w dziekanacie - Samorząd Studentów WPiA UW
Transkrypt
w dziekanacie - Samorząd Studentów WPiA UW
DZIEKANAT | USOS | KUŹNIAR | KOŁA NAUKOWE ISSN 1897-4759 LEXU§ Miesięcznik Samorządu Studentów WPiA | nr 7 (11), listopad-grudzień 2008 KULTURA s.31-39 KOŁA NAUKOWE s.24 INFORMACJE USOS s.10 W DZIEKANACIE s.4 - 7 WYBORY NA KONIEC ROKU W roku 2008 ukazało się 7 numerów Lexu§a. Prezentujemy okładki wszystkich tegorocznych numerów. nr 7 (11) nr 4 (8) nr 3 (7) nr 6 (10) nr 5 (9) nr 2 (6) nr 1 (5) SPIS TREŚCI Ojca oszukasz... matkę oszukasz... ale życia nie oszukasz. -Aleksander Jakubowski- Najtrudniej pisać... prawdę. Tak, z pewnością wydawać się to może większości paradoksalne, ale taka jest dziennikarska rzeczywistość. Bezpieczniej jest napisać, że spotkanie koła naukowego w którym uczestniczyło 7 osób „spotkało się z dużym zainteresowaniem ze strony studentów aktywnie podejmujących dyskusję z prelegentem”, niż że „w konferencji uczestniczyło 5 z 15 członków koła, oraz opiekun i prelegent. Po wystąpieniu gościa i jednym pytaniu z sali, prowadzący zamknął spotkanie”. Mniej osób się będzie burzyło, jeśli zostanie napisane „na imprezie panowała gorąca atmosfera rozpalana przez ciepło bliskich ciał wirujących w oszałamiającym rytmie muzyki i grze tańczących świateł”, niż gdyby zostało napisane „zbyt duża ilość sprzedanych biletów spowodowała potworny ścisk, kolejki, zaduch tak, że większość posiadaczy wejściówek musiała się zadowolić dochodzącą zza drzwi muzyką i światłem policyjnych kogutów.”. Można napisać „wybory na WPiA spotkały się jak zwykle z żywiołowym zainteresowaniem studentów nic dziwnego, wszak kampania wyborcza prezentowała mimo swojej małej skali prawdziwie krajowy wymiar, profesjonalne oblicze, merytoryczny fundament”, ale czy fakt, że papier zniesie wszystko może być usprawiedliwieniem dla co najmniej naciąganych ocen? „Dobrze jest się czasem ugryźć w język” - rzekł mi przyjacielską radę swego czasu kolega z Samorządu. W rzeczy samej, stopień pogryzienia języka jest miarą tego, jak daleko odeszło się od zasad, choćby mitycznych, porządnego, bezkompromisowego dziennikarstwa. A może i bardziej patetycznie od Prawdy. „A prawda was wyzwoli” rzecze Ewangelia wg św. Jana (J 8,32). Być może ale z pewnością nie od ostracyzmu grupy czy sankcji za opisywanie rzeczywistości, która jest dla pewnych osób czy kręgów niewygodna. To kwestia wyboru. Jak powiedział trafnie w udzielonym w czerwcu „Lexussowi” wywiadzie prof. Wyrzykowski „życie się składa z wyborów. Każdego wyboru ponosimy konsekwencje.” Każdego. W istocie, zdolność podejmowania odważnych decyzji jest wprost proporcjonalna do twardości pewnej części ciała, mówienie zaś prawdy jest mocno nie polityczne. Co więc może być imperatywem wg którego należy się kierować? „Mówić [ja dodam od siebie: pisać] można wszystko ale twarz ma się jedną” powiedział kiedyś nad wyraz trafnie marszałek Sejmu Marek Borowski. Co by o autorze nie sądzić trafił w samo sedno. Dziennikarz winien więc pisać (a każdy człowiek, zwłaszcza prawnik - postępować) tak, żeby spoglądając w lustro wzbierała się w nim duma a nie ślina do oplucia samego siebie. Myślę, że naprawdę warto. Aleksander Jakubowski Uwaga! KonkursY! KONKURS I Gazeta Lexuss zaprasza do udziału w konkursie w którym nagrodą jest jedno podwójne zaproszenie na spektakl "WON" w Teatrze Syrena, 18 grudnia, godz. 19:00. Aby zdobyć nagrodę, odpowiedzcie na pytanie: "Do jakiego polskiego dramatu nawiązuje scenariusz sztuki "WON"?". Odpowiedzi, w której zawrzyjcie też swój numer telefonu komórkowego, wysyłajcie na adres [email protected] do 15 grudnia. KONKURS II Gazeta Lexuss zaprasza do udziału w konkursie w którym nagrodą są cztery podwójne zaproszenia na spektakl "Pastorałka" w Teatrze Polskim, 19 grudnia, godz. 18:00. Aby zdobyć nagrodę, odpowiedzcie na pytanie: "W którym roku w Teatrze Polskim odbyła się premiera "Pastorałki""?". Odpowiedzi, w której zawrzyjcie też swój numer telefonu komórkowego, wysyłajcie na adres [email protected] do 15 grudnia. {LEXU§ 7/2008} Informacje Dziekanat ..............................................................................................s.4 Dziekanat - sympatyczni(e) niesympatyczni(e).....................................s.6 Felieton - kolejka...................................................................................s.7 USOS ................................................................................................s.10 LLP Erasmus.......................................................................................s.12 Wyniki wyborów...................................................................................s.14 Jak jeść, by nie przejeść zawartości portfela ......................................s.15 Wybory? Dziękuję, innym razem.........................................................s.16 Wybory................................................................................................s.17 The history of Warsaw University Law Faculty ...................................s.17 Sportowcy na prawo, działacze na lewo .............................................s.20 Bilblioteka WPiA .................................................................................s.21 Sprawozdanie z posiedzenia Rady Wydziału .....................................s.23 Od aplikacji do dyplomacji ..................................................................s.30 Wywiad prof. Roman Kuźniar .............................................................................s.8 Maciej Świeściak.................................................................................s.19 Dyskusja Lexu§a Postępowanie honorowe a pojedynki..................................................s.18 Pomiędzy jednostką a wspólnotą........................................................s.19 Osobliwości społecznej sprawiedliwości .............................................s.23 Skodyfikowana etyka? ........................................................................s.29 Reportaż Bitwa o niepodległość pod Przysuchą.................................................s.22 Prawniczych puzzli układania sztuka ..................................................s.40 Koła Naukowe Sapere aude po studencku-polemika “Naukowy ruch”........................s.24 Czy kapitalizm się skończył?...............................................................s.26 KN Common Law, KN “Ius et civitas”...................................................s.27 Spotkanie z PTL .................................................................................s.27 Jeszcze w sprawie ruchu naukowego.................................................s.28 ............................s.28 Model United Nations - studencka szkoła dyplomacji KN Własności Intelektualnej, SSEP - sesja naukowa .........................s.29 Kultura Obiektywny przewodnik kulturalny, Każdy ma swoje kino, PKS .........s.31 Teatr Polski; Święta, święta ................................................................s.32 Zatruty ogień, Max Payne, Tvrbo in viuro ...........................................s.33 X muza wraca na kampus, Rewolucje 1968 .......................................s.34 Cierpienia młodego czytelnika, Henri Cartier Bresson........................s.35 Starówka magicznie, Warszawa .........................................................s.36 Połącz kropki, Waglewscy w stodole...................................................s.37 Mężczyźni na skraju załamania nerwowego, Brakujące ogniwo.........s.38 Nie tylko kodeksy ................................................................................s.38 Komiks ...............................................................................................s.42 Redaktor naczelny: Aleksander Jakubowski Z-ca redaktora naczelnego: Jerzy Bombczyński Sekretarz redakcji: Adam Jasiński Autorzy numeru: Ilona Augustyniak, Łukasz Batory, Marta Klonek, Katarzyna Besińska, Diana Bożek, Anna Bruździńska, Dominika Brzezińska, Monika Bubeła, Łukasz Ciołko, Piotr D. Dąbrowski, Jan Dudzik, Aleksander Jakubowski, Michał Jarczewski, Ewelina Jarosz, Michał Jaskólski, Paulina Kabzińska, Maksymilian Kokoszko, Marcin Kroll, Iwona Krzemińska, Małgorzata Kurowska, Szymon Łajszczak, Jakub Majcherek, Edyta Matysiak, Michał Miąskiewicz, Katarzyna Mikołajczyk, Kinga Mikołajek, Małgorzata Moch, Krzysztof Muciak, Magda Olszewska, Weronika Papucewicz, Jakub Pawliczak, Tomasz Sawczuk, Aleksander Siemiaszko, Marek Skrzetuski, Piotr Sosnowski, Aleksandra Sumlińska, Marcin Szwed, Marta Tomkiewicz, Michał Wawer, Anna Winczakiewicz, Jakub Wiśniewski, Wojciech Wójtowicz Okładka: (fotografia) Michał Wiliński, (opracowanie) Maciej Pleban | Grafiki: Maciej Pleban | Fotografie: Michał Jaskólski, Filip Klimaszewski, Edyta Matysiak, Michał Wiliński, Aldona Wójcik | Komiks: Tomasz Pastuszka Korekta: Krystyna Stec, Łukasz Batory, Piotr Hanusz, Adam Klimowski, Marcin Szwed, Michał Wawer Dział marketingu i promocji: Łukasz Batory, Magda Gutowska, Marta Klonek, Jan Jarosławski, Marta Zadrożna Opracowanie graficzne i DTP: Jerzy Bombczyński, Maciej Bisch Dyżury Redakcji: środa 16:00 - 17:00 - pokój 44 - Collegium Iuridicum I Adres e-mail: [email protected] WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 3 {LEXU§ 7/2008} INFORMACJE DZIEKANAT -Michał Jaskólski- F letus et stridor dentium* Student prawa ma nad sobą nie jedną władzę: jest władza boska, rząd, Jej Magnificencja, Pan Dziekan, USOS wraz z pełnomocnikiem, dziekanat… To, która z nich jest najbezwzględniejsza, najokrutniejsza - pozostawiam już waszej ocenie. Zacznijmy jednak od początku. Gdy dowiedziałem się od naczelnego, że mam udać się (wiem, wiem - udają się tylko policjanci) do dziekanatu zrobić zdjęcia Paniom tam pracującym ogarnęło mnie przerażenie. Konfrontacja brzmiała tylko trochę lepiej niż powiedzenie Darthowi Vaderowi, że w tym sezonie czerń jest nie modna. Raz się jednak żyje. „To jest bezsensu” Weszliśmy do d.CIUW krokiem ministra Kaczmarka udającego się na przesłuchanie Komisji Śledczej, pewni swoich racji i zdający sobie sprawę, że niewiele to znaczy. Szelmowski uśmiech zdradzał zdenerwowanie i niepewność. Przyjęci zostaliśmy chłodno, zaproszono nas na zaplecze. Gdy Edyta tłumaczyła na czym ma polegać reportaż, od razu usłyszeliśmy sprzeciw. Nie było zgody na zdjęcia, Panie nie szczędziły nam też gorzkich słów na temat pytań jakie planowaliśmy im zadać. Wkrótce jednak atmosfera się rozluźniła, zaczęły się żarty, a moja twarz odzyskiwała powoli ludzki kolor. Czas leciał wolno, ale konsekwentnie wraz z jego upływem wszyscy zeszli z oficjalnego „poprawnego politycznie” tonu na nieco bardziej otwarty. Okazało się, że dla nas był to dopiero początek. Mieliśmy poznać ten świat od drugiej strony „szyby”. Student vs. Dziekanat Relacja student-dziekanat nigdy nie należała do najprzyjemniejszych. Obrosła wręcz w mity, niektóre poważne, niektóre śmieszne. Jednym z najbardziej znanych jest to, że dziekanat pracuje codziennie z wyjątkiem poniedziałków, wtorków, czwartków i piątków, oczywiście w weekendy również zamknięty, a w środy wyjątkowo tylko parzyste otwarty. O kolejkach nie wspomnę – dłuższe niż pociąg towarowy PKP Cargo. Problemem jednak nie są kolejki - one zawsze będą za długie, choćby oczekujących było dwoje. Prawdziwy problem zaczyna się w momencie, kiedy student dochodzi do okienka (Panie prosiły żeby używać określenia „stanowisko”) z napiętymi nerwami, przygotowanym zapytaniem (ew. prośbą), a zostaje zmierzony wzrokiem takim jak hydra przypatrywała się Heraklesowi (z myślą „kolejny?”) rozmyślając w jaki okrutny sposób pozbawić go życia... na ułamek sekundy zapada cisza. Zaraz dojdzie do konfrontacji. Zenon Laskowik rozwinął kiedyś skrót SKLEP – Stój Kliencie Lub Ewentualnie Poproś, czy tak jest z dziekanatem? Czy dziekanat naszego wyobrażenia odpowiada prawdzie? A jeśli tak to w jakim stopniu? 4 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS panie z dziekanatu „Im większą masz władzę, tym większą musisz mieć cierpliwość”- Seneka Młodszy Rozciągnijmy ten moment w którym stoimy już przy blacie, powoli siadamy i oczekujemy na znak, że mamy zacząć mówić. Dziekanat Wydziału Prawa i Administracji, obalając już wcześniej przytoczony mit, otwarty jest osiem godzin dziennie, oczywiście tylko w dni robocze, zmęczenie, wieczne utyskiwania i narzekania studentów na pewno nie wpływają pozytywnie na humor dziekano-dawcy, czy może raczej dziekano-dawczyni. Dziekano-biorca zaś nastawiony jest od początku negatywnie, bywa trochę zniecierpliwiony i najchętniej siedziałby w tym momencie w auli „H”, oddając się uciechom życia doczesnego. Zaczyna się konwersacja. Śpieszy się student, śpieszy się Pani na stanowisku - w końcu kolejka. „ Opinie, jako studenci, mamy nie najlepszą dziekanat skarży się, że przychodzimy nie znając regulaminu studiów i zasad studiowania, kłócimy się o kwestie formalne, w przypadku których wątpliwości mogłyby zostać rozwiane lekturą regulaminu. Oczywiście będziemy się tłumaczyć, że regulaminów obecnie jest co najmniej parę i każdy inny dla każdego rocznika, do zagubienia się w ich treści i obowiązywaniu przyznał się sam doktor Kładoczny (kierownik studiów prawo – M.J.). Nie usprawiedliwia nas to jednak całkiem, a nerwy które nas ponoć ponoszą w takich przypadkach są chyba jednak nie uzasadnione. Co innego, z tego co usłyszeliśmy, a co wydało się najgorsze - były to znane i słyszane w dziekanacie ponoć często słowa (podobno, bo wciąż mam nadzieję, że moja dziecięca niewinność krzycząca w głębi mojego serca: to nie może być prawda!, ma racje.): „płacę i wymagam”. Zastanawiam się tylko, czy człowiek wypowiadający takie zdanie poniża bardziej tego do kogo się zwraca, samego siebie, czy wprost swoje studia? Jako komentarz pozwolę sobie sparafrazować zdanie jednej z pracownic dziekanatu, iż to nie są studia prywatne, a studia płatne stanowią możliwość kontynuacji nauki dla tych którzy osiągnęli gorsze wyniki na maturze. Ciężko się z tym zdaniem nie zgodzić, dodam że sam jestem studentem ładnie mówiąc niestacjonarnym, mówiąc wprost wieczorowym i nie czuję się gorszy! Może troszeczkę. Na pocieszenie Panie powiedziały, że mimo wszystkich tych rzeczy: „większość studentów jest w porządku”. Dobre i to. G dy dowiedziałem się od naczelnego, że mam udać się Dziekanat też ma grono Tak, tak to prawda. Chyba czas to sobie wreszcie (wiem, wiem - udają się tylko uświadomić i przestać wmawiać własnej policjanci) do dziekanatu zrobić podświadomości że to co sfrustrowany student napisze na forum, przelewając swoje żale na zdjęcia Paniom tam pracującym klawiaturę, będzie wydrukowane i przeczytane w wielu ogarnęło mnie przerażenie. różnych miejscach na Uniwersytecie (w tym w Konfrontacja brzmiała tylko dziekanacie). Internet może i daje poczucie anonimowości, jednak jest to dość złudne i nie trochę lepiej niż powiedzenie zdziwmy się kiedy sądnego dnia wpadniemy „coś” Darthowi Vaderowi, że w tym załatwić i powita nas chłodne spojrzenie w którym dostrzeżemy identyfikacje gronowego nicka. Problem sezonie czerń jest nie modna. Raz który może się pojawić w takiej sytuacji spoczywa na się jednak żyje. petencie, w końcu to on ma sprawę. INFORMACJE Co jednak pojawia się w Internecie? Różnie różniaście. Muszę upierać się przy swoim, że spotkałem się z niewieloma negatywnymi opiniami dotyczącymi organów administracyjnych Wydziału Prawa i Administracji, a jeśli już się pojawiały to jeśli nie były merytoryczne to chociaż nosiły takie znamiona. Panie jednak zapamiętały inne komentarze, które wyjawiły nam, śmiejąc się z ich absurdalności. Rekordzistą jest zarzut sadzenia pelargonii (chyba w czasie pracy, oczywiście możemy uznać że kiedykolwiek i gdziekolwiek dokonanie takiego czynu jest naganne, ale chyba nie o to chodzi), obok tego pojawiły się standardowo: rozmawianie przez telefon w czasie pracy, ciągłe picie kawy, przerwy dłuższe niż obsługa petentów, poprawianie sobie makijażu i ploteczki. Ciężko cokolwiek o tym wszystkim powiedzieć. Tak naprawdę trzeba by spędzić dzień z każda Panią chodząc za nią krok w krok niczym urzędnicy Biura Ochrony Rządu za Premierem, rejestrować i notować. Być może takie sytuacje miały miejsce, nie oszukujmy się co do tego, ale odważne stwierdzenie iż jest to regułą wydaje się być przesadzone. Niestety pojawiają się opinie bardziej wyraziste - zawierające przekleństwa, oszczerstwa - ale pozostawię to bez komentarza. Student-problem Zazwyczaj, kiedy student opowiada o dziekanacie, przytacza niemiłe doświadczenia. Tak widać już ten świat został stworzony, że nie chwalimy się kolegom i koleżankom jak sprawnie załatwiliśmy sprawę, jak nas miło przyjęto i że nie staliśmy w kolejce. Skupiamy się na negatywach, lubiąc troszkę użalać się nad sobą i demonizować cały świat czyniąc z niego Conradowskie jądro ciemności. „Kłopoty z dziekanatem mają tylko Ci którzy czegoś nie dopięli, lub nie dopełnili formalności”, szkoda że jest to regułą, bez wątpienia utożsamiamy i personalizujemy swoje problemy z administracją studiów, czy choćby USOSem, przelewając żale na konkretne osoby. Bez wątpienia za każdy problem ktoś odpowiada, spytajmy jednak sami siebie - za ile problemów odpowiadamy my sami i w ilu przypadkach jego naprawienie leży w naszych i tylko w naszych rękach. Czas leciał, Edyta wciąż zadawała pytania , kiedy ja rozmawiałem z resztą Pań. Odpowiedzi padały dość szablonowe i poprawne politycznie. Na samym końcu przyszedł czas na Panią Kierownik Sokołowską. Jej przyjazny stosunek do studentów jest powszechnie znany, mieliśmy więc wielkie nadzieje. Spotkał nas swoisty zawód. Pierwsze co rzucało się w oczy to wielkie zmęczenie, może z nutką żalu. Lecz jak to powiedział Robert Lee Frost: „Jeśli będziesz przykładnie pracował osiem godzin dziennie, może ci się kiedyś uda zostać kierownikiem i pracować dwanaście.” Widać że starała się skrócić czas wywiadu i konstruować wypowiedzi tak, żebyśmy byli zadowoleni. Nie byliśmy jednak źli, bardziej nas to przybiło. Dlaczego osoba tak życzliwa studentom była tak oschła w tym momencie ? „ N a koniec tylko chciałbym przytoczyć argumentację jaka padła w czasie odmowy pozowania do pojedynczych zdjęć. Panie bały się że mogą one potem zostać wykorzystane przez studentów w jakiś obraźliwy dla nich sposób. Mam nadzieje że to były puste obawy, jednak jest to zastanawiające. Ważne jest żeby Ci studenci którzy zachowują się poniżej krytyki nie zniszczyli wizerunku nam wszystkim. Będę się upierał, że nie jesteśmy bądź co bądź tacy źli. {LEXU§ 7/2008} „ (...) może warto naprawić stosunki z Paniami z dziekanatu od siebie. Zmieńmy swoje nastawienie, bądźmy przyjaźnie nastawieni jeżeli wypowiemy słowo „dziękuje” świat nam się nie zawali. Zakończenie Nie chciałem, aby ten artykuł stał się formą moralizacji, mam nadzieję, że bardziej skłoni do refleksji, że może warto naprawić stosunki z Paniami z dziekanatu od siebie. Zmieńmy swoje nastawienie, bądźmy przyjaźnie nastawieni - jeżeli wypowiemy słowo „dziękuje” świat nam się nie zawali. Oczywiście Panie biorą za swoją ciężką pracę pieniądze i ich obowiązkiem jest nam pomagać - niemniej jednak „zasady współżycia społecznego” nie powinny być tylko pojęciem kodeksowym. Większość z pracownic dziekanatu ma swoje rodziny, mężów, dzieci (czy wnuki - nie wiem), nie są one oderwane od świata pojawiając się w pracy wprost z „piekielnych czeluści” w związku z tym pamiętajmy: każdy z nas jest tylko człowiekiem, każdy z nas jest trochę prostakiem i każdy z nas popełnia błędy. Jak już musimy - to lepiej psioczyć na USOS-a, on przynajmniej uczuć nie ma (można się wyżyć), a Wydział Matematyki i tak się tym nie przejmuje. Informatycy to twarde sztuki. Na koniec tylko chciałbym przytoczyć argumentację jaka padła w czasie odmowy pozowania do pojedynczych zdjęć. Panie bały się że mogą one potem zostać wykorzystane przez studentów w jakiś obraźliwy dla nich sposób. Mam nadzieje że to były puste obawy, jednak jest to zastanawiające. Ważne jest żeby Ci studenci którzy zachowują się poniżej krytyki nie zniszczyli wizerunku nam wszystkim. Będę się upierał, że nie jesteśmy bądź co bądź tacy źli. *artykuł nie jest obiektywny, ja też jestem studentem. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 5 {LEXU§ 7/2008} INFORMACJE DZIEKANAT „ SYMPATYCZNI(E) - NIESYMPATYCZNI(E) -Edyta Matysiakziekanat. Dla wielu wystarczy tylko to jedno słowo i nic już więcej nie trzeba dodawać. „Dziekanat” mówi za siebie wszystko. Jeszcze człowiek nie zacznie studiów, a już od rodzeństwa, ciotek, wujków, znajomych słyszy legendy o tajemniczym pokoju znajdującym się na każdym wydziale w kraju. Ale czy za tymi drzwiami jest naprawdę aż tak strasznie? Czy rzeczywiście nie da się tam niczego załatwić? A może plotki o niemiłych Paniach, niekończących się kolejkach, nie rozpatrzonych podaniach to zwykłe stereotypy? Aby odpowiedzieć na te pytania postanowiliśmy poznać wszystkich pracowników Dziekanatu Prawa Uniwersytetu Warszawskiego (którym za rozmowę i celne uwagi serdecznie dziękujemy) oraz wysłuchać opinii naszych studentów na temat funkcjonowania naszego dziekanatu. D Wywiad z dziekanatu pracownikami Aby bliżej poznać wszystkich pracowników dziekanatu zadaliśmy im następujące pytania dotyczące: 1) stanowiska pracy 2) opinii na temat studentów WPiA Uniwersytetu Warszawskiego 3) spędzania wolnego czasu i zainteresowań Pani Jolanta Dąbrowska-Bondyra Ad.1. I rok, studia stacjonarne Ad.2. Do tej pory nie miałam żadnych scysji ze studentami naszego wydziału. Uważam zdecydowaną większość z nich za bardzo sympatycznych i kulturalnych młodych ludzi. Ad.3. Wszystkie wolne chwile spędzam ze swoją rodziną. Pani Anna Gajewska Ad.1. I rok, studia niestacjonarne Ad.2. Studenci pierwszego roku, przy stanowisku którego pracuję, nie sprawiają większych problemów. Wręcz przeciwnie, o wszystko się starannie dopytują, starają się na bieżąco rozliczać swoje sprawy w dziekanacie. Mam o nich bardzo dobre zdanie. Ad. 3. Moimi pasjami są turystyka, fitness i basen. Pani Maria Lenarczyk Ad.1. II rok, studia stacjonarne Ad.2. Uważam, że nasi studenci są bardzo sympatyczni i życzliwie nastawieni. Nie miałam do tej pory żadnych problemów, więc nasza współpraca przebiega bez zastrzeżeń. Ad.3. Swój wolny czas przeznaczam na relaks, w szczególności na ćwiczenia i jazdę na rowerze. Przyjemność sprawiają mi również wyjścia do kina czy teatru. Pani Monika Kurkowska Ad. 1. II rok, studia niestacjonarne Ad. 2. Moim zdaniem, wśród studentów zadowoleni są Ci, którzy zachowują się właściwie wobec dziekanatu. Problemy zaś sprawiają głównie te osoby, które zalegają z egzaminami, mają poprawki, nie składają 6 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS podań na czas. Mają one wtedy pretensje wobec osób pracujących w dziekanacie, co niekiedy doprowadza do nieprzyjemnych sytuacji. Ad. 3. Większość swojego wolnego czasu lubię spędzać na seansach kinowych, rozrywkę natomiast mam w dziekanacie. Pani Magdalena Wyciszkiewicz Ad. 1. III rok, studia stacjonarne Ad. 2. Sądzę, że niektórzy studenci są sympatyczni, drudzy trochę mniej. Generalnie, te osoby, które rozliczają wszystko na czas, nie sprawiają większych trudności, współpraca z nimi przebiega bez zarzutu. Zdarzają się czasami przykre sytuacje, ale są to wyjątki. Większość studentów, z którymi się stykam to osoby serdeczne i uprzejme. Ad. 3. Ostatnio nie mam wolnego czasu, ponieważ każdą chwilę poświęcam wychowywaniu swojego małego dziecka. Jeśli jednak znajdzie się moment, który mogę poświęcić dla siebie, lubię sięgnąć po książki historyczne, w szczególności te o tematyce II Wojny Światowej. Pani Paulina Pietrzak Ad. 1. III rok, studia niestacjonarne Ad.2. Zasadniczo nie mam żadnych zastrzeżeń odnośnie codziennych kontaktów ze studentami. Owszem, zdarzają się czasami sytuacje, które nie powinny mieć miejsca, dochodzi wtedy do spięć. Można je ująć w zdaniu „płacę i wymagam” często właśnie taką pozę przyjmują osoby ze studiów niestacjonarnych, kiedy napotykają na swojej drodze trudności. Ad.3. Uwielbiam w wolnych chwilach jeździć na rowerze i chodzić na grzyby. Niestety teraz nie zdarza mi się to zbyt często, gdyż ostatnimi czasy nie mam wiele czasu dla siebie. Pani Izabela Wiśniewska Ad.1. IV rok, studia stacjonarne Ad.2. Uważam ,że studenci, z którymi się stykam na co dzień potrafią być bardzo życzliwi i taktowni, gdy czegoś potrzebują. Są to ogólnie sympatyczne osoby. Ad.3. Wolny czas poświęcam swoim dzieciom i mężowi. Bardzo lubię aktywnie wypoczywać spaceruję, uprawiam jogging, pływam. Pani Grażyna Sadowska Ad. 1. IV rok, studia niestacjonarne Ad.2. Sądzę, że w większości studenci WPiA są serdeczni i mili w kontakcie z drugą osobą. Do rzadkości zaś należą sytuacje, gdy mam styczność z osobami zachowującymi się w sposób nieelegancki. Ad.3. Zdecydowaną większość wolnych chwil poświęcam swojemu dziecku. Pani Małgorzata Matuszewska Ad. 1. V rok, studia stacjonarne Ad. 2. Studenci na V roku studiów są naprawdę bardzo sympatyczni. Jak najbardziej zdarzają się osoby niegrzeczne oraz nietaktowne, które mają pretensje, ale na szczęście są to jedynie wyjątki. Ad. 3. Poza pracą prowadzę normalne życie rodzinne i to właśnie z rodziną spędzam swój wolny czas. Pani Monika Kurkowska Moim zdaniem, wśród studentów zadowoleni są Ci, którzy zachowują się właściwie wobec dziekanatu. Problemy zaś sprawiają głównie te osoby, które zalegają z egzaminami, mają poprawki, nie składają podań na czas. Mają one wtedy pretensje wobec osób pracujących w dziekanacie, co niekiedy doprowadza do nieprzyjemnych sytuacji. Większość swojego wolnego czasu lubię spędzać na seansach kinowych, rozrywkę natomiast mam w dziekanacie. Pani Dorota Otko-Majewska Ad. 1. V rok, studia niestacjonarne Ad. 2. Bardzo lubię studentów, z którymi współpracuję. Osoby studiujące na V roku prawa są kulturalne i uprzejme. Niekiedy przychodzą studenci niedoinformowani i są to osoby przykre, pełne roszczeń wobec pracowników dziekanatu, ale zdarzają się one bardzo rzadko. Ad. 3.Wolne chwile poświęcam swojej rodzinie. Pani Małgorzata Sokołowska Ad.1.Kierownik Dziekanatu Kierunek Prawo, WPiA UW Zajmuję się sprawami archiwalnymi absolwentów Wydziału, studentami przyjeżdżającymi na program "MOST", rekrutacją na studia, studentami z MISH-u oraz bieżącymi sprawami Dziekanatu. Ad.2. Zawsze lubiłam pracować z młodzieżą, stąd też mój długoletni staż pracy, ale obecna młodzież jest coraz trudniejsza, wręcz czasami przyjmuje postawę roszczeniową, więc jestem bardzo ostrożna w opiniach o naszych studentach. Ad. 3. Mój wolny czas poświęcam rodzinie, mam wspaniałych dwóch wnuków. Uwielbiam podróże, na które mam jednak nie wiele czasu. OPINIE STUDENTÓW Oto opinie studentów naszego wydziału na temat funkcjonowania dziekanatu: Łukasz, IV rok „Moim zdaniem dziekanat na naszym wydziale funkcjonuje na bardzo przyzwoitym poziomie. A osiągnięcie zamierzonego celu, z jakim podchodzimy do okienka zależy od naszego podejścia do pań siedzących po drugiej stronie. Spokój i uśmiech w tych trudnych momentach dla studenta okazują się bezcenne”. INFORMACJE {LEXU§ 7/2008} FELIETON KOLEJKA -Maksymilian KokoszkoAnka, II rok “Nasz dziekanat nie funkcjonuje tak, jak powinien. Przygody z lat wcześniejszych wskazują, że wprowadzenie zmian, by usprawnić jego działanie nie byłoby bardzo kłopotliwe, jednak wydaje mi się, że nie ma osoby która chciałaby włożyć wystarczająco dużo wysiłku by to zmienić. Najwyższy czas, żeby studenci przestali stać w ciągnących się kolejkach i czekać, aż ich podanie zostanie „może” przyjęte”. Michał, V rok „Myślę, że dziekanaty wszędzie są takie same. Czasem trzeba poczekać w kolejce, czasem na rozpatrzenie swojego podania. Zdarza się tzw. nerwówka, gdy gdzieś Ci się śpieszy, a traf chce, „sznureczek” posuwa się bardzo wolno. Ale, cóż takie uroki studiów, każdy musi czasem wystać po swoje. Jedyne co mogę poradzić młodszym rocznikom to to, by zdawali wszystko na czas, a w dziekanacie pojawiali się tylko po złożenie i odebranie swojego indeksu”. Gośka, II rok „ „Nigdy nie spotkałam się z sytuacją, że nie załatwiłam swojej sprawy lub któraś z Pań była dla mnie niemiła. Owszem, bywa czasem tak, że nie zawsze wszyscy są w świetnym humorze i ktoś może nie odwzajemnić Twojego uśmiechu, ale czy to jest powód, żeby od razu narzekać? Te wszystkie plotki, których nasłuchałam się dość od starszych roczników są zdecydowanie przesadzone”. Michał, V rok Przypomnijcie sobie wasz pierwszy dzień na Uniwersytecie, dzień, w którym uroczystą atmosferę inauguracji dało się czuć na całym Krakowskim Przedmieściu, daleko za bramą Kampusu. Dzień, kiedy wielu z was zatrzymało się przed wyjściem z domu, spojrzało w lustro nieco dłużej i znacznie bardziej krytycznie niż zwykle i pomyślało: „Student. Wydziału Prawa”. Wróćcie proszę myślami do 29 września 2008. Oddam cały swój majątek Fundacji na rzecz Korekcji Wad Zgryzu Południowochińskich Chomików Śródlądowych, jeśli nikomu z was ta data nie skojarzy się z kolejką. Długą, trapiącą, irytującą, bezapelacyjnie niepotrzebną i rozstrajającą nerwowo kolejką po odbiór indeksu. Sytuacją, na którą nikt z nas wpłynąć nie mógł, a na którą z pewnością nie chciał natrafić. Jeśli jednak owe czekanie było ci zupełnie obojętne nie czytaj mojego felietonu. Urazi cię, zmiesza z błotem i zachęci do wpłacenia sporej sumy na rzecz wyżej wymienionej Fundacji. Wiemy doskonale, ile czasu ludzie w podeszłym wieku są w stanie poświęcić na pokorne i cierpliwe czekanie w kolejkach, wiemy też, ile sprawia im to satysfakcji. Bynajmniej nie mam na myśli czekania jako czynności zupełnie nieinteresującej, chodzi tu o zajmowanie miejsca, pilnowanie go i wreszcie docieranie do końca kolejki, załatwiwszy zaszczytne w niej miejsce dziesięciu wybranym sąsiadkom (placówki NFZ, godzina 8 rano). Nie potępiam tu ludzkich zachowań, nie dyskryminuję też starszych ludzi, ale zwracam uwagę na problem, który jest bezpośrednio związany nie tylko z otaczającymi nas instytucjami i ich działalnością, ale również z każdym z nas. Nie jesteśmy w podeszłym wieku, nie mamy też syndromu Brytyjczyków, którzy bez tworzenia kolejek zginęliby w totalnym chaosie. Gdyby nie ludzie tworzący sztuczne kolejki, gdyby nie osoby zajmujące kolejkę rzeszom przyjaciół, można by się w naszych warunkach spokojnie umawiać, np. po odbiór indeksu- na konkretną godzinę. Problem, uwaga, polega na tym, że nikt, absolutnie nikt, nie byłby w stanie wyegzekwować przestrzegania takich ustaleń. Ten problem nie ma chyba innego rozwiązania niż pozostawienie w miejscach „kolejkogennych” oddziałów/służb porządkowych, które to zadbałyby o należyty porządek z wykorzystaniem szerokiej gamy wyrafinowanych środków przymusu. Jednak rzeczywistość czekania, tak przyziemnego, a tak przysłowiowego w obliczu gąszczu kolejek towarzyszących żakowi na każdym, jak mniemam, kroku, jeszcze długo nie ulegnie zmianie. Słynne są już ciągnące się kilometrami kolejki w celu złożenia dokumentów lub po ich odbiór, a moje skromne doświadczenie pozwala stwierdzić, że podobnymi ikonami mogłyby być, ba, niestety już są, kolejki po odbiór indeksu. Chciałoby się powiedzieć, że to, jak bardzo dają się nam we znaki, zależy tylko od nas, ale to nieprawda. Bo tak naprawdę zależy to od sytuacji politycznej w Boliwii, pogody na Księżycu i oczywiście stanu uzębienia Południowochińskich Chomików Śródlądowych. A tak w ogóle przecież indeks można było odebrać... „Myślę, że dziekanaty wszędzie są takie same. Czasem trzeba poczekać w kolejce, czasem na rozpatrzenie swojego podania. Zdarza się tzw. nerwówka, gdy gdzieś Ci się śpieszy, a traf chce, „sznureczek” posuwa się bardzo wolno. Ale, cóż takie uroki studiów, każdy musi czasem wystać po swoje. Jedyne co mogę poradzić młodszym rocznikom to to, by zdawali wszystko na czas, a w dziekanacie pojawiali się tylko po złożenie i odebranie swojego indeksu”. fot. Anna Musiałówna WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 7 {LEXU§ 7/2008} WYWIAD O niepotrzebnej tarczy, aktywnym Obamie i słabej Rosji z prof. Romanem Kuźniarem rozmawia -Tomasz SawczukRoman Kuźniar (ur. 1953) - polski politolog, dyplomata, prof. UW, autor licznych publikacji prasowych i książek (ostatnio „Droga do wolności. Polityka zagraniczna III RP”); zajmuje się przede wszystkim zagadnieniami bezpieczeństwa międzynarodowego, studiów strategicznych, praw człowieka oraz polityki zagranicznej RP. Tomasz Sawczuk: Panie profesorze, będzie w Polsce tarcza czy nie będzie? Roman Kuźniar: Tego nie wie nikt, jak w tej słynnej piosence, którą śpiewał Bohdan Łazuka przed mistrzostwami w Hiszpanii: „Entliczek, pentliczek, co zrobi Piechniczek tego nie wie nikt”. Nie da się powiedzieć. TS: Myśli pan, że Demokraci dotrzymają umowy zawartej przez Republikanów? Czy raczej zwycięży niechęć do projektu, zrezygnują lub odłożą to na później? RK: Demokraci w tej sprawie są podzieleni, dlatego nie wiem, która tendencja na łonie Partii Demokratycznej zwycięży. Jest też ogromna presja środowiska budującego cały projekt. Mam tu na myśli kompleks technologiczno-wojskowy, który sporo zainwestował. Oni już byli w ogródku, witali się z gąską, z wielkimi kontraktami, a tu, być może, trzeba będzie z tego zrezygnować. fot. wyborcza.pl TS: Rezygnacja jest możliwa? RK: W tej fazie nie jest to żaden problem, jeszcze nic nie zostało zrealizowane. Ale rezygnacja z bazy w Polsce nie oznacza w żadnym razie rezygnacji z samego systemu obrony antyrakietowej. Jeżeli chodzi o program antyrakietowy, to będzie się on rozwijał. Może będzie tylko bardziej narodowy niż globalny. To są zupełnie dwie różne rzeczy. TS: Może się obyć bez elementu w Polsce? 