wyniki finałów: Finał A: Magosi (8 pkt.), Allende (7), Hauzinger (6, Carrica (5), Covatti (4). Finał B: L. Husman (3 pkt.), Iturre (2), Franchetti (1), F. Husman (0), Carpanese (0). Klasyfikacja: 1. Norbert Magosi (Węgry) 18 pkt. (2,3,3,2,8), 2. Lucas Allende 15 (2,2,2,2,7), 3. Manuel Hauzinger (Austria) 16 (3,3,2,2,6), 4. Cristian Carrica 13 (1,3,1,3,5), 5. Nicolas Covatti 16 (3,3,3,3,4), 6. Lisandro Husman 11 (w,2,3,3,3), 7. Jonatham Iturre 8 (1,3,0,2,2), 8. Guglielmo Franchetti (Włochy) 8 (2,2,3,0,1), 9. Flavio Husman 5 (3,1,1,1,0), 10. Mattia Carpanese (Włochy) 7 (3,0,3,1,0), 11. Facundo Albin (Urugwaj) 6 (3,1,1,1), 12. Jonatha Seren (Włochy) 5 (0,0,2,3), 13. Milen Manew (Bułgaria) 5 (0,d,2,3), 14. Antonio Moyano 4 (2,2,0,0), 15. Julio Romano 4 (2,1,0,1), 16. Matias Lopez 4 (1,2,w,1), 17. Sebastian Clemente 3 (0,0,1,2), 18. Fernando Garcia 3 (1,0,2,0), 19. Martin Albanese 2 (0,1,1,0), 20. Maximiliano Westdorp 1 (1,0,0,0), 20. Facundo Gruat 1 (0,1,0,0), 22-25. Santiago Martinez 0 (0,0,0,0), 22-25. Luciano Delgado 0 (0,0,0,0), 2225. Gustavo Curzio 0 (0,0,0,0), 22-25. Pablo Mendez 0 (0,w,0,0). Wyścigi odbywały się w pięcioosobowej obsadzie. Punktacja oprócz finału: 3:2:1:0:0. W ramach IM Argentyny zaplanowano piętnaście turniejów. MIŁOSZ LIPPKI TYGODNIK ŻUŻLOWY Galicyjskie donosy Niech się darzy! Jak Szanowny Redaktor wie doskonale, bo znamy się już dwie dekady, jestem w wieku, w którym coś takiego jak nastanie Nowego Roku zmusza raczej do refleksji nad czasem upływającym niemiłosiernie niż jest okazją do hucznej zabawy i świętowania. Cóż, serducho by się może i rwało do uciech tego życia różnorakich, ale jak całkiem niegłupio mawia pewien mój znajomy, metryka i lustro są dla człeka bezwzględne. Nie ma uproś. Zamiast więc puszczać bąble sylwestrowego szampana puszczam wodze wspomnień nieodległych, resztki wigoru zachowując na tradycyjny tygodnikowy Bal Żużlowców podsumowujący kolejne wydanie naszej plebiscytowej zabawy. Mijający rok był dla naszego żużla wyjątkowo dobry, przynajmniej biorąc pod uwagę sukcesy na arenie międzynarodowej. Wreszcie sięgnęliśmy po sportową konfiturę, która wyleczyła nas z kompleksów wiecznie niezadowolonych. Ileż to razy narzekaliśmy na tych łamach chociażby, że mamy najlepszą ligę, najlepszą frekwencję na widowni i przed telewizorem, najwięcej płacimy zawodnikom, tylko jak przyjdą mistrzostwa świata to ciągle wygrywa ktoś inny. W tym roku było wreszcie tak jak sobie przez lata życzyliśmy i marzyliśmy. Po długich jak wieczność niemal czterech dekadach Polak został najlepszym żużlowcem na świecie. Nasza drużyna też wygrała i to na zagranicznym torze, co było dotąd często piętą achillesową naszych ścigantów. Ale jak mogło być inaczej, skoro miała w składzie trzech zawodników z pierwszej czwórki Grand Prix, a na dodatek chyba największe odkrycie tegorocznego sezonu jeżeli chodzi o starty w elicie, czyli Janusza Kołodzieja. To wszystko są plusy, które rok żużlowy 2010 zapisze niewątpliwie na swoje konto. Ale nie mogą przysłonić całkowicie pewnym trendów niekorzystnych. Widać niestety jak na dłoni, że te wszystkie osiągi nie zostały marketingowo wykorzystane, przynajmniej nie widać efektów. Bo przecież nie chodzi wcale o to, że Tomasz Gollob goni od telewizji do telewizji. Żużel chyba po prostu skazany jest, aby być sportem, w którym mieszają się niczym w tyglu pojęcia elitarność wraz z zaściankowością. Przyniosło ostatnie dwanaście miesięcy także refleksje nad stanem szkolenia. Zapatrzeni w Janowskiego, Dudka czy Pawlickiego nie możemy nie zauważyć, że coraz mniej mamy zdolnej młodzieży, co rodzi pytanie, kto za kilka czy kilkanaście lat zastąpi na podium mistrzów świata naszych dzisiejszych liderów. Coś nam w ostatnich latach umknęło najwyraźniej i czas szybko zacząć wyciągnąć z tego wnioski. Na zakończenie jeszcze podziękowanie dla Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Różnie o niej pisałem, bo też często nie zgadzałem się z tym co robi i z jej decyzjami. Ale ostatnia, aby zachować indywidualne mistrzostwa Polski w dotychczasowej formie, a więc w formule jednodniowego finału bardzo do gustu mi przypadła, bałem się bowiem o jego przyszłość gdyby finał został rozmyty pomiędzy trzy turnieje. Rozsądek i przywiązanie do tradycji jednak wygrały. I to naprawdę doskonała wiadomość na ostatnie godziny kończącego się roku. A w następnym niech Wam się darzy! Po prostu... ROBERT NOGA Świąteczny Wiele niewiadomych w Częstochowie prezent dla Stali Gorzów... Zawodnicy, działacze i sponsorzy Stali Gorzów, spotkali się w przedświąteczną środę na „Opłatku Wigilijnym”, podczas którego prezes Władysław Komarnicki sprawił wszystkim świąteczny prezent. przedstawiając nowego żużlowca klubu. Stał się nim 21-letni reprezentant Polski juniorów i wychowanek oraz dotychczasowy zawodnik pierwszoligowego GTŻ-u Grudziądz - Artur Mroczka. Ta wiadomość dla wielu kibiców w Gorzowie nie była zaskoczeniem. W mieście od początku tygodnia mówiło się, że prezes miejscowej Stali jeszcze przed świętami sprawi fanom swojej drużyny niespodziankę. Artur Mroczka rekomendował trener reprezentacji Polski Marek Cieślak. - Artur Mroczka to niewątpliwie talent powiedział prezes Stali, Władysław Komarnicki. - Jest to wielokrotny reprezentant kraju w rozgrywkach młodzieżowych. Trzykrotny medalista Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów, w tym dwukrotnie złoty, a raz srebrny. W związku z tym to nie jest też przypadek. Doszedł do wniosku, że jeżeli w przyszłości chce w sporcie żużlowym zrobić krok do przodu, to musi startować w Ekstralidze. To podstawowy warunek. A jest to zawodnik, który nie boi się stanąć w szranki z najlepszymi u mnie w klubie, w rywalizacji o miejsce w składzie. Ja takich młodych Artur Mroczka (z prawej) ze swoim nowym pracodawcą na najbliższe dwa sezony, prezesem Stali Gorzów Władysławem Komarnickim. Fot. autor tekstu Najpierw zaległości W czasie kiedy inne kluby kompletują ligowe składy, w Pile działacze skupiają się na pozyskaniu sponsorów. Sytuacja finansowa Speedway Polonii nie uległa większym zmianom. Nadal klub ma spore zaległości wobec zawodników. Z tego też powodu niedawno Zespół ds. Licencji dla Klubów Ekstraligi, I i II Ligi Żużlowej nie przyznał pilanom licencji na starty w sezonie 2011. Pilscy działacze na razie nie zdecydowali się na porozumienia z zawodnikami w sprawie spłaty zadłużenia. Nie ma bowiem aktualnie gwarancji na wywiązanie się z zaległych zobowiązań. Sternicy Speedway Polonii liczą, że ich sytuacja finansowa wkrótce się zmieni. Prowadzone są bowiem zaawansowane rozmowy z potencjalnymi sponsorami, ale dopóki nie zostaną one sfinalizowane, władze klubu nie chcą zdradzać szczegółów. Po ostatnich wyborach w pilskim ratuszu zaszły spore zmiany. Klub liczy także na pomoc z miasta, zgodnie z wcześniejszymi obietnicami. Może nastąpić ona jednak najwcześniej na początku przyszłego roku. Kwestia budowania zespołu została więc odłożona na później. Wiadomo już, że w pilskim teamie nie zobaczymy Anglika Simona Steada, który zdecydował się na starty w Lublinie. Prawdopodobnie klub zmieni Aleksiej Charczenko. Kilku innych jeźdźców, którzy reprezentowali Speedway Polonię w 2010 roku, także rozpatruje występy w innych zespołach. Działacze z Piły poczynili jednak przymiarki dotyczące uzupełnienia składu. Jednym z pozyskanych juniorów ma być Marcin Wawrzyniak z Gniezna. Mówi się także o transferze Damiana Celmera. WIESŁAW SZMAGAJ Z G K SŻ. . . IMP jednodniowy Zrezygnowano z pomysłu, aby przyszłoroczny finał IMP zastąpiły trzy turnieje i powstał cykl zawodów o Czapkę Kadyrowa. Chociaż początkowo wydawało się, że będzie to realne, Piotr Szymański, szef GKSŻ wyjawił, iż nie ma mowy o zmianie zasad w sezonie 2011. - Tradycja spowodowała, że nie chcemy przerywać czegoś, co się utrwaliło. Były obawy, że co prawda pierwszy turniej będzie jeszcze ciekawy, ale już po tym, gdy zawodnicy stracą szanse na dobry wynik, w kolejnych mogą nie chcieć jeździć powiedział Piotr Szymański. ludzi z ambicjami bardzo cenię. Dlaczego Stal Gorzów? Otóż Przemek Pawlicki mówił mu same ochy i achy o naszym klubie. Mówił o wielkim żalu, że sam nie może być w naszym klubie. Artur Mroczka kontrakt ze Stalą Gorzów podpisał na dwa najbliższe sezony. Stwierdził, że starty w klubie obok mistrza świata Tomasza Golloba i trzykrotnego championa Nicki Pedersena to spełnienie jego marzeń. - Myśl, że w tym roku miałem udany sezon. Starty w ligach zagranicznych wyszły mi super - powiedział Artur Mroczka. - W Grudziądzu było dobrze, ale... Chyba najwyższy czas, żeby spróbować sił z najlepszymi. Wiem, że w Stali nie mam pewnego miejsca w składzie. Będę walczył i myślę, że miejsce w drużynie na mecze ligowe postaram sobie zapewnić. Jestem zawodnikiem, który potrzebuje presji i walki o coś. Niestety w pierwszj lidze tego nie odczuwałem tego. Chcę to zmienić. Ponoszę ryzyko, ale wiem, że jestem w stanie być w pierwszej piątce. Cieszę się, że nie mam zapewnionego miejsca w składzie, bo będę musiał na to pracować, a to może prowadzić do jeszcze większych sukcesów. Artur Mroczka zastąpi w Stali Gorzów Tomasza Gapińskiego, który zrezygnował ze startów w Gorzowie i prawdopodobnie znajdzie zatrudnienie w pierwszoligowej Polonii Bydgoszcz. Natomiast prezes Stali Władysław Komarnicki zapewnił, że skład jego drużyny jest już praktycznie w komplecie, a Artur Mroczka jest ostatnim nabytkiem. Jednak jeśli chodzi o Przemysława Pawlickiego, to ostatniego słowa jeszcze nie powiedział... MIROSŁAW WIECZORKIEWICZ Kara została Lee Richardson i Paweł Miesiąc wysłali pismo do GKSŻ, w którym zwracają się z prośbą o anulowanie kary nałożonej na nich po meczu Marmy-Hadykówki Rzeszów z Lokomotivem Daugavpils w sezonie 2010. Sędzia Marek Wojaczek z Godziszki ukarał obu żużlowców wykluczeniem do końca zawodów za sprowokowanie bójki po jedenastym wyścigu. Zgodnie z regulaminem - wiąże się to z zawieszeniem w jednych zawodach następujących po meczu, w którym wymierzono karę. Choć Anglik i Polak wszystko już sobie wyjaśnili i ukorzyli się, to GKSŻ pozostała nieugięta. - Tu nie było żadnej nowej decyzji - jest kara regulaminowa wymierzona niejako „z automatu” i jest ona nie do cofnięcia - wyjaśnił Piotr Szymański. (szyk) „Papa” nie dla Polonii? Niewiele wskazuje na to, aby Władysław Gollob miał zostać prezesem ŻKS Polonia Bydgoszcz po zmianie prezydenta Bydgoszczy. Spekulacje tego typu obiegły w ostatnim tygodniu Bydgoszczy. - To pytanie nie do mnie - odpowiada Jacek Wojciechowski, aktualny prezes klubu. Pakiet większościowy w bydgoskiej spółce posiada miasto. Mniejszościowy należy do Bydgoskiego Towarzystwa Żużlowego „Polonia”, którego prezesem jest Marek Bąkowski. - To właśnie miasto posiada władzę. Rada Nadzorcza może odwołać prezesa lub go powołać. BTŻ będzie stało na stanowisku, że nie ma podstaw merytorycznych, aby dokonywać zmian - powiedział Marek Bąkowski. Jego zdaniem potrzebne są trzy lata na uzdrowienie bydgoskiego żużla. - Właściciel, a takim jest miasto, może w każdej chwili bez powodu odwołać zarząd. Na głowie prezesa jest upominanie się o spółkę, aby wszystko w niej grało - powiedział Jacek Wojciechowski. Nowy prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski - jest uznawany za człowieka sportu. Jego syn gra nawet w piłkę nożną w bydgoskiej Polonii. Jacek Wojciechowski jest już po pierwszych dwóch spotkaniach z nowym włodarzem miasta. (szyk) TYGODNIK ŻUŻLOWY Tuż po otrzymaniu licencji na starty w Ekstralidze w sezonie 2011 działacze częstochowskiego Włókniarza rozpoczęli budowę nowego zespołu. W ciągu zaledwie kilku dni umowy z „Lwami” parafowali: Daniel Nermark, bracia Grigorij i Artem Łagutowie, Rafał Szombierski oraz Peter Karlsson. Ważne kontrakty z klubem ma także szerokie grono krajowych juniorów. - Ten skład jest adekwatny do naszych możliwości finansowych i do sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Nie mogliśmy i co więcej nie chcieliśmy brać udział w licytowaniu zawodników. Postawiliśmy na negocjacje z żużlowcami i myślę, że to dobry kierunek dla tego sportu. Nasi zawodnicy z entuzjazmem podchodzą do startów w Ekstralidze. Będą chcieli udowodnić swoją wartość na torze i jestem przekonany, że im się to uda - ocenił swoich podopiecznych prezes Marian Maślanka. Wspomniani jeźdźcy to być może nie koniec kontraktów pod Jasną Górą. - Próbujemy jeszcze pozyskać jednego, bądź dwóch zawodników, żeby wzmocnić nasz skład - wyjawił sternik „biało-zielonych”. Nazwiska potencjalnych kandydatów do startów z lwem na piersi jak na razie owiane są tajemnicą. To jednak nie koniec niewiadomych pod Jasną Górą. Ze względu na zbyt niski KSM, niepewna jest bowiem przyszłość Taia Woffindena w Częstochowie. Nie wiadomo także kto poprowadzi ekipę Włókniarza w nowym sezonie. Jeszcze kilkanaście dni temu wszystkie znaki wskazywały, że funkcję trenera obejmie jeden z najlepszych wychowanków w historii „biało-zielonych”, Marek Cieślak. 