Siła... Forsy
Transkrypt
Siła... Forsy
Test numeru: GT Force Carbon Pro Siła... Forsy Świadomie czy nie, ale w ciągu kilku ostatnich lat GT stało się marką najwszechstronniej wykorzystującą włókna węglowe w produkcji ram dla różnych odłamów kolarstwa. A jeszcze nie tak dawno w kolekcji Amerykanów nie było żadnej carbonowej konstrukcji. Szosowe GTR i crossowe Zaskary śmigały na „wylajtowanych” rurach z aluminium Kinesium, a reszta kolekcji z zasłużonego 6061. Ale przełom nastąpił, po którym wypadki potoczyły się błyskawicznie. Zaczęło się podobnie jak w innych markach i pierwsze w pełni kompozytowe pojawiły się szosówki GTR, ale zaraz potem nową ramę otrzymał także zasłużony Zaskar (przeczytaj nasz test w bB #1-2/2008). Po zeszłorocznych targach prezentowaliśmy Wam carbonową ramę race’owego BMXa Power Series UB2, a już na wiosnę mogliśmy sprawdzić pierwszego carbonowego fulla z serii Marathon. I na tym historia się nie kończy, bowiem na początku lata na prezentacji nowości na sezon 2009 mogliśmy zobaczyć full-carbonową zjazdówkę Fury (patrz bB #7/2008) i mieliśmy możliwość przetestować bohatera tego artykułu, czyli carbonową wersję endurowego Force’a. Porównanie Jeszcze nie tak dawno w naszej redakcji „gościł” rower z serii Marathon Carbon z ramą, która na pewno stanowiła protoplastę dla tej z Force (zobacz test bB #6/2008). Porównanie jest tym bardziej zasadne i ciekawe, gdy weźmie się pod uwagę konkluzję tamtego testu. Napisaliśmy, że wbrew nazwie i tylko stu mm skoku rower miał niewiele wspólnego z maratonami, za to dużo z wielkogórską turystyką, czyli - mówiąc prościej enduro. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że obie ramy różnią się tylko malowaniem i skokiem. Jednak przy bliższym porównaniu zaczyna dostrzegać się coraz więcej różnic, aby po chwili dojść do wniosku, że podobieństwo jest tylko w ogólnym zarysie i koncepcji, natomiast różnią się praktycznie wszystkim. Force, jak na rower o skoku połowę większym niż Marathon i bardziej agresywnym przeznaczeniu, ma potężniejszą górną rurę i węzeł główki ramy. W węźle podsiodłowym dodana została poprzeczka wzmacniająca, ale - wbrew tradycji firmy - nie u dołu, tworząc charakterystyczny trzeci trójkąt. Co ciekawe Force ma niższy (i to znacznie) niż Marathon profil dolnej rury w miejscu mocowania dampera, jednak jest on w tym miejscu także zauważalnie szerszy, co ma wpływać na sztywność konstrukcji. Wahacze też zdecydowanie się różnią od siebie kształtem. Ten z Force’a jest wyższy (dłuższe ramię głównej osi obrotu) i ma zdecydowanie potężniejsze haki tylnego koła. Są one wycinane z aluminium i przykręcane śrubami do carbonowych profili. 78 bi k eB oar d #1 1 - 1 2 lis topad-grudzień 2008 Ten sposób mocowania ma w przyszłości umożliwiać ich wymianę. Wieść niesie, że szykowane są takie kompatybilne z osią Maxle. Zarówno główny trójkąt ramy, jak i sam wahacz, to konstrukcje skorupowe (monocoque), zbudowane zgodnie Force Otimized Construction, filozofią projektowania i konstruowania ram stosowaną przez GT. Pisaliśmy o niej szczegółowo w czerwcowym teście Marathona, więc nie będę się powtarzał. Powiem tylko tyle - wygląda niesamowicie, zresztą wystarczy popatrzyć na zdjęcia. System amortyzacji pozostał niezmieniony w stosunku do innych fulli GT, nadal jest to, wielokrotnie już przez nas opisywany, Independent Drive (ID). Znowu - nie chcąc się powtarzać, tych, którzy przez 10 lat (system pierwotnie nazywany I-Drive obchodzi w tym roku swoje okrągłe urodziny) nie dowiedzieli się o co chodzi, odsyłam do wspomnianego już testu Marathon Carbon Pro. „Węglowa” rama Force’a waży 2580 g a to oznacza, że jest tylko o 120 g cięższa niż mająca o 50 mm skoku mniej konstrukcja z Marathona. I o ile tę ostatnią trudno było nazwać lekką, to w klasie Force taki wynik jest przyzwoity. W porównaniu do aluminiowej wersji, na jakiej zbudowane były tegoroczne Force’y, carbonowa rama A.D. 2009 „schudła” o ponad pół kilograma. Jeździmy już Gdyby nie przednia opona o szerokości 2.35, to po zajęciu miejsca na siodełku Force’a nic nie wskazywałoby, że jest to rower enduro o tak dużym skoku. Tym bardziej, jeżeli wcześniej mieliśmy okazję go podnieść i poczuć jak niewiele waży. Pozycja, jaką przyjmujemy na rowerze, jest wygodna i przestronna. Długość górnej rury (585 mm) nie odbiega od standardów obowiązujących klasie i na pewno jest krótsza niż w rowerach XC, ale mimo to w połączeniu z dość długim mostkiem Thomson i kierownicą Ritchey o bardzo niewielkim wznosie (15 mm) nadaje pozycji sportowego, żeby nie powiedzieć maratońskiego, charakteru. Kierownica, oprócz niewielkiego wznosu, ma także bardzo akuratną szerokość (660 mm), wystarczającą aby zapewnić wygodę a zarazem nie upośledzać zdolności do szybkiego manewrowania na wąskich, ciasnych ścieżkach. Rower prowadzi się precyzyjnie i łatwo. Aby wprowadzić go w łagodny zakręt wystarcza ruch kierownicy, jednak w miarę im jest on ciaśniejszy lub rośnie prędkość na wejściu, trzeba mocno pochylić także ramę. W zakręcie rower jest bardzo przewidywalny, Nevegale dobrze trzymają i nie robią głupich numerów. To nie dziwi, w końcu to amerykański rower projektowany na amerykańskie ścieżki, w których na zakrętach bardzo często są bandy, więc głębokie pochyły są wskazane. Szybka przekładanka z zakrętu w zakręt wymaga mocnej pracy kierownicą i ciałem, ale dzięki temu na podjazdach i szybkich „downhillach” Force zachowuje się stabilnie i pewnie. Miękki obrót jest kluczem do uzyskania najlepszej przyczepności. System ID jest najefektywniejszy przy podjeżdżaniu siedząc i, chociaż pojawia się wtedy niewielkie (ok. 1 cm skoku dampera) kołysanie indukowane pedałowaniem, to od czego jest ProPedal. Włączając platformę jesteśmy w stanie zredukować je o połowę