Mirosław Borusiewicz O KUSTOSZU-DETEKTYWIE UWAG

Transkrypt

Mirosław Borusiewicz O KUSTOSZU-DETEKTYWIE UWAG
Muz.,2013(54): 98-101
Rocznik, ISSN 0464-1086
data przyjęcia – 02.3013
data akceptacji – 03.2013
O KUSTOSZU DETEKTYWIE
UWAG KILKA
Mirosław Borusiewicz
Praca w muzeum, jak mało która, obrosła w stereotypy, jest
enigmatyczna, a także nie została w sposób zadowalający
zdefiniowana. Oczywiście, trudno zdefiniować zajęcia wykonywane na tak różnych stanowiskach, jak w przypadku pracowników każdego, nawet małego muzeum. Znajdziemy tam
przecież osoby zajmujące się edukacją, organizacją wystaw,
nadzorem nad przygotowywaniem publikacji, bezpośrednią
opieką nad zbiorami, nie mówiąc o administracji, pracownikach technicznych czy porządkowych1. Poza tymi ostatnimi,
wszyscy pozostali tworzą grupę muzealników, mają dyplomy ukończenia wyższych uczelni, często stopnie naukowe.
Wychodząc jednak z założenia, że trudno sobie wyobrazić
muzeum bez zbiorów, co często werbalizowane jest tak kategorycznie, jak to zaproponował Timothy Ambrose, pisząc, że
nie mając zbiorów, nie ma się muzeum2, chciałbym skoncentrować się na grupie tych muzealników, którzy bezpośrednio
zajmują się zbiorami, a tym samym odpowiadają zarówno za
powierzone, często bezcenne obiekty, jak i za postrzeganie
samego muzeum. Ich to bowiem praca pozwala realizować
prawie wszystkie zadania stojące przed muzeum, a określone zarówno w definicji sporządzonej przez ICOM, jak i w polskiej Ustawie o muzeach. Gary Edson i David Dean w swym
podręczniku dla muzealników brytyjskich stwierdzili, że kurator jest specjalistą w dziedzinie naukowej odpowiadającej
zbiorom muzealnym. Jest on bezpośrednio odpowiedzialny
za opiekę i naukową interpretację wszelkich obiektów, materiałów i okazów [przyrodniczych] należących lub wypożyczonych muzeum; rekomendację do akcesji i deakcesji [obiektów], atrybucję i poświadczanie [autentyczności]; badanie
zbiorów i publikację wyników tych badań. Kurator może także być odpowiedzialny administracyjnie i/lub wystawienniczo [za bezpieczeństwo wystawianych obiektów, przyp. MB]
i powinien być uwrażliwiony na właściwe działania konserwatorskie3. Jak z tego widać, zakres odpowiedzialności jest
ogromny.
98
MUZEALNICTWO 54
Tu potrzebne jest słowo wyjaśnienia. Jakkolwiek w Polsce
często używa się określenia „kurator”, zwłaszcza w odniesieniu do autorów wystaw artystycznych, to właściwszym
określeniem dla danej grupy muzealników jest „kustosz”
czy nieco zapomniane: „komisarz”. Kłopot jednak się nie
kończy, gdyż kustosz w muzeum to stanowisko, ale i stopień
w hierarchii zawodowej, uzyskiwany po określonym stażu,
nabyciu stosownego doświadczenia i wykazaniu się osiągnięciami w pracy. Tak przynajmniej być powinno4. Niestety,
w praktyce często osiągnięcia nie są kryterium szczególnie
ważnym przy nadawaniu tego zaszczytnego stopnia. Ale
tu o innej sprawie. Chciałbym odnieść się w niniejszym
artykule do tych muzealników, niezależnie czy są już kustoszami, czy dopiero asystentami lub adiunktami, których
zadania wiążą się bezpośrednio ze zbiorami muzeum (z wyłączeniem grupy zawodowej konserwatorów). Dla uproszczenia będę ich dalej wszystkich określał mianem kustosza,
bo przecież, niezależnie od stażu i osiągnięć, odpowiadają
za powierzone im zbiory, stanowiące swego rodzaju ich kustodię muzealną.
