Generuj PDF

Transkrypt

Generuj PDF
Data publikacji : 13.08.2011
Nasiona Wiary
Wyglądała jakby śniła. Twarz nocnej elfki
była zupełnie rozluźniona poza jej ustami,
które były nieco wykrzywione, jakby jej sen
nie należał do najprzyjemniejszych. Jej ciało
było nienaruszone i nie nosiło na sobie
żadnych ran, w przeciwieństwie do innych,
których widziano w ostatnich dniach.
Tyrande Whisperwind przyklękła nad ciałem,
aby lepiej się przyjrzeć. Zakrwawione
wodorosty zdobiły włosy martwej kobiety, od
której unosił się odór morza i powolnego
rozkładu. Martwa od kilku dni. Z pewnością
była ona jedną z pierwszych ofiar kataklizmu,
porwaną przez powódź. Żadna kapłanka
Elune nie była w stanie jej przywrócić.
"Tyrande!" wysoka kapłanka potrząsnęła głową, kiedy głos jednej z jej najbliższych powierniczek, Merende,
wypełnił powietrze. Rozejrzawszy się po wybrzeżu w pobliżu wioski Rut'theran, dostrzegła Merende pocieszającą
młodszą kapłankę, szlochającą w swych śnieżnobiałych szatach. Podchodząc, Tyrande zaczęła rozumieć dlaczego.
Martwe ciało młodej nocnej elfki leżało tuż przed nimi.
Jej siostra, szepnęła po cichu Merende, wskazując na powód smutku kapłanki. Tyrande kiwnęła głową i wykonała
gest, aby odeszły. Kiedy miejsce było już puste, zwróciła swój wzrok ku ciału. Wiedziała, że nie ma już nadziei kończyny były powyginane w makabryczny sposób, a rozległe rany wydarły z ciała całą krew - jednak nocne elfy
nie porzucały swych zmarłych braci i sióstr. Zwłoki zostaną oczyszczone, rany ukryte, a połamane członki
wyprostowane, zanim ponownie powrócą one do ziemi.
Tyrande schyliła się i wytarła błoto z twarzy dziewczyny, szepcząc modlitwy do bogini księżyca, aby ta wzięła pod
opiekę jej duszę i ukoiła ból jej siostry. Spod warstwy piasku wyłoniła się jasno-fioletowa skóra i fale
ciemnoniebieskich włosów. Jej oczy były wciąż otwarte, wpatrzone w zachmurzone niebo. Ta twarzy przypominała
jej tą, którą po raz pierwszy ujrzała tysiące lat temu. Tyrande zacisnęła powieki powstrzymując łzy.
Shandris... tak bardzo chciałabym wiedzieć co z tobą
*
*
*
"Jak daleko byłeś w stanie dotrzeć, Morthis?" zapytał Malfurion Stormrage, wręczając zwiadowcy kubek z gorącym
napojem. Drugi nocny elf z radością wziął duży łyk, po czym przeszedł go dreszcz. Był zupełnie przemoczony po
zakończonym patrolu, jednak odpoczynek musiał poczekać do czasu, aż podzieli się tym czego się dowiedział. Dwaj
druidzi znajdowali się w najwyżej położonych komnatach w Cenarion Enclave.
"Wiatry były straszne. Udało mi się dotrzeć jedynie do Maestra's Post, jednak jego mieszkańcy otrzymali raporty z
Astranaaru i Feralas." Zwiadowca przysiadł na jednej z drewnianych ławek znajdujących się w komnacie,
przyglądając się nerwowo potężnym gałęziom Darnassus.
"Astranaar nie zostało zniszczone?" głos Malfuriona wypełniło poczucie ulgi. Koordynował on patrole zwiadowcze
druidów od wielu dni, jednak połowa z nich, pomimo ogromnych starań, nie była w stanie nawet dotrzeć do stałego
lądu. Pragnęli oni informacji, a wielu obawiało się najgorszego.
"Tak, zostało ono ocalone wraz z Nijel's Point, jednak osady na wybrzeżu nie miały tyle szczęście."
"Co masz na myśli?"
"Darkshore jest niedostępne. Żaden z wysłanych tam druidów nie powrócił," głos druida wypełnił smutek. Zaginęło
wielu spośród jego przyjaciół, "Musiałem lecieć na około, aby nie porwały mnie szalejące huragany."
"Co z Feathermoon Stronghold?" zapytał Malfurion. Kiedy to powiedział, smukła figura Tyrande pojawiła się w
progu komnaty.
"Feathermoon?" Morthis spojrzał na arcydruida, jakby nie był pewien czy ma kontynuować czy też nie. "Zwiadowcy
nie byli w stanie nawiązać kontaktu z nikim. Z oddali widzieli szalejące morze i... nagi." Nagle szepnął widząc
zbliżającą się w ich stronę Tyrande. "... setki nag." Potworne, wężowe istoty często w przeszłości atakowały
Feathermoon Stronghold, jednak nigdy nie słyszano o tak potężnej inwazji.
"Czy widziano kogoś na wyspie? Kogoś kto przeżył?" zapytała nagle wysoka kapłanka.
Zwiadowca potrząsnął głową. "Nikogo." Mina Tyrande była przytłaczająca, a on poczuł ogromny ból, jaki sprawiły
jej te słowa. "Ale niebo spowijała ciemność i mocno padało. Wątpię, żeby generał była..." Zamilkł aby przemyśleć
swe słowa. "Znaczy, Strażnicy w Feathermoon Stronghold są jednymi z najlepszych, Wysoka Kapłanko."
