CG Jung - O życiu po śmierci, cz. I

Transkrypt

CG Jung - O życiu po śmierci, cz. I
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
z angielskiego tłumaczył: Sławomir Ryżyk
To, co mam do powiedzenia o życiu wiecznym, czy życiu po śmierci składa się całkowicie ze
wspomnień, wyobrażeń, w których żyłem i z myśli, które mnie frapowały. Te wspomnienia w
pewien sposób leżą też u podstaw moich prac, bo te ostatnie są w gruncie rzeczy tylko
usiłowaniami, wciąż ponawianymi, znalezienia odpowiedzi na kwestię związku pomiędzy tym,
co "tutaj" a tym, co "potem". Jednak nigdy nie pisałem specyficznie o życiu po śmierci, bo wtedy
musiałbym moje przemyślenia dokumentować, a takich możliwości nie miałem. Jak by nie było,
chciałbym moje przemyślenia teraz wyrazić.
Nawet teraz nie mogę uczynić więcej niż opowiadać historie, czyli "mitologizować". Być może
trzeba znaleźć się blisko śmierci, aby uzyskać niezbędną do mówienia o niej swobodę. To nie
znaczy, że sobie życzę, aby istniało życie po życiu. Tak naprawdę wolałbym takich idei nie
upowszechniać. Jakkolwiek, aby oddać rzeczywistości co jej należne, muszę stwierdzić, że
zarówno bez moich życzeń jak i wszelkich zabiegów w tej sprawie, myśli tego rodzaju po prostu
we mnie krążą. Nie potrafię powiedzieć czy te myśli są słuszne czy fałszywe, ale wiem, że je
mam i że mogą być wyrażone, jeśli nie dławię ich z powodu jakichś uprzedzeń. Uprzedzenia
paraliżują i ranią całe zjawisko życia psychicznego. A ja o życiu psychicznym wiem zbyt mało,
aby mieć pewność, że mogę je wydobyć z wiedzy najwyższej. Krytyczny racjonalizm, obok
wielu innych mitycznych koncepcji, wyeliminował ideę życia po życiu. To się mogło zdarzyć
tylko dlatego, że dzisiaj większość ludzi utożsamia siebie prawie wyłącznie z własną
świadomością i wyobrażają sobie, że są tylko tym, co o sobie wiedzą. Wszakże każdy, kto
choćby powierzchownie zapoznał się z psychologią, może dostrzec jak taka wiedza jest
ograniczona. Racjonalizm i doktrynerstwo są chorobą naszych czasów; stwarzają jednak
pozory, że znają wszystkie odpowiedzi. Ale wiele z nich, które nasze ograniczone obecne
spojrzenie wykluczyło jako niemożliwe, zostanie jeszcze odkrytych. Nasze pojmowanie
przestrzeni i czasu ma wartość jedynie przybliżoną i dlatego istnieje szeroki margines
mniejszych i większych odchyleń. Biorąc to wszystko pod uwagę, uważnie wsłuchuję się w
dziwne mity ludzkiej psyche i wnikliwie przyglądam się przeróżnym zdarzeniom, które pojawiają
się w moim życiu. I czynię tak niezależnie od tego, czy odpowiadają moim teoretycznym
postulatom, czy też nie.
1 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
Niestety, mitycznej stronie człowieka poświęca się dzisiaj mało uwagi. Nie wolno mu już więcej
tworzyć bajek. Skutkiem tego wiele rzeczy mu umyka, gdyż ważnym i godnym uznania jest też
mówienie o rzeczach niepojętych. Takie mówienie jest jak opowiadanie o dobrym duchu, gdy
siedzimy przy kominku i palimy fajkę.
Tego, co mity lub opowiadania o życiu po śmierci naprawdę znaczą i co leży u ich podstaw, z
pewnością nie wiemy. Nie potrafimy ocenić czy posiadają jakieś znaczenie poza ich
niezaprzeczalną wartością jako antropomorficzne projekcje. Zamiast tego musimy sobie
wyraźnie uświadomić, że nie istnieje możliwość uzyskania pewności co do rzeczy, które
wykraczają poza naszą zdolność pojmowania.
