Życie Olsztyna
Transkrypt
Życie Olsztyna
REKLAMA nr 6 (177 ) 2016 ISSN 1734-7076 NOWE Życie REKLAMA (15.03.-4.04. 2016) www.zycieolsztyna.pl REKLAMA NAKŁAD 25 000 Olsztyna REKLAMA 2 z olsztyna “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 Zmiana rozkładu lotów Port Lotniczy Olsztyn-Mazury z linią lotniczą Sprint Air wprowadzili poprawki w dotychczasowych połączeniach do Berlina i Krakowa. Zmiany będą obowiązywać od 29 marca do 3 czerwca. Modyfikacje w rozkładzie lotów wprowadzono dzięki sugestiom pasażerów. Natomiast cena biletów się nie zmieni. Polecieć do Krakowa można już od 99 zł, natomiast najtańsze, promocyjne bilety do Berlina kosztują 149 zł. Do 29 marca loty odbywać się będą według starego rozkładu. Nowa trasa procesji Mogą stawiać nadajniki Przy ul. Boenigka zostaną ustawione dwa maszty telefonii komórkowej. Przeciwko tym lokalizacjom protestowali okoliczni mieszkańcy. Nadajniki mają znaleźć się w niewielkiej odległości od siebie. Jeden z nich przy ul. Boenigka 24d, drugi przy ul. Boenigka 34c. Plany te wywołały sprzeciw Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty” i miejscowych lokatorów. W tej sytuacji miasto w pierwszym przypadku odmówiło wydania tzw. warunków zabudowy, będących podstawą do wydania pozwolenia na rozpoczęcie inwestycji. Samorządowe Kolegium Tegoroczna droga krzyżowa przejdzie zupełnie innymi ulicami niż w latach poprzednich. Co roku tysiące wiernych celebrowały to kościelne wydarzenie przy stacjach ustawionych na terenie Starego Miasta, głównie wokół Starego Ratusza. W tym roku trasa procesji ulegnie zmianie. 18 marca, w Wielki Piątek, droga krzyżowa rozpocznie się o godz. 20 w katedrze. Jak wynika z wniosku złożonego w Zarządzie Dróg Zieleni i Transportu, wierni przejdą ul. Staszica, św. Barbary i skierują się w ul. Zamkową. Tam na czas przemarszu zostaną usunięte betonowe donice grodzące przejście przez most nad Łyną. Później wierni przejdą do ul. Nowowiejskiego i ul. Konopnickiej udadzą się do byłego kościoła garnizonowego. W trakcie przemarszu kierowcy korzystający z tych ulic muszą się liczyć z poważnymi utrudnieniami, bo te drogi zostaną wyłączone z ruchu. REKLAMA Uczennice plastyka z nagrodami Odwoławcze uznało jednak, że nie ma do tego podstaw. Dlatego w drugim przypadku ratusz od razu wydał inwestorowi potrzebne warunki zabudowy. Decyzję miasta zaskarżyli mieszkańcy i SM Jaroty. SKO stwierdziło, że protestujący nie mają racji i podtrzymało decyzję prezydenta Olsztyna w tej sprawie. Kupcy boją się tramwajów Przedsiębiorcy z ul. Wilczyńskiego krytykują plany budowy linii tramwajowej na Jarotach. Powstanie nowego połączenia wzdłuż jednej z głównych ulic Jarot jest następnym z etapów rozbudowy sieci tramwajowej. W zależności od przygotowanego wariantu ulica Wil- czyńskiego ma zostać zwężona lub pozostanie podobnej szerokości, co obecnie. Ale to oznacza likwidację m.in. wielu miejsc postojowych. W wariancie pierwszym do wyburzenia poszedłby gabinet stomatologiczny Barbary Jaworowskiej-Szałkowskiej. W tym miejscu powstałoby torowisko. W innym wariancie natomiast przebudowa weszłaby na tereny kościelne. Żeby poszerzyć ulicę, trzeba by zburzyć schody do kościoła i sąsiadujący ze świątynią budynek z czerwonej cegły. Biorąc pod uwagę te minusy, ratusz zorganizował spotkanie z lokalnymi przedsiębiorcami. Ci niechętnie wypowiadali się na temat planowanej nitki wzdłuż Wilczyńskiego. – Do tej pory próbujemy się podnieść po budowie linii tramwajowej wzdłuż al. Sikorskiego – mówiła właścicielka jednej z firm zlo- kalizowanej przy ulicy Wilczyńskiego. – Miasto chce sztucznie wepchnąć mieszkańców do tramwajów, ale to się nie uda. Przedsiębiorcy zgodnie przyznali, że sama ul. Wilczyńskiego i jej najbliższe otoczenie wyglądają katastrofalnie. – Wolę jednak, by dalej było jak jest, niż gdyby miała tu powstać linia tramwajowa – dodał inny. Prezydent Piotr Grzymowicz poinformował, że realizacja konkretnego wariantu nie jest jeszcze przesądzona. – Najpierw chcemy przedstawić przygotowane propozycje, następnie będziemy dyskutować o wyborze jak najlepszego rozwiązania – stwierdził. Ratusz zapowiada, że w sprawie planowanej budowy linii tramwajowej wzdłuż ul. Wilczyńskiego zorganizuje kolejne spotkania. REKLAMA NOWE Życie Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik, “ redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected]; redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik, dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak, Mirosław Rogalski, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako; okładka: Materiały powierzone; Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273; (r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji. Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Edytor Sp. z o.o. Dwie młode olsztynianki zostały nagrodzone w konkursie filmowym „Nakręć się”. Marta Buszmak została uhonorowana za film „Las”, który zdobył główną nagrodę w siódmej edycji Konkursu Filmoteki Szkolnej. Jurorzy docenili także dzieło Alicji Łyszkowicz pt. „Tłum”. Obie artystki są uczennicami olsztyńskiej szkoły plastycznej. To drugi sukces Marty Buszmak za utwór „Las”. Przed rokiem ten film zdobył główną nagrodę w SuperOrbitalnym Festiwalu Filmów Amatorskich SOFFA 2015 w Planecie 11. Do finału jurorzy zakwalifikowali 10 filmów. Prace oceniali reżyser Marek Brodzki, kierowniczka działu programów kulturalnych CEO Anna Czerwińska, Marta Sikorska z Polskiego Instytutu Sztuki FilmowejorazAnnaStadnikzFundacji Cinemania. Olsztyna Nakład 25 000 olsztyn REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 3 Pensjonat „Nad Miłą” w otoczeniu jeziora Nieruchomość, na której planowany jest obiekt, znajduje się przy ul. Sielskiej, zaledwie 20 metrów od Zatoki Miłej, będącej częścią jeziora Ukiel. Przyrodniczy charakter tego miejsca podkreśla pobliski las. Z myślą o osobach, które cenią sobie spokój, komfortowe warunki, ale też i dobre skomunikowanie z miastem, spółka Link Invest planuje tam budowę zespołu budynków „Nad Miłą”. – Zaplanowaliśmy tam powstanie trzech dwupiętrowych budynków – informuje Krzysztof Zawadzki, dyrektor marketingu spółki Link Invest. – Całość zostanie połączona podziemnym garażem. Planowana inwestycja składać się będzie z 60 lokali o łącznej powierzchni około 3,5 tys. metrów kwadratowych. Dyrektor Krzysztof Zawadzki dodaje, że w zamyśle inwestora ma to być pensjonat, w którym będzie można kupić lub wynająć apartamenty. – Nowe budynki stanowić będą idealne rozwiązanie dla klientów, którzy cenią sobie bliskość centrum miasta, a jednocześnie chcą się cieszyć wyjątkową olsztyńską przyrodą – podkreśla dyrektor marketingu Link Invest. fot. materiały powierzone Jezioro, zieleń i bardzo dobre skomunikowanie – to tylko kilka z wielu zalet nowej inwestycji przy ul. Sielskiej. Planowany jest tam kameralnie położony pensjonat, który ma wkomponować się w nowocześnie urządzone, przez władze miasta, brzegi jeziora Ukiel. Budynki „Nad Miłą” będą bezpośrednio skomunikowane z ul. Sielską, główną arterią tej części Olsztyna prowadzącą do Śródmieścia. To również idealne połączenie w kierunku Gdańska. Alternatywą może być skorzystanie z komunikacji miejskiej, której przystanek znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie. Zaledwie kilkaset metrów od planowanego pensjonatu znajduje się Szkoła Podstawowa nr 18, m.in. z atrakcyjną bazą sportową. W sąsiedztwie placówki są również przychodnia lekarska, kościół, supermarket, piekarnia, apteka i wiele innych podobnych punktów. – Wszystko to razem czyni lokalizację „Nad Miłą” absolutnie wyjątkową. Łączy ona kameralność położenia w zgodzie z naturą niczym w podmiejskiej miejscowości oraz wygodę i bliskość najważniejszych miejsc Olsztyna bez konieczności spędzania codziennie długich godzin w aucie – podkreśla dyrektor Krzysztof Zawadzki. Pierwsze przygotowania do realizacji tej inwestycji zostały rozpoczęte. Inwestor – spółka Link Invest – zajęła się już porządkowaniem działki. Ta ma powierzchnię około 8 tysięcy metrów kwadratowych. – Dzięki temu, iż z całej powierzchni działki zabudowana zostanie zaledwie jej piąta część, inwestycja stanie się najbardziej kameralnym projektem deweloperskim w Olsztynie – zaznacza dyrektor Zawadzki. Wraz z porządkowaniem nieruchomości pod przyszły pensjonat inwestor wystąpił już do olsztyńskiego magistratu z kompletem dokumentów, związanych z uzyskaniem pozwolenia na rozpoczęcie budowy. Zgodnie z zamierzeniami inwestora, pierwszy z trzech budynków powinien zostać przekazany do użytkowania nowym właścicielom w czwartym kwartale 2017 roku. Dyrektor Krzysztof Zawadzki jest przekonany, że inwestycja „Nad Miłą” wkomponuje się w otoczenie jeziora Ukiel. – A, jak wiadomo, urządzone tam przez władze Olsztyna Centrum Rekreacyjno-Sportowe „Ukiel” stało się wizytówką stolicy regionu – mówi. CRS Ukiel to całoroczna, nowoczesna infrastruktura, w skład której wchodzą m.in. promenada spacerowa, ścieżki piesze i rowerowe biegnące brzegami Zatoki Grunwaldzkiej, kawiarnia i restauracje, place zabaw, kompleks pomostów widokowych i cumowniczych, platformy i tarasy wypoczynkowe oraz zaplecza szatniowo-sanitarne o wysokim standardzie. Dochodzi do tego także wyciąg wakeboardowy. Otoczenie jeziora Ukiel to nowocześnie urządzona Plaża Miejska, przystań przy ul. Jodłowej i Baza Sportów Wodnych przy ul. Sielskiej. – Do rozpoczęcia naszej inwestycji przyczyniły się właśnie takie działania władz miasta. Teraz jest dobry czas na prywatne realizacje w tym miejscu – tłumaczy dyrektor Zawadzki. – To spowodowało, że w naszej ocenie wybrana lokalizacja stała się bardzo atrakcyjna zarówno dla inwestorów, jak i klientów. Działania władz Olsztyna są doskonałym przykładem dobrej kolejności prowadzenia rozwoju miasta, gdzie najpierw powstaje infrastruktura wokół, która uatrakcyjnia cały rejon, a następnie swoje przedsięwzięcia realizują prywatni inwestorzy. 