pobierz aktualny numer - Finance News

Transkrypt

pobierz aktualny numer - Finance News
M AJ /CZERWI EC
WWW. FI N AN CEN EWS. U E. WROC. PL
2 0 12
W ENERGETYCE NIC JUŻ
NIE BĘDZIE TAKIE SAMO
IM
W I Ę C E J R E K O R D Ó W P O B I J A C E N A R O P Y , T Y M J A Ś N I E J S Z E J E S T , Ż E W E N E R G ET Y C E K O Ń C Z Y S I Ę P E W N A E P O K A . I L E J E S Z C Z E B Ę D Z I E M Y M O G L I Z A R A B I A Ć N A R OP I E ? C ZY J E S TE Ś M Y G O TO WI N A O D E J Ś CI E O D P ALI W R O P O P O CH O D N YCH ? C ZY
CZE KA N AS KR YZYS W E N E R G E TYCE ?
EMOCJE NA GIEŁDZIE
POLSKIE PRZEJĘCIA NA ZACHODZIE WYWIAD Z RYSZARDEM PETRU
W TYM NUMERZE
kontrargumenty
4
fantazje inwestora
5
matematyka znajduje oszustwa
6
władza
8
emocje na giełdzie
10
zator pokrótce
11
czarne złoto
12
inwestycje w energię
14
analiza rekomendacji
16
ekonomista a wolna wola
18
miasta upadłe
20
ekonomia bez krawata
22
gra warta świeczki
23
bańka
24
wywiad z ryszardem petru
26
inwestując na giełdzie naszym
największym wrogiem stają się
nasze emocje. one, a nie kurs,
często są w stanie zrujnować nasze
oszczędności i pogrążyć nawet
najlepszą strategię.
rekomendacje to źródło informacji
i sugestii po które najczęściej
sięgają inwestorzy. czy słusznie?
zbadaliśmy trafność rekomendacji
najważniejszych domów
maklerskich w polsce.
Miasta potrafią powstać w przeciągu
dziesięciolecia, ale równie szybko
mogą obrocić się w ruinę.
przyglądamy się procesom
miastotwórzyczym i
spektakularnym upadkom.
rynek gier wideo stał się jednym z
najszybciej rosnących, a jego
perspektywy są wyjątkowo
obiecujące. okazuje się jednocześnie,
że polacy na tym rynku odnoszą
wielkie sukcesy.
na ostatnich stronach wywiad z
Ryszardem Petru, przewodniczącym
Towarzystwa Ekonomistów Polskich
i partnerem PwC, którego pytamy o
przejęcia polskich firm na zachodzie
słowo wstępu
NIE JEST DOBRZE. NIGDZIE.
Na jednej z ostatnich konferencji profesor Jerzy Buzek, zapytany o słabą kondycję ekonomiczną
Polski odpowiedział : „Wie Pani, kiedy sprawowałem funkcję przewodniczącego Parlamentu
Europejskiego miałem okazję podróżować po całej Europie. I w każdym kraju narzekali, że jest u
nich źle, i w Niemczech, i w Grecji, i we Francji, wszędzie.”
W aspekcie emigracji istota problemu staje się intrygująca. Wszyscy wiemy jak to Polacy, w
poszukiwaniu lepszych warunków życiowych i godnych pensji, wyruszają na podbój Wysp
Brytyjskich. Ale moment, w tym samym czasie Ukraińcy i Białorusini szturmują nasze granice, i
to jeszcze z identycznych pobudek. Anglicy w tym samym czasie, psiocząc na pogodę, marzą o
emigracji do Hiszpanii – na wyspach modne stały się przenosiny w cieplejsze strony, kiedy tylko
osiągnie się wystarczający status materialny. A Hiszpanie uciekają ze swojego kraju ogarniętego
bezrobociem, wielu z nich na studia do Polski. I bądź tu mądry.
Wygląda to tak, jakby wszyscy chcieli przeprowadzić się o jeden kraj na zachód. W istocie,
świadczy to tylko o jednym –nieważne w jakiej jest się sytuacji, zawsze można sobie wyobrazić
coś lepszego. Kuszeni tą perspektywą, chcemy porzucić to co mamy w swoim kraju – a czego
jednocześnie pragnie ktoś inny.
Tymczasem, dla przedsiębiorczego człowieka kierunek podróży powinien być odwrotny. Z
krajów rozwiniętych powinniśmy iść do rozwijających się, dających możliwości, gdzie jest
jeszcze miejsce na sukces. Oczywiście, wymaga to pracy, jest ryzykowne – ale nagroda jest o
wiele większa. Popatrzmy tylko na Polskę po transformacji – kraj który z jednej strony nie
zachęcał warunkami bytowymi, z drugiej strony w ciągu kilku lat stworzył nowe pokolenie
bogaczy. Bo brakowało wszystkiego, ale ten, kto nie uciekł, a upatrzył w tym szansę, ostatecznie
wygrał. A Stany Zjednoczone? Kraj w którym cały czas ludzie wędrowali na zachód, gdzie nie
było nic, widząc w tym szansę na bogactwo?
Gdziekolwiek będziemy, zawsze będzie mogło być lepiej. Ale zamiast uciekać, możemy na tym
skorzystać.
Hubert Guzera
redaktor naczelny
Redakcj a magazynu Finance News
Redaktor naczelny Hubert Guzera • Zastępca redaktora naczelnego Jakub Mazurek
Oprawa merytoryczna dr Bogusław Półtorak | dr Wawrzyniec Michalczyk Skład DTP Kuba
Wozowczyk Redaktorzy wydania Michał Zator | Anna Skopowska | Artur Nawrocki | Damian
Słomski | Maciej Stasiewicz | Jakub Mazurek | Jan Lewiński | Tomasz Honsza-Żgutowicz |
Kuba Wozowczyk | Konrad Leszko • Dystrybucj a Maciej Stasiewicz | Agnieszka Sowińska
Marketing Piotr Korzeniowski | Ola Podcerkiewny • Finanse i administracj a Rafał Nowak
Kontakty zewnętrzne Monika Perucka • eventy Michał Szczurek | Anna Skopowska
HR Anna Żurek
Adres
Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu , Magazyn Finance News
ul. Komandorska 118/120 , 53-345 Wrocław
[email protected]
www.financenews.ue.wroc.pl
Bardzo się cieszę, że dyskusja na temat
deregulacji zawodów zapoczątkowana przez
Pana Ministra uchroniła się przed prawniczym żargonem. To bardzo ułatwia i uatrakcyjnia jej odbiór, temat stał się nośny. Nie
zarzucajmy jednak Panu Ministrowi, że przy
swoim zapale neofity, jest także łasy na dobry PR. Myślę, że sposób przedstawienia
problemu wynika z uczciwej niewiedzy. Tak
głębokiej i szczerej, że nawet resortowi doradcy boją się lub nie widzą celu zwracać na
nią uwagę Pana Ministra. Odrobina świadomości prawnej przydałaby się jednak Panu
Ministrowi. Oprócz zawodów regulowanych mamy także reglamentowane i te objęte tzw. funkcją regulacyjną. Zawody
regulowane to te, do których wykonywania
nie potrzeba żadnych zezwoleń czy licencji,
a wymagana jest jedynie deklaracja spełnienia pewnych ogólnych wymagań. Reglamentacja to natomiast regulacja w
potocznym rozumieniu. W tej kategorii znajdziemy taksówkarzy, adwokatów, maklerów
i stermotorzystów żeglugi śródlądowej.
Działalność objęta funkcją regulacyjnącharakteryzuje się największą ingerencją państwa i jest poddana pod nazdór specjalnego
organu (regulatora). Takiego wielkiego brata
mają m.in. dostawcy energii i operatorzy łączy komunikacyjnych.
Pan Minister wrzuca natomiast wszystkich do jednego worka, uzyskując w ten
sposób imponującą na skalę Europy liczbę
niedostępnych, zawłaszczonych przez bez-
duszne korporacje, sposobów utrzymywania
się. Faktycznie ważne jest tylko to, w jak
wielu przypadkach do podjęcia działalności
potrzebna jest konstytutywna (czyli tworząca nowy stan prawny) decyzja administracyjna. Nie ma natomiast żadnego znaczenia,
że np. liderem klubów pracy (tak, jest taki
zawód) może zostać tylko osoba o pełnej
zdolności do czynności prawnych, średnim
wykształceniu, niekarana i z odpowiednim
stażem. Dlaczego?Ponieważ to nie ma żadnej rynkowej doniosłości i nie występuje
żadne ryzyko dyskryminacji ani uznaniowości. Nie mam nic przeciwko zupełnemu
uwolnieniu tego zawodu, ponieważ to zupełnie nic nie znaczy. Przykłady można
mnożyć, listy zawodów do deregulacji są
dostępne na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości. Zastanowić trzeba się tylko nad tymi ograniczeniami, które uzależniają dostęp
do zawodu od uzyskania konkretnych
uprawnień uznawanych przez państwo. Na
pewno takmi zawodami są zawody prawnicze.
I właśnie o nie chodzi Pan Ministrowi.
To prawników szczerze nienawidzi.Pokazani w masie mają zginąć w ogólnej dyskusji i
zamieszaniu. Pan Minister jest wrogiem
korporacji dlatego, że nie rozumie ich funkcjonowania, chce zbudować swoją polityczną pozycję na nośnym społecznie temacie.
Podejrzewam, że jego wyobrażenie o drodze
kariery prawnika jest mniej więcej takie samo, jak 90% społeczeństwa, czyli mylne. Na
tym wygrywa. Racją jest, że żadne egzaminy, aplikacje i licencje nie zapewnią odpowiedniego poziomu usług, ale z drugiej
strony ich brak też nie. Racją jest, że korporacje prawnicze, jak każda instytucja dążą do
ochrony swojego partykularnego interesu.
Można te skutki łagodzić lepszym doborem
kryteriów, odpowiednim wyważeniem wolności i ograniczeń, ale naiwnością i hipokryzją jest napiętnować wewnątrzzawodowy
egoizm i zgrywać zbawiciela „pokolenia
umów śmieciowych”.To temat na poważną
debatę, w której głosy aspirujących do zawodu powinny mieć tę samą wagę, co głosy
członków korporacji. Na bezmyślnym podejściu do tego ważnego tematu stracą nie
tylko konsumenci. Osobiste krucjaty Pana
Ministra powodują usztywnienie się stanowisk obu stron i zablokowanie merytorycznej wymiany poglądów.
Bardzo łatwo uznać, że coś nam się należy. Bez pracy, bez przeszkód, bez umiejętności. Najpierw były prawa wyborcze, teraz
nawet dostęp do zawodu. Wszędzie króluje
egalitaryzm i niepolitycznie jest twierdzić, że
nie wszystko jest dla wszystkich. Nie dziwi
mnie więc, że wszyscy Ci, którzy nie byli w
stanie spełnić wymagań, stają się zwolennikami wolnego rynku, na którym nie mam
pojęcia, na co większość z nich liczy. Gdy
zabraknie złych korporacji, nie będzie co
załatwiać po znajomości i zaniknie urzędniczy handel licencjami, na kogo zrzucimy
winę za swoje porażki?
konrad leszko
kontrargumenty
zawody regulowane
Gdybyście kiedykolwiek chcieli
przetransportować coś z Tesalonik do Aten,
polecam przesłanie towaru przez Belgrad, a
nawet Berlin. Kurioza prawne powodują, że
transport krajowy w Grecji jest wielokrotnie
droższy niż zagraniczny, odbywający się na
dłuższych trasach. Jednym z owych
„kuriozów” jest wysoka ilość zawodów
regulowanych.
Jednym tchem można wymienić
wszystkie szkody, które zawody regulowane poczynają gospodarce. Wyższe bariery
wejścia uniemożliwiają podjęcie pracy w
zawodzie, utrzymując bezrobocie naturalne
na wysokim poziomie. Mniejsza, bo regulowana, ilość wykonujących zawód powoduje zmniejszenie podaży i wyższe ceny.
Konkurencja w branży jest słaba, no bo po
co walczyć o klienta skoro i tak jest nas tak
mało?
A przede wszystkim, z punktu widzenia
makro, duża ilość zawodów reglamentowanych szkodzi elastyczności i efektywności
rynku pracy. Alokacja siły ludzkiej nie może odbywać się dobrze i sprawnie, kiedy do
sporej liczby zawodów potrzeba certyfikatów, egzaminów, praktyk. Praktyka pokazuje, że im łatwiej w dobie kryzysu jednej
branży inne sektory mogą „pochłonąć” jej
pracowników, tym bardziej jesteśmy odporni na recesję.
Ale zawodów regulowanych nie wprowadzono bez powodu. Podstawowym celem jest zapewnienie wysokiej jakości
usług w kluczowych zawodach – egzaminy,
praktyki i certyfikaty mają zapewnić nas, że
adwokaci, geodeci czy rzeczoznawca dobrze znają się na swojej pracy i skrupulatnie
ją wypełniają. Wprawdzie oczekujemy tego od każdego, z kim przychodzi nam
współpracować – ale nie sądzę, żeby wytyczanie dróg czy sala sądowa było dobrym
miejscem na jakiekolwiek pomyłki. Będą
one zbyt brzemienne w skutkach, w porównaniu do korzyści z otwarcia zawodów.
Przykład z listy ministra Gowina : spawacz w zakładach górniczych wydobywających kopaliny otworami wiertniczymi.
Zdawałoby się, zawód idealny do otwarcia… ale ja bym się zastanowił dwa razy
zanim bym dał komuś palnik w miejscu
wydobycia gazu.
Z drugiej strony, pewne zawody muszą
być reglamentowane, ponieważ są na tyle
mało wymagające, że niskie bariery wejścia
spowodują ich zapaść. Na przykład taksówkarze – i ja mógłbym w wolnej chwili nim
zostać. Auto mam, Wrocław znam, pracuję
kiedy chce i już parę złotych w kieszeni jest.
Ale szturm na rynek taksówkarski spowoduje zapaść cen usług, rozdrobnienie i tak
niskiego popytu na mnóstwo pojedynczych
taksówkarzy. Ostatecznie, nikt na tym nie
zarobi, a wszyscy stracą. Więc lepiej, żeby
to robiła wydzielona grupka osób niż
wszyscy.
Niektóre sektory same są w stanie wypracować swoje metody oceny kwalifikacji
pracowników. Dobrze znamy certyfikaty
CFA , które w świecie finansów nie są obowiązkowe, ale świadczą o wysokim poziomie ich posiadacza. I nikt nie musi
regulować ustawowo zawodu analityka.
Nie da się wszystkich zawodów regulowanych wrzucić do jednego worka. Niestety, minister Gowin postanowił tak zrobić.
Pakiet 47 zawodów do otwarcia, kiedy
wszem i wobec mówi się, że każda reglamentacja szkodzi gospodarce brzmi bardzo
kusząco. Tymczasem, przypadki adwokatów a pilotów wycieczek są dramatycznie
skrajne, i powinniśmy o nich dyskutować
osobno. Nie wspominając o tym, że w wielu przypadkach otwarcie zawodu jest iluzoryczne. Zniesienie obowiązku uprawiania
sportu w przypadku trenera? Chyba nie o to
chodzi.
hubert guzera
FANTAZJE
INWESTORA
Błędy poznawcze określają nieracjonalne postrzeganie rzeczywistości. Mają wpływ na ludzkie emocje, zachowania i
postawy. Ujawniają się one podczas formułowania poglądów czy też prowadzenia badań naukowych. Czy mają też
wpływ na to jak inwestujemy?
Anna Skopowska | Finance News | [email protected]
Podczas zajęć ze studentami MBA, profesorowie DanAriely i Drazen Prelec przeprowadzili eksperyment. Rozdali studentom
formularze i poprosili ich o zapisanie u góry
dwóch ostatnich cyfr swojego numeru ubezpieczenia społecznego (SSN). Powstałą liczbę
mieli zamienić na dolary i określić, czy zapłaciliby taką kwotę za produkty wymienione w
formularzu. Rzeczywista wartość wina, czekolady, ubrań, czy sprzętu komputerowego nie
była im znana. Następnie w rubryce obok mieli
wpisać maksymalną kwotę, jaką zapłaciliby za
konkretny produkt. Jak się okazało, osoby z
najwyższymi numerami z SSN były skłonne
zapłacić o 60-120% więcej niż ich koledzy z
niskimiliczbami.
winno było być wielkimzaskoczeniem.
Innym, ciekawym przykładem tego, jak
może nas zwodzić własny umysł jest dostrzeganie wzorców i prawidłowości, tam gdzie one
nie występują. Aby to sprawdzić, zasłoń lewą
część dołączonego rysunku. Czy widząc tylko
ten obrazek można uwierzyć, że postać ma na
sobiebikini?
Iluzja grupowania jest błędem poznawczym bardzo często występującym na giełdzie,
nie tylko wśród początkujących inwestorów.
Spekulanci szukają powtarzających się tendencji lub podejmują decyzję na podstawie podobieństwa wykresów z dwóch różnych
momentów. Obserwując wykres, wyobraźnia
podpowiada ruchy cen które mają nastąpić,
Decyzje, które podjęli były uzależnione od często bazując na bezpodstawnym przesłanpewnej wartości początkowej, punktu odniesie- kach.
nia, który potem nazwano kotwicą, a zaobserwowane zjawisko efektem zakotwiczenia (ang.
