Zabawa w archeologa
Transkrypt
Zabawa w archeologa
dla wzmocnienia walorów smakowych (!) sosem z pieprzu, ruty, fermentowanych ryb, wina z rodzynek, miodu, odrobiny oliwy, zagęszczonym krochmalem. Przy takim bogactwie użytych składników skromnie wyglądają pulpety nadziewane świeżym tłuszczem bażanta, przy czym za najlepsze według Apicjusza uchodziły pulpeciki z pawia. Poza mięsem, tłuszczem i podrobami z zabitych zwierząt pozyskiwano inne surowce potrzebne w codziennym życiu, jak skóry, wełnę, pióra, kości, ścięgna, jelita i zęby. W skóry można się było ubrać, okryć lub wyścielić nimi legowisko. Wytwarzano z nich rzemienie, żagle, a łódkami z kozich skór przemieszczali się wschodni Słowianie. Kości stanowiły uniwersalny surowiec do produkcji narzędzi, broni, ozdób i innych przedmiotów codziennego użytku. Z kości żurawia wykonywano flety, z poroża jelenia grzebienie popularne w okresie wpływów rzymskich i w średniowieczu, z kości długich koni i bydła - łyżwy. Jedne z najstarszych na terenie ziem polskich znaleziono w Biskupinie, w warstwach kultury łużyckiej. Bardzo intensywnie wykorzystywano też żywe zwierzęta. Używane były do przemieszczania się, pod wierzch i do zaprzęgu. Do zadań tych służyły nie tylko zwierzęta, które kojarzą się nam z lokomocją, ale także wiele innych gatunków. Oprócz konia i osła, jeżdżono na wielbłądach, słoniach, reniferach. W XV w. łosi używano jako wierzchowców w szwedzkiej armii, zaprzęgano je również do sań wojennych kurierów. Do dźwigania ciężarów na grzbiecie używano, oprócz zwierząt wierzchowych, także psów, a w Ameryce Południowej - lam. Spośród funkcji przyżyciowych zwierząt wykorzystywano ich mleczność. Korzy- stano z mleka bydła, kóz, owiec, bawołów, jaków, reniferów, wielbłądów, koni i osłów. Początkowo podbierano mleko młodym oseskom, a później starano się przedłużyć laktację poza okres karmienia młodych. Nie był to prosty proces, uciekano się do stosowania podstępów mających na celu oszukanie karmiących matek. Przywiązywano potomstwo do przednich nóg rodzicielek, a od tyłu podkradano mleko. Gdy cielęta lub jagnięta były już odchowane pokazywano krowie lub owcy pastuszka nakrytego skórą cielęcą i pachnącego krowim zapachem. Oszukana krowa, przekonana, że musi wyżywić potomstwo dawała mleko, z którego korzystał człowiek. W efekcie tej działalności laktacja krów zwiększyła się z 300 do 3000, a nawet 6000 litrów rocznie. Z mleka robiono sery, przesłanki archeologiczne z terenu ziem polskich sugerują ich wytwarzanie już w szóstym tysiącleciu p.n.e. Od późnego paleolitu zwierzęta traktowano też jako ofiary. Mogły być one składane bóstwom lub zmarłym ludziom. Pozostałości zwierzęcych ofiar poświęconych dla bóstw w postaci szkieletów lub resztek po obrzędowych ucztach znajdujemy w miejscach kultu, a także w obrębie nowo powstających konstrukcji - domów, wałów, mostów. Ofiary zwierzęce dla zmarłych - całe szkielety, czasem zwierząt pochowanych bez głów lub same czaszki odkrywamy na cmentarzyskach w grobach ludzkich albo w osobnych jamach. Innym razem trafiamy na spalone szczątki umieszczane wraz ze skremowanymi kośćmi ludzkimi w popielnicach lub wsypywane bezpośrednio do jam grobowych. Ofiary tego typu znane są już od schyłkowego paleolitu, np. na stanowisku BonnOberkastel w Niemczech związanym z kulturą magda- leńską, rozwijającą się około 12 tysięcy lat temu, odkryto grób dwojga ludzi, których na drogę w zaświaty wyposażono w żuchwę psa. Badania archezoologiczne wiele zagadnień wciąż jeszcze przybliżyły nam rolę zwierząt czeka na omówienie. ANNA GRĘZAK w gospodarce i życiu duchoInstytut Archeologii, wym społeczności pradziejoUniwersytet Warszawski wych i średniowiecznych, ale Z mapą i bezpiecznymi narzędziami Zabawa w archeologa O Szkole Archeologii im. Indiany Jonesa opowiadał archeolog dr Tomasz Borkowski. Słuchacze mogli poznać ideę powstania szkoły oraz charakter zajęć prowadzonych w szkole utworzonej przy Muzeum Archeologicznym we Wrocławiu. Archeologia jest nauką zawierającą wiele tajemnic, pozwala na poznanie historii człowieka. Praca archeologa polega właśnie na szukaniu i analizie materiałów znajdujących się w ziemi, na ziemi lub w wodzie, które pomogą w poznaniu naszych dziejów. Taką możliwość już najmłodszym dzieciom daje powstała w 2011 roku Szkoła Archeologii im. Indiany Jonesa we Wrocławiu z dr. Tomaszem Borkowskim na czele. Projekt otwarcia szkoły powstał z chęci rozwijania archeologii oraz przybliżenia dzieciom pracy archeologa. - Smutno mi się robiło, kiedy zaczynając pracę w muzeum musiałem patrzeć na dzieci, które przyklejały nosy i rączki do szyb nie mogąc dotknąć eksponatów - wspomina dr Tomasz Borkowski. - Postanowiłem pozwolić im na doświadczenie tego osobiście. Na początku wycieczki dzieci otrzymują mapę muzeum, która pomoże im później w odnalezieniu piaskownicy będącej jednocześnie stanowiskiem archeologicznym. Uczestnictwo w szkole wiąże się z krótką lekcją o archeologii a także z obejrzeniem muzeum i znajdujących się tam zabytków, eksponatów, obejrzeć można m.in. makietę Muzeum Archeologicznego w Biskupinie. - W pewnym stopniu przymuszam dzieci do obejrzenia wystawy muzeum - śmieje się dr Tomasz Borkowski. - Dzieci zadają miliony pytań, najczęściej padającym py- cia na tym się nie kończą. Jak na prawdziwego archeologa przystało, po wydobyciu zabytku należy sporządzić dokumentację w postaci karty Dr Tomasz Borkowski przedstawił zgromadzonym historię oraz ideę prowadzenia Szkoły Archeologii im. Indiany Jonesa we Wrocławiu fot. Beata Lachowicz taniem jest jednak „Kiedy będziemy kopać?” Zajęcia polegają na zabawie w archeologa. Dzieci mają do dyspozycji bezpieczne narzędzia, m.in. łopatki i pędzelki. Na specjalnie przygotowanym stanowisku mają możliwość poznania pracy archeologów, wykopania zabytków, zakopanych wcześniej przez organizatorów. Dzieci mają możliwość znalezienia m.in. replik monet egzotycznych, toporków, naczyń. Jednak ich zaję- zabytku. W niej dzieci muszą podać m.in. kolor, materiał, z którego wykonany jest przedmiot a także narysować znalezisko, pradawne zwierzę i człowieka. Jako dowód odbycia warsztatów dzieci otrzymują certyfikaty ukończenia szkolenia. Na zakończenie wykładu dr Tomasz Borkowski wspomniał, że szkoła nadal się rozwija i zachęcił zgromadzonych do odwiedzenia jej wraz ze swoimi pociechami. BEATA LACHOWICZ