Lu bię każ dy ję zyk świa ta
Transkrypt
Lu bię każ dy ję zyk świa ta
Lubię każdy język świata Prof. Michaił Kotin protestuje, gdy nazywam go poliglotą. A przecież mówi świetnie po rosyjsku, co oczywiste, bo jest Rosjaninem, ale też po niemiecku, angielsku i polsku. Czyta po niderlandzku i ukraińsku. To jednak nie wszystko. nr 3(13)/2014 | redaktor prowadzący Grażyna Zwolińska, 68 328 25 93, e-mail: [email protected] Fot. Wojciech Grzędziński/KPRP Z na też łacinę, język starogrecki, a mianowicie koine, w której napisano Nowy Testament. A także gocki i staro-wysoko-niemiecki. To języki martwe, ale potrzebne mu do pracy naukowej. Prof. dr hab. Michaił Kotin pracuje w Instytucie Germanistyki Uniwersytetu Zielonogórskiego. Mieszka w Zielonej Górze od dwunastu lat. Niedawno otrzymał polskie obywatelstwo, a 14 bm. z rąk prezydenta RP Bronisława Komorowskiego odebrał nominację profesorską. Mówi, że uwielbia wszystkie języki świata, bo każdy jest interesujący. Jak przyjechał do Polski, znał tylko kilka polskich słów. Stwierdził, że nieważne jak długo tu będzie mieszkał, polskiego chce się nauczyć. Dziś mówi po polsku doskonale. Teraz uczy się japońskiego, korzystając z tego, że na uniwersytecie jest wykładowca z Japonii. Michaił Kotin pochodzi z Moskwy. Jego przygoda z językiem niemieckim zaczęła się znacznie wcześniej zanim wybrał studia germanistyczne. Jego ojciec, jeszcze jako dziecko, dostał niemiecką książkę w prezencie od niemieckiego jeńca, który pracował w Moskwie na budowie. W ten sposób Niemiec chciał się odwdzięczyć za to, że ciocia ojca dawała mu jedzenie. Z czasem ojciec stał się miłośnikiem tego języka. Usilnie namawiał syna, żeby też się go uczył. Michaił trafił do szkoły z rozszerzonym niemieckim. Zwyciężył w olimpiadzie moskiewskiej. Poszedł na germanistykę, co było już naturalną koleją rzeczy. Na II roku studiów zaproponowano mu wyjazd do Berlina. Na tamtejszym Uniwersytecie im. Humboldta skończył studia. Wrócił do Moskwy. Potem były: stypendium naukowe w Berlinie, doktorat w Moskwie, habilitacja w Berlinie i projekty badacze, w ramach których musiał często jeździć do Niemiec. Kiedy dostał zaproszenie na polską uczelnię, doszedł do wniosku, że stąd będzie miał znacznie bliżej do Berlina niż z Moskwy. Najbliżej jest z Zielonej Góry. Kariera naukowa prof. Kotina związana jest z badaniem szeroko pojętych języków germańskich, głównie w aspekcie historycznym. To języki starogermańskie: staro-wysoko-niemiecki, śred- - Wizyta w Belwederze i odebranie nominacji profesorskiej z rąk prezydenta RP Bronisława Komorowskiego to było dla mnie wielkie przeżycie - mówi prof. dr hab. Michaił Kotin. nio-wysoko-niemiecki, gocki. Profesor zajmuje się też lingwistyką typologiczną. Porównuje języki germańskie i słowiańskie. Bada, jak na przestrzeni wieków zmienia się ich słownictwo, struktury gramatyczne, brzmienie. Buduje własną teorię, która mówi, że różne płaszczyzny języka rozwijają się w różnym tempie. Najszybciej rozwija się płaszczyzna semiotyczna, związana ze znaczeniem słów. Jeśli chodzi o języki germańskie i słowiańskie, zmiany w gramatyce są porównywalne. A co ze słownictwem? Na świecie dominuje dziś język angielski. Różne języki są nim zainfekowane. Polski na pewno, a jak to wygląda w niemieckim, w rosyjskim? - W niemieckim angielszczyzny jest jeszcze więcej niż w polskim lub rosyjskim. Ale nie uważam, że słowo „zainfekowanie” jest właściwym określeniem - podkreśla prof. Kotin. - Języki zawsze wpły- wały na siebie. Teraz akurat żyjemy w takich czasach, gdy angielski ma największy wpływ. Kiedyś tę rolę pełnił francuski. A w XI