Podobne zagadnienie, sklasyfikowane jako
anchoring effect). Jest to jeden z wielu znanych efekt dobrej passy (ang. hot hand), ma swoje
i wciąż badanych błędów poznawczych. Jak się korzenie w koszykówce. Zawodnicy wierzą
okazuje, odgrywają one znaczącą rolę na rynku bowiem, że piłkę powinni podać temu z nich,
finansowym. Prognozowane ceny akcji często który oddał kilka celnych rzutów w serii. Uwazależą od nieobiektywnej wartości, kotwicy żają, że powinni wykorzystać jego dobrą passę
wybranej przez inwestora. Zazwyczaj ma ona bo prawdopodobieństwo, że znowu trafi jest
związek z wydarzeniem z przeszłości, do- wysokie. Badania, które przeprowadził wraz z
świadczeniem jakiejś sytuacji, przez co kotwicą zespołemA. Tversky udowadniają nieprawdzimoże być np. ubiegłoroczny kurs akcji danej wość tego założenia. Prawdopodobieństwo
spółki.
sukcesu nie jest seryjnie skorelowane, a każdy
rzutjestnowy, losowyi matakąsamąszansę na
Podobne poruszenie wywołuje osiągnięcie bycie zarówno celnym jak i nietrafionym. Hot
przez indeks „magicznych” wartości: 2000, hand jest więc wiarą w dodatnią autokorelację
2500, czy 10000 punktów. Nierzadko jednak pomiędzy nieskorelowanymi, przypadkowymi
ten sam indeks, zwyżkował już od miesięcy, a sekwencjami, jakwygranalub przegrana.
osiągnięcie kolejnej wartości liczbowej nie po-
Odwrotna iluzja to pułapka gracza (ang.
gambler’s fallacy) czyli wiara w występowanie
negatywnej korelacji wśród losowych sekwencji. Jest często obserwowana w kasynach, gdzie
hazardziści twierdzą, że po odpowiednio długiej serii lądowań kulki w ruletce na czarnym
polu, wzrasta prawdopodobieństwo, że kolejnym razem zatrzyma się ona na polu czerwonym. Niestety, kulka nie pamięta gdzie
zatrzymała się poprzednio i łatwo może utrzeć
nosa graczowi lądując po raz kolejny w tym
samym miejscu. Zarówno pułapka gracza, jak i
efekt dobrej passy są jednymi z częściej występujących błędów poznawczych na giełdzie. Inwestorzy często wierzą, że po długim okresie
spadku cen akcji musi nastąpić odbicie lub że
jeśli trend nie zmieniał się od miesięcy, to jeszczedługo sięniezmieni.
Nie inwestujmy więc w spółki, których notowania rosną, tylko dlatego że rosną od kilku
miesięcy, ani w młode, rozwijające się, tylko ze
względu na złudną nadzieję, że nagle się wybiją
i zaczną osiągać niesamowite zyski. To wspaniale, że mamy wybujałą wyobraźnię, że potrafimy kreatywnie myśleć i twórczo to
wykorzystywać. Nie budujmy jednak strategii
opartych jedynie na fantazji. Jak już kiedyś zauważył to Mark Twain: „Rzeczywistość prześciga wszelką fantazję, bo fantazja musi się
jednak liczyć z jakimś prawdopodobieństwem”.
Bibliografia:
http://www.nbp.pl/publikacje/materialy_i_studia/
Ms158.pdf
http://www.e-finanse.com/artykuly/99.pdf
http://journal.sjdm.org/10/91117/jdm91117.html
5
MATEMATYKA
ZNAJDUJE
FINANSOWE
OSZUSTWA
Menedżer pewnej firmy postanowił nieco podreperować rodzinny budżet. Jego żona wykonywała zlecone przez firmę
fikcyjne analizy i wystawiała za to faktury w rozsądnych, ale intratnych wysokościach. Ponieważ innych wypływów
było w firmie wiele, a menedżer nie przekraczał przysługującego mu limitu wydatków, nie wydawało się by ktoś mógł
odkryć jego działania. Ajednak kilka miesięcy po zakończeniu roku oszust został wezwany przez dyrektora.
Michał Zator | Koło Naukowe Gamma | [email protected]
W gabinecie dyrektora czekał na wykazanie pewnych twierdzeń ekono- pewno rozłożą się one blisko tego, co
niego nie tylko sam przełożony, ale i micznych. Okazuje się jednak, że pew- przewiduje prawo Benforda.
zabiedzony mężczyzna w okularach i na ciekawostka matematyczna może
30-letnim sweterku. Dyrektor trzymał pomóc również w wykrywaniu
Dlaczego działa to w ten sposób?
w ręku wydruk wydatków komórki oszustw i pomyłek księgowych. Cieka- Intuicyjne tłumaczenie jest następująoskarżonego menedżera wraz z wydat- wostką tą jest prawo Benforda.
ce: podczas gdy my liczymy arytmekami innych, porównywalnych komótycznie, „zwyczajnie”, natura liczy w
rek. " Czy mógłby pan nam
Pod koniec XIX wieku astronom sposób geometryczny, przyrostowy.
wytłumaczyć swoje wydatki? " - spy- Simon Newcomb zauważył, że tablice Dla nas normalne jest, że coś przyrasta
tał. Menedżer przejrzał swoje doku- logarytmiczne (czyli książki z warto- w stałym tempie o 1 jednostkę rocznie.
menty i porówał je z wydatkami ściami logarytmów dla poszczegól- W naturze stały wzrost oznacza naj kolegów. Wcale nie wydał więcej! Ba, nych liczb – przed epoką kalkulatorów częściej np. coroczne podwajanie się.
wydaje się wręcz bardzo oszczędny. trzeba było ich używać) są zdecydo- Rozważmy więc indeks giełdowy, któNie popełnił też głupiego błędu i nie wanie bardziej zużyte i brudniejsze na ry podwaja się co roku (stale wzrasta,
zlecał żonie analiz za tą samą kwotę w początku, tj. na stronach zawierających nie ma wahań), a jego początkowa
każdym tygodniu – raz było to 600, in- logarytmy liczb zaczynających się od wartość wynosi 100. Wartość na ponym razem 750 dolarów. Kwoty cały cyfr 1, 2 czy 3. Zrodziło to przeświad- czątek drugiego roku wyniesie 200 –
czas się zmieniały. Cóż więc ma tłu- czenie, że z jakichś powodów ludzie oznacza to, że przez 365 dni wartość
maczyć i w jaki sposób dyrektor nabrał częściej stykają się właśnie z liczbami indeksu zaczynała się od cyfry 1. Na
podejrzeń?
zaczynającymi się od niższych cyfr. koniec drugiego roku wartość wyniesie
Do podobnych wniosków doszedł już 400. Oznacza to, że od cyfry 2 zaPo chwili milczenia dyrektor zabrał również Frank Benford, który przeba- czynała się przez ok. pół roku, nieco
głos jeszcze raz: " Mamy poważne po- dał to zjawisko w dużo bardziej grun- dłużej niż dla cyfry 3! W trzecim roku
dejrzenia, że część pana transakcji zo- towny sposób. Gromadząc wiele „skoki” po cyfrach odbywają się jeszstała spreparowana. Wytłumaczy to zbiorów liczb, począwszy od długości cze szybciej! Jeśli więc zestawimy
panu dr Kukułka, matematyk ". Mene- rzek na świecie, a skończywszy na wartości indeksu z 3 lat, nie ma wątdżer wydał się bardzo zaskoczony – wartościach transakcji handlowych w pliwości, że dominować będą tam
dlaczego do wykrywania oszust za- Oceanii, Benford stworzył empiryczny liczby zaczynające się od 1.
przęgnięto matematyka? Naukowiec rozkład pokazujący prawdopodobieńzaczął mówić: " Proszę pana, w pań- stwo, że liczba będzie zaczynać się od
Co to ma do finansów, a zwłaszcza
skich wydatkach zdecydowanie domi- wybranej cyfry. I rozkład ten nie był do oszustów? Tego pewnie łatwo się
nują liczby zaczynające się na 6, 7, 8 wcale jednostajny – prawdopodobień- już domyślić. Jeśli spojrzymy np. na
czy 9. To sugeruje oszustwo! ". Zasko- stwo, że liczba zaczyna się od 1 jest wykaz transakcji danej firmy, ujrzymy
czony menedżer szybko rzucił okiem dużo wyższe niż to, że zaczyna się od wiele liczb, które z dużym prawdopona wydatki, a ponieważ był wytraw- 8 czy 9!
dobieństwem – jeśli transakcje pochonych rachmistrzem, po krótkiej chwili
dzą z różnych źródeł (a nie są to np.
odpowiedział: " Ależ panie doktorze!
Oczywiście nie jest to matematycz- tylko wypłaty dla pracowników) – bęPrzecież tylko 11% wydatków zaczyna nie twierdzenie sensu stricto, a jedynie dą zgodne z prawem Benforda. Jeżeli
się szóstką, dla 7, 8 czy 9 to tylko o pewna obserwacja. Nie zawsze znajdu- jednak wykaz ten został sztucznie za1% więcej! Jedynką zaczyna się z ko- je ona potwierdzenie w danych, dlate- burzony, często będzie można zauwalei 13% cyfr, a wcale nie twierdzi pan, go należy odnosić się do niej z pewną żyć odstępstwa od rzeczonego prawa.
że to zbyt dużo! " Matematyk szyder- ostrożnością. Niemniej jednak, bardzo Ludzie, którzy decydują się na fałszerczo się uśmiechnął: " Szanowny panie, duża część zbiorów liczb zachowuje stwa, rzadko znają prawo pierwszych
otóż to! Musi się pan nauczyć prawa się zgodnie z prawem Benforda. Co cyfr. Tworząc fikcyjne transakcje dbają
Benforda!".
więcej, jeżeli losowo wybierzemy licz- o to, by liczby wyglądały naturalnie,
by z różnych źródeł, kompletnie ze so- ale najczęściej uzyskują w ten sposób
Matematyka bardzo często znajduje bą niezwiązanych (np. wszystkie rozkład pierwszych cyfr bliski jednozastosowanie w finansach. Zazwyczaj liczby występujące w danym numerze stajnemu. Jeśli zatem menedżer doda
jest jednak jedynie narzędziem obli- gazety, począwszy od liczby punktów wiele transakcji zaczynających się od
czeniowym, pozwalającym na wycenę Śląska Wrocław w lidze, a skończyw- 5, 6, 7 czy 8, to w jego mniemaniu bęinstrumentów finansowych czy też na szy na kursach giełdowych), prawie na dzie to wyborny dobór losowych war6
Prawdopodobieństwa wystąpienia cyfry na pierwszej pozycji wg prawa Benforda
puje. Prawo Benforda nie
działa, gdy dane mają wbudowane pewne maksimum bądź
minimum (jak np. wiek studentów czy osób w domu
starców) bądź pochodzą ze
zbiorów o bardzo małym
zróżnicowaniu (komórka firmy kupuje jedynie dwa rodzaje produktów na zewnątrz).
Dodatkowo, o czym już
wspominałem, prawo Benforda to jedynie narzędzie pomocnicze, mogące stanowić
pewną sugestię, a nigdy dowód. W przykładzie, który wprowadził
nas w ten tekst, można było wyciągnąć
pewne wnioski, bo mieliśmy porównanie z innymi menedżerami. Skoro wydatki np. kilkunastu innych osób na
podobnym stanowisku zgadzają się z
prawem Benforda, wydatki oskarżonego menedżera też najprawdopodobniej
powinny być z nim zgodne. Gdyby był
on na unikalnym stanowisku mogłoby
się jednak okazać, że specyfika transakcji których uczciwie dokonuje sprawia, że znajdują się one w określonym
przedziale i dlatego odstają od prawa
Benforda.
tości. Prawo Benforda może natomiast Nawet jeżeli wyjdzie nam, że np.
wykazać pewne anomalie.
czwórka występuje zbyt często, co
mielibyśmy z tym zrobić? Zostaniemy
Mówi się, że prawo Benforda zosta- przecież z tysiącami transakcji o wartoło użyte przy badaniu afery Enronu (o ściach rozpoczynających się od 4 – to
której pisaliśmy niedawno w Finance jeszcze niewiele nam mówi. Na szczęNews), jednego z największych ście jednak prawo Benforda może być
oszustw gospodarczych w historii. Ist- bardziej szczegółowe. Możemy wykonieją też liczne przypadki mniejszych rzystać je nie tylko do analizy pierwfirm, które wykorzystały prawo Ben- szej cyfry, ale i pierwszych kilku cyfr.
forda do wykrycia nielegalnych prak- W praktyce najczęściej analizę zaczyna
tyk pracowników. Należy oczywiście się od pierwszych dwóch cyfr. W przypamiętać, że prawo Benforda nie może padku limitu transakcyjnego wynosząbyć jednak dowodem – jego wskazania cego 500 zł mamy sporo szansę
mogą być jedynie użyteczną poszlaką. zobaczyć nadmierną częstość liczb zaczynających się od 49.
Zastosowanie prawa Benforda w fiMatematyka posiada pewne narzęnansach nie jest jednak ograniczone
W każdym momencie trzeba jednak
dzia
pozwalające demaskować przytylko do wykrywania oszustw. Często pamiętać o ograniczeniach, jakie wiążą
najmniej
tych mniej wyedukowanych
jest też ono pomocne w analizie zacho- się z prawem Benforda. Zanim zawań pracowników w kontekście reguł czniecie wieszać psy na pracownikach, oszustów. Narzędzia, które w łatwy
obowiązujących w firmie. Jeżeli, dajmy w których komórkach organizacyjnych sposób można oszukać, pod jednym
na to, w przedsiębiorstwie wprowadzo- wydatki znacząco odstają od tego pra- tylko warunkiem – trzeba wiedzieć o
no zasadę, że zakupy powyżej 500 zł wa, sprawdźcie czego dokładnie doty- ich istnieniu. Sposoby te z powodzemuszą być uzgadnianie z kierownic- czą ich transakcje. Jeśli minimalna niem mogą też służyć do bardzo owoctwem, prawo Benforda ma dużą szansę płaca w firmie wynosi 2000 zł, trudno nych analiz przepływów finansowych,
wskazać na nienaturalnie wysoką ilości burzyć się, że na liście wypłat wyna- nawet jeżeli nie ma w nich żadnych
zakupów za czterysta kilkadziesiąt zło- grodzeń jedynka właściwie nie wystę- malwersacji.
tych. Oczywiście nie zawsze świadczy
Rozkład punktów na maturze podstawowej z języka polskiego w 2010 roku
to o złych intencjach pracowników.
Szerokie występowanie takiego zjawiska może skłaniać kierownictwo do
podwyższenia limitu albo bliższej kontroli transakcji zbliżających się do 500
zł. Prawo Benforda może być też używane do identyfikacji powtarzających
się wydatków, które obciążają wynik
firmy, a w natłoku zadań i informacji
nikt nie zastanawia się nad ich racjonalnością.
Oczywiście można zastanowić się,
jaka jest użyteczność analizy 9 początkowych cyfr w przypadku zbiorów liczących tysiące czy setki tysięcy liczb.
7
WŁADZA
Piotr Korzeniowski | Koło Naukowe Hossa ProCapital | [email protected]
O rodzinie Rothschildów słyszał prawie
każdy. Jednym kojarzy się ono z bankiem
inwestycyjnym, innym z konspiracyjnymi
teoriami o opanowaniu świata finansjery
przez Żydów, a jeszcze innym z gatunkami
wina inwestycyjnych. Mayer Amschel Rothschild to człowiek, który jest sprawcą całego zamieszania. Przez swoją działalność
oraz testament, w którym określił kierunek
działania przyszłych pokoleń, stworzył
podwaliny imperium rodziny Rothschild.
Wpływy Rothschildów nie skończyły się
lata temu , w ostatnim czasie rośną znacząco.
Frankfurt nad Menem cieszył się w średniowieczu sławą miasta, gdzie można było zarobić duże pieniądze. Organizowane
tam targi i rzesze kupców podróżujących
przez miasto przyciągały kolejnych przedsiębiorców, chcących skorzystać z dogodnego klimatu inwestycyjnego. Przyciągały
one również Żydów z całej Europy. Na początku nie było żadnych ograniczeń dla ich
osiedlania się w targowym mieście nad
Menem, ale miejscowi kupcy szybko
sprzeciwili się napływowi przedsiębiorczych Żydów, którzy zagrażali ich interesom.
Korzenie rodziny Rothschildów sięgają
żydowskiego getta we Frankfurcie, gdzie w
pierwszej połowie XVI wieku żyła rodzina
Hahn. Jeden z jej członków, Izaak Elchanan, wybudował na ulicy Judengasse dom
o czerwonym szyldzie (niem. zum roten
Schild). Na Judengasse domy nie miały numerów, odznaczały się za to kolorami szyldów albo znakami profesji, umieszczonymi
przy wejściowych drzwiach. Od domu o
czerwonym szyldzie pochodzi właśnie nazwisko Rothschild. Potomkowie Izaaka Elchanana używali tego nazwiska nawet, gdy
w XVII wieku przeprowadzili się do innego budynku przy Judengasse.