8 tak naprawdę niewiele znaczy, ponieważ nie zdążyła wejść w życie. W związku z tym nie ma żadnych kosztów. Polska też jej nie ratyfikowała, bo przecież nie ma umów uzupełniających, dotyczących tego, co Amerykanie nam, troszkę jak gruszki na wierzbie, obiecali w deklaracji towarzyszącej umowie. W sensie prawno-międzynarodowym tej umowy jeszcze nie ma. TS: A co Obama na pewno zmieni w stosunkach międzynarodowych? RK: Będzie wykazywać dużo większe zrozumienie dla świata. To jest polityk o ogromnej wrażliwości na problemy międzynarodowe. Nie jest „jednonożny” (wojna z terroryzmem), tylko poprzez swoje geny, Mówię to wprost, rozumie świat lepiej niż jakikolwiek inny polityk USA. Poza tym myślę, że będzie bardziej empatyczny, co nie znaczy, że nie będzie forsować egoistycznych interesów USA, tylko będzie starał się je łączyć z interesami innych części świata. Obama odzyska pozycję Ameryki, bo będzie bardziej wiarygodny. RK: Oczywiście. Ten element przecież zupełnie nie jest związany z Iranem. Może obóz prezydencki w to wierzy, ale nikt poważny- jeżeli chodzi o analityków strategicznych, nie analityków dworskich, ale zajmujących się realnymi analizami- nie uważa, że to ma związek. To jest non-science fiction. Iran nigdy nie wyposaży się w takie rakiety, które ma strącać rzekomo ta baza w Polsce. Nie przypadkiem rakiety interkontynentalne są w posiadaniu tylko trzech mocarstw. To jest arcytrudna technologia. Pan jest młody - za pańskiego życia Iran jej nie osiągnie, niezależnie od tego, czy będzie mieć broń nuklearną, w co też wątpię. TS: Przywróci amerykańską hegemonię? Czy też będzie to już nowa pozycja w świecie bardziej wielobiegunowym? A sam Barack Obama to, jak wiemy, polityk bardzo racjonalny. Poza tym nie jest więźniem lobby zbrojeniowych. To, że umowa została podpisana, też, RK: To nie są do końca dobre terminy. Owszem, Amerykanie próbowali hegemonii i pod ciężarem tego WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS doświadczenia upadli. Wszelkie tego typu próby historia zawsze skazywała na niepowodzenie. Hegemonia jest niemożliwa, dlatego, że takie dążenie wywołuje siły, które chcą ją powstrzymać, gdyż jest ona niebezpieczna dla pozostałych. Działa mechanizm równowagi. To była iluzja, kosztowna iluzja. Czym innym jest przywództwo amerykańskie i Obama ma dużą szansę, żeby jeszcze do niego powrócić, chociaż Ameryka nie jest tak silna, jak jeszcze niedawno, a z drugiej strony - świat „podrósł”. Także jego problemy będą inne niż walka o utrzymanie hegemonii. To już jest passé. Teraz problemem jest wywikłanie Ameryki z wojen, wciągnięta przez poprzednią administrację, zmiana podejścia do Bliskiego Wschodu, Znalezienie klucza do rozwiązania problemu irańskiego, układanie stosunków z nowymi Chinami, które są już Chinami innymi niż 10 lat temu. Wreszcie powrót do rozwiązywania wspólnie z innymi państwami problemów globalnych, jak klimat, środowisko, ubóstwo, reforma instytucji międzynarodowych. To są duże rzeczy. TS: Obama będzie to robił czy raczej wycofa się z aktywności? RK: Niewątpliwie będzie, czeka nas bardzo aktywna prezydentura. W przeciwieństwie do prezydentury Busha, który był zaangażowany tylko na jednym „ WYWIAD froncie, co uniemożliwiało mu działania w innych kierunkach. To była taka „jednonożna” administracja: tylko terroryzm, tylko Irak, tylko Bliski Wschód. Wiele innych rzeczy leżało odłogiem, Ameryka się wycofała. Także, paradoksalnie, to Bush był nieaktywny, co kosztowało dużo Amerykę i świat. TS: To, co robił, było za to widać w mediach. RK: No tak, bo media interesują się rzeczami, które są spektakularne i dramatyczne, to naturalne. Natomiast on faktycznie wycofał USA z bardzo wielu innych pól aktywności, nawet jeżeli chodzi o bezpieczeństwo. Ameryka była nieaktywna na przykład w kwestii porozumień, które eliminują niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania niektórych rodzajów broni. Tam Ameryki nie było, bo prowadziła akurat politykę, która świat destabilizowała i sprzyjała proliferacji. Obama nie jest żadnym izolacjonistą, nie jest człowiekiem, jak twierdzą niektórzy, niedoświadczonym w sprawach międzynarodowych, bo on tego doświadczenia szybko nabędzie. Jest arcyinteligentnym politykiem, który potrafi reagować na impulsy płynące z zewnątrz i będzie miał przy tym niesłychanie kompetentną administrację. W przeciwieństwie do administracji Busha. TS: Obama chce rozmawiać ze wszystkimi, również z Iranem i Koreą Północną. RK: I nie ma w tym nic niewłaściwego. Mam nadzieję, że nikt go nie powstrzyma. TS: Coś z tego wyniknie? nie znaczy, że niereformowalny czy nieobliczalny. Administracja Busha była również administracją religijną i rzeczywiście- ze złymi skutkami. Ale to jeszcze niewiele znaczy. Zasada jest taka: kraj, który staje się posiadaczem broni jądrowej, staje się bardziej odpowiedzialny, jest bardziej obliczalny. Dlatego, że wie, czym dysponuje. Wojnami ideologicznymi nie ma się co zajmować. TS: Obama to dobry kandydat dla Polski? RK: Tak, bardzo dobry. Jeżeli jest dobry dla świata, to i dla Polski. Dlatego, że Polska nie ma, wbrew temu co się u nas uważa, jakiejś szczególnej stawki, jeżeli chodzi o Amerykę. Wszystkie ważne interesy Polski są tutaj, w Europie. Owszem, NATO jest sojuszem z przywództwem amerykańskim i to bardzo dobrze. Ale NATO jest sojuszem wielostronnym i Polska jest bardzo wiarygodnym uczestnikiem tego porozumienia. Inwestuje w swoje bezpieczeństwo poprzez NATO. Ale NATO ma znacznie mniejsze praktyczne zastosowanie, jeżeli chodzi o obronność Polski, niż UE. Przykładowo- Rosja. Kto zatrzymał Rosję w Gruzji? Unia Europejska, nie NATO. TS: Czy zatrzymał - to dyskusyjne. RK: Zatrzymał w tym sensie, że doszło do zawieszenia broni, do rozejmu, a Rosjanie wycofali się z obszaru objętego porozumieniem z UE. Właściwie można powiedzieć, że oni tę umowę realizują. Tylko niektóre kraje sadzą, że tak nie jest, większość uważa inaczej. Które kraje? Polska, Litwa... A znakomita większość państw UE twierdzi, łącznie z Francją, która zawierała porozumienie, że Rosja dotrzymała jego postanowień. RK: Trudno powiedzieć. To zależy od tego, na co Ameryka będzie chciała przystać. Jeżeli Iran będzie uparcie dążył do realizacji programu nuklearnego, z którego by wynikało, że jest on „dual use”, że zmierza do celów pokojowych, ale że będzie mógł także wyjść z tego jakiś program militarny - to jest to zagrożenie. Natomiast pytanie - jak do tego podejść. Oddziaływać wyłącznie siłą, tak jak chcieli neokonserwatyści i jak mówi Izrael - czy może próbować go zaabsorbować, uczynić z niego takie „drugie Indie”. Indie weszły przecież w posiadanie broni nuklearnej wbrew USA. Na Indie Ameryka nałożyła sankcje. I gdzie jesteśmy? TS: Twardsze podejście USA do Rosji nie jest w dalszym ciągu potrzebne? TS: I są sojusznikami. RK: W jakim celu? RK: Są sojusznikami. Jest umowa o współpracy nuklearnej. Światu się to bardzo nie podoba, dlatego, że Hindusi weszli tylnymi drzwiami do grona mocarstw nuklearnych. Oni to zrobili przeciwko Amerykanom, którzy ich oszukali w negocjacjach nad traktatem o całkowitym zakazie prób z bronią nuklearną (CTBT). Amerykanie okłamali Hindusów, oni w reakcji na to przeprowadzili próby, Amerykanie nałożyli sankcje, a 9 lat później jest, co widzimy. TS: Zatrzymania „rosyjskich zapędów imperialistycznych”? TS: Różnica jest taka, że Iran to państwo wyznaniowe. RK: Wyznaniowe- dzisiaj. Jeżeli pozwolimy im się zmieniać, nie musi tak być zawsze. Jeżeli zaś będziemy trzymać Iran, tak jak USA trzymały do tej pory, w sytuacji oblężonej fortecy, nic dobrego z tego nie wyniknie. Dlaczego Iran i Korea Północna chciały się wyposażyć w broń nuklearną? Dlatego, ze obawiały się interwencji Amerykanów. Irak broni tej nie posiadał, więc wiadomo było, że Amerykanie mogą na niego napaść. Gdyby byli pewni, że Irak broń atomową ma, z całą pewnością by na niego nie napadnięto.Wbrew temu, co twierdzi amerykańska propaganda, program nuklearny Iranu wcale nie musi mieć ofensywnego przeznaczenia i to, że jest to kraj religijny, TS: Sarkozy wydaje się wobec Rosji ustępliwy. RK: Chwała Bogu, że mieliśmy Sarkozy'ego, a nie kogokolwiek innego. On ze swoją determinacją powstrzymał ten konflikt. Łatwo wybrzydzać, ale kto zrobił więcej? Jak ktoś mi pokaże, nie kto mógł zrobić więcej albo kto zrobił więcej, to ja powiem wtedy: no tak, rzeczywiście, Sarkozy jest do niczego. RK: Rosja jest słabym krajem. To, co w Polsce nagminne, to mylenie retoryki rosyjskiej z rosyjskimi możliwościami. To jest kraj, który się cały czas zwija. A teraz, w obliczu kryzysu, gdy w dodatku ceny ropy spadły przynajmniej trzykrotnie, to w ogóle Rosja jest jak przebity balon. W Polsce lubimy bać się Rosji,a przynajmniej część polityków i mediów to po prostu uwielbia. Po co? Po to, żeby krzyczeć: „Biada nam, biada!”, żeby wznosić wojownicze okrzyki i bronić się przed wrogiem, którego nie ma. Nie twierdzę, że Rosja jest krajem sympatycznym, bo nie jest. Rosja nie prowadzi wobec Polski, ani wobec wielu innych krajów, polityki przyjaznej. TS: Zatem ten brak przyjaznej polityki po prostu nie ma większego znaczenia? RK: Rosja nie jest dla Polski zagrożeniem w sensie militarnym. Niebezpieczeństwem dla Polski ze strony Rosji jest na przykład to w kwestii surowców energetycznych. Ale jaki jest problem z naszej strony, żeby prowadzić zdrową politykę energetyczną? {LEXU§ 7/2008} Rezygnacja z bazy w Polsce nie oznacza w żadnym razie rezygnacji z samego systemu obrony antyrakietowej. Jeżeli chodzi o program antyrakietowy, to będzie się on rozwijał. Może będzie tylko bardziej narodowy niż globalny. TS: Jak widać po kolejnych rządach problem. jest to RK: No tak, to poszukajmy winy w nas samych. Jeżeli nie potrafiliśmy zróżnicować dostaw, jeżeli nie potrafiliśmy rozłożyć naszego zapotrzebowania na energię na różne źródła, to bijmy się w piersi, a nie krzyczmy: „Hannibal ante portas!”. Myślmy racjonalnie, a nie wpadajmy w pułapki dogmatyzmu historycznego. TS: Należy więc traktować Rosję jak każdy inny kraj albo, jak określą to niektórzy, nie przejmować się problemami i „robić z nią interesy”? RK: To jest fałszywy dylemat. Arabia Saudyjska jest krajem, gdzie demokracji nie ma, a robi się z nią świetne interesy. Rosja nigdy nie będzie demokratyczna, no, może kiedyś, nie da się tego wykluczyć. Ale to nie na miarę Polski- zaprowadzić w Rosji demokrację. Próbowaliśmy i nie wyszło. Wobec Rosji potrzebna jest skuteczna strategia powstrzymywania wszystkich tych ewentualnych tendencji w polityce, które mogłyby być dla nas niebezpieczne. Na razie takich nie widzę. Casus gruziński, jak chcą nam wmówić media czy propaganda, taki nie jest. TS: Jak więc należy podchodzić do zapowiedzi militarnej reakcji na tarczę w Polsce w orędziu prezydenta Medwiediewa? RK: Jeżeli jest baza rakietowa USA, są i rakiety Iskander w Obwodzie Kaliningradzkim. Nie ma bazy nie ma rakiet. To Rosja tu odpowiada na militarny ruch drugiej strony, a nie inicjuje działania. Już 5 lat temu mówiłem, że Rosja zareaguje na budowę bazy swoimi kontrposunięciami i to się sprawdza. Teraz miejmy tylko nadzieję, że w razie gdyby Amerykanie rozpoczęli jakąś ofensywną operację z użyciem tej bazy, rakiety rosyjskie będą na tyle precyzyjne, aby trafić właśnie w bazę, a nie w Słupsk. Bo widział pan kiedyś bazę rakietową w Ameryce usytuowaną w mieście? TS: Podsumowując, w przyszłość możemy patrzeć z optymizmem? RK: Generalnie rzecz biorąc tak. Aczkolwiek to nie znaczy, że nie należy być ostrożnym. Ja jestem analitykiem, nie politykiem czy literatem. Publicyści lubią fantazjować, pisać różne rzeczy, mniej lub bardziej związane z rzeczywistością, często w emocjonalnym tonie, a nieraz nie znając dobrze tematu. Podobnie bywa z wypowiedziami polityków. Ja muszę analizować rzeczywistość taką, jaka jest, a nie konfabulować. Analitycy wiedzą, że bać należy się wtedy, gdy są realne podstawy. NATO wydaje na zbrojenia 77% tego, co cały świat. W takiej sytuacji to Rosja powinna się bać. A na pewno nie my. Aktualnie w naszym otoczeniu nie dzieje się nic, co mogłoby nas niepokoić w sferze bezpieczeństwa militarnego. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 9 {LEXU§ 7/2008} INFORMACJE FAKTY I MITY O USOSIE -Magda Olszewska- teraz pokłońcie głowy, bo oto nadchodzi On. Gdy wejdzie, nie próbujcie pochwycić jego spojrzenia, gdyż światło Go otaczające wypali znamię ślepoty w waszych źrenicach. Gdy przemówi, nie próbujcie usłyszeć głosu jego, albowiem ów ponadludzki tembr przenikający waszą błonę bębenkową pozostawi was głuchymi po dzień marnej śmierci waszej. Bądźcie więc ślepi i głusi, posłuszni i oddani Mu a spłynie na was Jego miłosierdzie, bądź gniew, zależnie od losu, który zostanie losowo wam przydzielony. Bo oto nadchodzi On – Wybawiciel Świata, Prorok i Mesjasz, Stwórca i Destruktor, zwany też Piątą Władzą RP jej Szarą Eminencją. To o Nim wspominała w delirycznych wizjach wyrocznia delficka, Jego to umieszczono w rzymskich księgach proroczych. Nadejście jego przewidział Nostradamus, pisząc te słowa: „Żądło z Niebios wyśle go w podróż, Śmierć w trakcie rozmowy, wielka egzekucja, Dumna rasa upokorzona”. W Apokalipsie według św. Jana określano Go jako bestię, bo liczba Jego to 666. Wieszcz nasz mawiał o nim w pokorze swej i uniżeniu, iż jest to mąż opatrznościowy, a imię Jego jest 44. W fusach zobaczył Go nawet Harry Potter, który zbyt lotny w przepowiedniach nie był, zaś Andy Warhol tworząc swe pop-artowe dzieło z puszką zupy Campbell, inspirował się Nim właśnie. A teraz posypcie głowy popiołem i logujcie się czym prędzej, bo oto – Anno Domini 2008 – nadchodzi On i obejmuje swe władztwo nad światem. A Ecce USOS. Uniwersytecki System Obsługi Studentów narodził się na Wydziale Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego. Siłą sprawczą tego systemu była doktor Janina Mincer – Daszkiewicz, która go zresztą po dziś dzień nadzoruje i udoskonala na MIMUW. Niebawem system uznany został za na tyle atrakcyjny, iż postanowiono zaadoptować go nie tylko na pozostałych wydziałach Uniwersytetu Warszawskiego, ale również na innych uczelniach wyższych. Obecnie wdraża go dwadzieścia pięć uczelni rozmieszczonych, w różnych miastach w Polsce. Na Wydziale Prawa i Administracji za wdrażanie systemu i jego prawidłowe funkcjonowanie odpowiedzialna jest Sekcja Obsługi Komputerów, której mniej lub bardziej tajna headquater mieści się na trzecim piętrze Collegium Iuridicum III. Wśród studentów USOS uchodzi zarówno za błogosławieństwo jak i przekleństwo. Niewątpliwie wszyscy doceniamy wygodę i komfort, jakie płyną z możliwości zapisania się na wszelkie egzaminy, w kapciach i piżamce w Atomówki, czyli po prostu bez potrzeby wychodzenia z domu. Z drugiej jednak strony USOS to istota chimeryczna i humorzasta, której fanaberie dorównują zachciankom kobiety w ciąży, albo nawet tej dotkniętej okrutną chorobą PMS-u. Ponieważ niewielu z nas udało się przeniknąć prawidłowości i dyrektywy rządzące cyklem sieciowym tego rozkosznego potworka, wobec czego powstało wiele mitów, plotek, anegdotek dotyczących USOS-a. Dziś nadszedł dzień by te mity obalić i zbudować Jedyny Prawdziwy Obraz Systemu. A zatem niech runą mury, rozgryźmy ten Matrix, wybierzmy czerwoną tabletkę i podążmy za białym królikiem! 10 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS Siedem grzechów głównych, czyli mity i fakty o USOS-ie Mit numer jeden czyli o tym, że nie warto USOS-a spuszczać w klozecie. Podobno w dniach, gdy rozpoczynają się rejestracje - czy to na egzaminy, przedmioty, seminaria, lektoraty czy WF-y – zauważyć można pewną zastanawiającą prawidłowość. Studenci, którzy dysponują przecież rozmieszczoną na terenie całego Uniwersytetu, siecią gustownych i komfortowych łazienek, nagle czuję, iż najchętniej obsługiwaliby własną fizjologię w niepozornej łazieneczce na trzecim piętrze Collegium Iuridicum III. Cóż, de gustibus non est disputandum, powtórzylibyśmy za starożytnymi. Mimo to zjawisko to zaczyna nas fascynować i wciągać, wierni kartezjańskiemu racjonalizmowi, postanawiamy zgłębić ten fenomen i odnaleźć jego przyczyny. Wkraczamy więc nieśmiało- zapukawszy uprzednio – do owego przybytku oczyszczenia fizjologicznego i jaki obraz ukazuje się naszym oczom? Dwóch studentów, jeden siedzi na klozecie, drugi niedbale wyciąga swe członki pod ścianą, obydwaj trzymają na kolanach laptopy zaopatrzone w bezprzewodowy Internet. Liczą, że będąc tak blisko źródła, czyli samego USOS-a, uda im się zalogować i zarejestrować w pierwszej kolejności. Fakt! USOS działa z każdego miejsca tak samo, nie warto więc tłoczyć się i narażać na wątpliwe doznania własne powonienie. Zostawmy więc łazienki ich pierwotnemu przeznaczeniu, zaś z laptopami rozstawmy się, zależnie od upodobań, w BUW-ie, bibliotece wydziałowej, czy jakiejś miłej knajpce tudzież kawiarni. wiecu, chwytam za telefon i wybieram numer mojego chłopaka. Słodkim głosikiem pytam co u niego słychać, słucham przez chwilę dukanych zaspanym głosem odpowiedzi, by po chwili zmienić głos, przeobrazić się w stanowczą femme fatale i pod groźbą nieupieczenia mu ulubionych babeczek lawendowych, odebrać solenna przysięgę, iż on również zaloguje się jutro o ósmej. Obdzwaniam moje przyjaciółki, które początkowo tłumaczą, że im nie pasuje, że mają wtedy zajęcia, a druga leci jutro do Nepalu, więc gdzie tam ma niby znaleźć Internet, ale niebawem sprawnie je pacyfikuję i terrorem wymuszam obietnicę pomocy. Dziadkowie to łatwizna, do momentu, gdy przyznają się, że owszem mają komputer, ale przecież nie potrafią go włączyć. Wysyłam ich na Uniwersytet Trzeciego Wieku, z poleceniem by zapisali się na kurs błyskawiczny. Przyrzekają, że do jutra zdobędą umiejętności godne hakera. Kuzynek na wstępie marudzi, że szkoła, że bunt młodzieńczy, ale przecież nie odpuszczę najzdolniejszemu informatykowi w rodzinie. Grożę, że wydam go dziadkom na żer, zdradzając, iż nie nosi otrzymanego od nich na gwiazdkę, pulowerka w słoneczka. Kuzyn mięknie, załamuje się, zaczyna łkać cicho w słuchawkę, słowem – jest mój. Delikatnie nakierowuję go na plan działania i gotowe. Po kolejnych telefonach, do dalszych i bliższych znajomych, dysponuję około dwudziestoma kontaktami gotowymi do działania, czyli śmiało mogłabym stworzyć własną siatkę szpiegowską. Nie to jest jednak moim celem, a USOS. W końcu jutro rejestracja, a każda z tych osób obiecała się zalogować w moim imieniu, co niewątpliwie zwiększy moje szanse i sprawi, że dostanę preferowany termin egzaminu jak również obleganego egzaminatora. W końcu lepiej jest się logować z dwudziestu k o m p u t e r ó w, n i ż j e d n e g o , p r a w d a ? Fakt! Otóż nie jest to prawda. Najlepiej zobrazują to słowa pana Macieja Broniarza, kierownika Sekcji Obsługi Komputerów, które pozwolę sobie zacytować: „Najprościej to wyjaśnić metaforą. Za PRL-u w sklepach często nie było kiełbasy. Bez względu na to czy w sklepie były 2 czy 4 kasy, kiełbasy i tak było tyle samo. Podobnie jest z USOSwebem. Jeżeli na egzamin zerowy z prawa cywilnego jest 20 miejsc, to nie ma znaczenia czy student stanie w 1 czy w 4 kolejkach. Co więcej, ekonomiczniej jest dla systemu „wyrzucić” jedno konto jednego użytkownika zajmujące 20 „wejść”, niż zwolnić taką ilość przez usunięcie/niedopuszczenie 20 innych studentów. Dodatkowo, w przypadku logowania sie z kilku komputerów utrudniają Państwo rejestracje innym osobom, które np. chcą się zapisać do zupełnie innej grupy. Jaki stąd wniosek? Zostawmy w spokoju rodzinę i znajomych, nie wprawiajmy ich w niepotrzebne stresy, a groźby i terror zostawmy sobie na czarną godzinę. Logujmy się z jednego komputera, zastosujmy zasadę prawa karnego o odpowiedzialności indywidualnej i pamiętajmy, że większa liczba osób logujących się w naszym imieniu ii tak nic nie zmieni. Mit numer trzy, czyli niech ochrona będzie z tobą. Mit numer dwa czyli im więcej tym lepiej Jutro rejestracja, więc przygotować należy się już dziś. Przy śniadaniu, posługując się starą enkawudowską metodą zaadaptowaną zresztą potem przez gestapo, co świadczy o jej niewątpliwym wdzięku i skuteczności, świecę zaspanym rodzicom lampą prosto w oczy i indaguję szczekliwym głosem: „Jutro o ósmej. Macie dostęp do komputera? Do Internetu? Dobrze, więc jednak się przydacie.” Zwolniwszy ich wreszcie z tego Jak już zostało powiedziane, różni ludzie mają różne preferencje i nie należy stawiać ich na szali dobre/lepsze czy złe/gorsze. Tym niemniej niejeden zapewne się zdziwił, gdyby się dowiedział, że najlepiej jest się logować… koło ochrony. Ta zdumiewająca opinia nie znajduje żadnego potwierdzenia w faktach, o czym zapewnia nas zarówno magister Broniarz jak i sami panowie ochroniarze, którzy dodają, że wcale nie są przyjmowani do pracy na podstawie zaświadczenia o dobrym przewodnictwie prądu. INFORMACJE {LEXU§ 7/2008} Mit numer sześć czyli student informatyki to bogaty student „Moim ulubionym mitem, jest powoływanie się na studenta informatyki, który potrafi napisać podanie zmuszające Wydział do zarejestrowania studenta zgodnie z jego wymaganiami. Podobno koszt takiego podania to około 200 zł, jeśli zaś się na uda, to zwrot środków – taki spryciarz nic nie ryzykuje, jeśli uda mu się zarejestrować ma dwie stówy, jeśli nie – trudno.” – mówi pan Maciej Broniarz. Fakt! Choćbyście byli bogaci jak król Midas, a wasz tatuś nazywał się Rockefeller, to zainwestujcie w coś innego. Dziewczynom starczy akurat na waciki, a męska populacja WPiA może iść na piwo do Harendy. A nawet na parę piw. Mit numer siedem czyli o co c’mon z tymi migracjami? Fakt! Nie ma znaczenia czy logujemy się koło panów ochroniarzy, pani szatniarki, czy pań sprzątaczek. Możemy nawet zalogować się koło gołębia defekującego na terenie kampusu, a efekt będzie taki sam. Jeżeli jednak czujemy się przy ochronie bezpiecznie, tudzież boimy się, że ktoś nam podprowadzi laptopa, czując się socjalistą i uznając go za kołchoźniczą własność wspólną, to właściwie czemu nie? Tylko róbmy to dyskretnie i nieinwazyjnie, bo nikt nie lubi jak łapie się sieć, biegając naokoło niego. Mit numer cztery czyli sto i jeden planów zajęć Sytuacja jest bajkowa i sielankowa, bo oto nareszcie, bo długich latach katorgi czyli chodzenia na ósmą do szkoły, możemy sobie poszaleć i sami stworzyć nasz plan zajęć. Śpiochy i imprezowicze mogą nareszcie wysypiać się do południa i na zajęcia chodzić pod wieczór, skowronki i pracujący zawodowo mogą spokojnie zająć się nauką rano, zaś popołudnia mogą przeznaczyć na inne zajęcia. Dodatkowo nie trzeba katować się na zajęciach z prawdziwym Kubą Rozpruwaczem wybranego przedmiotu, tylko można uczęszczać na ćwiczenia do wykładowcy uchodzącego za pro studenckiego. Słowem wszystko jest pięknie i sielsko, anielsko, tylko, że stworzony przez nas plan musi zostać wylosowany przez USOS-a. Jeżeli zaś USOS-owi nasz wymarzony plan się z jakiś powodów nie spodoba, to wtedy jest płacz, żal i zgrzytanie zębów. Nie warto w ogóle podchodzić do tego roku, może za rok poszczęści się nam z planem? Na szczęście student potrafi, więc już dawno wykombinowano i najtęższe umysły ogłosiły swą tezę wartą Nobla, że lepiej zrobić więcej planów – wtedy z pewnością, któryś zostanie wylosowany. Zamiast robić dwa, trzy, zróbmy sto. I jeden na doczepkę, awaryjny. Fakt! Za wyjaśnienie niech posłużą słowa pana Broniarza: „To jest akurat mit. Przydziały robione są losowo, wiec ilość zdefiniowanych zestawów nie ma bezpośredniego przełożenia na wynik rejestracji. Zresztą wymarzonych zestawów może być najwyżej kilkanaście, reszta jest niewiele lepsza od efektów losowania, które można poprawić przez giełdę.” Może więc zamiast siedzieć w wakacje godzinami nad układaniem planów, zróbmy ich kilka albo kilkanaście i przeznaczmy słoneczne, ciepłe dni na milsze zajęcia? Mija tydzień po egzaminie, mijają dwa, kolejne migracje mają miejsce, a ocen jak nie było tak nie ma. Nerwowe wchodzenie na USOSweb zaraz po szóstej (czyli po migracji) nic nie daje – ocena się nie pojawia. I nagle koło godziny dziewiątej jest – miła naszemu oku, bo pozytywna. Ale w takim wypadku o co chodzi z tymi migracjami? Czy oceny nie powinny się pojawiać zaraz po migracjach danych? Mit numer pięć czyli czas to sukces Fakt! Zasada „kto pierwszy ten lepszy” nie jest nowością dla nas, dzieci XXI wieku, ery wyścigu szczurów i wyśrubowanych kwalifikacji zawodowych. Kto wcześniej poszedł do przedszkola, kto pierwszy nauczył się czytać, kto pierwszy zaczął się uczyć języków obcych i zapisał się na zajęcia sportowe. Kto pierwszy się całował, kto pierwszy dostał własną komórkę, kto pierwszy upił się na imprezie, kto pierwszy zrobił prawo jazdy. Ten lepszy, rzecz jasna. Ten jest do przodu, a reszta smętnie wlecze się za nim. Powodowani tą mentalnością, będąc istotami sprytnymi i błyskotliwymi zarazem, nie tylko planujemy wcześniej ale też wcześniej niż inni wdrażamy nasze plany w życie. Rejestracja jest jutro? Zalogujmy się już dzisiaj i co jakiś czas odświeżajmy stronę. Wtedy nasze szanse na sukces się zwiększą, bo gdy wybije godzina zero, my już będziemy zalogowani. Egzaminatorzy i ćwiczeniowcy wpisują zaliczenia bezpośrednio do USOSweb-a, czyli do tej strony, do której mają dostęp studenci. Oznacza to, że oceny widać bezpośrednio po ich wpisaniu, a nie dopiero po migracji. Z kolei wszelkie informacje z dziekanatu są wpisywane do głównego USOS-a uniwersyteckiego, wobec czego dane przechodzą do USOSeb-a podczas migracji. Fakt! Magister Maciej Broniarz podsumowuje to w ten sposób: „W chwili rozpoczęcia rejestracji wszystkie połączenia z serwerem są resetowane. Chodzi głównie o osoby, które robiły coś innego np. wybierały plan płatności. Jeżeli zapomniały się wylogować, to ich sesja zabiera cenne zasoby systemu. Poza tym taka godzina "0" powoduje, że wszyscy mają równe szanse.” Na marginesie warto jeszcze wspomnieć, że do USOS-a na raz może się zalogować 500 osób (w przyszłym roku, tj. po wakacjach liczba ta ma wzrosnąć do 1000). Reszta osób otrzymuje komunikat „Please, try it later”. W momencie gdy któraś z tych pięciuset osób się wyloguje, system wpuszcza następną. Stąd postulat – jeżeli udało się wam zalogować, nie przedłużajcie niepotrzebnie rejestracji, patrząc ilustudentów zapisało się do jakiego egzaminatora etc. Zwolnijcie miejsce dla pozostałych, zaś spokojnemu eksplorowaniu zasobów USOS-a poświęćcie się w mniej newralgicznym i nerwowym momencie dziejowym. Recepta na sukces czyli co zrobić żeby było miło i przyjemnie Według pana magistra Broniarza należy: „Przede wszystkim podejść do wszystkiego spokojnie i z dystansem. Cały czas udoskonalamy wydziałowego USOSweba, żeby lepiej realizował swoje zadania. W tym roku mechanizm rejestracji upraszcza wiele rzeczy. Nie ma już problemu, ze studentami, którzy zdali "zerówkę" a mimo to blokowali miejsce w pierwszym terminie. Jeżeli strona otwiera się wolno, to nie ma sensu odświeżać jej co 10 sekund ani resetować komputera. Na marginesie - co roku kilkanaście procent studentów zapomina swoich haseł i desperacko chce je odzyskać już po rozpoczęciu rejestracji.” Co wobec tego należy zrobić, żeby polubić USOS-a i żeby on polubił nas? Wystarczy dystans wewnętrzny, przyjazny PC i w miarę dobre połączenie z Internetem. Warto też zrezygnować w tym momencie ze ściągania innych materiałów z sieci. Jeśli się upieracie możecie też USOS-a zaklinać, ale pamiętajcie, że nawet na Haiti mogą nie dać rady zrobić odpowiednią laleczkę voodo. Możecie mówić do niego czule, ale uważajcie, żeby wasz partner lub futrzasty ulubieniec- zależy czym dysponujecie – nie poczuł się zazdrosny i zaniedbany. Bądźcie dzielni. Bądźcie wytrwali. Pijcie napar z melisy. Amen. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 11 {LEXU§ 7/2008} INFORMACJE „ LLP ERasmus -dr Jakub Urbanik- Z pewnością niejednokrotnie słyszeliście o Erasmusie. który jest częścią Wspólnotowego Programu Uczenie się przez całe życie opierającym się na mobilności studentów, nauczycieli oraz pracowników Uczelni i nie tylko. Rzecz jasna, również na naszym Wydziale istnieje możliwość uczestnictwa w wymianach Eramusa. Ale Czy wiecie, że nasz Wydział po 10 latach uczestnictwa w Programie Erasmus (a wcześniej w programie TEMPUS) ma konktaty bilateralne aż z 69 uczelniami z całej Europy? Czy wiecie, że w ciągu tych dziesięciu lat liczba przyjężdżających do nas studentów wzrosła od jednego (!) w roku 1998, do prawie pięciu tuzinów w ostatnich latach, głownie dzięki wprowadzeniu aż 35 kursów w języku angielskim dostępnych dla „Erasmusów“ oraz oczywiście polskich studentów WPiA? Czy wiecie, że co roku nasz Wydział wysyła aż 120 studentów do naszych Partnerów? Czym jest LLPErasmus? Life Long Learning Programme (Erasmus) to edukacyjny program Unii Europejskiej, który promuje ideę kształcenia się przez całe życie, jego celem jest wyrównywanie szans i udostępnienie bogatszej oferty edukacyjnej obywatelom państw uczestniczących w programie. Zmierza on do utworzenia zgodnie z Deklaracjå Bolońską wspólnej europejskiej przestrzenii edukacyjnej, w której doskonalić się będzie jakość kształcenia, definiowanego celami edukacji oraz wzrastać porównywalność studiów w różnych krajach Europy. Studentów, nauczycieli i pracowników Uczelni dotyczy moduł LLP zwany tradycyjnie Erasmusem. Umożliwia on uczestniczenie w wymianie zagranicznej i odbycie studiów w uczelni partnerskiej jednego z krajów Unii Europejskiej oraz krajow stowarzyszonych (Turcja, Norwegia...). Działania realizowane przez uczelnie uczestniczące w programie: Co roku nasz Wydział wysyła aż 120 studentów do naszych Partnerów. Wiele osób korzysta z tej niepowtarzalnej szansy. Pobyt w innym kraju i jednocześnie studiowanie to na pewno niezła szkoła życia i niezapomniana przygoda. Program studiów należy uzgodnić przed wyjazdem za granicę. Po powrocie należy przedstawić dokument stwierdzający, jakie przedmioty zostały zaliczone w czasie studiów zagranicznych. wymiana studentów, Okres studiów zagranicznych jest zaliczany do okresu wymiana nauczycieli akademickich, studiów w uczelni macierzystej. wymiana pracowników administracji, Europejski System Transferu Punktów (ECTS) zaliczenie okresu studiów odbytego w uczelni partnerskiej, W uczelni przyjmującej stypendysta programu Erasmus ma takie same prawa i obowiązki jak student danej uczelni nowe programy nauczania przy udziale partnerskich uczelni, Koordynatorem Programu Erasmus na naszym organizacja kursów intensywnych, Wydziale jest dr Jakub Urbanik. [email protected] Wiele osób korzysta z tej niepowtarzalnej szansy. Pobyt w innym kraju i jednocześnie studiowanie to na pewno niezła szkoła życia i niezapomniana przygoda. Jeśli macie świetnie opanowany język i przyzwoicie się uczycie, warto wziąć udział w Erasmusie. udział w sieciach tematycznych Erasmusa. Zasady wyjazdu na Erasmusa O stypendium programu Erasmus mogą ubiegać się osoby, które w momencie kwalifikacji są studentami przynajmniej drugiego roku studiów. Rekrutacja na rok 2009/2010: O stypendium Erasmus mogą się ubiegać studenci każdego cyklu studiów (licencjackie, magisterskie, doktoranckie) studiujący zarówno stacjonarnie, jak i niestacjonarnie nastepujących kierunków: Prawo Stypendium można otrzymać tylko raz w trakcie całych studiów (włącznie z okresem studiów doktoranckich). Studenci mogą wyjechać tylko do tych uczelni, z którymi ich macierzyste jednostki podpisały umowy o wymianie w ramach programu Erasmus. dr Jakub Urbanik - Koordynator LLP Erasmus na WPiA e-mail: [email protected] 12 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS Adminstracja Kolegium MISH Minimalny okres stypendium to 4 miesiące, a maksymalny - 10 miesięcy, czyli cały rok akademicki (+ ewentualnie 2 miesiące praktyki - sprawdźcie na stronie www, ile jest dokładnie miejsc i miesięcy na każdy z 69 współpracujących z nami Wydziałów Prawa). Wyjazd na stypendium możliwy jest po ukończeniu czwartego semestru studiów, preferowani będą jednak Kandydaci z większym dorobkiem edukacyjnym. Wyjątkowo jeszcze w roku 2008 klasyfikowani będą Kandydaci będący obecnie na 5 roku. Idealnym rokiem wyjazdowym jest rok czwarty lub piąty studium magisterskiego. Wyjazd na roku trzecim jest dość skomplikowany i wymaga uzgodnień z Dziekanatem ze względu na obowiązkowe w tym czasie zajęcia i egzamin z prawa cywilnego II. Erasmus jest programem edukacyjnym, tzn. stypendium może być przyznane w celu studiowania (czyli uczęszczania na wykłady, zdawania egzaminów, itp.), a nie np. w celu zbierania materiałów do pracy magisterskiej czy doktorskiej, bądź prowadzenia badań naukowych. Jest to oczywiście możliwe, ale nie może być wyłącznym celem wyjazdu. Komisja Rekrutacyjna w skład, której wchodzą: prodziekan ds. studenckich, koordynator programu i jego asystent oraz dwóch przedstawicieli Samorządu Studentów, zbierze się w tym roku już w styczniu, by ocenić aplikacje przesłane przez studentów. Maksymalna liczba punktów, które są przyznawane wynosi 90. INFORMACJE {LEXU§ 7/2008} III. Wymagane dokumenty w dossiers 1. formularz zgłoszeniowy (wydruk zgłoszenia elektronicznego) opatrzony zdjęciem i podpisem; 1.1 Wybieracie Państwo trzy uczelnie (możliwy jest wybór z różnych stref językowych). Dodatkowo jako wybór czwarty może zostać wskazana chęć ubiegania się o miejsce na studiach w Uniwersytecie Stanowym w Indianie (Bloomington). Rekrutacja do Indiany przeprowadzona jest niezależnie od rekrutacji w ramach programu Erasmus. Stypendium do Indiany polega na zwolnieniu od opłaty za studia na tej uczelni. 2. 