Z redakcyjnej skrzynki Place Polonaise sprzedane
Transkrypt
Z redakcyjnej skrzynki Place Polonaise sprzedane
piątek - niedziela, 19 - 21 sierpnia 2011 www.gazetagazeta.com Strona 4 KONTAKT Z CZYTELNIKAMI Z redakcyjnej skrzynki Szanowna Pani Małgorzato! Przeczytałem rozmowę Prof. Normana Daviesa z Panią Klaudią Grabowską. Jest to wspaniałe opracowanie. Szkoda, że nie zostało wydane w języku angielskim. Może by otworzyło władzom kanadyjskim "oczy" na Powstańców Warszawskich, którym odmówiono praw kombatanckich w Kanadzie, w przeciwieństwie do członków sowieckiego NKWD maszerujących na "Canadian Exhibition" pod czerwonym sztandarem z sierpem i młotem. Oczywiście, jako sojusznikom Kanady przyznano im prawa kombatanckie. Odnośnie interwencji naszych Posłów oraz władz KPK w sprawie traktowania członków AK panuje "martwa cisza". Pomimo poprzednich przyrzeczeń Pan Lizoń w jednym z "interviews" w polskim radio oświadczył, że ta sprawa jest Jego pierwszoplanowym zadaniem, jeśli zostanie wybrany do Parlamentu. Swego czasu, poprzedni przewodniczący KPK oświadczał publicznie w ten sam sposób. W 2009 na zebraniu w sprawie przyznania uprawnień kombatanckich dla polskich kombatantów (oczywiście my AK-owcy nimi nie jesteśmy) rozmawiałem z posłem p. Davidem Sweetem na ten temat. Prosił, aby zatelefonować do Ottawy, co uczyniłem. Niestety, nigdy nie był obecny a na pozostawiane "messages", nie odpowiadał. Po prostu zrezygnowałem z tego kontaktu. W tym samym roku 2009, w czasie wizyty p. ministra ds. kombatantów - Krupskiego udało mi się z nim rozmawiać podczas uroczystości w Parku im. I.Paderewskiego oraz przekazać niektóre materiały. P. Minister obiecał, że na początku roku 2010 będzie w Londynie w Wielkiej Brytanii i postara się o oryginały dokumentów uznających AK za integralną część Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Takich dokumentów żądały władze kanadyjskie. Dzięki uznaniu nas za kombatantów, w momencie kapitulacji Powstania nie byliśmy rozstrzeliwani przez Niemców (bez względu na wiek), a mieliśmy prawa jeńców wojennych. Różnie z tym wprawdzie bywało, bo jak znalazłem się w Stalagu #344 - Lamsdorf (Lambinowice) na początku października 1944 r., Niemcy początkowo traktowali nas jako "bandytów". Ja wtedy miałem 13 lat i w ich mniemaniu byłem bandytą. Niestety, p. minister Krupski zginął w katastrofie Smoleńskiej. Sprawa traktowania nas przez władze kanadyjskie znana jest także obecnemu ministrowi p.Ciechanowskiemu - ministrowi ds kombatantów, ale widocznie nie ma czasu na dyplomatyczną interwencję u władz kanadyjskich. (...) W naszym kole AK mamy tylko 30 członków, ja jestem najmłodszy - a niestety przekroczyłem 80 wiosenek. Większość to ludzie chorzy i niezdolni do upominania się o należne im prawa. Ja chyba jestem "ostatnim Mohikaninem", który stara się samotnie walczyć o sprawę żołnierzy AK, a Powstańców Warszawskich w szczególności. Proszę mi wierzyć, że nie walczę o kanadyjską rentę, ale tylko o uznanie i sprawiedliwe traktowanie. Podaję brzmienie przepisów kanadyjskich otrzymanych z Veteran’s Affairs: "Polish Formal Military is defined as service with the Polish Forces raised in Poland from September 1, 1939 up to September 27, 1939 and service with the Polish Forces raised outside of Poland from September 28, 1939 to May 8, 1945". Oczywiście, o uznaniu nas w okresie Powstania kombatanta- Kontakt z nami mi wyraźnie zapomniano. Tekst tej deklaracji znajduje się w Encyklopedii Powstania Warszawskiego, a tłumaczenie