Tyrande westchnęła i położyła swą dłoń na jego ramieniu. "Twa odwaga i wytrwałość przyniosły nam te wieści,
Morthis. Dziękuję ci za to. To pierwszy raz, kiedy usłyszeliśmy wieści ze stałego lądu od czasu tej potwornej tragedii.
O nic więcej nie będę cię teraz prosić. Odpocznij."
Zwiadowca skinął głową i wyszedł zmęczonym krokiem.
Malfurion odwrócił się w stronę swej żony. Jej piękną, niemal wiecznie młodą twarz wypełniały teraz zmartwienie,
strach i ślady ogromnej determinacji, które nauczył się z łatwością rozpoznawać w czasie ich długiej znajomości.
"Było pięć ofiar w Rut'theran," powiedziała. "Żadnej z nich nie mogłam uratować."
"Tyrande..." Malfurion chwycił jej dłonie.
"Muszę po nią wyruszyć, Mal. Shandris jest mi niczym córka." Zamilkła na chwilę. "Być może jedyna córka, jaką
kiedykolwiek będę miała."
Były czasy, kiedy przyszłość nie miała ograniczeń dla nocnych elfów, jednak poświęcenie błogosławieństwa Drzewa
Świata Nordrassil oznaczało koniec tej ery. Konsekwencje śmiertelności były dla nich wciąż niejasne, jednak wielu
czuło ogromny ciężar na swych barkach. Dzieci gwiazd nie były już wieczne.
"Rozumiem, jednak dlaczego teraz? Skąd wiesz, czy los twierdzy nie jest już przesądzony?" zapytał marszcząc brwi
w zatroskaniu.
"Shandris była w moich myślach odkąd to wszystko się zaczęło. Nie mogę ci powiedzieć skąd to wiem, ale jestem
tego pewna."
"Miałaś wizję?" Malfurion wiedział, że w przeszłości bogini księżyca, Elune, zsyłała na Tyrande takie dary.
"Nie, nie tym razem. Elune zdaje się być ostatnio nieobecna. Moje uczucia pochodzą z środka... Matka wie, kiedy jej
dziecko jest zagrożone." Przestała na chwilę widząc sceptyczne spojrzenie Malfuriona. "Nie wszystkie więzi to więzi
krwi, Mal."
"Jednak od początku tej tragedii mówiliśmy naszemu ludowi aby pozostał w Teldrassil - żeby nie szukali swych
bliskich na stałym lądzie, gdzie odnajdą tylko ich ciała."
"Wierzysz zatem, że idę na śmierć?" Jej oczy rozbłysły niczym kawałki lodu.
"Nie," przyznał. Nie można było zaprzeczyć, że wysoka kapłanka była jedną z ulubienic Elune i utalentowaną
wojowniczką. "Jednak ja bym nie opuścił Darnassus w tak trudnych czasach. Wiem, że wcześniej zbyt często byłem
nieobecny - trapi mnie to. Chciałbym, abym był obecny w czasie wznoszenia Teldrassil, kiedy mój brat został
pokonany w Outlandzie..." Westchnął. "Jednak nie mogę zmienić przeszłości. Teraz mogę być tutaj." I chcę mieć
ciebie u mojego boku, chciał dodać, jednak jej spojrzenie uciszyło go.
"Los Illidana to wielka tragedia, Mal. Nic nie mogliśmy zrobić. Jego szaleństwo przejęło nad nim kontrolę" Wciąż
pamiętała jaki był dziwny, kiedy Sargeras wypalił jego oczy tysiące lat temu. "Musimy skierować nasze wysiłki
wobec tych, których możemy uratować... albo będziemy żałować naszych decyzji po raz kolejny."
Odwróciła się i wyszła, a jej perłowa suknia zakręciła się wokół niej, niczym szybko przybierający sztorm.
......................................................................................................................................................................................
.................................
Generał Shandris Feathermoon starała się
zachować równowagę na dachu karczmy, w
który uderzały potężne strumienie deszczu.
Wokół niej znajdowało się tuzin Strażniczek,
a każda z nich była poobijana i posiniaczona,
jednak daleka od poddania się. Uniosła rękę
w znany wszystkim sygnał.
"Salwa!" Łucznicy wypuścili swe strzały w stronę armii nag kłębiącej się pod nimi. Byli zmęczeni: jedynie połowa
pocisków zabiła swe cele, włączając w to Shandris, która przebiła oko syreny. Ta zaczęła się rzucać przez kilka
sekund, zanim jej wężowate ciało pochłonęły ciemne głębiny morze, jednak dziesięć innych nag zajęło jej miejsce.
Istoty znajdowały się w swym środowisku, wodzie, a ich posiłki przybywały szybciej, niż Shandris i jej Strażniczki
były w stanie je zabijać.
"Uwaga," krzyknęła Shandris, kiedy ściana wody uniosła się z rozszalałego morza. Fala uderzyła w słabą fasadę
karczmy, zanurzając panią generał i jej wojska. Strażniczka po jej lewej stronie, Nelara, przyjęła na siebie potężne
uderzenie i ześlizgnęła się z dachu, jednak Shandris ruszyła, aby chwycić jej rękę. Z pewnym wysiłkiem, pani
generał udało się podnieść ją. Spoglądając na dół, dostrzegła że dolny poziom karczmy szybko zalewa woda.