w. język angielski ulegał wielkim wpływom języka starofrancuskiego. Do tej pory w języku angielskim mamy 60 proc. słownictwa, które jest zapożyczone z języków romańskich. A jednak angielski nie umarł, bo to nie jest zainfekowanie. To są po prostu wpływy między językami. To czynnik, który niekoniecznie powinniśmy oceniać negatywnie. Nie widzę w nim żadnego zagrożenia dla rodzimych języków. Widzę natomiast zagrożenie dla samego języka angielskiego. Koledzy z Wielkiej Brytanii, z którymi rozmawiałem, mówią, że strasznie się czują, jak słyszą język, który nie ma nic wspólnego z językiem angielskim, a jako taki jest używany przez obcokrajowców. Obok angielskiego, na świecie króluje hiszpański. Niemiecki trochę traci na znaczeniu. Czy warto więc się go uczyć? - Jesteśmy przy granicy niemieckiej i ja mam zachęcać do nauki niemieckiego? - dziwi się prof. Michaił Kotin. - Oczywiście, że w firmach w Niemczech można się też porozumiewać po angielsku, ale po co? W takich regionach nadgranicznych jak nasz, szczególnie ważne jest znać język sąsiada, żeby utrzymywać kontakty. A Polska, już jako cały kraj, powinna dbać o znajomość wśród mieszkańców zarówno języków słowiańskich, rosyjskiego, ukraińskiego, białoruskiego, jak i niemieckiego. Zawsze namawiam do uczenia się, a potem może i studiowania, języków najbliższych sąsiadów. To przynosi wymierne korzyści: ekonomiczne, gospodarcze, kulturalne. Polska jest naturalnym mostem między Wschodem a Zachodem Europy. Dlaczego tego nie wy- korzystywać we wszystkich sferach? Czy bliskość niemieckiej granicy wpływa na kondycję zielonogórskiej germanistyki? Czy więcej jest młodych ludzi chętnych do jej studiowania? - Na pewno. Mimo niżu demograficznego, u nas to wahnięcie liczby studentów nie jest aż tak duże - mówi profesor. - Germanistyka zielonogórska to już kierunek z tradycjami. W tym roku obchodzi 40-lecie. Zarówno naukowcy, jak i studenci mają tu świetne warunki do rozwoju. Nie jest tak, że automatycznie większy ośrodek jest lepszy niż mniejszy. Poziom merytoryczny jest u nas absolutnie porównywalny z innymi ośrodkami. Nasi studenci dostają ofertę na wysokim poziomie. Korzystają z takich samych możliwości wyjazdu na zagraniczne stypendia jak studenci z Poznania czy Wrocławia. Nasza dyrekcja dąży do tego, żeby stworzyć może niewielką, ale bardzo skutecznie funkcjonującą germanistykę. Dobrze mi się tu pracuje. Także dzięki temu, że granica jest tak blisko, łatwiej nam robić wspólne projekty naukowe z naukowcami z Berlina. Przypominając sobie niedawną wizytę z Belwederze, podkreśla, że było to dla niego wielkie przeżycie. Nie zna innego kraju, gdzie tytuł profesorski byłby wręczany przez prezydenta państwa. - Prezydent Komorowski powiedział, że tytuły profesorskie nie są tylko wyróżnieniem dla poszczególnych naukowców, ale też wyróżnieniem dla uczelni, na których pracują. To dla mnie bardzo ważne, że podczas tych dwunastu lat pobytu w Polsce mogłem się przyczynić do promowania Uniwersytetu Zielonogórskiego i Zielonej Góry - podkreśla prof. Kotin. Grażyna Zwolińska 2 strefa nauki Do koñca miesi¹ca w Galerii Uniwersyteckiej Rektorat, ul. Licealna 9, mo¿na obejrzeæ wystawê bêd¹c¹ przegl¹dem wspó³czesnej litografii polskiej. wtorek 25 marca 2014 | www.uz.zgora.pl W Ameryce Polak też potrafi Zdjęcia: archiwum Sławomira Łotysza ze zbiorów Springfield Science Museum Cudze chwalicie, swego nie znacie, chciałoby się powiedzieć po przeczytaniu książki „Wynalazczość polska w Stanach Zjednoczonych”. Jest w niej m.in. o kamizelce kuloodpornej z jedwabiu, o oponie z ziemniaka i latającym bananie. Frank Korkosz przy