Nareszcie kryzys!

Transkrypt

Nareszcie kryzys!
Nareszcie kryzys!
Nareszcie kryzys!
Nie lubimy zmian, boimy się zmian, unikamy zmian. Obiecujemy sobie na Nowy Rok, że
niejedno zmienimy na lepsze, i zwykle nic z tego nie wychodzi. Tak samo w życiu
prywatnym, jak w biznesie: zmiana najpierw kosztuje, najpierw boli, a potem dopiero
przynosi korzyści. Dlatego zwykle udaje nam się odwlekać zmianę, dopóki jej konieczność
nie staje się paląca!
Tylko, że wtedy jest często za późno – zamówienia nagle spadają, najlepsi ludzie uciekają do
konkurencji i nie ma już na nic czasu.
Na szczęście, czasem zdarza się kryzys! Nie każdy jednak umie z jego dobrodziejstw
korzystać.
Przeciwnie, dla niektórych firm okres kurczącego się rynku i malejącego popytu jest
znakomitym pretekstem, żeby zarzucić wcześniej wdrażane dobre praktyki i powró cić do
nieskutecznych, ale przecież dobrze znanych, więc dających jakieś poczucie
bezpieczeństwa, złych nawyków. Pierwsze objawy rejterady już widać: liczne artykuły
głoszą, że oto skończył się rynek pracownika i wraca rynek pracodawcy, więc – myślimy w
gnuśnym samozadowoleniu – znów będzie można przebierać w kandydatach do pracy jak w
ulęgałkach, znów można będzie odwoływać się do strachu, jako do rzekomo najlepszego,
prastarego motywatora.
Życie przedsiębiorcy, choć podszyte strachem o finansową płynność i o kurczący się portfel
zamówień, staje się – można pomyśleć – prostsze.
Prawda jest inna. Ten kryzys, bardziej niż wszystkie poprzednie, może okazać się mieć
decydujący wpływ na to, kto będzie rozdawał karty, gdy ekonomiczne wskaźniki odwrócą
się.
Turbulencje są zwiastunem możliwości
Turbulencje są zwiastunem możliwości – twierdzi John Scherer, światowej sławy ekspert w
dziedzinie przywództwa. Nie tylko z tego powodu, że dzięki nim zmiana jest możliwa, ale
przede wszystkim dlatego, że staje się ona obligatoryjna.
Co jednak należy zmienić? Przecież wciskano nam ostatnio tyle teorii zarządzania i tyle
jakoby nadzwyczaj skutecznych sposobów zdobycia wytęsknionego sukcesu, że głowa
Page 1 of 4
Nareszcie kryzys!
trzeszczała, a mimo tego nie czujemy się mądrzejsi niż dawniej. Półki księgarń uginają się od
poradników zarządzania, a prezesi i właściciele firm wciąż – zwłaszcza w kryzysie, zwłaszcza
w stresie – uciekają się do starych, wypróbowanych, nieskutecznych metod. Z wiadomym
skutkiem.
Odłóżmy na chwilę na bok zawiłości teorii decyzji, sposobów inwestowania i sztuczek
marketingu. Zamiast tego wyobraźmy sobie, że los postawił przed nami trudne wyzwanie:
wraz z zespołem wybranych przez siebie ludzi musimy przewędrować w poprzek…
Grenlandię. Na co przede wszystkim postawimy?
Wiemy to bez zastanowienia: na zbudowanie grupy ludzi silnych, sprawnych, połączonych
więzami przyjaźni i lojalności, pomysłowych w kłopotach, wytrwałych w codziennym
trudzie, wyposażonych w jak najlepszy sprzęt. Któż odważyłby się brać do takiego zadanie
kogoś, kto zgodził się wędrować za mizerną pensję, kto nie jest godny zaufania, kto nie
umie sam podjąć inicjatywy, gdy szef spuści go z oka? Któż dobrowolnie zrezygnowałby z
butów, sań i nart najwyższej jakości?
Aby odnieść sukces w długotrwałym przedsięwzięciu biznesowym, musimy więc przede
wszystkim postawić na ludzi, na współpracowników, i na sprzęt: skuteczne i sprawne
procedury, dzięki którym świetni ludzie będą mogli świetnie realizować cele firmy, które
będą też zgodne z ich własnymi celami.
Dzięki kryzysowi i tak zmuszeni jesteśmy działać inaczej niż dotąd, więc miraż szybkich,
krótkotrwałych zysków osiąganych kosztem rezygnacji z niezbędnych, długofalowych
inwestycji w ludzi i w metody pracy nie odwiedzie nas – jak bywało wcześniej – od realizacji
zmian.
Uczono nas, że najważniejszy jest klient. To w jakimś sensie prawda, tylko jak oczekiwać, że
zadowolenie potrafią klientowi zapewnić niezadowoleni pracownicy? Nie ma takiej
możliwości. Na przykład, ważna jest kreatywność w pracy, ale kreatywni pracownicy w