1-2 opinie pracownika naukowego WPiA (jeśli kandydat przedstawia dwie, druga może być sporządzona przez pracownika naukowego innej jednostki: zwłaszcza w przypadku studentów studiów równoległych i MISH); 3. Autoprezentacja wraz z listem motywacyjnym podkreślającym dokonany wybór uczelnii (w kolejności wyboru) zawierające zwięzłą argumentację mającą przekonać komisję o odpowiedniości Kandydata; 4. zaświadczenie o biegłości językowej (ma charakter dopuszczający do kwalifikacji, a nie ocenny) IV. Zasady oceny dossiers PAMIĘTAJCIE!!! Komisja oceni dossiers w skali Stypendia to nie tylko nauka języka i uczestniczenie w zajęciach, choć jest to istotna ich część (nie da się dziewiędziesięciopunktowej. W skład oceny wchodzą: do krajów z wykładami anglojęzycznymi: na poziomie C1 ukryć). Tym niemniej jest to przecież idealna okazja do średnia ocen pomnożona razy 10 zwiedzenia kawałka świata i wspaniała okazja na do dziesięciu punktów za list do krajów z wykładami francuskoi niemieckojęzycznymi: na poziomie B2 motywacyjny/autoprezentację poszerzenie grona swoich znajomych, nieprawdaż? W tej perspektywie nawet nauka języka będzie czystą do pięciu punktów za opinię pracownika do krajów z wykładami włoskoprzyjemnością, a wiem z najlepszego źródła, że naukowego i hiszpańskojęzycznymi: na poziomie B1 [UWAGA: jako zaświadczenie służyć może kopia Językowego Suplementu do Dyplomu; Certyfikat Biegłości Językowej UW; inny certyfikat zewnętrzny spośród wymienionych w Zarządzeniu nr 24 Rektora UW z dnia 31 maja 2007 r., zaświadczenie o biegłości językowej wystawiane przez SzJO --> www, a także ukończony rok studiów w Szkole Prawa Obcego przy WPiA, oraz w przypadku języka ang. matura międzynarodowa). Studenci filologii mogą przedstawić wpis z egzaminu z praktycznej znajomości języka. W szczególnych sytuacjach, ale NIE w przypadku języka angielskiego Komisja może WYJĄTKOWO kwalifikować Kandydatów WARUNKOWO. Będą oni zobowiązani do dostarczenia zaświadczeń w najszybszym możliwym terminie. Ponieważ SJO nie wystawia zaświadczeń na poziomie B1, Komisja rekrutacyjna będzie uwzględniać także zewnętrzne dokumenty poświadczające znajomość jęzka włoskiego lub hiszpańskiego. Wyjątkowo, Komisja może sprawdzić znajomość tych języków osobiście już po warunkowych zakwalifikowaniu kandydatów.] 5. średnią ocen ze wszystkich zdanych przedmiotów z grupy A i B, wyłącznie z ukończonych lat studiów, poświadczoną w Dziekanacie. Studenci MISHu i studiów równoległych mogą przedstawić obie średnie. 6. Dodatkowo prosimy dołączyć dokumenty, którymi mogą się Państwo pochwalić, przekonując Komisję, że jesteście najepszymi kandydatami (zaświadczenia o pracach społecznych, publikacjach, szczególnych osiągnięciachm itp.). Byle z umiarem! UWAGA WSZYSTKIE CENNE DOKUMENTY SKŁADAMY W KOPIACH! godzina rozmowy w obcym języku tygodniowo, do dziesięciu puntków za dokonania społeczno- powoduje pracę aż 80% naszego jakże cennego kulturalne (np. Klinika Prawa) i szczególne mózgu. Wyobrażacie sobie jak sprawny będzie nasz osiągnięcia umysł po miesiącu obecności w, na przykład, Wielkiej do dziesięciu punktów za osiągnięcia naukowe Brytanii? Poza tym wielokrotnie słyszałam, że (w tym publikacje, studia równoległe, szkoły naprawdę warto; nie tylko od studentów z naszego prawa obcego, konkursy przedmiotowe) Wydziału, ale również od ludzi z „zewnątrz” Dlatego do pięciu punktów bonusowych zwłaszcza za planuję się skusić i Wam również polecam. koherentność teczki (Spójność „teczki” to bogaty list motywacyjny, opierający się na pozostałych ŻYCZYMY POWODZENIA!!! dokumentach, określający zainteresowania kandydata i uzasadnienie wyboru określonych TERMINY: miejsc wyjazdu) Osoba aplikująca musi przekonać członków komisji, że jest właściwa do reprezentowania Wydziału w innym państwie i, co najważniejsze, wyjazd będzie dla niej motorem do rozwoju. Następnie tworzy się ranking punktowy i na tej zasadzie przydziela kandydatów do właściwych uczelni. Nie wszyscy otrzymają stypendium w najbardziej preferowanym przez siebie miejscu, ale wychodząc z założenia, że osoba dokładnie zastanowiła się podając pozostałe pożądane uczelnie, każdy powinien być zadowolony. Oczywiście są osoby, które nie zostaną zakwalifikowane. Dla nich tworzy się listę rezerwową. Mają oni pierwszeństwo w wyborze miejsca, jeśli ktoś inny zrezygnuje. Po ogłoszeniu wyników istnieje możliwość aplikowania dla osób, które wcześniej nie złożyły swoich CV. Później jest jeszcze możliwość udziału w III turze tym razem prowadzonej bezpośrednio przez Biuro Współpracy z Zagranicą UW. Tutaj można aplikować na wszystkie wolne miejsca w ramach uczelni. Jedynym minusem jest konieczność uzyskania zgody na wyjazd nie tylko przez uczelnię zagraniczną, ale także wydział przyjmujący. Osoby zakwalifikowane w tej turze nie mogą także liczyć na stypendium w ramach programu. 20 grudnia 2008 – 5 stycznia 2009: składanie dokumentów (elektroniczne na stronie rejestracja i teczek w Portiernii Collegium Iuridicum I). UWAGA Tylko podania złożone zarówno w wersji elektronicznej, jak i 'teczkowej' będą rozpatrywane!!! Formularz elektroniczny można wysłać tylko raz, prosimy zatem robić to roważnie!, formularz nie będzie aktywny aż do początku rekrutacji. ok. 20 stycznia ogłoszenie wyników i druga tura rekrutacji ok. 20 lutego: koniec drugiej tury i ogłoszenie wyników. Koordynator LLP Erasmus na WPiA dr Jakub Urbanik DYŻUR - (sala nr 64): we wtorki w godz. 11.30-13.00 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 13 {LEXU§ 7/2008} INFORMACJE Wyniki wyborów -Aleksander JakubowskiPoczątek roku akademickiego już tradycyjnie był czasem wyborów: do władz Samorządu Studenckiego, do Rady Kół Naukowych, do Rady Konsultacyjnej. Poniżej podajemy oficjalne wyniki wyborów: Przedstawiciele Samorządu Studentów: Pod koniec października odbyły się również wybory Prezydium Rady Kół Naukowych. W szranki stanęło 5 kandydatów, którzy zaprezentowali swoją wizję RKNu i pomysły na ruch naukowy, a także byli przypiekani ogniem pytań. Ostatecznie do Rady wybrani zostali z następującymi wynikami: Lista Żółta Marta Józefik: 449 Natalia Cwalina 448 Paweł Krawiec 437 Bartosz Rozbicki 434 Piotr Wincenciak 430 Marta Klonek 453 Monika Bubeła 432 Paweł Lasota 453 Adam Piekarz 426 Magda Szczepanowska 439 Kamila Szestowicka 436 Alicja Zalewska 430 Krzysztof Król 495 Michał Miąskiewicz 435 Iwona Michalik 426 Bohdan Pretkiel 415 Dominika Helios 422 Zarząd Samorządu: LexLista Hubert Godusławski: 354 Tomasz Kruszyński: 329 Michał Arabczyk: 355 Jerzy Gajewski: 337 Mateusz Siek: 342 Jakub Dulski: 346 Aleksandra Suwara: 337 Damian Szczerbaty: 355 Michał Dudziński: 316 Radosław Monia: 307 Lista Żółta Adam Ryszka: 472 Michał Fąderski: 489 Maciej Dworzański: 445 Jakub Chowaniec: 424 Krzysztof Sobieski: 461 Emilia Szabłowska: 468 Agnieszka Popławska: 468 Paulina Kotecka: 461 Ignacy Kurkowski: 443 Robert Wodzyński 467 b. Prezes KN Utrusque Iuris, doświadczony uczestnik ruchu naukowego, Piotr Szeląg osiągnął wynik 20 głosów i został wybrany Przewodniczącym Prezydium RKN-u dotychczasowy członek Rady Konsultacyjnej, również doświadczony uczestnik ruchy naukowego, prezes Interdyscyplinarnego Koła Naukowego Dyplomacji i Prawa, Oktawian Kuc 15 głosów; Sekretarz Zarządu KN Prawa Krajów WNP, przewodniczący Komisji ds Dydaktycznych Samorządu Studentów WPiA, Jakub Chowaniec 13 głosów. Pozostałymi kandydatami byli: Sekretarz KN Analizy Prawa „Ratio Legis”, Marcin Kroll, który po bardzo merytorycznej prezentacji osiągnął niezły, acz niewystarczający wynik, 10 głosów; wystawiony przez KN „Pro Patria” student II roku, Jakub Dulski, który otrzymał 8 głosów. Niezależny: Michał Szołek 195 Wszystkim kandydatom gratulujemy, a nowo wybranemu prezydium RKN-u życzymy dalszego rozwijania i wzmacniania ruchu naukowego na naszym Wydziale! Parlament Studentów UW Lista Żółta: Filip Jurzyk 456 Maciej Sokołowski 448 Jan Baran 425 Tymoteusz Zych 447 Rada Wydziału: LexLista Krzysztof Koźmiński 352 Szymon Paszko 388 Damian Kosmala 343 Łukasz Machalski 347 Jakub Jan Kubalski 343 Katarzyna Kryla 342 Radosław Rosiak 335 Artur Szalon 331 Agnieszka Tomczak 345 Anna Laszczyk 343 14 Rada Kół Naukowych Szymon Dworzycki 327 Bartosz Lewandowski 333 Daria Prygiel 348 Adam Jasiński 330 Konrad Dobrowolski 326 Filip Wołoszczak 324 Piotr Siekierski 309 Rada Konsultacyjna Mniej więcej miesiąc po wyborach RKN-u odbyły się wybory do Rady Konsultacyjnej przy Rektorze UW. Deklasując innych kandydatów, do Rady z Wydziału Prawa i Administracji weszli: Lex Lista: Radosław Kopytowski 346 Wybory wygrali kandydaci startujący z Listy Żółtej. Frekwencja osiągnęła prawie tysiąc wyborców (dokładnie 952 osoby pofatygowały się do urn), co uznajemy także za pokłosie akcji Gazety „Idź na wybory!”. Wszystkim uczestnikom gratulujemy oraz życzymy energii i siły do działań! fot. Michał Jaskólski fot. Aldona Wójcik ponad podziałami Jakub Dulski (LL) i Bartosz Rozbicki (LŻ), w tle Ignacy Kurkowski od lewej, na pierwszym planie: nowy przewodniczący RKN-u Piotr Szeląg, Marcin Kroll, nowy wiceprzewodniczący RKN-u Jakub Chowaniec WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS Katarzyna Mikołajczyk: studentka IV roku prawa oraz II roku dziennikarstwa, a także prezes Studenckiego Stowarzyszenia Etyki Prawniczej i przewodnicząca Komisji Rewizyjnej przy Radzie Kół Naukowych uzyskując 19 głosów; Piotr Kieloch, członek KN Dyskusyjny Klub Filmowy Prawników „Błękit Pruski”, który po bardzo merytorycznej prezentacji uzyskał świetny wynik 27 głosów, bijąc na głowę innych kandydatów. Uzyskany sukces jest pokłosiem nie tylko wysokiej klasy prezentowanej przez przedstawicieli WPiA, ale zwłaszcza aktywności członków Kół Naukowych, RKN-u w tym w szczególności dotychczasowego jej Przewodniczącego Łukasza Ciołko, i siły całego ruchu naukowego naszego Wydziału. Nowo wybrani członkowie RK zastąpią na tych funkcjach innych przedstawicieli WPiA: Aleksandrę Starowicz i Oktawiana Kuca. Gratulujemy! INFORMACJE {LEXU§ 7/2008} Jak jeść by nie przejeść zawartości portfela - czyli ABC o stołówce uniwersyteckiej i obiadach abonamentowych. -Dominika Brzezińska- fot. Michał Jaskólski Radość z głosowania Zgodnie z powszechnie obowiązującym stereotypem, statystyczny „student” pozostaje osobą o ograniczonych możliwościach materialnych. Dlatego też stara się rozwijać w sobie umiejętność oszczędzania wszędzie i na wszystkim, rezygnując z szeroko pojętych „zbędnych luksusów”. Nadal istnieją jednak takie rzeczy bez których, nie tyle nie chce, co po prostu nie może się obejść. Zaliczają się do nich na pewno karta miejska i pożywienie, ale dziś o tym drugim. o zrobić gdy pachnące jeszcze domem zapasy mrożonek i słoiczków ulegną wyczerpaniu, a wybór pomiędzy Big Mackiem i Chickenburgerem stanie się zbyt trudny? Świetną alternatywą może stać się zaplecze gastronomiczne uniwersyteckiego kampusu. Jednak spośród imponującej liczby „stołówek” warto zwrócić szczególną uwagę na budynek znajdujący się naprzeciwko Biblioteki Wydziałowej WPiA, nazywany po prostu: stołówką uniwersytecką. C fot. Michał Jaskólski I naczelny też skorzystał z przywileju głosowania fot. Michał Jaskólski Wielki Żółty Ptak Jedną z cech wyróżniających ofertę tej właśnie placówki spośród innych lokali sprzyjających studentom, jest możliwości skorzystania z tzw. abonamentu. Aby go otrzymać, a ma do tego prawo każdy student Uniwersytetu Warszawskiego, bez względu na to w jakiej sytuacji finansowej aktualnie się znajduje, wystarczy odwiedzić Biuro Spraw Socjalnych. Z zasady instytucja ta nie ma nic wspólnego z codziennym życiem przeciętnego studenta, gdyż powołana została, aby zatroszczyć się o sprawy pracowników Uniwersytetu. Biuro prowadzi min. szeroko rozumianą działalność kulturalno oświatową, udziela też wsparcia materialnego i finansowego uniwersyteckim pracownikom, doktorantom, emerytom oraz ich rodzinom. zamiar zjeść w ciągu miesiąca (przykładowo: decydując się na 10 posiłków w miesiącu wpłacamy kwotę 80 zł). Odwiedzając stołówkę w wybrane przez nas dni, możemy oczekiwać obiadu składającego się z zupy, drugiego dania oraz kompotu. Niestety nie mamy wpływu na to co zostanie podane na talerzu posiłki, spośród kilku rodzajów zup i zestawów mięsnych, przydzielane są „losowo” na każdy dzień. Oczywiście wykupienie abonamentu nie jest warunkiem koniecznym aby skorzystać z usług stołówki. Prezentuje ona dosyć ciekawą ofertę gastronomiczną i, co zapewne bardzo ważne, ceny nie są wygórowane (przykładowo: 2 naleśniki z serem to koszt 4 zł). O kwestii jakości serwowanych posiłków świadczyć może frekwencja, gdyż w „godzinach szczytu” ciężko znaleźć wolny stolik, do czego z pewnością przyczynia się fakt, że z usług stołówki korzystają także „przeciętni obywatele” na co dzień w ogóle z Uniwersytetem nie związani. O daniach serwowanych w budynku przy ulicy Oboźnej pozytywnie wypowiadają się też jadający tam studenci. Generalnie jednak nie należy oczekiwać posiłków daleko odbiegających od tych oferowanych przez inne placówki tego typu. Stołówki studenckie - dobrze znane już naszym rodzicom, nadal pozostają więc miejscami, gdzie można zjeść niedrogo i do syta. Dodatkowo do „cięcia kosztów” bez konieczności rezygnowania z pełnokalorycznych posiłków, przyczynić się może właśnie wykupienie abonamentu w stołówce uniwersyteckiej. Jeśli natomiast zaczną nam się marzyć kaczki zapiekane w pomarańczach, co w naturalny sposób doprowadzi do zwątpienia w smakowe walory „potraw stołówkowych”, warto przypomnieć sobie zdanie Konfucjusza, że „kto lubi jeść dobrze, może z głodu umrzeć”. Jednak w tym przypadku z działalności Biura Spraw Socjalnych skorzystać mogą także studenci, gdyż to właśnie do jego siedziby na Małym Dziedzińcu należy udać się po skierowanie na obiady abonamentowe (wydawane są one od poniedziałku do piątku w godzinach od 10.00 do 15.00). Następnie z takim właśnie dokumentem należy wybrać się do budynku stołówki przy ulicy Oboźnej. Skierowanie upoważnia nas do wykupienia „pakietu” zestawów obiadowych w cenie 8 zł każdy, ale jesteśmy zobowiązani do opłacenia abonamentu za miesiąc z góry. Co jednak ważne, to my sami dokładnie wskazujemy dni, w których będziemy korzystać z oferty stołówki i płacimy dokładnie za taką ilość posiłków, jakie mamy WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 15 {LEXU§ 7/2008} INFORMACJE Wybory? Dziękuję, innym razem -Małgorzata Kurowska- 22 października zajęcia zaczynałam już od ósmej. Trochę stałam w korku, więc mocno zaspana biegłam truchtem przez teren kampusu w stronę Audimaxa. Przed wejściem natknęłam się jednak na spory tłumek. Przystojni koledzy ze starszych lat obdarowali mnie, odrobinę podwiędłymi wprawdzie, ale zawsze — różami (czerwoną i żółtą) i zapytali, czy już zagłosowałam. Z trudem oderwałam wzrok od wielkiego żółtego ptaka, tańczącego między budynkami kampusu głównego. — Nie. aki był ostatni akord kilkutygodniowej kampanii — z punktu widzenia studentki nowicjuszki — ostrej i bezpardonowej walki, toczonej głównie na gronie i w korytarzach, w trakcie której eleganccy, opanowani prawnicy i prawniczki in spe zarzucali się wzajemnie pretensjami i obelgami, nie przestając się jednak czarująco uśmiechać, wciąż mając na uwadze wszechobecną publiczność. T Od dnia inauguracji, w którym starszy znajomy, działacz samorządu, z oburzeniem tłumaczył mi, jak bezczelnie lista A wykorzystała pomysł jego własnej listy B, byłam świadkiem przynajmniej kilkunastu kłótni i wielu ostrych wymian zdań o podłożu silnie politycznym. Skoncentrowana na poznawaniu życia studenckiego, poszukiwaniu sal ćwiczeniowych i radosnemu odkrywaniu pierwszych tajemnic logiki, zdecydowałam się nie zwracać na nie uwagi. „ W polityce istnieje nieprzyjemny zwyczaj, by w momencie kryzysowym nie szukać rozwiązania, a winnych. Wtedy ważne staje się nie to, kto rozsądniej wskaże wyjście z trudnej sytuacji, ale kto głośniej zelży adwersarza ze nieodpowiedzialność, brak gotowych recept i energicznego działania. Na naszych wydziałowych wyborach kampania przebiegała niepokojąco podobnie. Jednak okazało się, że przed samorządem uciec nie można. Impreza w klubie? Idziesz? A kto organizuje? Niebiescy czy Żółci? Ach, tak, Niebiescy już nie istnieją… Awantura z USOSem? A co szanowni 16 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS koledzy z listy Żółtej zrobili w tej sprawie? To skandal, skandal, szanowny kolego, że Lexlista nie zajęła stanowiska w tej żywotnej sprawie, tak ważnej dla nas wszystkich. Ależ kolego, przecież już dziś odbędziemy spotkanie z dziekanem… Początkowo zakwalifikowałam całą kwestię wyborów jako bufonadę i zabawę tych ambitnych i agresywnych, których pewnie za kilka lat zobaczę na listach wyborczych i w ławach sejmowych. Ale po dłuższej obserwacji, gdy uświadomiłam sobie, jak poważnie można traktować wybory samorządu WPiA, liczne wady kampanii zaczęły poważnie mnie niepokoić. Pierwszą taką wadą jest zawstydzający poziom agresji przepełniającej kampanię. Rozumiem oczywiście, że — jak to mówił Tomasz Mann — nie ma nie-polityki; wszystko jest polityką. Rozumiem, że parę dni przed wyborami należy zadbać o każdego ewentualnego wyborcę. A jednak nagabywanie pierwszorocznych studentów, którzy siłą rzeczy nie mogą po prostu wiedzieć zbyt wiele o Lexliście i Liście Żółtej, a już na pewno o dyskusyjnych różnicach pomiędzy nimi, uważam wręcz za niemoralne. Nowi studenci nie znają — choć może trudno w to uwierzyć niektórym wydziałowym politykom — lokalnych sław. Nazwiska, oczywiste i popularne, nic nie mówią tym, którzy dopiero co opuścili przytulne ściany szkół średnich w całej Polsce. Jaki więc miałby być powód, by głosować na którąś z list? To, że dawali ładniejsze róże? Zrobili imprezę w bardziej lanserskim miejscu? Jeśli kandydaci sądzili, że to wystarczy, to nisko oceniają swoich potencjalnych wyborców. Pomijam przy tym oczywisty brak poważniejszych różnic programowych między listami — czy w ogóle możemy zresztą mówić o programach? W polityce istnieje nieprzyjemny zwyczaj, by w momencie kryzysowym nie szukać rozwiązania, a winnych. Wtedy ważne staje się nie to, kto rozsądniej wskaże wyjście z trudnej sytuacji, ale kto głośniej zelży adwersarza ze nieodpowiedzialność, brak gotowych recept i energicznego działania. Na naszych wydziałowych wyborach kampania przebiegała niepokojąco podobnie. USOSowa awantura spadła jak manna z nieba na zacietrzewionych konkurentów. I to dzień przez wyborami! Trudno wyobrazić sobie coś bardziej emocjonującego! Idealna okazja, by się wykazać! Tymczasem poszukując informacji na temat zmian planu, co i rusz natykałam się na pompatyczne komunikaty obu list wyborczych, obiecujących natychmiastowe działanie i — mimochodem — krytykujące drugą listę za brak tegoż działania. Oczywiście, to wszystko zdarza się w świecie polityki. Kłótnie i awantury polityczne nie powinny nikogo — a już na pewno nikogo w Polsce — dziwić. A mimo to czułam rozgoryczenie. I rozczarowanie. Zawód. Czy spodziewałam się czegoś innego? Większej ogłady, elegancji? Spokoju? Chyba naiwnie uwierzyłam w istnienie etosu prawniczego i związanych z nim tradycji inteligenckich — i podświadomie oczekiwałam więcej klasy po tej słynnej elicie narodu, o której słyszę nieustannie od dnia inauguracji. Żeby jednak nie kończyć tych rozważań pełnymi goryczy uwagami, przyznam się jeszcze do czegoś. Gdy trochę opadły wyborcze emocje, gdy ucichły kłótnie i zwiędły czerwone i żółte różyczki, a liczba imprez organizowanych przez wyborcze komitety gwałtownie zmalała, zaczęłam dostrzegać inny aspekt całego wydarzenia. Oto spora grupa studentów — moich kolegów i koleżanek z wydziału — postanowiła wziąć na siebie cząstkę odpowiedzialności za to, co się na nim dzieje. Dobrowolnie zgodziła się na to, że będzie obiektem nie tylko uwielbienia i podziwu, ale też licznych złośliwości i zdrowej krytyki. Ci ludzie, nie pobierając żadnego wynagrodzenia poza własnym dobrym samopoczuciem i satysfakcją z wykonywanych funkcji, gotowi są wysłuchiwać litanii pretensji, uwag i docinków. Po co? Dlaczego? „ Gdy trochę opadły wyborcze emocje, gdy ucichły kłótnie i zwiędły czerwone i żółte różyczki, a liczba imprez organizowanych przez wyborcze komitety gwałtownie zmalała, zaczęłam dostrzegać inny aspekt całego wydarzenia. Oto spora grupa studentów — moich kolegów i koleżanek z wydziału — postanowiła wziąć na siebie cząstkę odpowiedzialności za to, co się na nim dzieje. Czy tylko po to, by imponować płci przeciwnej i znać osobiście dziekana? By wypić dużo piwa w dobrym towarzystwie? By być popularnym na wydziale? Mimo całej mojej złości na system wyborczy i obie szanowne listy — nie wierzę, by chodziło tylko o to. O tym jednym przekonali mnie zarówno zwolennicy i działacze Listy Żółtej, jak i Lexlisty, choć próbując powiedzieć to mi i rzeszom innych studentów skakali sobie do gardeł: że naprawdę wśród wielorakich powodów, dla których zachciało im się brać udział w wydziałowej polityce, był też jeden motyw szlachetniejszy. Ten motyw nazywa się WPiA. Już wiem, że w przyszłym roku, właśnie dla tego jednego motywu — wezmę udział w wyborach. Choćbym miała wrzucić do urny pustą kartkę. INFORMACJE WYBORY -Małgorzata Mochiedy już poznałam część studenckiego życia (czytaj: szeroko pojęta integracja) i usłyszałam historie wyborów samorządowych i list startujących w nich, nadeszły owe wyczekiwane (przez zainteresowanych). K Już od dnia inauguracji roku można było niemal poczuć kampanię wyborczą. Co dla nas, pierwszaków, już nie jest dziwne, to fakt, że zaraz po głównych zainteresowanych to my byliśmy w centrum uwagi, jako świeży, jeszcze nie zindoktrynowany narybek. Wracając do kampanii, która część niewtajemniczonych pierwszaków przeraziła, część zniechęciła lub właśnie zachęciła do działania na wydziale czy na rzecz wydziału. Jedna sprawa, która wypłynęła podczas kampanii to kwestia wyboru dziekana. Postanowiłam zapytać moich kolegów z pierwszego roku co na ten temat wiedzą i jakie mają przeczucia. Wyniki mojej ankiety wydają się chyba mało zaskakujące. Pytani przeze mnie pierwszacy dzielą się na tych, którzy nic nie wiedzą i tych, którym coś się kojarzy, ale „nie doczytali do końca rozmów na gronie”. Przyczyna niewiedzy jest prosta- „mnie to po prostu nie interesuje”. Takie odpowiedzi słyszałam najczęściej. Studenci tłumaczyli się także brakiem czasu na zainteresowanie się „poważnymi rzeczami”, uważają, że jako pierwszoroczni nie muszą o tym wiedzieć, uważają, że będzie czas na takie rzeczy gdy „będzie ich to dotyczyć bezpośrednio”. „Bezpośrednio” oznacza w tym przypadku, kiedy dotknie to ich osobistych spraw związanych z uczelnią. Jeden mój rozmówca przyznał, że próbował się dowiedzieć czegoś na ten temat po nagłej zmianie planu: „ale zrezygnowałem z dalszego szukania bo cały czas natrafiałem na sprzeczne informacje, a gdy mi wrócił stary plan to już nie czułem potrzeby takiej wiedzy”. Wielu studentów dodawało, że nie było na wyborach, bo nie wiedzieli na kogo głosować, nie dowiadywali się nic o startujących kandydatach, bo ich nie znali, nie mieli czasu na czytanie gazetek i ulotek wyborczych. Przeróżne wypadki i zdarzenia stawały im na drodze do Audimaxu, największym była wspomniana niechęć, skojarzenia z obecnymi rządzącymi, myśli, że może nie będą mieli potrzeby skorzystać z pomocy Samorządu itp. więc po co głosować i się czegokolwiek dowiadywać. Byli też tacy, w których kampania wywołała niesmak i nie poszli na wybory bo „nie chcieli nikomu pomagać w dojściu do stołków”. Z kolei Ci którzy na wybory poszli oddali głosy na listy, z którymi sympatyzują, pojedyncze osoby, które znają, ewentualnie kojarzą, lub na byle kogo, wg kryteriów fajnych imion czy nazwisk (tak, takie wypowiedzi też były) Bardziej zorientowana część pytanych przyznaje, że słyszała coś o wyborach dziekańskich, ale tylko dzięki wyborom. Nikt dokładnie nie wie o co w tym chodzi bo „nie doczytali do końca rozmów na gronie”. Ku zdziwieniu ludzi działających w obu listach- mało pierwszaków obeszła/poruszyła/wzruszyła kampania wyborcza i wszelkie jej chwyty jak między innymi omawiana sprawa z wyborem dziekana. Dla studentów starszych lat mógł to być mocny argument w kampanii wyborczej, lecz pierwszorocznych respondentów mało to zainteresowało. Osoby trochę zorientowane w temacie w większości zajmowały stanowisko listy, z którą sympatyzują, ale też otwarcie mówili, że nie znają sprawy do końca i mogą powiedzieć tylko to co myślą, bez jakiegoś konkretnego poparcia informacjami. Pewna moja rozmówczyni z wykładu mówi: „Szkoda, że wybory nie odbywały się po wynikach rekrutacji i to właśnie ci studenci, którzy dopiero rozpoczynają naukę nie mogli się wypowiedzieć, bo to przecież my będziemy najdłużej mieli obecnego dziekana. Osobiście nie mogę powiedzieć czy samorząd zrobił dobrze czy źle, bo nie wiem co każdy kandydat oferował. Wydaje mi się, że starszych studentów denerwuje kwestia nie samego wyboru tylko chyba tego, że nie każdy mógł się na ten temat wypowiedzieć.” Podobnie mówił mój kolejny rozmówca: „Samorząd nas, studentów sprzedał. Ludzie są nie zadowoleni nie dlatego, że oddali głos na daną osobę, tylko, że nie powiedzieli na kogo będą głosować”. Wypowiedzi w tym charakterze było kilka, studenci jednak zgodnie myślą, że sprawa z zeszłego roku ich nie dotyczy: „Nie czuje żadnych skutków tego na sobie. Nie byłem wtedy studentem więc mnie to nie rusza”. Studentów sprawa wyborów zainteresowała tylko ze względu na agresywną kampanie: „Żałosne były argumenty stron, kto ile zrobił a kto nie. Zrobił się wielki bałagan i nie słyszałem jeszcze żadnego sensownego argumentu, który by mnie naprawdę pozytywnie poruszył” Intensywne zabieganie o głosy poparcia od nowych studentów odstraszyło większość pierwszaków. Interesowali się kampanią dla rozrywki: „Kłótnie obu list są na poziomie naszego Sejmu. Ale nie czuję się jakoś wciągnięta w te wybory, starałam się tego nie zauważać bo i tak za kilka dni wszystko miało wrócić do normy.” Nowi studenci nie odczuwają takiej wagi wyborów samorządowych jak ich starsi koledzy. Teraz traktują „zamieszanie wyborcze” jako burzę w szklance wody: „Śmieszy mnie ta cała walka wyborcza. Zainteresuję się tym w swoim czasie, teraz skupiam się na przetrwaniu pierwszego roku”. Część respondentów zgodnie zauważa, że samorząd „jednak na coś się przydaje” Ankieta wskazuje na marazm wśród lwiej części pierwszorocznych, nie traktują uczelni jako głównego ośrodka swojej aktywności. Nie dziele wszystkich studentów pierwszego roku na dwie grupy. Są także aktywni i chętni do działania studenci, lecz nie jest to duża ilość. Pozostaje mieć nadzieje, że liczba tych studentów będzie sukcesywnie wzrastać. Myślę, że przydał by się jakiś bodziec, zachęta do działania. Może pojawi się po pierwszej sesji? Pytając samą siebie dochodzę do wniosku, że także mało wiem o tej sprawie. Jest wiele sprzecznych opinii na ten temat, każda lista ma swoje stanowisko. Teraz, po wyborach, na forum wydziału zwykłych studentów sprawa ta nie jest już tematem do rozmów. Celem mojej ankiety było zebranie opinii studentów na temat wyborów. Nie minęła się z celem, tylko przy okazji ukazała szacunkowe zaangażowanie studentów w sprawy wydziału. {LEXU§ 7/2008} The history of Warsaw University Law Faculty -Aleksandra Sumlińskahe Faculty of Law and Administration is one of the oldest departments of Warsaw University. Its beginnings can be traced back to 1807, when Felix Łubieński, the Justice Minister of The Dutchy of Warsaw founded a free law course needed to school and familiarize court personel with Napoleon's Code. This course was the foundation from which Law School was derived in 1808, which became of Warsaw University departments in 1816. After the Congress of Vienna, in 1815, European reactionary powers agreed to the creation of so called Kingdom of Poland under the rule of tzar Alexander I. The tzar wanted to portray himself as a liberal ruler. His decision to create a new university in Warsaw, was to be understood as a sign of his generosity towards his new subjects. Hence, his decree officially creating Warsaw University in 1816. During this period, the Faculty of Law was able to proud itself with many great scientists, men of great knowledge, such as- Fryderyk Skarbek- penal law specialist and economist, and Wacław Aleksander Maciejowski-a roman law specialist and professor in the fields of history and law. During the next 14 years of existence of the faculty of Law at Warsaw University, 1880 students graduated, of which 757 obtained masters degrees. Warsaw University had its beginning, flourished, and had to start all over again, depending on the political situation in the country. In 1831, after the November Uprising- which started a year earlier- University activities were suspended. Many professors and students joined the fighting, for which they were severely punished. Attempts made to reestablish laws studies were strongly opposed by tzarist government. It was not until 1862 that Russian authorities allowed lectures to resume. They allowed a creation of an institution of higher learning which was called “The Main School”. The faculty of Law and Administration was the most numerous. During its 7 year existence, 318 students graduated with masters degrees from the Faculty of Law and Administration. However, after the January uprising in 1863, the Russian government embarked on a policy of forcible russification, and the Polish language was eliminated from all schools. The Main School was closed in 1869, and the Russian Imperial University was opened in Warsaw. The Russian language was the official language at the University, and the atmosphere of political suspicion and persecution was ever present. It was not until World War I, that students of the UW (Warsaw University) were able to take up their studies in Polish again. Under German control, The Warsaw University was opened. One of the first faculties was Law and Administration. Before the II World War, the Law and Administration faculty was very popular among candidates so it was necessary to limit the number of students to 1000. After the outbreak of World War II, Germans closed down all polish Universities and high schools. Warsaw University Faculty of Law tried to educate students in secrecy as part of an underground education. After World War II, the University was not a place of free exchange of ideas, and freedom of scientific research suffered greatly. After Poland became a democratic nation again, Warsaw University, and The Faculty of Law is enjoying great popularity and continues to educate members of Poland's palestra. T WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 17 {LEXU§ 7/2008} DYSKUSJA PostĘPowanie honorowe a pojedynki -Szymon Łajszczak- Do napisania tego tekstu skłonił mnie artykuł p. Michała Jarczewskiego pt. „Rzecz o kodeksach honorowych” (Lexus 6/2008). Z wieloma wyrażonymi w nim poglądami nie mogę się zgodzić, uznać je przy tym muszą za wynik nie dość wnikliwej analizy tematu. Próba zmierzenia się z tym niełatwym zagadnieniem podjęta przez autora bez właściwego przygotowania przyniosła niezwykle mizerny skutek. Podstawowym błędem tego artykułu jest utożsamianie kodeksów honorowych z instytucją pojedynku, wiele zaś dalszych nieporozumień jest pochodną tej właśnie pomyłki. zakresie w jakim pewne uwagi zamieszczone przeze mnie wydadzą się czytelnikowi nie dość jasne, odsyłam do mojego artykułu w Lexusie 4/2008 a także do gazety Korporant Polski, w której w szeregu artykułów odnaleźć można odpowiedź na wiele elementarnych pytań dotyczących postępowania honorowego. Myślę, że lektura choćby tego pierwszego uchronić mogłaby autora przed niektórymi błędami. W Materię kodeksów honorowych stanowią reguły postępowania honorowego, czyli procedury mającej doprowadzić do zadośćuczynienia poczynionej o b r a z i e ( t z w. s a t y s f a k c j i h o n o r o w e j ) . Zadośćuczynienia tego nie można utożsamiać z pojedynkiem. Całe postępowanie toczące się między stronami - obrażonym i obrażającym prowadzone jest przez reprezentujących ich interesy pełnomocników - sekundantów, przy czym mandat tych ostatnich jest z założenia mandatem pokojowym. Ich zadaniem jest przede wszystkim doprowadzenie do polubownego załatwienia sprawy1. Zadośćuczynieniem w postępowaniu honorowym będzie więc przede wszystkim zadośćuczynienie pokojowe - pewne kwalifikowane oświadczenie obrażającego, którym daje on wyraz swojego ubolewania, odwołuje obrazę, czy też poczynionej obrazie zaprzecza, tłumacząc iż nie leżała ona w jego intencji2. To właśnie w ten sposób kończy się większość spraw honorowych. W większości wypadków pojedynek, jeśli już miał mieć miejsce, stawał się niewygodną lecz konieczną ostatecznością. Ten element presji społecznej, jaki towarzyszył orężnej formie zadośćuczynienia honorowego widzieli zarówno prawnicy dyskutujący na przełomie lat 20 i 30 ubiegłego wieku nad unifikacją prawa karnego3, jak i autorzy kodeksów honorowych. W okresie międzywojennym dostrzegamy ogólną tendencję do minimalizacji roli pojedynku w postępowaniu honorowym. W świetle tych faktów tym bardziej za krzywdzące względem niektórych autorów kodeksów honorowych należało by uznać określenie ich dzieł mianem „kodeksów pojedynkowych”. Kodeksy dzielić można bowiem na trzy grupy: pojedynkowe, antypojedynkowe i utrakwistyczne. Kryterium wyróżnienia jest stanowisko, jakie zajmują one względem tzw. antyduellantów, czyli osób, które pojedynku jako formy zadośćuczynienia, nie uznają, czy to z przyczyn ideologicznych, moralnych czy religijnych. 