Właśnie w takich warunkach, 23 lutego
1744 roku przyszedł na świat Mayer Amschel Rothschild. Jego ojciec Amschel Moses Rothschild był handlarzem drobnych
towarów i prowadził kantor. Młody Mayer
już w wieku 10 lat miał dostęp do interesu
ojca, pomagał mu w wycenie i liczeniu monet, co w ówczesnych czasach nie było tak
proste, jak dzisiaj. Niemcy były podzielone
8
na wiele państewek i księstw, z których
każde emitowało własne monety i inne
środki płatnicze. Początkowo chłopiec
uczęszczał do szkoły podstawowej na Judengasse, by kontynuować nauki w szkole
talmudycznej w Fürth. Przypuszcza się, że
ojciec chciał wykształcić go na rabina. To
właśnie Mayer jest uznawany za twórcę finansowej potęgi rodu. Rozbudował frankfurcki kantor swojego ojca Amschela
Mosesa, uczynił z niego bank i wysłał swoich pięciu synów, by w każdym z pięciu
najważniejszych miast europejskich utworzyli jego filie. Strategia była prosta: być
jak najbliżej władzy, bo na kontaktach z
rządami (wówczas: z królami) można dorobić się najbardziej. Zwłaszcza umożliwiając im ciągłe zadłużanie się. Ta strategia
sprawdziła się na przykład w trakcie wojen
napoleońskich, gdy Rothschildowie sfinansowali kampanię przeciwko Francuzom. W
dużej mierze dzięki tym bankierom książę
Wellington pokonał Napoleona w 1814 r.
pod Waterloo. Finansowali ponadto wojnę
rosyjsko-japońską emitując tzw. obligacje
wojenne warte wówczas 11,2 mln funtów.
Ich obecna wartość wynosiłaby powyżej
900 mln funtów. W czasie kryzysu w 1929
rodzina uratowała przed upadkiem ówcześnie największy bank w Wielkiej Brytanii
Creditanstalt.
Rodzina Rothschildów starała się zawsze koncentrować majątek. Elementem
tego były małżeństwa pomiędzy członkami
rodziny. Zgoda na związki między kuzynami daje gwarancję utrzymania rodzinnej
fortuny. Córki Rothschildów pozbawione
były prawa do dziedziczenia - mogły korzystać z rodzinnych pieniędzy tylko wówczas, gdy poślubiły kuzyna.
To właśnie Mayer Amschel Rothschild
miał wypowiedzieć słynne zdanie: „Dajcie
mi kontrolę nad pieniądzem narodowym, a
nie dbam o to, kto stanowi prawa". Dodajmy do tego nazwiska koronowanych głów,
które robiły interesy z rodem Rothschildów
w trakcie jego 250-letniej ekspansji, i jeszcze dołóżmy to, że firmy Rothschildów
dziwnym trafem nie traciły bogactwa w
trakcie większości poprzednich kryzysów
finansowych ani nawet podczas ostatniego,
a naprawdę trudno się dziwić, że to akurat
Rothschildowie stali się ulubionymi boha-
terami rozmaitych teorii spiskowych. Jak
głosi plotka , pewna kobieta chciała napisać
książkę zatytułowaną „Kłamstwa o Rothschildach", ale zrezygnowała, tłumacząc, że
wykryć kłamstwa jest łatwo. Znany brytyjski historyk Paul Johson stwierdził zresztą ,
niemożliwe jest odkrycie pełnej prawdy (co
do pełnej historii rodu).Rothschildowie są
sami sobie winni, gdyż niechętnie informują świat o swoich biznesach, co wywołuje przesłanki do tworzenia się teorii
spiskowych.
Z czasem liczba należących do nich
przedsiębiorstw rosła, a relacje właścicielskie skomplikowały się do tego stopnia, że
zaczęły przypominać rozłożyste rodzinne
drzewo genealogiczne. W ciągu ostatnich
50 lat Rothschildowie stali się przede
wszystkim czołowymi globalnymi doradcami finansowymi. Do dziś doradzają w
procesach fuzji i akwizycji, a także w trakcie różnych prywatyzacji.
Obliczono, że wartość wszystkich
transakcji, przy których pomagali w czasach powojennych, przekroczyła już bilion
dolarów. Najbardziej znana firma Rothschildów to założona w 1811 r. N M Rothschild & Sons z 50 biurami i ponad 2 tys.
pracowników na całym świecie. W 2003
roku N M Rothschild & Sons of London z
linii angielskiej weszło w skład Rothschild
Group, kierowanej przez francuską linie
rodu. . W wyniku tego połączenia akcję
zostały proporcjonalnie do udziału podzielone między członków rodu . Nowym prezesem został Davida René de Rothschild z
francuskiej linii rodu.Ta firma należy z kolei do notowanego na giełdzie Euronext
holdingu Paris Orléans, który kontrolowany
jest przez inną rodzinną firmę – Rothschild
Concordia. Po 1960 powrócono do operacji
na rynku amerykańskim (Rothschild Inc.),
po wycofaniu się z działalności na tym
rynku ,ze względu na II wojnę światową.
W 1963 powstała w Genewie La Compagnie Financière Edmond de Rothschild,
która zajmuje się private bankingiem. Wartość jej aktywów sięga 100 mld euro, a zarządza nią Benjamin de Rothschild,
potomek Edmunda, czyli założyciela. Jeszcze kilka lat temu bardzo ważną postacią
był Jacob Rothschild (brytyjska linia Rothschildów). Pełni od funkcje szefa angiel-
skiego trustu inwestycyjnego RIT Capital
Partners, ma udziały w spółkach wydobywających ropę i przez długi czas uchodził
za tego, który w całej rodzinie ma najbardziej rozległe kontakty wśród polityków.
Był na „ty" m.in. z Thatcher czy Reaganem.
Nata do Nowego Jorku. Od tamtej pory Nat
wypracowywał dla klientów, których pieniędzmi zarządzał, zyski rzędu 30 proc.
rocznie i dorobił się statusu finansowej supergwiazdy. – On zostanie najbogatszym z
Rothschildów – prorokował „The New
York Times". Nat jak inni Rotschildowie
ma dostęp do władzy. Jak inni członkowie
jego rodu , korzysta z niej w sposób subtelny. Wśród osób powiązanych z Natem wymienia się byłego premiera Wielkiej
Brytanii Gordona Browna, byłego komisarza Unii Europejskiej ds. handlu lorda Petera Mandelsona czy George’a Osborne’a,
obecnego sekretarza skarbu Rządu Jej Królewskiej Mości. Akurat znajomość z Mandelsonem była pośrednią przyczyną
wspomnianych kontrowersji opisywanych
w „Daily Mail". W 2005 r., gdy jeszcze
Mandelson pełnił swą unijną funkcję, Rothschild zabrał go swoim prywatnym samolotem na spotkanie z rosyjskim
oligarchą Olegiem Dieripaską na Syberii.
Po co ważny unijny dygnitarz na spotkaniu
brytyjskiego biznesmena z rosyjskim oligarchą? Tego do końca Rothschild wyjaśnić nie potrafił. Przekonywał, że chodziło
o czysto rekreacyjny wyjazd na Syberię,
bez związku z finalizowaną w tym samym
czasie z Dieripaską transakcją o wartości
pół miliarda funtów. Teoretycznie sprawa
wydaje się banalna, kilku wpływowych
biznesmenów i polityków bawi się razem i
wspólnie uzgadniają warunki ogromnego
kontraktu - historia jak wiele innych w dzisiejszych czasach. Jeśli jednak sprawa jest
tak oczywista to czemu Rothschildowi tak
zależy by nie kojarzono go z podobnymi
interesami?.
Rodzina Rotschildów ma od kilku lat
nową gwiazdę finansów. Jest nim Nathaniel
Rothschild. 41-letni Nat, jak zwą go przyjaciele, walczy o wzmocnienie potęgi legendarnego rodu finansistów, a w przyszłości
chce się stać jego najważniejszą podporą.
Czy udźwignie ciężar własnego nazwiska?
Gdy Nat uczył się w oksfordzkim Eton
College (najstarsza męska szkoła w Anglii,
założył król Henryk VI w 1440 r.), wszystko wskazywało na to, że biznes wcale go
nie interesuje, a swe nazwisko ma – ujmując rzecz delikatnie – w poważaniu. Był
członkiem Klubu Bullingdon, elitarnej studenckiej organizacji, której członkowie –
młodzieńcy bogaci i rozpieszczeni przez
rodziców – urządzają we własnym towarzystwie huczne i suto zakrapiane imprezy,
najczęściej kończące się demolowaniem lokali. Młody Rothschild był nie tylko balangowiczem, lecz także playboyem. Jego
nazwisko działało jak afrodyzjak. Nat zaskoczył więc wszystkich, gdy nagle w 1994
r., w wieku 23 lat, postanowił się ustatkować i poślubić poznaną w trakcie podróży
do Azji modelkę Annabelle Neilson. Ślub
odbył się w Las Vegas, co małżeństwu dobrze nie wróżyło. I faktycznie już w 1997 r.
Nat był znowu stanu wolnego. Rozwód
wstrząsnął nim do tego stopnia, że odłożył
na bok używki (nie pija nawet wina z własnych winnic, którym szczodrze częstuje
swoich gości), przestały go bawić zwarioJednak największe nadzieje Nathaniel
wane imprezy.
wiąże z wydobyciem węgla. Jego inwestująca w spółki wydobywcze firma zadebiuW trakcie burzliwego małżeństwa Nat towała na giełdzie w 2010 r. i pozyskała od
wkroczył z rozmachem w naturalne dla inwestorów ponad miliard dolarów. Jeszcze
Rothschildów środowisko świata finansów. tego samego roku za 3 mld dolarów kupiła
W 1994 r. zaczął pracę dla banku Lazards udziały w dwóch indonezyjskich spółkach
jako menedżer inwestycyjny obsługujący węglowych. Nat oświadczył dziennikanajbogatszych klientów. Rok później zaj- rzom agencji Bloomberg, że jego zamiarem
mował podobną funkcję w Gleacher & Co, jest stworzenie największej na świecie firgdzie szefem był przyjaciel jego ojca Eric my wydobywającej węgiel – odpowiednika
Gleacher. Na korytarzu tej firmy poznał zaś Barrick Gold na rynku złota. Byłby to poTima Baraketta, szefa amerykańskiego fun- wrót do rodzinnych tradycji.
duszu hedgingowego Atticus Capital.PoRotschildowie, to nie tylko finanse. To
źniej został jednym z prezesów tej firmy, również sztuka i winnice. Produkcja wina
która w szczytowym okresie swej działal- jest domeną francuskiej linii rodu. Lafite –
ności zarządzała inwestycjami o wartości na dźwięk tego słowa wielu znawców win
przekraczającej 20 miliardów funtów. Tak dostaje gęsiej skórki. Podobną reakcję wybyło jeszcze przed krachem na rynkach, we wołuje ono również wśród inwestorów. O
wrześniu poinformowano, że wartość akty- ile walory smakowe wina pozostają kwewów Atticusa zmalała o 2,5 miliarda fun- stią gustu, to już zyski, jakie przynosi są
tów. W 1996 r. Barakett zatrudnił i ściągnął poparte twardymi danymi. Lafite wywodzi
się z gaskońskiego wyrażenia "la hite" i
oznacza małe wzgórze. W czym tkwi jednak sekret tak dużej popularności i inwestycyjnego sukcesu tego wina?
Odpowiedzią jest nazwisko Rothschild. To
właśnie do rodu genialnych finansistów
należy bowiem Château Lafite Rothschild –
winnica we Francji, w której powstają te
wina. Niewykluczone zatem, że magia nazwiska i odrobina geniuszu zostały zamknięte w butelce i stały się doskonałym
instrumentem finansowym. Tak jest od blisko 150 lat. Kolejnym elementem sukcesu
jest jakość, a ta jest naprawdę wysoka. Potwierdza to status Premier Cru Supérieur z
oficjalnej klasyfikacji win z 1855 roku
wprowadzonej przez Napoleona III. To
najwyższy status, jaki mogą otrzymać bordoskie wina. Poza Château Lafite Rothschild otrzymały go jeszcze tylko trzy
winnice z regionu Bordeaux. Najbardziej
pożądanymi wytworami winnicy Rothschildów są Château Lafite Rothschild oraz
Carruades de Lafite. Jeśli na dodatek na
etykiecie butelki widnieje rok 2000 lub
2003, to emocje miłośników wina sięgają
zenitu. Te roczniki uznane zostały bowiem
za wybitne. Duże szanse ma na to również
trunek z 2009 roku.
Rothschildowie działają również w
Polsce. Grupy Rothschild jest obecna w
Polsce od 1990 roku. Znaczące zaangażowanie banku na rynku polskim pozwoliło
zgromadzić im wiedzę i doświadczenia
szczególnie w obszarze prywatyzacji, fuzji i
przejęć oraz transakcji rynku kapitałowego.
Warszawski zespół specjalistów składa się z
15 bankierów inwestycyjnych, którzy prowadzą projekty w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Polskie biuro banku jest
częścią większego zespołu specjalistów
Rothschild pracujących we wszystkich
krajach naszego regionu. Główne obszary
działalności to fuzje i przejęcia, restrukturyzacje, doradztwo w zakresie pozyskania
finansowania, transakcje rynku kapitałowego. W Grupie Rothschild pracuje m.in.
Wiesław Rozłucki, pierwszy prezes Giełdy
Papierów Wartościowych. Grupa doradzała
skarbowi państwa m.in. przy sprzedaży
Polkomtela,czy Enei, czy przy próbie przejęcia Bogdance przez New World Resources.
Działalność rodziny Rothschildów
można podsumować krótko. Może i nie ma
wśród tej rodziny postaci, która dorównywałaby majątkiem równym Billowi Gatesowi, czy Warrenowi Baffetowi, ale jest to z
całą pewnością działalność z kategorii
„Creme de la creme” bankowości inwestycyjnej świata.
9
EMOCJE NA GIEŁDZIE
PROSTE WSKAZÓWKI
JAK PRZETRWAĆ NA
RYNKU
Kluczem do sukcesu na giełdzie jest opanowanie trzech elementów skutecznej spekulacji – metody inwestowania,
zarządzania kapitałem oraz kontrolowania własnych emocji. Z powyższych składników najważniejsza jest psychologia,
gdyż to ona bezpośrednio wpływa na wybór metody, pracę nad systemem inwestycyjnym oraz trzymanie się planu
zarządzania ryzykiem.
Artur Nawrocki | Koło Naukowe Hossa ProCapital | Money.pl | [email protected]
Na giełdzie emocje i błędy nimi
powodowane są w stanie zniweczyć efekty
stosowania nawet najlepszego systemu
transakcyjnego oraz strategii zarządzania
kapitałem. To czynnik ludzki sprawia, że
najpierw naginamy własne reguły
zachowania się na rynku, a potem je
łamiemy - przy okazji podejmując
nadmierne ryzyko. Żeby ustrzec się przed
ludzkimi błędami, niezbędna jest praca nad
aspektem psychologicznym inwestowania.
transakcji oraz podejmowania nadmiernego
ryzyka.
Choć błędów popełnianych przez
inwestorów jest wiele, to do
najważniejszych z nich należy
przeświadczenie o wyższości własnej
metody nad innymi uczestnikami rynku.
Ten niebezpieczny sposób myślenia
prowadzi do stosowania niesprawdzonych
metod, lekkomyślnego zawierania
Podejście 50/50 pozwala
zachować psychologiczny
balans, zachęca nas do
zabezpieczania się przed
stratami, odstrasza od
walorów wydających się
pewniakami oraz sprawia, że
dokładniej selekcjonujemy
okazje inwestycyjne.
Początkującemu inwestorowi gra na
giełdzie może się wydawać łatwa,
przyjemna i nie wymagająca dużego
zaangażowania
czasowego. Takie
nastawienie tylko potęgują okresy hossy,
kiedy większość papierów znajdujących się
w obrocie zyskuje na wartości. W efekcie
sukces giełdowy usypia czujność młodych
graczy, zachęca do większego ryzyka i
Dokonać można tego na dwa sposoby. zawierania większej ilości transakcji.
Pierwszym jest całkowite wyeliminowanie
czynnika ludzkiego poprzez zastosowanie
W praktyce – im szybciej przyjdzie
automatycznych systemów transakcyjnych. rozczarowanie, tym lepiej dla
W ten sposób to komputer podejmuje gracza oraz jego portfela,
ostateczną decyzję o zawarciu transakcji gdyż straty wtedy są
kupna bądź sprzedaży oraz określeniu mniejsze. Pierwsze porażki
wielkości pozycji. Zastosowanie takich skłaniają inwestora do
systemów zyskuje coraz większą zastanowienia się nad ich
popularność wśród rodzimych inwestorów. przyczynami, próbie ich
wyeliminowania
oraz
Drugą ścieżką jest nauka dyscypliny i doskonalenia
sztuki
panowania nad własnymi emocjami. spekulacji i pogłębiania
Proces ten jest długotrwały, wymagający wiedzy.
wyrzeczeń, a często bolesny dla portfela
niedoświadczonego inwestora. Jak zostało
Aby
uniknąć
wspomniane na początku, emocje uderzają rozczarowań i pozbawić się
w nas już na samym starcie naszej iluzji bycia lepszym niż
przygody z giełdą, nawet zanim rynek warto przyjąć proste
podejmiemy
pierwszą
transakcję. założenie, które mówi, że
Wierzymy, że nasza prosta metoda lub w szansa zarówno na stratę, jak
niektórych przypadkach jej brak, pozwolą i zysk wynosi około 50
nam na ogranie rynku. Przeczucie, intuicja, procent. Każde działanie
brak czasu – są jedynie wymówkami podejmowane
przez
usprawiedliwiającymi lenistwo.
inwestora, choć zwiększa
szanse na sukces, to jedynie o
ułamki procent.