w języku angielskim znajduje się w moim posiadaniu. Jeśli mogę w czymkolwiek pomóc, proszę o kontakt. Przesyłam Pani serdeczne podziękowanie za zainteresowanie się powyższą sprawą. Andrzej Łysakowski ps. Kozak Zgrupowanie AK "Chrobry II" Szanowny Panie, Dobrze, że poruszył Pan ten temat ponieważ trzeba o tym mówić i pisać jak najwięcej i przypominać, jak bardzo jest to istotne. Wiem, że Ted Opitz, nowowybrany poseł do Parlamentu i nasz rodak, jest bardzo zainteresowany sprawami weteranów i bardzo leży mu na sercu omawiana przez Pana kwestia. Parlament rozpoczyna sesję już niedługo, więc na pewno przypomnimy mu o tym, aby walczył o to, co wszystkim Państwu się należy bez jakiejkolwiek dyskusji. ••• Telefony 416-900-0997, wew. 32 1-800-307-4021 E-mail [email protected] Adres 117 Roncesvalles Ave. Toronto, ON M6R 2K9 Czytam czasami ogłoszenia drobne - dużo się można dowiedzieć o ludziach i ich sprawach właśnie z tego działu. O jednym z tych ogłoszeń chciałem napisać, bo pojawiało się parę razy, z czego wniosek, że jakoś dająca go pani nie znalazła chętnego. Oto co tam jest napisane: "Wdowa, blondynka, pozna pana z Kanady lub USA powracającego do Polski z emeryturą i oszczędnościami, chętnego mieć uczciwą partnerkę na dobre i zle. Tylko poważne oferty." Ciekawe, jak z tym partnerstwem na dobre i na złe - co się stanie, jak oszczędności się skończą? Na początku poraziło mnie to postawienie sprawy, a potem pomyślałem - a może to uczciwiej tak otwarcie, bez owijania w bawełnę... Tylko gdzie ten romantyzm? Janusz Otulak Fotki naszych Czytelników Place Polonaise sprzedane... Historia Polski toczy się wszędzie tam, gdzie mieszkają Polacy Marta Juza - Jakubowska Jakoś tak już jest, że często nie zauważamy toczących się blisko nas ważnych wydarzeń historycznych. Wiemy znacznie więcej o tym, co zdarzyło się dawno czy daleko - mniej co teraz i tuż obok. Do tragicznych wydarzeń we współczesnej historii Polonii kanadyjskiej, a raczej mało zauważonych, należy fakt sprzedaży w lipcu tego roku Place Polonaise, pięknego położonego nad jeziorem Ontario skrawka ziemi. Place Polonaise - miejsce, które miało świadczyć o tożsamości Polonii na wieki, powoli znika z mapy historycznej Kanady. Razem z nim ginie cząstka nas wszystkich - bo ten dzwon bije dla całej Polonii. Wiem, że Place Polonaise można było uratować. Lecz na to nie pozwolono. Przez lata świadomie niszczono i zaniedbywano Place Polonaise, wymazywano go z pamięci Polonii by w końcowym etapie wyrwać z tego miejsca to co dla duszy Polaka najświętsze, wyrwano z niego święty Ołtarz. Kto i kiedy za to odpowie? Mam nadzieję, że kiedyś przed Bogiem... Były to działania długoletnie i planowe. Zresztą takie działania dotykają wielu obiektów polonijnych. I tak Polonia Kanadyjska ubożeje i to w wieloraki sposób. Zostaje podcięta jej fi- nansowa, ideowa i ludzka baza. Zgromadzony przez dziesiątki lat majątek w domach polskich, ośrodkach polonijnych itd. rozpływa się. Milionowe fundusze pochłaniają sprawy sądowe umiejętnie sterowne przez prawników, świadoma czy udawana nieudolność gospodarzy przejawiająca się między innymi w niechęci do przyjmowania nowych członków i czekaniu aż starsi naturalnie odejdą, w braku wizji rozwoju ośrodka, odsuwaniu od działalności młodzieży polonijnej... Potem wmawia się członkom organizacji, że już nic danego miejsca nie uratuje. Że są długi i że nie ma ludzi. Zaprzestaje się działalności gospodarczej, tym samym doprowadza się do coraz większego zadłużenia, odsuwa się