NG 24 - Związek Polaków na Litwie

Transkrypt

NG 24 - Związek Polaków na Litwie
TYGODNIK ZWIĄZKU POLAKÓW NA LITWIE
ISSN 1392-2513
16 - 22 CZERWCA 2016 R., NR 24(1217)
WWW.ZPL.LT
fot. www.vrsa.lt
Mejszagoła
– święto miasteczka
ŚWIĘTO MIASTECZKA ZEBRAŁO TŁUMY UCZESTNIKÓW
W ubiegłą niedzielę po raz czwarty Mejszagoła uroczyście obchodziła święto miasteczka. Tego roku tradycyjnie
witała też w tym dniu uczestników pielgrzymki śladami pamięci księdza prałata Józefa Obrembskiego, której
droga prowadzila z Turgiel do Mejszagoły pod hasłem „Miłosierdzie nie zna granic”. Uroczysta Msza św. w
kościele pw. Wniebowzięcia NMP była zarówno zwieńczeniem drogi pielgrzymów jak i oddania hołdu pamięci
księdza Józefa Obrembskiego, który przed 5 laty odszedł do Pana. Wspólna modlitwa stała się też inauguracją
święta miasteczka. Jego głównym akcentem stało się otwarcie – po gruntownej renowacji, dworu Houwalta –
Centrum Rzemiosła Tradycyjnego, które jest filią Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny w Niemenczynie.
Obok Centrum, w którym można zgłębiać tajniki rzeźbiarstwa, garncarstwa, wicia palm, wyrabiania mydła
we dworze znajduje się biblioteka, dom kultury, siedziby zespołów artystycznych oraz wspólnoty mieszkańców
miasteczka. Uroczystości z okazji święta zgromadziły wielu gości, którzy mogli obejrzeć wspaniały koncert.
Złożyły się na niego występy zespołów miejscowych oraz „Perły” i „Black Biceps” z Niemenczyna, zaś jego
gwiazdą była wokalistka jazzowa Anna Jurksztowicz wraz z mężem, znanym kompozytorem Krzesimirem
Dębskim. Wesoła zabawa, doskonały nastrój towarzyszyły zebranym w ciągu całego dnia.
OD TAKIEJ HOJNOŚCI
KRĘCI SIĘ GŁOWA
O tym, że Litwa boryka się z niżem
demograficznym, że ubywa nam obywateli, kiedy ich rzesze masowo wyjeżdżają w poszukiwaniu „lepszego
życia” mówi się od dawna. Politycy
i pani prezydent głowią się nad tym,
jakby tu zaradzić wyludnieniu i zachęcić obywateli do posiadania dzieci. I
co? Ano nic. Bo o ile na słowach ta
troska bardzo pięknie się prezentuje,
to z czynami jest o wiele gorzej. Po
tym, jak Polska rozpoczęła realizację
projektu wypłat kwoty 500 złotych na
każde dziecko, politycy na Litwie poczuli się bardzo nieswojo. Między innymi frakcja AWPL- ZChR wystąpiła z
propozycją, by kwota wypłat na dziecko na Litwie sięgała 125 euro (ostatnio zaś przedstawiła pakiet prorodzinnych propozycji). Rządz sformowany
przez koalicję na fali zbliżających się
wyborów postanowił zrobić jakiś krok
w kierunku wsparcia rodziny, ale jak
to już tradycyjnie na Litwie się dzieje,
przybrał on postać wręcz karykaturalną. Zaproponowano na każde dziec-
ko na Litwie – niezależnie od dochodów rodziny (przypomnieć warto, że
obecnie dodatek na dziecko przysługuje tym rodzicom, których dochody
na jednego członka rodziny nie przewyższają 153 euro) od 1 stycznia 2017
roku płacić od… 15 do 28 euro (28
ma przysługiwać dziecku do drugiego roku życia). Cóż, taki iście pański
gest może rzeczywiście przyprawić o
zawrót głowy. Ale nie z radości, tylko
od myślenia, na co tę „oszałamiającą”
kwotę wykorzystać: zrobić minimalne
zakupy na jeden dzień, kupić dziecku
książeczkę, czy zafundować całej rodzinie lody. Owszem, nawet 15 euro
w portmonetce się przyda, ale żeby
z tego robić takie larum, chwalić się,
iż za przykładem sąsiadów zaczynamy wspierać dodatkowo rodziny, by
zechciały decydować się na kolejne
pociechy, to już raczej wielka przesada, wręcz cynizm. Troskliwa minister
pracy i opieki socjalnej przed kamerami potwierdziła, że zgadza się, iż
nie jest to wielka kwota, ale pomimo
to jest dumna, że po raz pierwszy od
2008 roku, właśnie obecna rządząca
koalicja zdecydowała się na zainicjowanie takiego kroku. Będzie on państwo kosztował 8 mln 200 tys. euro.
Prawda, należy dodać, że i ten mizerny dodatek w postaci 15 euro nie jest
jeszcze pewny, bo będzie musiał z tym
się zgodzić nowy Sejm i zechcieć realizować nowy rząd. Więc i to ubogie
wsparcie jest widłami na wodzie pisane. Jednak hasło: wspieramy każde
dziecko od urodzenia do 18 lat poszło
w świat. Akurat na starcie kampanii
wyborczej. O to przecież w zasadzie
chodziło, prawda?
2
16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt
Chlubny jubileusz Polonistyki
?
Dziś jest pani kierownikiem Centrum, chociaż jest
najmłodsza wiekowo…
To sprawa rotacji. Tradycyjnie, rzec można, po kolei ktoś z
naszej ósemki bierze ster polonistyki w swoje ręce. Teraz jest
moja kolej.
fot. Marian Paluszkiewicz
?
SZANOWNE GRONO WYKŁADOWCÓW
Centrum Języka Polskiego,
Kultury i Dydaktyki – działające przy wydziale filologicznym
Litewskiego Uniwersytetu
Edukologicznego jest spadkobiercą wileńskiej, popularnie
zwanej, polonistyki, która zaistniała jako Wydział Polonistyki w nowo powstałym (w
roku 1961) Wileńskim Państwowym Instytucie Pedagogicznym. Kolejno była oficjalnie nazywana Katedrą Filologii
Polskiej, do której po pewnym
czasie dodano jeszcze Dydaktykę. Ale zgodnie z przysłowiem: „jak zwał, tak zwał”,
od lat 55 nie zmienia swego,
górnolotnie mówiąc, posłannictwa: kształci specjalistów
od języka polskiego i literatury. Do jakiej byśmy szkoły na
Wileńszczyźnie nie zawitali,
możemy być pewni – spotkamy
w niej absolwentów Polonistyki. Zresztą nie tylko szkoły, ale
praktycznie każdej placówki
polskiej istniejącej na Litwie.
Jest to piękny dorobek. Niestety, chociaż podczas jubileuszu
niezbyt są pożądane minorowe nuty, wypada też mówić
o tym, że dziś Centrum dzięki heroicznej pracy ośmiorga
wykładowców (pracujących na
2 (słownie: dwóch) etatach)
przychodzącej w jego progi młodzieży stara się dać nie
tylko niezbędną wiedzę z języka i literatury ojczystej, ale też
zaszczepić miłość do dyscypliny, zwanej językiem ojczystym.
Jak ten proces wygląda, rozmawiamy z kierownik Centrum,
dr Henryką Sokołowską.
