Autograf nr 2 - rumia.edu.pl

Transkrypt

Autograf nr 2 - rumia.edu.pl
HALLOWEEN
-----------------------------------------------------Sposób, w jaki obchodzimy noc z 31
października na 1 listopada wywodzi się
z celtyckiego święta Samhail.
Do Ameryki Północnej obrzędy te
przybyły z Irlandii, w której w tą noc palono
ogniska oraz odprawiano modły za dusze
zmarłych. Ponad 2000 lat temu w ten dzień
żegnano lato, witano zimę oraz obchodzono
święto zmarłych. W drugiej połowie XX
wieku święto trafiło do zachodniej Europy. W czasach pogańskich
ludzie w Irlandii przebierali się w kolorowe kostiumy i odprowadzali
duchy do granic miasta. Najprawdopodobniej w skróconym All Hallows
Eve – Wigilia Wszystkich Świętych.
Helloweenowe zabawy to również przeskakiwanie przez świeczki,
które są rozstawione w kole na ziemi. Te, które nie zgasną to
szczęśliwe miesiące w przyszłym roku. Kolejna gra to wrzucanie
orzecha do płonącego ogniska. Jeżeli orzech pęknie z trzaskiem
oznacza to odwzajemnioną miłość. Inną popularną zabawą jest zjadanie
bez pomocy rąk wiszących na nitkach ciastek i owoców.
Helloween w Polsce:
Helloween w naszym kraju stało się popularne pod koniec lat
90’. Z tej okazji dla dorosłych organizowane są liczne imprezy
kulturalne w nocnych klubach. Występy teatralne oraz projekcje
filmowe w kinach. Dzieci odwiedzają sąsiadów i proszą o cukierki.
Szkoły i przedszkola organizują z tej okazji dodatkowe atrakcje dla
swoich wychowanków. W Helloween dzieci przychodzą do szkoły
przebrane za straszne postacie.
Wyszukały: Barbara Bisha,
Aleksandra Siwiec z klasy II a
Redakcja, skład komputerowy numeru, druk i kolportaż
pod kierunkiem p. Teresy Rzepa.
Redakcja zastrzega sobie prawo skracania oraz redakcyjnego opracowania
tekstów przyjętych do druku.
nr 2 rok szkolny 2008/2009
Ogień jest boskim żywiołem,
zapala się i gaśnie,
a przechodząc zabiera ze sobą wszystko.
Jedyny ogień jaki nie gaśnie,
to ogień ludzkich serc.
On pali się nawet wtedy,
gdy serce człowieka zamiera.
Trochę z historii…
Dzień Wszystkich Świętych, w którym wspominamy
przede wszystkim zmarłych świętych - ale także wszystkich,
którzy odeszli – wypada pierwszego listopada.
Ustanowiony został w roku 731 przez Grzegorza III, zaś
papież Grzegorz IV w 837 roku wydał rozporządzenie, aby
ten dzień poświęcony był wszystkim świętym kościoła katolickiego. Nieco
później – na prośbę cesarza Ludwika Pobożnego – rozszerzono święto na cały
kościół.
W czasach PRL starano się pozbawić dzień ten charakteru religijnego
i kazano nazywać go po prostu Świętem Zmarłych. Używanie tej nazwy
szczególnie na określenie uroczystości Wszystkich Świętych (pierwszego
listopada) jest w opinii kościoła Rzymsko-Katolickiego błędem.
Dzień Zaduszny pochodzi z Cluny – zapoczątkował go w 998 roku święty
Modylon. Na dzień modłów za dusze zmarłych – stąd nazwa Zaduszki –
wyznaczył pierwszy dzień po Wszystkich Świętych. W trzynastym wieku ta
tradycja rozpowszechniła się w całym kościele katolickim. W XIV wieku
zaczęto urządzać procesje na cmentarze do czterech stacji. Przy stacjach
odmawiano modlitwy za zmarłych i śpiewano pieśni żałobne. Piąta stacja
odbywała się już w kościele po powrocie procesji z cmentarza.
W Polsce tradycja Dnia Zadusznego zaczęła się tworzyć w XII wieku.
A z końcem XV wieku była znana w całym kraju. W 1915 wieku papież
Benedykt XV na prośbę opata Benedyktynów zezwolił, aby tego dnia każdy
kapłan mógł odprawić trzy msze w intencji poleconej przez wiernych za
wszystkich wiernych zmarłych według intencji papieża.
Redakcja
Ku pamięci Agaty Jankowskiej…
=================================
Odeszła, czyli dla Pypecia
Odeszła…
Pozostawiając nam jedynie gorzkie łzy
i wspomnienia.
Odeszła, słysząc Boże powołanie.
On wiedział kogo zabrać, kto do Nieba wniesie
radość.
W naszych sercach jednak na zawsze pozostanie
nieśmiertelna.
Zapamiętana z charakterystycznym sobie,
pełnym szczęścia uśmiechem na ustach.
Choć po policzkach suną się łzy,
Ona delikatnie ściera je swoimi anielskimi
skrzydłami.
I lekko tak muska nasze serca wspomnieniami…
Przepełnionymi Jej młodzieńczym entuzjazmem.
W uszach rozbrzmiewają nuty Jej ulubionego
zespołu...
I choć wzrok wciąż spowija blada mgła łez,
A usta rozchylają się w błogiej modlitwie do Boga,
Którego dom już wypełnił Jej głośny śmiech,
Przepełniła go swoją miłością do życia,
Które zostało Jej tak brutalnie odebrane.
Dnia czternastego kwietnia 2008 roku,
