NG 24 - Związek Polaków na Litwie
Transkrypt
NG 24 - Związek Polaków na Litwie
TYGODNIK ZWIĄZKU POLAKÓW NA LITWIE ISSN 1392-2513 16 - 22 CZERWCA 2016 R., NR 24(1217) WWW.ZPL.LT fot. www.vrsa.lt Mejszagoła – święto miasteczka ŚWIĘTO MIASTECZKA ZEBRAŁO TŁUMY UCZESTNIKÓW W ubiegłą niedzielę po raz czwarty Mejszagoła uroczyście obchodziła święto miasteczka. Tego roku tradycyjnie witała też w tym dniu uczestników pielgrzymki śladami pamięci księdza prałata Józefa Obrembskiego, której droga prowadzila z Turgiel do Mejszagoły pod hasłem „Miłosierdzie nie zna granic”. Uroczysta Msza św. w kościele pw. Wniebowzięcia NMP była zarówno zwieńczeniem drogi pielgrzymów jak i oddania hołdu pamięci księdza Józefa Obrembskiego, który przed 5 laty odszedł do Pana. Wspólna modlitwa stała się też inauguracją święta miasteczka. Jego głównym akcentem stało się otwarcie – po gruntownej renowacji, dworu Houwalta – Centrum Rzemiosła Tradycyjnego, które jest filią Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny w Niemenczynie. Obok Centrum, w którym można zgłębiać tajniki rzeźbiarstwa, garncarstwa, wicia palm, wyrabiania mydła we dworze znajduje się biblioteka, dom kultury, siedziby zespołów artystycznych oraz wspólnoty mieszkańców miasteczka. Uroczystości z okazji święta zgromadziły wielu gości, którzy mogli obejrzeć wspaniały koncert. Złożyły się na niego występy zespołów miejscowych oraz „Perły” i „Black Biceps” z Niemenczyna, zaś jego gwiazdą była wokalistka jazzowa Anna Jurksztowicz wraz z mężem, znanym kompozytorem Krzesimirem Dębskim. Wesoła zabawa, doskonały nastrój towarzyszyły zebranym w ciągu całego dnia. OD TAKIEJ HOJNOŚCI KRĘCI SIĘ GŁOWA O tym, że Litwa boryka się z niżem demograficznym, że ubywa nam obywateli, kiedy ich rzesze masowo wyjeżdżają w poszukiwaniu „lepszego życia” mówi się od dawna. Politycy i pani prezydent głowią się nad tym, jakby tu zaradzić wyludnieniu i zachęcić obywateli do posiadania dzieci. I co? Ano nic. Bo o ile na słowach ta troska bardzo pięknie się prezentuje, to z czynami jest o wiele gorzej. Po tym, jak Polska rozpoczęła realizację projektu wypłat kwoty 500 złotych na każde dziecko, politycy na Litwie poczuli się bardzo nieswojo. Między innymi frakcja AWPL- ZChR wystąpiła z propozycją, by kwota wypłat na dziecko na Litwie sięgała 125 euro (ostatnio zaś przedstawiła pakiet prorodzinnych propozycji). Rządz sformowany przez koalicję na fali zbliżających się wyborów postanowił zrobić jakiś krok w kierunku wsparcia rodziny, ale jak to już tradycyjnie na Litwie się dzieje, przybrał on postać wręcz karykaturalną. Zaproponowano na każde dziec- ko na Litwie – niezależnie od dochodów rodziny (przypomnieć warto, że obecnie dodatek na dziecko przysługuje tym rodzicom, których dochody na jednego członka rodziny nie przewyższają 153 euro) od 1 stycznia 2017 roku płacić od… 15 do 28 euro (28 ma przysługiwać dziecku do drugiego roku życia). Cóż, taki iście pański gest może rzeczywiście przyprawić o zawrót głowy. Ale nie z radości, tylko od myślenia, na co tę „oszałamiającą” kwotę wykorzystać: zrobić minimalne zakupy na jeden dzień, kupić dziecku książeczkę, czy zafundować całej rodzinie lody. Owszem, nawet 15 euro w portmonetce się przyda, ale żeby z tego robić takie larum, chwalić się, iż za przykładem sąsiadów zaczynamy wspierać dodatkowo rodziny, by zechciały decydować się na kolejne pociechy, to już raczej wielka przesada, wręcz cynizm. Troskliwa minister pracy i opieki socjalnej przed kamerami potwierdziła, że zgadza się, iż nie jest to wielka kwota, ale pomimo to jest dumna, że po raz pierwszy od 2008 roku, właśnie obecna rządząca koalicja zdecydowała się na zainicjowanie takiego kroku. Będzie on państwo kosztował 8 mln 200 tys. euro. Prawda, należy dodać, że i ten mizerny dodatek w postaci 15 euro nie jest jeszcze pewny, bo będzie musiał z tym się zgodzić nowy Sejm i zechcieć realizować nowy rząd. Więc i to ubogie wsparcie jest widłami na wodzie pisane. Jednak hasło: wspieramy każde dziecko od urodzenia do 18 lat poszło w świat. Akurat na starcie kampanii wyborczej. O to przecież w zasadzie chodziło, prawda? 2 16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt Chlubny jubileusz Polonistyki ? Dziś jest pani kierownikiem Centrum, chociaż jest najmłodsza wiekowo… To sprawa rotacji. Tradycyjnie, rzec można, po kolei ktoś z naszej ósemki bierze ster polonistyki w swoje ręce. Teraz jest moja kolej. fot. Marian Paluszkiewicz ? SZANOWNE GRONO WYKŁADOWCÓW Centrum Języka Polskiego, Kultury i Dydaktyki – działające przy wydziale filologicznym Litewskiego Uniwersytetu Edukologicznego jest spadkobiercą wileńskiej, popularnie zwanej, polonistyki, która zaistniała jako Wydział Polonistyki w nowo powstałym (w roku 1961) Wileńskim Państwowym Instytucie Pedagogicznym. Kolejno była oficjalnie nazywana Katedrą Filologii Polskiej, do której po pewnym czasie dodano jeszcze Dydaktykę. Ale zgodnie z przysłowiem: „jak zwał, tak zwał”, od lat 55 nie zmienia swego, górnolotnie mówiąc, posłannictwa: kształci specjalistów od języka polskiego i literatury. Do jakiej byśmy szkoły na Wileńszczyźnie nie zawitali, możemy być pewni – spotkamy w niej absolwentów Polonistyki. Zresztą nie tylko szkoły, ale praktycznie każdej placówki polskiej istniejącej na Litwie. Jest to piękny dorobek. Niestety, chociaż podczas jubileuszu niezbyt są pożądane minorowe nuty, wypada też mówić o tym, że dziś Centrum dzięki heroicznej pracy ośmiorga wykładowców (pracujących na 2 (słownie: dwóch) etatach) przychodzącej w jego progi młodzieży stara się dać nie tylko niezbędną wiedzę z języka i literatury ojczystej, ale też zaszczepić miłość do dyscypliny, zwanej