4 “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 aglomeracja olsztyńska Gmina Dywity zbuduje ulice na osiedlach Wadąg, nad Jeziorem Dywickim i w Kieźlinach Po zimie ruszają inwestycje drogowe Gmina Dywity ogłosiła przetargi na budowę ulic i oświetlenia na osiedlu nad Jeziorem Dywickim oraz dokończenie budowy ulic na osiedlu Wadąg (chodzi o ul. Asnyka, Leśmiana i Brzechwy). Dodatkowo gruntowa obecnie ul. Herberta w Kieźlinach zamieni się w ulicę z kostki betonowej. Do 15 marca swoje oferty złożyły firmy chętne do wybudowania ulic na osiedlu Wadąg oraz utwardzenia nawierzchni ul. Herberta w Kieźlinach. Na osiedlu Wadąg gmina Dywity zamierza wybudować trzy odcinki ulic (chodzi o ul. Asnyka na odcinku od ul. Brzechwy do skrzyżowania z ul. Leśmiana, dokończenie ul. Leśmiana na odcinku od ul. Kochanowskiego oraz dokończenie ul. Brzechwy). Łączna długość nowych ulic z polbruku, jakie powstaną, to około 330 metrów (ul. Asnyka – 155 metrów, ul. Leśmiana – 107 metrów i ul. Brzechwy – około 70 metrów). – Obecnie nawierzchnia na tych ulicach jest gruntowa, lokalnie uzupełniana żwirem i gruzem lub ułożona na odcinkach płytami drogowymi – wyjaśnia Anna Jara, kierownik Referatu Budownictwa i Inwestycji Komunalnych Urzędu Gminy w Dywitach. – Po zrealizowaniu inwestycji Podczas spotkania z sołtysami Teresa Cejmer, kierownik GOPS w Tuławkach, omawiała szczegóły realizacji programu „Rodzina 500+” w gminie Dywity Program Rodzina 500+ w gminie Dywity Gmina Dywity rozpisała przetargi na inwestycje drogowe na osiedlu nad Jeziorem Dywickim, na osiedlu Wadąg i w Kieźlinach drogi będą wykonane z kostki brukowej, nazywanej popularnie polbrukiem. To ostatni etap budowy ulic na osiedlu Wadąg. Drugim z zadań w tym przetargu jest utwardzenie nawierzchni ulicy Herberta w Kieźlinach na odcinku 115 metrów oraz wykonanie odcinka kanalizacji deszczowej. Obecnie jest tam droga gruntowa, a po zakończeniu inwestycji ulica będzie z polbruku. Termin wykonania tych dwóch zadań inwestycyjnych został określony w przetargu na koniec sierpnia 2016 roku. Z kolei do 21 marca można składać oferty na budowę ulic i oświetlenia na osiedlu nad Jeziorem Dywickim w Dywitach. W pierwszym etapie, którego zakończenie jest zaplanowane na 29 lipca 2016 roku, wykonawca będzie musiał wybudować oświetlenie uliczne składające się z 29 latarni, a w drugim etapie do 28 lipca 2017 roku wybudować ulice z kostki betonowej o łącznej długości około 500 metrów. Wszystkie wymienione inwestycje będą w całości sfinansowane z budżetu gminy Dywity. Gmina Dywity przygotowuje się do sprawnego wdrożenia programu rządowego „Rodzina 500+”. Władze gminy i Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Tuławkach, który będzie zajmował się wypłacaniem świadczeń, spotkali się z sołtysami, aby omówić szczegóły realizacji programu w gminie. Wnioski do programu będą dostępne od 20 marca w kilkunastu sklepach spółdzielni Agro Dywity, w przedszkolach, w Urzędzie Gminy, GOPS-ie, a także na stronie internetowej gminy i GOPS-u – informuje Teresa Cejmer, kierownik GOPS w Tuławkach. – We wnioskach będzie informacja, jak je wypełnić. Choć wniosek liczy 13 stron, to jest bardzo prosty. Termin składania wniosków rozpoczyna się 1 kwiet- nia 2016 roku. Wnioski będą przyjmowane w Urzędzie Gminy Dywity (w segmencie „C” w holu na I piętrze) i w GOPS Tuławki. Po złożeniu wniosku GOPS będzie miał trzy miesiące na jego sprawdzenie, wydanie decyzji i wypłatę świadczenia. Wypłaty będą się odbywały przede wszystkim przelewem na konto. Nawet jeśli ktoś złoży wniosek w czerwcu, a będzie spełniał kryteria, to otrzyma całe świadczenie z wyrównaniem od kwietnia. Do obsługi programu „Rodzina 500+” GOPS zatrudni jedną osobę, dodatkowo w zawiłości programu wdraża się już stażystka. Gmina Dywity na wypłatę świadczeń z programu do końca 2016 roku otrzyma ponad 4,8 mln zł (najwięcej ze wszystkich gmin wiejskich powiatu olsztyńskiego). GOPS szacuje, że w gminie zostanie złożonych około 1000 wniosków. olsztyn REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 5 Auris Aparaty Słuchowe zaprasza na bezpłatne badanie słuchu Niedosłuch. Niby da się z nim żyć, ale czy warto? Musimy prosić innych, by powtórzyli jeszcze raz albo mówili głośniej i wyraźniej. To krępujące. I przykre, bo zdrowe osoby zaczynają nas unikać. Pewnie sądzą, że rozmowa z nami będzie uciążliwa. W tej sytuacji pocieszające jest to, że w Olsztynie będą prowadzone bezpłatne badania słuchu dla wszystkich chętnych. Wiele osób może uzyskać pomoc. Pan Stanisław, 72-latek z Olsztyna, nie był zaskoczony postawioną mu diagnozą. Ma niedosłuch w stopniu umiarkowanym. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że od lat słyszy gorzej, ale się na to godził. Sądził, że w pewnym wieku to normalne, że organizm nie funkcjonuje już jak u młodzieńca. Podczas ubiegłorocznej akcji badania słuchu postanowił jednak sprawdzić, jak głęboka jest jego wada. W duchu też liczył na to, że może da się z tym jego „gorszym słyszeniem” coś zrobić. – Przeczytałem w gazecie, że każdy, kto podejrzewa, że jego słuch jest już słaby, może przyjść do gabinetu protetyków słuchu przy ulicy Wyszyńskiego 1 w Olsztynie i zostanie przebadany bezpłatnie – informuje pan Stanisław. – Byłem zaskoczony tym, jak wyglądało to badanie. Zostałem zaproszony do specjalnej kabiny, w której miałem za zadanie reagować na dźwięki. Protetycy słuchu używali specjalistycznych urządzeń, aby określić, jaki mam ubytek słuchu. Okazało się, że to niedosłuch umiarkowany. Oznacza on problemy z rozumieniem mowy, a także trudności w rozmowach przez telefon lub w większym gronie. Okazało się, że można mi pomóc. Agata Podubińska i Anna Kozłowska to specjalistki od protetyki słuchu, które badały pana Stanisława w gabinecie przy ulicy Wyszyńskiego. Historia tego pacjenta jest podobna do wielu innych. – Do naszego gabinetu nierzadko trafiają pacjenci z dolegliwościami, których nie łączyli z ubytkiem słuchu, jak choćby bóle głowy i ciągłe zmęczenie – przyznaje protetyk Anna Kozłowska. – Tymczasem takie objawy mogą wskazywać na problemy ze słuchem. Osoby, które niedosłyszą, wkładają olbrzymi wysiłek w rozumienie mowy innych ludzi. Bezpłatne badanie słuchu już od 15 marca w gabinecie przy ulicy Wyszyńskiego 1 Udziela im się tak zwane zmęczenie słuchowe, które jest bardzo dokuczliwe – tłumaczy specjalistka. Pan Stanisław dowiedział się, że osoby z niedosłuchem mogą zaznać ulgi, decydując się na noszenie aparatu słuchowego. To specjalne urządzenie wzmacniające falę akustyczną do poziomu, który jest dla osoby niedosłyszącej słyszany. Dobór aparatu słuchowego do wady słuchu pacjenta jest zadaniem dyplomowanego protetyka słuchu. Protetyk słuchu pomaga wybrać taki aparat, który jest odpowiedni do niedosłuchu danego pacjenta i pasuje do jego stylu życia. – Zwykle dobieramy pacjentom takie aparaty słuchowe, które są proste w obsłudze i niezauważalne w uchu – wyjaśnia Agata Podubińska. – Większość klientów cieszy się, że używanie aparatu jest takie łatwe, a efekty, jakie daje to maleństwo, są nieocenione. W pierwszych dniach posiadania aparatu słuchowego pacjent zwykle nie może się nadziwić, że świat brzmi w ten sposób. Śpiew ptaków, szum liści, piękna muzyka to dźwięki, którymi znów się mogą rozkoszować. Po czasie aparat staje się tak nieodłącznym towarzyszem naszych pacjentów, że nie wyobrażają sobie, jak dotąd mogli żyć bez swojego pomocnika. Dokładnie taka sama historia zdarzyła się panu Stanisławowi. – Wreszcie rozumiem, co inni do mnie mówią. Wnuki chętniej spędzają ze mną czas. Przy wielkanocnym stole wszystkich zaskoczę, bo dalsza rodzina jeszcze nie wie, że odzyskałem słuch. A raczej zyskałem możliwość słyszenia dzięki temu cudeńku – śmieje się pan Stanisław. Jego model aparatu słuchowego to Saphira. Aparat słuchowy jest specjalistycznym urządzeniem. Czy stanowi wydatek dla domowego budżetu? – Jest on odpłatny, więc stanowi wydatek, ale robimy wszystko, aby dla naszych pacjentów był możliwie jak najtańszy – zapowiada Agata Podubińska. – Aparaty słuchowe podlegają częściowej refundacji. Dofinansowanie dotyczy jednego aparatu słuchowego i wkładki. W przypadku potrzeby zakupu dwóch aparatów słuchowych dopłata obejmuje również drugie ucho. To obniża ich koszt w sposób znaczny. – Po drugie, taki aparat można wziąć na raty bez odsetek – uzupełnia Anna Kozłowska. – Umowy ratalne są sporządzane na miejscu w gabinecie, potrzebny