?
Jest pani najmłodszą wiekiem pracowniczką Centrum i jego kierownikiem. Ta
droga, która przywiodła panią na to stanowisko wydaje się być logiczną końcówką
pani działalności, że tak powiem, na niwie polonistycznej od najmłodszych lat.
Owszem, jeżeli uznać za takowe moje zamiłowanie do języka ojczystego, które tak na
dobre rozpoczęło się w klasie
piątej, dziś zwanej legendarną
„Piątką” Szkole Średniej nr 5 –
obecnie im. Joachima Lelewela
na Antokolu. Zawdzięczam te
fascynacje swojej polonistce,
pani Irenie Mackiewicz. Potrafiła nie tylko nauczać języka
i wzbudzić zainteresowanie,
przyznajmy, naszą wspaniałą
literaturą, ale też nas, uczniów,
wciągnąć, w nazwijmy to, życie
polskie w ówczesnym Wilnie.
Chodziliśmy jako uczniowie
na Polonistykę, na wieczorki
mickiewiczowskie. Nawet braliśmy w nich aktywny udział –
coś tam deklamowaliśmy. Od
najmłodszych też klas trwała
moja przyjaźń z gazetą polską, wtedy jedyną – „Czerwonym Sztandarem” (dziś
„Kurier Wileński”), gdzie na
stronach przeznaczonych dla
dzieci i młodzieży zamieszczano moje artykuliki.
?
Ta dziennikarska pasja
skierowała panią na Polonistykę?
I tak, i nie. Nawet chciałam w pewnym momencie być
dziennikarką, ale zrozumia-
łam, że tak naprawdę fascynuje
mnie język, dokładniej – gramatyka. Może to wynikało też
z tego, że nie tylko z polskiego byłam tzw. dobra w szkole.
Matematyka, dzięki wymagającej pani Zdzisławie Buszo wcale nie była mi obca. A matematyczna logika w gramatyce
bardzo się przydaje. A i sama
matematyka do dziś nie jest dla
mnie nieznaną wyspą, jak często się zdarza filologom.
?
Można rzec, że miała pani
wielkie szczęście: zarówno
w „Piątce”, jak i na Polonistyce, trafiła pani na okres,
kiedy pracujący tu nauczyciele i wykładowcy mieli swój
„złoty wiek”.
Chyba tak. Bo z „Piątki”
nie sposób nie przypomnieć
pana Zbigniewa Rymarczyka
(fizyka), czy też pani Heleny
Grigalionienė (biologa). Tak,
miałam bardzo dobre wzorce pracy nauczycielskiej. A
studia, które rozpoczęłam w
1984 roku pozwoliły mi poznać świetnych wykładowców,
na czele z panem dziekanem
Włodzimierzem Czeczotem,
którzy nas potrafili przygotować jako swoją zamianę. Ta
zmiana pokoleń przebiegała na
Polonistyce stopniowo, mieliśmy czas na bycie czeladnikami przy swoich profesorach i
to, śmiem twierdzić, było bardzo cennym doświadczeniem.
?
Ale dola szkolnego nauczyciela panią nie ominęła.
Tak, mam za sobą rok pracy jako nauczycielka w obecnym Gimnazjum im. A. Mickiewicza w Wilnie, w którym
„dorabiałam” jeszcze jako
studentka. Ze szkoły „wywabiła” mnie pani Maria Niedźwiecka, która zaproponowała
mi pracę na katedrze. Trochę
się wahałam, bo szkołę zdążyłam polubić też jako nauczycielka.
?
Obok zawodu, istnieje
pani wieloletnia pasja –
teatr. Polskie Studio Teatralne zaistniało dość dawno w
pani życiu.
Tak. Na drugim roku studiów, za radą pana Wojciecha
Piotrowicza – współpracowałam z nim w polskiej audycji
Radia Litewskiego jako korespondent (ta dziennikarska
pasja ciągle dawała o sobie
znać – uw. aut.) zawitałam do
Studia, no i jestem w nim… aż
trudno uwierzyć – 30 lat.
?
Właśnie tu poznała też
pani swego męża Czesława Sokołowskiego…
Teatr jest naszą wspólną
pasją. I tak jakoś naturalnie
wciągnął w swoją orbitę nasze
dzieci. Córka Marta – kończy
studia bakalarskie na ISM tego
roku – obok tańczenia w „Wilii” jest związana ze Studiem.
Tak samo syn – uczeń 8. klasy
Szkoły Średniej im. Wł. Syrokomli, obok harcerstwa i wielu
innych pasji (również tańczy
w „Wilii”) teatr uznaje jako
ważny.
No to porozmawiajmy o
tych ludziach, z którymi
tworzycie Centrum, no i,
oczywiście, studentach.
Cóż, chociaż mamy obecnie na czterech latach studiów
25 studentów, jednak żadnej
taryfy ulgowej nie ma. Bo doskonale przecież wiemy, czy
staję jako wykładowca przed
bardzo licznym audytorium,
czy kilkoma osobami, wiedzę
z zakresu swego przedmiotu
muszę przekazać jednakową.
Prawda, przy mniejszej liczbie
studentów praca staje się bardziej indywidualna, staramy
się obok rzeczy bazowych dać
też taką wiedzę, która naszej
młodzieży pomoże być, jak to
się modnie nazywa, bardziej
atrakcyjną na rynku pracy, a
i dokonać wyborów, które pozwolą odkryć, być może, swoje powołanie. Tak np. kolega
dr Józef Szostakowski wykładając historię Polski, literaturę staropolską, prowadzi kurs
edukacji regionalnej; dr Romuald Naruniec obok literatury romantyzmu – animację
kultury; dr Irena Masojć zgłębiając ze studentami zawiłości
gramatyki, rozwoju języków
słowiańskich, prowadzi język
polski na Litwie; pani Barbara
Dwilewicz – retorykę, a profesor Andrzej Baranow – polsko-litewskie związki literackie;
dr Halina Turkiewicz – literaturę współczesną – również
wileńską.
?
Pani działka to?
Gramatyka współczesnego języka polskiego, metodyka nauczania, lingwistyka
tekstu. Młodzież otrzymuje u
nas wiedzę z klasycznej polonistyki – językoznawstwa i literaturoznawstwa, pedagogiki
oraz dodatkowo np. z podstaw
przekładu i in.
?
Z powodu tak nielicznej
liczby studentów wykłady z przedmiotów nie kierunkowych odbywają się po
litewsku?
Tak, nasi studenci mają
wspólne wykłady z kolegami z
innych kierunków studiów. Z
jednej strony, owszem, mniej obcują w języku polskim, ale z drugiej – poznają terminologię litewską, piszą prace po litewsku,
więc kontakt z językiem państwowym, jego znajomość jest
na odpowiednim poziomie. By
„nadrobić” ten brak obcowania
16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt
?
fot. Marian Paluszkiewicz
A jak wygląda współpraca Centrum z polonistami-praktykami, bo z pewnością
istnieje, czego dowodem są
olimpiady języka polskiego
i literatury.
Oczywiście. Podczas olimpiad współpracujemy z kolegami z Uniwersytetu Wileńskiego. Obejmuje ta praca nie
tylko sprawdzenie prac, lecz
też konsultacje uczniów. Aktywnie współpracujemy ze
Stowarzyszeniem Polonistów.
