W ostatnim czasie sprawa lustracji w Kościele stała się
Transkrypt
W ostatnim czasie sprawa lustracji w Kościele stała się
CEGŁA autor nieznany Młody odnoszący sukces kierownik jechał sąsiednią ulicą, jadąc odrobinę za szybko swoim nowym Jaguarem. Uważał na dzieciaki wyskakujące zza zaparkowanych samochodów i zwalniał jak tylko mu się wydawało, że coś zobaczył. Auto przejechało, żadne dziecko się nie pojawiło. Zamiast tego, cegła uderzyła w boczne drzwi Jaguara. Dał po hamulcach i zawrócił Jaguara do miejsca, z którego rzucono cegłę. Zezłoszczony wyskoczył z samochodu, złapał najbliższego dzieciaka i pchnął go na zaparkowany samochód krzycząc: „Co to było i kim ty jesteś?.... I co do licha robisz?! To jest nowy samochód, a ta rzucona cegła będzie cię kosztować kupę kasy!!.... Dlaczego to zrobiłeś??”. Młody chłopak bronił się: „Proszę pana... przepraszam, ale nie wiedziałem, co innego mogę zrobić”, błagał. „Rzuciłem cegłą, bo inaczej nikt by się nie zatrzymał...”. Ze łzami spływającymi po twarzy i po brodzie chłopaczek wskazał na miejsce obok zaparkowanego samochodu. „To jest mój brat”, powiedział. „Zjechał z krawężnika i spadł z wózka inwalidzkiego, a ja nie potrafię go podnieść”. Teraz szlochając chłopiec poprosił oszołomionego kierowcę: „Czy mógłby Pan mi pomóc podnieść go na wózek? Jest poraniony i za ciężki dla mnie...”. Poruszony kierowca próbował przełknąć gwałtownie pojawiającą się kluskę w gardle. Szybko podniósł chłopca na wózek, potem wyciągnął chusteczki i oczyścił ranki i przecięcia. „Dziękuję i niech cię Bóg błogosławi”, wdzięczne dziecko odpowiedziało nieznajomemu. Zbyt zszokowany, aby powiedzieć słowo mężczyzna po prostu patrzył, jak chłopiec popychał swojego przywiązanego do wózka brata w kierunku domu... To był długi i wolny spacer z powrotem do Jaguara... Uszkodzenie było bardzo widoczne, ale mężczyzna nigdy nie zajął się naprawieniem uszkodzonych drzwi. Zostawił je w takim stanie, aby przypominały mu wiadomość: „Nie idź przez życie tak szybko, aby ktoś musiał rzucać w ciebie cegłą, by zwrócić na siebie twoją uwagę”. ======================================================================= „Przeczytałam dzieciom dzisiaj, zamiast bajki na dobranoc, kawałek Biblii – o złożeniu do grobu, i potem pilnowaniu grobu, i jak Maria z TO JA, Marią Magdaleną przyszły i zobaczyły głaz odsunięty! No i potem MAMO? zmartwychwstanie, i wątpienie wszystkich, i radość!! i o tym że Tomasz powiedział że uwierzy gdy Go zobaczy, i dotknie ran. I Jezus przyszedł do Tomasza i powiedział żeby dotykał. Wtedy Tomasz jak wszystkiego podotykał, to mówi, że wierzy. A ON mu na to: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Na to Kaj (lat 8): „To znaczy ja, mamo?? To znaczy JA?” Powiedziałam mu, że oczywiście, że on, i w tej błogiej świadomości zasnął”. Iwona ======================================================================= Odpowies. Agnieszka Koteja, [email protected] [0-18/20-125-49] dzialni br. Marek Bartoś, [email protected] [0-12/42-95-664] Któredy ? 4 (16) 2007 LUSTRACJA WE WSPÓLNOCIE BRACI ALBERTYNÓW br. MAREK W ostatnim czasie sprawa lustracji w Kościele stała BARTOŚ się zagadnieniem niezwykle ważnym, wywołującym wieopowiada le kontrowersji, sporów i różnorodnych interpretacji, o fragmencie i to zarówno w relacjach wewnątrzkościelnych jak i w prawdziwej debacie ogólnospołecznej. Kościół stanął przed ko- historii niecznością zmierzenia się ze swoją historią, oczyszcze- wspólnoty nia pamięci, ukazania wszelkich rodzajów postaw i za- Braci w czachowań swoich członków wobec narzuconej narodowi sach PRL-u władzy. Powołano wiele komisji do badań najnowszej historii Kościoła w naszym kraju, których zadaniem jest zbadanie akt IPN dla potrzeb poszczególnych wspólnot (diecezji, zgromadzeń zakonnych i in.). Również w naszym Zgromadzeniu brat starszy, przy akceptacji rady generalnej powołał jednego z braci z wykształceniem historycznym – brata Rafała Siwca, aby przeprowadził badania korzystając z archiwów Instytutu Pamięci Narodowej, dotyczące materiałów związanych z powojenną historią naszej Wspólnoty. Celem tychże badań ma być poznanie przeszłości ostatnich kilkudziesięciu lat Zgromadzenia, kiedy przyszło mu pełnić swoją misję w trudnej, peerelowskiej rzeczywistości. Uzyskane wyniki nie mają służyć w najmniejszym stopniu piętnowaniu poszczególnych osób, gdyby oczywiście stwierdzono obecność przypadków niewłaściwych postaw. Chodzi jedynie o uzyskanie wiedzy, która pozwoli na prawidłową ocenę naszej przeszłości, ukaże trudne i skomplikowane uwarunkowania w jakich przyszło działać Zgromadzeniu, a przede wszystkim ukaże dobro, które mimo tych uwarunkowań niestrudzenie się dokonywało. Wiele o realiach powojennych dziejów albertyńskiej wspólnoty