Jak wygląda w praktyce praca kustosza? Muzealnicy wyrecytują jak z nut i niewiele będzie to odbiegało od definicji
brytyjskiej: doglądanie zbiorów w magazynach pod względem stanu zachowania, ocena i wnioskowanie obiektów
do pozyskania, rzadziej w polskich muzeach opiniowanie
propozycji deakcesyjnych, przygotowywanie wystaw, opiniowanie wniosków o wypożyczenia poza muzeum, wypełnianie ksiąg inwentarzowych i kart katalogu naukowego.
To ostatnie zadanie bywa uciążliwe zwłaszcza w muzeach
dużych, nadrabiających zaległości w dokumentacji. Karty często wypełnia się jedynie w podstawowych polach,
określających nazwę obiektu (tytuł), numer inwentarzowy,
autora lub pochodzenie, wymiary, materiał lub technikę
wykonania. To, co jest właściwą treścią takiego dokumentu
– opis naukowy, bywa w wyniku pośpiechu pozostawiane
muzea i kolekcje
na później, co znaczy odłożone w czasie, często na długo.
Bywa, że po prostu zapomina się o tym, że jakiś obiekt nie
ma wypełnionej do końca karty, a przecież nawet w przypadkach, gdy jest ona kompletna z punktu widzenia informacji w poszczególnych polach, to jednak pamiętać trzeba,
że praca nad nią właściwie nigdy się nie kończy, bo nie tylko
obiekt ma swoje bieżące dzieje w muzeum, co powinno być
uwidocznione na karcie, ale czasem dochodzą nowe informacje o jego historii sprzed akcesji. (Celowo nie wspominam tu o zaopatrzeniu karty w zdjęcie lub – jeśli karta ma
postać elektroniczną – w fotografię cyfrową, bo to zupełnie
inny problem.)
Dochodzą nowe informacje? Jak dochodzą? Skąd się biorą? Są to pytania retoryczne, bo oczywiste jest, że nowe
dane są efektem pracy kustosza właśnie, który jest autentycznie zainteresowany swą „kustodią” i nie poprzestaje na
stwierdzeniu, że to, co już wiadome, wystarczy i dalej zajmować się obiektem nie ma powodu. Tymczasem, w moim,
ale chyba nie tylko moim przekonaniu, teraz dopiero zaczyna się prawdziwa przygoda, której doświadczyć może tylko
albo prawie tylko kustosz.
Przed kilku laty wydana została książka profesora Stanisława Waltosia, Na tropach doktora Fausta i inne szkice5.
Dla tych, którzy nie mieli przyjemności jej przeczytania,
informacja: zawiera ona siedem rozdziałów – opowieści
o obiektach znajdujących się w zbiorach Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Collegium Maius. Ci natomiast,
którzy ją znają, wiedzą już, dlaczego pozwoliłem sobie niniejszy szkic zatytułować: „O kustoszu-detektywie”.
Stereotypowe wśród postronnych widzenie pracy muzealnika-kustosza jako nudnej, spokojnej, monotonnej
przechadzki wśród jakichś staroci, wypisywanie papierków
i organizowanie od czasu do czasu wystaw – tu przyjmuje
zupełnie inną postać. Jest to postać fascynującej przygody
z przeszłością, działanie w praktyce muzealnego archiwum
„X” tyle, że nie chodzi o UFO, ale o fakty, zapomniane, zagubione w przeszłości, lecz gdzieś tam istniejące, możliwe
do odnalezienia, pod warunkiem jednak wdrożenia technik
detektywistycznych, uporu i … autentycznego zaangażowania wynikającego z zainteresowania się sprawą przez kustosza. Stanisław Waltoś pisze we wstępie: Znalazłem się pod
niedostrzegalną a przemożną presją historii, przekazywanej dzień w dzień przez wszystko, co składa się na Collegium
Maius. Historia jest tam wszędzie. Nie tylko Uniwersytetu
Jagiellońskiego i nauki, również kultury polskiej i europejskiej. Sama wyrywa się do jej odczytywania z każdego kamienia i każdego przedmiotu. Także oczy tylko do połowy
otwarte muszą ją dostrzec6. Autor tych słów pisze o instytucji wyjątkowej, o zbiorach, które są unikatowe w skali Europy, o niemożliwej do oszacowania wartości kulturalnej.