"Musimy wyprowadzić tych, którzy przeżyli i przenieść się na wyższą pozycję," nakazała Shandris. "Ten budynek
może się zapaść w każdym momencie. Nelara, zabierz ich do wieży! Wszyscy po mojej prawej, za nią." Wskazała
połowie Strażniczek. "Większe szansę będziemy miały tam." Nelara skinęła głową i ruszyła na drugą stronę dachu,
po czym zeskoczyła na znajdujący się poniżej balkon. Inni podążyli za nią, a Shandris po raz kolejny dostrzegła w
ich ruchach ogromne zmęczenie.
"A co do reszty z was: wywołamy tutaj takie zamieszanie, że nasi wrogowie nawet nie dostrzegą, że pozostali
opuszczają to miejsce. Ash karath!" krzyknęła generał, unosząc swój łuk i w furii wystrzeliwując kolejne strzały.
Wiedziała, że jej wojska są na skraju wyczerpania. A najmniejsza utrata ich koncentracji oznaczała śmierć
pozostałych.
Ku jej uldze, elfy zebrały się. Chmura strzał spadła na wodę, rozpraszając nagi, które zaczęły syczeć z
rozwścieczenia. Atak najeźdźców zwolnił i wydawało się, że zaczynają się wycofywać. Chwilę później, nie dało się
dostrzec żadnego z nich - jedynie ich cienie czające się tuż pod falami. Shandris rzuciła okiem na tyły karczmy.
Większość wyspy znalazła się już pod wodą, jednak Strażniczki i cywile wciąż zbliżali się do wieży. Kiedy skierowała
swój wzrok ponownie na morze, zdała sobie sprawę z tego, gdzie zniknęły nagi.
Ich wojownicy odnaleźli ogromną muszlę, która pozwoliła na ukrycie się ponad dziesięciu z nich, i korzystali z niej,
aby ukryć się w czasie swego marszu przed gradem strzał. Shandris nakazała swym Strażniczkom wstrzymanie
ostrzału. "Dołączcie do pozostałych. Ja się tym zajmę." Pozostałe nocne elfy wymieniły zdziwione spojrzenia i
zaczęły odchodzić nieco niepewnie. "Do Nelary. Natychmiast!" dodała.
Nie czekając na ich reakcję, Shandris skoczyła z dachu do wody. Nagi zawróciły i ruszyły natychmiast w jej kierunku.
Nie mogła nie wspomnieć o ich przerażającej historii. Arystokratyczni szlachetnie urodzeni, dowodzeni przez
Królową Azsharę, lekkomyślnie przywołali do świata Płonący Legion, który został pokonany przez armię złożoną z
nocnych elfów i innych ras. Po tych wydarzeniach, szlachetnie urodzeni którzy przeżyli, zostali wciągnięci na dno
morza, gdzie zostali przemienieni w szkaradną formę... nagi.
Była wówczas bardzo młoda, jednak Shandris walczyła u boku Tyrande. Nagom nie udało się odzyskać chwały
swych przodków, jednak ona pałała do nich ogromną nienawiścią. Czekała, pozwalając swym wrogom na zbliżenie
się. Zamykając swe oczy, zaczęła szeptać prastarą modlitwę do Elune, a każde słowo przepełnione było wiarą i
pietyzmem, tak jak nauczyła ją Tyrande dawno temu, kiedy podjęła trening na kapłankę bogini księżyca. Wężowe
istoty otoczyły generał nocnych elfów, która słyszała wokół siebie śmiech tych potworów, kiedy zakończyła
recytowanie świętych słów.
Odpowiedź Elune nadeszła szybko. Promienie energii pochłonęły nagi wokół niej. Kiedy ostatnie krzyki wypełnione
agonią ucichły, Shandris przyjrzała się ciałom swych wrogów z satysfakcją.
"Wasza wiara zawsze była słaba, szlachetnie urodzone ścierwa."
Było to ryzykowne, jednak się udało. Mimo, że Shandris nigdy nie czuła się choć w połowie tak potężna jak jej
mentorka, Tyrande była zadowolona z jej postępów w świątyni. Jej trening dał jej znacznie większe moce, niż te,
którymi dysponowały inne Strażniki. Jednak modlitwa była wyczerpująca: nie można było jej wypowiedzieć bez
poniesienia ogromnego kosztu.
Walcząc z falami, Shandris płynęła w stronę brzegu, aż jej nogi zaczęły uderzać w grunt, wówczas zaczęła kierować
się do uciekających cywilów i Strażniczek. Coś było nie tak; nie ruszyli się do przodu od czasu kiedy widziała grupę
po raz ostatni. Kiedy zbliżyła się, dostrzegła Nelarę i jej kompanów zmagających się ze znaczną grupą myrmidonów.
Mieszkańcy Feathermoon w panice obiegli ją - każdy z nich doskonale znany i bliski jej sercu.
Badacz Quintis Jonespyre ruszył przed wszystkimi w stronę przerwy, którą dostrzegł w grupie. Shandris doskonale
pamiętała długie rozmowy z Quintisem na temat Fandrala Staghelma. Oboje mieli nadzieję, że Tyrande wystosuje
formalną reprymendę w związku z jego dziwnymi działaniami, jednak wysoka kapłanka przypomniała im, że
Cenarion Circle działa poza jej władzą. Quintis był wystarczająco bystry, aby jako pierwszy dostrzec mrok czający
się w Staghelmie, i wystarczająco bystry, aby wiedzieć że będzie bezpieczny w twierdzy Shandris.