jest dowód osobisty i legitymacja emeryta rencisty. Dzięki częściowej refundacji oraz systemowi ratalnemu zakup aparatu słuchowego jest w zasięgu ręki niemal każdego, kto pragnie dobrze słyszeć. Aparaty słuchowe szwajcarskiej firmy, dostępne w gabinecie przy ulicy Wyszyńskiego 1, są zaprojektowane w taki sposób, że pomagają pacjentom lepiej słyszeć bez względu na głębokość niedosłuchu, wiek czy styl życia. Te aparaty niepostrzeżenie adaptują swoje ustawienia do zmiennych warunków akustycznych, gwarantując całkowicie naturalne wrażenia słuchowe, najwyższej jakości dźwięk oraz wysoką zrozumiałość mowy. – Już od 15 marca zapraszamy na darmowe ba- dania wszystkich Czytelników, którzy mają wrażenie, że ich słuch uległ pogorszeniu – mówi Anna Kozłowska i dodaje: – Dokładne przebadanie się może pomóc, a jest nieodpłatne i do niczego nie zobowiązuje. Jedyne, o co prosimy, to wcześniejsze telefoniczne uzgodnienie terminu wizyty. Mamy wielu pacjentów, a każdemu z państwa chcemy w pełni poświęcić czas i uwagę. Od 15 marca bezpłatne badania słuchu odbywają się w gabinecie przy ulicy Wyszyńskiego 1 (u zbiegu ulic Wyszyńskiego i Piłsudskiego) Rejestracja telefoniczna: 89 533 50 80 Od godz. 8:00 do 16:00 Czy Twój słuch jest na pewno zdrowy? Większość osób z ubytkiem słuchu uważa, że słyszy dobrze i nie potrzebuje aparatu słuchowego. Jednak może być to tylko złudzenie spowodowane faktem, iż wiele stosunkowo głośnych dźwięków jest w dalszym ciągu dobrze słyszalnych. Niedosłuch zazwyczaj postępuje wolno i nie zauważamy, iż pewne dźwięki przestają być dla nas słyszalne. Najczęściej są to ciche, delikatne głoski, które są kluczowe dla zrozumiałości mowy. W wyniku tego cały czas słyszymy mowę, ale coraz gorzej ją rozumiemy. Niedosłuchu nie wolno bagatelizować. (r) 6 “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 kto ma rację? Straszne rzeczy! Nieraz pisałem o polskiej służbie zdrowia i zawsze ją chwaliłem. Ostatnio jednak zmieniłem zdanie. Miałem „przyjemność” odwiedzić kilka szpitalnych oddziałów ratunkowych. Czasami jako zwykły pacjent, a czasami jako obserwator – i jestem załamany. Teraz wiem, dlaczego społeczeństwo tak narzeka na polską służbę zdrowia. Kiedyś zadaniem SOR-ów było niesienie pomocy w trudnych przypadkach, a szczególnie wtedy, kiedy zachodziła obawa o życie pacjentów i kiedy naprawdę trzeba było kogoś uratować. W ostatnich kilku latach sytuacja się zmieniła. Ludzie zaczęli szpitalne oddziały ratunkowe traktować jak ośrodki zdrowia, a nawet jak szybką pomoc połączoną z kompleksowymi badaniami. To spowodowało, że na SOR-ach zrobiło się tłoczno. Pacjenci przychodzą z bólem gardła, przeziębieniem, byle jakim potłuczeniem, bólem brzucha po przejedzeniu i innymi błahostkami. Osoby z poważnymi, nagłymi przypadłościami muszą czekać w kolejce. SOR-y straciły na znaczeniu, teraz to po prostu pomoc doraźna, która powinna być świadczona w przychodniach, ale w nich są kolejki to raz, a dwa: nie wszystkie zabiegi są w przychodniach wykonywane. To, że SOR-y są już niczym innym, jak miejscami pomocy doraźnej, to trudno, bo przychodnie z powodu braku specjalistów są niewydolne. Może to się niedługo zmieni, ale najgorsze, że w miejscach tych pacjenci są traktowani jak zło konieczne. Nie mają tam nic do powiedzenia. Służba zdrowia to pierwszy sort ludzi, a ludzie chorzy to sort drugi, a nawet trzeci. Lepiej się mają na SOR-ach pijacy, bo przeważnie załatwiani są szybko. Widziałem, słyszałem i nawet sam doświadczyłem, jak pacjenci są traktowani. Stres, REKLAMA a nawet choroba nerwowa murowana po pobycie na oddziale ratunkowym. O, przepraszam! Na korytarzu albo w poczekalni. W tych miejscach odbywają się dantejskie sceny. Już po przewiezieniu pacjenta na salę jest lepiej. Na tym etapie pomoc jest już właściwa. Żeby jednak się tam dostać, trzeba niestety przebyć wstępną selekcję, czyli przydział do odpowiedniej grupy ryzyka. Często o przydziale do grupy decydują ratownicy, którzy nie zawsze – mimo dużej wiedzy – mogą zdiagnozować ukryte choroby. Wtedy chorzy po prostu cierpią. Tylko grupa czerwona uprawnia do szybkiej pomocy. Żółta to lekarz może podejdzie dopiero po godzinie od zarejestrowania. Trzeba cierpliwie czekać. A może SOR-y powinny wprowadzić numerki? Nie będzie kolejek. Dzwonisz, dostajesz nr 50 i zgłaszasz się za 5 godzin. Trzeba tylko uważać na śmierć. Jacek Panas Zdrowie jest najważniejsze Gdybym, Jacku, chciał być złośliwy, zadałbym Ci pytanie, w jakim celu odwiedziłeś aż kilka szpitalnych oddziałów ratunkowych. I to nie tylko jako pacjent, ale również jako obserwator? Skoro miałeś problemy ze zdrowiem, to trzeba było, zgodnie z tym, co dalej piszesz, udać się do lekarza rodzinnego lub do przychodni. A tak, korzystając ze szpitalnej pomocy, przyczyniłeś się do tłoku i zdenerwowania pacjentów. Ale dosyć tych żartów, bo żartować z czyjegoś zdrowia raczej się nie powinno. Nie każdy z nas jest lekarzem i nie każdy z nas potrafi po objawach autorytatywnie stwierdzić, co mu tak naprawdę dolega. Od tego, jak słusznie, Jacku, zauważyłeś, jest szeroko pojęta służba zdrowia. Przychodnie i lekarze rodzinni funkcjonują jednak tylko do godzin wieczornych i potem zostaje już jedynie pogotowie lub szpital. Jak ktoś złamie rękę albo nogę, to nie będzie wzywał karetki. Liczba karetek jest przecież ograniczona i często zdarza się, że trzeba długo czekać na przyjazd. Poza tym, tak było w przypadku moich znajomych, lekarz pogotowia nie wystawia recept i trzeba jechać na dyżur do szpitala. A co ma zrobić pacjent, który jest chory (lub po prostu źle się czuje) i nie dostał się, z różnych powodów, do przychodni lub swojego lekarza rodzinnego? Czasami trudno jest postawić diagnozę bez specjalistycznych badań, więc wizyta w szpitalu (na SOR) jest niezbędna. Pamiętasz pew- nie z informacji medialnych, czym zakończyły się przypadki lekceważenia przez lekarzy pogotowia objawów zwykłej grypy czy przeziębienia. Wczuj się, Jacku, w sytuację rodziców, których dziecko w nocy gorączkuje. Sam na pewno zawiózłbyś swoje jak najszybciej właśnie na SOR. Czy coś jest błahostką, czy nie, powinien zadecydować specjalista, czyli lekarz. Kto chce, ten oczywiście może się leczyć sam, ale to już na własną odpowiedzialność. Dostało się od Ciebie nie tylko pacjentom, ale także lekarzom. Z jednej strony masz pretensje, że ludzie przychodzą do szpitala z byle powodu, z drugiej, że są traktowani przez lekarzy jak zło konieczne. Musi być podział na tych, którzy wymagają natychmiastowej pomocy i na takich, którzy mogą i muszą trochę poczekać. Nikt przecież nie ma wpływu na liczbę pacjentów. Nie używałbym tu słowa „selekcja”, bo to źle się kojarzy. Trudno, Jacku, mieć pretensję do kogoś, kto martwi się o swoje zdrowie i swoich bliskich. Dlatego też życzę dużo zdrowia nie tylko Tobie, ale również naszym Czytelnikom. Wtedy nie trzeba będzie biegać po lekarzach, przychodniach i SOR-ach. Andrzej Zb. Brzozowski rys. Zbigniew Piszczako olsztyn “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 7 Talent potrzebuje wsparcia Podczas wykładów monograficznych, organizowanych przez Olsztyńską Szkołę Wyższą im. Józefa Rusieckiego, studenci mają możliwość wysłuchania na żywo autorytetów reprezentujących wiele specjalistycznych dziedzin. Marcowym gościem uczelni był profesor Andrzej Wit, były rektor Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Pasją profesora jest biomechanika sportu. To właśnie dzięki tej dziedzinie wiedzy sztaby szkoleniowe są w stanie udoskonalać technikę ruchu zawodników. Nietrudno wyobrazić sobie taki obrazek: kilkuletni chłopiec z ubogiej rodziny mija kolegów na uklepanym polu i strzela imponującego gola wysłużoną piłką. Nie ma nawet odpowiednich butów, a z łatwością ogrywa dużo starszych kolegów. Jest fenomenem. Czy ma szansę zostać drugim Messim? Najwięksi sportowcy zawdzięczają swój sukces nie tylko sobie. Nie jest tajemnicą, że takie sławy jak piłkarz Lionel Messi, tenisistka Serena Williams czy sprinter Usain St. Leo Bolt są otoczeni sztabem rozmaitych specjalistów. Dietetycy mówią tym sportowcom, co mają jeść. Fizjoterapeuci czuwają nad tym, by w organizmie naszych gwiazd wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku. Trenerzy ustalają im taktykę osiągnięcia kolejnego celu. Psycholodzy pomagają uporać się ze stresem. Eksperci od sprzętu dobierają naszym idolom wyposażenie. Wreszcie są i eksperci uczący zawodREKLAMA Profesor Andrzej Wit Podczas wykładu ników takiego, a nie innego zakresu ruchu jako najefektywniejszego. Uff! Sporo tych ekspertów, a to jeszcze nie wszyscy. To część ekipy, która współtworzy sukces najlepszych sportowców. Bo to właśnie ta praca, którą systematycznie wykonuje utalentowany zawodnik pod okiem fachowców, prowadzi go do... wybitności. Do poziomu światowego. Sam talent i determinacja wskórają niewiele. Mały chłopiec z finezją strzelający gole zmarnuje swój wielki talent, jeśli w porę nie zostanie zauważony i objęty profesjonalną opieką. Andrzej Wit wydaje się w to powątpiewać. Za przykład podaje lekkoatletę, który ma skakać w dal na światowym poziomie. – Dzięki dziedzinie wiedzy, którą reprezentuję, możliwe jest oszacowanie, jaka