17 grudnia udzielił on jednak wywiadu TVP, z którego wywnioskować można było, że znacznie bliżej mu do podpisaniu umowy z Falubazem, niż z jego ma- cierzystym klubem. - Wypowiedź Cieślaka jest da nas zaskakująca. Nikt nie będzie przecież rozczarowany, kiedy przegramy trzy, czy też cztery mecze z rzędu. Sezon 2011 jest rokiem przejściowym. Chcielibyśmy, aby z tej nowej drużyny Cieślak wybrał kandydatów do jazdy w barwach Włókniarza na kolejne sezony. Dwuletni kontrakt z nim jest już przygotowany i gotowy do podpisania. Jestem przekonany, że w Częstochowie Cieślak ma fantastyczny klimat do powrotu i nikt nie skreśli go po kilku porażkach. Liczy się przecież wynik końcowy, a z takim trenerem byłby on na pewno bardzo dobry - powiedział 20 grudnia Marian Maślanka. Co ciekawe, Cieślak we Włókniarzu miał pracować na trochę innych zasadach niż jego poprzednik, czyli Jan Krzystyniak. Wychowanek Falubazu zatrudniony był bowiem zarówno w spółce, jak i w stowarzyszeniu, gdzie trzymał pieczę nad żużlowym narybkiem. - Cieślak skupiony byłby na pracy w spółce. Opiekowałby się także juniorami już po licencji. Szkoleniem podstawowym w stowarzyszeniu zajmowałby się natomiast już ktoś inny - wyjaśnił sternik Włókniarza. 21 grudnia doszło do spotkania pomiędzy zainteresowanymi stronami. Konsensusu jednak nie osiągnięto. Czy wobec tego częstochowianie mają jakieś wyjście awaryjne? Oczywiście. Zresztą tak naprawdę nie rozstaliśmy się z Janem Krzystyniakiem. Po sezonie powiedzieliśmy sobie, że wrócimy jeszcze do rozmów, jeżeli zaistnieje taka sytuacja. W naszym mieście jest jednak duże ciśnienie na powrót Marka Cieślaka. Jeżeli wybierze on inny klub, to na pewno uszanujemy tę decyzję. Z drugiej jednak strony będziemy trochę rozczarowani - zakończył prezes Maślanka. RAFAŁ PIOTROWSKI Prezydium ZG PZM 17 grudnia 2010 roku zdecydowało przekazać prawa medialne i pochodne do zawodów żużlowych o Drużynowe Mistrzostwo I i II ligi żużlowej w 2011 roku, w zakresie przekazu telewizyjnego, radiowego i internetowego klubom - organizatorom zawodów DM I i II ligi w sezonie 2011 za kwotę 1000 złotych od klubu za sezon. Prawa do transmisji Speedway Ekstraligi niezmiennie posiada TVP SA, zgodnie z zawartą wcześniej umową. (PS) Prawa TV dla klubów ZKŻ wspiera schronisko Powstaje kalendarz z żużlowcami ZKŻ-u Zielona Góra. Dochód z jego sprzedaży zostanie przeznaczony na potrzeby schroniska dla zwierząt w Zielonej Górze. Przedstawiciele zielonogórskiego klubu pozowali już do zdjęć z czworonogami. - Te psiaki potrzebują pomocy, dobrych właścicieli. A jeśli ktoś nie może zabrać psa do siebie na stałe, to warto choć przygotować dla niego paczkę z przysmakami - powiedział Grzegorz Zengota. To kolejna charytatywna akcja zielonogórskiego klubu w tym roku. Wcześniej ZKŻ pomagał m.in. powodzianom z Bogatyni, a także ofiarom wybuchu gazu w Zielonej Górze. M.S. Grzegorz Zengota pozuje do zdjęcia z jednym z podopiecznych schroniska. Fot. Marek Staniszewski 15 Wyścigi lodowe na Stegnach w 2012 roku! Rozmowa z Pawłem Ruszkiewiczem - menedżerem żużlowym - Na jakim etapie przed kolejnym sezonem w wyścigach motocyklowych na lodzie, znajduje się podkomisja tego sportu działająca przy PZM? - Najtrudniejszym, czyli organizowania budżetu i zbierania pieniędzy przed zawodami. To dla nas rzecz najważniejsza. Chcemy wzbogacić Grzegorza Knappa o drugi poważny motocykl, na którym będzie mógł ścigać się w Grand Prix. Do tej pory jego zapasowy sprzęt nie był z najwyższej półki, teraz ma mieć dwa równorzędne motory. Ciągle szukamy też poważnych partnerów biznesowych. - Czy nowi zawodnicy wzmocnią polską reprezentację w ice racingu? - Opieramy się na sprawdzonej trójce: Grzegorzu Knappie, Mirosławie Daniszewskim i Michale Widerze. Oni jeździli w MŚ i ME. Jeśli Paweł Strugała, który jest Polakiem i nie ma powodów, żeby nie reprezentował nas będzie chętny, choć on ma licencję szwajcarską, to kto wie. Może jeździć jako Polak, ale nie w MŚ i będzie nas reprezentował w Poznaniu i Sanoku, lecz nie w zawodach tej rangi. Ponadto to jest jeszcze dwóch ludzi, którzy mają zamiar poważnie podejść do żużla. Jeden pochodzi z Krosna i jeśli poważnie podejdzie do tematu, to ma spore szanse. Drugi to żużlowiec - Marcin Sekula. Czekam na jego decyzję. Co roku ma problemy zdrowotne, a teraz miał umówioną operację na grudzień. Jeśli jej nie przejdzie, to obiecał, że wystartuje. - Skupia się pan teraz na lodowym żużlu czy jest też czas na kontraktowanie zawodników do klubów żużla klasycznego? - Lód pochłania mnie bez reszty. Bardzo dużo mamy zapytań, planów i sugestii, aby organizować kolejne imprezy. Nie chcemy być do końca uzależnieni od warunków pogodowych, które na razie są idealne i wszystko wskazuje na to, że imprezy w Cielimowie koło Gniezna oraz Poznaniu, dojdą tej zimy do skutku. Poza tym czynię poważne starania, aby ice racing wrócił do Warszawy. Mamy poważne ustalenia na 2012 rok. Są podchody innych ośrodków: Łodzi i Gorzowa. Czasu na klasyczny żużel, poza tym co robię przy Grand Prix, nie mam. Pomagam kilku zawodnikom w związku z kontraktami, ale to ograniczona sprawa. - Na czym będzie polegała reaktywacja wyścigów na lodzie w Warszawie? - W grę wchodzą Stegny. Jesteśmy po rozmowach z Warszawskim Ośrodkiem Sportu i Rek- Sprawy związane z organizacją zawodów na torach lodowych bardzo pochłaniają Pawła Ruszkiewicza. Fot. Paweł Wilczyński (PhotoPress) reacji, a także ze Związkiem Łyżwiarstwa Szybkiego, który ma decydujący głos w sprawie obiektu. Łyżwiarze mają teraz okres olimpijski i nie ma opcji, aby w trakcie sezonu zagościć tam z motocyklami. Z prezesem tego związku umówiliśmy się tak, że po zakończeniu sezonu 2012 w pierwszy weekend marca zorganizujemy na Stagnach zawody w wyścigach motocyklowych na lodzie. Przychylił się do tego pomysłu Wiesław Wilczyński, czyli szef warszawskiego sportu w stołecznym urzędzie. Rozmawialiśmy na ten temat i powiedział, że jeśli nie będzie to kosztowało Warszawy, nie zaburzy też planów łyżwiarzy szybkich, to on będzie za. Pójdziemy w tym kierunku, a ma to być też pierwszy krok do odbudowania żużla w Warszawie. Mnie zależy na rozwoju ice racingu. Stolica jest idealnym strzałem marketingowym, bo mamy już sugestie kibiców i mediów, że to byłoby dobre. Na ile dopiszą kibice - tego nie wiemy. Musimy to sprawdzić. Pod względem promocyjnym dla całego żużla uważam, że GKSŻ powinna za punkt honoru postawić sobie kwestię powrotu żużla w jakiejkolwiek formie do stolicy. W Londynie nie ma żużla i jest kłopot od paru lat z promocją tej dyscypliny. U nas finansowo i marketingowo nie jest źle, ale żużel na lodzie na pewno pomoże jeszcze w promocji klasyka. Przecież łączników mamy wielu i wierzę, że będzie to bodziec dla prężnie działającego Warszawskiego Towarzystwa Speedwaya. - Wspomniał pan o Poznaniu, Łodzi i Warszawie. Czyżby duże miasta miały stać się niedługo żużlowymi stolicami Polski w okresie zimy? - Jeśli prześledzi się ostatnie trzydzieści lat, to można zobaczyć, że ta odmiana żużla trafiała do wielkich miast: Moskwy, Sztokholmu, Goeteborga, Grenoble, Helsinek, Eindhoven lub Heerenven i Berlina. Może to jest metoda? Byłem z Witoldem Skrzydlewskim w hali Atlas Arena. Mamy dokładne dane i nie ma przeciwwskazań, żeby zorganizować zawody, a tym bardziej, że tam zamraża się nawierzchnię i można stworzyć niezłe warunki. Może uda się tam wytyczyć tor długości około dwustu metrów. Na razie to plany na przyszłość. Pięć lat temu rozmawialiśmy, jak pan pamięta, że w Sanoku trzeba wszystko robić starannie i powoli, czekając na rozwój. Taka jest też sytuacja na Malcie w Poznaniu. Tamtejszy tor jest świetny, lecz musimy mocno się modlić o mróz. Będzie tam udana impreza. Mamy propozycje z Krakowa i Wałbrzycha, gdzie również jest zainteresowanie takimi zawodami. Pracy jest dużo, a perspektywy są jasne i oby tylko starczyło czasu. Rozmawiał: PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Młodzi do wzięcia Anton Goethberg (ur. 10.02.1991) 16 Chociaż lekarze są pesymistami, może okazać się, iż Anthon Goethberg da radę jeszcze wsiąść na motocykl i w sezonie 2011 wróci na tor po ciężkiej kontuzji. 30 czerwca w drugim wyścigu meczu Nassjo Nassjo Gnistorna Malmoe w ramach szwedzkiej Division 1 (trzecia klasa rozgrywkowa), młody Szwed uległ kontuzji. - Doznałem złamania kręgosłupa, niestety, banda okazała się dla mnie za twarda, a była z drewna! - wspomina żużlowiec. Gdyby nie moja kontuzja, może już w sezonie 2010 wystartowałbym w Polsce na kilku torach. Miałem zamiar pojechać do Polski na treningi, pokazać się z dobrej strony i być może zakotwiczyć na stałe, ale nie wyszło... Nie można zabierać zawodnikom nadziei. Być może kontrakt w Polsce wydaje się nierealny, ale tylko na razie. - Sytuacja wygląda w ten sposób, że nie wiem czy będę jeszcze chodził. Lekarze nie są optymistami, ale zobaczymy co wydarzy się, gdy będę zdrowy - przekonuje żużlowiec, dla którego sezon 2010 nie za- TYGODNIK ŻUŻLOWY czął się źle, bo niewiele mu zabrakło do uzyskania awansu do finału MEJ. - Odpadłem na etapie półfinału w Elgane. Po tych zawodach nie byłem zadowolony. Miałem na torze odpowiednią prędkość, ale tor się zmieniał i nie szło mi już dobrze, a dodatkowo w jednym z wyścigów upadłem na prowadzeniu. Potem nie miałem już szczęścia. W sumie mogłem zdobyć więcej punktów. Zawodnik do czasu pechowego dla siebie meczu w Szwecji reprezentował dwa kluby. Gnistornie i Ornarnie wiele zawdzięczam. Mogłem jeździć dla nich w wielu zawodach. Kiedy uległem kontuzji, otrzymałem stamtąd wsparcie. Lejonen nie dało mi nigdy prawdziwej szansy. Rok i dwa lata temu tylko w finałach, gdy zdobywałem punkty, ale po nich już nie miałem możliwości zaprezentowania się dla zespołu - kończy żużlowiec. Być może kontrakt w polskiej lidze podbudowałby psychicznie szwedzkiego żużlowca, który zapewnia, że ciągle walczy o powrót do zdrowia. (PS) Rafał obiecał Po ośmiu latach sprawowania władzy Konstanty Dombrowicz przestał być prezydentem Bydgoszczy. W drugiej turze wyborów samorządowych przegrał z Rafałem Bruskim - dotychczasowym wojewodą kujawsko pomorskim, który był popierany przez Platformę Obywatelską. Nowy włodarz miasta został już zaprzysiężony. Co to oznacza dla bydgoskiego sportu, a przede wszystkim żużla? Na razie trwają spekulacje, pojawiają się plotki, a także domysły. Fakty są takie, że w kampanii wyborczej Rafał Bruski uzyskał poparcie od Tomasza Golloba. Był obecny w sztabie wyborczym nowego prezydenta, gdy ogłaszano wyniki wyborów i szczerze gratulował wyboru. Wcześniej Bruski mówił o potrzebie powrotu Tomasza Golloba do Polonii Bydgoszcz. Na konferencjach prasowych i spotkaniach towarzyszył mu Jerzy Kanclerz, były działacz Polonii (kiedyś był przez jeden sezon menedżerem drużyny). Co z tego wyniknie? Bruski swoje expose po zaprzysiężeniu okrasił wątkami sportowymi. Jego prawą ręką w dziedzinie sportu został były dziesięcioboista Zawiszy, Sebastian Chmara. Wiceprezydent wywodzący się ze świata sportu ma pomóc Rafałowi Bruskiemu w odnowieniu wizerunku Bydgoszczy, choć przyznać trzeba, że wiele będzie w tym względzie zależało od radnych. Tutaj do dyspozycji Platformy Obywatelskiej będzie bardzo dużo głosów. Przewodniczącym nowej Rady Miasta został były prezydent Bydgoszczy (sprzed ośmiu lat) Roman Jasiakiewicz (kojarzony z lewicą). Za jego czasów bracia Gollobowie święcili sukcesy w Polonii, a Tomasz był nawet członkiem zarządu klubu BKS Polonia. - Projekt budżetu wymaga weryfikacji pod kątem realności - zaznaczył Rafał Bruski. Wiadomo, że w bydgoskich realiach żużlowych uwarunkowania budżetowe będą miały wpływ na ewentualną modernizację stadionu. Odchodzący prezydent Konstanty Dombrowicz zakładał, że inwestycja będzie miała charakter partnerstwa publiczno-prywatnego, a więc prezes Polonii Jacek Wojciechowski znajdzie nie tylko inwestora gotowego wesprzeć przebudowę stadionu, ale także bank chętny udzielić kredytu gwarantowanego przez miasto (to jest głównym udziałowcem spółki ŻKS Polonia). Bruski też zakłada takie rozwiązania, choć nie powiedział jeszcze niczego konkretnego o stadionie Polonii. Wiadomo, że zdaniem nowego prezydenta, Bydgoszcz zaprzepaściła szansę na kontynuo- Pierwsze tytuły rozdane! 