Nie potrafimy przedstawić sobie innego świata, świata rządzonego przez zupełnie odmienne
prawa. Powodem tego jest fakt, że żyjemy w szczególnym świecie, który przyczynił się do
ukształtowania naszych umysłów i ustanowienia naszych podstawowych uwarunkowań
psychicznych. Jesteśmy ściśle ograniczeni naszą wrodzoną strukturą i dlatego przez swą całą
istotę i myślenie związani z tym naszym światem. Człowiek nastawiony na mity stara się wyjść
poza to co znane, ale umysł naukowy nie może sobie na to pozwolić. Dla intelektu wszelkie
mitologizowanie jest jałową spekulacją. Dla emocji jest to jednak rodzaj uzdrowienia i ważna
aktywność; nadaje ona egzystencji pewnego blasku, którego nie chcielibyśmy osiągać bez niej.
Ponadto brakuje wystarczającego powodu, żebyśmy mieli tego chcieć.
Parapsychologia utrzymuje, że naukowo potwierdzonym dowodem na życie po śmierci jest to,
że rzekomo zmarli się ukazują żywym – bądź to jako duchy bądź poprzez medium – i
przekazują informacje, które podobno tylko im mogą być wiadome. Jednak pomimo istnienia
nieźle udokumentowanych przypadków tego rodzaju, pozostaje pytanie, czy ten duch lub głos
pochodzi od osoby zmarłej czy jest tylko psychiczną projekcją. Kolejne pytanie to, czy rzeczy,
2 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
które zostały wypowiedziane faktycznie pochodzą od zmarłego czy może z wiedzy jaka może
być obecna w tzw. “zbiorowej nieświadomości”.
Odkładając na bok racjonalne argumenty przeciwko posiadaniu pewności w tych sprawach, nie
powinniśmy zapominać, że dla większości ludzi przyjęcie założenia, iż po ich doczesnej
egzystencji będzie jakaś jej kontynuacja, to naprawdę niełatwe wyzwanie. Żyją rozsądniej, lepiej
się czują i odczuwają większy spokój. Ktoś ma do dyspozycji wieki, a ktoś inny niewyobrażalny
okres czasu. Jaki więc jest sens tej szalonej gorączki?
Takie rozumowanie nie dotyczy jednak wszystkich. Istnieją ludzie, którzy nie odczuwają
pragnienia nieśmiertelności i wzdragają się na myśl o siedzeniu na obłoku i grania na harfie
przez dziesięć tysięcy lat! Jest też dość niewielu takich, którzy są tak udręczeni przez życie albo
są tak zdegustowani swoim własnym istnieniem, że preferują całkowite ustanie jego trwania.
Jednak w większości przypadków kwestia nieśmiertelności jest tak istotna i nie możliwa do
zlekceważenia, że należy podjąć wysiłki, aby sformułować o niej jakiś pogląd.
Ale jak?
Moja hipoteza jest następująca. Możemy do tego dochodzić z pomocą wskazówek
przesyłanych nam z nieświadomości – np. w snach. Zwykle te wskazówki bagatelizujemy, bo
jesteśmy przekonani, że na to pytanie nie ma możliwej odpowiedzi. W reakcji na ten zrozumiały
sceptycyzm, proponuję rozważenie następujących kwestii. Jeśli jest coś, czego nie możemy
3 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
poznać, musimy porzucić myśl, że jest to problem intelektualny. Na przykład, nie wiem z jakiego
powodu zaistniał wszechświat i nigdy się tego nie dowiem. Dlatego muszę zarzucić to pytanie
jako problem naukowy czy intelektualny. Jednak, jeśli idea powodu zaistnienia wszechświata
zostanie mi zaoferowana – w snach czy mitycznych tradycjach – powinienem się nad tym
zastanowić. Na podstawie takich wskazówek powinienem nawet zbudować pewną koncepcję,
mimo, że na zawsze pozostanie tylko hipotezą, o której wiem, że nie może być udowodniona.