struktura ruchu będzie najefektywniejsza dla tego zawodnika – twierdzi prof. Wit. – I proszę mi wierzyć, to wiedza związana m.in. z fizyką, którą można ująć równaniami matematycznymi. Sportowiec wie, że z jakąś prędkością musi wyjść z rozbiegu, z jakąś siłą się odbić oraz w jakiś sposób ułożyć ciało podczas lotu i opadania. Jednak szczegóły zakresu ruchu, a to od nich zależy duża część sukcesu, to już Rektor OSW Henryk Kostyra i dyrektor generalna Helena Rusiecka Jak twierdzi profesor Andrzej Wit, talent zawodnika to jedynie około pięciu procent jego sukcesu. Reszta to cała masa innych czynników, ściśle ze sobą powiązanych – począwszy od budowy ciała zawodnika przez jego predyspozycje psychologiczne, na wspieraniu się specjalistycz- ną wiedzą ekspertów skończywszy. Zawodnik nie musi sam wszystkiego wiedzieć. Ma od tego właśnie sztab szkoleniowy. Czy jednak tych doradców musi być tak wielu? Czy sportowiec nie może już wdrapać się na szczyt wyłącznie o własnych siłach? Profesor REKLAMA zaawansowana wiedza. Podaje się ją zawodnikowi na tacy, by mógł wykonywać jeszcze lepiej to, w czym ma talent – podkreśla naukowiec. Pytanie, jak w pełni rozwinąć potencjał mogą ci, którzy nie mają jak zostać dostrzeżeni? Nierzadko to dzieci z terenów wiejskich, ze słabych szkół, z ubogich rodzin lub patologicznych środowisk. Rzeczywistość jest nieubłagana. Sam talent się nie obroni, potrzeba trenera, wiedzy, sprzętu i infrastruktury, by utalentowane dziecko mogło zostać wybitnym sportowcem. Pamiętajcie o tym, przyszli pedagodzy, jak doniosłą rolę będziecie pełnić w czyimś życiu. Z pewnością niejeden student Olsztyńskiej Szkoły Wyższej uświadomił sobie ten fakt podczas wykładu prof. Andrzeja Wita. Absolwenci OSW będą nauczycielami wychowania fizycznego, fizjoterapeutami i trenerami, oby zawsze na czas dostrzegali kiełkujące talenty. Każda legenda sportu miała to szczęście, że została zauważona. A wiele diamentów jest jeszcze do odkrycia. 8 nasze osiedle “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 Osiedle Grunwaldzkie Osiedle Grunwaldzkie to dawne Dolne Przedmieście. Nazwano je od głównej, choć dość krótkiej ulicy. Jest to druga najstarsza część Olsztyna. Sporo tu budynków XIX-wiecznych, choć są też wcześniejsze. W granicach miasta znalazło się dośyć późno, a jednostką administracyjną stało się dopiero pod koniec XX wieku. Mieszka tu ponad 6 tysięcy osób. Jedno z najmniejszych osiedli (1,46 km kw.) składa się z kilku części: wysokiej zabudowy bliżej Łyny i przy alei Warszawskiej oraz dwóch grup domów jednorodzinnych, oddzielonych od siebie wojskową nekropolią przy ul. Szarych Szeregów i terenami po osuszonym jeziorze Fajferek (10 ha ogrodów i tyleż nieużytków). Większość ulic nosi nazwy nawiązujące do epoki Jagiellonów. Zabudowa jest chaotyczna, pomieszana stylowo – ceglane mury kamienic i czerwona dachówka, a obok niebieskie dachy na nowych blokach o pokrętnej linii ścian i mansard! Są tu maleńkie, brukowane uliczki i tajemnicze podwórka oraz wielkie połacie zieleni: park nad Łyną, trzy kompleksy ogrodów działkowych, zakrzewione bagna nad brzegami rzeki Kortówki i Jeziora Kortowskiego. Najpierw były stodoły i szpitale Początki Dolnego Przedmieścia sięgają XVI wieku, kiedy to na miejskich gruntach za mostem Jana, przy drodze na północ (Liebstadter Chaussee/ Strasse, czyli ulica Lipsztacka/ Miłakowska) zaczęły powstawać pierwsze budynki gospodarcze – stodoły i szopy. Istniały tu dwa szpitale: św. Ducha oraz św. Jerzego, oba popadły w ruinę i rozebrano je na początku XIX wieku. Po św. Jerzym została tylko kaplica Jerozolimska przy skrzyżowaniu z ul. Jagiełły. Szpitalne i opiekuńcze tradycje jednak się odrodziły. Przy Grunwaldzkiej mieści się „Caritas” Archidiecezji Warmińskiej, przy Jagiełły – Ośrodek wsparcia dla Matek z małymi dziećmi, przy ul. Królowej Jadwigi – Środowiskowy Dom Samopomocy (dzienny), przy ul. Warszawskiej – Uniwersytecki Szpital Kliniczny (d. 103 Szpital Wojskowy). Działalność opiekuńczą nad dziećmi sprawuje świetlica „Iskierka” (Grunwaldzka 9), prowadzona przez Towarzystwo Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych „Powrót z U” w porozumieniu z Radą Osiedla Grunwaldzkiego. W XVIII i XIX wieku powstały liczne zakłady wytwórcze, usługowe i handlowe. I ta tradycja trwa do dziś, choć przysparza mieszkańcom wiele zgryzot, ale o tym potem. Pierwsze koszary i Pekin Na wschód od ul. Grunwaldzkiej rozpościerało się Wzgórze Wiatraczne. W XIX w. postawiono tam wiatrakowe młyny i tartak, ale zniszczyły je pożary. Gdy w 1871 r. do Olsztyna dotarła kolej, trakt Lipsztacki przegrodzono nasypem, więc wyjazd Północną granicę osiedla Grunwaldzkiego stanowi linia kolejowa na odcinku od ogrodów działkowych nad północnym brzegiem Jeziora Kortowskiego do wiaduktów na Łynie przy ul. Natalii Żarskiej. Od strony wschodniej biegnie wzdłuż Łyny do mostu św. Jana, a następnie w kierunku południowym aleją Warszawską do skrzyżowania z ul. Armii Krajowej. Wzdłuż tej ulicy wiedzie na północny-zachód do skrzyżowania z ul. Saperską, następnie Saperską do Jeziora Kortowskiego i jego brzegiem, za ogródkami działkowymi, znów dociera do linii kolejowej. Stara zabudowa przy Królowej Jadwigi z miasta poprowadzono skrajem wzgórza przez tory (dzisiejsza Jagiełły). Tunel pod torami powstał dopiero w 1911 r., przystanek kilkanaście lat później. Wkrótce w trójkącie ulic Jagiełły, Konopnickiej i Kromera (d. Kasernen Strasse) wybudowano pierwsze w Olsztynie koszary, dla Wschodniopruskiego Batalionu Strzelców nr 1 (później ich miejsce zajął pułk grenadierów). Przy Kromera zachowało się kilka pokoszarowych budynków przerobionych po II wojnie na mieszkalne, a na wschodnim krańcu wzgórza – dawny kościół garnizonowy. Pokoszarowe budynki miały jednak tak niski standard i były tak zagęszczone, że nazwano je Pekinem, który zniknął dopiero w latach 80. XX wieku. Na ich fundamentach postawiono bloki Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która ma swą siedzibę po drugiej stronie targowiska, przy ul. Szarych Szeregów. Tylko stare drzewa pamiętają zarówno koszary, jak i Pekin. Przypomina je też XX-wieczne kasyno garnizonowe (już polskie) „Casablanca”, usytuowane nad Łyną niemal u stóp zamku. Budynek powstał w latach 20. XX wieku w miejsce zniszczonej willi dowódcy 10. Pułku Dragonów, zamordowanego przez kochanka żony. Dlatego budowlę zwano Willą Mordu. Wojskową przeszłość miasta symbolizuje też nekropolia przy ul. Szarych Szeregów, gdzie leżą żołnierze wielu wojen i nacji. Dzielnica Polaków i Żydów Za czasów niemieckich Dolne Przedmieście było dzielnicą ludzi „gorszego sortu” – Polaków i Żydów. Żyli z rzemiosła i usług, proREKLAMA wadzili targowiska i knajpy. Po Żydach pozostało niewiele, bo w czasie II wojny Niemcy wszystkich olsztyńskich Żydów zgromadzili w domu starców przy Grunwaldzkiej, skąd wywieźli ich na zagładę. Dawny żydowski dom przedpogrzebowy Bet Tahara (dom Mendelsohna, perełka architektury) przy ul. Zyndrama z Maszkowic, uratowała Wspólnota Kulturowa „Borussia”, która urządziła w nim centrum kultury. To miejsce cenione jest bardziej przez zagranicę niż przez otoczenie. Uchroniono też cmentarz żydowski z pięknym drzewostanem, niszczonym wcześniej przez mieszkańców. Przy ul. Grunwaldzkiej 9 są ślady (schody i resztki ogrodzenia) po synagodze. Stoi tu budynek z salą sportową, gdzie mieści się rada osiedla oraz kilka organizacji pozarządowych. Siermiężność i nowoczesność Osiedle Grunwaldzkie to wciąż przedmieście – skrzyżowanie siermiężności i nowoczesności. Dworzec Zachodni wciąż nie może doczekać się rewitalizacji. Kiedyś Grunwaldzką biegła też linia tramwajowa. Przy Grunwaldzkiej i Warszawskiej zachowały się architektoniczne XIX-wieczne perełki – niektóre w opłakanym stanie, jak dawny cesarski hotel i liczne domy przy ulicy Królowej Jadwigi. Zaniedbane są kamienne uliczki z dziurawymi chodnikami. Dobrze, że chociaż ul. Zyndrama z Maszkowic doczeka się remontu, co ucieszy działkowiczów, bo to ich jedyny dojazd. Siermiężność osiedla podkreśla zaniedbane targowisko i jego otoczenie – same śmieci. Przed domami i na zakrzaczonych terenach wokół Rodzinnych Ogrodów Działkowych REKLAMA nasze osiedle “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 9 – wciąż przedmieście? im. Kopernika (w internetowych portalach miejskich wciąż figuruje mylna nazwa: Mickiewicza!) walają się resztki sprzętu agd i sanitarnego z wielu epok. Nowoczesność to tylko kilka nowych bloków nad Łyną i Jeziorem Kortowskim, kręgielnia i cztery firmy: informatyczna, szkoła języków obcych, jedno ze znanych wydawnictw książkowych i szpital uniwersytecki. Jego wielka bryła na skarpie wisi nad obskurnymi garażami i zaśmieconymi nieużytkami. Przewodniczący rady osiedla Maciej Turowski uważa, że na osiedlu brakuje godziwego lokalu do integracji mieszkańców Najstarsze olsztyńskie koszary W tej ruinie nie wytrwało nawet Stowarzyszenie „Młyn” Osiedlowe problemy Czy mieszkańcy i działkowicze identyfikują się ze swoją dzielnicą? Częściową odpowiedź daje „Badanie opinii publicznej mieszkańców Olsztyna i ich problemów”, dokonane w 2014 r. przez firmę z Gliwic na zlecenie Urzędu Miasta. Okolice