projektorze, który skonstruował dla planetarium Spotkanie zarządu American Helicopter Museum, West Chester w Pensylwanii, 2004 r. Wokół siedzącego Franka Piaseckiego stoją (od lewej): syn Fred Piasecki, Elisabeth Sikorsky (synowa Igora Sikorsky’ego, wynalazcy śmigłowca), Sławomir Łotysz. w Springfield, 1937. A utorem książki jest dr hab. Sławomir Łotysz z Instytutu Budownictwa Uniwersytetu Zielonogórskiego. To jego rozprawa habilitacyjna. Materiały do niej zbierał dziesięć lat. - Jako historyk techniki, natknąłem się na ślady działalności polskich wynalazców i inżynierów w Stanach Zjednoczonych. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że o zdecydowanej większości z nich nikt do tej pory nie napisał. Odkryłem białą plamę i naturalną stała się chęć jej zapełnienia - opowiada Sławomir Łotysz. No dobrze, ale jak dotrzeć do informacji o takich osobach? Gdzie szukać materiałów źródłowych, skoro nikt o nich wcześniej nie pisał? - Można wertować zasoby amerykańskiego urzędu patentowego, ale tam jest 8 mln patentów! Poza tym kierowanie się polskim brzmieniem nazwisk może być mylące. Np. wynalazca o dużych osiągnięciach w lotnictwie balonowym to Tadeusz Sobieski Lowe. Okazuje się, że Sobieski to… imię, bo jego matkę urzekła książka o polskim królu, a Lowe to nazwi- sko jak najbardziej anglosaskie. Na tę „minę” wpadło już kilku polskich historyków. Podobnego zamieszania narobił mimowolnie Antoni Gazda, wynalazca jednego z modeli helikoptera. Okazało się, że był Węgrem - mówi naukowiec. Czasem podpowiedzi są w nekrologach. Tam mamy i dowód na związki z polskością, i opis osiągnięć wynalazczych. Ale to po pierwsze szukanie igły w stogu siana, a po drugie w relacjach rodzinnych osiągnięcia te bywały zwykle wyolbrzymiane. - Musiałem dokonywać wyborów, kogo włączę do swojej pracy, a kogo nie. W sumie przywołuję ok. stu nazwisk, z czego, jak uważa jeden z recenzentów, jakieś 85 proc. była dotychczas nieznana. Podczas prac nad swoją książką Sławomir Łotysz dosyć często bywał w USA. Podkreśla dużą pomoc polonijnych stowarzyszeń i organizacji. Spotykał także samych wynalazców i członków ich rodzin. Ci chętnie pomagali udostępniając fotografie i inne pamiątki. Sporo materiałów, nietkniętych jeszcze ręką badacza, znalazł w Muzeum Polskim w Chicago. W ciągu lat zebrało się tego tyle, że wyszła książka. - Już w latach 30 XIX w. Polacy w USA zaczęli uzyskiwać pierwsze patenty. Nie były może zbyt istotne, ale jednak warto je odnotować. Później jest piękny okres lat 20. XX w. i działalność polskich racjonalizatorów, ludzi, którzy pracowali w przemyśle amerykańskim, np. w fabrykach Forda. Henry Ford miał bardzo wysokie zdanie o swoich polskich robotnikach. Mówił, że wyróżniają się na tle innych. Później do głosu dochodzą kolejne pokolenia tych, którzy w Ameryce już się urodzili i tam zdobyli wykształcenie, Reprezentują oni ten sam wysoki poziom, co wynalazcy pochodzący z innych grup etnicznych - podkreśla naukowiec. Do sztandarowych postaci zalicza na pewno zakonnika Kazimierza Żeglenia, wynalazcę kamizelki kuloodpornej. - W Polsce mówi się, że wynalazł ją Jan Szczepanik. Ja w swojej pracy dowodzę, że było inaczej. Od wielu lat pracuję nad tym, aby przywrócić należną chwałę Żegleniowi. To on jako pierwszy wynalazł i opatentował w 1897 r. je- dwabną tkaninę o niezwykłych właściwościach. Przy grubości ok. 1 cm potrafiła zatrzymać kulę wystrzeloną z rewolweru, nawet z bliskiej odległości. Prezentował tę kamizelkę na sobie. Przeżył kilkadziesiąt pokazów, podczas których strzelano do niego. A Szczepanik? Żegleń zlecił mu opracowanie metody maszynowego