językiem ojczystym. Jak ten proces wygląda, rozmawiamy z kierownik Centrum, dr Henryką Sokołowską. ? Jest pani najmłodszą wiekiem pracowniczką Centrum i jego kierownikiem. Ta droga, która przywiodła panią na to stanowisko wydaje się być logiczną końcówką pani działalności, że tak powiem, na niwie polonistycznej od najmłodszych lat. Owszem, jeżeli uznać za takowe moje zamiłowanie do języka ojczystego, które tak na dobre rozpoczęło się w klasie piątej, dziś zwanej legendarną „Piątką” Szkole Średniej nr 5 – obecnie im. Joachima Lelewela na Antokolu. Zawdzięczam te fascynacje swojej polonistce, pani Irenie Mackiewicz. Potrafiła nie tylko nauczać języka i wzbudzić zainteresowanie, przyznajmy, naszą wspaniałą literaturą, ale też nas, uczniów, wciągnąć, w nazwijmy to, życie polskie w ówczesnym Wilnie. Chodziliśmy jako uczniowie na Polonistykę, na wieczorki mickiewiczowskie. Nawet braliśmy w nich aktywny udział – coś tam deklamowaliśmy. Od najmłodszych też klas trwała moja przyjaźń z gazetą polską, wtedy jedyną – „Czerwonym Sztandarem” (dziś „Kurier Wileński”), gdzie na stronach przeznaczonych dla dzieci i młodzieży zamieszczano moje artykuliki. ? Ta dziennikarska pasja skierowała panią na Polonistykę? I tak, i nie. Nawet chciałam w pewnym momencie być dziennikarką, ale zrozumia- łam, że tak naprawdę fascynuje mnie język, dokładniej – gramatyka. Może to wynikało też z tego, że nie tylko z polskiego byłam tzw. dobra w szkole. Matematyka, dzięki wymagającej pani Zdzisławie Buszo wcale nie była mi obca. A matematyczna logika w gramatyce bardzo się przydaje. A i sama matematyka do dziś nie jest dla mnie nieznaną wyspą, jak często się zdarza filologom. ? Można rzec, że miała pani wielkie szczęście: zarówno w „Piątce”, jak i na Polonistyce, trafiła pani na okres, kiedy pracujący tu nauczyciele i wykładowcy mieli swój „złoty wiek”. Chyba tak. Bo z „Piątki” nie sposób nie przypomnieć pana Zbigniewa Rymarczyka (fizyka), czy też pani Heleny Grigalionienė (biologa). Tak, miałam bardzo dobre wzorce pracy nauczycielskiej. A studia, które rozpoczęłam w 1984 roku pozwoliły mi poznać świetnych wykładowców, na czele z panem dziekanem Włodzimierzem Czeczotem, którzy nas potrafili przygotować jako swoją zamianę. Ta zmiana pokoleń przebiegała na Polonistyce stopniowo, mieliśmy czas na bycie czeladnikami przy swoich profesorach i to, śmiem twierdzić, było bardzo cennym doświadczeniem. ? Ale dola szkolnego nauczyciela panią nie ominęła. Tak, mam za sobą rok pracy jako nauczycielka w obecnym Gimnazjum im. A. Mickiewicza w Wilnie, w którym „dorabiałam” jeszcze jako studentka. Ze szkoły „wywabiła” mnie pani Maria Niedźwiecka, która zaproponowała mi pracę na katedrze. Trochę się wahałam, bo szkołę zdążyłam polubić też jako nauczycielka. ? Obok zawodu, istnieje pani wieloletnia pasja – teatr. Polskie Studio Teatralne zaistniało dość dawno w pani życiu. Tak. Na drugim roku studiów, za radą pana Wojciecha Piotrowicza – współpracowałam z nim w polskiej audycji Radia Litewskiego jako korespondent (ta dziennikarska pasja ciągle dawała o sobie znać – uw. aut.) zawitałam do Studia, no i jestem w nim… aż trudno uwierzyć – 30 lat. ? Właśnie tu poznała też pani swego męża Czesława Sokołowskiego… Teatr jest naszą wspólną pasją. I tak jakoś naturalnie wciągnął w swoją orbitę nasze dzieci. Córka Marta – kończy studia bakalarskie na ISM tego roku – obok tańczenia w „Wilii” jest związana ze Studiem. Tak samo syn – uczeń 8. klasy Szkoły Średniej im. Wł. Syrokomli, obok harcerstwa i wielu innych pasji (również tańczy w „Wilii”) teatr uznaje jako ważny. No to porozmawiajmy o tych ludziach, z którymi tworzycie Centrum, no i, oczywiście, studentach. Cóż, chociaż mamy obecnie na czterech latach studiów 25 studentów, jednak żadnej taryfy ulgowej nie ma. Bo doskonale przecież wiemy, czy staję jako wykładowca przed bardzo licznym audytorium, czy kilkoma osobami, wiedzę z zakresu swego przedmiotu muszę przekazać jednakową. Prawda, przy mniejszej liczbie studentów praca staje się bardziej indywidualna, staramy się obok rzeczy bazowych dać też taką wiedzę, która naszej młodzieży pomoże być, jak to się modnie nazywa, bardziej atrakcyjną na rynku pracy, a i dokonać wyborów, które pozwolą odkryć, być może, swoje powołanie. Tak np. kolega dr Józef Szostakowski wykładając historię Polski, literaturę staropolską, prowadzi kurs edukacji regionalnej; dr Romuald Naruniec obok literatury romantyzmu – animację kultury; dr Irena Masojć zgłębiając ze studentami zawiłości gramatyki, rozwoju języków słowiańskich, prowadzi język polski na Litwie; pani Barbara Dwilewicz – retorykę, a profesor Andrzej Baranow – polsko-litewskie związki literackie; dr Halina Turkiewicz – literaturę współczesną – również wileńską. ? Pani działka to? Gramatyka współczesnego języka polskiego, metodyka nauczania, lingwistyka tekstu. Młodzież otrzymuje u nas wiedzę z klasycznej polonistyki – językoznawstwa i literaturoznawstwa, pedagogiki oraz dodatkowo np. z podstaw przekładu i in. ? Z powodu tak nielicznej liczby studentów wykłady z przedmiotów nie kierunkowych odbywają się po litewsku? Tak, nasi studenci mają wspólne wykłady z kolegami z innych kierunków studiów. Z jednej strony, owszem, mniej obcują w języku polskim, ale z drugiej – poznają terminologię litewską, piszą prace po litewsku, więc kontakt z językiem państwowym, jego znajomość jest na odpowiednim poziomie. By „nadrobić” ten brak obcowania 16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt ? fot. Marian Paluszkiewicz A jak wygląda współpraca Centrum z polonistami-praktykami, bo z pewnością istnieje, czego dowodem są olimpiady języka polskiego i