ul. Grunwaldzkiej wskazywane były za jedne z najniebezpieczniejszych w mieście. Zdumiewające, że większość badanych nie zna działalności rady osiedla, chociaż ta, wspierana przez młodzieżowe Stowarzyszenie Aktywności Społecznej „Młyn”, wiele robiła, by integrować mieszkańców. „Młyn” zagospodarował na swoje potrzeby ruderę przy Grunwaldzkiej 23a, ale zaprzestał tam działalności, bo nikt z urzędników nie wsparł go w remoncie nieogrzewanego lokalu. Kilka lat temu zorganizowano nawet święto osiedla, ostatnio sukcesy przyniosły kolejne edycje OBO. Przy targowisku powstał pumptrack, czyli plac zabaw dla rowerzystów, a przy ulicach Jagiełły, Konopnickiej i Żarskiej – unikatowe w kraju ławki z tabliczkami opisującymi patronów ulic i umożliwiające posiadaczom smartfonów wejście na stronę osiedla z szerszymi informacjami. REKLAMA Obskurne budy z warzywami i alkoholem Szpital uniwersytecki góruje nad garażami i ogródkami Kto zgotował taki pejzaż Grunwaldzkiego? Okolice Bet Tahara Z kolei grupa wolontariuszy „Borussii” próbowała zorganizować uliczny Mobilny Dom Kultury, by odciągnąć młodzież od nudy i wandalizmu. Ale projekt trwał tylko rok. Problemy sprawia nadmiar punktów sprzedaży alkoholu, nawet całodobowej. Urząd Miasta nie reaguje na Pumptruck sąsiaduje z zaniedbanym targowiskiem pisma w tej sprawie, mówią członkowie rady osiedla. Policzyłem, że przy krótkiej przecież ulicy Grunwaldzkiej jest pięć takich punktów (nawet w obskurnych budach „z warzywami” przy przystanku) i restauracja, a w pobliżu na Warszawskiej – następnych kilka. Problemem jest brak REKLAMA REKLAMA ogólnodostępnego boiska (było kiedyś przy Smętka). Przewodniczący rady osiedla Maciej Turowski podkreśla, że marzy mu się adaptacja niektórych podwórkowych budynków na osiedlowe centra aktywności kulturalnej. Bo największą bolączką, jego zdaniem, jest brak pomieszczeń na cykliczną działalność osiedlowych organizacji i kół zainteresowań, np. seniorów. – Zebrania mieszkańców musimy organizować w gościnnym spółdzielczym klubie „Alternatywa” na Podgrodziu – dodaje. Rada walczy też z ograniczeniem ruchu na Grunwaldzkiej, który wzmógł się po ostatniej reorganizacji komunikacji. Hałas jest nie do zniesienia przez całą dobę. Dotychczas osiągnięto tyle, że Grunwaldzka nie jest już drogą wojewódzką, obowiązuje na niej prędkość do 40 km/ godz., a tonaż pojazdów do 10 ton. Tylko czy kierowcy myślą o mieszkańcach? Wystarczy postać kilka minut, by przekonać się, że jest inaczej. Tekst i zdjęcia Jerzy Pantak 10 zdrowie “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 Zdrowie z żelaza SKLEP EKO FAMILLY świętuje PIERWSZE URODZINY! Pomysł otworzenia sklepu ze zdrową żywnością zrodził się ze względu na syna mającego poważną alergię pokarmową. W październiku 2013 przy ul. Barcza otworzyliśmy sklep Eko Familly. Wkrótce musieliśmy przenieść się do budynku klubu fitness „Body perfect“. Wydawałoby się, że to doskonały pomysł, głównie młodzi, dbający o siebie ludzie... Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Nie poddaliśmy się jednak i obecnie sklep Eko Familly mieści się na Zatorzu. Rozwinęliśmy ofertę, a w nowym miejscu powstał gabinet medycyny naturalnej i poradnia dietetyczna. Już wkrótce mija rok w nowej siedzibie, DLATEGO... Czekamy na Państwa dnia 01.04.2016 przy ul. Żeromskiego 25 w Olsztynie o godz. 12:00. SERDECZNIE ZAPRASZAMY, by spędzić ten czas razem z nami! Uraczymy Państwa super-zdrowym, bezglutenowym TORTEM z kaszą jaglaną, a każdy przybyły otrzyma drobny prezent i kupon rabatowy. Małgorzata i Jacek Zegler wraz z Pracownikami Ciągłe zmęczenie, zadyszka, szybsze bicie serca to pierwsze sygnały alarmowe, że brakuje nam żelaza. Ten mikroelement jest wyjątkowo kłopotliwy. Niby występuje w całym szeregu produktów spożywczych. Niestety jesteśmy w stanie przyswoić go tylko w bardzo niewielkiej części. Długotrwały brak energii do działania i anemiczny wygląd to objawy sugerujące o deficycie żelaza w naszej codziennej diecie. Czujemy się bez sił, jesteśmy apatyczni. Taki spadek witalności, jeśli jest połączony z szybkim męczeniem się, nawet podczas niewielkiego wysiłku, może wskazywać na to, że powinniśmy wzbogacić dietę w ten cenny pierwiastek. Zwłaszcza że jego niedobór odbija się na naszym wyglądzie. Skóra staje się blada i matowa. Oczy są podkrążone. Włosy bardziej podatne na wypadanie, a paznokcie się łamią i mają brzydkie, podłużne prążki z rowkami. Słowem: wyglądamy na bardzo zmęczonych i faktycznie czujemy się wyczerpani. Czas wziąć się za siebie! Od osłabienia do niedokrwistości Przewlekły brak żelaza prowadzi do anemii (niedokrwistości). Jeśli ją u siebie podejrzewasz, to poinformuj o tym swojego lekarza rodzinnego, a wypisze ci skierowanie na badanie krwi. Dzięki wynikom będziesz wiedzieć, jaki masz poziom żelaza i czy jest on prawidłowy. Powodem do niepokoju jest poziom hemoglobiny na poziomie niższym niż 120 g/l u kobiet oraz 130 g/l u mężczyzn. Przy takich wynikach możemy już podejrzewać anemię. Kobiety dużo częściej na nią zapadają od mężczyzn, m.in. przez fakt utraty krwi podczas miesiączki. Uwaga na suplementy z żelazem U ogólnie zdrowych ludzi niedobór żelaza najczęściej jest wynikiem zbyt ubogiej REKLAMA diety. To oznacza, że wystarczy wprowadzić do swoich codziennych posiłków produkty bogate w żelazo, by wszystko wróciło do normy. Niestety – nie zawsze tak się dzieje. Kobiety w ciąży, osoby uprawiające sporty wytrzymałościowe (bieganie na dłuższe dystanse czy sporty siłowe) miewają chroniczny brak żelaza mimo dbałości o dietę. W takich przypadkach konieczna bywa suplementacja żelaza. Pamiętajmy jednak, że najlepszym rozwiązaniem jest zażywanie żelaza zalecanego przez naszego lekarza. On dobiera rodzaj żelaza i jego dawki adekwatnie do naszych wyników krwi. Jest przy tym istotne, czy nie cierpimy na różne inne choroby, wówczas dobór odpowiedniego dla nas żelaza ma kluczowe znaczenie, np. takiego, które nie będzie powodowało zaparć, jeśli mamy kłopoty z układem pokarmowym. Jeśli już zażywamy żelazo, na przykład w tabletkach na receptę, to po pewnym czasie należy je odstawić. Kiedy będzie ku temu najlepszy moment? Po kolejnym wykonaniu badania krwi. Dzię- ki wynikom przekonamy się, czy już mamy wyrównany poziom tego pierwiastka lub czy pozbyliśmy się niedokrwistości. Żelaza nie wolno brać w nieskończoność. Niektóre badania sugerują, że wysoki poziom żelaza w organizmie może zwiększać ryzyko zawału serca, miażdżycy i chorób nowotworowych. W wyniku połączenia jonów żelaza z nadtlenkiem wodoru powstają wolne rodniki, które uszkadzają błony i jądra komórek, co może sprzyjać nowotworom. A ledwie kilka tabletek z dużą dawką żelaza może wywołać u małego dziecka poważne zatrucie. Nie eksperymentujmy więc z suplementami zawierającymi ten minerał. Najlepiej naturalnie Naturalnym źródłem żelaza są warzywa. Zwłaszcza zielone, na przykład rośliny strączkowe, rzeżucha, szpinak, natka pietruszki, brokuły. Słynnym źródłem żelaza są również buraki. Co jednak ciekawe, żelazo z warzyw jest bardzo słabo przyswajalne – ledwie kilka procent nasz organizm jest w stanie pozyskać z tych produktów. Znacznie więcej żelaza wydobędziemy z mięs. W cielęcinie jest go dużo, do tego organizm jest w stanie z tego źródła pobrać aż dwadzieścia procent z całej zawartości tego cennego pierwiastka. Ponad dziesięć procent pozyskamy również z wątróbki i ryb. To dobry wynik, bo na przykład szpinak – niegdyś osła- wiony jako skarbnica żelaza – umożliwia nam pobranie jedynie jednego procenta swojego żelaza. To nie zapewni nam krzepy kultowego Papaja. Przyswajanie żelaza potęguje witamina C. Przyrządzając obiad bogaty w żelazo, pomyślny więc, jak dobrać składniki na talerzu, by produkty bogate w żelazo były jedzone razem z tymi bogatymi w witaminę C. Może zamiast wody do obiadu warto podać szklankę soku pomarańczowego lub grejpfrutowego? Może do kotleta z czerwonego mięsa podać kiszoną kapustę? A na kanapkę z wędliną położyć plaster pomidora? Anemiczna nie znaczy chuda Kiedyś sądzono, że tylko osoby bardzo szczupłe, wychudzone mogą cierpieć na niedokrwistość. Nic bardziej mylnego. Nawet ludzie otyli zapadają na tę odbierającą energię chorobę. Nie jest bowiem istotne, ile się je, ale co się je. Jeśli zatem ktoś na co dzień jada niezdrowo, to będzie otyły, ale i w pewnym sensie niedożywiony. Niewiele jest żelaza w słodyczach, śmieciowym jedzeniu z barów szybkiej obsługi czy wyzutym z witamin jedzeniu wysoko przetworzonym. Dbajmy o prawidłową dietę. Żelazo jest szczególnie ważne, gdyż od tego, ile go mamy, zależy poziom czerwonych ciałek krwi, prawidłowa praca serca, gospodarka hormonalna, sprawność mięśni, odporność. Aż siedemdziesiąt procent żelaza wchodzi w skład hemoglobiny, która uczestniczy w transportowaniu tlenu do komórek i dwutlenku węgla z tkanek do płuc. Około dziesięciu procent jest w enzymach i białkach biorących udział w przemianach metabolicznych. Brakuje nam żelaza, to i brakuje zdrowia. Nie bez powodu mówi się, że jesteś tym, co jesz. ar ślady przeszłości “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 11 Jak Pawełek historię Olsztyna poznaje P odziwiam mojego ojca. Gdy był przy