Staramy się wyjść naprzeciw
potrzebom polonistów w zakresie opracowania nowych
programów, materiału metodycznego, prowadzimy warsztaty. Jesteśmy otwarci na każdą
formę współpracy.
?
KIEROWNIK CENTRUM – DR HENRYKA SOKOŁOWSKA
w swoim środowisku, organizujemy wspólne z młodzieżą wycieczki, które cieszą się wielką
popularnością wśród studentów.
Ostatnio byliśmy np. na Laudzie
i Żmudzi, no i było bardzo „fajnie” – określając ten wypad w
języku młodzieży.
?
Jeżeli chodzi o młodzież, to
jakie ma szanse na szerszy
kontakt z językiem polskim?
Od 1969 roku trwa nasza
współpraca z Uniwersytetem
Wrocławskim i jest wymiana
studentów – dwa tygodnie mogą
spędzić na zaprzyjaźnionej
uczelni. Także w ramach pro-
gramu Erasmus mogą udać się
na semestr studiów do dowolnej
uczelni. Współpracujemy bardzo owocnie z Uniwersytetem
Pedagogicznym w Krakowie,
uczelniami w Lublinie, Warszawie, z Uniwersytetem w Ostrawie, na którym pobyt cieszy się
u młodzieży wielkim wzięciem.
Dzień Żałoby i Nadziei
14 czerwca jest na Litwie
Dniem Żałoby i Nadziei – jako
hołd pamięci tych, którzy 14
czerwca 1941 roku na mocy
zbrodniczych decyzji sowieckich
okupantów zostali poddani zsyłce
na Syberię, do stepów Kazachstanu i innych zapomnianych przez
ludzi i Boga odległych miejsc w
byłym Związku Sowieckim. W
niezwykle ciężkich warunkach
musieli pracować przy wyrębie
lasu, w kopalniach, ginęli od pracy ponad siły i głodu, a wielu nawet nie dotarło do miejsc zesłania
– umierali podczas transportu w
bydlęcych wagonach. Dziś m. in.
jeden z nich – wymowny symbol
tragicznych wydarzeń – stoi na
peronie w Nowej Wilejce – na tej
stacji brała początek gehenna ludności Wileńszczyzny.
Tego roku mija 75. rocznica
masowych deportacji. Jak szacują
historycy, w dniach 14-18 czerwca 1941 roku z Litwy zesłano
około 20 tysięcy obywateli. Byli
to zarówno Litwini, jak też Polacy, Żydzi, ludzie innych narodowości, którzy „stanowili zagrożenie dla władzy sowieckiej” swoim
intelektem, patriotyzmem, zamożnością. Sowiecka przemoc
łączyła ich w jedną rodzinę zesłańców. Łączyła ich wspólna
niedola jak też wiara i nadzieja,
że powrócą do ojczystych stron.
Wrócili dalece nie wszyscy. Z
ogólnej liczby około 150 tys. zesłańców, których deportowano z
Litwy w latach 1941 i 1945-1953
(dane te nie są dokładne i szacuje się, że liczba ta mogła być
znacznie większa) i wśród których było niemal 50 proc. dzieci
i nastolatków w wieku do lat 16,
rodzinne strony ujrzała ich trzecia część. Polacy, którzy stanowili
znaczny odsetek zesłańców z ówczesnej Litwy, w większości na te
tereny już nie wracali – jechali
w ślad za Polską, na tzw. Ziemie
Odzyskane.
Wspominając nieszczęścia
ludzkie z tamtych okrutnych lat,
a także wspieranie się nawzajem
i solidarność, dziś szczególnie
boli pomijanie na Litwie milczeniem tego, że wśród zesłańców
z Litwy byli Polacy. Tego roku,
podczas upamiętniania 75. rocznicy masowych deportacji, w Sejmie Litwy, m. in., upomnieli się
o należną pamięć o zesłańcach-Żydach przedstawiciele diaspory żydowskiej na Litwie. Polacy
zostali pominięci milczeniem.
Na dodatek, znana ze swych zapędów w kwestii jak najszybszej
integracji (czytaj – lituanizacji)
nie Litwinów posłanka, zesłanka
Vida Marija Čigriejienė (to ona
jest znana, jako autorka komentarza, że na Litwie Kowieńskiej
problem polski został skutecznie rozwiązany jeszcze w latach
20. ubiegłego wieku – zniszczone szkolnictwo polskie, szykany
sprawiły, że masowo lituanizowali się tamtejsi Polacy poprzez
I dodajmy, czynicie to z własnej i nieprzymuszonej woli,
bowiem formalnie nie należy
to do państwa obowiązków, a
i żadna państwowa instytucja
was nie zatrudnia.
Jest właśnie tak. Prawda, Ministerstwo Oświaty i Nauki korzysta z naszego doświadczenia np.
w przygotowaniu podręczników.
?
Kończąc naszą rozmowę, do
bardziej szczegółowej analizy
działalności Centrum powrócimy w kolejnym numerze gazety,
zmianę nazwisk, wpisy narodowości zgodnej z obywatelstwem)
w swym wystąpieniu mówiła o
wielkim wysiłku zesłańców, skierowanym na zachowanie języka,
wiary, kultury i zarzuciła kolegom-politykom, decydentom, że
chcą zaprzepaścić ten heroiczny
wysiłek i dorobek, stając po stronie tych, którzy postulują m. in.
zastosowanie oryginalnej pisowni
nazwisk nie Litwinów.
I tu powstaje pytanie: czy
człowiek, który dobrze wie jak
wielkie znaczenie ma dla zachowania tożsamości narodowej język, tradycje, przedstawicielka
narodu, który potrafił postawić się sowieckiemu dążeniu do
zrobienia z narodów „zjednoczonych” w ZSRR jednorodnej
masy homo sowieticus nie potrafi – nie chce? – zrozumieć i uznać
prawa do samozachowania też
dla przedstawicieli innych narodów – współobywateli. Jest to
niezwykle smutne, a najgorsze
jest to, że takie „upamiętnienia”
pozbawiają nadziei na zmiany,
normalizację życia, stosunków
współobywateli różnych narodowości. Nadziei, która naszym
przodkom przed 75 laty pomagała żyć, wytrwać..
Dzień upamiętnienia tragicznej daty tego roku uczczono
aktem podpisania przez przedstawicieli Litwy, Łotwy, Estonii
oraz Polski i Ukrainy listu potępiającego sowiecką politykę represji. Tego dnia zmaterializowała się też idea zainicjowana
przez uczestników akcji „Misja
Syberia” (trwa już 10 lat), by
3
pomówmy o dość bolesnym temacie – liczbie studentów.
Cóż, w ciągu ostatniego
ćwierćwiecza przeżywaliśmy
lata tłuste i chude. W końcu lat
90. – na początku 2000. (dokładnie w 2004 roku) mieliśmy
na I roku 40 studentów. Popyt
na studia, oczywiście, określa
możliwość znalezienia zatrudnienia, no i, niestety, bardzo wysoka, jak na możliwości większości obywateli naszego kraju,
opłata za studia. Ale cieszy nas
niezmiernie to, że młodzież,
która przychodzi do nas, jest
autentycznie zainteresowana
językiem, literaturą i chce tę
wiedzę przekazać kolejnym
pokoleniom. Śmiało możemy
stwierdzić, że nie brak wśród
naszych studentów osób, które
chcą się podjąć (podobno trudnej i niewdzięcznej w opinii społecznej) pracy nauczyciela.