20-letni Dale Finch obronił tytuł mistrza Nowej Zelandii Juniorów. Finał za sezon 2011 rozegrano jeszcze w „starym roku”, 18 grudnia na torze Moore Park w Christchurch. Tytuł wicemistrzowski wywalczył Sean Mason, a brązowy medal Jamie Moohan. Tydzień wcześniej na torze Rosebank Domain w Auckland (12.12) odbył się turniej o Mistrzostwo Wyspy Północnej (Nowa Zelandia podzielona jest na dwie wyspy). W zawodach tych przypomniał się Andrew Bargh, który pewnie wygrał, a jeszcze niedawno ten 24-latek zapowiadał się na rasowego jeźdźca i próbował swych sił w Wielkiej Brytanii. Bargh w nagrodę otrzymał 600 dolarów nowozelandzkich (ok. 1400 złotych). Drugie miejsce zajął Dylan Moohan, a trzecie obrońca tytułu doświadczony 30-latni Dylan Hancock. Najważniejszą imprezą sezonu w Nowej Zelandii, finał Indywidualnych mistrzostw seniorów, zaplanowano na 27 lutego w Auckland. ML Bruski Golloba... wanie organizowania turniejów Grand Prix, bo oferta była złożona za późno. Z tym poglądem nie zgadza się Konstanty Dombrowicz. Nowy włodarz Bydgoszczy zapowiedział, że zmieni się styl promowania Bydgoszczy. Chciałbym, aby Bydgoszcz była kojarzona z najwyższą jakością i to w każdej dziedzinie - przyznał w expose Rafał Bruski. Być może oznacza to również jakość żużlową, a ta, niewątpliwie, jest kojarzona jedynie z Grand Prix i Drużynowym Pucharem Świata oraz Ekstraligą. - Bydgoszcz to sport. Aby mógł się rozwijać, trzeba stworzyć prawidłowe podstawy jego finansowania. Problem ten trzeba zacząć postrzegać w kilkuletniej perspektywie, by kluby mogły spokojnie realizować swoje strategie. Budżet miasta powinien być tylko jednym, a nie jedynym źródłem finansowania sportu. Sport jest dla kibiców. To oni poprzez swoją aktywność, przez swój udział na trybunach, powinni decydować gdzie kierowane są środki. Zarządzanie klubami trzeba pozostawić specjalistom - menedżerom sportu, a nie wiernym urzędnikom prezydenta - wyznał Rafał Bruski. Po zaprzysiężeniu prezydenta w bydgoskim środowisku sportowym zawrzało. Z tej racji, że miasto jest udziałowcem spółek sportowych (m.in. piłkarskiego Zawiszy i żużlowej Polonii), zaczęto spekulować o zmianach personalnych. W Zawiszy nie trzeba było długo czekać na ruch kadrowy. Maciej Skwierczyński, prezes, oddał się do dyspozycji Rady Nadzorczej spółki WKS Zawisza Bydgoszcz SA. Kibice żużla zastanawiają się teraz co będzie działo się z Jackiem Wojciechowskim, prezesem ŻKS Polonia Bydgoszcz SA. „Gazeta Wyborcza” spekuluje o ewentualnym zaproponowaniu stanowiska Władysławowi Gollobowi. Wiekowy już senior klanu Gollobów wydaje się średnio zainteresowany tak odpowiedzialną i nową dla niego rolą (prezesura 2011 roku to nie to samo co z lat dziewięćdziesiątych). Kibice jednak roztaczają wizję nowej-starej Polonii. Nowej, bo z Oskarem Gollobem, synem Jacka, byłego reprezentanta Polonii. Starej - w przyszłości także z Tomaszem, którego nadal wiąże dwuletnia umowa ze Stalą Gorzów. Warto przy tej okazji przypomnieć wypowiedź Rafała Bruskiego (pisaliśmy o tym w relacji z jego spotkania z dziennikarzami żużlowymi), który zapewnił, że jako prezydent zrobi wszystko, aby Tomasz Gollob żużlową karierę zakończył w Bydgoszczy. Czy teraz prezydent dotrzyma obietnicy? PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK Rozwiązanie „UKOŚNIK 1” 3 LEIGH ADAMS W POLSKIEJ LIDZE Kolejno: data, miejscowość - zespół gości, wynik meczu - punkty Leigha Adamsa Leigh Adams przejedzie do historii sportu żużlowego nie tylko w Lesznie ze względu na niespotykaną wśród zawodników zagranicznych wierność barwom jednego klubu w naszym kraju. W barwach leszczyńskich ,,Byków” startował przez piętnaście lat, zawsze będąc ich czołowym zawodnikiem. Odegrał też znaczącą rolę w rozgrywkach o medale mistrzostw świata, stając na podium rywalizacji indywidualnej i drużynowej. W cyklu tym przybliżona zostanie sylwetka Australijczyka, jego dorobek w meczach polskiej ligi oraz sukcesy na arenie międzynarodowej. Kolejne odcinki ukazywać się będą w tej samej formule, więc jeśli ktoś zechce, może je zebrać w całość jako jedną publikację. Do startów w Anglii namawiało go wiele osób, ale decydujące znaczenie miała opinia Neila Streeta, byłego żużlowca, a w tamtych latach menedżera w brytyjskich klubach, później także reprezentacji Australii. Neil to prywatnie teść australijskiego indywidualnego wicemistrza świata Phila Crumpa i dziadek Jasona Crumpa, który już niebawem miał stać się jedną z największych żużlowych gwiazd. Przyjazd Leigha Adamsa na Wyspy mocno rekomendował też Todd Wiltshire, będący w tamtych latach podporą australijskiej drużyny narodowej. Pomysł ten popierali gorąco także wspomniani już wcześniej John Bougler i Phil Crump. Decyzja okazała się trafna. Już w pierwszym roku startów w Anglii, w sezonie 1989, Leigh zanotował znaczące sukcesy. Trafił, też zgodnie z sugestią starszych, bardziej doświadczonych rodaków, nie do najwyższej ligi na Wyspach, ale do National League, będącej odpowiednikiem trzeciej ligi. Już drugi sezon w zespole Poole, z którym Leigh podpisał kontrakt, występował Craig Boyce, który po odejściu do innej drużyny Anglika Steve Schofielda, był niekwestionowanym liderem „Piratów”. To u boku Craiga, Leigh Adams poznawał tajniki brytyjskich torów, a że uczniem był niezwykle pojętnym, szybko stał się, obok rodaka, najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu. To głównie za sprawą tej dwójki Australijczyków Poole wygrało rozgrywki w swojej klasie, o pięć meczowych punktów wyprzedzając drugi w tabeli zespół Wimbledonu. Leigh pojechał w sezonie 1989 w czterdziestu ligowych spotkaniach swej brytyjskiej drużyny, siedmiokrotnie zdobywając komplety punktów. Ze średnią 9,21 pkt. na mecz zajął szesnaste miejsce wśród zawodników National League, a drugą lokatę w drużynie Poole. Lepszy, ze średnią 9,33, był w zespole tylko Craig Boyce. W ekipie „Piratów” w 1989 roku występo- Rozwiązanie krzyżówki „Ukośnik 1” z wydania „Tygodnika Żużlowego” nr 44 (2010) brzmi: „Wojciech Grodzki”. W wyniku losowania nagrody otrzymują: Jan Szołomicki z Gorzowia – książka „Liga Polska” tom II; Marta Hanusek z Wijewa oraz Tadeusz Walencik z Lublina – plakaty z Januszem Kołodziejem. Już niebawem zaprezentujemy rozwiązanie krzyżówki „Jubileuszowej”, która była zamieszczona w wydaniu „Tygodnika” nr 48 (2010). Nagrody wyślemy pocztą. Gratulujemy! Dobre starty w lidze oraz innych imprezach sprawiały Leighowi dużo satysfakcji, był coraz pewniejszym i skuteczniejszym zawodnikiem, jednak... Fot. Stanisław Malas wali ponadto: Alun Rossiter, Alastair Stevens, Gary Allan, Tony Langdon, Kevin Smart, Mike Lewthwaite, Jon Surman, Stele Leigh. Mistrzowskie debiuty Startom syna na europejskich torach kilka razy przyglądał się ojciec. John Adams miał powody do satysfakcji, bowiem syn, będąc właściwie debiutantem, świetnie spisywał się nie tylko w rozgrywkach ligowych. Nie brakowało także udanych startów w innych impre- ...coraz częściej marzył o tym, by móc reprezentować swój kraj w mistrzostwach świata. Fot. Tomasz Rosochacki zach. Towarzyskich, ale nie tylko. Leigh pojechał do duńskiego Slangerup, gdzie 7 maja 1989 roku rozgrywany był jeden z ćwierćfinałów Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Miał nadzieję, że powalczy o miejsce w czołowej ósemce, ale gdy po dwóch seriach startów okazało się, że jest jedynym zawodnikiem bez porażki, pojawiła się ochota na pozycję co najmniej medalową. Było jeszcze lepiej, bo zgromadził w sumie trzynaście punktów, tyle samo co Szwed Henrik Gustafsson i Anglik Dean Standing. O kolejności na trzech czołowych lokatach zadecydował wyścig barażowy, który, po odparciu zdecydowanego ataku „Henki” w pierwszym wirażu, Leigh pewnie wygrał i wracał do Poole jako triumfator tej pierwszej przeszkody w drodze do młodzieżowego finału. Jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po udanym ćwierćfinałowym występie jechał Adams do szwedzkiego Mariestad z wiarą, że też powalczy o jedno z czołowych miejsc. Tymczasem zaczął od czwartej lokaty w pierwszym starcie, w drugiej serii nawet wygrał, ale później męczył się bardzo i z trudem zgromadził osiem punktów, co dało mu awans z ósmej pozycji bez potrzeby walki w barażu. Na torze Ornarny Mariestad królowali młodzi Szwedzi, wygrał Niklas Karlsson, przed Henrikiem Gustafssonem i Peterem Karlssonem. Awansowali też Polacy, Sławomir Dudek i Piotr Świst, Klaus Jacobson z Danii oraz sklasyfikowany tuż przed Adamsem jeszcze jeden Szwed, Kenneth Lindby. (cdn) TYGODNIK ŻUŻLOWY 2000 - DMP (VII miejsce) - UNIA LESZNO 02.04 Leszno - Włókniarz Częstochowa 44:42 13 (3,3,3,1,3) 16.04 Wrocław - Unia Leszno 44:46 - 10 (3,3,1,1,2) 24.04 Leszno - Pergo Gorzów 46:42 - 15 (3,3,3,3,3) 07.05 Leszno - Polonia Piła 43:47 - 16 (3,3,3,3,2,2) 28.05 Leszno - Wybrzeże Gdańsk 47:43 - 14 (3,3,2,3,3) 11.06 Piła - Unia Leszno 49:40 - 13 (2,3,3,2,0,3) 18.06 Leszno - Apator Toruń 47:43 - 14 (3,3,2,3,3) 25.06 Gorzów - Unia Leszno 51:39 - 16 (3,2,2,3,3,3) 02.07 Leszno - WTS Wrocław 48:42 - 13 (3,3,3,3,1) 18.07 Leszno - Polonia Bydgoszcz 43:47 - 10 (2,3,2,d,1,2) 23.07 Częstochowa - Unia Leszno 54:36 - 13 (2,2,3,3,3,d) 13.08 Gdańsk - Unia Leszno 52:38 - 11 (2,2,3,3,1) 20.08 Leszno - Włókniarz Częstochowa 47:43 12 (3,2,3,1,3) 03.09 Wrocław - Unia Leszno 51:32 - 11 (2,2,3,3,1) 10.09 Leszno - WTS Wrocław 44:46 - 14 (3,3,3,3,2) 24.09 Leszno - Wybrzeże Gdańsk 49:41 - 11 (3,3,3,1,1) 01.10 Częstochowa - Unia Leszno 42:47 - 14 (3,3,2,3,3) mecze - 17, biegi - 90, punkty - 228, średnia 2.533 2001 - DMP (VII miejsce) - UNIA LESZNO 01.04 Piła - Unia Leszno 55:33 - 15 (3,3,2,2,3,2) 16.04 Leszno - Polonia Bydgoszcz 35:55 - 13 (2,1,2,3,3,2) 22.04 Gorzów - Unia Leszno 49:40 - 13 (2,2,2,3,1,3) 23.04 Leszno - Apator Toruń 32:58 - 15 (3,2,3,2,3,2) 03.05 Leszno - WTS Wrocław 44:46 - 10 (3,2,2,2,1) 13.05 Częstochowa - Unia Leszno 57:33 - 11 (3,2,2,3,1,0) 20.05 Leszno - ZKŻ Zielona Góra 64:26 - 12 (2,2,3,3,2) 03.06 Zielona Góra - Unia Leszno 45:27 - 10 (1,3,1,3,2) 14.06 Leszno - Włókniarz Częstochowa 53:37 13 (3,3,3,3,1) 08.07 Leszno - Pergo Gorzów 49:41 - 13 (3,2,3,3,2) 22.07 Bydgoszcz - Unia Leszno 42:48 - 15 (3,3,3,3,3) 05.08 Leszno - Polonia Piła 48:42 - 13 (1,3,3,3,3) 19.08 Częstochowa - Unia Leszno 57:33 - 12 (2,3,3,d,2,2) 02.09 Leszno - Polonia Piła 40:50 - 17 (3,3,2,3,3,3) 16.09 Leszno - ZKŻ Zielona Góra - 13 (3,3,2,2,3) 17.09 Zielona Góra - Unia Leszno 43:47 - 10 (3,3,3,0,1) 23.09 Leszno - Włókniarz Częstochowa 51:39 13 (2,3,2,3,3) mecze - 17, biegi - 92, punkty - 226, średnia 2.457 2002 - DMP (srebrny medal) - UNIA LESZNO 01.04 Toruń - Unia Leszno 53:37 - 11 (2,1,3,2,1,2) 14.04 Wrocław - Unia Leszno 41:41 - 9 (2,3,2,2) 01.05 Bydgoszcz - Unia Leszno 47:43 - 14 (3,3,3,3,2) 03.05 Leszno - Włókniarz Częstochowa 49:41 12 (3,3,2,3,1) 19.05 Piła - Unia Leszno 43,5:46,5 - 11,5 (3,3,3,1,1.5) 26.05 Leszno - Polonia Piła 51:39 - 12 (2,3,3,3,1) 30.05 Częstochowa - Unia Leszno 50:40 - 12 (3,3,2,2,2) 23.06 Leszno - Polonia Bydgoszcz 47:43 - 13 (3,3,1,3,3 17 TYGODNIK ŻUŻLOWY Mirosław Cierniak. Niestety, szkoleniowiec zrezygnował ze współpracy po zdarzeniu z 19 czerwca kiedy to jego zespół przegrał z Kolejarzem Opole 42:47. Kibice długo nie mogli się pogodzić z tą porażką, a głównym winowajcą uznali właśnie Cierniaka. Wszystko dlatego, że świetnie dysponowany w tym dniu Andriej Kudriaszow tylko cztery razy wyjechał na tor. Cierniaka na stanowisku zastąpił menedżer Michał Widera. Właśnie Andriej Kudriaszow był objawieniem krakowskiej drużyny. 