tkania tej tkaniny. Szczepanik z zadania się wywiązał, ale sam zaczął przedstawiać się jako wynalazca pancerza, stąd całe zamieszanie - podkreśla Sławomir Łotysz. Mówiąc o osiągnięciach w dziedzinie konstrukcji śmigłowców, nie można pominąć Franka Piaseckiego. W 1945 r. skonstruował pierwszy śmigłowiec typu tandem dwurotorowy, nazywany latającym bananem. Była to konstrukcja przełomowa. - Jeśli chodzi o Piaseckiego, to był on wcześniej opisywany - przyznaje naukowiec. Ale już Frank Korkosz, syn polskiego górnika w USA, to postać zupełnie dotąd nieznana. Tymczasem w latach 30. skonstruował z dwoma braćmi niewielkie planetarium, które oferowało zdecydowanie ciekawsze efekty wizualne niż duże profesjo- nalne planetaria budowane przez Zeissa, choć było wielokrotnie tańsze. Było to pierwsze planetarium skonstruowane w całości w Ameryce. Dr hab. Sławomir Łotysz badał też historię Wacława Szukiewicza - chemika, który w latach 30. uzyskał kauczuk syntetyczny ze spirytusu. To dzięki niemu przedwojenna Polska stała się trzecim krajem na świecie, który uruchomił taką produkcję. W czasie wojny uciekł do USA przed Niemcami, chcącymi wykorzystać jego wiedzę. O mały włos nie doszło do tego, by cały amerykański przemysł gumowy oparł się na polskiej metodzie. W Waszyngtonie starło się lobby rolnicze z naftowym. Jedni chcieli dostarczać spirytus, a drudzy ropę. Ostatecznie to nafciarze przejęli kontrakt wart setki milionów ówczesnych dolarów. Nawiasem mówiąc, polska opona była w 1939 r. pokazywana na Wystawie Światowej w Nowym Jorku z dość niefortunnym podpisem mówiącym, że jest wykonana z …ziemniaka. Nie wszyscy wówczas zrozumieli, że to nie żart, a wielkie osiągnięcie polskiej nauki i techniki. Podczas pobytów w USA Sławomit Łotysz regularnie informował społeczność polonijną o tych i innych osiągnięciach polskich techników, w większości dotąd nieznanych. Zainteresowanie było duże. Nic dziwnego, bo te wiadomości mogą służyć zmianie wizerunku Polaków w Ameryce i łamaniu krzywdzących stereotypów rodem z niesławnych dowcipów, tzw. Polish Jokes. - Niektóre z tych dowcipów odnoszą się do rzekomo niskich zdolności technicznych Polaków. Ci którzy je opowiadają sami jednak dowodzą swojej ignorancji. Tak jak w pytaniu o to jak działa polski wykrywacz min? Saper sprawdza teren stopą, a żeby nie ogłuszył go huk wybuchu dłońmi zaciska mocno uszy... Śmieszny? Może, ale paradoks polega na tym, że w czasie II Wojny Światowej to właśnie Polacy wynaleźli najlepszy wówczas wykrywacz min. Odegrał on wielką rolę w walkach m.in. w Afryce Północnej. Byli to wprawdzie Polacy działający w Wielkiej Brytanii, ale to niewiele zmienia - kończy naukowiec. Grażyna Zwolińska Dużo o głosie Współczesne i historyczne metody kształcenia głosu były tematem niedawnej konferencji naukowej na UZ. Przez pryzmat wiktymologii, socjologii i psychologii przedstawiono tematykę samobójstw na konferencji „Samobójstwa - jeden problem, trzy spojrzenia”. Zorganizowały ją 6 bm. trzy studenckie koła naukowe z UZ. BIAŁORUSKI NAUKOWIEC O AKUSTYCE Insty tut Bu downic twa UZ od wie dził dr inż. Jury Muzych kin, szef La bo ra to rium Akustyki i Wibra cyjnego Bezpie czeń stwa w Miń sku z re fe ra tem Ba da nia do świad czal ne z za kre su aku styki i drgań obiek tów bu dow la nych. Fot. Kazimierz Adamczewski PREZYDENT OPOWIE O ZARZĄDZANIU Gościem Forum Politycznego, organizowanego przez Instytut Politologii UZ, będzie prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki. 31 bm. o godz. 16.00 w auli C przy al. Wojska Polskiego 69 będzie mówił o zarządzaniu miastem na prawach powiatu. Rozmowy z