Każdy człowiek powinien być w stanie powiedzieć, że uczynił wszystko, co w jego mocy, aby
sformułować swój pogląd na życie po śmierci, czy też utworzyć jakieś tego wyobrażenie, nawet,
jeśli by miał przyznać się do porażki w tym względzie. Nie uczynienie tego to poważna strata,
ponieważ to pytanie jest pradawnym dziedzictwem ludzkości, bogatym w sekretne życie
archetypem, który usiłuje wejść w skład naszego indywidualnego życia, aby uczynić je pełnym.
Umysł wyznacza nam zbyt wąskie granice i chce żebyśmy akceptowali tylko to, co znane i
jeszcze z pewnymi ograniczeniami. Umysł chce też, abyśmy żyli wyłącznie w znanych nam
ramach zjawisk i pojęć, tak jakbyśmy posiadali pewność jak daleko rozciąga się fenomen życia.
Tak naprawdę, każdego dnia żyjemy daleko poza granicami naszej świadomości – życie
nieświadome bez naszej wiedzy podąża za nami. Im bardziej dominuje krytyczny rozum, tym
uboższe staje się życie. Ale im bardziej to, co nieuświadomione i co jest mitem umiemy sobie
uświadomić, tym więcej wnosimy do naszego życia. Nadmiernie stawiany na piedestale umysł
ma coś wspólnego z politycznym absolutyzmem – pod ich rządami jednostka jest zubożona.
Nieświadomość pomaga nam komunikując coś lub czyniąc metaforyczne aluzje. Posiada ona
również inne sposoby informowania nas o rzeczach, których zgodnie z wszelką logiką nie da się
poznać. Pomyślmy o zjawiskach synchronicznych, przeczuciach i snach, które się
urzeczywistniają. Przypominam sobie, gdy kiedyś podczas II Wojny Światowej wracałem do
domu z Bollingen. Miałem ze sobą książkę, ale nie mogłem jej czytać, bo kiedy pociąg ruszył,
zawładnął mną nagle obraz kogoś, kto tonął. Było to wspomnienie wypadku, który wydarzył się,
gdy służyłem w wojsku. Przez całą podróż nie mogłem pozbyć się tej wizji. Nawiedziła mnie ona
w tak niezwykły sposób, że pomyślałem: "Co się stało? Czy mógł się tu właśnie zdarzyć
wypadek?"
4 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
Wysiadłem w Erienbach i poszedłem do domu, nadal przytłoczony tym wspomnieniem. Dzieci
mojej drugiej córki były w ogrodzie. Rodzina mieszkała z nami po powrocie do Szwajcarii z
Paryża z powodu działań wojennych. Dzieci stanęły nieruchomo dość zdenerwowane i kiedy
zapytałem: "Co się dzieje?" usłyszałem, że Adrian, wtedy najmłodszy z chłopców, wpadł do
wody koło przystani. Było tam dość głęboko i ponieważ nie umiał pływać prawie się utopił. Jego
starszy brat wyciągnął go z wody. Miało to miejsce dokładnie wtedy, kiedy owładnęła mną ta
myśl w pociągu. Nieświadomość dała mi pewną wskazówkę. Dlaczego więc nie byłaby w stanie
poinformować mnie również o innych rzeczach?