Czy w innych muzeach nie ma podobnych unikatów? Każde muzeum jest przecież unikatem, a jego zbiory nie mają
odpowiedników, bo są jedyne w swym rodzaju i zestawie
obiektów. W każdym są muzealia, z których historia wyrywa się do jej odczytywania. Problem jedynie w tym, czy
oczy kustosza są choć do połowy otwarte, czy jednak aż do
połowy zamknięte.
Oczywiście, powyższa wątpliwość nie zakłada, że niechęć
podjęcia tematu lub niedostrzeganie ukrytych w niektórych przynajmniej obiektach zbioru muzealnego tajemnic,
wymagających, a przynajmniej oczekujących wyjaśnienia,
jest wynikiem lenistwa czy lekceważenia obowiązków. Jeśli
takie są przyczyny niepodejmowania bardziej dociekliwych
działań – są to z pewnością wyjątki. Trzeba jednak umieć
dostrzec ową tajemnicę, rozpoznać ją, a przede wszystkim możliwości jej wyjaśnienia. Przy wielu takich okazjach
sporą rolę odegrać może przypadek. Przypadkowi jednak
także można pomóc, pamiętając po prostu o tych obiektach, które mają w sobie potencjał opowiedzenia nieznanej dotąd historii, często wybiegającej poza dzieje samego
muzealium. Czytając książkę profesora Waltosia, dowiadujemy się, jak często ów przypadek popchnął na nowe
tory „śledztwo” w jakiejś sprawie, jak wiele zależy często
od osób zaprzyjaźnionych, zainteresowanych, spoza muzeum. Czasem skojarzenie bywa błędne, ale wyjaśnianie
błędu jest dochodzeniem do prawdy i często odkrywaniem
wielu nowych faktów luźno lub wcale niezwiązanych z eksponatem. Przykładem takiego błędnego, choć obfitego
w konsekwencje skojarzenia, jest przywołane przez Autora
przypadkowe i oczywiście pomyłkowe (może prowokacyjne?) powiązanie przez jednego z gości muzeum toskańskiej majolikowej wazy z dziejami słynnego doktora Fausta7. Waza, jak się szybko okazało, nie ma nic wspólnego
z Faustem, ale w trakcie poszukiwań i analizy faktów z tym
związanych, odkryto wiele nowych, często bardzo ciekawych, które w innym przypadku pozostałyby nieznane. Dochodzenie do prawdy, do początków historii nie dzieje się
szybko, zwłaszcza gdy w grę wchodzi sytuacja, której nie da
się przewidzieć i której nie da się przyśpieszyć – bywa ono
długotrwałe i żmudne. Ale czy nie jest warte czekania uczucie sukcesu – odkrycia dotychczas nieznanego? Podobną
satysfakcję ma kolekcjoner, któremu po latach poszukiwań
uda się w końcu zdobyć brakujący element kolekcji. Wiedza
na temat obiektów w zbiorach muzealnych także jest swego rodzaju kolekcjonowaniem – zbieraniem znaków przeszłości i odkrywaniem historii, czyli uzupełnianiem swego
rodzaju kolekcji faktów. A przecież nawet na pozór zwykłe
i rutynowe badanie obiektu muzealnego może owocować
uzyskaniem wiedzy niemającej, jak się okazuje, nic wspólnego z badanym przedmiotem, ale wyjaśniającej zupełnie
inne ważne wydarzenie historyczne, kulturowe czy też obalającej jakiś utrwalony stereotyp. Za przykład może służyć
historia gdańskiego zegara z kurantem, stojącego w Izbie
Wspólnej Collegium Maius8. Inna sytuacja powstaje, gdy
badacz poprzestaje na dotarciu do podstawowych wiadomości i nie zgłębia dalej tematu, mimo że istnieją przesłanki do kontynuowania badań. Jako przykład można tu
wymienić klocki drzeworytnicze, służące do zilustrowania
biblii Marcina Lutra, które po prawie 500 latach fascynującej historii trafiły do zbiorów uniwersyteckiego muzeum9.