sali konferencyjnej przenosiły się do kuluarów. Tematów do omówienia nie brakowało. Zorganizował ją w dniach od 18 do 20 bm. Instytut Muzyki. Jej kierownikiem naukowym była dr hab. Bogumiła Tarasiewicz, prof. UZ. Na konferencji spotkali się uznani nauczyciele śpiewu, wokaliści, soliści teatrów muzycznych, trenerzy wokalni, logopedzi, lekarze foniatrzy i muzykolodzy z całego kraju. Przyjechali z Wrocławia, Warszawy, Łodzi, Gdańska, Poznania i Częstochowy. Kształcenie głosu to zagadnienie obszerne, odnoszące się zarówno do śpiewu artystycznego oraz estradowego, jak i mowy. Pod- strefa nauki PROBLEM SAMOBÓJSTW Z TRZECH STRON czas konferencji podejmowa ne by ło sze ro kie spek trum zagadnień. W odniesieniu do śpiewu pojawiły się odwołania do różnych wokalnych estetyk: od klasyki, przez musical, rock do heavy metalu. Wiele uwagi referenci poświęcili technikom mowy oraz patologiom wy ni ka ją cych z nie pra wi dło we go uży wa nia gło su. Znalazły się także wątki doty czą ce hi gie ny na rzą du głosu. Konferencja była płaszczyzną wymiany poglądów przez naukowców i praktyków zajmujących się głosem. To obecnie istotne, szczegól- Szansa na rozwój czy zło konieczne nie wobec obserwowanego w ostatnich latach znacznego wzrostu zainteresowania śpiewem, kształceniem wokalnym i technikami mowy. Wielość możliwych rozwiązań skłania do swoistego przeglądu metod kształcenia głosu: historycznych, jak i przede wszystkim współczesnych. Na konferencji zastanawiano się, jaka jest ich natura, istota, techniki i przydatność dla aktywności ludzkiego głosu: śpiewu i mowy. Dyskutowano, czy poza różnicami, łączą je jakieś wspólne elementy fizjologiczne, metodyczne, estetyczne. KOLEJNE DWA KIERUNKI MAJĄ POZYTYWNĄ OCENĘ Kierunki zarządzanie oraz ekonomia uzyskały ocenę pozytywną Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Oznacza to, że Wydział Ekonomii i Zarządzania UZ spełnia wszystkie wymogi kadrowe, programowe i organizacyjne. Oceny przyznawane są na 5 lat. ODWIEDZILI SZPITAL I DPS W COTTBUS Grupa studentów UZ z kierunku Pielęgniarstwo odwiedziła Carl-Thiem-Klinikum oraz Dom Pomocy Społecznej Medikus w Cottbus. Obejrzeli szpital, oddział chirurgiczny oraz geriatryczny. Projekt, który jest w piątce najlepszych Czy żłobek daje szansę na rozwój dziecka? Czy tylko ma pomóc rodzicom, gdy są w pracy? A może to zło konieczne dla tych, którzy nie mają z kim zostawić malucha, a muszą pracować? O znaczeniu wczesnych lat życia człowieka, o roli żłobków i stereotypach z nimi związanych dyskutowali uczestnicy II Seminarium Naukowego „Żłobek - szansa na rozwój dziecka, wsparcie rodziny czy zło konieczne”. Zorganizowały je: Katedra Pedagogiki Przedszkolnej i Wcze- snoszkolnej Wydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu UZ i Studenckie Koło Naukowe Kooperacja. Wykłady prowadzili naukowcy z Uniwersytetów Zielonogórskiego, Warszawskiego i UAM w Poznaniu, a w dyskusji udział wzięli dyrektorzy żłobków z Zielonej Góry i Poznania. Wykładom towarzyszyły warsztaty masażu Shantala, chustonoszenia, umuzykalniania dzieci w żłobku czy twórczego wykorzystania książki i robienia książeczek sensorycznych. DLA BEZPIECZEŃSTWA I EDUKACJI ZA PROJEKT STUDIÓW PODYPLONOWYCH O STREFIE EURO NOMINACJA DO TYTUŁU EUROSYMBOL 2014 DOSTĘPNOŚĆ TECHNOLOGII INFORMATYCZNYCH „Szkoła wspierająca - edukacja i poczucie bezpieczeństwa najmłodszych” to tytuł konferencji, jaką dla dyrektorów szkół i przedszkoli oraz nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej zorganizowała Katedra Pedagogiki Przedszkolnej i Wczesnoszkolnej Wydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu UZ. Redakcja Monitora Rynkowego (dodatek do Dziennika Gazety Prawnej) od kilku lat nagradza instytucje samorządowe, uczelnie wyższe, instytuty PAN i duże firmy, które w latach 2007-2013 pozyskały środki unijne i w efektywny sposób je wykorzystały. W tym roku nominację do tytułu EuroSYMBOL Nowoczesnego Kształcenia 2014 za Studenci Instytutu Informatyki i Zarządzania Produkcją Wydziału Mechanicznego UZ uczestniczyli w zajęciach prowadzonych przez prof. Irene Krebs z Brandenburgische Technische Universität Cottbus-Senftenberg w Niemczech. Zajęcia dotyczyły dostępności technologii informatycznych dla osób niepełnosprawnych. Przedstawiciele japońskiej fundacji Tanita wręczyli 18 bm. prof. Wojciechowi Błogowskiemu z Wydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu UZ symboliczny czek na realizację grantu, którego celem jest poznanie wpływu metabolizmu tkanki tłuszczowej na metabolizm kości. Fundacja corocznie ogłasza międzynarodowy konkurs na projekty badawcze dotyczące problematyki utrzymania prawidłowej masy ciała lub badań nad tkanką tłuszczową i otyło- projekt studiów podyplomowych „Mechanizmy funkcjonowania strefy euro”, którego celem jest przekazanie uczestnikom studiów podyplomowych wszechstronnej wiedzy na temat procesu wymiany narodowej waluty oraz mechanizmów funkcjonowania strefy euro, otrzymał Uniwersytet Zielonogórski. 3 wtorek 25 marca 2014 | www.uz.zgora.pl Nieograniczony dostęp Zielonogórska Biblioteka Cyfrowa, działająca w ramach Biblioteki UZ, powstała w 2005 r. Zbiory są podzielone na cztery grupy: dziedzictwo kulturowe, nauka i dydaktyka, habilitacje i doktoraty oraz regionalia. W jej ramach istnieje też Zielonogórska Biblioteka Cyfrowa dla Niewidomych. Od początku funkcjonowania Zielonogórską Bibliotekę Cyfrową odwiedziło prawie 7 milionów czytelników. Jak pokazują statystyki, każdego dnia publikacje przegląda ok. 2 tysięcy internautów z całego świata. Cyfrowy zasób powiększa się z każdym rokiem i obecnie liczy prawie 13 tysięcy dokumentów. ZBC należy do Federacji Bibliotek Cyfrowych, zrzeszającej ponad sto polskich bibliotek cyfrowych i udostępniającej obecnie ponad 1,7 mln publikacji. Ponieważ jest ona także częścią wielu serwisów europejskich, mamy dostęp do wielu milionów różnego rodzaju dokumentów (książek, czasopism, filmów, audycji radiowych i telewizyjnych, obiektów graficznych i innego rodzaju kolekcji) całą dobę każdego dnia. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, iż w jednym czasie dostęp do interesującej publikacji może mieć praktycznie nieograniczona liczba użytkowników. Dzięki temu dokumenty, które w tradycyjnej formie w jednym czasie mogła czytać niewielka grupa ludzi, zyskują wielu odbiorców. Za przykład niech posłuży zdigitalizowany dokument dostępny w Bibliotece Uniwersyteckiej także w formie tradycyjnej - wydana w roku 2004 rozprawa habilitacyjna pt. „Polska katolicka w myśli politycznej II RP”. Z raportu wypożyczeń wynika, iż książka została wypożyczona sześć razy od momentu jej zakupu, tj. od roku 2005. Kiedy przyjrzymy się liczbie zarejestrowanych wyświetleń, zauważymy, że od daty wprowadzenia publikacji w marcu 2006 r., przejrzało ją 14 587 osób. Niewspółmierna liczba w porównaniu z tradycyjnym wypożyczeniem dokumentu. Oczywiście, nie znaczy to, że tyle osób przeczytało książkę. Dla tylu jednak była ona dostępna i tyle przynajmniej zajrzało na jej strony. Poznawali warunki i organizację pracy ścią u ludzi. W ramach tych konkursów każdego roku przyznawane jest ok. 5-6 grantów na realizację projektów, które zostały najwyżej ocenione. W 2013 r. spośród 50 projektów