niezdrowej kulturze organizacyjnej będą przede wszystkim kreatywnie kombinować, jak
urwać z nielubianej firmy coś dla siebie, a nie, jak zadowolić klienta, jak zwiększyć obroty i
zysk.
Ważna jest umiejętność obsługi klienta, radzenia sobie ze stresem, ale na cóż zdadzą się
najlepsze nawet interpersonalne umiejętności pracowników, jeśli przychodzi im pracować
w sztywnych, bezmyślnych procedurach albo sprzedawać produkt niewygodny, zawodny i
niepraktyczny?
Page 2 of 4
Nareszcie kryzys!
Wykorzystać kryzys
Wykorzystując kryzys, jadąc na grzbiecie jego potężnej i niebezpiecznej fali, inwestujmy w
ludzi, w ich zadowolenie, umiejętności, motywację, kreatywność, w ich zdolność do
komunikacji, empatii i asertywności. Kryzys jest znakomitą porą – skoro i tak niektórzy nie
mają tyle pracy, co na szczycie koniunktury – aby zdiagnozować organizacyjną kulturę
swojej firmy i rozważyć, jak ją przekształcić, by stała się w przyszłości pomocą, a nie
zawadą, do osiągania sukcesu w biznesie.
Kryzys jest wyśmienitą okazją, aby zbadać profile osobowe i predyspozycje zawodowe
swoich współpracowników i być może przeorganizować pracę tak, aby każdy miał w niej
szansę jak najlepiej się rozwijać, znajdować zadowolenie i odnosić sukcesy.
Dla najlepszych pora zmniejszonego zapotrzebowania na usługi lub produkty to nie okres
nerwowego oczekiwania, lecz gorączkowej pracy, jak udoskonalić procedury, jak zwiększyć
precyzję i jakość dostaw, jak zlikwidować zbędne koszty ponoszone skutkiem chaotycznej
pracy, jak osiągnąć wyższą jakość. Profesor Hermann Simon mówi, że „taktyka cięcia cen to
iluzja, ślepa uliczka. Zapominamy, że zysk generują trzy zmienne: cena, ilość i koszt”. Cena
zaś zależy od korzyści, jaką nasz produkt daje klientom. Tnąc cenę nie zachęcimy klienta do
kupienia produktu, który nie zaspokaja jego potrzeb. Umiejętne rozpoznanie potrzeb
klienta, możliwe dzięki inteligentnym społecznie, mającym wewnętrzną motywację
sprzedawcom, to klucz do powodzenia. Drugim kluczem jest proces, pozwalający
dostarczyć, bez ponoszenia zbędnych kosztów, niezawodny produkt czy usługę, której
oczekuje klient.
Kryzys to najlepszy czas
Kryzys, to najlepszy czas, darowany nam przez kapryśnych bogów koniunktury, aby
porzucić złe nawyki, niesprawną organizację i toksyczną kulturę organizacyjną. To pora,
aby inwestować w szkolenia i w treningi, w nowe umiejętności i nowe procedury, dzięki
którym poradzimy sobie z kolejnymi wyzwaniami – wyzwaniami fali powracającej
koniunktury.
Uczestnicy projektów informatycznych – zarówno informatycy realizujący produkt, jak i
zleceniodawcy, posługujący się nim dla zwiększenia swojej skuteczności biznesowej – są
jedną z grup, do których powyższy tekst odnosi się w szczególności. Inne branże wdrożyły
systematyczne udoskonalanie procesów i procedur już ponad czterdzieści lat temu – branża
informatyczna wciąż bardziej zainteresowana jest naprawianiem defektów w gotowym
oprogramowaniu niż identyfikowaniem i usuwaniem przyczyn powstawania tych defektów.
Page 3 of 4
Nareszcie kryzys!
Na kursach doskonalenia miękkich umiejętności biznesowych spotyka się najrozmaitsze
osoby: sprzedawców, menedżerów, właścicieli firm, pracowników obsługi klienta, ale ze
świecą można tam szukać uczestników projektów informatycznych.
Oferujemy szkolenia i doradztwo, pozwalające nauczyć się, jak sprawniej i skuteczniej
testować, budować wymagania, zarządzać jakością, korzystać z narzędzi, udoskonalać
procedury.
Oferujemy unikalne treningi miękkich umiejętności biznesowych, dostosowane do potrzeb
uczestników oraz interesariuszy projektów informatycznych, tak, aby realizować projekty
skuteczniej i sprawniej, aby unikać opóźnień, aby realizować oczekiwania klientów, aby
unikać dręczących projekty nieporozumień między biznesem a działem IT, między analitykami
a projektantami, między projektantami a programistami, między programistami a
testerami.
Bogdan Bereza, [email protected], © www.victo.eu
Page 4 of 4

Podobne dokumenty