Jednak teraz nic nie mogło uratować Quintisa. Przywódca myrmidonów dostrzegł biegnącego nocnego elfa i uniósł
swą broń. Shandris krzyknęła, aby ostrzec Quintisa, jednak kiedy ten uniósł wzrok, trójząb nagi wbił się w jego
plecy. Spoglądał na nią w bezradnej niepewności, po czym upadł, a jego krew powoli rozpłynęła się w wodzie.
*
*
*
Światło poranka skrywało się za zachmurzonym niebem, jednak mieszkańcy Darnassus ruszyli do swych komnat o
normalnej porze. Może dla niektórych oznaczało to spokój - rutyna w walce z klęską. Dla innych, była to wymówka
dla pozostania z dala od innych, sam na sam ze swą żałobą. Dla Tyrande, była to szansa na ucieczkę.
Wysoka kapłanka rozejrzała się wokół, po czym wyszła ze świątyni, ruszając spokojną drogą znajdującą się na
tyłach wspaniałych budowli w Darnassus. To była nieefektywna ścieżka; jednak bardzo chciała pozostać
niezauważona tego wieczora. Idąc dalej, dotarła wreszcie do domu, który dzieliła ze swym mężem.
Tyrande otworzyła drzwi, a promień światła zatańczył na ciemnej podłodze. Nikogo nie było w środku. Uznała, że
Malfurion wciąż jest w enklawie, dlatego zaczęła pakować się na niebezpieczną podróż, która ją czekała. Chwilę
zajęło Tyrandę przebranie się zw swych świątynnych szat w płytową zbroję, przypominającą te, które nosiły
Strażniczki. Zatrzymała przy sobie jedynie tiarę z symbolem księżyca jako znak jej statusu.
Przeglądając zawartość ogromnej skrzyni, Tyrande wyjęła z niej łuk i strzały, a następnie podniosła pięknie
wykonaną księżycową glewię. Lekkie światło padło na trzy ostrza broni, kiedy zdjęła z niej chroniący ją materiał, i
poczuła że wszystkie błogosławieństwa którymi była ona objęta, były silne jak zawsze. Jeśli raport Morthisa jest
prawdziwy, będzie ich potrzebowała, aby jej misja zakończyła się sukcesem.
Tyrande obróciła się, aby wyjść, kiedy nagle znajomy przedmioty przykuł jej uwagę. Ogromna roślina stała na półce
tuż przed nią, a jej liście w kształcie serc zwisały na długich gałęziach. Znana ona była jako alor'el, lub "liść
kochanków" i mimo, że były one bardzo pospolite tysiące lat temu, kwiaty te wymierały w całym Kalimdorze.
W jakiś sposób Shandris zachowała ten jeden i wręczyła go Tyrande i Malfurionowi w dniu ich ślubu. Rumieniąc się
ze wstydu, przybrana córka Tyrande była zbyt szczęśliwa, aby powiedzieć wszystkim gościom, że według
prastarych lecz niepotwierdzonych legend kaldorei, alor'el kwitł tylko dla pary, która darzyła się idealną miłością.
Oczywiście była pewna, że Malfurion i jego małżonka będą idealnymi kandydatami dla zweryfikowania tego
przesądu. Inni goście wiwatowali i wznosili toasty, jednak kwiat nie wydał z siebie jeszcze żadnego pąka.
Był to jednak prezent, który mogła dać jedynie Shandris. A Tyrande miała nadzieję, że nie był on ostatnim.
......................................................................................................................................................................................
.................................
"Nie pozwolę na to, żebyś zginęła tu dzisiaj.
Przyrzekam." Shandris poprawiła swój uścisk
na nadgarstku Vestii Moonspear, jednak
kapłanka płakała coraz bardziej.
"Latro... on pozostał w tyle! Oh, Elune miej go w swojej opiece. Jego już nie ma; jego nie ma..." Jej płacz wzmagał
się, a Shandris dostrzgła kilku innych mieszkańców krzątających się nerwowo. Każdy z nich walczył z podobnymi
uczuciami, w czasie kiedy starali się opuścić wyspę.
"Twój mąż chciałby żebyś poszła, Vestio. Musisz to zrobić dla niego. Dla każdego, kto oddał tu dziś swoje życie.
Proszę cię." Shandris spojrzała na przerażoną nocną elfkę. Czuła jak wieża zaczyna się kołysać, co oznaczało, że nie
pozostało im wiele czasu.
Ku jej uldze, Vestia pohamowała swój smutek i pozwoliła Shandris doprowadzić się do hipogryfa. Ciemne pióra
latającej istoty nabrały niemal czarnego koloru od deszczu, jednak jej wzrok pozostawał bystry i czujny.
"Zabierz ją na stały ląd. Uważaj na wiatry," ostrzegła Shandris. Żaden zwykły ptak nie byłby w stanie latać w czasie
tak koszmarnej pogody, jednak szlachetna istota znajdująca się przed nią miała szansę.
Vestia i hipogryf zniknęli w gęstych chmurach, a Nelara wbiegła na rampę krzycząc. "Generale! Potrzebna jesteś na
dole: nagi próbują się wedrzeć do wieży!"
"Zabierz pozostałych na stały ląd, Nelara. Jest tutaj wystarczająco dużo hipogryfów dla ciebie i większości
Strażniczek. Zażądaj jak najszybciej wsparcia z Thalanaaru."
Nelara odwróciła się ku jej zaskoczeniu. "Ja nigdzie się nie wybieram. Nawet ty nie będziesz w stanie pokonać tych
wszystkich nag bez pomocy..."