Jestem lepszy niż rynek
10
Tu nie chodzi o zwycięstwo, a o
przetrwanie
Co powinno być pierwszym celem
początkującego inwestora? Pozostanie i
przetrwanie na rynku. Warto zauważyć, że
jest to ważniejsze od maksymalizacji
zysków, czy nawet unikania strat
Tymczasem niedoświadczeni gracze
zaczynają grać, stawiając sobie ambitne
cele zawojowania rynku, które nie przystają
ich umiejętnościom. Aby móc
maksymalizować zysk, trzeba zwiększyć
stopień ryzyka, na co młody inwestor
zwykle nie jest jeszcze gotowy.
Takie działanie zmniejsza szanse na
przetrwanie na rynku, a tym bardziej oddala
wizję zachowania kapitału. Z tego względu
początkującym graczom sugeruje się
postawienie za priorytet właśnie pozostania
w grze, a nie maksymalizacji zysku. Ten cel
jest jak najbardziej osiągalny oraz daje
niezbędny czas na naukę.
Najprostszą metodą, która pozwoli
zostać w grze jest stosowanie zleceń typu
stop loss, których wysokość dostosowuje
się adekwatnie do posiadanego kapitału. W
tej strategii decyduje się ile procent
przeznaczonych na inwestowanie środków
jest się w stanie zaryzykować w jednej
transakcji. Na przykład, jeśli inwestor
posiada 10 tysięcy złotych i akceptuje
dwuprocentowe ryzyko, to w jednej
transakcji może stracić maksymalnie 200
złotych.
Jeśli okaże się, że transakcje inwestora
przynoszą wiele strat z rzędu i kapitał
spadnie do 8 tysięcy złotych, to system
wymusi na graczu zmniejszenie
absolutnego ryzyka jednej transakcji do
160 złotych (2 procent – z pozostałych na
rachunku maklerskim funduszy). W efekcie
każda kolejna strata będzie coraz mniejsza,
a nasz kapitał będzie się kurczył coraz
wolniej, a wyeliminowanie gracza
odpowiednio zarządzającego kapitałem
stanie się praktycznie niemożliwe.
Taka metoda zarządzania kapitałem
działa również w drugą stronę. Jeśli trafnie
wybieramy spółki lub prognozujemy
trendy rynkowe, to każda udana transakcja
zwiększa nasz kapitał. To sprawia, że
możemy zwiększyć ryzyko i tym samym
przyspieszyć pomnażanie posiadanych
funduszy.
Na początek, powyższa metoda
zarządzenia kapitałem w połączeniu ze
zdrowym sceptycyzmem prezentowanym
w podejściu 50/50, powinny stanowić
dobry fundament dla początkującego
inwestora. To pozwoli oszczędzić wielu
rozczarowań, zmusi do cięższej pracy,
pogłębiania wiedzy i najważniejsze –
zapewni przetrwanie w giełdowej grze.
Bibliografia:
Van K. Tharp – Giełda, Wolność i Pieniądze –
Poradnik Spekulanta
Plummer Tony – Psychologia Rynków
Finansowych – U źródeł analizy technicznej
Jakub Kryś – Psychologia giełdy, czyli siedem
grzechów głównych, Gazeta Giełdy Parkiet
Dr Elder Alexander – Zawód: Inwestor giełdowy
Z ATOR... POKRÓTCE
NIECH NASTĄPI WIECZNA DEBATA
Makroekonomia przedstawiana jest często jako pole, na którym
ścierają się poglądy dwóch przeciwnych obozów – Monetarystów i
Keynesistów. Monetarystami przyjęło się nazywać tych ekonomistów, których zdaniem obecność państwa w gospodarce powinna
być ograniczona do minimum. Wspierają oni prywatyzację, są przeciwni występowaniu cyklicznych deficytów budżetu spowodowanych wydatkami mającymi napędzić koniunkturę. Polityka
ekonomiczna wg. monetarystów powinna być pasywna i ograniczać
się do kontrolowania inflacji. Keynesiści, z drugiej strony, wierzą że
działalność państwa może korzystnie wpływać na gospodarkę. Są
zwolennikami interwencjonizmu, aktywnej polityki fiskalnej i monetarnej. Uważają, że państwo powinno swoimi działaniami aktywnie wspierać wychodzenie z recesji, nawet kosztem cyklicznego
deficytu budżetowego.
Dyskusja między tymi szkołami trwa od kilkudziesięciu lat. W
pewnej części opiera się ona na odkrywaniu i obiektywnej ocenie
mechanizmów sterujących gospodarką (np. kryzys lat 70-tych wykazał, że wymienność pomiędzy inflacją a bezrobociem nie jest uniwersalną regułą), w innej jest sporem dotyczącym pryncypiów, na
których powinna opierać się gospodarka i ideałów, do których powinno odwoływać się społeczeństwo. Nierzadko spór toczy się również wokół konkretnych środków implementacji polityki
gospodarczej, które w skomplikowanym świecie mogą mieć różne
konsekwencje. Spór ten, niezależnie od tego po której jego stronie się
opowiadamy, wydaje się być zjawiskiem pozytywnym, stymulującym do poszukiwania coraz lepszych rozwiązań. Niestety, obecnie
tego sporu nie możemy tak naprawdę toczyć.
Absurd? W pewnym sensie tak, bo przecież spór jak najbardziej
się toczy, a ostatnie 3 lata mijają pod znakiem ciągłej dyskusji nad
tym, czy państwo ma ratować banki, czy może lepiej nie i czy warto
wprowadzać kolejne impulsy fiskalne pobudzające popyt. Ale jeżeli
przyjrzymy się bliżej finansom publicznym większości krajów, okaże się, że ten spór toczy się jakby obok faktów, pomijając zupełnie
charakter występujących deficytów budżetowych. Dla pełnej jasności przypomnijmy, że Keynesiści nie są wcale zwolennikami permanentnie niezrównoważonego budżetu. Twierdzą oni jedynie, że w
czasach złej koniunktury państwo powinno stymulować gospodarkę
deficytem budżetowym, który spłaci, gdy koniunktura się poprawi.
Monetaryści uważają, że nawet takie pożyczanie dziś i oddawanie
jutro nie wychodzi gospodarce na dobre.
A jak wygląda sytuacja dzisiaj? Nie dyskutujemy nad zasadnością występowania deficytów cyklicznych, bo to nie one są zasadniczym problemem. Wiele państw, w tym Polska, ma bowiem deficyt
strukturalny – to sytuacja, w której nawet przy dobrej koniunkturze
państwo będzie się zadłużać. Nie wynika on z tego, że gospodarka
przędzie akurat nieco słabiej. Jest efektem niezrównoważenia wpływów do budżetu i wydatków, które bierze na siebie państwo. Taki
deficyt nie ma racji bytu, bo państwo nie może zadłużać się w nieskończoność (przynajmniej w kategoriach realnych). I co do tego
powinni zgodzić się zarówno Keynesiści, jak i monetaryści. Na razie
nie ma więc o czym dyskutować, jednym chórem trzeba żądać zlikwidowania deficytu strukturalnego. A gdy to już nastąpi, wtedy będziemy debatować.
11
CZARNE ZŁOTO
CZY RÓWNIE CENNE
JAK TO JASNOŻÓŁTE ?
Naturalna mieszanina węglowodorów parafinowych, naftenowych, powstaje wskutek przeobrażenia w warunkach
beztlenowych szczątków organicznych nagromadzonych w osadach morskich – dla zwykłych śmiertelników po prostu ropa
naftowa. Dlaczego „czarne złoto”? Nawiązanie do złota obecnie wydaje się bardzo trafnym porównaniem, szczególnie kiedy
spojrzymy na cyferki, jakie wyświetlają się na stacjach benzynowych przy pozycji Pb 95 czy ON. Mimo, że wielu z nas
kojarzy ropę naftową z paliwem, dla inwestorów oznacza ona jeden z ciekawszych aktywów mogących urozmaicić portfel
inwestycyjny.
Damian Słomski | KNRK Hossa ProCapital | [email protected]
Do głównych producentów ropy należą
Rosja (1849,8 mln baryłek) z udziałem
12% w globalnym rynku, Arabia Saudyjska (11,2%) i tylko o 0,1 pkt. proc. mniej USA. W pierwszej dziesiątce znalazły się
też: Chiny (5,3%) i „bohater” ostatnich
miesięcy - Iran (4,6%), na którego ropę
naftową ostatnio zostało nałożone embargo. Prym wśród gatunków ropy wiodą dwa
rodzaje – lekka słodka ropa West Texas Intermediate notowana na giełdzie paliw
NYMEX w Nowym Jorku i Brent na ICE
Futures Europe w Londynie. Dlaczego
WTI określana jest jako „słodka” ropa?
Jest ona nieco mniej zasiarczona od tej wydobywanej w basenie Morza Północnego.
Ze względu na pewne historyczne zaszłości, kontrakty kwotowane są w dolarach
amerykańskich za baryłkę, która stanowi
42 galony, czyli 158,9873 litrów.
Historycznie ceny ropy wahały się od
2,5 USD (18 USD w cenach bieżących) w
1948 roku do 147 USD w lipcu 2008 roku.
Różnice występują również pomiędzy poszczególnymi gatunkami. Do 2011 roku
ceny ropy zarówno na giełdzie londyńskiej
jak i amerykańskiej kształtowały się bardzo podobnie (do roku 2000 różnica ta nie
przekroczyła 2 dolarów). Niemal od początku WTI była nieco droższa, co wynikało m.in. z mniejszej zawartości siarki.
Rok 2006 był pierwszym, w którym proporcje te zostały naruszone, natomiast od
sierpnia 2010 europejska odmiana wyceniana jest znacznie wyżej niż jej amerykański odpowiednik. Taka sytuacja na tle
historycznym była anomalią, jednak miała
ona swoje fundamentalne uzasadnienie.
Zmiana ta wynikała m.in. z dużych zapasów surowca w USA i konfliktów w krajach Afryki Północnej i Bliskiego
Wschodu, które stymulowały wzrost ceny
Brenta.
12
Kluczowym okazał się rok 2011, kiedy
to ceny ropy naftowej zaczęły spadać, jednak ta notowana w USA zanotowała
znacznie większą przecenę. Jak widać na
wykresie, wyjątkowo duży dyferencjał
Brent - WTI wystąpił w minionym roku.
Średnia różnica w cenie wyniosła niemal
16 USD na baryłce, z czego rekordowym
był trzeci tydzień sierpnia, w którym kontrakty na Brent zawierane były w okolicy
109 USD, podczas gdy za WTI płacono
82,75 USD. Główną przyczyną takiej sytuacji był konflikt w Libii i problemy z produkcją ropy przez ten kraj.
Główne czynniki determinujące cenę ropy
blisko 20%. Wtedy to uwaga skupiła się na
złocie, jako najpewniejszym aktywie. Cicho było natomiast wokół ropy. Po I kwartale 2011 r. jej notowania znajdowały się w
trendzie spadkowym. Nastroje na rynkach
uległy znacznej poprawie w końcówce roku, kiedy to zarówno na akcjach, jak i na
rynkach towarowych wykresy zaczęły piąć
się w górę. Siła złota i ropy okazała się
jednak znacznie większa.
Przyjmując za początek inwestycji
dzień 01.01.2010 r. okazuje się, iż w ciągu
ponad dwóch lat najwięcej zyskalibyśmy
zajmując długą pozycję w kontrakcie na
ropę Brent. Stopa zwrotu w tym okresie
wyniosła blisko 60% i była o ponad 30 pkt.
proc. wyższa niż w przypadku zainwestowania tej samej kwoty na amerykańskim
rynku w portfel akcji odpowiadający indeksowi S&P500. Minimalnie niższą stopę
zwrotu w skali badanego okresu uzyskałby
inwestor kupując złoto (+50%), które po
osiągnięciu we wrześniu rekordowego poziomu 1900 USD za uncję zaliczyło serię
spadków. Polski rynek okazał się w tym
czasie wyjątkowo nieprzychylny inwestorom. Indeks WIG jedynie nieznacznie wyszedł na plus z wynikiem +2,6%, co przy
uwzględnieniu inflacji dałoby realnie
ujemną stopę zwrotu.
Oczywiście sytuacja ogólnogospodarcza wpływa na wyobraźnię inwestorów
determinując ich zachowania, jednak analizując ten specyficzny rynek należy zwrócić uwagę na pewne niuanse, które
odróżniają inwestycje w ropę od inwestycji
w akcje. Do głównych należą:
• Poziom zapasów ropy naftowej,
• Zawirowania polityczne (wojna, embargo) i zdarzenia losowe (huragany, pożary), które zmniejszają poziom produkcji
ropy,
• Wzrost zapotrzebowania na ropę w
dynamicznie rozwijających się gospodar- Atuty portfela z kontraktem na ropę
kach,
naftowa
• Kurs dolara amerykańskiego,
• Decyzje OPEC (raczej w przeszłości
Z uwagi na fakt, że ropa naftowa jest
niż obecnie).
nieodnawialnym źródłem energii, stanowi
niemal idealne rozwiązanie dla inwestorów
Alternatywa dla akcji i złota?
(bardzo)długoterminowych. Należy tu
o tzw. Peak Oil, czyli teorii
W połowie 2011 roku na rynku akcji wspomnieć,
Hubberta
dotyczącej
złóż rokolejny raz obserwowaliśmy panikę wśród py naftowej. Model wyczerpania
ten
przewidywał,
że
inwestorów, którzy sprzedając walory w światowa produkcja osiągnie szczyt w rokrótkim czasie pociągnęli indeksy w dół o ku 2000, a wyczerpania zapasów należy
oczekiwać około roku 2200.
Stopniowo wygasająca podaż przy rosnącym zapotrzebowaniu na surowiec
musi powodować wzrost cen, a co za tym
idzie, przynosić zyski dla posiadaczy długich pozycji. Również kwestie polityczne
związane z krajami, będącymi głównymi
dostawcami ropy powinny raczej wspierać zwyżki cen. Dodatkowym atutem jest
antyinflacyjny charakter tego surowca.
Jednym z głównych czynników obniżających realne zyski z inwestycji jest właśnie
inflacja, przed którą zabezpieczyć się
można poprzez zakup do portfela kontraktów na ropę naftową. Ze względu na
to, iż w ostatnich latach jest ona coraz
bardziej pożądanym towarem, powinna w
długim terminie rosnąć co najmniej w
tempie wyznaczanym przez wskaźnik inflacji.
Czy ropa może być cenniejsza niż
złoto? Sama w sobie nie. Czy inwestycja
w ropę może być bardziej opłacalna niż w
złoto? Zdecydowanie tak. W 2008 r. analitycy Goldman Sachs wieścili 200 USD
za baryłkę, w ostatnich tygodniach Bank
of America Merrill Lynch podwyższył
swoje dotychczasowe prognozy i spodziewa się, że w tym roku „czarne złoto”
może kosztować nawet 140 USD za baryłkę. Potencjał jest a ropy coraz mniej...
13
I NWESTYCJE
W ENERGIĘ
W dobie wzmożonego zainteresowania kwestiami takimi jak ekologia i obniżanie emisji dwutlenku węgla rodzi się
pytanie: co na to polski przemysł energetyczny? Przez lata zaniedbany i niedofinansowany sektor polskiej gospodarki
musi stawić czoła planowanym zmianom. Może okazać się to niebywale trudne, ze względu na oparcie całego sektora
praktycznie wyłącznie na węglu. Planów jest wiele. W przeciwieństwie do innowacji.
Maciej Stasiewicz | Finance News | [email protected]
W Polsce energia dostarczana jest modernizacja jest krokiem w dobrą
głównie przez cztery duże grupy stronę, ponieważ prowadzi do
energetyczne. Ich powstanie to skutek zwiększenia wydajności, o tyle
konsolidacji rynku energetycznego na sensowność budowy nowych bloków jest
mocy programu rządowego. Działanie wątpliwa, biorąc pod uwagę potrzebę
takie miało na celu utworzenie silnych zmniejszenia udziału węgla w miksie
ekonomicznie przedsiębiorstw, będących paliwowym.
w stanie ponosić koszty inwestycji i
stanowić konkurencję. Powstałe grupy
Przykład efektywnej modernizacji
energetyczne to Polska Grupa stanowią chociażby działania w
Energetyczna (PGE), Tauron - Polska elektrowni Turów - drugim pod
Energia (Grupa Energetyka Południe), względem wielkości producencie energii
Grupa Energetyczna Centrum Enea, elektrycznej w Polsce. Unowocześnienie
Grupa Energetyczna Północ – ENERGA. sześciu bloków pozwoliło na
zwiększenie ich mocy łącznie o 285 MW
W dobie strachu przed globalnym przy praktycznie niezmienionej ilości
ociepleniem i ciągłego ostrzegania przed spalanego w nich węgla. Ogółem w
nadmiernym
zanieczyszczeniem grupie PGE działania w zakresie redukcji
środowiska, rządy wielu państw, tak jak i emisji CO2 pozwoliły na zmniejszenie
Unia Europejska, podjęły działania na jej o ponad 5 mln ton rocznie.
rzecz ochrony przyrody. Przed polską
energetyką stoi nie lada wyzwanie.