Życząc, by takich właśnie osób nigdy nie zabrakło
na Polonistyce, składamy w
imieniu Związku Polaków na
Litwie życzenia wielu owocnych lat pracy i sukcesów w
pięknej misji pielęgnowania
języka ojczystego.
Rozmawiała
Janina Lisiewicz
przy symbolicznym kopcu na
ul. Ofiarnej (Aukų) w Wilnie
(przy byłej siedzibie sowieckiego
Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego) zorganizować apel zesłańców pod hasłem: „Nazwij,
usłysz, zachowaj”. 22 tysiące nazwisk czytano od południa dnia
14 czerwca do godzin porannych
15. Zainicjowała to czytanie głowa państwa. Czy były tam polskie nazwiska? Musiały być. Bo
przecież chodzi tu o historyczną
prawdę.
Jeszcze jednym akcentem
tegorocznych obchodów okrągłej rocznicy tragicznych dni był
koncert na Placu Katedralnym
pt. „Za wolność naszą i waszą”
(przypomnijmy – jest to hasło
naszych wielkich zrywów), w
którym wzięła udział zwyciężczyni tegorocznej Eurowizji, Jamala. To ona wyśpiewała na europejskiej scenie tragedię swego
narodu – jego deportację z ojczystego Krymu w 1944 roku.
Piosenka o 1944 roku brzmiała
w Wilnie. Niestety, wiek dwudziesty, a i dwudziesty pierwszy
dla wielu narodów zgotowały
swój 1944 rok. Dla Polaków z
kresów była nim tzw. repatriacja.
To „oczyszczanie” kresów z polskiego żywiołu było zapoczątkowane nawet nie 14 czerwca 1941
roku, ale o rok wcześniej. A tak
naprawdę trwało przez sześć wieków. Syberia, Kaukaz, stepy były
tymi obszarami na mapie, dokąd
Polacy-patrioci trafiali za trwanie
przy Bogu, Ojczyźnie i Honorze.
Janina Lisiewicz
4
16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt
fot. archiwum autorki
„Troczanie” – kartki z pamiętnika…
„TROCZANIE” NA ZIEMI WILEŃSKIEJ ...
KOŃCOWYM
AKORDEM
NASZEGO POBYTU
BYŁ KONCERT
W CZESKIM
CIESZYNIE
30 kwietnia, po świątecznej paradzie w Wilnie z okazji Dnia Polonii i Polaków za
Granicą oraz 1050. rocznicy
chrztu Polski zorganizowanej
przez Związek Polaków na Litwie, „Troczanie” udali się do
Suwałk. W tym mieście gościli
już nie po raz pierwszy. Tym razem przybyli tu na zaproszenie
miejscowego zespołu „Suwalszczyzna” oraz dyrektor miejscowego Domu Kultury, posłanki Bożeny Kamińskiej (gościła
ona w Wilnie podczas majowych
świąt). I chociaż przygotowania
do wyjazdu wymagały pracy co
niemiara, to wszystko okupiła
prawdziwa uczta duchowa i satysfakcja, kiedy wypełniona po
brzegi sala w Suwałkach nagradzała każdy numer programu
burzliwymi oklaskami.
Wielu miłych wrażeń doznaliśmy podczas wycieczki po
mieście, którą bardzo ciekawie
prowadził Piotr Kuczek. Całości dopełnił przyjacielski wieczór, spędzony wraz z członkami zespołu „Suwalszczyzna”.
Towarzyszył mu dobry nastrój,
wymiana doświadczenia, wesoła muzyka i wspólne śpiewanie.
Wizyta w Suwałkach, obcowanie z jego mieszkańcami, pozostawiły w sercach „Troczan”
bardzo miłe i ciepłe wspomnienia.
Ostatnio zaś „Troczanie”
mieli koncert w Jaworyszkach,
w siedzibie Krystyny i Andrzeja Sidorowiczów. Odbyło się tu
spotkanie z rodakami z Warszawy i Wrocławia – uczestnikami
XV Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego,
prowadzącego też szlakiem zesłańców na Sybir. To spotkanie
było prezentem-niespodzianką
dla księdza Dariusza Stańczyka z okazji 30-lecia kapłaństwa.
Ksiądz Stańczyk, obecnie mieszkający w Tobolsku, był inicjato-
rem takiego rajdu, który stał się
swoistym hołdem pamięci tych
Polaków, którzy zginęli w Katyniu i na Syberii.
Spotkanie w Jaworyszkach
wyróżniało się bardzo serdeczną
atmosferą, jaka może cechować
obcowanie bliskich sobie duchowo ludzi. Cieszy, że „Troczanie”
wnieśli swój artystyczny wkład
w to obcowanie rodaków.
Ta krótka relacja mówi o
tym, czym dziś żyje zespół.
Chciałabym jednak wrócić do
bardziej odległych lat jego działalności, sięgnąć wspomnieniami do wydarzeń sprzed ponad
dwudziestu lat, które są już historią i tworzą jedną z pięknych
kart życia „Troczan”.
DAWNYCH WSPOMNIEŃ
CZAR…
O wyjeździe do Cieszyna wiedzieliśmy dawno. Uczyliśmy się nowych piosenek: „Płyniesz Olzo”,
„Szumi jawor” – słowa i nuty których otrzymaliśmy z Polski. Czas
szybko mijał i oto już wiemy, że
nadszedł czas wyjazdu do polskiego i czeskiego Cieszyna na Święto Trzech Braci. Ostatnie chwile przygotowań: na próbach lwią
część czasu zabierają pytania organizacyjne, przeglądanie strojów… I największy problem – granica. Dziś trudno jest uwierzyć,
ile z nią było związanych historyjek i miłych, a częściej – niemiłych
– przeżyć. Bodajże największą
zmorą były kolejki. Tym razem
mieliśmy „przecieki”, że kolejek
nie ma, więc też nie zatroszczyliśmy się o pisma mające ułatwić jej
przekroczenie. Na miejscu ujrzeliśmy przed sobą cztery autokary.
Niby nie dużo, jednak utknęliśmy
na dobre. Minęła jedna godzina,
druga... Najpierw próbowaliśmy
skrócić czas oczekiwania śpiewając, tańcząc. Czekający wraz
z nami na przejściu granicznym
próbowali się do nas dołączyć.
Czas nieubłaganie upływał, zbliżał się wieczór, a próby rozmów
z pogranicznikami, uzyskania ja-
fot. archiwum autorki
DZIEŃ DZISIEJSZY
Zespół pieśni i tańca „Troczanie” liczy już 27 lat. Jest to liczny, zgrany i bardzo pracowity
kolektyw, w którym śpiewają i
tańczą przedstawiciele już trzeciego pokolenia zespolaków, a
jest też niemało przykładów,
kiedy reprezentanci kilku pokoleń stają obok siebie na scenie. Zarówno ci starsi, jak i najmłodsi, są jak jedna rodzina. U
steru zespołu stoi obecnie Dinara Karaniewska, kierownikiem
artystycznym jest Bożena Bielak, a grupę taneczną prowadzi
Diana Fedorowicz.