z całego świata, dotyczących badań w zakresie tkanki tłuszczowej, przyznano zaledwie pięć grantów - w tym jeden realizowany będzie na Uniwersytecie Zielonogórskim, a po dwa w USA i w Europie. Postać prof. Wojciecha Błogowskiego przedstawimy bliżej w kwietniowym numerze. Fot. Kazimierz Adamczewski Dziœ i jutro odbywaj¹ siê na UZ Dni Frankofonii. Na spotkania, wystawy i do kawiarenki frankofoñskiej zapraszaj¹ wyk³adowcy i studenci romanistyki. W ramach zajęć, jakie prowadzi prof. Hans-Peter Müller z Instytutu Socjologii UZ, studenci II roku socjologii odwiedzili fabrykę samochodów volkswagen w Poznaniu. 4 strefa nauki Oficyna Wydawnicza UZ wyda³a w³aœnie ksi¹¿kê autorstwa prof. Tadeusza Biliñskiego i mgr Emilii Kucharczyk: Prawo budowlane z omówieniem i komentarzem. wtorek 25 marca 2014 | www.uz.zgora.pl Szukać porządku w bałaganie Rozmowa z prof. dr. hab. ANDRZEJEM DRZEWIŃSKIM z Instytutu Fizyki Uniwersytetu Zielonogórskiego, fizykiem, popularyzatorem nauki i pisarzem science fiction W ygłosił pan niedawno wykład „Fizyka - wielki plac budowy”. Skąd taki tytuł? - Fizyka nie jest gotowym gmachem, gdzie wszystko, do przysłowiowego szóstego miejsca po przecinku, jest już wiadome i przebadane. My wciąż szukamy, wciąż pojawiają się nowe problemy do rozwiązania, choć już sto lat temu z okładem mówiono w kręgach uniwersyteckich, że fizyka jest nauką zakończoną i trudno z nią wiązać ekscytującą naukową karierę. najróżniejszych odbiorców, zwykle mało związanych z nauką. Ale o to chodziło. Zaproponowałem, pracując wtedy w PAN we Wrocławiu, dyskusje panelowe, na które zapraszałem ludzi z literatury i nauki. - Nawet Stanisława Lema Pan zaprosił… - On miał już swoje lata i przyjazd byłby kłopotliwy, ale zrobiliśmy telekonferencję. We Wrocławiu na sali sto osób, na telebimie - Lem. Zapraszałem też inne ciekawe osoby. Kiedy przeniosłem się na Uniwersytet Zielonogórski, kontynuowałem takie działania. Np. dwa lata temu, razem z ornitologiem prof. Kosińskim z UAM w Poznaniu, zrobiliśmy wykład „Ptasia szkoła latania”. Ja opowiadałem, dlaczego, z punktu widzenia fizyki, ptaki latają, on - z punktu widzenia biologa. - Jaki jest krąg Pana naukowych zainteresowań? - Zajmuję się fizyką statystyczną. Czyli fizyką, która opisuje zachowanie wielu cząstek, których nie można opisywać indywidualnie. Gdybym opisywał człowieka biegającego po stadionie jako jedną cząstkę, to wiedziałbym, jaką np. na tym wirażu ma prędkość. Ale jeśli będę miał tłum ludzi, a jeszcze taki, który chce gwałtownie opuścić salę, bo ktoś krzyczy, że jest pożar, to tego tłumu już w taki sposób nie mam najmniejszej szansy opisać. Po prostu jest zbyt wiele danych. Mało tego, ci ludzie przecież silnie na siebie oddziałują. Jedni są histerykami, drudzy są bardziej opanowani. Mamy tu rzeczy nieprzewidywalne, więc taki sposób opisu odpada. - Co więc można zrobić? - Potraktować ten tłum jako całość, gdzie właśnie olbrzymia liczba cząstek sprawia, że w bałaganie pojawia się porządek, tym zaś zajmu- Fot. Kazimierz Adamczewski - Ale pojawiają się opinie, że w fizyce panuje zastój… - Są niesprawiedliwe, acz zrozumiałe. Fizyce początku XX wieku zawdzięczamy teorię kwantową i szczególną teorię względności, które obaliły koncepcję ciągłości zjawisk oraz absolutnego czasu i absolutnej przestrzeni. Później była jeszcze ogólna teoria względności, bomba atomowa (niestety) czy odkrycie licznej menażerii cząstek elementarnych. W ubiegłym roku świętowaliśmy odkrycie bozonu Higgsa. Pomimo to ostatnio faktycznie pojawiają się opinie o zastoju. Brak jest czegoś, co ponownie zatrzęsłoby podstawami naszego rozumienia