18 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS I tak kodeksy pojedynkowe z istnienia ich nic sobie nie robiły, stanowiąc wspólne zasady dla wszystkich osób honorowych - do tej grupy należał między innymi Polski Kodeks Honorowy Władysława Boziewicza - bynajmniej nie na miarę swoich czasów. Kodeksy utrakwistyczne z kolei, dawały wyraz swojej akceptacji dla opisanych postaw umożliwiając stronom postępowania uchylenie się od pojedynku w następstwie złożonej deklaracji, iż pojedynków oni nie uznają. Wreszcie kodeksy antypojedynkowe, to takie, które zadośćuczynienia na drodze orężnej wcale nie przewidywały. Kodeksy utrakwistyczne, gdy jedną ze stron był antyduellant, zaś kodeksy antypojedynkowe zawsze, umożliwiały przekazanie sprawy do rozstrzygnięcia powołanym do tego, bezstronnym organom sądom honorowym, których zadaniem było merytoryczne rozpatrzenie sprawy, czyli kwalifikacja czynu oraz określenie zadośćuczynienia. Postulat reformy postępowania honorowego w kierunku postępowania niepojedynkowego wysuwały przede wszystkim tzw. ligi antypojedynkowe. W związku z małą skutecznością sądów państwowych oraz wyjątkową specyfiką spraw, proponowano powołanie sądów obywatelskich, które w drodze swoistego postępowania honorowego rozstrzygałyby spory związane z naruszeniem czci4. zasadniczych kwestiach próbę powielenia założeń tego pierwszego był Powszechny Kodeks Honorowy autorstwa Jana Gumińskiego prezesa Ligi Reformy Postępowania Honorowego. Choć nie był on szczególnie udany, spotkał się z ciepłym odbiorem m.in. środowisk feministycznych5. Poważne miejsce w polskiej historii postępowania honorowego przypadło również kodeksom utrakwistycznym. Zaliczyć można do tej grupy choćby poznański kodeks Antoniego Malatyńskiego, czy Akademicki Kodeks Honorowy Juliusza Sas-Wisłockiego, przy czym analiza tego drugiego w tekstach większości autorów kończy się na odszukaniu elementów nacjonalistycznych i rasistowskich - zadanie niezbyt ambitne gdy odniesiemy je do daty wydania kodeksu. Zwykle pomija się znakomity warsztat prawniczy autora - absolwenta UJ, adwokata i autora wielu książek i podręczników z zakresu prawa. Pomyłką jest również stwierdzenie, iż Akademicki Kodeks Honorowy został zatwierdzony przez Naczelną Radę Akademicką. Choć bowiem inicjatywa stworzenia wspólnego kodeksu honorowego połączyła korporacje zrzeszone w Związku Polskich Korporacji Akademickich, to prace te nigdy nie przyniosły oczekiwanego skutku. Skończyło się jednie na ustaleniu pewnych założeń ogólnych, z którymi zbieżny był kodeks Sas-Wisłockiego. Pierwszym całkiem antyduellanckim kodeksem był Harcerski Kodeks Honorowy z 1925 roku, stosowany zresztą do dzisiaj przez niektóre polskie zrzeszenia skautowskie. Drugim stanowiącym w wielu Warta zarysowania będzie jeszcze zlekceważona przez autora powojenna historia szeroko rozumianego postępowania honorowego. Reguły postępowania honorowego przetrwały w różnej formie w organizacji „ DYSKUSJA {LEXU§ 7/2008} Pomiędzy jednostką Materię kodeksów honorowych stanowią reguły postępowania a wspólnotą honorowego, czyli procedury m a j ą c e j d o p r o w a d z i ć d o -Aleksander SiemaszkoMówienie o solidaryzmie jako jednej, spójnej ideologii jest zadaniem karkołomnym. Katoliccy solidaryści, zadośćuczynienia poczynionej odwołując się do św. Tomasza z Akwinu, wspólnotę obrazie (tzw. satysfakcji solidarną postrzegają jako stwarzającą optymalną oprawę społeczną do zbawienia ludzkiej duszy, honorowej). Zadośćuczynienia „Solidarność” jest słowem, które w Polsce ma przeszkody w czynieniu dobra. Solidaryści tego nie można utożsamiać wyjątkowe znaczenie. Historia największego ruchu usuwającą świeccy wolą odwoływać się do koncepcji utylitarnych, z p o j e d y n k i e m . C a ł e antykomunistycznego, jaki narodził się w dawnym tworzonych (paradoksalnie!) przez liberalnych postępowanie toczące się między bloku wschodnim, jest mitem założycielskim myślicieli pokroju J.S Milla, nadając im „rys” o d r o d z o n e j P o l s k i n i e p o d l e g ł e j wspólnotowy. Solidaryzm jest niezwykle pojemną stronami o b r a ż o n y m - III Rzeczpospolitej. Dziejami „Solidarności” filozofią społeczną - z braku miejsca niech pozostałe i obrażającym prowadzone jest zajmowali się historycy i filozofie polityki, różnice zilustruje prosty fakt: przez długi czas dostrzegający w niej XX-wieczne wcielenie tradycji myśliciele solidarystyczni spierali się o najpełniej przez reprezentujących ich polskiego republikanizmu. W przeciągu umożliwiający realizacje ich idei system polityczny, i n t e r e s y p e ł n o m o c n i k ó w dwudziestu lat demokratycznych przemian słowo a odpowiedź na pytanie, czy jest to autorytaryzm, czy sekundantów, przy czym mandat to spowszedniało, straciło nieco na znaczeniu demokracja, wciąż jeszcze budzi w niektórych i intelektualnym seksapilu; co zadziwiające jednak środowiskach kontrowersje. tych ostatnich jest z założenia - szczytne hasła „Solidarności” w politycznomandatem pokojowym. Ich intelektualnym mainstreamie nigdy nie wywołały Współczesnymi uczniami Emile'a Durkheima mienią poważnej refleksji nad koncepcją solidaryzmu się komunitarianie. Jest to względnie nowy prąd zadaniem jest przede wszystkim społecznego (trudno przecież za taką uznać intelektualny, powstały jako wyraz sprzeciwu wobec doprowadzenie do polubownego machanie sztandarem „Polski solidarnej”, p o s t u l a t ó w l i b e r a l i z m u p r o c e d u r a l n e g o przedstawionego przez Johna Rawlsa w Teorii cokolwiek by to znaczyło). załatwienia sprawy. wewnętrznej rozmaitych służb mundurowych, nie wyłączając (sic!) Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej, dla których MSW powołało sądy honorowe6. Kodeksy honorowe stosowane są zaś do dzisiaj m.in. w korporacjach akademickich, stowarzyszeniach o charakterze szlacheckim oraz przez wspomnianych już wcześniej harcerzy. Przypisy 1 Tego autor mógł się dowiedzieć nawet z kodeksu Boziewicza jedynego chyba, z którym miał się okazję bliżej zetknąć. 2 Por. Sz. Łajszczak, O dopuszczalnych formach zadośćuczynienia honorowego. Korporant Polski. Pismo polskich korporantów nr 1(2) rok akademicki 2007/2008 3 Por. np. W. Świda, Pojedynek ze stanowiska polityki kryminalnej, Wilno 1927 4 Zob. m.in. J.S. Langrod, W poszukiwaniu nowych form ochrony czci, Przegląd Prawa i Administracji, kw. IV. 1927; M. Niedzielski Satysfakcja honorowa w życiu i w prawie, Warszawa 1929; S. Okęcki, Ochrona czci osobistej w Polsce, Warszawa 1936; Sz. Łajszczak, Dlaczego postępowanie honorowe?, Korporant Polski. Pismo polskich korporantów nr 1(2) rok akademicki 2007/2008 5 Zob. Z. Popławska, Na marginesie nowego kodeksu honorowego, Kobieta Współczesna 21/1930 6 Zarządzenie Nr 83/88 Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 23 grudnia 1988 r. w sprawie ustroju sądów honorowych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej oraz szczególnych zasad odpowiedzialności i trybu postępowania przed tymi sądami. oncepcje solidaryzmu zrodziły się w drugiej połowie XIX wieku jako wyraz sprzeciwu wobec indywidualistycznego liberalizmu. Do jego twórców zalicza się między innymi Emile'a Durkheima, wybitnego francuskiego socjologa, krytyka modeli społecznych sprowadzających społeczeństwo do wytworu stosunków gospodarczych, czyniąc z człowieka jednowymiarowego homo economicus. Do ekonomizujących teorii społecznych zaliczał nie tylko leseferyzm, ale także i socjalizm, wulgaryzujący najistotniejsze wytwory cywilizacyjne, takie jak rodzina czy religia. Mimo że sam Durkheim, szczery admirator Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, na pewno nie był konserwatystą, jego myśl została po pewnym czasie rozwinięta w nauce społecznej Kościoła, jak też zyskała powszechne uznanie wśród rozmaitych europejskich ideologii narodowych i konserwatywnych; ostatnio zaś do idei solidarystycznych odwołuje się filozofia komunitariańska. K Solidaryzm jest, najkrócej rzecz ujmując, ideologią odwołującą się do arystotelesowskich koncepcji dobra wspólnego, będącego czymś więcej niż tylko prostą sumą partykularnych interesów. Przeciwstawiając się liberalnemu indywidualizmowi i niczym nieskrępowanej konkurencji, odrzuca także socjalistyczny kolektywizm, w zamian głosząc solidarność klas i jednostek wewnątrz danej wspólnoty. Chociaż akcentuje konstytutywną rolę własności w zabezpieczaniu ludzkiej wolności i godności, to swobodna gra sił rynkowych, pozbawiona jakiejkolwiek kurateli, może prowadzić do społecznego wykluczenia i rozpadu ostoi tradycyjnych wartości, takich jak rodzina. Solidaryzm podkreśla, że człowiek - istota daleka od samowystarczalności i doskonałości - zmuszony jest dla własnego dobra do przynależności do rozmaitych organizmów wspólnotowych, takich jak wymieniona wcześniej rodzina, ale i wspólnoty lokalne, zawodowe, a także (a może - przede wszystkim) narodowe. Społeczeństwo najlepiej obrazuje metafora organizmu, w którym wszystkie część ciała, mimo że nie są ani równe, ani nawet równoważne, zmuszone są do kooperacji, a wolna konkurencja pomiędzy rozmaitymi organami doprowadziłaby co najwyżej do poważnych sensacji żołądkowych. sprawiedliwości. Jego sztandarowymi przedstawicielami są socjolog Amitai Etzioni, filozof Alisdair MacIntyre i politolog Michael Walzer. Atakują oni suchy, rawlsowski liberalizm jako rzeczywistość, w której na skutek systemowej etycznej obojętności (ukrytej pod maska pluralizmu) zatracone zostało kluczowe dla jakiejkolwiek wspólnoty politycznej pojęcie „cnoty”. Komunitarianie uznają, że państwo, sprowadzone do wymiaru proceduralnego, „państwokorporacja” traci jakąkolwiek siłę, zdolną spajać swych obywateli. W ich przekonaniu do demokratycznego minimum zaliczać trzeba nie tylko instytucje, ale także i pewien moralny konsens i istnienie zbiorowej świadomości. W swym antyliberaliźmie myśliciele komunitariańscy nie są bynajmniej zgodni; część z nich postrzega swoją krytykę jako element wewnętrznej debaty wśród liberałów i bynajmniej nie odrzuca takich koncepcji jak prawa człowieka czy podstawowa autonomia jednostki. Inni, jak MacIntyre, idą dalej i radykalnie odrzucają współczesność. Właśnie MacIntyre jest autorem najbardziej spójnej i całościowej krytyki antropologicznej człowieka liberalnego. W miejsce samowładnego, racjonalnego człowieka wprowadza on „narracyjną koncepcję jaźni”, uznając, że ludzkie dzieje wpisane są w historię jego środowiska (rodziny, miasta, narodu), w jego partykularną opowieść. Solidarystyczne wątki nieprzerwanie pojawią się w zachodnioeuropejskiej refleksji. Bronią tego, co lokalne, partykularne i społeczne; umiejscawiają wyalienowaną, autonomiczną jednostkę w szerszym kontekście wspólnoty, chroniąc przy tym jej podmiotowość. Solidaryzm, trudny do zakwalifikowania jako „prawicowy” bądź „lewicowy”, pozbawiony jest jasności i ostrości myśli socjalistycznej czy liberalnej. Kontestując obecną rzeczywistość społeczną stawia się w opozycji do większości ruchów, ideologii czy partii. W swej wymowie jest antyutopijny, opiera się na tym, co jest; nie dąży do idealnej równości czy wolności w stanie czystym. Jest to filozofia społeczna, która zadaje wiele pytań, a odpowiedzi, które oferuje, pozbawione są absolutności aksjomatów. Jest to wreszcie bogata, a w Polsce znana bardzo słaba tradycja intelektualna, którą z pewnością warto poznać. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 19 {LEXU§ 7/2008} INFORMACJE SPORTOWCY NA PRAWO, DZIAŁACZE NA LEWO... -Iwona Krzemińska„Zawsze najwięcej było prawników, choć najlepsi są z zarządzania i matematyki” - mówi trener sekcji lekkiej atletyki mężczyzn AZS-u UW, Roman Stępniewski. Sekcja LA jest jedną z wielu, w których aktywni są studenci naszego wydziału. I ten fakt chciałabym uczynić punktem wyjścia do wstępnych rozważań o prawie sportowym. Kalos Kagathos ... czyli piękny i dobry. Już starożytni Grecy wierzyli, że piękno sylwetki rodzi się podczas ćwiczeń fizycznych. Z kolei dobro miało być wyrazem harmonijnego rozwoju ciała i duszy. I chociaż w tamtych czasach uprawiano ledwie kilka dyscyplin olimpijskich, to bez wątpienia sport był jednym z ważniejszych elementów życia publicznego. Wtedy nikt, nawet Rzymianie, nie regulował prawnie tej sfery życia. Przypomnę, że pierwsze udokumentowane igrzyska odbyły się w 776 r. p.n.e., a nowożytny ruch olimpijski, którego pionierem był Pierre de Coubertin, wznowił działalność w 1896 r. wraz z igrzyskami w Atenach. W wielu opracowaniach można przeczytać, że współczesne igrzyska nawiązują do tradycji starożytnych igrzysk greckich. Owszem, przesłanie olimpijskie, skierowane do młodych sportowców, brzmi: „Szukajcie w sporcie piękna, dobra i sprawiedliwości”. I o ile samo hasło PKOl-u niesie ze sobą potężny bagaż wartości, to mam wątpliwości, czy te słowa w ustach działaczy sportowych brzmią poważnie. Niestety, przeciętnemu człowiekowi ze sportem obecnie kojarzą się jako pierwsze nie owe wartości autoteliczne, ale sprawy o zdecydowanie pejoratywnym zabarwieniu, jak postępowanie dyscyplinarne, kurator, nadużycia, sprzedane mecze czy doping. wielu wysnuwa tezę, że nie mają one już nic wspólnego ze szlachetną ideą sportowej rywalizacji, a olimpijskie ideały stały się parawanem, za którym schowane są interesy państw i pieniądze korporacji zarabiających na igrzyskach. Tymi, którzy najbardziej cierpią na takim ujęciu sprawy, są sami sportowcy. Po latach treningów, zmagań, przygotowań, startów redukowani są do roli aktorów w teatrze, w którym chodzi tylko o zysk. Sportowcy walczą oczywiście o pieniądze, sławę i prestiż, ale w ujmowaniu ich zmagań wyłącznie jako wyścigu psychologów i naukowców dla chwały narodu zatraca się indywidualizm zawodników i piękno sportu. Wg PKOl-u dla sportowca najważniejszym wyróżnieniem jest start w barwach narodowych; na całym świecie sportowcy umacniają w ten sposób własną tożsamość. Stadion jest jednym z ostatnich miejsc, gdzie kilkadziesiąt tysięcy osób wspólnie śpiewa hymn narodowy, dorośli malują sobie twarze, obwieszają się szalikami i na wszelkie sposoby manifestują dumę ze swojej narodowej odrębności. Kulturowa rola, jaką odgrywa dziś sport (w dużej mierze futbol), jest zadziwiającą próbą odpowiedzi na globalizację. Sportowe wydarzenia są patriotycznymi spektaklami, które uczą życzliwej akceptacji dla kulturowej i etnicznej różnorodności. Zastępcza forma wojny Największym wydarzeniem w świecie sportu jest nadal Olimpiada. Przy okazji ostatnich igrzysk w Pekinie po raz kolejny mieliśmy okazję się przekonać, że zmagania pojedynczych sportowców są tylko elementem walki, w której chodzi o to, by jeden kraj udowodnił swą wyższość nad drugim. Andriej Grokmyko, wieloletni szef sowieckiej dyplomacji, wyznał kiedyś, że „Tylko jedno ma sens z tego, co mówił de Coubertin: walka. Walka między obozem krajów socjalistycznych i kapitalistami. Olimpiada to zastępcza forma wojny”. Podziału na dwa bloki państw - komunistycznych i kapitalistycznych - już nie ma, mimo to sportowa wojna trwa w najlepsze. Dziennikarze, sportowcy i komentatorzy często używają języka, którym można opisać niejedną walkę zbrojną. Porównanie to opiera się na założeniu, że trenerzy zastępują generałów, widownia żołnierzy, a drużyny są pancernymi dywizjami wysyłanymi na front. Wyjazdy olimpijczyków bardziej przypominają żegnanie żołnierzy jadących na front niż sportowców jadących walczyć o szczytne cele, a koszty światowej wojny sportowej są niemal równie kosztowne jak zbrojenia wojskowe. Werdykty sędziów sportowych mogą prowadzić do kryzysów dyplomatycznych równie groźnych jak incydenty graniczne. Historia igrzysk olimpijskich jest pełna walki podtekstami. Dlatego 20 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS Toteż iście wojenne komentarze do zmagań sportowych wydają się trudne do przyjęcia. Bo sport w idealistycznym ujęciu jest pokojowy - Grecy na czas igrzysk zaprzestawali wszelkich wojen, by świętować to jedyne w swoim rodzaju wydarzenie, a dziś igrzyska są traktowane jak wojna. Ustawa z dnia 18 stycznia 1 9 9 6 r. o k u l t u r z e f i z y c z n e j d e f i n i u j e : „współzawodnictwo sportowe jest indywidualną lub zbiorową rywalizację osób zmierzających, zwłaszcza w trakcie zawodów sportowych, do pokonania czasu, przestrzeni, przeszkód lub przeciwnika”. I wydaje mi się, że rolą współczesnego prawa jest zapewnienie wszelkich narzędzi technicznych, jakich sport potrzebuje, by jego oblicze było zgodne z ideą lansowaną przez ruch olimpijski. Trybunał do spraw sportu Kluby sportowe często działają jak sprawnie zarządzane przedsiębiorstwa. Powstaje coraz więcej firm specjalizujących w usługach z zakresu zarządzania i marketingu sportowego i kancelarii - w zakresie prawa sportowego. Wiele osób stawia o to, czym właściwie zajmuje się prawo sportowe. W zakresie usług świadczonych przez wymienione wyżej podmioty są z reguły następujące zagadnienia: licencje dla zawodników i trenerów, umowy o sponsoring i transmisje w mediach, wykorzystanie wizerunku zawodnika i sportowca, zakładanie klubów sportowych, organizowanie bieżącej działalności związków narodowych, obsługa fundacji i stowarzyszeń propagujących sport. Sport w szerszym ujęciu podmiotowym obejmuje obok zawodników i trenerów także działaczy, lekarzy, kibiców i sędziów. Dlatego gdy mówimy o prawie sportowym, to poruszamy zagadnienia: działalności związków sportowych, organizacji i bezpieczeństwa imprez masowych, popełnienia przestępstwa korupcji sportowej, stosowania niedozwolonych środków farmakologicznych, finansowania i ulg podatkowych dla klubów sportowych (w tym sportowych spółek akcyjnych). W Polsce dwa podstawowe akty prawne dotyczące poruszanej przeze mnie materii to Ustawa z dnia 18 stycznia 1996 r. o kulturze fizycznej oraz Ustawa z dnia 29 lipca 2005 r. o sporcie kwalifikowanym Pierwsza odwołuje się również do ustawy Prawo z dnia 7 kwietnia 1989 r. o stowarzyszeniach, z racji tego, że wiele klubów sportowych działa właśnie w formie stowarzyszeń, oraz do Ustawy z dnia 22 sierpnia 1997 r. o bezpieczeństwie imprez masowych. Każdy związek sportowy posiada własny statut, wg którego postępuje. Od orzeczeń polskiego związku sportowego przysługuje skarga do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Z kolei nadzór nad polskimi związkami sportowymi (p.z.s.) sprawuje minister do spraw kultury fizycznej i sportu, który może m.in. dokonywać kontroli, zawieszać uchwały, występować do Trybunału o zawieszenie członków władz p.z.s. czy wystąpić do sądu o rozwiązanie p.z.s. Mianem „Trybunał” ustawa określa Trybunał Arbitrażowy do Spraw Sportu, który działa przy Polskim Komitecie Olimpijskim jako stały sąd polubowny. Od postanowień trybunału przysługuje skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego. Z kolei polskie związki sportowe same mogą ustanawiać stałe sądy polubowne, do których stosuje się część pierwszą księgi trzeciej KPC. Ustawa porusza również problem dopingu, wskazując na organ właściwy dla tych spraw Komisję do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Komisja jest odpowiedzialna za opracowywanie propozycji rozwiązań prawnych i programów walki z dopingiem w sporcie, przeprowadzaniem kontrolnych badań antydopingowych w Polsce, prowadzeniem edukacji profilaktycznej, upowszechnianiem listy środków farmakologicznych i metod uznanych za dopingowe. W związku z tym, że „kultura fizyczna jest częścią kultury narodowej, chronionej przez prawo”, najważniejszą pozycję w tym zakresie ustawa przypisuje organom administracji samorządowej i samorządowi terytorialnemu. Taki przydział zadań można zresztą wywnioskować z samej definicji administracji, która odnosi się do podejmowania działań w imię dobra publicznego - a kultura narodowa niewątpliwie takim jest. Z kolei organy administracji mają obowiązek współpracy z PKOl-em w sprawach strategii rozwoju sportu w RP, projektów ustaw i aktów INFORMACJE biblioteka wpia wykonawczych dotyczących sportu, programów rozwoju inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu w RP i projektów programów przygotowań olimpijskich. -Kinga Mikołajek- Polskie Towarzystwo Prawa Sportowego Utworzenie biblioteki Najaktywniejszą działalność w kraju w zakresie poruszanego zagadnienia przejawia Polskie Towarzystwo Prawa Sportowego z siedzibą w Poznaniu. Towarzystwo powstało w 1990 r. i jego statutowym celem jest formułowanie, dyskutowanie i rozwiązywanie problemów prawnych związanych z uprawianiem sportu. Cel ten jest realizowany w szczególności przez organizowanie konferencji oraz publikowanie materiałów tych konferencji w formie książek, tworzących serię wydawniczą „Prawo i Sport”. Prezesem PTPS jest prof. zw. dr hab. Andrzej Szwarc prof. Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, prof. Akademii Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego w Poznaniu oraz Prezes Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl. Jednym z członków komisji rewizyjnej PTPS jest dr hab. prof. UW Andrzej Wach, który prowadzi na naszym wydziale konwersatorium dla studentów IV i V roku pt. „Prawne aspekty uprawiania sportu”. B Do ciekawszych konferencji zorganizowanych przez Towarzystwo należy zaliczyć: „Prawne problemy transferu w piłce nożnej w Polsce i Republice Federalnej Niemiec” - Poznań, 13-15.09.1990; „Naruszenia porządku związane z imprezami sportowymi” - Zabrze, 15-17.04.1994; „Odpowiedzialność dyscyplinarna w sporcie” - Warszawa, 23-24.11.2000. Członkiem Towarzystwa może zostać każdy, kto swą dotychczasową działalnością sportową lub zawodową wykazał, że jest w stanie uczestniczyć w rozwiązywaniu problemów prawnych związanych ze sportem. Na stronie PTPS (www.staff.amu.edu.pl/~ptps) dostępna jest lista szkół wyższych (głównie europejskich), na których pewne grupy koncentrują swoje zainteresowania właśnie wokół prawa sportowego, co obrazuje szersze zainteresowanie materią i możliwości współpracy. Młodość pełna pasji Od 2007 r. na poznańskim UAM działa Studenckie Koło Prawa Sportowego. Na stronie koła (www.skps.pl) jego członkowie tak piszą o swoich działaniach: „Jest to pierwsza, w skali całego kraju, taka inicjatywa podjęta przez grono studentów prawa (...) Naszą ambicją jest także zorganizowanie w niedalekiej przyszłości konferencji naukowej w całości poświęconej zagadnieniom prawnym związanym ze sportem, na która chcielibyśmy zaprosić gości z kraju i zza granicy”. Wydaje mi się, że połączenie pasji razem ze studiami czy pracą jest idealnym rozwiązaniem. Dlatego chciałabym zaprosić wszystkich studentów naszego wydziału, zainteresowanych nakreślonymi tu zagadnieniami, do stworzenia wspólnej inicjatywy na naszym wydziale i wykorzystania możliwości, które daje nam uczelnia. Hasło, które z kolei FISU (The International University Sports Federation) kieruje do studentów, to „Good athlete, good student”. Przy okazji zaznaczę, że polski AZS (Akademicki Związek Sportowy) należy do najstarszych i najaktywniejszych członków FISU i ma swoich przedstawicieli we wszystkich ważniejszych komitetach.. Skrót AZS-u często jest rozwijany także jako Atmosfera-Zabawa-Sport, a przy logo (z okazji 100 lat istnienia AZS-u) w Polsce zamieszczono hasło MŁODOŚĆ PEŁNA PASJI Najlepszy czas na rozwój. {LEXU§ 7/2008} iblioteka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego mieści się w Collegium Iuridicum III przy ul. Oboźnej 6. Jako całość powstała ona w latach sześćdziesiątych i połączyła księgozbiory rozproszone po poszczególnych katedrach i instytucjach WPiA. Na początku istnienia biblioteki zbiory znajdowały się w gmachu Collegium Iuridicum I, dopiero wraz z rozpoczęciem roku akademickiego 2005/2006 zostały one przeniesione do nowego budynkuCollegium Iuridicum III, co ułatwiło do nich dostęp i umożliwiło stworzenie większej ilości miejsc do pracy. Zbiory Na początku księgozbiór zawierał wydawnictwa z okresu międzywojennego, XIX-wieczne i starodruki. Obecnie obejmuje on ponad 100 000 egzemplarzy książek ze wszystkich dziedzin nauk prawnych i administracyjnych oraz 160 tytułów polskich czasopism i 56 zagranicznych, uzupełnianych corocznie o około 2000 woluminów. Jak korzystać Studenci Wydziału Prawa i Administracji UW mają prawo do korzystania z czytelni po okazaniu ważnej karty bibliotecznej BUW. Przy pierwszej wizycie należy podejść z kartą do stanowiska pracownika i poprosić o dopisanie do bazy danych biblioteki wydziałowej. Czynność ta trwa parę sekund, a po niej można swobodnie korzystać z zasobów wypożyczalni. Dostęp do zbiorów w czytelni możliwy jest na dwa sposoby: w dziale wolnego dostępu lub przez złożenie zamówienia na rewersie. W dziale wolnego dostępu możemy samodzielnie wyszukiwać interesujące nas pozycje. Są one posegregowane według działów prawa, a wewnątrz tych działów- wedle sygnatur. Po zdjęciu książki z półki, gdy okaże się ona nie tą poszukiwaną, należy powstrzymać pokusę odłożenia jej tam z powrotem i odnieść na przeznaczony do tego wózek. Do części księgozbioru znajdującej się w magazynie czytelnicy mają dostęp po złożeniu zamówienia na rewersie. Jednorazowo można zamówić do 5 woluminów, a zlecenia są realizowane w miarę możliwości na bieżąco. Katalogi się, że ta biblioteka jest jedynym miejscem, gdzie dana pozycja jest dostępna, ponieważ gdzie indziej egzemplarze zostały już pożyczone” mówi kierownik biblioteki, pani Marzenna Ciastek. W niektórych przypadkach można wypożyczyć do dwóch woluminów na okres jednego tygodnia. Stanowiska komputerowe W Czytelni Studenckiej znajduje się 40 stanowisk komputerowych dostępnych dla studentów i pracowników UW w celach edukacyjnych i naukowych. Można tu skorzystać zarówno z Internetu, jak i z zasobów elektronicznych biblioteki. UW ma dostęp łącznie do około 450 tytułów czasopism prawniczych, głównie zagranicznych, dostępnych również z komputerów domowych ze strony domowej BUW, po zalogowaniu się jak do systemu bibliotecznego. Komputery w czytelni umożliwiają dostęp do prawniczych systemów informacji prawnej. Są wśród nich trzy wiodące polskie bazy- Legalis, Lex Omega oraz Lex Polonica Maxima- zawierające akty prawne, projekty i komentarze do ustaw, wzory pism i umów oraz wiele innych pozycji potrzebnych w zawodzie prawniczym. Dostępna jest również baza HeinOnline zawierająca około 800 angielskojęzycznych czasopism z zakresu prawa, administracji i politologii. Biblioteka przyjazna niepełnosprawnych Aby osoby niepełnosprawne mogły samodzielnie korzystać z biblioteki, znajdują się tu trzy stanowiska komputerowe przeznaczone dla czytelników niewidomych, niedowidzących oraz niepełnosprawnych ruchowo. Komputery te są wyposażone w urządzenia oraz oprogramowanie przeznaczone do pracy osób niepełnosprawnych. Ksero Materiały można kserować samodzielnie w czytelni przy pomocy karty bibliotecznej. Korzystając z ksera należy pamiętać o obowiązującym prawie autorskim. Ponadto pracownik biblioteki ma prawo zabronić kopiowania określonych materiałów, zwłaszcza pozycji starszych lub w złym stanie technicznym. Wyszukiwanie interesujących nas materiałów jest możliwe przy pomocy dwóch katalogów: tradycyjnego kartkowego oraz on-line. Katalog on-line, znajdujący się pod adresem http://opac.buw.uw.edu.pl, jest wspólnym rejestrem bibliotek Uniwersytetu Warszawskiego. Znajdują się w nim zbiory biblioteki od 1996 roku oraz na bieżąco wpływające publikacje. Wypożyczanie Biblioteka WPiA jest dla studentów głównie czytelnią. Jedynie pracownicy i doktoranci WPiA mogą posiadać stałe konta wypożyczeń. Ograniczona możliwość wypożyczania ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony- wygodnie jest dostać książkę, aby skorzystać z niej w domu, a z drugiej- stała dostępność pozycji w czytelni nierzadko ratuje skórę studentowi piszącemu referat w ostatniej chwili. „Często zdarza WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 21 {LEXU§ 7/2008} REPORTAŻ „ BITWA O NIEPODLEGŁOŚĆ POD PRZYSUCHĄ -Weronika PapucewiczRok 1918. Całkiem nowa rzeczywistość. Świat widziany przez wielu wyłącznie w biało– czerwonych barwach. Ile krwi i czasu musiało upłynąć by nad Dworcem Wiedeńskim w Warszawie załopotała polska flaga? Od dnia, gdy Józef Piłsudski spotkał się z członkami Rady Regencyjnej, w mieszkaniu Józefa Ostrowskiego minęło już 90 lat. Niemalże wiek, podczas którego historia o odzyskaniu przez Polskę niepodległości stała się dla mas bajką, jak wiele innych. Miłym opowiadaniem o patriotyzmie, pięknej Kasztance i sczezłej celi, gdzieś w Magdeburgu. Pytanie brzmi: ilu jest takich, dla których ta bajka jest czymś więcej niż kolejną legendą o ukradzionych księżycach, o kilku wąsatych panach z poszarzałych fotografii i o mnóstwie wieńców składanych rokrocznie w strugach jesiennego deszczu na jednym z warszawskich placów? ok 2008. Zamiast twierdzy magdeburskiej – miejsce zbiórki Pałac Kultury i Nauki. Rżenie koni zostało zastąpione warkotem silników kilku autokarów. Nie ma mundurów, salw i karabinów. Zamiast tego mnóstwo uśmiechniętych twarzy. Młodzi ludzie z torbami, plecakami i walizkami. Grupa studentów, to widać na pierwszy rzut oka. Uczą się prawa. Mozolnie pakują swoje tobołki i odjeżdżają ku miejscu, gdzie będą mieli okazję zrozumieć, o co chodzi z tą niepodległością. Jak to – oburza się Prawdziwy Patriota – gdzie są flagi, sztandary, hymny, pochody? Jak tak można niszczyć dobre imię Ojczyzny, Narodu i Bóg wie czego? Grupka rozkrzyczanych małolatów, bez kompetentnych nauczycieli wybiera się uczcić Dzień Niepodległości? To spisek, hańba i wielkie nieporozumienie. Pić będą. I tyle. Piłsudski wyszedł na Krakowskie Przedmieście. Czeka tam na niego wielotysięczny tłum mieszkańców Warszawy. Wokół radość i euforia. Rozbrajani są niemieccy żołnierze. Oddają broń spokojnie i bez oporu. Po mieście jeździ coraz więcej ciężarówek z polskimi legionistami, którzy gotowi są w każdej chwili oddać strzały. Polacy zdobywają kolejne przyczółki. Dworzec Wiedeński, Kowelski, Cytadela. Przejmują amunicję, broń i żywność. R Nie zorganizowali marszu, nie obejrzeli Prezydenta, nie usłyszeli salw armatnich. Wyruszyli parędziesiąt kilometrów na południe od stolicy – by tam w zaciszu malowniczego zalewu i jesiennego lasu zrozumieć jak odradzała się prawie wiek wcześniej ich Ojczyzna. Taką możliwość, ponad setce studentów, zapewniła grupa organizatorów – którzy wbrew Prawdziwemu Patriocie i wielu przeciwnościom losu zabrali młodzież na łono natury – by ta lepiej pojęła zawiłości kart historii. Udowodnili sobie i wszystkim niedowiarkom, że głównym punktem wyjazdu studenckiego nie musi balet, impreza i upicie się do nieprzytomności. Do pensjonatu, w którym mieszka Piłsudski przybywają od samego rana tłumy gości. To nie tylko politycy, wojskowi i działacze, ale także zwykli mieszkańcy Warszawy. Wszyscy wjeżdżali na szóste 22 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS piętro przestarzałą windą, która psuła się z przegrzania. Odwiedzali Piłsudskiego z jednym tylko postulatem – aby to on, a nie nikt inny objął władzę w rodzącej się na nowo Polsce. Zaś ten opierał głowę na dłoni i rozmyślał. W mglisty poranek pojechali pod Radom. Później kilkanaście kilometrów na zachód. Autokary dotarły nad rozlewisko w Toporni. Cztery dni w Przysusze – taki długi weekend z bonusem na końcu – Świętem Niepodległości. Okazja do tego, aby odpocząć, odprężyć się, zapomnieć na chwilę o obowiązkach. Przy czym filarem całości mają być kwestie dotyczące wydarzeń sprzed 90 lat. Samorząd Studentów WPiA jest znany z legendarnych imprez, ale ta od początku była nieco inna. Studenci niedowierzali. Ktoś zorganizuje grę terenową, debatę, pobrzdąka na gitarze przy ognisku? A do tego murowane domki, dywaniki, kurs salsy i domowy smalec? I jeszcze obiecują piękną pogodę? Wszystko za dwie stówy? Niemożliwe. A może? Warszawa żyje spektaklami. Kolejny wieczór teatry proponują widzom przedstawienia lekkie i przyjemne. Ten listopadowy wieczór przynosi jednak zmianę. Naprędce Teatr Wielki ogłasza inny repertuar – zamiast farsy „Żydówka”, aktorzy odgrywają „Halkę”. W ogólnym uniesieniu orkiestra odgrywa Mazurka Dąbrowskiego – publika domaga się bisów. Cały Nowy Świat tętni życiem. Restauracje dawno nie przezywały takiego oblężenia. Choć jedzenie jest wydawane na kartki, a w spustoszonym wojną mieście brakuje w zasadzie wszystkiego, co chwilę słychać wystrzały korków od szampana. Słabe jesienne słońce oświetlało całą okolicę. Nie było nawet wiatru. Czasem tylko parę liści opadło z drzew – złotych, w kolorze burgunda i lekko nadgniłych. Słychać krzyki. Kilkuosobowe grupki biegają wokół ośrodka. Las, ścieżka, wyspa, plaża – tak wygląda ich trasa. Głośno podnoszą własne morale – w końcu są członkami przedwojennych partii politycznych. Od tego jak sprawdzą się podczas gier zespołowych, zależy ich siła w Konstytuancie roku 1919. Działacze PPS, PSL „Piast”, Związku Ludowo – Narodowego i Komunistycznej Partii Robotniczej Polski dzielnie walczą z trudnymi zadaniami sprawdzającymi ich umiejętność współpracy. Radzą sobie nad wyraz dobrze. Pomagają, noszą kolegów na własnych ramionach i uczą się, że w pojedynkę wiele nie da się osiągnąć. Tak, Prawdziwy Patrioto – nawet Ty, sam nic nie zdziałasz. Jest już późna noc. Piłsudski może w końcu udać się na spoczynek. Jest tak zmęczony ciężkim dniem, że zasypia od razu. Słychać wystrzały granatów i broni. To na placu Teatralnym oddział polski walczy z Niemcami strzegącymi siedziby niemieckiej policji. Wielu warszawiaków nie może zmrużyć oka. Nie wiedzą jednak, że prawdziwy trud spadnie na nich, gdy dopadnie ich zwykła, szara rzeczywistość nowym kraju, z nowymi, polskimi władzami. Póki co, zasypiają upojeni niepodległością i szampanem. Odbywa się prawdziwa debata konstytucyjna. Na stołówce partie kłócą się ze sobą, by móc Nastał wieczór. W tafli jeziora odbija się całe mnóstwo gwiazd. Wszyscy uczestnicy Przysuchy razem pieką kiełbaski, smarują świeży chleb domowym sm alcem i kr o ją o g r o m ne pieczone szynki. Jest gorąca herbata i piwo. Słychać też gitarę i wspólne śpiewy. Ludzie obejmują się, czy tylko z zimna? przeforsować jak najwięcej własnych projektów dotyczących nowej konstytucji, która ma zorganizować życie Polakom tuż po odzyskaniu niepodległości. Najwięcej posłów w grze terenowej zdobył Związek Ludowo – Narodowy, ale to i tak za mało by uzyskać większość w sejmie 1919 roku, czyli 174 głosy. Po ożywionej dyskusji, niejednokrotnie przerywanej przez marszałka, zawiązywanych i rozwiązywanych sojuszach i wielu kompromisach uchwalone zostały najistotniejsze postulaty. Nazwa państwa to Narodowo – Socjalistyczna Republika Polski. Gwarantuje ona równość wszystkich obywateli, zaś obywatelem jest każdy Polak i katolik. Główny wróg narodu to Niemiec ikapitalista, a państwo nie akceptuje innej religii niż katolicyzm. Ciekawa jest ordynacja wyborcza, mianowicie wybory kurialne w czterech kuriach: chłopskiej, robotniczej, rzemieślniczo – handlowej i kobiecej. Nastał wieczór. W tafli jeziora odbija się całe mnóstwo gwiazd. Wszyscy uczestnicy Przysuchy razem pieką kiełbaski, smarują świeży chleb domowym smalcem i kroją ogromne pieczone szynki. Jest gorąca herbata i piwo. Słychać też gitarę i wspólne śpiewy. Ludzie obejmują się, czy tylko z zimna? Być może zrozumieli więcej z lekcji o listopadzie 1918 roku niż Prawdziwy Patriota? Pojęli, że jedynie przez współpracę, przyjaźń i wzajemne wsparcie mogą osiągnąć naprawdę wiele. Zrobić obóz dla studentów, wspaniale się bawić, a nawet napisać konstytucję. Serdecznie chciałabym podziękować zarówno uczestnikom, jak i organizatorom – Magdzie Gutowskiej, Filipowi Jurzykowi i Agnieszce Popławskiej za tą niezapomnianą lekcję odpowiedzialności i gry zespołowej! INFORMACJE {LEXU§ 7/2008} Osobliwości Sprawozdanie „społecznej z posiedzenia sprawiedliwości” Rady Wydziału WPiA -Michał JarczewskiNa swoje nieszczęście włączyłem jakiś czas temu telewizor. Wiadomości - a w nich