Przyjrzyjmy
się
planom
Parlament Europejski w zatwierdzonym inwestycyjnym dotyczącym budowy
pakiecie klimatycznym zakłada, że do bloków
węglowych.
Pierwszym
2020 roku emisja dwutlenku węgla przykładem znów Polska Grupa
zostanie zmniejszona o 20%, a Energetyczna, która planuje:
efektywność zużycia energii oraz udział
• Utworzenie dwóch bloków
odnawialnych źródeł energii w bilansie zasilanych węglem kamiennym o mocy
energetycznym wzrosną o 20% . Biorąc 900 MW w Elektrowni Opole na
pod uwagę, że polski sektor przełomie lat 2017/2018
energetyczny opiera się głównie na
• Utworzenie bloku na węgiel
węglu, rodzi się obawa, czy jesteśmy w brunatny o mocy 460 MW w Elektrowni
stanie sprostać tym wymogom.
Turów w roku 2018
• budowę kopalni węgla brunatnego i
Przyglądając
się
planom elektrowni Gubin o mocy 1800-2700
inwestycyjnym
konsorcjów MW, pierwszy blok około roku 2030
energetycznych, trudno nie zauważyć, że
opierają się one w głównej mierze na
Energa z kolei planuje utworzenie
budowie nowych, bądź modernizacji nowej elektrowni węglowej w Ostrołęce
istniejących bloków węglowych. O ile o mocy 1000 MW.
14
Inwestycje Tauronu to:
• dodatkowe 910 MW pochodzące z
węgla kamiennego w Elektrowni
Jaworzno III
• moce w kogeneracji (tj. procesie
jednoczesnego wytwarzania energii
elektrycznej oraz użytkowej energii
cieplnej w elektrociepłowni): 50 MW w
EC Tychy, 50 MW w EC Bielsko-Biała
Enea w obszarze konwencjonalnego
wytwarzania
energii
zamierza
wybudować nowy blok opalany węglem
kamiennym, o mocy 1000 MW w
Świerżach Górnych. Warto wspomnieć
również o tym, co dzieje się poza wielką
czwórką. Spółka Kulczyk Investments,
planuje otwarcie w 2016 roku w
miejscowości Rajkowy pod Pelplinem
elektrowni węglowej o mocy 2000 MW.
W celu uzyskania paliwa do elektrowni
rozważa również budowę dwóch kopalń
na Śląsku w „obszarze Orzesze” oraz „za
Rowem Bełckim”.
Biorąc pod uwagę aktualne potrzeby i
panujące trendy nie można nie
wspomnieć o alternatywnych źródłach
energii: farmach wiatrowych, czy
elektrowniach wodnych. PGE do 2015
roku planuje uzyskać 1000 MW z farm
wiatrowych lądowych . Farmy wiatrowe
morskie mają produkować docelowo
nawet 2000 MW. Przykładem elektrowni
wodnej może być program Wisła
realizowany przez grupę Energa,
zakładający
budowę
stopnia
spiętrzającego wodę poniżej Włocławka
wraz z elektrownią o mocy ok. 100 MW.
Budowa tej elektrowni wodnej może
przekształcić się w budowę Kaskady surowców wykorzystywanych do wprowadzeniu do użytku technologii
Dolnej Wisły, o łącznej mocy około produkcji energii znacząco zmieni jądrowej, planowane jest zamknięcie
1000 MW.
swoją strukturę.
nawet elektrowni w Bełchatowie –
aktualnie największego wytwórcy
Elektrownie jądrowe – temat rzeka,
Gdyby PGE udało się zrealizować energii w Polsce.
źródło licznych debat, dyskusji i wszystkie założenia planu, to emisja
sporów, który wymaga osobnego CO2 spadła by z poziomu 1075
Takie są plany. Czy uda się osiągnąć
opracowania. Warto jednak zaznaczyć, kg/MWh w roku 2010 do 272 kg/MWh miks paliwowy choćby zbliżony do
że ten rodzaj inwestycji uwzględniony w roku 2035. Oznacza to redukcję ideału (ok. 38% węgla, 36% energii
jest w strategii rozwoju PGE
rzędu niemal 75% .
jądrowej i 25% odnawialnych źródeł
energii) i jaka będzie przyszłość
na lata 2012-2035. W tym czasie
Pomimo
ciągłego
rozwoju unijnego planu 3x20% ? Odpowiedzi na
założono budowę nawet dwóch konwencjonalnej technologii węglowej, te pytania poznamy już w niedalekiej
elektrowni jądrowych. Biorąc pod udział węgla w produkcji energii przyszłości. Miejmy tylko nadzieję, że
uwagę potrzebę obniżenia udziału spadłby znacząco. Niektóre bloki moc będzie z nami, przez cały czas.
węgla w produkcji energii, takie węglowe zostaną wyłączone ze
działanie wydaje się jak najbardziej względu na nieopłacalność ich
uzasadnione. Dodatkowo portfolio modernizacji. W 2035 roku po
15
ANALIZA SKUTECZNOŚCI REKOMENDACJI
INSTYTUCJI FINANSOWYCH DLA AKCJI SPÓŁEK
NOTOWANYCH NA GPW
– WYNIKI BADANIA KNRK HOSSA PROCAPITAL
Wielu początkujących inwestorów poszukuje systemu doboru nabywanych akcji niejako na oślep . Część z nich dochodzi
do wniosku, że może warto zaufać instytucjom posiadającym doświadczenie na rynku, dlatego część z nich zaczyna
tworzyć strategie inwestycyjne zgodne z rekomendacjami. W oparciu o wyniki badań postaram się sprawdzić, czy takie
działanie ma sens. Zapraszam do lektury.
Jakub Mazurek | KN Hossa ProCapital | Finance News | [email protected]
Krytyka rekomendacji
Na temat zaleceń instytucji finansowych
krąży często wiele niepochlebnych opinii, z
drugiej zaś strony wydają je instytucje finansowe dysponujące najlepszymi analitykami
na rynku. Nie będąc doświadczonym inwestorem, każdy zdaje się szukać azymutu.
Jedni inwestorzy kupują akcje naśladując
najbardziej znanych inwestorów, inni korzystają z rekomendacji. Cel jest ten sam, znalezienie względnie skutecznej powtarzalnej
metody doboru kupowanych papierów.
Przechodząc do samych rekomendacji, to
jednym z bardzo popularnych zarzutów
względem instytucji wydających rozważane
zalecenia jest tzw. schodkowość cen w następnych rekomendacjach. Zjawisko to polega na podążaniu z rekomendowaną ceną za
trendem, jeśli mamy hossę, to wraz ze wzrostem cen waloru X podnosimy prognozę jego ceny co jakiś czas, aby utrzymać
rekomendację kupuj. Gdy na rynku panuje
bessa instytucje obniżają wyceny, wraz z
spadkami na rynku.
Metodologia badania
Grupa członków Koła Naukowego Rynków Kapitałowych Hossa ProCapital postanowiła sprawdzić, jak to jest obiektywnie ze
skutecznością rekomendacji. Opinie są różne, my postanowiliśmy to zweryfikować.
Aby wyniki były miarodajne przyjęto, że badaniu podlegać będą rekomendacje wydane
od 1 stycznia 2005r. do końcówki roku 2011
– jest to okres w którym występowała hossa,
później bessa. Pozwoliło to uzyskać szersze
spojrzenie oraz uniknąć przekłamań. Przebadano zalecenia z instytucji, które w badanym
okresie wydały więcej niż dwadzieścia rekomendacji ( postanowiliśmy obniżyć ilość obserwacji z początkowych trzydziestu, aby
mieć szerszy ogląd na efektywność zaleceń
w mniej i bardziej aktywnych na tym polu
16
instytucjach). Efektem prac stała się baza re- się im z całościowej perspektywy.
komendacji, w której znajdują się 4652 rekomendacje. Sprawdziliśmy jak kształtują się Badanie sprawdzalności rekomenzależności pomiędzy kierunkiem zmian cen
dacji poszczególnych instytucji.
analizowanych akcji, a wcześniej wydanymi
zaleceniami. Porównaliśmy wyniki pomięTutaj pojawia się najbardziej kontrowerdzy poszczególnymi instytucjami, wyniki syjna część badania. Jaka instytucja gwaranbadania okazały się być nad wyraz ciekawe. towałaby
swoimi
rekomendacjami
najwyższe stopy zwrotu? Czy są jednostki
Badanie całościowe
wyraźnie gorsze/lepsze pod względem skuteczności zaleceń? Ciężko jednoznacznie
W stworzonej już bazie przeprowadzili- odpowiedzieć na takie pytania. Jest cała gruśmy badanie, polegało ona na założeniu, że pa czynników uniemożliwiających jednoinwestujemy 100 złotych zgodnie z zalece- znaczne i niepodważalne porównanie
niami z rekomendacji za każdym razem gdy instytucji wydających rekomendacje, wynika
takowa jest wydawana. Przyjęto brak kosz- to ze specyfiki tego typu raportów. Głównytów transakcyjnych oraz doskonałą podziel- mi przeszkodami są fakty że: zaleceniom
ność akcji. Aby badanie pokazało prawdziwą podlegają różne grupy spółek w każdej inefektywność, postanowiono iż można rów- stytucji finansowej, terminy wydawania renież zarabiać na spadkach (założenie o wy- komendacji nie są zsynchronizowane, oraz
stępowaniu krótkiej sprzedaży) , jest to równie ważne jest, że instytucje wydają reistotne gdyż nawet jeżeli krótka sprzedaż nie komendacje z różną częstotliwością. W bawystępuje to sprawdzająca się rekomendacja danym okresie sprawdziliśmy 709
sprzedaj, może nas chronić przed sporymi rekomendacji IDM, a z drugiej strony tylko
stratami. Porównaliśmy założenia z cenami 25 wydanych przez BPH.
rekomendowanych akcji po 1, 3, 6, 9 i 12
miesiącach. Najistotniejsze są wyniki po
Żadne badanie nie może zatem być w
dwunastu miesiącach i te analizuję w tym ar- 100% jednoznaczne, jednak baza opracowatykule. Obliczając średnią stopę zwrotu z ty- na przez KNRK Hossa ProCapital jest tak
tułu rekomendacji okazało się, że inwestując obszerna, że wynik ten będzie w niewielkim
zgodnie z zaleceniami, przyjmując założenia stopniu odbiegał od rzeczywistości. Wyniki
tego badania, udałoby się przeciętnie uzy- w tabeli.
skać stopę zwrotu rzędu 7,07%. Wyniki są o
tyle zaskakujące, iż wiele osób mogłoby się
Jak widzimy najlepszą średnią stopę
spodziewać, że będzie to sporo mniej. W ba- zwrotu z rekomendacji po 12 miesiącach
danym okresie, a więc w ciągu 7lat przecięt- osiągnął Bank Morgan Stanley i jest to prana stopa zwrotu na WIG wyniosłaby 5,05%. wie 52% ! Jeśli jednak sprawdzimy ilość reNa tym etapie wynik może okazać się feno- komendacji wydanych przez MS widać, że
menalny. Rekomendacje biją rynek. Obraz jest to niespełna 60. Możliwe, że bank wyten jest jednak zaburzany przez fakt przyję- dawał je np. w bardzo specyficznym okresie,
cia krótkiej sprzedaży dla inwestujących ewentualnie trafiło się kilka spółek, które z
zgodnie z rekomendacjami. Na indeksie przyczyn zewnętrznych zachowały się barWIG, takiego założenia nie przyjęto. W każ- dzo dynamicznie. To samo tyczy się wyniku
dym razie widać, że nie można poddawać JP Morgan, które wygenerowałoby swoim
rekomendacji totalnej krytyce, przyglądając klientom ponad 20% strat. W przypadku JP
Morgan były jednak badane tylko 23 zalecenia. Jeśli jednak popatrzymy z perspektywy
instytucji wydających najwięcej rekomendacji ( ponad 120), to przeciętne stopy zwrotu
kształtują się pomiędzy -2,5% a 17,2%. Widać, że przy dużej liczbie zaleceń nie występują tak skrajne przeciętne wyniki, jak na
przykład te wygenerowane przez JP Morgan
i MS.
ciętna ich stopa zwrotu
podlega tylko większym
odchyleniom. Należy
jednak nadmienić, iż
ilość zagregowanych
obserwacji nie przekracza 30.
Spójrzmy teraz na wynik KBC Securities(-2,5%) i DI BRE (+17,2%). Obydwie
spółki wydały podobną ilość rekomendacji.
Po dużym rozrzucie wyników, możemy
stwierdzić, że pomiędzy rekomendacjami
obydwu instytucji są bardzo duże rozbieżności. Powyższa tabelka sama w sobie dostarcza sporych możliwości samodzielnej
komparatystyki poszczególnych instytucji.
Zależność pomiędzy ilością wydawanych zaleceń, a stopą zwrotu.
Wyniki badań przeprowadzonych przez
członków koła naukowego Hossa ProCapital
wskazują, że rekomendacje mogą się sprawdzać przy pewnych
założeniach jako podstawa strategii inwestycyjnej, jednak zachodzi
to przy statystycznie olbrzymiej próbie ( my nie
zbadaliśmy wszystkich
rekomendacji, zbadaliśmy ich zdecydowaną większość na badanym przedziale czasowym). Dokonując
inwestycji przy losowo wybranych rekomendacjach, nasze wyniki inwestycyjne będą się cechować sporymi odchyleniami
standardowymi stóp zwrotu. Dla tabelki powyżej, odchylenie standardowe między zagregowanymi stopami zwrotu badanych
instytucji wynosi 14,6%! Należy zauważyć,
że tutaj występuje różna ilość obserwacji,
wewnątrz każdej sekcji. Pomiędzy jednostkami tworzącymi większe ilości zaleceń, będzie ono mniejsze. Moim zdaniem, strategia
oparta o ślepe zakupy pod rekomendacje da-
Postanowiliśmy na koniec dokonać
sprawdzenia, czy instytucje wydające mniej
rekomendacji, dają możliwości uzyskania
wyższych stóp zwrotu. Dokładniej rzecz biorąc: Czy możemy łączyć stosunkowo nie dużą liczbę rekomendacji wydawanych przez
daną instytucję z jej powiedzmy wyższą jakością, sprawdzalnością? W tym celu dokonaliśmy analizy na poziomie regresji
liniowej.
Powyższa analiza regresji wskazuje, iż w
badanej bazie nie występuje dodatnia, ani
ujemna istotna zależność jakościowa (ilość
rekomendacji a stopy zwrotu, linia regresji
jest prawie równoległa do osi OX). Okazuje
się, że przy małej liczbie rekomendacji, prze-
Wnioski
nej instytucji jest nie mniej ryzykowna niż
samodzielny dobór spółek. Statystycznie nie
możemy również stwierdzić funkcjonowania
efektu jakościowego – zależność pomiędzy
wynikami i ilością wydawanych przez instytucję rekomendacji. Możemy za to stwierdzić, że niektóre instytucje mają większą
„trafność” zaleceń, przy podobnej skali
funkcjonowania. Na pytanie, czy rekomendacje są skuteczne jako podstawa strategii
inwestycyjnej, każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Autor uważa, że nie jest to dobry
sposób na podejmowanie decyzji, na pewno
nie, kiedy skłania się ku ślepej strategii kup
trzymaj z pomocą rekomendacji.
17
W dyskusjach pomiędzy ekonomistami, którzy są zwolennikami interwencjonizmu, a tymi, którzy są stronnikami wolności
gospodarczej, pada czasem argument wolnej woli. Argument ów odwołuje się do pytania z zakresu ekonomii normatywnej:
Czy wolno ekonomiście manipulować ludźmi jak zabawkami, aby polepszyć ich byt? Wiemy, że narzędzia polityczne do
tego właśnie się sprowadzają – do złamania prawa do samostanowienia w trosce o jakieś wyższe dobro.
Problem jest bardzo złożony; na nic naiwne argumenty zwolenników wolności: podatki to kradzież, regulacjonizm sparowany z
opieką społeczną niszczą motywację stojącą
za ludzką przedsiębiorczością i inne – te
etyczne gotowce, prostoduszne klisze dziecięcej moralności nie stanowią dobrego
kontrargumentu dla profesjonalnych ekonomistów, dysponujących imponującym aparatem matematycznym i statystycznym,
naukowo uzasadniającym ich tezy. Ekonomista nie zostanie w ten sposób przekonany.
Chyba nazbyt proste wyjaśnienie oferuje
pop-psychology: ludzie, którzy poświęcili
wiele pracy, aby zrozumieć sposób funkcjonowania modeli ekonomicznych, rozumiejący ich elegancję i nadzwyczajną przydatność
w opisie meandrycznych relacji społecznych,
i w końcu naprawdę postrzegający świat
przez ich pryzmat, raczej nie będą skłonni do
ich krytyki. Nie chodzi tu jakąś złą wolę, lecz
o zwykłą ucieczkę od kosztów utopionych i
zrozumiałą niechęć do rewidowania w nieskończoność już sprawdzonych (również
przez innych naukowców) założeń. Kłopot
w tym, że dyskusja o podstawach nauki ucichła, bo pragmatycznie przyjęto metody nauk ścisłych (co samo w sobie jest fatalne )
pomieszane ze statystyką (gdzie wszelkie
niedociągnięcia czy błędy usuwa się przez
wprowadzenie wymyślonej na poczekaniu
stałej „korygującej” model), a do tego bardzo
ważne założenie: w ekonomii – w przedziwnie feyerabendowskim duchu – poszczególne konstrukcje teoretyczne nie muszą być
spójne. I nikt nawet się o taką spójność nie
stara. Jest to zastanawiające, zważywszy, że
ekonomiści lubią sięgać po aksjomatykę nauk ścisłych (szczególnie matematyki i fizyki), gdzie spójność jest wymogiem
kluczowym.