19-letni Rosjanin, uwielbiany przez krakowskich kibiców, jeździł nie tylko skutecznie, ale bardzo ofensywnie. Na początku lipca miał pecha. W meczu ligi rosyjskiej doznał złamania pięty lewej nogi i praktycznie do końca sezonu nie odzyskał wcześniejszego „wigoru”. Z bardzo dobrej strony pokazał się także jego rodak Władimir Borodulin. To właśnie ten 18-latek był ojcem wspomnianego sensacyjnego remisu w Opolu, w którym zdobył aż 12 punktów. Przeciętny sezon zanotowali natomiast Semen Własow oraz Danił Iwanow, który w marcu wywalczył tytuł wicemistrza świata w... mistrzostwach świata w wyścigach na lodzie. Najlepszy jeździec Wandy w lidze Roman Chromik próbował swoich sił w IMP, ale podobnie jak Grzegorz Stróżyk nie przebrnął przez ćwierćfinał. Półfinału MIMP nie zdołał „przejść” junior Bartosz Szymura. W jakimś sensie powetował to sobie w finale Srebrnego Kasku w Bydgoszczy, w którym zajął przyzwoite dwunaste miejsce. Krakowianie całkiem nieźle wypadli w MDMP. W swojej grupie eliminacyjnej zajęli trzecie miejsce i awansowali do półfinału, w którym zajęli czwartą pozycję - ostatnią nie premiowaną awansem do finału! Wandę w MDMP prezentowało trio: Janusz Baniak, Mateusz Konsek i Bartosz Szymura. Świetną promocją żużla w Krakowie był drugi rocznik Pucharu Prezydenta Miasta. Październikowe zawody przyciągnęły na stadion aż cztery i pół tysiąca kibiców! Obsada musiała budzić jednak szacunek. Zaproszono m.in. aktualnego jeszcze wtedy IMŚ Jasona Crumpa. Turniej - ku uciesze fanów zakończył się sukcesem Janusza Kołodzieja, który w finale pokonał Zengotę, Miedzińskiego i właśnie Crumpa. Najlepszy z gospodarzy - Patryk Pawlaszczyk - był jedenasty. Trener: Mirosław Cierniak (do 20.06.2010) oraz Michał Widera 64. Maksim ŁOBZENKO, Rosja (ur. 1992) 1 0 (3) 0,000 dom - wyjazd 1 0 (3) 0,000 Mówili w trakcie sezonu - Dzisiaj było wszystko z walką i kibicami na czele, zabrakło tylko szczęścia - Mirosław Cierniak po przegranej z Orłem Łódź 44:46, w obecności 4 tysięcy widzów. - Wszyscy skazywali nas na porażkę, a my byliśmy blisko wygranej i to nawet z bonusem - Bartosz Szymura, po sensacyjnym remisie w Opolu. - W klubie się nie przelewa i jedziemy składem oszczędnościowym - Grzegorz Stróżyk po jednym z meczów w połowie rundy zasadniczej. - Mój los w rękach prezesa - Patryk Pawlaszczyk, po tym jak stracił swój najlepszy sprzęt. - Kilka lat temu w II lidze było totalne amatorstwo, dzisiaj jest zupełnie inaczej - Pawlaszczyk w jednym z wywiadów. - Zawodnicy naprawdę walczyli bardzo ambitnie, a nasz skład - z czterema juniorami był przecież daleki od optymalnego - Michał Widera, trener po meczu w Pile, przegranym tylko 41:49. W kolejnych rubrykach: numer kolejki, termin meczu, rywal (dużymi literami mecze na własnym torze), D - dom, W wyjazd, wynik, liczba widzów, sędzia, najlepszy czas dnia. Opracował: MIŁOSZ LIPPKI 46. Mariusz KONSEK (ur. 1990) 5 12+1 (17) 0,765 dom 1 2 (3) 0,667 wyjazd 4 10+1 (14) 0,786 42. Władimir DUBININ, Rosja, lic. ukraińska (ur. 1976) 3 10 (11) 0,909 dom 2 3 (5) 0,600 wyjazd 1 7 (6) 1,167 34. Semen WŁASOW, Rosja (ur. 1981) 5 25+2 (24) 1,125 dom 3 22 (15) 1,467 wyjazd 2 3+2 (9) 0,556 29. Claes NEDERMARK, Dania (ur. 1989) 3 10+2 (9) 1,333 dom 1 2 (3) 0,667 wyjazd 2 8+2 (6) 1,667 17. Hynek STICHAUER, Czechy (ur. 1987) 2 10+1 (7) 1,571 dom 1 7+1 (4) 2,000 wyjazd 1 3 (3) 1,000 15. Danił IWANOW, Rosja (ur. 1986) 6 38+2 (23) 1,739 dom 5 38+2 (22) 1,818 wyjazd 1 0 (1) 0,000 10. Władimir BORODULIN, Rosja (ur. 1992) 4 27+1 (15) 1,867 dom 1 6 (3) 2,000 wyjazd 3 21+1 (12) 1,833 NIESKLASYFIKOWANI 45. Janusz BANIAK (ur. 1989) 11 28+4 (39) 0,821 dom 5 17+1 (15) 1,200 wyjazd 6 11+3 (24) 0,583 39. Bartosz SZYMURA (ur. 1989) 13 63+8 (55) 1,291 dom 6 27+4 (22) 1,409 wyjazd 7 36+4 (33) 1,212 36. Grzegorz STRÓŻYK (ur. 1988) 13 77+8 (60) 1,417 dom 7 35+5 (28) 1,429 wyjazd 6 42+3 (32) 1,406 26. Patryk PAWLASZCZYK (ur. 1988) 11 78+5 (52) 1,596 dom 5 33+4 (22) 1,682 wyjazd 6 45+1 (30) 1,533 22. Andriej KUDRIASZOW, Rosja (ur. 1991) 9 64+4 (38) 1,789 dom 5 46+4 (23) 2,174 wyjazd 4 18 (15) 1,200 15. Roman CHROMIK (ur. 1981) 8 78+8 (43) 2,000 dom 6 62+8 (31) 2,258 wyjazd 2 16 (12) 1,333 WANDKA KRAKÓW W STATYSTYCE SZCZEGÓŁOWE STATYSTYKI SEZONU 2010 W , ,ŚWIECI E ŻUŻLA’ ’ NR 4 W SPRZEDAŻY DO 3 1.12. 2010. Drużyna Speedway Wanda Karaków. Stoją od lewej: Janusz Baniak, Władimir Dubinin, Grzegorz Stróżyk, Mirosław Cierniak (trener) i Mateusz Gielas (kierownik drużyny). Klęczą od lewej: Roman Chromik, Bartosz Szymura i Patryk Pawlaszczyk. Fot. Rafał Paszek Łódź, a przegrała tylko 44:46. Potem odniosła trzy zwycięstwa, a także wywalczyła cenny remis w Opolu, który uznano za sporą niespodziankę. Przed sezonem działaczom udało się zmontować całkiem niezły skład. Przede wszystkim pozyskano ze Speedway Miskolc dwóch liderów, Adriana Rymela i Semena Własowa. Niestety, Czech w trakcie sezonu przeszedł do KMŻ Lublin, a Własow zanotował najgorszy sezon w swojej karierze. Drużynę od początku sezonu prowadził były świetny zawodnik tarnowskiej Unii LIGOWA STATYSTYKA 2010 - II LIGA - SPEEDWAY WANDA KRAKÓW - VIII MIEJSCE Wanda Kraków po pięciu latach przerwy powróciła na żużlową mapę Polski. Krakowianie zajęli wprawdzie ostatnie miejsce w tabeli II ligi, ale wstydu nie przynieśli. W niedalekiej przeszłości Wanda słynęła z tego, że nie kończyła rozgrywek. Tym razem do tego jednak nie doszło i pierwszy raz od 2003 roku przejechała cały sezon. Ostatnie miejsce to na pewno nie powód do chluby, ale Wanda miała swoje małe sukcesy. Na inauguracje była o włos od pokonania późniejszego zwycięzcy ligi Orła 18 Listy * Listy * Listy Droga Redakcjo ! Jaki wynik? Dlaczego? Wiele kontrowersji i reakcji wzbudził ostatni wyścig drugiego meczu barażowego o Ekstraligę, pomiędzy Włókniarzem a Lotosem Gdańsk, rozgrywanym w Częstochowie. Na bazie tych wydarzeń zwracamy się do Was Żużlowej Centrali o interpretację wydarzeń, po ostatnim wyścigu, bowiem uważamy, że sędzia popełnił błąd regulaminowy odbierając punkty Rune Holcie. W konsekwencji zrobiono korektę wyniku. W osłupienie nas wprowadził wynik zweryfikowanego meczu, który wynosi 61:29, czyli punkty zabrane Rune Holcie przez sędziego Piotra Lisa, były zabrane niezgodnie z regulaminem. Prosimy o umieszczenie wyjaśnień tych faktów na łamach „Tygodnika Żużlowego”. Jeżeli został popełniony błąd przez sędziego, to winien on ponieść konsekwencje. Dlaczego wynik tego spotkania był tak długo weryfikowany przez Żużlową Centralę? Nieformalnie wiadomo, że weryfikacja przez GKSŻ Szanowna Redakcjo Chciałbym podzielić się swoim zbulwersowaniem po przeczytaniu wywiadu z Panem Andrzejem Witkowskim - wiceprezydentem FIM oraz prezesem PZM, który uważam za skandaliczny. Pan prezes usiłuje robić z zawodników i kibiców durniów, którzy nie wiedzą co się wokół nich dzieje cyt. „To jest tylko polski problem i podnoszony tylko przez polskich zawodników (...) prosiłem żeby nie dali się podpuszczać zwłaszcza Krzysztofowi Cegielskiemu (...) cały żużlowy świat do 10 grudnia podpisze się pod stosowaniem nowych tłumików. Jeżeli tego nie zrobią zostaną z ręką w nocniku. Jeżeli nie chcą korzystać z nowych tłumików, to nie będzie ich w GP i zaręczam pana, że mistrzostwa świata odbędą się bez nich”. Uważam że Pan Prezes wykazał się niebywałą arogancją. Po pierwsze jest Polakiem i przedstawicielem naszego kraju we władzach FIM, kraju który od lat ciągnie za uszy światowy żużel i powinien dbać o nasze interesy, a dla pana Witkowskiego żadnym problemem nie jest to, że w GP może zabraknąć polskich zawodników, którzy nie godzą się na nowe tłumiki, a nad którymi ma władzę jako prezes PZM i niech nie ważą się protestować, czy pan tak nie myśli panie prezesie? Dla mnie to próba zastraszania. Według niego zawodnicy nie mają prawa protestować w sprawie, która ich bezpośrednio dotyczy. Zawodnicy inwestują gigantyczne pieniądze w sprzęt, który i tak jest bardzo drogi, a przez nowe niedopracowane tłumiki stanie się jeszcze bardziej awaryjny i niebezpieczny, ale co tam, grunt że FIM postawi na swoim. Tak naprawdę to tylko zawodnicy są kompetentni, aby się w tej sprawie wypowiadać fachowo. Bardzo ładnie i zwięźle powiedział to Piotr Protasiewicz cyt. „ktoś na pozycji działacza nie może takich spraw czuć, a nowe tłumiki są po prostu złe. Powodują masę niepotrzebnych kosztów i maja wiele wad”. Tak jak Piotrek myśli wiele zawodników. Słowo zawodnika, który jeździł już na nowych tłumikach i wie czym pachną przeciwko słowu działacza. Ja wierzę Protasiewiczowi, który na żużlu jeździ już wiele lat i wie co mówi. Podobnie wypowiada sie mistrz świata Tomasz Gollob. Skoro pan Witkowski tak intensywnie zabiega o wprowadzenie nowego sprzętu, to może ma w tym interes jak i cały FIM, skoro nie chce słuchać głosu rozsądku? Ja tylko nastąpiła przez głosowanie. Jeżeli to prawda, to prosimy podać zapis regulaminowy dający taką możliwość GKSŻ. Dlaczego w zawodach finałowych o IMP w Zielonej Górze zawodnik miejscowy G. Zengota brał udział w kolejnych wyścigach nie będąc zgodnie z RSŻ do tego uprawnionym (brak rotacji zawodników rezerwowych, brak określenia statusu zawodnika rezerwowego po pierwszej serii startów). Dlaczego w zawodach pożegnalnych L. Adamsa w Lesznie brał udział zawodnik Piotr Pawlicki - junior, nie mając na te zawody pozwolenia, bowiem mógł on w roku 2010 brać udział w tylko w zawodach do lat 16. W/w przypadki stanowiły dla nas źródło intensywnych dyskusji. Aby uciąć wszelkie spekulacje prosimy o interpretację przedstawionych faktów przez władze zarządzające polskim żużlem. Sylwester i Leszek Zawiślakowie Marcin Kociemba Zarośla Osiedle k/Częstochowy pytam. Jeżeli nie widzi protestujących polskich zawodników w światowej elicie, to jego też powinno zabraknąć we władzach światowego żużla jako naszego przedstawiciela, ale do tego trzeba mieć honor, o który pana Witkowskiego nie podejrzewam, stołek jest najważniejszy. Przedstawiciel żużlowej władzy nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji braku naszych zawodników w GP? Nasz kraj jest lokomotywą światowego żużla, to my mamy najwięcej zawodników i kibiców, którzy jeżdżą po całej Europie, bez nas ten sport upadnie, najgorsze jest to, że te słowa wypowiedział Polak. Pan