jegomość w czerwieni, ze związkową flagą, wykrzykujący coś o „emeryturach pomostowych zgodnych z zasadami sprawiedliwości społecznej”. Momencik, o sprawiedliwości coś tam słyszałem, choćby na prawie rzymskim. Pamiętam nawet definicję sprawiedliwości według Ulpiana: sprawiedliwość to stała i niezłomna wola oddawania każdemu, co się mu należy. A cóż to za wynalazek ta „sprawiedliwość społeczna”, który nawet w Konstytucji RP znalazł dla siebie miejsce? Jeśli „sprawiedliwość społeczna” jest tym samym co „sprawiedliwość”, to po co dodajemy ów przymiotnik „społeczna”? Chyba że jest to coś innego, a, jak wiedzą nawet przedszkolaki, przeciwieństwem „sprawiedliwości” jest „niesprawiedliwość”. auważmy, że ilekroć mówimy o zgodności jakiegoś projektu z „zasadami sprawiedliwości społecznej”, wcale nie mamy na myśli, że jest on „sprawiedliwy”. „Sąd orzekający zgodnie z zasadami sprawiedliwości” brzmi zupełnie inaczej niż „sąd orzekający zgodnie z zasadami sprawiedliwości społecznej”. „Sprawiedliwość społeczna” – to wytrych, którego używa się w miarę potrzeb, co widać choćby na przykładzie Polski; wytrych, który w przeważającej większości przypadków służy do obrony partykularnych interesów danych grup społecznych. A że ciężko te interesy uzasadnić – jest „sprawiedliwość społeczna”. Grupa górników wystarczająco sprawnie operująca kamieniami jest w stanie wywalczyć sobie od państwa (czyli de facto nas wszystkich - podatników) wysokie odprawy „w imię sprawiedliwości społecznej”. Kilku zwalnianych pracowników nie ma takiej możliwości. Jest to być może zgodne z zasadami „społecznej sprawiedliwości”, natomiast z zasadami „sprawiedliwości” – z pewnością nie. Z Co warte zauważenia, o stosowaniu zasady „sprawiedliwości społecznej” ostatecznie decyduje (w dużym uproszczeniu) urzędnik – czyli znaleźliśmy się w punkcie wyjścia: ten potworek pojęciowy zostaje użyty w celu uzasadnienia interesów wystarczająco silnej, głośnej i sprawnej grupy społecznej. Interes ogółu, interes państwa, sprawiedliwość względem jednostek stają się nieistotne, a nawet kłopotliwe. Nie oznacza to, aby idee solidarności międzyludzkiej, życzliwości bliźniemu czy też fundamentalnej w państwie prawa (za jakie chcemy uchodzić) sprawiedliwości były niewłaściwe, złe, niegodne. Problem w tym, że „sprawiedliwość społeczna” w praktyce nie ma z nimi nic wspólnego. Z tego też względu dwutygodniowego urlopu na Karaibach dla redakcji Lexusa mogę się domagać jedynie w imię sprawiedliwości. Społecznej, rzecz jasna. -Michał Miąskiewicz- dniu 17 listopada 2008 r. odbyło się posiedzenie Rady Wydziału WPiA. Po przyjęciu porządku obrad i protokołu z poprzedniego posiedzenia Rady Wydziału, dziekan Rączka przedstawił komunikaty Dziekana. W tym punkcie poinformował między innymi o tym, iż otrzymał petycję dotyczącą funkcjonowania USOS-a, pod którą podpisało się ponad 200 studentów. W związku z tą petycją zobowiązał się do opublikowania na stronie internetowej wydziału w ciągu tygodnia oficjalnej odpowiedzi, a także informacji „Prawdy i mity USOS-a”. W Następnie dziekan Rączka przedstawił sprawozdanie Kolegium Dziekańskiego za rok akademicki 2007/2008, które zostało jednogłośnie przyjęte przez Radę Wydziału. Rada Wydziału rozstrzygnęła konkursy: na stanowisko profesora nadzwyczajnego UW w Zakładzie Kryminologii, który wygrała Pani dr hab. Monika Płatek; na stanowisko docenta na podstawie mianowania w Zakładzie Prawa Karnego, który wygrała dr Magdalena Błaszczyk oraz konkurs na stanowisko docenta w Zakładzie Prawa Lotniczego i Kosmicznego wygrany przez dr Elżbietę Mikos Skuzę. Na posiedzeniu Rady Wydziału została powołana komisja w przewodzie habilitacyjnym dr Małgorzaty Manowskiej, zostały wszczęte przewody doktorskie, zatwierdzone tematy rozpraw mgr Agaty Marchwińskiej, mgr Ewy Jasiuk, mgr Joanny Tomaszewskiej i mgr Pawła Cyrusa oraz powołani promotorzy. Ponadto został otwarty przewód doktorski mgr Katarzyny McNauhton oraz wyznaczeni recenzenci w przewodach doktorskich mgr Ewy Wdzięcznej, mgr Krzysztofa Karniszyckiego, mgr Jarosława Pietruszki oraz mgr Marcina Wiącka. Na stanowisku adiunkta w Katedrze Postępowania Cywilnego został zatrudniony dr Piotr Rylski oraz na tym samym stanowisku w Katedrze Kryminalistyki dr Paweł Waszkiewicz. Ponadto uchwałami Rady Wydziału Zakład Międzynarodowego Prawa Prywatnego i Handlowego został przekształcony w Katedrę, utworzono metodologiczne kursy dokształcające dla doktorantów zewnętrznych oraz upoważniono docentów i adiunktów do prowadzenia seminariów i przeprowadzania egzaminów. Pracowania „Europejskiej Pracowni Tradycji Prawnej” pomysł prodziekana ds. naukowych prof. dr hab. Tomasza Giaro rozpoczęcia badania korzeni prawnych Europy i ich dynamicznych zmian. Po krótkiej dyskusji ustalono, że sprawą Rada zajmie się na kolejnym posiedzeniu. Kolejnym punktem obrad było uchwalenie zmian w Zasadach Studiowania Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku prawo od roku akademickiego 2008/2009. Głównym zadaniem zmian było dopasowanie Zasad Studiowania do nowego programu nauczania, który zostałwprowadzony przez standardy nauczania. Poza korektami kosmetycznymi, jak na przykład przepis „student ma obowiązek uczestniczenia w seminariach magisterskich” został zmieniony na „student ma obowiązek uczestniczenia w seminarium magisterskim”, zostały również uchwalone bardziej istotne zmiany. Tym samym został dodany zapis o tym, iż student ma prawo dwa razy w trakcie trwania studiów zrezygnować z zajęć, na które się zapisał. Została zmieniona również tabela punktów ECTS, przez co do grupy A zaliczają się przedmioty obowiązkowe podstawowe, do grupy B przedmioty obowiązkowe kursowe, do grupy C przedmioty fakultatywne, wykłady specjalizacyjne, zajęcia ogólnouniwersyteckie, konwersatoria, szkoły prawa, zaś grupę D stanowią ćwiczenia nieobowiązkowe, klinika prawa, praktyka oraz seminarium. Na korzyść studentów zmienił się również sposób zaliczania WF. W dalszym ciągu są to zajęcia trwające 4 semestry, które są obowiązkowe dla studentów stacjonarnych oraz fakultatywne dla studentów niestacjonarnych, jednak ich ostateczne rozliczenie następuje na V roku studiów. W związku z tą zmianą nie jest konieczne zaliczenie zajęć z WF do końca 2. roku studiów. W nowych zasadach studiowania zmienił się także zapis dotyczący praktyk, które będą obowiązkowe dla wszystkich studentów. Minimalny wymiar praktyk wynosi 40 dni roboczych, z czego przynajmniej 2 tygodnie muszą to być praktyki odbyte w sądzie. Ponadto w przypadku wyjazdu na Erasmusa nowe Zasady Studiowania pozwalają na zdawanie egzaminu wcześniej niż na V roku studiów. Dotyczy to głównie sytuacji, gdy student wyjeżdża przed V rokiem studiów, a powyższa zmiana pozwala na zdanie egzaminu z tego przedmiotu w czasie Erasmusa. Zmieniony został także przepis o 3 dniowej przerwie między egzaminami poprzez dodanie zapisu, iż ta regulacja nie dotyczy osób, które świadomie zapisały się na egzaminy bez zachowania 3 dniowego okresu przerwy pomiędzy nimi. Niestety ze względu na ograniczoną ilość miejsca w „Lexussie” nie było możliwe zamieszczenie wszystkich zmian, jakie zostały wprowadzone uchwałą Rady Wydziału. Jednak dla zainteresowanych nowe Zasady Studiowania wkrótce zostaną opublikowane na stronie internetowej wydziału (na dzień pisania artykułu jeszcze się nie ukazały). WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 23 {LEXU§ 7/2008} KOŁA NAUKOWE SAPERE AUDE po studencku Kilka uwag po lekturze artykułu „Naukowy Ruch” 1 -Łukasz Ciołko„Krytykować – to znaczy dowieść autorowi, że nie robi tego tak, jakbym ja to zrobił, gdybym potrafił”. Karel Čapek tworzyli „coś” wielkiego, aby sprostać niebotycznym wyzwaniom. Takie postrzeganie potęguje zarzuty o instrumentalne traktowanie kół naukowych (słynne wpisy w CV) oraz rzeczywiście przyciąga karierowiczów liczących na szybkie profity. Zaś samych członków kół naukowych czasem przerastają zbyt wysoko postawione cele. KRYTYK Dlatego przewrotnie pytam: why so serious ? ten sposób odniosę się do krytycznego twórcy artykułu „Naukowy Ruch”, który pod płaszczykiem merytorycznej krytyki poddaje zjadliwej ocenie działalność kół naukowych. Nie mogę mu odmówić prawa do wydawania opinii, choćby były tendencyjne, niesprawiedliwe i nierzetelne, wszak mamy wolność słowa. Jednak Autor, dokonując pseudoanalizy działalności kół naukowych, poszedł o krok za daleko. Otóż postawił tezę o „niebezpiecznie bliskiej zeru praktycznej roli większości organizacji tego rodzaju dla życia naukowego i studenckiego”. Oczywiście papier wszystko przyjmie i do tezy znalazły się argumenty, poparte bardziej nieznajomością przejawów działalności kół naukowych aniżeli ich dogłębna analizą czy choćby poszukiwaniem. Z kilkoma zarzutami Autora nie sposób się nie zgodzić. Pierwsze zdania artykułu sprawiły mi wielką radość, bowiem miałem nadzieję, że „kubeł zimnej wody” dobrze zrobi członkom kół naukowym – aktywnie działającym podrażni ambicje i zmotywuje do jeszcze lepszej pracy, a czarne owce zawstydzi i zmusi do przemyśleń. Jednak Autor poszedł jeszcze dalej „demaskując”, że celem działalności w kołach naukowych są wpisy w CV i cieplejsze relacje z kadrą naukową. Aż ciśnie się na usta stare porzekadło: „Nie mierz ludzi swoją miarką”, ale Autor zapewne będzie bronił się mówiąc, że „nie był i nie jest członkiem żadnego KN”. Mam tylko nadzieję, że do końca przygody z WPiA pozostanie wierny swojej postawie. Zapewniam, że studencki ruch naukowy na tym nie straci, bowiem proponowane przez niego panaceum na problemy kół naukowych jest równie płytkie i tendencyjne jak cały jego artykuł. Ale trudno oczekiwać innego jeżeli materiałów do swojej rozprawy szukał wyłącznie w Internecie (swoją drogą ciekawe czy również na Pudelku.pl)? Tyle o Autorze, przynajmniej na początek. W Nie chodzi mi o to, aby podchodzić do kół z nonszalancją, szczególnie w kontekście finansowania ich działalności, ale o to, aby odmityzować ich rolę i przybliżyć jak największej ilości studentów ich ideę . OPIEKUNOWIE NAUKOWI Koło naukowe to forma działalności, która ma służyć studentom, ułatwiać im zdobywanie wiedzy i pogłębianie zainteresowań. W pierwszej kolejności chodzi o popularyzowanie nauki jako sposobu podejścia do studiów. Nie jest tajemnicą, że dla znacznej części studentów studia zawierają się w słynnej formule: Z Z Z, czyli zakuj, zalicz, zapomnij. Studencki ruch naukowy jest odpowiedzią na potrzeby osób, które od studiów oczekują czegoś więcej. Jest również szansą znalezienia odpowiedzi na pytania, których nie można zadać na przedmiotach kursowych. Wynikać to może z braku czasu podczas zajęć, braku szczęścia w losowaniu USOSA i trafieniu na nieinspirującego wykładowcę czy po prostu z braku odpowiednio profilowanych przedmiotów. Są z kolei pytania na które nie ma prostych i jednoznacznych odpowiedzi. Więc gdzie, jak nie w kołach naukowych, ich szukać. Koła naukowe, to również szansa na poszerzanie wiedzy z przedmiotów kursowych, które kończą się w pierwszych latach studiów, a do których można wrócić STUDENCKI RUCH NAUKOWY W ostatnich miesiącach, także na łamach Lexussa, coraz częściej podejmuje się temat kół naukowych, prezentuje się poszczególne formy ich działalności. Wzrost zainteresowania studenckim ruchem naukowym cieszy, ale mam wrażenie, że w powszechnej świadomości społeczności wydziałowej idea kół naukowych pozostaje niezrozumiana. Zacznijmy może od początku odpowiadając sobie na pytanie czym są, czym nie są i czym być nie powinny koła naukowe. . Przede wszystkim zadziwia mnie zadęcie i patos z jakim mówi się o kołach naukowych. Z jednej strony stwarza to otoczkę elitarności czy niedostępności. Z drugiej zaś wywołuje presję na członkach kół, żeby 24 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS najwcześniej na seminarium magisterskim. Mogą one rozszerzać horyzonty naukowe nie tylko pod względem treści, ale także formy, bowiem umożliwiają poznanie warsztatu pracy przyszłych naukowców. Mam tu na myśli prowadzenie badań, analizowanie źródeł czy zapoznawanie się z techniką redakcji tekstów naukowych. Poruszyłem chyba najistotniejszy problem w postrzeganiu kół naukowych. Otóż oczekuje się od nich, aby były „naukowe w 100%”. Ma się to wyrażać w publikacjach, wynikach badań, nowatorskim ujęciu problemów stawianych przez orzecznictwo i praktykę prawniczą oraz zgłębianiu wiedzy o nowych gałęziach prawa, które nawet nie są jeszcze przewidziane w programie studiów. Należy wymagać, ale we wszystkim trzeba zachować umiar. Łukasz Ciołko - student V roku prawa, w latach 2006-2008 był Przewodniczącym Rady Kół Naukowych WPiA UW, członek m. in. KN Utriusque Iuris Nie zapominajmy, że koła naukowe są tworzone przez studentów i dla studentów - czyli w zakresie podejścia do nauki są organizacjami nieprofesjonalnymi. Jedynie współpraca z opiekunem naukowym gwarantuje element profesjonalizmu w podejściu naukowym. I to od opiekunów naukowych w dużej mierze zależy czy członkowie kół naukowych nabędą faktycznych umiejętności potrzebnych do zrobienia kroku w kierunku prowadzenia badań naukowych i tworzenia nauki przez „duże N” czy też będą tylko do tego aspirować, w rzeczywistości tworząc koła odtwórczego przyswajania wiedzy. Realizacji tego postulatu ma służyć współdziałanie, współpraca lub choćby konsultacje między studentami a opiekunem naukowymi koła. Jest to nawiązanie do archetypu studiów: relacji mistrz – uczeń. Oczywiście w ograniczonym zakresie, ale pamiętając o tym, że mamy masowy wydział, to bardzo dużo. W tym kontekście podejrzenia o „cieplejsze relacje z kadrą naukową” nie mogą być traktowane pejoratywnie, umożliwiają bowiem pozaprogramowe czerpanie z wiedzy, doświadczeń i pasji opiekunów naukowych. Czy wykłady, ćwiczenia czy spece dają możliwość bliskiego, mentorskiego kontaktu z pracownikami naukowymi? Kwestia wzajemnych relacji członków poszczególnych kół naukowych i ich opiekunów to z pewnością temat na oddzielny artykuł, ale niewątpliwie jest to kwintesencja ich działalności. Bez opiekuna naukowego nie może funkcjonować żadne koło naukowe, dlatego też mówienie o problemach kół naukowych z pominięciem głosu opiekunów naukowych a także z wyłączeniem ich odpowiedzialności jest nieuprawione. I analogicznie jak w przypadku kół naukowych, nie możemy zestawiać w jednym szeregu wszystkich opiekunów naukowych. Jedni z nich zasługują na szacunek i wdzięczność ponieważ poświęcają swój czas dla członków swoich kół naukowych. Część z nich w miarę możliwości incydentalnie wspiera lub doradza, ale są też niestety i tacy, którzy podpisują tylko dokumenty, a zdarzało się, że tylko dokumenty rejestracyjne koła. Krytykując koła musimy pamiętać, ze jako na górze, tak i na dole. Tylko wspólny wysiłek przedstawicieli poszczególnych kół naukowych i ich opiekunów oraz wsparcie władz wydziału i uczelni pozwoli nam KOŁA NAUKOWE {LEXU§ 7/2008} Pozostawiam tą kwestię do indywidualnych przemyśleń. Wszelkie sugestie o których pisze Autor artykułu były przez Radę analizowane i dyskutowane, toteż nie wnoszą nic nowego a ponadto nie stanowią meritum problemu. Ranking kół naukowych jest propozycją naszego Dziekana, prof. Rączki, nad którego wdrożeniem Rada aktualnie pracuje. Koncepcja Koła Naukowego Prawników jest stałym tematem, który powraca w sezonie ogórkowym. Autor, pisząc artykuł we wrześniu, jeszcze zdążył się w ten trend wpisać. Zwraca uwagę pewna niekonsekwencja czy też błąd logiczny. Autor pisze bowiem o tym, że centralizacja będzie sprzyjała pozyskiwaniu funduszy na większe projekty koła. Jednakże realizacja tzw. wielkich projektów, tj. konferencji z udziałem znamienitych gości, oprawa cateringowa, promocja tych wydarzeń pochłania większość energii członków kół kosztem „organicznej” pracy naukowej. W innym miejscu Autor pisząc o autorytarnych prezesach kół, co swoją drogą jest kompletną bzdurą, nie zastanowił się nad jedną kwestią: co się stanie jeśli szefem KNP zostałby despota? Wszak władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie… Dla uspokojenia Autora dodam, że rolę KNP odgrywa na naszym wydziale RKN, ze szczególnym uwzględnieniem Prezydium. Do zadań tego organu należy reprezentowanie interesów kół, działania promocyjne oraz podział funduszy „dziekańskich” na działalność kół. osiągnąć wymarzony przez nas wszystkich model działalności kół oparty na podejściu naukowym. NAUKA A NAUCZANIE Wątpię, by można było zmusić wszystkich członków kół, aby zaczęli publikować, prowadzić badania a w następstwie tego masowo aplikować na studia doktoranckie i pisać rozprawy doktorskie. Pamiętajmy, że nie z każdego studenta wyrośnie magister, nie każdy doktor napisze habilitację, tak też nie każdy członek koła naukowego musi mieć zacięcie naukowe. Nie odmawiajmy członkom korzyści jakie koła dają poza przybliżaniem warsztatu naukowego. Są to wspominane wcześniej: popularyzowanie poszczególnych dziedzin prawa, czerpanie inspiracji płynącej ze spotkań z wybitnymi przedstawicielami świata nauki, polityki czy praktyki prawniczej. Niejednokrotnie dyskusja czy same spotkanie z ciekawą osobistością może przynieść więcej korzyści niż czytanie kolejnych glos czy komentarzy. W świecie, w którym trudno o prawdziwe autorytety naukowe i moralne, każda inspiracja jaka może płynąć z ich strony jest bezcenna. Podobnie sprzeciwiam się demonizowaniu integracyjnej roli kół naukowych. Jest rzeczą naturalną, że ludzie mający podobne zainteresowania i pasje są bardziej skłonni do przebywania w swoim towarzystwie. Na masowym Wydziale Prawa i Administracji UW jest to wręcz wskazane, aby znaleźć swój punkt odniesienia, żeby nie przejść przez studia samotnie, bez przyjaciół lub choćby znajomych. Ten kto miał problemy z odpowiedzią na wiele kluczowych pytań dotyczących studiowania, zapewne wie o czym mówię. Jesteśmy pokoleniem indywidualistów, dlatego wszelkie przejawy realizowania pomysłów i projektów w grupie zasługują na szczególne uznanie i powinny być postrzegane jako wartość dodana naszych studiów. Dopóki przedstawiciele kół naukowych nie wykorzystują na integrację środków publicznych, a doskonale wiem, że nie wykorzystują, to nie powinni być na tej podstawie negatywnie oceniani. Poza tym warto zaznaczyć, że koła naukowe realizują cele jakie stawiają przed sobą ich członkowie, w porozumieniu z opiekunem naukowym. Dopóki wszystko odbywa się w granicach prawa przy szczególnym uwzględnieniu troski o dobre imię naszego Wydziału, nikt nie może ograniczyć swobody ich działania. Odpowiedzialność za poszczególne koła naukowe zostawmy ich członkom i opiekunom. W końcu własnymi nazwiskami firmują swoje sukcesy i porażki. A ich wpisy w CV będą tyle warte, ile zdołają posiąść wiedzy, znajomości warsztatu naukowego i pasji. W przeciwnym wypadku będą podobne do czeków bez pokrycia. RADA KÓŁ NAUKOWYCH Nie jest prawdą, że członkowie kół naukowych żyją w błogiej nieświadomości otaczających ich problemów. Od kilku lat funkcjonuje Rada Kół Naukowych, czyli zrzeszenie prezesów wszystkich kół naukowych działających na WPiA. Częstotliwość posiedzeń Rady świadczy, że nie jest to ciało kanapowe. W październiku zbieraliśmy się w każdy wtorek o godz. 20.00, odbyło się także spotkanie z Prodziekanem ds. studenckich panią dr Elżbietą Mikos – Skuzą, uczestniczyliśmy również w wyborach do Rady Konsultacyjnej przy JM Rektorze UW. W minionym roku akademickim zbieraliśmy się średnio raz na 2 - 3 tygodnie. Czy aktywność Rady świadczy o tym, że prezesi kół tak bardzo cenią sobie swoje „stołki” czy może, że zależy im na jakości, rozwoju, podnoszeniu standardów i umacnianiu roli ich kół ? W ramach swoich uprawnień Prezydium organizuje Targi Kół Naukowych. W zeszłym roku odbyły się one aż dwukrotnie. Prezydium RKN jest też organem opiniującym rejestrację nowych kół naukowych. Utrwaliła się powszechna opinia o tym, że proces rejestracji kół przypomina inkwizycję, to chyba najlepiej świadczy o tym, że Prezydium dba o jakość ruchu naukowego. FAKTY And last but not least pozwolę sobie przybliżyć kilka przedsięwzięć, których Autor artykułu nie zauważył dokonując analizy studenckiego ruchu naukowego. Szczególnie nietrafne okazały się zarzuty braku twórczości naukowej. Po pierwsze mamy Przegląd Prawniczy, który w tym roku wydał dwa numery, trzeci jest w drodze. Jeden z jego przyszłych numerów złożony będzie w całości z artykułów członków KN Prawa Administracyjnego i jego opiekunów. Swoją publikacje wydało Studenckiego Stowarzyszenie Etyki Prawniczej. Nad Zeszytami Cywilistycznymi pracuje Koło Naukowe Prawa Cywilnego „Lege Artis” a nad wydaniem „Biuletynu” członkowie KN Prawa Bankowego. Wspomniane Studenckie Stowarzyszenie Etyki Prawniczej koordynuje wykład specjalizacyjny „Etyka zawodów prawniczych”, natomiast KN „Pro Patria” wykład „Nauczanie społeczne Jana Pawła II” KN Temida organizowała symulacje procesów oraz warsztaty kryminalistyczne a także szkolenia w Szkole Policji w Szczytnie. Koło „IP” wsławiło się międzynarodową konferencją naukowa dotycząca praw własności przemysłowej. KN Mediacji i Negocjacji uczestniczyło zaś w wielu turniejach negocjacyjnych a jeden z nich samo organizowało. Przedstawiciele MKN Dyplomacji i Prawa oraz KN Prawa Europejskiego brali udział w Oxford International Model United Nations oczywiście w Oksfordzie. KN Utriusque Iuris jak co roku WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 25 {LEXU§ 7/2008} KOŁA NAUKOWE przygotowało obóz zerowy dla studentów pierwszego roku oraz konkurs prawa rzymskiego „Ius Controversum”. Zespół Prawa Międzynarodowego Ius Gentium zorganizowało Czwarty Międzynarodowy Konkurs Prawniczy im. Friedricha Borna z zakresu międzynarodowego prawa humanitarnego konfliktów zbrojnych. Wymieniłem kilka wydarzeń z ostatniego roku, które zapadły mi w pamięć. A przecież to zaledwie niewielki wycinek działalności kół. Wszystkich, którzy czują się pominięci przepraszam. Zainteresowanych odsyłam do nowopowstałej strony Rady Kół Naukowych www.rkn.wpia.uw.edu.pl, na której można znaleźć informacje o dokonaniach kół a także o ich planach na przyszłość. Zwracam uwagę, że nie tylko medialne projekty są wartościowe i stanowią o jakości studenckiego ruchu naukowego. Wiele cennych przedsięwzięć realizowanych jest w zaciszu kół naukowych, bez kosztów i bez rozgłosu. Za to z korzyścią dla rozwoju naukowego członków. Na koniec zostawiłem projekt, który odbył się nakładem pracy i energii przedstawicieli niemal wszystkich kół naukowych naszego Wydziału. Od 16. do 19. byliśmy gospodarzami III Ogólnopolskiego Zjazdu Kół Naukowych przy Wydziałach Prawa. Było to niewątpliwe jedno z najważniejszych wydarzeń minionego roku akademickiego oraz jeden z najjaśniejszych punktów podczas studenckich obchodów Jubileuszu 200-lecia Wydziału. Fakt, że Autor krytycznego artykułu go nie zauważył lub zignorował zapewne o czymś świadczy. Na szczęście nie zignorowali go nasi dostojni goście, którzy obok studentów brali udział w konferencji, a wśród nich Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Sądu Administracyjnego, Przewodniczący Komisji Ustawodawczej Sejmu RP czy Profesorowie naszego Wydziału. Zainteresowanych szczegółową relacją odsyłam do majowego numeru Lexussa, ja dodam tylko, że wymiernym owocem Zjazdu będzie publikacja, którą przygotowujemy z referatów nadesłanych na Zjazd. Nie jest to łatwe ponieważ z ponad 80 prac musimy wybrać nie więcej niż połowę najlepszych. REFLEKSJA Mam wiele krytycznych uwag co do działalności poszczególnych kół, czy nawet osób. Często dawałem wyraz swoim frustracjom, że proces podnoszenia standardów przebiega zbyt wolno, że możemy więcej osiągnąć. Ale podczas ponad 4 lat wszelkiej działalności studenckiej nauczyłem się jednego, że niezależnie od rezultatów, wszystkim szczerze zaangażowanym w tworzenie czegoś na rzecz wspólnego dobra należy się szacunek. Razem budujemy wielkość Wydziału, ale tę wielkość stanowią ludzie - a nie mury. Jak to jest ze studenckim ruchem naukowym oceńcie sami. Najlepiej w nim uczestnicząc, a nie obserwując, ponieważ jak mówi stare przysłowie: „Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć.” Przypisy: 1 D. Szczerbaty „Naukowy ruch”, Lexus 6/2008 26 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS Czy kapitalizm się skończył? -Jakub Wiśniewskiod tym tytułem 28 października odbyła się, organizowana przez Koło Naukowe „Libertas et Lex” oraz Gazetę Samorządu Studentów WPiA „Lexuss”, debata z (planowanym) udziałem Tomasza Kality i Janusza Korwina - Mikke P. Debata miała doprowadzić do starcia dwóch stanowisk z przeciwnych stron barykady pierwszego konserwatywnego liberała w Polsce (JKM), z przedstawicielem tzw. Nowego Nurtu na lewej stronie polskiej sceny politycznej. Jednak nieobecność połowy prelegentów (w osobie T. Kality, rzecznika prasowego klubu Lewica) znacząco wygięła szalę prezentowanych poglądów na prawą stronę. Jednak zanim przejdę do subiektywnej oceny spotkania, streszczę pokrótce jego przebieg. Aula C Auditorium Maximum, gdzie dyskusja we wtorkowy wieczór miała miejsce, dosłownie pękała w szwach. Zgromadzeni, którzy zajęli wszystkie miejsca siedzące oraz oblegli schody, ze zniecierpliwieniem oczekiwali na przybycie T. Kality (JKM pojawił się bowiem przed czasem) i rozpoczęcie debaty. Wobec coraz większego spóźnienia przedstawiciela lewicy, wiceprzewodniczący KN „Libertas et Lex” Tymoteusz Zych rozpoczął spotkanie. Najpierw wyjaśnił znaczenie tytułu debaty, który jeszcze niedawno wydawać by się mógł co najmniej śmieszny, jeśli nie kuriozalny. Jednak w obliczu dzisiejszego kryzysu ekonomicznego dla co niektórych nabiera on większego sensu, z hipotezy stając się tezą i mobilizując do szukania drogi wyjścia (trzeciej drogi?) z tej sytuacji. Po tym krótkim wstępie, głos zabrał gość wieczoru, czyli Janusz Korwin Mikke. Trzeba od razu zaznaczyć, że rola jego była znacząco utrudniona, ponieważ, według intencji organizatorów, pierwszym etapem debaty miały być dziesięciominutowe wystąpienia, podczas których goście mieli się odnieść do tematu dyskusji, żeby następnie przejść do (w domyśle: ostrej) wymiany poglądów. Bez swojego „any-kolegi” JKM zmuszony był do improwizacji, co chyba niezbyt go zmartwiło. Jak zawsze zresztą jego konstatacje pełne były najróżniejszych bon motów, wśród których nie mogło oczywiście zabraknąć informacji o odkryciu brakującego ogniwa w teorii ewolucji szukanym przez Darwina etapem pośrednim między małpą a człowiekiem jest oczywiście socjalista. Cóż, Korwina Mikke można kochać albo nienawidzić, ale nie sposób odmówić mu talentu do tworzenia kwiecistych figur retorycznych. Ogólnie rzecz ujmując, pierwsza część spotkania upłynęła wśród mniej lub bardziej kontrowersyjnych tez i poglądów wygłaszanych przez głównego prelegenta, które na początku miały zająć tylko czas w oczekiwaniu na Tomasza Kalitę, jednak wobec jego absencji stały się głównym punktem wystąpienia. Następnie JKM odniósł się do tematu debaty, prezentując swoje stanowisko wobec zjawiska, które zaprząta głowy wielu w finansistom i nie tylko powiedział kilka słów o Kryzysie. „Odróżnijmy kryzys finansowy od kryzysu gospodarczego. Kryzys finansowy oczywiście jest, bo każdy go widzi, natomiast nie ma w ogóle kryzysu gospodarczego. Te rzeczy nie muszą mieć w ogólne ze sobą nic wspólnego (…) Jeżeli ktoś kupił akcje jakiejś firmy i te akcje spadły o połowę to jego dotknął kryzys (…) Pozostałe 37 milionów [obywateli Polski dop. JSW] wcześniej za 100 złotych mogło kupić 4 akcje, a teraz 8 więc oni się wzbogacili” powiedział główny prelegent wieczoru, wzbudzając ogólną wesołość na sali. W rolę jego przeciwnika w dyskusji próbował się wcielić wiceprzewodniczący „Libertas et Lex”, który (jak sam stwierdził) „nie miał niestety poglądów lewicowych”, zatem nie wprowadził zbytniego kolorytu do debaty. Jednak nagły zwrot akcji miał miejsce chwilę później, kiedy wystartowały pytania gości. Na pierwszy ogień poszli dwaj panowie, o których można powiedzieć, że mieli niestety poglądy lewicowe. Podkreślam niestety, ponieważ poziom prezentowanej przez nich kultury prowadzenia dyskusji był żenujący. Wydawało się na początku, że oto powstała szansa na stworzenie konstruktywnej i pluralistycznej debaty (wobec braku „lewej nogi” czyli T.K.); jednak, jak przystało ostatnimi czasy lewicowcom, zmarnowali ją sromotnie. Krzyki, przerywanie zarówno JKM, jak i zadającym pytania, bardzo upodobniło ich do (równie zacietrzewionych w poglądach) zwolenników pewnego radia tyle że bez beretów. Podobnie jak rzucanie uroczego i pasującego do każdej sytuacji hasła „hańba!” przez panią stojącą w drzwiach, gdzie musiały być najprawdopodobniej jakieś zawirowania akustyczne, gdyż jej „hańby” nie dońca zsynchronizowane były z wygłaszanymi przez JKM stwierdzeniami. Nie ma co ukrywać goście zgromadzeni w auli C Auditorium Maximum, z wyłączeniem wymienionej wyżej trójki, nie ukrywali swoich zapatrywań, które (eufemistycznie mówiąc) nie odbiegały zbytnio od tych, głoszonych przez Janusza Korwina - Mikke. A to, połączone z nieobecnością Tomasza Kality, mogącego pełnić rolę katalizatora prezentowanych poglądów, znacząco wpłynęło na profil prezentowanych w ostatnim etapie dyskusji przekonań. Oczywiście, dominowały wypowiedzi wartościowe zarówno krytyczne, jak i tych popierające poglądy Korwina Mikke. Dobrym tego przykładem było pytanie o niebezpieczeństwa związane z wprowadzeniem liberalnych instrumentów rozwiązywania obecnego kryzysu na gruncie, który z tymi środkami nie miał nigdy nic wspólnego i może im nie sprostać. A już szczególnie warte odnotowania było pytanie - twierdzenie, które padło pod sam koniec spotkania: „Czy panu się nie żyje lepiej w kraju, w którym UPR nie rządzi, a pan może żyć jako publicysta, który to wszystko komentuje i krytykuje?”. Wydaje się, że to jest właśnie klucz do rozszyfrowania tej postaci. Człowieka o niebywałej inteligencji i wiedzy, wygłaszającego często jednak poglądy, z którymi nie sposób się zgodzić. Czyżby były one ukierunkowane wyłącznie na wzbudzenie kontrowersji, zgodnie z zasadą, że nieważne co mówią, byleby mówili? Wydaje mi się, że to rozumowanie na wyrost, bowiem Janusz Korwin Mikke odnalazł swój własny styl balansowania na granicy dobrych obyczajów i krytyki obowiązującego status quo. Stworzył przeto taki modus operandi, w którym prezentuje swoje, dla większości egzotyczne, poglądy, korzystając przy tym często z rozdmuchanych figur retorycznych, które sprawiają że jego słowa potrafią porywać i zafascynować słuchaczy. I to niezależnie od faktu, czy się z nim zgadzają czy nie. Warto też odnotować symboliczną wręcz nieobecność Tomasza Kality. Symboliczną dlatego, że zarówno jej przyczyna, jak i wydźwięk dobrze obrazuje stan polskiej lewicy. 28 października miała miejsce kolejna kłótnia w klubie parlamentarnym SLD, zakończona kilka dni później zmianą przewodniczącego. Dlatego też nieobecność rzecznika prasowego Lewicy była tak znamienna kiedy reszta rozważa przyczyny i skutki obecnego globalnego kryzysu oni zajęci są walką wewnętrzną. KOŁANAUKOWE Koło Naukowe Common Law (the Common Law Society) -Jakub Pawliczak- Koło Naukowe Myśli Politycznej i Prawnej „Ius et Civitas” -Monika Bubeła- W Law in Action Sztandarowym projektem Koła w semestrze zimowym roku akademickiego 2008/2009 jest doskonalenie prawniczych umiejętności praktycznych w ramach warsztatów i debat z cyklu "Law in Action". Do dnia dzisiejszego zagranicznymi wykładowcami programu byli m.in. Prof. C. Klein, Prof. H. Wihnyk oraz Prof. G. Dawson (University of Florida), Prof. M. Trausch (Hanson Bridgett San Francisco) oraz Prof. F. Conte (Dayton Law School). Koło pragnie serdecznie zaprosić na kolejne spotkania z cyklu „Law in Action“. 