nie każdy wraca z milionami

Transkrypt

nie każdy wraca z milionami
NIE KAśDY WRACA Z MILIONAMI
WyjeŜdŜając z Polski nigdy bym nie pomyślała, Ŝe dane będzie mi przejść przez to
piekło. Praca w sadzie miała być sposobem na zarobienie, zdobycie pieniędzy, które pomogą
mi rozpocząć dorosłe i samodzielne Ŝycie… Nigdy nie było mi łatwo, los wiecznie rzucał mi
kłody pod nogi. Jako mała dziewczynka nie doświadczyłam miłości rodziców, porzucili mnie
przed domem dziecka, tam przez osiemnaście lat byłam traktowana jak słuŜąca. W szkole zaś
byłam stale poniŜana przez rówieśników i upokarzana przez nauczycieli. Szansą na wybicie
się i spełnienie marzeń było pójście na studia. Podczas tych pięciu lat zrozumiałam, Ŝe tylko
cięŜką pracą i uporem moŜna cokolwiek osiągnąć. Niestety, na polskim rynku pracy nie
znalazło się dla mnie miejsce… Jedyną drogą ucieczki miał być ten wyjazd- pośrednik
zaufany, warunki transportu znośne… BoŜe, dlaczego się nie udało?!
Od dwóch miesięcy czekałam na ten dzień. Pół nocy nie spałam, aby tylko się nie
spóźnić. Wszystkie rzeczy spakowane: ubrania, komórka, stare trampki i dokumenty.
Rachunki zapłacone. Nikt o niczym nie wie, nikt nie zauwaŜy mojego zniknięcia. Nadeszła
„godzina zero”, przed blokiem stał juŜ bus, przeniknęłam w ciemności do środka. Nie padło
Ŝadne słowo, bo kaŜdy wiedział po co tu jest. Samochód miał siedem miejsc siedzących, nas
weszło tam dwadzieścia osób, głównie kobiety. Szyby zostały przyciemnione, my
siedziałyśmy tak ściśnięte przez kilkanaście godzin- szybko straciłam rachubę czasu. Gdy
dojechałyśmy, dosłownie wypakowano nas jak towar, ustawiono na placu, po czym nastąpiło
oficjalne „powitanie”. Na samym środku stanął męŜczyzna, wyglądem przypominający kata.
Niski, krępy o złośliwym i szyderczym wyrazie twarzy.
- Widzę, Ŝe w Polsce wciąŜ roi się od naiwnych i biednych ludzi, ale nie martwcie się
tutaj znajdziecie to, czego szukacie… Przypominam, Ŝe nie jesteście tutaj dla przyjemnościpo czym dodał- KaŜdego obowiązują takie same normy i zasady. Pracujecie tak, by wyrobić
normę dzienną. Nie interesuje mnie, czy będziecie pracować dzień i noc, czy zajmie wam to
pięć godzin. Nie macie szans na podwyŜkę czy jakiekolwiek ulgi. Jedynym wyróŜnieniem,
jakie moŜe was spotkać jest przeniesienie na inne stanowisko pracy. Nie łudźcie się, to
spotyka niewielu.
Byłam gotowa na takie warunki pracy, mimo to poczułam się zagubiona i przeraŜona.
Uczucia te spotęgował widok „mieszkań”- baraków, w których miałyśmy mieszkać. Mogłam
je porównać do tych, które widziałam w Auschwitz. śycie nauczyło mnie walczyć
z przeszkodami i mimo wszystko nie zniechęcać się. Co więcej postanowiłam sobie, Ŝe dam
z siebie wszystko i to za wszelką cenę, byle by tylko jako pierwsza zdobyć przeniesienie na
inne stanowisko. KaŜdy dzień wyglądał tak samo. Rano wspólne śniadanie robotników
(pracownikami nas nie nazywano), praca, kto wyrobił normę, mógł iść na obiad, znowu praca,
kolacja i do spania. Nie było czasu na nic innego. WciąŜ byłam skupiona na jak
najefektywniejszym wykonywaniu poleconych mi prac. Nie zwracałam uwagi na innych,
którzy wciąŜ narzekali, jak im źle i jak trudno. Twardo trzymałam się swojego postanowienia.