osoby niewygodne, szczególnie te, które coś potrafią. Razem ze znikającymi ośrodkami bogata historia Polonii znika na pustych (bo nigdy niezapisanych) kartach. Mało kto o takie rzeczy dba. Leżące po kątach zdjęcia, pamiątki po sprzedaży znikają w koszu. I coraz mniej świadków tamtych wydarzeń. Bo ci, którzy już odeszli, zabrali historię ze sobą. Historię Polonii mało kto spisuje, bo na takie przedsięwzięcia oczywiście brak funduszy tak jak i na podręczniki do szkół polonijnych, remonty pomni- ków oraz inne projekty o wymiarze systemowym, które w efekcie podniosłyby znaczenie Polonii i Polaków na świecie. Są jednak pieniądze na procesy sądowe i jest miejsce na niegospodarność. Jest też miejsce na stawianie na piedestałach osób odpowiedzialnych za taki stan rzeczy i wielkie brawa dla nich na każdej uroczystości polonijnej wraz z koniecznością wysłuchiwania ich przemówień. Prawdą jest, że dzięki odziedziczonemu majątkowi moglibyśmy być najbogatszą grupą etniczną w Kanadzie, wypracowywać kolejne fundusze, stwarzać dla polonijnej młodzieży miejsca pracy i szkolenia, rozwijać własne korporacje, tworzyć wydawnictwa polonijne, sponsorować kulturę... Tyle przecież dobrych i wielkich rzeczy można zrobić. Wracając do Place Polonaise. Pięć lat walczyliśmy o to miejsce. Była to dość samotna walka. Goniły nas groźby sądem, rzucane i powtarzane kłamstwa, złe spojrzenia ludzi, którzy nas nawet nie znali, i znikąd wyciągniętej pomocnej dłoni (w tym wypadku największy żal mam do byłego prezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej Władysława Lizonia). Taka martwa, przerażająca cisza. Powoli Place Polonaise pustoszało i zmieniało się w odlu- Pani Krystyna Pawlicka prze- elektryczne autko jest przyjazne słała nam zdjęcie tego malutkie- wobec środowiska - czy taka jest go "zielonego" samochodziku. To przyszłość motoryzacji? dzie. Wyblakły orzeł biały, chylący się ku upadkowi budynek i taki smutek, smutek wyzierający z każdego zakątka. Ta ziemia po prostu płakała. Może właśnie ten smutek wpłynął na naszą decyzję napisania książki o Place Polonaise po to, by ocalić to miejsce od zapomnienia. Dawną dumę całej Polonii, dumę Kanady, miejsce, którego narodziny witał jej premier - ocalić od zapomnienia. I tak wsłuchując się w słabnące serce Place Polonaise poznałyśmy przepiękne opowieści i powędrowałyśmy w niezwykłe miejsca, spotkałyśmy wspaniałych ludzi. Spisywałyśmy skrzętnie. I tak powstała książka, pierwsza z serii Najpiękniejsze legendy polonijne pt. Legenda Trzech Ołtarzy z Dodatkiem historycznym. Teraz naszym marzeniem jest, aby ta książka trafiła do każdego domu - by czytali tę książkę rodzice - dzieciom, dziadkowie - wnukom, nauczyciele - uczniom i aby legenda Place Polonaise trwała na wieki. Może to wszystko co każdy z nas może, a raczej powinien dla Place Polonaise zrobić - dla miejsca, które znaczyło kiedyś wielkość i sławę Polonii i które tak długo czekało, abyśmy tam wrócili. Na zawsze je zapamiętać i przekazać jego testament przyszłym pokoleniom. A tragiczna historia Place Polonasie jest dla wszystkich Polaków (mieszkających w Polsce i poza jej granicami) lekcją - i mamy nadzieję, że poprzez dokładne poznanie prawdy o niej Polacy wyciągną z niej wnioski. Marta Juza-Jakubowska Legenda Trzech Ołtarzy z Dodatkiem historycznym (Marta Juza-Jakubowska i Alicja Dębowska) Książkę można nabyć w: Hamilton - w Staropolskich Delikatesach i w Toronto - w Księgarni Gazety Gazeta Oraz zamówić [email protected], zniżka dla szkół polonijnych