Nieco podobne doświadczenie miałem też przed śmiercią kogoś z rodziny mojej żony. Śniło mi
się, że łóżko mojej żony było głębokim dołem o kamiennych ścianach. Był to grób i niósł
skojarzenia z czasami antycznymi. Następnie usłyszałem głębokie westchnienie, jakby ktoś
oddawał ducha. Postać, która przypominała moją żonę znajdowała się w tym dole i coś
wynosiło ją ku górze. Postać miała na sobie białą szatę z wyhaftowanymi tajemniczymi
czarnymi symbolami. Obudziłem się, przebudziłem żonę i spojrzałem na zegarek. Była trzecia
nad ranem. Sen był tak osobliwy, że najpierw pomyślałem, iż może oznaczać śmierć. O
godzinie siódmej nadeszła wiadomość, kuzyn mojej żony zmarł o trzeciej rano.
Często doświadczamy przeczuć, ale nie możemy rozpoznać czego dotyczą. Kiedyś miałem
sen, w którym byłem na przyjęciu w ogrodzie. Zobaczyłem tam moją siostrę i to mnie bardzo
zaskoczyło, bo kilka lat przedtem umarła. Był tam też nieżyjący już mój przyjaciel. Resztę
zgromadzonych stanowili ludzie nadal żyjący. W pewnej chwili zobaczyłem, że mojej siostrze
towarzyszy dobrze mi znana kobieta. Nawet we śnie wysnułem wniosek, że ta kobieta ma
wkrótce umrzeć. "Jest już naznaczona" -pomyślałem.
We śnie dokładnie wiedziałem, kim ona jest. Wiedziałem też, że mieszka w Bazylei.
5 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
Jednak jak tylko się przebudziłem mimo najlepszych chęci nie byłem w stanie sobie
przypomnieć, kim ona jest. I to w sytuacji, kiedy cały ten sen nadal był żywy w moim umyśle.
Zacząłem wyliczać sobie wszystkich znajomych z Bazylei, aby przekonać się czy w mojej
pamięci nie ukażą się obrazy tych osób. Nic z tego!
Kilka tygodni później otrzymałem wiadomość, że moja przyjaciółka zginęła w wypadku. Od razu
zrozumiałem, że jest osobą, którą widziałem we śnie, ale nie byłem w stanie jej wtedy
rozpoznać. Moje wspomnienie o niej było bardzo wyraziste i obfitujące w szczegóły, gdyż przez
dość długi czas była moją pacjentką, aż do roku poprzedzającego jej zgon. Gdy podejmowałem
trud przypomnienia sobie jej we śnie, właśnie jej obraz był tym, który nie pojawił się w galerii
portretów moich znajomych z Bazylei, mimo, że miała prawo być w niej jedną z pierwszych.
Kiedy ma się takie doświadczenia - a ja opowiem jeszcze o innych z nich — nabywa się
pewnego szacunku dla możliwości i wysublimowanych sztuczek jakie tkwią w nieświadomości.
Należy tylko zachować krytycyzm i być świadomym, że takie przekazy mogą też mieć
znaczenie jedynie subiektywne.
Mogą one być zgodne z rzeczywistością, ale może też tak nie być. Zrozumiałem wszakże, iż
poglądy, które, na podstawie sygnałów z nieświadomości, potrafiłem sformułować były
ogromnie pożyteczne. Nie zamierzam oczywiście pisać książki o objawieniach na ich temat, ale
muszę uznać, że znam “mit”, który zachęca mnie do większego zagłębienia się w cały ten
wymiar. Mity to najwcześniejsza forma nauki. Gdy mówię o tym, co może być po śmierci,
6 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
wypowiadam się zgodnie z pewnym wewnętrznym nakazem i nie mogę zajść w tym dalej niż
tylko opowiedzieć Ci o snach i mitach, które odnoszą się do tego tematu.
Istnieją przesłanki po temu, że przynajmniej część psyche nie podlega prawom przestrzeni i
czasu. Naukowy dowód na to dostarczyły słynne eksperymenty J. B. Rhine'a. Razem z
niezliczonymi przypadkami spontanicznych przeczuć, nieprzestrzennego postrzegania i tym
podobnych – których liczne przykłady z mojego życia przytaczałem – eksperymenty te
dowodzą, że psyche działa niekiedy poza czasoprzestrzennym prawem przyczynowości. To
wskazuje, że nasze pojmowanie przestrzeni i czasu, a wobec tego i związków przyczynowych
pozostaje niepełne. Całościowy obraz świata wymagałby dodania jeszcze jednego wymiaru.