15 grudnia br. naszymi gośćmi będą Prof. M. Wyrzykowski (Trybunał Konstytucyjny) oraz dr A. Bodnar (Fundacja Helsińska). Natomist 6 stycznia 2009 r. wykład i dyskusję poprowadzi dr R. Stroiński (CMS Cameron McKenna). Konferencja Naukowa Koło ma również zaszczyt zaprosić na Międzynarodową Konferencję Naukową „Law in Action: Commercial Speech“, które odbędzie się dnia 16 stycznia 2009 r., w godz. 14:0020:00, w Auli Starego BUWu. Główą częścią konferencji będzie rywalizacjia drużyn studenckich w ramach symulacji rozprawy przed Sądem Najwyższym Stanów Zjednoczonych. Osoby zainteresowane uczestnictwem w Moot Court, mogą zgłaszać chęć udziału na adres e-mail Koła. Na najlepszych mówców czeka płatny staż w Renomowanej Międzynarodowej Kancelarii Prawniczej. Opiekun: dr hab. Adam Bosiacki Prezes: Paweł Piwowar oło Naukowe Myśli Politycznej i Prawnej „Ius et Civitas” jest jednym z najstarszych działających na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Powstało na początku 2000 r. z inicjatywy kilku studentów WPiA UW zainteresowanych historią myśli politycznej i prawnej. Opiekunem jest dr hab. Adam Bosiacki z Katedry Historii Doktryn Politycznych i Prawnych WPiA UW. K Nadrzędnym celem działania Koła jest pogłębianie wiedzy z zakresu wspomnianej tematyki. Ma ono również stanowić platformę wszechstronnego rozwoju jego członków. Bardzo zależy nam również na rozwijaniu wśród nich koleżeństwa i na integracji. W swojej działalności Koło koncentruje się przede wszystkim na organizowaniu spotkań merytorycznych i dużych konferencji naukowych. W zebraniach tych udział biorą przedstawiciele świata nauki i polityki. W przeszłości gośćmi byli m.in. Józef Zych, prof. Jadwiga Staniszkis, prof. Hanna Gronkiewicz Waltz oraz wiele innych osób. Koło ceni sobie również wyjazdy zagraniczne. Jego członkowie mieli już okazję odwiedzić Moskwę, Sankt Peteresburg, Rostów nad Donem oraz Gruzję. Podróże te służą poznaniu społeczeństw i tradycji prawnych tych jakże ciekawych regionów. Należy podkreślić, iż tzw. „kwestie wschodnie” zajmują ważne miejsce w naukowych zainteresowaniach działaczy Koła. Duża waga przywiązywana jest także do działalności wydawniczej. Członkowie Koła publikują w prasie uniwersyteckiej artykuły opisujące jego przedsięwzięcia. Więcej informacji na temat Koła oraz programów „Law in Action“ i Moot Court dostępnych jest na stronie internetowej: www.common-law.uw.edu.pl. W najbliższym czasie Koło zamierza zorganizować kilka spotkań naukowych. Ich tematyką będą m.in.: przyszłość USA pod rządami Baracka Obamy oraz historia Rosji Radzieckiej. Planowane są także dalsze wyjazdy naukowe. Serdecznie zapraszamy do uczestnictwa w Common Law Society, Wszystkie osoby zainteresowane członkostwem w Kole prosimy o kontakt pod adresem: [email protected] Zarząd Koła ([email protected]) Spotkanie z PTL -Anna Bruździńska21 listopada członkowie Koła Naukowego Ratio Legis, wraz z doktorem Staśkiewiczem, mieli okazję uczestniczyć w spotkaniu Polskiego Towarzystwa Legislacyjnego, poświęconemu nowej koncepcji organizacji prac nad projektami ustaw w obszarze administracji rządowej. Prezentacji zagadnienia dokonał Prezes Rządowego Centrum Legislacji, minister Maciej Berek. obecnym roku akademickim Koło Naukowe „Common Law“, założone w 1998 r. przy Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, obchodzi 10-lecie istnienia. Opiekunami naukowymi Koła są dr Ewa Gmurzyńska oraz dr Tomasz Kozłowski. Koło zrzesza studentów zainteresowanych problematyką prawa precedensowego oraz zagadnieniami prawa porównawczego. Naszymi głównymi partnerami akademickimi są Centrum Prawa Amerykańskiego WPiA UW oraz Levin College of Law University of Florida. Corocznie organizujemy szereg anglojęzycznych spotkań naukowych z wybitnymi teoretykami i praktykami prawa precedensowego. {LEXU§ 7/2008} Zgodnie z tym projektem ministerstwa będą przygotowywały jedynie założenia merytoryczne do rządowych aktów prawnych. Projekty ustaw będą tworzone na ich podstawie przez ekspertów z Rządowego Centrum Legislacji. Takie rozwiązania wprowadza projekt zmian w ustawie o Radzie Ministrów oraz w innych ustawach, a także w regulaminie pracy Rady Ministrów. Powierzenie opracowywania ustaw RCL ma usprawnić proces tworzenia prawa i poprawić jego jakość. Obecnie zarówno założenia do ustaw, jak i ich projekty powstają w zainteresowanych ministerstwach, a zadaniem RCL jest jedynie przygotowywanie opinii prawno-legislacyjnych o tych projektach. Ten tryb jest oceniany krytycznie jako „resortowy system tworzenia prawa w Polsce”. Zmiany mają wpłynąć na jakość prawa, ale mogą też zmniejszyć zjawisko „psucia” projektów ustaw w parlamencie. W nowym systemie przygotowywania prawa, jeżeli projekt będzie dobry od strony legislacyjnej, parlament nie będzie musiał koncentrować się na zmianach, a jedynie na jego przyjęciu bądź odrzuceniu. Gdyby jednak zaszła konieczność zmian merytorycznych, to legislator sejmowy lub senacki będzie miał wsparcie w legislatorze rządowym, który od początku pracował nad danym projektem. Taka osoba będzie wiedziała, jak wprowadzić daną zmianę, aby pasowała do całości projektu. W dalszej części spotkania miała miejsce debata, w czasie której uczestnicy mogli się podzielić swoimi wątpliwościami, a także usłyszeć odpowiedzi na interesujące ich szczegóły. Spotkanie było dla nas, studentów, okazją do przyjrzenia się legislacji „od kuchni”, zrozumienia tego procesu i konsekwencji możliwych zmian. Od prezesa PTL, Macieja Granieckiego (przemawiającego w imieniu Polskiego Towarzystwa Legislacyjnego), usłyszeliśmy zapewnienie o gotowości do współpracy. Obok tego planujemy również organizację warsztatów legislacyjnych. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do angażowania się w działalność Koła. Serdecznie przy tym zapraszamy i zachęcamy do wstępowania w nasze szeregi. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 27 {LEXU§ 7/2008} KOŁA NAUKOWE Jeszcze w sprawie ruchu naukowego -Katarzyna Mikołajczyk1„Wierzę, że rzetelna i merytoryczna krytyka działalności kół naukowych może wpłynąć na nie jedynie stymulująco” – tak na łamach „Lexusa” uzasadniał swój artykuł Damian Szczerbaty. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Z jednym istotnym zastrzeżeniem – krytyka powinna rzeczywiście być rzetelna i merytoryczna. Czy można ocenić w ten sposób ostatnie artykuły krytykujące studencki ruch naukowy2? Mam co do tego poważne wątpliwości. ydając sądy na temat czyjejkolwiek działalności warto sięgnąć do źródła, czyli samych kół naukowych. Wprawdzie Damian, pisząc swój tekst, zastrzegł, że rok akademicki jeszcze przed nami, a co za tym idzie, trudno skontaktować się z większością studentów, to jednak nie usprawiedliwia to wydawania opinii (tym bardziej tak kategorycznych) na podstawie informacji zawartych w internecie oraz – w przypadku tekstu Weroniki – rozmów przeprowadzonych wyłącznie z wybranymi osobami. Oczywiście – można tak robić, w tym miejscu rodzi się jednak pytanie, na ile taka opinia może rościć sobie pretensje do bezstronności i rzetelności. W Przechodząc jednak do meritum – nie do końca rozumiem zarzut Damiana, odnoszący się do statutów kół naukowych. Sposób ujęcia działalności („propagowanie wiedzy z zakresu…”, „prowadzenie prac badawczych”, „organizowanie konferencji” etc.) w przypadków poszczególnych kół nie może się znacząco różnić, ponieważ taka jest specyfika ruchu naukowego – koła posługują się wymienionymi w statucie metodami do osiągnięcia swoich celów czynienie zarzutu z faktu, że statuty są do siebie podobne, wydaje się nie do końca trafione. Warto także podkreślić, że ta zbieżność nie wynika bynajmniej z „kopiowania” statutów, lecz z faktu, że Biuro Spraw Studenckich dysponuje wzorem statutu koła naukowego3. Niejasne wydają się przyjęte kryteria oceny „przyzwoitego funkcjonowania” kół. Z całym szacunkiem dla Autorów, ale próba wyznaczania kryteriów „naukowości” czy też formułowanie postulatów dotyczących funkcjonowania kół przez osobę w żaden sposób nie związaną z ruchem naukowym nie jest chyba najlepszym pomysłem. Przypomina to sytuację, w której funkcję reformatora służby zdrowia powierza się osobie, której jedyną kwalifikacją jest dobra znajomość Ostrego dyżuru. Pomysł być może nowatorski, ale dość niebezpieczny. „ Warto podkreślić, że zbieżność Statutów wynika nie z ich kopiowania, ale ze wzoru, którym dysponuje Biuro Spraw Studenckich. Zastanawiające też jest stwierdzenie artykuł quasinaukowy - jakie kryteria przyjął autor do oceny „naukowości” artykułów? Które artykuły przeczytał? To tylko niektóre z nasuwających się pytań i z niecierpliwością czekam na odpowiedź, ponieważ w artykule próżno jej szukać. Stwierdzenie, że praktyczna rola większości organizacji tego rodzaju dla życia naukowego i studenckiego jest niebezpiecznie bliska zeru pozwalam sobie pozostawić bez komentarza. Wątpliwości nasuwa też stwierdzenie o wierności autorytarnemu prezesowi koła – jaka jest podstawa wydania takiej opinii? Badania osobowości prezesów? Szczerze wątpię. Rozmowy z niezadowolonymi członkami kół? Co w takim razie z podstawową zasadą wysłuchania obu stron sporu? Kolejne uogólnienie (których niestety w obu tekstach nie brakuje), za to krzywdzące w swojej wymowie. Pisząc, że wielokrotnie celem działań w kole przestaje być rzetelna praca – górę biorą wpisy do CV, należy to uargumentować konkretnymi przypadkami. Tych jednak brakuje. Także sugestia Weroniki, że reformy proponowane przez poprzedni skład Rady Kół Naukowych nie zostały przeprowadzone, ponieważ nie przysparzały one prezesom natychmiastowych profitów, jest więcej niż krzywdząca. Kolejny raz muszę zapytać – na jakiej podstawie wydany został taki sąd? Nie przypominam sobie, aby Weronika była obecna na którymkolwiek zebraniu Rady poświęconym reformie. Mam nadzieję, że wyrażone przeze mnie wątpliwości zostaną przez Autorów przywołanych tekstów rozwiane. Kończąc, pozwolę sobie sparafrazować Weronikę – kochani, krytykujcie, ale z głową! Przypisy 1 Autorka jest studentką IV roku prawa oraz II roku dziennikarstwa, a także prezesem Studenckiego Stowarzyszenia Etyki Prawniczej i przewodniczącą Komisji Rewizyjnej przy Radzie Kół Naukowych. 2 D. Szczerbaty „Naukowy ruch”, Lexus W. Papucewicz „Aktywiści?”, Lexus 4/2008. 6/2008; 3 Załącznik nr 2 do Zarządzenia nr 17 Rektora z dnia 4 maja 2002 r. w sprawie szczegółowych zasad i trybu rejestracji uczelnianych organizacji studenckich i uczelnianych organizacji doktorantów na UW. MODEL UNITED NATIONS - Studencka szkoła dyplomacji -Piotr Sosnowskinterdyscyplinarne Koło Naukowe Dyplomacji i Prawa “La diplomatie et le droit” działa na Uniwersytecie Warszawskim od 2006 roku. Powstało z inicjatywy kilkunastu studentów, zainteresowanych stykiem prawa oraz zjawisk zachodzących w szeroko rozumianych stosunkach międzynarodowych. Obecnie zrzeszamy około 30 członków studiujących nie tylko prawo, ale także stosunki międzynarodowe, europeistykę, politologię czy filozofię. I Na początku naszej działalności założyliśmy, że oprócz organizowania konferencji naukowych i dyskusji studenckich będziemy robić coś co pomoże nam zastosować wiedzę zdobywaną na zajęciach w praktyce. Taką okazją są organizowane na całym świecie symulacje znane jako Model United Nations 28 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS (w skrócie MUN). MUN to konferencja organizowana przez studentów. Jest to symulacja obrad Organizacji Narodów Zjednoczonych Zgromadzenia Ogólnego, Rady Bezpieczeństwa, podkomitetów NZ oraz głównych ciał decyzyjnych organizacji takich jak WTO, WHO, ILO i innych Studenci wcielają się w rolę delegatów państw w danym komitecie/radzie/organizacji. Nigdy jednak nie reprezentują tam państw, z których pochodzą organizatorzy dokonują przydziału delegacji losowo. Delegaci studenccy reprezentują w trakcie obrad stanowisko swojego państwa i muszą odłożyć na bok swoje rzeczywiste poglądy i opinie. Debata prowadzona jest zawsze w języku angielskim, według zasad debatowania (rulet of procedure) niemal identycznych jak w prawdziwej ONZ. Delegaci z naszego Koła uczestniczyli do tej pory w trzech takich symulacjach: jednej organizowanej przez Uniwersytet Harvarda oraz Politechnikę Genewską w 2006 a także dwóch organizowanych przez Uniwersytet w Oxfordzie w 2007 i 2008 roku. Na każdej z tych konferencji nasi studeńci zdobywali wyróżnienia lub nagrody. W przyszłym roku planujemy uczestniczyć w kolejnych tego typu konferencjach. Wszystkich chętnych zapraszamy do uczestnictwa w naszych spotkaniach oraz do kontaktu mailowego: [email protected] KOŁANAUKOWE KOŁO NAUKOWE WŁASNOŚCI INTELEKTUALNEJ skodyfikowana etyka? -Marta Tomkiewicz- -Ewelina Jarosz15 grudnia tego roku, Koło Naukowe Własności Intelektualnej "IP" organizuje całodniowe seminarium na temat: "Zarządzanie prawami własności przemysłowej” Seminarium rozpocznie trzeci, jubileuszowy rok istnienia Koła. Uczestnicy seminarium będą mieli szansę zapoznać się z ekonomicznym i biznesowym podejściem do wybranych praw własności przemysłowej, a interaktywna formuła spotkania sprzyjać będzie dyskusji nad wybranymi zagadnieniami, jak zastaw na prawach własności przemysłowej czy sprzedaż patentów na aukcjach internetowych. Seminarium odbędzie się w sali 01 w Białej Willi na ul. Dobrej 72, w godzinach 11:00-17:00. Chętnych zapraszamy do zgłaszania uczestnictwa drogą mailową: [email protected] do dnia 12 grudnia. Ilość miejsc jest ograniczona. Sesja naukowa „Za co uczelnia karze studenta? Wybrane problemy działalności Komisji Dyscyplinarnej do spraw studentów” 8. stycznia 2008 r., g. 15.00-18.00 sala Senatu, Pałac Kazimierzowski I. Otwarcie obrad (15.00 15.15) Prezentacja publikacji „Odpowiedzialność dyscyplinarna. Podstawy, procedura i orzecznictwo w sprawach studentów Uniwersytetu Warszawskiego 2000-2005” II. Materialnoprawne podstawy orzekania w sprawach dyscyplinarnych (15.15 16.00) 1. Dr Paweł Borecki 2. Mgr Marta Tomkiewicz oraz Mgr Dorota Orłowska 3. Dyskusja III. Alternatywne metody rozwiązywania sporów uniwersyteckich (16.00 16.45) 1. Dr Rafał Morek 2. Mgr Marta Czeladzka 3. Dyskusja IV. Przerwa kawowa (16.45 17.00) V. Studia zaufania publicznego? (17.00 17.45) 1. Mgr Piotr Zawadzki 2. Prof. dr hab. Wojciech Kocot 3. Dyskusja VI. Prezentacja i dyskusja nad projektem szkoleń w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej (17.45 18.15) VII. Zakończenie {LEXU§ 7/2008} odyfikowanie zasad etycznych odnoszących się do zawodu sędziego niemalże na całym świecie jest rozwiązaniem powszechnym. Zazwyczaj przybiera ono klasyczną formę - zasady etyczne zebrane zostają w zbiór przypominający swoją budową akt prawny. Unikatowym rozwiązaniem pod względem konstrukcji jest natomiast zbiór zasad etycznych sędziów niemieckiego landu SzlezwikHolsztyn. Zbiór zatytułowany „Podstawy sędziowskiego postępowania” z maja 2007 roku zawiera bowiem szereg pytań i odpowiedzi dotyczących rozmaitych kwestii etycznych. Twórcy zbioru, jak sami zaznaczają w jego preambule, wychodzą z założenia, że wymagania stawiane sędziom są wysokie, tak samo wysokie jak wymagania sędziów względem pozostałych przedstawicieli tego zawodu. Pytania stawiane przez twórców zbioru dotyczą skonkretyzowanych sytuacji, z jakimi sędzia może spotkać się nie tylko w życiu zawodowym, ale i poza służbą, a które to sytuacje mogą budzić pewne wątpliwości moralne. Ponadto poprzez zadawanie pytań, sędzia jest w stanie sam ocenić czy jego zachowanie jest właściwie, co może stać się bodźcem do samodoskonalenia, ale przede wszystkim ma to być motywem do zastanowienia się nad problemami, które mogą pojawić się w służbie sędziego i poza nią. Już w preambule twórcy zbioru zaznaczają, że brak jest jednej, powszechnej odpowiedzi na stawiane pytania, a samo jej poszukiwanie przeczy wewnętrznemu celowi tego katalogu. K Omawiany zbiór podzielony został na pięć rozdziałów. Pierwszy, zatytułowany „Obywatel i ja” („Der Bürger und ich”), poświęcony został relacji sędzia - obywatel i obejmuje jego zachowanie względem jednostek, zarówno w trakcie rozprawy, jak i poza nią. Zgodnie z intencją twórców kodeksu, sędzia powinien odpowiedzieć sobie m.in. na następujące pytania: Jak zachowuję się wobec osoby, która domaga się ochrony prawnej?, Jak życzyłbym sobie, żeby sąd obchodził się w takie sytuacji ze mną?, Czy moje zachowanie jest właściwe wobec wszystkich uczestników postępowania?, Czy zapewniam świadkowi odpowiednią ochronę?, Czy przygotowuje świadka w pełni odpowiedzialnie i indywidualnie do przesłuchania?, Czy jestem dostępny dla obywateli i obywatelek?, Czy mam dla nich czas? itd. Drugi rozdział („Die Öffenlichkeit und ich”) dotyczy publicznego wizerunku osoby sędziego oraz całej „publiczności”, jako sfery w którą wkracza sędzia (prasa, inne media itd.). Pytania, na które sędzia powinien odpowiedzieć w odniesieniu do tej sfery jego działalności są następujące: Jak moje zachowanie wpływa na obraz wymiaru sprawiedliwości?, Czy jestem wiarygodny, godny zaufania? Czy odpowiednio selekcjonuje informacje podczas rozważania które z kwestii mogą zostać upublicznione, a które nie?, Czy zaproszenie na kolacje przez polityka umotywowane jest zawodowo?, Czy dostałbym takie zaproszenie gdybym nie pełnił stanowiska sędziego? itd. Rozdział trzeci, zatytułowany „Orzecznictwo i ja” („Die Rechtsprechung und ich”), poświęcony został z kolei kwestiom zaufania do osoby sędziego, jego niezawisłości oraz niezależności całego wymiaru sprawiedliwości. W tym rozdziale twórcy zbioru aby odpowiedział m.in. na następujące pytania: Jak rozumiem pojęcie „zaufanie”, które użyte zostało w art. 92 niemieckiej ustawy zasadniczej?, Jakie apele dla mojego życia codziennego wyciągam z tego artykułu?, Jak obchodzę się z lukami w prawie?, Czy jestem do dyspozycji kolegów, kiedy ci tego potrzebują?, Czy jestem świadomy znaczenia i granic sędziowskiej niezależności, określonej w art. 97 niemieckiej ustawy zasadniczej?, Czy miarą opracowywania sprawy, wykonywania moich obowiązków są koszty?, Czy presja czasu wpływa na to, że wykonywanie przeze mnie zadań jest mniej staranne? itd. Natomiast czwarty rozdział dotyczy relacji sędzia - wymiar sprawiedliwości („Der Justizapparat und ich”). Sędzia powinien odpowiedzieć na dwie kategorie pytań - pierwsza dotyczy jego pozycji w urzędowej hierarchii (np. Jak ja obchodzę się z administracją sądową i ona ze mną?, Kto, względnie co, określa mój sposób pracy w sądzie?). Natomiast druga kategoria pytań zawartych w tym rozdziale dotyczy pracy w zespole i kontaktów z innymi przedstawicielami tego zawodu (np. Czy jestem gotowy pomóc innemu sędziemu i odciążyć go ze spoczywających na nim obowiązków, jeżeli nie przyniesie mi to żadnych korzyści?). W ostatnim rozdziale zbioru, zatytułowanym, „Toga i ja” („Die Robe und ich”), jego twórcy proponują sędziemu, aby odpowiedział m.in. na następujące pytania: Jak wpływają na sobie ja i pełniony przeze mnie urząd?, Czy przyjęcie stanowiska w zarządzie miejscowej organizacji pozarządowej mogłoby wpłynąć niekorzystnie na moją bezstronność?, Czy byłby wówczas w stanie pełnić oba stanowiska bez uszczerbku dla któregokolwiek z nich?, Jakie są granice społeczno - politycznej aktywności sędziego? itd. Pomysł zadawania pytań dotyczących kwestii etycznych należy ocenić jako bardzo dobry, ponieważ, w przeciwieństwie do standardowych rozwiązań w tej materii, nie określa tylko jaki powinien być sędzia, jak powinien postępować, a czego się wystrzegać, ale także, poprzez skonkretyzowanie sytuacji w jakich może znaleźć się sędzia, zmusza do przeanalizowania własnego zachowania, co może stać się motywem zmiany postępowania. Przypisy: 1 Artykuł jest fragmentem referatu „Kodyfikacja zasad etyki sędziowskiej a zaufanie do sędziego”, który wygłoszony został w kwietniu 2008 roku podczas Ogólnopolskiego Zjazdu Kół Naukowych przy Wydziałach Prawa i Administracji. Zainteresowanych tą problematyką odsyłam do publikacji o tym samym tytule, która ukaże się w marcu 2009 roku. 2 Tłumaczenie własne autorki – „Säulen richterlichen Handelns”. 3 Tłumaczenie własne autorki – „Die nachfolgenden Fragen sollen die Richterinnen und Richter zum Nachdenken über Probleme anregen, die sich ihnen im beruflichen und außerberuflichen Leben stellen können”. 4 Tłumaczenie własne autorki „Es gibt keine allgemein gültige Antwort auf die Fragen. Wer eine solche verlangte, leugnete das innere Anliegen des Fragen Katalogs”. 5 Ze względu na objętość niniejszej pracy autorka ogranicza się do przytoczenia jedynie kilku pytań z każdego rozdziału zbioru. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 29 {LEXU§ 7/2008} INFORMACJE Wywiad z aplikantem z Maciejem Świeściakiem, tegorocznym aplikantem rozmawia -Marta Klonek- Znając już ministerialny punkt widzenia aplikacji, warto zastanowić się, jak widzą ją sami aplikanci. O swoich odczuciach i doświadczeniach opowiada tegoroczny aplikant, Maciej Świeściak. Marta Klonek: Jak wyglądały Pana przygotowania do egzaminu na aplikację i jak przebiegał sam egzamin? Maciej Świeściak: Skończyłem studia na kierunku stosunki międzynarodowe. Przed przystąpieniem do egzaminu dwukrotnie odbyłem praktyki w MSZ, dowiadywałem się, jakie są wymogi stawiane kandydatom, jak wyglądają egzaminy. Egzamin mogą zdać osoby dobrze orientujące się w bieżących wydarzeniach, interesujące się tematyką stosunków międzynarodowych. Trzeba czuć ten temat. Test był w miarę prosty, należało także napisać notatkę oraz jak najlepiej zaprezentować się podczas rozmowy ustnej. MK: Jest Pan zadowolony z dotychczasowego przebiegu szkolenia? MŚ: Tak, jak najbardziej. Aplikacja rozpoczęła się szkoleniem w Akademii Dyplomatycznej, gdzie odbywały się wykłady a także zajęcia praktyczne, jak np. spotkania z pracownikami MSZ którzy opowiadali nam o swojej pracy i aktualnych problemach. Odbył się także wyjazd studyjny do Brukseli, gdzie odwiedziliśmy wszystkie ważniejsze instytucje. Największy nacisk jest kładziony na część praktyczną aplikacji, np. na sposób pisania not dyplomatycznych. Po zakończeniu szkolenia teoretycznego zaproponowano mi etat w MSZ. Pracuję w Departamencie Polityki Bezpieczeństwa, czyli tam gdzie chciałem. Są mi stawiane wymaganie takie jak pełnoprawnym pracownikom, jestem rozliczany z tego co i jak zrobię. Mamy też już ustalone miejsca 3-miesięcznych staży zagranicznych. Jadę do Genewy, dwaj moi koledzy do kwatery głównej ONZ w Nowym Jorku, inni m.in. do Tokio, Pekinu a nawet Brazylii. Udało się połączyć potrzeby Ministerstwa z preferencjami kandydatów. MK: Na koniec chciałabym zapytać, co w ciągu tych 9 miesięcy było Pana zdaniem, najciekawszym wydarzeniem w jakim mógł Pan uczestniczyć? MŚ: Mieliśmy to szczęście, że w tym roku po raz pierwszy urządzono w Warszawie światowy zjazd konsulów honorowych Polski. Pomagaliśmy przy przygotowaniach, gdzie sprawdziliśmy swoją wiedzę np. w dziedzinie protokołu dyplomatycznego. Wzięliśmy udział w uroczystej kolacji. Byłem na zjeździe we Lwowie i na delegacji na Słowacji. Jestem bardzo zadowolony z aplikacji i sposobu jej przeprowadzenia, MSZ stawia młodym pracownikom prawdziwe wyzwania i daje szansę, którą szkoda zaprzepaścić. 30 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS Od aplikacji do dyplomacji, czyli jak zostać Ministrem Spraw Zagranicznych -Marta KlonekDyplomaci to ludzie z pasją, odpowiedzialni, wciąż rozwijający się poligloci. Przynależność do korpusu służby zagranicznej oznacza wypełnianie misji miejscach i czasie wynikającym z bieżących i długoterminowych potrzeb polityki zagranicznej Rzeczypospolitej Polskiej. acznijmy jednak od początku jakie warunki należy spełnić, aby dostać się na aplikację dyplomatyczno-konsularną? Jak podkreśla pani Dyr. Banat-Adamiuk, oprócz warunków formalnych określonych w Rozporządzeniu Ministra Spraw Zagranicznych z dnia 19 lipca 2002 r. w sprawie organizacji aplikacji, ważne jest także doświadczenie zawodowe i obycie w środowisku międzynarodowym, zdobyte w trakcie studiów lub po ich ukończeniu, takie jak np. praktyka, czy staż w zagranicznej uczelni, czy też praca na rzecz organizacji pozarządowych. Sama wiedza z teorii stosunków międzynarodowych, czy prawa międzynarodowego nie wystarczy. Warto na bieżąco śledzić sytuację na świecie i wiedzieć, z jakimi problemami borykają się poszczególne jego regiony. Trzeba sięgać do źródeł historii i kultury, zwłaszcza państw i regionów bardzo różnych kulturowo od Europy. „Poszukujemy nie tylko absolwentów stosunków międzynarodowych, ale coraz częściej prawników i ekonomistów, którzy w ramach studiów dodatkowo rozwijają swoją wiedzę na temat problemów politycznych i gospodarczych na świecie” zwraca uwagę dyr. Banat-Adamiuk. Z Zasadniczą jednak sprawą jest zdobycie w trakcie studiów podstawowego narzędzia pracy dyplomaty, tj. znajomości języków obcych. Znajomość języka angielskiego nie wystarczy. Trzeba biegle posługiwać się co najmniej dwoma językami obcymi, szczególnie poszukiwane są osoby, znające języki obce uznawane za rzadkie. Chodzi głównie o języki pozaeuropejskie, jak: chiński, japoński, arabski, języki afrykańskie, ale także języki krajów Europy Wschodniej, czy Azji Centralnej. Warto więc już na studiach zainwestować w siebie i pomyśleć o wybraniu specjalizacji regionalnej i rozpoczęciu nauki języka „rzadkiego”. Oprócz wiedzy warto zdobywać także tzw. umiejętności miękkie w zakresie negocjacji, komunikacji, czy autoprezentacji, niezbędne w pracy każdego dyplomaty. Konkurs na aplikację dyplomatyczno-konsularną ogłaszany jest raz w roku. Szczegółowe informacje na ten temat umieszczane są na stronie internetowej Ministerstwa, a także w Biuletynie Informacji Publicznej. Dodatkowo zawsze pojawia się ogłoszenie w prasie ogólnokrajowej. Liczba miejsc oraz rodzaj specjalizacji określany jest corocznie w zależności o potrzeb Ministerstwa. W 2009 roku ogłoszony został konkurs na 25 miejsc i 11 specjalizacji. Jak podkreśla Pani Dyrektor, do konkursu przystępują absolwenci różnych kierunków studiów. Większość osób, które przystępują do egzaminu to osoby bezpośrednio po studiach. „Chcielibyśmy zachęcić do pracy w Ministerstwie także osoby z doświadczeniem zawodowym, w szczególności w ś r o d o w i s k u międzynarodowym, zaangażowanych w p r a c ę . organizacji pozarządowych, humanitarnych, czy też projekty z zakresu pomocy rozwojowej” mówi Dy r. M . Ba n a t A d a m i u k Egzamin na aplikację składa się z kilku e t a p ó w. C z ę ś ć pisemna obejmuje test z wiedzy z zakresu stosunków międzynarodowych oraz wypowiedź pisemną na jeden z wybranych tematów. W trakcie egzaminu ustnego Komisja koncentruje się na sprawdzeniu, czy kandydat posiada zdolności niezbędne do pracy w służbie zagranicznej. Oceniana jest więc nie tylko wiedza, ale predyspozycje osobiste, jak umiejętność prezentacji, zdolność prowadzenia dyskusji i argumentowania, umiejętność reagowania w sytuacjach stresowych, ogólna prezencja. Dodatkowo przeprowadzany jest test oceniający predyspozycje do zawodu. Aplikacja rozpoczyna się w marcu każdego roku i kończy po 12 miesiącach egzaminem dyplomatyczno-konsularnym. W trakcie aplikacji aplikanci odbywają szkolenie teoretyczne prowadzone obecnie przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych oraz praktyczne częściowo w komórkach organizacyjnych MSZ, a częściowo w polskich placówkach zagranicznych. W tym czasie zdobywają wiedzę i umiejętności bez których praca w służbie zagranicznej nie jest możliwa. Egzamin dyplomatyczno-konsularny ma na celu sprawdzenie przygotowania i przydatności aplikanta do zawodu. Jest on warunkiem uzyskania statusu członka służby zagranicznej i przyznania stopnia dyplomatycznego. „Aplikacja to bardzo ważny etap w przygotowaniu do pracy dyplomaty podkreśla Pani Dyr. Banat-Adamiuk. „To okres kształtowania zawodowego nowego pracownika służby zagranicznej, ale jednocześnie etap, na którym aplikant sam może ocenić, czy służba zagraniczna to właściwy dla niego wybór drogi życiowej, która głównie wiąże się z pracą za granicą i koniecznością bycia przygotowanym na ciągłe zmiany.” Kolejny ważny dylemat w pracy w służbie zagranicznej to wybór specjalizacji terytorialnej lub merytorycznej, czyli departamentu/biura, w którym zamierza się pracować. Decyzje w tej sprawie podejmowane są w pierwszej kolejności z uwzględnieniem potrzeb służby zagranicznej oraz profilu specjalizacji i znajomość języka obcego aplikanta. Podobnie wygląda proces nominacji na pierwszą placówką zagraniczną, o którą pracownik może ubiegać się już po roku od zakończenia aplikacji. W kolejnych latach kariera dyplomaty to przemiennie 4-letnie okresy pracy w placówkach zagranicznych i 2-letnie pobytu i praca w kraju. Jak widać praca dyplomaty wiąże się z koniecznością ciągłego doskonalenia i rozwoju, gotowością do służby w różnych częściach świata i pełnienia różnych funkcji, zarówno w służbie zagranicznej, jak i służbie konsularnej. „To praca pełna wyzwań, na które już podejmując decyzję o przystąpieniu do konkursu na aplikację w MSZ musimy być gotowi” mówi Dyr. Banat-Adamiuk. KULTURA Obiektywny Przewodnik Kulturalny -Ilona AugustyniakBo „Kultura wyzwala ciało od zniewolenia pracą i usposabia go do kontemplacji.” * rudzień to nie tylko okres rodzinnych spotkań, Świąt Bożego Narodzenia i szalonych sylwestrowych zabaw, ale także czas interesujących wydarzeń kulturalnych. Zapraszamy na najciekawsze, naszym zdaniem, grudniowe imprezy i spotkania z kulturą. nabycia wyjątkowych drobiazgów. Miejsce: pl. Małachowskiego 3 (w podziemiach Galerii Zachęta). Start: 13.00. Wstęp: wolny. 23 XII G Alleluja! W warszawskiej Sali Kongresowej odbędzie się jedyny i niepowtarzalny koncert Harlem Gospel Choir najlepszych czarnych głosów Ameryki. Bilety: 70-250 zł. 15 XII Ostatnia okazja do obejrzenia wystawy z okazji dziesiątej rocznicy Zbigniewa Herberta pt. „Podróże Pana Cogito” w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza. Bilety w cenie 5 zł. O godz.19.00 w warszawskim Teatrze Rozmaitości odbędzie się czytanie nowego dramatu pisarki Doroty Masłowskiej „Między nami dobrze jest”. Opieka reżyserka: Łukasz Kos. 18 XII Galeria HOART we współpracy Jazzowanią Liberalną zaprasza na wystawę fotografii pt. „Space melancholy” autorstwa Natalii Jaskuły. Miejsce: Jezuicka 1/3 20 XII Kiermasz Świąteczny HAND-MADE - impreza promująca artykuły handmade oraz młodych, niezależnych projektantów. Wyjątkowa okazja do 30 XII 31 XII Warszawski klub Stodoła w ten sylwestrowy wieczór zaplanował niepowtarzalną imprezę w klimacie PRL-u. Świetna zabawa i solidna porcja przebojów zarówno z ubiegłych lat, jak i tych aktualnych. Wielbiciele wielkiego ekranu także nie będą zawiedzeni na tę wyjątkową noc Multikino przygotowało maraton filmowy z największymi przebojami kinowymi ostatnich lat. * Umberto Eco {LEXU§ 7/2008} KAŻDY MA SWOJE KINO -Małgorzata KurowskaZhang Yimou, Roman Polański, Lars von Trier, Claude Lelouch to zaledwie kilka wielkich nazwisk widniejących na liście płac tego niezwykłego filmowego projektu. Twórcy pochodzą ze wszystkich stref klimatycznych, politycznych i kulturalnych, każdy też próbował znaleźć własną oryginalną, 3-minutową formułę na uzewnętrznienie swojej wizji kina. Mi osobiście najbardziej przypadły do gustu: bardzo trierowska etiuda Occupations, groteskowe, trochę gorzkie dzieło Davida Cronenberga (Samobójstwo ostatniego Żyda na świecie w ostatnim na świecie kinie) i wzruszającosentymenalny Claude Lelouch (Cinema de boulevard). Zapada też w pamięć filmowy żarcik Polańskiego, zatytułowany przewrotnie Kino erotyczne i ciepły, pełen życzliwości obrazek Waltera Sallesa (8944 km od Cannes). Mimo że ostateczny efekt jest bardzo nierówny; mimo tego, że obok prawdziwych perełek, zdarzają się i dziełka pretensjonalne ten film to lektura obowiązkowa; najszybszy, najmniej inwazyjny kurs kina współczesnego. PKS = Przegląd Kabaretów Studenckich -Edyta Matysiakadszedł już ten nielubiany przez większość studentów czas, kiedy to za oknem witają nas jedynie ciemne chmury, siąpi deszcz i generalnie udziela nam się jesienny, ponury nastrój. Kto z nas nie zaliczył już takiej listopadowej chandry? Ten nagły spadek formy nie służy nikomu. Jednym lekarstwem na to jest skuteczny, łagodzący wszystkie obawy, wydawany bez recepty, konsultacji z farmaceutą czy też, jak kto woli z lekarzem zastrzyk śmiechu i energii. W listopadzie tego roku zapewnili go nam Samorząd Studentów SGH i Zarząd Samorządu Studentów UW. To już piąty raz, kiedy niebieski autobus PKS-u przywiózł nam do Warszawy komplet rewelacyjnych kabaretów z całej Polski. Tegoroczna edycja trwała 3 dni, od 21-23 listopada, a podzielona została na dwudniowe eliminacje zorganizowane w Klubie Dowództwa Garnizonu Warszawa oraz wieńczący przegląd finał w Sali Koncertowej PKiN. Do walki o tytuł zwycięzcy przystąpiło 12 kabaretów: Forma, Który, Snobów, PUK, Słoiczek po Cukrze, Weźrzesz, Idea, Szarpanina, Śmigłowce, Noł Nejm, Sakreble oraz Stado Umtata. Część z nich nie gości na ekranach naszych telewizorów zbyt często, ale co mogę powiedzieć ze stuprocentową pewnością, będzie o nich jeszcze głośno! N Wielość kabaretów sprawiła, że każdy, kto kupił bilet na przegląd, rozsiadł się wygodnie w fotelu na pewno znalazł tam coś dla siebie. Programy artystyczne zawierały różnorodną tematykę, mieliśmy skecze o chłopcu z ADHD i jego magicznej łyżeczce, dzięki której można było zamienić się z kimś ciałem, problemach jak wyznać kobiecie miłość, podczas gdy dzwoni do Ciebie matka, ojciec i natrętny, ale jakże uprzejmy pracownik pomarańczowej telefonii komórkowej, parodię filmu o Jamesie Bondzie, wywiad ze słodką i miłą feministką i wiele, wiele innych. Rzecz jasna przegląd nie mógłby się odbyć bez osób, które miały za zadanie poddać występy kabaretów fachowej ocenie. Eliminacyjne potyczki występujących recenzowali Agnieszka LitwinSobańska, Tomasz Majer oraz Tomasz Podsiadło. To oni wybrali finałową „piątkę”: PUK, Weźrzesz, Śmigłowce, Formę oraz Stado Umtata. Po tym przyszedł czas na najważniejszy dzień przeglądu. Finał PKS-u zgromadził ponad 500 osób, i starszych, i młodszych, co pokazało, że wielbicieli kabaretów jest naprawdę bardzo wielu. W trakcie ostatniego dnia wybranych pięć kabaretów ponownie przedstawiło swoje programy artystyczne. Nowe jury w składzie Tomasz Podsiadło, Joanna Kołaczkowska, Robert Górski (Kabaret Moralnego Niepokoju) oraz Maciej Stuhr mieli nie lada problem, by zdecydować, który kabaret zasługuje na miano najlepszego. Ich decyzją zwycięzcą PKS-u 2008 został kabaret Forma z Zielonej Góry. Równie ważną nagrodę publiczności (wśród prezentów można było znaleźć m.in. płytę główną komputera, pojazd wodza czy też uchwyt do papieru toaletowego) przyznali widzowie, a trafiła ona w ręce kabaretu Weźrzesz. Podbił on serca zgromadzonych na PKS-ie fenomenalnym wykonaniem piosenki „Ścieram kurz”. V edycję Przeglądu Kabaretów Studenckich ubarwiła również rozmaitość prowadzących. Pierwszy dzień eliminacji poprowadził kabaret Napad (Tomasz Sienkiewicz&Kuba Puchalski), od nich mikrofon przejął zwycięzca I edycji PKS-u, Kabaretus Fraszka. Ich oryginalne wymienianie listy sponsorów i patronów medialnych zostanie z pewnością przez wielu PKSowiczów na długo zapamiętane. W trakcie finałowego dnia prym wiódł Jarek Marek Sobański z kabaretu Słuchajcie. Nie można również zapomnieć o gwiazdach, które gościnnie wieńczyły każdy dzień przeglądu. W trakcie eliminacji byli to zwycięzcy poprzednich edycji kabarety Hlynur i Smile, a finał uświetnił swoim występem sam kabaret Jurki. Wa r s z a w s k i P r z e g l ą d K a b a r e t ó w Studenckich okazał się niewątpliwym sukcesem, czego warto pogratulować Samorządowi Studentów SGH, gdzie pomysł na ten projekt się narodził. PKS rozwija się z roku na rok i przyciąga coraz więcej wielbicieli polskiego humoru. Pozostaje więc czekanie na odsłonę kolejnej edycji. Nie zapomnijcie wsiąść do PKS-owego autobusu za rok! WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 31 {LEXU§ 7/2008} KULTURA TEATR POLSKI W WARSZAWIE - repertuAR - grudzień 15 poniedziałek nieczynny 16 wtorek 17 środa Pastorałka g. 12, Wieczór piosenek Brassensa g. 19 Pastorałka g. 12 . 18 czwartek nieczynny TEATR POLSKI, ul. Karasia 2, 00-327 Warszawa Kasa Teatru: tel (022) 826-79-92 http://www/teatr-polski.art.pl Bilety od 20 do 35 zł. z wyłączeniem premier . 19 piątek 20 sobota Pastorałka g. 12, Pastorałka g. 18 Kasy Teatru czynne . od wtorku do soboty w godz. 100000 1300 00i 1500 do rozpoczęcia spektaklu w poniedziałki w godz. 11 - 17 w niedziele i święta na 2 godz. przed spektaklem Pastorałka g. 17 . 