literatury. Oczywiście. Podczas olimpiad współpracujemy z kolegami z Uniwersytetu Wileńskiego. Obejmuje ta praca nie tylko sprawdzenie prac, lecz też konsultacje uczniów. Aktywnie współpracujemy ze Stowarzyszeniem Polonistów. Staramy się wyjść naprzeciw potrzebom polonistów w zakresie opracowania nowych programów, materiału metodycznego, prowadzimy warsztaty. Jesteśmy otwarci na każdą formę współpracy. ? KIEROWNIK CENTRUM – DR HENRYKA SOKOŁOWSKA w swoim środowisku, organizujemy wspólne z młodzieżą wycieczki, które cieszą się wielką popularnością wśród studentów. Ostatnio byliśmy np. na Laudzie i Żmudzi, no i było bardzo „fajnie” – określając ten wypad w języku młodzieży. ? Jeżeli chodzi o młodzież, to jakie ma szanse na szerszy kontakt z językiem polskim? Od 1969 roku trwa nasza współpraca z Uniwersytetem Wrocławskim i jest wymiana studentów – dwa tygodnie mogą spędzić na zaprzyjaźnionej uczelni. Także w ramach pro- gramu Erasmus mogą udać się na semestr studiów do dowolnej uczelni. Współpracujemy bardzo owocnie z Uniwersytetem Pedagogicznym w Krakowie, uczelniami w Lublinie, Warszawie, z Uniwersytetem w Ostrawie, na którym pobyt cieszy się u młodzieży wielkim wzięciem. Dzień Żałoby i Nadziei 14 czerwca jest na Litwie Dniem Żałoby i Nadziei – jako hołd pamięci tych, którzy 14 czerwca 1941 roku na mocy zbrodniczych decyzji sowieckich okupantów zostali poddani zsyłce na Syberię, do stepów Kazachstanu i innych zapomnianych przez ludzi i Boga odległych miejsc w byłym Związku Sowieckim. W niezwykle ciężkich warunkach musieli pracować przy wyrębie lasu, w kopalniach, ginęli od pracy ponad siły i głodu, a wielu nawet nie dotarło do miejsc zesłania – umierali podczas transportu w bydlęcych wagonach. Dziś m. in. jeden z nich – wymowny symbol tragicznych wydarzeń – stoi na peronie w Nowej Wilejce – na tej stacji brała początek gehenna ludności Wileńszczyzny. Tego roku mija 75. rocznica masowych deportacji. Jak szacują historycy, w dniach 14-18 czerwca 1941 roku z Litwy zesłano około 20 tysięcy obywateli. Byli to zarówno Litwini, jak też Polacy, Żydzi, ludzie innych narodowości, którzy „stanowili zagrożenie dla władzy sowieckiej” swoim intelektem, patriotyzmem, zamożnością. Sowiecka przemoc łączyła ich w jedną rodzinę zesłańców. Łączyła ich wspólna niedola jak też wiara i nadzieja, że powrócą do ojczystych stron. Wrócili dalece nie wszyscy. Z ogólnej liczby około 150 tys. zesłańców, których deportowano z Litwy w latach 1941 i 1945-1953 (dane te nie są dokładne i szacuje się, że liczba ta mogła być znacznie większa) i wśród których było niemal 50 proc. dzieci i nastolatków w wieku do lat 16, rodzinne strony ujrzała ich trzecia część. Polacy, którzy stanowili znaczny odsetek zesłańców z ówczesnej Litwy, w większości na te tereny już nie wracali – jechali w ślad za Polską, na tzw. Ziemie Odzyskane. Wspominając nieszczęścia ludzkie z tamtych okrutnych lat, a także wspieranie się nawzajem i solidarność, dziś szczególnie boli pomijanie na Litwie milczeniem tego, że wśród zesłańców z Litwy byli Polacy. Tego roku, podczas upamiętniania 75. rocznicy masowych deportacji, w Sejmie Litwy, m. in., upomnieli się o należną pamięć o zesłańcach-Żydach przedstawiciele diaspory żydowskiej na Litwie. Polacy zostali pominięci milczeniem. Na dodatek, znana ze swych zapędów w kwestii jak najszybszej integracji (czytaj – lituanizacji) nie Litwinów posłanka, zesłanka Vida Marija Čigriejienė (to ona jest znana, jako autorka komentarza, że na Litwie Kowieńskiej problem polski został skutecznie rozwiązany jeszcze w latach 20. ubiegłego wieku – zniszczone szkolnictwo polskie, szykany sprawiły, że masowo lituanizowali się tamtejsi Polacy poprzez I dodajmy, czynicie to z własnej i nieprzymuszonej woli, bowiem formalnie nie należy to do państwa obowiązków, a i żadna państwowa instytucja was nie zatrudnia. Jest właśnie tak. Prawda, Ministerstwo Oświaty i Nauki korzysta z naszego doświadczenia np. w przygotowaniu podręczników. ? Kończąc naszą rozmowę, do bardziej szczegółowej analizy działalności Centrum powrócimy w kolejnym numerze gazety, zmianę nazwisk, wpisy narodowości zgodnej z obywatelstwem) w swym wystąpieniu mówiła o wielkim wysiłku zesłańców, skierowanym na zachowanie języka, wiary, kultury i zarzuciła kolegom-politykom, decydentom, że chcą zaprzepaścić ten heroiczny wysiłek i dorobek, stając po stronie tych, którzy postulują m. in. zastosowanie oryginalnej pisowni nazwisk nie Litwinów. I tu powstaje pytanie: czy człowiek, który dobrze wie jak wielkie znaczenie ma dla zachowania tożsamości narodowej język, tradycje, przedstawicielka narodu, który potrafił postawić się sowieckiemu dążeniu do zrobienia z narodów „zjednoczonych” w ZSRR jednorodnej masy homo sowieticus nie potrafi – nie chce? – zrozumieć i uznać prawa do samozachowania też dla przedstawicieli innych narodów – współobywateli. Jest to niezwykle smutne, a najgorsze jest to, że takie „upamiętnienia” pozbawiają nadziei na zmiany, normalizację życia, stosunków współobywateli różnych narodowości. Nadziei, która naszym przodkom przed 75 laty pomagała żyć, wytrwać.. Dzień upamiętnienia tragicznej daty tego roku uczczono aktem podpisania przez przedstawicieli Litwy, Łotwy, Estonii oraz Polski i Ukrainy listu potępiającego sowiecką politykę represji. Tego dnia zmaterializowała się też idea zainicjowana przez uczestników akcji „Misja Syberia” (trwa już 10 lat), by 3 pomówmy o dość bolesnym temacie – liczbie studentów. Cóż, w ciągu ostatniego ćwierćwiecza przeżywaliśmy lata tłuste i chude. W końcu lat 90. – na początku 2000. (dokładnie w 2004 roku) mieliśmy na I roku 40 studentów. Popyt na studia, oczywiście, określa