Dopiero wtedy całokształt zjawisk doczekałby się spójnego wyjaśnienia. I dlatego, że go jeszcze
nie ma, racjonaliści utrzymują, że doświadczenia parapsychologiczne nie istnieją – ich
światopogląd zasadza się, bowiem, na sposobie pojmowania owej kwestii. Jeśli takie zjawiska
w ogóle występują, racjonalistyczne wyobrażenie wszechświata staje się bezpodstawne, gdyż
byłoby niekompletne. Wtedy problemem staje się możliwość istnienia inaczej ocenianej i
badanej rzeczywistości, która znajduje się poza znanym światem zjawisk. A jeśli tak, to musimy
stawić czoła faktowi, że nasz świat – ze swoim czasem, przestrzenią i prawem
przyczynowo-skutkowym – odnosi się do innego porządku rzeczy, który znajduje się gdzieś
poza nim i w którym “tutaj i tam”, czy “wcześniej i później” nie mają żadnego znaczenia. Jestem
przekonany, że przynajmniej część naszego psychicznego istnienia odznacza się relatywizmem
przestrzeni i czasu. Ten relatywizm wydaje się wzrastać w stosunku do odległości pomiędzy
świadomością a stanem absolutnej bezczasowości i bezprzestrzeniowości.
Nie tylko moje sny, ale i sny innych osób, pomogły ukształtować, zrewidować czy też
potwierdzić moje poglądy na życie po śmierci. Szczególną wagę przykładam do snu, który miała
moja sześćdziesięcioletnia uczennica na dwa miesiące przed swoją śmiercią. Ona przeszła do
wiecznego życia. Odbywał się wykład na uczelni i wielu przyjaciół tej kobiety siedziało w
pierwszym rzędzie. Utrzymywała się atmosfera oczekiwania. Kobieta ta rozglądała się wokół
wypatrując nauczyciela czy wykładowcy, ale nikogo takiego nie zauważyła. Później stało się
jasnym, że wykładowcą była właśnie ona, ponieważ zaraz po śmierci ludzie muszą zdawać
sprawozdanie ze swoich życiowych doświadczeń. Martwi byli niesłychanie zainteresowani
doświadczeniami życiowymi, które przynieśli ze sobą ludzie zmarli później. Zupełnie tak jakby
czyny i doświadczenia mające miejsca w życiu ziemskim, to jest w czasie i przestrzeni, były
sprawami rozstrzygającymi.
7 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
W każdym przypadku, sen opisuje najbardziej niezwykłe audytorium, którego odpowiednik
trudno znaleźć na ziemi. Ludzie szczególnie zainteresowani ostatecznymi psychologicznymi
skutkami ludzkiego życia, które akurat nie było bardziej znaczące niż wnioski, jakie można było
z niego wysnuć dla naszego sposobu myślenia. Jeśli jednak owe audytorium istniało w stanie
relatywnej bezczasowości, gdzie takie pojęcia jak „koniec”, „zdarzenie” czy „rozwój” traciły
swoje znaczenia to równie dobrze mogło interesować się tym, czego brakowało w kondycji, w
jakiej byli jego uczestnicy.
W czasie, gdy miałem ten sen, owa kobieta bała się śmierci i czyniła wszystko, co możliwe,
żeby odeprzeć każdą myśl o niej. Jednak śmierć to kwestia zawsze i każdego interesująca,
zwłaszcza dla osoby podeszłej już w latach. Pojawia się przed nim kategoryczne pytanie i jest
niejako w obowiązku na nie odpowiedzieć. Aby odpowiedzieć potrzebuje on mieć przyswojony
jakiś mit o śmierci, bo rozum wskazuje mu tylko ciemną otchłań, w której zaczyna się pogrążać.
