PUNKOGROD CZYLI LD50 W MIŃSKU WERSALKI Wypakowani po
Transkrypt
PUNKOGROD CZYLI LD50 W MIŃSKU WERSALKI Wypakowani po
PUNKOGROD CZYLI LD50 W MIŃSKU WERSALKI Wypakowani po dach błąkamy się nocą po bezdrożach pogranicza, w światłach samochodu, co jakiś czas wąsata kontrabanda upycha fajki do opon. Niepokojąco długo nie możemy znaleźć ugadanego wcześniej noclegu. Wreszcie jest, post PGR-owska agro-turystyka. Bez ciepłej wody ale tanio - 20zł od wersalki. Przedpole Białorusi. ŻÓŁTY POLIESTER Rano granica, dla nich kolejka na 3 wiorsty, dla nas Europejczyków bokiem położony dywan. Godziny wypełniania kwitów, których nikt nie czyta. Już odwykliśmy od takiego stylu. Zwiastunem była akcja wizowa na Wiertniczej. W podaniu wszystko zmyślone, ale papier musi być i ubezpieczenie. Nie macie? Nada! Przypadkiem można kupić w sąsiadującym z ambasadą baraku. T.U. Europa (!), Tam też do nabycia i sama wiza. Drogo, ale bez kolejki. My nie przepłacamy, mamy czas i po 6USD – oficjalno. Urzędniczka bez słowa wydaje potem wizę. Włosy spalone na żółty poliester, nie z mody z biedy – domowa koafiura. NA STAND-BY’u Więc szlaban się otwiera, ale zaraz i zamyka. Zabrakło ósmej pieczątki, zawracamy kawałek pod prąd, jest pieczątka, można. Piękna pogoda, piękna kraina. Zielono i płasko po horyzont. Zero domów, zero reklam, na dwupasmówce jesteśmy praktycznie sami. Grodno wita betonowymi przedmurzami osiedli, Takie same w Mińsku tylko większe. Radzieckie miasta, na stadbay’u od lat 90tych. Ale ład i porządek, czysto. Ludzie pogodni, spokojni, zadbani. Nie spieszą się, bo i do czego? Zasada „haruj albo giń” jeszcze nie obowiązuje, konsumowanie nie stała się póki co wiodącą siłą narodu, korporacje nie kuszą życiem z sukcesfulem. 100% NIELEGAL Parkujemy na chybił trafił i ściągamy resztę załogi, Dołącza YYY i Darek z Kasią. Mieli ciężką przeprawę, samochód Darka za mały albo gratów za dużo i na granicy nieco dłużej. Celnicy za pomocą pas upewniali się, że nie jadą żadne prochy. Wydzwaniamy też Dimę, naszego gospodarza a zarazem wokalistę jednej z kapel, z którą gramy wieczorem. Chłopiec, onieśmielony, oczy rozbiegane, słabo mówi po ruski albo w ogóle słabo mówi - ale szczęśliwy. Będzie się działo. Zapewnia, że koncert 100% nielegal. Ludzie wiedzą. Pewnie, że się schodzą, już czekają, więc musimy jechać. Dima będzie nas pilotował. Swoją siostrę wysyła na wagzał. Trzeba odebrać 2 gości z Polski - zdecydowali się popatrzeć jak gramy, wsiedli w pociąg i przyjechali – bez siostry nie trafią. GARAŻ Szaleńczy pościg na parkingi za wielkim osiedlem, Wjeżdżamy w kurz spalonej słońcem, gruntowej drogi między zaparkowane Moskwicze i Beemy, między niekończące się rzędy garaży. Jest i nasz, drzwi otwarte na oścież, trwa ustawka sprzętu, na drzwiach plakat, obok torby na śmieci, i plastikowe wiadro po ogórkach – to kasa fiskalna na dobrowolną składkę dla bandów. Niemal do końca towarzyszy nam smród lakieru. Dwa garaże obok trwa zmienianie barwy kilku limuzyn – widać trzeba podążać za modą. Gość w pochłaniaczu na twarzy bardzo nieprzychylnie patrzy na naszą kamerę, więc nie kierujemy jej więcej w tamtą