Zespół, chociaż ma niemałe doświadczenie i skupia utalentowane osoby, sporo ćwiczy
i doskonali swój warsztat, by nie
zawieść widzów i sympatyków,
którzy zawsze czekają na „Troczan” zarówno w ojczystym rejonie (często są to popisy przed
turystami z Polski, którzy licznie odwiedzają Troki), jak i na
całej Wileńszczyźnie, Litwie
oraz poza jej granicami – w sąsiednich krajach, w szczególności w Macierzy.
Na początku kwietnia br.
zespół nasz miał koncert w Ejszyszkach. Był to nie tylko występ przed miłą i serdeczną publicznością, ale też wspólna
wesoła zabawa z przyjaciółmi
z zespołu „Ejszyszczanie”, którzy przedtem gościli na Ziemi
Trockiej.
kiejś informacji nie dawały wyników – milczeli niczym głazy.
Kiedy słońce schowało się za horyzontem, pogodny nastrój zniknął bezpowrotnie. Rozumieliśmy,
że planowany postój w Krakowie,
a wraz z nim mnóstwo ciekawych
wycieczek, ominie nas bezpowrotnie. Po zastąpieniu innej zmiany, Henryk Jankowski – główny
organizator naszego wyjazdu, postanowił spróbować wreszcie załatwić sprawę przekroczenia granicy. Czekaliśmy na jego powrót
z zapartym tchem, trzymaliśmy
kciuki… No i się udało – po jedenastu godzinach oczekiwania
wreszcie przekroczyliśmy granicę Litwy.
Do Krakowa dotarliśmy z
takim opóźnieniem, że o żadnym zwiedzaniu nie mogło być
mowy. Po zamienieniu dosłownie kilku słów z naszym krakowskim opiekunem panem Zygmuntem Karczem udaliśmy się
w dalszą drogę. Do polskiego
Cieszyna jechaliśmy nie tylko
podziwiając piękno przyrody i
panujący dokoła ład i porządek,
ale też coraz częściej spoglądając
na zegarki. Spóźnialiśmy się. W
Cieszynie czekał na nas z niecierpliwością przemiły, troskliwy i niezmordowany pan Józef
Klajsek.
W tempie przebierania dorównaliśmy żołnierzom i dosłownie biegiem pędziliśmy do
czeskiego Cieszyna. Na Placu
Rynkowym zebrali się uczestnicy święta. I chociaż padaliśmy
na nos ze zmęczenia, nie mogliśmy oderwać wzroku od kolorowych plakatów, balonów, ludowych strojów, historycznych
postaci – jeźdźców na wspaniałych, pięknie udekorowanych
czarnych koniach. Tuż obok
popisywała się góralska orkiestra dęta: wspaniałe stroje, pióropusze na czapkach, dzieci w
barwnych ubraniach – niczym
kwiaty z bajki…
... I PRZED DWUDZIESTU LATY W CZECHACH
16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt
lęgnują polszczyznę, polskie tradycje. Między innymi zaznaczył,
że niedługo grupa miejscowych
Polaków wybiera się na Litwę, do
Święcian, gdzie urodził się słynny polski lotnik Franciszek Żwirko, który zginął na tym terenie.
Koło pomnika Żwirki i Wigury, którzy dla Polski są jak
Darius i Girėnas dla Litwy,
złożyliśmy wiązanki polnych
kwiatów, wykonaliśmy piosenkę „Polskie kwiaty”. Rzewna
melodia płynąca w ciszy była
hołdem tym wielkim Polakom,
którzy tragicznie zginęli na tej
ziemi.
W powrotnej drodze mieliśmy okazję zobaczyć naprawdę imponujący budynek – dom
koła miejscowych Polaków.
Nasz przewodnik powiedział,
że podobnych domów w Czechach jest 60! W siedzibie Polaków w Żwirkowisku znajduje
się muzeum bohaterskich lotników, obszerna sala koncertowa,
przytulna kuchnia – słowem
wszystko, co jest potrzebne,
by ludzie mieli rozrywkę, mogli odpocząć wspólnie po pracy.
A że potrafią pracować, to było
widać na każdym kroku.
Rodacy w Czechach mają poparcie ze strony współobywateli.
Świadczą o tym szyldy z napisami po polsku i czesku. Nikomu
to nie przeszkadza. Raczej odwrotnie – zbliża. Cóż, oglądając
to mogliśmy tylko pozazdrościć
rodakom. Nasz zespół „Troczanie” ma już pięcioletni życiorys,
a brak mu swego, niech skromnego, locum, gdzie mógłby zmieścić
pamiątki, być „u siebie”.
Końcowym akordem naszego pobytu był koncert w czeskim
Cieszynie, a następnie powrót do
Polski, do Krakowa. Cieszyliśmy
się niezmiernie, że udało się nam
pojechać na wycieczkę do Wieliczki. Poznaliśmy to królestwo
soli, po którym nas oprowadzał
wspaniały przewodnik. Zwiedziliśmy też Kraków. Zakochany w
swojej pracy pan Zygmunt zrobił
nam powtórkę z historii Polski,
otrzymaliśmy mnóstwo wiedzy.
Mieliśmy też koncert na
Krakowskim Rynku, gdzie odbywał się festyn „Krakowiaka”.
Po występie znów poznawaliśmy ojczyste dzieje wraz z panem Zygmuntem. Odwiedziliśmy Uniwersytet Jagielloński,
Kościół Mariacki, Sukiennice, obejrzeliśmy wspaniały pomnik Adama Mickiewicza. Mieliśmy też spotkanie z
przedstawicielkami Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w
Domu Polonii. Był śpiew, poczęstunek, wiele serdeczności
i ciepłych słów.
Będąc już w domu, chcemy
powiedzieć wszystkim, kto towarzyszył nam na trasie naszej
podróży: Szczęść Wam Boże!
Do nowych spotkań!
Józefa Łyczkowska,
członkini zespołu
„Troczanie”
PODZIĘKOWANIE
Już po raz dwudziesty piąty wędrujący Festyn Kultury Polskiej Ziemi Trockiej
,,Dźwięcz, Polska Pieśni!” stał się pięknym elementem malowniczego krajobrazu Ziemi
Trockiej. W imieniu zarządu Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL chciałbym serdecznie podziękować wszystkim, którzy tworzyli jubileuszową uroczystość. Przede wszystkim szczere wyrazy uznania kieruję do wszystkich kierowników i uczestników zespołów. Szczególne podziękowania składam ks. dziekanowi Jonasowi Varaneckasowi za
uroczystą, dziękczynną Mszę świętą w intencji wszystkich uczestników Festynu, za mistrzowskie występy zespołom ,,Perła” i ,,Zgoda”, wszystkim przedstawicielom koła ZPL
w Trokach na czele z prezesem Tadeuszem Tuczkowskim.
Bez zaangażowania i wkładu w organizację niżej wymienionych osób nie udałoby się
zrealizować tak wielkiego i pięknego święta. Dziękuję Renacie Joknienė – za organizację
i przygotowanie części artystycznej, Karolinie Narkiewicz, Izabeli Matulewicz i Kornelii Koreniewskiej za konferansjerowanie, Alinie Kowalewskiej i Teresie Sołowjowej za
sprawną organizację części technicznej, Danucie Jepifanowej za tworzenie scenografii.