tuszy, namiętnie jeździł na rowerze. Uważał to za najlepszy sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów. Kiedy dołożył do tego siłownię oraz dietę, stał się szczupłym człowiekiem. Aby utrzymać formę, został pasjonatem biegania. Jak on łączy pracę zawodową z tego typu sportem, nie wiem. Widać świetnie mu się to udaje, bo czuje się znakomicie. Sylwetkę ma młodzieńca, a o chorobach prawie zapomniał. Na razie nie namawia mnie do biegania, widząc, że zająłem się kolarstwem i każdą wolną chwilę poświęcam na przejażdżki, a do tego mam pracę w ogródku. Myślę, że dzięki moim zajęciom też będę miał niedługo sylwetkę jak ojciec. Poza częstymi wycieczkami rowerowymi i uprawą działki zacząłem się interesować historycznymi ciekawostkami, a to dzięki Jackowi Panasowi, który od jakiegoś czasu przybliża mi i naszym Czytelnikom różne nieznane miejsca w Olsztynie. Zachęcam wszystkich cyklistów do łączenia nabierania tężyzny fizycznej na rowerze ze zwiedzaniem ciekawych miejsc. Przyjemne z pożytecznym. Nie dosyć, że tracimy nadwyżkę kilogramów, to wędrując, nie nudzimy się, bo co jakiś czas coś interesującego zobaczymy. Ja ostatnio byłem w olsztyńskim parku Podzamcze. Są tam ładnie wykonane ścieżki rowerowe i jeżdżenie po nich to przyjemność. Dobre oznakowanie pozwala uniknąć schodów czy innych niebezpiecznych zakątków. Są miejsca do parkowania rowerów oraz tablice informacyjne. Park na miarę dwudziestego pierwszego wieku! Należy tylko pamiętać, że nie wolno jeździć po mostkach nad Łyną. Trzeba prowadzić rower. To ze względów bezpieczeństwa, żeby nie potrącić pieszych. Gdy przejeżdżałem koło fontanny „Ryba z dzieckiem”, uwagę moją zwrócił okazały, odnowiony budynek przy ulicy Zamkowej. Przypomniałem sobie. Jacek mówił, że to Casablanca – dawne oficerskie kasyno. Jak tylko przyjechałem do domu, natychmiast zadzwoniłem do Jacka Panasa, naszego miłośnika historii Olsztyna, i poprosiłem go o jakąś ciekawą historyjkę o tym miejscu. No i się zaczęło! Jacek zamarudził: „oj Pawełku, ty mnie zamęczysz”, ale o dziwo na tym skończył i tylko obiecał, że szybko dostarczy materiał. Jak powiedział, tak zrobił. Rano już miałem. Oto, co przygotował. „Dobrze, Pawełku, pamiętasz. Ta willa to rzeczywiście popularna w latach złego czy dobrego socjalizmu Casablanca. Kasyno dla oficerów olsztyńskiego garnizonu. Cywile mogli tam przychodzić tylko w towarzystwie oficerów. W dobie prohibicji zawsze można tam było wypić piwko czy wódeczkę, ale tak jak pisałem, trzeba było mieć znajomego oficera. Funkcjonowało ono od 1950 roku do lat 90. Zaraz po wojnie była to rezydencja olsztyńskich wojewodów. Przez jakiś czas mieszkał w niej Mieczysław Moczar. To REKLAMA jeden z bardziej niesławnych pierwszych vipów Olsztyna, powiązany z UB. Prawdopodobnie pierwszy budynek w tym miejscu powstał w 1662 roku. Był to jednopiętrowy dom z mansardą od ogrodu. Mieszkał w nim zamkowy burgrabia (zarządca). W 1758 roku dom został przebudowany i zmienił właściciela. Od 1772 do 1862 roku mieszkali tam zarządcy majątku ziemskiego w Posortach koło olsztyńskiego Kortowa. Kiedy wybudowano pałacyk na terenie gospodarstwa, przeniesiono się tam, a willa ponownie została przebudowana i przekazana wojsku. Utworzono w niej oficerskie kasyno oraz kilka mieszkań dla oficerów. Jedno zajmował major August von Schonenber. W 1907 roku został zamordowany przez kochanka własnej żony. Podobno to ona namówiła go do tego czynu. Procesu kochanek nie doczekał, bo popełnił samobójstwo. Od tego czasu dom nazywano „Willa Mord”. Kolejnym nabywcą willi został Wilhelm Harich – właściciel największej wówczas drukarni w Olsztynie i wydawca gazety. Dawny dom został zburzony, a na jego miejscu w 1913 roku postawiono nowy budynek, który prawie w pierwotnym kształcie jest do dzisiaj. Po śmierci wydawcy willę odkupiła od rodziny Elza Loftke. Wojna ten obiekt oszczędziła, między innymi dlatego, że mieszkali w niej czerwonoarmiści. Na zdjęciu widać dom od strony ogrodu, czyli od obecnej fontanny „Ryba z dzieckiem”, która stoi w miejscu, gdzie było oczko wodne. Podczas prac modernizacyjnych w parku Podzamcze odkryto fundamenty starego browaru, który stał między willą a ulicą Nowowiejskiego. W średniowieczu jedna odnoga Łyny płynęła w tym miejscu, gdzie jest fontanna. Nad rzeką była zlokalizowana kuźnia miedzi, w której maszyny napędzano dwoma wodnymi kołami. Obok zamkowego młyna istniał jeszcze tartak. Poza tym na podzamczu były jakieś magazyny i garbarnia. Początkowo most Zamkowy, ten koło Casablanki, był drewniany, w 1904 roku zastąpiono go betonowym. Teraz to most zakochanych. Na ozdobnych balustradach jest zawieszonych mnóstwo kłódek. Od strony parku willa jest na skarpie wzmocnionej kamiennymi płytami. Wśród nich w 2005 roku znaleziono macewy pochodzące ze zlikwidowanego w latach 60. żydowskiego REKLAMA cmentarza przy ulicy Zyndrama z Maszkowic. Wróciły one w pierwotne miejsce swojego przeznaczenia. Na ścianie willi Casablanca, od strony ulicy, wmurowana jest tablica pamiątkowa upamiętniająca olsztyńską rzeźbiarkę Balbinę Świtycz-Widacką. Urodziła się 31 marca 1901 roku w Mohylewie. Od 1954 roku mieszkała w Olsztynie. Jej autorstwa jest ponad tysiąc rzeźb, w tym „Ryba z dzieckiem” i „Wiosna” stojące w parku Podzamcze. Zmarła w 1972 roku w Olsztynie, a pochowana została w Brodnicy. Tyle, Pawełku, wiem o Casablance”. Materiał od Jacka Panasa zredagował Pawełek 12 rozmaitości “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 REKLAMA Książki pochodzą z wydawnictwa Prószyński i S-ka Philip Short Pol Pot. Pola śmierci BARAN 21.03 – 20.04 Z każdej strony sypać się będą różnego rodzaju propozycje. Może się nawet pojawić niespodziewana okazja miłego wyjazdu. Czy jednak tak do końca będzie to miły wyjazd, zależy tylko od Ciebie. LEW 23.07 – 23.08 Zdaj się na swoją intuicję i zmysł praktyczny. Sam przecież wiesz, czego najbardziej teraz potrzebujesz. Wypoczynku czy pieniędzy? A może uda się połączyć jedno i drugie? To byłby prawdziwy strzał w dychę! BYK 21.04 – 20.05 W najbliższym czasie będzie Ci się żyło bardzo przyjemnie. Nawiążesz kontakty, wymienisz poglądy i zdobędziesz ciekawe informacje. Przydadzą się, jeśli szukasz nowej pracy albo dodatkowych dochodów. PANNA 24.08 – 23.09 Wykorzystuj dobre chwile. Szykują się atrakcyjne imprezy oraz okazje zwiedzania wyjątkowo urokliwych miejsc. Przestań ciułać każdy grosz i zacznij wreszcie korzystać z życia. Pozwól sobie na odrobinę szaleństwa. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Czekają Cię niespodzianki w kontaktach ze zwierzchnikami. Jeżeli ktoś zmieni nagle zdanie w bardzo ważnej dla Ciebie sprawie, to zbytnio się tym nie przejmuj. Bardzo szybko wszystko wróci na pomyślne tory. WAGA 24.09 – 23.10 Przez przypadek możesz wpaść na trop jakiejś większej afery. Zanim jednak zrobisz użytek ze swojej wiedzy, upewnij się dokładnie, komu to w rezultacie może zaszkodzić. Być może najbardziej Tobie. To byłby pech. RAK 22.06 – 22.07 Nadeszła pora, aby rozprawić się z kompleksami. Nagły przypływ życiowej odwagi i optymizmu powinien Ci w tym pomóc. Wykorzystaj więc okazję i pokaż, kim naprawdę jesteś. Na początek wybierz się do fryzjera. SKORPION 24.10 – 22.11 Jeżeli nadal marzysz o zmianach, to musisz zaczekać do końca miesiąca. Wtedy być może nadejdzie w końcu dobra passa. Gdyby tak się jednak nie stało, musisz poczekać kolejny miesiąc albo zmienić marzenia na realne. STRZELEC 23.11 – 21.12 Nadchodzą bardzo spokojne i niestety monotonne dni w pracy. Nie mierzysz jednak zbyt wysoko, więc z łatwością osiągniesz zamierzone cele. Skoro uważasz, że najważniejszy jest umiar i realizm, to mówisz i masz! KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Plany, co do których ogarniała Cię już niepewność, zaczną się wreszcie realizować. Musisz jednak być ostrożny. Decyzji, które podejmiesz, nie da się już niestety cofnąć. Czasami warto być przewidującym, a nawet nieufnym. WODNIK 21.01– 19.02 Jesteś w świetnej formie. Nie zaniedbuj jednak aktywności fizycznej. Kontakt z naturą dobrze Ci zrobi. Zafunduj sobie więcej słońca i ruchu. Pij soki i zioła zamiast mocnej kawy i herbaty. Alkohol oczywiście wykluczony! RYBY 20.02 – 20.03 W sprawach zawodowych może zacząć się jakiś umiarkowany ruch. Bądź czujny i nie prześpij tego. To będzie także dobry moment na uporządkowanie wszelkich zaległości w życiu towarzyskim. Uważaj na wątrobę. Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn! AZB Była to najbardziej radykalna rewolucja w dziejach ludzkości. W ciągu zaledwie kilku lat unicestwiła jedną czwartą ludności Kambodży – zwanej wówczas Demokratyczną Kampuczą – i wprowadziła w życie idee, które były zbyt skrajne dla wszystkich wcześniejszych reżimów. Celem Czerwonych Khmerów stała się likwidacja wszelkich przejawów indywidualności, zaprzeczenie wszystkiego, co ludzkie. Realizacji utopijnego celu służyła nie tylko hekatomba ofiar, ale również – a może przede wszystkim – wprost niewyobrażalne okrucieństwo, które zmieniło w koszmar zarówno życie, jak Kino i śmierć mieszkańców Demokratycznej Kampuczy. zaprasza 11 MINUT Jerzy Skolimowski nakręcił bodaj najatrakcyjniejszy film w karierze. Efekt goni efekt, wizualnie mamy do czynienia z galopadą pomysłów (różnej jakości), a całość wygląda efektownie i nowocześnie. Tak jakby film wyreżyserował autor wychowany na grach komputerowych albo filmach Alejandro Gonzáleza Iñárritu. Tymczasem „11 minut” jest dziełem nestora polskiego kina, jednego z najbardziej progresywnych i nowatorskich reżyserów. W „11 minutach” Skolimowski odpuścił sobie poszukiwania formalne i es- tetyczne, do których nas przyzwyczaił. Trudno też powiedzieć, żeby jako myśliciel miał nam do przekazania jakieś szczególnie głębokie prawdy. Refrenowo opowiedziane przez reżysera historie grane przez czołówkę polskich aktorów, wspomaganych przez przystojnego Richarda Dormera, prowadzą do przygnębiającej konkluzji, że nasz świat, w formie, jaką widzimy, stracił sens. Nie ma powrotu do niewinności, tak samo jak nie ma powrotu do dekadencji. Wszystko zmierza do zagłady, zmienia się tylko skala – od małych dramatów rodzinnych po koniec planety. Wygląda to wszystko widowiskowo, akcja wciąga, a film ogląda się świetnie, ale tym razem chciałoby się jednak trochę więcej. Łukasz Maciejewski Aby dostać jeden z ośmiu biletów na dowolny film 2d grany od poniedziałku do czwartku, należy wysłać SMS z uzasadnieniem, dlaczego właśnie do Ciebie ma trafić bilet, pod numer 7148 o treści „zycie1. treść uzasadnienia” Koszt SMS-a to 1,23 zł z VAT. finanse “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 13 REKLAMA Czy kupić mieszkanie na kredyt w 2016 roku? Z każdej strony dochodzą do nas sygnały, że banki są w złej kondycji, podnoszą klientom koszty… Po wprowadzeniu podatku bankowego miały ograniczyć udzielanie kredytów. Czy w tym czasie warto zaciągać kredyt na zakup nieruchomości? O tym w rozmowie z Krzysztofem Rzymskim, niezależnym doradcą kredytowym. Czy w 2016 roku warto kupić nieruchomość, zaciągając kredyt hipoteczny? Zakup nieruchomości i zaciągnięcie kredytu to najpoważniejsze decyzje finansowe w życiu człowieka. Nie mogą wynikać z emocji i pośpiechu. Dla większości z nas taka inwestycjato zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych. Takie potrzeby pojawiają się niezależnie od aktualnej sytuacji na rynkach finansowych. Chce Pan powiedzieć, że nie powinniśmy zwracać uwagi na to, co dzieje się w gospodarce? Nie, chcę powiedzieć, że życie płynie nieustannie, starzejemy się, rosną dzieci i nie można odwlekać decyzji o zakupie czy wynajmie mieszkania w nieskończoność. Cykl życia jest nieubłagany. Najpierw mamy duże potrzeby i wydatki przy małych zasobach finansowych. Później, w wieku dojrzałym zwykle z finansami lepiej, ale potrzeby jakby mniejsze – dzieci już poszły w świat. Należy sobie odpowiedzieć, jakie im i sobie stworzyliśmy warunki bytowe i czy naprawdę zrobiliśmy wszystko dla prawidłowego rozwoju rodziny. Wszedł podatek bankowy, banki podniosły oprocentowanie. To chyba nie jest dobry czas na zaciąganie kredytu? Nie powinniśmy rozdzielać pary: zakup mieszkania – kredyt hipoteczny. One idą w parze. I ten, kto to rozumie, wychodzi na transakcji lepiej. Rzeczywiście część banków podniosła marże kredytów hipotecznych o 0,2 – 0,6%. Dziś średnie marże są wyższe od tych sprzed pół roku o ok. 15%. Nie należy zapominać, że kilka banków nie podniosło w ostatnim czasie swoich marż. Jeśli popatrzymy REKLAMA Czy sytuacja: tanie mieszkanie, droższy kredyt daje więcej możliwości? Oczywiście, że tak. Udowodnię to na przykładzie. Dziś kupujemy tanie mieszkanie za kwotę 200 tys. zł. Wraz z upływem czasu wartość mieszkania wzrasta – możemy je sprzedać bez strat lub nawet zarobić. Na początku mamy droższy kredyt, np. z ratą 1 tys. zł. Gdy zmieni się sytuacja na rynku i banki na powrót zaczną konkurować o klienta hipotecznego, mogą mu zaoferować tańszy kredyt, tzw. refinansowy, z ratą np. 900 zł. na ostatnie 6 lat, to obecne marże są niższe o 20% od tych z 2010 roku. Proszę wyjaśnić, czym właściwie jest marża. Oprocentowanie kredytu hipotecznego składa się z dwóch części: marży banku oraz zmiennej stopy, tzw. WIBOR-u. Marża to w uproszczeniu stały dochód banku na kredycie, którego bank w czasie umowy nie może zmienić. Zmianie ulega stopa WIBOR. Dla przykładu jeśli marża kredytu wynosi 1,5%, a WIBOR 1,7%, to oprocentowanie kredytu wyniesie 3,2%. Ale powróćmy do pary nieruchomość – kredyt... Ceny nieruchomości mamy niższe niż te w szczycie boomu na rynku nieruchomości z lat 2007 – 2008. Moim zdaniem, w 2016 roku ceny nadal nie będą rosły. Złoży się na to koniec programu MdM, który napędził rynek wtórny nieruchomości. Natomiast na rynku pierwotnym deweloperzy rozpoczęli rekordową liczbę budów, co przełoży się na wyższą podaż tych nieruchomości. A jak głosi jedno z najstarszych praw ekono- mii: wyższa podaż prowadzi do spadku cen. Choć nie ma pewności co do tej tezy, polski rynek nieruchomości jest bardzo płytki. Niskie ceny mieszkań i wysokie ceny kredytu hipotecznego prowadzą do jakich wniosków? Ceny kredytów nie są wysokie, ponieważ na bardzo niskim poziomie jest obecnie WIBOR (najniższym w historii). Odpowiem pytaniem na pytanie: lepiej kupić tanie mieszkanie z droższym kredytem czy drogie mieszkanie z tanim kredytem? Najlepiej kupić tanie mieszkanie z tanim kredytem. Fakt, ale taka idealna sytuacja w praktyce nie występuje. W teorii tak, w punkcie przeREKLAMA cięcia dwóch linii – na teorii jednak nikt się nie wzbogacił. Jaka jest Pana opinia: lepszy tani kredyt czy tanie mieszkanie? Moim zdaniem, należy się szczegółowo przygotować, przeprowadzić analizę i… opracować strategię działania. Jeśli kupimy drogie mieszkanie z tanim kredytem, to wpadamy w pułapkę – tu znajdują się klienci z lat 2007 – 2008, których aktualna wartość nieruchomości przeważnie jest znacznie niższa od ceny zakupu. I nic nie można zrobić. Nie da się zbyć nieruchomości powyżej aktualnych cen rynkowych. Zostajemy z tanim kredytem i mamy nadzieję na zwyżkę cen nieruchomości. Fajnie, że mamy niższe koszty obsługi kredytu, czyli niższe koszty życia. To mieszkania nie możemy zamienić, a kredyt tak? Kredyt hipoteczny można podczas spłaty wielokrotnie zamieniać pomiędzy bankami. Wygląda to tak, że nowy bank spłaca kredyt w starym banku. Zwykle robi się to w celu obniżenia raty kredytu. Klient hipoteczny nie jest niewolnikiem swojego kredytu (przy założeniu braku spadku wartości nieruchomości). REKLAMA Przecież banki zakazują wcześniejszej spłaty kredytu. Nie jest to prawdą, w każdej chwili możemy nadpłacić i spłacić swój kredyt hipoteczny. Należy tylko policzyć koszty związane z wcześniejszą spłatą – zwykle 1-2% w pierwszych latach trwania kredytu. Reasumując, warto kupić nieruchomosć w kredycie w 2016 roku? Zdecydowanie warto, obowiązuje żelazna zasada: kupujemy nieruchomości, jak są tanie, sprzedajemy, gdy są drogie. Koszt kredytu powinien być na dalszym planie, przecież w przyszłości będziemy mogli go obniżyć. Warto wykorzystać sytuację, że liczba kupujących może być mniejsza (brak dopłat MdM na 2016 rok). Znowu podstawowa zasada ekonomii: mniej kupujących – niższe ceny. Mniej kupujących to mniejsza liczba kredytów – może to czas, gdy banki każdego klienta hipotecznego przywitają z kwiatami? 14 porady “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 Eliminowanie energetycznych oszustów Odbiorcy prądu, którzy chcą zaoszczędzić na tańszych kilowatogodzinach, niekiedy wpadają w pułapkę. Zawierają nowe umowy i... po czasie zmuszeni są płacić większe rachunki za energię. Wszystko dlatego że oszuści często podszywają się pod uczciwych dostawców i sugerują, że reprezentują znane koncerny energetyczne. Odbiorcy z reguły nie mają ochoty na zmianę dostawcy, ale – co zrozumiałe – łatwiej wykołować ich i skłonić do podpisania nowej umowy, jeśli wmówi się im, że ma to być umowa z dotychczasowym sprzedawcą. Dlatego trzeba się dwa razy zastanowić przed złożeniem podpisu na podsuwanym formularzu. Firmy energetyczne podjęły walkę z oszustami. Skrzyknęły się i powołały Towarzystwo Obrotu Energią. Wspólnie stworzyły „Kodeks dobrych praktyk sprzedawców energii elektrycznej”. Dostawca spełniający odpowiednie warunki otrzymuje certyfikat. Jest to zatem pewna gwarancja. Stosowne działania podejmują również klienci. Federacja Konsu- mentów podjęła właśnie akcję społeczną. Wyszła z założenia, że sama możliwość dokonywania wyboru sprzedawcy jest jak najbardziej godna pochwały. Dlatego zainicjowana została kampania „Energia razem”. Ma ona spowodować, że zmiana sprzedawcy prądu będzie bezpieczna i korzystna finansowo. Wspólne działania konsumentów sprawią, że oszczędności będą więk- sze niż gdy zmiany dokonuje się indywidualnie. Na razie zbierane są zapisy, niebawem mają rozpocząć się negocjacje lepszych warunków dostaw energii. Sprawa jest rozwojowa i warto przypatrzeć się tym nowym rozwiązaniom. Najważniejsze – nie działać pochopnie. REKLAMA Nie takie podatki straszne… Wydatki na remont części domu przeznaczonej na działalność a koszty Pytanie: – Zalało mi dom. Zniszczeniu uległa zarówno część mieszkalna, jak i część przeznaczona na działalność gospodarczą. Czy wydatki na remont, a przy okazji utworzenie łazienki dla klientów, mogę wliczyć w koszty prowadzonej działalności? Marcin