Witkowski jest we władzach światowego żużla nie po to aby dbać o swoje interesy, ale po to, aby ten sport rozwijać. Z tego co mówi wynika, że ma inne zdanie. Może jest już wypalony działaniem w sporcie, więc może czas zrobić miejsce młodszym. Uważam, że kłamstwem i ignorancją jest mówienie, że to tylko polski problem. Wielu zawodników światowej czołówki popiera Polaków w walce z FIM, między innymi Emil Sajfutdinow, Greg Hanckok, Andreas Jonsson. Nasi zawodnicy wiodą prym w tym proteście, bo polski żużel wiedzie prym na świecie. Widzę, że panu Witkowskiemu trudno się pogodzić się z tym że to swoi mu przeciwstawiają. Kolejnym niemiłym akcentem tego wywiadu było stwierdzenie że cyt. „Rozmawiałem z niektórymi zawodnikami i prosiłem żeby nie dawali się podpuszczać zwłaszcza Krzysztofowi Cegielskiemu”, wypowiadać się w ten sposób o zawodniku tak doświadczonemu przez żużel, który mimo wszystko chce w tym sporcie działać i robić coś dobrego w odróżnieniu od pana Witkowskiego świadczy o bucie i niebywałej arogancji tego człowieka. Może boli go, że „Metanol” któremu Krzysiek przewodzi, walczy z tym głupim pomysłem. Przypominam petycję zorganizowaną przez to stowarzyszenie, które podpisało wielu zawodników i kibiców (prawie 16000), dla niego to nic nie znaczy. Nie pozostaje nic innego jak zjednoczyć siły zawodników, trenerów i działaczy klubowych oraz kibiców w walce z głupotą działaczy FIM, którzy dbają o swoje interesy, a nie tych, dla których ten sport istnieje. Zachęcam do pisania listów, petycji i innych form protestu, bo najgorsze to nie robić nic. Pozdrawiam zawodników i kibiców w całym kraju oraz oczywiście redakcję. Wojciech Tomczyk Bydgoszcz Dezerter i zdrajca? Jest wrzesień 1958 roku. Drużyna Sparty Wrocław kończy tournee po Holandii. Ostatni punkt pobytu to wizyta w kinie na filmie, którego w Polsce nie można obejrzeć - „Most na rzece Kwai”. Prawdopodobnie w trakcie seansu, kino opuszcza jeden z żużlowców, wcześniej oddający towarzyszom paszport, jako rękojmię powrotu... Tadeusz Teodorowicz, bo o nim mowa, więcej nie spotkał się z większością kolegów z toru. W Holandii poprosił o azyl polityczny i pozostał w Królestwie Niderlandów. Jednak po powrocie żużlowców, w gazetach jego nazwisko wymieniano obok pozostałych uczestników tournee, którzy zameldowali się w kraju. Po kilku dniach temat Teodorowicza nie istniał, a nazwisko reprezentanta Polski zastępowano milczeniem. Żużlowiec rozpoczynający swoją karierę w Gwardii Gdynia jakby zapadł się pod ziemię. Dopiero „Słowo” i „Trybuna Ludu” poinformowały na swoich łamach o tym, że Tadeusz Teodorowicz nie powrócił do kraju, mocno piętnując takie zachowanie. Losy byłego finalisty IMP 1955 (VIII), 1956 (VI) oraz 1957 (VI) nie są do końca wyjaśnione. Pewne jest to, że holenderskie władze nie były skłonne, aby wydać paszport buntownikowi, potępionemu przez władze PRL oraz wykluczonemu z szeregów klubu Sparta Wrocław. Teodorowicz nie potrafił zaaklimatyzować się w miejscu zatrudnienia. Praca na roli nie była tym, czego oczekiwał. Kilka niewybrednych słów sprawiło, że trafił do więzienia. Holenderscy żużlowcy robili wszystko, aby uwolnić utalentowanego zawodnika. Podobno jeden z nich, Nick van Gorcum, napisał nawet list do królowej Holandii, przychylnej sportowcom, z prośbą o wstawiennictwo w sprawie żużlowca. Czy ten list pomógł Polakowi? Nie wiadomo. Faktem jest, iż Teodorowicz został zwolniony z aresztu w połowie lutego 1959 roku. Kilka dni później trzymał już w dłoniach holenderski paszport. Zamieszkał w Amsterdamie, u australijskiego zawodnika Noela Conwaya, jednocześnie pracując jako mechanik. Roy James, ówczesny kolega „po fachu”, skonektowany z brytyjskimi promotorami, pomógł mu znaleźć klub na Wyspach. Ucieczka, urodzonego w Wilnie w czerwcu 1931 roku zawodnika, stała się przyczyną burzy wokół Sparty oraz szukania winnych jego ucieczki, lub tych, którzy pomogli mu tego, nawet nieświadomie, dokonać. Tymczasem zawodnik przystąpił do sezonu na Wyspach. Po kilku spotkaniach został ukarany międzynarodowym zawieszeniem, będącym konsekwencją ucieczki. Reakcja kibiców oraz czynnych żużlowców była natychmiastowa. FIM, pod naporem ludzi związanych z czarnym sportem w Anglii, cofnęła swoją decyzję. Teodorowicz mógł zatem kontynuować sportową karierę. Upór, ambicja oraz wola walki doprowadziły go do stadionu marzeń. 14 września 1963 roku Tadeusz Teodorowicz pełnił rolę rezerwowego w fi- Tadeusz Teodorowicz na Wyspach Brytyjskich w barwach zespołu Swindon. Fot. z archiwum Marka Smyły nale na Wembley, który zakończył triumfem Ove Fundin. W Polsce w tematycznych gazetach oraz rubrykach sportowych wyczytać można było: „w stawce finalistów zabrakło Polaków”. Startujący z brytyjską licencją żużlowiec, nazywany przez Brytyjczyków „Teo”, nosił się powoli z myślą o zakończeniu kariery. Niebezpieczny upadek podczas Finału Brytyjskiego A. D. 1964 wykluczył go z jednego spotkania. Kilkadziesiąt godzin później, 1 września, pomimo bólu, postanowił wystartować w spotkaniu Swindon z West Ham. W trzech pierwszych wyścigach zdobył zaledwie dwa „oczka”. W XII biegu dnia po raz ostatni pojawił się na torze... na ostatnim łuku, ostatniego okrążenia doszło do tragedii. Niegroźnie wyglądający upadek miał większe konsekwencje niż początkowo się wydawało. W drodze do szpitala Teodorowicz stracił przytomność. Okazało się, że ma pękniętą czaszkę. 142-dniowa walka o życie zakończyła się porażką 21 stycznia 1965 roku. Porażką boleśniejszą, niż każde z zer... Ciało żużlowca, o którym krążyły legendy dotyczące splendoru jakim otaczał się we Wrocławiu, spoczęło na cmentarzu w Swindon. Być może płoną na nim znicze zapalane przez tamtejszą „Polonię”?... Znicze na grobie człowieka, który przez niektórych okrzyknięty dezerterem i zdrajcą, dziś będący postacią prawie zapomnianą, postanowił uciec tam, gdzie czekać miała na niego wolność i spełnione marzenia... BARTŁOMIEJ JEJDA BIO G RAFIA JAN A ZĄB IKA TO Ś W I ET N Y PR EZ E N T N A K A ŻD Ą O K A ZJ Ę! Książka opisuje karierę toruńskiego żużlowca, jego życie prywatne i pracę trenerską. Przy okazji poznać można spory kawałek historii czarnego sportu w Toruniu, od czasów Mariana Rose po sukcesy ostatnich lat. Książka ma miękką oprawę, 256 stron i jest bogato ilustrowana. Cena – 29 złotych (w tym jest już koszt przesyłki. POLECAMY TAKŻE: „ŻUŻLOWCY ZNANI I LUBIANI – JAROSŁAW HAMPEL” - 29 zł. „ŻUŻLOWE ABC”: tom I - 29 zł, II - 29 zł, III - 24 zł, IV - 24 zł, VI - 29 zł, VII - 29 zł, VIII – 29 zł, IX – 31 zł; za dziewięć tomów - 189 zł. „ASY ŻUŻLOWYCH TORÓW”: - Jan Ząbik - 29 zł, Andrzej Wyglenda - 32 zł, Henryk Żyto – 31 zł, za trzy tomy (Ząbik, Wyglenda, Żyto) – tylko 65 złotych. ,,ŻUŻLOWE MISTRZOSTWA”: tom I (MIMP) - 21 zł, II (MPPK) – 21 zł, III (MDMP) – 22 zł, IV (MMPPK) – 18 zł, V (IMP 1932-68) – 21 zł, VI (IMP 1969-85) – 21 zł, VII (IMP 1986-2009) – 21 zł; za siedem tomów – 109 zł. „PASJE LUDWIKA DRAGI” - 33 zł. Wszystkie kwoty zawierają koszt przesyłki. Aby nabyć książki należy wymienione kwoty przesłać przekazem pocztowym na adres: FIRMA WYDAWNICZA ,,DANUTA” DOBRUSZEK; skr. pocztowa 19; 64-100 Leszno 6 w miejscu na korespondencję wpisując tytuły zamawianych książek. Możesz ułożyć swój dowolny zestaw książek – napisz meila: [email protected] lub zadzwoń: 695 934-936. Więcej na stronie: www.ksiazkizuzlowe.pl TYGODNIK ŻUŻLOWY 19 SPEED WAY NA ŚWIECIE U K R A I NA Drugi sezon Ukraińskiej Ligi Speedwaya (ULS) okazał się zwycięski dla gościnnie startującej rosyjskiej Turbiny Bałakowo. Tytułu tym samym nie obronił Szachtar Czerwonograd. Do ligi przystąpiła o jedna więcej drużyna niż w sezonie 2009. Niestety, po rozegraniu jednego spotkania z rozgrywek wycofał się Uragan Równe. Liga nie była też tak wyrównana jak w pierwszym sezonie. SKA Lwów - poza jednym zwycięstwem z Uraganem, które i tak zostało anulowane - przegrał wszystkie spotkania. Zdecydowanie najlepszą ekipą okazała się Turbina, która najpierw wygrała wszystkie spotkania w rundzie zasadniWYNIKI Turbina Bałakowo Szachtar Czerwonograd Kaskad Równe SKA Lwów czej, a następnie w finałowym dwumeczu nie dała szans Szachtarowi. Najlepszym zawodnikiem ULS okazał się Roman Povazhny, który przegrywał niezmiernie rzadko i wykręcił znakomitą średnią 2,7 pkt. na wyścig. Regularnie startowała piątka Polaków, a więc Okoniewski, Dym, Suchecki, Trojanowski i Miesiąc. Oprócz nich z mniejszym natężniem widywaliśmy Hliba, Kuciapę, Jędrzejewskiego, Chrzanowskiego i Jacka Rempałę. Trudno powiedzieć jakie będą losy ULS w sezonie 2011. Tym bardziej, że Ukraińcy zamierzają startować w lidze polskiej. Być może w ULS zobaczymy natomiast ... Speedway Miskolc lub drużynę z Gyuli, bowiem jest możliwość, że Węgrzy nie zgłoszą się do rozgrywek w Polsce. Turbina X 44:45 39:53 - Szachtar 56:36 X 39:50 39:52 Kaskad 68:24 63:30 X 44:49 SKA 59:31 54:36 51:40 X Mecz Uragan Równe - SKA Lwów (36:52) został anulowany, bo drużyna Uraganu wycofała się z rozgrywek. Ze względu na brak terminów nie udało się rozegrać meczu SKA Lwów - Turbina Bałakowo. Finał play-off Szachtar Czerwonograd - Turbina Bałakowo 42:48 i 31:61 (w dwumeczu 73:109, Turbina została mistrzem ULS) TABELA KOŃCOWA RUNDY ZASADNICZEJ 1. Turbina Bałakowo (Rosja) 5 15 +107 2. Szachtar Czerwonograd 6 14 +54 3. Kaskad Równe 6 10 -86 4. SKA Lwów 5 5 -75 Punktacja: zwycięstwo 3 pkt., remis 2 pkt. porażka 1 pkt. KLASYFIKACJA INDYWIDUALNA 1. Roman Povazhny (Turbina) 2,700 15. Paweł Miesiąc (SKA Lwów) 3. Andriej Karpow (Szachtar) 2,327 17. Władimir Dubinin (SKA Lwów) 1,000 2. Rafał Okoniewski (Kaskad) 4. Denis Gizatullin (Turbina) 2,500 2,125 5. Zbigniew Suchecki (Szachtar) 2,095 6. Ilia Czałow (Turbina) 2,050 8. Piotr Dym (SKA Lwów) 1,833 7. Rafał Trojanowski (Szachtar) 9. Denis Sajfutdinow (Turbina) 1,885 1,808 16. Witalij Lisak (Kaskad) 18. Andriej Kobrin (Szachtar) 19. Władimir Tejgeł (Szachtar) 1,625 1,045 1,000 0,879 20. Jarosław Poliuchowicz (Kaskad) 0,688 21. Michaił Oneszko (SKA Lwów) 0,364 Zasady klasyfikacji: Minimum 11 star- 10. Kirył Cukanow (SKA Lwów) 1,771 tów dla SKA Lwów, 13 startów dla Kas- 12. Denis Nosow (Turbina) Bałakowo, 17 startów dla Szachtara Czer- 11. Aleskandr Loktajew (Szachtar) 1,733 1,684 13. Aleksandr Borodaj (Kaskad) 1,667 14. Andriej Kudriaszow (Turbina) 1,667 20 kad Równe, 15 startów dla Turbiny wonograd. PARADA DRUŻYN TURBINA BAŁAKOWO (ROSJA) Roman Povazhny 7 107+1 (40) 2,700 Denis Gizatullin 7 78+7 (40) 2,125 Ilia Czałow 5 32+9 (20) 2,050 Denis Sajfutdinow 5 39+8 (26) 1,808 Denis Nosow 4 25+7 (19) 1,684 Andriej Kudriaszow 7 54+6 (36) 1,667 --------------------------------------------------------------------------------------------------------Emil Sajfutdinow 2 26+1 (9) 3,000 Renat Gafurow 1 12+2 (6) 2,333 Władimir Borodulin 2 15+2 (11) 1,545 Maksim Łobzenko 1 2 (3) 0,667 SZACHTAR CZERWONOGRAD Andriej Karpow 8 111+3 (49) 2,327 Zbigniew Suchecki (Polska) 4 38+6 (21) 2,095 Rafał Trojanowski (Polska) 5 43+6 (26) 1,885 Aleksandr Loktajew (Rosja, lic. ukraińska) 8 71+7 (45) 1,733 Andriej Kobrin 6 20+3 (23) 1,000 Władimir Tejgeł 7 24+5 (33) 0,879 -------------------------------------------------------------------------------------------------------Paweł Hlib (Polska) 2 23+6 (12) 2,417 Tomasz Chrzanowski (Polska) 2 22 (13) 1,692 Siergiej Darkin (Rosja) 2 13+2 (11) 1,364 Kjastad Puodżuks (Łotwa) 1 3 (5) 0,600 KASKAD RÓWNE Rafał Okoniewski (Polska) 4 58+2 (24) 2,500 Aleksandr Borodaj 6 58+2 (36) 1,667 Witalij Lisak 5 11+1 (22) 1,045 Jarosław Poliuchowicz 3 11 (16) 0,688 -------------------------------------------------------------------------------------------------------Artem Łaguta (Rosja) 1 16 (6) 2,677 Maciej Kuciapa (Polska) 2 27 (12) 2,250 Semen Własow (Rosja) 2 18+2 (11) 1,818 Władimir Kołodij 1 6 (5) 1,200 Ilia Bondarenko (Rosja) 2 8 (10) 0,800 Stanisław Ogorodnik 3 7 (11) 0,636 Władimir jr Kołodij 2 3+1 (9) 0,444 Paweł Kondratiuk 4 4 (11) 0,364 Władimir Omelian 1 0 (5) 0,000 SKA LWÓW Piotr Dym (Polska) 5 42+2 (24) 1,833 Kirył Cukanow (Rosja/Ukraina) 5 56+6 (35) 1,771 Paweł Miesiąc (Polska) 4 37+2 (24) 1,625 Władimir Dubinin (Rosja, lic. ukraińska) 5 27+2 (29) 1,000 Michaił Oneszko 3 3+1 (11) 0,364 ------------------------------------------------------------------------------------------------------Marcin Jędrzejewski (Polska) 1 6 (4) 1,500 Danił Iwanow (Rosja) 1 8 (6) 1,333 Jurij Pietrow 1 4+1 (5) 1,000 Siergiej Borisenko 1 1 (3) 0,333 Witalij Biełousow (Rosja) 1 0 (4) 0,000 Taras Fedorenko 1 0 (1) 0,000 Barwy SKA reprezentował ponadto Jacek Rempała, który wystąpił w meczu przeciwko Uraganowi. Meczu Uragan - SKA nie zaliczono do średnich Andriejs Korolovs (Łotwa) Paweł Miesiąc (Polska) Wiktor Gołubowskij (Rosja) Władimir Trofimow Siergiej Juzepczuk Petr Legieckij URAGAN RÓWNE 1 1 1 1 1 1 13+1 12 8 3+1 0 0 (7) (6) (6) (4) (4) (3) 2,000 2,000 1,333 1,000 0,000 0,000 Drużyna Uragana rozegrała jeden mecz i wycofała się z rozgrywek. Zawodnicy mogli podpisać kontrakty w innych klubach. Opracował: MIŁOSZ LIPPKI W.B RYTA NIA ELITE LEAGUE Maciej Janowski jest pierwszym Polakiem, który podpisał kontrakt na starty w Elite League w sezonie 2011! Wychowanek WTS-u Wrocław w piątek (17.12) dogadał się z działaczami Swindon, a więc klubu, w którym startował w sezonie 2011. W minionych rozgrywkach Janowski debiutował w Anglii, ale miało to miejsce w końcowej fazie sezonu. Z tego powodu wystąpił w zaledwie sześciu meczach i uzyskał średnią na wyścig 1,654. Jego postawa zadowoliła jednak działaczy „Robins”, którzy postanowili związać się z Polakiem na kolejny sezon. Oficjele klubu stwierdzili, że Maciej jest jednym z najbardziej utalentowanych zawodników na świecie i wielka kariera stoi przed nim otworem. Nie próżnują pozostałe kluby Elite League. Praktycznie gotowy wyjściowy skład ma beniaminek, King's Lynn. „Gwiazdom” brakuje jeszcze jednego zawodnika, którego średnia nie może być wyższa niż 3,48 pkt (KSM). King's Lynn kadrę oparło o Duńczyków, których ma aż czterech. Liderem zespołu powinien być uczestnik Grand Prix, Kenneth Bjerre. Pracodawcę zmienił Scott Nicholls, który w sezonie 2011 bronił barw Ipswich (przeniosło się do niższej Premier League). Nicholls związał się ze Swindon i będzie klubowym kolegą Janowskiego! Warto przy tej okazji podkreślić, iż w sezonie 2010 w Swindon jeździł Grzegorz Zengota (pojechał w 31 meczach i uzyskał średnią na wyścig 1,630). Zielonogórzanin powinien przedłużyć umowę w najbliższym czasie. Przypomnijmy, że ze Swindon rozstał się Leigh Adams, który zakończył karierę. To wielkie osłabienie, bo Australijczyk był najlepszym zawodnikiem „Robins”, a średnia 2,476 pkt. na wyścig dała mu drugie miejsce w rankingu indywidualnym całej ligi. Na duże przetasowania zanosi się w Lakeside. W ekipie „Młotów” na pewno nie będą startowali mistrz świata na długim torze Joonas Kylmaekorpi oraz Jonas Davidsson. Pierwszy nie porozumiał się z działaczami Lakeside, a drugi Najmłodszy Honorowy TYGODNIK ŻUŻLOWY Zrzeszeni w Radzie Niepełnosprawnych Studentów Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie żacy, zorganizowali spotkanie wigilijne, na które zaprosili gości ze świata polityki, sportu, kultury i biznesu, chociaż nie tylko. Bowiem najmłodszym z zaproszonych gości był 12-letni Patryk Nisiewicz, cierpiący od lat na zanik mięśni, którego prezes Stali Gorzów Władysław Komarnicki, mianował Honorowym Kibicem Stali Gorzów. W gościnnych progach PPP-H „PUH” Ireny i Janusza Woźnych w Gorzowie, już od samego wejścia, znamienitych gości witały pastorałki śpiewane przez przyjaciółkę studenckiej braci - Elżbietę Kuczyńską. Po złożeniu sobie życzeń świątecznych i tradycyjnym przełamaniu się opłatkiem, przyszedł czas na wigilijną kolację, później na prezenty. Nie mogło być inaczej, jak od uhonorowania najmłodszego gościa - 12-letniego Patryka Nisiewicza, którego już kilka tygodni wcześniej, zrzeszeni w Radzie Niepełnosprawnych Studentów PWSZ żacy, objęli przyjacielskim pat- Wręczając Patrykowi Nisiewiczowi klubowy szalik, prezes Władysław Komarnicki, mianował go Honorowym Kibicem Stali Gorzów. Fot. autor tekstu SPEED WAY NA ŚWIECIE podpisał już Michał Rajkowski, który związał się ze szkockim Glasgow. Dwie ciekawe umowy podpisał Leicester, który po wielu latach powrócił na żużlową mapę Wielkiej Brytanii. „Lwy” związały się z dwójką Rosjan, Siergiejm Darkinem i Ilią Bondarenką. Tradycyjnie popytem cieszą się Australijczycy, których w kadrach jest aż dziewiętnastu. W tym wypadku należy wymienić bardzo utalentowanego Taylora Poole, którego „przechwycił” spadkowicz z Elite League, Ipswich (formalnie drużyna nie spadła, ale się przeniosła). Najbardziej australijskie jest Somerset, w którego siódemce jest aż pięciu Kangurów. PREMIER LEAGUE... Z czternastu drużyn Premier League sześć ma kompletne wyjściowe zestawienia na sezon 2011. Kontrakt KONTRAKTY W PREMIER LEAGUE Berwick: Lee Complin, Josef Franc. Edinburgh: Matthew Wethers, Andrew Tully, Ashley Morris, Kevin Woelbert. Glasgow: Joe Screen, Josh Grajczonek, James Grieves, Christian Henry, Theo Pijper, Michał Rajkowski, Nick Morris. Ipswich: Kevin Doolan, Chris Schramm, Taylor Poole, Morten Risager, Lasse Bjerre, Chris Mills, Jerran Hart. Leicester: Siergiej Darkin, Ilia Bondarenko, Jamie Courtney, Jan Graversen, John Oliver. Newcastle: Mark Lemon, Rene Bach, Stuart Robson, Kyle Newman, Ritchie Worrall, Derek Sneddon, Jason King. Newport: Todd Kurtz, Mark Jones, Kim Nilsson, Robin Aspegren, Alex Davies, Leigh Lanham, Kyle Legault. Plymouth: Jason Bunyan, Lee Smart, Ben Barker, Nicki Glanz. Redcar: Aaron Summers, Adam Roynon, Gary Havelock, Robert Branford. Rye House: Jordan Frampton, Chris Neath, Steve Boxall, Ritchie Hawkins, Luke Bowen, Tyson Nelson, Ben Morley. Scunthorpe: Thomas Joergensen, David Howe, Tero Aarnio, Carl Wilkinson. Sheffield: Josh Auty, Hugh Skidmore, Simon Lambert, Emiliano Sanchez, Ricky Ashworth, Shane Parker. Somerset: Travis McGowan, Kyle Hughes, Christian Hefenbrock, Sam Masters, Cory Gathercole, James Holder, Dakota North. Workington: Richard Lawson, Rusty Harrison, Kenny Ingalls, Tomas Topinka, Peter Kildemand, James Wright. MIŁOSZ LIPPKI ronatem. Patryk otrzymał koszulkę wicemistrzyń Polski w koszykówce z autografami oraz klubowe souveniry. Prezes Stali Gorzów Władysław Komarnicki, przywdziewając na szyję chłopcu żółto-niebieski klubowy szalik, mianował Patryka Nisiewicza - Honorowym Kibicem Stali Gorzów. - Przyjmując zaproszenie na wigilię od niepełnosprawnych studentów, liczyłem, że oni sami będą potrzebowali jakiejś pomocy - powiedział prezes Władysław Komarnicki. - Jakże byłem mile zdziwiony i zaskoczony na plus, że zatroszczyli się o młodego i borykającego się ze zdrowotnymi problemami, ucznia szóstej klasy Szkoły Podstawowej numer 16 w Gorzowie. To cieszy i jeszcze bardziej zachęca do otwarcia ludzkich serc... Dodatkowo Patryk otrzymał klubowe gadżety oraz karnet i kartę wjazdową na wszystkie imprezy żużlowe, organizowane przez gorzowską Stal na stadionie Edwarda Jancarza. Studenci, wspólnie z prezesem Władysławem Ko- marnickim, obiecali także najmłodszemu, honorowemu kibicowi Stali, zorganizowanie spotkań z żużlowcami, w tym z mistrzem świata Tomaszem Gollobem, a także obejrzenie jednego z treningów niemalże „od środka”. Wojewoda Jan Świrepo, wręczył Patrykowi barwne wydanie „Pana Tadeusza” Adana Mickiewicza, przyrodniczy album, przedstawiający piękno Ziemi Gorzowskiej, przybory szkolne oraz zestaw mininarzędzi ze scyzorykiem włącznie. Studenci przekazali swojemu podopiecznemu „Encyklopedię Odkryć” oraz zestaw multimedialny do intensywnej nauki słówek języka angielskiego. Wszyscy uczestnicy wigilijnego spotkania otrzymali dekoracyjne aniołki i gwiazdki. A prezes Władysław Komarnicki obiecał, że te artystyczne rękodzieła, wykonane przez niepełnosprawnych studentów, będą zdobiły choinkę w jego domu i żużlowym klubie. MIROSŁAW WIECZORKIEWICZ Pierwszym polskim zawodnikiem, który podpisał kontrakt na Wyspach, jest junior wrocławskiego klubu, Maciej Janowski. Fot. Jarosław Pabijan Jonas Davidsson. Pierwszy nie porozumiał się z działaczami Lakeside, a drugi prawdopodobnie w ogóle nie będzie startował w Anglii. W ostatnich dniach kontrakty podpisali natomiast Daniel King (z beniaminkiem z Birmingham) oraz Davey Watt (z Poole). Poole rozmawia też z Rosjaninem Gafurowem. Przypomnijmy, że w Elite League 2011 wystąpi osiem drużyn. Do ligi nie przyjęto Coventry (mistrz 2011) i Peterborough. KONTRAKTY W ELITE LEAGUE Belle Vue: Patrick Hougaard. Birmingham: Daniel King, Rene Bach. Eastbourne: Bjarne Pedersen. Kings Lynn: Kenneth Bjerre, Niels K. Iversen, Oliver Allen, Mads Korneliussen, Tomas Topinka, Lasse Bjerre. Lakeside: Lee Richardson, Peter Ljung. Poole: Chris Holder, Darcy Ward, Dennis Andersson, Davey Watt. Swindon: Scott Nicholls, Maciej Janowski, Simon Stead, Cory Gathercole. Wolverhampton: Fredrik Lindgren. Kibic Stali Gorzów... Jak rozgrzać zmarzniętych kibiców? Michał Łopaciński jest znany kibicom sportu żużlo- wego z transmisji telewizyjnych z cyklu Grand Prix oraz Drużynowego Pucharu Świata. Podczas tych zawodów przekazuje najświeższe wiadomości z parku maszyn, gdzie przeprowadza wywiady z zawodnikami. Podczas ubiegłorocznego sanockiego weekendu z wyścigami motocyklowymi na lodzie pełnił funkcję spikera. Jego najważniejszym zadaniem był rozgrzanie zmarzniętych kibiców. - Jak wspominasz zawody w Sanoku? - Przede wszystkim było koszmarnie zimno (śmiech). A tak poważnie, to wspominam je bardzo pozytywnie. Chciałbym podkreślić wspaniałą atmosferę na trybunach. Jeśli miałbym porównać ją do zawodów typowo żużlowych, mam tu na myśli Grand Prix, to było bardziej „rodzinnie”. I nie chodzi tu wcale o pojemność trybun, która i tak zwiększona, ale przede wszystkim o relacje kibiców. Najlepszym przykładem niech będzie fakt, że w jednym sektorze znaleźli się kibice z Gorzowa i Zielonej Góry! Naprawdę serce rosło, ponieważ wszyscy, którzy oglądali te zawody zarówno na żywo, jak i w telewizji, mogli przekonać się, że nieważne skąd się jest - liczy się pasja i wspólna zabawa. Od strony sportowej, nie mogło być lepiej. Oczywiście kapitalny show stworzyli Rosjanie, ale co najważniejsze także nasi zawodnicy byli w tym wszystkim widoczni z tej pozytywnej strony, a pamiętajmy, że w naszym kraju ICE Racing dopiero się rozwija. Najkrócej mówiąc: piątka z plusem! Dlaczego nie szóstka? Bo myślę, że Sanok 2011 będzie jeszcze gorętszy, zarówno od strony sportowej - większe doświadczenie naszych zawodników - jak i kibiców, którzy mam nadzieję, że dopiszą jeśli nie w większej, to na pewno w takiej samej liczbie. - Czym różni się atmosfera znana z żużlowych turniejów Grand Prix od atmosfery na zawodach lodowych? - Muszę powiedzieć szczerze, że trudno to porównać. Mimo wszystko to są dwa różne światy i ja też jako takie je odbieram. Zawody Grand Prix mam przyjemność śledzić z parku maszyn. Tam panuje ogromne skupienie i wielki chaos - biegający mechanicy, jeżdżące motocykle i trzeba mieć oczy dookoła głowy. ICE Racing pod tym względem jest troszeczkę inny. Nie oceniam broń Boże, czy jest gorszy czy lepszy - po Troy Batchelor nie obroni srebra Troy Batchelor nie wystartuje w mistrzostwach Australii, które zostaną rozegrane w styczniu 2011 roku. Australijczyk tym samym nie obroni tytułu wicemistrza kraju, ale także nie wystartuje w eliminacjach do Grand Prix 2012. Podstawowym warunkiem, by dostać powołanie do reprezentacji narodowej