Dziękuję wszystkim instytucjom, które finansowo wsparły Festyn Kultury Polskiej
Ziemi Trockiej: Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska”, samorządowi rejonu trockiego, starostwu w Trokach, Departamentowi Mniejszości Narodowych przy rządzie Republiki
Litewskiej, Domowi Kultury w Trokach, Wileńskiemu Rejonowemu Oddziałowi ZPL,
Narodowemu Centrum Krwi, spółkom akcyjnym: ,,Trakų vandenys”, ,,Trakų paslaugos”, ,,Baltų amatai”, Trockiemu Muzeum Historycznemu, Trockiej Stacji Ratowniczej
oraz partnerom święta: Gimnazjum w Trokach.
Z poważaniem
Jarosław Narkiewicz, prezes Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL
W kręgu literatury i muzyki
fot. Ryszard Jankowski
Przy dźwiękach orkiestr pochód ruszył do Wieży Piastowskiej w polskim Cieszynie. Tu
mieliśmy okazję do spotkania
z Trzema Braćmi. Byli to: Leszko, Mieszko i Bolko, którzy opowiedzieli o założeniu i historii
miasta, zbudowaniu wieży-rotundy, dziejach panowania Piastów. Następnie orszak ruszył na
Plac Rynkowy, gdzie odbywały
się gry, zabawy, koncerty. Nasz
zespół wyruszył do Ustronia. Tu
mieliśmy wystąpić przed mieszkańcami ośrodka wypoczynkowego. Ujrzeliśmy tam doskonałe
sanatoria u podnóża Beskidów.
Zieleń drzew, spokój, cisza,
czarna chmura wisząca nad górami w promieniach chylącego
się ku zachodowi słońca, nadawały miejscowości iście bajecznego uroku. Ludzi jednak nie
było widać. U nas rodziło się pytanie: dla kogo tu śpiewać? Na
próżno jednak mieliśmy obawy,
co do kompletu widowni. Była
to pora kolacji, a zaraz po niej,
kiedy zebraliśmy się na zielonej murawie, by sprawdzić swoje
głosy (obawialiśmy się, czy potrafimy zaśpiewać chociażby
gamę po takim maratonie) balkony, ławeczki, placyki wypełniły się widzami. Ustawiliśmy
się do śpiewania i otoczyło nas
żywe koło przemiłej, życzliwej
publiczności, które wciąż rosło,
rozszerzało się…
I zabrzmiała piosenka. Ta
żywa, chociaż niewidzialna nić
przyjaźni, serdeczności pozwoliła zapomnieć trudy podróży i
trapiące zmartwienia i troski,
wywołała uśmiech na twarzach.
Zapomnieliśmy o zmęczeniu,
kiedyśmy poczuli, że piosenka nasza trafia do serc zebranych. Brzmiała nasza swoista
„wizytówka” – „My, Polacy z
Wileńszczyzny”. Kolejne piosenki dźwięczały raźniej, weselej. Największe brawa zebrała nasza mała solistka Ewelinka
Saszenko. Otrzymane wielkie
pudło słodyczy położyła obok
na trawie i z werwą śpiewała piosenkę o dobrym, starym
gawronie…
Na zakończenie koncertu
było, jak podczas większości
spotkań, wspólne śpiewanie,
tradycyjne „Sto lat”, upominki, wymiana adresów i czułe pożegnanie z nowymi przyjaciółmi. Podczas powrotnej drogi
każdy z nas miał w sercu skryte
marzenie, by wrócić tu kiedyś
jeszcze raz do tego przepięknego zakątka.
Następnego dnia znów mieliśmy koncert na Placu Rynkowym w polskim Cieszynie.
Czekało też na nas zwiedzanie
miasta, obiad i wyjazd do Czech.
W drodze do Żwirkowiska mieliśmy prawdziwą ucztę dla duszy
– podziwialiśmy piękne widoki,
urocze krajobrazy na tle Beskidów. W Żwirkowisku kierownik
miejscowego koła Polaków – pan
Przywara – opowiadał nam jak
żyją i pracują tu Polacy, jak pie-
5
GOŚCIE ZAPOZNALI SIĘ ZE ZBIORAMI POLSKIEJ BIBLIOTEKI
W minioną sobotę, przed
udaniem się do Kiejdan na Festiwal Czesława Miłosza, wędziagolan odwiedziła miła, dawna
znajoma – kierownik Fundacji
Pogranicze i Międzynarodowego Centrum Dialogu im. Czesława Miłosza w Krasnogrudzie –
Małgorzata Sporek-Czyżewska
wraz ze współpracownikami.
Znamy się już od ćwierćwiecza.
Nieraz spotykaliśmy się w Wędziagole, kiedy pani Małgorzata gościła tu wraz z Czesławem
Miłoszem, czy bratem noblisty
Andrzejem Miłoszem. Później
widzieliśmy się na międzynarodowych imprezach na Litwie i
w Polsce. Dlatego to spotkanie
w Wędziagole było szczególnie
miłe i serdeczne. O wielu wydarzeniach wspominaliśmy, wiele
mieliśmy sobie do powiedzenia
i pokazania gościom na starym
przykościelnym terenie, długo gawędziliśmy w Polskiej Bi-
bliotece w Wędziagole. Jest w
niej niemało wydań utworów
poety, materiałów historycznych, świadczących o życiu jego
przodków w naszych okolicach.
Goście sprezentowali nam wydaną przez nich książkę o poecie „Poszukiwanie Ojczyzny”
i bardzo cieszyli się, że Polacy w
Wędziagole szanują i pielęgnują
pamięć o poecie. Było nam też
bardzo miło z tego powodu, że
goście zaprosili wędziagolan do
odwiedzenia Krasnogrudy. Zapewniliśmy – w przyszłości będziemy podtrzymywali bliskie
więzi. Pod wieczór udaliśmy
się do Kiejdańskiego Centrum
Wielokulturowego. Na trwającym tam Festiwalu Czesława
Miłosza odbyło się spotkanie z
kierownik Międzynarodowego
Centrum Dialogu im. Czesława
Miłosza i Fundacji Pogranicze w
Krasnogrudzie Małgorzatą Sporek-Czyżewską. Oglądaliśmy i
cieszyliśmy się z wyreżyserowanego przez nią filmu „Dolina
Issy”. Festiwal uwieńczył koncert Orkiestry Klezmerskiej Teatru Sejneńskiego (kierownik
Wojciech Szroeder). Klezmerzy – to żydowscy muzykanci, którzy kiedyś grali na jarmarkach, weselach, świętach.
Dzisiaj klezmerzy – mistrzowie
improwizacji, szczególnie subtelnie grający żydowską muzykę. Słuchaliśmy z wielką przyjemnością: w środku Litwy, w
byłym domu modlitwy Żydów,
Polacy grają żydowską muzykę. Była to wspaniała muzyka:
drżały ściany starej synagogi,
drżały serca uczestników imprezy jednocząc się w kręgu literatury, muzyki, wspólnotowych idei.
Ryszard Jankowski,
prezes Wędziagolskiego
Oddziału ZPL
6
16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt
fot. Albina Drzewiecka
Urok Zatrocza
PAŁAC W ZATROCZU ZWANY TEŻ BIAŁYM
Ludwika XV – Marie-Adelaide
de Savoie, księżniczkę Burgundii. Kopię rzeźby Diana francuskiego rzeźbiarza Antoine Coysevox wykonaną w 1710 roku
Józef Tyszkiewicz umieścił w
swym parku na przełomie XIX i
XX wieku. Rzeźba ta była zniszczona w czasach radzieckich, a
na postumencie umieszczono
postać Stalina, którą zniszczono po 1953 roku.