Weźmy choćby jedną kontrowersję, która wstrząsnęła swego czasu światem matematyków. Chodzi o przyjęcie dość
oczywistego, wydawałoby się, tzw. aksjomatu wyboru. Jest to w teorii mnogości aksjomat mówiący o tym, że dla każdej niepustej
rodziny zbiorów rozłącznych możemy skonstruować zbiór, w którym znajdzie się po
jednym elemencie z każdego z nich. Aksjomat jest bardzo prosty i jasny. Problemy zaczynają się, gdy przyjmiemy go dla
przypadku nieskończonych rodzin zbiorów.
Pojawiają się wtedy interesujące jego logiczne konsekwencje, np. paradoks Banacha18
Jan Lewiński | [email protected]
Tarskiego. Otóż, jak pokazali ci wybitni matematycy szkoły lwowskiej, przyjmując go
da się każdą kulę w przestrzeni euklidesowej
podzielić na 6 części, z których tylko za pomocą przesunięć i obrotów da się złożyć 2
kule takie same, jak ta oryginalna. Wielu
matematyków twierdziło, że aksjomat wyboru trzeba odrzucić właśnie ze względu na
jego nieintuicyjne implikacje.
Wróćmy jednak do wolnej woli.
Otóż stanowi ona kłopot dla naukowców
dlatego, że wprowadza do owych doskonałych w teorii (w neoklasycznym świecie homo oeconomicus, tj. ludzi o psychicznej
złożoności automatu do kawy na pierwszym
piętrze budynku A) nieprzewidywalne aberracje, wynikające właśnie ze złożoności
uwarunkowań ludzkich wyborów. Tym saA to tylko jeden drobny przykład sporu mym uniemożliwia uproszczenie założeń
aksjomatycznego. Tymczasem w ekonomii
czymś normalnym jest przyjmowanie nawet
nie niezgodnych z intuicją, ale wręcz kompletnie sprzecznych teorii, mówiących o zasadach działania całych społeczeństw. Dla
przykładu w teorii użyteczności przyjmuje
się użyteczność w skali porządkowej, czyli
w przestrzeni niemierzalnej. Jednocześnie ze
względów „pragmatycznych” przyjmuje się
pewne „przybliżenia” miar użyteczności mające zastosowanie w teorii wyboru publicznego, pomiarze krzywych obojętności etc.
Stąd z jak największą dezynwolturą buduje
się modele zakładające rozmaite „społeczne”
krzywe użyteczności dość abstrakcyjnych
koszyków dóbr, które w łatwy sposób pozwalają wyliczyć kurs polityki społecznej na
najbliższe lata. Wprawdzie nijak się one mają do rzeczywistych dylematów konsumentów (ktoś obliczył, że komputer wpuszczony
do sklepu, w którym miałby do wyboru 50
dóbr, kalkulowałby optymalny koszyk dóbr
w 50-wymiarowej przestrzeni dóbr przez 3,5
roku), a ich moc predykcyjna jest cokolwiek
wątpliwa, są jednak nad wyraz użyteczne, bo
proste. Cóż dopiero modele absurdalnie zakładające istnienie pojedynczej jednowymiarowej zmiennej K, gdy wiadomo, że kapitał
jest heterogeniczny i nierzadko wysoce specyficzny. Albo teorie keynesowskie, zapominające nagle o fakcie istnienia oszczędności.
A co z przyjmowaniem w ekonomii wyników eksperymentalnych? To wszystko nie są
kwestie błahe, które można odrzucić wzruszeniem ramion. To – niestety – kwestie zasadnicze, które już kilka razy wystawiały na
próbę wiodące teorie w ekonomii, jak choćby keynesizm w latach 70., albo bezkrytyczne stosowanie zaawansowanych modeli
szacowania ryzyka, z których korzystały do
ostatniego kryzysu banki.
PO CO EKONOMIŚC
modeli do postaci zdatnej do obliczeń (tj. dopodobieństwem). Wybory szefa wielkiego
przynajmniej o topografii przestrzeni mie- banku na pewno nie są takie same, jak wybory studenta ekonomii uczestniczącego w
rzalnych).
kontrolowanym eksperymencie. Sofizmat
Pierwszą metodą likwidacji tych aberra- polega tutaj na zgubieniu jednostkowości
cji jest statystyka. W rzeczywistości to sofi- wydarzeń (i ich specyficzności) w ich mnozmat, przyjmujący, niezgodnie z samą gości. Tymczasem to, że zdarzeń jest wiele,
definicją prawdopodobieństwa, że każde nie oznacza jeszcze, że są identyczne lub nazdarzenie elementarne trochę podobne jest wet iż można je interpretować jako podobne,
identyczne, stąd można je badać statystycz- sprowadzając je do jednej klasy zachowań.
nie. A przecież prawdopodobieństwo mie- Statystyka nie usuwa tego faktu. Pozwala
rzalne, czyli klas zdarzeń, dotyczy tylko nam tylko o nim zapomnieć.
identycznych zdarzeń; prawdopodobieństwo
Drugim sposobem jest zaprzeczenie raniemierzalne, tj. zdarzeń jednostkowych, dotyczy zdarzeń niepowtarzalnych, w tym cjonalności i stwierdzenie, że człowiek jest
ludzkich wyborów. Człowiek nie jest prze- zwierzęciem (kieruje się, jak powiedziałby
cież atomem czy kwantem, który zawsze Keynes, instynktami zwierzęcymi). Ekonowybiera tak samo (lub z określonym praw- miści bardzo chętnie przyjmują to założenie,
ponieważ stanowi ono klucz, umożliwiający
przejście do świata, w którym ludzie stają się
w pełni parametryzowalnymi automatami –
ich wybory są wtedy zaledwie funkcją paru
podstawowych potrzeb, które wreszcie można ująć w karby statystyki. Wiele jest mutacji
tej koncepcji. Przykładowo mówi się o tym,
że skoro nie ma Boga, a człowiek jest wynikiem ewolucji, to niczym się nie różni od
zwierząt. Jest to stwierdzenie w oczywisty
sposób fałszywe (i to niezależnie od naszej
religijności), bo zapomina o nadzwyczajnej
roli kory nowej i myślenia abstrakcyjnego u
homo sapiens. Nie ma znaczenia, czy wierzymy w kreację, czy w cokolwiek innego,
albo czy naczelne lub niektóre ptaki są zdolne do prostego myślenia abstrakcyjnego.
Tylko człowiek jest w stanie się porozumieć
z innymi istotami na tym poziomie i tylko on
jest w stanie rozstrzygać spory o dobra za
pomocą odwołań do abstrakcyjnych koncepcji sprawiedliwości czy prawa. Innym sposobem fizykalnego podważania wolnej woli
jest odwołanie się do determinizmu ontologicznego. Skoro wszystko na świecie jest niby zdeterminowane – każdy ruch cząsteczek,
każdy impuls nerwowy w mózgu – to wolnej woli nie ma. Apologeci wolnej woli
twierdzą, że fizyka kwantowa takiej interpretacji przeczy. Nie do końca. Wprawdzie ruchy cząsteczek są indeterministyczne, ale
jednak procesy na poziomie kwantowym
(jak twierdzą fizycy, mające realny wpływ
na działanie ludzkiego mózgu w skali makro,
tj. fizyki newtonowskiej) też są w pewnym
sensie zdeterminowane – przez mierzalne
prawdopodobieństwa wydarzeń. To, czy spin
danego kwantu będzie taki, lub inny, nie znaczy jeszcze, że wymyka się on opisowi i modelowaniu tak, jak ludzka psychika. To
jednak nie znaczy, że tego fizycznego determinizmu nie można pogodzić z wolną wolą.
CIE WOLNA WOLA?
Po pierwsze, wolna wola jest odczuwalna
(ten argument tylko wydaje się śmieszny).
Cała ludzka komunikacja, wszelkie słowa,
argumentacja per se, jest zawieszona tylko i
wyłącznie na założeniu o wolnej woli –
Twojej, drogi Czytelniku. Po drugie, w sensie poznawczym, z naukowego punktu widzenia, ludzka wola jest wolna, bo nie
wiemy dokładnie, jak działa. Nie możemy
przewidzieć, co zrobi druga osoba i nigdy
nie rozumiemy jej do końca (tu zaprotestują
zakochani).
Ciekawe jest też założenie o irracjonalności – ono z kolei aż nazbyt często służy
wytłumaczeniu sensu ingerencji polityków
w dobrowolne – racjonalne, ale niedające się
ująć w nazbyt uproszczone ramy homo
oeconomicus – umowy pomiędzy ludźmi.
Ten temat jest bardzo ciekawy i wart osobnego opisu w innym momencie – tutaj niestety zabraknie na niego miejsca.
Trzecią metodą jest wprowadzenie pojęcia wyższego dobra, które zamiast wykluczać samo istnienie wolnej woli, woli ją
zwyczajnie deprecjonować na korzyść najrozmaitszych wartości społecznych. I tutaj
zaczyna się już prawdziwa filozoficzna wolna amerykanka. Wkraczają na scenę systemy
etyczno-moralne takie jak utylitaryzm (maksymalizacja sumy użyteczności w społeczeństwie; doktryna ta oparta jest na
fałszywym założeniu o algebraicznej addytywności międzyosobowej użyteczności) czy
egalitaryzm (wyrównanie użyteczności w
społeczeństwie; ten system z kolei opiera się
na fałszywym założeniu o interpersonalnej
porównywalności użyteczności). Zadaniem
tych ideologii jest przekroczenie granicy
między użytecznością indywidualną (jedyną,
jaką jesteśmy w stanie pojąć) a użytecznością społeczną – której interpretacja jest
oczywiście indywidualna i na tej arbitralności polega główny jej problem.
Wiele jeszcze sposobów nieuzasadnionego obalania wolnej woli można wyliczyć.
Czytelnikowi, który zechce zaoponować, od
razu powiem, że nie jestem przeciwnikiem
społecznego porządku czy anarchii. Nie
uznaję też, że coś takiego jak dobro społeczeństwa nie istnieje. Ale odpowiedź na pytanie, czym ono jest i jak do niego dążyć to
już temat na zupełnie inny artykuł.
Celem tego tekstu była odpowiedź na inne pytanie: Czy można wytłumaczyć interwencjonizm brakiem (lub nieistotnością)
wolnej woli? Mam nadzieję, że przekonałem
część Czytelników, iż: (1) tak nie jest, lub (2)
sprawa warta jest krytycznego podejścia.
19
MI ASTA
UPADŁE
Tomasz Honsza-Żgutowicz | KN Gospodarki przestrzennej Aliquanta | [email protected]
Miasta są tworem ludzkim, sięgającym
swym początkiem starożytności. Powstały
wraz z narodzinami cywilizacji, a podlegając permanentnemu procesowi kształtowania, silnie oddziaływały na rozwój
cywilizacji, stając się tym samym nieodłącznym elementem historii ludzkości. Ich
szybki przyrost ilościowy i ustawiczny rozwój są efektem wzrostu liczby mieszkańców miast oraz koncentracji w tych
skupiskach różnych form działalności
ludzkiej. Nie bez znaczenia pozostają też
potrzeby regionu, a nawet kraju, ponieważ
to miasta właśnie pełnią rolę czynnika aktywizującego w sferze społeczno-ekonomicznej. Stanowią one bowiem dźwignię i
nośnik szeroko rozumianego postępu i mają kluczowy wpływ na przestrzenną organizację społeczeństwa.
Na przestrzeni wieków obserwować
można ewolucję ośrodków miejskich, rozrastających się i rozszerzających swe funkcje i oddziaływanie. Znane są jednak także
przypadki miast, które pod wpływem określonego stymulatora potrafiły w krótkim
okresie czasu spektakularnie się rozwijać
oraz takich, które w jednym niemal momencie kończyły lata sukcesów i w niezwykle szybkim tempie upadały.
Doskonałą ilustracją miasta o niezwykłym rozwoju i równie niespodziewanym
upadku zdaje się być Detroit. W przeszłości był to jeden z najważniejszych ośrodków produkcji samochodów na świecie. W
pierwszym ćwierćwieczu XX wieku zlokalizowano tutaj koncerny samochodowe
Ford Motor Company, General Motors i
Chrysler, co zdecydowanie przyczyniło się
do rozkwitu miasta. W krótkim czasie stało
się ono jednym z najważniejszych w skali
światowej ośrodków przemysłowych, centrum przemysłu samochodowego i niejako
wzorcem kapitalizmu. Dla potrzeb gospodarki miasta wybudowano hale produkcyjne, które jednorazowo potrafiły pomieścić
nawet 90 tysięcy pracowników. Powstało
blisko tysiąc budynków związanych z
przemysłem samochodowym, a do miasta
wciąż napływały osoby poszukujące pracy.
Detroit upatrywało w sektorze motoryzacji
potencjał, który miał stymulować rozwój i
budować potęgę miasta. Przyszłość jednak
zweryfikowała gospodarkę Detroit, która
20
okazała się po prostu nie zdywersyfikowana. Pierwsze przyczyny upadku pojawiły
się już w latach pięćdziesiątych minionego
stulecia, kiedy to władze Stanów Zjednoczonych, obawiające się ataków nuklearnych, zachęcały przemysł do lokalizacji
poza obszarami miejskimi, ale najmocniej
zachwiały gospodarką USA oraz przemysłem samego miasta zaistniałe w latach siedemdziesiątych kryzysy paliwowe. W tym
czasie metropolia nękana była wojnami
gangów, narkomanią i przestępczością, zyskując nawet miano amerykańskiej „stolicy
zabójstw”. Ostatecznie szalę przeważył w
latach osiemdziesiątych wzrost konkurencyjności ze strony Japonii i Niemiec. Kumulacja
powyższych
czynników
doprowadziła do upadku światowej metropolii. W latach 1950-2010 populacja miasta
spadła z 1,8 mln do 710 tys., co trzeci
mieszkaniec jest dziś bezrobotny, a 35%
zabudowy śródmieścia jest zniszczona i
pozbawiona dostępu do mediów. Miasto
doznało potężnego ciosu. Dziś żyje w zasadzie w cieniu swej dawnej potęgi i z
ogromnym trudem usiłuje podnieść się z
upadku, wciąż jednak niepewne dalszego
losu.
polski demograf, w latach dwudziestych
XX wieku pisał już o Łodzi jako mieście,
gdzie „(…) rozwój dokonał się nie drogą
powolnej, stopniowej ewolucji, lecz w fenomenalnie szybkim, amerykańskie stosunki przypominające, tempie”. Choć
wcześniej jako osada Łódź miała już tradycje włókiennicze i bawełniane to dopiero
w efekcie uprzemysłowienia nastąpił niebywały przyrost ludności – z 800 osób w
1820 roku do 506 tysięcy w 1913. Można
tu zatem mówić o najwyższej dynamice na
kontynencie europejskim Europie, a i na
świecie wyższy przyrost liczby ludności
wykazały jedynie Los Angeles, Chicago i
Jokohama. Przyczynkiem do rozwoju Łodzi była niewątpliwie decyzja władz rządowych o włączeniu miasta do grona osad
przemysłowych i przypisanie jej zadań
ośrodka tkackiego, a także sukienniczego.
Przemawiały za tym warunki naturalne i
prawne: państwowa własność ziemi z
możliwością wydzielania działek osadnikom, duże zalesienie, dzięki czemu drewno
stało się znaczącym materiałem budowlanym i opałowym, a także sprzyjające przemysłowi włókienniczemu liczne drobne
rzeczki o dużym spadku. II wojna światowa, rzecz jasna dotknęła również Łódź.
W Polsce przykładem niezwykłego Zniszczeniom uległy blisko 28% budynwzrostu miasta jest Łódź. Edward Rosset, ków oraz połowa maszyn produkcyjnych.
Widok na przedmieścia
Liczba ludności zmniejszyła się z 670 do
300 tysięcy. Mimo powojennych prób
wskrzeszenia świetności gospodarki miasta, tekstylna a zarazem gospodarcza potęga Łodzi upadła. Choć doskonałe
położenie geograficzne i nowe wytyczanie
kierunków szklaków transportowych jest
szansą na ponowny rozwój miasta i zaistnienie jako znaczący ośrodek gospodarczy
w Polsce, to wydaje się, że dziś Łódź boryka się przede wszystkim z wyzwaniami
dotyczącymi przestrzeni miejskiej wypełnionej zabudową poprzemysłową, gdzie
przekształcenia funkcjonalne i społeczne
muszą przyczynić się do szeroko rozumianej stymulacji społeczno-ekonomicznej.
Mówiąc o spektakularnym powstawaniu miast nie sposób nie wspomnieć o Brasilii i Dubaju. Idea przeniesienia stolicy
Brazylii w głąb kraju powstała już w XVIII
wieku, jednak dopiero w 1956 podpisano
akt założycielski i ruszyła budowa trwająca
zaledwie 4 lata. Miasto z lotu ptaka przypomina samolot, gdzie w kokpicie znajdują
się budynki rządowe, wzdłuż kadłuba ulokowano budowle użyteczności publicznej,
a na skrzydłach powstały dzielnice mieszkaniowe. Choć przy realizacji planu urbanistyczno-architektonicznego zastosowano
nowoczesne rozwiązania to idea budowy
Brasilii jest dziś niezwykle krytykowana.