możliwość znalezienia zatrudnienia, no i, niestety, bardzo wysoka, jak na możliwości większości obywateli naszego kraju, opłata za studia. Ale cieszy nas niezmiernie to, że młodzież, która przychodzi do nas, jest autentycznie zainteresowana językiem, literaturą i chce tę wiedzę przekazać kolejnym pokoleniom. Śmiało możemy stwierdzić, że nie brak wśród naszych studentów osób, które chcą się podjąć (podobno trudnej i niewdzięcznej w opinii społecznej) pracy nauczyciela. Życząc, by takich właśnie osób nigdy nie zabrakło na Polonistyce, składamy w imieniu Związku Polaków na Litwie życzenia wielu owocnych lat pracy i sukcesów w pięknej misji pielęgnowania języka ojczystego. Rozmawiała Janina Lisiewicz przy symbolicznym kopcu na ul. Ofiarnej (Aukų) w Wilnie (przy byłej siedzibie sowieckiego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego) zorganizować apel zesłańców pod hasłem: „Nazwij, usłysz, zachowaj”. 22 tysiące nazwisk czytano od południa dnia 14 czerwca do godzin porannych 15. Zainicjowała to czytanie głowa państwa. Czy były tam polskie nazwiska? Musiały być. Bo przecież chodzi tu o historyczną prawdę. Jeszcze jednym akcentem tegorocznych obchodów okrągłej rocznicy tragicznych dni był koncert na Placu Katedralnym pt. „Za wolność naszą i waszą” (przypomnijmy – jest to hasło naszych wielkich zrywów), w którym wzięła udział zwyciężczyni tegorocznej Eurowizji, Jamala. To ona wyśpiewała na europejskiej scenie tragedię swego narodu – jego deportację z ojczystego Krymu w 1944 roku. Piosenka o 1944 roku brzmiała w Wilnie. Niestety, wiek dwudziesty, a i dwudziesty pierwszy dla wielu narodów zgotowały swój 1944 rok. Dla Polaków z kresów była nim tzw. repatriacja. To „oczyszczanie” kresów z polskiego żywiołu było zapoczątkowane nawet nie 14 czerwca 1941 roku, ale o rok wcześniej. A tak naprawdę trwało przez sześć wieków. Syberia, Kaukaz, stepy były tymi obszarami na mapie, dokąd Polacy-patrioci trafiali za trwanie przy Bogu, Ojczyźnie i Honorze. Janina Lisiewicz 4 16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt fot. archiwum autorki „Troczanie” – kartki z pamiętnika… „TROCZANIE” NA ZIEMI WILEŃSKIEJ ... KOŃCOWYM AKORDEM NASZEGO POBYTU BYŁ KONCERT W CZESKIM CIESZYNIE 30 kwietnia, po świątecznej paradzie w Wilnie z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą oraz 1050. rocznicy chrztu Polski zorganizowanej przez Związek Polaków na Litwie, „Troczanie” udali się do Suwałk. W tym mieście gościli już nie po raz pierwszy. Tym razem przybyli tu na zaproszenie miejscowego zespołu „Suwalszczyzna” oraz dyrektor miejscowego Domu Kultury, posłanki Bożeny Kamińskiej (gościła ona w Wilnie podczas majowych świąt). I chociaż przygotowania do wyjazdu wymagały pracy co niemiara, to wszystko okupiła prawdziwa uczta duchowa i satysfakcja, kiedy wypełniona po brzegi sala w Suwałkach nagradzała każdy numer programu burzliwymi oklaskami. Wielu miłych wrażeń doznaliśmy podczas wycieczki po mieście, którą bardzo ciekawie prowadził Piotr Kuczek. Całości dopełnił przyjacielski wieczór, spędzony wraz z członkami zespołu „Suwalszczyzna”. Towarzyszył mu dobry nastrój, wymiana doświadczenia, wesoła muzyka i wspólne śpiewanie. Wizyta w Suwałkach, obcowanie z jego mieszkańcami, pozostawiły w sercach „Troczan” bardzo miłe i ciepłe wspomnienia. Ostatnio zaś „Troczanie” mieli koncert w Jaworyszkach, w siedzibie Krystyny i Andrzeja Sidorowiczów. Odbyło się tu spotkanie z rodakami z Warszawy i Wrocławia – uczestnikami XV Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, prowadzącego też szlakiem zesłańców na Sybir. To spotkanie było prezentem-niespodzianką dla księdza Dariusza Stańczyka z okazji 30-lecia kapłaństwa. Ksiądz Stańczyk, obecnie mieszkający w Tobolsku, był inicjato- rem takiego rajdu, który stał się swoistym hołdem pamięci tych Polaków, którzy zginęli w Katyniu i na Syberii. Spotkanie w Jaworyszkach wyróżniało się bardzo serdeczną atmosferą, jaka może cechować obcowanie bliskich sobie duchowo ludzi. Cieszy, że „Troczanie” wnieśli swój artystyczny wkład w to obcowanie rodaków. Ta krótka relacja mówi o tym, czym dziś żyje zespół. Chciałabym jednak wrócić do bardziej odległych lat jego działalności, sięgnąć wspomnieniami do wydarzeń sprzed ponad dwudziestu lat, które są już historią i tworzą jedną z pięknych kart życia „Troczan”. DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR… O wyjeździe do Cieszyna wiedzieliśmy dawno. Uczyliśmy się nowych piosenek: „Płyniesz Olzo”, „Szumi jawor” – słowa i nuty których otrzymaliśmy z Polski. Czas szybko mijał i oto już wiemy, że nadszedł czas wyjazdu do polskiego i czeskiego Cieszyna na Święto Trzech Braci. Ostatnie chwile przygotowań: na próbach lwią część czasu zabierają pytania organizacyjne, przeglądanie strojów… I największy problem – granica. Dziś trudno jest uwierzyć, ile z nią było związanych historyjek i miłych, a częściej – niemiłych – przeżyć. Bodajże największą zmorą były kolejki. Tym razem mieliśmy „przecieki”, że kolejek nie ma, więc też nie zatroszczyliśmy się o pisma mające ułatwić jej przekroczenie. Na miejscu ujrzeliśmy przed sobą cztery autokary. Niby nie dużo, jednak utknęliśmy na dobre. Minęła jedna godzina, druga... Najpierw próbowaliśmy skrócić czas oczekiwania śpiewając, tańcząc. Czekający wraz z nami na przejściu granicznym próbowali się do nas dołączyć. Czas nieubłaganie upływał, zbliżał się wieczór, a próby rozmów z pogranicznikami, uzyskania ja- fot. archiwum autorki DZIEŃ DZISIEJSZY Zespół pieśni i tańca „Troczanie” liczy już 27 lat. Jest to liczny, zgrany i bardzo pracowity kolektyw, w którym śpiewają i tańczą przedstawiciele już trzeciego pokolenia zespolaków, a