Beryl ma dom - Pogotowie dla Zwierząt

Transkrypt

Beryl ma dom - Pogotowie dla Zwierząt
Beryl ma dom
Wpisany przez Beata Maciejewska
Kilkanaście tygodni temu poszukiwaliśmy właściciela psa znalezionego na ulicach
Trzcianki. Akcja zakończyła się sukcesem. Beryl nie tylko znalazł dom. Prawdopodobnie
po prostu do niego wrócił.
Średniej wielkości, czarny pies od dawna zwracał uwagę mieszkańców Trzcianki. Czasami
karmiła go pracownica sklepu mięsnego. Spośród innych błąkających się ulicami miasta psów,
wyróżniał się... brakiem sierści na znacznym obszarze ciała. Miał liczne rany od desperackiego
drapania się. Ocierał się o chodnik, budynki i wył przy tym z bólu. W takim stanie znaleźli go
członkowie Towarzystwa „Pogotowie dla Zwierząt".
Czyj to pies?
Pies dobrowolnie wsiadł do samochodu wolontariuszki i pozwolił zawieść się do lecznicy. Zupełnie jakby zdawał sobie sprawę, ze potrzebuje pomocy i że my mu tej pomocy udzielimy wspominają członkowie towarzystwa. Okazało się, że zwierzę zarażone jest świerzbem.
Rozpoczęto leczenie i akcję poszukiwania byłego -bądź nowego właściciela. Pies miał obróżkę,
co mogło wskazywać, że należał do kogoś. - Podejrzewaliśmy, że właściciel zwyczajnie go
wyrzucił, gdy pies na skutek choroby zaczął łysieć – mówi Alicja Kowalska z TPdZ. Po
kilkunastu dniach, gdy świąd ustał i skóra zaczęła się goić, pies stał się bardzo radosny. - Przez
okres leczenia przebywał w szpitalu dla zwierząt, w specjalnej klatce. Wyprowadzaliśmy go na
zmianę na spacery i mogliśmy zaobserwować, jak z każdym dniem staje się weselszy. Jak
rozsadza go energia, jak cieszy się życiem bez bólu i ciągłego swędzenia. Często mieliśmy
wrażenie, że nam dziękuje - opowiada Jacek Majewski z TPdZ. jedna z mieszkanek Trzcianki,
natrafiając na ogłoszenie, zaczęta przypuszczać, ze może to być jej dawny pies, którego oddała
po przeprowadzce znajomym. Po wizycie w lecznicy, okazało się jednak, ze to nie on. Z
powodu dezynfekcji w szpitalu, pies został przewieziony do schroniska. Wszystko wskazywało
na to, że już tam pozostanie.
Beryl jak kamień
W marcu zeszłego roku rodzina państwa Bieniasz z Trzcianki powiększyła się o szczeniakasuczka mojej mamy urodziła tylko jedno szczenię. Wzięliśmy psiaka do siebie, gdy miał trzy
miesiące. Daliśmy mu na imię Beryl, od nazwy kamienia - wypomina Marta Bieniasz. Beryl
1/2
Beryl ma dom
Wpisany przez Beata Maciejewska
zaginął, gdy miał dziewięć miesięcy. Marta Bieniasz zostawiła go pod Urzędem Pracy. Weszła
tylko na chwilę, ale psa nie było już przed budynkiem. Szukali go przez parę miesięcy. - Maż
zjeździł rowerem cale miasto. Pytaliśmy ludzi, zgłosiliśmy zaginiecie w lecznicy, szukaliśmy go
w schronisku. W końcu straciliśmy nadzieje - opowiada Marta Bieniasz.
Zatoczył koło?
Gdy natrafili na ogłoszenie o, znalezionym na ulicach Trzcianki psie, pomyśleli, że może to
być ich Beryl. Minęło co prawda osiem miesięcy od jego zaginięcia, ale pies ze zdjęcia
przypominał ich zgubę. Rozpoznanie psa utrudniał fakt, że gdy zaginął nie był jeszcze dorosłym
osobnikiem. Jego wygląd mógł się zmienić. - Pojechaliśmy z mężem do schroniska. Pies
siedział w boksie, był smutny. Na nasz widok zaczął szczekać. Powiedziałam do niego, jak
zazwyczaj: cześć Beryl, pamiętasz panią? A on przestał szczekać i żałośnie zawył. Wychodząc
ze schroniska wiedzieliśmy, że bez wzglądu na to czy jest to nasz pies, czy nie i tak go
zabierzemy - opowiada Marta Bieniasz. Rzeczywiście po paru dniach wzięli psa do siebie. Był
jeszcze miejscami wyłysiały i wciąż wymagał leczenia. Nazwali go... Beryl. Do dziś nie mają
pewności czy to ten sam pies. Beryl zaginął w kolczatce, miał białą plamę na szyi i był niższy.
Kolczatkę mógł jednak zdjąć ktoś, kto czasowo go przygarnął. Lekarz weterynarii twierdzi, że po
wyłysieniu spowodowanym świerzbem, biała plamka mogła nie odrosnąć. Oczywiste jest też, że
urósł w ciągu tylu miesięcy. - Za tym, że to Beryl świadczy moja intuicja, która mi to
podpowiada. Także to, że ma podobny pyszczek, że zdawał się rozpoznać, nas w schronisku
oraz że uwielbia podróżować samochodem, zupełnie jak tamten. Zresztą to nieważne, bo i tak
go już nie oddamy -tłumaczy Maria Bieniasz.
Znaczenie
Dziś Beryl ma piękną, zdrową sierść. Jego oczy nabrały łobuzerskiego blasku. Jest bardzo
wdzięczny i oddany. Uwielbia swoją nową panią. Chodzi za nią krok w krok. Kładzie łeb na
kolanach, bo chce być wciąż głaskany. Gdy rodzina wychodzi bez niego, wyskakuje za nimi
przez okno. Gdy rozdzielają się na spacerze w lesie, pies biega od pana do pani i dzieci, jakby
sprawdzał czy nikogo nie zgubił. Trzyma się zawsze blisko rodziny. Początkowo były problemy,
bo Beryl nie przepadał za dziećmi. - Poradziliśmy sobie z tym za pomocą pewnego wybiegu.
Mianowicie dawałam dzieciom różne psie przysmaki, a one częstowały psa. W ten sposób
dzieci zaczęły mu się kojarzyć z czymś przyjemnym i dziś je toleruje - uśmiecha się właścicielka
Beryla. - Historie takie jak ta maja dla nas szczególne znaczenie. Pokazują, że nasze działanie
ma sens, bo Beryl został uratowany. Krzepiące jest też to, że znaleźli się tacy ludzie, jak
państwo Bieniasz, którym zależy na czymś wiecej niż tylko na wygodnym życiu. Takie osoby
stanowią przeciwwagę dla znęcających się nad zwierzętami, z którymi mamy zazwyczaj do
czynienia - komentuje Alicja Kowalska z TPdZ.
2/2