"Wykonałaś swą misję, Strażniczko," odpowiedziała Shandris. "Twój rozkaz to ucieczka."
"Nawet nie rozważysz tego?" Nelara opuściła swą głowę, a Shandris dostrzegła pojedynczą łzę, która wraz z
kroplami deszczu spłynęła po jej policzku.
"Ktoś niegdyś ocalił moje życie, kiedy uważałam, że wszystko zostało stracone," powiedziała powoli generał. "
Byłoby dla mnie największym zaszczytem móc przekazać ten wielki dar innej osobie." Zaczęła schodzić w dół
rampy w stronę odgłosów walki. "Ande'thoras-ethil, Nelara."
"Przyślę po ciebie hipogryfa jak tylko tam dotrzemy!" krzyknęła. "Czekaj na szczycie wieży!"
Z trudem przyszło Shandris nie powiedzenie młodszej Strażniczce o tym, że plan ten był niemożliwy do
zrealizowania, jednak po chwili usłyszała jak Nelara przywołuje pozostałe hipogryfy.
Po wydaniu ostatnich rozkazów, Shandris rzuciła się w wir walki, który objął dolną część wieży. Wąski budynek
stanowił naturalne zwężenie, dzięki któremu ledwie garstka Strażniczek była w stanie go obronić poprzez
zabarykadowanie jednej części wejścia i zasypywanie strzałami nag nadchodzących z drugiej strony.
Shandris chwyciła swój łuk i zaczęła strzelać w spokojnym, wyćwiczonym rytmie. "Wystarczy, Strażniczki. Udajcie
się do najwyższej komnaty; czekają tam na was hipogryfy."
Pozostałe nocne elfy były zbyt zmęczone i ranne aby kwestionować jej rozkazy. Shandris ogarnął wielki ból, kiedy
dostrzegła, że niektóre Strażniczki zostały pokonane, a ich ciała bezwładnie leżały na podłodze. Jeden po drugim,
nocne elfy zaczęły opuszczać front, pozostawiając za sobą krwisty ślad. Jednak widok każdego z nich wypełniał
Shandris nową siłą. Teraz jej strzały ratowały życie: każda zabita naga dawała kilka sekund spokoju uciekającym
mieszkańcom Feathermoon Stronghold.
Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że obrona wieży nie może trwać wiecznie. Ataki nag przełamywały barykadę,
a zaklęcia syren błyskały jaskrawym światłem w stronę Shandris. Generał wypowiedziała przysięgę kaldorei i
osłoniła swą twarz, kiedy bariera została roztrzaskana, a fragmenty drewna poszybowały przez cały pokój. Kiedy
opuściła rękę, stała przed nią syrena, u której boków pojawiła się para potężnych myrmidonów. Wspaniały strój,
symbol jej statusu, lekko połyskiwał w świetle. Coraz więcej nag pojawiło się za nimi.
"Ty musisz być generałem. Służę lady Szenastrze," zaintonowała. "To zaszczyt."
Shandris umocniła swój uścisk na łuku. "Zobaczymy."
Przywódczyni nag przyjrzała się jej dokładnie. Pomimo łusek, jej zachowanie i maniery były tak doskonałą imitacją
szlachetnie urodzonych, że generał przeszły dreszcze. "To nie musi tak wyglądać. Moja pani upoważniła mnie do
zaoferowania ci warunków zawarcia pokoju."
"Jakie to miłe z jej strony. Czego zatem żąda?"
"Głowy twej pani, fałszywej królowej, Tyrande."
Shandris wypuściła strzałę, która trafiła w twarz przeklętej nagi. Syrena chwyciła się za gardło i zaczęła się rzucać
na boki, plując krwią. Dławiąc się, padła na ziemię.
Shandris chłodno spojrzała na strażników. "Przekażcie to swej pani."
Chwilę później, rzucili się na nią. Shandris chwyciła za swą glewię, z łatwością pozbywając się dwóch pierwszych
myrmidonów, jednak trójząb ugodził ją w ramię i wybił broń z jej dłoni. Kolejne ostrze wbiło się jej bok. Nagi były
wszędzie i była tylko jedna możliwość obrony jaka jej pozostała.
Shandris wezwała Elune, a resztki sił poświęciła na modlitwę, która rozbłysła w niej, jednak po chwili zginęła niczym
zgaszona świeczka.
......................................................................................................................................................................................
.................................
Wiara to początek wszystkiego. To była
pierwsza lekcja jaką zapamiętała jako Siostra
Elune. Tyrande przypomniała sobie surowość
z jaką Wysoka Kapłanka Dejahna przyglądała
się dziewczętom, aby odrzucić te, które
dołączyły do Sióstr tylko ze względu na to, że
ich umiejętności posługiwania się magią były
zbyt słabe. Jeśli twoje umiejętności magiczne
są przeciętne, ale nie potężne, możesz wciąż
zostać magiem. Jeśli twoje umiejętności
posługiwania się igłą i nitką są przeciętne,
ale nie potężne, możesz wciąż zostać
krawcem. Jednak jeśli twoja wiara jest
jedynie przeciętna, a nie potężna, nigdy nie
zostaniesz kapłanką.
Całkiem dziwne było to, że słowa te powróciły do niej, kiedy desperacko starała utrzymać się na hipogryfie. Wiatr
dął jej w twarz, a jej przemoknięte włosy leżały na jej ramionach, jednak jej myśli wciąż były w starej Świątyni Elune
w Suramar, gdzie wpatrywała się w nią sceptyczna Dejahna.