Gdyby nie dociekliwość badaczy, większa część ich dziejów
byłaby nieznana. Przed laty Muzeum Sztuki w Łodzi wydało
dwa katalogi sztuki dawnej ze swych zbiorów10. Oba przygotowane przez ówczesnego adiunkta, Dariusza Kacprzaka,
mogą być także ilustracją owego detektywistycznego poszukiwania prawdy. W przypadku dzieł sztuki jest tu jednak
dodatkowa tajemnica, której rozwiązanie polega na odkryciu i wyjaśnieniu wszystkich sekretów samego malowidła,
odczytaniu bogatej często symboliki, utajonej proweniencji
czy niejasnego przeznaczenia dzieła.
Można w tym miejscu zadać sobie pytanie – czym to
się różni od normalnej, rutynowej działalności naukowej,
MUZEALNICTWO 54
99
którą przecież każde muzeum powinno prowadzić, a nawet, jak o tym pisze Stanisław Lorentz, większe – powinno
pełnić funkcję instytucji naukowej, mniejsze zaś naukowej placówki11? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie
jest jedna: wszystkim i … niczym. Niczym, bo jaki jest cel
i sens działalności naukowej w muzeum? Wydaje się, że
zasadniczo celem tym jest tworzenie syntezy, osiągnięcie
wyższego poziomu ogólności, pozwalającej na tworzenie
obrazu określonego wycinka rzeczywistości – minionej,
a czasami nawet obecnej. Cel ten jest osiągany m.in. przez
badania szczegółowe pojedynczych muzealiów. Po osiągnięciu założonego celu badawczego obiekt taki staje się
elementem zespołu obiektów lub eksponatów będących
dowodem i podstawą określonej teorii lub twierdzenia. Tak
jest z wieloma, może nawet z większością muzealiów znajdujących się w zbiorach muzealnych. Z drugiej strony, różni się ona od rutynowego badania wszystkim, bo zaczyna
się jakby po zakończeniu podstawowych prac badawczych,
jest czymś nadzwyczajnym i jak o tym opowiada w swej
książce profesor Waltoś – obiekty, które na pozór mają już
proces badawczy zakończony i są opisane w katalogu naukowym, przypadkowo czy przez nowe odkrycia, a także
często przez spojrzenie wolne od rutyny, ujawniają inne,
niedostrzegane dotychczas tajemnice, których wyjaśnienie
wymaga nowych, często niezwykle żmudnych i długotrwałych, ale niezmiernie ciekawych i w konsekwencji ważnych
prac badawczych, mających właśnie wiele cech śledztwa
detektywistycznego. Suma wyników tych dociekań stanowi o wartości i jakości wiedzy na temat obiektu, a przez to
o dziejach, których obiekt jest częścią, ale także o poziomie
prac naukowych samego muzeum.
Zatem jak można określić pracę kustosza w muzeum?
Chyba jednak nie jako nudną, jeśli tylko nie chcemy pracować bez zaangażowania, jeśli to, czym się zajmujemy,
interesuje nas i pragniemy dowiedzieć się czegoś więcej,
tak o przedmiotowym obiekcie, jak i szerzej o historii z nim
związanej. Książka profesora Waltosia będzie tu nieocenionym źródłem natchnienia i ilustracją przygód, jakie czekają
dociekliwego badacza. Powinna być ona lekturą obowiązkową dla wszystkich tych, którzy biorą na siebie obowiązek
kolekcjonowania, ochrony i badań obiektów muzealnych,
stanowiących materialny nośnik tożsamości narodowej
o niezwykłym znaczeniu, niezależnie od jego wartości materialnej.
Słowa – klucze: muzealnik, kustosz, detektyw, katalog naukowy, księga inwentarzowa.
Przypisy
1 Na
temat pracowników muzeów i ich zadań patrz np.: P.J. Boylan, The Museum Profession, w: S. Macdonald [ed.], A Companion to Museum Studies, Chichester 2011, s. 415- 430.
