Ktoś może zachorować na katar
Transkrypt
Ktoś może zachorować na katar
Ktoś może zachorować na katar Mira Wszelaka Autorski przegląd prasy: W mediach na koniec tygodnia trwa wyścig, kto więcej bzdur naplecie. Tylko Palikot odpoczywa, a Gradowi grozi katar i to wcale nie z powodu ostrzeżeń przed nadejściem wielkiego chłodu. Choć jest lato i sezon urlopowy, to są tematy i ludzie, od których prasa nie daje nam odpocząć. Do nich należy P. Piskorski, który niezrażony mizernym poparciem 2 proc. w sondażu Homo Homini dla „Dziennika” twierdzi, „że wszystko idzie zgodnie z planem”. A plan jest taki, że SD ma mieć 20 proc. poparcia. Dlaczego tak skromnie? Przecież kiedy spełnią się przewidywania E. Mistewicza o marginalizacji PiS i wzmocnieniu lewicy, to scenę polityczną opanują ugrupowania, które różni jedynie kosmetyka. Wtedy P. Piskorski będzie miał prawdziwe pole do działania. W grę może wchodzić nawet 80 proc. poparcia. Te dwadzieścia trzeba sobie odpuścić, bo krnąbrni wichrzyciele, którzy nie doceniają monopluralizmu zawsze się znajdą. Kolejnym gwiazdorem mediów jest J. Palikot, który choć na urlopie w głębokiej mazurskiej głuszy za pomocą bloga i zawsze czujnej „Rzeczpospolitej” komunikuje się ze światem. W tekście roi się od silących się na poezję palikotowych wpisów sławiących piękno przyrody, ale są też krótkie relacje mieszkańców, od których letnik odgrodził się alarmami. I tak proboszcz parafii św. Anny w Smolnikach relacjonuje – „ W kościele go nie widuję. Pojawia się czasami w okolicy, gdy na schodach przed kościołem wywiadów dla telewizji udziela. Poza tym z naszym kościołem niewiele ma wspólnego”. Z łam gazet nie znika także P. Farfał. Dziś występuje w „Dzienniku” ze zdjęciem sprzed dziesięciu lat z hitlerowskim pozdrowieniem. Gazeta opatruje je tytułem: „Wychodzą na jaw kolejne fakty obciążające Farfała”. Choć nie pałam do prezesa TVP wielką sympatią, ani nie usprawiedliwiam być może szczeniackich wygłupów, to wciąż razi mnie wyjątkowa asymetria w ocenie totalitaryzmów. Gdyby wystąpił w koszulce z podobizną Lenina lub Che i wymachiwał flagą z sierpem i młotem pewnie media wybaczyłyby mu wszystko. Bohaterem tygodnia ma szansę zostać G. Schetyna człowiek niezwykle zdecydowany. Dowód? Jednego dnia minister skarbu zapowiada, że KGHM pójdzie pod młotek, następnego dnia wicepremier Schetyna, powołując się na zobowiązania w kampanii wyborczej odwołuje te plany… by następnego dnia (w piątek) krytykowany odwołać, to co odwołał i „niczego nie wykluczać”. To się nazywa strategia! Przy okazji opadły ostatnie złudzenia (jeżeli jeszcze ktoś je miał) co do zobowiązań przedwyborczych PO, na które dość niefortunnie powołał się wicepremier. Znamy już losy podatku liniowego, podatku Belki, plany budowy autostrad i wiele innych… Zagrozić G. Schetynie w rankingu może tylko A. Grad, minister skarbu. Chodzi o niejasności przy sprzedaży stoczni i umowy na gaz z Kataru. Minister zapewnia, że obie sprawy nie są ze sobą powiązane. Tymczasem coś tu jednak brzydko pachnie. Za gaz z Kataru mamy zapłacić więcej niż inni, rząd zakupi za ponad 20 mln zł dworek na ambasadę tego kraju, a QInvest i Qatar Islamic Bank, które zakupiły stocznie w Szczecinie i Gdyni (choć są jedynie pośrednikami), nie wpłaciły na czas ustalonej kwoty. Oczywiście, to są tylko luźne, niezwiązane ze sobą informacje… Przecież minister Grad zapewniał, że „majątek upadłych stoczni został sprzedany poważnemu inwestorowi z Kataru”. Tymczasem „Polska” poruszyła niezwykle aktualny zważywszy na aurę temat. Otóż gazeta donosi, że straszenie ociepleniem klimatu jest nieuzasadnione, bo jak przekonuje – „nadciąga wielki chłód”. 24 lipca 2009 16:51