R. Odpowiedź: – Remont polega na wykonaniu prac przywracających pierwotny stan techniczny i użytkowy środka trwałego, jakim jest część domu przeznaczona na prowadzenie działalności gospodarczej. Remontem jest zatem przywrócenie pierwotnego stanu technicznego i użytkowego, a więc odzyskanie stanu pierwotnego. W Pana przypadku do kosztów podatkowych można zaliczyć: skucie uszkodzonej powierzchni, szpachlowanie i malowanie ścian i sufitów, naprawienie podłogi poprzez ułożenie nowego parkietu na miejscu uszkodzonego. Utworzenie nowego pomieszczenia, czyli użytkowej łazienki, to już nie jest remont, a adaptacja, czyli zmiana części powierzchni i przystosowanie jej do innych celów. Jeżeli środek trwały, czyli dom mieszkalny, zostaje ulepszony dzięki adaptacji jego części, powoduje to konieczność powiększenia jego wartości początkowej o sumę wydatków poniesionych w związku z tym ulepszeniem. Wartość domu stanowi wartość prywatną, a więc w efekcie poniesione wydatki nie będą stanowiły bezpośrednio kosztów uzyskania przychodów w działalności gospodarczej. Ulepszenie środków trwałych – w tym także domu mieszkalnego z wyodrębnioną częścią na działalność gospodarczą – to przebudowa, zmiana, rozbudowa, rekonstrukcja, adaptacja lub modernizacja, czyli unowocześnienie. Czasami trudno zrozumieć różnicę pomiędzy remontem a ulepszeniem. Święta za pożyczone Firmy pożyczkowe z utęsknieniem czekają na klientów, którzy pragną żyć na bogato za nie swoje pieniądze. Warto jednak pamiętać, że takie okazjonalne chwilówki niejednego wpędziły w pętlę zadłużenia. Wszystko przez wysokie opłaty za czynności windykacyjne oraz brak informacji o wysokich kosztach kredytu. Przestrzega przed tym Federacja Konsumentów. W Pana przypadku jest to oczywiste. Odnowienie sufitów, ścian i podłóg jest kosztem uzyskania przychodów, zaś wybudowanie nowej łazienki nim nie jest. Chcesz, abym na łamach tej gazety odpowiedziała na Twoje pytanie? Dzwoń pod nr 607 14 14 14 lub napisz na adres: [email protected] Elżbieta Krywko Wiele firm pożyczkowych stosuje zasadę, w myśl której określony formularz informacyjny wręcza dopiero po zawarciu umowy. Jest to niezgodne z prawem i zabrania tego obecna ustawa antylichwiarska. Jej nowe postanowienia zaczęły obowiązywać kilka dni temu, 11 marca. Przede wszystkim ogranicza ona koszty pożyczki. Wlicza się do nich także opłaty windykacyjne. Wychodzi na to, że wszystkie koszty (poza odsetkami) mogą teraz wynosić 55 procent i... nie mogą przekroczyć 100 procent wartości pożyczki. Jak to będzie działało w praktyce? Czy nowa ustawa okaże się skuteczna? Czy firmy nie znajdą luk w prawie? Wszystkiego klienci firm pożyczkowych dowiedzą się po pewnym czasie. Oby nie było za późno. Obowiązuje na autostradzie! Takich informacji nigdy za wiele, bo człowiek całe życie się uczy. Zatem przypominamy, że autostradą należy poruszać się minimum 40 kilometrów na godzinę. Nie wolno się na niej zatrzymywać, z wyjątkiem wyznaczonych miejsc. W razie kło- potów zjeżdżamy na pas awaryjny, włączamy światła ostrzegawcze i... aby wystawić trójkąt ostrzegawczy, wychodzimy z samochodu drzwiami od strony pasażera. Po ustawieniu trójkąta wzywamy pomoc. Pod żadnym pozorem nie cofamy. Przypominamy ponadto, że na autostradzie obowiązuje zakaz poruszania się rowerem, motorowerem i ciągnikiem. Oczywiście – a może przede wszystkim – piesi nie mają wstępu na autostradę. Wiosenna pielęgnacja zieleni Przez wiele lat obowiązywał przepis, w myśl którego na usunięcie drzewa mającego więcej niż 10 lat należało uzyskać pozwolenie w ratuszu lub gminie. Od sierpnia ubiegłego roku obowiązują nowe przepisy dotyczące m.in. wycinania drzew i krzewów na terenach ogrodów przydomowych. Obecnie należy ubiegać się o takie zezwolenia, biorąc pod uwagę wielkość drzewa. REKLAMA Elżbieta Krywko doradca podatkowy Stronę przygotował MR A konkretnie jego obwód na wysokości 5 centymetrów. Na przykład u popularnej topoli, wierzby, kasztanowca lub klonu ów obwód nie może przekroczyć 35 centymetrów, a w przypadku pozostałych gatunków drzew – 25 centymetrów. Uszczegółowione też zostały warunki wykonywania prac pielęgnacyjnych w obrębie koron drzew. Ogólnie mówiąc, prace te nie mo- gą doprowadzić do usunięcia gałęzi w wymiarze przekraczającym 30% korony. To ograniczenie nie dotyczy usuwania gałęzi obumarłych lub nadłamanych. Sprawy z tym związane nie zawsze są jednoznaczne i mogą być różnie interpretowane. W przypadku wątpliwości najlepiej poprosić urzędnika o podjęcie decyzji. Kary za pochopną wycinkę są dość dotkliwe. sport REKLAMA “Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016 15 Rzucić tak, żeby bramkarz nie miał szans Szkoleniowa piramida w Szczypiorniaku Piłka ręczna jest w Olsztynie dość popularnym i rozwijającym się sportem. W rozgrywkach ligowych na szczeblu centralnym występują dwa zespoły: Warmia Traveland i KS Szczypiorniak. Ten drugi klub prowadzi ożywioną działalność, szkoląc młodych adeptów tego sportu. Klub Sportowy Szczypiorniak powstał w 2000 roku z inicjatywy rodziców uczniów, którzy chcieli grać w piłkę ręczną. Od samego początku działacze i trenerzy klubu nie szczędzili zaangażowania w utworzenie odpowiedniej bazy. Chodziło o to, żeby poprzez systematyczne szkolenie kolejne roczniki wychowanków zasilały poszczególne zespoły – od młodzików po seniorów. – Drużyna seniorów występuje w drugiej lidze. Ekipa juniorów, której skład stanowią chłopcy z drugiej i trzeciej klasy liceum, uczestniczy w rozgrywkach trzeciej ligi – powiedział Konstanty Targoński, prezes olsztyńskiego klubu, i dodał: – Zespół juniorów młodszych tworzą uczniowie pierwszej klasy liceum i trzeciej klasy gimnazjum. Natomiast w drużynie młodzików grają chłopcy z pierwszej i drugiej klasy gimnazjum. To nie wszystko. Klub ma tzw. grupy naborowe w olsztyńskich szkołach podstawowych nr 22, 10 i 30. Ogółem w klubie trenuje około 140 zawodników. – Mamy ambitne plany. Uczestniczymy w programie tworzenia ośrodków szkolenia w piłce ręcznej. To program Związku Piłki Ręcznej w Polsce i Ministerstwa Sportu – poinformował Konstanty Targoński. Wszystkie grupy młodzieżowe uczestniczą w rozgrywkach ligowych, biorą udział w różnych turniejach. Trenerzy Szczypiorniaka nie boją się wystawiać do gry drużyny rocznikowo młodszej od innych ekip. Tak jest w przypadku zespołu młodzików. – Ciężko jest grać przeciwko starszym. W naszym wieku różnica jednego roku robi różnicę. Jednak nie boję się takiej konfrontacji – powiedział Wojciech Domalewski z Gimnazjum nr 7 w Olsztynie. Jego kolega z zespołu Michał Safiejko dodał: – Naprawdę nie mam kompleksu, stając do gry ze znacznie wyższym ode mnie rywalem. Piłka ręczna kształtuje charakter, a z gry przeciwko starszym zawsze można się czegoś nauczyć. Obaj chłopcy zainteresowali się piłką ręczną, będąc uczniami szkoły podstawowej. Podobnie było w przypadku pochodzącego z Ostródy Igora Graczyka. – Początkowo uprawiałem piłkę nożną, ale potem trafiłem na trening piłki ręcznej. Ten sport od razu mi się spodobał. Nie wiem dlaczego. Może z powodu mojego wzrostu? Teraz mam 187 cm i doskonały przegląd sytuacji. To fascynujące, jak szuka się sposobu, żeby ograć rywala. Potrafię rzucić z biodra czy huknąć z dystansu. Jak dobrze się rzuci, to bramkarz nie ma szans – oświadczył młody zawodnik. Igor Graczyk to przykład zaangażowanego w swój rozwój zawodnika. Do szkoły i na treningi dojeżdża z Ostródy. – Nie jest łatwo, ale daję sobie radę. Treningi są równie ważne jak nauka. Na razie chcę godzić obie te sprawy – powiedział zawodnik. Podobnie myślą Wojciech Domalewski i Michał Safiejko, którzy dodali: – Jesteśmy młodymi zawodnikami i trudno nam podjąć decyzję, czy zwiążemy się z klubem na dłużej. Na razie trenujemy, podnosimy swoje umiejętności. Potrafimy to połączyć z nauką, z którą nie mamy kłopotów. Najstarsi zawodnicy klubu grają w drugiej lidze. Zespół systematycznie pnie się w górę tabeli. Obecnie zalicza się do ścisłej czołówki rozgrywek. Czy celem drużyny jest awans do pierwszej ligi? – Zawsze trzeba wysoko ustawiać poprzeczkę. Na razie liczymy się w walce o czołowe lokaty. A sprawa awansu? Na pewno rozstrzygnie się w najbliższych miesiąREKLAMA cach. Na razie dziękuję zawodnikom, którzy uczą się i pracują, za zaangażowanie i dobre wyniki w rozgrywkach ligowych – powiedział Krzysztof Maciejewski, trener Szczypiorniaka. W Olsztynie działają dwa kluby piłki ręcznej. Warmia jest obecnie liderem rozgrywek pierwszej ligi. W jej szeregach grają też wychowankowie Szczypiorniaka. Czy współpraca między klubami zaczyna się normować? – Bardzo mocno myślimy o współpracy z Warmią. Cały czas prowadzimy rozmowy na ten temat. Myślę, że ta współpraca wyjdzie z korzyścią dla obu stron. Moim marzeniem jest to, żeby Warmia awansowała do ekstraklasy, a my do pierwszej ligi. Wtedy cały proces szkolenia od podstaw miałby dodatkowy cel – podsumował Konstanty Targoński. IRON REKLAMA REKLAMA
Podobne dokumenty
Życie Olsztyna
Zwycięskie pomysły poznamy 30 września. Miasto na każdą inwestycję osiedlową przeznaczy 110 tys. zł, natomiast 4 zwycięskie projekty zintegrowane będą musiały rozdzielić między siebie 1,2 mln zł. M...
Bardziej szczegółowo