Dlaczego wybrałaś tę ścieżkę, Tyrande Whisperwind?
Ponieważ, powiedziała, chcę chronić innych. Szczególnie tych których kocham. Wysoka kapłanka przyglądała się jej
przez dłuższą chwilę, a Tyrande nigdy nie dowiedziała się, co takiego Dejahna myślała o tych słowach Podejrzewała,
że to krótkie i niesamowicie szczerze zdanie było powodem nominowania jej jako następczynię kapłanki.
Czasami Tyrande zastanawiała się nad decyzją swej poprzedniczki o wyznaczeniu jej na wysoką kapłankę. Jak
diametralnie inne byłoby jej życie gdyby było pozbawione ciężaru przywodzenia nocnym elfom? Czy byłaby
zmuszona do zamordowania Obserwatorek, aby pozyskać wsparcie Illidana w walce z Płonącym Legionem? Czy
musiałaby czekać tysiące lat, aby wreszcie poślubić swego ukochanego? Czy jej lud ucierpiałby mniej w czasie
Wojny Prastarych, jeśli przewodziłby mu bardziej doświadczony lider?
Dejahna miała rację: wiara była jej jedynym przewodnikiem. Teraz prowadziła ją przez ogromny sztorm, aby
uratować najzdolniejszego generała, jakiego kiedykolwiek znała. Była sama. Jej słowa nie poruszyły Malfuriona,
mimo że była ich bardzo pewna... widocznie wiara faktycznie jest rzadkim darem.
Hipogryf zaskrzeczał, a Tyrande wychyliła się znad jego rogatej głowy. Feralas znajdowało się przed nimi, a wyspa
Sardor była ledwie widoczna przez gęstą mgłę. Gdzieś na dole czekała Shandris. Tyrande musiała wierzyć, że ona
wciąż żyje.
Poklepała hipogryfa po karku, wskazując, że powinien wylądować na południu. Łatwiej było komunikować się w tym
potężnym wietrze dzięki dotykowi, a te istoty doskonale rozumiały ten sposób. Hipogryf ruszył przed siebie i
rozłożył szeroko skrzydła, aby powstrzymać turbulencje. Pomimo jego ogromnych starań, wiatr bawił się nimi,
niemal ciskając ich w paszczę wzburzonego morza. Tyrande przechyliła się na prawą krawędź siodła, mając
nadzieję, że pomoże to hipogryfowi wyprostować lot. Przez chwilę zawiśli w powietrzu niczym liść na wietrze,
jednak wtedy wierzchowiec przesunął się na bok i szybko ruszył w stronę brzegu.
Tyrande załapała go bardzo mocno. "Cóż, to było ryzykowne, jednak efektywne." Hipogryf nastroszył dumnie swe
pióra, kiedy wylądował na skrawku suchego lądu na obrzeżach Feathermoon Stronghold. "Wydaje mi się, że to
właśnie dlatego znaleźliśmy się tutaj razem. Trzymaj się blisko mnie," powiedziała schodząc z wierzchowca i powoli
ruszając w stronę osady.
Morthis nie kłamał. Feathermoon było w tragicznym stanie, budynki rozpadały się i zalewała je woda. Nagi były
wszędzie, przeszukując ruiny i patrolując wybrzeże, jakby spodziewały się wkrótce nadejścia posiłków. W jakiś
sposób w tym deszczu i wietrze przeoczyli jej przybycie z południa. A może pojedynczy nocny elf nie był dla nich
wystarczającym powodem do podjęcia działań.
Pomyślała, że Shandris mogła opuścić wyspę tuż przed inwazją, jednak nie mogła być tego pewna do czasu
zakończenia tych poszukiwań. Jej obawa o los Shandris sprawiła, że powrócił obraz martwej dziewczyny z wybrzeża
przy Rut'theran. Tyrande szła naprzód, w stronę najbliższego budynku, uważając na liczne patrole. Nie obawiała się
walki, jednak jej misja przebiegłaby znacznie szybciej bez niepotrzebnych starć.
Podłoga skrzypiała pod jej stopami, a woda wpadała przez dziury w dachu, kiedy wkroczyła do zniszczonego domu.
Przyglądając się pomieszczeniu, Tyrande dostrzegła lawendowy kolor koło regału - czubek ucha? Podbiegła mając
nadzieję, że jeszcze nie jest zbyt późno. Regał był przewrócony i udało się jej go przesunąć tylko dzięki solidnemu
kopnięciu. Uniosła ciało nocnego elfa z mętnej wody, która wypełniała budynek.
Szybko rozpoznała tę fryzurę. Latronicus Moonspear, jeden z wojowników, który zmagał się z nagami w
Feathermoon Stronghold. Teraz spoczywał w rękach Elune. Tyrande zamknęła jego oczy i wyszeptała modlitwę dla
zmarłych. Te słowa zbyt często gościły na jej ustach w ostatnich dniach.
W pokoju znajdowało się także ciało Strażniczki, która z pewnością została zabita przez nagę oraz wiele zapasów
zniszczonych przez powódź. Kiedy wyszła, dostrzegła ją grupą zwiadowców wężoludzi. Wysoka kapłana wyciągnęła
przed siebie ręce i wyszeptała kilka słów, posyłając na swych wrogów promienie światła księżyca, zanim ci byli w
stanie ją zaatakować. Nagi padły po jej ataku, a ona ruszyła w stronę karczmy, wypatrując pod powierzchnią wody
jakiś śladów - śladów walki, które mogły doprowadzić ją do Shandris i innych którzy przeżyli atak - jednak powódź
zamieniła wszystko wokół w błoto.