Pypeć odeszła.
Agatka Jankowska nie żyje…
Aleksandra Siwiec
klasa II a
„Śpieszmy się kochać ludzi...
...tak
szybko
odchodzą”,
jak
powiedział szanowany artysta, ksiądz
Jan Twardowski. Od śmierci Agaty
Jankowskiej, byłej uczennicy naszej
szkoły minęło już pół roku, jednak
wielu
wciąż
wspomina
tamten
tragiczny dzień…
Był to czternasty kwietnia, Dzień
Otwarty naszego gimnazjum. Druga
godzina lekcyjna, chemia w klasie
ówczesnej
I
a,
do
której
uczęszczałyśmy; zajęcia przerwało
pukanie do drzwi.
„Nasza koleżanka trafiła do szpitala,
dzisiaj w parafii pod wezwaniem
Najświętszej
Maryi
Panny
Wspomożenia Wiernych odbędzie się
msza święta o jej zdrowie. Prosimy
o wspólną modlitwę..” – mówiła
rozdygotana, uczennica ówczesnej
klasy II h, za której plecami ujrzałam
twarz
zapłakanej
Agnieszki
Etmańskiej.
Słowa dziewczyny wzbudziły
w nas duży niepokój, pomimo to
wkrótce wyrzuciłyśmy to zdarzenie
z pamięci. Aż do przerwy przed
następną godziną lekcyjną…
Nigdy nie zapomnimy wyrazu
twarzy Artura Hebel - przyjaciela
Agatki - gdy powiedział nam, że to
właśnie Pypeć walczy o życie
w gdyńskim szpitalu.
Około
godziny
czternastej
najbliższa Jej osoba – wspomniana
wcześniej Agnieszka – poinformowała
nas o tym, że Agatka przegrała swoją
walkę
–
odłączono
Ją
od
respiratora… Nie doczekała mszy o
zdrowie, teraz najbliżsi przyjaciele,
rodzina i znajomi ze szkoły modlili
się o Jej zbawienie.
Uroczystość pogrzebowa odbyła
się dnia 18 kwietnia o godzinie 12.
Wielu wspomina do dziś, że przed
przybyciem
wszystkich
uczniów
otwarta trumna ukazywała ubraną
na biało dziewczynę. „Jak Anioł”,
przemknęło przez usta Pauliny Siwej,
uczennicy obecnej klasy II b, bliskiej
znajomej
Pypecia.
„Uśmiechnięty
Anioł”, dodała, sama rozchylając usta
w delikatnym uśmiechu.
14.04.2008r. [*]
=================================
Wspomnienia…
W gronie swoich najlepszych
przyjaciół, Pypeć została zapamiętana
jako dziewczyna
pogodna, pełna
energii, wiecznie roześmiana.
Kuba, Zenek, Artur, Karolina
oraz
Beata
wspominają
przede
wszystkim wspólne eskapady na
miasto, godzinne rozmowy, uśmiechy
i łzy zarazem, przyjaźń a czasem nawet
coś więcej…
Nie byli oni jednak jedynymi Jej
znajomymi. Z wielu innych znających
Ją osób, udało nam się przeprowadzić
rozmowę z Karoliną Joką, która
wszystkie
swoje
myśli
wyraziła
w jednym, żartobliwym zdaniu:
-Pypeć się pewnie teraz denerwuje za
to
zdjęcie
w
różowej
bluzce
i
warkoczykach,
które
jest
na
nagrobku.
Przytaczamy kilka słów Pauliny
Siwej,
która kontakt
z Agatą
nawiązała na krótko przed Jej
śmiercią. „To był piątek” – wspomina
Paulina - „Jak co dzień w szkole,
o godzinie 11:50 udałam się na obiad,
odebrałam porcję i usiadłam do stołu.
Jakąś chwilę później obok mnie usiadła
Agata; rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się
z
głupot.
Pod
koniec
przerwy
rozeszłyśmy się do swoich klas; tego
dnia już się z Nią nie widziałam.
Gdybym wtedy wiedziała, że nigdy
więcej Jej nie zobaczę, pewnie
przeprowadziłabym
tę
rozmowę
inaczej. Wspomnienie tego piątku tkwi
we mnie jako wesołe przypomnienie
o Agatce…”
Kim jednak Pypeć stałą się dla nas
samych; ile wniosła w nasze życie
i w jaki sposób pozostała w naszej
pamięci? Na to pytanie odpowiedzieć
musimy sobie sami. My wiemy jedno:
ta krótka znajomość, jaka łączyła nas
z Agatą, była na pewno jednym
z najbardziej przyjemnych i pełnych
niespodzianek doświadczeń.
Historia ta nauczyła nas przede
wszystkim doceniania każdej osoby,
którą Bóg postawił na naszej drodze.
Bo ci, co odchodzą, nie zawsze
powrócą.
Aleksandra Siwiec
Barbara Bisha
Klasa II a
„Śpieszmy się kochać ludzi”
Śpieszmy się kochać ludzi – tak szybko
odchodzą.
Zostaną po nich buty i telefon głuchy.
Tylko to, co nieważne; jak krowa się wlecze.
Najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje.
Potem cisza normalna – więc całkiem nieznośna.
Jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy.
Kiedy myślimy o Kimś, zostając bez Niego…
Nie bądź pewny, że masz czas – bo pewność
niepewna,
Zabiera nam wrażliwość tak, jak każde
szczęście.
Przychodzi jednocześnie – jak patos i humor.
Jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej.
Tak szybko stąd odchodzą, jak drozd milkną
w lipcu.
Jak dźwięk trochę niezgrabny, lub jak suchy
ukłon.
Żeby widzieć naprawdę, zamykają oczy.
Chociaż większym ryzykiem jest rodzić się niż
umrzeć.
Kochamy wciąż za mało i stale za późno…

Podobne dokumenty