jest też niemało przykładów, kiedy reprezentanci kilku pokoleń stają obok siebie na scenie. Zarówno ci starsi, jak i najmłodsi, są jak jedna rodzina. U steru zespołu stoi obecnie Dinara Karaniewska, kierownikiem artystycznym jest Bożena Bielak, a grupę taneczną prowadzi Diana Fedorowicz. Zespół, chociaż ma niemałe doświadczenie i skupia utalentowane osoby, sporo ćwiczy i doskonali swój warsztat, by nie zawieść widzów i sympatyków, którzy zawsze czekają na „Troczan” zarówno w ojczystym rejonie (często są to popisy przed turystami z Polski, którzy licznie odwiedzają Troki), jak i na całej Wileńszczyźnie, Litwie oraz poza jej granicami – w sąsiednich krajach, w szczególności w Macierzy. Na początku kwietnia br. zespół nasz miał koncert w Ejszyszkach. Był to nie tylko występ przed miłą i serdeczną publicznością, ale też wspólna wesoła zabawa z przyjaciółmi z zespołu „Ejszyszczanie”, którzy przedtem gościli na Ziemi Trockiej. kiejś informacji nie dawały wyników – milczeli niczym głazy. Kiedy słońce schowało się za horyzontem, pogodny nastrój zniknął bezpowrotnie. Rozumieliśmy, że planowany postój w Krakowie, a wraz z nim mnóstwo ciekawych wycieczek, ominie nas bezpowrotnie. Po zastąpieniu innej zmiany, Henryk Jankowski – główny organizator naszego wyjazdu, postanowił spróbować wreszcie załatwić sprawę przekroczenia granicy. Czekaliśmy na jego powrót z zapartym tchem, trzymaliśmy kciuki… No i się udało – po jedenastu godzinach oczekiwania wreszcie przekroczyliśmy granicę Litwy. Do Krakowa dotarliśmy z takim opóźnieniem, że o żadnym zwiedzaniu nie mogło być mowy. Po zamienieniu dosłownie kilku słów z naszym krakowskim opiekunem panem Zygmuntem Karczem udaliśmy się w dalszą drogę. Do polskiego Cieszyna jechaliśmy nie tylko podziwiając piękno przyrody i panujący dokoła ład i porządek, ale też coraz częściej spoglądając na zegarki. Spóźnialiśmy się. W Cieszynie czekał na nas z niecierpliwością przemiły, troskliwy i niezmordowany pan Józef Klajsek. W tempie przebierania dorównaliśmy żołnierzom i dosłownie biegiem pędziliśmy do czeskiego Cieszyna. Na Placu Rynkowym zebrali się uczestnicy święta. I chociaż padaliśmy na nos ze zmęczenia, nie mogliśmy oderwać wzroku od kolorowych plakatów, balonów, ludowych strojów, historycznych postaci – jeźdźców na wspaniałych, pięknie udekorowanych czarnych koniach. Tuż obok popisywała się góralska orkiestra dęta: wspaniałe stroje, pióropusze na czapkach, dzieci w barwnych ubraniach – niczym kwiaty z bajki… ... I PRZED DWUDZIESTU LATY W CZECHACH 16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt lęgnują polszczyznę, polskie tradycje. Między innymi zaznaczył, że niedługo grupa miejscowych Polaków wybiera się na Litwę, do Święcian, gdzie urodził się słynny polski lotnik Franciszek Żwirko, który zginął na tym terenie. Koło pomnika Żwirki i Wigury, którzy dla Polski są jak Darius i Girėnas dla Litwy, złożyliśmy wiązanki polnych kwiatów, wykonaliśmy piosenkę „Polskie kwiaty”. Rzewna melodia płynąca w ciszy była hołdem tym wielkim Polakom, którzy tragicznie zginęli na tej ziemi. W powrotnej drodze mieliśmy okazję zobaczyć naprawdę imponujący budynek – dom koła miejscowych Polaków. Nasz przewodnik powiedział, że podobnych domów w Czechach jest 60! W siedzibie Polaków w Żwirkowisku znajduje się muzeum bohaterskich lotników, obszerna sala koncertowa, przytulna kuchnia – słowem wszystko, co jest potrzebne, by ludzie mieli rozrywkę, mogli odpocząć wspólnie po pracy. A że potrafią pracować, to było widać na każdym kroku. Rodacy w Czechach mają poparcie ze strony współobywateli. Świadczą o tym szyldy z napisami po polsku i czesku. Nikomu to nie przeszkadza. Raczej odwrotnie – zbliża. Cóż, oglądając to mogliśmy tylko pozazdrościć rodakom. Nasz zespół „Troczanie” ma już pięcioletni życiorys, a brak mu swego, niech skromnego, locum, gdzie mógłby zmieścić pamiątki, być „u siebie”. Końcowym akordem naszego pobytu był koncert w czeskim Cieszynie, a następnie powrót do Polski, do Krakowa. Cieszyliśmy się niezmiernie, że udało się nam pojechać na wycieczkę do Wieliczki. Poznaliśmy to królestwo soli, po którym nas oprowadzał wspaniały przewodnik. Zwiedziliśmy też Kraków. Zakochany w swojej pracy pan Zygmunt zrobił nam powtórkę z historii Polski, otrzymaliśmy mnóstwo wiedzy. Mieliśmy też koncert na Krakowskim Rynku, gdzie odbywał się festyn „Krakowiaka”. Po występie znów poznawaliśmy ojczyste dzieje wraz z panem Zygmuntem. Odwiedziliśmy Uniwersytet Jagielloński, Kościół Mariacki, Sukiennice, obejrzeliśmy wspaniały pomnik Adama Mickiewicza. Mieliśmy też spotkanie z przedstawicielkami Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Domu Polonii. Był śpiew, poczęstunek, wiele serdeczności i ciepłych słów. Będąc już w domu, chcemy powiedzieć wszystkim, kto towarzyszył nam na trasie naszej podróży: Szczęść Wam Boże! Do nowych spotkań! Józefa Łyczkowska, członkini zespołu „Troczanie” PODZIĘKOWANIE Już po raz dwudziesty piąty wędrujący Festyn Kultury Polskiej Ziemi Trockiej ,,Dźwięcz, Polska Pieśni!” stał się pięknym elementem malowniczego krajobrazu Ziemi Trockiej. W imieniu zarządu Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL chciałbym serdecznie podziękować wszystkim, którzy tworzyli jubileuszową uroczystość. Przede wszystkim szczere wyrazy uznania kieruję do wszystkich kierowników i uczestników zespołów. Szczególne podziękowania składam ks. dziekanowi Jonasowi Varaneckasowi za uroczystą, dziękczynną Mszę świętą w intencji wszystkich uczestników Festynu, za mistrzowskie występy zespołom ,,Perła” i ,,Zgoda”, wszystkim przedstawicielom koła ZPL w Trokach na czele z prezesem Tadeuszem Tuczkowskim. Bez