jest udział w mistrzostwach kraju, a jego niespełnienie powoduje wykluczenie z drużyny narodowej. Federacja australijska zrezygnowała z przeprowadzenia eliminacji i spośród zawodników, którzy wyrazili gotowość udziału w mistrzostwach, wybrano szesnastu i dwóch rezerwowych. Zrezygnowano także z udziału obcokrajowców. TYGODNIK ŻUŻLOWY Pierwszy turniej odbędzie się 12 stycznia w Parramatta, trzy dni później żużlowcy zawitają do Kuri Kuri, 22 stycznia rozegrana zostanie rudna w Gillman, 26 stycznia w Broken Hill, a finał odbędzie się w Mildurze, 29 stycznia. Tytułu mistrzowskiego będzie bronił Chris Holder. Lista startowa IM Australii: 1. Jake Anderson, 2. Tyron Proctor, 3. Brenton Barnfield, 4. Justin Sedgmen, 5. Mitchell Davey, 6. Rory Schlein, 7. Jason Doyle, 8. Kozza Smith, 9. Cory Gathercole, 10. Richard Sweetman, 11. Chris Holder, 12. Darcy Ward, 13. Sam Masters, 14. Davey Watt, 15. Taylor Poole, 16. Cameron Woodward, Rezerwowi: Arlo Bugeja i Daine Stevens. (joj) prostu inny. Może jest większy ład. Mechanicy oczywiście też pracują w pocie czoła, ale da się wyczuć pewnego rodzaju większy spokój. Może to wynika także z wieku zawodników (śmiech)? Jeśli chodzi o trybuny, to tak jak mówiłem w poprzedniej odpowiedzi - publiczność mimo wszystko jest w bardziej „kameralnej” konfiguracji, co automatycznie wpływa na pewnego rodzaju integrację, ale doping w obu przypadkach jest kapitalny i jako zawodnik myślę, że nie czułbym dużej różnicy. - Co jest najtrudniejsze w pracy spikera, który ma za zadanie rozgrzać zmarzniętych kibiców? - Rozgrzać zmarzniętych kibiców (śmiech)! A tak bardziej poważnie, to najtrudniejsze jest chyba znalezienie kontaktu w publicznością. Wiadomo, że każdemu się nie dogodzi. Jednemu kibicowi będzie podobało się to, co robię, inny zaś stwierdzi coś zupełnie innego. I to jest chyba ten drugi najtrudniejszy aspekt - zdać sobie sprawę, że wszystkim się nie dogodzi - jak w życiu. A najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby być w tym wszystkim autentycznym i profesjonalnym. Po pierwsze, to jest trochę jak praca aktora na scenie, a po drugie zdarza się też wiele nieprzewidzianych sytuacji, na które należy szybko reagować. - Gdzie można usłyszeć twój głos i jakie dyscypliny sportu komentujesz? - Przede wszystkim stacje telewizyjne Canal+ i Sportklub. Kibice żużlowi mogą mnie zobaczyć właśnie w Canale+, podczas moich wywiadów w trakcie zawodów z cyklu Grand Prix, a od zimy także na koszykarskiej Eurolidze. W Sportklubie zajmuję się sportami motorowymi. Komentuję mecze pierwszej ligi żużlowej na zmianę z Michałem Stencelem oraz przygotowuję magazyny motoryzacyjne. WOJCIECH JANKOWSKI ICE Racing Team Polska Fot. archiwum U NA S ZA W SZ E S Z Y B KO I TA N I O ! Przyjmujemy ogłoszenia drobne dotyczące różnych spraw i dziedzin życia. Ich treść można przesłać e-mailem na adres: [email protected] lub pocztą: ul. Niepodległości 55 64-100 Leszno. Treść ogłoszenia do 25 słów kosztuje 15 zł + VAT= 18,30 zł. Sposób płatności. Na konto: 0206000760000402360000771, lub przekazem pocztowym (wraz z treścią) na podany wyżej adres. Ogłoszenie przesłane do piątku ukaże się we wtorek. Jak widać koszty są małe, a ogłoszenie trafi do wielu zainteresowanych, bowiem ,,Tygodnik Żużlowy’’ jest kolportowany w całym kraju, a na rynku czytelniczym jest już od 20 lat. Informacje w sprawie ogłoszeń telefon 65 5299594 21 Z toru do Rady Miasta... Rozmowa z Piotrem Paluchem - byłym kapitanem Stali Gorzów, a obecnie trenerem juniorów w macierzystym klubie i radnym miasta Gorzowa z Komitetu Wyborczego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. Piotr Paluch to obok Edwarda Jancarza kolejna ikona Stali Gorzów. Przejeździł w macierzystym klubie aż 21 lat, tyle co legendarny „Eddy”. Przez całą swoją sportową karierę był niezwykle skromny, spokojny i wszystkim zawsze pomocny. Urodzony w 1970 roku, bardzo wcześnie rozpoczął treningi na torze gorzowskiej Stali, dzięki czemu udanie zadebiutował w wieku 17 lat. Dla Stali najpierw zdobywał laury w kategorii juniorów, a następnie srebrne i brązowe medale Drużynowych Mistrzostw Polski oraz inne liczne trofea. Niestety, nie udało mu się wywalczyć złotego medalu DMP. Był finalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w 1991 roku w Coventry. cjalnie uczyniłeś to na koniec minionego sezonu. Łezka w oku niejednokrotnie się zakręciła? - Tak. Bardzo trudno było mi powstrzymać łzy. Zawsze mówiłem synowi, że trzeba być twardym. A tu przy nim płakałem. Jednak to były łzy wzruszenia i nie do powstrzymania. Żal było rozstawać się z torem, kibicami, ale niestety, taka jest kolej rzeczy. Kończy się pewien etap w moim życiu, zaczyna kolejny. Już od dwóch sezonów pracuję w Stali z młodzieżą. Szkolę następców, wprowadzam ich w arkana speedwaya. Jedno jest w tym wszystkim pocieszające, że dzięki temu będę miał więcej czasu dla rodziny. - Podczas pożegnalnych zawodów w Gorzowie i Gnieźnie otrzymałeś od przyjaciół z toru, działaczy i kibiców wiele dowodów sympatii. Nie brakowało okolicznościowych pucharów, souvenirów i niezliczonej ilości kwiatów. Wszyscy mówili o twoim przywiązaniu do barw klubowych. To budujące? - Uważam, że najważniejszy jest szacunek u innych i to jak się ludzi traktuje. Podobnie mówię wszystkim podopiecznym, których trenuję i wychowuję. Wszyscy marzą o wielkiej sportowej karierze, tytułach, medalach i laurach. A prawda jest taka, że te osiągnięcia z czasem przemijają. Gdzieś tam pozostają wzmianki, że ten lub tamten był mistrzem. Jednak najważniejsza jest ludzka pamięć. To jak zostaniemy zapamiętani w sercach. Dlatego tak ważne dla mnie osobiście jest również to, co moi wychowankowie będą dalej robili po zakończeniu sportowych karier. - Ty już znalazłeś swoje miejsce. Za czasów kiedy rozpoczynałeś karierę, popularne było hasło - ,,Silna Stal to młoda Stal''. Czyżbyś marzył o powrocie to tamtych czasów, szkoląc utalentowaną młodzież? - Sezon 2010 pokazał, że szkolenie w Stali idzie w dobrym kierunku. Dwa złote medale mistrzostw Polski i zwycięstwo w Lidze Juniorów to mocne argumenty. Ale przed każdym z zawodników jeszcze sporo pracy. W kolejce czekają już następni, z których Gorzów może mieć pociechę. - Jakie epizody w swojej karierze najmilej wspominasz? - Było ich wiele. Debiut, występy w kadrze z orzełkiem na plastronie, powrót Stali do Ekstraligi. Medale mistrzostw Polski. Pierwsze zwycięstwa z mistrzami świata na torze Stali w Gorzowie z Hansem Nielsenem czy Pery Jonssonem, na długo pozostaną w mojej pamięci. Wzruszam się też na myśl o kibicach, którzy wiele razy udowadniali, jak mocno doceniają moje zaangażowanie i wierność Stali. Trudno o tym zapomnieć. Zawsze byli ze mną i ja byłem z nimi. Za te wszystkie chwile radości, które im dostarczyłem, odwdzięczyli się licznym przyjściem na moje pożegnalne zawody. I za to bardzo, bardzo im dziękuję! - Był też wyjazd na turnieje do Argentyny? - Był to wielki organizacyjny niewypał, o którym nie ma co mówić. Amerykę Południową odwiedziłem, trochę tam wypocząłem, ale sportowych doświadczeń tam nie zdobyłem. - Czy można powiedzieć, że wprost z toru wjechałeś do Rady Miasta Gorzowa? - Tak! Miałem małą kampanię na torze. Ale termin turnieju pożegnalnego nie miał z tym nic wspólnego. Tak się po prostu złożyło. - Kandydowałeś z Zawarcia. Tutaj mieszkałeś, wychowałeś się, trenowałeś i startowałeś? - Tak. Całemu Gorzowowi, Zawarciu oraz jego mieszkańcom przez lata przynosiłem radość i chlubę. To cieszy. Myślę, że też dzięki temu mieszkańcy obdarzyli mnie zaufaniem i swoimi blisko 400 głosami zadecydowali, że zostałem radnym. Zdaję sobie sprawę, że do rady wszedłem dzięki sportowi. Ponad dwadzieścia lat startów zrobiło swoje. Zawsze byłem związany z klubem, kibice też zawsze dobrze o mnie mówili i to zaowocowało. Kandydowałem z komitetu prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, który przez swoje kadencje wiele dla Gorzowa uczynił dobrego i dlatego też kolejny raz wygrał wybory w pierwszej turze. - Jak widzisz swoją czteroletnią kadencję? - Najpierw muszę w to wejść i się z tym bliżej zapoznać. Wiadomo, że nowy człowiek tam przychodzący, jeszcze nie zna wszystkich realiów. Ale przede wszystkim sprawy sportu są mi najbliższe. Nie ukrywam, że sprawy społeczne, które dzieją się na Zawarciu, będą mi także bliskie. - Myślę, że pełnienie funkcji radnego nie stanie na przeszkodzie szkolenia młodzieży? - Jestem przekonany, że podołam godnie sprawować obie funkcje. Korzystając z okazji dziękuję moim wyborcom i obiecuję, że podobnie jak na torze, nigdy ich nie zawiodę. - Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia na obu frontach. MIROSŁAW WIECZORKIEWICZ Zastępca redaktora naczelnego: Mateusz Zając Sekretarz redakcji: Wiesław Dobruszek [email protected] Redaktor techniczny: Artur Jóska [email protected] Członkowie kolegium: Adam Jaźwiecki, Miłosz Lippki, Przemysław Szymkowiak, Jerzy Rusko - PhotoPress Zespół i współpracownicy: Waldemar Bałda - Kraków, Krzysztof Błażejewski - Bydgoszcz, Bartłomiej Czekański - Wrocław, Jarosław Galewski-Poznań, Jarosław Handke-Rawicz, Bogdan Hućko - Krosno, Łukasz Jażdżewski-Opole, Mikołaj Juskowiak - Leszno, Dariusz Józefczak - Wrocław, Tomasz Kabat-Wrocław, Maciej Kmiecik-Ostrów, Radosław Kossakowski - Gniezno, Grzegorz Leśniak Krosno, Miłosz Lippki - Bydgoszcz, Daniel Ludwiński-Toruń, Rafał Piotrowski-Częstochowa, Łukasz Mordarski - Tarnów, Robert Noga - Tarnów, Jacek Portala - Poznań, Tomasz Rosochacki - Gdańsk, Magdalena Skorupska-Łódź, Tomasz SmolarekCzapiewski - Grudziądz, Marek Staniszewski - Zielona Góra, Wiesław Szmagaj - Piła, Przemysław Szymkowiak - Bydgoszcz, Wojciech Szubartowski Lublin, Mirosław Wieczorkiewicz - Gorzów, Andrzej Zaguła - Częstochowa. Korespondenci zagraniczni: Jerzy Kraśnicki - Anglia, Jiri Kotek - Czechy, Magnus Larsson - Szwecja, Artem Szewczenko - Rosja, Niels Wedel - Dania Fotoreporterzy: Edward Baldys - Leszno, Mieczysław Bielak - Lublin, - Miałem łzy w oczach. Dziękowałem wszystkim za przybycie. Z tych minionych prawie 25 lat nie żałowałem niczego. Powiedziałem wówczas, że nie rozstaję się z motocyklem. Obiecałem, że szkoląc młodzież, będę starał się adeptom demonstrować jazdę na torze. - Czy synowi Oskarowi także? - Jak będzie chciał, to zostanie żużlowcem, ale nic na siłę. Jeśli będzie chciał jeździć, to niech to robi. Ma smykałkę do motorów, czuje zapach żużla. Już teraz woła mnie i pyta czy pojeździmy. Po raz pierwszy na stadionie był, jak miał ledwie roczek i może stąd to zamiłowanie? Zobaczymy, co z tego wyjdzie. - Decyzję o zakończeniu kariery podjąłeś znacznie wcześniej, ale ofi- Piotr Paluch (z lewej) z jednym ze swych utalentowanych podopiecznych, Pawłem Zmarzlikiem. Fot. Ireneusz Romanek (PhotoPress) Na żużlowych torach przejeździł blisko ćwierć wieku. Z tego aż 21 sezonów w macierzystej Stali. Nie opuścił klubu w trudnych chwilach. Po spadku Stali z ekstraklasy, zapewnił prezesa Władysława Komarnickiego, że zostaje w klubie i może jeździć nawet za miskę zupy. Prezes oraz gorzowscy fani nigdy mu tego nie zapomnieli. Miejscowi kibice na inaugurację sezonu 2010, podczas meczu z Unią Leszno, dla uwielbianego przez siebie „Bola” wywiesili wielki transparent o treści - „Tamtego dnia stanąłeś po stronie bezgranicznej wierności... Dziś oddajemy Ci chwałę za czyny, które przeszły do wieczności”. Trzy lata wcześniej, po awansie Stali do Ekstraligi, odstępując miejsce w drużynie pewniejszym zawodnikom, wieloletni kapitan gorzowskiej drużyny zdecydował się na zmianę klubu. Jednak nie odszedł ze Stali, ale na zasadach wypożyczenia, przez dwa sezony, bronił barw Startu Gniezno. Piotr Paluch, podczas pierwszego październikowego weekendu 2009 roku, najpierw w Gorzowie, a następnie w Gnieźnie, oficjalnie pożegnał się z torem. Na szczęście dla swoich kibiców, nie pożegnał się ze speedwayem, biorąc na swoje barki funkcję trenerem gorzowskiej młodzieży. Gdy w sobotę, 2 października, Piotr Paluch pojawił się na torze stadionu imienia Edwarda Jancarza ze swoim synem Oskarem, który być może pójdzie w ślady taty, kibice na stojąco skandowali jego imię i nazwisko. A on potem płakał... 