Renowację Zatrocza rozpoczęto w 2006 roku (zakończono
w 2011. Należy zaznaczyć, że
odbywała się ona przy współfinansowaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
RP). O odnowie rzeźb zaczęto myśleć, gdy do rąk dyrekcji
trockiego parku trafiło zdjęcie
sprzed II wojny światowej, gdzie
wyraźnie była widoczna rzeźba
Diany. Po długich poszukiwaniach identyczną rzeźbę odnaleziono w USA, w parku Baltimor i wyjaśniono, że to kopia
oryginału z Luwru, jak i Diana w
Zatroczu. Odtworzenia rzeźby
podjęli się Nerijus Kavaliauskas
i jego żona Rūta. Prace rozpoczęto w Luwrze, gdzie oryginał
wymierzono i sfotografowano
pod różnymi kątami. W 2008
roku wykonano identyczną
kopię z marmuru. Prace opłacił prywatny angielski fundusz
„The Headley Trust”.
W listopadzie 2008 roku
umieszczono też rzeźbę Flory
tegoż autora, wykonaną z białego marmuru przez Nerijusa i
Rūtę Kavaliauskasów, opierając
się na stare zdjęcie i oryginał w
Luwrze. M. in. zdjęcie wykonał
kowieńczyk, który w 1940 roku
przy tej figurze się sfotografował. Rzeźba Flory – bogini wio-
sny, roślin i sadów dekorowała
park do II wojny światowej. Była
to kopia skulptury z parku paryskiego Tuilerie.
Z kolei figura NMP z Dzieciątkiem stała w południowej
części parku, nad brzegiem Galwe. Madonna znajdowała się tu
do 1964 roku, niestety, barbarzyńsko została wrzucona do jeziora. W 1975 roku zniszczoną
rzeźbę znalazł na cmentarzu we
wsi Varnikiai Stanislovas Mikulionis i dostarczył do kościoła
Nawiedzenia NMP w Trokach.
Figura nie miała prawej dłoni,
Dzieciątka i chusty. Dzięki trosce ks. Vytautasa Rūkasa przez
dłuższy czas znajdowała się w
kaplicy Romerów. Nerijus i Rūta
Kavaliauskasowie wykonali z
marmuru kopię rzeźby, opierając się na stare zdjęcia. Od 2007
roku znów jest ona na swoim
dawnym miejscu – zaprasza do
spaceru po angielskim parku w
Zatroczu.
Mały parter ze wschodniej
strony pałacu dekorowała rzeźba Bachusa oraz popiersia w antycznym stylu, przedstawiające
pory dnia i inne. Nerijus i Rūta
Kavaliauskasowie odtworzyli
rzeźbę Bachusa w 2011 roku.
Pałac z francuskimi parterami otacza park w stylu angielskim. Andre wykorzystał
naturalne ukształtowanie półwyspu – w nizinkach wykopano
stawy, przypominające lustra, w
których odbijała się otaczająca
przyroda – wspaniałe drzewa,
rośliny, obłoki… Wykopano ponad 20 stawów różnego kształtu
i wielkości, znajdujących się na
różnym poziomie, co dało unikatowy efekt – park w lustrzanym odbiciu.
Stary park posiada wyjątkową faunę. Można tu spotkać
7 gatunków nietoperzy, wiewiórki, sarny, lisy, drobne gryzonie, jaszczurki, wydry. Nad
brzegiem jeziora Galwe i nad
stawami na początku lata można słuchać głośnych „koncertów” żab. W parku gnieździ się
mnóstwo ptaków: sowy, dzięcioły, słowiki, jastrzębie, kukułki. Bogata jest też flora tego zakątka przyrody: rośnie tu około
100 gatunków drzew i krzewów,
jak rodzimych, tak i przywiezionych z różnych krajów Eu-
Albina Drzewiecka
fot. Albina Drzewiecka
Lato wabi nas chęcią zwiedzania. Kreśląc plany bliższych
i dalszych wypadów z rozgrzanego miasta, warto udać się
do Zatrocza. Jego urok trudno
przecenić, bowiem tworzyli go
znakomici specjaliści, a właściciele posiadłości kochali piękno
i nie żałowali środków, by je wokół siebie mieć.
Hrabia Józef Tyszkiewicz w
drugiej połowie XIX wieku nabył
półwysep między jeziorami Galwe i Skajście, gdzie zamieszkiwali Tatarzy. Posiadłość zajmowała 800 hektarów, na 80 z nich
zbudowano rodzinną rezydencję. Po śmierci Józefa Tyszkiewicza, w 1891 roku, Zatrocze
przechodzi do młodszego syna,
również Józefa, który razem z
żoną Jadwigą Światopełk-Czetwertyńską zbudował nad brzegiem Galwe znany dziś pałac w
Zatroczu według projektu polskiego architekta Józefa Hussa.
Neoklasycystyczny pałac w
stylu Ludwika XVI jest dekorowany stiukami, ma taras wychodzący w kierunku miasta
i wysp jeziora. Trockie pejzaże i aura spowodowały wielkie
przywiązanie rodziny Tyszkiewiczów do Zatrocza. Uporządkowanie parku hrabia poręczył
francuskiemu floryście Edouardowi Andre, który tu przybył w
1898 r. Edouard Andre zaprojektował park w stylu mieszanym: części parteru, położone
najbliżej pałacu miały styl francuski, z lipowymi symetrycznymi alejami, klombami, wazami i
marmurowymi rzeźbami. Duży
parter dekorowały rzeźby Diany, Flory i bogini Hamadriady.
W oryginale rzeźbiarz w postaci Diany przedstawił matkę
ropy oraz około 400 gatunków
roślin ziołowych. Wiele gatunków sprowadził w XIX wieku
botanik i dendrolog Edouard
Andre, pracujący wraz z synem
u Tyszkiewiczów na przełomie
XIX i XX wieku. On też stworzył
sztuczne groty, na brzegach których rosły zioła.
Po śmierci Józefa Tyszkiewicza, w 1917 roku, pałac przeszedł w posiadanie jego syna Andrzeja, który w nim mieszkał aż
do II wojny światowej.
W 1940 roku Zatrocze znacjonalizowano. Po wojnie było tu
sanatorium KGB, później obóz
pionierski i dom wypoczynkowy,
ośrodek turystyczny. Pałac i park
w tym czasie bardzo ucierpiały,
zdeformowano i zniszczono początkowe dekoracje.
Dziś Zatrocze jest pomnikiem kultury o narodowym znaczeniu. Należy do Trockiego Historycznego Parku Narodowego.
Obecnie w pałacu czynna
jest wystawa „Przestrzeń i czas”.
Przedstawione jest malarstwo
Alfreda, Czesława i Joanny Wieruszów-Kowalskich. Wystawy
okresowo się zmieniają.
Na parterze pałacu, w pięknie odrestaurowanej sali, odbywają się koncerty muzyki
poważnej. W salach zrekonstruowano wyposażenie pałacowe z
końca XIX wieku i umieszczono przedmioty, wypożyczone z
11 muzeów Polski: meble z epoki, hafty, naczynia, obrazy, portrety Tyszkiewiczów, różne cenne bibeloty.