zaangażowania i wkładu w organizację niżej wymienionych osób nie udałoby się zrealizować tak wielkiego i pięknego święta. Dziękuję Renacie Joknienė – za organizację i przygotowanie części artystycznej, Karolinie Narkiewicz, Izabeli Matulewicz i Kornelii Koreniewskiej za konferansjerowanie, Alinie Kowalewskiej i Teresie Sołowjowej za sprawną organizację części technicznej, Danucie Jepifanowej za tworzenie scenografii. Dziękuję wszystkim instytucjom, które finansowo wsparły Festyn Kultury Polskiej Ziemi Trockiej: Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska”, samorządowi rejonu trockiego, starostwu w Trokach, Departamentowi Mniejszości Narodowych przy rządzie Republiki Litewskiej, Domowi Kultury w Trokach, Wileńskiemu Rejonowemu Oddziałowi ZPL, Narodowemu Centrum Krwi, spółkom akcyjnym: ,,Trakų vandenys”, ,,Trakų paslaugos”, ,,Baltų amatai”, Trockiemu Muzeum Historycznemu, Trockiej Stacji Ratowniczej oraz partnerom święta: Gimnazjum w Trokach. Z poważaniem Jarosław Narkiewicz, prezes Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL W kręgu literatury i muzyki fot. Ryszard Jankowski Przy dźwiękach orkiestr pochód ruszył do Wieży Piastowskiej w polskim Cieszynie. Tu mieliśmy okazję do spotkania z Trzema Braćmi. Byli to: Leszko, Mieszko i Bolko, którzy opowiedzieli o założeniu i historii miasta, zbudowaniu wieży-rotundy, dziejach panowania Piastów. Następnie orszak ruszył na Plac Rynkowy, gdzie odbywały się gry, zabawy, koncerty. Nasz zespół wyruszył do Ustronia. Tu mieliśmy wystąpić przed mieszkańcami ośrodka wypoczynkowego. Ujrzeliśmy tam doskonałe sanatoria u podnóża Beskidów. Zieleń drzew, spokój, cisza, czarna chmura wisząca nad górami w promieniach chylącego się ku zachodowi słońca, nadawały miejscowości iście bajecznego uroku. Ludzi jednak nie było widać. U nas rodziło się pytanie: dla kogo tu śpiewać? Na próżno jednak mieliśmy obawy, co do kompletu widowni. Była to pora kolacji, a zaraz po niej, kiedy zebraliśmy się na zielonej murawie, by sprawdzić swoje głosy (obawialiśmy się, czy potrafimy zaśpiewać chociażby gamę po takim maratonie) balkony, ławeczki, placyki wypełniły się widzami. Ustawiliśmy się do śpiewania i otoczyło nas żywe koło przemiłej, życzliwej publiczności, które wciąż rosło, rozszerzało się… I zabrzmiała piosenka. Ta żywa, chociaż niewidzialna nić przyjaźni, serdeczności pozwoliła zapomnieć trudy podróży i trapiące zmartwienia i troski, wywołała uśmiech na twarzach. Zapomnieliśmy o zmęczeniu, kiedyśmy poczuli, że piosenka nasza trafia do serc zebranych. Brzmiała nasza swoista „wizytówka” – „My, Polacy z Wileńszczyzny”. Kolejne piosenki dźwięczały raźniej, weselej. Największe brawa zebrała nasza mała solistka Ewelinka Saszenko. Otrzymane wielkie pudło słodyczy położyła obok na trawie i z werwą śpiewała piosenkę o dobrym, starym gawronie… Na zakończenie koncertu było, jak podczas większości spotkań, wspólne śpiewanie, tradycyjne „Sto lat”, upominki, wymiana adresów i czułe pożegnanie z nowymi przyjaciółmi. Podczas powrotnej drogi każdy z nas miał w sercu skryte marzenie, by wrócić tu kiedyś jeszcze raz do tego przepięknego zakątka. Następnego dnia znów mieliśmy koncert na Placu Rynkowym w polskim Cieszynie. Czekało też na nas zwiedzanie miasta, obiad i wyjazd do Czech. W drodze do Żwirkowiska mieliśmy prawdziwą ucztę dla duszy – podziwialiśmy piękne widoki, urocze krajobrazy na tle Beskidów. W Żwirkowisku kierownik miejscowego koła Polaków – pan Przywara – opowiadał nam jak żyją i pracują tu Polacy, jak pie- 5 GOŚCIE ZAPOZNALI SIĘ ZE ZBIORAMI POLSKIEJ BIBLIOTEKI W minioną sobotę, przed udaniem się do Kiejdan na Festiwal Czesława Miłosza, wędziagolan odwiedziła miła, dawna znajoma – kierownik Fundacji Pogranicze i Międzynarodowego Centrum Dialogu im. Czesława Miłosza w Krasnogrudzie – Małgorzata Sporek-Czyżewska wraz ze współpracownikami. Znamy się już od ćwierćwiecza. Nieraz spotykaliśmy się w Wędziagole, kiedy pani Małgorzata gościła tu wraz z Czesławem Miłoszem, czy bratem noblisty Andrzejem Miłoszem. Później widzieliśmy się na międzynarodowych imprezach na Litwie i w Polsce. Dlatego to spotkanie w Wędziagole było szczególnie miłe i serdeczne. O wielu wydarzeniach wspominaliśmy, wiele mieliśmy sobie do powiedzenia i pokazania gościom na starym przykościelnym terenie, długo gawędziliśmy w Polskiej Bi- bliotece w Wędziagole. Jest w niej niemało wydań utworów poety, materiałów historycznych, świadczących o życiu jego przodków w naszych okolicach. Goście sprezentowali nam wydaną przez nich książkę o poecie „Poszukiwanie Ojczyzny” i bardzo cieszyli się, że Polacy w Wędziagole szanują i pielęgnują pamięć o poecie. Było nam też bardzo miło z tego powodu, że goście zaprosili wędziagolan do odwiedzenia Krasnogrudy. Zapewniliśmy – w przyszłości będziemy podtrzymywali bliskie więzi. Pod wieczór udaliśmy się do Kiejdańskiego Centrum Wielokulturowego. Na trwającym tam Festiwalu Czesława Miłosza odbyło się spotkanie z kierownik Międzynarodowego Centrum Dialogu im. Czesława Miłosza i Fundacji Pogranicze w Krasnogrudzie Małgorzatą Sporek-Czyżewską. Oglądaliśmy i cieszyliśmy się z wyreżyserowanego przez nią filmu „Dolina Issy”. Festiwal uwieńczył koncert Orkiestry Klezmerskiej Teatru Sejneńskiego (kierownik Wojciech Szroeder). Klezmerzy – to żydowscy muzykanci, którzy kiedyś grali na jarmarkach, weselach, świętach. Dzisiaj klezmerzy – mistrzowie improwizacji, szczególnie subtelnie grający żydowską muzykę. Słuchaliśmy z wielką przyjemnością: w środku Litwy, w byłym domu modlitwy Żydów, Polacy grają żydowską muzykę. Była to wspaniała muzyka: drżały ściany starej synagogi, drżały serca uczestników imprezy