Mit może jednak stworzyć dla człowieka inne obrazy. Będą to pomocne i ubogacające
wyobrażenia o życiu w krainie zmarłych. Jeśli w nie uwierzy lub przyjmie je z jakąś dozą
zaufania, to będzie w takim samym stopniu słuszność miał jak i jej nie miał, jak ten, kto w te
obrazy kompletnie nie wierzy. Jednak człowiek, który podjął rozpaczliwy marsz ku nicości, a
więc ten, który zawierzył archetypowi, podąża ścieżkami życia i kontynuuje swe życie aż do
chwili śmierci. Oba te typy ludzi pozostają w niepewności, ale jeden żyje w opozycji do
instynktów, a drugi w zgodzie z nimi.
Postaci z nieświadomości również tej pewności nie mają i potrzebują człowieka lub kontaktu ze
świadomością, w celu zdobycia niezbędnego poznania. Gdy rozpocząłem moje prace nad
nieświadomością, w dużym stopniu zainteresowałem się postaciami Salome oraz Eliasza. Z
czasem zniknęły, ale po około dwóch latach pojawiły się ponownie. Ku mojemu ogromnemu
zdumieniu, okazało się, że byli w ogóle niezmienieni – mówili i działali tak, jakby w
międzyczasie nic się nie wydarzyło. A w rzeczywistości, najbardziej niewiarygodne rzeczy
wydarzyły się w moim życiu. Musiałem znów zacząć od początku, powiedzieć im o wszystkim
8 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
co się działo i różne sprawy im wyjaśnić. Wtedy byłem tą sytuacją bardzo zaskoczony. Dopiero
jakiś czas później pojąłem co się wydarzyło: w międzyczasie obie te postaci ponownie
pogrążyły się w odmętach nieświadomości i w sobie samych – równie dobrze mógłbym
stwierdzić, że poza czasem. Pozostali bez kontaktu ze swoim ego i jego zmiennymi
okolicznościami i dlatego nie zdawali sobie sprawy z tego, co działo się w świecie świadomości.
Dość prędko zrozumiałem, że te postaci ze sfery nieświadomości albo często nieodróżnialne od
nich „duchy tych, co odeszli” powinienem w jakiś sposób pouczać, informować. Pierwszy raz
doświadczyłem tego podczas rowerowej wycieczki po Włoszech, którą wraz z przyjacielem
odbyłem w roku 1910. W drodze powrotnej jechaliśmy z Pawii do Arony wzdłuż jeziora
Maggiore , a następnie spędziliśmy tam noc. Mieliśmy zamiar jechać wzdłuż jeziora, a
następnie przez Tessin do Faido, skąd pociągiem mieliśmy pojechać do Zurychu. W Aronie
przyśniło mi się jednak coś, co pokrzyżowało nasze plany.
W swym śnie, znalazłem się w towarzystwie dostojnych duchów minionych wieków.
Towarzyszyło temu uczucie podobne do tego, jakie miałem w roku 1944 w swej wizji
„znamienitych przodków” w świątyni z czarnego kamienia. Rozmowa z nimi przebiegała po
łacinie. Jegomość w długiej kędzierzawej peruce zwrócił się do mnie i zadał trudne pytanie,
którego treści nie byłem w stanie sobie przypomnieć po obudzeniu się. Rozumiałem go, ale nie
znałem łaciny na tyle, aby w tym języku odpowiedzieć. Czułem się tym tak upokorzony, że ta
silna emocja obudziła mnie ze snu.