Samo miasto powstało wbrew potrzebom
człowieka, w sprzeczności z przyrodą i
prawami ekonomicznymi. Właściwie można uznać stolicę Brazylii za miasto, które
zginęło już w dniu swych narodzin. Mimo
niezwykłej architektury i miejsca na liście
Detroit w 1949 i 2003 roku
Światowego Dziedzictwa Kultury i Przyrody UNESCO Brasilia jest de facto martwa.
Zabudowę charakteryzują bowiem niezwykle rozległe i kompletnie niewykorzystane przestrzenie, w których od lat nikt nie
widział człowieka. Jest to miasto całkowicie niefunkcjonalne, niedostosowane do
potrzeb i oczekiwań mieszkańców i zniechęcające do przedsiębiorczości oraz aktywności kulturalnej.
Dubaj z kolei w ciągu ostatnich stu lat
przeszedł zdumiewającą metamorfozę od
małej rybackiej wioski z portem dla handlarzy i rybaków, do niezwykłego, globalnie znanego i uznanego za jedno z
najnowocześniejszych miast świata. W
1820 roku zamieszkiwało tu 1200 osób, a
obecnie liczba ludności zbliża się już do 2
milionów. Miasto budowało swą siłę w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych
XX wieku, jako ważny punkt na szlaku
transportowym. Widoczny dziś rozwój inwestycyjny i wizualny w postaci imponujących drapaczy chmur, ekskluzywnych
hoteli i sztucznie tworzonych wysp jest
konsekwencją zamiłowania do monumentalnych, ale też wyjątkowo efektownych
projektów. Fundamenty gospodarki opartej
na ropie oraz decyzja o przejściu na gospodarkę opartą na usługach i turystyce uczyniły z miasta ważne centrum finansowe,
informatyczne oraz właśnie atrakcyjny turystycznie ośrodek. Boom budowlany, inwestycje
infrastrukturalne
i
naukowo-badawcze skutkują szybkim
wzrostem gospodarczym, przyczyniając się
ewidentnie do nieprzerwanego rozwoju
miasta, przyciągającego uwagę światowej
finansjery i fascynującego obcokrajowców
walorami turystycznymi. Dalekosiężne,
otwarte projekty i wspomagane wysokim
budżetem inicjatywy pozwalają sądzić, że
nawet w dalekiej perspektywie nic nie
przerwie rozkwitu gospodarczego Dubaju i
nie wstrzyma wzrostu demograficznego.
Co więcej, nakłady na kulturę i sport oraz
usprawnienia w zakresie krajowego i międzynarodowego transportu, jak również
prawo zezwalające cudzoziemcom na posiadanie własności nada miastu stricte kosmopolityczny kształt, dodatkowo
inspirujący i motywujący.
Niemniej jednak należy pamiętać, że
rozwój ośrodków miejskich, powstałych i
uzależnionych od czynników ekonomicznych bądź opartych na wielokierunkowych
wizjach konceptualnych, tak czy inaczej
weryfikują realia typowe dla funkcjonowania miast, często odbiegające od pierwotnych założeń, scenariuszy, a nawet
perspektywicznych planów.
Okazuje się mianowicie, że równie
ważny, jak odpowiednie i stosowne do
czasów zarządzanie miastem, jest kontekst
tożsamości budowanej przez jednostki
osadnicze i dziedzictwo, które tworzą i
współtworzą. Wykorzystanie dziedzictwa
kulturowego i historycznego jest bowiem
niezwykle istotnym komponentem szeroko
rozumianego kształtowania przestrzeni
miasta i jego permanentnego rozwoju.
Aspekty pozaekonomiczne są bowiem magnesem, wiążącym ludność z miastem,
przyciągającym nowych mieszkańców, turystów oraz biznesowych inwestorów, co
summa summarum oddziałuje na rozwój
społeczno-ekonomiczny miejskich centrów, budując zarazem wizerunek jednostki miejskiej w skali regionalnej, krajowej i
międzynarodowej.
Wydaje się, że ludzie coraz wyraźniej
dążą do identyfikowania się z przestrzenią,
która stanowi niejako odbicie społecznych
wartości, przekonań czy też aspiracji. Zatem żaden z elementów przestrzeni nie
występuje bez kontekstu ludzkiego, związanego zwłaszcza z uwarunkowaniami
kulturowymi, kształtującymi ową przestrzeń w przeszłości i wpływającymi na jej
teraźniejszą percepcję oraz przyszłość. We
wspomnianych miastach tożsamości i
dziedzictwa zabrakło. Miasto i człowiek
nie zostali spojeni. Czy w takim razie Dubaj też może podzielić los miast, które w
spektakularny sposób rozwinęły się, a następnie zaliczyły upadek? Niewykluczone.
Obecnie przeżywa jednak okres prosperity,
imponuje i utrwala swą potęgę.
21
EKONOMIA BEZ KRAWATA
Hubert Guzera, Łukasz Kozłowski i Monika Czapska (Koło Naukowe Property)
rozmawiają o rynku nieruchomości. Słuchaj audycji w każdą niedzielę o godzinie
12:00 na radioluz.pwr.wroc.pl lub 91,6 fm !
Hubert Guzera : W naszym programie
będziemy mówić o nieruchomościach, które
możemy traktować dwojako – z jednej strony jest to dobro, które każdy z nas musi
mieć, każdy z nas musi mieć jakiś dach nad
głową. Ale z drugiej strony może to być inwestycja, ponieważ wahania cen nieruchomości są dosyć spore. Mamy dwa podejścia
– ktoś kupuje mieszkanie kiedy potrzebuje,
jakie mu się podoba. Druga osoba czeka na
dołek cenowy, patrzy jakie inwestycje będą
w okolicy, czy cena może się zmienić.. ale na
ile powinniśmy przejmować się takimi wahaniami?
Monika Czapska : Zacznę od tego jak
powinniśmy traktować nieruchomość – jako
dobro konsumpcyjne czy nieruchomość.
Część osób na pewno kupi mieszkanie bo
potrzebuje dach nad głową, muszą po prostu
gdzieś mieszkać, i oni na pewno potraktują
to jako dobro konsumpcyjne – i oni inaczej
będą podchodzili do hossy i bessy. Natomiast
druga część osób będzie kupowała mieszkanie mając już jedno, jako inwestycję. I oni
będą się przejmować wahaniami bo będą
kupować specjalnie żeby na tym zarobić.
H.G. : Ale z drugiej strony, nawet jeśli
chcemy w mieszkaniu zamieszczać, nasz
dom jest inwestycją na 20, 30 lat. I wtedy, jeśli będziemy bacznie obserwować sytuację
na rynku nieruchomości, jesteśmy w stanie
na tym sporo zaoszczędzić, tak?
Łukasz Kozłowski :Tylko teoretycznie,
bo oszczędność jest pozorna. Tak samo jak
to, że mieszkanie będzie inwestycją podczas
naszego zamieszkania w nim – ponieważ
ponosimy koszty utrzymania, okresowe remonty, naprawy, itd. Istotne jest, że kiedy kupujemy mieszkanie dla siebie – kupujmy
przede wszystkim mieszkanie które nam się
podoba. Ale w podświadomości miejmy na
uwadze fakt, że być może za parę lat będziemy chcieli się przenieść i zmuszeni będziemy je sprzedać. Wtedy im lepiej
zainwestujemy teraz, im atrakcyjniejszą nieruchomość wybierzemy, tym w przyszłości
może się okazać korzystniejszy.
M.C : Warto zwrócić uwagę na to, że ten
rynek jest specyficzny. I to wcale nie jest takie proste kupić w dołku, sprzedać w górce.
Ten rynek nie jest tak płynny jak rynek papierów wartościowych, sprzedaż mieszkania
w zależności od tego jak to robimy, jaką cenę
ustalimy, może trwać parę miesięcy a nawet
w latach. Także, to nie jest takie proste wy22
czuć ten rynek.
H.G : Słyszymy często doniesienia, że
„ceny nieruchomości idą w górę”, albo „dołują”. Na ile wahania rynkowe są w stanie
zmienić bazową wartość nieruchomości?
Może dojść do sytuacji w której ceny nieruchomości naszej wzrosną dwukrotnie?
Ł.K : Nie, o ile drugi raz nie wejdziemy
do Unii Europejskiej. Ostatnio obserwowany
dwukrotny wzrost cen nieruchomości wynikał głównie ze zmian w sposobie finansowania ich zakupu oraz otwarcie rynku.
H.G : To się raczej nie powtórzy, ale dalej
rynek nieruchomości charakteryzują duże
wahania cen, prawda?
M.C : No własnie nie do końca. Wbrew
pozorom te ceny są stabilne, i one jeśli się
zmieniają, to trendy które na tym rynku panują są bardziej długoterminowe. Jeżeli ceny
spadają, to spadają dłużej niż ceny na giełdzie – na giełdach spadają jeden dwa dni, a
nieruchomościach te trendy są dłuższe.
H.G : A dlaczego ceny nieruchomości się
tak zmieniają rok do roku?
Ł.K : Duży wpływ na to ma sytuacja gospodarcza. Takie decyzje, dotyczące zakupu
nieruchomości, najłatwiej podejmuje się nam
podczas dobrej sytuacji gospodarczej. Wtedy
mamy stabilniejszą sytuację, wyższe dochody, mniej obawiamy się o przyszłość i jesteśmy skłonni podejmować tak strategiczne
decyzje. Wraz z sytuacją gospodarczą idzie
polityka kredytowa banków . Banki to są takie instytucje które kształtują swoje decyzje
nie tak, jak wydawałoby nam się, że powinny, czyli długoterminowo, ale krótkoterminowo. Czyli kiedy mamy lepszą sytuację
gospodarczą, banki są w stanie oferować
lepsze warunki kredytowe.
M.C : Tym bardziej, że mają wyższe zabezpiecznie.
Ł.K : Dokładnie, wtedy nominalnie zabezpieczenie kredytu w ich systemach wygląda na wyższe.
H.G : To chyba trochę paradoksalne, my
powinniśmy raczej inwestować - a banki powinny udzielać kredytów – kiedy mamy
kryzys i niższe ceny na rynkach nieruchomości. Wtedy nieruchomości tylko zyskują
na wartości i są lepszym zabezpieczeniem,
niż kiedy są w górze. Ostatnio mieliśmy taką
sytuację, że domy zakupione w hossie tak
straciły na wartości, że teraz ich cena nie pokrywa nawet kosztów kredytu.
Ł.K : Tak, tylko, że banki wcale nie zachowują się racjonalnie. Według konserwatywnej polityki finansowania banki powinny
kredytować do 70% wartości nieruchomości.
Widzieliśmy niecałe 4 lata temu, że banki
dawały nie dość, że kredyt walutowy – który
jest obarczony ryzykiem kursowym – to
kredyty na ponad 100%. Czyli można było
zaciągnąć kredyt, który wystarczył na zakup
nieruchomości i jeszcze na jej remont.
M.C : Ale to się teraz będzie zmieniać,
ponieważ weszła w życie rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego, które zmienia
sposoby liczenia zdolności kredytowej właśnie w przypadku kredytów walutowych.
Raz, że mamy do wyliczeń krótszy okres, to
wyliczamy zdolność kredytową, co jest bardzo dobrym pomysłem, w złotówkach.
H.G : A czy obecnie dzieje się coś w
branży budowniczej , co wpłynie na rynek
nieruchomości?
Ł.K : Zbliżające się EURO 2012 to szereg sporych inwestycji – nie tylko w drogi,
lotniska czy stadiony, ale chociażby hotelarskie - powoduje absorpcję materiałów, pracy
ekip budowalnych.
H.G : To wszystko ma przełożenie na
ceny naszych mieszkań?
Ł.K : Ma przełożenie, bo deweloper może mieć problemy ze znalezieniem ekipy budowlanej na odpowiednich warunkach.
H.G : Nie robi ekipie budowlanej żadnej
różnicy czy robi stadion czy mieszkanie?
Ł.K : Konstrukcyjnie nie jest ekspertem
od budownictwa, ale wiem , że stan surowy
budynku mieszkalnego według obecnych
technologii jest zbliżony. Więc ekipa, pracująca przy budowie stadionu, wiaduktu czy
mieszkania, ich praca polega na tym samym.
M.C : A inwestycje w hotelarstwo korzystają z dokładnie takich samym materiałów jak materiały do mieszkań. Co oznacza,
że jeśli podaż materiałów na rynku jest mniej
więcej stała, to wszystkie inwestycje powodują wzrost cen kosztów dla dewelopera , a
w efekcie dla nas.
H.G : Czyli EURO podbija nam ceny
mieszkań.
M.C : Ale później będzie śmiesznie.
H.G : Bo będzie spadek?
M.C :Raczej tak. Będzie śmiesznie, dlatego, że jak się skończy EURO nagle się
okaże, popyt na materiały i ekipy będzie o
wiele mniejszy i będzie o wiele wiele taniej.
GRA WARTA ŚWIECZKI
Agnieszka Sowińska | Finance News | [email protected]
Na co Polacy przeznaczyli w ubiegłym roku 692 mln ciężko zarobionych złotych? Akcje? Obligacje?
Ależ skąd! Chodzi o oczywiście o gry
komputerowe. Jest to o 172 mln zł
więcej niż w roku poprzednim. A
przyszłość rysuję się nawet lepiej.
1,87 mln sztuk, jak podaje Adam Kiciński,
prezes CD PROJEKT RED, zwycięzca
polskiej edycji konkursu Przedsiębiorca
Roku organizowanego przez Ernst &
Young. Z nowszych produkcji warto
wspomnieć o „Dead Island” stworzonej
przez wrocławski Techland. Ciekawostką
jest fakt, że trailer do gry zdobył Złotego
Lwa na Międzynarodowym Festiwalu Reklamy w Cannes. Deep Silver, wydawca
„Dead Island” poinformował, że do końca
2011r sprzedano ponad 3 mln egzemplarzy
gry.
Co cieszy w tym wszystkim najbardziej, poza samym graniem, to fakt, że Polacy nie tylko kupują ale też produkują. I
to na skalę światową. Największe polskie
studia mogą sobie pozwolić na wydatek
rzędu 40 mln zł na pojedynczy tytuł, jeszcze kilka lat temu takie kwoty były dla Popiersie Geralta z Rivii w Białym
Domu?
polskich producentów nieosiągalne.. Do
międzynarodowych gigantów wciąż nam
O tym, że polskie gry komputerowe
jednak bardzo daleko – EA planuje wydać
100 mln dolarów na samą kampanię rekla- stanowią nasze dobro narodowe wie nawet
mową gry Battlefield 3 (wszystko po to premier Tusk, który na zakończenie wizyty Baracka Obamy w Polsce, podarował
aby tylko wyprzedzić Call ofDuty).
prezydentowi m.in. kolekcjonerską edycję
„Wiedźmina 2”. Niektórzy twierdzą
„Bólobójca” i „ Zaklinač”
wręcz, że jest to najlepszy polski wytwór
A wszystko zaczęło się od tytułu „Pa- od czasu wymyślenia pierogów. Na stroinkiller”. Jest to gra typu FPS (first-person nie internetowej Ministerstwa Gospodarshooter), w której bohater, niegdyś czło- ki, można przeczytać z kolei, że „branża
wiek, musi powstrzymać piekielne hordy IT, a zwłaszcza gry komputerowe mogą
Lucyfera, została ona ciepło i entuzja- stać się najważniejszą polską specjalnością
stycznie przyjęta również za granicą. W i naszym najlepszym towarem eksportokońcu każdy powód jest dobry, żeby tro- wym” – powiedział wicepremier, minister
chę postrzelać. Dzieło warszawskiej firmy gospodarki Waldemar Pawlak podczas
People Can Fly wg informacji prasowych spotkania z twórcami gier „Wiedźmin”
sprzedało się w 300 tys. egzemplarzy. W oraz „The book of Elm”. Są to wyraźne
2010r City Interactive sprzedało ponad pół dowody na to, że gry komputerowe przemiliona sztuk „Sniper: Ghost Warrior”, z stały być jedynie rozrywką godną gimnaczego 200 tys. trafiło w ręce Brytyjczy- zjalistów a stały się istotną częścią
ków. Premiera drugiej części na platformy współczesnej gospodarki.
Play Station, Xbox oraz PC nastąpi w
Teraz Polska!
drugim kwartale tego roku. Wcześniej, bo
jesienią 2007 roku do sklepów trafił
Skąd się wziął cały ten sukces? Siłę
„Wiedźmin” (i tutaj Czesi nie zawiedli,
gdyż ich tłumaczenie tytułu to „Zakli- stanowi tutaj bez wątpienia kapitał ludzki.
nač”). W ciągu trzech dni od premiery Polacy cechują się świeżym spojrzeniem
znalazł on 35 tys. nabywców, ustanawiając na produkcję gier oraz mają ciekawe potym samym rekord otwarcia w naszym mysły na nowe tytuły, które nie stanowią
kraju. Do końca maja 2011 roku sprzedano jedynie kopii zagranicznych hitów. Nie
bez znaczenia jest również fakt, że polskie
uczelnie dostarczają świetnie wykształconych grafików i informatyków, posiadających wiedzę i umiejętności na
najwyższym, światowym poziomie. Dodatkowym czynnikiem warunkującym
sukces branży jest przychylność inwestorów. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy
dopatrywać się w ciągłym wzroście sprzedaży oraz w fakcie, że mechanizmy sterujące rynkiem gier są stosunkowo łatwe do
zrozumienia, w szczególności dla graczy.