W końcu XIX wieku w pobliżu pałacu zbudowano gospodarcze budynki z czerwonej cegły:
stajnię, wozownię, kuźnię, stodołę i nawet gorzelnię. Zabudowania częściowo zachowały się
do naszych dni.
JEDNA Z ODTWORZONYCH RZEŹB
16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt
Z okazji Pięknego Jubileuszu 65. Urodzin Irenie WIŁKOIT najserdeczniejsze
życzenia:
Ile w ulu pszczół robotnic,
ile pociąg mija zwrotnic,
ile kwiatów liczy łąka,
ile kropek ma biedronka,
tyle szczęścia i słodyczy
w Dniu Urodzin Tobie życzą
członkowie koła ZPL w Nowych Święcianach
7
Szanowni Rodacy!
Święciański Oddział Rejonowy Związku Polaków na Litwie
zaprasza na
XIX Festyn Kultury Polskiej
„Nad brzegiem Żejmiany”,
który odbędzie się 18 czerwca br.
w Dolnym Parku w Podbrodziu.
Początek święta o godz. 14.00
BEZPŁATNE OGŁOSZENIA
Redakcja „Naszej Gazety” informuje, że wszyscy członkowie Związku Polaków na Litwie osobiście, a także koła
i oddziały Związku mogą nieodpłatnie na łamach gazety
zamieszczać pozdrowienia, ogłoszenia, kondolencje, bądź
inne informacje. Życzenia czy wyrazy współczucia członkom
Związku bez opłaty mogą też dedykować inne urzędy, organizacje bądź osoby prywatne. Nadsyłać je należy na adres e-mailowy: [email protected] lub faks 233 10 56.
„Bieg Bałtycki” wystartuje 24
czerwca w Połądze
Miło nam poinformować, że w związku z zakończeniem Prezydencji Polski w Radzie Państw Morza Bałtyckiego, Ambasada RP w Wilnie organizuje „Bieg Bałtycki”, który odbędzie się
24 czerwca br. o godz. 12.00 w mieście Połąga i symbolicznie
wieść będzie wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego, będącego
elementem jednoczącym państwa tejże organizacji, a kończyć
się – na plaży.
Do udziału w imprezie zaprosiliśmy przedstawicieli MSZ RL
oraz przedstawicieli ambasad państw należących do RPMB. Wy-
darzenie otworzy ambasador RP na Litwie Jarosław Czubiński.
W celu przyciągnięcia jak największej liczby uczestników
przewidzieliśmy kilka dystansów: 5, 10 km oraz bieg dla najmłodszych z misiem Kubuś na 1000 m. Pierwszych 1000 osób
zarejestrowanych internetowo na bieg na 5 i 10 km oraz 200
dzieci zarejestrowanych na bieg na 1000 m otrzyma od nas pamiątkowe koszulki biegowe. Wszyscy uczestnicy biegu, którzy
w regulaminowym czasie ukończą bieg otrzymają pamiątkowe
medale.
Głównym sponsorem naszego biegu jest firma Orlen Lietuva.
Sponsorem biegu dla dzieci jest firma „Tymbark”.
8
16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt
倀伀䰀匀䬀䄀 ⴀ 䤀刀䰀䄀一䐀䤀䄀 倀팀䄁一伀䌀一䄀
㄀㈀ 䌀娀䔀刀圀䌀䄀 ㈀ ㄀㘀 ㄀㤀㨀 倀伀䰀匀䬀䄀 ⴀ 一䤀䔀䴀䌀夀
㄀㘀 䌀娀䔀刀圀䌀䄀 ㈀ ㄀㘀 ㈀㈀㨀 倀伀䰀匀䬀䄀 ⴀ 唀䬀刀䄀䤀一䄀
㈀㄀ 䌀娀䔀刀圀䌀䄀 ㈀ ㄀㘀 ㄀㤀㨀 PRENUMERATA
Pragniemy zawiadomić naszych Czytelników
i Sympatyków, że możecie Państwo zaprenumerować „Naszą Gazetę” w każdym urzędzie pocztowym na terenie całej Litwy. Prenumerata na lipiec i dalsze miesiące 2016 roku będzie trwała do
22 czerwca. Chcemy zaznaczyć, że nadal gazeta jest bezpłatna, zaś koszta miesięcznej prenumeraty 1,33 EUR obejmują opłatę pobieraną przez pocztę za dostarczanie gazety
dla prenumeratorów. Indeks wydania: 0130. Liczymy na to,
że zechcecie Państwo „Naszą Gazetę” – tygodnik Związku
Polaków na Litwie – mieć w swoich domach.
NOWE PROPOZYCJE, NOWE MOŻLIWOŚCI
Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz
Szkolna” we współpracy z Kolegium Jagiellońskim – Toruńską Szkołą Wyższą pragnie poinformować młodzież ze szkół polskich na Litwie o możliwości studiowania na kierunkach administracja oraz
pedagogika.
Studia miałyby charakter distance learning – a więc wykłady byłyby transmitowane do określonych pomieszczeń (np. wybranych
polskich szkół) via internet z możliwością dwustronnego kontaktu.
Część materiałów byłaby też dostępna na stronach www uczelni oraz
na płytach CD. Ponadto dwa razy w semestrze przyjeżdżałaby do Wilna grupa wykładowców Kolegium Jagiellońskiego – Toruńskiej Szkoły
Wyższej, prowadząc na miejscu zajęcia oraz konsultacje i egzaminy.
Koszt takich studiów wynosiłby 550 euro za rok.
Adres do korespondencji:
ul. Naugarduko 76, 03202 Wilno
Związek Polaków na Litwie
tel./fax.: +370 5 233 10 56
E-mail: [email protected]
Redaktor: Janina Lisiewicz
Korekta: Krystyna Ruczyńska
Opracowanie komputerowe:
Paweł Stefanowicz
Tygodnik Związku Polaków na Litwie –
egzemplarz bezpłatny.
Na podobnych zasadach mogą być zorganizowane studia podyplomowe, na kierunkach:
oligofrenopedagogika;
socjoterapia;
resocjalizacja i profilaktyka społeczna;
przygotowanie pedagogiczne;
edukacja przedszkolna i wczesnoszkolna;
zarządzanie bezpieczeństwem państwa.
Koszt studiów podyplomowych ujednolicony wynosiłby również
550 euro za rok.
Chętnych podjęcia takich studiów prosimy o kontakt z „Macierzą
Szkolną” w terminie do 30 czerwca 2016 roku pod nr tel. 2333225
lub na e-mail: [email protected]
„Projekt współfinansowany w
ramach sprawowania opieki
Senatu Rzeczypospolitej
Polskiej nad Polonią i Polakami
za granicą”

Podobne dokumenty

Koronacja Mendoga - Związek Polaków na Litwie

Koronacja Mendoga - Związek Polaków na Litwie TYGODNIK ZWIĄZKU POLAKÓW NA LITWIE ISSN 1392-2513

Bardziej szczegółowo

NG12 - Związek Polaków na Litwie

NG12 - Związek Polaków na Litwie światopogląd i wielka chęć pielęgnowania polskich tradycji Wileńszczyzny oraz aktywnego uczestniczenia w życiu polskiej diaspory miasta. Jak wspomina obecna prezes Bronisława Kozłowska(prowadzi ona...

Bardziej szczegółowo