22 Nr indeksu 378968 ISSN 1231- 4013 Adres Redakcji: 64-100 Leszno, ul. Niepodległości 55 Fax: 65 6195072, tel: (0-65) 529-95-94 Poczta elektroniczna e-mail: [email protected] www.tygodnikzuzlowy.pl REDAGUJE KOLEGIUM Redaktor naczelny Adam Zając [email protected] TYGODNIK ŻUŻLOWY Katarzynka dla Jagusia? W Toruniu już od lat co roku dwie wybitne osoby związane z miastem zostają wyróżnione umieszczeniem metalowego odlewu swojego autografu w formie piernika-katarzynki w Piernikowej Alei Gwiazd, która znajduje się przed Dworem Artusa na Rynku Staromiejskim. W poprzednich latach swoje katarzynki odsłonili już między innymi Bogusław Linda, Leszek Balcerowicz, a także Łukasz Pawłowski. Ten ostatni, medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie w wioślarstwie, jest jak dotąd jedynym sportowcem w gronie wyróżnionych. Niewykluczone, że już wkrótce to się zmieni, gdyż kibice toruńskiej drużyny ze stowarzyszenia Net Fans postanowili zgłosić kandydaturę Wiesława Jagusia. Żużlowiec Unibaksu zakończył karierę i fani zdecydowali, że w nagrodę za wiele lat udanych startów należy mu się takie wyróżnienie. Mieszkańcy miasta mogli zgłaszać swoich kandydatów mailowo. Ta proce- Stanisław Malas - Poznań, Jarosław Pabijan - Bydgoszcz, Rafał Paszek - Leszno, Jacek PiotrowskiGrudziądz, Adrian Skorupski - Łódź, Michał Szmyd Bydgoszcz, Jerzy Rusko - Wrocław, Stanisław Szalak - Lublin. Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Zastrzega sobie prawo do opracowania redakcyjnego i skracania tekstów. Za treść ogłoszeń redakcja nie odpowiada. WYDAWCA: Leszno, ul. Niepodległości 55 Dział Wydawniczo-Kolportażowy Dyrektor Sylwia Zając-Jóska [email protected] Skład i łamanie komputerowe: Artur Jóska, Aneta Lisiecka. dura już się zakończyła, a wkrótce okaże się, jakie dwie postacie dołączą w czerwcu 2011 roku do grona tych, którzy odsłonili swoje katarzynki w trakcie corocznego święta Torunia. DANIEL LUDWIŃSKI Fot. Michał Szmyd (PhotoPress) Ogłoszenia do ,,Tygodnika Żużlowego’’ i ,,Świata Żużla’’ przyjmowane są: Leszno, ul. Niepodległości 55 Tel. 065 529-95-94 Active V Media Sp. z o.o. ul. Grzybowska 35, 00-855 Warszawa Tel. 022 6200477 Druk: POLSKAPRESSE S półka z o.o. Warszawa, ul. Matuszewska 14. Prenumerata krajowa: Poprawił technikę jazdy Rozmowa z Łukaszem Bojarskim - zawodnikiem Włókniarza Częstochowa - Za tobą pierwszy sezon startów w profesjonalnym speedwayu. Jak go oceniasz? - Na pewno mogę go uznać za udany. Startowałem przecież praktycznie we wszystkich zawodach młodzieżowych, w jakich mogłem. Poprawiłem także swoją technikę jazdy i z tego się bardzo cieszę. Z drugiej strony wiem jednak, że jeszcze dużo pracy przede mną. - W czerwcu 2010 roku w barwach stowarzyszenia CKM Włókniarz przebrnąłeś przez egzamin na certyfikat „Ż”. Niedługo po tym wydarzeniu, już jako zawodnik Kolejarza Opole, zaliczyłeś natomiast swoje pierwsze biegowe zwycięstwo... - Z pewnością na długo zapamiętam ten wyścig, gdyż to w końcu moja pierwsza „trójka” na klasycznym torze. Przyznam szczerze, że po tym biegu z wrażenia mało nie przewróciłem się na mecie (śmiech - dop. aut.). To jednak nie jedyne miłe dla mnie wspomnienia z dotychczasowej kariery. Z okresu startów na miniżużlu najbardziej zapadło mi w pamięci zajęcie piątego miejsca w ostatniej edycji Grand Prix w Stanowicach. Moim największym sukcesem było natomiast zdobycie mistrzostwa Polski wraz z częstochowską drużyną. Nie ukrywam, że zawsze bardzo miło wspominam te czasy. - Na żużlu jeździsz już ładnych parę lat. Zaczynałeś przecież od minispeedwaya, później była liga amatorska, a obecnie ścigasz się już zawodowo. Przez ten czas współpracowałeś z kilkoma szkoleniowcami. Którego z nich oceniasz najlepiej? - Trudno wyróżnić któregoś z moich dotychczasowych trenerów. Ze wszyst- Łukasz Bojarski w czerwcu 2010 roku wywalczył certyfikat „Ż”. Kilka dni po tym wydarzeniu częstochowian wypożyczony został natomiast do Kolejarza Opole, gdzie mógł liczyć na regularne starty we wszelakich imprezach młodzieżowych. Fot. autor tekstu kimi miałem bowiem bardzo dobry kontakty. Przy okazji tego pytania serdecznie dziękuję: Wiktorowi Jastrzębskiemu, Andrzejowi Jurczyńskiemu, Janowi Krzystyniakowi oraz Andrzejowi Maroszkowi. Zawsze mogę liczyć na cenne uwagi tych fachowców. - Twoje wypożyczenie z Włókniarza Częstochowa do Kolejarza Opole dobiegło już końca. W 2011 roku zamierzasz powalczyć o miejsce w składzie swojej macierzystej drużyny, czy będziesz skłaniał się raczej do odejścia na mały kontrakt do jakiegoś zespołu z niższej klasy rozgrywkowej? - Niebawem wszystko powinno się wyjaśnić. Nie ukrywam jednak, że chciałbym regularnie startować w rozgrywkach ligowych. - Rozglądasz się za jakimiś klubami zagranicznymi? - Na razie skupiam się na polskiej lidze. Na pewno w nowym sezonie chciałbym jednak wystartować w kilku turniejach zagranicznych. - Od sezonu 2011 w Ekstralidze na pozycjach juniorskich startować będą wyłącznie Polacy... - To bardzo dobry pomysł, gdyż w końcu krajowi juniorzy będą mieli okazję do regularnych startów. Moim zdaniem ten przepis wprowadzony powinien zostać również w pierwszej i drugiej lidze. Wtedy bowiem młodzi zawodnicy, tacy jak chociażby ja, będą mogli rywalizować z bardziej doświadczonymi żużlowcami, a to z kolei pomoże w rozwoju ich umiejętności. - Za trzy lata skończysz wiek juniora. Gdzie widzisz siebie wówczas w speedwayu? - Nie myślę o tym. Trzy lata to przecież bardzo dużo czasu. Na razie skupiam się po prostu na tym, co muszę poprawić w swojej jeździe i nad czym powinienem jeszcze popracować, aby mój poziom był jak najlepszy. Co osiągnę w tym sporcie, czas pokaże. Chciałbym zdobyć kiedyś tytuł indywidualnego mistrza świata, ale to na razie tylko marzenia. Rozmawiał: RAFAŁ PIOTROWSKI TYGODNIK ŻUŻLOWY Niewiadoma jest niebezpiecznie piękna Niewiadoma jest niebezpiecznie piękna Zanim poznamy nowe dni roku 2011, jeszcze upłynie trochę czasu. Nowy rok musi się rozkręcić, a my jeszcze tkwimy w starym, jeszcze jakby związani wspomnieniami, emocjami jesteśmy przy tych faktach, wydarzeniach, które zapadły nam w różny sposób w pamięci. Jesteśmy w tych starych dniach, a już bije dzwon noworoczny. Jakie będą owe dni, które powoli, acz systematycznie będą rozkręcać machinę następującego czasu? CZAS. Biegnie szybko i odkrywa dobre i złe strony życia. Od jakiegoś czasu, muszę to przyznać otwarcie wszem i wobec, nie lubię ostatniego dnia starego roku i pierwszego nowego. Perspektywa gniecie, a poza tym... z czego mam się cieszyć? Z tego, że jestem starszy? Moja psychika nie znosi granicznych dni, bo lepiej się witać niż żegnać. Przypomniał mi się taki dowcip, który mam nadzieję nie obrazi nikogo. Dlaczego pewien dżentelmen wstaje zawsze o piątej rano? Żeby się dłużej w tym dniu lenić... JAKI BĘDZIE NOWY ROK na torach żużlowych? Dla polskiego sportu. Apetyty zostały podkręcone maksymalnie i szykuje się eskalacja oczekiwań. Nie lubię za bardzo wyśrubowanych ambicji i warto zawsze realnie patrzeć na codzienność. Polska reprezentacja żużlowa przyzwyczaiła nas do złotych medali, do medali w ogóle, co jest zjawiskiem niebezpiecznie rutynowym. Wszystko wskazuje na to, że i w tym nowym roku polscy żużlowcy będą złotymi medalistami. Indywidualnie Tomasz Gollob spełnił swoje ambicje i wielu fanów, toteż nie tylko on, ale i jego sympatycy chcieliby, żeby było kolejne złoto i kolekcjonowanie tytułów mistrzowskich świata. Trudna sztuka, bo speedway nie jest sportem pozbawionym ryzyka kontuzji, która nagle w uciekającym sezonie wyeliminowała z gry Emila Sajfutdinowa. Już wydawało się, że wraca na dobre do gry, lecz jeden moment z udziałem Golloba posłał sympatycznego Emila do kąta. Szkoda, bo na pewno walka w wykonaniu Sajfutdinowa byłaby barwna i podnosiła adrenalinę na każdym stadionie. Emil, rosyjska dusza podparta młodzieńczością jest przykładem nowej fali w sporcie, który zgnuśniał nie z powodu uczestników serialu Grand Prix, tylko z przyczyn zastygłej koncepcji rozgrywek zarządzających ludzi tym cyrkiem. Czy Tomasz Gollob ma szanse na powtórkę wyczynu? Oczywiście. Potrafi niemal wszystko, doskonały nie jest, bo takich ludzi przecież nie ma, choć kręcą się po świecie jak wiemy omnibusy z nosem w chmurach. Niektórzy mają daleko do tych chmur, nawet jak noszą buty na obcasach jak koturny. Co będzie, to będzie... nowy rok odkryje karty na nowo, nawet te przykryte pod dywanem. A polska młodzież? Duża siła, musi jednak być bardziej przygotowana na podium. Kiedy generalnie speedway dołuje, u nas nie brakuje nie tylko wiernych fanów, lecz również talentów. Tylko szlifować diamenty nadziei. Cierpliwie i nie dać poszaleć fantazji na boki. SPEEDWAY jest obciążony mnogością imprez bez granic, sam serial Grand Prix wydłuża niemiłosiernie czas. Starty w ligach gdzie tylko się da i za ile się da, wykańczają niektórych skutecznie. Paranoja, nikt nad tym nie panuje z rozsądkiem. FIM? Ach, pilnują tam przede wszystkim obsad sędziowskich oraz obrad Jury. Ważniejsze są tłumiki i tasiemiec turniejowy SGP. Schemat działań żużlowych prominentów na forum FIM jest archaicznym sumowaniem wyjazdów na imprezy. Logistyka turniejowa musi być raczej klarowna i niemęcząca nawet najtwardszych zawodników. Bo nie ma siły i tam gdzie nie ma rutyny, jest przemożna ambicja i popędy niezmierzone, zmęczenie bywa bardzo groźne dla organizmu i o eliminację łatwo. Widowiska tracą potem aktorski sens, z placu boju zostają wykastrowani główni bohaterowie i łamie się scenariusz emocji. POLSKI KRAJOBRAZ. Na powierzchnię wyjeżdża coraz bardziej lodowa zabawa z Sanokiem w tle. Może nawet nie w tle. A rozruszał ten interes nie sztab ludzi, nie Pezetmotowski Giekażet, tylko Paweł Ruszkiewicz. Mozolnie wchodził straganami w ten sport, kulinariami, pamiątkami i opanował rynek od Vojens po Tarnów. Nie wsydził się sam podawać kiełbasę z rusztu i nie nie miał żadnych oporów, by postawić na absolutnie niszową dyscyplinę: wyścigi na lodzie. Ba! Ten sport nie istniał w Polsce, bo próby na warszawskich Stegnach za sprawą Ryszarda Opary, mimo pokaźnego jego wkładu sponsorskiego, nie dały jednak prolongaty na kontynuację imprez. W Sanoku chwyciło i główny animator może mieć powody do satysfakcji. Takich przedsiębiorców potrzebuje każdy sport. Karkołomne wyścigi na lodzie mają więc już korzenie nad Sanem. Czy frekwencja w nowym roku obniży się na polskich stadionach? Nie sądzę. Powinna utrzymać się na takim samym poziomie, gdyż nie liczę, że wzrośnie, bo raczej mamy status quo, a jedynie rozgrywki na najniższym poziomie mają niezadowalającą publiczność. Kibice doskonale wiedzą, gdzie i kiedy mają zobaczyć mecz, turniej. Polska widownia żużlowa jest wyjątkowa i nie ma równych od lat na europejskiej arenie. Światowej także. Mamy na karku nowe dni, których nie znamy. Poznamy. Próg starego i nowego jest zawsze otoczony niepokojem niewiadomej, która nadejdzie. Nie sieję pesymizmu, podnoszę obiektywizm i realistyczne patrzenie na czas, który dla jednych jest nadzieją, dla drugich tradycją, dla innych hipnotycznym wyzwaniem ponad wszystko. Czy to nie jest tajemniczo dzikopiękne? Takie jak film „Jedz, módl się, kochaj” z Julią Roberts i Javierem Bardemem. Historia uczy, że każdy może znaleźć nawet drobne szczęście. Tego życzę w roku 2011 każdemu. 23