Któregoś dnia zaniepokoiła mnie rozmowa pracujących obok kobiet. Jedna była starsza, zdaje
się miejscowa, druga zaś młodsza ode mnie. Szeptały.
- Kochana, jeśli Ci Ŝycie miłe, opóźniaj swoją pracę jak tylko moŜesz. Nie zwracaj na
siebie uwagi, wykonuj wszystko w granicach normy, ale proszę nie wyróŜniaj się spośród
pozostałych-zamilkła. Po chwili dodała- Jesteś młoda, całe Ŝycie przed Tobą…
- Przepraszam, nie do końca rozumiem. PrzecieŜ czeka na mnie lepsze stanowisko, nie
będę musiała tak cięŜko pracować. Pani pewnie liczy na to miejsce i chce wyeliminować
konkurencję, nie dam się na to nabrać!- Odwróciła się z oburzeniem młodsza.
Pośrednio ta rozmowa wpłynęła na moje zachowanie. Czułam, Ŝe muszę dawać
z siebie jeszcze więcej. Kosztowało mnie to wiele łez, potu i krwi… Nie było tam miejsca na
jakiekolwiek odruchy człowieczeństwa. Pamiętam sytuację, w której małe dziecko zostało
odłączone od matki, poniewaŜ za głośno płakało, a zdaniem przełoŜonych rozpraszało kobietę
i spowalniało jej pracę. Malucha oddano do domu dziecka… łzy stanęły mi w gardle.
Pracowałam ponad swoje siły, ale opłaciło się. Pewnego dnia zostałam wezwana do budynku
administracji. Czułam, Ŝe z pewnością chcą mnie przenieść, Ŝe czeka na mnie lepsze jutro.
Weszłam do sali, gdzie czekała na mnie „komisja”.
- W z związku z wprost zadziwiającym poziomem wyrabianej przez panią pracy
postanowiliśmy zwołać komisję, mającą zadecydować o przeniesieniu pani na inne
stanowisko pracownicze- powiedział szczupły, siwy męŜczyzna w białym fartuchu. – Proszę
o przejście do gabinetu obok, poddanie się komisji lekarskiej oraz zabiegom słuŜącym
stwierdzeniu pani zdolności do pracy.
Z uwagą słuchałam „rozkazów”. Przeszłam za pielęgniarką do pokoju obok. Obcięto
mi włosy, rozebrano, zwaŜono i zmierzono. Byłam kompletnie zdezorientowana. Następnie
pobrano mi krew, zbadano cukier i podano kroplówkę z witaminami. Usadzono na wózku
i przewieziono do budynku, w którym znajdował się szpital. Niezmiernie mnie to zdziwiło,
czułam się przecieŜ dobrze i nie wymagałam hospitalizacji. Sprzeciw z mojej strony nie
zostałby dobrze odebrany, więc postanowiłam poddawać się wszelkim zabiegom. Co dziwne,
z kaŜdym dniem czułam się coraz słabsza, jakbym opuszczała rzeczywistość i gdzieś
odpływała w marzenia. Pewnego dnia nie miałam juŜ siły, by choć otworzyć oczy...
wyczułam nad sobą postaci szepcące: „Jest juŜ gotowa, juŜ gotowa!” Nagle moje łóŜko
ruszyło, dość szybkim tempem przez wąski korytarz, czułam jakbym zjeŜdŜała w dół.
Momentalnie otworzyłam oczy, poraziło mnie ostre światło lampy, jakbym leŜała na stole
operacyjnym… Nad twarzą ujrzałam oblicze kata-męŜczyzny, który nas tutaj witał, ostatnie
co poczułam to przenikliwy ból u dołu pleców, jakby ktoś mi wbił miecz w plecy.
Zemdlałam.
Przebudzenie było jedną z najtragiczniejszych chwil w moim Ŝyciu. Dokoła raŜące
światła, leŜący obok ludzie jęczeli z bólu… nikogo z naszych oprawców nie dostrzegłam.