W momencie przebudzenia przyszła mi na myśl książka, nad którą właśnie pracowałem „Wandlungen und Symbole der Libido” (obecnie wznawianej jako ”Symbole przemiany. Analiza
preludium do schizofrenii”) i miałem tak wielkie poczucie niższości z powodu nieudzielenia
odpowiedzi, że natychmiast wsiadłem do pociągu, aby powrócić do domu i zabrać się znów do
pracy. Nie mogłem sobie pozwolić na kontynuowanie wycieczki rowerowej i stracić kolejne trzy
dni. Musiałem podjąć się pracy, aby znaleźć odpowiedź. Ten sen oraz moją reakcję na niego
9 / 10
C.G. Jung - O życiu po śmierci, cz. I
Napisany przez Sławomir Ryżyk
16 kwietnia 2011
zrozumiałem dopiero kilka lat później. Człowiek w peruce był kimś w rodzaju ducha przodków
czy też ducha zmarłego, który daremnie zadawał mi pytania. Nadal było za wcześnie, jeszcze
tak daleko nie zaszedłem, ale miałem pewne niejasne odczucie, że pisząc moją książkę będę
udzielał odpowiedzi na pytanie, które mi zadano. Było one postawione przez moich duchowych
przodków w nadziei i oczekiwaniu, że zrozumieją coś, czego nie mogli dowiedzieć się żyjąc tu
na ziemi, gdyż odpowiedź musiała wpierw powstać w czasach późniejszych. Jeśli zarówno
pytanie jak i odpowiedź istniały już w wieczności, były tam zawsze, to z mojej strony nie był
konieczny żaden wysiłek i wszystko to mogło zostać odkryte w jakimkolwiek innym stuleciu.
Wydaje się, że w naturze, wszechświecie obecna jest nie mająca granic wiedza, ale może być
przyswojona przez świadomość tylko wtedy, gdy będzie na to odpowiedni czas. Proces ten jest
zapewne podobny do tego, jaki zachodzi w duszy każdego z ludzi: człowiek przez wiele lat
może żyć z jakimś przeczuciem, ale jego sens zrozumie wyraźnie dopiero w pewnym
szczególnym momencie.
Później, gdy napisałem „Siedem kazań dla zmarłych”, tymi, którzy znów zadali mi istotne
pytania byli zmarli. Powrócili – tak przynajmniej twierdzili - „z Jerozolimy, gdzie nie odnaleźli
tego, czego poszukiwali". Wtedy było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdyż zgodnie z
tradycyjnymi wierzeniami zmarli są w posiadaniu ogromnej wiedzy. Ludzie uważają, że zmarli
wiedzą daleko więcej od nas, bo chrześcijańskie nauczanie głosi, że po śmierci „ujrzymy twarzą
w twarz”. Wygląda jednak na to, że dusze zmarłych „wiedzą” jedynie to, co wiedziały w chwili
śmierci i nic poza tym. Stąd ich wyprawy do świata żywych, żeby zapoznać się z wiedzą ludzi.
Często mam odczucie, że stoją bezpośrednio za nami, czekając, aby usłyszeć jaką odpowiedź
damy im, a jaką przeznaczeniu. Wydaje mi się, że w kwestii znajdowania odpowiedzi na swe
pytania, dusze te zależne są od osób żywych. Żywi zaś to ci, którzy ich przeżyli i nadal żyją w
świecie, który podlega zmianom. Wygląda też na to, że wszechwiedza, czy, że tak powiem,
wszechświadomość, nie jest do ich dyspozycji i może napływać wyłącznie do psyche żywych,
do duszy połączonej z ciałem. Zatem umysł żywych zdaje się mieć przewagę nad zmarłymi
przynajmniej w jednej kwestii: zdolności uzyskiwania wyraźnego i rozstrzygającego poznania.
Według mnie, trójwymiarowy świat w czasie i przestrzeni przypomina system współrzędnych –
to, co jest tu podzielone na rzędne i odcięte może pojawić się „tu”, czyli w czasoprzestrzeni,
jako pradawny obraz o wielu aspektach, być może jako rozproszony obłok poznania stanowiący
otoczenie archetypu.
c.d.n.
10 / 10