stronę. Dzieciaków przybywa, pojawiają się i weterani, wszyscy podnieceni, śmieją się gadają, popychają. Podchodzą do nas. Kleją się gadki. „Ja byłem w Warszawie! Miesiąc mieszkałem na Elbie”. „E a ja dwa na Fabryce” - mówi Szasza, który potem golutki, tylko w stringach zrobionych z reklamówki i taśmy klejącej będzie błąkał się między ludźmi na czworakach w swoistym performansie. POGO – POGO Rock’n’Roll Z niedowierzaniem oglądamy equipment, prehistoryczna perkusja, statywy – samoróbki. Dwa piece i radio z kolumnami typu altus90(!). Gra ‘Adresant’, emo/hc – są świetni a sprzęt sprawdza się zaskakująco dobrze. Widownia rozkręcona, wchodzi ‘Czas Pokazywać Dupy’ – Dima przy powitaniu nieśmiały i niepozorny teraz jak w transie. Charczy do mikrofonu chodząc od ściany do ściany. Ostro. Wreszcie zaczynamy, pierwsze takty i tłum rusza. Młyn & pogo a potem gdy PeeM śpiewa po białorusku „Obudźcie się już czas!” jeszcze lepiej bo w górę pod sufit. Ci odważniejsi niesieni rękami tych, co stłoczeni na dole. Przy YYY zabawy ciąg dalszy. Na latanie pod sufitem załapuje się nasza Doda i Sasik. W locie na uwięzi (kabel) stara się nie przerywać gry na basie – to robi wrażenie, więc zbiera owacje. Ktoś niebezpiecznie bawi się stryczkiem dyndającym z nadproża, zakłada go sobie na szyję – ta dla jaj „Powieście go – r’n’r!” – krzyczy Kawas ale na szczęście nie rozumieją. Szał trwa do ostatniego akordu. Rozmawiamy, zbieramy gratulacje i podziękowania, za to, że graliśmy, że 1000km w drodze dla jednego koncertu i to w Mińsku gdzie gigów jak na lekarstwo. Rozdajemy demowe CDry, udzielmy nawet jednego wywiadu. Ktoś zaprasza od razu na jesień. BIAŁY PASSAT Środek nocy. Impreza dogasa, z otwartej Wołgi leci nasz kawałek. Basy wykręcone na maksa, ledwo rozpoznaję, który to. Gdzieniegdzie błąkają się jeszcze dzieciaki po twardych dragach – niestety akurat to gówno przyszło tu jako pierwsze. Ładujemy się do naszego Peugeota i na kwaterę do Dimy. Do garażu siłami organizatorów wraca beka oleju, stary biały Passat i osobno jego silnik. Gaśnie światło. Łoskot zamykanych drzwi. Wsio! KURCZAK 24 Puste miasto, gdzieniegdzie młodzież dopija piwo lub wódkę. Flaszki i kartony po sokach zdobią murki klombów. Zły Łukaszenka nie zakazał. Zresztą jak tu zakazać picia? Za Bugiem? Napić się można skolko ugodno. Choćby nad ranem w smażalni „Kurczak24h”, do której głód wypędzi muzyków z YYY – do drobiu dostaną wódeczkę w plastikowych kubkach. 30º C Stajemy pod 4 piętrowym blokiem z lat 50tych ostatnio remontowanym z okazji olimpiady w Moskwie. Wchodzimy z bagażami na mroczną klatkę. Nierówny beton pomalowany po całości, razem z sufitem na olejny zjadliwy turkus. Klimat jak z okładki „Some Products”. To jedynie przedsmak tego, co zastaniemy za obitymi dermą drzwiami 32 metrowego mieszkania. Jest nas z gospodarzem 11 osób wszyscy zmęczeni jak czort. Punkogrod już dawno poszedł spać. Do chwili, gdy w nowy dzień zaprosi nas muzyczka ze stojącego na lodówce „kołchoźnika” zostało jeszcze parę godzin. „Zdrawstwujtie s pieriedaczom „Llublima Bielarus” sjewodnia budzie oczeń tioppło – tridcat gradusow” (by Jawor)