Jak znaleźć brakujące w budżecie 52 mld zł, czyli
Transkrypt
Jak znaleźć brakujące w budżecie 52 mld zł, czyli
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH Jak znaleźć brakujące w budżecie 52 mld zł, czyli na marginesie wypowiedzi Pani Premier prof. Witold Modzelewski Współtwórca Instytutu Studiów Podatkowych Zapewne wielu przedsiębiorców mogłaby zaszokować wypowiedź Pani Premier (Premierzycy?), że zapowiadane przez opozycję „uszczelnienie systemu podatkowego”, które może przynieść nawet 52 mld zł, musi polegać na masowych kontrolach skarbowych u wszystkich podatników. W retoryce wyborczej liberałów polegającej na „straszeniu PiS-em”, jest to zupełnie „normalna” teza, lecz dla większości (wszystkich?) podatników tego rodzaju strachy nie robią już większego wrażenia. Dlaczego? Bo po jedenastu latach członkostwa w Unii Europejskiej i ośmiu liberalnych rządów dobrze wiemy, że: zdezorganizowany ciągłymi „reformami” aparat skarbowy i celny (np. w tym roku bez sensu połączono organizacyjnie urzędy skarbowe z izbami skarbowymi) jest w stanie „masowo” skontrolować tylko niewielką grupę podatników, zagmatwane i niejasne przepisy, w dodatku „wyjaśnione” w 250 tysiącach interpretacji, tworzą stan, w którym każdy robi co chce, a teraz „wszystkie wątpliwości będą interpretowane na korzyść podatników”, jeżeli mały podatnik będzie siedzieć cicho i „nie podpadnie” jakąś nieakceptowaną przez rządzących wypowiedzią lub działaniem, to może spać spokojnie, bo to czy płaci, czy nie płaci podatków, naprawdę nikogo w rzeczywistości nie obchodzi, „duzi podatnicy” dobrze wiedzą jak zapewnić sobie bezpieczną optymalizację podatkową: trzeba wejść pod parasol dobrze widzianych na salonach firm konsultingowych, które jednocześnie doradzają władzy; tu układ jest jasny – jak opłacisz takiego „doradcę”, możesz spać spokojnie pod warunkiem, że również z tej firmy masz audytora, „bardzo duzi podatnicy”, czyli „tłuste misie” w narracji sienkiewiczowskiej, są pod bezpośrednią ochroną ustawodawcy, bo dla nich są pisane i zmieniane przepisy tak, aby wszystko co robią było lege artis. Kto miałby więc bać się „masowych kontroli”? Typowe bajki o żelaznym wilku (PiS-ie). Oczywiście również dobrze wiemy, że nielicznych da się „przeczołgać” kontrolami, a zwłaszcza zmieniając wstecz interpretację urzędową twierdząc, że „od zawsze” ktoś był podatnikiem; działania te nie przynoszą istotnych efektów fiskalnych, służąc tylko eliminacji z rynku nieporządnych konkurentów. W tych działaniach rządzących nie idzie o pieniądze dla budżetu, bo nie taki jest ich cel. W jaki więc sposób obecna czy przyszła władza może zwiększyć dochody podatkowe? Czy jest skazana na bezsilność, pastwiąc się co najwyżej nad nielicznymi, aby osiągnąć efekt prewencyjny: inni przestraszą się i dobrowolnie zaczną płacić wyższe podatki? Jeżeli chciałaby znaleźć owe 52 mld zł, może to obiektywnie zrobić lecz musi jednak wiedzieć jak, a przede wszystkim chcieć osiągnąć ten cel. A na tej drodze kontrole skarbowe są najmniej ważnym, w dodatku finalnym działaniem w stosunku do tych, którzy nie będą chcieli płacić „po dobroci”. Bo może warto przypomnieć zarówno Pani Premier, jak i jej „eksperckiemu zapleczu”, że w ponad Materia³y prasowe – 2015 1 INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH 90% przypadków podatnicy obliczają i wpłacają podatki sami, a władzę stanowi tylko adres przesyłania ich pieniędzy. Podatki nie są „ściągane” przez aparat skarbowy: on je tylko inkasuje; o tym, że o wpłacie i o jej wielkości decyduje sam podatnik lub płatnik, stosując (lub nie stosując) przepisy prawa. Gdy to prawo, po pierwsze, nie ma luk pozwalających aby nic nie płacić, po drugie, gdy jest szanowane przez podatników, to pieniądze płyną same do budżetu i najlepiej nic nie mieszać. Polski stan rzeczy ma niewiele wspólnego z tym obrazem, bo po przez ostatnie osiem lat wprowadzono setki „nowelizacji optymalizacyjnych”, aby „więcej pieniędzy zostało w kieszeniach podatników” („tłustych misiów”), a o szacunku dla prawa lepiej nic nie mówić. Najgorszy przykład dają tu organy władzy, wydając setki tysięcy interpretacji urzędowych, często nie mających nic wspólnego z treścią interpretowanych przepisów. Stan, który osiągniemy w najbliższej perspektywie, będzie jeszcze gorszy: im przepisy będą bardziej mętne i wewnętrznie sprzeczne (to się da załatwić), tym mniejsze będą dochody budżetowe, bo wątpliwości interpretacyjne („nie dające się usunąć” – co to znaczy?) muszą być interpretowane na korzyść podatników. W przedwyborczym amoku oczywiście nikogo nie obchodzi (wcześniej też nie obchodził) interes publiczny, ale już dobrze wiemy, jak w tej nowej rzeczywistości nic nie płacić do budżetu: wystarczy uchwalić dwa całkowicie sprzeczne ze sobą przepisy, z których jeden będzie „korzystny” a drugi „niekorzystny” dla podatników, a nie tylko „tłuste misie”, lecz wielu innych zwykłych ludzi (przy okazji?), których stać jednak na długotrwałe spory, może już przestać płacić podatki. Warto dodać, że swoją cegiełkę do strat w dochodach budżetowych wniosły również sądy, które wymyśliły wiele dziwnych „interpretacji” (np. że samorządowe jednostki budżetowe nie są podatnikami VAT-u) i dzięki temu można „legalnie” wyciągnąć z budżetu kwoty liczone już w miliardach złotych. W tych działaniach specjalizując się (a jakże) dobrze widziane przez władzę firmy doradcze. Cóż więc zrobić, aby zwiększyć dochody budżetowe? Są tu trzy powszechnie znane przez uczciwych podatników kroki. Należy: przeciąć mieczem Damoklesa wszystkie związki władzy z biznesem podatkowym, usunąć z przepisów wszystkie luki, które legalizują unikanie opodatkowania, uchylić wszystkie interpretacje urzędowe, które często wbrew treści przepisów prawa tworzą „pomoc publiczną” dla ich beneficjentów. Proste? Niekoniecznie, bo status quo ma zbyt wielu obrońców. Oni staną murem za obecną władzą w najbliższych wyborach. Widać to było również w czasie kampanii prezydenckiej, gdzie cały „renomowany” biznes optymalizacyjny mówił, podobnie jak banki, jednym głosem z liberałami. http://biznes.onet.pl/podatki/wiadomosci/jak-znalezc-brakujace-w-budzecie-52-mld-zl-czyli-na-marginesie-wypowiedzi-pani/r9z5x3 Materia³y prasowe – 2015 2