świata. A wiele świadczy, że coś jest „nie tak”, np. kłopoty z ożenkiem mechaniki kwantowej z grawitacją czy zagadka nieoczekiwanej ekspansji Wszechświata. je się fizyka statystyczna. Nasz tłum, mimo pozorów nieprzewidywalności, ma pewne zachowania wspólne. Chociażby to, że w razie niebezpieczeństwa pędzi w stronę otwartych drzwi. Nawiasem mówiąc, naprawdę stosowano modelowanie cząsteczkowe do budowy sal i proszę sobie wyobrazić, że jeden z wniosków był taki, że lepiej, żeby wyjścia awaryjne np. z olbrzymiej sali koncertowej, były przedzielone pośrodku słupem. To się wydaje absurdalne, ale chodzi o to, że ludzie widząc jedną przestrzeń, pędzą w stronę jej środka, a jak widzą dwie, to dzielą się na dwie grupy i Chyba coraz trudniej popularyzować fizykę. Jest hermetyczna. - Fizyka to sposób rozumienia świata. Odpowiednio nauczana w szkole, a nie przekazywana, jako magiczne regułki, które nie wiadomo skąd się biorą, jest pasjonująca. Wracając do książek popularnonaukowych. W „Opowieściach z historii fizyki”, razem w Jackiem Wojtkiewiczem, opisaliśmy, jak zmieniała się fizyka od starożytnych Greków do początku XX wieku, starając się opowiedzieć to na tle zmian społecznych, różnych koncepcji - Napisał Pan też książkę poznania natury, światopopopularnonaukową o fizyce. glądów. Bo fizyka nie jest ewakuacja przebiega sprawniej. Zajmuję się właśnie tego typu rzeczami, a precyzyjniej mówiąc, wykorzystuję modele fizyki statystycznej do analizy przepływu prądu protonowego w niektórych kryształach, a prąd to nie tylko poruszające się elektrony. Modeluję też zachowanie zawiesin koloidalnych w cieczach, które są bliskie przejścia fazowego oraz transport polimerów, takich jak DNA - cząstek odpowiedzialnych za przechowywanie i przekazywanie informacji genetycznej - poprzez błony komórkowe. - Zaproszenie Lema nie było przypadkowe. Jest Pan też przecież pisarzem science fiction. - To prawda. Pierwsze opowiadanie napisałem, jak miałem 18 lat. Byłem w klasie maturalnej i współpracowałem ze studenckim Radiem Index. Zostało odczytane na antenie, z czego byłem bardzo dumny. Trzy lata później inne moje opowiadanie ukazało się drukiem, a pierwszą książką był zbiór opowiadań ,,Zabawa w strzelanego” opublikowany w 1983 roku. Kolejne dwie powieści, ,,Zabójców szatana” oraz ,,Nostalgię za Sluag Side”, napisałem wspólnie z Andrzejem Ziemiańskim. Jestem współautorem dwóch zbiorów opowiadań: ,,Posłaniec”, napisanych wspólnie z Mirosławem Jabłońskim oraz ,,Bohaterowie do wynajęcia” napisany z Jackiem Inglotem. Razem z Adamem Cebulą, Eugeniuszem Dębskim i Piotrem Surmiakiem tworzymy grupę autorską Kareta Wrooderwana od świata, lecz jest cławski - ostatnio ukazał się częścią szeroko rozumianej nasz zbiorek pt. „Upalna zikultury. Książka miała być ma”. dostępna dla 13-15-latków, a ja już wcześniej publikowa- Bycie fizykiem pomaga łem artykuły w piśmie Młody pisarzowi science fiction? Technik. Uważałem i nadal - Tak. Wśród fizyków jest uważam, że naukowiec, któ- zresztą nadreprezentacja ry siedzi w wieży z kości sło- czytelników fantastyki. Czy niowej i każe się za to jakoś fizyka inspiruje? Raczej jest szczególnie cenić, to bez- tak, że znajomość fizyki pozwala pewne pomysły włożyć sens. w literaturę. Jacek Dukaj, na- Stąd pewnie Pana aktyw- zywany drugim Lemem, ny udział w Festiwalach Na- choć trudno porównywać pisarzy, otwarcie mówi, że szuuki? - Ich pomysł wypłynął na ka inspiracji w nauce i jej popoczątku lat 90. na kanwie graniczach, a na ich kanwie wcześniejszych Pikników tworzy fabuły. Naukowych organizowanych w Warszawie. Przyciągały Grażyna Zwolińska