Stomia to nie problem, gdy człowiek nie jest sam

Transkrypt

Stomia to nie problem, gdy człowiek nie jest sam
Rozmowa z ...
Rozmawiała: Bożena Klukowska
Pawłem Staniewiczem, który ciężko chorował, ale odnalazł radość
w wolności, jaką daje jazda na motorze.
Stomia to nie problem,
gdy człowiek nie jest sam
Choć ma dopiero 37 lat, już wiele przeszedł w swoim życiu. Nie jest mu łatwo, ale nie poddaje się.
Paweł Staniewicz wierzy, że wiara czyni cuda. I tę wiarę stara się przekazywać innym, bo mimo
choroby nie skupia się tylko na sobie. Pomaga tym, którzy mają podobne problemy.
B.K.: Jak doszło do postawienia prawidłowej diagnozy?
P.S.: Pewnego dnia dostałem krwotoku i trafiłem do szpitala. Lekarze zatamowali krwotok,
uznali, że nic poważnego się nie dzieje i chcieli
mnie po paru godzinach wypisać. Ale ja czułem,
że coś ze mną jest nie tak. Na szczęście interweniowała znajoma, która wymogła na lekarzach, by mnie zatrzymali.
Następnego dnia skierowano mnie na kolejne badanie, które dało jednoznaczny wynik:
stwierdzono pęknięcie jelita spowodowane
chłoniakiem jelita grubego.
fot. Longin wawrytkiewicz
Bożena Klukowska: Historia Pana dolegliwości to pasmo nieszczęść. Długo
nie mógł Pan uzyskać prawidłowej diagnozy i choroba postępowała z powodu
braku odpowiedniego leczenia.
Paweł Staniewicz: Przeżycia miałem ciężkie,
to prawda, ale dziś nie chcę już tego wspominać.
Przyznaję, męczyłem się długo, ale jest w tym
też dużo mojej winy, bo zwlekałem z pójściem
do lekarza. Wiadomo – jak każdy facet.
Objawy choroby pojawiły się kilka lat temu.
Na początku były problemy gastryczne, biegunki, zaparcia, bóle brzucha, nudności. Kto by na
to zwracał uwagę?!
I tak sobie żyłem, lecząc się domowymi sposobami. Niestety, nie były skuteczne: powoli
opadałem z sił, chudłem. Od lekarza dowiedziałem się, że powodem tych objawów było
wrzodziejące zapalenie jelita.
Początkowo leczono mnie sterydami, ale jakiejś szczególnej poprawy nie było widać. Trafiłem do gastroenterologa: dostałem kolejne
sterydy – bez efektu.
Mimo wielu operacji i ciężkiej choroby, pan Paweł wygląda na zupełnie zdrowego człowieka. Nikt by nie przypuszczał, że jeszcze niedawno leżał na stole operacyjnym.
6
fot. Archiwum prywatne
w Centrum Onkologii i pocieszać tych, którzy
po operacji obudzili się ze stomią...
P.S.: Mnie stomia już nie przeraża, dość
szybko ją zaakceptowałem, opanowałem,
ale wielu chorych nie może się z nią pogodzić.
Cierpią, izolują się od ludzi, rezygnują z aktywności – nie mogą zaakceptować nowej rzeczywistości. No więc pomagam im w tym. Mówię,
że stomia nie musi być przeszkodą w prowadzeniu normalnego życia, w realizowaniu marzeń.
Motocykl to duma i radość pana Pawła. Wiele czasu musiało upłynąć, zanim mógł znów na niego wsiąść. Teraz
cieszy się z każdej chwili spędzonej w drodze.
B.K.: To wtedy miał Pan operację wyłonienia stomii?
Niedługo po diagnozie trafiłem do Centrum
Onkologii. Tam usunięto mi prawie całe jelito
grube i wyłoniono ileostomię.
Niestety, jeszcze przez pół roku po operacji
musiałem przechodzić chemioterapię. To było
straszne przeżycie.
B.K.: Operacja wyłonienia stomii
zmienia ludzkie życie. Jak się Pan czuł?
P.S.: Paradoksalnie nie najgorzej. Byłem już
bardzo wyczerpany chorobą. Cieszyłem się,
że żyję. Jak się dowiedziałem, że mam chłoniaka, sądziłem, że to wyrok śmierci. Stomia
to nie takie straszne rozwiązanie.
Potem wprawdzie nie byłem już tak pozytywnie nastawiony do życia, ale zaraz po operacji
to po prostu cieszyłem się, że nadal tu jestem.
B.K.: Jak Pan sobie radził ze stomią?
P.S.: Bardzo dobrze! Nie miałem trudności
z pielęgnacją. Stomia była dobrze wyłoniona,
pielęgniarki dokładnie i w miły sposób wyjaśniły mi, co mam robić.
Problemem było to, że proces gojenia nie
przebiegał poprawnie. Poza tym, miałem szumy w uszach i bóle głowy, które są podobno
efektem chemioterapii.
Te świsty w uszach nadal mi nie przeszły.
Nawet teraz, gdy z Panią rozmawiam, to je
słyszę. Po prostu musiałem się do nich przyzwyczaić. Wygląda na to, że nie da się ich tak
łatwo pozbyć.
B.K.: Nie tylko szum w uszach pozostał. Problemy zdrowotne także...
P.S.: Niestety tak. W zeszłym roku miałem
drugą operację – usunięto mi resztki jelita
i oczyszczono śluzówki. To było konieczne,
bo wciąż utrzymywał się stan zapalny.
Prawdopodobnie czeka mnie jeszcze kolejna
operacja – usunięcie zwieracza.
Do tego wszystkiego dołączyła się plamica – pękają mi naczynia krwionośne. I czasami jestem taki słaby, że nie mogę wstać.
B.K.: A jednak znajduje pan siły, żeby
działać w Polskim Stowarzyszeniu Stomijnym. Pomagać jako wolontariusz
B.K.: Czyli żadnych ograniczeń?
P.S.: No nie, muszę przestrzegać diety. Jem
częściej, ale mniej. Unikam roślin strączkowych,
więc podczas spotkań ze znajomymi nie zawsze mogę jeść wszystko to, co oni. Nie piję
też napojów gazowanych.
B.K.: A marzenia? Spełniają się?
P.S.: Powoli. Chcę jak najdłużej cieszyć się
życiem bez bólu, bez cierpienia. I ułożyć sobie
znów życie osobiste. To wszystko.
fot. Longin wawrytkiewicz
W ten sposób wreszcie wyjaśniło się, skąd
pojawił się krwotok.
B.K.: Pan nie zrezygnował ze swojej
pasji – jazdy na motorze?
P.S.: Początkowo tak, ale szybko do niej
wróciłem. Jestem oczywiście bardziej ostrożny
niż kiedyś, ale przyjemność mam taką samą.
Zresztą podczas jazdy raczej cierpię z powodu
stawów, niż niewygód związanych ze stomią.
Poza tym wróciłem do przyjaciół. Spotykamy się regularnie i to jest jeden z elementów
mojego powrotu do normalności.
A jeśli chodzi o stomię, to teraz dostępny jest tak dobry sprzęt stomijny, tak dobre środki do jej pielęgnacji, że można sobie
nieźle radzić.
Choć przeszedł tak wiele, nadal potrafi się uśmiechać, a pogodą ducha obdarowuje innych, pomagając w stowarzyszeniu stomijnym.
7