mogą powiedzieć świadkowie tamtych czasów – bracia, którym przyszło realizować swoje powołanie w okresie komunistycznego zniewolenia. Udało mi się uzyskać nieco informacji w rozmowie z dwoma spośród nich: bratem Tadeuszem Święciakiem, byłym kierownikiem Domu Opieki w Bulowicach, a w początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia starszym Zgromadzenia oraz bratem Stanisławem Waśkowskim, który pełnił swoją posługę m. in. w domach w Przemyślu i w Bulowicach. Brat Tadeusz powiedział, że władze PRL celowo tworzyły różnego rodzaju organizacje czy zrzeszenia, które miały uwiarygodniać rzekomo dobre relacje państwa komunistycznego z Kościołem. Istnienie takich organizacji, których członkowie wywodzili się spośród członków Kościoła służyło celom propagandowym. Miało udowodnić, że są oto ludzie i siły w Kościele, którzy chcą i potrafią współpracować z władzami. Natomiast tych, którzy nie chcieli wchodzić w tworzone przez państwo struktury, a tym samym nie byli poddani kontroli władzy, przedstawiano jako elementy ekstremistyczne. Dodam, że instytucje te były oczywiście całkowicie podporządkowane celom wrogo nastawionej do wiary i Kościoła ideologii marksistowskiej. Jedną z takich organizacji, która miała podporządkować ówczesnej władzy posługę, jaką Kościół prowadził w dziedzinie pracy charytatywnej, było powstałe w 1950 r. Zrzeszenie Katolików Caritas. Brat Tadeusz twierdzi, że Zgromadzenia zakonne, w tym nasze Zgromadzenie, pragnąc dalej prowadzić działalność dobroczynną, zmuszone były (prawdopodobnie za zgodą władz kościelnych) włączyć się w struktury kontrolowanego przez państwo zrzeszenia Caritas. Mój rozmówca zapamiętał tylko jedną formę relacji braci ze wspomnianym Zrzeszeniem. Były nią zebrania członków, podczas których omawiano działalność organizacji. Dla władzy ważne było samo istnienie podporządkowanych jej wpływom struktur. Relacja brata Stanisława jest natomiast bardziej osobista i stanowi świadectwo oporu wobec stosowanych wówczas nacisków wobec duchowieństwa. Opowiedział m. in. o dwóch zdarzeniach, których doświadczył po przybyciu do naszych domów opieki, aby podjąć tam prowadzoną przez Zgromadzenie posługę. Otrzymał on na wstępie od kierownictwa placówek dokumenty, które miał wypełnić i podpisać. Brat Stanisław w obu przypadkach zdecydowanie odmówił. Według niego była to deklaracja członkowska w organizacji księży patriotów.1 1 Księża patrioci, duchowni współpracujący z władzą ludową w okresie PRL, którzy mieli za zadanie rozbijanie Kościoła katolickiego od wewnątrz. Ruch zapoczątkowany w 1949 r., kiedy powołano Komisję Księży przy Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Działał szczególnie aktywnie w latach terroru stalinowskiego. Bracia pracujący w domu opieki musieli należeć do Zrzeszenia Katolików Caritas. Prócz tego werbowano dodatkowo do wspomnianego ruchu księży patriotów. Opowiadał dalej, że niektórzy duchowni chcąc otrzymać coś od władz (a nie chodziło tu często o jakieś osobiste korzyści), na przykład pozwolenie czy materiały potrzebne do budowania kościoła lub środki do prowadzenia działalności charytatywnej, wchodzili w tego typu współpracę. Niektórzy duchowni po otrzymaniu tego, czego oczekiwali, zrywali zaraz wszelką współpracę z władzami, uważając swoje postępowanie za swoistą grę prowadzoną ze służbami bezpieczeństwa. Brat Stanisław jednak, jak już wspomniałem, wyraźnie odciął się od propozycji przynależenia do wspomnianego ruchu, mówiąc że udział w nim nie przystoi osobie zakonnej. Opowiadał, że pewnego razu przedstawiciele księży patriotów odwiedzili placówkę, w której przebywał, chcąc się dowiedzieć, czy ktoś nowy ze wspólnoty braci zapisał się do ich ruchu. Brata Stanisława zaintrygował wtedy fakt, że księża ci podczas pobytu w ich domu nie sprawowali Eucharystii, ani nie wykonywali żadnych innych czynności kapłańskich. Pomimo tego, że wiele informacji jakie podał brat Stanisław, ze względu na znaczną odległość czasową od interesujących nas wydarzeń, nie jest dostatecznie precyzyjna (np. czy rzeczywiście organizacją, do której starano się go wciągnąć był ruch księży patriotów czy jakaś inna współpracująca z władzami instytucja) prawdą pozostaje fakt, że mimo namów i nacisków można było odmówić uczestnictwa w jakiejkolwiek formie współpracy z wrogim religii w ogóle – a w szczególności Kościołowi – reżimem. br. Marek Bartoś z archiwum [na szczęście] NIE-albertyńskiego Ukaz Cara Rosji Piotra I z dn. 9.12.1708 r. Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty tak, aby swoim pojmowaniem istoty sprawy nie peszyć przełożonego. Na sali sądowej: – Jestem pewien, że jest pan uczciwym i inteligentnym człowiekiem... – Dziękuję. Gdyby nie obowiązywała mnie przysięga, odwzajemniłbym komplement.