jednocząc się w kręgu literatury, muzyki, wspólnotowych idei. Ryszard Jankowski, prezes Wędziagolskiego Oddziału ZPL 6 16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt fot. Albina Drzewiecka Urok Zatrocza PAŁAC W ZATROCZU ZWANY TEŻ BIAŁYM Ludwika XV – Marie-Adelaide de Savoie, księżniczkę Burgundii. Kopię rzeźby Diana francuskiego rzeźbiarza Antoine Coysevox wykonaną w 1710 roku Józef Tyszkiewicz umieścił w swym parku na przełomie XIX i XX wieku. Rzeźba ta była zniszczona w czasach radzieckich, a na postumencie umieszczono postać Stalina, którą zniszczono po 1953 roku. Renowację Zatrocza rozpoczęto w 2006 roku (zakończono w 2011. Należy zaznaczyć, że odbywała się ona przy współfinansowaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP). O odnowie rzeźb zaczęto myśleć, gdy do rąk dyrekcji trockiego parku trafiło zdjęcie sprzed II wojny światowej, gdzie wyraźnie była widoczna rzeźba Diany. Po długich poszukiwaniach identyczną rzeźbę odnaleziono w USA, w parku Baltimor i wyjaśniono, że to kopia oryginału z Luwru, jak i Diana w Zatroczu. Odtworzenia rzeźby podjęli się Nerijus Kavaliauskas i jego żona Rūta. Prace rozpoczęto w Luwrze, gdzie oryginał wymierzono i sfotografowano pod różnymi kątami. W 2008 roku wykonano identyczną kopię z marmuru. Prace opłacił prywatny angielski fundusz „The Headley Trust”. W listopadzie 2008 roku umieszczono też rzeźbę Flory tegoż autora, wykonaną z białego marmuru przez Nerijusa i Rūtę Kavaliauskasów, opierając się na stare zdjęcie i oryginał w Luwrze. M. in. zdjęcie wykonał kowieńczyk, który w 1940 roku przy tej figurze się sfotografował. Rzeźba Flory – bogini wio- sny, roślin i sadów dekorowała park do II wojny światowej. Była to kopia skulptury z parku paryskiego Tuilerie. Z kolei figura NMP z Dzieciątkiem stała w południowej części parku, nad brzegiem Galwe. Madonna znajdowała się tu do 1964 roku, niestety, barbarzyńsko została wrzucona do jeziora. W 1975 roku zniszczoną rzeźbę znalazł na cmentarzu we wsi Varnikiai Stanislovas Mikulionis i dostarczył do kościoła Nawiedzenia NMP w Trokach. Figura nie miała prawej dłoni, Dzieciątka i chusty. Dzięki trosce ks. Vytautasa Rūkasa przez dłuższy czas znajdowała się w kaplicy Romerów. Nerijus i Rūta Kavaliauskasowie wykonali z marmuru kopię rzeźby, opierając się na stare zdjęcia. Od 2007 roku znów jest ona na swoim dawnym miejscu – zaprasza do spaceru po angielskim parku w Zatroczu. Mały parter ze wschodniej strony pałacu dekorowała rzeźba Bachusa oraz popiersia w antycznym stylu, przedstawiające pory dnia i inne. Nerijus i Rūta Kavaliauskasowie odtworzyli rzeźbę Bachusa w 2011 roku. Pałac z francuskimi parterami otacza park w stylu angielskim. Andre wykorzystał naturalne ukształtowanie półwyspu – w nizinkach wykopano stawy, przypominające lustra, w których odbijała się otaczająca przyroda – wspaniałe drzewa, rośliny, obłoki… Wykopano ponad 20 stawów różnego kształtu i wielkości, znajdujących się na różnym poziomie, co dało unikatowy efekt – park w lustrzanym odbiciu. Stary park posiada wyjątkową faunę. Można tu spotkać 7 gatunków nietoperzy, wiewiórki, sarny, lisy, drobne gryzonie, jaszczurki, wydry. Nad brzegiem jeziora Galwe i nad stawami na początku lata można słuchać głośnych „koncertów” żab. W parku gnieździ się mnóstwo ptaków: sowy, dzięcioły, słowiki, jastrzębie, kukułki. Bogata jest też flora tego zakątka przyrody: rośnie tu około 100 gatunków drzew i krzewów, jak rodzimych, tak i przywiezionych z różnych krajów Eu- Albina Drzewiecka fot. Albina Drzewiecka Lato wabi nas chęcią zwiedzania. Kreśląc plany bliższych i dalszych wypadów z rozgrzanego miasta, warto udać się do Zatrocza. Jego urok trudno przecenić, bowiem tworzyli go znakomici specjaliści, a właściciele posiadłości kochali piękno i nie żałowali środków, by je wokół siebie mieć. Hrabia Józef Tyszkiewicz w drugiej połowie XIX wieku nabył półwysep między jeziorami Galwe i Skajście, gdzie zamieszkiwali Tatarzy. Posiadłość zajmowała 800 hektarów, na 80 z nich zbudowano rodzinną rezydencję. Po śmierci Józefa Tyszkiewicza, w 1891 roku, Zatrocze przechodzi do młodszego syna, również Józefa, który razem z żoną Jadwigą Światopełk-Czetwertyńską zbudował nad brzegiem Galwe znany dziś pałac w Zatroczu według projektu polskiego architekta Józefa Hussa. Neoklasycystyczny pałac w stylu Ludwika XVI jest dekorowany stiukami, ma taras wychodzący w kierunku miasta i wysp jeziora. Trockie pejzaże i aura spowodowały wielkie przywiązanie rodziny Tyszkiewiczów do Zatrocza. Uporządkowanie parku hrabia poręczył francuskiemu floryście Edouardowi Andre, który tu przybył w 1898 r. Edouard Andre zaprojektował park w stylu mieszanym: części parteru, położone najbliżej pałacu miały styl francuski, z lipowymi symetrycznymi alejami, klombami, wazami i marmurowymi rzeźbami. Duży parter dekorowały rzeźby Diany, Flory i bogini Hamadriady. W oryginale rzeźbiarz w postaci Diany przedstawił matkę ropy oraz około 400 gatunków roślin ziołowych. Wiele gatunków sprowadził w XIX wieku botanik i dendrolog Edouard Andre, pracujący wraz z synem u Tyszkiewiczów na przełomie XIX i XX wieku. On też stworzył sztuczne groty, na brzegach których rosły zioła. Po śmierci Józefa Tyszkiewicza, w 1917 roku, pałac przeszedł w posiadanie jego syna Andrzeja, który w nim mieszkał aż do II wojny światowej. W 1940 roku Zatrocze znacjonalizowano. Po wojnie było tu sanatorium KGB, później obóz pionierski i dom wypoczynkowy, ośrodek turystyczny. Pałac i park w tym czasie bardzo ucierpiały, zdeformowano i zniszczono początkowe dekoracje. Dziś Zatrocze jest pomnikiem kultury o narodowym znaczeniu. Należy do Trockiego Historycznego Parku