Czułam się dobrze, gdyby nie ten okropny ucisk w brzuchu. Postanowiłam wykorzystać
sytuację. Wstałam o własnych siłach, lecz to co znalazło się przed moimi oczyma
przypominało średniowieczną salę tortur. Dziesięć prowizorycznych łóŜek ustawionych
w krąg, obok kaŜdego metalowe naczynia, których zawartości nie byłam w stanie ocenić. Salę
wypełniała wilgoć i zapach stęchlizny, czułam się jak w starej, opuszczonej piwnicy.
Nie wiedziałam nawet jak mogę pomóc ludziom, którzy leŜeli tam, tak jak i ja, bezsilni
i bezbronni. Słaniając się na nogach wyszłam z głównej hali. Było mi słabo, kręciło się
w głowie i momentami traciłam świadomość, wówczas czołgałam się na ziemi. Dowlokłam
się do innego pomieszczenia, było sterylne, pełne ogromnych lodówek… Otworzyłam jedną
z nich, w komorach znajdowały się nerki, wątroby oraz inne narządy ludzkie. W jednej chwili
wszystko stało się dla mnie jasne! Moje Ŝycie wisiało na włosku, musiałam zrobić wszystko,
by je ocalić. Najpierw musiałam jednak chwilę odpocząć, byłam świadoma, Ŝe czekająca
mnie przeprawa będzie walką na śmierć i Ŝycie.
Biegłam ile tchu w płucach i sił w nogach. Nikt nie mógł mnie zobaczyć! BoŜe,
dopomóŜ!-myślałam. Minęłam główną salę, zjazd dla łóŜek i wreszcie są schody! Musiałam
się pospieszyć, nie mogli przecieŜ zauwaŜyć mojego zniknięcia! Byłam na powierzchni…
Co teraz?! W którą stronę? Czy to kres mojej ucieczki?...Tylko takie myśli zaprzątały mi
głowę…
- Pssst… Pssst… Tędy, tędy…- odwróciłam głowę i zobaczyłam tę samą kobietę,
która udzielała wskazówek młodszej pracownicy.
Zupełnie zdezorientowana i zrozpaczona pobiegłam za nią. Czekała nas długa
przeprawa. Nie bałam się, wiedziałam, Ŝe przy niej jestem bezpieczna, nic mi nie grozi.
Dotarłyśmy do jej baraku.
- Bogu dzięki, nie wierzę… Po raz pierwszy udało mi się kogoś uratować z tego piekła
na ziemi- mówiła do mnie dobrotliwym tonem- Niedługo przyjdzie tutaj mój mąŜ, który
odwiezie Cię do domu, do Polski. Pamiętaj, Ŝebyś Ty takŜe uratowała wszystkich, którzy się
tutaj znajdują.
Wycieńczona i obolała zasnęłam… Nie pamiętam kiedy i jak odwieziono mnie
z powrotem do kraju. Obudziłam się w szpitalu, juŜ w Polsce. Bez jednej nerki. To co
przeŜyłam, wywarło tragiczne piętno na moim zdrowiu, zarówno psychicznym, jak
i fizycznym. Zrozumiałam, Ŝe nie wszędzie ludzie są uczciwi. Nie na kaŜdego czekają
miliony… Potrzebowałam czasu, by zrozumieć, Ŝe stałam się przedmiotem handlu ludźmi.
I tym razem moja determinacja i siła woli nie dały za wygraną. Postanowiłam dotrzeć do
tamtego „obozu pracy” i zgodnie z daną obietnicą uratować innych przed pewną śmiercią.
Zapis ten jest wiernym odzwierciedleniem zeznań złoŜonych przez panią Iwonę K.
w sprawie handlu ludźmi i łamania praw człowieka. Proces odbywał się w Sztokholmie
21.10.2017r. Dzięki zeznaniom świadka odnaleziono obóz pracy, winnych schwytano
i odpowiednio ukarano. Pani Iwona załoŜyła fundację działającą na rzecz praw człowieka,
zwalczającą wszelkie objawy niewolnictwa.