Nad jej głową przemknął cień, a Tyrande uniosła w gotowości swą glewię. Ogromny ptak latał na niebie tuż nad nią.
Zatrzymała się, przyglądając się istocie z niedowierzaniem. Zaczął powoli szybować w dół, a ona rozpoznała te
ciemne pióra i ten błysk w oczach kruka burzy. Ptak wylądował, a po kilku sekundach przybrał formę jej
ukochanego.
"Przepraszam, że kazałem ci czekać." Uśmiechnął się.
"Mal..." Przytuliła go. "Jednak przybyłeś mimo wszystko."
"Walczymy teraz wspólnie. Nasz przyjaciel Broll Bearmantle zajął się za mnie organizowaniem zwiadów druidów, a
twe obowiązki w Darnassus przejęła Merende."
"Dziękuję ci, mój kochany. Feathermoon Stronghold potrzebuje naszej pomocy. Nie byłam w stanie znaleźć nikogo
żywego, a przez tą powódź nie mogę odnaleźć żadnych śladów."
Kiwnął głową. "Być może mogę coś na to poradzić." Arcydruid zamknął oczy i wyciągnął ręce przed siebie nad
zniszczoną ziemię. Podmuchy wiatru zaczął zbierać się wokół Malfuriona, gdy on splótł je razem w potężny cyklon.
Mętna woda zaczęła się cofać, kiedy wiatr wepchnął się z powrotem do morza. Przed nimi ukazał się zniszczony
krajobraz wyspy Sarador, odsłaniając ślad martwych ciał wiodący do wysokiej wieży na północnym wschodzie.
Jednak zaklęcie zwróciło również uwagę nag. Nadeszły ze wszystkich stron zaciekawione tym, co było przyczyną
cofnięcia się wód. Kiedy dostrzegły nocne elfy, wężowate istoty zaczęły krzyczeć, zwołując jeszcze większość ilość
swych wojsk. Przygotowywały się do ataku. Magini nag, Lady Szenastra, pojawiła się w centrum stale
powiększającej się grupy. Po szacunku jaki wzbudzała wśród pozostałych istot, Tyrande mogła z łatwością
wywnioskować, że była ona przywódcą tej armii.
"Wyspa Sardor jest teraz nasza. Przyszłaś tutaj, aby zginąć 'królowo'." wysyczała Szenastra.
"Nie jestem żadną królową," wykrzyknęła Tyrande, "I prędzej zginę niż będę nosić ten tytuł. Co zrobiliście z kaldorei,
którzy mieszkali tutaj?"
"Twoi ludzie śpią teraz wiecznym snem. Nie widzisz ich?" Szenastra wskazała na leżące ciała. "Możesz teraz do nich
dołączyć jeśli chcesz. Moja pani Szallah ucieszyłaby się, gdybyś się zgodziła. Jeśli nie zrobisz tego, będę musiała
zająć się tobą osobiście." Wykonała gest, a grupa myrmidonów ruszyła do przodu.
Tyrande i Malfurion wymienili spojrzenia.
"Jak łatwo ci głupcy zapominają o swej przegranej," wymamrotała wysoka kapłanka przez zaciśnięte zęby.
"Musimy im zatem przypomnieć," powiedział Malfurion. Tyrande szybko kiwnęła głową. Powietrze rozdarła
błyskawica, kiedy arcydruid zaczął przygotowywać swe zaklęcie. Chmury nad wyspą poczerniały jeszcze bardziej.
Szenastra wysyczała rozkaz, a cała armia nag ruszyła w stronę pary nocnych elfów.
Malfurion czekał, aż wszystko będzie gotowe. Kiedy sztorm w pełni się uformował, powoli wzniósł swą ozdobioną
rogami głowę w kierunku nieba, a to zesłało swą zemstę na wojska nag. Błsykawice uderzyły w ziemię - każda z
nich rozwidlała się, paląc tuziny zaskoczonych myrmidonów. Kiedy nagi ginęły w tym chaosie, Tyrande ruszyła w
stronę magini.
Lady Szenastra starała się uciec, jednak wysoka kapłanka przywołała potężny strumień księżycowego ognia tuż
nad nią. Naga zaczęła się rzucać, kiedy dosięgła ją energią, po czym uderzyła w ziemię, a jej błyszczącą biżuterię
pochłonęło błoto.
Tyrande pobiegła do wieży. Wejście było zablokowane przez rumowisko, które wyglądało jakby zostało wzniesione
od środka. Dzięki kilku szybkim uderzeniom glewią, udało jej się przebić.
W środku, Shandris Feathermoon leżała w ogromnej kałuży krwi.
......................................................................................................................................................................................
.................................
Smutek zacisnął gardło Tyrande w czasie
kiedy ruszyła do rannej elfki. Padła na kolana
i zaczęła się modlić, ledwie wypowiadając
słowa w swej ogromnej rozpaczy. "Elune,
proszę cię o to. Ocal ją; błagam... ona jest
moją córką. Wierzyła, że to ja ją uratowałam,
ale to ona uratowała mnie... tak wiele razy.
Moje życie byłoby puste gdyby nie ona." Łzy
popłynęły po jej policzkach, świecąc niczym
spadające gwiazdy.
Malfurion podbiegł do niej od tyłu, jednak początkowo nie dostrzegła ona jego obecności. Chwycił ją za rękę.
Poczuła jak dodaje jej mocy, w czasie kiedy wspólnie starali się uleczyć Shandris.