2 T. Ambrose, Managing new museums. A guide to good prac ce, Sco sh Museums Council, Edinburgh 1993, s. 7, tłum. M. B.
3 G. Edson, D. Dean, The Handbook for Museums, London 1994, s. 18, tłum. M. B.
4 Patrz: Rozporządzenie MKiDN z 13 maja 2008 r. w sprawie wymagań kwalifikacyjnych uprawnionych pracowników tworzących grupę zawodową muzealników do zajmowania stanowisk związanych z działalnością podstawową muzeów oraz trybu ich stwierdzania; D. U., 2008, nr 91, poz. 568.
5 St. Waltoś, Na tropach doktora Fausta i inne szkice, Warszawa 2004.
6 Ibidem, s. 7.
7 Ibidem, s. 89-128.
8 Ibidem, s. 131-153.
9 Ibidem, s. 67- 86.
10 Sztuka europejska XV – XVIII wieku ze zbiorów Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Sztuki, Łódź 2003; Sztuka europejska XIX i początku XX wieku ze zbiorów
Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Sztuki, Łódź 2001.
11 St. Lorentz, Filozofia muzeów, w: Przeszłość przyszłości. Księga pamiątkowa ku czci Profesora Stanisława Lorentza w setną rocznicę urodzin, red. A. Ro ermund, D. Folga-Januszewska, E. Micke-Broniarek, Warszawa 1999, s. 18.
SEVERAL REMARKS ON THE CURATOR DETECTIVE
Mirosław Borusiewicz
Work performed at a museum is one of the few professions
to become surrounded with stereotypes and to remain enigma c and unsa sfactorily defined. Naturally, it is difficult
to define occupa ons performed by holders of a great variety of posts, as is the case in even the smallest museum.
The author would like to focus on a group of museum staff
members dealing directly with the collec ons and held responsible for the entrusted and o en invaluable exhibits,
as well as on the percep on of the museum as such. It is
100
MUZEALNICTWO 54
the work of the museum employees that makes it possible
to realise almost all the tasks tackled by the museum, determined both by ICOM and the Polish Law on museums.
Regardless whether they are curators or only assistants,
their tasks are directly connected with museum collec ons
and the range of their responsibility is immense. In pracce, the work carried out by a curator encompasses: the
upkeep of the contents of storerooms from the viewpoint
of the state of preserva on, assessments and per nent de-
muzea i kolekcje
cisions concerning exhibits to be acquired, opinions, rather
rare in Polish museums, about de-access proposals, the
se ng up of exhibi ons, views about proposals to lend exhibits outside the museum, inventory books and scien fic
catalogues.
Seven chapters of Professor Stanisław Waltos’ Na
tropach doktora Fausta i inne szkice, published several
years ago, describe exhibits in the collec ons of the Museum of the Jagiellonian University Museum in Collegium
Maius. Here, the stereotype view of the work carried out
by the museum curator as a boring, monotonous, and un-
Keywords: museum staff member, curator, detec
exci ng existence amidst old curiosi es, the keeping of
records, and the organisa on of an occasional exhibi on,
assumes the en rely different shape of a fascina ng adventure with the past, ac vity resembling museum-style X
Files, the difference being that this me the heart of the
ma er is not UFOs but facts, forgo en and lost in the past
but s ll existent and discoverable under the condi on of
implemen ng detec ve techniques, obs nacy and … authen c involvement, the result of the curator’s sincere interest. This is the reason why the author of the ar cle took
the liberty of calling the curator a detec ve.
ve, scien fic catalogue, inventory book.
dr Mirosław Borusiewicz
Doktor muzeologii, od 1975 asystent w Muzeum Historii Miasta Łodzi; współzałożyciel Związku Muzeów Polskich; autor
pierwszego programu dla podyplomowego Studium Muzealniczego przy Instytucie Historii Sztuki UW; 1993-1994 pełnomocnik Ministra Kultury i Sztuki ds. muzeów; w 1994 założył Centrum Muzeologiczne w Łodzi; 1997-2006 dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi, członek ICOM; e-mail: [email protected]
MUZEALNICTWO 54
101

Podobne dokumenty