21 niedziela Pastorałka g. 17 .. GALERIA TEATR POLSKI, ul. Krakowskie Przedmieście 6 Przedsprzedaż biletów na 14 dni przed przedstawieniem. Telefoniczna rezerwacja biletów (także zbiorowych), na miesiąc przed przedstawieniem, abonamenty i karty stałego widza Tel./fax (022) 826-61-64 e-mail: [email protected] 22 poniedziałek nieczynny . 23 wtorek nieczynny . 24 środa nieczynny . 25 czwartek nieczynny . 26 piątek Pastorałka g. 18 zdjęcie ze spektaklu “Wieczór piosenek Brassensa” . 27 sobota Pastorałka g. 17 . 28 niedziela Pastorałka g. 17 . 29 poniedziałek Teatr jest światem: Herbert g. 19 . 30 wtorek Przedsprzedaż prowadzą: Internetowa Bileteria www.teatralium.pl, kasy EVENTIM (ZASP) Al. Jerozolimskie 25 Ticket Art.: www.ticket-art.pl impresariat itepe: CH Galeria Wola Park,CH Galeria Mokotów Zemsta g. 19 . 31 środa WIECZÓR SYLWESTROWY: Zemsta g. 19 ŚWIĘTA, ŚWIĘTA - Bombki, choinki i inne stroiki... -Paulina Kabzińskawięta, święta i po świętach... a tymczasem przed świętami, przed świętami...Wiszą już wszystkie Święte Mikołaje, choinki pstrokate i bałwany, co węgliki mają w oczach. Och, jak wiruje w głowie kolorowo! Pogrążamy się w stan hipnotyczny, nim powieka zadrżeć zdąży. Hokus-pokus, szczypta brokatu, powiew śniegu, kolęd nuty i już przepadliśmy! Zaklęcie działa, a bożonarodzeniowa karuzela zakupów zaczyna kręcić swój diabelski młyn. Listopad: oficjalnie króluje jesień, a dopiero 22 grudnia na tron zasiada Dziadek Mróz. Jesień najwyraźniej nie ma poparcia ludu, bo jej kult trwa dosłownie chwilkę. Zaczyna się ją dostrzegać, gdy pierwsze przymrozki policzki różują i ulice szeleszczą od kroków, a zapomina zaraz po tym, jak wystawy kusić rozpoczynają gwiazdkowymi gadżetami z pobrzmiewającą w tle melodią jasełek. Czyli praktycznie w tym samym momencie witamy się i żegnamy z tą porą roku. Ś Dostrzegając tak wcześnie bombki, co się mienią, i łańcuchy napuszone, zwyczajnie tracimy urok świąt. Znika magiczne oczekiwanie, bo gdzieś już dzwonią, coś już mówią. Naturalnie jeszcze nie czas ciężarówek Coca-Coli, ale idą, idą święta! Powoli maszerują, a my zdecydowanie za szybko oswajamy się z symbolami pięknego, jedynego i niepowtarzalnego czasu. 32 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS Falstart marzeń, radości i oczekiwań zamienia się w bierne przygotowanie. Odarci ze wspomnień dziecięcych, gdy czekaliśmy okrągły rok, aż płatki śniegu nasze nosy zmrożą, by w porę o Rudolfie reniferze przypomnieć. Pamiętam, jak szeleścił bordowy papier ozdobny, złote wstążki kręciły się jak baletnice, a Tata przynosił zieloną choinkę. Choć sztuczna (o zgrozo!), pachniała świętami jak żadna inna sosna czy świerk obecnie. Niosła ze sobą woń pragnienia i napięcia „to JUŻ pora, JUŻ się zbliża”. Nie sadziłam, że wypowiem słowa „To były czasy...” już w tak młodym wieku... a jednak. Zatracamy cudowne chwile dla zakupowych wariacji. „I'm driving home for Christmas” mamy codziennie, odkąd pierwszego opuściliśmy mury cmentarza. Maszyna biznesu powoli uzależnia ludzi. Boże Narodzenie - szał prezentów, które chomikujemy miesiącami w szafie. Religia? Sprawa drugorzędna – nie, że chcemy, tak wychodzi: tak zaprojektował nas Matrix mamony. Nie cierpię tego, bo wiem, że staczam się do poziomu ludzi, którzy zamiast kolacji wigilijnej marzą o nowym plazmowym TV, ludzi, dla których „mieć” stoi na pierwszym miejscu, tych, którzy gardzą dniem dzisiejszym, bo jutro zaczyna się i tak dzień wcześniej. Staram się unikać tej całej marketingowej obsesji, ale z roku na rok znajduję coraz mniej miejsc, gdzie mogę się ukryć. Podarunki? Kupuję ostatniego dnia, na przekór. Łaknę stać w ciągnących się w nieskończoność wężykach do kasy,by dopiero wtedy usłyszeć brzęczące sanie z głośnym „Ho! Ho! Ho!”. Ponoć zwierzęta w wigilijną noc przemawiają ludzkim głosem, ale niedługo my będziemy się śmiać baranim... KULTURA {LEXU§ 7/2008} ZATRUTY OGIEŃ MAX PAYNE -Katarzyna Besińska- atruty ogień” to poruszający obraz, dokumentujący efekt wieloletniej eksploatacji złóż ropy naftowej w Nigerii. Film ukazuje światu walkę społeczeństwa zamieszkującego tereny, na których zlokalizowany jest przemysł wydobywczy, ze spółką Shell w obronie Ziemi. Z Negatywna postawa mieszkańców delty Nigru wobec działalności obcych firm wydobywczych wynika z katastrofalnych skutków dla środowiska, jakie powoduje rabunkowa eksploatacja złóż paliw kopalnych. Współczesne społeczeństwa nie wyobrażają sobie obecnie funkcjonowania bez ropy naftowej i gazu ziemnego, używanych do ogrzewania, wytwarzania elektryczności, napędzania wszelkiego rodzaju pojazdów. Niestety, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z konsekwencji, jakie powoduje wydobycie tych kopalin. Jedna z największych spółek naftowych Shell - zajmuje się poszukiwaniem podziemnych złóż paliw, biorąc teoretycznie pod uwagę, ochronę środowiska naturalnego i praw człowieka. Rzeczywistość jednak wygląda inaczej – to właśnie ta korporacja jest odpowiedzialna za masową degradację przyrody Nigerii, powodując także wzmożoną emisję gazów cieplarnianych do atmosfery, co w efekcie doprowadza do zmian klimatycznych na Ziemi. Zmiany te dotykają najboleśniej Nigeryjczyków, zamieszkujących tereny znajdujące się bliskoeksploatowanych złóż. Efekty wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego to jednak nie tylko problem lokalnych społeczeństw Afryki, ale całego świata. Zmiany klimatyczne spowodowane wydobyciem i spalaniem paliw kopalnianych przyczyniają się do topnienia lodowców, wzrostu poziomu wód, całkowitego wyniszczenia ekosystemów (m. in. raf koralowych, lasów tropikalnych). Cierpi na tym cała ludzkość, a efekt końcowy jest nie do przewidzenia... Film porusza także aspekt społeczny. Nigeria, kraj bogaty w surowce naturalne należy do najuboższych na świecie. Eksploatacją złóż ropy i gazu nie poprawiły sytuacji materialnej ludności tego państwa, co więcej populacja ta gwałtownie ubożeje (odsetek ubóstwa wzrósł z 28% z 1980 roku do 66% w 2000 roku). Poza przemysłem wydobywczym prawie nie istnieją inne sektory gospodarki. Społeczeństwo Nigerii szuka pomocy w różnych organizacjach międzynarodowych, które mogą pomóc w pokonaniu tego problemu. Droga do jego rozwiązania wydaje się jednak bardzo trudna. Korporacja naftowa Shell wykorzystuje bowiem bezwzględnie realia kraju w którym codziennością jest korupcja, działania władz są nieskuteczne a większość społeczeństwa to analfabeci. Z tego powodu Shell nagminnie łamie prawa człowieka, składa puste obietnice, wprowadza społeczeństwo w błąd. Dokument ten ma na celu przede wszystkim ukazanie jak ogromny wpływ na środowisko wywiera rabunkowa działalność człowieka. To od niej zależy wygląd Ziemi w przyszłości i fakt czy nasza cywilizacja przetrwa. Jest to wyraźny sygnał dla nas wszystkich, że nie jest to tylko problem lokalnego społeczeństwa Afryki. Dotyczy on całej Ziemi i im szybciej zostanie dostrzeżony i odebrany jako zagrożenie globalne, tym lepiej dla nas i dla przyszłych pokoleń. Pozostaje nadzieja, że można jeszcze coś z tym zrobić... TVRBO IN VIURO -Wojciech Wójtowicz15 listopada w jednej ze starych warszawskich kamienic odbyło się spotkanie fanów i artystów street artu. Głównym wydarzeniem była wystawa prac francuskiego twórcy pod pseudonimem Turbo, który po kilkuletniej przerwie powraca do zapomnianego kunsztu. Wernisaż rozpoczął się w godzinach wieczornych. W sympatycznej atmosferze można było podziwiać wystawione obrazy, każdy miał szansę dowiedzieć się więcej na temat ogólnych idei sztuki oraz sposobów jej tworzenia. Była to również świetna okazja aby osobiście poznać i porozmawiać z jej reprezentantami , czy nabyć bezpośrednio efekty ich pracy. Wernisaż został zorganizowany w galerii [v]iuro, w którym na co dzień pracują i prowadzą warsztaty warszawscy reprezentanci street artu. Ośrodek mieści się na ul. 11 listopada 22, w praskiej części miasta i sąsiaduje z teatrem Akademia. Budynek okazał się bardzo ciekawym obiektem, cale jego wnętrze pokryte było różnorodnymi wrzutami, tagami, malowidłami etc. Niecodzienny wystrój wpływał na niesamowity klimat tego miejsca i dostarczał niespotykanych wrażeń. Spotkanie zgromadziło duża liczbę zainteresowanych, którzy prócz wspólnych dyskusji na temat zaprezentowanych prac uczestniczyli w trwającej imprezie. Spotkanie nie było wyłącznie intelektualną formą rozrywki, lecz luźnym sposobem spędzania czasu, który sztuka potrafi doskonale wypełnić. Turbo, mówią o nim mistrz francuskiej typografi ulicznej, już jako dojrzały artysta powrócił do twórczości street artu. Skupia się na graffiti, a jego prace można podziwiać w magazynach, wystawach post ulicznych, a nawet na osobiście zaprojektowanych częściach garderoby. W swoich pracach starannie dobiera wszystkie kolory, geometryzuje malowane wyrazy, których tło uzupełnia za pomocą impulsywnej grafiki. Obrazy artysty nawiązują do jego młodzieńczej twórczości i oddają kultowy smak miasta, w którym został wychowany. Artysta potrafi zwrócić uwagę młodego odbiorcy, a jego prace nabierają uniwersalnego świadectwa. -Maksymilian KokoszkoWprowadzona w 2001 roku na rynek gra Max Payne wniosła wiele: rewolucyjny system bulle time pozwalający na diametralne, acz chwilowe spowolnienie tempa gry, generowane na żywo cutscenki połączone z komiksową opowieścią i wzbogacone mroczną muzyką oraz komentarz autonarracyjny głównego bohatera, które razem pozwoliły stworzyć grę doskonałą. Sequel z 2003 zebrał równie ciepłe opinie jak poprzednik. Niestety 5 lat później człowiek o nazwisku Moore, John Moore (tak, ten od remake'u Omenu i Lotu Feniksa), postanowił upodlić obraz tej kultowej gry upychając fabułę jej dwóch części w 99 minutach kiczowatej amerykańskiej produkcji z pseudo-ex-raperem w roli tytułowego bohatera nowojorskiego komisarza Max'a Payne'a (Mark Wahlberg). Fabuła w tym filmie praktycznie nie występuje, pojawia się w nim za to Olga Kurylenko, Nelly Furtado i… Ludacris. Natomiast Wahlberg, nawet po charakteryzacji, zupełnie nie przypomina fińskiego pisarza Sam'a Lake'a, który użyczył twarzy bohaterowi gry. Czy warto jednak obejrzeć ten film? Quae non sunt prohibita permissa intelleguntur… wyrażenia swoich myśli i emocji. Należy jednak podkreślić, że zaledwie niewielka część sztuki powstaje w pracowni i jest tam eksponowana. Większość prac w spontanicznej formie uzewnętrzniana jest w środowisku miejskim. Naturalnie ład społeczny nie godzi się na jego naruszanie, a powstałe kolizje wywołują mieszane uczucia, więc nie każdy darzy street art sympatia. Sytuacja nie do rozwiązania wynikająca z samej idei ładu społecznego. Organizatorzy dowiedli jednak czym jest prawdziwa sztuka street artu i nie można jej utożsamiać z powszechnymi aktami wandalizmu. Wszyscy zainteresowani mogą liczyć na kolejny wernisaż już 12 grudnia pt. Masmix tool bzzz. Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie internetowej http://vlepvnet.bzzz.net/. Pomimo że wystawa okazała się bardzo interesującym wydarzeniem, a jej organizatorom przyniosła wiele satysfakcji, street art posiada wielu przeciwników, u których wzbudza niechęć i dezaprobatę. Sztukę tworzy się w trzech formach graffiti, vlepkach oraz szablonach. Każda technika jest metoda żywiołowego przekazu, sposobem do WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 33 {LEXU§ 7/2008} KULTURA X Muza wraca na Kampus -Anna Winczakiewicz- a horyzoncie 'Błękitu' Woody Allen, Marlon Brando, Al Pacino, „Zakazane filmy”, nocny maraton z Jokerem i niezwykli goście oto co czeka kinomanów w ramach Koła Naukowego DKF Prawników „Błękit Pruski”. n Ubiegłoroczny cykl „Kino Prawnicze” z okazji 200lecia Wydziału Prawa i Administracji spotkał się z ogromnym odzewem. Dla fanów arcydzieł o tematyce sądowej zostaną zaprezentowane jeszcze trzy tytuły. Przede wszystkim po raz pierwszy wyświetlany w Polsce film „I sprawiedliwość dla wszystkich”, w którym w rolę adwokata Arthura Kirklanda wcielił się Al Pacino, nominowany za tę rolę do Oscara. Na zakończenie uroczysta projekcja filmu „Dług”, której towarzyszyć będzie spotkanie z Krzysztofem Krazue i pierwowzorem głównego bohatera - Sławomirem Sikorą. Zainteresowanie działalnością „Błękitu” przerosło wyobrażenia organizatorów, ale podniosło też poprzeczkę. Program na ten rok wychodzi poza granice prawa poprzez różnorodne propozycje chcemy przyciągnąć jeszcze więcej osób. Emocje najwyższego sortu zapewni współpraca z wydawnictwem Axis Mundi i warszawską Akademią Teatralną. Inspiracją będą wywiady-rzeki z Al. Woody Allenem i Marlonem Brando, którym poświęcamy kolejne cykle. Jako Koło Naukowe nie tylko uprzyjemniamy wolny czas, ale i edukujemy. Świetnie sprawdziła się forma spotkań z tamtego roku, więc i w tym każde spotkanie z filmem prócz projekcji będzie zawierało również wykład krytyka i dyskusje aż po świt wspomagane darmowymi napojami energetycznymi. Nasze pokazy pozostaną dalej bezpłatne, co czyni nasz DKF Prawników jedynym w swoim rodzaju. Noworoczna niespodzianka to nocny maraton filmowy. Odbędzie się on w pierwszą rocznicę śmierci wybitnego aktora Heath Ledger'a - 22 stycznia. Później jeszcze ciekawiej. Krzysztof Zanussi i Andrzej Żuławski, a także rozpoczniemy cykl „Cenzura w kinie zakazane filmy”. Skandalizujące tytuły, obrazoburcze sceny i niedyskretne tematy będziemy zgłębiać do końca roku akademickiego. Gorąco zapraszamy na wszystkie pokazy, najbliższy „I sprawiedliwość dla wszystkich” w reżyserii Normana Jewisona już 12 grudnia o godzinie 19. Odmienne wizje poszanowania i egzekwowania prawa, inspiracja dla płyty zespołu Metallica „...And Justice for All" i Al Pacino jako młody ambitny adwokat. Czy będzie on w stanie bronić skorumpowanego sędziego? Czy prawnik musi wierzyć, że jego klient jest niewinny? A co jeśli wie, że ten taki nie jest? e- mail [email protected] Prezes „Błękitu Pruskiego” i autor projektów: Szymon Paszko Rewolucje 196868 - wystawa w Galerii Narodowej w Zachęcie -Marek Skrzetuskiok 1968 był rokiem sprzeczności. Najlepiej obrazuje to klasyczna już anegdota mówiąca o tym, że gdy w Paryżu studenci wymachiwali czerwonymi sztandarami, te same sztandary palono na uniwersytecie w Pradze. R W 40 rocznicę tamtych wydarzeń wspomnieniem o nich postanowiła uraczyć nas Galeria Narodowa w Zachęcie. Na samym wstępie organizatorzy informują widza, że nie będzie to wystawa sztuki tamtego okresu, lecz raczej próba odtworzenia atmosfery rewolucji roku 1968 za pomocą sztuki. I rzeczywiście, pod tym względem wypada ona znacznie korzystniej, niż gdybyśmy mieli oceniać samą wartość artystyczną prezentowanych eksponatów. Bo ta nie zawsze zachwyca. Ale i okres jakiego dotyczy był pod tym względem specyficzny. Wszechobecny kicz, tani kolaż czy naiwna sztuka ulotna są na tej wystawie wszechobecne. Choć można niekiedy dostrzec wśród nich i perełki. 34 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS Niesamowite wrażenie wywołuje pomieszczenie z barwnymi okręgami, wirującymi w takt psychodelicznej muzyki tamtego okresu. Rzeczywiście, można poczuć się jak pod wpływem wszechobecnych wtedy narkotyków. Motywem przewodnim jednej z sal jest czas. Wzrok przyciągają wycinki gazet z '68. Śmierć Martina Luthera Kinga, paryska rewolta studencka, wojna w Wietnamie - to wydarzenia o których wydarzenia, o których wszyscy słyszeliśmy, są przedstawione jednak w czystej, oryginalnej formie. Ciekawie wyrażono problem uprzedmiotowienia jednostki - na kartach ściennego kalendarza, wyznaczających kolejne dni na przemian pustymi ludzkimi twarzami i sprzętami nie zawsze codziennego użytku. To właśnie sztuka zaangażowana oraz abstrakcja bywają najbardziej wartościowymi elementami tej wystawy. Czarno-biały, rysowany jakby dziecięcą kreską 'fotoreportaż' z warszawskich wydarzeń marcowych robi wrażenie. Podobnie jak widoki z Wietnamu wplecione w zdjęcia, zdawałoby się, prozaicznego życia. Intrygują postmodernistyczne formy w grafice - choć ich 'rewolucyjne' tytuły bawią pacyfistycznym idealizmem. Wszechobecne wspomnienie rewolucji obyczajowej dziś może budzić już tylko uśmiech politowania. Odważne i szokujące w roku '68 przedstawienia sfery intymnej człowieka - dla nas, współczesnych, są już tylko kiczem, balansującym zresztą na granicy dobrego smaku. „Srebrne chmury” Andy'ego Warhola pod sklepieniem Zachęty, choć stwarzają w galerii niepowtarzalny klimat, nie zachwycają już widza. Przypomina się tu kazus futurystów, którzy pewni swej wiekopomnej roli z czasem zostali zepchnięci na margines sztuki. Oglądając wystawę „Rewolucje 1968” ma się momentami podobne wrażenie. Czuć, że współczesna popkultura, początkowo wiele czerpiąca z dorobku roku '68, skomercjalizowała się i permanentnie zapomniała już o swoich socjalizujących źródłach. Czy warto było wybrać się na tę wystawę? Cóż, poświęcając jej dłuższą chwilę trudno pozbyć się wrażenia przerostu formy nad treścią. Być może spowodowane jest to faktem, że odwołująca się do tego okresu sztuka wiele straciła już na swej aktualności. Owszem, można ją poznać, ale opłaca się to tylko w dni wolnego wstępu do galerii. KULTURA Cierpienia Młodego Czytelnika -Ilona Augustyniak- Jeśli nadal chcesz żyć w nieświadomości, nie czytaj tego tekstu. Po prostu weź niebieską pigułkę i dalej żyj spokojnie. a początek mała anegdota: wsiadam dziś do metra, rozglądam się i co widzę? Większość osób uprzyjemnia sobie podróż czytaniem. Zdziwienie, a potem optymistyczna refleksja najwyraźniej z naszą kulturą nie jest jeszcze aż tak źle. Rozglądam się dalej niektórzy z czytających mają w uszach słuchawki. Z różnych stron dochodzi mnie łupanie, tupanie, trzaskanie i wycie przypominające kocie zaloty. Moja wiara w przyszłość narodu odrobinę się załamuje, ale nie na tyle, żeby nie spróbować podejrzeć, co takiego ciekawego czytają moi współplemieńcy. Okazuje się, że większość z nich z filozoficzną zadumą pogrąża się w zeszytach (pewnie wcześniej nie mieli czasu na naukę). Pozostali, aspirując nieco wyżej, wierni ambicjom artystycznym i gotowi do poświęceń na rzecz sztuki, czytają popularne bestsellery, tudzież . I to chyba tyle na temat czytelnictwa w Polsce. Moja pogoda ducha natychmiast się ulatnia. N Książki nie biorę „Książki, ten najgorszy wytwór kultury, napawają mnie wstrętem. Owa plaga cywilizowanego świata powinna być, czym prędzej zniesiona! Czytanie na rozkaz, bezsensowne komunały i ta cała obmierzła paplanina, którą nazywamy literaturą jakże ja tego wszystkiego nienawidzę!” takiego właśnie zdania jest mój przyjaciel. I chyba nie tylko On. W dzisiejszych czasach czytanie książek bywa tematem tabu, a przyznanie się do owego kontrowersyjnego czynu stanowi poważne faux pas. I ja wcale tutaj nie ironizuję. Czytanie książek to przeżytek, domena czasów, w których w telewizji były tylko dwa kanały, a sklepach tylko ocet. Obecnie ograniczamy się jedynie do czytania SMSów i paru rubryczek w „kolorowej” gazecie. To bardzo wygodne i oszczędne, kto nie czyta, ten właściwie nie potrzebuje już głowy, nie mówiąc oczywiście o wyobraźni i fantazji. Emocji i wzruszeń dostarcza nam telewizja a adrenaliny i podniecenia gry komputerowe. Czy współczesnemu światu jest, więc jeszcze potrzebna tzw. kultura wysoka? Równie prowokacyjnie możemy zapytać, czy jest nam potrzebna jest nam do czegoś muzyka Chopina, literatura Żeromskiego czy dzieła sztuki, które oglądamy w muzeach. Kultura czy cooltura? Czy znacie termin „makdonaldyzacja społeczeństwa”? George Ritzer w swojej książce pod tym tytułem porównuje dzisiejszy świat do wielkiego baru szybkiej obsługi. Zjawisko to polega na stopniowym upowszechnianiu się zasad działania fastfoodów we wszystkich dziedzinach życia, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie. Żyjemy szybko, bez zastanowienia, połykając „dania”, które serwują nam mass media. Wielu z nas niestety nie umie się zdystansować do tego, co one nam przekazują i ślepo przyjmuje każdą formę amerykanizacji. Ma to oczywiście wpływ również na nasz ojczysty język. Coraz częściej używamy zapożyczeń rodem z Nowego Światu. I wszystko u nas jest cool, trendy i dżezy. Ale czy aby na pewno? Wymienienie imion bohaterów amerykańskich seriali przychodzi nam bez problemu, ale prawdziwe schody zaczynają się, gdy chcemy przypomnieć sobie czołowych twórców polskiego modernizmu. Coraz częściej obchodzimy zachodnie święta, takie jak dobrze znane wszystkim Walentynki czy Halloween. Nie udajemy się już do sklepów, lecz odwiedzamy „hipermarkety” czy „shopy”. Namiętnie chłoniemy wszystko, co piękne, kolorowe, błyszczące i amerykańskie… Czy oznacza to, że w niedalekiej przyszłości grozi nam… unifikacja? Tonący lektury się chwyta Ostatnim bastionem umierającej kultury wydają się być miejsca znienawidzone przez każdego nastoletniego człowieka szkoły, a później uczelnie wyższe. Niestety, placówki oświatowe, których zadaniem jest szerzenie kagańca oświaty, często nie wywiązują się ze swojej roli. Często po prostu nie potrafią zachęcić nas do twórczego myślenia, kreatywności, chęci zdobywania wiedzy i poszerzania swoich horyzontów. Wiadomości od nich przekazywane są „podawane na tacy” zazwyczaj nie wymagają zbytniego zaangażowania ucznia czy studenta, narzucają jedynie konieczność bezmyślnego zakuwania faktów, które (co całkiem prawdopodobne) nie przydadzą się nam w przyszłości. Nic, więc chyba dziwnego, że alternatywą, i to dość kuszącą, staje się kultura masowa niezbyt wysokiego lotu. Po klasyki i dzieła literatury światowej sięgamy z przymusu, a jak wiadomo, nawet ulubione ciastko przestaje smakować, gdy ktoś nas zmusza do jedzenia. Czy pobieżnie przeczytane lektury nam wystarczą? Przytłoczeni nawałem nauki, rzadko, kiedy mamy okazję naprawdę wgłębić się w problematykę danego dzieła. A po ukończeniu szkoły, mało, kto wraca do szkolnych książek. W imię kultury Przyznaję, sama nie jestem święta. Jadam w McDonaldzie, co niedziela czekam na nowe odcinki pewnego popularnego amerykańskiego serialu, a w nawale zajęć zdarza mi się pominąć arcyważne i mądre lektury. Mea culpa, mea santa culpa. Ale fakt faktem, poziom naszej kultury gwałtownie obniżył się w ostatnim dziesięcioleciu. Jednak w ferworze zachwytu nad tym, co błyszczące, łatwe i plastikowe, nie możemy zapominać o naszej polskiej, nota bene, ponad tysiącletniej kulturze i tradycji. Prawda? {LEXU§ 7/2008} Henri Cartier-Bresson „Europejczycy” - wystawa fotografii dokumentalnej w Królikarni -Marek Skrzetuskiówi się o nim, że jest ojcem fotoreportażu, mistrzem obrazowania ludzkiej osobowości. Nazywa się Henri Cartier-Bresson. M. Początkowo nie uwierzyłem. Zawsze staram się podchodzić do sztuki z należytym dystansem, nie wierząc superlatywom zawartym w wydawnictwach promocyjnych galerii. Jakże wielkie było więc moje zdziwienie, gdy z każdym kolejnym zdjęciem obejrzanym na wystawie w Królikarni utwierdzałem się w przekonaniu o słuszności tych słów. Już na wstępie wita nas widok niecodzienny. Zima, granica belgijsko-francuska. Strażnik dziarsko zmiata śnieg z szosy. Czuć dynamizm postaci, a chłód uwiecznionego dnia wydaje się przenikać widza z ram zdjęcia. Dalej jest coraz ciekawiej. Wystawa nosi tytuł "Europejczycy" i rzeczywiście ukazuje niesamowicie prawdziwy obraz europejskich społeczeństw. Każde pomieszczenie w galerii przedstawia inne z nich - od Francji, rodzinnego kraju fotografa, przez wyspy brytyjskie, kraje śródziemnomorskie aż po kraje socjalistyczne - w tym ZSRR. Państwo, do którego Bresson został wpuszczony jako pierwszy zachodnioeuropejski fotoreportażysta. Autor nie wystrzega się żadnych tematów. Podejmuje się fotograficznej analizy nie tylko poszczególnych osób, ale i całych kultur. Każda z serii zdjęć pozwala na odczytanie temperamentu fotografowanego narodu. Jakże kontrastują ze sobą społeczeństwa Brytanii i ZSRR - na koronacji króla Jerzego VI widać radosny, rozluźniony tłum, podczas gdy na dożynkach w Leningradzie wszystko jest na swoim miejscu, szeregi są równe, twarze skamieniałe jak na stojącym obok pomniku. Jedynie wychylająca się z tłumu mała dziewczynka, trzymająca opadłe już kwiaty, zaburza geometrię musztry sowieckich marynarzy. Skoro już o geometrii - w zdjęciach artysty widać także jego warsztat malarski. Bresson w zaskakujący sposób potrafi uchwycić moment, w którym wszystkie linie obrazu są wobec siebie prostopadłe. Niektóre fotografie wyglądają na tak zgeometryzowane, że zastanawiamy się, czy nie trafiliśmy przypadkiem na fotomontaż lub kolaż. Uwiecznione na zdjęciach osoby wydają się nam niekiedy jakby wyjęte z renesansowego portretu zwłaszcza, gdy w tle rozciąga się bajkowy, irlandzki pejzaż, a naturalne światło idealnie podkreśla obrazowaną postać. Przy tym wszystkim Bresson zachowuje sporą dozę poczucia humoru. Choćby w "Moście Europy" fotografii przedstawiającej starą, leżącą w kałuży drabinę, gdzieś na zadeszczonym paryskim rynku. Niekiedy jest też trochę strasznie. Kordony policji z maja 1968, dzieci próbujące zajrzeć za wschodnią stronę muru berlińskiego. Zdjęcia artysty to także solidne pół wieku historii Europy. A i każde z nich jest też odrębną opowieścią, przedstawia nam bohaterów żyjących własnym życiem, przeżywających własne smutki i radości. Przede wszystkim zaś zdjęcia Bressona nie potrafią nudzić. W Królikarni wystawianych ich było około stu lecz przy każdym z nich trudno było nie spędzić choćby kilku chwil. Już teraz wiem, że gdy tylko nadarzy się kolejna okazja zobaczenia jego zdjęć - z pewnością z niej skorzystam. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 35 {LEXU§ 7/2008} KULTURA STARÓWKA MAGICZNIE -Piotr D. Dąbrowskiostatnią sobotę października miałem okazję wybrać się na warszawskie Stare Miasto. Tym razem jednak nie po to by, jak wielu, usiąść pod Kolumną Zygmunta kontemplując sens życia. Nie poszedłem tam bynajmniej w poszukiwaniu zasad rządzących USOS-em, bo tych, jak powszechnie wiadomo, nie sposób odnaleźć. Na Starówkę przywiodły mnie duchy.... Kilka minut po siódmej na Placu Zamkowym zaroiło się od wysokich, trupiobladych postaci. Po chwili dołączył do nich śmieszny, niski człowieczek w pelerynie i okazałym cylindrze. Z niezwykłą radością powitał nadzwyczaj licznie zgromadzony tłum i zaprosił w magiczną podróż po staromiejskich uliczkach. Każda legenda opowiadana przez przewodnika była od razu odgrywana przez grupę aktorów, którzy szli zmieszani z tłumem, gotowi wyskoczyć w odpowiednim momencie. W ten sposób stałem się 'świadkiem' słynnego zamachu na Zygmunta III Wazę. Zamachowiec nazwiskiem Piekarski użył jako swego narzędzia czekana, jednak pomimo tego, król zachował życie. Aktor odgrywający złoczyńcę został natychmiast pojmany i bezlitośnie zawleczony na miejsce kaźni, my zaś przeszliśmy dalej. Kolejnym punktem wartym przytoczenia była opowieść o Gnojnej Górze. To bardzo popularne dziś miejsce, przez wzgląd na swą romantyczną panoramę, pierwotnie było W największym wysypiskiem średniowiecznej stolicy. Podobno tu, przed wiekami, chorych na syfilis zakopywano w nieczystościach aż po szyję- w nadziei na ich rychłe wyleczenie. W ciągu dalszej drogi przewodnik nie omieszkał wspomnieć także o niechlubnej przeszłości ul.. Gnojnej (dziś Brzozowa). Usłyszałem, że to za sprawą okolicznych sejmów doszło do degradacji tej części miasta. Pojawiły się tu rozrywki dla szlachty- głównie domy cielesnych rozkoszy. W stanisławowskiej rzeczpospolitej Starówka była centrum życia nocnego ówczesnej stolicy. Jak powiedział przewodnik, piętrzyły się tu domy negocjowanego afektu, co brzmi bardzo ładnie w k o n t e k ś c i e d z i s i e j s z e j n o m e n k l a t u r y. Dowiedziałem się, że w XIX w. przybytki te zamieszkiwały tzw. Książniczki, czyli kobiety trudniące się prostytucją, zobowiązane jednak do posiadania książeczki odnotowującej ich aktualny stan zdrowia. Ku radości męskiej (czy tylko?) części publiczności, także i w tym miejscu pojawiły się zjawy, tym razem nieciężkich obyczajów. Po drodze napotkaliśmy jeszcze: włóczącą się po Rynku kobietę bez głowy i ducha białej damy, jednak najmocniejszym akcentem tego wieczoru okazał się bez wątpienia karkołomny pokaz połykaczy ognia. Jak podczas całej podróży, także i tu aktorzy dali z siebie wszystko prezentując barwne widowisko. Organizatorzy ze stowarzyszenia Teatralna Chata wyrazili chęć powtórzenia tego nietypowego wieczoru artystycznego za rok. Oby im się udało.... WARSZAWA68 -Jakub Majcherektym, że Warszawa ma swój własny, wyrazisty charakter przekonało mnie bliższe poznanie miasta, jego zakątków i miejsc, które dotąd miałem okazję oglądać wyłącznie na fotografiach w prasie i podręcznikach. Czesław Niemen w piosence „Sen o Warszawie” śpiewał „gdybyś ujrzeć chciał, nadwiślański świt”. Te słowa do niedawna kształtowały moje wyobrażenia o stolicy Polski. Teraz, kiedy stałem się częścią tego miasta mam okazję skonfrontować romantyczne wizje Czesława Niemena, a także informacje w podręcznikach do historii z rzeczywistością. Jestem przekonany, że Warszawa jest kobietą. Chociaż trudno mi to udowodnić. Może dlatego, że Warszawa zmienną jest, trochę tajemniczą, różnorodną i wielu studentów z najróżniejszych części Polski postanowiło poświęcić dla niej życie. Na pewno za mało znam tę kobietę by opisać jej oblicze, jednak przedstawię jakie wywarła na mnie pierwsze wrażenie. O Na naszym wydziale można spotkać studentów zarówno ze Szczecina, jak i z Rzeszowa. Wielu z nich, jak wynika z moich rozmów zdecydowało się na studia w tym mieście ze względu na bliskość wydarzeń politycznych i historycznych. W mieście czuje się piętno historii i można zobaczyć na własne oczy miejsca, które decydowały o historii naszego kraju. Ile to razy na przestrzeni stuleci Warszawa stawała się 36 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS miejscem podniosłych wydarzeń politycznych, miejscem krwawych walk, czy łakomych kąskiem zaborczych sąsiadów. Mam okazję każdego dnia przejeżdżać przez Most Poniatowskiego, na którym w maju 1926 roku doszło do słynnego spotkania Marszałka Józefa Piłsudskiego z ówczesnym Prezydentem RP Stanisławem Wojciechowskim, podczas którego mężowie stanu mieli postanowić „co dalej” z niepodległą Rzeczpospolitą. Lektura „Powstania 44” Normana Davisa pomogła mi w pozornie nowoczesnych ulicach Warszawy dostrzec ślady naszej wielkiej narodowej historii. W miejscach znanych z lektury można puścić wodze fantazji i swobodnie wyobrazić sobie przebieg wydarzeń Powstania Warszawskiego. Ciekawostką, której dowiedziałem się z tej lektury jest również to jakoby przy pracach związanych z budową mostu uczestniczył późniejszy Marszałek Polski Konstanty Rokossowski. To właśnie obcowanie na co dzień z historią pociąga mnie w tej kobiecie najbardziej. Studiując w Warszawie mamy również okazję obcować z wydarzeniami współczesnej polityki. W październiku studenci WPiA mieli okazje gościć w parlamencie oraz w Kancelarii Premiera. Obydwie wycieczki były bardzo dobrze zorganizowane i dały nam możliwość zobaczenia jak w rzeczywistości wyglądają i funkcjonują centra polskiej polityki. Nie brakuje również politycznych debat czy konferencji. Warszawa jest bez wątpienia bijącym sercem naszego kraju. Jeśli ktoś interesuje się polityką lub chciałby zajmować się nią w przyszłości, jest FOT. FILIP KLIMASZEWSKI / AG to bez wątpienia miejsce dla niego. Podczas obchodów 90 rocznicy odzyskania niepodległości mieszkańcy Warszawy mieli okazję wziąć udział w nowocześnie zorganizowanych obchodach. Moje obserwacje nasuwają mi wnioski, że być może już wkrótce obchody 11 listopada będą w naszym kraju wyglądały tak, jak obchody 4 lipca w USA. Dla studentów naszego wydziału szczególnie interesująca była wystawa przedstawiająca sylwetki słynnych adwokatów, którzy odegrali szczególną rolę w historii Polski umieszczona w okolicach Placu Zamkowego. Na wystawie zaprezentowano miedzy innymi życiorysy i fotografie takich osobowości jak Władysław Raczkiewicz, Stanisław Car czy Michał Trąbczyński. Warszawa kojarzy się w kraju z nowoczesnością. Jest jednak dobraną we właściwych proporcjach mieszanką współczesności z przeszłością. Zjawiskiem nieodłącznym dla tego miasta są nieprzebrane tłumy. W każdym zakątku Śródmieścia można spotkać duże ilości ludzi. Każdy wędruje w swoim kierunku dając się ponieść wielkomiejskiemu stylowi życia. Sami nie zauważamy jak wtapiamy się w krajobraz miejski stając się jego organiczną częścią. Warszawa bowiem żyje całą dobę. Taką jest kobietą. Żywotną i nieprzewidywalną. Takie oblicze ukazała mi w ciągu pierwszego miesiąca naszych częstych spotkań i rozmów. Jednak ciągle wydaje mi się, jak każda kobieta z klasą tajemniczą. Jestem przekonany, że jak dotąd uchyliła mi tylko rąbek swojej osobowości. Zobaczymy co wyniknie z tej intrygującej znajomości. KULTURA połącz kropki -Krzysztof MuciakGdybym powiedział, przepełniony euforią, że 17 listopada miał premierę trzeci studyjny album Afro Kolektywu, to zapewne większość z Was zareagowałaby losowo wybranymi wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi, typu „hę?”, „eee…”, „yyy?”