Narodowego. Obecnie w pałacu czynna jest wystawa „Przestrzeń i czas”. Przedstawione jest malarstwo Alfreda, Czesława i Joanny Wieruszów-Kowalskich. Wystawy okresowo się zmieniają. Na parterze pałacu, w pięknie odrestaurowanej sali, odbywają się koncerty muzyki poważnej. W salach zrekonstruowano wyposażenie pałacowe z końca XIX wieku i umieszczono przedmioty, wypożyczone z 11 muzeów Polski: meble z epoki, hafty, naczynia, obrazy, portrety Tyszkiewiczów, różne cenne bibeloty. W końcu XIX wieku w pobliżu pałacu zbudowano gospodarcze budynki z czerwonej cegły: stajnię, wozownię, kuźnię, stodołę i nawet gorzelnię. Zabudowania częściowo zachowały się do naszych dni. JEDNA Z ODTWORZONYCH RZEŹB 16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt Z okazji Pięknego Jubileuszu 65. Urodzin Irenie WIŁKOIT najserdeczniejsze życzenia: Ile w ulu pszczół robotnic, ile pociąg mija zwrotnic, ile kwiatów liczy łąka, ile kropek ma biedronka, tyle szczęścia i słodyczy w Dniu Urodzin Tobie życzą członkowie koła ZPL w Nowych Święcianach 7 Szanowni Rodacy! Święciański Oddział Rejonowy Związku Polaków na Litwie zaprasza na XIX Festyn Kultury Polskiej „Nad brzegiem Żejmiany”, który odbędzie się 18 czerwca br. w Dolnym Parku w Podbrodziu. Początek święta o godz. 14.00 BEZPŁATNE OGŁOSZENIA Redakcja „Naszej Gazety” informuje, że wszyscy członkowie Związku Polaków na Litwie osobiście, a także koła i oddziały Związku mogą nieodpłatnie na łamach gazety zamieszczać pozdrowienia, ogłoszenia, kondolencje, bądź inne informacje. Życzenia czy wyrazy współczucia członkom Związku bez opłaty mogą też dedykować inne urzędy, organizacje bądź osoby prywatne. Nadsyłać je należy na adres e-mailowy: [email protected] lub faks 233 10 56. „Bieg Bałtycki” wystartuje 24 czerwca w Połądze Miło nam poinformować, że w związku z zakończeniem Prezydencji Polski w Radzie Państw Morza Bałtyckiego, Ambasada RP w Wilnie organizuje „Bieg Bałtycki”, który odbędzie się 24 czerwca br. o godz. 12.00 w mieście Połąga i symbolicznie wieść będzie wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego, będącego elementem jednoczącym państwa tejże organizacji, a kończyć się – na plaży. Do udziału w imprezie zaprosiliśmy przedstawicieli MSZ RL oraz przedstawicieli ambasad państw należących do RPMB. Wy- darzenie otworzy ambasador RP na Litwie Jarosław Czubiński. W celu przyciągnięcia jak największej liczby uczestników przewidzieliśmy kilka dystansów: 5, 10 km oraz bieg dla najmłodszych z misiem Kubuś na 1000 m. Pierwszych 1000 osób zarejestrowanych internetowo na bieg na 5 i 10 km oraz 200 dzieci zarejestrowanych na bieg na 1000 m otrzyma od nas pamiątkowe koszulki biegowe. Wszyscy uczestnicy biegu, którzy w regulaminowym czasie ukończą bieg otrzymają pamiątkowe medale. Głównym sponsorem naszego biegu jest firma Orlen Lietuva. Sponsorem biegu dla dzieci jest firma „Tymbark”. 8 16 - 22 czerwca 2016 r., nr 24(1217) www.zpl.lt 倀伀䰀匀䬀䄀 ⴀ 䤀刀䰀䄀一䐀䤀䄀 倀팀䄁一伀䌀一䄀 ㈀ 䌀娀䔀刀圀䌀䄀 ㈀ 㘀 㤀㨀 倀伀䰀匀䬀䄀 ⴀ 一䤀䔀䴀䌀夀 㘀 䌀娀䔀刀圀䌀䄀 ㈀ 㘀 ㈀㈀㨀 倀伀䰀匀䬀䄀 ⴀ 唀䬀刀䄀䤀一䄀 ㈀ 䌀娀䔀刀圀䌀䄀 ㈀ 㘀 㤀㨀 PRENUMERATA Pragniemy zawiadomić naszych Czytelników i Sympatyków, że możecie Państwo zaprenumerować „Naszą Gazetę” w każdym urzędzie pocztowym na terenie całej Litwy. Prenumerata na lipiec i dalsze miesiące 2016 roku będzie trwała do 22 czerwca. Chcemy zaznaczyć, że nadal gazeta jest bezpłatna, zaś koszta miesięcznej prenumeraty 1,33 EUR obejmują opłatę pobieraną przez pocztę za dostarczanie gazety dla prenumeratorów. Indeks wydania: 0130. Liczymy na to, że zechcecie Państwo „Naszą Gazetę” – tygodnik Związku Polaków na Litwie – mieć w swoich domach. NOWE PROPOZYCJE, NOWE MOŻLIWOŚCI Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” we współpracy z Kolegium Jagiellońskim – Toruńską Szkołą Wyższą pragnie poinformować młodzież ze szkół polskich na Litwie o możliwości studiowania na kierunkach administracja oraz pedagogika. Studia miałyby charakter distance learning – a więc wykłady byłyby transmitowane do określonych pomieszczeń (np. wybranych polskich szkół) via internet z możliwością dwustronnego kontaktu. Część materiałów byłaby też dostępna na stronach www uczelni oraz na płytach CD. Ponadto dwa razy w semestrze przyjeżdżałaby do Wilna grupa wykładowców Kolegium Jagiellońskiego – Toruńskiej Szkoły Wyższej, prowadząc na miejscu zajęcia oraz konsultacje i egzaminy. Koszt takich studiów wynosiłby 550 euro za rok. Adres do korespondencji: ul. Naugarduko 76, 03202 Wilno Związek Polaków na Litwie tel./fax.: +370 5 233 10 56 E-mail: [email protected] Redaktor: Janina Lisiewicz Korekta: Krystyna Ruczyńska Opracowanie komputerowe: Paweł Stefanowicz Tygodnik Związku Polaków na Litwie – egzemplarz bezpłatny. Na podobnych zasadach mogą być zorganizowane studia podyplomowe, na kierunkach: oligofrenopedagogika; socjoterapia; resocjalizacja i profilaktyka społeczna; przygotowanie pedagogiczne; edukacja przedszkolna i wczesnoszkolna; zarządzanie bezpieczeństwem państwa. Koszt studiów podyplomowych ujednolicony wynosiłby również 550 euro za rok. Chętnych podjęcia takich studiów prosimy o kontakt z „Macierzą Szkolną” w terminie do 30 czerwca 2016 roku pod nr tel. 2333225 lub na e-mail: [email protected] „Projekt współfinansowany w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za granicą”
Podobne dokumenty
Koronacja Mendoga - Związek Polaków na Litwie
TYGODNIK ZWIĄZKU POLAKÓW NA LITWIE ISSN 1392-2513
Bardziej szczegółowoNG12 - Związek Polaków na Litwie
światopogląd i wielka chęć pielęgnowania polskich tradycji Wileńszczyzny oraz aktywnego uczestniczenia w życiu polskiej diaspory miasta. Jak wspomina obecna prezes Bronisława Kozłowska(prowadzi ona...
Bardziej szczegółowo