Patrzyli na nią przez dłuższą chwilę. Ledwie oddychała. Jej rzęsy nagle zatrzepotały i otworzyła oczy. Przechylając
głowę nieco na bok, starała się skupić na kształtach stojących nad nią. "Min'da? An'da?" zapytała, a na jej twarzy
rysowała się dezorientacja.
Tyrande zabrakło słów. Jej łzy pociekły na podłogę. Położyła swą dłoń na ramieniu Shandris i wzięła głęboki oddech.
"Twoi rodzice wciąż są u boku Elune, Shandris. Jednak ty nie, dzięki wsparciu Mala."
"Tyrande wiedziała że jesteś w niebezpieczeństwie. Nie mogła myśleć o niczym innym," dodał Malfurion.
Shandris spojrzała na nich. "Cóż, chyba nie byłam tak daleko od umówionego miejsca." Zaśmiała się, po czym
skrzywiła z bólu. "Wy... wygląda na to, że Elune odpowiedziała na moje modlitwy."
Tyrande spojrzała na Malfuriona. "Wygląda na to, że odpowiedziała na modlitwy nas wszystkich."
*
*
*
Shandris obudziły dźwięki prastarego marszu pogrzebowego. Podnosząc się ostrożnie, wyjrzała przez okno na
centralną część Darnassus. Znajome kanały przyozdabiały świece, a każde małe światło płynące po gładkiej
powierzchni przypominało ogniki tańczące wokół drzew w lesie. Malfurion i Tyrande stali po środku, w czasie kiedy
lud Darnassus i uciekinierzy z Kalimdoru zebrali się wokół nich.
Twarze wielu nocnych elfów wypełniał smutek i łzy. Niektórzy wyglądali, jakby nie zaznali snu od wielu dni.
Shandris znała to uczucie rozpaczy zbyt dobrze. Przyglądając się tłumowi, dostrzegła Vestię stojącą na skraju
zgromadzenia. Stracili tak wielu. Niemal każdy znał kogoś, kto zginął w ostatnich tygodniach.
Trumny zostały wwiezione na rydwanach ciągniętych przez pary szablozębnych kotów. Tyrande zrobiła krok
naprzód, aby po raz ostatni pobłogosławić poległych. Nie było słychać nic, poza ponurą pieśnią kapłanek.
Ten widok był bolesny, jednak nie można było uleczyć tych ran bez wyrzucenia z siebie żalu. Shandris wiedziała, że
jej lud potrzebuje tego, aby stawić czoła wyzwaniom, które czekają na nich w przyszłości. Spojrzała ponownie na
Malfuriona i Tyrande, którzy wspólnie stali naprzeciw fali bólu i rozpaczy. Wysoko nad nimi, chmury przesunęły się,
a cienka struga światła księżyca spłynęła na nich. Elune rozpoznaje swoich, pomyślała Shandris. Nie jesteśmy sami
w tej walce.
Shandris wstała i przeszła przez pokój, aby wziąć kolejną dawkę leczniczych ziół, które przygotował dla niej
Malfurion. Ogromny alor'el, jej prezent ślubny dla zakochanych, strasznie urósł odkąd widziała go po raz ostatni, a
jedna z jego gałęzi zwisała z krawędzi regału. Z ogromnym zachwytem dostrzegła, że jest ona pokryta pąkami,
które wkrótce miały zakwitnąć.
Autor: Grzegorz "Sigmar" Sadziński, Dominik
"BeLial" Misiak
Liczba wyświetleń strony: 9072
Data publikacji : 13.08.2011
Data modyfikacji : 27.10.2011
Tagi:
Pozostałe nowości
Zapowiedź zmian w klasach - Mnich
Legion wkroczył w fazę alfa testów w
czasie których dostępna jest póki co jedynie lokacja startowa łowców demonów, a my przyglądamy się temu, jakich
zmian doczeka się klasa, która stosunkowo niedawno pojawiła się w World of Warcraft. Oto co na najnowszy dodatek
Blizzard przygotował dla mnichów.Data publikacji: 24.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Wojownik
Po krótkiej przerwie wracamy z
tłumaczeniami blogów poświęconych zmianom, jakie pojawią się w klasach w nadchodzącym dodatku do World of
Warcraft. Oto czego powinni spodziewać się wojownicy z Azeroth w LegionieData publikacji: 23.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Szaman
Kolejna zapowiedzieć, która pojawiła
się jakiś czas temu na łamach oficjalnej strony społecznościowej dotyczy szamana. Największe zmiany w przypadku tej
klasy dotknęły totemy oraz system zasobów specjalizacji Elemental oraz EnhancementData publikacji: 16.11.20150
11 urodziny World of Warcraft
World of Warcraft obchodzi już swoje 11
urodziny. Z tej okazji Blizzard przygotował kilka zabawek, które powinny wszystkim przypomnieć sam początek
przygody w świecie Azeroth - w rolach głównych Edwin VanCleef, Hogger, murlok oraz Windfury (w wersji
nadmuchiwanej).Data publikacji: 16.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Rycerz śmierci
Kolejna zapowiedź
opublikowana na łamach oficjalnej strony społecznościowej World of Warcraft poświęcona jest klasie rycerzy śmierci.
Poniżej znajdziecie informacje między innymi o ujednoliceniu wszystkich run oraz nowej umiejętności specjalizacji Blood,
która została zainspirowana Lordem Marrowgarem z Icecrown Citadel.Data publikacji: 15.11.20150
Wszystkie nowości