. A wtedy musiałbym Was bić mocno i długo, ponieważ nic nie denerwuje mnie tak bardzo, jak nieznajomość jednego z najlepszych zespołów na polskiej scenie muzycznej ostatnich lat. Dlatego też, w celu uniknięcia nieprzyjemnych sytuacji, prewencyjnie opowiem Wam o Afro Kolektywie oraz o ich najnowszym krążku, zatytułowanym „Połącz kropki”. uzykę, którą tworzy zespół, sami muzycy określają, jako „organiczny hip-hop jazz”, a wierni słuchacze, jako „coś pysznego”. Rozwiewam tym samym wątpliwości mimo nazwy, Afro Kolektyw nie gra reggae ani masajskich pieśni wojennych, a silnie zaznaczone elementy funku i jazzu to, oprócz rapowania na wokalu, jedyne cechy wspólne z czarną muzyką Zachodu. Skoro już mowa o wokalu, frontmanem i niekwestionowaną gwiazdą zespołu jest jego wokalista i autor tekstów Michał Hoffman, czyli dla rozwrzeszczanego stada pod sceną „AFROOO!”, a bez skracania charakterystycznego dla skandującego motłochu Afrojax. To jego wygrubaszone teksty i wada wymowy są prawdziwą esencją Afro Kolektywu. M Swoją Karierę na rynku muzycznym Afro Kolektyw rozpoczął w 2001 roku krążkiem „Płyta Pilśniowa”, o którym sam Afrojax pisał na stronie internetowej zespołu, że: „Mogło być gorzej”, a dziennikarze muzyczni nie pisali wiele, ale za to ciepło i pozytywnie. Pięć lat później (pięć ciężkich i przepełnionych oczekiwaniem lat później) ukazał się nowy album zespołu pt. „Czarno widzę”, który poruszył już kilka większych dzwoneczków w papierowych czy też internetowych bożnicach polskiej muzyki popularnej. Bardzo dobrze przyjęte przez dziennikarzy była zarówno muzyka, jak i oryginalne teksty piosenek. Singiel „Gramy dalej” zaczął pojawiać się w eterze. Mimo to Afro Kolektyw pozostawał zespołem mało rozpoznawalnym, o którym tylko z rzadka można było coś usłyszeć w mediach, nie mówiąc już o tym, że zagajenie o nim z nowo poznanymi ludźmi kończyło się zwykle chwilą niezręcznej ciszy. W takich to okolicznościach wydana została świeżutka, trzecia już płyta Afro Kolektywu, zatytułowana „Połącz kropki”, która z miejsca stała się „jedną z najważniejszych płyt 2008 roku”, jako że jej patronem i wydawcą został Program Trzeci Polskiego Radia. I bardzo dobrze. Nowe Afro jest zdecydowanie najlepszym z dotychczas wydanych albumów. Jak zwykle, teksty Afrojaxa emanują sarkazmem i ironią oraz bezsprzecznie rozbrajającym poczuciem humoru, w charakterystyczny sposób komentując rzeczywistość „Połącz kropki” szczególnie akcentuje różnice między kobietami a mężczyznami, w krzywym zwierciadle pokazuje relacje między ludźmi, wyśmiewa utarte modele ludzkich zachowań, miesza z błotem tandeciarzy „ i pozerów, wysnuwa czarne prognozy dotyczące przyszłości świata, jeśli wszystko pozostanie takie, jakie jest teraz. Nie zabrakło także tak charakterystycznej dla Afro Kolektywu autoironii, przy pomocy, której Afro, na swoim przykładzie, w wyolbrzymiony, lecz nieofensywny sposób pokazuje ludzkie wady. Piosenki z nowego albumu Afro Kolektywu mogą przez swoją formę zrobić Wam z mózgu watę. Jednak gdy spoza formy dostrzeżecie ich treść, możecie ze wstydem i zdumieniem zauważyć, że trochę tej waty było tam już wcześniej. Mocną stroną nowego albumu jest jego realizacja dźwiękowa. Patronat Polskiego Radia da się wyczuć, a raczej wysłuchać z brzmienia instrumentów, których w tej odsłonie zespołu jest wyraźnie więcej. Oprócz podstawowego składu na płycie występują również goście, między innymi Michał Wiraszko z zespołu Muchy, Filip Jaślar z Grupy MoCarta oraz Wojtek Krzak z Kapeli Ze Wsi Warszawa. Można śmiało powiedzieć, że „Połącz kropki”, to gorzko-słodka symfonia ku przestrodze światu i ludzkości, ale patos tego wyrażenia jest tak porażający, że postaram się to sparafrazować. Album „Połącz kropki” jest bardzo w stylu Afro. Poważne, nieraz depresyjne treści są ukryte pod ślicznym, kolorowym i błyszczącym papierem, jakim są humor i elokwencja Afrojaxa. Nie jest to płyta, która tylko bawi i cieszy. Mógłbym powiedzieć, że bawiąc uczy, ale patos i oklepanie znowu pukają w szybkę monitora. Tak, więc może ujmę to tak: Piosenki z nowego albumu Afro Kolektywu mogą przez swoją formę zrobić Wam z mózgu watę. Jednak gdy spoza formy dostrzeżecie ich treść, możecie ze wstydem i zdumieniem zauważyć, że trochę tej waty było tam już wcześniej. Wykonawca: Tytuł: Wytwórnia: Afro Kolektyw “Połącz Kropki” Warner Music Poland {LEXU§ 7/2008} Waglewscy w Stodole -Jan Dudzik“Męska Muzyka” z rodzinnej płyty Wojciecha Waglewskiego i jego synów Bartosza i Piotra (szerzej znanych pod pseudonimami Fisz i Emade) 6 listopada, po raz kolejny zagościła w Warszawie. Dzięki fenomenalnej fuzji bluesowego zacięcia ojca i “hip-hopowej” produkcji Emade, materiał aż prosi się o wykonanie koncertowe. ługa trasa panów Waglewskich trwa przerwami od późnej zimy 2008, lecz jak o tym świadczy ciągłe zainteresowanie koncertami w całym kraju, ich potencjał nie wyczerpał się... Pewni siebie, grający bez supportu bohaterowie wieczoru weszli na scenę około 21, mimo że tłum spragnionych muzyki (w większości młodych) ludzi szturmował klub Politechniki, już od 19. D z K o n c e r t r o z p o c z ą ł Wo j c i e c h Wa g l e w s k i , z akompaniamentem klawiszowca, spokojnym Chromolę, po czym na scenę wkroczyli perkusista Emade i grający na basie Fisz. Tego wieczoru cudownie w harmonijkę dmuchał genialny Bartosz “Boruta” Łęczycki, a rolę albumowego klawiszowca przejął Mariusz Obijalski. Na deskach wypełnionej niemalże po brzegi Stodoły rozbrzmiały wszystkie utwory z Męskiej muzyki. Ze względu na to, iż był to mój pierwszy koncert rodzinnego tria, aranżacje zaskakiwały. “Emadowo“ nagrane utwory nabrały bluesrockowej mocy i stanowiły świetne tło dla popisów instrumentalnych zarówno starego Waglewskiego, jak i będącego w świetnej formie Boruty. Nie było jednak mowy o pozostawaniu synów w cieniu ojca. Sceniczne maniery Fisza, szczególnie w Majtach, Badmintonie i Sporcie elektryzowały publiczność a pełna ekspresji, przypominająca raczej perkusistę Led Zeppelin, niż hiphopowca gra Bartka Waglewskiego rozpędzała radosny show. Oprócz rockowej mocy koncert miał jednak również kameralne momenty, jak pięknie zaśpiewane przez Wojtka Waglewskiego Niebo Bez Dziur, czy wzruszające Wakacje... Waglewscy żegnali się jednak z publicznością aż trzy razy, serwując na bis wystrzałowy Badminton i jam, uwieńczony specyficznym solo perkusyjnym Emade. Mimo świetnej atmosfery panującej w Stodole, należy zwrócić uwagę na stające się niechlubnym znakiem rozpoznawczym tego klubu słabe nagłośnienie. Wyłączając spokojne, grane bez przesterów piosenki, prawie niesłyszalny był bowiem wokal najstarszego z Waglewskich. Na kolejny koncert zespołu w tym składzie przyjdzie nam pewnie jeszcze długo poczekać, ale już 12 grudnia koncert duetu Tworzywo Sztuczne Fisza i Emade w Palladium, a 29 stycznia trasę promującą nowy album zaczyna, właśnie w Stodole, Voo Voo. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 37 {LEXU§ 7/2008} KULTURA Mężczyźni na skraju załamania nerwowego -Łukasz Batory-Marta KlonekNa ulotce rzuca się w oczy hasło: „Spektakl tylko dla widzów dorosłych”. Słuszne ostrzeżenie, bowiem „Mężczyźni(...)” to lekka komedia obyczajowa ze sporą dozą ciętego, ostrego dowcipu. Czterech mężczyzn: Art, Mateo, Aleks i Kris mężczyźni na skraju załamania nerwowego, i Monika, kobieta ich życia i śmierci. dczucia widzów w dużej mierze zależą od doświadczeń życiowych. Czterech facetów, których łączy prawdziwa męska przyjaźń, w trzech scenach odkrywa przed widzem sposób myślenia i odbierania rzeczywistości. Błyskotliwe teksty nie wszystkich skłaniają do śmiechu, a paradoksalnie to właśnie kobieta Mistrzyni Gry, wskazuje prawdziwe dylematy i priorytety życiowe współczesnych mężczyzn. O Minimalistyczna scenografia, bardzo oryginalny pomysł na realizację przedstawienia oraz wyśmienita gra aktorska to zapewne powody sali wypełnionej po brzegi mimo marcowej premiery. Nie pozostaje nam nic innego, jak gorąco zachęcić was do obejrzenia spektaklu w Teatrze Bajka. brakujące ogniwo -Michał WawerPorównując dzisiejszą literaturę z klasyką, trudno oprzeć się wrażeniu, że wśród wszystkich współczesnych nurtów to fantastyka jest najbliższa wzorcom starożytnym i średniowiecznym. Żadna dwudziestowieczna powieść nie miała tyle wspólnego z „Iliadą”, co „Władca Pierścieni” Tolkiena; szukając współczesnych spadkobierców „Pieśni o Rolandzie” czy „Pieśni o Cydzie”, możemy sięgnąć po wiele powieści fantasy (jak choćby „Pieśń Lodu i Ognia” George'a Martina albo „Saga o Drenajach” Davida Gemmella), nie znajdziemy za to prawie żadnej pozycji tzw. literatury pięknej, którą można by zaliczyć do tego grona. Przez setki lat zmieniła się oczywiście stylistyka, słownictwo, bohaterowie, a nawet w pewnej mierze system wartości obecny w literackich historiach o męstwie i heroicznych czynach, można jednak bez wielkiego ryzyka postawić tezę, że „Eneida” budziła w swoich czytelnikach niecałe dwa tysiące lat temu podobne emocje, jakie w dzisiejszych odbiorcach wywołuje saga o wiedźminie Sapkowskiego. drugiej jednak strony, mało wiarygodne wydaje się stwierdzenie, że fantastyka jest bezpośrednim następcą eposu bohaterskiego; intuicja podpowiada, żeby poszukać czegoś “pomiędzy”, tekstów łączących dwa okresy odległe o stulecia najbardziej intensywnego rozwoju kultury europejskiej. Jednym z takich “brakujących ogniw” jest z całą pewnością “Rękopis znaleziony w Saragossie” autorstwa Jana Potockiego. Z Powieść ta (czy może raczej sprytnie skonstruowany zbiór opowiadań), napisana została na przełomie XVIII i XIX wieku przez naszego rodaka w języku francuskim. Charakteryzuje się tzw. kompozycją szkatułkową, czyli wplataniem w główny wątek innych historii (opowiadanych przez różnych bohaterów powieści), w których pojawiają się kolejne historie, i tak dalej... W “Rękopisie znalezionym w Saragossie” główną osią konstrukcji utworu są przygody don Alfonsa von Wordena, młodego, odważnego i niezłomnie honorowego szlachcica. Trafia on w swojej podróży po Hiszpanii w nawiedzone góry Venta Quemada, w których spotyka szereg barwnych postaci, jak między innymi demoniczne piękności Eminę i Zibeldę, tajemniczego żydowskiego kabalistę, wybitnego matematyka-filozofa Velasqueza, a nawet braci Zota, powieszonych rozbójników, którzy mają zwyczaj co noc schodzić ze swoich szubienic w dolinie Los Hermanos. Większość z tych postaci opowiada Alfonsowi swoje dzieje, przy czym najbardziej elokwentnym okazuje się przywódca bandy Cyganów. W jego historii pojawiają się na przykład Potępiony Pielgrzym oraz piękna Maria de Torres, którzy w przeszłości, spotkawszy Cygana, opowiedzieli mu również o swoim życiu, ten zaś przekazuje te wspomnienia Alfonsowi, tworząc w ten sposób szkatułkową “historię w historii”. Nie trzeba chyba dodawać, że dawni przyjaciele przywódcy Cyganów często również nie poprzestają na własnych opowieściach... Jeśli dodać do tego fakt,iż niektórzy kadr z filmu “Rękopis znaleziony w Saragossie” 38 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS bohaterowie występują z różnych względów w więcej niż jednej z licznych opowieści, nietrudno zauważyć, że około połowy powieści fabuła staje się tak skomplikowana, że lektura zaczyna być wymagającą gimnastyką intelektualną. Poszczególne opowieści same w sobie nie są już tak wyrafinowane, jak kompozycja całego utworu, ale nie brakuje im dowcipu i polotu. Pod względem kreacji bohaterów “Rękopisowi...” jest już bardzo blisko do współczesnej fantastyki - pełno w nim honorowych, nieustraszonych szlachciców, wędrowców przeklętych przez złe moce, wysoko urodzonych i (obowiązkowo) niebiańsko pięknych kobiet, oraz wybitnych, oderwanych od rzeczywistości intelektualistów, którzy aż proszą się o włożenie im do ręki czarodziejskiej różdżki i umieszczenie w pracowni alchemicznej. Do tego Potockiemu nie brakuje charakterystycznego wyczucia ironii: szczególnie utkwiła mi w pamięci sytuacja żywo kojarząca się z poczuciem humoru Sapkowskiego, kiedy don Alfons pyta o historię tajemniczej, obłąkanej dziewczyny, odnalezionej o świcie pod szubienicą braci Zota i uzyskuje odpowiedź, że nie ma żadnej historii - to zwykła wariatka z pobliskiej wioski. Ironia i kpina to bardzo ważna cecha “Rękopisu znalezionego w Saragossie”, charakterystyczna zresztą dla twórczości epoki Oświecenia. Pewna sprzeczność wewnętrzna daje się zauważyć w podejściu autora do kwestii honoru. Z jednej strony pojawiają się epizody, których jedynym celem jest drwina z don Alfonsa, ściśle trzymającego się kodeksu honorowego i gotowego pojedynkować się o byle błahostkę. Śmiech budzą sytuacje, kiedy Alfonsowi rozsądku nie mogą przywrócić nawet najbardziej racjonalne wywody towarzyszy, za to świątobliwemu pustelnikowi wystarcza byle jaki, niespójny logicznie argument natury religijnej, żeby młodzieniec schował szpadę. Jednak z drugiej strony, to właśnie ta zapalczywość jest jedną z cech Alfonsa wywołujących w czytelniku sympatię do bohatera. Zresztą nie tylko w czytelniku - fabuła skonstruowana jest w taki sposób, że pomimo pojawiających się epizodycznie kpin, don Alfons jest raczej wynagradzany za brawurę: staje się obiektem adoracji pięknych kobiet, po przejściu prób męstwa otrzymuje dostęp do tajemnic rodu Gomelezów, a sympatię innych bohaterów zdobywa z łatwością. O “Rękopisie znalezionym w Saragossie” Jana Potockiego można mówić na wiele sposobów. Z jednej strony jest kunsztowną konstrukcją literacką, z drugiej - powieścią napisaną prostym językiem, o mało wyrafinowanej fabule skierowanej do szerokiego grona odbiorców. Z jednej strony wychwala męstwo i honor, z drugiej - utrzymaną w oświeceniowym duchu kpiną z naiwności i stereotypu “rycerzy bez skazy”. Tym jednak, co dla nas szczególnie ważne, jest dzisiejsza perspektywa literacka - “Rękopis...” jest z jednej strony kontynuacją klasycznego eposu bohaterskiego, a z drugiej - protoplastą powieści fantastycznej. Ogniwem spinającym dwie odległe epoki. KULTURA {LEXU§ 7/2008} Nie tylko kodeksy… -Marcin KrollNie trzeba nikogo specjalnie przekonywać, że studia na wydziale prawa opierają się w ogromnej mierze na czytaniu. Podręczniki, komentarze, kodeksy – liczba wertowanych stron w szybkim tempie zmierza do +∞ , wywołując często trwały wstręt do słowa pisanego. Mimo to pokusiłem się o próbę zaproponowania kolejnych lektur na coraz dłuższe, zimowe wieczory. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że gusta Czytelników są zasadniczo rozbieżne, dlatego trwale porzuciłem pomysł o promowaniu tzw. literatury pięknej i ograniczę się do wynalezionych przeze mnie książek o tematyce mniej lub bardziej związanych ze studiami prawniczymi. podsumowania dyskusji toczących się na sali. Cieszy różnorodność tematyczna prac. Obok problematyki, której można czy wręcz należałoby się spodziewać, jak TK, SN, NSA, ETS, ETPCz, odnajdujemy referaty traktujące o samorządowych kolegiach odwoławczych, regionalnych izbach rachunkowych czy nawet Komisji Majątkowej. Oczywiście przestrzegam przed traktowaniem tej pozycji jako kompendium wiedzy na temat orzecznictwa. Książka raczej sygnalizuje pewne problemy, dając dobrą bazę do dalszych poszukiwań we własnym zakresie. Zdecydowana większość referatów napisana jest przystępnym językiem, nie powodującym gwałtownego ciążenia powiek. Przyznam szczerze, że byłem lekko zdziwiony widząc, że to NSA, a nie SN czy TK, cieszył się największą popularnością wśród autorów. Gdybym miał się pokusić o wybór (bardzo subiektywny) najlepszych pozycji ze spisu treści, wskazałbym referaty autorstwa Michała Balcerzaka i Sebastiana Sykuny (Znaczenie i wpływ orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka na praktykę polskiego wymiaru sprawiedliwości), Włodzimierza Wróbla (Wpływ orzecznictwa Sądu Najwyższego na kształtowanie się pojęć i instytucji prawnych) oraz dowolnie wybrany, dotykający tematyki NSA. Chyba najsłabszym punktem był odczyt przygotowany przez dr. hab. Zbigniewa Cieślaka, obecnie sędziego Trybunału Konstytucyjnego (Trybunał Konstytucyjny – „prawotwórca” negatywny). Jako jedyny traktował o polskim sądzie konstytucyjnym i powiem szczerze, że spodziewałem się czegoś więcej. Niewątpliwie pomysł autora był dobry, ale wiele kwestii wymagałoby poszerzenia i uszczegółowienia. Tytuł: Orzecznictwo w systemie prawa. II Konferencja Naukowa Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego oraz Wolters Kluwer Polska Redakcja naukowa: Tomasz Bąkowski, Krzysztof Grajewski, Jarosław Warylewski Podsumowując - jest to pozycja godna polecenia. Nie wymaga szczególnej fachowej wiedzy, a sposób podania treści sprawia, że warto jej poświęcić kilka zimnych wieczorów. Wydawnictwo: Wolters Kluwer Polska, 2008 siążka ta jest zapisem II konferencji współorganizowanej przez WPiA UG oraz oficynę Wolters Kluwer Polska, w dniach 17-18 września 2007 r. Już sam tytuł był dla mnie wystarczającą zachętą, aby sięgnąć po to wydawnictwo. W końcu nie od dzisiaj toczy się dyskusja na temat roli orzeczeń sądowych i sędziów w tworzeniu systemu prawa, w toku której pojawiają się opinie, iż wiek XX był wiekiem parlamentów, a XXI stać będzie pod znakiem trzeciej władzy. Oczywiście Konstytucja konsekwentnie odmawia orzecznictwu roli źródła prawa, jednakże nie trzeba specjalnego wysiłku, aby zauważyć, jak silny ma ono wpływ na całokształt stosunków społecznych. K Ładnie wydana, solidnie oprawiona - na pierwszy rzut oka książka prezentuje się bardzo dobrze. Oczywiście cena zawiera się w przedziale, który odstrasza przeciętnego czytelnika (49 zł), ale po zakupie podręczników na początku tego roku akademickiego podobne ceny książek o tematyce prawniczej nie powinny nikogo szczególnie zdziwić. W środku znajdziemy zbiór referatów wygłoszonych w ciągu dwóch dni konferencji oraz sumaryczne Tytuł: Wyzwania dla państwa prawa Autor: Marek Safjan Wydawnictwo: Wolters Kluwer Polska, 2007 tosunkowo niedawno miałem przyjemność przeczytania książki Marka Safjana Wyzwania dla państwa prawa. Już to pierwsze zdanie, a w szczególności słowo przyjemność, zdaje się sugerować,w jaki sposób S będzie wyglądała dalsza część recenzji. W ogóle zdaje mi się, że to, co jest niepowtarzalne dla studiów prawniczych, to kult pewnych autorytetów, co łatwo daje się odnaleźć wśród studentów. Tym trudniej jest pisanie obiektywnych uwag, gdy wspomniane autorytety zabierają się do pisania pozycji mających trochę mniej specjalistyczny charakter, przez co poddających się ocenie nie tylko z punktu widzenia merytorycznej zawartości. Wyzwania dla państwa prawa to książka niejednolita. Już sam tytuł sugeruje ogromny zakres treściowy, w związku z tym trzeba się przygotować na to, że w książce liczącej nieco ponad 200 stron nie da się ująć wszystkich frapujących problemów współczesności. Trzeba dokonać pewnych wyborów i nie można liczyć, że zadowoli się nimi wszystkich Czytelników. Prof. Safjan podzielił książkę na dwie części: Konstytucja, prawo i sprawiedliwość oraz Autonomia jednostki i wyzwania współczesności. Pierwsza z nich koncentruje się na problematyce sfery publicznej, jej problemach i wyzwaniach, przed którymi wciąż staje. Wszystko mocno osadzone w naszej polskiej rzeczywistości. Wiele jest tu refleksji cennych, niby znajdujących się w naszej świadomości zbiorowej, ale zebrane na kartach książki nabierają nowego charakteru – przestrogi. Są i elementy bardziej optymistyczne, jak ukazanie aksjologii III RP w orzecznictwie TK, która, wbrew temu, czego chcą n i e k t ó r z y p o l i t y c y, z a c h o w u j e s t a n d a r d y demokratycznego państwa prawa i nie może być pochopnie odrzucona. Pojawia się także pytanie o status sędziów, wymiaru sprawiedliwości oraz sądownictwa konstytucyjnego oraz ich roli w dzisiejszych czasach. Część druga książki skupiona jest na autonomii jednostki, w szczególności na problematyce znalezienia jej granic w zderzeniu z otaczającą rzeczywistością. Po wstępnych refleksjach Autora dostajemy kolejną porcję orzecznictwa TK, ukazującą, jak trudno jest ważyć pewne racje i wartości (opierając się na zasadzie proporcjonalności), jak cienka czasami bywa granica między tym, czego chce interes publiczny, a naruszeniem istotnych dóbr. Kolejne pytania dotykają problematyki biomedyki, jej błyskawicznego rozwoju oraz braku odpowiednich regulacji prawnych, co prowadzi do sytuacji, w której pozycja pewnych fundamentalnych wartości jest niewątpliwie zagrożona. W tych szczególnych okolicznościach dla sędziów następuje czas próby, gdzie dylematy, wskutek braku wystarczających unormowań, będą musiały być rozstrzygane w sposób k r e a t y w n y, j e d n o c z e ś n i e z a b s o l u t n y m poszanowaniem dla istoty ludzkiej. Jest to bez wątpienia pozycja godna polecenia dla każdego, nie tylko studenta wydziału prawa. Napisana w sposób przystępny, choć czasami, wskutek nadmiernego nagromadzenia wielokrotnie złożonych zdań, zdarzało mi się tracić wątek. Świadczy to też o tym, że jest to książka wymagająca skupienia. Większość poruszonych problemów dotyka styku istotnych wartości, często przeradzającego w ich konflikt, wymagający umiejętnego (i wcale nie oczywistego) rozstrzygnięcia. Dobrze byłoby, gdyby książka ta stała się przyczynkiem do szerszej refleksji. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 39 {LEXU§ 7/2008} REPORTAŻ Prawniczych puzzli układania sztuka (psychoanaliza WPiA) -Diana Bożek- i ma dokładnie takie samo wrażenie, że bycie w domu to dziwna sprawa :P. Jest, co wspominać… jak tam u was, na tym prawie? pytają przyjaciele z innych wydziałów, innych uczelni, rodzina i znajomi. A jak tam u nas hm, mówić można dużo, opowiadać wydziałowe smaczki, snuć legendy o USOSie, imprezach, wyborach. Ale każda taka historia naznaczona będzie emocjami i może spowodować na twarzy rozmówcy znaczący uśmieszek, za którym kryje się myśl na poły ornitologiczna: „każda pliszka swój ogonek chwali” lub inna, równie ornitologiczna: „zły to ptak, co własne gniazdo kala”. A I pojawia się gdzieś owa szalona myśl, by odnaleźć w sobie pewną piękną cechę. Pokusa obiektywności. Spojrzeć z dystansu, dać rozmówcy szansę samodzielnego zrekonstruowania obrazu najliczniejszego z wydziałów UW, mówić „oni” zamiast „my”. Hm, niewykonalne! „Daremne żale, próżny trud”, by rzec literacko. A może… są gdzieś w przestrzeni Internetu okruchy wydziałowej rzeczywistości, cała panorama studenckiego życia na WPiA, symfonia wielogłosowa. Rozsypane puzzle, które masz szansę ułożyć wg własnego uznania, dostępne po wp i s a n i u w o k i e n k o p r z e g l ą d a r k i t e g o nieskomplikowanego adresu: www.grono.net. I o tym jest ten tekst. O puzzlach układanych setek, tysięcy, z milionów kawałeczków na wiele sposobów. O puzzlach, które tworzą nasz obraz. Jeszcze wakacyjnie… Jest takie miejsce na Mazowszu, nad jeziorem. „<Lucień> (a dokładniej wieś Miałkówek, gdyż sama nazwa została zapożyczona, jako nazwa obozu) słynie przede wszystkim z corocznych kultowych i niezapomnianych obozów integracyjnych Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, dzięki którym rozwój gospodarczy miejscowości sukcesywnie i rokrocznie wzrasta.” I co roku grupy młodych ludzi, mające przed sobą piękną wizje pięciu lat studiów na elitarnej uczelni, a później zadziwiającej kariery zawodowej, spotykają się tam, by przez kilka dni oddawać się integracji, która przyjmuje formy zależne od pogody, posiadając jednakże pewne elementy stałe. Miejsce doprawdy magiczne! >Maciek napisał >Lucień - miejsce opuszczone przez Boga :P. Dzieje się tam wiele… >bej napisał >właśnie dzwonił do mnie Krzysiek barman (macie wszyscy pozdrowienia od całej ekipy Lucieniowej) i powiedział mi, że tęsknią za nami, jest pusto bez nas 40 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS >Senorita Margarita napisała: >właśnie dotarłam do domu a Lucień objawił mi się zapaleniem oskrzeli xD ale i tak chcę jeszcze raz :P. Zawiązują się tam przyjaźnie i sympatie, nici porozumienia i współpracy… >Fabian napisał >Szczególne podziękowania dla kobiet z Warzywniaka, dzięki którym mieszkałem i spałem jak ostatni burżuj! >Zysiu ™ napisał >Najlepszy pod niebem... domek numer 7!!:D I kadra jest wspaniała… >Tomek napisał >Madzia to bardzo wytrzymała psychicznie osoba, osobiście dziękuje Ci Madziu za to, że dałaś z nami wszystkimi radę ;) AJ LAWJU:*! Choć czasami bywa ciężko… >prez napisał >II turnusy lucka - nigdy więcej!!! i niech ktoś zabierze z mojej głowy "tam dam dira tam dam diram tam" :/ …to przecież… >.china girl. napisała: >a ja Wam powiem tylko tyle: BKB !!! :P. :D … tak tworzy się legenda! Akcja celebracja Od lipca/sierpnia mieli trochę czasu, by oswoić się z myślą o studiowaniu na TYM Wydziale. A jednak czekali. Niecierpliwie (?). Z utęsknieniem (?). Nerwowo (?). Czekali na inaugurację. Snuli nawet plany na ten wyjątkowy dzień. >Kings napisała: >o 11 rozpoczęcie od 13 stanie w kolejce po indeks ew. później aula H dla chętnych, od 21 klub Hybrydy [wejście tylko z ulotkami, które będą rozdawane przed wejściem na inauguracje] Wykorzystując zasadę wolności słowa, jak też promując ideę pluralizmu poglądów, niektórzy mieli pomysły konkurencyjne: >Maciey napisał: >o 11 rozpoczęcie od 13 aula H dla chętnych później stanie w kolejce po indeks ;) ale w mniejszej ;], od 21 klub Hybrydy [wejście tylko z ulotkami, które będą rozdawane przed wejściem na inauguracje] . Pozwoliłem sobie zmodernizować plan na poniedziałek dla dobra ogółu ;) Pamiętając, ze sukces prawnika zależy dużej mierze także od jego prezencji, zastanawiali się jaka garderoba najlepiej odda szczególność momentu ich studenckiego debiutu. Pojawiły się (zainicjowane przez płeć męską o tempora, o mores!) rozważania, odwieczne pytania: w krawacie czy bez, garnitur czy dżinsy, pełna gala czy może styl sportowej elegancji. Kompromis osiągnięto. >shakk napisał >nie przesadzajcie, ja idę w garniturze, później idę do Harendy i nie jest to jakiś problem. rektor, dziekan etc. będą w togach, wiec jak my będziemy w garniturach to nam włos z głowy nie spadnie. każdy zrobi jak będzie chciał. Jak demokracja, to demokracja. Disce, puer! Disce, puella! "Informujemy, że zajęcia dydaktyczne na Wydziale Prawa i Administracji rozpoczynają się w dniu 2.10.2008r. Ta wiadomość jest generowana automatycznie. Prosimy NIE odpowiadać! Wydział Prawa i Administracji” I od tej pory na pierwszorocznym gronie pojawiły się rozmowy bardzo merytoryczne. O zadaniach z logiki. O wejściówkach z powszechnej. O Rzymie, O tym kto ma gorzej, kogo bardziej cisną, kogo zmuszają do porzucenia rozrywek na rzecz obowiązków (o merytoryczności tychże rozmów wolę się jednak nie wypowiadać oddzielnie). I zaistniały w powszechnej świadomości słowa takie jak „kolokwium” czy „dyżur”, a nawet, grzmiące dalekim jeszcze odgłosem zbliżającej się burzy „egzamin” i „sesja”. Ale to już zupełnie inna historia… Kwintesencja żaka Studencie! Przeszedłeś bojowy chrzest na zajęciach (niektórzy: także na obozie integracyjnym). Ale jeszcze nie jesteś pełnoprawnym żakiem. Pamiętaj, ze przed Tobą jeszcze… >von Dzyński napisał: >Samorząd Studentów Wydziału Prawa i Administracji ma zaszczyt zaprosić wszystkich Studentów, a w szczególności STUDENTÓW I ROKU na oficjalną imprezę otrzęsinową. Obowiązują Stroje Wieczorowe!!! Garnitury, Marynarki, Koszule, Krawaty, "Małe Czarne", Suknie itp. :) Co roku dzięki temu klimat Otrzęsin jest niezapomniany!:) Skoro rozwiano już wątpliwości w kwestiach stroju, poświęcając wiele czasu analizie pojęcia „sukienka koktajlowa”, pojawia się jeszcze pytanie o fonię… >AudioMike napisał >Muzyka jest doklepana i zamówiona, jest zamówione r'n'b, dobre house i takie bardziej znane, i te ambitniejsze, może lekkie electro, znane hity, klimaty oldies (70') i m.in. Rihanna, Sean Paul, Timbaland, Justin, “Będę brał Cię w aucie:) I rzeczywiście. W strojach wieczorowych, przy „dobrym house”, jak i przy polskich hitach, stawali się częścią studenckiej braci. Bo była… >blessed. napisała: >megaaaaaaaaaaaa biba :) REPORTAŻ {LEXU§ 7/2008} Mityzacja Był sobie lud, mu, który czcił bóstwo, oczekując go z lekiem, oddając cześć i prośbami próbując przebłagać. A nazwa tego ludu studenci. A imię tego bóstwa USOS. Czasami bóstwo objawiało się ludowi poprzez giełdę… >Patrice napisała: >przepraszam, nie mam tyle mobilizacji by przeczytać te kilka stron. czy jest mi ktoś w stanie wyjaśnić krok po kroku jak próbować wymienić się zajęciami na inną, konkretną godzinę ? będę niesamowicie wdzięczna, bo aktualnie usos znów próbuje mnie rozdrażnić. i niedługo to uskuteczni. Bóg USOS pozostawał nieczuły na prośby i błagania swoich wyznawców, z równą obojętnością odnosząc się także do ich obelg i rozpaczliwych pytań: >Kasia/Lola napisała: >czy będzie dziś jakaś migracja danych na usos..?? Żył swoim boskim rytmem, którego nic nie jest (i pewnie długo jeszcze nie będzie) w stanie zaburzyć… >Paweł - Zrazik ;) napisał >dzień na Usosie bez migracji danych to dzień stracony ;D Mądry, mądrzejszy, najmądrzejszy Cyberprzestrzeń WPiA karmi się nie tylko sprawami edukacji i rozwoju intelektualnego ograniczającego się do ćwiczeń i wykładów. O rzeczach tak oczywistych mówić nie wypada. Bo przecież wszyscy tu wiedzą, czym się różni osoba sui iuris od osoby alieni iuris albo, co to jest tranzytywność relacji. Takimi rzeczami błyszczeć można poza wydziałem. Ale nauka to nie tylko studia i dlatego z godną podziwu regularnością pojawiają się na gronie ogłoszenia kół naukowych i innych podobnych organizacji. >RR napisał >Koło Naukowe Prawa Konstytucyjnego "LegislatoR" >zaprasza na spotkanie z prof. dr hab Ewą Łętowską. >Pani Profesor przedstawi kilka problemów związanych z obróbką kazusu konstytucyjnego. >Utriusque Iuris napisał >Koło Naukowe WPiA UW "Utriusque Iuris" >ma przyjemność zaprosić Państwa na spotkanie: >z Radosławem Kołatkiem, analitykiem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych >temat spotkania: >"Czy Polska ma własną politykę europejską?" >Zapraszamy!!! >adamklimowski napisał >Europejskie Stowarzyszenie Studentów Prawa ma okazję zaprosić już po raz XII wszystkich studentów prawa na Dni Edukacji Prawniczej - projekt, którego główną ideą jest przybliżenie studentom możliwości, jakie daje studiowanie prawa. >Uczestnicy dowiedzą się ponadto wszystkiego na temat Erasmusa, Biura Porad Prawnych czy Forum Młodych Dyplomatów. Sport to zdrowie, on to powie A gdy rozum nasyci się już prawnicza wiedzą, czas zadbać o ciało. Bo w zdrowym ciele… i duch zdrowszy. Dlatego nie zważając na pogodę i gorsze samopoczucie, chodzą na w-f. Pływają, wspinają się ,tańczą, grają w to i tamto, a jeszcze maja siłe na dodatkowe rozrywki. Ot, choćby: >Matthias napisał >Samorząd Studentów WPiA zaprasza na pierwsze w tym roku >akademickim Zawody Gokartowe Prawników pod nową nazwą >"GRAND PRIX WPiA"! >Chyba nie musze Was dłużej zachęcać?:) A jeśli ktoś się brzydzi wszelką motoryzacją… > sobie napisał >Samorząd Studentów WPiA oraz Samorząd Studentów WZ zapraszają serdecznie na Turniej o Puchar Przewodniczącego Samorządu Studentów UW w futsalu. Usportowienie młodzieży popierać trzeba. Taniec wampirów Prawnicy są nudni, śmiertelnie poważni, nie umieją się z siebie śmiać. Tak, jeszcze słyszy się takie opinie. Jeszcze nie wszyscy wiedzą, że: >Tomek napisał >Zmoooory, wampiry, strzygi... potwory z bagien, duchy, czarownice, upiory, zombie i białe damy przybyyywajcie bo B K.B zaczyyyynamy ! ! ! >Cukierek albo psiikussss! >jedyna taka impreza.. HALlowEen ! > WILKOŁAKU ugryź tą imprezę!!! ;D >Przebrania obowiązkowe;) Zwłaszcza ten ostatni komunikat pobudził wrodzoną kreatywność. Wiedźmy? Za proste. Upiory i wilkołaki? Hm, dosyć oczywiste. Duchy i wampiry? Zbyt łatwo się kojarzy. A w głowach pragnienie, by się wyróżnić, nawet za cenę narażenia zdrowia, względnie życia. Bo chodzi o oryginalność. Wiec może… >Maciek napisał >Wiesz przebranie się za uosobienie USOSa może być całkiem fajnym sportem ekstremalnym ;] I radośnie pląsali razem, w najbardziej piekielnym z klubów tej nocy. I chyba musieli się dobrze bawić, skoro… >Marcin "Cauliflower" napisał >Mumia też dziękuje za imprezę.... >Mumii też impreza się podobała.. >Mumia już nie będzie straszyć.. > :P.. :) Oh, what a surprise! Studenci. Chodzą spokojnie ulicami (czasami biegną np. z Lipowej na Kampus), przykładnie uczęszczają na zajęcia i maja wrażenie, że ich studenckie życie jest takie poukładane. Ale czasami zdarzy się coś, co dosyć drastycznie zmienia spojrzenia na świat: >Nars napisał >Przed chwilą TVN24 podało, że na terenie kampusu centralnego UW, w okolicach starego BUWu odnaleziono pocisk moździerzowy. Ok 300 osób zostało ewakuowanych. Ale wszystko wróciło do normy. Do czasu… >Meti napisał >Uwaga! W związku z awarią wody na terenie Kampusu Głównego decyzją Dziekana WPiA UW zajęcia WPiA UW w budynkach: Auditorium Maximum, Collegium Iuridicum I oraz w dawnym BUW w dniu 31 października 2008 r. odbywają się do godz.13:00. Przepraszamy. >bepe napisał >To w ogóle nie był dobry tydzień dla Uniwersytetu we wtorek wykopali bombę w trawniku, teraz strzeliła rura z wodą :D Tak punkt widzenia zależy od… >Nat.ka napisała: >przebiorę się za...usosa ;> >Tomek napisał >za garfielda się przebierz :D >Florence Foster napisała: >Odradzam, to może być niebezpieczne ;) Zbyt wielu studentom dał sie we znaki. *** Lubię układać puzzle. Dziesiątki, setki, tysiące zupełnie, wydawałoby się, niepasujących do siebie kawałków. Chaos i żadnej wizji całości. A jednak z czasem zaczynają się układać. Zmieniają miejsce, wykazując zaskakująco dużą niezależność. Moje prawnicze wydziałowe puzzle. WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS 41 {LEXU§ 7/2008} KOMIKS KOMIKS -Tomasz Pastuszka- 42 WWW.SAMORZAD.WPIA.UW.EDU.PL/LEXUS R E K L A M Y Teatr Bajka SYLWESTER 2008! godz. 18:00 bilety: 120 zł., 90 zł. godz. 20:30 bilety: 160 zł., 130zł. Lampka wina gratis! Anna Burzyńska „MĘŻCZYŹNI NA SKRAJU ZAŁAMANIA NERWOWEGO” Reżyseria Piotr Łazarkiewicz Scenografia Katarzyna Sobańska Muzyka Antoni Łazarkiewicz Światło Wojciech Todorow Występują: MONIKA (NIKA) Małgorzata Lipmann / Andżelika Piechowiak KRIS Andrzej Deskur ART Michał Lesień ALEKS Andrzej Andrzejewski /Jan Wieczorkowski MATEO Arkadiusz Janiczek*/Leszek Lichota Uwaga! Niebezpieczeństwo! Śmiech i łzy, z przewagą śmiechu, albo i łez... to zależy dla kogo... Czterech mężczyzn, zdrowych, bez problemów i większych nałogów, o ustabilizowanej pozycji zawodowej i towarzyskiej, o ugruntowanych poglądach. Łączy ich wszystko: zainteresowania, przekonania, kobieta. Prawdziwa męska przyjaźń. Ale niekiedy, gdzieniegdzie, znienacka pojawia się rysa, czy pęknięcie... Oto: Art, Mateo, Aleks i Kris (w dowodach mają wpisane bardziej swojsko brzmiące imiona) - mężczyźni na skraju załamania nerwowego i Monika - kobieta ich życia i... śmierci. Błyskotliwie napisana tragikomedia, przesycona goryczą i ironicznym spojrzeniem na współczesny świat. Pogoń za pieniędzmi, kariera za wszelką cenę, łatwy seks, życie na jak największych obrotach, nieustanna adrenalina - oto cele bohaterów sztuki. Jednocześnie sztuka Burzyńskiej wpisuje się w nurt literatury (również dramatycznej) podejmującej próbę opisania i zdefiniowania świata męskich priorytetów i stereotypów. Koncept sztuki opiera się na przewrotnym pomyśle, prostym, lecz będącym niezwykle celną metaforą naszego funkcjonowania w otaczającym nas świecie. * aktor Teatru Narodowego Spektakl wyłącznie dla widzów dorosłych.