Teraz Polska?
Jednak istnieje również kilka czynników, które stanowią istotne zagrożenia dla
rozwoju branży w Polsce. Na pierwszym
miejscu, ponownie, kapitał ludzki. Zachodnie koncerny ze swymi zachodnimi
budżetami i płacami, są bardzo kuszącym
miejscem pracy dla Polaków. Może to w
przyszłości spowodować tak znaczący odpływ specjalistów, że najzwyczajniej nie
będzie komu tworzyć u nas. Również ilość
polskich tytułów jest zbyt mała aby nasz
kraj był jednoznacznie kojarzony z produkcją gier video. Pomoc prezydenta
Obamy może być tutaj bardzo cenna. Budżet polskich producentów również jest
mikroskopijny w porównaniu do zagranicznych konkurentów, co w połączeniu ze
stale rosnącymi kosztami produkcji znacząco zwiększa ryzyko porażki.
Klucz do sukcesu
Kilka głównych czynników decyduje o
tym, czy dany tytuł okaże się przebojem,
czy też nie. Przede wszystkim liczy się
pomysł. Bardzo dobrze, jeśli gra wyróżnia
się na tle konkurencji. Może to być osiągnięte poprzez poziom graficzny, czy tez
nietypowy scenariusz, jak to miało miejsce
w np. przypadku gry Need for Speed: The
Run, gdzie do gry wyścigowej wstawione
zostały sceny, w których gracz wychodzi z
23
samochodu.. Oprócz jakości, ważną rolę
odgrywa, jak w niemal każdym biznesie
skuteczny PR i dobra dystrybucja. Rzecz
niemal nieosiągalna bez dużego nakładu
środków finansowych. Wyjściem z sytuacji może być tutaj specjalizacja. Konsekwentne stawianie na jeden gatunek
przełoży się ostatecznie na wspomnianą
wyżej jakość. Według Marka Tymińskiego, prezesa City Interactive, najważniejszą
rzeczą jest jednak wyczucie rynku. Tak po
prostu…
Wściekłymi ptakami przyszłość
stoi
mln złotych. A wszystko za sprawą dodatkowych usług i wirtualnych przedmiotów,
które gracze mogą dokupywać za niewielCiekawym zjawiskiem, łatwym do za- kie sumy.
obserwowania ostatnimi czasy jest wzrost
Jak ogłosili analitycy Pricewaterhopopularności gier typu casual. Są to proste
gry, w które można grać na urządzeniach useCoopers, w 2012r światowy rynek gier
przenośnych, w autobusie, tramwaju, czy urośnie o ok. 10% i wart będzie niemal 64
też na wykładzie (czego redakcja stanow- mld dolarów. Jest to największy procentoczo nie popiera). Szybko rozwija się rów- wo wzrost spośród wszystkich kategorii
nież rynek gier Freemium . Z założenia przemysłu rozrywkowego. Jest to również
darmowych gier internetowych. Jak na dobry powód aby zupełnie poważnie zainbezpłatną usługę przystało zapowiadana teresować się tym sektorem gospodarki.
wartość tego segmentu na rok 2012 to 250
Brzmi niepozornie, wręcz łagodnie i delikatnie. Niepozorna i niedoceniania. Ale świat odetchnąłby z ulgą, gdyby miała siłę
trzęsienia ziemi, nie zaś ostatniego kryzysu. Jest doskonale widoczna, ale zaskakuje za każdym razem. Okazuje się, że w
dzisiejszych czasach to nie wojny, głód ani epidemie powodują, że nasz świat drży w posadach, stolice płoną a rządy
upadają. Sprawia to ona...
Kuba Wozowczyk | Finance News
Bańka
Pierwsza w zarejestrowanej historii bańka
spekulacyjna wywindowała do niebotycznychceny tulipanów w XVII-wiecznej Holandii. W coraz zamożniejszych, od niedawna
niepodległych Niderlandach tulipany stały się
symbolem luksusu. Tymi najbardziej pożądanymi były kwiaty zaatakowane przez wirus,
który powodował niespotykany kolor i kształt
płatków. Wirus nie przenosił się łatwo, więc
zainfekowane cebulki były rzadkością, osiągającą bardzo wysokie ceny. Cebulki wydawały na świat parę kwiatów, po czym
umierały.
Rosnące ceny tulipanów i możliwość
błyskawicznego wzbogacenia się - jeśli w
plantacji pojawił się wirus - przyciągnęła spekulantów. W 1623 roku jedna cebulka osiągała cenę 1000 guldenów , i już wtedy była to
cena wysoka. W 1635 było to już 2500, a
najdroższa , SemperAugustus , została sprzedana za 6000 guldenów - cena równa wartości 6 hektarom ziemi. Spekulacyjny charakter
handlu uwydatniał bardzo długi czas wyho-
dowania jednej cebulki - 7-12 lat oraz ryzyko
w postaci chorób kwiatów. Dlatego nie trzeba było długo czekać, a handlarze zaczęli kupować i sprzedawać cebulki jeszcze rosnące
oraz dopiero mające być posiane. Kontrakty
futures w historycznym kształcie.
Szczyt bańki przypadł na zimę 1636, kiedy cebulki kwiatów zmieniały właścicieli nawet 10 razy dziennie. Pękła błyskawicznie,
kiedy na jednej aukcji kwiatowej w mieście
Harleem nie pojawili się kupcy. Ceny po raz
pierwszy spadły, i wkrótce inwestorzy paWniosek jest prosty : przy podejmowaniu
nicznie wyprzedawali swoje cebulki, osiąga- decyzji, której wynik zależy od decyzji injąc w wielu przypadkach jedynie 1% nych graczy staramy się pomyśleć co oni powartości kupna.
myślą. A nawet pomyśleć, co oni pomyślą co
inni pomyślą. W świetle tego nie dziwi, że
W XXI wieku czytamy to jak ciekawost- kiedy ceny rosną - nawet irracjonalnie - inkę historyczną, być może w duchu dziwiąc westorzy kupują. Myślą, że są sprytniejsi od
się, jak holenderscy kupcy mogli być aż tak innych, pospekulują na wartości, zarobią i w
nierozsądni. Ale wystarczy zamienić „tulipa- odpowiednim momencie się wycofają - zony” na „złoto”, „nieruchomości” lub „akcje” i stawiając straty mniej sprytnym. W nomenmamy krótką historię każdego krachu ostat- klaturze naukowej nazywa się to teorią
nich 150 lat. Nie wspominając o tym, że żą- większego głupca. Możliwe, że cała giełda
dza zysku wywoływała bańki przy handlu tak doskonale wie co się święci, ale nie daje po
specyficznym jak obrót rodem i uranem, ry- sobie poznać.
żem, lamami i strusiami.
Doskonałym przykładem są również syCo powoduje irracjonalny wzrost cen to- tuacje, który nigdy nie powinny spowodować
warów znacznie ponad ich realną wartość? zmiany wartości akcji. Kiedy spamerzy wyDlaczego choć często jesteśmy świadomi po- syłają miliony maili z „cynkiem”, że według
wstawania bańki, czytamy o tym w gazetach ich tajnych informacji dana spółka zyska na
- nie następuje korekta, lecz ceny rosną jesz- wartości, nie da się do tego podejść poważcze bardziej? Ekonomicznie nie ma na to ra- nie. Lecz są inwestorzy, którzy pomyślą, że
cjonalnej odpowiedzi, a odpowiedź siedzi w ktoś pomyśli, że kurs wzrośnie. I kupują aknaszych głowach.
cje. A one naprawdę wzrastają, bo wśród milionów adresatów znajdzie się wielu, którzy
Irracjonalna racjonalność
postanowią być tak sprytni. To samospełniająca się przepowiednia.
Dr. Ben Hayden z Uniwersytetu w Rochester przeprowadził eksperyment będący
Efekt zwielakratnia system rezerw częwariacją słynnego „konkursu piękności” Joh- ściowych. Na rynku pojawia się wiele pienięna Maynarda Keynesa . Poprosił znajomych, dzy, ale mało jest celów inwestycyjnych.
by podali pewną liczbę od 0 do 100, przy Popyt większy niż podaż zwiększa wartość
czym zwycięży osoba, której uda się podać papierów wartościowych - wszystkich, bez
liczbę będącą najbliżej 2/3 średniej wszyst- względu na ryzyko czy zwrot. Co więcej, gdy
kich liczb. Gdyby wszyscy uczestnicy byli stopy procentowe są niskie, inwestorzy mają
doskonale racjonalni, solidarnie podaliby tendencję do pożyczania pieniędzy w banliczbę 0. Ale nietrudno zgadnąć, że w rzeczy- kach i reinwestowania ich.
wistym świecie to się nigdy nie zdarzy.
Typowy uczestnik pomyślał :
„skoro zakres to od 1 do 100, najprawdopodobniej średnia będzie
oscylować wokół 50. A wtedy 2/3 będzie wynosić około 33. Ale zaraz!
Przecież wszyscy pomyślą tak jak ja, i
podadzą 33! Powinienem podać 14,8.
Ale zaraz! Przecież oni też mogą podać tą liczbę” Tym samym im bardziej
stara wejść się w umysł innych graczy,
przewidzieć ich kolejne ruchy, tym
bardziej obniża się podana liczba. I jak
nakazuje logika teorii gier Johna Nasha, liczba powinna osiągnąć zero. Ale
większość graczy kończyła na dwóchtrzech zapętleniach tego sposobu myślenia. Ostatecznie , zwycięzca podał
wynik 20,5 . Prawdziwy wynik to
19,8.
Inną przyczyną powstawania baniek spekulacyjnych jest nadmierne zaufanie, jakie
pokładamy w autorytetach. A raczej tego, kogo uważamy za autorytet. Wystarczy, że ktoś
przebierze się w reklamie w fartuch i już
uważamy go za specjalistę od leczenia - tak
samo jest z finansami. Nie weryfikujemy sami informacji, które podają nam pośrednicy,
doradcy czy znajomi. Ufamy instytucjom finansowym, które oferują nam cudowne plany inwestycyjne. Kupujemy produkty nie od
banków, które weryfikujemy pod kątem rezerw, tylko od tych które ubiorą swoich konsultantów elegantsze stroje i na wyższe etosy
pracy się powołują.
Konsekwencje narastania bańki są początkowo korzystne : zwiększony popyt,
większe ceny, a na papierze wszyscy inwestorzy zarabiają. Kiedy pęka - a jeszcze nie
zdążyła się bańka, która ostatecznie nie pękła
- branże nią dotknięte czeka nieuchronny
gwałtowny spadek obrotów, recesja i konsolidacja. Po bańkach bardzo często następują
kryzysy, ponieważ wraz z akcjami jednej
branży pogrąża się cała giełda. A im bardziej
spada giełda , tym bardziej ludzie wyprzedają
, a ona wtedy tym bardziej spada. Choć najlepszy w tym momencie byłby spokój (a nawet zwiększone kupowanie w dołku),
inwestorzy są irracjonalni.
Ale jeśli tylko będzie w stanie dostrzec to,
czego inni nie chcą, na kryzysie można sporo
zarobić.
PRZEJĘCIA
NA
ZACHODZIE
WYWIAD Z
RYSZARDEM PETRU,
PRZEWODNICZĄCYM TOWARZYSTWA EKONOMISTÓW
POLSKICH I PARTNEREM PWC
Ostatni kryzys finansowy był dosyć łagodny na polskich firm, w przeciwieństwie
do ich konkurentów z zachodu. Jesteśmy o
wiele lepszej sytuacji finansowej, a ceny w
recesji idą w dół, co tworzy dobrą okazję
do przejęć. Czy można powiedzieć, że
ostatni kryzys był dla nas szansą którą
przegapiliśmy?
Nie wydaje mi się, ponieważ w Europie
mamy drugą fazę kryzysu i spowolnienie w
strefie euro. We Włoszech recesja, w Hiszpani recesja …czyli cała masa firm jest tam w
naprawdę trudnej sytuacji. Natomiast Polskie
firmy nie są doświadczone w kupowaniu
firm za granicą i to jest bez wątpienia dobry
moment żeby to rozważać. Nie zakładam, żeby była wielka skala tego typu przejęć, nie
mniej jednak w Niemczech – w szczególności w Niemczech wschodnich – we Francji,
we Włoszech można kupować firmy tylko
po to żeby rozszerzać swoje rynki produkcji.
Jeżeli ktoś produkuje coś w Polsce, daje to
możliwość wyjścia, często niestety pod innym brand’em niż Polski, na lepsze rynki.
Czyli nie można powiedzieć, że Polskie
firmy nie skorzystały na tym?
Nie, wydaje mi się, że jesteśmy w trakcie
tego procesu. Pamiętajmy, że polskie firmy są
młode, też mają prawo się obawiać i zakładam, że są one ostrożne. Wie Pan, wolę nawet, żeby były ostrożnie niż
hurraoptymistycznie kupowały coś, co jest
mało warte.
26
Jak w przypadku rafinerii Tutaj też pojawia się kwestia pomocy pańMożejki i Orlenu?
stwa w przejęciach zagranicznych. Jest
wiele głosów, że służby dyplomatyczne nie
Możejki to zakup przez firmę pomagają Polskim przedsiębiorstwom w
która ma udział Skarbu Państwa, takich transakcjach za granicą. Co w Eudlatego to nie są decyzje podejmo- ropie zachodniej jest standardem.
wane wyłącznie biznesowo. PKO
BP kupowało też bank na Ukrainie
Nie ma, rzeczywiście. Dlatego też , że nie
jednak pod wpływem czynników mamy doświadczeń, nie umiemy tego robić
politycznych. Mówię o polskich fir- za granicą. Mogę tylko powiedzieć, że włamach prywatnych, bo te tylko po- śnie prowadzę projekt w ramach firmy PwC,
dejmują decyzje w oparciu o która zajmuje się promowaniem polskich inracjonalne kryteria.
westycji za granicą. I to rzeczywiście są
głownie inicjatywy oddolne. Pierwszy taki
Teraz pojawia się wiele przejęć pomysł był we Wrocławiu, Agencja Rozwoju
polskich firm za granicą, mamy Aglomeracji Wrocławskiej rozpoczęła proKGHM, który przejął Quadre FNX, Ro- jekt który nazywa się Polscy Czempioni, poman Karkosik dokonuje zagranicą prze- magający inwestować za granicą. Natomiast
jęć w branży automotive.
to są pierwsze kroki, my nigdy tego nie robiliśmy a polskie przedstawicielstwa handlowe
Ja bym oddzielił firmy państwowe, któ- w ogóle nie potrafią tego typu biznesu prorych nie chciałbym komentować od firm pry- wadzić.
watnych, które mnie interesują. To jest
zwykle część środków własnych ale też kreW takim razie możemy powiedzieć, że
dyt – bo nikt nie jest w stanie finansować du- sprawy zmieniają się na lepsze ?
żej inwestycji wyłącznie środkami własnymi.
To byłoby wręcz nierozsądne. Różne są przyWydaje mi się, że następuje duża zmiana
kłady, natomiast miejmy świadomość, że w mentalności, w działaniu, natomiast skala
skala tego nie jest duża, ale po raz pierwszy to jest w dalszym ciągu mała. I to dotyczy firm
się dzieje w jakichś przyzwoitych rozmia- średnich, a nie tych największych, a szczerach.
gólnie, że te największe to w dalszym ciągu
firmy półpaństwowe.
Pojawiają się jeszcze planyAsseco…
Czy istnieją obecnie przeszkody które
Moim zdaniem to wszystko ma miejsce. powstrzymywałyby polskie firmy przed
To jest kwestia tylko tempa, nie wszyscy ro- ekspansją na rynki globalne?
bią to głośno, z fanfarami, jak robią to firmy
państwowe. Te przedsięwzięcia są na znaczW dalszym ciągu polski brand jest źle
nie mniejszą skalę, ale przez to są o wiele postrzegany na zachodzie Europy, ponadto
bardziej przemyślane i rozsądne.
nasza sytuacja kapitałowa nie jest taka silna.
Ale to wydaje mi się, w perspektywie pięciu,
Co jest nie tak z firmami państwowymi ? siedmiu, dziesięciu lat to się zmieni. Kupowanie firm zagranicznych, wchodzenie na
Jeżeli chodzi o firmy ze współwłasnością tamte rynki i poprzez polskie firmy prywatne
skarbu państwa nie za każdym razem jestem będziemy zmieniać wizerunek naszego kraju.
pewien czy te decyzje są wyłącznie podykto- Nie poprzez reklamówki EURO 2012, chowane analizą biznesową, czy jest to oczeki- ciaż są one sympatyczne. Jeżeli nam się uda
wanie polityków żeby pokazać, że w ciągu 10 lat wypromować 2-3 polskie
ekspandujemy. Każdy case trzeba by od- brandy na zasadzie dobrej jakości produktów,
dzielnie oceniać.
to proszę mi wierzyć, to będzie skuteczniejszy sposób na zmianę wizerunku polski niż
jakiekolwiek inne działania państwowe.

Podobne dokumenty